I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Nowobogackie przedmieścia Sob Gru 15 2012, 21:34
First topic message reminder :
To dość urocza okolica, a gdzie się nie rozejrzeć, to wszędzie pełno zieleni. Zamiast domów natomiast można co jakiś czas ujrzeć olbrzymie posiadłości ogrodzone kilkuset metrowymi murami, jeśli nie dłuższymi. By zaznaczyć, iż mieszkają tu ludzie z wyższej sfery nawet publiczny chodnik był niesamowicie czysty, jakby był zamiatany co najmniej raz w ciągu godziny.
Nasza parka magów z Fairy Tail wybrała się tu w celu spotkania z zleceniodawcą. Trzeba przyznać, iż po nieco dłuższej podróży w końcu trafiliście pod mury swego klienta. Dotknąwszy lancrymy komunikującej przy bramie ta zaświeciła po czym dało się słyszeć dźwięk. - Ach, wy jesteście tymi magami?! Proszę wejdzie! - Powiedział energiczny i trochę spanikowany głos. Zaraz po tych słowach furtka zaczęła się otwierać. Idąc dalej mogliście zobaczyć przepiękny ogród w stylu francuskim. Chyba każda roślina była tutaj przystrzygana by zachować idealną symetrię i estetykę. Nim jednak zdążyliście wejść dalej nadjechała z naprzeciwka kareta i zatrzymała się przed wami. - Albo wsiadajcie! Nie ma czasu, zawiozę was pod tą przeklętą rezydencję. Musicie znaleźć mojego Sebastianka! - Odparła zatroskana kobieta. Następnie zrobiła wam miejsce byście weszli do środka. Jeśli to zbroiliście, to kareta ruszyła, a klientka podała Yugacie zdjęcie. - To, jego zdjęcie, proszę znajdźcie go tam! A, tak jestem Sharon. - Dokończyła jusz spokojniej. - Dilbercie szybciej proszę! - Rzuciła zdecydowanie, acz grzecznie do woźnicy. - Tak, jest! - Usłyszeliście. Cóż mimo niezwykle gładkiej drogi drogi strasznie wami rzucało, no ale strasznie pędziliście, najwyraźniej kobieta niezwykle się martwiła skoro narzuciła takie tempo.
Wydawać się mogło, że cała ich ekipa zmówiła się przeciwko kotowatemu. Ten jedynie odpoczywał sobie na ramieniu Byakushitsune, wysłuchując jej wizji działania. Nie pasowało mu to. Nie podobał mu się fakt, że kobieta najwyraźniej cofnęła się nieco na umyśle, zakładając chęci i zdolności do wykonania tego zadania. Ciężkie westchnienie padło od strony Welta, zaś czerwone oczy spoglądały na dziewczynę, jakby chciały jej zasugerować, że jej słowa to bardziej jakieś żarty lub kpiny, aniżeli poważne kwestie. Pewnie nie pozwoliłby sobie na komentarz, gdyby nie pewna nieścisłość. - Chyba nie myślisz, aby... wiesz, jak ciężko się to sprząta? Jestem zbyt zmęczony... - kilka marudnych, acz zaniżonych głośnością dźwięków zdołało się wydobyć z leniwej kulki futra, która tym samym próbowała wyrazić wszelki sprzeciw tej szaleńczej akcji. Zwłaszcza, kiedy to przyszło spostrzec pewne filary z lacrym, które nie wyglądały przyjaźnie. Wyglądały nawet bardzo nieprzyjaźnie. - ...nie ma mowy, że do tego podejdę... - dopowiedział jeszcze jakby przerażony, bo te z pewnością nie wyglądały miło. Co jeśli strzelały laserami niczym popiersie Putina z oczu?
Nie mając sama lepszego planu postanowiła przystać na podział obowiązków zaproponowany przez Nanaye. Bo dlaczego by nie? Z resztą zdawało się, że zna Welta, a ona nie znała nikogo. A to znowu oznaczało, że Eris nie bardzo zna zdolności kogokolwiek, a Nanaya zna przynajmniej jednej osoby. Skinęła więc tylko głową nie mając większych zastrzeżeń co do planu działania, po czym ruszyła wraz z resztą w stronę willi uzbrojona tylko w swoje sztylety. Szlag by to... Już nigdy nikomu niczego nie pożyczy. Nic dobrego z tego nie wynika. Sam dom wyglądał... Dziwnie. Ale cóż, kto co woli, ona nie specjalnie przepadała za taką architekturą. Wolała domy nieco jednak szersze. I niższe. W każdym razie spojrzała na dwie czerwone lacrymy... Więc to tym mają się zająć, tak? - Właściwie masz jakiś pomysł na nie? - no bo w sumie jeżeli ogniem ich nie zniszczy, to tak trochę słabo. Z drugiej strony niczym w nie nie miotnie, bo krzaki. Sztyletem? Może być ciężko. Z resztą, były całkiem spore. Specjalnie też nie mówiła, że chodzi o lacrymy. Bo chodzi. Jak te mają funkcję podsłuchu to byłoby smutno.
