I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niegdyś główne linie komunikacyjne Fiore, które nieco z czasem straciły na swojej ważności. Mimo upływu czasu owe ścieżki przetrwały po dziś dzień, jednak ich wspaniałość przyćmiewają przechodzące w pobliżu połączenia kolejowe. W każdym bądź razie, jeśli ktoś się nie śpieszy, a do tego ma ochotę podziwiać piękne krajobrazy, to śmiało może udać się w podróż dorożką właśnie tymi trasami! Mimo wszystko tylko główne szlaki wydają się rozbudowane, acz... nie wszędzie drogi zostały odrestaurowane.
Właśnie w podróż tymi szlakami miała udać się nasza trójka magów, którzy jednak uprzednio musieli zapłacić za przejazd! No cóż... Bilety na kolej to jednak nie wynajem dorożki, która łącznie kosztować ich miała 1.500 za całą podróż. Bezpieczeństwo przede wszystkim, jednak koszty należało uregulować za ową trzyosobową dorożkę! Chyba, że grupka magów chciała znaleźć coś większego? Coś, co umożliwiłoby im większą swobodę manewrowania w pojeździe...
Apricot Pâte de Fruit
Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Nie Sty 11 2015, 11:50
No i mają dorożkę. Dobrze. Bardzo dobrze. Wyciągnęła pieniążki, żeby zapłacić całą kwotę. - Jedziemy. - zawyrokowała tylko, pakując się do dorożki, po czym czekając aż postąpi tak reszta. No i czas ruszać. I tak podróż się wydłuży, bo to jednak nie pociąg, ale jednak. Jednocześnie odpala pchełki, lokując je na pojeździe . Tak, żeby obserwowały teren za nimi i po obu bokach. To zaś wymaga od Annie siedzenia z jednym okiem przymkniętym, co by mieć transmisję live. Sama zaś zaczęła obserwować, co się dzieje z przodu dorożki, opiekę nad walizką zostawiając reszcie drużyny. W końcu jest tylko dzieckiem...~
Reiko
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 13/12/2014
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Nie Sty 11 2015, 14:35
Dziewczynka na szczęście nie zgubiła się po drodze. I co ważniejsze, ja i Lindow się nie zgubiliśmy, bo z naszej trójki to chyba ona tu jest od zwiadu i to o nas należało się martwić bardziej - nie jestem w stanie się domyślić, co dokładnie robi, ale wydaje się stworzona do tej pracy. Więc jesteśmy razem i to na tyle z pozytywnych akcentów. Może i mi trochę szkoda tych 500 , które dałam woźnicy, ale bardziej chodzi o to, że o ile zwykle nie używam nawet w myślach sformułowania "to wszystko", tak teraz to wszystko coraz mniej mi się podoba. Nie ma właściwie czym się przejmować, ale widocznie tak już mam. Okazuje się, że La Sirenia była dla mnie pewnym sanktuarium, bo dopóki tam siedziałam z panem Bardonem czy bez, byłam trochę spięta, skoncentrowana i nie myślałam o bzdurach... A teraz mnie to dopada, bo tak sobie idę, tak sobie wsiadam do dorożki, tak się rozglądam wokół nerwowo... I to mi naprawdę szkodzi. Jak dla mnie za każdym drzewem czai się wredny mag GH, który tak dla zasady chce nam zabrać książkę, która tak naprawdę nikogo nie obchodzi a eskortujemy ją ze względu na kaprys starszego pana. W tej sytuacji mogę sobie powiedzieć tylko klasyczne: Ogarnij się. Może pomyślę o innych rzeczach. W ogóle, będę mieć trochę czasu na myślenie i właśnie to mnie najbardziej martwi. Monotonna podróż powozem będzie mnie tylko bardziej denerwować. Zajmując miejsce na pokładzie, przyglądam się naszemu przewoźnikowi. Nie wiem po co, przecież nie znam się na ludziach, w najlepszym razie wyda mi się podejrzany bo ma brzydką twarz i tylko dlatego będę się dodatkowo stresować przez następne kilka godzin. Genialny pomysł, ale nie skorzystam, przenoszę więc wzrok na kolegę z gildii, którego imię głupio składa się z moim w "Lilindow", ale ja przecież wcale nie mam żadnych dwuznacznych myśli więc z bólem serca powtarzam sobie w myślach po raz kolejny, lecz bardziej dobitnie: Ogarnij się, Lilin. żadnego myślenia do końca misji... Tym razem naprawdę. Od teraz tylko fakty! - Jak ci na imię? - pytam nasz uroczy, młodociany system ostrzegania, gdy choć na chwilę przestanie być zajęty. Widzę bowiem, że dziewczynka coś robi, ale nie wiem jak to działa.
