I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Wody okalające St. Ameil Wto Paź 25 2016, 11:54
First topic message reminder :
Wody, które okalają jedną z 5 ważniejszych wysp archipelagu. Ulokowana najbardziej na północny skraju archipelagu wyspa otoczona jest głębokimi, spokojnymi wodami. Kolonizatorzy lubują się w trasie przez St. Ameil, z racji spokoju morza w tym rejonie oraz łatwemu dostępu do pokarmu na pobliskiej wyspie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MG: 1st Battle of St. Ameil: Part I
Na horyzoncie wyspa była już bardzo dobrze widoczna, jednak marynarka Midi nie przybyła tutaj, by po prostu pozwiedzać rejony kolonialne. Przybyła po to, by ugruntować swoją pozycję, jako suwerenów tego miejsca. I jedyne, co stało im na przeszkodzie, to nadciągająca z północy flota Minstrelu. Wojna dopiero się zaczynała, więc statków stricte bojowych wiele nie było. W sumie tylko 5 okrętów można by uznać za dopasowane do walki na morzu. Pozostałe 7 to były mniejsze transportowce. I na jednym z nich znajdował się obecnie Ejji. -Słuchać mnie uważnie! - krzyknął grubszy oficer do najemników. Był to starszy wiekiem Midyjczyk, acz płynnie mówił po fioryjsku. Pewnie dlatego, większość najemników, żołnierzy oraz niewolników na tym statku pochodziła z Fiore lub rozumiała ten język. -Musimy powstrzymać natarcie Minstrelu, przed zajęciem St. Ameil. W przeciwnym razie utracimy siłę ognia i możemy zostać odcięci od Midi. A bez wsparcia, nie utrzymamy oblężenia Minstrelu. - po chwili splunął za burtę i kontynuował -Nasze okręty zetrą się w boju z Minstrelskimi, a wtedy transportowce ruszą, by dokonać abordażu. Macie wyrżnąć jak najwięcej tego minstrelskiego ścierwa. ZROZUMIANO? - zakrzyknął głośno, po czym dodał -Jakieś pytania? - i... czekał. Bitwa zbliżała się wielkimi krokami, a to zdawał się być ostatni moment na jakieś pytania bądź sugestie.
Autor
Wiadomość
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 12:41
Minerva wstała z miejsca, niemal od razu chwytając za swoją miotłę. Od wydarzeń z Julianem zaczęła nosić ją przewieszoną na plecach niczym jakiś dwuręczny miecz. - Bel, ruszamy. - rzuciła do swojego towarzysza, który to mruknął pod nosem, a następnie udał się wraz z Minervą nieco bliżej burty. Wiedźma wsiadła na swoją miotłę, za nią usiadł Bel po czym kiedy oboje porządnie i stabilnie usadowili się na kiju zakończonym słomą, Minerva wzbiła się nieco w górę by zaraz po tym zapikować ku wodzie. Miałą zamiar lecieć tuż nad taflą wody blisko statku, co by nikt zajęty walką nie zwrócił na nią większej uwagi. Na pierwszy cel wzięła sobie statek, do którego dobili Minstrelczycy, z którymi przybyła na miejsce. Plan miała dość prosty - ostrzelać Jack O'Lanternem burtę statku. Jeżeli nie zrobi dziury, to przynajmniej miała nadzieję podpalić drewno. Z tej też przyczyny ma zamiar celować w część statku wyżej od tafli wody, gdzie drewno jest suche i łatwopalne. Po tym zaś ma zamiar wzbić się w górę, podlecieć ku żaglom i w nie też wpakować swoje zaklęcie, próbując podpalić jak najwięcej materiału za pomocą swoich trzech pocisków. Po tym zaś, kiedy to zrobi - wraca na swój statek. Po drodze stara się też uważać, by nikt niczym ją nie trafił, zwłaszcza próbując podpalić żagle. Dla zwiększenia bezpieczeństwa stara się lecieć nieregularnym zygzakiem.
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 14:57
Wojna. To słowo mroziło krew w żyłach Hotaru. Wystarczyło jej zobaczenie okrucieństwa inkwizycji, tym razem przybyła tutaj z misją. Chciała pomóc jednemu z dwóch krain w bitwie. Nie uważała tego za specjalnie szlachetne zachowanie. Uważała to zadanie za jedynie pomoc w odnalezienie prawdziwego ducha wróżek. W końcu co może tak zmotywować jak widok bólu, cierpienia i śmierci? W duchu nie uważała tego za dobry pomysł. Jednak tak postanowiła, będzie wspierać swoich nowych towarzyszy. Zaczęła rozglądać się z znajomymi twarzami. Większość osób jednak przygotowywała się do walki, lub wypatrywała co się właśnie teraz działo. Nie chciała pozostawać bierną, ale póki co nie wiedziała co ze sobą zrobić. Spojrzała jeszcze na niebo z wielką nadzieją, że nie spadnie deszcz, ani nie rozpocznie się szturm. Oczekiwanie na bitwę zawsze było najgorsze. Co tam, trzeba mieć pozytywne myśli.
/ Totalnie nie wiedziałam co zrobić z Hocią. ~
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 18:03
Widziała dokładnie na którym statku pojawiały się magiczne kręgi, nie wróżyło to nic dobrego. Abri zanurkowała w dół, na pokład swojego statku. Krzyknęła dwukrotnie (albo zaskrzeczała, zwał jak zwał) na wcześniej umówiony sygnał, okrążyła cały pokład i zawisła w powietrzu po tej stronie, po której znajdował się tamten statek. Załoga zrobi z tym fantem co będzie chciała, ale ona spełniła swój obywatelski obowiązek. Teraz mogła poszaleć... Zatoczyła koło w powietrzu upewniając się, że widzi ją chociaż jedna osoba i ruszyła w stronę tamtego statku. Sprawdzi teren. Może uda jej się wydedukować jakie niespodzianki czyhają na załogę jej statku. Więc jeśli Abri znajdzie się blisko obcego statku będzie zataczać nad nim niewinne kręgi, obserwując sytuację na pokładzie. Będzie również chciała zwrócić uwagę na stan załogi (a nuż kogoś rozpozna) i przede wszystkim na to, do kogo ten statek należał, bo tego nie jeszcze wiedziała. Liczyła na to, że nikt nie zwróci uwagi na zwykłą mewę. Bitwa nie toczyła się tak daleko od lądu, aby obecność ptaków była czymś dziwnym. Dlatego Abri starała się zachowywać jak zwykłe ptaszysko, jednak będzie się starała manewrować pomiędzy wszelkimi wystrzałami, tak aby nie stała jej się krzywda - tego byśmy nie chcieli...
