I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Jaskinia Jormunganda Nie Lip 12 2015, 16:57
First topic message reminder :
W zasadzie jest to nie jedna, a cały kompleks jaskiń. Albo jedna jaskinia z wieloma wejściami? W zasadzie ciężko było stwierdzić jednoznacznie. Czy jest to kilka jaskiń oddzielnych czy połączonych pozostało kwestią sporną. Same wejścia są porozrzucane po całym łańcuchu górskim, jednak największe ich zgęstnienie znajduje się niedaleko szczytu. Chociaż nie zostało to udowodnione, mówi się że ciągną się przez całe góry jak i pod nimi tworząc skomplikowany labirynt. Twierdzi się, że w środku żyje potwór. W której części? Nikt nie wie i nikt nie ośmielił się sprawdzić.
MG Zdecydowanie nie były to rejony sprzyjające istotą żyjącym w rejonach, gdzie temperatura mimo wszystko oscyluje gdzieś powyżej zera. Spotkanie miało się odbyć gdzieś przy jaskini bliżej szczytu głównie dlatego, ze droga tam wydawała się być najbardziej bezpieczna. Nikt nie raczył prowadzić magów. Droga była prosta - w górę. Pogoda była na dłuższą metę męcząca. Niskie temperatury sprawiały, że stanie w miejscu dłużej niż kilka sekund było niewskazane. Wiatr wiał prosto w oczy. Śnieg padał za kurtki oraz wszelakie inne części garderoby. Piździło złem. A w zasadzie równie dobrze Piekło mogło dawno zamarznąć jeżeli omyłkowo ciągnęło się pod Hakobe. Pora dnia - południe. Godzina 12, może trochę później. Pod jaskinią, którą mieli wkroczyć do środka, siedziała niska postać. Była ona skulona, owinięta czarnym płaszczem i narzuconym kapturem na głowę. Nie trzęsła się, nie dygotała - siedziała w bezruchu jak posąg. Albo ktoś, kto musi nocą siedzieć na przystanku, ale w zasadzie nie jest aż tak zimno, by z tego powodu umierać. Nie ruszał się nawet, jeśli magowie podeszli. Jeżeli był to Sucharek, to chyba dawno skamieniał i czeka na grupę archeologów.
//Uprasza się Valkenhayna o uzupełnienie pól profilu oraz zarzucenie linka do KP.
Chain próbowała biec... Próbowała, bo nie za bardzo jej to wychodziło. Cały czas czuła, że biegnie w miejscu. Była samotna, całkowicie zamknięta w ciemnej przestrzeni. Nie wiedziała, co robić. Powoli narastał w niej strach i panika. Skupiła się na sobie. Nie mogła wpaść w histerię. Nie teraz, nie tutaj. Histeria oznaczała pewną śmierć. Ciszę przerwał głos. Piskliwy i dobywający się z niedalekiej odległości. Dziewczyna obróciła lekko głowę i otworzyła oczy... Momentalnie się uspokoiła, wiedząc, że nie jest tu sama. Bo na jej ramieniu siedział mały, szpiczastouchy skrzat... -Dzięki bogu, nie jestem tu sama- Chain jeszcze nie wiedziała, czy osóbka jest wrogo czy przyjaźnie nastawiona. Ba, nie wiedziała nawet, czy naprawdę istnieje. Może majaczy pod wpływem wychłodzenia. -No wiesz... staram się dobiec do...- tak właściwie białowłosa nawet nie wiedziała, gdzie miała dotrzeć... chyba... szukała ognia. -Ogień... Szukam miejsca, gdzie mogę się ogrzać- wyszeptała...