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Nie Sty 11 2015, 21:39
Zakupy przebiegły pomyślnie. Zapasy żywnościowe nie były może tak luksusowe jak te z restauracji, ale były dobre i pożywne, a to było najważniejsze. Przy okazji mógł zaobserwować typowe zachowania, odruchy i względny sposób bycia Lilin. Nigdy nic nie wiadomo, a wiedza na temat członków gildii była ważna. Cieszył się z tego, że ręka uspokoiła mu się już nieco. Po przyjściu na plac, gdzie mieliśmy się spotkać, chłopak był zadowolony widząc Annie obok gotowej bryczki. Kiwnął do niej porozumiewawczo, płacąc swoją działkę pieniędzy czyli 500 Następnie usadowił się na pokładzie kładąc teczkę obok siebie. Póki co wszystko szło zgodnie z planem. - Sądzę, że można tutaj już porozmawiać spokojnie. - Rzekł niedługo po tym jak ruszyliśmy w drogę. Co jakiś czas rozglądał się dookoła, by mieć wgląd na sytuacje i by podziwiać nieco widoki. Wszystko raczej szło dobrze jedynie...czuł dziwny brak obecności Hannibala w sobie. Było to podejrzane. Tak jakby teraz spróbował użyć mocy, to nie dałby rady. Niepokoiło go to. Poprawił swoją rękę pod płaszczem, starając się nieco rozluźnić, choć było to dla niego trudne. Przydałby się masaż lub coś w tym guście. Myśląc tak o masażu od razu przypominała mu się Yuki, co wprawiło go w gorszy nastrój. Nie wybaczy sobie tego nigdy...tego, że wtedy nie zdążył... Westchnął głęboko starając się skupić na misji.
Nim nasz wspaniały duet Lilindow zdołał cokolwiek zrobić, dziewczynka zapłaciła już należność za przejazd ową dorożką i cała grupka mogła udać się w podróż. Pozostawało - co najwyżej - rozliczyć się z Anią później. W każdym bądź razie wszystko zapowiadało się spokojnie, bo ani przeciwników w okolicy, ani żadnego ataku zasadzki, czy... Właściwie niczego. Ich trójka, woźnica, koniki i powóz. I dokładnie takie informacje, jak i mijane drzewa, kwiaty, krzaki i pomniejsze zwierzątka dookoła mogła dojrzeć Ania. Zapowiadało się nudne, jak flaki z olejem kilka godzin podróży, ot co! Przynajmniej tak... Minęła mniej więcej pierwsza godzina przejażdżki?
Jeśli będzie trzeba MM odejmę potem, możecie napisać kilka postów teraz i pogadać ze sobą, acz czas macie do 17.01 godzina 19:00
Reiko
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 13/12/2014
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Sob Sty 17 2015, 12:57
Arghh, dziewczynka mnie wdzięcznie zignorowała. Widocznie jest zbyt zajęta. No cóż, ona coś robi, nie tak jak niektórzy. Ale... to nie w porządku, czuję się jak idiotka, oni chyba znali moje imię od początku a ja ich nie! Nawet jeśli nie muszę znać obserwatorki, to chcę się z nią przynajmniej rozliczyć, bo okazało się że zapłaciła za nas wszystkich. Chociaż... jak nie to nie, ja tam mogę zaoszczędzić kryształy... Ale to chyba nie byłoby zbyt "dobre".
Tak się spięłam, że nawet przy woźnicy nie chcę rozmawiać, ale nie wysiedzę tutaj w ciszy tak długo. Usadawiam się więc gdzieś bliżej Lindowa, by spróbować chociaż z nim zamienić słowo, kładąc sobie gdzieś pod nogi plecak, w którym o ile się nie mylę mam trochę rzeczy, które chłopak pomagał mi kupić w mieście. Postaram się mówić możliwie cicho, mając nadzieję że kopyta trochę przeszkadzają dorożkarzowi przy podsłuchiwaniu. - Jedno oko czasem świeci, prawda, Lindow-san? - akcentuję końcówkę dając do zrozumienia, że nie wiem czy sobie darować jakieś grzeczności. - Nie przywidziało mi się? Myślę że nie każdy lubi mówić o swojej magii ot tak i dlatego woźnica mi trochę zawadza tutaj, no ale... Chcę pogadać. Jeżeli chłopak mi odpowie, będę pytać dalej, choć raczej nieśmiało. - Czy twoja moc ma coś wspólnego z... tym, jak się czujesz?