Lacrymy obronne wydawały się być malutkim utrudnieniem. W każdym razie, zanim wyszły, wręczyła Gwen paczkę z ciastkami i tak przygotowana, wyszła, zastanawiając się, jak wszystko potoczy się źle. Gdy dotarli przed budynek, pojawiły się pierwsze problemy. Z oględzin wynikało, że było to bardziej więzienie, jak budynek mieszkalny i średnio jej się to podobało. Za małe okna, za wysoko usytuowane, do tego płot i poukrywane lacrymy. Raz wejdą i coś czuła, że będą musieli wyjść tą samą drogą, która przyszli. - Cudownie... - mruknęła pod nosem i spojrzała na Welta. - W razie czego wiesz, co robić. Pomogę ci posprzątać - powiedziała cicho, przyglądając się czerwonym lacrymom. - Gwen, wiesz, co robić - rzuciła głośniej do dziewczyny, po czym odeszła od łuku triumfalnego, rozglądając się za miejscem, z którego mogłaby strzelić z ukrycia w obie lacrymy dopiero po tym, jak Gwen i Welt przejdą przez łuk triumfalny. Jeżeli nie było takiego miejsca, poszukała chociażby troszkę zacienionego miejsca, by nie być na pełnym widoku. Użyła Rozmycia, by zabezpieczyć się przed ewentualnym późniejszym rozpoznaniem i spojrzała na Eris. - Jak najszybciej pozbyć cię lacrym oraz właściciela - odparła cicho, szykując się do zniszczenia dwóch czerwonych strażników. - Co prawda nie wiemy, gdzie znajdują się kolejne lacrymy, wiec będziemy miały mało czasu, by przeszukać dom - dodała, szykując się do wystrzału. Chwyciła za majdan prawą ręką oraz założyła zwykłą strzałę na cięciwę. Nie naciągając cięciwy, wycelowała w jedną z lacrym na łuku, gotowa szybko ją naciągnąć i wystrzelić, po czym jak najszybciej założyć drugą strzałę i wystrzelić w drugą. Gdyby tylko dostrzegła kogokolwiek w drzwiach wychodzącego z domu, zamierzała wykorzystać Arrow i wystrzelić obie magiczne strzały prosto w osobę, celując w głowę lub oczy. Zamierzała zabić za jednym strzałem, więc nie będzie strzelać, jeżeli nie będzie miała czystego strzału.
Przez dłuższą chwilę nie reagowała wpatrując się w chustę z ciasteczkami i myśląc o tym co chciano, aby zrobiła. Układała sobie w głowie plan działania... - Tak, tak...przepraszam - powiedziała odrywając spojrzenie od ciasteczek które znalazły się w jej rękach. Miała być zwiadem? Będzie zwiadem. Miała zająć czymś tego, kto otworzy jej drzwi? Tak będzie. Nie było to zadanie ponad jej możliwości. Do tego nie potrzebowała nawet magii i bardzo dobrze. Spojrzała jeszcze po zgromadzonych. Jeśli ktoś chciał powiedzieć coś jeszcze, to chętnie posłucha, jeśli jednak nie, to ruszy kamienną ścieżką w stronę drzwi wejściowych dyskretnie zwracając uwagę na wszelkie zabezpieczenia. Dyskretnie, bo przecież była dziewczynką sprzedającą ciasteczka, więc przynajmniej nie powinna wiedzieć po co te wszelkie zabezpieczenia są. Miała plan... Po drodze skupiła myśli na czymś smutnym, a kiedy już znajdzie się przy drzwiach, powinna wyglądać wystarczająco wiarygodnie. Zapuka. I pozostanie jej czekać...
