I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Wody okalające St. Ameil Wto Paź 25 2016, 11:54
Wody, które okalają jedną z 5 ważniejszych wysp archipelagu. Ulokowana najbardziej na północny skraju archipelagu wyspa otoczona jest głębokimi, spokojnymi wodami. Kolonizatorzy lubują się w trasie przez St. Ameil, z racji spokoju morza w tym rejonie oraz łatwemu dostępu do pokarmu na pobliskiej wyspie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MG: 1st Battle of St. Ameil: Part I
Na horyzoncie wyspa była już bardzo dobrze widoczna, jednak marynarka Midi nie przybyła tutaj, by po prostu pozwiedzać rejony kolonialne. Przybyła po to, by ugruntować swoją pozycję, jako suwerenów tego miejsca. I jedyne, co stało im na przeszkodzie, to nadciągająca z północy flota Minstrelu. Wojna dopiero się zaczynała, więc statków stricte bojowych wiele nie było. W sumie tylko 5 okrętów można by uznać za dopasowane do walki na morzu. Pozostałe 7 to były mniejsze transportowce. I na jednym z nich znajdował się obecnie Ejji. -Słuchać mnie uważnie! - krzyknął grubszy oficer do najemników. Był to starszy wiekiem Midyjczyk, acz płynnie mówił po fioryjsku. Pewnie dlatego, większość najemników, żołnierzy oraz niewolników na tym statku pochodziła z Fiore lub rozumiała ten język. -Musimy powstrzymać natarcie Minstrelu, przed zajęciem St. Ameil. W przeciwnym razie utracimy siłę ognia i możemy zostać odcięci od Midi. A bez wsparcia, nie utrzymamy oblężenia Minstrelu. - po chwili splunął za burtę i kontynuował -Nasze okręty zetrą się w boju z Minstrelskimi, a wtedy transportowce ruszą, by dokonać abordażu. Macie wyrżnąć jak najwięcej tego minstrelskiego ścierwa. ZROZUMIANO? - zakrzyknął głośno, po czym dodał -Jakieś pytania? - i... czekał. Bitwa zbliżała się wielkimi krokami, a to zdawał się być ostatni moment na jakieś pytania bądź sugestie.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sro Paź 26 2016, 01:45
Wojna przynosi łzy kobietom, krew walczącym i wino władcom... Tak kiedyś przeczytałem w jakiejś mądrej książce. Zaś co może przynieść komuś takiemu jak ja? Zwykłą okazję do zarobku. Nic więcej... Jakiekolwiek są cele walczących, nie mają dla mnie większego znaczenia, tak samo jak i to kto w tym konflikcie ma niby słuszność. Myślę, że nikt, jak w każdej wojnie. Chodzi jedynie o to, żeby pozbyć się nadmiaru ludności, wzbogacić się na tych działaniach i stworzyć tym samym jakąś historyjkę o walecznych bohaterach. Wspaniale po prostu... I pomyśleć, iż są ludzie, którzy wierzą w te wszystkie wyniosłe idee, prowadzące ich prosto na śmierć. Zapewne nikomu nie zależy na życiu tych osób na tym statku... W tym również mojemu. Hehe... Co to za różnica? Z własnej woli tu trafiłem, nie z jakiegoś obowiązku, czy przymusu. Co kieruje innymi tu obecnymi, nie moja sprawa. Póki co płyniemy... Zaś plan walki nie wydaje się być zbytnio skomplikowany. Wskoczyć, pozabijać i po sprawie. Całkiem zacnie. Nic prostszego... Cóż więcej trzeba wiedzieć w takich okolicznościach? I pomyśleć, że w wojnach takich jak ta mogą brać udział osoby tak niedorosłe jak ja. Gdzieś ponoć tak się robi, że jak już brakuje ludności, to nawet dzieciakom daje się broń, a te z przerażeniem w oczach rzucają się panicznie z nikłą nadzieją, iż może jednak przeżyją. To, że nie należę do takich, wcale nie oznacza, iż nie mogę sprawiać wrażenia takiego. Lekkie drżenie kolan, pocieranie rąk i nerwowe rozglądanie się skutecznie może o tym zaświadczyć. Wszakże niepozorność, to jedna z najsilniejszych broni...
