HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Opuszczone Miasto - Page 13




 

Share
 

 Opuszczone Miasto

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19 ... 25  Next
AutorWiadomość
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyNie Paź 01 2017, 15:47

First topic message reminder :

Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.

MG:

Przed bramami miasta:
Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem:
-Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...

Laen:
Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby:
-Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?

Rin:
Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał.
-Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.

Never i Grey:
Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął.
-No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho:
-W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never.
-KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.

Północny Wiatr:
Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym:
-Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...

Finn:
Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb.
-Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.

Will:
Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach.
-Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.

Władca Kasztanów:
Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem.
-Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.

Aran:
Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany.
-Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.

Samael:
Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby:
-Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Amney:
Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał.
-Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.

Terrenco:
Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu.
-Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.

Eris:
Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu.
-Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.

Eisaku:
Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem.
-Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało.  Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?

Roe:
Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały.
-Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.

Master of Speed:
Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie.
-Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...

Ezra al Sorna:
Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła:
-Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.

Hotaru:
Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem:
-Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.

Ryudogon:
Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno?
-Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.

Mikazuki:
Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać.
-Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.

Ryukehoshi:
Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia.
-Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.

Ren:
Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem.
-Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".

Winter:
Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy.
-Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.

Welt:
Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał:
-Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.

Nanaya Byakushitsune:
Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała:
-W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.

Info od MG:
Dzień I
Laen: 100MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Rin: 145MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Never Winter: 230MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Północny Wiatr: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Finn: 230MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Will: 160MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Władca Kasztanów: 200MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Aran: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 176MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Terrenco: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 115MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Eisaku: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Roe: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Master of Speed: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ezra al Sorna: 180MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Hotaru: 130 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ryudogon: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Mikazuki: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 110 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Welt: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Nanaya Byakushitsune: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |

Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.


Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559

AutorWiadomość
Terrenco


Terrenco


Liczba postów : 155
Dołączył/a : 31/10/2016

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptySob Lut 10 2018, 22:24

- Niesamowite... - skomplementował posunięcie Penoly. I to w pozytywnym znaczeniu! Wszystkie jej ruchy, taktyczne i te fizyczne, podobały się. Aż trudno wzrok oderwać. I wtedy znikąd pojawił się sędzia za plecami całej paczki. A niczego świadom chłopak odwrócił się jakby nigdy nic. Odwrócił się i zamarł ze strachu. "O mój boże..." wypowiedział cichutko, najciszej jak potrafił w umyśle bo na głos nie potrafił. Dopiero jak Laen przemówił on też coś z siebie wykrztusił:
- O-o-o wilku mowa... - ale tak mu to kiepsko wyszło, że maskara. Co do pozostałych kwestii było inaczej:
- Nie, nie, nie! - szeptem przekazał drugiemu magowi, a następnie wskazał ręką na sędziego:
- Chcesz żeby i nas naklepał?! Lepiej dobić tych co przetrwają, co nie moja pani? - no i tutaj skierował pytający wzrok na wiedźmę.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4161-terrenco#83834 https://ftpm.forumpolish.com/t4011-tele-teleport#79578 https://ftpm.forumpolish.com/t4160-terrenco#83833
Winter


Winter


Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyWto Lut 13 2018, 23:50

Winter przytaknął głową Willowi, słysząc jego słowa. Też uważał, że walka nie byłaby mądra. Prędzej czy później na pewno ona się odbędzie, jednak na ten moment można było jej uniknąć.
- Myślę, że lepiej byłoby przełożyć tą bitwę. Jeśli zużyjemy zbyt wiele sił na walkę, to będziemy prostymi celami. Bynajmniej tak mi się wydaje. - powiedział i spojrzał na swoją legendę, by dowiedzieć się co ona o tym sądzi. W między czasie wzrokiem szukał Minera, którego póki co nie widział. Miał nadzieję, że nie odpadł on. Może i był dość przygłupi, ale kto nie był. Poza tym, uratował Winterowi życie parę razy. Mimo wszystko, w razie ataku legendy która niedawno chciała ich zabić, był gotowy by jakoś odskoczyć lub nawet wzmocnić Shieldera. Tak na niego postanowił mówić od tego momentu. Będzie mu łatwiej.
W przypadku gdyby nastał chwilowy rozejm, Winter rozejrzałby się jak właściwie wygląda otoczenie po tej całej bitwie. Wzrokiem zatrzymałby się na Willu i podrapał by się po głowie.
- Nie brakuje Ci czasem legendy? I powiedziałbym że przerwa. Dajmy czas innym na zmniejszenie ilości przeciwników z która przyjdzie nam walczyć. - zapytał i odpowiedział niepewnie. Była też opcja, iż był po prostu ślepy i Ridera nie widział. Bardzo realistyczna opcja. A potem zwróciłby się do legendy, którą nazwał Shielderem.
- Jak mam się do Ciebie zwracać? A. I możliwe żebym załatwił sobie takie cacko? - powiedział, wskazując na zastępczą rękę dawnej legendy Hotaru. Winter chciał.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4671-skarbiec-wintera-v2 https://ftpm.forumpolish.com/t4660-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4673-od-zimy
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptySob Lut 17 2018, 00:21

Nie wiedziała, co właśnie się zadziało poza tym, że był to jeden wielki pokaz potężnej mocy i nic tu po niej, jeżeli miała stać w miejscu. Bo obecnie stanie w miejscu równało się z zostaniem przysypanym tonami betonu, a to nigdy nie rokowało dobrze. Musiała działać szybko i podjąć dobrą decyzję. Szybko rozejrzała się, by zrozumieć, w którą stronę spada budynek by obrać jak najkrótszą drogę do miejsca, w którym mogła być bezpieczna od zwalającego się gruzu. Nie powinno zająć jej to dużo czasu (Percepcja, Taktyka), jednak teraz liczyła się każda sekunda i nie zamierzała marnować ani więcej.
- WELT! MINAE! - krzyknęła w miejsce, w którym ostatnio widziała dwójkę, po czym odpaliła Raya (C) by szybko przetransportować się na bezpieczniejszą odległość. Następnie użyła Step (C) i zaczęła biec w stronę bezpiecznej strefy, w razie czego posiłkując się kolejnym Rayem. Najważniejsze było przedostać się do bezpiecznego miejsca, a dopiero później obliczanie strat. Miała prowizoryczną mapę, więc nie powinno być tak źle ze znalezieniem orientacji.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Mikazuki


Mikazuki


Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyNie Lut 18 2018, 15:55

Eh. Cała ta sytuacja była jednym słowem do dupy. Panował tutaj chaos, mieli nie wiele informacji, no jakaś padaka. A sojusznicy to był jakiś śmiech na sali, dokładnie tak, jak zakładał. Spojrzał na swoją legendę a potem na swoją ręke.-Dobra, wiesz coś na temat tych tych znaków? Jak wiele NAPRAWDĘ potrafią?. Raczej nie potrafisz wyleczyć mojej ręki, raczej one nie potrafią wyleczyć mojej ręki, ale często w zasadach znajduje się luka, którą można wykorzystać. Ciężko to zrobić nie rozumiejąc systemu. Co za popierdolona gra.-Mruknął pod nosem czekając na odpowiedź swojej legendy a jednocześnie próbował pewnych rzeczy.-Przybądź. Nettle Areg-Następnie wypowiedział znane sobie słowa tej legendy. Czy da się zadziałać tym w ten sposób? Zobaczymy.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3706-mikazuki#71569 https://ftpm.forumpolish.com/t3302-mikazuki#top https://ftpm.forumpolish.com/t3705-mikazuki#71568
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyPon Lut 19 2018, 01:42

MG:

Finn:
-Złapmy i wyeliminujmy go. - krótko powiedziała kobieta. Mea najwyraźniej nie planowała tworzyć sobie armii sojuszników. Wystarczy, że takie zgromadzenia wykończą się same i wtedy zostanie ścisła czołówka. Nie stojąc więc w miejscu ruszyli dalej do przodu. Znaleźli jeden opuszczony budynek. Jednak przed nim stała jakaś legenda. Był to mężczyzna odziany w zbroję, a przy pasie miał sztylet. Stał na warcie. Jednak wciąż harmider bitwy zapewniał im swoistą osłonę, ale teraz... co by tu zrobić... Możliwości było kilka. -My ostrzelamy budynek. W międzyczasie wy z Sabre możecie zająć walką wrogą legendę. - przedstawiła swój plan Finnowi oczekując na reakcję.