Ogólnie to mimo że czuję się wiecznie zagrożona, fakty wskazują raczej na bardzo nudny przebieg misji i cholernie mnie to cieszy! Ale taka jazda może mnie totalnie uśpić... - Aha, jakbym zasnęła, zróbcie mi coś... - powiem ni to do Lindowa, ni do dziewczynki, gdzieś pomiędzy zdaniami, lub kiedy będzie cisza kompletna, jeśli i chłopak nie podejmie ze mną rozmowy. Wiem, że powinniśmy być skupieni, ale tak w milczeniu to mi znacznie trudniej zachować czujność bo właśnie spać mi się chce... No nic, przecież ja też nadstawiam uszu i rozglądam się. To nie tak, że mam tu wakacje. Mam na oku tę nieszczęsną aktówkę, trudno mi o niej zapomnieć choćby na chwilę. Tymczasem wyciągam z kieszeni batonika, jednego z tych dwóch, które przytargałam... jeszcze z Clover. - Pomyśleć, że kilka dni temu byłam w do-STOP. I co z tego? I miało nie być myślenia. - Ucinam sobie, podgryzając malutkie, niezdrowe jedzenie. W końcu już w La Sirenii byłam trochę głodna, więc może zjem i ten drugi, nie ruszając jeszcze właściwego "prowiantu".
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Sob Sty 17 2015, 19:35
~~MG~~
Spokojna podróż była... spokojna. Jednych by to ucieszyło, a inni z kolei mogliby zacząć snuć wszelkiego rodzaju teorie spiskowe. No cóż... Jak można się było domyślić, Lilin należała z pewnością do jednej z grupek, jednak... do której? W każdym bądź razie biedna, ignorowana przez towarzyszy z misji dziewczyna mogła przynajmniej podziwiać odgłosy mijanych lasów, zaczynając na szumie drzew, a kończąc na świergotaniu ptaków, czy przeróżnych bardziej niebezpiecznych, a niosących się echem odgłosów innej, bardziej drapieżnej części zwierzątek. Tylko ona, milcząca drużyna i... cichy woźnica.
Od dziś czas 48h na odpis od ostatniego posta @.@, czyli jeśli każdy z was będzie odpisywał po 48h od poprzedniego posta, da nam to 48h*3, acz... liczę, że pójdzie ciut szybciej.
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Sob Sty 17 2015, 20:19
Cisza, spokój i wszechogarniająca natura. Właśnie to widział chłopak ze swojej perspektywy. Drzewa, rzeki, zwierzęta. Sielsko i błogo. Jednakże nie oznaczało to, że chłopak popadł w melancholie, o nie! Był czujny, prawie zawsze. Ale...teraz nie czując w dziwny sposób woli Hannibala, czuł się bardzo dobrze. Starał się jedynie nie dać sobie utonąć w tych odczuciach.
Po jakimś czasie Lilin przysunęła się bliżej, a następnie zaczęła mówić szeptem. Zapewne po to by woźnica nie usłyszał. Osobiście uważał, że taki środek ostrożności był zbędny. Jakie informacje mógłby zdobyć woźnica, by wykorzystać je przeciwko nam? Nawet jeżeli by był magiem, w 3 osoby byśmy sobie poradzili, a Annie na pewno pierwsza by zauważyła co się dzieje. Nie odpowiedział jednak na początku. Po pierwsze nie był za bardzo w stanie, po drugie nie wiedział jak, a po trzecie...wstydził się? W końcu, nienawidził swojej mocy. Jednakże w końcu musiał się odezwać. - Nie musisz mówić tak cicho. - Rzekł uśmiechając się delikatnie. Poprawił teczkę pod płaszczem, siadając jednocześnie nieco wygodniej na swoim miejscu. Więc zauważyła, no cóż, ciężko tego nie zobaczyć, bo to częste zjawisko u niego. - Tak bywa czasami, że zaczyna świecić. Moja moc...nie wywiązuje się z moich uczuć. Jest bardziej czymś jak...przekleństwo, klątwa z którą walczymy całe życie. Wybacz, że nic nie mówiłem, ale nie wiedziałem zbytnio co powiedzieć. - Powiedział odrobinę zamyślony. Spojrzał na Lilin, oceniając ją szybkim wzrokiem. - A ty? Jaka jest twoja magia? - Spytał starając się podtrzymywać lekki uśmiech. Ciężko przychodziły mu relacje z innymi. Nie chciał by stało im się coś złego tak jak to było z nią...