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sro Paź 26 2016, 14:27
MG:
Brak pytań. Z jednej strony ucieszyło to dowódcę, bo nie musiał nikomu nic tłumaczyć, ale z drugiej, poza szmerami między najemnikami i żołnierzami, nic nie pozwalało skoncentrować się na czymkolwiek innym poza nadchodzącym rozlewem krwi. A DHCowy najemnik jeszcze postanowił udawać niepozornego, przestraszonego bachora. -Nie wiem co zrobiłeś swojemu Panu, że postanowił cię tu wysłać. - rzucił z pogardą jeden z Midijskich żołnierzy. -Choć może wkurwiał go twoja nieznajomość języka. Hahah! - mówił cały czas z pogardą do Ejjiego rosły Midijczyk -Z chęcią zobaczę śmierć takiego niewartego nic niewolnika jak ty. - dodał, po czym się głośno roześmiał. Chyba nie do końca ogarniał, ale czy to ważne? Był duży i silny chyba. Żołnierze nie muszą być mądrzy. Tak czy inaczej, po chwili 4 wielkie minstrelskie statki bojowe starły się z piątką midijskich okrętów. Transportowce tymczasem ruszyły na siebie. I w nich to Minstrel miał przewagę. 10 takich okrętów właśnie planowało przystąpić do natarcia na siły Midi. Szykowała się zażarta bitwa, a pierwsze kładki i liny były już przerzucane. Na sąsiednie okręty. Pomniejsze działa, łuki i kusze, a także i kule ognia oraz innych różnych magii latały w tę i nazad przyprawiając o ból oraz śmierć już kilkunastu żołnierzy na obu okrętach. Minstrelskie statki, choć wyższe były jednocześnie łatwiejszym celem dla wszelakich pocisków, które mogły zniszczyć ich kadłub. Z drugiej strony, oni mogli łatwiej ostrzelać trochę niżej osadzone jednostki Midi. Wkrótce jednak wśród tego chaosu, huku i strzał, ludzie zaczęli przenosić się z jednego okrętu na drugi. Rosły Midyjczyk tak naśmiewający się z Ejjiego położył swoim toporem już 3 jednostki ludzkie Minstrelu i szarżował dalej przed siebie, chcąc przez kładkę dostać się na statek jego wrogów. Tymczasem, na "roztrzęsionego" Ejjiego ruszył żołnierz w skórzanej zbroi i z włócznią, chcąc wymierzyć mu pchnięcie w klatkę piersiową.
Shiyume
Liczba postów : 454
Dołączył/a : 18/09/2016
Skąd : Zaświaty
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sro Paź 26 2016, 17:03
Masayoshi obudził się, ziewając cicho. Nie odczuwał biologicznej potrzeby do spania, jednakże lubił to robić. Mógł się wtedy wyluzować, odprężyć. Oczywiście jeśli Kapłan Śmierci, Prorok Mejsasza i Sprawiedliwość może się odprężyć - wszystko wskazywało na to, że tak, jest to możliwe. A czego nie lubił? Gdy ktoś mu w drzemkach przerywał.
Wstał i otrzepał się z kurzu, powoli przypominając sobie, gdzie jest i co robi. No tak, wojna. Wyczuł wraz z jej rozpoczęciem przerażające widmo śmierci, w czym utwierdziło go ogłoszenie o naborze najemników. To dobrze, gdy ludzie umierają. Nie zamierzał przepuścić takiej okazji do odrobiny zabawy. Wszedł na pokład na gapę, co ciekawe nikt go nawet nie zauważył, gdy drzemał sobie radośnie w kącie. Aż tu nagle przypłynęły sobie jakieś głupie okręty i zaczęły hałasować. To się nazywa rozterka - drzemka czy wojna, co wybrać?
Wreszcie podjął decyzję, po czym wspiął się na jakieś wyżej położone miejsce, gdzie cicho obserwował starcie, trzymając kostur oparty o ramię. Wodził znudzonymi oczami po nieznanych mu ludziach, wyszukując spośród nich magów. Przez chwilę skupił wzrok na jakimś nastolatku o ciemnych włosach, na którego szarżował inny mężczyzna. Przykuł jego uwagę z dwóch powodów - po pierwsze był magiem. Po drugie roztaczał wokół siebie aurę osoby obcującej ze śmiercią? Zabójca? Zabijaka? Potencjalna ofiara? A może potencjalny sojusznik? Cóż, to się okaże - na razie zobaczymy, jak poradzi sobie z przeciwnikiem.
No i Masayoshi tak sobie siedział, oglądając pole bitwy i nie zwracając na siebie niepotrzebnej uwagi. I tak chwilowo do niczego się nie przyda, a może zobaczy coś ciekawego, gdy obserwuje znudzonymi oczyma. Oczywiście jego priorytetem było chwilowo rozpoznanie użytkowników magii i odnalezienie pierwszych ofiar konfliktu. Swoją drogą bardzo ciekawa jest psychologia ludzka - podczas walki osoba, która praktycznie się nie rusza, nie zwraca na siebie jakiejkolwiek uwagi... A w takiej biernej obserwacji człowiek po 500 latach nabiera doświadczenia... Oczy Śmierci
Spoiler:
