I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Jaskinia Jormunganda Nie Lip 12 2015, 16:57
First topic message reminder :
W zasadzie jest to nie jedna, a cały kompleks jaskiń. Albo jedna jaskinia z wieloma wejściami? W zasadzie ciężko było stwierdzić jednoznacznie. Czy jest to kilka jaskiń oddzielnych czy połączonych pozostało kwestią sporną. Same wejścia są porozrzucane po całym łańcuchu górskim, jednak największe ich zgęstnienie znajduje się niedaleko szczytu. Chociaż nie zostało to udowodnione, mówi się że ciągną się przez całe góry jak i pod nimi tworząc skomplikowany labirynt. Twierdzi się, że w środku żyje potwór. W której części? Nikt nie wie i nikt nie ośmielił się sprawdzić.
MG Zdecydowanie nie były to rejony sprzyjające istotą żyjącym w rejonach, gdzie temperatura mimo wszystko oscyluje gdzieś powyżej zera. Spotkanie miało się odbyć gdzieś przy jaskini bliżej szczytu głównie dlatego, ze droga tam wydawała się być najbardziej bezpieczna. Nikt nie raczył prowadzić magów. Droga była prosta - w górę. Pogoda była na dłuższą metę męcząca. Niskie temperatury sprawiały, że stanie w miejscu dłużej niż kilka sekund było niewskazane. Wiatr wiał prosto w oczy. Śnieg padał za kurtki oraz wszelakie inne części garderoby. Piździło złem. A w zasadzie równie dobrze Piekło mogło dawno zamarznąć jeżeli omyłkowo ciągnęło się pod Hakobe. Pora dnia - południe. Godzina 12, może trochę później. Pod jaskinią, którą mieli wkroczyć do środka, siedziała niska postać. Była ona skulona, owinięta czarnym płaszczem i narzuconym kapturem na głowę. Nie trzęsła się, nie dygotała - siedziała w bezruchu jak posąg. Albo ktoś, kto musi nocą siedzieć na przystanku, ale w zasadzie nie jest aż tak zimno, by z tego powodu umierać. Nie ruszał się nawet, jeśli magowie podeszli. Jeżeli był to Sucharek, to chyba dawno skamieniał i czeka na grupę archeologów.
//Uprasza się Valkenhayna o uzupełnienie pól profilu oraz zarzucenie linka do KP.
Will już miał dotknąć miecza, który leżał sobie spokojnie na stoliku, kiedy nagle w jego głowę uderzyła śnieżka, zostawiając śnieg na jego włosach, oraz odsłoniętych częściach twarzy. Odwróciwszy głowę w jego stronę, zobaczył jak wskazuje on palcem na bałwana z banerem, który to niespodziewanie poruszył się i rzucił swoją własną "ręką" w czuprynę Gonzalesa, powodując u niego podobny stan ośnieżenia co u kolegi. Następnie bałwan zaczął szybko parować, pomału odsłaniając postać w środku. Mężczyzna o wzroście 190 cm, całkowicie łysy, w skróconym kimono. Był masywnie zbudowany i widać było na jego ciele obfite, męskie owłosienie. Ręce, nogi, klatka piersiowa(jak można było zauważyć z kołnierza) były porośnięte włosiem. Głowa jednak była idealnie łysa, a na twarzy był tylko ślad zgolonego intensywnego zarostu. Gdy tylko śnieg wyparował do końca z jego ciała, spojrzał się on na dwójkę młodych magów i gestem ręki poprosił by weszli pod parasol. Wbił on baner głęboko w ziemię, po czym usiadł na krześle. Kiedy już wszyscy się pod owym parasolem zebrali, jegomość wyjął ze skrzynio-stolika plik dokumentów i zaczął je szybko przeglądać, co jakiś czas na was zerkając. Po krótkim czasie oczekiwania schował dokumenty do skrzyni, zostawiając jedynie jedną kartkę, którą podał chłopcom na stoliku, by mogli przeczytać zawartość. Napisane zaś było:
"Witajcie. Nazywam się Gorn i jestem uczniem Wielkiego Mistrza Dojo-Gen, Isamu. To on jest waszym pracodawcą i zlecił wam poszukiwania rzadki ziół, które rosną na Górze Hakobe, a konkretnie w jej jaskiniach. Waszym zadaniem jest przynieść rzadkie zioła, które odnajdziecie. Niewiele flory odpowiedniej do mieszanek herbacianych rośnie w jaskiniach, ale podobno w tutejszych jaskiniach są wyjątkowe. Przynieście mi je, a ja je zweryfikuje i powiem czy się nadają. By zaliczyć tą misje musicie mi przynieść przynajmniej 3 różne, nadające się rośliny. Oczywiście możecie więcej jeśli chcecie. Otrzymacie także dodatkową nagrodę za przyniesienie przynajmniej jednej sztuki rośliny zwanej "Lodowym Storczykiem". Według legend rośnie on w najbardziej niedostępnych i najzimniejszych miejscach w Górze Hakobe. Nazwa mówi sama za siebie, więc z pewnością ją rozpoznacie. Będę tu na was czekał. Powodzenia."
