I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Jedna z trzech wielkich katedr w Fiore. Ogromna katedra, której główna nawa zwieńczona jest kopułą, na której od środka umiejscowione są płaskorzeźby przedstawiające ogromną ilość aniołów. Nie ma w tym nic dziwnego, podobno wieki temu miejsce to było miejscem objawienia, gdzie widziano setki aniołów, które przyczyniły się do natychmiastowego rozkwitu kwiatów na tymże obszarze. Dlatego dominuje w niej motyw aniołów i kwiatów. Boczne nawy są prostokątne i pełne przepychu. Masa obrazów i rzeźb, zdobione ławki dla wiernych, wszystko to sprawia, że wnętrze wygląda przecudnie. Z zewnątrz, jest to czysty, biały budynek, umiejscowiony we wschodniej części Crocus. W słoneczne dni, zdaje się lśnić delikatnym światłem, co spowodowane jest dbaniem o jego nieskazitelny wręcz wygląd z zewnątrz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MG:
Jakoś tak się złożyło, że 5 magów dostała zaproszenie... zaproszenie do jednej z trzech wielkich katedr w Fiore. I to nie byle jakiej. Odbudowanej ostatnimi czasu katedrze w dawnej stolicy królestwa. Wielki, biały budynek zwieńczony kopułą przyozdobiony masą płaskorzeźb i kwiatów. I choć w okolicy widać było, że miasto wciąż jeszcze się odbudowywało, zdecydowanie ten budynek był już wykończony. Po wejściu przez ogromne drzwi widać było kilku modlących się kapłanów, ale Ryu z Raekwonem dostrzegli znany im duet mężczyzn gadających ze starszym z kapłanów, który zdawał się widzieć zbyt wiele wiosen. A ich pracodawcy (którzy swoja drogą jako jedyni byli nie kapłanami i nie modlili się) wyróżniali się przez to, choć jeszcze zatrudnionych magów nie widzieli.
Info od MG:
Od tego postu termin CAŁY CZAS to 3 dni od posta MG. Jak ktoś nie może to PW/GG w razie czego.
Autor
Wiadomość
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Katedra Angeldria Pią Lut 05 2016, 16:24
Czarna masa zdawała się być niezwykle zręcznym przeciwnikiem. Z możliwościami amorficznymi, stanowiła trudny obiekt do trafienia. W chwili w której ręka Lindowa nie sięgnęła celu, jego wnętrze zaczęła rozsadzać gorycz. Nie miał co unikać jego śmierć była nieuchronna. Pragnął mordu, pragnął widzieć cierpienie tej istoty. Jakąże by rozkoszą było ujrzeć płaczącego z cierpienia demona! Toż to widok który nawet najwięksi poeci świata nie potrafią opisać. Dzika satysfakcja z tak słabego i tak ewidentnego przejawu bólu u tak przeklętej istoty, która ją sprowadza! ~Tak... ~Tak! ~TAK! Chciał by zapłakał, zrobi wszystko by tylko mogło poczuć to co on czuje przez całe życie! ~Nadchodzi...
Zamilcz. Nie masz prawa głosu. ~O czym ty mówisz? Przecież jestem tobą, pamiętasz? Jesteśmy... Jesteś. Nie jesteśmy. Ty egzystujesz we mnie, ale nie ze mną. Jesteś jeno moim narzędziem, którego użyje. Narzędzia nie mają głosu. ~Naprawdę uważasz, że możesz mnie używać jak przedmiotu?! Jesteś tylko mizernym człowiekiem, pełnym wad i słabości. Sądzisz, że... Nie jestem człowiekiem...ZAMILCZ. ~! Twoja przeklęta moc jest moja, dlatego tyś mym narzędziem, a ja kowalem mego losu, który się tobą posługuje. I jako twój Pan nakazuje Ci, tłocz w sobie mój gniew. Dław się nim, cierp przez niego, gdyż tym gniewem twoja natura nie może się nasycić.
Lindow stęknął gdy demon oplątując go nićmi, skoczył i przyczepił mu się do pleców. Pół-demon z wściekłością wystawił zęby, spoglądając na swoje plecy. Jego czerwone oko świdrowało poczwarę na wylot, pokazując jak bardzo nie znosi istot otchłani. Ono sprawiało mu ból. Jego plecy płonęły od kontaktu z istotą. Dobrze... poznajmy się bliżej. Pozwól mi poznać Cię bliżej bym mógł cię zniszczyć. Jego prawa ręka starała się dotknąć demona na plecach, chcąc by posmakował jak smakuje jego Mroczne Veto na otchłań. Żeby dodatkowo nieco, być może ułatwić towarzyszom działanie, odwrócił się plecami do nich, by mogli w razie czego lepiej zaatakować wroga. On jednak mimo wszystko próbuje na wszelki możliwy sposób uderzyć/dotknąć go zaklęciem. Wystarczy najmniejsze dotknięcie szpona, by poczuł co to ból, który odczuwał od tak dawna. Jeżeli jednak nie ma sposobu na to by, dostał w swoje łapska czarnej masy, lub jeżeli jakimś cudem zostanie na jego plecach po oberwaniu tak przepełnionym Zemstą(PWM) zaklęciem, wówczas wytworzy Język Hannibala(C) formując w dłoni bicz stworzony z przeklętego ognia, a następnie zacznie okładać stworzenie, starając się obwiązać go zaklęciem. Nie pozwoli on się znieważać przez to coś. Nigdy więcej nie pozwoli się znieważyć, przez takie śmiecie!
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Katedra Angeldria Sob Lut 06 2016, 11:52
MG:
Angeldria: Walka się rozwijała i nie zawsze wszystko szło zgodnie z planem. Oczywiście Lindow się tam kręcił, próbując powstrzymać demona od zadawania mu bólu, a w tym samym czasie Lilin wraz z Thomasem się wycofali. Mężczyzna szybko wziął jabłko i je aktywował. W tym samym czasie Jones uznał, że Lilin ma utrudnione dostanie się do niego, więc sam ruszył po starszego rangą kapłana, zaś sam Ill przygotowywał się do natarcia. Ciekawiej natomiast wyglądało to, co wykonało Jabłko. Owszem, rozbłysło jasnym światłem, ale zamiast znajomej masy świetlistej istoty powstała... złota sfera odgradzająca ich od Lindowa, zaś Shozo poczuł... swędzenie na swojej demonicznej ręce. Zaś na pytanie Emil odparł: -Czarny gatunek demona w swojej mizernej formie. Po ostatniej bitwie musiał się ocalać porzuceniem swego ciała, toteż pozostał w tej formie i powoli odzyskiwał siły. Nie ma swojej pełnej mocy. - poinformował dość spokojnie, zupełnie nie przejmując się demonicznym bytem, który wciąż przypalał Lindowowi plecy, ba! Gdy ten próbował go dotknąć, przesuwał się tak, że mężczyzna nie miał jak go złapać. Wiec stworzył bat... którym również nie miał zbytnio jak trafić. Bestia była zwinna, choć przez to, że unikała, bardziej nie była w stanie zranić Lindowa. No cóż, ale dla postronnych wyglądało to tak, jakby się samobiczował.
Minerva: Nagle wiedźma usłyszała czyjś głos... czyjś syczący, pełen jadu głos. Zdawał się dobiegać zewsząd i znikąd. -Co powiesz na umowę? Ja dam ci wyjście, ty swoje usługi. - a potem zdawał się dobiegać cichy, lodowaty śmiech, wręcz chichot.
