I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Jakieś 10 kilometrów od Hosenki znajduje znajduje się stara, drewniana willa nazwana na legendarnego wojownika, który według podań miał wybudować ów budynek lata świetlne temu. Uchodzi za miejsce nawiedzone. Ludzie trzymają się do niego z daleka, co z resztą nie jest ciężkie przez wysoką palisadę. Sam budynek jest dwupiętrowy, zdobiony na fasadzie smoczymi łbami. Wszystko stare, wydaje się nieużywane, zaś niektórzy, twierdzą, że pod budynkiem znajdują się rozległe podziemia. _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
MG
Tawerna "Pod Dziurawym Kuflem" jak zawsze o tej porze była cała zaludniona. Usytuowana nieco pod miastem zawsze nocą ściągała w swoje progi ludzi z okolicznych gospodarstw jak i z samego miasta. Tymczasem Finn, Pyza, Jamie oraz Kyle stali wokół niewielkiego stołu w pomieszczeniu przylegającym do sali głównej. Na samym stole stał kwadratowy skrzat przyodziany od stóp do głów czarnym płaszczem, kryjąc twarz w głębokim kapturze. Ta anonimowość. Widząc Pyzę pomachał do niej niepewnie, nie wiedząc, czy powinien się przywitać czy jednak samo to spotkanie jest zbyt oficjalnie i czy od razu nie powinien przejść do konkretów. - Ddzień ddobry. - przywitał się, po czym po chwili chrząknął, by kontynuować, tym razem bez jąkania się. - Cieszę się, że znaleźli się ochotnicy do tego dość ważnego dla mnie zadania. Chcę, byście odzyskali dla mnie starą, magiczną planszę. Kiedyś do mnie należała, ale z dość zawiłych powodów już jej... nie mam. - posmutniał nieco na myśl o starej, ale jakże cennej zabawce. - Powinna być w Bardżuruku. To taki dość spory dom niedaleko. Nikt tam nie mieszka. Znaczy się... oficjalne. - oświadczył, siadając na brzegu stołu. - W samym domu jej na pewno nie ma, musicie zejść do piwnicy. Nie wiem dokładnie, gdzie leży. No i czy w drodze piwnicy nie pozastawiał pułapek.. - przerwał nieco zamyślony. - Dostaniecie mapy. Przynajmniej aktualne lata temu, mogło się tam pozmieniać. Sama planszówka powinna być w takim nieco dużym pudełku poznaczonego runami. I dopilnujcie, by były pionki. To ważne. - w końcu jak grać bez pionków? Będzie ciężko. - Jakieś pytania?
Autor
Wiadomość
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Bardżuruk Pią Kwi 17 2015, 22:37
MG
Fin i Ro I cały misterny i zaplanowany przez Ro plan szlag jasny trafił wraz z odezwaniem się Fina. Osvald z furią wymalowaną na twarzy przeniósł wzrok z dziewczyny na Fina. - NIE KUŹWA, PROWADZĘ WYKOPALISKA MAGICZNEJ RUDY! SKĄD DO CHOLERY TO PYTANIE!? - wykrzyczał, aż było słychać echo aż w salonie i przy statku. Dziewczyna tylko westchnęła, po czym sięgnęła po dość sporych rozmiarów młot bojowy który do tej pory był oparty o bok szafki nie widoczny z miejsca, w którym obecnie dwójka magów stała. Kiedy duch Fina ruszył na pomoc Osvaldowi,nagle dostał z tego własnie oręża po czym rzuciło go w tył prosto na Ro, który to boleśnie uderzył w półki za nim przewracając jedną z nich.. Po drodze zahaczył o Fina, ale oprócz wywrócenia się i uderzenia głową o półkę nic więcej się nie wydarzyło. Chociaż kobieta była dość drobnej postury, zdawało się że nie ma żadnych trudności z jakimkolwiek operowaniem orężem, które musiało ważyć dość sporo. Jednocześnie w zasięgu dość sporej broni znalazły się niefortunnie 3 z owadów Ro, które to... chyba zakończyły żywot. Kolejne 3 znalazły się w zasięgu wzroku