Mężczyzna spokojnie szedł przed siebie, jedynie z ciekawości przerzucając wzrok na tajemniczą kobietę. Gdyby ją kojarzył, to raczej by już wiedział. Jednak... posiadał też rozległą wiedzę. A nóż chociaż dopasuje ją do jakiejś sekty, rasy czy czego tam jeszcze nie wymyślą, którą kiedyś widział. A może po prostu spojrzał na nią, tylko po to, by widzieć swoją rozmówczynię? W końcu, choć nie chciał, wypadałoby się odezwać. -Daruję sobie. - rzekł spokojnie idąc dalej przed siebie, nawet nie zdejmując kaptura z głowy. Nie chciało mu się, najbardziej pragmatyczny powód jaki dało się znaleźć. Wzrok znów skierował do przodu. I choć uważał na jakieś zagrożenia, by w razie czego odskoczyć w bok, tył lub przód w zależności od sytuacji, to tak naprawdę skupił się teraz na trasie, by spokojnie dotrzeć gdzie miał. Starał się również wyczuć typ energii, który go tu sprowadził. Wszak zawsze jakaś metoda kontroli, czy się jeszcze nie zgubił... chociaż to też nie był problem.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Nie Wrz 27 2015, 20:43
MG
Baylem Rozmawiał sobie z ognikami. Niby nic, ale jakby odjąć światła można by odnieść wrażenie, że jest niespełna rozumu. No bo czy światło może mówić? W dobie magii niby tak. Po raz kolejny rozległa się cisza by znowu zostać zmąconą przez szmer. Tak samo i teraz z każdą chwilą wyraźniejszy i zdawałoby się - co raz bardziej zainteresowany tematem. Jaaaak wyglądaaaa? Kolejne pytanie. Może nawet nieco trudniejsze od poprzedniego? A kto tam wie. Zapewne Baylem, któremu to pytanie zostało zadane. Ogniki zaś zdawały się zwalniać, chociaż ciągle skracały dystans do mnicha. Niebawem winny się znaleźć w zasięgu ręki.
Chain Cóż za nieopisana ulga - nie jest sama! Skrzat siedział na ramieniu dziewczyny grzebiąc w uchu zerkając co jakiś czas na wróżkę. - Ogień... - powtórzył zaraz za nią, po czym rozległo się dośc donośne "pyknięcie" sprzyjające wyciągnięciu dośc sporego korka woskowiny z ucha, które to zaraz zaczęło dymić. Na dymie się zaś nie skończyło, bowiem faktycznie zapłonął. Ot, Chain uzyskała na ramieniu ognisko. Czuła ciepło, jednak kto wie czy zaraz nie zajmą jej się od niego włosy czy ubrania. - Widzę, że nieco utknęłaś. Wiesz co? Może taki układ. Ty dasz coś mi a ja cie przeniosę w inne, dowolne miejsce. Co ty na to? Tylko co ja bym chciał... Hmm... O, już wiem! Co powiesz na jeden dzień z twojego życia? Taki, który już się wydarzył. Nawet nie zauważysz, że zniknął! No wiesz... może taki, gdzie z kimś się pokłóciłaś? Ale i tak sam sobie jakiś wybiorę ~ Cóż za okazja! Tylko czy Chain skorzysta?
Sadaharu Oko. Gadające oko. Co więcej wyglądało na to, że nie został uwiązany zaklęciem. Może jakaś właściwość pradawna tego miejsca? Prawdopodobnie. W każdym bądź razie ciężko było to oceniać w takiej kategorii. Oko zastanowiło się moment. - Hmm... Jeżeli zmarłeś, nie jesteś żywy. To nie jest miejsce dla zmarłych. Dlaczego więc tu jesteś? - zapytało spokojnie pełen zaciekawienia. Wszak temat był poważny. Żyjący duch zdawał się nie być czymś, co często widywał i zdawało się byc pozbawione logiki. Wszak... czyżby KTOŚ wykonał niegdyś swą pracę nienależycie? Któż to może wiedzieć. Tymczasem Oko zdawało sie wymagac od Sadaharu pewnej wiedzy w tym temacie.
NPC - Ouh... - odpowiedziała jedynie nieco zawiedziona chowając ciastka do kieszeni, po czym przemierzając już drogę do końca korytarza w ciszy. Było ślisko, jednak nikomu zdawało się to nie robić jakiejkolwiek różnicy. Tymczasem na końcu majaczyło słabe światło od pochodni oraz trzy cienie. Prawdopodobnie niewielkie filary przy dość sporych kamiennych drzwiach które zdawały się z daleka nie do ruszenia jakąkolwiek pradawną siłą. Koniec korytarza definitywnie był szerszy tworząc niewielkie pomieszczenie na kształt półkola. Po filarze przy ścianach i jeden na środku. No było na nich - ciężko z daleka można było stwierdzić. W każdym bądź razie coś tam było. Coś bardzo z daleka niewyraźnego, wszak jakie znaczenie mógł mieć brak światła w ich sytuacji?