Kiedy już obaj magowie przeczytali zawartość, Gorn wyciągnął ręce w waszą stronę i położył je na waszych głowach. Uśmiechając się sympatycznie potarmosił ich włosy, a następnie wyjął dla każdego po jednym cukierku w czerwonym opakowaniu z napisem: "Uwaga, gorące". Gdy już dał im po cukierku wstał z krzesła i ręką pokazał im wejście do jaskini.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sob Lut 27 2016, 10:54
- ...ta, najwyraźniej ma białe włosy - burknął jedynie pod nosem względem wywodu Gonzalesa. Nie miał zamiaru wdrażać się w jego teorie, a tym bardziej nie chciał zbytnio drążyć tematu, który mógł ściągnąć na nich lawinę. Tego by im tu tylko brakowało. Jak można było się domyśleć, brązowowłosy nie podzielał entuzjazmu towarzysza względem misji, a stanowiła ona raczej coś na kształt kolejnego zadania. Jednego z wielu. Zlecenie, które należy wykonać, aby zarobić pieniądze, aby przeżyć i odbudować reputację gildii. Nie dziwne więc, że skoro istniała możliwość pozyskania dość intrygującej nagrody, chłopaczek postanowił spróbować jakoś ją zdobyć. A nuż powiedzie mu się i cała gildia zdobędzie sławę, a on sam zyska na sile. Nie przewidział jednak tego, że w tej okolicy może znajdywać się tyle nadprzyrodzonych zjawisk. Gdyby nie przesądna natura chłopaczka, jak i to, co zlustrowały czekoladowe tęczówki, z pewnością nie uwierzyłby Gickowi. Oczyścił głowę ze śniegu i już miał coś powiedzieć, kiedy to bałwan rzeczywiście ruszył się ku niemałemu zdziwieniu na twarzy młodego mistrza Kaczuszek. Ten po wstępnym ogarnięciu się już miał chwycić za broń, jednak powstrzymał się, widząc, że najpewniej miał do czynienia ze zleceniodawcą, bądź pośrednikiem tego zadania. - Wiadomo gdzie są te rejony? - dopytał się jeszcze chłopaczek, mając nadzieje, że dane mu było przeczytać list i dowiedzieć się o nietypowym, lodowym storczyku. Nie miał zamiaru ryzykować życia, coby zdobyć kwiatek, jednak... jeśli nadarzy się okazja mógł wykorzystać nowe doświadczenia i wzbogacić się w jeszcze nowsze i ciekawsze zdolności oraz oczywiste - finanse. Kiedy wszystko zostało względnie wyjaśnione, nie zostało mu nic innego jak ruszyć w kierunku jaskiń, coby zacząć ich zadanie. Oczywiście uważałby na to, gdzie stawia kroki, coby nie wywalić się ot tak oraz pilnował tego, co robi jego starszy znajomek. Mimo wszystko, zanim dane mu było dostać się do grot, przystanął jeszcze spoglądając na o-dziwo-niewinnego-śnieżkowego-zamachu-w-jego-mniemaniu Gicka. - Idziemy? - dopytał się wróżka, czekając na jego reakcję, bo mieli wykonać to zadanie razem, chociaż nie do końca mu się to uśmiechało, zważywszy na jego własne fatum i szczęście do ściągania nieszczęść na innych.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sob Lut 27 2016, 11:48
Młody ninja Gonzales został trafiony... Ręką... Która była śniegiem... Czas wtedy spowolnił, a świat na moment stał się czarno biały... Jak najszybciej chłopak ogarnął swój stan, strzepując śnieg ze swojej głowy. Ujrzawszy mężczyznę, Gonzales miał już w niego rzucać wcześniej przygotowaną śnieżką, ale łysina tego gościa była tak perfekcyjna, że wytworzyła własne pole grawitacyjne, które w magiczny sposób przyciągnęło młodego wróżka pod parasol. Białowłosy przyglądając się temu osobnikowi zaczął się zastanawiać, czy musi myć głowę mydłem, gdzie resztę ciała myje szamponem. I chyba nie potrafił gościu mówić, że listem musiał się posługiwać. Doglądając pisma, Gonzales intensywnie drapał się po głowie. Miał szukać roślinek po jaskiniach. Wydawało się całkiem proste. Jednakże gdy doczytał o jakimś tam storczyku, który rósł w najzimniejszych częściach jaskini, wskaźnik epickości osiągnął poziom zbliżony do dziewięciu