Info od MG:
Raekwon: 143 MM | Ill's Mark 2/2 CD, -1 Shuriken Ryudogon: 30 MM | | Swędzenie demonicznej ręki Minerva: 7 MM | Lilin: 65 MM | Osłabiona Lindow: 70 MM | Mroczne Veto do wykorzystania, Język Hannibala 1/3 | Ból pleców, jakby ktoś je przypalał Przybliżona "wspólna" mapka podziemi.
Termin: 09.02.2016 godz. 12.00
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Katedra Angeldria Nie Lut 07 2016, 10:36
Minerva siedziała. I czekała. W sumie nie miała pojęcia, co zrobić, więc wprowadzała w życie swój genialny plan odpoczynku i próby zrespienia many kompletnie nic nie robieniem. Odpoczynek jak każdy inny, tyle ze w kajdanach gdzieś za kratami. Spoko, wiedźma miała czas. Dużo czasu. Jak widać - kompletnie jej się nie spieszyło, chociaż oczywistym było, ze o wiele bardziej wolałaby być wolna niż... no, zamknięta. Zawsze to szersze spektrum możliwości. W każdym razie coś się zaczęło dziać, jakiś głos... O kurczę, zamknięte pomieszczenia faktycznie źle jej robiły. Czy to już podchodzi pod schizofrenie i rozdwojenie jaźni? Bel miauknął żałośnie. Nie był kompletnie przyzwyczajony do siedzenia w klatce. Drapał ściany, gryzł stalowe pręty, jednak ostatecznie dał sobie spokój. Nie było sensu. Teraz zaś leżał nadstawiając uszu. Miała chwila. Kurczę, odpowiadać czy nie? Wolała jednak założyć, że jest jak najbardziej zdrowa umysłowo. - Ciocia mówiła, żeby nie ufać podejrzanym głosom. Dam sobie radę. - odpowiedziała stanowczo, siadając po turecku i zamykając oczy. A pomedytuje sobie. Bo może. W zasadzie wbrew ogólnemu wrażeniu mogła bardzo wiele. No, na przykład zatańczyć.
Reiko
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 13/12/2014
Temat: Re: Katedra Angeldria Wto Lut 09 2016, 17:27
Oddałam Jabłko, a może raczej... przestałam je trzymać mocno, gdy chwycił je pracodawca. Ot, jeśli on chce z nim coś zrobić, nie widziałam powodu by mu zabraniać. Ja się obawiałam, że obecność demona może mu zaszkodzić... lub że to ono jest celem mrocznej istoty. Ale jak ktoś inny je włączy, to nie będzie moja wina. Okazało się, że Emil zapewnił nam całkiem przyjemne światełko. Czyżby to jakaś osłona? Może po prostu rzucić nim w tę ciemną masę jak świętym granatem ręcznym? Tego tym bardziej nie zrobię, chyba że nie miałabym wyjścia.
Nawet zresztą nie przyszło mi to do głowy, miałam przecież coś innego w do przemyślenia. Weszłam w taki stan umysłu, w którym robi się różne rzeczy mechanicznie, a potem nawet o tym nie pamięta. Czasem nie wiem, czy zamknęłam za sobą drzwi wychodząc z domu, ale na pewno nie zostawiłabym otwartych. Czasami idąc ulicą miasta nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje wokół, ale nie wpadałam na innych przechodniów, omijałam ich a oni mnie. Nie wchodziłam w ściany, zakręcałam bezmyślnie tak, by dotrzeć do celu. Tak samo teraz pozwoliłam osobie, do której mam zaufanie, wziąć Jabłko. Gdy się jest w takim stanie, to się wszystko wie, tylko się w danej chwili nie wie, że się wie. Wystarczyłoby mnie szturchnąć, powiedzieć moje imię... albo spróbować mnie zabić, bym natychmiast zareagowała, błyskawicznie zorientowała się w sytuacji. Ale póki to się nie dzieje... ja sobie myślę. Jak się jest mną, to trzeba umieć tak się zamyślić nad jedną sprawą. Rok temu, tuż po wypadku, nie umiałam się skoncentrować. Myśli uciekały we wszystkich kierunkach, zagłuszając jeden głos rozsądku. Sprzeczne uczucia rozrywały mnie od środka i byłam zdana na ich niełaskę... aż do wyczerpania magicznej mocy, gdy można było mnie wypuścić na jakiś czas... Ale z czasem nauczyłam się chwytać jednej myśli, jednej rzeczy która musi wypełnić moją duszę choćby na chwilę. Emocje są bardzo niestabilne, ale mogę to też wykorzystać na swoją korzyść. Wystarczy, że lekko je popchnę, ledwie przepchnę przez środek a same przetoczą się po równi pochyłej na drugą stronę szali. Coś mi zaświtało od pozornie bezmyślnego patrzenia na dziwaczny taniec Lindowa z czarnym tworem. Wiedziałam, jak bardzo on pragnął znaleźć demona oraz odpowiedzi na swoje pytania, na pewno odkąd wyczuł w podziemiach obecność piekielnych mocy tylko czekał na tę chwilę. - Tak właściwie... ja też znalazłam swojego potworka. - Nie życzyłam nam spotkania z jakimś strażnikiem artefaktu, lecz gdzieś w głebi od początku miałam nadzieję, że nadarzy się tak szansa. Mam rzadką okazję przekonać się, czy w baśniach jest ziarnko prawdy - czy istoty ciemności faktycznie są wrażliwe na światło? Te kilka impulsów w głowie odpowiedzialnych za chwilową ekscytację, zdołało przywołać ponownie to intrygujące wrażenie z wcześniej, które dotknęło mnie podczas przemierzania korytarzy. Wtedy tylko podejrzewałam, co to może być. Teraz jednak fragmenty układanki posklejały się w nieco większy kawałek, gdyż mroczna istota i ciasne mauzoleum wywołały dodatkowe skojarzenia. Dziecięca ciekawość i zew przygody okazały się pasującymi puzzlami i nagle stało się jasne, co ma przedstawiać cały obrazek. Czasami zobaczy się jakiś drobną, niepozorną rzecz lub usłyszy dwa słowa, a w głowie pojawia się całe wspomnienie lub sen z ubiegłej nocy, o którym nie miało się nawet pojęcia. Nie trzeba nawet sekundy, by przeanalizować takie wspomnienie, mimo że zdarzenia w nim zawarte mogły trwać przez znacznie dłuższy czas. Wspomnienia są właściwie całym naszym życiem. Chwila teraźniejsza wydaje się nieskończenie mała w stosunku do zdarzeń, które są już za nami. Nic dziwnego, że często czuję się pusta, skoro utraciłam tak wiele wspomnień z kilkunastu lat życia. Zupełnie tak, jakby tego życia nie było, moja wiedza o nim pochodzi głównie z opowieści innych... Ale teraz coś zobaczyłam, czegoś się dowiaduję od siebie samej.