W zasadzie nie jest to zdolność oparta na wzroku, Nekromanta jest jednak wstanie wyczuwać śmierć. Tutaj jednak trudno być pewnym, jak skuteczne to się okaże, zależy to bowiem od wielu czynników. Najłatwiej Nekromancie wyczuć jest śmierć bliskich i masowe mordy. Tak więc zginie mu dziewczyna na drugim końcu świata - będzie wiedział; ktoś wymorduje całą wioskę w okolicy - będzie wiedział. Ewentualnie wyczuje też Maga Śmierci czy innego Nekromantę. Nekromanta może też od razu odróżnić osobę z Mroczną Duszą od tej z Czystą. No, i jako dodatek - przy używaniu magii oczy Nekromanty świecą się lekko na jasnozielono, przy niektórych zaklęciach może się też pojawić trochę zielonkawej mgły. Shiyume zdarza się też czasem obudzić z siwymi włosami, a następnego dnia z powrotem z czarnymi.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Czw Paź 27 2016, 22:51
- Heh... - niepewny śmiech jest jedyną odpowiedzią na pretensje przerośniętego żołnierzyka. Zaiste, bardzo poruszające są jego słowa. Komentowanie ich nie ma większego sensu. Kto gdzie umrze, to okaże się w samej bitwie. Jednakże raczej nie mam co liczyć na wsparcie zza pleców. Cóż... Nie przybyłem tu po to, żeby obdarzać kogokolwiek zaufaniem. O wiele lepiej, że są przynajmniej szczerzy w swym prymitywizmie, więc raczej nie będzie szło się na nich jak zawieść. Prędko dochodzi do starcia... I dobrze... Dłuższe czekanie nie ma sensu. Szybko dobywam swych ulubionych mieczy - Kagayaki i Furrashu. Kagayaki w prawą dłoń, a Furrashu w lewą i aktywuję na nich Nagai ken no mōdo [D], no i można iść zabijać... Jakiś całkowicie przypadkowy osobnik z włócznią. Ktoś za nim zatęskni? Ktoś za nim zapłacze? Nie sądzę... To nie jest moment, by o tym myśleć... To moment, żeby go wziąć zabić... A z tym nie powinno być większego problemu... Zbijam jego pchnięcie za pomocą Kagayaki, mocnym uderzeniem, by następnie cofając lewą nogę za prawą, zrobić szybki obrót przejeżdżając plecami po drzewcu włóczni. Potem ciachnąłbym go szybko przez szyję drugim mieczem, jeszcze zanim skończyłbym się obracać, by móc wyminąć jego bezgłowe truchło i ruszyć do dalszej walki. Nawet jeśli miałby być na tyle sprytny, by próbować uników, to nie powinien spodziewać się ledwo widocznego wydłużenia ostrza. Zresztą wątpię, by był na tyle sprawny, żeby przeżyć to starcie. ( warto pamiętać o umiejejkach Ejjiego: Szermierz 2, Skrytobójca 1, Zmysł Walki 1 ) Nie myślę też, że warto tracić czas na płotki jego pokroju. Zamierzam czym prędzej przedostać się na wrogi statek, a jeśli ktoś wejdzie mi w drogę, niezależnie od tego czy z Midi, czy z Ministrelu, to wpierw tnę po nogach, uchylając się przed ewentualnym ciosem, a następnie szybki cios w plecy i ruszam dalej. I nie mam zamiaru zajmować się byle kim. Przecież powinni mieć jakiegoś dowódcę... To właśnie takich należałoby wyeliminować... I tego miałbym zamiar dokonać... Lecz wpierw należałoby się zorientować gdzie taki mógłby być...
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Pią Paź 28 2016, 10:30
MG:
Shiyume; Z reguły w amoku bitwy szarżuje się na uzbrojonego wroga, a ktoś, stojący z boku nie skupia na sobie uwagi. Gorzej, gdy cały amok wojny gromadzi się na jednym terenie, wtedy udawanie niepozornego (bez odpowiedniej umki) nie do końca może się powieść. Wpierw dostał słabym wyładowaniem elektrycznym, które lekko spraliżowało jego tułów, ale przez to i "odrzut" spowodowany pociskiem pchnięcie tylko lekko trafiło go w brzuch. Nieuwaga w trakcie bitwy może doprowadzić do gorszych rzeczy... Jego przeciwnikiem był żołnierz Minstrelu z mieczem. Nie był magiem. Ale miał miecz. No i przynajmniej trup się ścielił gęsto. Stan: Lekki paraliż tułowia, rana na prawym boku, niezbyt głęboka.
Ejji: Bezmyślna szarża przeciwnika nie stanowiła jakiegokolwiek problemu dla najemnika, który cel już sobie upatrzył. Ruszył co prędzej po kładce na statek Minstrelu, gdy tuż po tym, jak przeszedł poczuł lekki wstrząs i fala wody zmyła kładkę razem z kilkoma żołnierzami Midi, jednocześnie odcinając obecnym tu żołnierzom Midi drogę ucieczki oraz wsparcia. No i tu byli trochę zdominowani liczebnie przez Minstrelczyków. Ejji tymczasem dostrzegł na rufie mężczyznę w dobrej jakości zbroi, z włócznią i tarczą w rękach, oraz mieczem przy pasie, obserwującym pole bitwy. Za nim znajdował się mężczyzna z kosturem oraz szatą, mówiący coś do siebie. Czuć było od niego energię magiczną. Stan: 105 MM | Nagai ken no mōdo 1/2
Ezra: Ogólnie zacznij od podpokładu, gdzie bitwa jeszcze nie dotarła. Jeśli chcesz.
MG:
Czas na odpis: uznajmy, że 48h. Bo chcę to szybko popchnąć.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Pią Paź 28 2016, 14:46
Ezra otworzył powoli oczy, wężowe tęczówki zalśniły w mroku. Mag zmarszczył lekko brwi słysząc nad sobą odgłosy walki. Rozejrzał się po statku, ale wyglądało na to, że wszyscy znajdowali się na górnym pokładzie, a połączenie tych faktów świadczyło o jednym - trafili w końcu na siły Minstrelczyków.