Reiko
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 13/12/2014
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Sob Sty 17 2015, 23:34
Ależ mnie spotkało zadanie... to już więcej słów zamieniliśmy szukając jedzenia. Wcześniejsza wypowiedź Lindowa "tutaj można porozmawiać spokojnie" zrobiła się teraz do bólu ironiczna. Tak mi się zdawało, że mnie usłyszał i nie tyle zignorował, co... po prostu nie odpowiedział, nie wiem, dlaczego... ale w końcu jednak się odezwał, podczas gdy gryzłam swoje coś. "Nie musisz mówić tak cicho." Najwyraźniej nie ma takich oporów, jak podejrzewałam. Ale w takim razie nad czym się tyle zastanawiał? Mogło mi się wydawać. Dalszych słów wysłuchuję spoglądając na niego bezpośrednio, ale nie obracając całej głowy. Przekleństwo brzmi epicko, ale to raczej nic fajnego... Nadal wydaje mi się trochę zamyślony, nie wiem dlaczego. Z tego wszystkiego i ja miałam przez moment trochę nieobecny wzrok. Na chwilę nawet straciłam czujność. Dobrze, że chyba ta dziewczynka trzyma rękę na pulsie. Zadał mi dosyć oczywiste pytanie. Skoro ja chciałam wiedzieć coś o nim, to można się było spodziewać, że i mnie spyta. Właściwie nie mam nic do ukrycia. - Tak sobie myślę, że może i też jestem w pewnym sensie przeklęta. Ale nie przez całe życie - mówię już nieco śmielej, ale nadal nie jakoś głośno, bo po prostu nie ma potrzeby.
Okazuje się, że niezbyt wiem, co dalej powiedzieć. - Jaka jest moja magia... - Otwieram prawą dłoń, ale nadal trzymam ją przy sobie. Skupiam się odrobinę i staram się nadać magii jakąś formę... jakąś, ale chodzi mi konkretnie o światło. Maleńkie, tycie światełko w dłoni, jasne ziarenko ryżu... Bo jestem ciekawa, czy dam radę. Czuję się jakoś przygnębiona. Wokół jest spokojnie, piękna przyroda i w ogóle, nie jestem fanką natury ale działa to na mnie uspokajająco... lecz nie pocieszająco. Wyruszyłam w nieznane... tak jakby. W Magnolii przecież byłam, nie o to chodzi. Jestem sama i paradoksalnie ten chłopak jest obecnie najbliższą mi osobą, tylko dlatego że spędziliśmy ze sobą... godzinę? Niby spotkałam wielu ludzi, zanim jeszcze dotarłam do gildii, do której wpadłam jak po ogień i zaraz się okazało, że mogę iść na misję. Nie spędziłam tam z nikim więcej niż dziesięć minut i nie znam ich imion, nawet chyba nie pamiętam twarzy. W tym sensie Lindowa rzeczywiście "znam" najlepiej... Też mi znajomość. Nic dziwnego, że czuję się samotna. Ciekawe czy moi rodzice mają teraz "syndrom pustego gniazda" bo ja z drugiej strony barykady go odczuwam! Niemniej siedzi we mnie dziecko i zew przygody. Choć moja pierwsza przygoda jest mało przygodowa, ale to nawet lepiej. Trzeba sobie dawkować "emocje", coś o tym powinnam wiedzieć. Może i czuję się bezużyteczna, nawet ciężaru zlecenia się wyzbyłam oddając je demonowi, a na czatach stoi dziewczynka młodsza ode mnie, ale jestem magiem! I to całkiem fajne. I na pierwszym zadaniu trafiłam na kolegów z gildii, jacy by nie byli, a nawet na kogoś, komu też - o ile zrozumiałam - magia trochę przeszkadza w życiu, i choć to za mało by mówić o "bratniej duszy", to miły zbieg okoliczności. Tak, czuję gdzieś w środku jakieś pozytywne rzeczy. I zrobię z nich tę maleńką kulkę w dłoni! [PWM 5 Kolektor] Za chwilę ją zgaszę, chcę tylko sama sobie potwierdzić, że czuję się dobrze.
