I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Opuszczone tereny fabryczne Wto Kwi 29 2014, 19:52
First topic message reminder :
Oddzielone wysoką bramą tereny miasta Artail, obejmujące swoją powierzchnią szereg nieużywanych już budynków fabrycznych, wcześniej pełniących kluczową funkcję produkcyjną w trakcie budowy miasta, teraz bezużytecznych z racji przestarzałych (jak na standardy miejskie) technologii na terenie zakładów. Tereny te stosunkowo szybko, bo ledwie kilka tygodni po uroczystym otwarciu miasta zaczęły pustoszeć, pracowników przenoszono na inne stanowiska pracy w nowocześniejszych halach produkcyjnych, a miejsce to teraz stanowi swego rodzaju pomnik ku chwale i pamięci starszych technologii. Pomimo tej dumnej nazwy nie wydaje się jednak by władze miasta specjalnie dbały o to miejsce, prawdopodobnie uznając, że ewentualne środki finansowe lepiej jest zainwestować w inne projekty. Tak oto też teren ten nie wydaje się być najbezpieczniejszą okolicą Artail, a różne pogłoski mówią o tym, że nie będąc ostrożnym można tu sobie nabić więcej niż tylko guza i stracić więcej niż tylko portfel.
MG:
Jak na Mistrza Grimoire Heart przystało, Arata Tsuchimikado tłumacząc wam cel waszego zadania był bardzo lakoniczny, ale za to konkretny i drobiazgowy. Najpierw zostaliście wezwani do jego gabinetu, gdzie wyjaśniony został wam wygląd kota - jeszcze zanim w ogóle mogliście o cokolwiek zapytać, dowiedzieliście się, że jest to kot biały, stosunkowo niewielki (nawet jak na wymiary kocie), obdarzony czerwonymi oczyma, na szyi mający zawiązaną biała kokardkę. Cechy te, podkreślone kilka razy przez mistrza, miały wam kompletnie wystarczyć do zidentyfikowania akurat tego kota spośród innych ewentualnych dachowców, jakich mogliście spotkacie na terenie Artail. To również Arata podał wam informację o tym, że należy go szukać w tej okolicy, natomiast kiedy mówił o tym, że kot ma zostać sprowadzony do gildii żywy i bez uszczerbku na zdrowiu, oczy Tsuchimikado niezdrowo lśniły niewypowiedzianą na głos groźbą. Nie obchodziło go natomiast nic innego - tak długo jak wrócicie z kotem możecie robić co chcecie, zabijać, mordować, palić, gwałcić i tak dalej. Ostatnią poradą, której udzielił wam wasz zleceniodawca przed wyprawieniem was w podróż było odnalezienie grupki bezdomnych na terenie jednej z fabryk, która mogłaby wiedzieć cokolwiek więcej na temat kotów. Ponoć on sam "korzystał z usług" jednej z takich grup, ale ta niestety już nie żyła. Mistrz nie zdradził na ten temat nic więcej, subtelnie tylko się uśmiechając.
I tak własnie stanęliście przed bramą prowadzącą na tereny nieużywanych już fabryk. Bramą, dodajmy, kompletnie wyłamaną i otwartą na oścież. Wystarczyło ją tylko przekroczyć, by znaleźć się stricte w miejscu gdzie miały się rozpocząć wasze poszukiwania. W oddali, kilkaset metrów od was widać było kilka dużych budynków obdarzonych bardzo wysokimi kominami, a wokół nich znajdowały się też mniejsze budynki - wszystkie w miarę do siebie podobne. Widać też było, że budynki rozlokowane zostały całkiem blisko siebie nawzajem - o ile przed pierwszą serią budynków mieliście jeszcze plac, w którym było więcej miejsca, o tyle jasne było, że wraz z udaniem się dalej w podróż zrobi się zwyczajnie ciaśniej i mniej przyjemnie. Powodzenia.