Dzień dobry.
Witaj Depore. Piękny dzień na zabijanie, prawda?
Owszem.~
W umyśle Al Sorny pojawiło się wrażenie uśmiechu, za którym kryła się żądza mordu. Upewnił się, że Meiyo no michi pewnie leży przy jego boku i rozpoczął inkantację:
"Jestem szkieletem twego miecza.
Stal jest mym ciałem, ogień mą krwią.
Wykułam ponad tysiąc ostrzy.
Nie znając śmierci.
Nieobecna dla życia.
Powstrzymałam cierpienie, by tworzyć broń.
Gdy mój czas nadejdzie,
zanurzę ostrze w krwi twego wroga.
Więc módl się - „Kuźnia tysiąca mieczy”.
Dlaczego jednak członek GH pojawił się w środku wojny dwóch państw? Odpowiedź była prosta - przyjął zlecenie z gildii. Miał pozbyć się pewnej osoby, a gdzie byłoby o to łatwiej niż na wojnie? Szybki atak z zaskoczenia, a następnie zniknięcie w wojennym rozgardiaszu. O ile wszystko pójdzie dobrze. I o ile przeżyje wystarczająco długo. Ezra wspiął się po schodkach na główny pokład, przywołując po drodze miecz. - Intetsu. W jego dłoni pojawiło się charakterystyczne ostrze, którego tylna część pokryta była znakami wyglądającymi jak runy. Uniósł je poziomo na wysokość klatki piersiowej, jednocześnie wypowiadając inkantację zaklęcia, które wzmocni siłę cięcia miecza:
"O, Pani Ostrzy. Usłysz me błaganie i wspomóż swego sługę. Użycz mu swego błogosławieństwa, niech jego ostrze dosięgnie wrogów."
Ledwo dostrzegalny blask otoczył ostrze, Al Sorna chwycił je pewnie i wypadł na pokład, korzystając ze wzmocnionej szybkości i siły. Pierwszym co zrobi będzie upewnienie się, że nikt nie zetnie mu głowy przy wyjściu z podpokładu, następnie zaś rozejrzy się szybko by zlokalizować wrogi statek, po czym ruszy w jego kierunku starając się względnie szybko pozbyć wrogów stojących mu na drodze, przy czym pomogą mu z pewnością jego umiejętności i magia (umiejki: Szermierz lvl.1, Joker lvl.1.; buff na poziomie B do szybkości i siły, dodatkowo wzmocniona siła cięcia miecza na poziomie C).
Zaklęcia: Intetsu - poz. B, Hartowane ostrze - poz. C.
Shiyume
Liczba postów : 454
Dołączył/a : 18/09/2016
Skąd : Zaświaty
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Pią Paź 28 2016, 18:09
'Toż to herezja!' - wrzeszczała każda komórka ciała Shiyume. No, a przynajmniej każda, która jeszcze istniała. Parę zapewne odpadło lub przestało istnieć w wyniku obrażeń. Ale to nieistotne, zdarzyło mu się już kilka razy zginąć. Choć do najprzyjemniejszych to nie należało, taka na przykład drzemka była o wiele bardziej interesującą opcją na długie popołudnie. Przynajmniej ten jakiś chłopak sobie dość dobrze poradził. Niestety otaczało go widmo nieprawych śmierci, toteż pewnie czeka go niedługo kara. Chociaż w sumie... czemu nie dać mu szansy?
Masayoshi westchnął. Nie lubił walczyć, bo walka wiązała się ze śmiercią. Ale skoro tak bardzo wszyscy tego pragnęli, niech im będzie. Machnął swoim kosturem, z którego wydobyło się nieco zielonkawej mgły. Ożywił po kolei 3 najbliższe trupy i kazał im utworzyć grupkę w okolicy, ażeby utworzyć choć cień siły. Prawda jest taka, że często był beznadziejny w tym, czego nie lubił. Kątem oka zaobserwował też nowego człowieka w walce. Ciągle ktoś z podpokładu wychodził, tym razem był to jednak mag. Shiyume aż kichnął, czując odór śmierci go otaczający. 'Pewnie jakiś... profesjonalista'.
Oczywiście nie zamierzał dać się staranować jakiemuś minstrelskiemu gościowi z mieczem. Jak ten sobie podejdzie, będzie myślał, że ma już nekromantę, a tu "ziuuum!" i Shiyume odskakuje na bok. A potem łup!, kosturem po głowie.