- Kiedyś byłam dziewczynką od światła. - Tym razem mnie trochę zajęło zebranie się do odpowiedzi. - Teraz chyba bardziej magiem ciemności... Nie wiem nawet. To moja pierwsza robota. Do tej pory ćwiczyłam tylko w domowym zaciszu - przyznaję z odrobiną wstydu. - Kiedyś coś mi się stało dziwnego i moja moc zaczęła zależeć od humoru. Dopóki jest w miarę w porządku, korzystam ze światła... Chyba nie ma sensu tłumaczyć mu wszystkiego. Może nawet zapytał tylko z grzeczności, a jak będę kontynuować, to się chyba rozkleję. Samo myślenie o tym bardzo szybko sprawia, że zaczyna mi drżeć głos. Co ja potrafiłam wyrabiać, gdy się zdenerwowałam... W świecie magów to pewnie nic, ale w zwykłym domu zwykłej rodziny... - W każdym razie jakiegoś powodu bardzo łatwo zmienia mi się ten humor. Dopóki uczucia nie są silne, jak teraz, funkcjonuję raczej normalnie, ale bywa różnie. - Podnoszę wzrok na Lindowa, bo jakoś się zapomniałam i ciągle patrzyłam na swoją dłoń. - Podobno mi też kiedyś oczy świeciły. Właśnie jak byłam zła. Ale może komuś się tylko wydawało...
Chyba już mu to dałam do zrozumienia, ale lepiej mu nie mówić, że miałam nadzieję, że mi w czymś pomoże. Bo taki w sumie cel mojej zabawy w najemnika - pokręcić się po tym świecie magii i znaleźć coś lub kogoś, dzięki komu nauczę się czegoś o mojej mocy.
Apricot Pâte de Fruit
Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Nie Sty 18 2015, 10:07
A Ania dalej egzystowała. A im mniej musiała jakkolwiek ingerować w to, co się dzieje wokół niej, tym lepiej. Siedziała cicho, nie odzywając się. To nie tak, że ich nie lubiła. W zasadzie ani lubiła, ani nie. Ot, osoby z gildii. Niczym jej nie podpadli, niczym nie zabłysnęli. Podawanie imienia... w zasadzie kto by się przejmował jej imieniem? Jakieś miała. Nie mniej przez społeczeństwo dalej i może słusznie była uznawana za dziecko. A dzieci są mało istotne. No bo co takie może? Pozostawiając jednak kwestie filozoficzne na bok, dalej śledziła teren. Starała się nie obserwować tylko jednego punktu, a przy pomocy pchełek przeczesywać wzrokiem tyle terenu, ile mogła, jednocześnie wyłapując słowa padające w rozmowie. Kto wie, czy się to kiedy nie przyda.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Dorożkarskie Szlaki Przewozowe Nie Sty 18 2015, 12:30
~~MG~~
Działo się, aj działo! W dodatku wszystko dało się opisać jednym zdaniem, ba! Jednym słowem, a mianowicie - nuda. Wiatr wiał, dorożka przemieszczała się przed siebie, a magowie mogli spokojnie porozmawiać ze sobą w akompaniamencie natury, aż... Powoli na horyzoncie wyłaniał się pierwszy cel ich podróży, a raczej zwykły przystanek, bo... docierali do Hargeonu. A w okolicy? Dalej nie wydarzyło się nic specjalnego poza ignorowaniem otoczenia przez Anie. Biedni, wzgardzeni towarzysze mini kamery ochronnej.