Plan był jak zdawało się, całkiem prosty. Teraz pozostało go tylko wykonać. I tak dziewczynka wraz z kotem, ruszyli przez łuk, natomiast Nanaya wraz z Eris się gotowały do działania. I tak łuczniczka wystrzeliła dwie strzały, po jednej na każą Lacrymę. Te weszły w Lacrymy, rozległo się małe spięcie magiczne i po chwili Lacrymy pękły bardziej. Dziewczynka natomiast ruszając do drzwi, spostrzegła jeszcze dwa rodzaje Lacrym. W trawie były dziury a w nich małe niebieskie Lacrymy, natomiast między gałęziami drzew, dało się dostrzec masywne złote Lacrymy. W każdym razie, zapukała, a Welt skoczył za drzwi, widząc że te otwierają się na zewnątrz. I tak schowany zobaczył otwierane drzwi. Zaś Gwen dostrzegła karła.-CZEGO?-Wydarł się na dziewczynkę widocznie niezadowolony jej pojawieniem i to tyle. Zaraz potem jedna strzała wbiła mu się w skroń a druga w gardło. Krztusząc się mężczyzna upadł martwy na ziemię. I tyle było z infiltracji. Pieprzeni snajperzy, czy coś.
Zrezygnowane westchnienie dobyło się ze strony kotowatego, kiedy ten przyglądał się ciału, które w niedługim czasie znalazło się na ziemi. Jakże wielki wydawał się jego zawód, że wstępny plan infiltracji budynku najwyraźniej szlag trafił. Mimo wszystko, Welt dzielny kot, który trupa się nie lęka, podszedł do mężczyzny, aby to szturchnąć go z dwa razy łapą w polik. Zupełnie tak, jakby sprawdzał, czy ten nadal żyje. Dla pewności nawet raz szturchnąłby go w okolicy niezranionej tętnicy, jeśli nie zaplamił sobie całej szyi, jakby sprawdzanie pulsu mogło jakkolwiek teraz pomóc. Ostatecznie skończyłby gdzieś na klatce piersiowej karła, spoglądając na młodocianą, bądź szersze zbiorowisko. - Ne, ktoś mógłby go schować, czy coś... - niemalże zobojętniałe słowa padły ze strony czarnej kulki futra, która zdawała się przeszukiwać jakoś kieszenie trupka, jakby szukał tym samym kluczy, bądź innych przydatnych rzeczy. A nuż jakieś lacrymy zabezpieczające, albo nagrania, albo inne nie-wiadomo-właściwie-co. Nie miał w końcu pojęcia, co mogło się przydać. Przy okazji rozejrzałby się po wnętrzu, zastanawiając się, gdzie powinni się teraz udać oraz czy wydawało się wystarczająco zacienione lub mroczne, coby móc w razie czego rozprostować kości. Jeśli paliłyby się jakieś światła, to w ostateczności dorzuciłby jeszcze jakieś: - ...tak jak tego upierdliwego światła, eh. A zapowiadał się spokojny, leniwy dzień. Przynajmniej taki bez żadnych komplikacji, ale nie... musiała to zrobić. Chociaż to nie on musiał sprzątać.
Spojrzała nieco zaskoczona na to, co zrobiła dziewczyna, a następnie na trupa. Znaczy nie no, w sumie to nie było aż takie głupie. Nie mniej wygląda na to, że trafiła na drużynę, która specjalnie się nie pierniczy z czymkolwiek. Jest przeszkoda - nie ma przeszkody. - Dobry strzał... - pochwaliła, jeszcze nie do końca wierząc, że cała kradzież skończyła się na morderstwie. Ej, ale jej to w sumie pasowało! Niemal jak za starych, dobrych czasów. Podeszła spokojnie do trupa, kopnęła go w bok i w sumie jeżeli dalej jest tak samo martwy... Spojrzała na Welta. - To nie jest większy problem. - stwierdziła, po czym chwyciła nieboszczyka za kołnierz po czym zaciągnęła go do środka za drzwi, oparła o ścianę, przeszukała kieszenie i jeżeli znajdzie coś godnego uwagi, to to zachomikuje. A nawet, jakby nie było godnego uwagi - różne są magiczne przedmioty i niektóre wyglądają niepozornie, warto pamiętać. Albo nawet zwyczajne przedmioty - niby nic, a dużo warte. Chyba, ze definitywnie będą to jakieś śmieci.Ale żeby było sprawiedliwie - jeżeli coś znajdzie, to Eris się łupem dzieli. W końcu kooperacja, tak? Nie można być taką pazerną świnią. - Co teraz? Rozdzielamy się i szukamy skarbca czy idziemy grupą? - bo to w sumie ważne. Bo jak się rozdzielają, to w sumie może znajdą wszystko szybciej. A ona jeszcze przejrzy kilka innych pokoi. Potrzebowała szekli. Dużo szekli. I jakiegoś miecza. Może będzie gdzieś jakiś w tym domu? Bo w sumie to by jej oszczędziło latania do sklepu.
