I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Jaskinia Jormunganda Nie Lip 12 2015, 16:57
First topic message reminder :
W zasadzie jest to nie jedna, a cały kompleks jaskiń. Albo jedna jaskinia z wieloma wejściami? W zasadzie ciężko było stwierdzić jednoznacznie. Czy jest to kilka jaskiń oddzielnych czy połączonych pozostało kwestią sporną. Same wejścia są porozrzucane po całym łańcuchu górskim, jednak największe ich zgęstnienie znajduje się niedaleko szczytu. Chociaż nie zostało to udowodnione, mówi się że ciągną się przez całe góry jak i pod nimi tworząc skomplikowany labirynt. Twierdzi się, że w środku żyje potwór. W której części? Nikt nie wie i nikt nie ośmielił się sprawdzić.
MG Zdecydowanie nie były to rejony sprzyjające istotą żyjącym w rejonach, gdzie temperatura mimo wszystko oscyluje gdzieś powyżej zera. Spotkanie miało się odbyć gdzieś przy jaskini bliżej szczytu głównie dlatego, ze droga tam wydawała się być najbardziej bezpieczna. Nikt nie raczył prowadzić magów. Droga była prosta - w górę. Pogoda była na dłuższą metę męcząca. Niskie temperatury sprawiały, że stanie w miejscu dłużej niż kilka sekund było niewskazane. Wiatr wiał prosto w oczy. Śnieg padał za kurtki oraz wszelakie inne części garderoby. Piździło złem. A w zasadzie równie dobrze Piekło mogło dawno zamarznąć jeżeli omyłkowo ciągnęło się pod Hakobe. Pora dnia - południe. Godzina 12, może trochę później. Pod jaskinią, którą mieli wkroczyć do środka, siedziała niska postać. Była ona skulona, owinięta czarnym płaszczem i narzuconym kapturem na głowę. Nie trzęsła się, nie dygotała - siedziała w bezruchu jak posąg. Albo ktoś, kto musi nocą siedzieć na przystanku, ale w zasadzie nie jest aż tak zimno, by z tego powodu umierać. Nie ruszał się nawet, jeśli magowie podeszli. Jeżeli był to Sucharek, to chyba dawno skamieniał i czeka na grupę archeologów.
//Uprasza się Valkenhayna o uzupełnienie pól profilu oraz zarzucenie linka do KP.
Baylem Cokolwiek się działo, zapewne było takie trochę nie okej i nie bardzo zrozumiałe. Tym bardziej niezrozumiałe było to, że właśnie ktoś go szturchał. No bo po co? Tymczasem niewiasta zdawała się być lekko podirytowana, chociaż ciężko było stwierdzić, czy była to jakaś reakcja akurat na Baylema czy na całą tą sytuację. - To nieistotne. - odpowiedziała krótko, mijając Baylema by zaraz obrócić się i stanąć już przed tym. Przez ten krótki moment gdzieś w powietrzy zamigotał haftowany herb z dwoma krukami, które to widniały z tyłu płaszcza. - Istotne jest to, jak stąd wyjść. Drzwi niby są, ale nie idzie ich otworzyć czy wyważyć. A zgaduję, ze oboje nie chcemy tu zostać na wieki... - dodała po chwili, po czym sama nie wiedząc, co ze sobą obecnie po tych wszystkich próbach zrobić, zawiesiła na moment wzrok na Baylemie po czym zeszła schodami w dól ku kratom jeszcze raz się im przyglądając. Coś musi tu być...
Sadaharu -Gwieździsta istota... Taaak... - przytaknął mu byt, dalej przypatrując się Sadaharu i słuchając, co ma do powiedzenia. Na moment zapanowała cisza, jednak to był ten rodzaj ciszy który wydaje się być zakłócany przez czyjeś intensywne myślenie, chociaż przecież niczego więcej słychać nie było. - Sar'kan jest strażnikiem figury. A przynajmniej część Sar'kana... - uzupełnił posiadane przez ducha informacje. Tymczasem ten zdając sobie sprawę ze śmierci Nim, skupił się na czymś innym niż właściwa rozmowa. W takim też wypadku Ar Eolas nie kontynuował, nie mając nic więcej do powiedzenia, a dając gościowi pozostać póki co z własnymi myślami nie odzywając się i zamykając na te kilka chwil wszystkie powieki. Kolejne jednak słowa Sadaharu sprawił, że ten ponownie je otworzył. A w zasadzie to tylko lekko uchylił. - Wiem. - odpowiedział krótko, na moment przerywając swojemu rozmówcy. - Niestety, ale nawet gdybym chciał, jest to niewykonalne. Nie posiadamy duszy. Prawdopodobnie też dlatego rządzą nami inne prawa, niż wami. - odpowiedział powoli, nieco ospale na prośbę maga.