Zamknięcie oczu nic nie dało. Widocznie zmysły miały nie zdać się na nic. Musiał wybrnąć z tego dyplomatycznie rozmawiając z tym czymś... a może był inny sposób? W teorii był, ale aktualnie Baylem postanowił że zrobi to co nie jest aż tak radykalne i po prostu porozmawia dalej ze świetlikami. W zasadzie nie miał nic do stracenia, ale w sumie fajnie by było, gdyby jego ciało w końcu mu powiedziało czy jest mu zimno czy ciepło. W OGÓLE NIC SIĘ NIE DOWIEDZIAŁ ZUPEŁNIE JAKBY SIŁY NIECZYSTE ZIGNOROWAŁY WSZYSTKO CO ROBIŁ, OPRÓCZ TEGO CO MÓWIŁ.-Zabawne że pyta mnie o to coś, co nie wygląda a mimo to istnieje. Byt silniejszy od ciebie objawia się w sposób niepojęty dla twojego ograniczonego umysłu. Może być szeptem wiatru i blaskiem ogniska. Może być oddechem nocy i łzami dnia. Spotkałem go jako spienione fale na morzu i jako zwolna opadające płatki śniegu w zagajniku wysoko w górach. Spotkałem go jako kształty we mgle i wizje we śnie. A ciebie? Jesteś tylko ognikiem. Tylko omamem.-Jak wiele pojmie z tego świetlnik? Tego Baylem nie wiedział, ale w zasadzie to niespecjalnie go to interesowało biorąc pod uwagę aktualną sytuację.
Toż to musi być jakaś niezwykła istota, skoro nie powiązana magią. Niekontrolowany uśmiech pojawił się na twarzy Sada. To było coś na co czekał! Ahh, jak niezwykłe było życie, gdy można było napotkać istoty tak prastare, że imają się nawet samej magii? Cóż za niezwykłe szczęście spotkało jego, zwykłego czło... ale zaraz zaraz. Nie był on zwykły, a już z pewnością nie człowiekiem. Raczej kiedyś nim był. Teraz po prostu wrócił. Inny. Jednooki z zaangażowaniem i zainteresowaniem, słuchał oraz obserwował rozmówcę. Tak bardzo zaaferował się obecnym wydarzeniem, że nie zwracał uwagi, na to jak trzyma się połączenie z Nim i czy wszystko z nią dobrze. To... a raczej ta prastara istota, obecnie była dla ducha najważniejsza. - To bardzo proste, jednakże wpierw chciałbym poznać twoje imię, tajemnicze oblicze. Nie grzecznością jest by nie przedstawić się w czasie rozmowy, czyż nie? Moje imię Sadaharu Nagaizumi. Mile mi cię poznać. - Oznajmił wykonując płynny i poprawny ukłon, nadal lewitując lekko nad ziemią. Następnie założył sobie nogę na kolano, opierając się na nią łokciem, i w takiej pozie sobie lewitując, wygodnie. Jeżeli tylko powiedziałby swoje imię, lub nazwę, to odpowiedziałby mu na jego pytanie w ten sposób: - Stoję tutaj przed tobą, ponieważ w chwili mojej śmierci, moja magia wyzwoliła się i pociągnęła do postaci ducha także moje ciało. Oznacza to, że umarłem, ale moje ciało złączyło się z moją duszą, dzięki czemu mogę mieć materialną formę. A do tego przesiedziałem 400 lat jako duch z czystej mocy magicznej w olbrzymiej lacrymie. Proste, czyż nie?
Nagle... uśmiechnął się delikatnie. Pod tym całym kapturem, praktycznie niezauważalnie, ale jednak. Idąc dalej, próbując dostrzec wyraźniej kształty i szczegóły tajemniczego pomieszczenia, rzucił do rozmówczyni: -W sumie... powinienem cię poznać wcześniej. Wiele jednak minęło, od naszego ostatniego spotkania. - mruknął pod nosem, nie chcąc ani przepraszać ani dziękować. Nie miało to znaczenia, a i tak nic by nie zmieniło. Są rzeczy, których już nie da się odwrócić. I on to wiedział. Ona pewnie także, choć dla niej wyglądało to zapewne zupełnie inaczej. Dla niego zresztą też. To ludzie myślą inaczej. Zwykli, śmiertelni ludzie.