Ren:
Czarodziej jeszcze podczas ucieczki zadbał (raczej z paniki niż z rzetelnego planu) o to, by wrogi włócznik ich nie gonił. Chłopak był przerażony, ale w sumie, czy było się czemu dziwić? Był młody, strachliwy, niemalże przypadkowo wciągnięty do tej chorej "zabawy". Tak czy inaczej zaczęli się oddalać, a sam młodzieniec chciał się dostać do biblioteki. Tylko to było problematyczne.
-Jak mam ci ją znaleźć na obcych ziemiach? - spytał Ramaesh lekko poirytowany taką ucieczką. Nie przystoi faraonowi uciekać w końcu. -I o co ci chodzi z tym Persil? Co to? - spytał Rena spoglądając na niego wyczekująco, gdy wreszcie zatrzymali się po dłuższym dystansie.

Laen i Terrenco:
Olbrzym nie wydawał się być złą osobą. Owszem, na swój sposób był straszny, jego postura, ogrom i widoczne mięśnie same to mówiły, nie wspominając natomiast, że był tutaj jako zarządca tej dziwnej bitwy. Samo to już coś o nim mówiło. I Terrenco zdawał się rozumieć to znacznie lepiej od Laena. Jednak to właśnie słowa maga prędkości rozbawiły giganta.
-Zależy od waszych poczynań. Organizator to specyficzna osoba. Jest kilka przypadków, w których nie możemy dopuścić do walk. Jeżeli oni zaatakują was, ja zaatakuję ich. Jeżeli wy zaatakujecie ich, ja zaatakuję was. Jeżeli zostaną tylko wasze dwie grupy, obie będą musiały ze sobą walczyć. Pewnie kwestia rozrywki lub może jakichś zakładów. W końcu nie codziennie odbywają się takie turnieje. Może też jako sędziowie robimy zwyczajnie za ostatnie przeszkody na drodze do spełnienia marzeń. Może jesteśmy tu, by dwie osoby z takim samym pragnieniem nie zawarły sojuszu? By był tylko jeden zwycięzca? A może by nie było żadnego? Ile kropel spada z deszczem, ile iskier wypuszcza płomień, ile kamieni leci z lawiną i ile podmuchów niesie huragan, tyle może być odpowiedzi. - powiedział rozgadując się dość sporo. Ale mimo to, nie wykonał ponadto żadnych gwałtownych, agresywnych ruchów. Penola zaś nic nie mówiła. Nawet po pytaniu swojego towarzysza.

Will i Winter:
Może i na pierwszy rzut oka nie dało się dostrzec i Ridera, i Minera, jednak po krótkiej chwili z łatwością by się ich dostrzegło w pobliżu. Dzięki słowom obu współczesnych magów jednak nie doszło do walk. Razem zdecydowali się odpocząć, choć było widać, że nowa Legenda Maga Fairy Tail nie jest zbyt ukontentowana obecnością kogoś, kto całkiem niedawno poderżnął gardło Hotaru, z którą pierwotnie współpracował. Ale czy było się czemu dziwić? Postanowili również odpocząć, więc czwórka legend jako tako ogarnęła im schronienie dzięki czemu można było odpocząć i poczuć się w miarę bezpiecznie. W międzyczasie mag Fairy Tail zadał swojemu nowemu rekrutowi pytanie. Ten spojrzał na swoją metalową rękę, westchnął i powiedział.
-Zwracaj się do mnie, jak uważasz za słuszne. - powiedział wpierw, dając w tej kwestii Winterowi pole do popisu. -Skoro ja mogłem otrzymać tę rękę ty także możesz. Jednak nie było to coś tak prostego, jak mogłoby się wydawać... - powiedział, na moment pogrążając się we wspomnieniach. Co jak co - ta Legenda i każda inna swego czasu żyła. I pewnie miała masę historii do opowiedzenia. Ale w obecnej sytuacji czy był czas na wspominki?

Władca Kasztanów i Aran:
Gonzo się wściekł. Wyrwał się starcowi (co w sumie nie było aż tak szokujące, wszak był starcem) i natarł na dym. Bo wrogów nie widział. Ale miał plan. Miał plan i cel, a wykorzystując nadmierny ogień planował zaatakować. Jednak nie mogąc zlokalizować przeciwników - było to trudne. Ale wtedy zadziały się dwie rzeczy. Poczuł jak coś... przecina go. Nie odczuł bólu, ale pewnie gdyby miał materialne ciało straciłby jego połowę. A przy używaniu tego zaklęcia strata tak sporej ilości ognia mogła być niebezpieczna. Ale gniew robił swoje. Zaatakował źródło tego dziwnego uczucia, a był nim miecznik, który wcześniej zbijał strzały Gonzowego towarzysza. Tylko on próbował się wycofać, a choć miecz przechodził przez ogień, to Władca Kasztanów odczuwał, jakby dosłownie "odcinał" ogień. Co normalnie nie miałoby racji bytu. Ale tu... stanowiłoby dla niego zagrożenie. Zwłaszcza dalszy taki pościg gdyby nie... wróg, któremu spalił ubranie oraz Starzec. Oboje zaczęli używać ognistych kul i pocisków. Jak wróg najpewniej chciał ich zranić, tak Gick wyczuwał, że płomienie starca prędzej leciały na "ilość". Chciał wzmocnić swojego partnera. A Aran? Cóż, jego łucznik pociągnął go do siebie tym samym sprawiając, że mag LS uniknął potężnego wybuchu wywołanego magicznym, ognistym pociskiem. Ale było blisko. Niestety, zasłona dymna była nadal gęsta i jakiekolwiek pociski były raczej strzelaniem na oślep. A Gonzo widział tylko najbliższego mu wroga - tajemniczego znajomego jego legendy, który potrafił rozcinać jego ognistą formę. Choć trochę poparzeń zebrał.

Welt i Mor:
Walący się budynek nie wróżył dobrze. Nanaś błyskawicznie przy pomocy jednego skoku oddaliła się od największego zagrożenia, a następnie będąc przyśpieszona oddaliła się na tyle, by sam budynek jej nie zagroził. Kolejny potężny, magicznie wzmocniony skok sprawił zaś, że wyszła poza zasięg gruzów, pyłu i całej reszty nieprzyjemnych obiektów, jakie mogłyby ją trafić w najbliższej okolicy walącego się budynku. Welt miał trochę gorzej. Jego kocia forma wciąż pozwalała mu się oddalić od zagrożenia, jednak do jego płuc dostał się pył, ale nic gorszego mu nie groziło. No i temu dziwnemu czemuś co przywołał, bo jakoś było przy nim i go lizało. Chyba go polubiło. Kilkanaście metrów przed sobą widział swoją Legendę. Ta jednak była nieprzytomna. Nie wiedział też jakim cudem znalazł się nagle tak daleko od miejsca, gdzie był wcześniej. Z kolei legenda Nanaś... początkowo nigdzie nie była widoczna. Dopiero gdy pył opadł, z pomiędzy gruzów zaczęła wyciekać woda, która w krótkim czasie uformowała się dobrze znaną Mor sylwetkę Minae.
-B-było blisko, prawda? Jesteś ranna? - spytała zatroskana mistrzynię (ówczesną) Grimoire Heart.