Autor
Wiadomość
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sro Lip 16 2014, 00:46
W pełni nieświadomy swojej zagrywki, która zmusiła rannego do mówienia Taki wysłuchiwał wreszcie użytecznych słów z ust tych niby wrogów. Nie był osobą, która poczułaby litość albo współczucie w ogóle, a co dopiero kiedy są opowiadane przez jakiegoś byłego oponenta. Postanowił nawet nie pytać dlaczego tutaj, kim są dokładniej, lecz nagle coś mu błysło w głowie. Taaak, ciekawość została obudzona. Momentalnie podniósł się i z uśmiechem spojrzał na mężczyznę, jego złote oczka błyszczały figlarnie, kiedy zbliżył się o kilka kroków. - To co przyszło do was prosząc się o zjedzenie? Na przykład ludzie? Jedliście ludzi?! Jak smakują? - wystrzelił z pytaniami podnosząc głos, lecz nie był zszokowany w negatywnym sensie, a raczej zachwycie. Interesujące! Bardzo interesujące! Kanibale? Oby. Chłopak nigdy nie spotkał się z ludożercami i miał wielką nadzieję, że właśnie zabił jednego i poznaje kolejnego. Nie byli wyrafinowanymi obiektami, aczkolwiek unikatowymi, to z pewnością. Oby. W sumie teraz dotarło do niego, że to pytanie może zostać wzięte opacznie. Jeżeli ten człowiek postanowi ratować życie wszelkim kosztem to może skłamać zatem ma dwa wybory nawet jeżeli zjadali ludzi. Albo postanowi powiedzieć, że nie myśląc, że to uratuje go, a tak się nie stanie, albo powie że tak i wtedy jego szanse na przeżycie rosły. Zabawa! Taki nie mógł się powstrzymywać, na jego twarzyczkę wciskał się szeroki uśmiech radości, promiennej radości i roześmianych oczu niczym u niewinnych dzieci podczas ich przyjaznych zabaw. Nagle się ocknął, może księżniczka żyje? Chwilę wahał się czy sprawdzać, ale ostatecznie postanowił podejść i sprawdzić puls oraz oddech. Jeżeli nie żyje to miał w planie próbować robić masaż serca. Nigdy nie ratował ludzi, a z pewnością w ten sposób dlatego jego wiedza była czysto teoretyczna, wyciągnięta z jakiejś książki, że trzeba uciskać klatkę piersiową. Przez chwilę jeszcze bił się z myślami, czy nie trzeba wdechów, ale to chyba tylko przy utonięciach. Nie wiedział, wolał na razie spróbować pierwszą opcję, bez namiętnych pocałunków. Gdy miał te sprawy już za sobą mógł skupić się na czymś ważniejszym - celu misji. - Zadam Ci dwa pytania od których zależeć będzie Twoje życie. Twój los, jest w Twoich rękach. - specjalnie podkreślał, że sam podejmuje decyzje. - Albo... jesteś kowalem swojego losu! - starał się naśladować jakiś niski głos niczym dziadków prawiących lekcje wnukom. W końcu zaśmiał się, lecz uśmiech szybko spełzł w lekkim znużeniu, gdyż musiał zadawać te pytania. - Dlaczego boicie się tego kota? Oraz... Ilu was tutaj jest? A jakbyś chciał to możesz mi odpowiedzieć co zrobić, by mnie nie atakowali to Twoi kompani przeżyją. Teraz masz nawet ich los w rękach! - podniósł głos w ponownej radości. Znów zaczynała się zabawa, znów były wybory, ryzyko. To wszystko było interesujące!
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Czw Lip 17 2014, 18:10
- Uciekaj. - krótkie i ciche stwierdzenie? Możliwe, że to było tym, co powinien zrobić Duwan, a i tym, co sam ciemnowłosy miał zamiar dokonać, po tym jak by już przebił jedną z beczek, które mogły posiadać jakąś zawartość! Ostrożnie, a zarazem na tyle szybko, by zawartość zaczęła wyciekać, a Artek jakimś łukiem mógł udać się do wyjścia i zasunąć za sobą drzwi, czy coś. Po co? Po to by odejść stąd, póki goryl zajmowałby się beczułkami... Zdecydowanie babranie się tym typkiem nie było po drodze. Gdyby zaś wyjście z budynku było utrudnione, czy coś... Chłopaczek przyzwałby za pomocą Chimare (D) jednego wilka, który miałby odwrócić chociaż na chwilę uwagę przeciwnika, zapewniając odrobinę czasu na ucieczkę... Gorzej jakby został złapany, czy coś, ale wtedy przy pomocy mieczyka/sztyletu/noża, spróbowałby poharatać na tyle mocno dłoń przeciwnika, by ten nie mógł zbytnio manewrować nią, ot co, ale... Może do tego nie dojdzie?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pią Lip 18 2014, 14:57