Baylem Siły nieczyste! Tak, to najlepsze wytłumaczenie, dlaczego Baylem zupełnie niczego się nie dowiedział. Bo nie było czego się dowiadywać. Nic nie czuł. Co dziwniejsze nie było mu zimno. Nie czuł ścian ani podłogi, zupełnie jakby zawieszono go gdzieś w powietrzu w którym co dziwniejsze idzie chodzić. Tak się wydawało w każdym bądź razie. Znowu ta sama sytuacja - szepty ucichły zupełnie na chwilę, by rozległy się ponownie. Deszszszcz... Śśśśnieg... Fale... Inni powiedzą, ze to zjawisssska przyrodnicze. Inni, że działanie boga. Kto to wszszszystko pokolorował? Bóg? Czyssssty przypadek? Ale co ważniejszszszsze... Wszszszszyssssstkim, którzy posiadają nieograniczoną moc nazzzywacie "bogami"? Zdawało się, ze chyba po części łapie tok rozumowania Baylema, ale cały koncept boga średnio do świetlika przemawia. Tak, jakby to, co nazywa "bogiem" nie było dla niego wcale tak niezwykłe, a wręcz normalne, bez jakichkolwiek większych tajemnic. Mnich nie miał zbytnio czasu na rozważenie słów świetlika, bowiem otworzył się drzwi. Albo może to złe określenie. Przed Baylemem cała ciemność rozsunęła się tworząc wyrwę emanującą tak jasnym blaskiem, że ciężko było patrzeć w jej kierunku. Z drugiej strony wiał delikatny, ciepły wiatr zaś z przejścia zaczęły wydobywać się symbole, zupełnie Baylemowi obce, które to zaczęły właściwie płynąć w powietrzu świecąc delikatnie. Weeeejdź
Sadaharu - Tak, tak... Wiem, kim jesteś. Nie wiedziałem za tym, czym. - odpowiedział powoli, dalej przyglądając się duchowi. Ten zaś mógł wychwycić, że w około niego otwiera się więcej ocząt. Dużo mniejszych, ale w większej ilości identycznych jak to oko naczelne. - Za to ty nie wiesz, kim ja jestem. Hmm... - zastanowił się chwilę nad tym faktem, analizując też powód, dla którego Sadaharu był wśród żywych. No... mniej więcej. - Wiec informacje za informacje. Uczciwa wymiana. Jestem Ar Eolas. Byt starszy niż pustka, która była przed stworzeniem Wszechświata. - odpowiedział znowu powoli, mówiąc co raz wolniej i ciszej by na moment zamknąć wszystkie powieki. - Co robi ten, który już raz umarł, w miejscu takim jak to? Moment... Szukacie Sar'kana. Mam rację? - zapytał dla upewnienia się. On wiedział. Chciał tylko potwierdzenia. Tylko, czy na prawdą jego szukali? Nawet nie zauważył, że jego nić połączenia z Nim.. w sumie to zniknęła.
NPC Spod kaptura wydobyło się ciche westchnięcie, jakoby jej rozmówca właśnie ją nieco zawiódł i nie bardzo rozumiała, dlaczego. - Zdawało mi się, ze jestem dość... charakterystyczna? Rzucająca się w oczy? Cóż... Wy, śmiertelnicy, już tak macie. - i zupełnie nie bez powodu nazwała go śmiertelnikiem, chociaż dobrze wiedziała, jak się ma sytuacja z tą akurat jednostką. Przyjrzenie się pomieszczeniu jednak stało się nieco kłopotliwe przez fakt, ze z sufitu nagle spadł kokon. Kokon, z którego jakby się przyjrzeć, prześwitywała twarz rudowłosej z początku trasy Hakobe - Pionek. Nim jednak Nim uderzyła o ziemię, przez nią przeszła czarna jak noc kosa. Nie przecięła jej. W zasadzie była całą gdyby nie licząc faktu, ze martwa, zaś po wykonaniu tegoż cięcia przez moment słychać było jakieś echo szmeru. Na każdym z trzech filarów zaś była podobizna pająka oraz coś, co przypominało jakiś łańcuch, za który zdawało się można spokojnie pociągnąć. - Jeden przystanek z głowy, teraz drugi. - rzuciła w eter, przechodząc nad ciałem Nim i stając przy zamkniętych, kamiennych drzwiach przed filarami.
