I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Wypiętrzony w ciągu kilku godzin, przypominający górę, albo wielki komin, wulkan. Unosi się nad nim chmura siarki i pyłu, przez co ciężko określić jego dokładną wysokość. Ze względu na klimat panujący w okolicy jego okolice obsypane są śniegiem, aczkolwiek sam wulkan jest suchy i w miarę ciepły. Jest dość stromy, ale na upartego dałoby się po nim wejść. Dookoła unosi się smród oparów i spalenizny.
Autor
Wiadomość
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wulkan Czw Mar 10 2016, 10:21
Wulkan. Podobno wypiętrzył się w zaskakująco szybkim tempie, a także był jednym z kilku efektów dziwnego natężenia zdarzeń. Także Tora nie mógł sobie darować zwyczajnego olania tej sprawy. No i dodajmy do tego, że jeszcze nie mógł od razu ruszyć do Minstrelu, tylko Tasia jak zwykle musiała sobie zrobić problemy. No cóż, najwyraźniej taki urok tej osoby. Ale przecież sam nie ruszy, a żeby zebrać ekipę potrzeba czasu. Dlatego też tutaj się zjawił. Po pierwsze, musiał sam ogarnąć o co chodziło z tymi dziwnymi zdarzeniami, po drugie, czas. Niech się grupa zbierze. Dlatego cóż... stał teraz przy wulkanie i niezbyt wiedział co zrobić. Także ten. Ruszył powolnym krokiem, szukając jakichś interesujących miejsc, śladów, powoli, zupełnie tak, jakby chciał zwiedzić całe zbocza wulkanu. Oczywiście, nie dookoła, ale idąc bardziej w górę. Wszak z góry może dostrzeże coś więcej. A może nie. Kto wie.
The R
Liczba postów : 168
Dołączył/a : 18/12/2015
Temat: Re: Wulkan Pią Mar 11 2016, 22:06
//Ejji'ego póki co nie ma, a Lilin dał znać, aby R ruszył tyłek i coś zrobił. W sensie ja.///
R usłyszał słowa dziewczyny o użyczeniu mocy. Jak? Zresztą, ciężko mu było myśleć o tym jak to zrobić, skoro nie miał pojęcia ile takowej ma. Bo chyba o taką magiczną chodziło. Czuł, że trochę tego jest. Tylko trochę. Czy wystarczy? Nie było sensu być teraz pesymistą. To mogło zaprowadzić ich tylko do grobu. Lepiej uwierzyć w istnienie szczęścia. Że plan Aisaki się uda. Swoją drogą ciekawe czy te słowa były w ogóle skierowane bezpośrednio do niego.
Gdy już zakończył eksplorację pomieszczenia podszedł do niej i oparł się plecami o najbliższą ścianę. Obserwował z pewnej odległości jej poczynania ciekaw efektu. Zamknął oczy i zadumał się.
"Co jeśli ona nie ma już mocy magicznej? Sam tą odrobinę posiadam. Kapkę. Czy istnieje możliwość, aby użyła mojej energii? Czy jest jakiś sposób na przesył? Wykorzystanie tego co sam mam? Nie użyję przecież jej zaklęcia! Eternano... To tylko takie paliwo. A ja mogę być po prostu zapasowym bakiem. Może jak się skupię..." Oczyma wyobraźni zaczął rysować sobie w głowie Aisakę kreślącą coś na ziemi. Uchylił jedną powiekę i przyjrzał się uważniej, szczególnie ruchom ręki. Potem ponownie ujrzał ciemność. Jego silna wyobraźnia była tutaj jakaś kaleka. Trzeba przyznać, że kreatywność działa lepiej jak się ma do wymyślenia coś przyjemniejszego. A tu jakieś schematy, cuda wianki.
Gdyby jakimś cudem się udało, R dostosuje się do dalszych instrukcji Aisaki i usiądzie, czy też położy się obok niej. Dopiero leżąc nieruchomo odczuje bolący bark. Po prostu ciało nie ruszając się będzie mu przesyłać bodźce z tego najbardziej rwącego miejsca. Pozostanie mu zacisnąć zęby i czekać na cudowne wpływy magii.
A jeśli się nie uda? To już zależy w którym momencie odniosą fiasko. Czyli, się zobaczy.
Aisaka
Liczba postów : 137
Dołączył/a : 21/12/2015
Temat: Re: Wulkan Pią Mar 11 2016, 23:42
Zdążyła nawet poprosić samego stwórcę, żeby jakoś ich z tego wyciągnął. Była przekonana, że jeśli jakoś im pomoże, to za pośrednictwem magii właśnie. Że ona tylko musi uwierzyć... i dać z siebie wszystko. Pewnie nie każdy może korzystać z drugiego źródła, a Mira to przecież... tylko dziewczyna ćwicząca robienie świecących kółek od roku. Jeśli nie zasłużyła, niech stanie się jakiś inny cud. Może jakimś sposobem R faktycznie pożyczy jej trochę energii, może ta weźmie się gdzieś znikąd... Byle tylko mogła chodzić, byle dopisało im jeszcze tylko tyle szczęścia, by zdołali stąd uciec. Przyrzekła sobie, że nigdy nie porwie się już na coś, co ją ewidentnie przerasta. Opatrzność zbyt długo czuwała nad ich losem w tym wulkanie... trzeba było się wycofać... Jak jeszcze kiedyś ktoś będzie jej mówić, żeby mimo wszystko iść dalej, Aisaka prędzej strzeli go w łeb.
- Chcę zaleczyć nas oboje, chociaż trochę. Nie mam mocy, ale muszę próbować, bo nie mogę chodzić w tym stanie. Podejdź bo jak zacznę to już nie wejdziesz, nie mamy czasu - spokojnie wyjaśniła, skrótowo i dosyć niezrozumiale, na czym polega jej "plan". Zamknęła oczy i skoncentrowała się na tej magicznej pustce, której doświadcza. Ogólnie... na swoim ciele. Nawet na wszędobylskim bólu, który nagle wydał się znacznie ostrzejszy. Na jej twarzy pojawił się grymas, lecz musiała być gotowa na to, że próba wykrzesania z siebie magii, której nie ma... może przysporzyć jej jeszcze więcej przykrych wrażeń. - Gdybym zemdlała i była nie do użytku... Proszę, przynajmniej ty spróbuj się uratować - wyraziła "potencjalnie ostatnią" wolę, gdy R wszedł w zasięg kwadratu. - Nieważne czy moją, twoją... jaką mocą... Aktywacja... - Przelała całą swoją wolę do dłoni, którymi dotykała podłogi, będącej zarazem obszarem reakcji symboli. No i się zaczęło nalewanie z pustego, a ponoć tego i legendarny Salomon nie potrafi. Czemu więc Aisaka miałaby dać radę?
Musiała... Skoro cudem się uwolnili, cudem stąd uciekną. Oboje, cali i może nie całkiem zdrowi, ale kiedyś wyzdrowieją. Powiedzą komuś o wulkanie i ktoś zrobi tu porządek, ale... muszą przeżyć. Nie może ten chłopak po prostu zginąć z jej powodu, to niesprawiedliwe! A chociaż nie znała go zbyt dobrze, miała przeczucie, że ten wariat faktycznie za nic w świecie jej tu nie zostawi, choćby miał dobrą szansę, by samemu wyjść z tego cało.