- D-dzień dobry ja... - zaczęła, ale zamarła, kiedy strzała wbiła się w mężczyznę. Przez chwilę nie wiedziała jak powinna zareagować. Obejrzała się za siebie - na tą, która strzałę wypuściła. Co powinna teraz zrobić? - Czy to było konieczne? - zapyta cicho tych, którzy mogli ją usłyszeć. Czy aby na pewno powinni wchodzić z takim hukiem? Wejdzie do środka i rozejrzy się po pomieszczeniu w którym się znajdzie. Będzie się starać nie zwracać uwagi na martwe ciało, krew i takie tam. Nie lubiła śmierci, mimo iż ta ciągle jej towarzyszyła. Ale na to już nic nie mogła poradzić. Nie powie już nic więcej. Przez chwilę też bedzie czekać, aż ktoś coś zdecyduje. Wydawało jej się, że najrozsądniejszym wyjściem będzie rozdzielenie się. Wszak musieli zdobyć po jednym przedmiocie, a willa była dosyć spora. Tylko czy, jeśli się rozdzielą, będą w stanie znaleźć wszystko, co musieli? W końcu co dwie głowy, to nie jedna, prawda? Ale wczuwając się w rolę poszukiwacza skarbów, rozglądała się po pomieszczeniu starając się dostrzec cokolwiek ciekawego. I cokolwiek, co mogło przypominać jeden z poszukiwanych przedmiotów...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Nowobogackie przedmieścia Nie Sty 15 2017, 23:58
Strzały były celne, a żadne dodatkowe bariery i zabezpieczenia nie zostały uruchomione. Odetchnęła głęboko, wychodząc ze strzeleckiej pozycji i chowając łuk z powrotem do sajdaka. Pominęła komentarze Walka, który usiadł na powoli stygnącym ciele karzełka, a na uwagę Eris o strzałach tylko kiwnęła głową. Po prostu pozbyła się jednego problemu. Tak nie musieli się martwić o zabezpieczenia lub nagłe pojawienia się właściciela. Rozmieszczenie okien i wejścia było nieprzyjazne infiltracji z zewnątrz, więc... - Wejdźcie do środka i zajmijcie się poszukiwaniem artefaktów. Ja jeszcze chwilę tu zostanę - powiedziała. Najpierw wypadało pozbyć się kilku śladów, które mogłyby wzbudzać zainteresowanie. Pierwsze w kolejności były strzały, które wcześniej uszkodziły lacrymy. Korzystając z zaklęcia Step powoli przeszła się w stronę łuku triumfalnego i czerwonych klejnotów, by wyrwać strzały z obu i wrzucić je z powrotem do sajdaka. Następnie zeszłaby na ziemię i spojrzała na ewentualne plamy krwi, które zostałyby na progu, myśląc nad tym, co zrobić. Jedynym logicznym wytłumaczeniem wydawało jej się postarzenie plam krwi odrobiną światła słonecznego (Medyk I), tak więc skorzystała z Brightness na kawałku betonu, w którym znajdowały się plamki krwi, w nadziei, że zostaną choc częściowo wypalone przez światło słoneczne. Po tych zabiegach ruszyła do środka kamienicy, zamykając za sobą drzwi. - Najlepiej będzie, jeżeli się rozdzielimy. Uważajcie na zabezpieczenia - odpowiedziała Eris, po czym przeniosła spojrzenie na Gwen. To było nieco problematyczne, faktycznie. Dziewczynka chyba nawet nie skończyła trzynastu lat. Westchnęła cicho i bardzo delikatnie wyciągnęła dłoń w jej stronę, chcąc ją pogłaskać po głowie z Ukojeniem. - Czasami trzeba robić rzeczy, które pozornie wydają się zbędne. Ta śmierć faktycznie była bezsensowna, ale przez to my możemy spokojnie przeszukać tą posiadłość. W tej historii niestety to my jesteśmy tymi złymi - powiedziała spokojnie do dziewczynki, zanim nie przerzuciła spojrzenia na wnętrze budynku. Od czego zacząć? Scattershard. Ale najpierw chciała się dowiedzieć, jak skatalogowane zostały artefakty, więc, idąc wgłąb budynku, gdyby napotkała kilka z nich, przyjrzałby im się i spróbowała wyciągnąć jakieś wnioski.