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 19:26
MG:
Shiyume; Nekromanta słusznie zauważył, że był to weteran. Choć początkowo zombie były przeszkadzające, bo nie dało się ich pozbyć normalnymi metodami, tak mimo wszystko nie stanowiło dla niego problemu. Ba, jednego praktycznie zniszczył, a dwa pozostałe okaleczył, więc próba zadźgania z bliska tego osobnika zakończyła się uderzeniem opancerzonym łokciem w nos nekromanty, doprowadzając do załzawienia oczu oraz lekkiego otumanienia. Szczęśliwie, Necro irytowały go dalej, przez co ten nie mógł "dokończyć roboty". Ale tego okaleczonego w nogę przewrócił kopnięciem! Stan: 100 MM | 2x Necro, jeden bez lewej ręki, drugi okaleczony w prawą nogę | Rana na prawym boku, niezbyt głęboka, ból nosa, krwawienie z niego, możliwe złamanie
Ejji: Walka z włócznikiem była znacznie bardziej zajmująca, niż mogłoby się pierwotnie zdawać. Podbicie włóczni pozornie się udało, natomiast cięcie w nogi natrafiło na tarczę. Opadający atak natomiast został sparowany włócznią. Gdy młody miecznik chciał się wybić od tarczy, mężczyzna zbliżył się, skracając dystans i własną siłą odpychając Ejjiego. Normalnie pewnie wybiłby go jeszcze dalej, ale w tym wypadku, oboje celowali w przeciwne kierunku. Mężczyzna od maga, a Ejji do maga. Więc w sumie mieli lekki impas. Rzut mieczem został zaabsorbowany przez wodną strefę, która podniosła się dookoła maga, natomiast dalszy pojedynek z włócznikiem był stosunkowo wyrównany. Stan: 105 MM |
Ezra: Członek GH dostrzegł zagrożenie w nowym okręcie. I to wielkie. Samo jego zaklęcie spowodowało wiele uwagi, a mimo to, działał szybko. Przy pomocy tego zaklęcia oraz obrony pozbawił życia wielu Minstrelskich żołnierzy i najemników, acz kilku Midijczyków też się nawinęło. Niestety, w międzyczasie jedno z ostrzy uległo zniszczeniu przez zaklęcie z nowoprzybyłego statku. Mimo to, zdążył zadać mu naprawdę wiele ran i dziur, przez co... zaczął on tonąć. A to tylko przyśpieszyło ewakuację i próbę zdobycia statku Midi, który to... zaczynał płonąć. Od ogników. Wiedźmy. Bo tak. Tak czy inaczej, próba ataku na maga skończyła się skontrowaniem mieczy wodną sferą, która otoczyła maga, jak bańkę, skutecznie powstrzymując natarcie. P.S. Szarżując po burcie statku Midi widział kobietę na miotle ostrzeliwującą burty ich statku z kul ognia Stan: 89 MM | Intetsu 2/2, Hartowane Ostrze 2/3, Ryuuzume 1/5 5 Ostrzy
Minerva: Zabawa ognikami i miotłą sprawiła, że troszku to kosztowało, zwłaszcza, by unikać pocisków. Koniec końców jednak żagle i maszt stanęły w ogniu, a burta zaczynała płonąć. Wszystko pięknie. Nawet wylądowała na swoim statku, który już zaczął tonąć. Chyba widziała jak ktoś po prostu biegł i szybował na dużych ostrzach, jednocześnie niszcząc jej statek, gdy ona robiła to z jego statkiem. I coś po Minstrelsku krzyczeli. Może żeby się ewakuować. Bo tak trochę statek się przechylał. A to nie było miejsce, ani nie było osoby na zabawę w Titanica. Poza Belem. Stan: 65 MM
Hotaru: Pozytywne myśli nie ocalą od bitwy. Dostrzegła Minervę i mewę, która uparcie nad nimi krążyła od zbyt dawna. I to tyle z ciekawych/znajomych twarzy/dziobów. Tak czy inaczej ich statek również dołączył do bitwy. Przerzucano liny i kładki. Atakowany okręt Midi był okrążony dwójką transportowców Minstrelu, przez co to praktycznie Minstrelczycy dokonywali abordażu. Kilku zagubionych Midijczyków owszem, wlazło na pokład, szybko jednak kończyli martwi. Do czasu... gdy okręt nie zaczął się przechylać, a po chwili... topić. I chyba ogłoszono ewakuację. Trudno określić, bo to po Minstrelsku było. Stan:
Abri: Nasza Mewa cudownie latała. Perfekcyjnie wręcz. Statek z kręgami magicznymi należał do Minstrelu, ale widać było, że mag ma teraz problemy. Potężnie uzbrojony Minstrelczyk walczył z jakimś młodym chłopakiem, którego chyba gdzieś widziała, natomiast z drugiej strony, bezpośrednio maga ostrzami zaatakował Ezra. Ten co ją kilkakrotnie próbował zabić. Zasłużył na wydłubanie oczu, a przynajmniej na narobienie na niego, jak na gołompia przystało. A przynajmniej na mewę. Z braku laku dobry kit. No i atakował jej sojusznika. Chyba. Bo to był statek Minstrelu i mężczyzna był odziany w takie ciuchy minstrelskie. Stan: 120MM | Mewa 1/2
Wszyscy: Nagle odczuliście silny wstrząs trójką statków. Magia i kręgi nadal są widoczne/odczuwalne
Czas na odpis: uznajmy, że 48h. Bo chcę to szybko popchnąć.
Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 29 2016, 20:07, w całości zmieniany 1 raz
Shiyume
Liczba postów : 454
Dołączył/a : 18/09/2016
Skąd : Zaświaty
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 19:51
Shiyume westchnął, po czym uniósł kostur nad głowę. Trupy podobno leżały wszędzie, co dla niego było sytuacją dość komfortową. Jego oczy zalśniły zielonym blaskiem, gdy skupił wokół siebie nekrotyczną energię. A potem... wstrząs. Dość silny, można by powiedzieć. Może nie jak podczas trzęsienia ziemi, ale wystarczył, by pozbawić młodego wiekowego Nekromantę skupienia, choćby na ułamek sekundy. Co tam się u diabła działo? Cóż chciałby wiedzieć, ale chwilowo bardziej musiał się zająć tym, że jego statek płonął. A drugi, należący do przeciwników, tonął. Kto jest za to odpowiedzialny? 'Żądam audiencji z tym kimś!' - chciał krzyknąć Shi. Ale nie miał czasu.
Ponownie uniósł kostur do góry. Skończyły się żarty. Zawirowała wokół niego niewidzialna moc magiczna, po czym... odwrócił się i odbiegł szybko. Zaczął energicznie szukać jakiejś kładki czy liny, byleby dostać się na ostatni w miarę nienaruszony statek. Weterana zostawił z zombie, który miały go chwilę zatrzymać. Jak im się uda, to niech podążą za Shiyume, acz to bardzo istotne dla niego nie było. Teraz musiał się wydostać z tej płonącej łajby, choćby szalupą. Czemu on nie umiał latać, jak ci wszyscy w powietrzu?...
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 19:54
Czyli co, grają w "Kto zrobi większy złom ze statku przeciwnika"? Ok, show must go on, czy coś. Plan miała dość prosty - ubić tyle ludu, ile zdoła. I ewentualnie później zrobić z nich przekąskę, bo w sumie jak walka, to czasami można zgłodnieć. A tutaj żarcia będzie jak się patrzy, szwedzki bufet normalnie. I dla niej i dla Bela. - Dobra, teraz twoja kolej. - rzuciła do kota, który już wiedział, co się święci. I nie wyglądał na takiego, któremu się to nie podobało. Machnął ogonem, po czym pobiegł w stronę kładek, a Minerva zaraz za nim, zaś przy pierwszych przeciwnikach wiedźma zbuffowała kota Czarcim Sługą. Nie musiałą za bardzo mówić, co ma robić. Bel wiedział. Zabić Midyjczyków, czyli wszystkich tych, któży nie są z Minervą. Gryząc, bijąc łapami i drapiąc pazurami. Kot wielkości i o sile niedźwiedzia. Tak. Super. Minerva zaś wiedząc, że jej kot jest zajęty walką sama sięgnęła za puginał starając się trzymać niezbyt daleko od swojego kota, przy okazji podbijając do walczących Minstrelczyków i niczym rasowy gracz LoL'a ks'ując im kille pomóc z przeciwnikiem, dźgając zajętych walką wrogów w kark czy brzuch kiedy tylko nadarzy się okazja, a sama taka akcja nie będzie zagrażać dziewczynie. A ponieważ jakiś wariat latał w okolicy, głównie skupia się na własnej obronie, stając wśród swoich, może nieco z tyłu, Midyjczyków zabijając tylko przy okazji. I na Ezrę, i na potencjalnych łuczników/mieczników stara się uważać, w razie czego używając swoich za tarczę.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 20:51
Na szczęście nie wszyscy odczuli wstrząs. Abri-mewa, znajdująca się w powietrzu miała trochę więcej czasu na zastanowienie się nad sytuacją. Wszak dręczył ją jeden problem - jak wygrać bitwę nie zabijając przy tym nikogo. Obserwowała "pole" bitwy z powietrza póki mogła, szukając przy tym szansy dla siebie. Dostrzegła kobietę, z którą była na statku, która pędziła na wroga siejąc spustoszenie. A może by tak...? Tak, to wcale nie był głupi pomysł. Mogłaby wspierać koleżankę, ostrzegając ją przed wszelkimi atakami znienacka, jednak ustalony sygnał teraz nie wystarczy. Abri więc myślała i myślała jak rozwiązać tą sytuację. Decyzję musiała podjąć, lada moment. Nie mogła sobie tak po prostu fruwać w nieskończoność. Za chwilę będzie musiała gdzieś wylądować, a lądowanie w samym środku walk było chyba głupim pomysłem. Była też jeszcze druga strona medalu - Biała dobrze widziała styl walki Minervy, który wcale nie byłby bezpieczny dla samej Abri. I kiedy już podjęła decyzje i nawet wybrała sobie ofiarę, zobaczyła coś, a właściwie kogoś, kogo nie spodziewała się spotkać na morzu. - Ezra? Skupiła się na tej jednej osobie. Tak, to zdecydowanie był jej Wiatr. I zdecydowanie nie walczył po jej stronie. - Przeznaczenie robi sobie chyba ze mnie żarty... - w końcu spotyka go po raz czwarty. Przynajmniej tym razy okoliczności bitwy usprawiedliwią jego jakże serdeczne powitanie. Potrząsnęła energicznie głową. To nie czas na sentymenty! Póki co postara się nie zwrócić na siebie jego uwagi. Ani w ogóle nie zwrócić uwagi kogoś silniejszego od niej samej.