Co się zazwyczaj działo, gdy próbowała używać nieistniejącego eternano? Lekki ból głowy, uczucie dziwnego napięcia w całym ciele, a także coś w rodzaju zadyszki. Oddech wiązł w gardle z jakiegoś powodu. Wszystkie te dziwne uczucia skutecznie zniechęcały ją zawsze do dalszych prób korzystania z magii, bo wiedziała, że to może być niebezpieczne. Tym razem chciała pójść dalej i nie poddawać się, póki całkiem nie opadnie z sił. To trochę jak wkręcanie sobie śruby w udo czy inne tortury... jak długo można samą siebie męczyć, zanim ciało odmówi dalszej współpracy z umysłem? Wyobraźnią powędrowała właśnie do swoich dłoni, tak jakby była wewnątrz i nawoływała "eternaaano?", które odbija się echem po pustych korytarzach... Szukała go coraz dalej i dalej, skupiała się na każdym kawałku ciała. To wielka zagadka, gdzie właściwie magowie składują swoją moc. Chyba nie w żołądku... Raczej nie istnieje coś takiego jak zbiornik w dosłownym tego słowa znaczeniu. To pewnie jest wszędzie. Poukrywane we krwi, w organach... Tak jak w mózgu nie można wskazać, która myśl powstała w którym miejscu, nie da rady wykroić z ciała fragmentu odpowiedzialnego za korzystanie z magii.
- A..kkh... - Grymas na jej twarzy nasilił się i zacisnęła zęby, gdy poczuła, że wszystko piecze ją od środka. Miała wrażenie, że zaczęła rozrywać własne ciało, próbując dokopać się do tego, co niewidoczne. Być może tak musiało być? Oddychała bardzo szybko, ale przez nos. Szczęka pozostawała mocno zamknięta, nie chciała się teraz wydzierać wniebogłosy. Pragnęła to wytrzymać, najwyżej zemdleje... - Dam radę... gdziekolwiek... - Skanowała umysłem nie tylko siebie, także powietrze, które jej dotykało. Chciała wyczuć najdrobniejsze zawirowania magii. Miała pewność, że jest w stanie jakoś doprowadzić to do końca i lada chwila kwadrat rozbłyśnie kojącym światłem, a wokół niej i jej towarzysza zmaterializuje się półprzezroczysta, błękitna kopuła. Rozumiała, że bez piątego symbolu nie da rady znacząco wpłynąć na zaklęcie, ale skupiała się głównie na leczeniu. Gdyby nie wyuczona formuła, której nie mogła łamać, przekierowałaby całą moc na zielony symbol... Bariera nie jest do niczego potrzebna. To jej jedyna szansa - jeśli łydka nie zagoi się choć trochę, po prostu... nie wyjdzie stąd żywa. Jaszczury są zbyt szybkie.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wulkan Sob Mar 12 2016, 01:32
MG: Aisaka i R. Choć nie byli w najlepszym stanie, to jednak główne zagrożenie zostało zlikwidowane. Minęło trochę czasu zanim R dał radę wygrzebać się spod jaszczura. Zablokował drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Widok nie był najprzyjemniejszy. Na podłodze i ścianach dało się zauważyć zeschnięte już ślady krwi poprzednich ofiar jaszczurów. Było tam też wiadro w którym gniły już wnętrzności niedużych rozmiarów i kości palców. Niestety jaszczury nie przetrzymywały tam ani kropli wody. W tym czasie Aisaka usilnie próbowała tworzyć symbole, co się udało, lecz z samą aktywacją zaklęcia było dużo gorzej. Zwyczajnie nie miała wystarczająco siły. Z każdą kolejną nieudaną próbą jej zmęczenie tylko coraz bardziej narastało, aż w pewnej chwili przerosło ono ból i Aisaka zwyczajnie zasnęła w ustawionym z symboli okręgu. Nic więcej się nie działo. Zapadła całkowita cisza w przyciemnionym pomieszczeniu, gdzieś w wulkanie.
Stan postaci: Aisaka: 0 MM Leży. Ciepło, a nawet gorąco. Całe ciało poranione. Liczne zadrapania, oraz parę nacięć na rękach i brzuchu. Nie krwawią. Ranna łydka po ugryzieniu psa. Lewa część twarzy, lekko zadrapana. Nie czuje bólu, ponieważ śpi. R: 24MM Ciepło, a nawet gorąco. Prawdopodobnie złamany nos. Boląca mocno głowa. Ból lewej części brzucha oraz pleców. Mocno poraniony bark, co prawda kość nie została uszkodzona, ale skóra i mięśnie są mocno nadszarpnięte. Krwawi i boli.
Torashiro: Nagła zmiana temperatury z zimnej, na ciepło okolic wulkanu mogła być dość zaskakująca. Wiatr i ziemia były całkowicie martwe. Jaka była pora dnia, to ciężko stwierdzić. Ogromna szara chmura dymu i pyłu przysłaniała niebo. Czarne, wyostrzone skały z pewnością nie wyglądały zachęcająco. Jednakże Torashiro ruszył swoją drogą. Początkowo szło się całkiem wygodnie, ale zbocze było coraz bardziej strome i mniej wygodne. Chłopak nie zauważał też nic ciekawego w okolicy. Ogółem to panowała cisza, którą w pewnej chwili przerwało odległe krakanie. Zaś nad swoją głową, Torashiro mógł dostrzec leniwie krążące, pojedyncze kruki, które nie wydawały żadnego dźwięku, a jedynie szybowały pod chmurą pyłu i popiołu.
The R
Liczba postów : 168
Dołączył/a : 18/12/2015
Temat: Re: Wulkan Sob Mar 12 2016, 11:53
Cisza. Cisza w takim miejscu była zaskakująco kojąca. Normalnie by się bał, że wkrótce coś się wydarzy. Ale jedyne co słyszał to ich oddechy. Umilkły ich kroki, kroki jaszczurów, warknięcia i inne takie. Było spokojnie, ale coś nie grało. Czy zaklęcie Aisaki zadziałało? Chyba nie. Uchylił powieki i dostrzegł, że... zasnęła. Nie wiedzieć czemu uśmiechnął się. Oby tylko nie miała koszmarów. Poprzewracał chwilę w dłoniach swoją odpiętą pelerynę i złożył ją w trochę mniejszy prostokącik. Najczystsza powierzchnia posłuży za prowizoryczną poduszkę. Delikatnie wsunął ją pod głowę Aisaki, a sam odsunął się nieco i położył na ziemi obok kładąc potylicę na lewej dłoni. Przymknął oczy.
Próbować zasnąć? Nie powinien. Należałoby chyba pozostawać czujnym. Tylko te zmęczenie. Przeklął się w duchu i mocno odetchnął brudne, zalegające w płucach powietrze. Przecież mógł chwilę odpocząć. Mieli zasuwę. Albo usłyszą bliskie kroki, albo próbę wyważenia drzwi. Czy zdąży zareagować? Kto wie. Postara się chociaż chwilę zachować przytomność. Szczerze mówiąc bał się tego co może spotkać go w krainie snów. Prawdopodobnie nie będzie to nic przyjemnego. Koszmary o jaszczurach, zwłokach i zlepku... "Cholera" Otworzył oczy i patrzył na sufit szukając odpowiedzi. Ból w barku przeszkadzał w myśleniu. Czym jest ten wulkan? Więzieniem? Salą tortur? Skąd tu Ci wszyscy ludzie? W głowie układał się jakiś scenariusz. Obok wioski wyrasta wielka ognista góra. Wybiegają z niej straszliwe gady i porywają całe obecne tu społeczeństwo. Więżą, a wielki prosiak stacjonujący w sali tronowej pożera ich po torturach, a z resztek tworzy coś nowego. Zlepek... "Coś przeoczyłem" Jakim cudem zszyte... Fragmenty ludzi nadal miały świadomość? Magia. Ktoś tu musiał bawić się w magię. A jak dobrze wiadomo, najbardziej skomplikowane zaklęcia pozwalające na ożywianie zwłok, tworzenie wulkanów czy też armii zmutowanych zwierząt potrafią przede wszystkim rzucać... Magowie. R więc nadal musiał upierać się, że to wszystko sprawka człowieka. Jaki miałby zysk? Żaden. To jeden z tych co szukają chaosu. Oni są najgorsi. To właśnie ich najtrudniej sprowadzić na dobrą ścieżkę. Jaszczury, Świniak, Psy... Mutacje? Czyżby stwory podzielały po prostu szaleństwo swojego Pana? Ale coś tu się nie klei. Gdyby ten ich Pan kochał chaos, chciałby na to patrzeć. Obserwował wszystkie pomieszczenia? Tortury? Nic na to nie wskazywało. I znowu elementy układanki przestały do siebie pasować.