tysięcy. W końcu najzimniejsze miejsca są zazwyczaj najniebezpieczniejszymi, a co za tym idzie, zazwyczaj są tam jakieś epickie rzeczy. W dodatku to jaskinie! W jaskiniach żyją smoki, bądź też inne bestie! A tam gdzie smoki, tam zazwyczaj również skarby, a tam gdzie skarby, tam są epickie artefakty! Gonzales był zachwycony. Oura chłopaka wystrzeliła do góry dając upust jego entuzjazmowi, a w oczach zapłonęły białe płomyczki! Gdyby wstawić chłopaka w centrum góry, to rozgrzałby ją tak, iż cały śnieg by wyparował, a sama góra stałaby się wulkanem, o ile już nim nie była. W każdym razie młody chłopak był w pełni gotów i chętny do działania. - Och, dzięki - jego entuzjazm ostygł, kiedy dostał cukierka. Lubił cukierki, ale miał swojego Nieskończenie Nieskończonego Lizaka, temu też odesłał "gorącego" cukierka do Legendarnej Międzywymiarowej Bramy Przedmiotowej, co by za wcześnie cukierek ten nie ostygnął. Nie mógł jednak pozostać niewdzięczny, dlatego przyzwał Nieskończenie Nieskończoną Taśmę Radości, urwał z niej jeden listek i wręczył go mężczyźnie. Po czym odesłał papier do innego wymiaru. - Trzymaj. Tylko nie zmarnuj go na głupoty. Potem obejrzał jeszcze pisemko z każdej strony, jakby w liście mogłoby być jeszcze coś niezwykłego. Potem spojrzał na mężczyznę, poprawiając sobie kaptur. - To uważaj na hałas. Ponoć kręci się gdzieś w pobliżu - rzucił chłopak, po czym skierował się w kierunku Williama, chowając ręce w kieszeniach. - Nuu... Idziemy! To gdzie są tego jaskinia? W razie czego idziesz przodem, ja będę osłaniać tyły - powiedział uwzględniając swoją pozycję w zespole. Poza tym nie wiedział w którą stronę mają się udać. No chyba, że łysy wskazałby im drogę. Ale i tak Gonzales zachowywał pozycję tylną, uważnie oglądając okolicę, ciesząc się ze śniegu i pięknych widoków.
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Wto Mar 01 2016, 17:25
MG
Gorn nie odpowiedział na pytanie Willa, jedynie pokazując wciąż jaskinie, która znajdowała się nieopodal. Wyglądało na to, że sam nie wiedział o lokalizacji tych rejonów lub też nie chciał powiedzieć tudzież wskazać gdzie mogą się znajdywać. Nie zwlekając chwili dłużej, nasi młodzi bohaterowi ruszyli w stronę Jaskini, w ustalonej konfiguracji. Uczeń Dojo pomachał im z lekkim uśmiechem na pożegnanie, wracając do swoich zajęć, jakichkolwiek by on ich nie miał. Wnętrze jaskini prezentowało się nie zachwycająco. Z początku posiadało niskie 3~4m kamienne sklepienie i ogólnie idąc wgłąb niej to jedyne co można było się dopatrzeć to kamienie, w tym od czasu do czasu jakiś stalagmit lub stalagtyt. Nudy na pudy. Jednakże po około 10 minutach wędrówki sytuacja zaczęła się zmieniać. Temperatura zaczęła stopniowo spadać, powodując coraz większe zimno w korytarzach jaskini. Ściany i sklepienie były coraz bardziej pokryte lodem. Zdawało się także, że szerokość jaskini zaczyna znacznie się zwiększać. Po tychże 10 omówionych minutach plus 1, obaj magowie dotarli do dużej pieczary. Była ona wysoka na jakieś 9m, szeroka na 15m. Na zamarzniętym podłożu rosła biała trawa, która nie przypominała niczego co wcześniej widzieli. Trawy było tutaj dość sporo i wydawała się być bardzo sztywna i "krucha", choć relatywnie nie łamała się przy nacisku, tylko wydawała dźwięk chrupnięcia. Prawdopodobnie to z powodu lodu jaki na nim się okładał. W pieczarze, prócz tunelu z którego przyszli, znajdowały się dwa inne tunele. Jeden na końcu pieczary po ich lewej i prowadził na ukos w dół, drugi zaś był wyżłobiony w pionowej ścianie jakieś 5m nad podłożem. Ciężko byłoby się tam dostać, więc pierwsza ścieżka wydawała się bardziej sensowna. Choć z tego górnego tunelu wydobywało się delikatne żółte światło...