Chain Deal chyba nie doszedł do skutku. Ale cóż, kto by handlował minionym czasem? - Podłączyli nam niedawno kablówkę. - odpowiedział na pytanie dziewczyny, chociaż pewnie spodziewała się większych fajerwerków, jak dajmy na to "info od bogów". Nieco niepocieszony przyglądał się pochodni na końcu swego niewielkiego palca, po czym machną dłonią do tyłu pozbywając się ognia. Niewielki jasny punkcik poleciał w tył. - Nie mniej dość rozsądny wybór. Ale wiesz co? Lubię cie. To może tak - przysługa za przysługę, co? - zapytał, nie bardzo precyzując w sumie, czego on od tej biednej Chain chce.
NPC Pajączki miały to do siebie, że ich przeżywalność w tym momencie była w zasadzie zerowa i nie stanowiły jakiegokolwiek wyzwania. Zaraz po tym cała podłoga to był jeden wielki kopiec pajączków. A czemuż zawiniły...? A no pojawił się w złym miejscu o złym czasie. Tymczasem pociągnięcie wszystkich łańcuchów na raz wydawało się być trafnym pomysłem, bowiem wielkie kamienne drzwi powoli zaczęły się otwierać nieco przy tym hałasując. No ale jest progress!
-W zasadzie masz rację.-Zgodził się z kobietą i wstał z ziemi rozglądając po pomieszczeniu. Skoro nie była osobą która zamierza targnąć się na jego życie... ale to nie oznaczało że on, nie targnie się na jej. Nie wydawało mu się, żeby było tu specjalnie dużo świadków, więc uśmiechnął się sam do siebie.-Czy twoja magia nie ma jakiegoś przydatnego zaklęcia w swoim arsenale?-Zapytał dziewczynę, badając jedynie grunt. W tym czasie, skoro dziewczyna zajmowała się kratami, on podszedł do drzwi i sprawdził czy może je otworzyć, jeśli nie zaczął przeglądać całe pomieszczenie szukając dźwigni, czy czegokolwiek. Jednakże jeśli okaże się że dziewczyna jest magiem to Baylem, nie wciśnie jej ani nie wykona na razie żadnej innej akcji...
Mężczyzna westchnął i ruszył dalej do przodu. Nie czuł jakichś wielkich emocji związanych z tym miejscem. Te drzwi lekko go zdziwiły, ale nic ponadto, czego się zwyczajnie spodziewał. Domyślał się, że będą jakieś problemy, niewielkie problemy. Która można olać, gdyż w sumie... to nie był problem. W znaczeniu tego, jak mężczyzna definiował problem. Coś mogło być problematyczne. O! I tak było z tymi drzwiami. W ciszy więc ruszył sobie spokojnie do przodu, nie przejmując się niczym specjalnym, ot tylko uważając by nic go nie próbowało pieprznąć z partyzanta.
Dziewczyna westchnęła... Sama się nie stąd nie wydostanie, a nie mogła tkwić tu przez wieczność... Przecież ten mały chyba nie ma zamiaru zabrać jej dnia urodzenia... Chain pokręciła głową, odwróciła spojrzenie na elfka i powiedziała dość miłym tonem. -Dobra. Mam misję do wykonania, więc przynajmniej się postaraj- Przestała się już szamotać w tym pseudo śniegu, w końcu to nie przynosiło żadnego efektu. Teraz pozostało czekać, co tak naprawdę wymyśli elf... Białowłosa ma nadzieje, że nie kombinuje nic niebezpiecznego. Byłoby miło, jakby teleportował ją wprost pod pionek z szachownicy.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sob Paź 24 2015, 19:22
MG
Baylem Kobieta spojrzała na niego nieco zdezorientowała. W zasadzie to nie miała pojęcia, o czym Baylem przez chwilę mówi. Dopiero po chwili zrozumiałą pytanie. - A wyglądam ci na jakiegoś pieprzonego maga? - odpowiedziała pytaniem na pytanie nieco zirytowana. Przewróciła teatralnie oczami po czym odeszła kawałek dalej. - Nie, chyba nie. Znaczy teoretycznie tak. Uhh.. Jakbym miała to bym już dawno stąd wyszła. - dodała, nie odwracając się w stronę mnicha, tylko spacerując po pomieszczeniu czegoś szukając. Zapewne wyjścia. Podłoga wydawała się być ok. Drzwi ani nie drgnęły, co w sumie chyba dziwne nie było. Dźwigni ani przycisku też nie było widać. Chyba ze były gdzieś bardzo dobrze ukryte. Chociaż mogło ich nie być w ogóle. Tak jakby trafili do pułapki bez wyjścia.