[ C ] Necro
Spoiler:
Podstawowe zaklęcie nekromanty. Pozawala ożywić dowolne martwe ciało, tworząc swojego rodzaju Zombie. Ów Zombie istnieje w zasadzie dopóty, dopóki jego ciało nie zostanie zniszczone (lub do końca misji/walki/eventu). W przypadku niecałkowitego zniszczenia, na przykład przepołowienia, tylko jedna część pozostaje pod kontrolą Nekromanty. Dopiero całkowite zniszczenie może powstrzymać Zombie. Zombie nie posiadają żadnych zdolności magicznych, a także śladową inteligencję i zdolności bojowe. Nie są zdolne do unikania pułapek, chyba, że Nekromanta nimi pokieruje, natomiast ich "atak" polega na powolnym podejściu do wroga i zaatakowaniu go dzierżoną bronią lub poprzez ugryzienie. Ów ugryzienie jest zatrute, ugryziona ofiara traci 0,5 lvl Kontroli, w przypadku zerowego poziomu, po trzech ugryzieniach trudno jest jej kontrolować swoje ciało, może wywołać zawroty głowy, problemy z widzeniem i mdłości. Większa ilość trucizny we krwi wywołana większą ilością ugryzień może nawet spowodować śmierć. Trucizna ta pokrywa również pazury (długość jak za życia; wolniejsze wchłanianie trucizny tym sposobem) Zombie i ewentualną broń. Zombie są powolne i słabe fizycznie. Jeśli ktoś zginie pod wpływem tej trucizny, zamienia się w kolejnego Zombie.
MM: 100/130
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Pią Paź 28 2016, 18:40
Po prostu kolejny trup... Nic wielkiego. Na szczęście udało się zdążyć przejść na drugi statek, nim zmyło kładkę. To, że teraz przeciwników jest więcej, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Podczas bitwy nie ma nigdzie bezpiecznych miejsc. A wrogów nie będzie mniej, o ile się ich nie zacznie zabijać. Ciężko jednak byłoby samemu walczyć z nimi wszystkimi, lecz na wszystko znajdzie się jakiś sposób. Szybko zauważam pasywnego człowieczka i stojącego obok niego gościa w kiecce, prawdopodobnie maga. Jedynie ktoś ważny może sobie pozwolić na to, żeby się bezczynnie przyglądać i ktoś silny, żeby jedynie coś mruczeć pod nosem, kiedy na jego oczach giną tłumami ludzie. Biorąc pod uwagę, że ci walczący to w większości pewnie tylko najemnicy, to śmierć tych ważnych osób może przychylić się do tego, iż się poddadzą, lub zmniejszy się zapał ich walki. Więc dwa kolejne trupy są już wyznaczone... Normalnie pewnie ciężko byłoby się do nich przebić, ale od czego ma się magię... Aktywuję Kamereonmōdo [C], by nie rzucać się zbytnio w oczy i nie zwracać na siebie uwagi, jak przyjdzie do zabicia tej dwójki. Jednakże zaklęcie to działa dość krótko, więc czym prędzej ruszam w ich stronę, nie tracąc czasu na nic nie znaczących typków, którzy mogli się tu znaleźć z zupełnego przypadku. Jeżeli jednak byłby jakiś nie do ominięcia, to i tak biegnę nisko pochylony, by w razie czego szybko ciachnąć takiego po nodze, wyminąć i ruszać prosto do dwóch trupów. Lecz nie powinno być z tym wielkiego problemu... W bitewnym zgiełku, nikt nie usłyszy, że się zbliżam. Wśród odoru krwi i śmierci, nikt mnie nie wyczuje. Któż miałby zwrócić uwagę na zaledwie drobne zniekształcenie powietrza... Zresztą, skąd mieliby w ogóle wiedzieć po czyjej stronie stoję, skoro i tak mnie prawie nie widać? Przemknę między nimi jak wiatr, iż nawet nie zorientują się co ich zabiło. A kiedy już znajdę się tuż przy tym człowieczku z włócznią i stojącym za nim w kiecce... Wskoczę między nich i wykonując szybki obrót, zetnę obydwie głowy naraz i wyląduję spokojnie na pokładzie, nim one zdążą upaść. A jeśli ta dwójka stałaby zbyt daleko od siebie, by sięgnąć ich obu naraz, to wpierw ściąłbym głowę magowi, a potem temu drugiemu, nim zdążyłby choćby westchnąć ze zdziwienia... Lecz bycie mało widocznym nie oznacza wcale bycie całkowicie bezpiecznym... Jakby ktoś, choćby zupełnym przypadkiem kierował broń w moją stronę, to oczywiście ją jakoś odbiję, jeśli nie dałoby się jej uniknąć i wyminąć, by dopaść tych dwóch trupów... Lecz to właśnie na nich skupia się cała moja agresja... Wszystko pozostałe to tylko pachołki, które stoją na drodze i należy je jak najszybciej wyminąć...
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Pią Paź 28 2016, 21:39
*ponieważ wskakuję jako pierwsza z naszej ekipy post trochę nijaki.