Oczywiście, oczywiście. Czego on się spodziewał po światełkach? Że pojmą wyższą ideę? Że zrozumieją to o czym mówił do nich oświecony kapłan? To zawsze wyglądało tak samo, niewierni podchodzili sceptycznie do wszystkiego o czym się im mówiło. Nawet jeśli mieli dowody przed twarzą, dlatego Baylem nie był zaskoczony że tak się sprawy miały.-Cóż za ignorancja, zaiste. Ktoś normalny by powiedział że błędne ognie to czyjeś zaklęcie, inny że forma życia, a ja widzę wynaturzenie chowające się za swoistą iluzją. Deszcz to deszcz, Fala to fala, a śnieg to śnieg. Jednak przez zwykłe zjawiska mogą przemawiać Bogowie, tak jak za zwykłymi przedmiotami mogą chować się demony.-Oświecił światełka Baylem. Być może teraz jego rozmówca chociaż częściowo zrozumie tą prostą ideologię, która nie tak bardzo różniła się od każdej innej. Bo tacy już oni byli, Demony, Bogowie, Wynaturzenia.-Nieograniczona moc... czy bycie nieograniczonym, nie czyni cię naturalnie Bogiem? W świecie w którym każdy jest ograniczony i każdy podlega zasadom, jednostka która zasadom i ograniczeniom nie podlega, naturalnie staje się Bogiem, bowiem stoi nad wszystkimi innymi. Czy osoby o niebo potężniejszej od ciebie... was... nie nazwałbyś czy też nie nazwalibyście, Bogiem? Lub jego karykaturalnym odpowiednikiem?-Trzeźwo zauważył Baylem wkraczając do miejsca w którym królowały światła. A może było to wyjście? Jakkolwiek było, najwidoczniej rozmowa starczyła. Zainteresował światełka.
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Nie Paź 11 2015, 00:32
Karzełek na ramieniu Chain zdawał się rozumieć jej potrzeby. Ale jak to na inteligentne dziewczyny, Białowłosa zaczęła coś podejrzewać... -Zaraz, zaraz... słyszałam już o takich jak wy. Rumpelstiltskin, co? A może jesteś jego kumplem?- Chain zmrużyła oczy, próbując patrzeć na karzełka, gdyż siedział jej na ramieniu, więc było to trudne. -Dzień, który mi zabierzesz nie będzie jakimś nieznaczącym dniem. Weźmiesz taki, w którym wydarzyło się dla mnie coś znaczącego, hmm? Przyznaj się, który byś wziął?- O tak, dziewczyna nie miała zamiaru się ograbić... Co, jeśli wziąłby dzień, w którym się urodziła? A co, gdyby wziąłby dzień, w którym przybyła do Fiore? Albo nauczyła się magii? Albo dołączyła do FT i poznała swoich przyjaciół? No... chyba, że wziąłby dzień, kiedy całe Neverbeen zobaczyło ją nago... To mogłoby być coś... -Chyba jednak spróbuję własnymi siłami...- Chain skupiła się i próbowała wyjść z otaczającej ją "ciemności"... Bardzo chciała się stąd wydostać... I znaleźć ogień... Było jej coraz zimniej. Opatuliła się mocniej szalikiem i próbowała brnąć przed siebie... Nawet jeśli było to trudne.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Nie Paź 11 2015, 11:14
NPC
-Wybacz, ale tak bez spojrzenia ci w oczy nie poznałem... - odpowiedział obojętnie po czym dodał -Zresztą, umowę zawieraliśmy w innych warunkach, niż zwykła rozmowa. - po czym szedł dalej. Ciało... westchnął. Ostrzegał ich, ale jak zwykle... nie mogli sobie darować. Ciekawe ilu jeszcze straci tu życie, chcąc coś osiągnąć? Mężczyzna podszedł do drzwi chcąc przyjrzeć się ich strukturze. Jeśli były one zwyczajne, kamienne... zawsze mógł spróbować je zniszczyć. A co się będzie. Dobył powoli miecza i wykonał jedno, proste ukośne cięcie, posiłkując się swoją siłą i zdolnością do wzmocnienia miecza, a także ewentualnej negacji wszelkiej magii. A co się będzie tym przejmował. Jeśli jednak materiał byłby tajemniczy i problematyczny lub zaklęcia i moce blokujące byłyby skomplikowane, to nie chciałoby mu się ich usuwać, więc pozostało chyba tylko pociągnąć za łańcuch, będąc gotowym odskoczyć w bok jakby coś leciało. Głupio wszak umrzeć w taki sposób. Oh... wait...