Skaliste zbocze góry od połowy wysokości wyglądało na pomarańczowe. To zasługa zachodzącego Słońca, które pozostawiało coraz mniej tego koloru, ustępując cieniowi wspinającemu się na szczyt od podnóża. Dla dziewczynki to był znak, że jak zaraz nie ruszy w drogę powrotną, znowu dostanie burę od rodziców. Odetchnęła raz jeszcze świeżym powietrzem. Następnie zeskoczyła ze sporego kamienia, na którym siedziała z zamkniętymi oczami, słuchając szumu drzew, których na tej wysokości jeszcze trochę było. Od czasu do czasu docierało do jej uszu ciche popiskiwanie, którego źródła tylko się domyślała. Gdy jednak postanowiła wracać, któreś z tych źródeł świsnęło ze dwa metry przed nią, naturalnie lekko ją zaskakując. Nietoperze o tym nie wiedziały, lecz dziewczynka lubiła grać z nimi w pewną grę o bardzo prostych zasadach. Chciała tylko nadążać za nimi wzrokiem, a to nie takie proste. Właściwie zawsze przegrywała po kilku sekundach, nie inaczej było tym razem. Nie zamierzała się jednak poddać tak szybko, próbowała namierzyć cel po raz drugi i po chwili się udało, ale na krótko. Przeszła za nim kilka kroków, wchodząc na niewielkie, skaliste wzniesienie, by móc dojrzeć stworzonko latające ponad liścmi. Ledwie zdążyła ponownie wychwycić je wzrokiem, zanim zniknęło w otworze w skałach, jakieś kilkadziesiąt metrów od niej. Było w okolicy wiele kopalń oraz nieczynnych korytarzy, lecz to nie był jeden z nich. Wyglądał na naturalną jaskinię, której Lilin nigdy przedtem nie widziała. Znajdowała je znacznie rzadziej niż sztolnie, do których nie wolno było wchodzić. Tej okazji nie mogła więc przepuścić. Podziękowała w duchu nietoperzowi za wskazanie jej nowego zakamarka i ochoczo pobiegła w kierunku dziury, uznawszy, że kilka minut spóźnienia do domu jej nie zaszkodzi. Wejście do groty było nieduże i nawet niska, jedenastoletnia wówczas dziewczynka musiała się schylić, może dlatego nie zauważyła wcześniej tej jaskini? W środku korytarz rozszerzał się szybko do kilku metrów średnicy. Był znacznie dłuższy niż zwykła wnęka w skale i po chwili by się okazało, że nie widać tam czubka własnego nosa. - Gdzie jesteś, nietoperku? - zawołała beztrosko Lilin, wyciągając do góry rączkę. Pojawiła się w niej niewielka kulka emitująca delikatne światło, które przybierało na sile aż do momentu, w którym mała czarodziejka mogła wyraźnie widzieć wszystkie ściany jaskini i spory kawałek korytarza przed nią. - Tutaj mieszkasz? - Gdzieś z głębi góry odpowiedziało jej znajome, cichutkie piszczenie. Nie uznała tego za przypadek. Ostrożnie, lecz zdecydowanie ruszyła przed siebie, z satysfakcją - jakby to była gra - szukając na wilgotnych kamieniach stabilnych miejsc, gdzie mogła postawić trzewik. Robiło jej się trochę zimno, lecz nie przejmowała się z tym. Po dość stromym zejściu kilka metrów w dół, korytarz biegł w miarę płasko przez dłuższą chwilę. Dziewczynka przeszukiwała wzrokiem ściany i sufit, patrząc też oczywiście pod nogi. Nie słyszała już żadnych dźwięków. - Halo? Spore mieszkanko... - Większość dostępnych dla niej jaskiń była malutka i nie dało się w nich bawić w szukanie skarbów. Ta zapowiadała się jak dotąd obiecująco. Ścieżka nie była prosta. W pewnym momencie korytarz stał się znacznie wyższy i światło Lilin nie sięgało już niestety sufitu. Wtedy znów usłyszała piski z dość bliskiej odległości, lecz odbijały się od ścian i nie wiedziała skąd dochodzą. Wytężając wzrok, gapiła się w ciemność spowijającą sufit. - Znajdę cię... - Starała się skupić w łapce nieco więcej energii, by sięgnąć tam światłem, gdy zza zakrętu wyfrunęło jej przed nosem kilka maleńkich trzepoczących skrzydłami nietoperzy. Sama wówczas pisnęła i odskoczyła odruchowo do samej ściany, omal się nie przewracając. Nastała absolutna ciemność, lecz dziewczynka słyszała już tylko przyspieszony łomot własnego serca. Ponownie włączyła światełko, które ze strachu jej zgasło. Zaczęła się cichutko śmiać, gdy koło niej przemknął kolejny nietoperz, odlatując w kierunku wylotu jaskini. - Tak tak, uciekajcie przede mną, istoty mroku! - wołała radośnie, w myślach nabijając się ze swojego tchórzostwa i wiedząc zarazem, że w swej głupocie tylko zburzyła spokój niewinnym zwierzątkom. Gdy poszła dalej, tuż za rogiem zastała ślepy zaułek. Pod ścianą leżało kilka butelek po piwie. - To taki skarb dziś znalazłam... - mruknęła pod nosem, uśmiechając się głupawo od ucha do ucha. Wyszła z jaskini bogatsza tylko o doświadczenie i dobry humor. "Skarbu" do domu nie zabrała... Rodzicom i tak wolała nie mówić, gdzie się szwenda wieczorami.
- Heh... - westchnęłam, roniąc jedną łzę. Śmieszne to trochę jest, nie można powiedzieć... Mam tu przed sobą jakiegoś "demona w mizernej formie", który atakuje mojego kolegę z gildii i zagraża nam wszystkim, a wspominam sobie jakieś pierdoły. Jednak nie mogło mnie tu spotkać nic piękniejszego. Niespodziewanie odzyskałam fragment dawnej siebie. Wyrywek utraconego dzieciństwa, o którym wiedziałam... lecz nie pamiętałam. Coś w tej sytuacji pomogło mi przebrnąć przez mroczną mgłę, która spowiła moją pamięć ponad rok temu. Z rozkoszą uczepiłam się tej jednej myśli, tak bardzo teraz cennej. - Najwyraźniej moja praca to taka... - Zabawa na innym poziomie. Doobra! - zawołałam sama do siebie więc niezbyt głośno, wyciągając przed siebie dłoń. Duet nieudaczników - pogromców demonów z Lamia Scale pokaże, na co go stać. Tu i teraz! W tej jaskini mam coś do udowodnienia, a to coś przede mną to nie jest nieszkodliwy nietoperz. - To jest moja chwila, teraz albo nigdy! - Rzadko kiedy się uśmiecham w sposób tak niewymuszony, jak w tym momencie. Czuję, że nie zawiodę siebie i towarzyszy. Skupiając energię magiczną w ręce, powinnam już znać odpowiedź na to fundamentalne pytanie - czy podołam? Nie dopuszczam innej możliwości! Może i ten stan nie potrwa długo, ale teraz nie jestem nawet ranna, nic w sumie nikomu się jeszcze nie stało i czemu miałabym być w złym humorze? Zwłaszcza gdy te katakumby paradoksalnie przypominają mi rodzinne miasteczko. Umiem się uczepić jednej myśli, jednego uczucia. To trudne i nie daje długotrwałego rezultatu, ale potrafię to zrobić - bo zdarzają się takie sytuacje jak ta. Jeżeli i tam razem mi się udało, nastąpią oczywiste działania. - Nie ruszaj się, senpai, nie zaboli mocno! - krzyknę do Lindowa, po czym wystrzelę z wyciagniętej dłoni Impuls (D) prosto w ciemną masę oplatającą plecy kolegi. Oczywiście jeśli nie jestem w zasięgu, najpierw podejdę. Najlepiej strzelić tam, gdzie poszkodowany nie próbuje w danej chwili czegoś zdziałać swoim biczem, co zresztą wygląda dość komicznie w tym wszystkim. Jeżeli to mroczne ustrojstwo zdoła uniknąć tak szybkiego pocisku, zacznę się zastanawiać do dalej, ale na razie... zobaczę, czy to w ogóle działa! Gdyby się okazało, że z jakiegoś powodu bariera imieniem Emil blokuje moje zaklęcia, wyjdę poza nią po pierwszym strzale. Jeżeli wystrzał spowoduje oczekiwaną reakcję czarnego gluta, nie zamierzam sobie oszczędzać satysfakcji. Poleci w Lindowa drugi i trzeci pocisk, a potem zobaczymy...