MG:
@Kyoki, Taki:
Ależ szczęśliwy był Taki, że znalazł sobie taki ciekawy obiekt zainteresowania! Mógł teraz wypytywać swojego rozmówcę o co tylko chciał, a ten nie wyglądał na kogoś kto mógłby w obecnej sytuacji specjalnie oponować, zwłaszcza ze stosunkowo świeżym wspomnieniem rozłupywania czaszki jeszcze sprzed chwili. Pokonany oblizał tylko swoje wargi w swoim zdenerwowaniu i odwrócił wzrok od Takiego. Może dla członka GH cała ta rozmowa była zabawna, ale nie wyglądało na to, by akurat ten facet szczęśliwy był z tego na jaki temat właśnie zeszli. - ...domyśl się. - odpowiedział on wpierw niechętnie, ale szybko dodał kolejne słowa może w obawie przed potencjalnym byciem zamordowanym. - Ciężko powiedzieć. Inaczej. Zwłaszcza za pierwszym razem. Spróbuj sam jeśli jesteś ciekawy, masz przecież obok siebie... - ale tutaj facet zamilkł. Może uświadomił sobie, że i on może zostać użyty jako materiał do testowania smaku? Oddech ulgi wydostał się z jego gardła, gdy Taki odszedł przyjrzeć się Kyokiemu, który w tym momencie przeszedł już pełen proces odmrażania i poza lekką wilgotnością na ciele i ubraniu wyglądał jakby po prostu spał. Szybkie sprawdzenie stanu drugiego kolegi wykazało, że ten jak najbardziej oddycha i ogólnie żyje. Najwyraźniej bycie zamrożonym przez pewien czas nie spowodowało zgonu. Wyglądało na to, że gdyby chciał to Taki mógłby obudzić towarzysza w każdej chwili, ale póki co chłopak postanowił wrócić do swojej ofiary.
A ta nerwowo przełknęła ślinę, gdy usłyszała o czym mówił Taki. Tak, najwyraźniej prospekt dalszego życia był nader zachęcający dla mężczyzny. - Ten kot... ludzie mówią, że ilekroć są blisko niego to zawsze dzieje się coś złego. Słyszałem... słyszałem, że ten kot potrafi zsyłać na ludzi okropne bestie i choroby. Że jest... magiczny czy coś. Nie wiem, naprawdę nie wiem, nigdy nie byłem w jego pobliżu! - odpowiedział na pierwsze pytanie, ale przy odpowiedzi na drugie mężczyzna tylko się uśmiechnął. - Tylu ile widziałeś. Przynajmniej w mojej grupie. Ile osób jest tu w ogóle tego nie wiem, ale my trzymaliśmy się w trójkę. - prosta odpowiedź po prostym pytaniu, a teraz już wystarczyło oczekiwać na decyzję Takiego. No i być może zamierzał on coś zrobić z Kyokim?
@Artie:
Duwanowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, ale problemem było jak miał to zrobić. Facet miał jednak swój własny umysł i wiedział, że w momencie w którym pieniacz zainteresował się Artiem pojawiła się szansa na to, by ruszyć do wyjścia, tyle że nie dało się nie ryzykować bliższego kontaktu z olbrzymem. Ano tak, w końcu ten kierował się teraz na Blanchefloura więc innego wyjścia po prostu nie było. Członek GH za to postanowił zainteresować się beczkami, choć do końca nie było jasne co zamierzał z nimi zrobić. Owszem, przemieścił się w ich kierunku, jednak trochę mu to zajęło, a przeciwnik choć kroczył powoli, to jednak się nie zatrzymywał i cały czas szedł w stronę Artiego. Ten moment wykorzystał też Duwan, który wybiegł ze swojego schronienia przebiegając obok tatuśka i wylatując na zewnątrz przez drzwi. Blancheflour starał się za to zrobić w beczce dziurę, sądząc chyba, że to odciągnie uwagę dużego od jego własnej. Problemy tutaj pojawiły się dwa - po pierwsze część substancji z beczki padła też na skórę Artiego na prawym przedramieniu, tuż nad dłonią, prawie że na przegubie. I cholernie swędziała. Tak naprawdę cholernie, do tego stopnia, że Artie musiał użyć drugiej ręki do tego, by podrapać się po pierwszej, bo inaczej by oszalał. Drugim problemem był fakt, że jego przeciwnik miał gdzieś beczki i dalej kierował się w stronę Artiego, a wyciekająca substancja była jeszcze daleko od wroga, by mieć na niego jakikolwiek wpływ. Jakieś 4 kroki, dokładniej. Dlatego też nie było wyjścia - Chimare poszło w ruch kolejny raz, a wilk znowu musiał mierzyć się ze swoim przeciwnikiem, stając naprzeciw tegoż i generując w ten sposób osłonę Artiemu, który skorzystał z niego od razu wybiegając, jak wcześniej Duwan z budynku.