dziewczyny i zostały dość szybko zmiażdżone. Ugryzienie kolejnych może i odczuła, jednak efekt był nie taki jak się ktokolwiek mógł spodziewać, bowiem tylko syknęła, zaś chcąc zerknąć na miejsce, w które została ugryziona, zobaczyła ostatniego z owadów, który to zaraz został pochwycony. Inwazja na twarz zakończyła się niepowodzeniem. - Serio myślisz, że to odpowiednia pora na mielenie ozorem...? - rzucił podirytowany, widząc chaos poczyniony w dosłownie może 2 sekundy. - Beznadziejni. - tym razem rozległ się głos kobiety, która to cicho skomentowała całe zajście. Akcent był nieco twardy, jak ten charakterystyczny dla sporej grupy języków północy. - Liczyłam na coś więcej... cóż. To chyba wasz szczęśliwy dzień, nie uważacie? - zapytała, jednak nie wydawało się, żeby miała czekać na odpowiedź, bowiem w międzyczasie gwizdnęła pudełko po czym pchnęła kolejną półkę w stronę magów, jakby chcąc ich jak najbardziej zająć, by nie wstali zbyt szybko. Zaraz po półce dało się dotrzeć kłęby dymu w całym pomieszczeniu, a następnie ubytek jednej osoby oraz planszówki. - Nie wiem... mam wam pogratulować? Normalnie aż bym zaklaskał ale nie mam jak... -zapytał z aż nazbyt wyczuwalną ironią w głosie, dalej leżąc pod startą gruzu. Z duchów zaś pozostał tylko Feniks, zaś z przyjaciół Ro, po ostatnim miotaniu meblami i młotem bojowym, jakieś ledwo żyjące niedobitki. // Dopisek bo MG lama - leżycie przygnieceni drugą półką. Marco Nie ma to jak gadać z psem który jest kotem a w zasadzie nie jest niczym ze znanych gatunków zwierząt. Słysząc, ze ma zostać obiadek i czymś jeszcze, mimowolnie się wzdrygnął patrząc na kucharza co raz mniej nieufnie, zaś próba pogłaskania zwierza skończyła się fiaskiem, bowiem to natychmiast odsunęło się od Marco. Nie mniej przez chwile mógł poczuć... nic. jakby dotknął powietrze, jednak dało się odczuć dziwny opór i ciepło.
Jamie - Zimno...? Nye... chyba. - odpowiedziała niepewnie nie mając pojęcia, jaki jest cel tego pytania. A przynajmniej wydawało jej się chyba nazbyt absurdalne. I definitywnie za dużo pytań. Nie wiedziała na co odpowiedzieć ani czy w zasadzie w ogóle udzielać odpowiedzi. - My w zasadzie tylko po jedną rzecz... I myślę ze dobrze by było, jakby jednak cię tu nie było. -stwierdziła, zmieniając zdanie co do kwestii pobytu Jamiego w tym oto miejscu albo i może w całym Bardżuruku. Nie mniej nie wydawałoby się, by miała wrogie zamiary. Nagle jednak gdzieś z ciemności dało sie dostrzec krótkie - Idziemy... - na które to natychmiast się bardziej ożywiła. - Aye~! - odpowiedziała, po czym pomachała Jamiemu na pożegnanie po czym ruszyła żwawo w ciemność... Tylko teraz pytanie, czy były mag z VP ruszy za nią?
Nim i Sadaharu Nic nie było widać, ale definitywnie coś tam było i dopiero po bardzo dokładnym przyjrzeniu się można było stwierdzić, że owe coś miało konsystencje meduzy i nieco inaczej owe coś załamywało światło. Tak, było przezroczyste i zdawało się mieć formę pająka, który wesoło sobie dreptał w miejscu. A jeszcze kilka innych można było dostrzec przy jakiś trzech słoiczkach.
Ofc w razie pytań można pytać.. no // WSTAWIAM JESZCZE RAZ bo mi wywaliło...
Finny: 73MM | ból lewego barku oraz pleców i głowy, mroczki przed oczami. Jamie: 130MM Marco Polo: 130MM Nim: ---MM Sadaharu: 130MM Ro Black: 97MM | Złamane dwa zebra z prawej strony, ból pleców, leżysz na przewróconej półce, przygnieciony przez drugą. Ogłuszony.