Szybko upatrzyła sobie pierwszą ofiarę Abri-mewy. Tam, przy burcie. Z nadzieją, że nie jest to sojusznik, Abri zanurkuje celując w swoją ofiarę, której stara się wylądować na twarzy. Podrapie, potrzepie skrzydłami i a nuż uda się go wyrzucić za burtę. Może przeżyje, ale nie będzie stwarzał zagrożenia jej sojusznikom - i nie wejdzie w drogę Minervie. Jeśli wyrzucenie ofiary za burtę się udaje i jeśli Abri wychodzi z tego bez obrażeń, od razu wzbija się w powietrze, wyszukuje kolejnej ofiary w pobliżu burty i rzuca się na nią. Krótko mówiąc - w ten dyplomatyczny sposób postara się wyrzucić, lub chociaż rozproszyć jak najwięcej przeciwników. I póki co będzie się starała trzymać z dala od potężnych magów. Tak na wszelki wypadek.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 20:55
No i sprawa się z każdą chwilą coraz bardziej komplikuje. A ponadto rzuciłem w cholerę jeden z moich ulubionych mieczy... Jeżeli nie uda mi się go po tym wszystkim odzyskać, to będę lekko podirytowany... Nieco bardziej, niż już jestem. I jakby teko było mało, nie udało się magowi przerwać w tym jego rytuale. Nawet jeśli nie wiem co wywoła, to nawet nie mam ochoty tego sprawdzać. Zaś z każdą chwilą jest coraz mniej czasu. Więc nie ma sensu go dłużej tracić, czy też żałować sobie. Ta dwójka to nie byle kto, trzeba do tego podejść na poważniej... Skoro jeden z mieczy poleciał w pi... Pozostawił rękę wolną, no to można sięgnąć po drugi miecz. Łapię za rękojeść wakizashi na plecach i zanim jeszcze przyjdzie je wyciągnąć, to nacieram na włócznika. Tyle, żeby skrócić dystans nas dzielący, zbić mu włócznię na bok, uważając by nie zostać odepchniętym jego tarczą. Najwyżej przesunąłbym się nieco na bok. I wtedy aktywowałbym Kuchiku-kan mōdo [A] na nie wyjętym jeszcze ostrzu, a wyciągając je zza pleców jednym ruchem ciąłbym od góry włócznika. Może i mógłby spodziewać się ciosu, nawet mógłby próbować go blokować, ale to niewiele mu da. Zaś dystans powinien być zbyt mały, by mógł uniknąć niszczycielskiego cięcia. Natychmiast potem skierowałbym ostrza w stronę maga, nim truchło włócznika zdążyłoby opaść na deski. Przez tego skurwysyńca mogłem stracić swój miecz. Przez tego skurwysyńca jestem zmuszony do używania silniejszych zaklęć. Byleby takich skurwysyńców nie było tutaj zbyt wielu, ponieważ nie wiem czy starczyłoby mi na wszystkich magicznej mocy. Ale na tego... Powinno to wystarczyć... Zatem od razu na niego ruszam, uważając na kręgi, kałuże, wodne sfery, strzały, krzesła, latające hamburgery i wszystko inne, co mogłoby przeszkadzać. Maguś dysponuje zaklęciami obronnymi, więc pierwszy cios poszedłby wzmocnionym zaklęciem mieczem, od góry, po skosie, by przeciął maga od prawego barku, aż do lewego biodra z ewentualnymi ochronkami. Ewentualnie rozwali mu tylko tę parszywą ochronkę, a wtedy pchnąłbym mu prosto w serducho i jeżeli trzymałbym jeszcze w lewicy drugi miecz, to poziomym cięciem, pozbawiłbym go głowy. Dobrze byłoby to zakończyć właśnie w taki sposób. I jeżeli w pobliżu nie byłoby już nikogo zagrażającego, to można by było się jeszcze na szybko rozejrzeć co dzieje się dookoła i wyszukać kolejnych celów do niepłatnej eutanazji. Cały czas zachowując czujność, by niczym nie zostać trafionym. W takim wypadku należy unikać, tudzież odbić mieczykiem. (Szermierz 2, Skrytobójca 1, Zmysł Walki 1)
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 22:23
Al Sorna zacisnął mocno szczękę, widząc jak nieznany mag płci żeńskiej ostrzeliwuje jego statek kulami ognia. Niestety białowłosy nie miał jak ugasić szalejących płomieni, w jego arsenale brakło zaklęć które mogłyby to zrobić. Jakby tego było mało, to jedno z jego ostrzy zostało zniszczone, a atak na maga skandującego nieznaną inkantację się nie powiódł, osłonił się on jakimś zaklęciem. Ezra zauważył w pobliżu znaną twarz. Widział wcześniej tego chłopaka na statku. Obecnie walczył z jakimś wysoko postawionym wojownikiem wroga, jednocześnie starając się chyba przeszkodzić także magowi. Chyba powinien mu pomóc... - Odsuń się i uważaj na nogi! - krzyknie w jego kierunku, jednocześnie wysyłając machnięciem ręki ostrza, by te wbiły się dookoła wrogiego maga, w odległości 2-3 m od niego. Następnie wykona dłonią zaciśniętą w szpony gest jakby coś przekręcał, starając się wyciąć dookoła niego dziurę, licząc na to, że tamten spadnie na dół, co przerwie inkantację. Niezależnie od efektu Ezra pobiegnie do przodu, widząc spustoszenie jakie czyni w szeregach jego sojuszników dziwny, olbrzymi kot. Nie powinno mu uniknąć to, że atak nadciągnął z miejsca w którym wylądowała wroga czarownica. Następnie dobywając Meiyo no michi wypowie krótką komendę: - Satsujin. Po aktywacji trybu zabójcy ruszy do przodu, korzystając z ostrzy zarówno do ataku jak i obrony, siejąc przed sobą spustoszenie, dobijając przeciwników swoim mieczem, by wzmocnić jego efekty. Jego celem będzie miejsce w którym po raz ostatni widział dziewczynę która zaatakowała jego statek.
Jeśli natknie się na kota czarownicy, to momentalnie zaatakuje go wszystkimi ostrzami. Dwa z nich zablokują go z każdego z boków, jednocześnie białowłosy odetnie mu drogę ucieczki poprzez wbicie za niego w pokład kolejne ostrze, starając się trafić w ogon, by przygwoździć bestię. Ostatnie dwa ostrza zaatakują równocześnie z góry i frontalnie. Jeśli mag uzna, że nie będzie to wystarczające, to przyzwie kolejne 5 ostrzy, zasypując potwora zmasowanym atakiem.