Uniósł delikatnie prawą rękę, na tyle na ile pozwalał mu ranny i krwawiący bark. Wycelował dłonią w jeden z symboli Aisaki. - Aktywacja... Hm? - szepnął i uśmiechnął się do siebie, by w końcu znowu zamknąć oczy. I tak nie spodziewał się efektu, dopisywał mu po prostu dziwny humor. Może to przez krew i zapachy unoszące się w powietrzu.
Szukał odpowiedzi. Za mało wiedział? Raczej nie. Miał już sporo informacji, aby wymyślić co tu się właściwie dzieje. Mogło być kilka scenariuszy i po kolei analizował je w głowie. Może wulkan jest przejściem do jakiegoś podziemnego miasta i to stamtąd porywani są ludzie? Może wulkan pojawił się tu z innego świata, skacze po różnych wymiarach? To by tłumaczyło olbrzymią ilość zwłok. Ludzi, których nie udało się uratować. Gdyby tylko R był w ciągłej gotowości, gdyby tylko miał na tyle mocy i wiedzy, aby przewidzieć pojawienie się gdzieś niebezpieczeństwa. Gdyby tylko mógł tu być w momencie rozbłyśnięcia zielonego nieba i zobaczyć jak powstaje wulkan...
Zielone niebo... Pojawiło się nad olbrzymim obszarem. Być może nad całym Fiore. To ono najbardziej wskazywało na olbrzymi wpływ magii. Anomalia magiczna? Może wywołana przez kogoś? Może ten ktoś wcale nie chce obserwować chaosu, a wzbudzić strach. Zakładając, że zielone niebo było faktycznie jeszcze większe, może gdzieś pojawiły się też podobne wulkany? Albo inne miejsca? Zapowiedź? Zapowiedź czegoś większego? "Chyba jednak zasnę..." - pomyślał i ponownie odetchnął głośniej - "Mam... Dość..."
Aisaka
Liczba postów : 137
Dołączył/a : 21/12/2015
Temat: Re: Wulkan Sob Mar 12 2016, 20:51
Organizm nie wytrzymał, podczas gdy umysł pracował na najwyższych obrotach. W normalnych warunkach niezmiernie trudno nagle zasnąć, będąc tak zdenerwowaną i skupioną. Aisaka znalazła się przez to w fazie REM, na cienkiej linii pomiędzy snem a jawą. Nieświadoma, co się stało, zobaczyła się w zupełnie innym czasie i miejscu, niż jeszcze przed chwilą. Nie pamiętała, gdzie była moment wcześniej i nie myślała o tym. Zaakceptowała to, co podsunął jej zmęczony mózg, który chciał odpocząć, lecz był zbyt rozbudzony przez starania dziewczyny, by tak od razu zapaść w głęboki sen. Tak więc pomimo wyłączenia świadomości, myśli wciąż krążyły wokół tego samego... Najważniejszych obecnie rzeczy.
***
Siedziała przy biurku pod oknem, w przytulnym pokoiku. Bazgrała coś ołówkiem na kartce, lecz nie zdawała sobie sprawy, co właściwie rysuje i czemu... Tak to bywa w snach. Znaczenie ma tylko to, na co wskaże nieświadomy umysł, każąc natychmiast przyjąć to do wiadomości bez zadawania pytań. Usłyszała, że ktoś pociągnął za klamkę i przez drzwi wbiegł jej młodszy brat, natychmiast dopadając do jej krzesła, by wlepić wzrok w twarz Aisaki. Od razu obróciła do niego głowę z zaciekawieniem, by zobaczyć smutną minkę dzieciaka, patrzącego na nią z dziwnym... wyczekiwaniem. - Mira, skaleczyłem się w palec - powiedział szybko, podstawiając jej pod nos kciuk z malutkim rozcięciem. Powinna się zdziwić, że przyszedł z tym do niej, a nie do mamy. Nawet nie pomyślała, jaki może być powód - czy Kaori nie ma w domu? Nie pomyślała, bo to tylko głupi sen i nie przeszkadzało jej, że nie wie jaki jest dzień i rok... Ani jak się tu znalazła, ani co robiła przed minutą... Zamiast tego gwałtownie się podekscytowała i na krzywdę dziecka zareagowała szerokim uśmiechem. Czekała na taką okazję! - Świetnie! - wykrzyknęła. - Poczekaj, zajmę się tym - dodała, obejmując dłoń chłopca obiema swoimi rękami i skupiając wzrok na śmiesznie drobnej ranie. Wyrodna siostra nawet nie spytała, co mu się stało... Nie była sobą, lecz nie dostrzegła tego. Jej umysł wypełniało pragnienie użycia magii leczącej i potraktowała brata jak obiekt doświadczalny.
Wokół splecionych rąk wytworzył się delikatny blask, gdy Aisaka uparcie starała się przekazać cudzemu organizmowi prostą informację - żeby naprawił ten palec. Leczenie jest trochę jak cofanie czasu, trochę jak pobudzanie ciała... Ono pamięta, w jakim powinno być stanie i wie, gdy coś jest nie tak. Trzeba mu tylko pomóc w regeneracji, przyspieszyć ją. Niech energia magiczna przeniknie do komórek, umożliwiając im nieprawdopodobnie wydajne działanie. Niech pomaga błyskawicznie transportować niezbędne związki chemiczne przez krew. - Noo... dalej... - mruknęła niezadowolona studentka, nie widząc żadnych efektów. Od dawna próbowała osiągnąć taką moc, a przynajmniej tak się jej zdawało... Z niewiadomych przyczyn była pewna, że jest blisko i że potrafi. Nie mogła zrozumieć, co jeszcze może zrobić - przecież tak bardzo się skupiła, tak bardzo chciała! Czemu jej nie wychodzi!? - Po co się uczysz magii? Rodzice przecież zabronili - zagadnął nagle Haruki, rozpraszając nieudolną czarodziejkę na tyle, że światełko nieco przygasło. Podniosła na niego zdumione spojrzenie. - Jak to, po co... - odparła natychmiast, lecz wtem poczuła w głowie pustkę i nie miała pojęcia, jak dokończyć zdanie. Pytanie brzmiało kompletnie irracjonalnie, tak jakby ktoś ją spytał, czemu oddycha... Po co żyje? Chęć opanowania magii była dla niej teraz czymś podstawowym, naturalnym, nie wynikającym z żadnych wyższych, złożonych motywacji. Po prostu musiała. Zaczęła intensywnie rozmyślać o przyczynie, jednakże nie znalazła w głowie ani śladu wytłumaczenia.
Kiedy w ogóle zaczęłam ćwiczyć?