Never, Grey i Samael:
Walka to walka. A w takiej nie można dać się zapędzić w kozi róg. A bez ingerencji magów mogło być kiepsko. Już zranienie Sama było niezbyt ciekawą sytuacją, a gdy Never teraz dostał w łeb i się zachwiał to było nieciekawie. Rider Master stworzył dookoła nich powietrzną kopułę, jednak było ciężko. Bardzo. Never był ogłuszony, Grey dostała jakimś kijem przez łeb, przez co miała problem z lataniem, koncentracją i działaniem. Samaelowi natomiast przebito włócznią ramię, jeszcze bardziej go ograniczając w zdolnościach bitewnych. Nawet atak ich legend widząc taką sytuację zmalał na sile. Kto wie... jak tak dalej pójdą... przegrają.

Mikazuki:
Problem z ręką i Rozkazami istniał. Za wiele sami nie wiedzieli i jedynym wyborem było spytanie się uczestników tej gry, co oni naprawdę wiedzą.
-Z tego co wiem, łączą ciebie i mnie. Prawdopodobnie więc możesz w dowolny sposób, przy ich pomocy kontrolować zarówno moje zdolności i ciało, jak i swoje. Tylko w swoim przypadku, musisz bazować na moich zdolnościach. Do tego możesz za ich pomocą przenieść się poza obszar gry lub wyeliminować inne Legendy... może jeśli poznamy 5 słów je definiujących będziemy w stanie je nie tylko przywołać, ale i odwołać. Wydaje mi się, że jednak nawet w takiej sytuacji będzie to trudne. Nie wiemy kto został przywołany. W ten sposób nie odbierzemy Legendy, którą ktoś ma. Musimy znaleźć jakąś wyeliminowaną. - część tych słów powiedział, po nieudanej niestety przez maga próbie przyzwania innej Legendy. -Może gdybyś zaryzykował i spróbował przywołać kompletnie losową by się udało? Tylko może zająć to więcej niż jeden rozkaz... nie wiem... może dwa? Jedna dla samego przywołania, druga dla odpowiedniej materializacji i umieszczeniu go w gronie twoich sojuszników? - zasugerował, choć widać było, że nie był zbyt pewny tego wszystkiego. -Na razie odpocznij, spróbuj znaleźć coś, co pomoże z ręką. Ja pójdę na wartę. - to powiedziawszy udał się na zewnątrz, chcąc pilnować ich tymczasowego schronienia. Niestety, zapowiadało się na to, że nie znał on pełni możliwości, jakie dawały Rozkazy i mógł tylko gdybać. Było to jednak znacznie cenniejsza wiedza niż domyślanie się tego wszystkiego samemu.

Ezra al Sorna i Ryukehoshi:
Nie zawsze opłaca się nic nie robić. Odczuwała to zarówno legenda Ryuke, który nic nie robił, podczas gdy druga część ich sojuszu praktycznie teraz odwalała całą brudną robotę. Budziło to niechęć zarówno do samego maga LS jak i nie pomagało w budowaniu relacji. Odczuwała to zarówno jego Legenda, jak i ich tymczasowi sojusznicy. Tymczasem Ezra nadal kombinował z mieczem. Ale moc stworzona do czegoś innego nie jest czymś, co można tak łatwo przemodelować. I jak miecz miał już od jakiegoś czasu, tak czy była w nim jakakolwiek moc? Nie wiedział. Ale wiedział, że dzieło jest nieskończone. Tymczasem Xin próbowała go chronić zgodnie z rozkazem. Jednak mag Grimoire Heart widział, że miała już z tym problemy. Zaczęła zbierać moc, najpewniej by użyć swojej najpotężniejszej karty atutowej, ale sama zarobiła już kilka, jak nie kilkanaście strzał. Ale jeszcze się trzymała. Sam Ezra też dostał. Jedna ze strzał utkwiła w jego prawym udzie, natomiast inna w jego energetycznej ręce. Grunt, że ta ręka za bardzo tego nie odczuła...

Amney i Eris:
Gdy Amney pokazała mu co o nim myślała paluszkiem, ten tylko zamruczał.
-Ostre, lubię takie. - i zaczął rysować bezczelnie się na nią patrząc. Ta się oczywiście skryła za innymi swoimi towarzyszami, ale ten się tym nie przejmował -Och, nie bądź taka. Jak nie twoja uroda, to moja wyobraźnia, dobrze i wielokrotnie testowana pozwoli mi ukazać twe piękno w pełni!
-Naprawdę, nie mamy czasu... - powiedziała jego towarzyszka, a ten nagle wyglądał jakby go olśniło.
-No tak! Panorama! Wspaniałe, kuliste dzieło przedstawiające świat dookoła mnie. W towarzystwie piękna, urody, a także brutalnej, czystej siły i rzeczywistości! Ach, cóż za piękny kontrast pozwalający nadać waszej urodzie jeszcze większego blasku! - rzekł, a dookoła niego pojawiło się więcej stelaży, na których znajdowały się płótna, gdy ten zaczynał malować.
-Serio? Będziemy tu tak stali, bo ktoś chce sobie malować? - zapytał nowy towarzysz Eris, a także ten, z którym wpierw spotkała się i zawarła sojusz Amney (ten współczesny).
-Na to wygląda... - odpowiedziała Legenda Amney. -Ale to dobrze. Musimy odpocząć i zregenerować siły. Jeżeli potrafi nas ukryć, nic nie powinno się stać. Ponadto w nocy możemy zaatakować tych, którzy będą zmęczeni lub będą odpoczywali. - stwierdził pragmatycznie.

Info od MG:
Dzień II: Wieczór
Laen: 100 MM | 7 rozkazów (prawa dłoń) | Złamane lewe żebro
Never Winter: 200 MM | 3 rozkazy (lewa dłoń) | Mniejsza motywacja do walki, ogłuszony, boli głowa
Grey Eminence: 0 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń), Choukyou (B->A) (1 osoba) 8/10 | Nie może się skupić, boli głowa, kłopoty z koncentracją
Finn: 230 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, ale poza tym to nic
Will: 148 MM | 13 rozkazów (lewa dłoń) | -600ml krwi
Władca Kasztanów: 173MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Flash transformation 1/2 | Poparzone plecy, bolą jak cholera i pieczą
Aran: 120 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 176 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Czuje się słabo, kręci mu się w głowie, ma problemy z koncentracją, rozcięta klatka piersiowa, krwawi i boli, przebite lewe ramię na wylot włócznią. Krwawi i boli, problemy z poruszaniem
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Zmęczona
Terrenco: 100 MM | 7 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 115 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ezra al Sorna: 74 MM | 2 rozkazy (prawa dłoń), Moce Xin 4/5 | Rozcięta twarz, lekko krwawi i piecze, strzała na prawo od lewego barku, blisko szyi, wbita, przeszkadza, rana krwawi i boli, utrudnia władanie lewą ręką, strzała w prawym udzie, trochę utrudnia poruszanie się i boli. Rana krwawi
Mikazuki: 130 MM | 9 rozkazów (prawa dłoń) | Prawa ręka napęczniała, boląca, wiele napęcznień i krwawień, kłopoty z korzystaniem z niej, niemalże niezdatna do użytku na ten moment
Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 70 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń) |
Winter: 87 MM | 12 rozkazów (lewa dłoń) |
Welt: 70 MM | 8 rozkazów (lewa dłoń), Grand Cat Form 1/3, Dexterity 1/2 |
Mor: 135 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Step 1/3 |
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Mikazuki