Jeśli Ezra zauważy jakikolwiek kontratak którego nie będzie w stanie uniknąć, to także przyzwie kolejny zestaw ostrzy, by zasłonić się przed nim, a następnie o ile przetrwają go one, odpowie posłaniem ich w kierunku z którego ów atak nadciągnął.
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Sob Paź 29 2016, 23:55
Hoś jak większość osób wie, jest nierozgarniętym stworzeniem, które ma różowe włosy i jej specjalne zdolności na tym się kończą. Zaczął się abordaż. Teoretycznie Gordwig mogła chwalić się w tym momencie, że została piratką ale czy jej łupy będą egzystowały to już inna sprawa. Parę osób już zmarło. Ta perspektywa nie wydawała się ani trochę pocieszająca, ale w końcu nadszedł czas działania. Pozytywna perspektywa - jeden statek płonie, na drugim się wyżynają, a trzeci tonie. Z racji tego, że Gordwig posiadała jeszcze jako taki instynkt samozachowawczy, postanowiła chwycić się szybko liny i przeskoczyć na palący się statek. Jeżeli ktokolwiek będzie chciał się targnąć na życie różowowłosej to używa ona ostrzy. Z drugiego palącego się statku, będzie starała przenieść się za pomocą kładki/liny na statek, w którym ludzie wyżynają się i póki co jest bezpieczny. Stara się przy okazji unikać wszelkich pocisków i wrogo nastawiono ludzi. Mimo wszystko chce żyć. Gdy dotrze już na statek, gdzie toczą się największe bitwy, używa sfery.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Nie Paź 30 2016, 00:42
MG:
Shiyume; Taktyczne wycofanie się na z góry upatrzone pozycje było dość spoko opcją. Samemu zbytnio nie miał problemów bo natarcie Midijczyków umożliwiło mu znaleźć się na jedynym w miarę dobrym stanie okręcie. Więc to było ok. W sumie przez wcześniejszą szarżę Ezry i Ejjiego trochę Midijczyków się wycięło. A jak weteran? Zanim jeden zombie wstał, drugi przestał istnieć, a po chwili ten pierwszy do niego dołączył. Zaraz natomiast na jego drodze stanął rosły Midijczyk z toporem. Shi go kojarzył, mówił coś do tego chłopaka, który udawał niepewnego tuż przed bitwą. Stan: 100 MM | Rana na prawym boku, niezbyt głęboka, ból nosa, krwawienie z niego, możliwe złamanie
Minerva: Gdzie diabeł nie może, tam Minervę pośle. Gdzie Minerva nie może, tam Bela pośle. A kotecek łaknął krwi. Szybkie uderzenie łapą posłało dwóch midijczyków, łamiąc im kości żebrowe. Minerva jeno je dźgałą niczym "idź być z Midi gdzie indziej" i ksowała Belowi kille. Nie znaczy to jednak, że Kotecek sam nie porobił innym krzywdy. 5 minionkom wroga stała się krzywda. Taka śmiertelna. Stan: 45 MM | Czarci Sługa 1/3
Abri: Ptaki to jednak kulturne stworzenia. Pozo gołębiamy. Te by tylko srały. A taka Abri? Z mewim wdziękiem wlatywała na twarz zaskoczonych Midijczyków posyłając ich do morza i okaleczając im trochę twarze. Ale tylko trochę. I w sumie to działało. Do momentu, gdy nie poczuła, że coś magia jej szwankuje, a dokładniej, że zaraz może nie być w stanie utrzymać swojej ptasiej formy. Co nad morzem mogłoby być lekko smutnawe. Stan: 120MM | Mewa 2/2
Ejji: Mieczy się tak nie zostawia. I Ejji to wiedział. I ta tęsknota. Rodzic zrobi wszystko, by odzyskać swoje dziecko. Tak samo zrobi i Ejji, by odzyskać swoje ostrze. Jego atak opadł na mężczyznę, który próbował zablokować je tarczą. Jednak ta... nie była przeszkodą dla wzmocnionego magią miecza najemnika. Zaskoczony mężczyzna zdążył jedynie wykrztusić z siebie: -Cala Luinil, Cala! - po czym światło rozbłysło od tarczy i odepchnęło ten duet od siebie. Mężczyzna miał zranione czoło i pękniętą tarczę do połowy. Na jej środku świeciło jasne światło. Dyszał ciężko, a jego włócznia leżała w połowie drogi między nimi pęknięta w połowie. Dobył miecza i stanął wyprostowany, gotowy do dalszej ofensywy najemnika, którego to światło lekko ogłuszyło i oślepiło, ale wracał już do siebie Stan: 72 MM | Kuchiku-kan mōdo 1/2 | Szum w głowie, niewielkie mroczki przed oczami
Ezra: Plan jak to plan. Mógł być lepszy. No i gorszy. Tak samo jak potraktowanie mieczy jako pił. To tak niestety nie działa i tylko zmarnowało mu czas. Dodatkowo, naraził się na atak jakiegoś Minstrelczyka, który to ciął go w plecy. Szybko za to zapłacił życiem. W sensie Minstrelczyk. Nie Ezra. Ten bowiem ruszył na kotecka. Co już nie do końca mogło mu się spodobać. W sensie futrzakowi. Bo już niestety z rozmiaru kanapowca toto wyrosło. Szarżując na niego, życie straciła kolejna trójka ludzi. W sensie gdy Ezra szarżował. Stan: 119 MM | Hartowane Ostrze 3/3, Ryuuzume 2/5 5 Ostrzy, +1pkt do Satsujin | Rozcięta lewa część pleców, boli i krwawi, acz szczęśliwie, do przeżycia. Nie przeszkadza
Hotaru: Chcąc nie chcąc, trzeba walczyć. Szybko ewakuowała się na statek Midi, jednak tam walka jeszcze się nie skończyła. Znaczące siły Midi były spychane na okręt Minstrelu, przez chęć ewakuacji z tonących okrętów. Szczęśliwie, gdy ktoś próbował ją zaatakować raczej ją lekceważył. A niedostrzegalne dla normalnego wzroku ostrza kończyły dzieła. Właśnie odebrała życie dwójce ludzi. A na pewno, wyłączyła ich z walki w ciężkim stanie. Trudno było to określić w ferworze walki. Stan: 110 MM |
Wszyscy: Najpierw nastąpił błysk od strony maga z tymi kręgami. Jednak to nie było jego zaklęcie, tylko jego opancerzony towarzysz, walczący obecnie z najemnikiem, który wspomógł Midi w tej wojnie. Potem jednak zaczęło się dziać. Z wody wystrzeliwały istne gejzery, które następnie formowały się w wodne macki i zaczynały po prostu atakować okręt Midi, bardzo mocno rujnując go i jego stan ludności. Gdy nagle jedyny sprawny okręt w tym rejonie nie został od dzioba ostrzelany przez jeden z bojowych statków Midi. Owszem, jeszcze nie tonął, ale ta salwa skutecznie zredukowała liczbę strzelców i wypoczętych wojowników Minstrelu. A macki wciąż atakowały i miażdżyły wszystko bezlitośnie.