Więc ona była pod pewnymi względami podobna. Uznawała swoją moc za coś niebezpiecznego, za zagrożenie. Zdawała się nawet zbytnio nie pojmować swojej mocy. - Pierwsza misja...jeśli dobrze, pójdzie to będzie bardzo spokojna. - Powiedział przypominając sobie swoją pierwszą misje. To nie było nic miłego... Wyjął przeklętą rękę spod płaszcza, pokazując ją jej w pełni okazałości. Jak zwykle był wokół niego zawiązany łańcuch, który służył do opanowania się w trudnych chwilach. Spojrzał się na nią, by zobaczyć jej reakcje. - Moja moc zawsze sprowadzała tylko zniszczenie, ból i cierpienie. Byłem traktowany jak odmieniec, wyrzutek. Ci co mi zaufali poznali się czym tak naprawdę jestem. Myślałem, żeby się już poddać, żeby w końcu pozwolić mu pożreć do reszty swoje ciało i dusze. Ale wtedy... - Przerwał spoglądając w niebo. - Poznałem Yuki. Moją pierwszą miłość. To było niesamowite...była jedyną osobą, która zaakceptowała mnie bez ani chwili zwątpienia. Będąc przy niej, czując jej dotyk, on znikał, pryskał jak bańka mydlana. A kiedy było ciężej i wracał, ona była przy mnie i uspokajała mnie. Myślałem, że wszystko się w końcu ułoży. Niestety... - Zacisnął przeklętą dłoń. Zaczął oddychać niespokojnie, a całe ciał zaczęło drżeć. Ogień...krzyk...łzy...rozpacz...nienawiść. - ...straciłem ją. Bo nie opanowałem swoich emocji. - Wyszeptał z trudem. Chwilę zajęło mu ogarnięcie się do normalnego stanu. Zobaczył wówczas, że pomału zbliżają się do miasta. Wziął głęboki wdech sprawdzając czy teczka jest na swoim miejscu, po czym zerknął w stronę Lilin. - Wybacz za moje zachowanie. To się nie powtórzy. - Rzekł krótko stanowczym już teraz tonem, po czym skupił się na otoczeniu miasta do którego zaraz mieli wjechać.
Było spokojnie. Może za spokojnie? W zasadzie jej to jakoś nie przeszkadzało. Co prawda nieco wiało nudą, ale lepiej tak niż jakby miało być zupełnie inaczej. Dlatego kontynuowała obserwacje na przemian z nadstawianiem ucha. No bo kto Ani zabroni? Dalej jednak mnie wtrącała się do wymiany zdań, która z resztą jej nie dotyczyła. Ale posłuchać zawsze warto i jakieś wnioski o rozmówcach wyciągnąć. Dalej jednak priorytetem był teren i robienie za darmowy monitoring. Czyżby ich plan był tak dobry że nie spotkają ANI JEDNEJ przeszkody? Serio? To aż wydawało się nieco nieprawdopodobne, ale jeśli tak, czy Anka z tym jakiś problemów do zaakceptowania nie miała.
Gdzieś w międzyczasie skończyłam zjadać swoje pamiątki z Clover. Nie wiem nawet, jakie miasto jest przed nami, musiałabym przeszukać swój czerep by znaleźć jakiekolwiek skrawki wiedzy z geografii, ale teraz mi się nie chce. Nie przypominam sobie niczego, co leży między Akane i Magnolią. Powinnam w takim razie zacząć się denerwować, że woźnica wywozi nas... no, nie wiem gdzie, ale nie do celu... lecz wolę postawić na swoją ignorancję. Do czegoś dojeżdżamy i to się liczy, bo bez jakichkolwiek punktów kontrolnych na trasie miałabym wrażenie, że w ogóle się nie poruszamy.