Mikazuki


Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyCzw Lut 22 2018, 12:34

Mikazuki trochę zastanawiał się nad sensem słów swojej legendy. Jednocześnie szukał rzeczy które mogły mu pomóc, a także miejsca w którym mógłby się przespać. Większą część czasu poświęcił zastanawiając się nad tym, jak wykorzystać moc jego legendy, do uleczenia własnej ręki. W pewnym momencie jednak, coś trafiło go jak piorun z jasnego nieba. Co prawda była to spekulacja, tak jak wszystko co wiedzieli, ale dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej? Dlaczego wcześniej tego nie spróbował? Przecież, wcale nie musiał bazować na niczyjej mocy. Mógł bazować, na bardziej pierwotnych cechach tych całych rozkazów. Czy to zadziała? Pewien być nie mógł, ale było to co najmniej warte spróbowania. Najrozsądniejsza rzecz, na jaką wpadł... A potem poszedł spać, w jakimś ciemnym, mało widocznym kącie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3706-mikazuki#71569 https://ftpm.forumpolish.com/t3302-mikazuki#top https://ftpm.forumpolish.com/t3705-mikazuki#71568
Laen


Laen


Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyPią Lut 23 2018, 13:36

Laen kiwnął głową na słowa sędziego, ale nadał trzymał swoją dłoń przy ostrzu. Nigdy nie wiadomo czy ktoś nowy się nie pojawi z chęcią zaatakowania ich. Zależało mu jednak na przetrwaniu do końca tej bitwy i najchętniej, zwyciężeniu jej.
- Nie wiedziałem że jesteśmy rozrywką dla kogoś. - powiedział szczerze i zaczął nad taką opcją rozmyślać. Z drugiej strony, nie widział zbyt wielkiej logiki w tej całej grze. Po co ktoś miałby ją organizować, skoro śmierć tutaj nie oznaczała śmierci prawdziwej? Rozrywka najpewniej była najbardziej trafną opcją spośród wszystkich. Nie mógł sobie jednak wyobrazić kto zrobiłby to wszystko dla czegoś tak błahego. I nie zamierzał w to wnikać. Nie przyszedł tutaj poznawać ludzi, tylko zwyciężać. Oparł się o jedno drzewo i stał tak, nie do końca wiedząc co teraz zrobić. Ostatecznie zadał pytanie legendzie Terrenco.
- Umm... wiesz może co poradzić na chyba złamane żebro? - zapytał wątpliwie. Nie do końca była to jej profesja, ale zawsze mógł spróbować się zapytać. A może jednak wiedziała i podzieliła by się tą informacją.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4750-skrytka-laen-a https://ftpm.forumpolish.com/t4745-laen
Winter


Winter


Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyPią Lut 23 2018, 15:47

Winter jasno widział, że Shielder niezbyt był zadowolony z decyzją jaką podjęli. Białowłosy nie mógł mu się dziwić. Sam niechętnie podejmował ją. W końcu, co jak co, ale Hotaru była członkinią jego gildii. W dodatku, na nią częściej trafiał niż na innych. A u Wintera działa to tak, że im dłużej przy kimś przebywa, tym bardziej chcę tą osobę chronić przed złem. Nowa legenda Willa była wręcz uosobieniem jego porażki.  Na ten moment jednak, żeby osiągnąć swój cel, musiał jej obecność wytrzymać.
- Nie martw się. Pomścimy ją. - powiedział jeszcze potajemnie do Shieldera, i oczywiście mówił o Hotaru. Nie był pewien czy tego pragnął silniejszy mag energii, jednak mimo wszystko to powiedział. Nie chciałby by wrogość między nimi powstała z powodu kogoś takiego.
Widząc jak na jego pytanie ten pogrążył się we wspomnieniach, białowłosy dał mu dłuższą chwilę na rozmyślanie. Wiedział jak takie momenty były rzadkie, i jednocześnie, często bywały cenne. W między czasie, zwrócił się do Willa.
- To co robimy teraz? Szukamy kolejnych osób czy może czekamy aż konkurencja się sama powybija? - zapytał się go Winter, drapiąc się po karku. Szczerze, zapomniał co postanowił na samym początku. Musiał potrenować nad swoją pamięcią, to było pewne. Zaczekałby na odpowiedź, w między czasie zerkając na Miner'a.
- Wszystko w porządku? Zmusiłem Cię do ciężkiej batalii. - zapytałby się, chcąc faktycznie znać jego stan. Pewnie, Miner wygrał. Nie mniej jednak, jeśli oberwał to może powinni odpocząć. Na sam koniec wrócił jednak do Shieldera.
- Chwilowo jest spokojnie, więc mamy trochę czasu. Zależy mi na zdobyciu dobrej zastępczej ręki, jak się pewnie domyślasz. Byłbym wdzięczny jeśli byłbyś w stanie mi powiedzieć jak taką stworzyć lub znaleźć. - powiedział, głową wskazując na pustkę którą była jego prawa ręka. Większej części jej nie miał, a ta która pozostała nie była zbyt przydatna sama z siebie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4671-skarbiec-wintera-v2 https://ftpm.forumpolish.com/t4660-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4673-od-zimy
Aran


Aran


Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptySob Lut 24 2018, 17:20

No i walka rozgorzała na dobre, można by rzec - wreszcie. Wielka zasłona dymna ograniczała zdolności bojowe, jednak była niczym obosieczny miecz, który przeszkadzał także i trójce przeciwników. Aran i spółka nie widzieli dwóch rycerzy i człowieka ze spalonym ubraniem (?), a oni nie widzieli ich. Być może dzięki temu i pociągnięciu w tył przez swojego kumpla Łucznika Aran uniknął silnego wybuchu. Kiwnął głową dziękując kompanowi za udany ratunek, a w myślach poczuł ulgę, że wciąż był w jednym kawałku.
-Szykuj wybuchające strzały.-rzekł, kierując wzrok na zasłonę z zamiarem wypatrywania chaotycznie nadlatujących pocisków, których musiałby unikać w razie potrzeby. -Obchodzimy zasłonę. Ja przykuję ich uwagę, a Ty kropniesz tego napalonego zjeba. Ruszamy.-z chwilą wypowiedzenia ostatnich słów tuż przed Aranem i Łucznikiem wyrósł wielki kamienny golem, a tuż obok niego fioletowa kreatura, która pod wpływem dotknięcia przez Arana zmienił swój wygląd. Obydwa demony ruszyły wprost w ścianę dymu taranując wszystko, co napotkali na swojej drodze, chcąc zająć wrogie legendy. -Teraz. Obchodzimy i prujesz jak będzie czysta linia.-rzekł, by po chwili samemu zacząć okrążać barierę. Von Baar miał nadzieję, że jego mali podopieczni będą w stanie zając Legendy do momentu rozwalenia przez Łucznika łba wrogiego maga.