Minerva vs Ezra: (Walka w moim systemie. Ergo, można próbować zaatakować w turze obrony, acz jeśli ataki są podobne i się ze sobą zmierzą, osoba atakująca wygrywa. Jak komuś to nie pasuje, niech da znać, pójdziemy forumowo. Kto pierwszy, ten atak) W takich oto warunkach mag GH napotkał swojego przeciwnika, któremu ograniczył ucieczkę. A koty to zwinne bestie. Owszem, troszkę mniej miał teraz miejsca do zabawy, ale wciąż był zwinny. Jak cholera. Nawet zniszczył jeden z opadających mieczy i zdążył wyskoczyć z ograniczonego miejsca i zawarczeć na Ezrę. Minerva: 45 MM | Czarci Sługa 1/3 Bel: Rana na plecach, pobolewa i przeszkadza troszku Ezra: 119 MM | Hartowane Ostrze 3/3, Ryuuzume 2/5 4 Ostrzy, +1pkt do Satsujin | Rozcięta lewa część pleców, boli i krwawi, acz szczęśliwie, do przeżycia. Nie przeszkadza
Czas na odpis: uznajmy, że 48h. Bo chcę to szybko popchnąć.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Nie Paź 30 2016, 02:08
To chyba musi być ktoś naprawdę ważny... Bo do zbyt jasnej cholery jest dość silny i sprytny! Nie spodziewałem się, że będzie aż tak oporny... Czyżbym mógł w tej chwili poczuć nieco istotny, że przyszło mi się zmierzyć z kimś takim? Ciekawe jak mi się potem za to odwdzięczą... Ileż trupów mógłby położyć ten typek, gdyby nie przyszło mu mierzyć się ze mną? Ile by mnie przyszłoby położyć, gdybym nie tracił na niego czasu... - Ehh! - nic nie podsumuje tego lepiej niż wściekłe westchnięcio-warknięcie. Trochę się to wszystko pokomplikowało, no i zaczęło trzaskać dookoła gejzerami. Nie tylko mnie też przyszło próbować powstrzymywać maga i to w dość niezwykły sposób. Niestety i jemu się nie udało. Ktokolwiek to jednak był, to może dobrze byłoby mu później podziękować za wsparcie i ostrzeżenie. Jednak wpierw to trzeba zająć się tym typkiem tutaj, który nie zaprzeczę, że jest dość irytujący.
I mocno przeszkadza...
Dopóki się go nie pozbędę, nie ma co myśleć o próbie powstrzymania tego maga. Skoro nawet tamten atak na nim nie zadziałał, to czy ja miałbym jakiekolwiek szanse? Może... Ale po kolei... Niebawem zaklęcie na mieczyku się skończy i tyle magicznej mocy pójdzie na marne. Nie znoszę kiedy tak się dzieje... Będzie trzeba nad tym kiedyś popracować, ale wpierw należy zabić tego ważniaka.
Zwiększona odległość daje chwilę na dopracowanie działania. Zatem załatwię to jak przystało na wzorcowego szermierza... Czas na nieco zmienioną taktykę. Wpierw ustawiam się lekko lewym bokiem do przeciwnika, wyciągając w jego stronę wzmocnione zaklęciem ostrze i przyjmuję wyprostowaną postawę, z lekko ugiętymi nogami, by móc sprawnie manewrować, lub odskakiwać. Prawą rękę chowam za plecami, ukrywając przed oczami wroga drugi miecz. Postawa niemalże idealna, do odbijania ciosów i wyprowadzania szybkich, sprawnych ciosów. Jeżeli Ministrelczyk zdecyduje się zaatakować jako pierwszy, cofając się zbiję mu miecz, lub też go po prostu zetnę, po czym od razu wyprowadzam kontrę. Jeżeli jednak czekałby dalej na mój atak, to uderzę, tak jak to się przez wiele lat uczyło walczyć, to należy to wykorzystać.