Biorąc pod uwagę że Step zwiększało jedynie szybkość poruszania, dostanie się do strzał, chwile Nanayi zajęło. Strzały jednak udało się w końcu odzyskać, a czas który Nanaya poświęciła na wyjmowanie strzał, reszta mogła poświęcić na przeszukanie zwłok. A tak w zasadzie zrobił to Welt więc dla Eris nic nie zostało. Welt zresztą sam w sobie specjalnie się nie obłowił. W jego rączki trafiła jedynie karta w której osadzono drobną białą Lacrymę. Sama karta była niebieska w poprzeczne czarne paski i nic na niej nie pisało. Po wypaleniu śladów krwi wszyscy znaleźli się w środku. Najpierw był krótki pusty przedsionek a za kolejnym drzwiami, pokój. Pierwsze pomieszczenie, wysokie jak standardowe pomieszczenia, było bardzo niewielkie, tak że cała czwóreczka ledwo się mieściła. Były też trzy drogi. Schody na lewo, wyłożone czerwonymi Lacrymami, schody na prawo, wyłożone zielonymi Lacrymami oraz drzwi na wprost, z osadzoną w nich zieloną Lacrymą. Nieopatrznie Eris postawiła lewą nogę na schodku po prawej, po chwili Lacryma w schodku się zaświeciła a Noga Eris stanęła w płomieniach. Reszta zdążyła się cofnąć do przedsionka, gdy wijąca się z bólu Eris upadła na ziemię. A noga jak się paliła, tak się paliła...
Stan postaci: Nanaya: Step 1/3 posty. -2 strzały. 123MM Eris: Pali ci się lewa noga
Kolejne komplikacje. Welt westchnął jedynie dość głęboko, spoglądając na zapał pewnej towarzyszki z misji. Najwyraźniej ten postanowił się uzewnętrznić i dać do zrozumienia, że w prawo kotowaty nie pójdzie za żadne skarby. Dodatkowo ta karta, którą niewygodnie nosiłoby się w pyszczku. Nie mając zbyt wiele do zrobienia w kociej formie, wampirza istota postanowiła aktywować swoją ludzką postać. Pomieszczenie raczej nie należało do najjaśniejszych, toteż może udałoby się to zrobić bez nakładu magicznych dwóch MM (Cat Form - PWM). Wtedy też naciągnąłby kaptur na głowę i rozejrzał się dookoła. Co prawda, nie było jeszcze nocy, ale malutkie okienka nie powinny mu aż tak wadzić. Jakie miał plany? Dość proste. - Ej, wiesz do czego to służy, albo jak tego użyć? - zadałby to pytanie, mając raczej na myśli odpowiedź ze strony Byakushitsune. Sam poszukałby czegoś, co można by uznać za panel kontrolny, bądź czegoś, co mogłoby jakoś mieć zastosowanie względem karty. Nie podobała mu się wizja testowania tych wszystkich pułapek, toteż jeśli nie było to konieczne, wolał tego uniknąć. Początkowo starał się znaleźć jak najwięcej szczegółów, czy dostrzec cokolwiek w tym korytarzu, aby ostatecznie - w przypadku braku znalezisk wartych uwagi - skupić się na lacrymie nad głównymi drzwiami. Spróbowałby pierw przysunąć ku nim kartę, a jeśli to by nic nie dało, spróbowałby pchnąć drzwi, aby asekuracyjnie od nich odskoczyć. Kto wie, co ten dziwak tutaj jeszcze trzymał. Jeśli ani karta, ani zwyczajne ruszenie drzwiami nic nie zrobiły, wtedy zostawiłby tę robotę innym, marudząc na upierdliwość tego wszystkiego. W końcowym rozrachunku - czy się otworzy, czy też nie - zwyczajnie by się rozglądał za czymkolwiek, co mogłoby się wydawać pożyteczne, pozostawiając rannych innym, bo on mógłby co najwyżej zasugerować amputacje.