Na zewnątrz tymczasem znajdował się już Duwan, który przejął kontrolę nad Zierem, natomiast Jed stał w gotowości. Widząc wybiegającego Artiego spojrzał tylko na niego ciepło. - Wszystko w porządku przyjacielu? Jak w środku? - na to pytanie jednak Artie odpowiadać nie musiał, po chwili bowiem tatusiek z hukiem wyszedł z budynku, w jednej ręce trzymając drzwi, a w drugiej mocno krwawiącego wilka Artiego. Miał nowe zabawki.
SP: Artie - 47%MM, prawe ramię trochę obite, boli, bolą okolice lewego ucha, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować, okolice przegubu prawej ręki bardzo swędzą i cholernie rozpraszają Kyoki - śpi, żyje i oddycha, brak żadnych ran, wilgotne ubrania. Taki - 84%MM, ból lewej nogi (pod kolanem), obite boleśnie lewe ramię przy upadku, ból teraz jeszcze się wzmógł, przecięte prawie ramię prowizorycznie obandażowane i trochę boli, -2 kunaie, -1 shuriken
Termin odpisu: 21.07
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pon Lip 21 2014, 19:32
Odpowiedzi mężczyzny może nie były szczegółowe, ale i tak usatysfakcjonowały Taki'ego jako, że zdołał zdobyć interesujące informacje. Zatem byli kanibalami, a szef przyrządzał ludzkie mięso w sposób zjadliwy, a teraz... przepadł. Chłopak nie tęsknił jakoś za nim, gdyż jego kumpel dosyć ładnie opowiadał wszystko co trzeba w strachu przed siedemnastolatkiem, a raczej śmiercią. Jednak prawdziwie zaskakujący był fakt, że Kyoki żyła. Warstwa lodu jaka pokryła jej ciało teoretycznie powinna ją udusić i wychłodzić, aż serce zatrzyma się, a tutaj jednak oddychała spokojnie przez można by się pomylić, że jedynie śpi. Trzeba było się nią zająć i ruszyć wreszcie z tego budynku, trochę czasu tu spędzili. Młody Karasuma zatem kucnął obok niej i zaczął złapał ją za ramiona, aby nią potrząsnąć z zamiarem wybudzenia. - Wstawaj śpiochu! - krzyknął z uśmiechem, a po chwili poczuł, że jest cała... wilgotna. - Ledwo dotknąłem Cię, a Ty już cała mokra... jesteś strasznie nieprzyzwoita. Niegrzeczna! - postanowił sobie chwilę z niej pożartować nadal poruszając gwałtownie całym jej ciałem, by się wybudziła. Gdyby jednak oczek nie otwarła to dwa uderzenia otwartą dłonią po policzkach powinny ocucić księżniczkę. Niezależnie od efektu po tym podniósłby się i spojrzał znów na leżącego mężczyznę, tego żyjącego. Jego mina przybrała zupełnie inny rodzaj emocji. Nie był to śmiech, radość. Lekko zmrużył oczy, mięśnie na policzkach rozluźniły się dając swobodnie opaść ustom w zwyczajnym wyrazie, brwi delikatnie ściągnął do siebie. - Zatem zabijaliście ludzi, ich zwłoki przyrządzaliście, by były zjadliwe, a następnie konsumowaliście ich, by później wysrać przetrawione, człowiecze truchło. Pomimo tego boisz się, że zakończę Twój żałosny żywot dając Twojemu ciału spokój, a nawet nie spotka Cię tak marny los jak tych, których przerobiliście na pokarm. Interesujące. - powiedział znacznie spokojniej, jego głos nawet obniżył trochę ton zmieniając lekko barwę na ponurą. Po tym nagle wszystko prysło, odwrócił się radośnie na pięcie w stronę Kyoki i tutaj zaczynało się rozwidlenie. Było kilka możliwości. Jeżeli ta oprzytomniała i miała się dobrze to zapewne powiedziałby... - Koniec drzemki, czas wracać do pracy. Za mną! - i czekając na nią wyszedłby z tego budynku, by skierować się tam, gdzie rzekomo kot najczęściej się pojawiał - na tyły terenu. Gdyby jednak księżniczka obudziła się, lecz nie była w stanie chodzić normalnie to wziąłby ją pod ramię i udał się z nią we wcześniej wspomniane miejsce bacznie obserwując okolicę. Inaczej sprawy się miały, jeżeli śpiąca królewna pozostała we śnie - wtedy wziąłby ją na ramię i zaniósł gdzieś na początek - gdzie weszli na teren i tam ukrył w jakichś zaroślach, bądź za budynkiem, przedmiotem, beczkami czymkolwiek byleby nie była widoczna z terenu fabryk, a następnie sam wesoło ruszyłby na tyły.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sro Lip 23 2014, 13:35