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Pią Mar 04 2016, 10:26
- Niech będzie... - krótko odparł w kwestii konfiguracji, która została narzucona przez białowłosego. Prychnął pod nosem na myśl, która przypomniała mu słowa o pewnym nieustraszonym i potężnym magu z jednej takiej gildii, który aktualnie skupiał się na osłanianiu tyłów. Iście heroiczne i szlachetne, ale tak dzieje się zawsze. Prędzej, czy później - świat wysługuje się najemnikami do rzeczy, których sami nigdy by nie zrobili. Wracając jednak do wędrówki - szedł przed siebie, czy też kroczył dalej we wskazanym kierunku. Oczywiście nie wchodził prosto w ścianę, bo wykazałby się wtedy chyba skrajnym debilizmem. Kiedy dotarli do rozwidlenia, podszedł nieco bliżej ów miejsca, uprzednio zwracając drobną uwagę Gickowi. - ...spróbuj mówić z dwa tony ciszej - dopowiedział, samemu zaniżając próg swojego głosu. Nie chciał, coby ten wywołał lawinę, czy sprawił, że jeszcze jakoś góra się zawali, wywołując wewnętrzne zapadlisko poprzez echo, czy coś. Niezbyt pojmował cały ten bzdurny, geograficzny żargon. Zebrałby trochę trawy, która a nuż była jakimiś ziółkami, albo porobi najwyżej za ozdobę i metodę zakonserwowania innych ziółek w chłodnej temperaturze. - Idziemy w lewo? - stwierdził, czy może raczej spytał się brązowowłosy, jednak nim wróżek coś jeszcze zdążył odpowiedzieć, dodał ciszej jedną uwagę: - ...nie każdy umie latać.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Pią Mar 04 2016, 21:37
Schował sobie Gonzales ręce w kieszonki, co by tak mu nie było zimno. W drodze znalazł sobie zabawę w wypuszczaniu pary z ust. Czuł się trochę jak taki smok, który zionąłby ogniem, ale rzecz w tym, że białowłosy wróżek cały ogień miał w swoim walecznym serduszku, więc zadowalały go jedynie wypuszczane z ust obłoki pary. Starał się, aby jak najdłużej je wydmuchiwać i żeby były jak najgęstsze. I tak skupiał się na nich, nie zważając zbytnio na otoczenie, dając się Willowi prowadzić. Aż w końcu brązowowłosy mruknął coś pod nosem. - Nie dwa, tylko dwie tony. To dość dużo… Kto jest taki gruby? – dopytał, po czym krótko się zaśmiał. Niezbyt przejmując się uwagą młodszego kolegi. No i tak się stało, że znaleźli trawę. Gonzales musiał się jej uważnie przyjrzeć, temu też pochylił się nad nią. - Patrz Władku, oto trawa… - powiedział z pełną powagą i patosem, tak jakby znaleźli jakiś drogocenny skarb. – A trawa to swego rodzaju roślin. A to właśnie roślinów powinniśmy tu szukać i oto znaleźliśmy! Po tych słowach zabrał się do zbierania zamarzniętej trawy, aby ileś tam listków, pędów, czy cholera wie jak się to nazywa… W każdym razie zebrał ileś tam tego, tle ile w łapę weszło, a potem od razu do Legendarnej Międzywymiarowej Bramy Przedmiotowej. Spróbował ją jakoś wyrwać, a jak się nie dało to ułamać. - W końcu to nie ja będę się nimi potem dławił… - dodał jeszcze cicho pod nosem. Jakby nie patrzeć im więcej roślinek, tym więcej później będzie pieniądza. - A gdyby tak zebrać wszystkie gatunki roślin z tej góry… A gdyby tak zabrać całą górę? – niestety Gonzales nie wiedział w którym miejscu złapać górę, żeby ją całą wzięło do jego magicznej, nieskończonej kieszonki. Tak więc zadowalał się póki co samym roślinkami. Doszła jeszcze kwestia tego, którą drogę obrać. Gonzales spojrzał na Williama takim spojrzeniem, które samo przez siebie mówiło: „Że ja nie polecę”. - No chyba ty, Warren... To oznacza, że się rozdzielamy? No spoko! To ty zagarnij jak najwięcej tego co znajdziesz, a ja lecę. W razie gdybyś się zgubił, albo coś, no to się znajdź. Wierzę, że dasz sobie radę! Jakby co to czekaj tutaj. Ewentualnie później dogonię cię w tym korytarzyku, jak już znajdę wszystko, co tylko dałoby się znaleźć. To powodzenia, trzymaj się i nie daj się hałasowi! – szturchnął jeszcze swojego towarzysza w ramię, a potem bez zbędnych pytań odpalił Flash Fly C, aby podlecieć do tunelu wyżej. Leciał powoli i spokojnie, aby zbyt szybko nie zmarnować całego paliwa i polatać trochę dłużej niż zazwyczaj. Tak więc sobie wleciał i się rozejrzał, cały czas pozostając jakiś metr nad ziemią.