W otwartych drzwiach stanęła mama. Aisaka drgnęła, puszczając rękę brata i spojrzała na Kaori, mocno zaskoczona. Nie słyszała nawet jej kroków. - Hej... - mruknęła z niewinnym uśmiechem, lekko odpychając od siebie chłopca. - No hej, słoneczka - odezwała się pani domu z pogodną miną. Miała coś tajemniczego w oczach, którymi świdrowała właśnie córkę. - Nie bądź taka techniczna. Najważniejsze jest, czego chcesz, a nie - jak. Dziewczynę zamurowało. - O co chodzi? - Nie była zdolna kojarzyć faktów zbyt szybko. Słowa mamy nie miały sensu. Dopiero po chwili zastanowienia z lekko otwartą szczęką, doszła do pewnych dziwnych wniosków. - Ja nic nie... my... - Na to, że tylko winni się tłumaczą, też nie wpadła. Była zawsze o krok do tyłu za własnym snem. - Po co się uczysz magii? - powtórzyło się ciche pytanie brata. Zapadła nienaturalna cisza, a Mira poczuła się oderwana od własnego ciała. Coś dotknęło ją w tył głowy, a w plecach pojawiło się kłucie. - Haru... - próbowała wyjaśnić sytuację, dać do zrozumienia, że brat plecie bzdury, lecz dotarło do niej, że coś jest nie tak... Że wszystko jest nie tak. - Skąd ty... - próbowała powiedzieć jeszcze coś, tym razem do Kaori, ale ilekroć zaczynała pytanie, odpowiedź sama na nią spływała. Mama dobrze wiedziała, co robi i myśli jej córka. Sytuacja przestała wydawać się realna i w kilka sekund Aisaka pojęła, co dokładnie jest nie tak i że nie wie, gdzie była przed chwilą... Poczuła, że część mózgu jednak trzyma jej stronę i choć pozwolił jej zapaść w sen, pokazuje jej absurdy, dzięki którym ma szansę odzyskać świadomość. - Dla ciebie, Haruki... - mruknęła, po raz kolejny delikatnie obejmując skaleczony kciuk swoimi dłońmi. Jeszcze na chwilę wzniosła wzrok na matkę, gdy kojące, zielone światło zaczęło powoli zasklepiać drobną rankę. - Dla ciebie i za mamę, której już z nami nie ma. - Zaszkliły się jej oczy. Tutaj mogła płakać, tutaj nie zabraknie jej łez. - Zamiast używać magii, wystarczyło pomóc bratu, prawda? - spytała melodyjnie Kaori. Teraz jej głos wydawał się dziewczynie zarówno cudowny, jak i niemożliwy do zniesienia. Tak bardzo chciałaby ją usłyszeć naprawdę... - Tak... Chcę was... chronić... Puściła rączkę, wyglądającą już na całkiem zdrową. Nie wiadomo skąd, w dłoni Aisaki leżał mały kwiat o aksamitnych, różowych płatkach. Zamknęła oczy, szlochając cicho i ściskając kwiatek. Przed chwilą rysowała... zielony symbol. Teraz to wie. - W-wybaczcie... - wybełkotała i raptownie rozwarła powieki, pragnąc zerwać się na równe nogi i opuścić sen, który i tak już zaczynał się rozwiewać.
***
Zachłysnęła się powietrzem, jak gdyby wypłynęła spod wody. Nie obyło się bez głośnego stęknięcia. Ból, od którego zdążyła się odzwyczaić przez krótki moment błogiej nieświadomości, zaatakował właśnie ze zdwojoną siłą. Zupełnie tak, jak na narzędziu tortur. Zacisnęła zęby, czując, że cała drży. Nie tylko z powodu cierpienia. Pomieszały się w niej tak różne i silne uczucia, że znalazła się na skraju obłędu. Do źrenic poprzez szeroko otwarte oczy docierał tylko surowy obraz sufitu. W ułamku sekundy odzyskała absolutne rozeznanie w sytuacji.
Być może R zdołał aktywować jej zaklęcie? Gdyby tak się stało, Aisaka byłaby niezmiernie zszokowana, ale też bardzo szczęśliwa i wdzięczna. Wtedy zdarzenia potoczyłyby się inaczej, niż opisano poniżej. Inaczej byłoby też, gdyby nie zdołała się ocknąć... Wtedy nic by się nie działo. Lecz jeśli przebudzi się i dostrzeże swą klęskę w całej okazałości...
- Kurwa mać! - warknęła, napinając wszystkie mięśnie, o których wiedziała. Natychmiastowym tego skutkiem był kolejny, urwany krzyk, lecz była zbyt wściekła na swoją niemoc, by z tego powodu zrezygnować z ruchu. To tylko ból... A ona... Chciała wstać za wszelką cenę. - Z-zbyt wygodnie ci, tak!? - mówiła... już nie wiadomo, do kogo. Do siebie, ale przekazywała w ten sposób wiadomość także R, swojej matce, bratu, ojcu... Chyba nawet jaszczurom leżącym bez życia tuż obok, bo wyraźnie podniosła głos, jakby nie przejmowała się, że ktoś może ich usłyszeć i przyjść dokończyć dzieło. - Wsta-ań, do jasnej... - brzmiała jakby miała twarz całą we łzach, bo gdyby mogła, płakałaby, jednak bardziej dało się odczuć nieprzebraną furię w jej głosie.
Przed chwilą była na siebie wściekła za to, że straciła przytomność w chwili próby. Nie mogła znieść własnej słabości. Uwolniła się z więzów i obiecała sobie, że już nie utraci świadomości i nie zostawi chłopaka samego... Więc jak mogła teraz usnąć!? W obliczu nieuchronnej śmierci ucięła sobie cholerną drzemkę? - Naprawdę tylko na tyle cię stać? TO WSZYSTKO!? - Gdy przeturlała się na brzuch i podniosła na kolana, wściekle łypnęła na prowizoryczną poduszkę z płaszcza R, a potem na niego samego. - P-pozwoliłeś mi zasnąć? TAK!? Co to ma być? - ryknęła na towarzysza, ledwie utrzymując się na rękach, zachowujących się jak galareta. Cała Aisaka tak wyglądała... kompletnie roztrzęsiona, drgawki wywoływane przez każde ukłucie w plecach czy bolesny impuls z łydki zlewały się z tymi powodowanymi przez emocje, tworząc wybuchową mieszankę. Była wykończona - bez wątpienia. Inaczej by nie zasnęła. A jednak w tym momencie miała w sobie zbyt dużo energii, zbyt dużo nienawiści, gniewu, rozpaczy, żalu... tęsknoty... Rozpacz w pewnych sytuacjach przeradza się w nadzieję, a gniew w siłę, podobnie jak wiele innych negatywnych uczuć. Nie wiedziała, co ma myśleć. Zupełnie ją dobiło, że okazała się tak beznadziejna... Z jednej strony przyznała się do tego przed sobą, miała chęć się poddać, położyć tu i umrzeć, obwiniając za wszystko R i samego boga. Z drugiej jednak, marzyła o tym, by spróbować jeszcze raz i udowodnić... wszystkim udowodnić, że się mylą, głównie samej sobie. Zdawało jej się, że R też uważa ją za zbyt słabą, że nie wierzył w nią i dlatego jej nie budził. - Mamy tu spać i cz-czekać na śmierć, tak? Tego chcesz!? Co ty sobie wyobrażasz!?
Nie byłaby sobą, gdyby tak postąpiła. Od najmłodszych lat parła przed siebie nieustraszona, każdą przeszkodę witając z entuzjazmem. Od roku miała nowy, wielki cel. Stać się silniejszą, by...
Po co się uczysz magii?
Tym razem zaczęła szlochać na jawie, lecz bez łez. Po prostu krztusiła się swoim oddechem, jęcząc żałośnie. Opuściła głowę, ukrywając twarz za włosami, które musiały być teraz w strasznym stanie. Czuła już, że jest na skraju wytrzymałości psychicznej. W ciągu sekundy istny pożar nienawiści i pogardy do siebie, szalejący w głowie Aisaki, został zgaszony przez ogromną falę skruchy i żalu. Starała się pojąć lekcję, której przed chwilą doświadczyła we śnie. - Nie chcę być silniejsza... Chcę... chronić swoich bliskich... Ale jak!? Powiedz mi, co mam zrobić! - nawoływała do boga w myślach. Skończyły jej się pomysły. Spróbowała podnieść się, stanąć na dwóch nogach, jak gdyby chcąc sprawdzić, czy rzeczywiście nie da rady chodzić. Poczuć, jak bardzo ta łydka boli. Czy byłaby w stanie tak uciekać przed goniącymi ich gadzimi strażnikami? Przed piekielnymi psami? Gdy tylko trochę się podniosła, padła z powrotem na kolana, tuż przed R. W głowie odbijały się echem jej własne słowa sprzed chwili... Wydało jej się, że to sobie powinna zadać takie pytanie, nie chłopakowi. - Co ja-a sobie... wyobrażam?... - wymamrotała, z bólem podnosząc wzrok, by spojrzeć wprost w oczy lamijczyka. To ona nawaliła. On walczył za dwóch, ona nie sprostała wyzwaniu, choć posiada większą moc. To przez nią się tutaj znaleźli... Jak może na niego krzyczeć? W nawałnicy myśli szalejącej w umyśle Miry coraz częściej pojawiała się obawa, że faktycznie popada w szaleństwo. Szaleństwo godne wulkanu.