Ostatnio zmieniony przez Takara dnia Nie Kwi 19 2015, 13:15, w całości zmieniany 4 razy
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Sob Kwi 18 2015, 18:00
Oczywiście, ze były mag z VP ruszy za nią! Ale nie tak po prostu ruszy za nią - najpierw spróbuje się doszukać wzrokiem osoby, która rzuciła krótką komendę, kierując spojrzenie w miejsce, z którego doszedł go głos. Nie będzie jednak wytężał w nieskończoność głosu, bo jeszcze jego obecna rozmówczyni mu całkowicie zwieje, a to byłby duży problem - jego jedyny interesujący w tym momencie trop nie mógł tak po prostu mu zniknąć sprzed nosa. I to nie tylko dlatego, że dziewczynka ta mogła być rozwiązaniem zagadki zdewastowanego Bardżuruku, ale także dlatego, że O'Sullivan, jak zwykle, po prostu wykazywał się ciekawością względem niewielkiej istotki, która dopiero co poznał. Kim była i co tu robiła, to były pierwsze pytania, które chciał zadać i dostać mniej enigmatyczne odpowiedzi. Ale jak to zrobić w sposób nieinwazyjny, taki by nie wydać się przesadnie natarczywym czy interesownym? Jamie nie chciał kłamać, nie lubił tego, zwłaszcza w stosunku to dzieci. Dlatego postanowił zrobić coś innego - najpierw ruszył po prostu za dziewczynką, starając się iść tak, by zachowywać między nimi lekki odstęp, jakieś 2-3 metry, tak by widzieć się dobrze i wiedzieć gdzie ta się kieruje. - Mogę potowarzyszyć? - zapytał wprost o pozwolenie, choć przecież szedł już za dwójką. - Lubię pomagać w poszukiwaniach. A nuż się przydam, o ile tylko panienka i druga pani zechcą wyjawić mi czego szukają? - mówił to bardzo zrelaksowanym tonem, takim by jasne było, że jest zwyczajnym ciepłym człowiekiem, a nie kimś kto węszy wokół sprawy. Na wszelki wypadek jednak, pomimo tego, że mała dziewczynka nie chciała go raczej atakować, Jamie pozostawał czujny, głównie z powodu pojawienia się drugiej persony w tym miejscu. Trzeba było uważać i w razie potrzeby reagować. Jakkolwiek ta potrzeba mogła być różna. - Jeśli by jednak panience było zimno mogę użyczyć części garderoby, tak tylko zaznaczam. - dodał jeszcze, tym razem najzwyczajniej w świecie po prostu będąc powodowany troską i niczym innym.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Bardżuruk Nie Kwi 19 2015, 14:11
- Wykopaliska? - rzucił tylko zaciekawionym, a i ciut niedowierzającym tonem blondyn, spoglądając na rudowłosego, przez co też pewnie nie mógł do końca zauważyć, a i wystarczająco sprawnie uniknąć opadającej na niego półki! Dlatego też z gardła policjanta wydobyły się bliżej nieokreślone, a i niezbyt składne wykrzyknienia i stęki bólu, zwłaszcza gdy ten próbował wydostać się ze swojego drewnianego więzienia, uważając w szczególności na ranne, obolałe elementy jak bark, czy plecy. Wszystko - byle wydostać się spod półki, a następnie jakoś doczłapać do Osvalda i pomóc mu się wydostać z jego górniczej przypadłości, pytając dodatkowo. - K-Kto to był? I... Zabrała planszówkę? Wie o niej? Po co ona? - pytałby tylko, wyciągając rudzielca spod gruzów, a przynajmniej zmniejszając ich ilość, aby to dopomóc go w opuszczeniu zagraconej okolicy. No cóż... Takie życie i tyle?
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Bardżuruk Wto Kwi 21 2015, 13:19
Trzeba przyznać że Marco był skonfundowany tym, czym dokładnie był pieseł przed nim. Chociaż bardziej ciekaw był smaku. Czy jego mięso też było niczym taka... chmurka? Miękkie, delikatne, ale o mocnym i wyraźnym smaku? Marco uśmiechnął się szerzej do własnych myśli i mimowolnie zaczął już w myślach kroić zwierzątko. Czujnie rozejrzał się czy nikogo nie ma, lub nie próbuje go zajść bo mimo rozmarzenia umrzeć nie planował.-Sądzisz że długo będziesz jeszcze zdychać?-Zagadał psiaka co by podtrzymać żywa konwersację i nie usnąć z nudów. Liczył że ktoś tu zaraz po niego wróci. Albo że psiak umrze... może trzeba mu pomóc? Wszak nie fajnie tak patrzeć na cierpienie innych... może wypadałoby skrócić męki psa?
Nim
Liczba postów : 31
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Bardżuruk Pią Kwi 24 2015, 18:35
Obserwując pajączka Nim odczuwała mieszane uczucia. Z jednej strony, to pająk.Taki zły, włochaty pająk. Taki co to go się strąca i butem dobija. Ale z drugiej strony... Był dziwny. Taki... Taki dziwny. I czy on załamywał świateło? - Co do... - pomyślała, zastanawiając się co by z pająkiem zrobić. Z jednej strony Nim miała straszną ochotę żeby wielonoga zrzucić. Bo obleśny. Bo fuj. Ale z drugiej strony, pajęczak zdawał się być interesujący. Może magiczny? Może można by go było sprzedać za gruby hajs? I jest ich tu więcej! Więcej stawonogów = więcej hajsu! Tylko jakby tu te dziady małe złapać? Niby są słoiczki... Więc można z nich skorzystać! Ignorując więc tego co to siedział jej na ramieniu, Nim sięgnęła po stojące nieopodal słoiczki, po czym odkorkowując stojący najbliżej w mgnieniu oka spróbowała złapać jednego z pająków. Może się uda?