Nawet nie zadałam chłopakowi kolejnych pytań, więc w zasadzie mógłby pójść w ślady dziewczynki i zająć się milczeniem, ale skoro nie - z chęcią słucham, cokolwiek ma jeszcze do powiedzenia. Jeżeli uznał, że mała Lilin się boi pierwszej misji i należy ją uspokoić, to... w sumie ma rację... Na jego stwierdzenie odnośnie "trudności" naszego zadania odpowiadam tylko skinięciem głowy z nawet niewymuszonym, lekkim uśmiechem, ale wtedy on odkrywa swoje przeklęte ramię i trudno byłoby się nadal uśmiechać. Przedtem mu się nie przyglądałam, to zresztą nie jest coś ładnego, czemu człowiek chciałby się przyglądać, o nie... A jednak coś w tym jest, że się gapię, choć mam lęk w oczach. Od początku to coś budziło we mnie niepokój. Z pewnością ma znacznie większy problem z mocą niż ja, raczej nie powinnam mu się żalić. Chyba skrzywiłam się nieco i musiałam przenieść wzrok gdzieś indziej, choćby na aktówkę - tak gwoli formalności - po czym szybko rozejrzałam się wokół, co zresztą robię co chwilę i pewnie przypominam peryskop, bo wciąż się obracam lustrując woźnicę, drzewa, drogę, dziewczynkę, czasami też niebo... nigdy nie wiadomo. Jednakże kolejne słowa Lindowa spowodowały, że choć nie przestałam obserwować, to pewnie nie zarejestrowałabym nawet smoka, gdyby wsiadł z nami na powóz. I kiedy się nie rozglądam, głównie patrzę demonowi w oczy, a przynajmniej w jego stronę, nawet gdy tak nieco tandetnie wznosi głowę ku niebiosom... Gapię się, choć to trudne i trochę przytłaczające, a moje własne oczka się nieco zaszkliły... Bo zaczynam mu niestety współczuć, do cholery. Na ludziach się nie znam i nie wiem dlaczego tak się otworzył, może jest niezłym aktorem, ale strasznie mi się robi żal. "Straciłem ją. Bo nie opanowałem swoich emocji." I zamilkł. Tak jak mój mózg. Możliwe, że szczęka mi opadła, bo nie wiem, co on miał na myśli... Boję się pytać dalej. I choć przeszła mi przez myśl najgorsza z wersji, nie zaczęłam się obawiać tego chłopaka i nie mam potrzeby się odsunąć. W ogóle nie wiem, jak zareagować, więc nie chcę jakkolwiek reagować. Na chwilę się zablokowałam, wykonując tylko te rytualne, kontrolne obroty głową w różnych kierunkach, może dla niepoznaki, a może całkiem nieświadomie.
Nie jest dobrze, nie powinnam mu współczuć. Nie powinnam czuć. - Nie płacz, idiotko... To jego cierpienie. Nie twoje - karcę się w myślach, czując wilgoć w oczodołach.
- Może to ja p-powinnam przeprosić... Ale jak zaczniemy się teraz przepraszać, to nigdy nie przestanę. - Nawet nie wiedziałam w pierwszej chwili... czy on przeprasza mnie, czy... Yuki? Co się z nią stało... Chciałabym coś mu powiedzieć, przechodzą mi różne rzeczy przez głowę - że "to nie jego wina", ale skąd mogę to wiedzieć? To pusty slogan, który powtarza się ludziom z pewnym ciężarem, zarówno winnym jak i niewinnym. Przykro mi - to oczywiste, nie muszę tego mówić. Nie chcę dalej pytać o nic. Na pewno nie zastąpię mu Yuki, kimkolwiek była. Bałabym się być blisko niego. Nie przez jego straszną moc, lecz przez ten ciężar. Trudno być choćby przyjacielem kogoś takiego. Nie trzeba było zaczynać rozmowy... ale gdyby nie chciał, przecież by mi nie powiedział, więc czemu powiedział? - To chyba trudne, j-ja... - Nie, nadal nie wiem, co powiedzieć. - Może dziewczynka ma rację - mówię już bardziej zdecydowanie, złapawszy przedtem nieco powietrza. Zerkam w stronę rzeczonego dziecka. Jestem pewna, że nas słucha. - Może lepiej byłoby nie mówić zbyt dużo? Jakoś... wytrzymam w ciszy, skupiona na zadaniu...
Niestety muszę stoczyć krótką walkę z uczuciami i pójść z nimi na kompromis... Po chwili więc mimo wszystko wyrzucam z siebie cichutkie, znienawidzone "Wybacz." do Lindowa. Nie umiem już jednak spojrzeć na niego. Z jakiegoś powodu sięgam dłonią za pazuchę, by tylko dotknąć mojego kunai, który zawsze spoczywa w uchwycie gdzieś na wysokości piersi. Tak jakby to miało mnie uspokoić. Na pewno jeśli przedtem nie zginę, kiedyś przyjdzie dzień, w którym jakimś cudem przy niefortunnym upadku wszystkie te ostrza wbiją mi się w korpus, mimo że technicznie to wydaje się niemożliwe... No nic, wracajmy do obserwacji.
Tu i teraz... tylko aktówka, las i miasto przed nami.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.