Chain - W porządku! Robimy tak. Ja cię stad zabieram, a ty mnie zabierzesz do Harvandu. A teraz... Tak, chodźmy stąd, zanim obudzimy kotka. - stwierdził podekscytowany, po czym klasnął w ręce. Może Chain spodziewała się teleportacji. Może otwarcia drzwi. Tymczasem dostała coś pomiędzy. Coś jakby klapa się pod nią otworzyło, po czym Chain runęła w dół. W locie wpadła w jakaś pajęczynę, która nie przetrzymała prędkości Czajniczka, po czym przebiła się przez druga zapadnię, tym razem od dawna otwartą. Chyba od dawna. Spadła na stos martwych pajęczaków. Chyba martwych. Nie zdawały się chcieć zrobić jej krzywdy. Pomieszczenie było poszerzonym korytarzem z trzema filarami i kamiennymi drzwiami. A drzwi były otwarte. Gdzieś w oddali widać też było jakąś postać w płaszczu. Gnom dalej siedział na jej ramieniu, zupełnie nie przejmując się sytuacją.
NPC Weszli do ogromnej hali. Cała kamienna, w środku coś dawało światło. Nie wiadomo co, ale odbijało się niebieskawo od chyba wilgotnych ścian. Jednak nie wszędzie. Całe niemal pomieszczenie było pokryte pajęczynami. Podłoga, ściany... Gdzieniegdzie były wielkie kokony wielkości człowieka. Chodziło się co najmniej ciężko. No i chyba coś skapywało na ramię mężczyzny. Zielonego i lepkiego.... I w sumie żrącego, bo zdawało się, ze płaszcza tak jakby mniej z każdą chwilą. Śmierć zaś tylko stała z tyłu chrupiąc ciastko. Chociaż patrząc na nią lepiej pasowałby popcorn.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sob Paź 24 2015, 19:51
NPC
Śmierć żre, a mężczyzna sobie idzie. Coś kapnęło mu na płaszcz. Serio? Coś nad nim? Mężczyzna spojrzał na substancję i wyskoczył do przodu. Nie miał ochoty się bawić. A był szybki. Dlatego po prostu planował przemieścić się do przodu jak najszybciej. Po pierwsze... czy na końcu pomieszczenia jest wyjście lub czy gdzieś na środku nie ma jakiegoś fantu. Ot... nie chciało mu się walczyć z czymkolwiek. Pewnie z pająkiem. A jak to tylko coś kapało, to nie chciał tam stać. A tak? Trochę się rozgrzeje. Bo może.
Baylem przechadzał się i przechadzał, szukając dźwigni, przycisku czy w zasadzie czegokolwiek. Wiedział jednak jedno, istniało wyjście z tego pomieszczenia. Nie buduje się pomieszczeń bez wyjścia. Nawet z więzienia dało się wyjść. Trochę go rozczarowało że kobieta nie była magiem ale co poradzić? Z nudów pozaglądał za te śmieszne zasłony, tam także szukając jakiegoś mechanizmu. Jeśli nic nie znalazł znów zagadał do kobiety.-W zasadzie mamy trzy opcje.-Mądrze zauważył.-Usiąść i czekać na ratunek...-Prychnał pogardliwie w ogóle nie biorąc pod uwagę zastosowania tej opcji.-Chodzić tak dalej i szukać mechanizmu który otwiera drzwi.-A wziąć pod uwagę należy że ów mechanizm mógł nie znajdować się w tym pomieszczeniu.-Lub zrobić sobie własne wyjście.-Spojrzał na drzwi drapiąc się po brodzie i oceniając ich grubość.-To drzwi czy kraty?-Zapytał kobietę, po jej zachowaniu wnioskując że zapewne poprze trzecią opcję. A może nie?