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Bardżuruk Sob Kwi 25 2015, 19:28
Finn i Ro Fin jakoś wyszedł spod półki, odczuwając jeszcze skutki kolizji z meblem, zaś Ro wydawało sie w tym temacie nie koniecznie spieszyć. Podobnie jak Osvlad, który chyba sobie odpuścił próbę wylezienia spod gruzów. Przynajmniej na moment. - Skąd mam niby wiedzieć...? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Jak widać... Podejrzewam, że jakby nie wiedziała, to by jej nie wzięła. I nie wiem. Nie czytam w myślach. - dodał powoli, jakby z myślą o tym, by policjant zdąży pookładać sobie te niebywałe fakty w głowie. Kiedy zaś przystąpił do odciągania gruzów, Osvald ponowił próby wyjścia spod nich co tym razem po kilku minutach zakończyło się powodzeniem. Nie próbował jednak wstawać. - Zgaduję, że jest was tu więcej... Ilu? - zapytał, nie czekając na to, czy potwierdzi na początku jego przypuszczenia. - I jeszcze jedno. Co z Sarkanem? - dodał, przypominając sobie o zwierzaku.
Jamie Ciężko było początkowo ocenić, czy była to słuszna decyzja. Wkroczyły w ciasny, ciemny korytarz z którego bił chłód, zaś Jamie zaraz z nimi. Dziewczę dość skąpo ubrane jednak zdawało się nie zwracać uwagi na temperaturę. Wręcz przeciwnie - czasami odchylała bardziej płaszcz przy szyi jakby było jej strasznie gorąco. - Idzie. - stwierdziła cicho, co jednak Jamie dał radę dosłyszeć, nim jeszcze sam zadał pytanie. - Co ty znowu ze sobą prowadzisz...? - zapytał się głos kobiety, która w ciemnym korytarzu zdawała się być czarną plamą. Westchnęła ciężko. - Mamy planszówkę, nie potrzebujemy pomocy. A tobie radziłabym się stąd ewakuować. Mamy polecenie nie zostawiania trupów ale jeden w tą czy w tą... - ostatnie zdanie było już jednak powiedziane bardziej w stronę zielonowłosej, która to mruknęła po kociemu z dość słyszalnym smutkiem w głosie. Z innych szczegółów, kobieta na przedzie zdawała się nieść jakieś pudełko, zaś na plecach widać było kontur jakiejś dużej broni. Młot? Topór?
Marco Nie mniej "psiak" zdawał się mieć co raz lepiej, co chyba lamijczykowi psuło szyki. Po ranie nie było w zasadzie śladu, zaś jedyne co zostało to zaschnięta krew na futrze i ubytek sił. Sarkan zaś patrzył na niego z co raz to wiekszą nieufnością i pogardą. Po jego kolejnych słowach podniósł sie do siadu, machając na boki kocim ogonem zakończonym pawimi piórami.
Nie krócej niż ty...
Nie były to słowa, które zdawały się być niesione przez fale dźwiękowe. Nie były to słowa, które przebijały się przez cząsteczki powietrza by trafić do uszu. To były takie słowa, które oszczędzając sobie całą drogę od razu były w umyśle maga obijając się o ściany świadomości. Cóz... Jeżeli miałby tutaj ginąć, to chyba trochę by mu to zajęło.
Nim i Sadaharu Pomysł wydawał się być całkiem niezły. Co prawda włochate pajączki są be, ale takie nie, o konsystencji meduzy... czemu by nie zgarnąć za to kasy? Jakby sie bliżej przyjrzeć, pajączki te miały małe, okrągłe oczka i osiem kończyn. Próba złapania jednego z nich zaś była nieco... dziwna. Co prawda znalazł się w słoiczku, jednak zaraz po tym "rozpuścił się" na jego dnie, za czarne oczka zbiegły się po środku obserwując Nim, lekko dygocząc wraz z całym słoiczkiem.
Ofc w razie pytań można pytać.. no // WSTAWIAM JESZCZE RAZ bo mi wywaliło...
Finny: 73MM | ból lewego barku oraz pleców i głowy, mroczki przed oczami. Jamie: 130MM Marco Polo: 130MM Nim: ---MM Sadaharu: 130MM Ro Black: 97MM | Złamane dwa zebra z prawej strony, ból pleców, leżysz na przewróconej półce, przygnieciony przez drugą. Ogłuszony.