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Czw Mar 10 2016, 17:14
MG
Pogadali, pozbierali i odlecieli, a przynajmniej białowłosy. Postanawiając o rozdzieleniu się mag ognia odpalił swoje zaklęcie i podleciał do korytarza, który znajdował się wyżej. Zobaczył, że korytarz szybko zamienia się w kolejną, choć znacznie mniejszą pieczarę w której latają świetliki, oświetlając wszystko wokoło żółtym światłem z odwłoków. Wszystkie zdawały się krążyć wokół czegoś co przypominało Ul na końcu pieczary, przy ścianie, ale ciężko było stwierdzić.
Jeśli chodzi o Willa, to jeszcze nie podjął kwestii wyboru dróg. Poza tym, ciekawiło go skąd wydobywało się światło z górnego korytarza.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sob Mar 12 2016, 17:18
Nigdzie się nie śpiesząc, Gonzales leciał sobie po pieczarze podobnie jak świetliki. To jest właśnie taka chwila, kiedy białowłosy może zacząć żałować, że nie ma ze sobą żadnego słoika. Przydałoby mu się takich świetlików na lampki nocne. Albo w ogóle na jakiekolwiek lampki, żeby świeciły. Stworzonka całkiem ładnie wyglądały i na kilkanaście sekund wywołały w chłopaku taki zachwyt, że aż się zatrzymał i wpatrywał się w nie z podziwem. Potem podziw gdzieś sobie poszedł, a Gonzales został sam. Otrząsnął się, wylądował, chwycił swoje epickie, czarne okulary, przetarł je i założył. Poprawił je jeszcze delikatnie, uśmiechając się złośliwie, dodając sobie tym około dziesięć punktów epickości. Przybył do jaskini po to, żeby zbierać. I to było jego głównym celem, żeby zebrać jak najwięcej. Niejaki ul zdawał się być dość ciekawym obiektem. Gonzales nie mógłby sobie darować, gdyby miałby go tak zostawić. Tak więc postanowił go sobie przywłaszczyć. Co z tego, że świetliki? A niech sobie będą. Białowłosy potrzebował rzeczy do zbierania, no to zbierał. Podszedł jak najbliżej do świetlistego centrum zainteresowania stworków, no i wyciągnął po nie łapkę, trzymając drugą w kieszeni, by jak najszybciej wcisnąć guziczek, który odesłałby obiekt do Legendarnej Międzywymiarowej Bramy Przedmiotowej. Chciał zająć się tym wszystkim jak najszybciej, ponieważ wiadomo, że z ulami to jednak bywa różnie i dziwne istoty mogłyby się na Gonzalesa rzucić. Jednakże chłopak szczelnie był ubrany, więc niezbyt obawiał się, iż coś miałoby go pogryźć, ale i tak nie wstrzymałoby go to przed wykonaniem taktycznego odwrotu taktycznego. Natychmiast po zgarnięciu czegoś tam, co byłoby do zgarnięcia, odpaliłby pełną moc Flash Fly C, aby wylecieć z powrotem do Willa, no chyba, że byłaby tam inna niezbadana ścieżka. Wtedy poleciałby do takiej. Nie mógł sobie przecież pozwolić, żeby coś gdzieś pominąć. W końcu czekały na niego miljony roślin, które dadzą miljony pieniondza, który da miljony artjefektów!