1x Summoning Infernal (A) (Um Mocarz I, Siłacz II)
1x Summoning: Felguard (B) (UM Wytrzymałość I, Walka Wręcz I) + 1x Demonic Might (B) (Mocarz I + Joker I)
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4207-aran-von-baar#85735 https://ftpm.forumpolish.com/t3997-aran
Eris


Eris


Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyNie Lut 25 2018, 19:47

Eris troszkę wryło. To w sumie mógł być powód, dla którego na moment przystanęła nic nie robiąc. On na prawdę zaczął malować. I on na prawdę drażnił jedną z "nowych". No serio..? Jedno jednak miało nawet sens nawet i sens tych słów chwilę rozważała. - Właściwie nawet, jeśli jest dość późno, to nie robiliśmy nic wymagającego... A to oznacza, że prawdopodobnie jesteśmy w lepszym stanie niż duża część uczestników. I jest nas... Dużo. Zróbmy może w końcu z tego jakiś użytek. - im szybciej wszystkich sprzątną tym lepiej. A gdzie warto zacząć poszukiwania? Tam, gdzie miał miejsce niedawno chaos. Jeżeli ktoś do tej pory jeszcze się nie ewakuował z lasu, to... no, generalnie będzie mieć problem. - Przejdźmy się, dobijmy to, co dobić można i idźmy spać. Nie najgorszy plan, co? - rzuciła do wszystkich, po czym ruszyła w stronę lasu. Tylko chyba jej tam jeszcze nie było. Jeżeli Amney ze swoją częścią ekipy ruszy za nią to świetnie. Jak nie - to nie. Malarz może się pośpieszy i zwinie warsztat, to nie czas na malowanie. No i jej legenda to jednak jej legenda wiec tak czy inaczej sama nie pójdzie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t117-konto-per-pani-aclarii#385 https://ftpm.forumpolish.com/t115-aclaria-czlek-ktory-powstal-z-martwych https://ftpm.forumpolish.com/t2828-in-flames#48345
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyNie Lut 25 2018, 19:50

(post z opóźnieniem - ale mam nadzieję że nie spowoduje to większych problemów. Piszący przeprasza najmocniej - przyp. Grey)

PERSPEKTYWA GREY
(jakby co - tutaj jest opisany post jakby z "poprzedniej tury" - przyp. Grey)
- Auć...
Przekrzywiłam się, gdy dostałam z kija. Na szczęście udało mi się tak pokierować lotem, aby uniknąć wyeliminowania. Za to cała drużyna była otoczona, mimo że mniejszą ilością przeciwników, to wciąż stanowili problem. Zaś sam zarządca... cofał się. Jakby się czegoś obawiał... Ale jeszcze nie nadszedł czas na działanie. Siedem sekund... Tyle musiało minąć. Nieważne na jakim etapie był śmiertelnik w swoim istnieniu, czy jako zwykły człowiek czy legenda, wciąż twarde instynkty zakodowane w jego ciele działały. Jeśli zaatakujesz przed siedmioma sekundami... to będzie zaalarmowany i szybko zareaguje. Po siedmiu sekundach będzie przygotowany na atak. Dlatego... Mimo że utrzymanie pozycji było trudne... To na przeciwnika jakim był zarządca... to mogło być konieczne! Jako że plan A nie wyszedł, plan B się udał połowniczo... Czas było włączyć plan C do działania!
(odtąd się zaczyna ta tura - przyp. Grey)
-.... Teraz... Chou... Kichi! (B=>A)
Wyszeptałam, znów wspomagając całą drużynę szczęściem. Było potrzebne do realizacji tej ostatniej części planu! Planu... zwycięstwa albo śmierci!
- Mina-san! Czas na realizację ostatecznego planu! Serpensis-sama! H'rnesal-sama! Pietragoras-ou-sama! Stwórzcie klin i przebijcie się przez oddziały ochraniające zarządcę, aby go pokonać!
Wydałam rozkaz ataku naszej wojowniczej trójce. W formacji klina powinni bez problemu przebić się przez zastęp wrogów, który był zdecydowanie słabszy od Legend. Oczywiście sprawiło by to że my jako drużyna magów bylibyśmy bez osłony przed atakiem wrogów. Jednak... Było miejsce które było bezpieczne. Które nie podlegało atakom przeciwników. Gdzie nie było przeciwników...
To było miejsce gdzie właśnie przeszedł klin! Rozprasza wrogów, tworząc pustkę. Zapewne po sekundzie czy dwóch miejsce to zostałoby znów zapełnione.... Ale ta chwila powinna wystarczyć, zwłaszcza gdy sobie odpowiednio pomożemy! Dlatego zwróciłam się teraz do magów!
- Rider Master-san! Samael-san! Mavis-san! Never-kun! Będziemy biegnąć tuż za plecami Legend! W ten sposób wciąż będziemy mieli ochronę... oraz przebijemy się do zarządcy! Rider Master-san, gdybyś miał jakieś zaklęcie wspomagające szybkość, byłabym wdzięczna za jego użycie! Never-kun i Rider Master-san będą po bokach, odpychając ewentualnych wrogów, a ja, Samael-san z Mavis-san będziemy w centrum! Samael-san, ochraniaj nasze tyły, a ty, Mavis-san, używaj swoich zdolności, gdyby jakiś szczęśliwy przeciwnik przebił się przez nasz kordon! Nie wdawajcie się w dłuższe walki! Szarżujcie!
Wydałam rozkazy. Ten plan był ryzykowany... ale jak dla mnie to była jedyna obecnie opcja, poza oczywiście kolejnym użyciem Fairy Law albo Fairy Sphere. Jednak wolałam nie nadwyrężać Mavis. Bo równie dobrze mogło to się skończyć anihilacją całej drużyny. Jednak gdyby taka opcja byłaby już nieunikniona... musiałam się zdecydować, nawet jeśli miałoby mnie to kolejne zaklęcie rozkazu!

...
..
.

PERSPKETYWA NEVERA
-... Ugh?
Uderzono mnie... czymś. Na szczęście moja zbroja działała, przez to jeszcze mogłem walczyć. Zabawne... na moment straciłem jakieś czucie czasu. Ale coś dziwnego się pojawiło. Gdy tylko Grey krzyknęła rozkaz, z jakiegoś powodu czułem, że powinienem go spełnić, mimo że powinienem zostać i osłaniać całą resztę albo pędzić w szarży. Poza tym...
-...
Coś mi powiedziało, że teraz będzie dobry moment, aby teraz użyć w czasie osłony boków naszej drużyny mocy zbroi!  Dlatego przelałem w nią swoją moc, aby łatwiej mi było działać (leczenie rangi C, 10 MM)!
Starałem się zasłaniać tarczą, jednocześnie używając jej do odepchnięcia ewentualnych wrogów. Jednocześnie ciągle biegłem! Ochrona była ważniejszym zadaniem niż atak, dlatego nawet nie próbowałem reagować na ataki kontratakiem, tylko starałem się wciąż spełniać swoje zadanie, ufając Grey! Chociaż... to było dziwne. W głowie miałem jedno dziwne zdanie, które pojawiło się po moim trafieniu.
W przypadku. Komplikacji planu. Niepowodzenia planu. Krzyknąć. Pietragoras-sempai! Użyj Father of Cruelty! Aby odwrócić bieg bitwy! Aby pokonać zarządcę! Teraz!
... Czemu mi się to pojawiło? Tego nie wiedziałem, ale... coś mi mówiło... że to może być prawidłowe działanie?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Ezra Al Sorna


Ezra Al Sorna


Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyPon Lut 26 2018, 00:20

Ezra warknął wściekle, widząc że jego praca nad mieczem nie przebiega zbytnio tak jak sobie zamierzył. Ostrzał wrogiego łucznika trwał i zdawać by się mogło, że z sekundy na sekundę przybierał na sile. Co prawda Xin starała się go chronić, ale mag i tak oberwał kilkukrotnie. Trzeba było działać w oparciu o posiadane zasoby.

Al Sorna przywoła do ręki Avarisa, jednocześnie nakładając na  miecz buff rangi B. Następnie zaś krzyknie do swojej Legendy:
- Xin, użyj swojego Legendary Act! Zmieć Łucznika z powierzchni ziemi, ja dam sobie radę!
Korzystając z jednego z posiadanych Rozkazów, wykorzysta go, aby przywrócić w pełni siły swojej towarzyszce. Kolejnym co zrobi, będzie przebicie stropu na którym stoi, by znaleźć się nieco niżej. Następnie zaś pomknie w stronę budynku na którym znajdują się jego przeciwnicy. Dzięki osłonie Xin powinien być względnie bezpieczny.