Tak czy inaczej, kontra czy atak, akcja wygląda tak samo: Zaczynając od wykroku i okrężnej finty, mającej sprawić wrażenie ataku na nogi. Jednakże wtedy skieruję miecz do góry, podbijając do góry broń przeciwnika, lub w przypadku ostrza wzmocnionego zaklęciem pozbawiając go jej, a może nawet i pozbawiając go ręki. Lecz jest to akcja mająca na celu odsłonięcie piersi wroga, która w tej chwili powinna zostać niechroniona. I wtedy dostawiając prawą nogę do lewej i czyniąc kolejny wykrok tą drugą, wyprowadziłbym pchnięcie, kierując ostrze nieco na lewo, że jedynym sposobem na uniknięcie byłoby odchylenie się wroga w drugą stronę, gdzie na tę sytuację przygotowane byłoby drugie ostrze, po poziomym cięciu sięgnąć powinno jego gardła. A nawet jeśli nie, to w ostateczności pozostaje aktywować Nagai ken no mōdo [D], by sięgnęło niewidoczną częścią. Jeżeli przeżyłby jakimś cudem to natarcie, no to natychmiast bym się nieco wycofał, dwoma kontrolowanymi krokami, by nie narażać się na jakiś kolejny dziwny atak. Tudzież kolejne niespodziewane światełka, wybuchy, tudzież cokolwiek innego, zagrażającego życiu lub zdrowiu. A gdyby jakieś jednostki Ministrelu napatoczyły się w tym czasie, z zamiarem przeszkadzania, to wpierw unikałbym, a jeśli byłoby za trudno, to odbijałbym mieczykiem. Zaś jeśli chodzi o światełka i mroczki... Trzeba zdać się na szermierczy instynkt i zmysł walki. Jeśli znowu pojawiłyby się jakieś przeszkadzajki, to w głowie pozostaje myśl, że nie będą bardziej przeszkadzać niż ten sam osobnik! Więc niech nawet się bawi w światełkowe sztuczki... I tak go dorwę! Zaś co z magusiem? Najpierw ten upierdliwy osobnik. Ehh...
Shiyume
Liczba postów : 454
Dołączył/a : 18/09/2016
Skąd : Zaświaty
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Nie Paź 30 2016, 10:18
Shiyume przystanął na chwilę, aby przeanalizować swoją sytuację. Cóż, w zasadzie nie miał po co analizować, dobrze wiedział, że jest prawdopodobnie najbardziej beznadziejną osobą w obu armiach. Jego magia... cóż, niespecjalnie lubił jej używać, to raz. A po drugie, nie miał jak. Musiał choć trochę urosnąć w siłę, musiał kogoś zabić. Większość ludzi wykorzystałaby zapewne w tym momencie swoje atuty, silne strony i tym podobne. Ale co miał wykorzystać biedny Nekromanta? Jedyne, co miał po swojej stronie w bezpośredniej walce to ponad 400 lat na karku. 'Chociaż w sumie...' - oczy Nekromanty rozjaśniły się, jednak na jego czole pojawiła się kropelka potu. Mawiają, że każdy plan lepszy niż żaden, temu jednak do "dobrego" brakowało sporo.
- Czasem trzeba zaryzykować - mruknął cicho.
Po pierwsze, Masayoshi rozejrzał się po okolicy. Wszędzie było sporo trupów. A trupy musiały czymś walczyć, kiedy jeszcze nie były trupami, nieprawdaż? A więc mag właśnie owej broni szukał. Najlepiej czegoś na tyle lekkiego, by mógł tym władać. Jakiś lekki mieczyk czy co, kto wie... w każdym razie raczej nie topór wojenny. Jego próby walki taką bronią mogłyby się skończyć katastrofalnie. Raczej dla niego, niźli dla wrogów. Oczywiście podczas poszukiwań starał się unikać ataków wrogów. W przypadku jakiegoś przypadkowego przebłysku szczęścia, mógł też ewentualnie dźgnąć kogoś z wrogów sztylecikiem.
Ale co zamierzał zrobić, gdy już znajdzie broń? Cóż, jego głównym problemem był aktualny brak mocy. Chwilowo był zbyt beznadziejny, żeby się na coś przydać. Musiał choć trochę urosnąć w siłę, a w czasie walki był na to tylko jeden sposób. Wszyscy w okolicy byli żołnierzami, toteż ich dusze należały do Mrocznych. Gdyby udało mu się zabić choć paru, mógłby się wreszcie zająć czymś przydatniejszym. A jak zamierzał "zdejmować" przeciwników?
Z jakiegoś pierwszego napotkanego trupa chciał stworzyć zombie. Potem przyjąć strategię następującą - zombie atakuje wroga, starając się go za wszelką cenę ugryźć. Shiyume korzystając z rozproszenia pechowca i trucizny w jego krwi, rzuca się na niego z bronią. Dzięki temu zbiera Mroczne Dusze, a ciała przemienia w zombie. I tak kilka razy. Można by powiedzieć, układ dla niego idealny. Problem w tym, że w walce był kiepski. Czy rozproszenie walką z chodzącym trupem i trucizną we krwi będzie wystarczające, żeby dać Nekromancie jakieś szanse? W przypadku słabszych wrogów zapewne tak, dlatego Shiyume na takich właśnie polował. Nie chciał znów stawać do walki z jakimiś ekspertami od wymachiwania bronią wszelaką.
- To się nazywa pech - skwitował cicho, przypominając sobie starcie sprzed chwili.
Kątem oka, śledził też poczynania tego interesującego chłopaka. Chciał mu jakoś pomóc, ale nie miał jak w tej sytuacji. Musiał szybko zebrać choć trochę mocy, bez tego będzie bezradny. Pierwszą schwytaną Mroczną Duszę przeznacza, ażeby wzmocnić swoje zdolności walki bronią, którą znalazł (buff danej umiejki o 1lvl). Ot, żeby móc sprawniej zabijać innych. I ich tym samym rozgrzeszać.
Co zaś stało po jego stronie, na co wpadł dopiero przed chwilą? Cóż, w jednym przypominał prawdziwych weteranów wojen - nie bał się śmierci, ani trochę. Był jej sługą, nie mógł bać się stanąć przed jej obliczem. Zresztą i tak wysłałaby go pewnie z powrotem do Rzeczywistości. A brak lęku przed śmiercią na wojnie to rzecz cenna, nabywana jedynie przez doświadczenie...