Baylem Ssssami się ograniczczacie... Ale w waszszszym pszszszypadku to chyba lepiej... Odpowiedziały mu jeszcze świetliki na odchodne. Chyba jednocześnie też chciały w ten sposób powiedzieć, ze jakąkolwiek istotę, nawet z nieskończoną mocą, nie traktowałyby jak boga. Może wszyscy są małymi bogami i ostatecznie nie jest to nic interesującego i godnego uwagi? Może... Były rzeczy, o których Baylem nie wiedział. Przeszedł przez jasne drzwi po czym po raz kolejny ogarnęła go ciemność. Niby tu jasno a jednak fake i znowu męcz się z brakiem światła. Teraz jednak było inaczej. Panowała zupełna cisza. Brak jakichkolwiek świateł. Dopiero po chwili gdzieś w oddali wydawałoby się, ze coś się materializuje. Postać szczelnie odziana w czarny płaszcz a obok niej czarna masa, którą można byłoby wyróżnić tylko po tym, że gdzieniegdzie posiadała jaśniejsze punkty, które mogłyby rozświetlić mrok. W zasadzie to rozświetliły, ale nie było na czym zawiesić oka. Obie postacie zbliżyły się do Baylema, po czym przeszły przez niego jakby był niematerialny. W zasadzie to był. Jedyne co mógł w tym wszystkim dojrzeć to dwukolorowe pasma włosów wydobywające się spod kaptura. Nic po za tym. Twarz była zakryta tak samo jak reszta postaci. Gdzieś dalej z mroku wynurzyła się również postać dość rosłego mężczyzny w tym samym ciemnym płaszczu. Ten jednak miał twarz odsłoniętą, na której to widniał dość grupy lekko podkręcony wąs, a na głowie kruczoczarne włosy. I znowu kolejne dwie. Nim jednak zdążył się czemukolwiek przyjrzeć mógł usłyszeć klaśnięcie w dłonie i nagły wysyp świateł. Jedno z takich znalazło się obok niego. I z pewnością gdyby był tam w jakiś innych warunkach spaliłby się na popiół nim by się zorientował, co się dzieje... Jedno jednak przed tym odnotował. Jedna z ostatnich pojawiających się postaci była po prostu dużym okiem. A cholera wie o co chodziło. Nagle Baylem zdał sobie sprawę z tego, że coś w końcu czuje. Mianowicie zimną, wilgotną i kamienną posadzkę pod polikiem oraz dość szybko mógł też zdać sobie sprawę z tego, że ma zamknięte oczy. Głowa go bolała jakby po upadku z wysoka. Samo nowe pomieszczenie wyglądało już bardziej realnie niż to, co było wcześniej. Obok niego był czerwony dywan prowadzący w stronę schodów w dół na samym środku pomieszczenia. Tam też znajdowało się przejście i dalsza część schodów zablokowana kratami. Na drugim końcu samego pomieszczenia widać było kolejne drzwi. Ściany nie surowe, jednak obłożone cegłą, pomalowane na brzoskwiniowy kolor. Gdzieniegdzie wisiały czerwone kotary, chociaż brak było jakichkolwiek okien. Prawdopodobnie robiły za zwykłą dekoracje. Za nim samym ani nad nim drzwi nie było. Właściwie spadł znikąd. Tymczasem ktoś go bardzo mocno szturchał w bok. Mianowicie kobieta, lat koło 24, długie czarne włosy, czarny płaszcz i młot na plecach. Po minie można było stwierdzić, że chyba nie jest zadowolona. Tylko nie wiadomo czy z pojawienia się Baylema czy z powodu samego faktu bycia tutaj.
Chain - Rumpelco? Rondel? - gnom chyba nie bardzo wiedział, o co biega. A może jacyś niespokrewnieni!? Kto ich wie. Świeczka dalej paliła się niebezpiecznie blisko włosów Chain. Przybysz zaś pokręcił głową dość energicznie przy akompaniamencie wielu - Nie nie nie... - ostatecznie jednak wysilił się na coś więcej. - Słuchaj. Pewnie, że mogę je wziąć. Ale niezadowolony klient to... no, klient niezadowolony. Niezadowoleni klienci nie wracają. Po za tym to też działa trochę inaczej jak sądzisz ale to takie tam techniczne pierdoły. Który bym wziął... Hmm... Czy ty nie jesteś tą niewiastą z Neverbeen? - zapytał unosząc przy tym nieznacznie brew. Czyżby coś sugerował!? - Ale jak wolisz, nie będę się narzucał. Możesz próbować sama~ - stwierdził po chwili, zaś Chain rozpoczęła poszukiwania. Miała wrażenie, że stoi w miejscu. A przynajmniej idzie w miejscu i w czymś tonie. Mimo tego im bardziej się wysilała, tym bardziej miała wrażenie, że pod jej dłońmi znajduje się coś puszystego. I weź zrozum co tu się dzieje...