Jeśli zauważy, że będzie mógł wkroczyć do akcji aby dobić przeciwników po ataku Xin, to to zrobi, wykorzystując dziurę w ścianie, którą wcześniej zrobił. Przez głowę maga przepływać będzie jednak stale jedna, natrętna myśl:

Co do cholery robi Friederica?!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3310-konto-ezry https://ftpm.forumpolish.com/t3264-ezra-al-sorna
Samael


Samael


Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyPon Lut 26 2018, 20:33

(Post z opóźnieniem. Sporym opóźnieniem. Uznasz go, przeżyje. Nie uznasz go, też przeżyje. I piszący to przeprasza.)

Białowłosy, gdy chyba w końcu zaczął dochodzić do siebie po dziwnym stanie w jakim się znalazł, w którym kompletnie nic nie robił nie zważając na to co się dzieje z nim oraz z otoczeniem. To coś w ogóle nie powinno mieć miejsca, dlatego też będzie musiał starać się ze wszystkich sił, aby w przyszłości po raz kolejny nie wpaść w taki trans w złym momencie. A patrząc na to jak obecnie wyglądało jego ciało, trzeba było zrobić coś cokolwiek, chociażby z tą solidną raną na jego klatce piersiowej. Nie posiadał w swoim arsenale żadnego zaklęcia leczącego czy coś, również jego rękawice, których nie używał co prawda często, niewiele pomogą. A musiał działać, gdyż jak czuł, jego ciało traciło najwięcej krwi, podczas przemieszczania się, a co właśnie teraz robili. Dlatego też, trzeba będzie zrobić coś innego, coś co pozwoli przetrwać jeszcze chwilę, znaleźć jakieś bezpieczne miejsce i być może tam spróbować zatamować krwotok. Albo pozwolić, aby ktoś z obecnych tutaj towarzyszy zadziałał, może ktoś będzie miał coś skutecznego w obecnej sytuacji. Tak więc od razu, gdy pewna myśl, pewien plan pojawił się w jego głowie, postanowił przejść do jego realizacji, a mianowicie używa (A) Raisoku Arashi. Błyskawica, jest czymś bardzo trudnym do uchwycenia, no i co najważniejsze w takiej postaci nie powinien krwawić, a jeśli będzie niebezpiecznie lub trudno powrócić do ludzkiej formy, wtedy w takiej postaci pozostanie dłużej. Korzysta wtedy także, że pewnej umiejętności, jakie daje to zaklęcie, a mianowicie wyczuwanie impulsów elektrycznych, tak więc wiedząc kto jest przed nim, co pamiętał w ludzkiej postaci, podąża za wyczuwanymi impulsami.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t589-konto-samael-a#7394 https://ftpm.forumpolish.com/t579-samael#7289 https://ftpm.forumpolish.com/t1096-notatki-samaela#16384
Władca Kasztanów


Władca Kasztanów


Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyPon Lut 26 2018, 20:50

No nieciekawie się zapowiadała ta walka. Co prawda Gonzales trochę ogniem porobił, ale wyszło na tyle, że wrócił do punktu wyjścia. Człowiek z mieczem walczył dziwnie. Miecz miał dziwny. I jeszcze przez ten dym Gonzales za wiele nie mógł zrobić. Tylko się biedaczek wziął zmęczył tym wszystkim. Kiedy wrócił do postaci ludzkiej zrozumiał dość istotną dla tej chwili rzecz. Był ranny, mało widział, źle się działo. A on mówił, żeby nie opuszczać bezpiecznej miejscówki! Zaczekać na innych! A oni co?! I kto był tu geniuszem taktyki?! Kto tu najmądrzej myślał?! Tak to i dziadek i łucznik i ten drugi białowłosy zepsuli całą akcję. Choć co prawda, to Gonzales się na moment zaciął, ale to z racji bardzo nieoczekiwanego obrotu spraw. No był dalej wściekły, ale wszystko przecież było tylko żartem. A kiedy po takim żarcie wypuszcza się psy, to zamiast z nimi walczyć lepiej było uciekać. Dlatego Gonzales Gonzo Gick nie miał zamiaru dłużej tego ciągnąć. Wiedział co należało zrobić. Nie miał siły, żeby walczyć. To byłby bardzo głupi pomysł. Należało inaczej to rozegrać.
- Big Bang Ultimejt Attak! - wykrzyczał wyciągając prawą rękę, wszystko dla zwiększenia efektu, po czym wystrzelił za jednym razem całą piątkę Flashworks D, dla zmyłki przeciwników rzecz jasna, żeby onieśmieliła ich jakość tego widowiskowego zaklęcia, a nie jego siła, która była niemalże zerowa.
- To nie jest dobre miejsce na walkę. Sugeruję taktyczny odwrót - oznajmił całkiem na poważnie.
A potem byłby bardzo dobry moment, aby go wykonać, dlatego Gonzales zerknął porozumiewawczo na towarzyszy, po czym odpalił pełną moc Flash Fly C, aby to wycofać się do bezpiecznego bastionu, gdzie nikt nie zdołałby ruszyć ich zespołu. O ile tylko zespół by współpracował...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2681-pjenjanzki-gonza#45826 https://ftpm.forumpolish.com/t2665-gonzo https://ftpm.forumpolish.com/t2682-cos-gonza#45827
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 EmptyPon Lut 26 2018, 22:32

MG:

Finn:
A reakcji nie było. Mea spojrzała na Finna z wyczekiwaniem i westchnęła.
-Hermit, rozłóż pułapki dookoła tego budynku. Uniemożliw im wszelkie drogi ucieczki.
-Hai. - odpowiedziała jej Legenda i zaczęła działać. Obserwując jednak uzbrojonego osobnika nagle dostrzegli, jak jego lewa ręka się zmienia, puchnie, wręcz... mutuje. No nie wyglądała dobrze. Ktoś ich zaatakował czymś takim? Osobnik spojrzał do wnętrza budynku, a potem się wyprostował, najwidoczniej zwalczając ból, jaki pojawił się podczas tejże mutacji.

Ren:
Ren chyba ze stresu zapomniał się odzywać.
-Halo! Pobudka! - warknął trochę chyba już zirytowany jakimkolwiek brakiem działania ze strony młodzieńca. Uciekali, kryli się, ale nie walczyli. Nie przystoi to przecież jemu! Faraonowi! Z tymi... wszystkimi tytułami! I jeszcze większą ilością tytułów.

Laen i Terrenco:
-Przyzwyczaj się do myśli, że zmysły mogą oszukiwać. Nasz umysł może nas zwodzić. Więc może jest to tylko rozrywka dla tłumów. Jak walki gladiatorów na arenie w Khazad. - stwierdził spokojnie.
Penola natomiast spojrzała na Laena i westchnęła. Nie był jej towarzyszem, ale mieli sojusz. Spojrzała wyczekująco na Terrenco, ale widząc ten brak reakcji westchnęła.
-Zależy. Ostatnie żebra wolne można zwyczajnie wyciąć. Jednak jeśli chodzi o inne, to lepiej je nastawić i pozwolić by się zagoiły. Ja mogę... trochę to obejść, ale musiałabym wykorzystać Voodoo. - stwierdziła spokojnie, spoglądając na maga prędkości. Czy zaryzykuje?