Biała mewa wylądowała na banderze, która powiewała na Minstrelskim statku. Krzyknęła coś po swojemu, co miało być sygnałem świadczącym o tym, że póki co sytuacja pozostaje bez zmian. Abri postanowiła chwilkę odpocząć przed następnym okrążeniem. Niepokoiła się sytuacją na morzu. Właściwie to w ogóle nie powinno jej tutaj być. Owszem może i miała nadzieję na to, że dzięki niej strony konfliktu dojdą do porozumienia i nie będą toczyć ze sobą walki o kawałek świata, który przecież stworzony był dla wszystkich - nie tylko dla wybranych. Nigdy w ogóle nie rozumiała odpowiednio pojęcia własności. Może to właśnie dlatego była jaka była. Uważała właśnie, że świat został stworzony dla wszystkich istot, które zdolne były na nim żyć. I owszem, każdy zasługiwał na to, aby mieć własny dom, ale zabijać tylko po to, aby powiększyć swoje tereny? Nawet zwierzęta tak nie robiły. Owszem, zmieniały swoje terytoria i to nie raz, ale nie z tak trywialnych powodów. Zwierzęta robiły to tylko po to, aby miały co jeść. Walczyły ze sobą o hierarchię w stadzie, aby to najsilniejszy mu przewodził. A ludzie? Choć w tak wielu aspektach byli podobni do zwierząt, to jednak bardzo się różnili. Wśród tych istot Abri po raz pierwszy spotkała się z pojęciem zabijania dla własnego widzimisię? Dla zemsty? No i po co to wszystko? Co w ogóle Abri tutaj robiła? Tutaj należałoby poruszyć kwestię jej życiowego celu, bądź marzenia - zwał jak zwał. Ale nie miała teraz za bardzo czasu aby nad tym rozmyślać. Potrząsnęła głową i po raz kolejny wzbija się w powietrze aby zatoczyć szerokie koło nad statkiem i sprawdzić jak przedstawia się sytuacja. Chcąc nie chcąc miała większe pole widzenia, niż gdyby siedziała w bocianim gnieździe. Odpowiednio wcześniej mogła przygotować załogę do działania.
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Pią Paź 28 2016, 22:38
Wojna. Coś, co przynosiło ze sobą dużo śmierci, krwi i pieniędzy. A Minerva lubiła dużo śmierci, i pieniędzy, krwi trochę mniej. W każdym razie i zarobek i wizja zabicia i złożenia w ofierze jakiegoś generała działała przekonująco na wiedźmę, która ani jednym ani drugim by nie pogardziła. Dlaczego opowiedziała się po stronie Minstrelu? Właściwie, to nie wiedziała dokładnie. Przeczucie jej mówiło, że po prostu Minstrel wygra. A to było najważniejsze. Po co popierać stronę przegranych? Siedziała obecnie gdzieś pod ścianą obracając pomiędzy palcami czerwony naszyjnik, krwistoczerwony rubin. Póki co było spokojnie. Bel siedział tuż obok swej pani. Miauknął coś po swojemu, na co wiedźma tylko przytaknęła głową. Tak, prawdopodobnie jeszcze tutaj trochę posiedzą. Zwłaszcza, ze główna część się nawet jeszcze nie zaczęła. Przed wyjazdem zabrała ze sobą swój puginał. Mogła nie mieć całej reszty, ale broń jakąś wypadałoby mieć. No i kapelusz. Opatuliła się szczelniej swoim nowym płaszczem będąc w pełnej gotowości do walki. Nigdy nie można było być pewnym, kiedy ta spokojna atmosfera na statku się skończy.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Pią Paź 28 2016, 23:21
MG:
Ezra: Pojawienie się maga GH obarczone było ścięciem głowy jednego z Minstrelczyków, który akurat się napatoczył przy wejściu na podpokład. Szybko się rozejrzał, a jego dalsza szarża po prostu pozwalała mu kłaść wrogów, którzy się akurat napatoczyli. Widać było, że te jednostki nie były szkolone. Pewnie pierwsi lepsi najemnicy lub świeżo wyszkoleni żołnierze, bez dużego doświadczenia. Dlatego też zaszarżowanie w tamtym kierunku nie stanowiło większego problemu. Wiedział kogo ma szukać. Mężczyzna będzie odziany w pancerz z herbem przypominającym trzy kwiaty nadziane na strzałę. A takiego jeszcze nie widział. Stan: 120 MM | Intetsu 1/2, Hartowane Ostrze 1/3
Shiyume; Niestety, ale tutaj Nekromanta nie natrafił na cielaka. Żołnierz sprawnie posługiwał się mieczem i atakował Nekromantę zostawiając ślady ostrza w jego kosturze, jednocześnie blokując jakąkolwiek kontrofensywę. Mimo wszystko, w międzyczasie udało mu się trzy zombie powstać. A samo ich pojawienie spowodowało już dostatecznie dużo dekoncentracji u wrogów. Wkrótce też zajęły się natrętem. Mimo wszystko, poziom intelektualny oraz siła tych zombie nie stanowiły dla niego problemu. Mruknął coś po Minstrelsku z pogardą, gdy zorientował się, że zwykłe przebicie jednego na wylot nie poskutkuje. Mimo wszystko był teraz zajęty, a Shiyume mógł obserwować, jak drugi Minstrelski transportowiec powoli przybija do drugiej burty ich statku. Stan: 100 MM | 3x Necro | Rana na prawym boku, niezbyt głęboka.