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Katedra Angeldria Wto Lut 09 2016, 18:54
Jones poszedł jak mu kazał, West aktywował Jabłko, jak mu kazał. Blady mag w spokoju zastanawiał się nad kolejnym krokiem. Nie był teraz w centrum zainteresowania czarnej mazi, więc miał chwilę czasu na przemyślenie kolejnego ruchu. Ill nieco się skrzywił słysząc odpowiedź Jabłka, które stało się teraz dziwną barierą. -Tylko kiedy była ostatnia bitwa?-nie znał się za bardzo na historii, a bitew było dużo. Walka z demonami w Crocus, podczas której ucierpiało całe miasto, czy może ostatnie wydarzenia w karierze maga, jak choćby rzygające czarnymi ognistymi kulami przypominające demona stworzenie, które utłukł w Bodrow? Z tamtego grubasa zostałoby coś takiego? Nie... prawdopodobieństwo czegoś takiego było znikome. Przynajmniej to coś tutaj nie było aż tak... śmiercionośne. Słysząc głos dziewczyny Raekwon obrócił blady łeb w jej stronę... -Jakaś inna niż do tej pory.-chłopak otworzył lekko przekrwione oczy trochę bardziej, by przyjrzeć się dziwnej zmianie dziewczyny. -Wreszcie zaczęła działać... Dobrze.-to było niczym impuls również dla niego. Miał to samo na myśli, co Lilin, jednak nie chciał jeszcze testować wytrzymałości stropu katakumb, a co za tym idzie i samej Anglerdii. Chciał jednak sprawdzić coś, co nurtowało go od momentu pojawienia się Tworu z Jabłka. Chłopak podszedł do utworzonej przezeń bariery, po czym dotknął jej zarówno gołą ręką, shurikenem, jak i jedną z bomb, którą wyjął z torby. Chciał w ten sposób sprawdzić, czy żywa tkanka, metal oraz magiczny twór dadzą radę przez nią przeniknąć. Następnie zwrócił uwagę na świetlne pociski dziewczyny. Był ciekawy, czy i one przelecą przez barierę oraz czy w jakikolwiek sposób zranią demona.
Jeżeli wszystko poszło po myśli Ill'a i bariera przepuściła wszystko, mag wyjął z torby jeszcze dwie bomby, obszedł barierę tak, by widzieć plecy Lindowa. -Trzy powinny wystarczyć.-powiedział sam do siebie. -Jednego shurikena może i złapało, ale jak złapie trzy bomby?-uśmiechnął się, czekając na najdogodniejszy moment do wyrzucenia bomb i detonacji ich tuż przed samym demonem, lub w chwili, gdy demoniczna istota je złapie.1)
Jeżeli jednak bariera nie przepuści niczego, Raekwon trzymając shurikeny oraz bombę w rękach jedynie obszedł barierę by stanąć za plecami maga z Lamii, po czym zadał Jabłku kolejne pytanie: -Dasz radę sam zniszczyć demona?-odpowiedź Jabłka była o tyle ważna, ze decydowała o kolejnym działaniu Raekwona. Czarna masa mogła być sprytniejsza, niż mu się wydawało, jednak Ill i na to miał sposób.
1)-3 bomby (Clay Bomb: C4), obrażenia jak od zaklęcia rangi C
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Katedra Angeldria Pią Lut 12 2016, 03:00
- Niech cię szlag...- Wysyczał w języku demonów chłopak. Jego spojrzenie nadal biło niezwykłą żądzą mordu, które z niezwykłą wściekłością nie mogło sięgnąć istoty. Ataki biczem nie trafiały go, jednakże zajmowały wystarczająco, by przestał atakować jego plecy. Prawdopodobnie jego towarzysze także powinni być w stanie wykonać przeciwko istocie jakieś akcje, skoro skupiał się na unikach. Lindow starał się wykonywać różnorodne uderzenia swoim zaklęciem. Od prostych, szybkich uderzeń, po obszerne starając się jakkolwiek trafić istotę. W wściekłość wprawiało maga nie możność dosięgnięcia wroga, który trzymał się jego pleców, co jeszcze bardziej go irytowało.
Czuł wstręt i odrazę do tego pomiotu. Jakim prawem śmiała go dotykać, jakim prawem buntowała się przed nieuchronnym końcem, jaka czekała go z ręki Pół-Demona? Pozwól sobie na ból i śmierć. No, śmiało. Na co czekasz? Nie pragniesz zrozumieć tego co wywoływałeś przez całe swoje życie? Chce tylko żebyś konał w cierpieniach pod moimi stopami. A i tak to najłaskawsza śmierć jaką bym Ci zadał.
Pragnę zemsty. Taaaak... zemsty. Chce jej. Chce jej? Oczywiście, że chce jej! Chce ją przelać w każdą cząsteczkę mego ciała, w każdą cząsteczkę mojej duszy! Poczuć słodkie cierpienie demona...mmmm...miód na moje roztrzaskane serce. Pozwól mi...NO POZWÓL KANALIO! NAKARM MNIE SWOJĄ ROZPACZĄ! Moc... Potrzebuje więcej mocy... Muszę ją odnaleźć. Wiem, że jest gdzieś tam głęboko! Czuję ją, ale... nie mogę po nią sięgnąć! Dlaczego!? Jest tak blisko, tylko na wyciągnięcie dłoni! Czemu mi się wymyka? Jest moja. Tylko moja. Dlatego zabraniam Ci mi jej nie dać. Oddaj moją należność! Co mnie zatrzymuje? Jeszcze odrobinę. Czuję ją. Naprawdę niewiele brakuje, musi tylko... jesz...cze tro..chę...!