Will i Winter:
Welt nie odpowiedział. Zajęty był najwyraźniej swoimi legendami, a może też pogrążył się we wspomnieniach? Grunt, że Shielder tylko skinął głową na pierwsze słowa Ryu. Miner wyglądał na zmęczonego i obitego, jednak tyle rozkazów ile Hexeris na niego użył zdecydowanie pozwoliło mu zdominować przeciwnika i wrogi Legendary Act.
-Tia! Chwilę odpocznę i będzie dobrze! Ale nie powinieneś tak bardzo nadużywać rozkazów. - stwierdziła pierwotna Legenda Wintera.
-Ani Legend. - zauważył Shielder podchodząc do duetu. Nikt się chyba nie dziwił, że nie miał ochoty przebywać przy Willu i jego nowym nabytku. Wysłuchał on słów wróżka i wystawił swoją rękę nad jego kikutem. Wkrótce energia uformowała tam drugą rękę, którą Ryu normalnie czuł i mógł działać. -Póki jestem i żyję będzie funkcjonować. - stwierdził na początek, po czym spojrzał na swoją rękę. -Najwybitniejsi rzemieślnicy z Hendon wykuwali i przygotowywali tę rękę by się nadawała. Łączna praca trwała kilka miesięcy. Posiada w środku ogrom różnorodnych mechanizmów, a także reaguje na moje zmiany w energii magicznej, przez co kontrola nad nią jest równie prosta co nad drobnymi ilościami many. - to mówiąc stworzył dookoła siebie kilka niewielkich obiektów -Więc praktycznie nie ma potrzeby martwienia się o połączenia nerwowe. Nawet bez energii na wykonywanie zaklęć, wciąż resztki energii magicznej pozwalają ją kontrolować. Wykonana została z najsolidniejszych materiałów. Zrobienie jej to nie coś, co można nawet w obecnych czasach wykonać szybko młody magu. - powiedział po podsumowaniu całości. -Pewnie pierwsze-lepsze protezy reagujące na magię znajdziesz, jednak mogą być wadliwe. Ale przygotowanie spersonalizowanej, wytrzymałem, magicznie wzmocnionej ręki to jednak długotrwały i ciężki proces nawet dla najwybitniejszych rzemieślników. - zauważył Shielder.

Władca Kasztanów i Aran:
Ogień latał, tajemniczy osobnik sobie strzelał ogniem, a starzec... zdawał się chcieć spopielić całą okolicę. Mimo wszystko, Gonzo stracił jakoś swój impet. Czy to przez szok byciem krojonym jako płomień czy z kompletnie innej przyczyny. Grunt, że starzec wygenerował dość ognia, że będzie mógł przeżyć, jak tylko się odmieni. W tym samym czasie swoją kombinację zaklęć zastosował Aran, a jego legenda zgodziła się na ten plan. Tylko problem był jeden. Gdy Infernal jak i Felguard znaleźli się wewnątrz dymu, w zasięgu wzroku drugiej legendy, ten odskoczył od Gonza-Ognia (zresztą, wróżek za bardzo się wówczas i tak nie ruszał). Gdy obydwa demony natarły, jednym cięciem pozbawił Infernala nogi, tym samym powalając go na ziemię. Wycofując się zaś przed atakiem Felguarda rozciął mu rękę, tak, że teraz ten zyskał niejako kolejną, acz tym samym - miał "dwie" niedziałające. Dym się już przerzedzał i mag Lamia Scale widział w miarę wyraźnie, że ta jedna Legenda nie miała jakichkolwiek problemów z przecięciem czegokolwiek bądź kogokolwiek. Wycofała się teraz tak, że w razie czego, mogła spokojnie zaatakować dalej demony czy Gonza, który właśnie wracał do ludzkiej formy. Był zmęczony tym, jak bardzo go poćwiartowali i jak bardzo musiał wracać do bycia "sobą". Ale wtedy też zarówno łucznik, jak i sam Aran dostrzegli drugą Legendę oraz Maga ciskającego kulami ognia. Legenda (ta za dymem, z przeciętym pancerzem), wyrzuciła kilka bomb dymnych, tak, że teraz bardziej ich duet był za półokręgiem z dymu. Ale Legenda maga LS zdążyła wystrzelić kilka strzał i zza gęstego dymu do ich uszu doszedł odgłos wybuchów. Ale czy kogoś trafili? Czy kogoś zranili? Nie wiedzieli. Po ich stronie zaś zaczęły się dookoła starca pojawiać ogniki. Widząc chyba, że zaklęcie Gonza przestało działać, on sam zaczął coś szykować... W tym samym czasie sam Gonzales zdążył się ogarnąć dostatecznie, by zdecydować o ucieczce. Wywołując zmyłkę (dość skuteczną), bo wrogi szermierz z tego powodu zaprzestał ataku na dwa demony, chcąc nie dać się złapać w potężne zaklęcie czarodzieja - zwyczajnie odskoczył. W tym samym czasie Władca Kasztanów zdecydował się na chwalebny odwrót, gdy nagle starzec zdawał się doznał jakiegoś przebłysku.
-Stój! - ten głos trochę zachwiał koncentracją Gonza, gdyż właśnie przez to na moment wstrzymał lot. Tym samym uniknął sztyletu wyrzuconego gdzieś z boku. Ale skąd? Nie wiedział. -Jest tu jeszcze jeden duet... a przynajmniej jeszcze jedna Legenda. - oznajmił starzec -Ktoś kto chciał nas wyciągnąć na zewnątrz. - stwierdził spokojnie, choć widać było, że mu się to nie podobało. -Nie wiemy, czy nie ominął naszych pułapek i nie zaszył się już w szkole on lub jego towarzysz. - mówił to wciąż przywołując ogniki, najwidoczniej szykując się do bardziej skomplikowanej batalii, ale i także, chcąc ochronić Gonza, gdyż spora ich część zaczęła się przy nim pojawiać. Niestety - nie widział sztyletu weń rzuconego, gdyż większość przeciwników była właśnie przed nimi.

Welt i Mor:
Nanaś dostrzegła w oddali Welta. Welt w oddali dostrzegł Nanaś. To ten moment na romantyczny bieg i wpadnięcie sobie w ramionka. Bez uwzględnienia faktu bycia gigantycznym kotem ze strony dawnego Exceeda. Tak czy inaczej nic się ponadto nie działo w tej okolicy. No, chyba, że zwrócili na siebie uwagę kogoś, kogo uwagę przyciągnął walący się budynek. Ale na ten moment... nie zapowiadało się na to...

Never, Grey i Samael:
Wszystkich zdawało się, że wystarczyłby tylko moment nieuwagi, by przegrać. By doznać nieuniknionego końca. Mimo wszystko jednak Grey zdecydowała się działać. Wydała rozkazy i wszyscy za nimi podążyli. Ona sama, choć była leciutką wróżką, poczuła, że może biec szybciej. Rider Master działał! I ich Legendy również. Nawet Samael zamieniwszy się w błyskawicę by się tak nie wykrwawić ochraniał tyły. Ale najwięcej roboty zrobił tu Never, nakazujący swojej Legendzie wykonać Legendary Act.
-Father of Cruelty! - zakrzyknął Pietiagoras, a z każdym powalonym przeciwnikiem klin zdawał się napotykać coraz to słabszy opór. A może to oni stawali się silniejsi? Trudno powiedzieć. Grunt zaś, że dobili się oni wreszcie do zarządcy. Był osłabiony, ale cios Pietiagorasa go powali, gdy nagle został on przebity mieczem przez ich oponenta. Może samo to w sobie mu by nie zaszkodziło, Faraon wszak charakteryzował się wręcz przerażającą wytrzymałością, gdyby nie:
-Peace Treaty! - po tych słowach Pietiagoras ukląkł i złożył broń. I nic nie zapowiadało, jakoby miał ją znów podnieść. Szczęśliwie, Serpensis i Hn'rse'al zrobili swoje. Ale dobijając wrogą legendę zdążył on jeszcze powiedzieć -Unity! - jego energia magiczna rozeszła się po wszystkich jego przywołanych minionach i gdy on zniknął, po chwili zmieniając się w kupkę energii, rozpływającą się na wietrze, tak jego miniony nie. Jego gigantyczna armia wciąż tam stała i nacierała. Rider Master został powalony na ziemię i przebito mu lewe kolano. Tymczasem mistrz Fairy Tail znów stał się człowiekiem. Oni zaś byli otoczeni wrogami. A Pietiagoras jak był na kolanach tak sobie był.