Ejji: Cel był już wyznaczony. Gdy więc Ejji zniknął, praktycznie nie miał on problemów z szarżą w stronę duetu. Jednak, gdy tylko się zbliżył... wszedł tak jakby w kałużę. Od razu też mężczyzna z włócznią się zamachnął, jednocześnie zmuszając Ejjiego do zablokowania ataku. Mimo wszystko dystans został zwiększony. Z tego co widział, woda rozciągała się promieniście od najpewniej czarodzieja, który wciąż coś inkantował. Najwyraźniej było to jakieś zaklęcie obronne. Nagle też zauważył, jak dookoła maga pojawia się coraz więcej błękitnych kręgów magicznych. Stan: 105 MM | Nagai ken no mōdo 2/2, Kamereonmōdo 1/1
Abri: Mewa zwiadująca widziała toczącą się bitwę, jednocześnie wiedziała, że niedługo ich transportowiec zetknie się z innym statkiem i dojdzie do walk. Tymczasem ten sam midijski okręt toczył już bój z drugim minstrelskim transportowcem. Tamtejszy mag zdaje się przygotowywał odpowiednio potężne zaklęcie, gdyż energia była wyczuwalna wokół. Zresztą sam widok kręgów magicznych też o tym świadczył. A one nie pojawiały się ot tak. Stan:
Minerva: Oj, skończyć miała się niedługo. Ich transportowiec płynął jako ostatni i jako ostatni dołączył do bitwy. Dzięki temu mógł dobić do mniejszej liczebnie floty transportowców Midi, by ich zdominować. I ten moment właśnie nastąpił. Okręt przerzucał liny i kładki, by móc się dostać na okręt wroga i go pokonać. Oczywiście, latały kule magii, strzały, bełty, co bogatszy strzelał z muszkietu. Bo tak. I już było trochę trupów, ale no. Jeszcze nie. Stan:
Wszyscy: Ogólnie wszyscy czują magię od statku, który pierwszy przybył do statku najemników Midi. Jest to ten mag wspominany w częściach dla Ejjiego. Do niego też dobił drugi transportowiec (w sensie do statku Midi, nie Minstrelu). Ten z najemnikami z Minstrelu. Czyli wszyscy macie niedługo szansę się pozabijać lub pojmać.
MG:
Czas na odpis: uznajmy, że 48h. Bo chcę to szybko popchnąć.
Shiyume
Liczba postów : 454
Dołączył/a : 18/09/2016
Skąd : Zaświaty
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Pią Paź 28 2016, 23:41
Shiyume spojrzał na minstrelskiego żołnierza. Weteran to był jakiś. W każdym razie śmiercią od niego biło, ktoś tu był grzesznikiem, oj, niegrzeczny... Wzorowy Nekromanta nie mógł przepuścić tego płazem. Podszedł szybko i cicho do żołnierza od tyłu, korzystając z faktu, że pewnie był bardziej zajęty chwilowo zombie. No i dzig! ze sztyletu w plecy, a co tam! Przy okazji kostur przygotowany, coby się przed potencjalną kontrą zasłonić. Jak mu się uda, to kolejna mroczna duszyczka dołączy do jego kompanii. No i oczywiście zombie go pogryzą, dogorywającego, aby sam się w kolejnego zombie przemienił, co da imponującą liczbę 4.
A potem... cóż. Jeśli to jakoś mu się uda, Shiyume pewnie zajmie się bardziej obserwowaniem bitwy i trzymaniem zombie blisko siebie, żeby go przed wrogami broniły, okazjonalnie rzucając się na nieuważnego żołnierza. Jednocześnie rozejrzał się znów za tym dziwnym chłopakiem z wcześniej. Walczył sobie na innym statku, więc pomóc było mu trudno. Masayoshi zerknął jednak, czy nie ma tam u niego jakiegoś trupa w okolicy, aby jakieś wsparcie zaoferować. Początkowo neutralny, Nekromanta stanął chwilowo po stronie Midi. To Minstrel go w końcu z drzemki wybudził.
- Gupi Minstrel - mruknął jeszcze Shiyume. Zaskakujące, jak bardzo niedojrzałym można być po 500 latach życia...
A potem drgnięcie. Ktoś się zbliżał. Użytkownik jakiejś plugawej magii. Śmierć, Nekromancja?... nie, raczej nic z tych rzeczy. Ale ze starego okręgu dochodziła silna aura magii, natomiast na nowo przybyłym był ktoś z... mroczną magią. To się ciekawie zapowiadało.