Prawe oko Lindowa rozbłysnęło znacznie silniejszym karmazynowym światłem, przy akompaniamencie ryku jaki wydobył się z jego gardła. Przypominał on bardziej okrzyk bestii niż ludzki krzyk. Mroczne Veto na jego piekielnej dłoni zaczęło drgać, tak jakby jego moc magiczna została nagle wzburzona. Piekielny bicz zaczął zachowywać się podobnie. Zdawałoby się, że mag wpadnie w jakiś rodzaj furii bądź berserka. Mężczyzna odwrócił głowę, tak by lepiej ujrzeć swojego "jeźdźca". W jego oczach tliła się nienawiść w najczystszej postaci. - Tego nie unikniesz. - Rzekł w jego języku ciężko i powoli akcentując każde słowo. Powietrze wokół maga niespodziewanie zaczęło drgać, wraz z ogromnym wzrostem jego Piekielnej Prezencji(PWM). Już wcześniej owa aura otaczała go, jednakże teraz stała znacznie bardziej obszerna i gęstsza. Zdawało by się, że nienawiść i chęć Zemsty(PWM) zdawała się być już na tyle przepełniona w jego ciele, że znajdowała swój upust w formie aury. To było po części jego celowe zamierzenie. Chciał stworzyć silniejszą i skuteczniejszą prezencje oraz wypełnić ją swymi emocjami, tak by zdominować Demona, bądź przynajmniej ograniczyć jego ruchy, by zwiększyć szansę na trafienie atakami, poprzez narzucenie presji na wroga. Po za tym kto wie... może nawet zdoła go to zranić? Oczywiście, nie zaprzestaje próby trafienia poczwary, ba! Stara się nawet narzucić większe tempo, by nie dać mu najmniejszych szans.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Katedra Angeldria Sob Lut 13 2016, 00:46
MG:
Angeldria: Gdy Lindow miał swój własny pojedynek ze stworek i swoje własne aktywne aury, Ill obszedł "walczących" i zrobił testy na barierze, gdy Lilin odzyskiwała wspomnienia, a wraz z nimi, naprawdę dobry humor. Jak nigdy. Więc zaczęła kulturalnie rzecz mówiąc... strzelać w Lindowa. Czasami trafiała ona, czasami trafiał Lindow, ogólnie rzecz mówiąc, w końcu bestia została zrzucona z "konia", na dodatek zdawała się "porykiwać" w międzyczasie, więc coś jej się chyba działo, acz coś się w niej chyba zmieniło. Czujny obserwator (taki jak Ill) mógł dostrzec, że gdy aura na magu Lamii wzrosła, po chwili zaczęła maleć, a stwór z kolei wprost przeciwnie. Jednakże nie mógł od razu rzucić bomb. Bo bestia szybko i zwinnie ustawiła się "twarzą" do Lindowa, tak, że to on zasłaniał im dalsze natarcie. A po chwili z trzy mroczne nici ruszyły. Pierwsza w kierunku Lindowa, dwie następne w tarczę za nim. Wszystkie były po łuku, ale to, co zauważył Spine było zaskakujące. Wszystko co materialne, z czymkolwiek się zetknęły, zaczynały płonąć ciemno-szarym płomieniem, takim samym jak w Bodrow. Pytanie, czy bariera to przetrzyma czy nie. -Funkcja obronna jest funkcją dodatkową. Nie potrafię unicestwiać demonów. Moim przeznaczeniem jest bycie kompendium wiedzy. - poinformował spokojnie Emil, gdy pierwszy "bat" opadł na złocistą sferę i odbił się od niej z niewielkim trzaskiem i śnieżnobiałym blaskiem. No, a Lindow musiał się szykować na naprawdę ładny taniec uników.
Minerva: -Nie wątpię. - odparł jej głos, a po chwili dodał -Ale wiele mogę ci zaoferować w zamian. Wolność, moc, cokolwiek sobie zapragniesz. W końcu, chodzi tylko o jedną... małą... przysługę... - mówił, wyraźnie akcentując trzy ostatnie słowa, choć wciąż, zdawał się być niezwykle rozbawiony, choć zarazem... poważny? A może to wrażenie Minervy, które mówiło jej, że raczej nie zostałaby na czymś takim oszukana. Choć, gdy usiadła i zaczęła medytować, wyciszając umysł dał jej spokój. Chyba nigdzie się nie śpieszył. Zresztą, Minerva też zdawała się być dość oporna z wizją ruszania stąd.
Info od MG:
Raekwon: 143 MM | -1 Shuriken Ryudogon: 30 MM | | Swędzenie demonicznej ręki Minerva: 7 MM | Lilin: 44 MM | Osłabiona Lindow: 70 MM | Mroczne Veto do wykorzystania, Język Hannibala 2/3 | Ból pleców, jakby ktoś je przypalał, oparzenia po jednym z Impulsów Lilin Przybliżona "wspólna" mapka podziemi.
Termin: 16.02.2016 godz. 00.45
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Katedra Angeldria Sob Lut 13 2016, 19:15
- Nie rozdaję autografów, wybacz. - odpowiedziała w kwestii "przysługi" nie wnikając za bardzo czego typ chciał. Chciał jej dać moc? Dlaczego ktoś niby miałby jej dawać coś takiego? Po za tym o własną potęgę umiała sama zadbać. A przynajmniej tak wierzyła. Wolność? W końcu ucieknie. Potrzebowała tylko mocy magicznej i Bela. A Bel, wiedziała, nie zostawiłby jej nawet jakby chciał. Byli ze sobą związani. Zdani na siebie. To zaś, co chciała, wykraczało po za pojmowanie zwykłych śmiertelników i bynajmniej nie chodziło tu o kapelusz, który był bardzo bliski jej serduszku i chciała go odzyskać. Póki co musiała odpocząć, to też wróciła do medytacji. Wiedziała, że zapewne wcześniej jak jutro mocy jej nie przybędzie. Może dadzą radę ją nawet gdzieś przenieść, i kompletnie nie będzie wiedziała, gdzie jest ani jak się wydostać. W każdym razie wiedziała jedno - jeżeli nadzieję w innych będzie pokładać, celu nie osiągnie.
Reiko
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 13/12/2014
Temat: Re: Katedra Angeldria Pon Lut 15 2016, 00:27
Biedny Lindow... To musi być frustrujące, ma tego drania tuż pod nosem i nie może go dorwać. Strasznie zwinna bestia! W każdym razie strzelanie do senpai jest całkiem zabawne, powinnam to robić częściej. - Gomee!... - jęknęłam, gdy któryś z pocisków zamiast ciemnej masy trafił raczej czysto w plecy kolegi. To było wliczone w ryzyko, te pociski nie robią zbyt dużej krzywdy. Potwór w końcu zlazł i to się liczy, chyba coś zdziałałam. Może nie? Nie wiem. Jest dobrze.
- A przed światłem nas obronisz, Jabłko? - spytałam, mając w głowie głupi pomysł. Wreszcie mogę używać własnej magii! Strasznie mnie ucieszyło, że udało mi się użyć impulsów. W dodatku nadal nic nam nie jest, z wyjątkiem Lindowa któremu trzeba jakoś pomóc, ale nie mam innego pomysłu niż ten właśnie głupi pomysł. - Generale, jesteśmy atakowani... - powiedziałam chyba do Raekwona, choć mógł tego nie wiedzieć, gdy zobaczyłam mroczne macki próbujące się do nas dobrać. Teraz nasz demon ma kolejną szansę by dorwać tamtego, ale jak to się skończy? Znowu przeskoczy mu na plecy i zaczniemy zabawę od nowa? Nie, mam dosyć. To jest zbyt stresogenna sytuacja żebym miała czas tutaj dużo myśleć, a zresztą nie mogę myśleć dużo, bo zaraz dojdę do wniosku że życie jest do niczego i znowu mi się magia zablokuje. Póki mogę, chętnie skorzystam z cięższego kalibru, ale... jak to zrobić, żeby nas tutaj wszystkich nie zranić? Moich pocisków osłona Emila nie zatrzymała, więc... poza tym, co z Lindowem? Nie mogę mu tak przywalić, to by już zabolało mocno. - Jakoś odbić... gdybym umiała... No hej, przecież umiem! Chyba. - Głupia ja! Wiele razy ćwiczyłam odbijanie Impulsu, czemu nie spróbować z czymś większym? To oczywiste!