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Wto Kwi 28 2015, 15:38
- Zaraz, zaraz, najmocniej państwa przepraszam, ale wydaję się być bardzo zagubiony w zastałej sytuacji. Dlaczego mielibyśmy zostawiać za sobą jakiekolwiek trupy? Śmierć nigdy nie jest rozwiązaniem, śmierć tylko na pozór kończy sprawy, tak naprawdę generując tylko szereg kolejnych zdarzeń, które wprawione zostają w ruch i nie zawsze mają dobre dla nas konsekwencje... nawet dla martwych! Dlatego ponawiam pytanie, dlaczego mielibyśmy tak robić? Dla planszówki? - Jamie uchylił nieco kapelusza, po to by wolną ręką podrapać się po skroniach. - Ja to rozumiem! Naprawdę rozumiem! Sam jestem fanem rywalizacji i lubię grać w gry, cieszy mnie to jak nikogo innego, proszę mi wierzyć! Jest mi wiadomy fakt, że czasami pojawiają się na świecie gry, które opatrywane są przez fanów hasłem "za nią to mógłbym zabić", ale zazwyczaj traktowane jest to jako duża metafora, a nie faktyczna deklaracja własnej woli! - kapelusz wylądował z powrotem na głowie chłopaka. - Proszę na mnie spojrzeć. Czy wyglądam jak osoba, która mogłaby sprowadzić ze sobą jakiekolwiek problemy? Czy naprawdę warto mnie zabijać w tym konkretnym miejscu i momencie w czasie? Bądźmy szczerzy, to tak naprawdę nic nie da! Wierzę, że każde spotkanie międzyludzkie ma jakiś głębszy sens, nasze na pewno też! Być może los chciał bym spotkał szanowne państwo, bo jest w tym coś dla każdej z naszych stron? Na ten przykład, ja z chęcią zagrałbym w planszówkę, która jest tak cenna by poczynić tego rodzaju zniszczenia i zastanawiać się nawet nad zabójstwem biednego kapelusznika, który nawinął się tylko pod rękę i może zawinął swoją niewyparzoną gębą, ciekawością i pięknym kapeluszem. Ale czy tylko ja mam tutaj coś do zyskania? Być może grając ze mną w grę dowiemy się wszyscy czegoś cennego dla nas? A być może tak naprawdę zostałem tu przysłany po to, by właśnie Wam towarzyszyć i pomóc? Kto wie? Ja sam nie jestem pewien, ale wierzę, że nie jestem tu przypadkiem! - odetchnął głębiej Jamie, prostując się całkiem i uśmiechając w kierunku niebezpieczeństwa, obserwując swoich rozmówców. Tak naprawdę wiedział, że w każdej chwili może zostać zaatakowany, ale nie przestawał gadać, bo to także była jedna z broni na jego wyposażeniu. Mówienie, mówieniem, ale Jamie przygotowany był też na to, by odskoczyć do tyłu przed ewentualnym atakiem (jeśli byłby to atak wprost fizyczny, na bliską odległość) lub w bok (gdyby był to rzut czymkolwiek), a następnie wyczarować przed sobą Diamentową Barierę by choć trochę odgrodzić się od napastników. Ale to tylko w razie ataku. Nie chciał z nimi walczyć, wolał rozmawiać. No i jeśli planszówka była tuż przed nim to nie mógł tak po prostu odpuścić i sobie uciec, nawet jeśli samemu mogło być trudno mu cokolwiek zdziałać.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Bardżuruk Sro Kwi 29 2015, 00:29
Pomijając wcześniej już wspomnianą pomoc w wydostaniu się spod gruzów, sam Jerome spróbowałby jakoś ogarnąć się na tyle, iż mógłby normalnie funkcjonować, a przynajmniej negatywne bodźce zostałyby zminimalizowane lub ustąpiły kompletnie. Dlatego też chwilowo po prostu sobie przysiadł/przystanął w pobliżu rudzielca, zależnie od tego, co sam Osvald robił. - Więcej...? Chyba 5, albo 6... Może... 7? - rzuciłby tylko nie będąc do końca pewnym, ile to osób przekroczyło ostatecznie progi Bardżuruku, czy też jego pozostałości, a i nie do końca ogarniając, czy liczyć jego Gwiezdne Duchy, czy niekoniecznie. Mimo wszystko starał się być przy tym bardziej poważny, a zwłaszcza gdy padło kolejne pytanie, na które mógł odpowiedzieć nieco pewniej: - Wszystko w porządku - raczej. Trochę mu pomogłe... pomogła Phoenicia. - dodałby tylko, spoglądając gdzieś na bok, a i zastanawiając się, czy wypada sugerować pewną kwestie, a dokładniej: - Em... Pomóc panu wstać? I kojarzy pan kim mogła ona być? Znaczy się... ten symbol. Jakieś dwa ptaki na tarczy...