To był chyba jakiś bardzo nieśmieszny żart. BARDZO NIE ŚMIESZNY... W każdym razie Eris nie było do śmiechu. Kompletnie pomijając fakt, że kot pierwszy wziął się za grabienie zwłok, to właśnie jej noga płonęła. Tak po prostu, bo lacrymy. Eh... Szybko zaczęła ściągać z siebie czarny płaszcz odrzucając go jak najdalej od siebie, zaś sama zaczęła tarzać się na podłodze, chcąc zgasić płonącą nogę i pomagając sobie przy tym Control de incendios PWM. Niewiele pewnie to da, ale chciała jakoś zdusić ogień najszybciej, jak to możliwe, chociażby miała to robić skrawkami próbując wygasić materiał czy od biedy, jeżeli będzie to możliwe, odciąć palącą się nogawkę i pozbywając płonącego buta. Lepsza taka strata, jak strata nogi.
Poczuła w sobie przyjemne ciepło, kiedy Nanaya pogłaskała ją po głowie i nawet by zapomniała o tym fakcie, ale w następnej chwili spojrzała na kobietę z niemym przerażeniem i... ciekawością? Dotknęła jej... Przez chwilę uważnie obserwowała kobietę, jakby oczekiwała reakcji najgorszej z możliwych, ale to się nie stało. Nie zasłabła, nie wyglądała też jakby cierpiała. Dziewczynka nigdy nie wiedziała, czy jej magia przypadkiem nie krzywdzi innych magów, dlatego właśnie się jej bała. Ale to, że nie zobaczyła reakcji teraz, nie znaczyło, że wszystko było w porządku. W końcu przecież coś mogło się dziać przy używaniu cudzych zaklęć... Może na wszelki wypadek powinna się trzymać teraz w jej pobliżu? Gwen kiwnęła głową pokazując Nanayi w ten sposób, że zrozumiała co do niej mówiła. To że nie akceptowała takiego stanu rzeczy nie znaczyło, że nie będzie działać. Nie mogła zrobić czegoś co naruszy reputację gildii, która przyjęła ją z otwartymi ramionami w tym obcym jej świecie. To był ciężki orzech do zgryzienia, ale musiała działać. Nawet się chciała odezwać, kiedy to kot przestał być kotem. Mimowolnie zrobi ze dwa kroki w tył kompletnie zapominając o tym, że powinna uważać na najbliższe otoczenie. Była w tym świecie krótko, ale rozmawiała już z duchami, zwierzętami i dziwnymi ktosiami przebierającymi się za zwierzęta, a teraz patrzyła na kota, który zmienił się w człowieka. Było to dla niej wystarczająco zaskakujące odkrycie. W swoim świecie nie miała możliwości dowiedzieć się, czy takie "rzeczy" też się tam dzieją...
Kiedy na Eris pojawi się ogień Gwen spanikuje, choć będzie się starała nie dać tego po sobie poznać. Nie lubiła ognia... Ogień zawsze ją prześladował i nie robił nic dobrego. A wszystko zaczęło się od tamtego dnia... Przez tamtego maga skrzywdziła swoich rodziców... Rozejrzy się szybko po pomieszczeniu. Jeśli znajdzie jakiś wazon z kwiatami czy coś w tym stylu, to będzie chciała wylać z niego wodę na płonącą kończynę. Może nawet wystarczyłby kwiatek, który na podstawce miałby jeszcze trochę wody? Nic więcej nie zrobi. Nie sięgnie po swoją magiczną moc, ponieważ nie była pewna co ta obecna będzie potrafiła. Nawet pomimo tego, że wraz z nią czuła przyjemne ciepło, zupełnie jakby wygrzewała się na plaży... A później? - Rozdzielamy się? - zapyta krótko nie będąc pewna czy to byłby dobry pomysł. Nie znała swoich obecnych możliwości i w pewien sposób nie chciała być sama, mimo iż w normalnych okolicznościach zdecydowanie wolała brak towarzystwa.