Nieważne, czy nadal leżał czy się podniósł - Aisaka bez pytania o zgodę wtuliła się głową w pierś R, obejmując go rękami. Oparła się na nim, dopiero w ostatnim momencie przypominając sobie, że on ma ranne ramię, przez co z tej strony objęła go nieco niżej. Jest ranny też z jej winy. I tak i tak straciła energię, a mogła strzelać wcześniej. Było jej wstyd, czuła się okropnie, traciła wiarę. Przed chwilą zobaczyła we śnie swoją matkę, usłyszała jej głos. Sprawiło to, że potwornie zapragnęła poczuć ciepło bliskiej osoby w tej beznadziejnej sytuacji. - Bliskiej?... - Właśnie ten impuls sprawił, że przytuliła się do młodego bohatera. - Przepraszam... przepraszam... - bełkotała mu gdzieś pod zdrowym ramieniem, mając już wszystkiego dosyć. - To ja m-miałam chronić ciebie... - Po ostatnich wydarzeniach była pewna, że R jeszcze nie raz i nie dwa zaryzykowałby dla niej życie, gdyby zaszła potrzeba. Dawno nie zaufała nikomu w takim stopniu. Najwyraźniej uznała go przez to... za bliską osobę, w pewnym tego słowa znaczeniu. A przecież właśnie bliskich pragnęła chronić. Głównie rodzinę, ale skoro i ten chłopak jest jej bliski, to i jego... Tym bardziej, że czuła się odpowiedzialna za tę wyprawę.
- Jeszcze... ostatni raz - oznajmiła nagle znacznie bardziej stanowczym tonem, odrywając się jakoś od ciała przyjaciela. Jeśli jej symbole zdążyły zgasnąć, narysowała nowe, nie zrażając się zupełnie trudnością, jaką jej to sprawiało. Skoro nie mogła skupić się na magii, skupi się na celu. Pragnie uratować chłopaka, a skoro on jej nie chce zostawić, musi wyleczyć siebie. Wyleczy swoją nogę i jego rękę, a potem stąd jakoś uciekną. Nie kładła się tym razem, klęcząc na kolanach zaparła się rękami o podłogę, wylewając na nią całą siłę swojego serca. Potrzebuje cudu jak nigdy przedtem. Przeceniła dziś swoje możliwości, ale nie może się pogodzić z tym, że ktoś inny może ponieść tego konsekwencje. Nie próbowała już szukać w sobie eternano... skoncentrowała się na tym, czego oczekuje. Gdy jej pragnienie będzie dość silne, moc sama się znajdzie i zrobi swoje. Jej ciało i umysł są już naprawdę zmęczone, lecz tym bardziej widzi jedyną nadzieję w tym zaklęciu. Przecież nie będzie tutaj spać do momentu, aż znajdą ich jaszczury. Albo Sanktuarium, albo powolne godzenie się ze śmiercią z pragnienia, wycieńczenia lub pod nożem. Ponoć eternano jest energią życiową dla magów. Aisaka nadal żyje... Więc musi jeszcze mieć w sobie tę siłę...
The R
Liczba postów : 168
Dołączył/a : 18/12/2015
Temat: Re: Wulkan Nie Mar 13 2016, 20:39
//Edżi mi rzekł, abym odpisał//
Otworzył oczy natychmiast gdy usłyszał przekleństwo dziewczyny. Zerwał się do pozycji siedzącej zapominając o bolącym barku, przez co w ostatnim momencie musiał złapać się za niego zdrową dłonią. Powstrzymał się od głośniejszego jęknięcia i przyjrzał rozbudzonej dziewczynie. Ogarnął jeszcze pomieszczenie wzrokiem bojąc się, że zaskoczył ich jakiś jaszczur, ale szybko zorientował się, że to po prostu Aisaka zaczyna się wściekać. I gdy tak się zastanowił nad tym co zrobił, zrozumiał, że miała sporo racji w swoim gniewie.
Zadała mu pytanie, które dosyć mocno go ukuło. To prawda, pozwolił jej zasnąć. Uchylił usta by coś powiedzieć, ale nie potrafił. Nie spuszczał wzroku, a wbił go w próbującą wstać dziewczynę. Trzęsła się. R zacisnął pięści. Zrozumiał swoją bezsilność. Nie potrafił jej teraz uspokoić. Mógł tylko wysłuchać kolejnych bolesnych słów. Oglądać bolesny widok cierpiącej dziewczyny. "Czy za bardzo wczułem się w rolę bohatera? Czekaliśmy na śmierć? Tak to wyglądało? Jesteśmy zmęczeni, musieliśmy odpocząć, ale... Mogliśmy zginąć. A może ją zlekceważyłem? Nie chciała odpoczynku?" Sam nie wiedział co myśleć. Bicie potworów było prostsze niż pocieszanie ludzi, szczególnie kobiet. Chciał jej powiedzieć, aby się uspokoiła. Chciał jej powiedzieć, co sam o tym myśli. A nie odezwał się ani słowem. Nie potrafił. Bezsilność w tak dziwnej sytuacji bolała chyba bardziej, niż bezsilność podczas walki. Pokręcił głową gdy zaczęła próbować wstać. Widział jej roztrzęsienie. Faktycznie, była teraz niczym galaretka. Chłopak powoli zsunął swoje rękawice z dłoni i położył obok odwracając wzrok. Kątem oka obserwował jej powolne stawanie na nogi. Westchnął. Chciał już wstać, by powstrzymać ją od zrobienia jakiejś głupoty. Co jak zaraz wybiegnie? Albo oszaleje? Wspierał się już na prawej dłoni gdy Aisaka padła na kolana. R szybko ukląkł naprzeciwko niej. Najpierw delikatnie położył dłonie na jej barkach, następnie chwycił ją za nie nieco mocniej. Poczekał, aż ta podniesie wzrok. Spojrzał jej prosto w oczy. Przywołało wspomnienia.
**
Cyrkowa arena była wtedy wyjątkowo spokojnym miejscem. Po kilku sekundach krzyków i wiwatów zapadła nieprzenikniona cisza. Tylko R powoli opadał spod samego sklepienia z rozłożoną peleryną. Zostawił za sobą te wszystkie wiszące platformy, pominął kółka, przez które miał przelatywać dzięki magii towarzyszy. Leciał wprost na sam dół słysząc tylko bicie swojego serca. Jednak to co majaczyło się na samym dole w końcu mu akcję tego organu zatrzymało. Zdążył tylko coś krzyknąć. Teraz R i tak nie pamięta co to było. Wylądował obok ciała leżącego dziecka. Zabolały go nogi od niezbyt umiejętnego lądowania, ale czym mógł być ten ból w porównaniu z tym, co odczuł chłopiec? Voger ukląkł przy zmarłym uczestniku cyrkowej zabawy. Spuścił wzrok. Wina. W takich momentach najpierw szuka się winowajcy. Kto zawinił tym razem najbardziej? Zarząd cyrku, który sprowadził na arenę niebezpieczne stworzenie? Ludzie, którzy go nie dopilnowali? Plan był przecież prosty. Postawić dzieciaka przed magiczną kreaturą przyjmującą postać największego strachu danej osoby, a następnie bohater-akrobata go uratuje. Ale kto mógł się spodziewać, że stwór przyjmie postać strachu nie ofiary, a właśnie osoby ratującej? Kto mógł przypuszczać, że tego, czego najbardziej bał się R była właśnie porażka? Tego, że dziecko po prostu umrze na oczach całej widowni? Jak Voger mógł spojrzeć teraz komuś w oczy? W tym dziwnym momencie swojego życia znienawidził samego siebie. To głupie marzenia o byciu bohaterem go tu zaprowadziły. Tutaj nie zawiodły go umiejętności fizyczne, ale chora ambicja. Co się działo dalej? R tamten okres pamięta jak przez mgłę. Jakiś czas później klęczał w gabinecie swojego szefa kłaniając się przed zapłakaną matką dziecka. Ta nie wytrzymała widoku akrobaty. Chyba wybiegła. Został sam na sam ze swoim przełożonym. Łzy skapywały na podłogę tworząc już małą kałużę. Właśnie wtedy szef R'a złapał go za barki i rozkazał spojrzeć sobie w twarz. To tragiczne wspomnienie kończyło się długą, trudną do zapamiętania przemową szefa, który namówił nią Vogera to trwania przy swoim. I pozostaniu bohaterem.