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Bardżuruk Sro Kwi 29 2015, 15:27
Odkrycie że Pies umie mówić i to jeszcze w taki zabawnie dziwny sposób, zdecydowanie zaskoczyły Marco. Dlatego w pierwszej chwili drgnął i począł się rozglądać, szukając źródła zamieszania, dopiero po chwili uświadamiając sobie że jest nim nic innego niż jego własna głowa.-Albo ty umiesz mówić, albo oszlałem...-Powiedział nerwowo, dalej rozglądając się dookoła i wypatrując potencjalnego zagrożenia. Mimo wszystko jego pulchna buzia nieco się zasępiła na wieść że nie przyjdzie mu skonsumować tej przedziwnej kreatury.-Hmph, magia i tak psuje smak...-Powiedział bardziej do siebie niż do psa, widocznie nie zaowolony z obrotu spraw.-Osobiście uważam że lepiej by ci zrobiło zostanie gulaszem, ale jak nie, to nie. Nie będę się prosił. Kiedyś sam przyjdziesz i będziesz błagał żeby genialny Marco zrobił z ciebie najlepszy gulasz na świecie, zobaczysz!-Dalej marudził pod nosem, poczym westchnął i wstał.-Sądzisz że powinienem teraz pójść zobaczyć co zresztą, skoro się tobą tak świetnie zaopiekowałem?-Zapytał psiaka, w zasadzie niepewny co dalej. Wygodnie mu tu było. Tylko samemu tak trochę... strasznie?
Nim
Liczba postów : 31
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Bardżuruk Sro Kwi 29 2015, 17:27
ŁO KUR*WA, JAKIE SŁODKIE MAŁE ŻELKOWOATE COŚ! JA TEŻ TAK CHCĘ! CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ CHCĘ!
Mała Nim siedząca w środku dużej Nim kipiała wręcz z zachwytu. Ten pajączek się rozpaćkał i dalej się rusza! Przecież to jest najzajebiastrzejsza rzecz na świecie! Ona też tak chce. Teraz. Już. Natychmiast. Gdzie podpisać papierek na przemianę ciała w glutka? Przecież ona musi to potrafić! Toż to jest instantowna ochrona przed praktycznie każdą formą fizycznego ataku!
Patrząc z ekscytacją na towarzyszącego jej duszka, Nimui zaczęła... Potrząsać słoikiem. Znaczy, uprzednio go oczywiście zakręcając, coby się pająk nie wylał.
BOŻE ILE W TYM STWORZENIU ROZKOSZY
Czy oni nie mieli czegoś przypadkiem zrobić na tej posesji... Nah, pajączki! Pajączki rozpaćkujące się są super! I jest ich dużo! - Sad, czy one nie są słodkie? - zapytała dziewczynka, podstawiając duszkowi słoik tuż przed twarz. Niech patrzy na tego słodziaka!
Sadaharu
Liczba postów : 164
Dołączył/a : 10/11/2014
Temat: Re: Bardżuruk Sob Maj 02 2015, 14:50
- Trochę dziwne, ale mają w sobie pewną dozę słodyczy. - Odpowiedział duszek, przyglądając się istocie w słoiku. Co to było? Co to robiło? Czy był to twór magiczny? Jeżeli tak to jego umiejętność Geniusza Magicznego powinna pomóc w odpowiedzi na to pytanie. - Nimui rozumiem, że zainteresowały cię te stworzonka, ale zaczynam się martwić o to co się dzieje z resztą i z tym miejscem. Polecę tam, a ty możesz...pójść ze mną lub iść dalej. W każdym bądź razie, lecę. - Rzekł po czym zamienił się z powrotem w postać ludzką i zaczął szybkim krokiem wracać do wyjścia. Miał złe przeczucia. Czuł, że ta misja zawiera w sobie jakby przekręt. Coś z nią było nie tak, tak samo jak z tym miejscem. Trzeba było zobaczyć co się dzieje. Miał jedynie nadzieję, że Nim pójdzie wraz z nim. Musi się jeszcze wiele nauczyć...
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Bardżuruk Sob Maj 02 2015, 20:07
MG
Finn i Ro Cała sytuacja zaczynała się powoli uspokajać. Nic już nie latało, a i złość pewnej osoby też zdawała się już niemal minąć. - Jest drobna różnica pomiędzy 5 a 7. Mniejsza, za mało. - stwierdził po chwili namysłu. - Na "dzień dobry" ściągną trzy osoby, nie powiem, które. - dodał, po czym przeniósł wzrok na Ro, który wydawał się stracić przytomność pod szafką. Uniósł nieznacznie rękę w jego kierunku, po czym Ro zniknął jakby nagle go wciągnęła wyrwa w czasoprzestrzeni. - Herb Ishvanu. - odpowiedział krótko, zupełnie ignorując pytanie o pomoc. Sam wstał, chociaż z dość sporymi oporami, po czym ruszył do drzwi, z resztą niemrawo. Ale do przodu! - Muszę dostać się do Sucharka. Idź po resztę, spotkamy się przy wyjściu. - powiedział, po czym zniknął w jednym z korytarzy.
Ro z kolei obudził się w szpitalu.