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sob Mar 12 2016, 17:28
- Nie. Tony, dźwięki - głos - rzucił tylko prostymi hasłami, jednak jego głos nie wykroczył ani na moment powyżej skali przeciętnej mowy. Chociaż nieco zirytowało go to przyrównanie, jakby to białowłosy wiedział lepiej od mistrza Kaczuszek, co ten chce powiedzieć. Prychnął jedynie, widząc, czy słysząc poczynania wróżka. Wszystko po to, aby przyjrzeć się mu, gdy próbował odlecieć. - ...idź za krwią - spróbowałby dopowiedzieć spokojniej i nieco ciszej, jednak tempo Gonzalesa mogło przerosnąć tempo mowy Willa. Nie dosłyszał? Trudno. Młody Ramsey miał zamiar skupić się na zadaniu, a nie niańczeniu starszych kolegów. Dlatego też ostrożnie ruszył do dostępniejszego dla niego korytarza, aby na ścianie tuż obok zejścia zostawić krwawą plamę za pomocą podstawy swojej krwawej magii, która miała przypominać strzałkę, wskazującą na obrane wejście. Wszystko po to, aby ostrożnie zejść niżej nasłuchując i wypatrując wszystkiego, a następnie rozglądając się za roślinkami. Jeśli znalazł takowe i nie wyglądały na niebezpieczne - wtedy je zebrał do swojego plecaczka. Więcej pieniędzy to więcej pieniędzy, które mógłby wydać na swój ekwipunek. Dlatego też musiał zarobić fundusze, coby spłacić pewne rzeczy i kupić nowe. Dlatego też ostrożnie wędrowałby dalej, mając na uwadze głównie swoje bezpieczeństwo, a zaraz potem bezpieczeństwo swojego ładunku. Oczywiście oznaczałby tak drogę krwawymi plamami na ścianie co jakiś czas, aby tylko się nie zgubić. Życie, praca, zarobki, może gdzieś tam reszta. Byle tylko białowłosy krzykacz nie zrobił sobie nic poważnego, bo póki co jego towarzysze misji kiepsko kończyli...
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Pon Mar 14 2016, 14:19
MG
Dziwny, roślinny Ul przypominający gigantycznego grzyba był przymocowany lub po prostu wyrósł na kamieniu, na którym się znajdował. Był kuszący. Był duży. I się lekko świecił. To wystarczyło Gonzkowi do tego by ją zabrać. Problemem było jednak to, że był przymocowany do kamienia korzeniami, które oplątały i wręcz wbijały się w strukturę głazu. Dlatego też próba zabrania grzybko-ulu się nie udała. Dodatkowo świetliki zaczęły nerwowo latać dookoła niego, wyglądając na wielce niezadowolone z dotykania ich domu. Parzyły delikatnie gdy podlatywały do maga, ale przypuszczał, że jak wszystkie świetliki jednocześnie podlecą, to mu zrobią coś więcej niż małe oparzenia(na poziomie PWM). Gonzales zauważył też, że w pieczarze znajduje się kolejny korytarz, prowadzący do góry pod kątem.
Jeśli chodzi zaś o Willa, ten sobie spokojnie szedł korytarzem, schodząc coraz niżej w głąb góry. Im dalej szedł tym było coraz zimniej, a ściany, sufit oraz podłożę było coraz mocniej pokryte lodem. Po krótkim spacerze dotarł do kolejnej pieczary, która też była porośnięta trawą. Prowadziły od niego 3 korytarze: Z korytarza po lewej wiał lekki wiatr, z korytarza na środku ciężko było zobaczyć coś dalej bo rozciągała się w nim ciemność, a korytarz na prawo prowadził jeszcze niżej. Prócz tego strop pieczary pokrywały lodowe kolce, które nie wyglądały za przyjaźnie, oraz dziura, który wyglądała na wydrążoną, ze względu na nienaturalne kształty, jakby została "wyszarpana".
Czas na odpis: 18.03.16 do północy
/Will Stan: Zaczyna robić Ci się zimno.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Wto Mar 15 2016, 20:42
- Co za grzyb z tego ula, żeby tak zarastać korzeniami! – warknął lekko poirytowany Gonzales, kiedy nie udało mu się od razu urwać ula, który okazał się być grzybem. Niezaprzeczalnie dziwnym grzybem, który złączył się z głazem. Białowłosy jednak nie miał zamiaru tak po prostu darować temu czemuś. Przecież to świeciło! Musiało być więc być ogromnie dużo warte jako roślina, czy też jako grzyb, tudzież ul. Innym kłopotem mogły być robaczki. Głupio byłoby robić jakiekolwiek zaklęcie, żeby ich się pozbyć, ponieważ to tylko świecące robactwo, ale gorące świecące robactwo. Temu też należałoby zastosować jak najszybszy taktyczny odwrót taktyczny. W końcu nie ma takiego robala, co byłby szybszy od Gonzalesa Gonzo Gicka! Nie w tym kraju, nie w tej jaskini… Chyba… Tak się przynajmniej białowłosemu wydawało. Jednakże nie mógł uciec bez grzyba, albowiem cały