**
R jęknął cicho z bólu gdy Aisaka nagle się do niego przytuliła. To akurat było nowe doświadczenie, ale z jakiegoś dziwnego powodu zachował spokój. Objął ją, a lewą dłoń położył delikatnie na jej głowie. Skoro tego potrzebowała, nie mógł teraz zachować się tak, jakby zazwyczaj się zachował. Przytulił ją do siebie mocniej. Spodziewał się, że będzie równie rozdygotany co ona. Coś kazało mu zachować spokój. - Są takie momenty, w których nie można szukać winy, ani w kimś, ani w sobie - powiedział cicho, szeptem, delikatnie głaszcząc ją po włosach. Policzkiem minimalnie do nich przylgnął - Na obwinianie się przyjdzie pora jak już stąd wyjdziemy, a teraz... - miał zbyt spokojny głos. Taki mało eRowy. Poważny - ...teraz musimy zebrać siły. Bez nich nie damy rady się bronić. I pamiętaj, że mam zamiar zostać prawdziwym bohaterem. Więc nawet jeśli wszystko inne zawiedzie, rozpieprzę tę górę i nawet za cenę swojego życia wszystkich uratuję. Ok? Odetchnął z lekką ulgą zwalniając nieco uścisk, jednak nie puszczając całkiem. Poczekał, aż ona się uspokoi. W pewnym sensie chyba nastąpił rezonans, bo to on zaczął nieco się trząść, przejmując jej drgania. Opanował się, by cierpliwie poczekać na ciąg dalszy.
W końcu doszło do kolejnej próby uruchomienia zaklęcia. Tym razem R chciał ją w tym jakoś bardziej wesprzeć. Ukląkł na jedno kolano obok niej, gdy zaczęła czarować, ale tak, aby jej nie przeszkadzać. - Może po drzemce zregenerowałaś trochę eternano? - zagadnął nieco pogodniejszym głosem (nadal daleko było mu jednak do szczęśliwego) przyglądając się symbolom. Zamknął oczy i skupił się na jednym. Aby zaklęcie zadziałało. Niech nawet wykorzysta ono całe pokłady jego energii, jeśli będzie to konieczne. Niech tylko uda im się uchronić przed głupią śmiercią w takim miejscu. Dotarli tak daleko, że oddanie teraz życia nie zrównałoby żadnego bilansu. Zabili tylko kilka jaszczurów i knura. Mało. Za mało. Chora ambicja bohatera mimo prowadzenia do zguby, nadal napędzała życie chłopaka. Cóż za tragiczny sposób przedstawienia jego światopoglądu...
Aisaka
Liczba postów : 137
Dołączył/a : 21/12/2015
Temat: Re: Wulkan Nie Mar 13 2016, 22:12
To ona... Ona miała mu wyjaśnić, że nie można się obwiniać... Że to niszczy człowieka. A jednak teraz nie mogła sobie darować. Może nie było to poczucie winy w ścisłym tego słowa znaczeniu - Aisaka była wściekła na to, że tak bezceremonialnie zasnęła, jakby drwiąc sobie z sytuacji. Rzecz w tym, że nie czułaby się źle, gdyby zemdlała w agonii, gdyby dostała wylewu, gdyby wybuchła, była gotowa ponieść jakiekolwiek konsekwencje swojej bezmyślności, ale... po prostu zasnęła, tchórzliwie uciekła do stanu nieświadomości. Nie mogła sobie wyobrazić żadnego bardziej bezczelnego sposobu na oplucie swoich starań sprzed chwili. Swoich i R, który wyrwał się z łańcuchów. Po co walczyli? Po co wszystko to wycierpiała, po co chłopak walczył sam z piątką przeciwników? Chyba nie po to, żeby sobie po prostu ZASNĘŁA? To tak jakby sama sobą wzgardziła...
- Nie umrzesz za mnie... - mruknęła, słysząc dalszy ciąg wypowiedzi młodzieńca. Nie wszystko rozumiała, była zbyt zdruzgotana by uważnie słuchać i analizować. Generalnie rozumiała tyle, że próbuje ją pocieszyć - owszem, potrzebowała pocieszenia. Każdy czasem potrzebuje, w takiej chwili, na skraju załamania, naprawdę można wiele dać za zwykły uścisk (nawet jeśli spowodował nieco silniejsze ukłucie w kręgosłupie) i pogładzenie po głowie, którymi obdarzył ją R. Tylko niektóre słowa zwracały jej szczególną uwagę - te o szukaniu winy, oraz o poświęceniu własnego życia. Nie mogła się z tym ostatnim pogodzić. Doszło do kretyńskiej sytuacji - ona wolała umrzeć zamiast niego, a on zamiast niej. Ona przez poczucie, że to był jej pomysł, on przez dziwaczny system wartości bohatera. Jedyny sposób, by to pogodzić, to wyjść z tego razem. Dlatego Mira się teraz nie podda. Gdyby wiedziała, że chłopak właśnie próbuje aktywować zaklęcie razem z nią, z pewnością poczułaby w środku ciepło - tylko utwierdziłaby się w przekonaniu, że ten człowiek zrobi jeszcze wiele dobrego. On musi żyć.
Dopiero za chwilę spróbuje mu wytłumaczyć, że nie ma już sił, by choćby myśleć o ratowaniu innych. Nie zamierza liczyć na cudowne szczęście bardziej, niż to konieczne. Pragnie tylko opuścić wulkan z przyjacielem, z którym przyszła. Oczekiwanie czegoś więcej byłoby bezczelne.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wulkan Pon Mar 14 2016, 21:29
MG: Nie znalazł się nikt taki, kto przeszkadzałby R’ce i Aisace w ich zamkniętej sali. Dziewczyna po nagłym przebudzeniu nie czuła się najlepiej. Ból szybko o sobie przypomniał. Krótki czas, który przespała niewiele na niego poradził. Lecz nie był on tak bardzo istotny. Kiedy puścili się z uścisku i jeszcze raz spróbowali wspólnie aktywować zaklęcie Aisaki, to początkowo nic się nie działo. Aczkolwiek to tylko w pierwszych sekundach. Poczuli jak magiczna moc przepłynęła między nimi. Towarzyszyło temu dość miłe uczucie, łagodzące ból. Nagle symbole delikatnie zaświeciły, potem nieco mocniej. Symbole zareagowały nieco inaczej niż zazwyczaj. Wydobywające się od nich światło było inne od przebłysku, który zazwyczaj występował przy zaklęciach Aisaki. W każdym razie oboje poczuli wpierw przyjemny chłód, świeże powietrze, ból zaczął zanikać, rany zaczęły się goić, a świat wokół nich zaczął mienić się błękitną barwą. Wyglądało na to, że im się udało i znajdowali się w leczniczym obszarze zaklęcia.
Stan postaci: Aisaka: 0 MM Całe ciało poranione, występują liczne zadrapania, oraz parę nacięć na rękach i brzuchu, lecz zaczynają zanikać. Ranna łydka po ugryzieniu psa boli, ale też zaczyna się goić. Sanktuarium 1/2 R: 0MM Prawdopodobnie złamany nos, . Głowa boli już mniej. Mocno poraniony bark, co prawda kość nie została uszkodzona, ale skóra i mięśnie są mocno nadszarpnięte, nie krwawi już, a ból został złagodzony.