Baylem Oględziny zdawały dię wreszcie przyniesc jakis efekt chociaz moze nie taki jakiego oczekiwał Baylem. Moze nie znalazł mechanizmu ale zdobył białą drabinę. Prawdziwy obiekt kultu! Tylko zdawałoby się ze nie bardzo wiadomo jak miałyby pomoc w zaistniałej sytuacji. Tymczasem niewiasta wysłuchała słow Baylema niewiele się nad nimi zastanawiając - Kraty. Te w przeciwienstwie do drzwi cokolwiek wczesniej drgnęły. - stwierdziła czekając az Baylem faktycznie zrobi wyjscie. Bo ona tak jakby probowała i wyglądało na to ze cos nie poszło.
NPC A po co walczyc? Walka jest dla słabych. Tymczasem yo co z hukiem spadło na miejsce gdzie stał NPC. Wielki czarny pajęczak zdawał się byc w poł przezroczysty zas białr plamki na siersci zdawały się swiecic. Tymczasem z kokonow niedaleko wyskoczyły jeszcze z trzy podobne pająki tyle ze nieco mniejsze acz głowy zuol przewyzszał męzczyznę. Reszta sięgała mu do pasa. No i największy chyba szykował się do ataku. Tylko na co on czekał? Moze to był jakis honorowy pająk i chce dac mu pierwszy ruch?
Drabina... to zdecydowanie wyglądało jak coś, co mogło mu w jakikolwiek sposób pomóc. Mimo wszystko zabrał ją ze sobą, dochodząc do wniosku że to może być boży dar, a nie znając wyroków Boskich, Baylem nie mógł kwestionować użyteczności drabiny gdyż ta mogła okazać się nieodzowną pomocą, prędzej czy później. Zamiast tego zszedł po schodach podchodząc do krat i jeszcze tam rozejrzał się w poszukiwaniu przycisku, dźwigni czy innego mechanizmu otwierającego. Jak nic nie znalazł to rozpoczął ładowanie Dwóch dróg oświecenia. by po naładowaniu zaklęcia wystrzelić nim w kraty. Z kilku metrowej odległości tak na wszelki wypadek. Niby zaklęcie się trochę ładowało, ale może naładuje się szybciej bo tak. Kurde Bóg był z nim.
Mężczyzna się nie przejął. Biegł dalej. Bo mógł. A potrafił osiągnąć naprawdę spore prędkości. Ot, chciał jak najszybciej przebiec przez to pomieszczenie, a jak coś stało mu na drodze to cięcie wzdłuż tego, połączone z użyciem jego mocy. Bo może. Nie planował wdawać się w walkę. Gdyby coś w niego leciało... może to zniszczyć. Czy tam zabić. Jeden pies. Przy okazji oczywiście by odskakiwał. To miejsce było oryginalne samo w sobie, więc ostrożności nigdy za wiele. Nie, żeby jakoś specjalnie cierpiał.
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Nie Lis 01 2015, 01:24
-Harvandu?- spytała dziewczyna, zupełnie nie wiedząc o czym mówi Gnom. -W zasadzie, jak masz na imię? Dobrze by było, gdybym je znała, skoro mam Cię gdzieś zabrać. Ja jestem Chain... ale pewnie o tym wiesz, skoro oglądałeś... sam wiesz co...- Białowłosa odwróciła wzrok nieco zawstydzona. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz przyszło jej się rozedrzeć w niebo głosy, ponieważ zaczęła spadać... i spadać... i spadać, aż spadła na stos chrzeszczących rzeczy... Chain pisnęła, gdy okazały się być to (oby) martwe pajęczaki... Może i była dziewczyną i brzydziła się pająków, ale przede wszystkim była magiem i walka z takimi rzeczami była na porządku dziennym... Szybko się ogarnęła i rozejrzała dookoła... -Nie ma co, musimy iść- powiedziała bardziej do siebie, niż do karzełka siedzącego jej na ramieniu. Chciała dodać sobie troszkę otuchy... W oddali zobaczyła postać w płaszczu. Czyżby to był ten sam koleś, który wcześniej ją wyprzedził? Ruszyła w jego kierunku, kładąc rękę na rękojeści swojej szabelki, by czuć się pewniej.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Nie Lis 01 2015, 21:16
MG
Baylem Kurde, bóg faktycznie był z Baylemem, bowiem zdawało mu się, że nałądował zaklęcie szybciej, niż przypuszczał. Albo ładował je tyle ile by ładował i po prostu czas mu jakoś szybciej zleciał? Ale zostawmy to jako działanie opaczności mg bożej. Tak czy inaczej światło wystrzeliło w kraty. A samych prętów było sześć. Wydawało się, że zupełnie nic się nie stało, całe pomieszczenie jednak ogarnęła ciemność i przez moment nic nie było widać. I to zdawało się być normalne, wszakże wynik zaklęcia. Mniej normalnie było nieco to, że pręty zaczęły same z siebie świecić. Każdy z prętów emanował światłem o innym świetle, kolejno od lewej na czerwono, zielono, żółto, fioletowo i niebiesko. Trochę jak tęcza, tylko coś tu nie bardzo pasowało.