- Dobra, lecę mu przywalić. - Szybko przeanalizowałam, kto i gdzie jest. Przy wyjściu już nikogo nie ma, ten drugi pracodawca gdzieś polazł. Ill stoi koło nas. Czyli jesteśmy po jednej stronie. Za Lindowem. W sumie... bardzo dobrze, może nawet nas nie rozwalę? Próbuję wybiec gdzieś prawym bokiem poza strefę ochronną Jabłka, wyciągając po drodze jedną gwiazdkę z paska. Jeśli mnie Jabłko nie zechce wypuścić, to poproszę. Może niekoniecznie grzecznie, bo jakoś w stylu "Hej, chcę wyjść! Emil? Możesz?". Nie wiem, czy może mnie wypuścić nie przerywając obrony przed mackami. Gdyby nie mógł... byłoby źle. Nie mogę pod tym kątem zaatakować wrednej bestii, która nie powiedziała nawet słowa. W sumie nie musiała mówić, normalnie bym może spytała o coś, ale jak Jabłko mówi że demon to nie mam pytań. Demony są niedobre, chyba że takie jak Lindow, oswojone. Ale on sam się odzywa, nie trzeba się prosić - to co innego.
Jak wybiegnę, omijając jakoś miejsce atakowane akurat przez mackę, będę mieć kilka rzeczy do zrobienia. Po pierwsze, chcę stworzyć między złym demonem i dobrym demonem jak największą powierzchnię odbijającą światło w kształcie kwadraciku za pomocą zaklęcia Odbicie (C). Zanim to zrobię, mogę użyć shurikena do rzucenia w jakąś mackę, która spróbuje mnie zaatakować podczas wychodzenia na pozycję. Najbardziej jednak muszę polegać na własnej zwinności [um. Skrytobójca] do uników i skakania między grobami i po nich, bo mogę nie mieć wolnej linii do rzutu - trochę nas tutaj jest, a pokoik mały. Nie chcę nikomu wbić metalu w czoło. Jak żadna macka się mną nie zainteresuje, to ja się nią zainteresuję i rzucę w demona, by go trochę rozproszyć, ale najpierw będę musiała lekko ominąć kolegę z Lamii. Poza tym jeśli byłby bardzo ruchliwy to nie zaryzykuję tego, bo mogę go trafić. W każdym razie jak już dojdę do wycastowania Odbicia, od razu zacznę ładować Rozbłysk Gamma (B) w rękach, cały czas będąc w ruchu i modląc się, by draństwo mnie nie trafiło, a nawet jeśli trafi - niech to diabli, trudno, muszę wytrzymać i mu odpłacić pięknym za nadobne. Zaczynając ładowanie, krzyknę "Lindow nie wychodź zza lustra, wy też!" mając nadzieję, że zrozumieją. Może i mój plan jest głupi, ale po prostu w takich sytuacjach nie umiem siedzieć na tyłku. Może i ryzykuję oślepienie całej drużyny co byłoby sporym problemem... ale kurczę, nie chcę o tym myśleć, bo mi zaklęcie nie odpali. Wycastowałam Impuls to i Odbicie się uda, a jak to się uda to Rozbłysk też. Prosta logika, a trzeba korzystać z dobrego humoru póki jest, bo równie dobrze może trwać tylko kilkanaście sekund. Muszę się postarać myśleć pozytywnie nawet, jeśli zostanę trafiona. Chcę się wykazać. Chcę się zabawić z tym demonem, chcę mu dać popalić. To się liczy. O problemach będę myśleć potem... No i może się popłaczę, ale to problem Lilin z przyszłości.
Nawet jeśli demon się przesunie, strzelę kulą światła tuż za lustro, by wybuchła na wysokości środka kwadratowej powierzchni Odbicia. - Kryć się! - krzyknę. Odbicie powinno znacznie ograniczyć lub zniwelować negatywne skutki dla moich kolegów po drugiej stronie, a demonowi może się oberwie. Nie jest żywy, ale może nie lubi światła... A co ze mną? Ano... ja na pewno oberwę. Mogę tylko przymknąć oczy przy detonacji i odsunąć się do ściany tuż przed wystrzałem, ale chyba mnie nic nie uratuje przed własnym zaklęciem. Cóż... ja troszeczkę lepiej znoszę oślepienia... gorzej z bólem. Jak moja brawurowa akcja się uda, będę wrakiem. Chwilowo szczęśliwym wrakiem, dopóki nie zobaczę że ciemna masa nadal wesoło okłada nas biczami i zaraz zginę, bo jestem cała obolała i nieruchawa.
Gorzej jeśli demon przejdzie jakoś na drugą stronę lustra. Będę musiała wystrzelić kulę gdzieś poza mauzoleum przez drzwi, jeżeli już zdążę zacząć ją ładować. Jeśli nie, no to nie będę próbować nawet, bo po co? Mogę sobie strzelić w bydlaka jeszcze dwoma Impulsami i próbować nie zginąć.
[Narrator: Jeśli gdzieś się mylę w ocenie sytuacji i Rozbłysk Gamma oznaczałby niechybnie zranienie nas wszystkich, Lilin oczywiście nie będzie się wygłupiać.]
Ryudogon
Liczba postów : 531
Dołączył/a : 22/08/2013
Temat: Re: Katedra Angeldria Pon Lut 15 2016, 15:39
W sumie nie miał zielonego pojęcia co zrobić w tej sytuacji. Leniwie jedynie założył ręce na wysokości drapiąc się cały czas po tej czerwonej. W sumie zastanawiał się nad tym demonem. Chociaż może powinien im pomóc? Niby to są magowie z Lamii i w sumie dalej dzieciaki. Chociaż w sumie Ryu nie jest od nich wiele starszy. - Tak swoją drogę, Emil, jak to jest, że mnie pieczę ręka odkąd postawiłeś tą barierę? Izolujesz jakąś energie demoniczną czy może rezonujesz jakoś z demonicznymi aurami i tak dalej? - o dziwo Ryu zachowywał cały czas stoicki spokój. Chociaż w sumie pewnie będzie próbował mówić coś w stylu, że nie jest zobligowany czy coś, w sumie ulubiony tekst Ryu od tego świetlistego kawałka szmelcu. Chociaż dalej zastanawiał się jak walczyć z takim potworkiem. - Jakieś wskazówki jak to załatwić? Nie wiem... woda święcona czy postraszyć krzyżem? Bo czosnek to chyba na wampiry -właściwie to nie ma pomysłu jakby mógłby się temu przeciwstawić. Jak Emil nic nie powie to Ryu każe mu otworzyć barierę czy co tam stoi, by następnie wejść do środka. Następnie ściągnie z szyi swój medalion i wysunie rękę do przodu, by następnie rzucić: - Czarny Czerwiec - by miecz się pokazał. Oczywiście jak tylko coś się zacznie dziać to Ryu się spróbuje czymś zasłonić, by nie dostać, albo też np. osłonić się mieczem, by zablokować jakieś niechciane skutki zaklęcia Lilin czy coś w tym rodzaju. A gdyby nic nie zadziałało to Ryu wytworzy w lewej ręce niszczyciela piekła (b), by nastepnie rzucić go w demona i Lindowa, najwyżej oboje oberwą, who cares. A w wolnym czasie Ryu spróbuje znowu sprawdzić poziom mocy tego stwora czy przybyło mu na sile czy też nie.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Katedra Angeldria Pon Lut 15 2016, 16:58