Marco Prawdopodobnie siedzenie samemu w podejrzanych podziemiach z podejrzanym "psem" pod podejrzaną willą z podejrzanymi ludźmi w okolicy nie sprzyjało Marco w żaden sposób. Sarkan zaś dalej patrzył na kucharza z dozą pogardy. Na jego pytanie zdążył tylko szybko przytaknąć głową, po czym szybko zerwał się na nogi i pomknął korytarzem, z którego wcześniej dobiegał krzyk na samym początku przeprawy przez Bardżuruk. A Marco został sam.
Nim i Sad Potrząsanie słoiczkiem sprawiło, że cała żelkowa masa zaczęła zachowywać się jak budyń, latając i rozciągając się we wszystkich kierunkach jakby był z bardzo plastycznego ciasta. A to wszystko tylko po to by na końcu znowu wrócić do postaci żelkowej plamy, na której to czarne oczka dalej kręciły się w nieładzie, jakby żyjątku zakręciło się w gło... w cieście. Tymczasem Sad oddalił się od nim wracając do salonu, gdzie napotkał Marco. Zupełnie samiutkiego.
Jamie Nie ma to jak zaczął tyradę w obecności osób, które prawdopodobnie byłyby bardziej uradowane widząc go w innym stanie (nie)egzystencjalnym. Nie dał rady nawet skończyć, kiedy to zielonowłosa odsunęła się zgrabnie szybko i zwinnie z toru lotu młota, który zarył o ścianę tworząc w niej wyrwę, zaś nieco spowolniony młot zaczął mknąć ku Jamiemu, który to jednak odskoczył w tył. Zasięg broni był jednak taki, że dał radę uderzyć w maga. Nie zdążył nawet wyczarować bariery, kiedy to poczuł, że mknie do tyłu. - Pozbądź się go... - dało się słyszeć z korytarza, zaś zielonowłosa niewiasta z niepokojącym uśmiechem na ustach rzuciła się niebywale szybko na lecącego jeszcze maga. Całość trwała niesamowicie szybko. I chociaż już zdawało się, że sięgnie szponami Jamiego, ten poczuł, jak coś go chwyta za ubranie. Został szarpnięty w bok i niedbale rzucony w stronę statku, pod który się wturlał. Czy chciał, czy nie chciał. Niewiasta nie zdążyła wyhamować trafiając w ścianę, jednak nie wydawało się, by stała jej się większa krzywda, Tymczasem na sali pojawił się jeszcze ktoś. Sarkan. On jak i zielonowłosa przyjęli pozycje, jakby mieli się na siebie zaraz rzucić. Jednak czekali.
Ofc w razie pytań można pytać.. no Finny: 73MM | ból lewego barku oraz pleców i głowy, mroczki przed oczami. Jamie: 130MM | złamane jedno z lewych żeber, dziura po kłach na plecach (w ubraniu ofc). Marco Polo: 130MM Nim: ---MM Sadaharu: 130MM
W y n a g r o d z e n i e : Ro Black: 12pd, 3 dni w szpitalu.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Bardżuruk Pon Maj 04 2015, 19:18
- I-Ishvanu? - padło jeszcze ze strony blondyna nim Osvald zdążył opuścić cztery ściany biblioteczki, czy też czegoś, gdzie aktualnie znajdował się funkcjonariusz policji magicznej. Jakby nie patrzeć - mogli mieć nie lada kłopoty, zwłaszcza, że rudzielec najwyraźniej miał zamiar spotkać się z Panem Tostem! Jakby nie mogli tego zrobić wcześniej i samemu sobie wszystkiego wyjaśnić - sigh! W każdym bądź razie Jerome miał zamiar przyzwać za pomocą własnego PWM Colomba, wysłać wiadomość do jedynej, bliżej znanej mu osóbki, czy też dokładniej do Jamiego. Jaka miała być treść ów wiadomości? 'Osvald chce byśmy szybko zebrali się przed wejściem. Wracamy do Sucharka. Uważaj na kobietę z ptakam' - nawet nie dokończona z powodu limitu znaków, jednak miał nadzieje, że jego znajomy zrozumie ogólny przekaz ów wiadomości. Po tym wszystkim gołębica zapewne zniknęłaby pojawiając się przy drugim blondynie, zaś sam policjant ruszyłby wraz z Phoenicią w drogę powrotną, informując o zebraniu przed wejściem napotkane osoby i prosząc, ażeby to przekazali informacje innym. Jeśli nikogo by nie zastał w ów lokalizacji, bądź byłoby to niezbyt możliwe, to poprosiłby Sadaharu o odnalezienie Nim, zaś samemu udał się w kierunku, w którym to ruszył wcześniej Jamie. Tak...