Mikazuki:
Dom był opuszczony. Znalazł trochę środków przeciwbólowych, które trochę pomogły, plastrów, wodę utlenioną, trochę jedzenia, jakiś materac i koc też. Także jego plan się udał, co dało się zauważyć po jego legendzie, której to lewa ręka zmutowała, napęczniała i w ogóle no nie wyglądała. Spojrzała z gniewem na Mikazukiego, ale nic nie powiedziała. Chyba rozumiał cenę zwycięstwa po trupach. Albo nie widział sensu w buntowaniu się akurat teraz, gdy jego ręka nie nadawała się do użytku i on sam do nowego stanu rzeczy nie był przyzwyczajony. Ale nic nie powiedział. Za to Kamishirosawa dzięki znalezionemu materacowi oraz kocu mógł w cichym, ciemnym kąciku całkiem wygodnie się położyć i zasnąć. Wszak noc się zbliżała. Ale przynajmniej jego ręka była już zdrowa.

Ezra al Sorna i Ryukehoshi:
Stagnacja doprowadza do tragedii. Ezra nakazał Xin użycie swojego Legendary Act:
-Guan Zi Ma! - na te słowa dookoła niej pojawił się specyficzny rodzaj rydwanu. Napędzany kilkoma końmi, ciężko opancerzony, który zaraz zaszarżował na łucznika. Ten go ostrzelał, jednak nie robiło to wielkiego wrażenia na królowej, która dodatkowo zregenerowana siłą rozkazu mogła dalej zaszarżować. Jednak wciąż - ostrzał swoje zrobił niszcząc dość mocno rydwan, jednak wciąż nie przebijając pancerza oraz nie spowalniając tejże szarży. Ale ich oponenci mieli jeszcze jeden problem. Ryukehoshi skończył z poderżniętym gardłem, a za nimi pojawiła się nagle cała grupa osób. Ich włócznik szybkim cięciem pozbawił głów dwóch najbliższych i zbliżył się do swoich dwóch pozostałych sojuszników. Wszak teraz on został bez osoby, do której został dopisany, więc dla niego decyzja była prosta. Błyskawicznie więc zawarty został pakt pomiędzy nim, a drugim przeciwnikiem, który nakazał mu użyć Legendary Actu:
-Knight of Flowers... - to powiedziawszy cała okolica pokryta została kwiatami o krwistoczerwonych płatkach, a sam walczący Guan Dao swoją szarżą przebił się przez kilkunastu pierwszych "minionków". Następnie przy pomocy swojej siły i szybkości (która to gwałtownie wzrosła), zabrał swoich dwóch nowych towarzyszy z miejsca, gdzie wbił się rydwan królowej Isenbergu. Próbował jednym cięciem go przebić, jednak nic to nie dało. -Ostrzelaj szeregowych... - mruknął włócznik do łucznika, który choć zmęczony zdążył strzałami powalić kilka osób. Krwistoczerwone kwiaty zaczęły kąpać się w krwi, podczas gdy rydwan królowej nawracał, a Ezra czekał na dogodny moment do ataku.

Amney i Eris:
Skoro nikt nie zgłaszał żadnych dodatkowych obiekcji, malarz zaczął malować. Istną panoramą. Uwieczniał każdy element, pięknie odwzorowując rzeczywistość. Ustawione w okręgu płótna pozwalały mu odwzorować idealnie całą okolicę, a także wszystkie obecne tu postaci. Wiadomo, panie były rysowane wręcz rozpromienione, uśmiechnięte, na swój sposób nawet może w bardziej... wyzywających strojach. O ile to coś można nazwać strojami. Panowie natomiast (i jeden gad) byli odsunięci bardziej w tył, skąpani w bladoczerwonym świetle zachodzącego słońca. Co prawda robiło się już ciemno, ale nie przeszkadzało to malarzowi nadal rysować. Co ciekawe, panowie mieli czerwonawe cienie pod swymi nogami na obrazie. Ale nie przeszkodziło to Eris. Ta ruszyła przed siebie, gdy nagle... jej legenda zaczęła krwawić, a na jej pancerzu pojawiła się rysa jakby ktoś zwyczajnie rozciął mu klatkę piersiową mieczem.
-C-coo jesssst? - wysyczał zdziwiony nie spodziewając się takiego obrotu sprawy. Wciąż mógł walczyć i było okej, ale ta rana znikąd na pewno nie była ciekawa. Zresztą zaskoczyła ona wszystkich. No... poza malarzem. Ten nadal sobie malował wesoło, nie przejmując się zbytnio kompanią.

Info od MG:
Dzień II: Noc
Laen: 100 MM | 7 rozkazów (prawa dłoń) | Złamane lewe żebro
Never Winter: 170 MM | 3 rozkazy (lewa dłoń) | Mniejsza motywacja do walki
Grey Eminence: 0 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń), Choukyou (B->A) (1 osoba) 8/10, Choukichi (8 osób) 1/3 | Nie może się skupić, boli głowa, kłopoty z koncentracją
Finn: 230 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, ale poza tym to nic
Will: 148 MM | 13 rozkazów (lewa dłoń) | -600ml krwi
Władca Kasztanów: 156MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Flash transformation 2/2, Flash Fly 1/2 | Poparzone plecy, bolą jak cholera i pieczą, zlany potem, zmęczony
Aran: 47 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Infernal 1/5, Felguard 1/3, Demonic Might (Felquard + Mocarz, Joker I) 1/3  |
Samael: 143 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Czuje się słabo, kręci mu się w głowie, ma problemy z koncentracją, rozcięta klatka piersiowa, krwawi i boli, przebite lewe ramię na wylot włócznią. Krwawi i boli, problemy z poruszaniem
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Zmęczona
Terrenco: 100 MM | 7 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 115 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ezra al Sorna: 34 MM | 1 rozkaz (prawa dłoń), Moce Xin 5/5, Avaris Serpens 1/2 (1 cięcie B) | Rozcięta twarz, lekko krwawi i piecze, strzała na prawo od lewego barku, blisko szyi, wbita, przeszkadza, rana krwawi i boli, utrudnia władanie lewą ręką, strzała w prawym udzie, trochę utrudnia poruszanie się i boli. Rana krwawi. Zmęczony
Mikazuki: 130 MM | 8 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 70 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń) |
Winter: 87 MM | 12 rozkazów (lewa dłoń) |
Welt: 70 MM | 8 rozkazów (lewa dłoń), Grand Cat Form 2/3, Dexterity 2/2 |
Mor: 135 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Step 2/3 |

Wyeliminowani:
Ryukehoshi: +5 PD, ból gardła, problemy z mówieniem, które utrzymają się do lutego x804 roku (chyba, że magicznie wyleczony [fabuła])

Przypominam - czas jest do niedzieli. W niedzielę zaczynam odpisywać i staram się dać posta. Pisanie wcześniej uniknie takich niemiłych sytuacji.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Sponsored content





Opuszczone Miasto - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 13 Empty

Powrót do góry Go down
 
Opuszczone Miasto
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 13 z 25Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19 ... 25  Next
 Similar topics
-
» Opuszczone tereny fabryczne
» Miasto zaginionych
» Lutea - miasto
» Zniszczone Miasto
» Miasto Klae

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Inne tereny :: Pozostałe kraje :: Norgath
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.