Widząc ciemnoszare płomienie blady mag nie mógł uwierzyć. Czyżby wielki, gruby, rudy i rzygający czarnym ogniem demon zredukował się do czegoś takiego? Trochę żałował, że nie posłał wtedy kompletu dziesięciu bomb na jego opasłe i wydawałoby się martwe cielsko. Teraz byłoby mniej kłopotu. Nie byłoby go wcale, ale cóż. Przynajmniej jego drużyna zaczęła coś robić. Lindow się odpalił, dosłownie i w przenośni, Lilin wrócił humorek i najwyraźniej magia. Nawet Shozo powrócił do świata żywych po podróży w dalekie zakamarki umysłu. Wszystko w porządku. Wystarczyło tylko rozprawić się z demonem, hehe, przeszłości. Chłopak podążał wzrokiem za Lilin. Pierwszy raz słyszał, by ktoś w jego obecności wspominał cokolwiek o jakimś generale. Niemniej jednak słysząc te słowa Ill schował bomby z powrotem do torby i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Nie odparł nic na kolejne słowa dziewczyny, jedynie stał i obserwował, mając nadzieję, że dziewczyna wie co robi i nie porywa się z motyką na Słońce. -Za babami nie nadążysz.-przytaknął sam sobie w myślach odsuwając się w tył, bliżej grobów, lub za grób, jeżeli nie było miejsca. On i jego magia byli teraz, w tej konkretnej sytuacji bezużyteczni. Mógł więc śmiało oddać pola innym. Owszem, mógł puścić ze dwa, trzy shurikeny w demona, dobijając go ostatnimi bombami jakimi dysponował, jednak raz, było tu ich już wystarczająco dużo, dwa, nie było takiej potrzeby. Gdy inni zawiodą, on wkroczy i tym razem dopilnuje, by nic nie wlekło za nim swojego demonicznego dupska nigdzie indziej. Raekwon obrócił blady łeb w stronę Shozo słysząc jego pytanie co do walki z demonami. -Napierdalać.-odparł krótko zachrypniętym głosem. Woda święcona może i tu dotrze, ale wtedy może być o wiele trudniej. Krzyża też ze świecą, lub pochodnią, szukać. Widząc świetlisty pocisk Lilin, Ill przykucnął przy grobie i zmrużył oczy. Dodatkowo nasunął czapkę nieco niżej, by mieć dodatkową ochronę. -Oby tylko bariera wytrzymała.-chłopak nie miał bladego pojęcia, czy powstrzyma natężenie magii, jakie w niej obecnie wzbierało.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Katedra Angeldria Nie Lut 21 2016, 18:09
MG:
Angeldria: Walka trwała, choć Emil zdawał się tym zupełnie nie przejmować i tylko odpowiadał na pytania, które były mu zadawane: -Tylko takie o demonicznym typie mocy bądź źródle. - rzekł spokojnie. A co dalej? Walka była dalej. Lilin unikając pocisków wyskoczyła zza zasłony i unikając lecących ataków demona. A Jabłko dalej odpowiadało -Moja aura jest w chwili obecnej antydemoniczna, stąd taka reakcja. Wynika to też po części z tego, że nie jesteś stricte demonem, a jedynie człowiekiem z jakąś jego częścią. Żeby zabić Czarnego Demona najlepiej go po prostu całkowicie zanihilować. W normalnych warunkach nakazane jest także dokładne przeszukanie terenu czy jego osłabiona wersja gdzieś nie przetrwała. Ten jednak jest osłabiony i nie odzyskał pełni sił, więc zwyczajne unicestwienie go będzie sposobem na zabicie go. - dość długo gadał, gdy Lilin się pozycjonowała, a Ryu zdążył już wyjść poza obszar osłony. Nic się szczęśliwie tu nie działo, bo niejako Lindow go zasłaniał. No i pojawił mu się mieczyk w garści. Dobra robota. A Raekwon? Obecnie przygotował się do tego, że coś zaraz pieprznie. No i w sumie prawidłowo. Bo gdy wszystko było już gotowe (a Lindow, który zamarł dostał dość potężnym batem płomieni), przed nim pojawiło się lustro ze światła, a następnie świetlista kula eksplodowała. Słychać było jakiś ryk, jakieś zatrzęsienie. Lindow cierpiał w sumie tak średniawo, bo miał to odbicie. Lilin też odruchowo za jakiś grób się rzuciła, choć to nie było dla niej i tak i siak komfortowe. Ryudogon był za Lindowem, więc prawie nie cierpiał, ot jeno zasłonił sobie oczy ostrzem. Pracodawca, tak samo jak i Raekwon skryli się za grobem i nie posiadali efektów ubocznych. A demon? Ci, co mogli coś widzieć (opis stanu postaci) dostrzegli by stworka, który teraz wydawałby się lekko rozjechany. Czyli w sumie chyba dostał. I to mocno. Dla Ryu zaś, który jeszcze sprawdził poziomy, poznał, że poziom stworka natomiast nie wzrósł, zaś poziom Lindowa skoczył tak do 487 i już nie rosła. Reszta się nie zmieniła.
Minerva: Głos umilkł, a kobieta mogła pogrążyć się w rozmyśleniach i odpoczynku. I trochę czasu minęło, ale za to, odzyskała dość sporo energii magicznej. No, a przynajmniej połowę tego, co zwykle przez noc (u tego konkretnego MG).
Info od MG:
Raekwon: 143 MM | Lekkie plamki przed oczami, nie przeszkadzają | -1 Shuriken Ryudogon: 25 MM | Lekkie plamki przed oczami, nie przeszkadzają | Swędzenie demonicznej ręki Minerva: 32 MM | Lilin: 14 MM | Osłabiona, wzmocnione następne zaklęcie światła, plamki przed oczami, przeszkadzają, acz da się widzieć, lekkie oparzenia po lewej stronie twarzy i na lewej ręce Lindow: 70 MM | Mroczne Veto do wykorzystania, Język Hannibala 3/3 | Ból pleców, jakby ktoś je przypalał, oparzenia po jednym z Impulsów Lilin, oślepiony 1/2 posty, mocne oparzenia na klatce piersiowej. Bolą jak cholera, ale nie krwawią, bo rany zasklepione ogniem. Mimo wszystko boli ogromnie.
Temat: Re: Katedra Angeldria Wto Lut 23 2016, 18:08
Czy mi się zdawało, czy Lindow po prostu dał się uderzyć? Nie wiem, byłam zajęta, a potwór był zajęty Lindowem. Być może tym staniem w miejscu tak zaobsorbował demona, że ten nie zwracał na mnie uwagi i mogłam bez trudności rzucić kulę. A może mnie atakował, tylko jakimś sposobem uniknęłam? Nie wiem, nie pamiętam, stresująca sytuacja i pewne rzeczy się zrobiło automatycznie. Jak w ogóle zdążyłam się schować przed wybuchem? Najwyraźniej rzuciłam to zaklęcie jakoś zza grobu, jakkolwiek to brzmi. Wiem tyle, że mnie trochę boli i że po otworzeniu oczu niewiele widzę... - Asszz... - syknęłam cicho, czując że lekko się opaliłam. - Trafiłam? Nic wam nie jest!? - krzyczę nie wiem do kogo, do wszystkich. Nie chcę się stąd wychylać, ale ciekawość zwycięża i wystawiam głowę wyżej, przymrużonymi oczami szukając demona. Najpierw znalazłam Lindowa, który... jest spalony? Ale jakoś tak spalony, że nie wygląda to na moje dzieło... A przynajmniej nie tylko moje. Dokładnie nie widzę. Gdybym tylko zdawała sobie sprawę, w jak niedorzeczny sposób zadziałało moje Odbicie... Widać z pośpiechu można różne rzeczy poprzekręcać w zaklęciach, ale na razie nie wiem że tak potrafię.