Na wszelkiego typu wspominki i zawiązywanie bliższych relacji z pewnością przyjdzie kiedyś czas, na razie jednak musieli się skupić na dostaniu się do środka. Cieszyła się, że Gwen nie zajęła się rozpatrywaniem wszelkich "ale", jakie mogły przyjść jej do głowy. Na to też przyjdzie czas. Na razie stali w przedsionku, patrząc na wejście i dwie ścieżki oraz kolejne drzwi. Westchnęła, zaraz po westchnięciu Welta. Jak widać - przezorny zawsze ubezpieczony i przynajmniej pod tym względem mogła uznać, że właściciel "kolekcji" miał swego rodzaju obsesje na jej punkcie. Widząc problem, z jakim mierzyła się Eris, odsunęła się na bezpieczną odległość od kobiety, by nie oberwać przypadkowym płomieniem, jednocześnie rzucając na kobietę Blessing, by choć trochę zminimalizować możliwe obrażenia. Gdy ogień zostanie jako tako ogarnięty i nie będzie stanowić zagrożenia dla niej i innych towarzyszy, Byaku zamierzała podejść do rudowłosej i spojrzeć na jej nogę okiem "znawcy". Choć jeszcze niewiele potrafiła w tym zakresie, mogła chociaż zabezpieczyć jej ranę przed dalszym urazem i wykonać opatrunek, przy okazji odnotowując, co też robi Welt i Gwen. Po skończeniu opatrunku była gotowa ruszyć dalej. - Nie wiem, co to robi. Może działa jak karta otwierająca drzwi... - zasugerowała, nie zastanawiając się nad tym głębiej. Zostawiła to zadanie Weltowi. I kolejne - nieco trudniejsze - pytanie - czy się rozdzielają? Prawdopodobnie tak było najłatwiej, ale nie wiedzieli też, czy drzwi przed nimi się otworzą. Jeżeli tak, nic nie stało na przeszkodzie, by się rozdzielili. Jeżeli się nie otworzą, jej plan w zasadzie pozostawał taki sam, aczkolwiek nie była pewna, czy pokonają korytarze. - Idę w prawo, wam zostawiam resztę - powiedziała, odpalając Light i ruszając korytarzem jak najszybciej się dało, starając się nie dotknąć podłogi wyłożonej lacrymami, próbując utrzymać tak z 10cm (na oko) nad podłogą. Chciała jak najszybciej pokonać ten potencjalnie niebezpieczny korytarz i zobaczyć, co znajduje się w odnogach.
//Ogólnie, mój błąd. Eris stanęła na schodku po lewej, nie po prawej.//
Niestety nigdzie nie było widać żadnego czytnika kart, więc na razie Welt musiał sobie odpuścić używanie niesamowitego znaleziska. Eris udało się stłumić płomienie, a Nanaya opatrzyła jej nogę, ale i tak było kiepsko i nieco kaszana. But poszedł się chędorzyć. W każdym razie drużyna postanowiła się rozdzielić i tak też Welt otworzył drzwi a Nanaya ruszyła do góry na prawo, w tymczasie, gdy Welt otwierał drzwi, schody po prawej zrobiły się czerwone, a te nad którymi kicała Nanaya, zielone. Kiedy zaś otworzyła drzwi w boku ściany u góry(W których była zielona Lacryma), te znów stały się czerwone, a tamte na powrót zielone. Co do nowych pomieszczeń. Pomieszczenie w którym znalazła się Nanaya Było długim(zapewne równie długim jak sam budynek) korytarzem. Ściany pokryte były żółtą tapetą, jednak sam korytarz był jedynie jednopiętrowy i oświetlany świetlnymi lacrymami. W samym centrum korytarza lewitowała spora Lacryma, biała w czarne ciapki. Po prawej zaś znajdowały się szklane gablotki. Tyle Nanaya widziała z wejścia. Co zaś było za drzwiami otwartymi przez Welta? Wielkie pomieszczenie. Na piętra całego domu. Ogólnie zdecydowanie jego "Rdzeń". W losowych jak zdawało się miejscach na ziemi, znajdowały się małe złote Lacrymy, lewitujące nisko nad podłogą. Natomiast w ściany, wbudowane były gablotki pełne magicznych przedmiotów, do każdej gabloty doczepiona była fioletowa Lacryma. Same gabloty pokrywały całe ściany od dołu do góry, więc do większości gablot, magowie nie mieli dostępu. Mimo że gabloty były ze szkła, nie było widać co znajduje się za nimi. Na końcu pomieszczenia(Które zdawało się również końcem budynku) Znajdował się srebrny słup.
Stan postaci: Nanaya: Step 2/3 posty. Light 1/2 posty -2 strzały. 106MM Eris: Poparzona lewa noga. Najdotkliwiej od połowy uda po połowę łydki. Jakoś da radę chodzić ale boli i cholernie piecze.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.