trud wtedy byłby na marne, lecz na to również musiał być sposób. Białowłosy przypomniał sobie, że nie przypominał sobie, aby człowiek-futro coś wspominał o tym w jakim stanie mają być owe rośliny. Ważne chyba, żeby były. Jakby przyniósł takiego dużego grzyba w wielu kawałkach, to prawie tak jakby przyniósł wiele małych grzybków. A im więcej tym lepiej. Takim sprytnym osobnikiem był Gonzales. Toteż nie tracąc więcej czasu, wziął zamach z prawej ręki, lewą trzymając cały czas w kieszeni i z Legendarnej Międzywymiarowej Bramy Przedmiotowej przyzwał, prosto do łapki, Piątek-Piąteczek-Piątunio. Legendarny super-młot, który ważył dość sporo, ale dla Gonzalesa to takie trochę nic. I tak jakby grał w golfa jedną ręką, uderzył w głaz, który powinien roztrzaskać się od samej ciężkości owego młota. A jeśli nie, to białowłosy drugim uderzeniem walnąłby samego grzyba. Od razu potem odesłał młot do nieskończonego wymiaru, zebrał tyle grzyba ile tylko zmieściłoby mu się w rękę i to coś również odesłał. Następnie, nie czekając aż zjedzą go robaczki, przygotował ręce i nogi, aby odpalić Flash Fly C i na pełnej prędkości polecieć w korytarz, prowadzący gdzieś. Byleby jak najdalej od morderczych, żądnych krwi, świecących tyłkami bestii.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sro Mar 16 2016, 16:41
Wzdrygnął się, kiedy zimno zaczęło dawać mu się we znaki. Niby wolał chłodniejsze pory roku, jednak niezbyt widziało mu się odmrożenie pośrodku jakiegoś lodowca. Zachowując nadzwyczajną ostrożność z powodu śliskiego podłoża, chłopaczek rozglądał się za wszelkiego rodzaju roślinnością. Chcąc, czy też może bardziej nie chcąc, postanowił rozejrzeć się też po dalszych korytarzach. Idąc tropem tego, co już poznał, mógł stwierdzić, że ścieżka prowadząca w dół w końcu doprowadzi go do rzadkiego okazu kwiatka, jednak... czy w międzyczasie by nie zamarzł? Postanowił więc - przynajmniej z początku, udać się drugą, oświetloną jakoś drogą. Nie potrafił widzieć w ciemnościach, dlatego też wybór był względnie prosty. Niepokoił go jednak wygląd otoczenia za nim, jednak nie mógł zbytnio nic z tym zrobić - dlatego szedł, rozglądał się, uważał i najważniejsze - zbierał roślinki. O ile te nie wydawały się zagrożeniem dla jego życia. Może przy okazji znajdzie też źródło światła, jeśli takowego nie miał nigdzie, coby potem sprawdzić drugą odnogę korytarza...
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sro Mar 30 2016, 17:07
MG
Gonzo
Uparty młody wróżek postanowił za wszelką cenę zdobyć roślinny ul, dlatego też wyjął swojego asa ze spodni(tudzież kieszeni) i dzierżąc swój zatrważający "oręż" w dłoni, zaczął bez litości posunąć nim kamień, który czując jak bardzo molestowany jest przez tą jakże masywną broń, postanowił popełnić samobójstwo pękając i krusząc się w sobie. Z tego też powodu, grzyb kamienia odpadł i został martwym impotentem. Zrozpaczone i wściekłe świetliki widząc co stało się z ich domem, wpadły w wściekłość i zaszarżowały chłopaka iskrząc się między sobą groźnie, jednakże Gonzales już zdołał schować cały Ul do swojego urządzenia i rozpoczął ucieczkę za pomocą swojego zaklęcia. Poleciał ile sił w mocy w stronę nowego korytarza, a świetlikowa armia ruszyła za nim w pogoń. Korytarz prowadził pod górę i nawet jeżeli bym jakoś opisał czy jakoś różnił się od innych to i tak nasz mag ognia nie zwróciłby na to uwagi, gdyż był zbyt bardzo skupiony na ucieczce. Po pewnym czasie wyleciał on z korytarza do następnego pomieszczenia, lecz nie wyglądała już jak pieczara. To był duży, wyglądający jakby był wydrapany od dołu do góry tunel o średnicy 6m. Podłoże znajdowało się jakieś 50m niżej, gdzie widać było że tunel wchodzi do jakiejś pieczary. Patrząc się zaś w górę, Gonzo zobaczył, że tunel zakręca w prawo jakieś 80m nad nim i nie wiadomo gdzie prowadzi. Prócz tego w tym miejscu znajdowały się 2 dziury, które wyglądały na przejście do dalszych jaskiń/korytarzy. Jedna znajdowała się jakieś 10m niżej od tunelu z którego przyleciał na Białowłosy po drugiej stronie, a drugi jakieś 20m wyżej. Nie różniły się od siebie zbytnio, prócz różnicy wysokości, w której były położone. Mag musiał podjąć decyzje gdzie ma dalej lecieć, tylko szybko. Świetliki żądne krwi świetliki były coraz bliżej.