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Wto Maj 05 2015, 02:29
- Ghy... - to wpierw był jedyny dźwięk, który wydał z siebie Jamie, po tym jak naturalna struktura jego żeber została naruszona. Tak, miał tego pecha, że urodził się jako osoba, która zawsze najpierw próbowała porozumieć się z innymi słownie, dopiero gdy została przyciśnięta do muru decydowała się na bardziej radykalne kroki. Chłopak, co mogło wydawać się dość dziwne w tej sytuacji, zwłaszcza po otrzymaniu faktycznych obrażeń, wciąż uznawał jednak, że do tego muru miał jeszcze kilka metrów. Gdy tylko zobaczył Sarkana, który nagle pojawił się na miejscu akcji mężczyzna tylko utwierdził się w swym przekonaniu. Pojawienie się tej istoty stwarzało mężczyźnie kolejną szansę na przemówienie do rozsądku swojej przeciwniczce. Pochodzący z Neverbeen radiowiec nie był jednak idiotą. Wiedział, że czasami słowa nie pomogą w rozwiązaniu wszystkich problemów, że niekiedy ludzie ze sobą się ścierający mieli tak różne poglądy, że nie dało się ich ze sobą pogodzić tylko za pomocą słówek i rozmowy. Ze smutkiem w sercu, lecz zdecydowaniem w ruchach, w takich sytuacjach Jamie robił to, czego od niego wymagano i czego on sam od siebie wymagał - działał, walczył, wiedząc, że wyrządza innym ból i cierpienie. Choć nie czuł z tego tytułu dumy, to zdarzyło się mu raz czy drugi ucieszyć z wygranej walki, choć może bardziej radość ta pochodziła z faktu ochronienia przyjaciół lub samego siebie. Może było w tym coś z narcystycznego podejścia, a może po prostu ludzie byli tacy w swej istocie.
Myśleć można było jednak tak w nieskończoność, a działać trzeba było. Jamie na ile mógł wygramolił się spod statku, próbując podnieść się tak, by odzyskać na tyle klasy w sobie ile się dało. Kapelusz poprawiony został niemal machinalnie, a kolejne westchnienie bólu przeszyło powietrze za jego przyczyną. - ...nie powinniśmy walczyć, walka nie jest rozwiązaniem. - rzucił nieco zmęczony głosem, palcami lewej dłoni próbując wymacać bolące miejsce po lewej stronie jego ciała. - Popatrz na mnie! Popatrz! Czy masz jakikolwiek powód by mnie atakować? Czy masz jakikolwiek powód by atakować jego? - tu wskazał na gwiazdkową istotę. Jamie pokręcił głową. - Nie, to nie ma sensu! Porozmawiajmy. Spokojnie. Bez nerwów. Okej? - powiedział chłopak spokojnym tonem, starając się spojrzeć w oczy dziewczyny i jednocześnie zyskać jej uwagę.
To wszystko jednak mogło być na nic, słowa Jamiego mogły zostać pominięte, mógł zostać kompletnie olany, tak jak to zdarzyło się przed chwilą, bo czasami tak po prostu bywa. Niekiedy rozkaz dany przez jedną osobę jest silniejszy od słów rozsądku i troski. W tym przypadku tak mogło być, więc tym razem Jamie przygotowany był na szybsze działanie w razie ataku. Gdyby dziewczyny zaatakowała Sarkana i rzuciła się na niego, Jamie starając się ignorować ból płynący ze swojej kontuzji, próbuje wbiec pomiędzy nich i momentalnie postawić przed sobą Diamentową Barierę, tak by atak został zneutralizowany. Jeśli to Sarkan zaatakowałby pierwszy... wtedy Jamie stworzyłby sobie Diamentową Lotkę, która uderzyć miałaby na nogi dziewczyny, na wysokości łydek (najpierw lewa, potem prawa), tak by ta musiała się zgiąć i upaść na ziemię. Nie chciałby, żeby Sarkan wyrządził dziewczynie wielką krzywdę, ale też nie chciał by stało się coś odwrotnego. To była dla niego trudna sytuacja, ale w przypadku bezpośredniego starcia zdecydował się wspierać gwiazdkową istotę. Tak podpowiadało mu serce.
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Bardżuruk Sro Maj 06 2015, 17:49
Marco wzruszył ramionami dochodząc do wniosku że w sumie słuchanie się psa, było co najmniej dziwnym strategicznie posunięciem. Z drugiej strony był dość skonfundowany swoim obecnym położeniem i nic lepszego zupełnie nie przychodziło mu do głowy.-Na Karotkowe listki, ale w którą stronę ja mam iść?-Zapytał w zasadzie powietrze, potrzym smutno wzruszył otyłymi ramionkami.-No to poczekaj chociaż no...-Zawołał w ślad za psem.-O rajulku, gotuje się coś?-Rzucił w powietrze smutnym głosem i powłóczając nogami ruszył za psem. Optymiści nazwali by to nawet biegiem.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.