The R
Liczba postów : 168
Dołączył/a : 18/12/2015
Temat: Re: Wulkan Pon Mar 14 2016, 22:25
Wierzył do samego końca. Przyjemny chłód mógł zwiastować dwie rzeczy: ktoś otworzył drzwi i był przeciąg, albo zaklęcie zadziałało. Obserwował błyszczące symbole oraz powstającą barierę z pewnym zadowoleniem. Udało się, tym razem się udało! Odetchnął z ulgą czując jak ciało zaczyna odpędzać ból. Po kilku sekundach, będąc pewnym, że to mu się nie przywidziało, usiadł na podłodze i przymknął oczy kierując twarz ku górze. Sporo by dał, żeby znajdować się teraz na łące albo plaży. A to nadal przeklęty wulkan.
- Wiedziałem, że Ci się uda - uśmiechnął się nie otwierając oczu. Wolał widzieć wyobrażone błękitne niebo niż surowe sklepienie sali tortur. Założył łokcie na kolana i złączył dłonie odchylając plecy nieco do tyłu. Westchnął jeszcze raz. Powietrze było znacznie przyjemniejsze niż wcześniej. W końcu otworzył oczy i zerknął z lekkim uśmiechem na Aisakę, by upewnić się, że ta również czuje się lepiej. W końcu zadał pytanie, które trochę go gnębiło. Ale musiał zaakceptować jej odpowiedź - Teraz... Postaramy się stąd uciec, nie?
Pochylił wzrok. Czy bohater powinien uciekać? Przecież tu nadal mogły być jakieś ofiary. On nie może ich tak zostawić. A jednak, wszystko wskazywało na to, aby to zrobił. Przede wszystkim chodziło o tę dziewczynę. Należałoby jej się odwdzięczyć za całą pomoc. Wyprowadzić z miejsca, w które ją zaciągnął. Nie ma co ukrywać, że czuł się winny. Kosztem jej zdrowia uratował... Nikogo. Jako bohater tylko zawiódł. Nie spełnił swojej misji. I nadal nie był w stanie tego zrobić. Słabość. Zawsze myślał, że jego magia to dar od losu. Spełni dzięki niej marzenie. A póki co zawodziła. Jak być nadal optymistą, gdy wszystkie twoje działania prowadzą do klęski? Postarał się nie mieć wypisanych na twarzy myśli. Trzymał się swojego lekkiego uśmieszka. Podniósł nawet twarz, by się nie dołować. "Jakoś to będzie" - pomyślał.
//Posty od teraz krótsze bo się połamałem, soraski//
Aisaka
Liczba postów : 137
Dołączył/a : 21/12/2015
Temat: Re: Wulkan Wto Mar 15 2016, 11:06
Choć zdeterminowana, by nie przerywać bez względu na okoliczności, lekko się przestraszyła czując przepływ energii. Uczucie tak dziwaczne, jak i przyjemne... Rozszerzonymi źrenicami spojrzała na R z niedowierzaniem, gdy symbole się aktywowały. - Ty... jak ty to zrobiłeś? - spytała, na przekór stwierdzeniu chłopaka, jakoby to jej się udało. Jemu się udało, ale jak? Aisaka nie czuła żadnej zmiany w sobie, a zaklęcie zachowało się nieco inaczej niż zwykle. - Naprawdę potrafisz jakoś przekazać moc? - Wprawdzie prosiła go o to wcześniej, nawet poważnie... Ale zaskoczył ją. Oblicze dziewczyny rozjaśnił promyk nadziei. Coś się udało, lecz czy to wystarczy, by odzyskali sprawność w kończynach? Nigdy nie leczyła tak poważnych ran, a teraz w dodatku... nie wiedziała, co to za zaklęcie. Straciła nad nim kontrolę. Kto wie, ile energii przesłał R do symboli?
Chętnie odetchnęła chłodniejszym powietrzem, lecz nie mogła się zrelaksować. Z niepokojem spoglądała na drzwi i nasłuchiwała, obawiając się wizyty innych strażników. Wtem młodzieniec zadał takie pytanie, jakby wreszcie przeczytał jej myśli. Wejrzała mu w oczy, ponownie trochę zaskoczona. - Tak... - odparła smutno. Spodziewała się, że - o ile w lesie był szczery - to ugodzi jego bohaterską dumę, ale nie mieli innego wyjścia. - Możemy nie mieć tyle szczęścia, ale postaramy się... Nie walcząc już z nimi. Jest ich zbyt dużo i myślę, że coraz więcej z każdą chwilą. Jakoś wyjdziemy i powiemy innym o wulkanie. Ktoś musi to zakończyć, ale ja... nie mam już siły... - Obserwowała jego pogodną minę i reakcje z pewnym zaciekawieniem. - Ile ty możesz wytrzymać?
Nawet gdyby nie musiała już walczyć, dotarcie do jakiejś cywilizacji będzie nie lada problemem bez pożywienia... Niewiele dzieli ją od stanu, w jakim byli lub nadal są inni więźniowie, przykuci łańcuchami w ciasnych lochach. Ułożyła się jakoś tak, by patrzeć na swoją nogę. Do tej pory nawet nie miała na to czasu. Krwawi jeszcze? Niby trzeba było opatrzyć, ale nie ma czym... Wszystko jest brudne. Czy Mira ma jeszcze swoją bluzę na biodrach, czy jaszczurki jej ukradły? Postanowiła też sprawdzić wreszcie, czy ostała się jej spinka do włosów. Jakoś lepiej by się czuła, gdyby ją miała.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Wulkan Czw Mar 17 2016, 16:16
MG: Leżeli tak, do czasu aż zaklęcie się wyczerpało i przestało ich leczyć. Pomimo powracającego gorąca czuli się nieco lepiej. Choć niektóre rany wciąż jeszcze trochę bolały, to już nie krwawiły. Aisaka została pozbawiona miecza, jak i plecaka. Bluzy też nie miała. Jednakże spinka wciąż pozostawała w jej włosach. I ogółem to panował względny spokój, aczkolwiek w pewnej chwili coś szarpnęło za drzwi. Te pozostawały zamknięte, ale niezaprzeczalnie ktoś próbował dostać się do środka. Jednakże cokolwiek to było, warknęło tylko i prędko odpuściło. Kroki tego czegoś ucichły, ale korytarz z pewnością nie był pusty. Coś bez przerwy przechodziło obok drzwi, ale nic nie zatrzymywało się na dłużej przy nich. W każdym razie ruch na zewnątrz był niemały.
Stan postaci: Aisaka: 0 MM Całe parę nacięć na rękach i brzuchu, nie krwawią, ale trochę bolą. Łydka trochę boli. Sanktuarium 2/2 R: 0MM Nos trochę boli . Głowa mniej. Obolały bark, skóra i mięśnie nieco nadszarpnięte, nie krwawi, ale trochę boli.
The R
Liczba postów : 168
Dołączył/a : 18/12/2015
Temat: Re: Wulkan Czw Mar 17 2016, 19:23
Wysłuchał jej słów zastanawiając się nad tym co się wydarzyło. Uniósł wzrok na nią i pokiwał głową zagryzając dolną wargę. No cóż, trzeba będzie zrobić tak jak mówi. - W porządku, więc wydostaniemy się stąd - uśmiechnął się do niej, jakby chcąc podeprzeć tym swoje słowa. Zauważył, że zaklęcie przestało działać, a bariera (chyba) gasnąć. Westchnął wstając - Skoro uważasz, że to ja, to najwidoczniej się nie postarałem. A tak serio, ja tylko mocno chciałem. Widzisz? Czasami wystarczy mocno chcieć.