MG:
Taki uzyskał nieco odpowiedzi, więc miał już pewnego rodzaju grunt pod własnymi stopami w kwestii tego co powinien zrobić. Cel misji nagle stał się łatwiej osiągalny, kiedy mniej więcej zawężony został obszar poszukiwań, wypadało więc się tylko z tej sytuacji cieszyć. Potencjalni wrogowie w tej chwili też nie byli w stanie w jakikolwiek sposób mu w tym momencie zagrozić, więc Karasuma, dość naturalnie zajął się Kyokim, którego można było w tym momencie nazwać wstrząśniętym i... mieszanym. Taki nie szczędził zapału by obudzić swojego towarzysza, który do tej pory jeszcze w żaden sposób się mu nie przydał, taki to był dobry chłopak. Na szczęście dla nieprzytomnego, zanim kolega przeszedł do uderzeń w policzki, ten powoli otworzył niesamowicie zamglone oczy i spojrzał niezrozumiały oczętami na swojego wybawcę. Kyoki usłyszał tylko zdanie o nieprzyzwoitości, lecz do tego stopnia był zamroczony całą sytuacją, że nawet nie wiedział o co chodzi. Dodatkowo trząsł się z zimna, choć jego skóra była całkiem ciepła i wciąż wilgotna. Dopiero co rozbudzona księżniczka została opuszczona przez swojego wybawcę, który poszedł naprzykrzyć się jeszcze własnej ofierze kilkoma nieprzyjemnymi słowami, które ten skwitował tylko wymownym milczeniem, chyba przeczuwając, że jeśli się odezwie w jakikolwiek sposób to może na siebie wydać wyrok. Nie zdołał jednak ukryć westchnięcia ulgi, gdy Taki się od niego obrócił.
Kyoki był do tego stopnia zamroczony, że należało mu pomóc, bo o własnych siłach by się nie podniósł. Karasuma zauważając to użyczył mu własnego ramienia, choć bardziej to wyglądało jakby sam założył sobie na ramię worek ziemniaków, a nie żyjącego człowieka. Chwilę później Taki wywędrował z kolegą z pierwszej fabryki do jakiej weszli tego dnia. Trochę tu się stało, a przecież kota jeszcze nikt nie widział... Tak czy siak, wędrówka w kierunku tyłów tego terenu jeszcze trwała, a magowie mijali rzędy fabrycznych budynkach po obu stronach dróżki którą obrali, dróżki czasami przecinanej przez inne dróżki, wszystkie z nich jednak nadnaturalnie ciche. Jeszcze trochę im brakowało do swojego celu, gdy Kyoki odzyskał energii na tyle, by chodzić już o własnych siłach. I to był ten moment, że nawet wróciła mu jasność umysłu ku temu, by podejmować własne decyzje - np. taką o ewentualnej własnej ucieczce z tego miejsca...
SP: Artie - 60MM, prawe ramię trochę obite, boli, bolą okolice lewego ucha, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować, okolice przegubu prawej ręki bardzo swędzą i cholernie rozpraszają Kyoki - zimno odczuwalne na całym ciele powoduje lekkie trzęsienie się, wilgotne ubrania, nieznaczne zawroty głowy. Taki - 90MM, ból lewej nogi (pod kolanem), obite boleśnie lewe ramię przy upadku, ból teraz jeszcze się wzmógł, przecięte prawie ramię prowizorycznie obandażowane i trochę boli, -2 kunaie, -1 shuriken
Termin odpisu: 26.07
*Procenty MM zamienione po prostu na MM na tak zwane oko.