Necronomicon
Spoiler:
Necronomicon, czyli księga umarłych. To w niej znajdują się wszystkie zapiski Nekromanty z jego badań, jak również w niej zapieczętowane zostają dusze wszystkich zabitych przez Nekromantę grzeszników, czyli posiadaczy Mrocznych Dusz. Zapieczętowana dusza powoli się oczyszcza, zazwyczaj trwa to nie więcej niż tydzień fabularny, wyjątkiem są tu osoby z wielkimi zbrodniami na koncie. Jeśli w Necronomiconie "czyści się" aktualnie jakaś dusza, można ją wykorzystać do wzmocnienia jakiegoś zaklęcia. Istnieją dwie opcje:
zastąpić konieczność czyjejś śmierci (np. zastępując żywą ofiarę w zaklęciu Necro - Geboku, czy wzmacniając Soul Siphon) wykorzystaniem Mrocznej Duszy
użyć duszy jako debuffa lub buffa na dowolną osobę, obniżając/podwyższając dowolną jej umkę o 1 poziom na 3 posty
W opcji nr. 1 nie można wykorzystać Mrocznej Duszy, z której śmierci magia Nekromanty już skorzystała. Niezależnie od użytej opcji, Mroczna Dusza natychmiastowo kończy swoją pokutę, stając się czystą. W przypadku wspomnianych wcześniej dusz z wielkimi zbrodniami na koncie, pokuta trwa nadal, nie można jednak takiej duszy znów wykorzystać.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 01:10
Cholercia... I niech to szlag! No nie mogło być tak pięknie! Cóż... Trudne sytuacje czasem się zdarzają i tak jest również teraz. Byleby tylko zachować spokój i nie dać się ponieść emocjom. Wszystko da się spokojnie załatwić. Należałoby czym prędzej załatwić tego maga, ale ten typek też daje o sobie znać. Nie ma czasu na rozmyślania. Niech ich obydwu szlag! Zatem robię szybki wykrok w kierunku tego z włócznią, gdyż może być bardzo problematyczny, jeśli miałbym się skupić na magu. Szybko musiałbym się z nim uporać. Może nie od razu zabijać, ale na tyle go poharatać, by nie wchodził mi w paradę. Nie mam zbyt wiele czasu, by się nim zajmować, więc od razu podbiłbym mu włócznię do góry za pomocą Kagayaki, a jednocześnie ciąłbym po kolanach Furrashu, a wykonując ruch z powrotem ciąłbym jeszcze po brzuchu tym samym mieczem. Gdyby jednak któryś miecz natrafił na jego tarczę, to kopnąłbym ją jednocześnie się od niej wybijając w stronę maga. Powinno go to trochę wytracić z równowagi, a mnie dać tyle czasu, żeby zająć się magiem. Chociaż wolałbym go trochę pochlastać, gdyż tak byłoby nieco bezpieczniej za plecami. Cholera wie o co chodzi z tymi kręgami, ale lepiej byłoby w to nie wchodzić. Mag wygląda na bardzo skupionego tym swoim zaklęciem, to żeby mu trochę poprzeszkadzać, rzuciłbym w niego Furrashu. Trafi, albo nie, ale już do niego bym dobiegał, wyciągając zza pleców ciemne wakizashi, by ciąć od góry równo przez głowę. Potem jeszcze ciąłbym drugim mieczem przez szyję, wykonując obrót, by się obrócić z powrotem do tego z włócznią. Wyprowadziłbym w jego kierunku pchnięcie ostrzem z prawej, jednocześnie tnąc od dołu drugim mieczem. I nacierałbym na niego nawałnicą ciosów, nie dając mu czasu na kontrę, aż w końcu padłby martwy. Zaś jeśli jednak któryś z nich by atakował, no to oczywiście odpowiednio odchylając się starałbym się uniknąć ich ciosów, ewentualnie przyjęłoby się taki na miecz. Zaś gdyby ktoś jeszcze dołączył do tego zamieszania, to też wziąłbym to pod uwagę, byleby tylko niczym nie oberwać.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 01:35
Ezra zaklął szpetnie po Isenbergsku, najpierw widząc nadpływający statek, a potem czując narastającą energię magiczną ze strony pierwszego transportowca. Sytuacja nie wyglądała ciekawie, co to to nie. A miał oszczędzać MM na później... Cóż, jeśli Al Sorna nic nie zrobi, to może nie być żadnego "potem". Poszukiwania jego celu będą musiały poczekać. Białowłosy zobaczył jak atak sił Midi załamuje się, a jego tymczasowi sprzymierzeńcy zostają odcięci od posiłków. Wyglądało na to, że dowódca i mag chronieni są jakimś zaklęciem... Nie miał zamiaru czekać, aż sytuacja przybierze gorszy obrót. Uważając na przeciwników, jak i na śmigające w powietrzu pociski Ezra wypowie jedno słowo: - Ryuuzume. Następnie gdy dookoła niego pojawi się 6 olbrzymich, blisko 2-metrowych ostrzy wykorzysta je by oczyścić pokład dookoła siebie oraz ten naprzeciwko z przeciwników, wykonując potężne cięcia i korzystając z 2 ostrzy jak z unoszącej się przed nim tarczy, by nie oberwać czasem czymś poruszającym się z duża prędkością w powietrzu. Np. pociskiem albo strzałą... Postara się nie ścinać własnych towarzyszy, ale jeśli ktoś już się nawinie... Mówi się trudno. Gdy już to zrobi, za pomocą kilku skoków zejdzie w dół, korzystając z 3 ostrzy niczym z ruchomej platformy i wykorzystując wzmocnione buffem ciało by przebiec wzdłuż burty nowo przybyłego statku, jednocześnie za pomocą pozostałych 300 kg ostrej, zimnej stali próbując wybić, bądź wyciąć w burcie dziurę, by go zatopić. Korzystając z tego, że mało kto powinien spodziewać się przeciwnika znajdującego na tej wysokości oraz z resztek buffa wyskoczy do góry, zachodząc maga i dowódcę pierwszego statku od tyłu i posyłając trzy ostrza w stronę mężczyzny rzucającego czar, przechodząc nimi na sterowanie manualne, by je przyspieszyć.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.