Z uśmiechem rozruszał ramiona pytając ją jeszcze, czy czuje się trochę lepiej. Gdzieś wtedy usłyszał drapanie w drzwi, podczas którego stał w milczeniu, obawiając się wtargnięcia wroga. Całe szczęście szybko odpuścił, a R znowu odetchnął. Chłopak dłońmi przetarł swoje oczy, by do reszty pozbyć się swojej malowanej maski, która i tak już pewnie naruszona była potem i ewentualnymi łzami. Być może już dawno jej nie było. Podwinął swoje rękawy stroju odsłaniając ramiona, a następnie podniósł z ziemi swoją pelerynę i owinął mniej więcej na bolejącym barku. Dotknął swojej cennej literki na piersi, jedynym dziedzictwie jakie zostało mu po biologicznej rodzinie. Zacisnął na nim palce, ale powstrzymał się. "To tylko ten jeden raz..." Poluźnił uścisk i podniósł swoje rękawice, by założyć je na swoje dłonie. Jeszcze chwilę temu chciał wyrwać swój symbol, porzucić go, zwątpić w idee bohatera. Ale to był dopiero początek. To przecież nie jest jego pierwsza porażka. I pewnie nie ostatnia. Głupi wulkan go nie złamie. Wróci tu, uratuje tak dużo ludzi jak będzie mógł. Jeśli naprawdę zawiedzie, porzuci swoje imię, swoje jestestwo, swój byt. Nie mógł się łamać. - Powinniśmy na wszelki wypadek zabrać jeszcze jakąś broń - powiedział do Aisaki rozglądając się po sali. Był tu na pewno jeszcze ten nóż, ale może znajdą coś więcej. Zerknął też na drzwi i wsłuchał się w odgłosy za nimi - Mam wyjrzeć i wybadać sytuację na zewnątrz? Czy czekamy aż będzie cisza? - spytał w miarę cicho.
Dlaczego nie powiedział jej o swoich obawach? Zaufał jej na tyle, aby walczyć u jej boku, ale z jakiegoś powodu nie odezwał się słowem o tym, że nie potrafi zostawić reszty ofiar. Że odstąpi tylko na moment, pomoże jej, a później... Później pewnie wbrew wszelkiej logice wszystko pokieruje go tu z powrotem. Bał się jej reakcji? Nie chciał sprawiać przykrości? Dziewczyna też pewnie nie chciała mieć go na sumieniu. Normalni ludzie nie chcą, aby ktoś za nich umierał. Szczególnie Ci bliscy. Czy Aisaka stała się bliską mu osobą? To zależy jak rozumieć to pojęcie. R starał się unikać "posiadania" takich ludzi. Albo raczej takich relacji. Bohater w jego mniemaniu musi być samotny. Nikt nie może opłakiwać jego śmierci, a co najwyżej dziękować za jego poświęcenie. Reg nawet po śmierci nie wybaczyłby sobie, że przez jego decyzje oddania życia ktoś cierpi. Dlatego starał się nie przywiązywać mocno do ludzi, wychodząc z założenia, że oni to odwzajemnią i również się nie przywiążą. A jednak, różnie z tym bywało.
On po prostu mógł oddać swoje życie za każdego człowieka. Choć zdecydowanie bardziej wolał wykorzystywać je do ratowania innych. Dlatego chciał przeżyć i pomóc Aisace. A potem ofiarom. A potem kolejnym ludziom. Kolejnym, i kolejnym... Nieważne czy umrze teraz, czy później. Ważne, żeby nie była to śmierć daremna.
W razie jakby miał szybko wyjrzeć na zewnątrz, zrobi to, zapamięta co zobaczy, a następnie szybko zamknie drzwi. Później jakoś to ocenią. A jeśli mają wypaść na zewnątrz waląc na oślep z zaskoczenia czym mają pod ręką... To się zobaczy, R po prostu się postara.
Aisaka
Liczba postów : 137
Dołączył/a : 21/12/2015
Temat: Re: Wulkan Pią Mar 18 2016, 16:09
- N-nie rozumiem... - Skoro ty... to się nie postarałeś? - Nie była zdolna przetworzyć wypowiedzi Regovitcha, więc zignorowała przekaz. Szukała jakiegoś wytłumaczenia tego, co się tu przed chwilą stało. Unison Raid nie wydaje się możliwy... Nawet nie wiedziała, że chłopak jej pomaga. To tak jakby po prostu sam aktywował jej symbole. Tak się da? To by było... przełomowe... Zawsze sądziła, że w symbolach zawarta jest jedynie informacja dla niej samej, a nie struktura zaklęcia. To nie ma sensu... Czyżby rzeczywiście złamali prawa magii?
Nie była w stanie uśmiechać się teraz, w przeciwieństwie do młodzieniaszka próbującego podtrzymać morale. Odczuwała jednak niemałą ulgę. Zapomniała już, jak to jest gdy ból nie doprowadza do szału w każdej chwili... Cudownie, ale nadal są w beznadziejnej sytuacji. Zamyśliła się na sekundkę, wyszukawszy palcami kwiatek we włosach. Przynajmniej nie straciła jeszcze wszystkiego... - Trochę lepiej, a ty? - odpowiedziała cichutko, patrząc na nadgryzione ramię R. Ostrożnie wstała i zaczęła kręcić się powolutku po pomieszczeniu, testując sprawność swojej nogi i szukajac... czegoś... Czegokolwiek, co mogłoby im pomóc. Broń albo tajne przejście, najlepiej na zewnątrz... Byłoby mile widziane. O ile chłopak tego nie zrobił, podniosła uprzednio znaleziony nóż. Przeszła jej przez głowę niepokojąca myśl, świadcząca o stopniowym traceniu wszelkiej nadziei... - Żywcem mnie nie wezmą... - Jakże jednak mogłaby tak stchórzyć? Nie straci godności, póki sama się jej nie pozbawi. Śmierć w męczarniach nie jest bardziej uwłaczająca niż samobójstwo. Czasy samurajów minęły, zresztą Aisaka jeszcze nie straciła tu honoru, nie czas na seppuku.
Zamarła w bezruchu, gdy ktoś szarpnął drzwi. Tak jak sądziła, nie zostawią ich tu samych na tak długo... ale lepiej udawać, że nikogo nie ma w domu. Dlatego cały czas mówi i porusza się cicho. Niech myślą, że kaci skończyli pracę i poszli na przerwę. - Nie wiem - przyznała ze smutkiem. - Nie wiem, co robić, R - powtórzyła, tak jakby nie dowierzała własnej bezsilności... Musiała to powiedzieć. Starając się aktywować Sanktuarium, miała nadzieję że zdołają uciec niezauważeni, ale na korytarzu panuje większy ruch niż przypuszczała. - Prędzej czy później tu umrzemy, a na zewnątrz ciągle ktoś się kręci... - Patrzyła na chłopaka z wyczekiwaniem. Nadal chciała żyć, ale czuła się słaba. Nie umiała podjąć dalszych decyzji. Wyjrzenie na korytarz w złym momencie może przypieczętować ich los, ale czy mają coś do stracenia?
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wulkan Nie Mar 20 2016, 15:27
Czy Tora mógł zrobić coś lepszego lub wpaść na jakiś inny pomysł? W sumie to mógł sobie tu chodzić i w ogóle się rozglądać, ale w końcu coś przykuło jego uwagę. Nawet, jeśli było to coś tak niezbyt imponującego jak krakanie. No i latające kruki. Przyglądał się im przez moment, próbując zgadnąć bądź określić, czy latają tak bezpośrednio nad całym wulkanem czy nad jego częścią czy gdzie, no i jeśli mu się to uda, to czy z tamtej strony też dobiegło krakanie. A po tym... i tak ruszyłby w stronę krakania. Czy miał lepszy trop? Chyba nie? Więc tam też się udał. Powoli i spokojnie stawiając kroki i uważając coby się nie potknąć, poślizgnąć, zabić, a jeśli coś by na niego wyskoczyło i zaatakowało, coby móc na spokojnie uniknąć poprzez odskok z dala od atakującego czegoś (czy to pułapka, czy przeciwnik), wychodząc poza zasięg ataku, jednocześnie nie robiąc sobie krzywdy o kamienie. A co!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.