NPC Śmierć splotła ręce przed sobą. - Oj szczegóły... - odpowiedziała krótko, opierając się o kamienną ścianę. Tak, można było uznać, że zaczyna sie zabawa. Plan był dobry - co drzwi będą zagradzać drogę, a zabierzta je. Tylko coś nie pykło. Nie zdawały się być magiczne. Tymczasem cięcie nic im nie zrobiło. Ani rysy. Zamiast tego to odbiło się pod dziwnym kątem lecąc prosto w Śmierć. Ta je zupełnie zignorowała a odbite cięcie zignorowało i ją. Tymczasem ściana już tak dobrze nie miała i została dość solidnie uszkodzona. Pojawiła się wyrwa, a z niej powoli zaczęły wysypywać się malutkie pajączki. Całymi chmarami. Ale kto by się nimi przejmował, dlatego ten zaczął ciągnąc inne łańcuchy. A pociągniecie pierwszego lepszego sprawiło, że w suficie otworzyła się zapadnia a z niej wypadło trochę pajęczyny i więcej pajączków które oblazły Escanora. Śmierć się zaczęła śmiać, a Escanor mógł zauważyć, ze te łańcuchy to w sumie tak są bardzo blisko siebie że idzie je wszystkie chwycić z jednego miejsca.
Mężczyzna westchnął. Kolejny cholerny materiał, który nie daje się łatwo ciąć. Jakby mu tamto rude dziadostwo kiedyś nie przeszkadzało. Ale teraz cóż. Pajączki. O jej... jakie straszne. Niech umrą. Co to za problem. Po prostu spojrzał na nie. Jakby jakoś go ugryzły czy coś, to też nie problem. Natomiast, gdy dostrzegł, że łańcuchy da się złapać wszystkie na raz, po prostu tam by się dostał. Czy to podchodząc, jakby było to możliwe, czy też skacząc tam. Też nie problem. Ot, złapać i pociągnąć mocno. Kłopotliwe... jak życie. I masa innych spraw. Ech, po cholerę on tu szedł. Mogli przyjść ludzie, zdechnąć próbując to zdobyć, a on mógłby po prostu im to ukraść. Ale nie... po co. Trza rozprostować kości.
- B-b...byt starszy niż pustka?! - Rzekł chłopak, a jego prawe oko zalśniło z podekscytowania. Toż to najprawdziwszy w świecie rarytas! To nawet mało powiedziane, dla kogoś kto całe życie poszukuje starożytnej magii oraz tym co z nią związane. To... to prawie ziszczenie jego marzeń, choć nawet nie marzył spotkać kogoś tak niezwykłego! Ar Eolas. Tak bardzo... pragnął wiedzieć o nim teraz coś więcej. Poznać więcej informacji, pojąć nieco bardziej umysłem tak niezwykłą istotę. Chciał... chciał... nie. On MUSIAŁ się więcej dowiedzieć! - Nie zwykle miło mi cię poznać Ar Eolasie. Jestem niezwykle uradowany, że mogłem cię spotkać. Jeśli zaś chodzi o Sarkana... pamiętam go. To ta niezwykła gwiezdna istota co spotkałem ją w ruinach Bardżuruku. Muszę przyznać, że był dość interesujący i z pewnością ponowne spotkanie z nim byłoby wyborne dla mnie oraz dla moich towarzyszy, ale prócz tego przybyliśmy do tego miejsca by odzyskać ukrytą tutaj figurkę smoka. - Odpowiedział swojemu rozmówcy, po czym zaczął przemieszczać się po "pomieszczeniu" chcąc ujrzeć, pojąć, zrozumieć lepiej Eolasa. Niespodziewanie złoty kolor jego tęczówki zniknął zastąpiony przez głęboki odcień niebieskiego, który zdawał się krążyć niczym strumień rzeki w oku ducha. Włosy także straciły swój kształt gdzie teraz każdy włos zdawał się podążać w inny kierunek świata. Jednocześnie widząc je miało się wrażenie, że poruszają się i falują, jakby znajdowały się w wodzie, albo kosmosie. Bezwładne. Działo się tak ponieważ więź została zerwana, co sam Sad odkrył dopiero po dłuższej chwili. Kiedy