W międzyczasie dociera do mnie, że popełniłam istny "majstersztyk" magiczny, bo wyraźnie czuję takie coś... Jakbym była naładowana, dosyć pozytywnie. Zaabsorbowałam energię własnego zaklęcia? Nigdy wcześniej do siebie nie strzelałam, ale faktycznie zdarzało się takie delikatne coś przy ćwiczeniu Rozbłysku. Teraz czuję to znacznie mocniej, mam wrażenie, że mogłabym sama zacząć się świecić! Kończy mi się moc magiczna, ale byłoby głupio nie skorzystać z czegoś takiego...
Genialne, mogę sama siebie atakować i wzmacniać następne zaklęcia!
No może nie jest to tak naprawdę zbyt mądre, ale skoro się stało, skorzystam. Bo widzę demona. Chyba widzę, może to tylko ciemne plamki na moich oczach? Jedno zlewa się z drugim ale ewidentnie coś tam jest i CHYBA nie próbuje mnie chwilowo zaatakować. - Ktoś coś? Bo mało many mam - mówię głośno i pogodnie, ale spokojnie, patrząc się na owego rozjechanego demona, cokolwiek bycie rozjechanym oznacza. Dumna jestem bardzo ze swego kamikaze, ale należałoby ustąpić pola pozostałym, na przykład Raekwonowi z jego eksplodującymi gwiazdkami, by pokonali potworka. Problem w tym, że senpai jakoś za nic w świecie nie chce się odsunąć i umożliwić jakiekolwiek działania. Mam nadal strzelać w Lindowa? W sumie... chętnie, ale nie mam już energii. Strzelę sobie w demona - w drodze wyjątku. Pozbierawszy się nieco niezdarnie z miejsca, nie spuszczając upośledzonego wzroku z ciemnej masy, podejdę do niej na zasięg strzału, uważając czy teraz nie spróbuje mi się odwdzięczyć jakąś ognistą macką. Nudno tak z nią walczyć bez żadnej reakcji. Za łatwo mi poszło i nie wierzę że zraniłam ją jakoś poważniej, więc jestem gotowa na uniki, choć lekko obolała i nadal osłabiona. - Jakbyś chociaż chciał pogadać, może jesteś całkiem miłym demonem? No ale chyba za późno... - coś sobie mruczę, wystrzeliwując w jej stronę odrobinę mocniejszy Impuls (D). Być może trafię, ale łatwe to nie jest, bo ta masa jest jakby bezkształtna. Dziurawa.
- Ale teraz to naprawdę już nie mam energii, generale - oznajmię, podbiegając z powrotem pod przytulną kopułę Emila. Przytuliłabym go, ale jest sferą. - Także... mogę rzucić gwiazdkę najwyżej. - Patrzę się głupawo na shuriken w swojej dłoni, drugą - oparzoną - ręką dotykając się po oparzonej części twarzy, co większego sensu nie ma ale pomaga mi określić, jak mocno się przysmażyłam... Mogłabym może postrzelać więcej, gdybym nie oddała jakiemuś grobowi części mocy bez powodu. Bywa. Pozostaje mi czekać, aż oczy dojdą do siebie. Staram się je oszczędzać i tylko w wymaganym stopniu ogarniać, co się dzieje wokół. Gdyby ktoś podczas moich działań próbował podjąć konkretniejsze, ochoczo zejdę mu z drogi. Jestem grzeczną dziewczynką i się dostosuję do poleceń starszych.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Katedra Angeldria Sro Lut 24 2016, 18:54
Wystawiając blady łeb zza grobu Ill wciąż widział maleńkie kolorowe plamki. Oczy go jednak ani nie bolały, ani nie przeszkadzały mu ocenić sytuacji. -Wow...-cichym mruknięciem pod nosem wydał jednoosobową ocenę dotyczącą popisu dziewczyny z Lamii. Zastanawiającym był fakt, iż laska nie poczekała, aż wszyscy usuną się z pola rażenia. W szczególności jej koleżka, który nie zdążył ruszyć się ani o milimetr i oberwał z całą mocą. -Narwana małolata... kurwa jego mać.-choć na oko mogła być maksymalnie dwa lata młodsza od niego samego, według Spinebreaker'a ten manewr w pełni zasługiwał na takie określenie. Pokręcił głową no boki, a jego usta ułożyły się w dziwacznym marsie. Do tego dziwne nazywanie świetlistej kopuły generałem... więc mówiła do... tego czegoś? Chłopak nie miał zbyt dużo czasu na doszukiwanie się logiki w działaniu Lilin, więc na ten moment postanowił to zignorować. Na takie działania musiałby poświecić więcej czasu, którego obecnie nie miał. -Wyciągnij go stamtąd.-rzekł spoglądając na Lilin i robiąc tych kilka kroków w stronę bariery. Był zdziwiony widząc Lindowa jeszcze stał. Nie wiedział, jak bardzo poturbował go ten demon, ani jak bardzo silne było zaklęcie dziewczyny, ale musiał mu przyznać, że tankiem był całkiem dobrym. W drodze wyjął shurikena oraz 5 bomb. Po chwili narzędzie zajaśniało lekką niebieską poświatą. -Wyjdźcie. I nie podchodźcie.-rzekł zdecydowany tonem do osób, które (jeśli) jeszcze siedziały we wnętrzu świetlistej kopuły, dając im jasno do zrozumienia, że nie zamierzał popełniać tych samych działań, co Lilin przed chwilą. -Długo za mną lazłeś.-wycedził przez zęby, po czym, gdy nie było już nikogo na drodze jego maleństw, cisnął shurikenem, który miał wbić się kilka milimetrów obok demonicznej pozostałości, a następnie pstryknięciem palców uwolnił całą nagromadzoną energię powodując wybuch. Gdyby demon, lub to, co z niego zostało dalej było obecne, Ill nie czekając rzucił swoje bomby, by ostatecznie rozprawiły się z diabelskim pomiotem.
-1 shuriken z Ill's mark (B) -5 bomb, jeżeli zaklęcie nie pozbędzie się demona na dobre
Reiko
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 13/12/2014
Temat: Re: Katedra Angeldria Pią Lut 26 2016, 00:07
Cóż za dziwne, niewypowiedziane zastrzeżenia wobec moich działań. Odsunąć z pola rażenia? Całe pomieszczenie jest w polu rażenia! Ogółem jest tu dosyć ciasno, ale mauzoleum jakimś cudem mieści dziewięć grobów, nas i demona. Można?
- Spróbuję, ale on jest w swoim świecie - odpowiedziałabym Illowi na polecenie, podbiegając do Lindowa od boku, by złapać go delikatnie powyżej nadgarstka "normalnej" ręki. Wiem, że jest spalony, ale najwyraźniej mu to nie zawadza. Och, nie zdaję sobie sprawy, jak bardzo on chciałby się wyżyć na tym demonie - może być ciężko go odciągnąć. Mamy go pozbawić zabawy? - Lindow, rozwal go natychmiast i wyjdźmy albo od razu wyjdźmy, w każdym razie rusz się! - powiem nieco zniecierpliwiona. Bardzo ładnie tankuje, ale jego niewzruszona postawa nieco nam utrudnia obrócenie wszystkiego w gruzy. Nie wiem jak mamy stąd wyjść zdaniem Raekwona. Już próbowałam, ale MG zabronił. Może teraz się uda? Gdybym się zorientowała, że senpai nic nie widzi choć sądziłam że powinien, spróbuję go poprowadzić za rękę. Jakie to dziwne. To czarne coś zaraz mnie pacnie, o ile już tego nie zrobiło... przecież nie przywaliłam mu tak mocno. To tylko jakaś śmieszna kulka klasy B.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.