Will
Brązowowłosy metodą szybkiej eliminacji wybrał ścieżkę prowadzącą do góry, z której wiał lekki wiatr i wyruszył dalej. Spacerkiem, nie śpiesząc się, ale też nie ociągając. Ot co rytmiczny chód. Szedł on sobie tak przez chwilę nim zdarzyło się cokolwiek wartego uwagi. Wiatr nabierał nieco na sile im przemieszczał się dalej, choć w żaden sposób nie przeszkadzało to chłopakowi. W pewnym momencie zaczął zauważać drobne dziury w ściankach, i to z nich wydobywał się lekko świszczący powiew powietrza, który w połączeniu z innymi musiał tworzyć wiatr. Korytarz rozszerzał się od chwili napotkania otworów z powietrzem i pomału kąt nachylenia podłoża zmieniał się, aż do stanu w którym to już nie szedł w górę. Korytarz miał teraz około 5m szerokości i był wypełniony otworami. Dodatkowo do uszu maga zaczął docierać dźwięk, jakby chrapania który wydobywał się z daleka. Nie miał pojęcia co go mogło wydawać. Czuł także delikatną woń czegoś gorzkiego w powietrzu, jakby gorzka czekolada z gorczycą.
Stan: Gonzo - 80MM, Flash Fly 1/2 Will - Zaczyna robić Ci się zimno
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Czw Mar 31 2016, 15:56
...szedł dalej. Jedynie na krótką chwilę skupił się na dziurach ze świszczącym powietrzem, czy zapachu, jakby chciał zlokalizować jego źródło i sprawdzić, że nie zostawia jakiś roślinek samopas. Poza tym dalej przemieszczał się do przodu uważnie nasłuchując i czuwając, czy nic mu się nie dzieje. Cóż... nie wiedział, co go czeka, jednak wiedział, że inaczej się nie dowie. Przynajmniej nie inaczej, jak idąc w tamto miejsce. Dlatego też ostrożnie szedł dalej.
Pomijając fakt, że w swoich czynnościach Gonzales nie odnajdywał żadnych dziwacznych podtekstów, które i tak go nie śmieszyły, to należało działać dalej. A raczej uciekać, najdalej od świetlików jak się tylko dało. Lecz ważne, że grzyb został zdobyty! Może nie był to jakiś wybitny artjefekt, ale jakaś roślinka, a białowłosy miał zamiar zebrać je wszystkie! Właściwie to mógłby później, po zwiedzeniu już całej góry, podlecieć jeszcze na szybko nabierać jakiegoś dziwacznego zielska. Kogo właściwie obchodziło czy zielsko będzie z góry, czy też nie? I kto miałby to w ogóle sprawdzać? Warte całkiem przemyślenia, ale później. Kiedy już pozbędzie się ogonka agresywnych świetlików. Mimo ich złości, gniewu, tudzież innych miotających nimi emocjami, Gonzales był nadzwyczaj radosny. Świadczył o tym uśmiech na jego zadowolonej twarzy, który nie znikał nawet na sekundę, kiedy to młody, dzielny, epicki, waleczny wróżek leciał. Wyhamował na sekundę w ogromnej pieczarze. - Wow… - wydał z siebie odgłos zachwytu, wywołanego ogromem tejże pieczary. Mrugnął nie wiadomo do kogo okiem i jeszcze się uśmiechnął. A wszystko w czasie tejże jednej sekundy, w której był wyhamowany. Równie prędko zlokalizował przeróżne trzy drogi. Aż trzy drogi! A on mógł wybrać tylko jedną! - Technika potrójnego podziału, aktywacja! – powiedział przywołując swoje kopie. Problem w tym, że chyba to tak nie działało i niestety białowłosy wróżek nie mógł się sklonować. Westchnął tylko z poirytowaniem. Wybór był jednak dość oczywisty. W końcu najwięksi, najbardziej epiccy bohaterowie kierują się zawsze na sam szczyt, temu też epicki Gonzales Gonzo Gick, znany jako Ognisty Podmuch Dumnej i Słynnej Gildii Fairy Tail, postanowił obrać dla siebie właśnie tę drogę. Tę prowadzącą jak najwyżej! Na samą górę! - Jahoooo! – krzyknął sobie jeszcze radośnie lecąc właśnie w tymże kierunku. Prosto w ten korytarz, który to najwyżej się znajdował. Raczej powinno starczyć mu paliwka, żeby dolecieć, ale jeśli nie, to byłby gotów jeszcze raz odpalić Flash Fly C. Głupio byłoby, jakby spadł z takiej wysokości… Więc dobrze byłoby temu zapobiec, a przy okazji nie dać się zeżreć dziwacznym świetlikom. Co jak co, ale grzyba to on nie odda!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.