NPC i Chain
- Nie wiesz co to? Sądziłem, że skoro jesteście tu po to, to żeby się przenieść do Haravandy. Ale mniejsza. Wedle umowy i tak tam pójdziesz bo wisisz mi przysługę. - odpowiedział na pytanie o miejsce, zaś przy imieniu lekko się zdziwił. Jak on się w ogóle nazywał...? A, tak - Pryncypałek. - odpowiedział dumnie. Tak, miał czym się pochwalić.
Teoretycznie plan był dobry, tylko problem polegał na tym, że pajęczyna byłą mocna. Nie stanowiła to jakiejś większej jednak przeszkody w ścięciu jej. Bardziej irytujący był fakt, że była po prostu lepka i jak cięcie jej nieco pomagało, tak zbyt pewny swojej szybkości i polegając głównie na mieczu po prostu się wywalił. Czy jakiś stalagmit wystawał nieśmiało czy to wina rozwalonej wszędzie pajęczyny w ilości wystarczającej, by pokryć nią z zewnątrz całe Hakobe - jego równowaga została zachwiana. I może nie byłoby to nic wielkiego ostatecznie, gdyby wielki pajęczak nie wykorzystał tej chwili na rąbnięciu pajęczym pociskiem w mężczyznę przyklejając go do najbliższej ściany i blokując jakiekolwiek ruchy. Tymczasem Chain dała radę zbliżając się do miejsca, gdzie wcześniej widziała mężczyznę dostrzec też z cztery pająki, żywe - trzy sięgające dorosłemu człowiekowi do pasa z czwarty takowego nieco przewyższając I o ile trzecią postać, kobietę w kapturze widział ten pierwszy, tak Chain widziała tylko jegomościa dolepionego do ściany.
O... a to ciekawe. Coś umknęło jej oczom? Cóż, może zwyczajnie lekko zardzewiał. Tym bardziej, że średnio miał ochotę na anihilację jakichś takich żyjątek. I tak nic mu nie zrobi, więc pozostało tylko go przestraszyć. Mroczna, wyczuwalna i niemalże namacalna aura zaczęła być wyczuwalna od mężczyzny, gdy ten tylko obrócił głowę w stronę pająka. Tak, miał zamiar na niego spojrzeć i zabić jak stał. Przy okazji planował się obrócić wraz z potężnym cięciem na potwora. Miał siłę, zdolności i szybkość. A rany? Cóż... ból się go nie imał już od dawna. Śmierć zresztą też. Potem by może jeszcze odkopał stwora gdzieś wysoko.
Magia nie zadziałała a kraty zaczęły się świecić, to miało niesamowicie dużo sensu i na pewno było wskazówką do czegoś. Na przykład do tego że najlepiej usiąść na podłodze i poczekać aż wszystko co otacza Baylema zacznie być niedo bardziej logiczne i sensowne. Widocznie jednak twórca tych krat miał nie po kolei w głowie i logiki na próżno tu szukać. Dlatego też Baylem bez choćby mrugnięcia chwycił swoją włócznią i zaczął uderzać w kraty, by zobaczyć czy da to jakiekolwiek efekt. Jak nie magia to czysta siła fizyczna. Jak to nie pomoże to posmyra krawdy, rzuci "Sezamie otwórz się", siarczyście przeklnie, pomodli się do Boga a potem po prostu usiądzie i będzie rozmyslał o wpływie kamieni na okres godowy lemurów.
Baylem Świecące się kraty to chyba nie coś, z czym Baylem miał kiedyś wcześniej do czynienia. Co prawda magiczne formułki nie działały, jednak uderzenie w jeden z prętów sprawił, że automatycznie zgasł. Uderzenie zaś w drugi dało za to inny efekt. Pręt numer dwa rozbłysnął kolorem światła pręt numer jeden, a pręt numer jeden zaczął się świecić jak pręt numer dwa chwilę wcześniej. - Trzeba je jakoś ułożyć... - Zauważyła dziewoja opierając się plecami o ścianę. Tylko kurczę, jak je układać? Tego w szkole chyba nie uczyli.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.