Necronomicon
Spoiler:
Necronomicon, czyli księga umarłych. To w niej znajdują się wszystkie zapiski Nekromanty z jego badań, jak również w niej zapieczętowane zostają dusze wszystkich zabitych przez Nekromantę grzeszników, czyli posiadaczy Mrocznych Dusz. Zapieczętowana dusza powoli się oczyszcza, zazwyczaj trwa to nie więcej niż tydzień fabularny, wyjątkiem są tu osoby z wielkimi zbrodniami na koncie. Jeśli w Necronomiconie "czyści się" aktualnie jakaś dusza, można ją wykorzystać do wzmocnienia jakiegoś zaklęcia. Istnieją dwie opcje:
zastąpić konieczność czyjejś śmierci (np. zastępując żywą ofiarę w zaklęciu Necro - Geboku, czy wzmacniając Soul Siphon) wykorzystaniem Mrocznej Duszy
użyć duszy jako debuffa lub buffa na dowolną osobę, obniżając/podwyższając dowolną jej umkę o 1 poziom na 3 posty
W opcji nr. 1 nie można wykorzystać Mrocznej Duszy, z której śmierci magia Nekromanty już skorzystała. Niezależnie od użytej opcji, Mroczna Dusza natychmiastowo kończy swoją pokutę, stając się czystą. W przypadku wspomnianych wcześniej dusz z wielkimi zbrodniami na koncie, pokuta trwa nadal, nie można jednak takiej duszy znów wykorzystać.
[ C ] Necro
Spoiler:
Podstawowe zaklęcie nekromanty. Pozawala ożywić dowolne martwe ciało, tworząc swojego rodzaju Zombie. Ów Zombie istnieje w zasadzie dopóty, dopóki jego ciało nie zostanie zniszczone (lub do końca misji/walki/eventu). W przypadku niecałkowitego zniszczenia, na przykład przepołowienia, tylko jedna część pozostaje pod kontrolą Nekromanty. Dopiero całkowite zniszczenie może powstrzymać Zombie. Zombie nie posiadają żadnych zdolności magicznych, a także śladową inteligencję i zdolności bojowe. Nie są zdolne do unikania pułapek, chyba, że Nekromanta nimi pokieruje, natomiast ich "atak" polega na powolnym podejściu do wroga i zaatakowaniu go dzierżoną bronią lub poprzez ugryzienie. Ów ugryzienie jest zatrute, ugryziona ofiara traci 0,5 lvl Kontroli, w przypadku zerowego poziomu, po trzech ugryzieniach trudno jest jej kontrolować swoje ciało, może wywołać zawroty głowy, problemy z widzeniem i mdłości. Większa ilość trucizny we krwi wywołana większą ilością ugryzień może nawet spowodować śmierć. Trucizna ta pokrywa również pazury (długość jak za życia; wolniejsze wchłanianie trucizny tym sposobem) Zombie i ewentualną broń. Zombie są powolne i słabe fizycznie. Jeśli ktoś zginie pod wpływem tej trucizny, zamienia się w kolejnego Zombie.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Nie Paź 30 2016, 11:11
Wyglądało na to, że udało jej się w ostatniej chwili znaleźć w pobliżu jakiegokolwiek oparcia na nóg, ponieważ nie mogła już dłużej być mewą. Wylądowała na pokładzie już jako człowiek, jednak nie miała czasu tak jak zawsze, aby rozprostować spódniczkę. Zamiast tego odrzuciła włosy do tyłu i dobyła swojej broni - Czarnej Wskazówki. Wyrzucanie przeciwników za burtę działało, a nic co działa, nie jest głupie, więc Abri postanowiła robić to dalej - była w tym dobra. Poza tym, nawet jeśli nie lubiła walczyć i już w ogóle zabijać, to nie znaczyło, że walczyć nie potrafi. Nie chciała jednak na razie używać magii. Nie wiadomo co przyniesie dalsza część bitwy, a i musiała później jakoś wrócić do domu. Zdawała sobie sprawę również z tego, że prawdopodobnie jest jedną z niewielu osób, która będzie mogła później wyłowić ocalałych i pomóc im dotrzeć na ląd. Nie wspominając już o tym, że i sama wody się nie bała... Było też coś jeszcze, do czego niemusiała używać magii, a czuła, że będzie jej potrzebne w dalszej walce. Skupiła swoje zmysły na tym uczuciu, które miała, kiedy dawała się ogarnać wilczym instynktom. Obrona stada, za wszelką cenę... Dzięki temu będzie mogła pozbyć się chwilowych wyrzutów sumienia, jeśli coś nie pójdzie po jej myśli, a całkiem przypadkiem uderzy za mocno. Tak czy inaczej z pomocą swojej Czarnej Wskazówki, w pobliżu jednej bądź drugiej burty, Abri zaczęła wyszukiwać co słabszych przeciwników. Zamierzała każdego z nich uderzyć, czy to swoim mieczem, czy też ręką/łokciem/głową, tak, aby rozproszyć przeciwnika bądź znokautować i wysłać za burtę. Starała się również nie myśleć za dużo, chcąc oddać się wspomnieniu wilczego instynktu. I cały czas stara się unikać potężniejszych przeciwników.
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Wody okalające St. Ameil Nie Paź 30 2016, 12:04
No cóż, wszystko dzieję się bardzo szybko. Już dwóch ludzi z Midi poszło latać, jednak to nie zadowoli dziewczyny. Najpierw chce znaleźć względnie bezpieczne miejsce. Mimo wszystko była dystansowcem, potrzebowała przestrzeni, a spotkanie z jakąkolwiek macką nie wydawało jej się szczególnie szczęśliwym zakończeniem. Unika ich jak może. Nigdy nie lubiła głowonogów. Dlatego stara się dostać za pomocą linek/kładek na statek, na którym panuje rzeź. Jeżeli ktokolwiek się do niej zbliży z Midi, używa od razu ostrzy. Stara się raczej nie przykuwać niczyjej uwagi. Jeżeli szczęście dostanie się na statek, w którym panuję rzeź. stara się dotrzeć na jeden z końców statku. Jeżeli zauważy, że więcej niż jeden osobnik stara się na nią rzucić to używa sfery.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.