już ta informacja dotarła do jego mózgu, znieruchomiał. To była śmierć. Śmierć podłączonego. A to oznaczało, że jego towarzyszka... - Ale... ale... - Wydobyło się z ust maga. Nie żyje. Umarła. Zmarła. Odeszła. Zaczęła wąchać kwiatki od spodu. Poznaje tradycje kretów w ich naturalnym ekosystemie. Nim już nie było tu z nami. Jak odczucia w tej kwestii ma Sad? No cóż... ostatnio go strasznie zirytowała, co było efektem jej charakteru oraz niezwykle dziecinnego zachowania. Jak taka dziewczynka mogła w ogóle chcieć osiągać tak zawyżone ambicje nie pracując rzetelnie na nie i ignorując rady starszych? To nawet lepiej, że teraz już jej nie ma. Nie będzie mu wchodziła w drogę, ani rozpraszać od swojego pierwotnego celu i nie musi się już męczyć z tym niewdzięczną osobowością. Jednakże... powinien jej zapewnić bezpieczeństwo. W końcu zgodził się z nią połączyć, a czyniąc to zgodził się na idące z tym konsekwencje. Nie wypełnił swojego obowiązku do końca. Nie powinien jej w to mieszać. Przez to czuł się źle. Nie chciał by tak wyszło. Będzie jeszcze czas na żałobę. Obecnie było coś ważniejszego niż młoda, mała, ruda dziewczynka z mieczem. Skupił się ponownie na wiecznej istocie. - Wybacz, stracił kogoś bliskiego... ale to nie istotne w obecnej chwili. Ponieważ mam dla ciebie propozycje Ar Eolasie. Pozwól mi, choć na chwilę, połączyć moją duszę z tobą. - Zwrócił się serdecznie, jednocześnie materializując w swojej dłoni łańcuch duszy, ukazując go prze rozmówcą.
Osoba z którą rozmawiał była zwykłym ignorantem. Pyszałkiem. Osobą nie zdolną pojąć ideii Boga. Żadnego Boga, nie chodziło tu nawet o tego którego wyznawał Baylem, ale nie przeszkadzało mu to, ani trochę. Świetnie zdawał sobie sprawę że takie istoty, tacy ludzie, jak owe kulki to codzienność. Potem Baylem zobaczył szereg niezrozumiałych wizji, by w końcu obudzić się w miejscu, którego nie pamiętał i nie znał. Teleportacja? Upierdliwie, jeśli nie odnajdzie reszty towarzyszy szansa zabicia maga znacząco spadnie. Na dodatek nie był sam. Dziwna szturchająca go kobieta była kimś kogo nie kojarzył, na dodatek była uzbrojona. Ciężka broń w połączeniu z ciałem kobiety, dawał Baylemowi przewagę, z jego szybką i śmiercionośną bronią ale, kobieta mogła być zwykłym człowiekiem.-Przepraszam, kim jesteś?-Zapytał kulturalnie, nie specjalnie chcąc być szturchanym. Jednocześnie podniósł się z ziemi, mocno zaciskając pięść na drzewcu broni.
-Nieważne...- Chain machnęła ręką, kiedy elf widocznie nie wiedział, kim jest Rumpel... Sama go w końcu nie znała, do dzisiaj zresztą była przekonana, że nie istnieje, ale po spotkaniu tego osobnika, który siedział jej na ramieniu, była skłonna przyjąć do wiadomości, że takie stworzonka egzystują... Na kolejne słowa elfika, Chain pisnęła i zarumieniła się... -S-skąd to wiesz?- powiedziała lekko jąkającym się z zażenowania głosem. Przez moment nie mogła oprzeć się wrażeniu, że chciałaby zapaść się pod ziemię... Co z resztą właśnie się chyba działo, bo grzęzła i grzęzła, ale pokiwała głową przecząco... -Nie... tego dnia też nie chcę się pozbyć... Kim byłby człowiek bez bagażu doświadczeń? Gdyby nie przeszłość, to czym byłaby dla mnie przyszłość? Byłaby tylko bardziej straszna i bardziej nieznana...-
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.