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sro Lip 23 2014, 16:05
- Idźcie przodem. Już - rzuciłby tylko, a może ostatnie słowo syknął, ciut jak rozkaz, Artie do towarzyszy, licząc, że ci zastosują się do jego słów, a samemu Blancheflourowi nikt nie będzie uprzykrzał planów. A jakiż to miał plan? Poza podrapaniem się, mógł śmiało zauważyć, że byli na zewnątrz... Ano byli, dlatego też ciemnowłosy liczył, że znajdzie jakiś kamień, czy butelkę, a potem... Potem ciśnie takim przedmiotem w olbrzyma, mając nadzieje, że skupi się na nim. Po co? Otóż Arturek w międzyczasie aktywuje zaklęcie Imparare:Ghepardo, które to powinno mu pomóc w potencjalnie szybkich unikach, dzięki skumulowaniu się z jego ponadprzeciętną zręcznością (Skrytobójca). Dodatkowo, jakby ciśnięto w niego JEGO wilczkiem, to Artie spróbowałby odwołać towarzysza, nim ten wyrządziłby jakiekolwiek szkody, a mając względnie pewność oddalenia się sojuszników, sam ewakuowałby się z miejsca batalii, licząc, że dodatkowa prędkość pomoże w ucieczce przed kolosem. Gdzie? Najpewniej do ich bazy, czy coś, nie? Jakby ucieczka nie wypaliła, czy coś... To po prostu w dalszym ciągu stara się uniknąć potencjalnych ataków nadchodzących ze strony humanoidalnego czegoś.
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Nie Lip 27 2014, 02:44
Nareszcie udało się w spokoju opuścić tą fabrykę. Nawet Kyoki była na wpół przytomna, lecz powoli odzyskiwała świadomość co radowało Taki'ego, w końcu nie musiał nieść ciężaru na ramieniu, kiedy z każdej strony może zostać zaatakowany. Jego kompanka niestety do niczego się nie przydała jak dotychczas, a próba uratowania jej była zwyczajną zabawą, która miała przynieść rozrywkę i usunąć nudę. Gdy już księżniczka zaczęła sama iść coś zaciekawiło jej wybawiciela. Nadal wyglądała na zamroczoną i cała trzęsła się z zimna, dosłownie idealny stan na pewien eksperyment, malutki test. Nic tak nie cuci ludzi jak spora dawka szoku, a gdyby domieszać strach i agresję to prawdopodobnie otrzymalibyśmy idealny sposób na przywracanie świadomości. Plan został obmyślony szybko zatem, gdy tylko dziewczyna zaczęła sama iść, Taki przystąpił do działania. Nie wiedział czy próbowała uciec, czy odwrócić się, a może coś innego, lecz nie obchodziło go to. Złapał ją swoją dłonią za jej przedramię i przyciągnął do siebie mocno, brutalnie, by wpadła na niego. Wtedy to miał pocałować ją namiętnie wciskając swój język do jej ust, by ten kilka chwil powił się niczym wąż. Nadal miał ją trzymać obezwładniając, lecz w tej chwili jego druga rączka powędrowała pod ubrania starając się dotknąć piersi, ale... ich nie było. To nie tak, że była kolejną płaską, znał wiele takich dziewczyn, jednak z tego co się orientował to zawsze, chociaż minimalnie powinno coś tam być, a tutaj... tutaj ta klatka piersiowa przypominała jego własną... i to bardzo! Momentalnie dotarło do niego, że księżniczka okazała się królewiczem, jednak to nie bardzo go przejęło, w końcu lubił obie płcie o ile były ciekawe. Cały ten incydent miał trwać dosłownie kilka sekund, po których Taki odsunął się o dwa kroki uśmiechając się szeroko. - Wróciłeś do siebie? To moja nagroda za uratowanie Ci życia. Jak chcesz możesz podarować więcej, nie obrażę się. - zażartował będąc gotowym, że Kyoki może go zaatakować zatem mógł unikać, lecz krzywdy nie chciał mu zrobić. Jednak gdyby reakcją po tym było zwyczajne zamurowanie i szok, to ten po swoich słowach ruszyłby dalej w stronę terenów z tyłu. Misja okazywała się znacznie ciekawsza niż to zakładał, a kto by pomyślał, że to zwyczajne szukanie kota?
Kyoki
Liczba postów : 104
Dołączył/a : 26/03/2013
Skąd : Syberia
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pon Lip 28 2014, 21:06
/Nie przyznaję się do tego posta/
Powiadają, że fajnie być Śpiącą Królewną. Śpisz sobie sto lat, nie starzejesz się przy tym. Znajdujesz się w wieży pełnej róż, przez co mówią na ciebie Różaną Księżniczką. Przyjeżdża na białym koniu jakiś facet, śpiewa o tym, że szukał tyle czasu żony, cmoka cię i jesteś jego. Oczywiście Kyoś nie mógł powiedzieć tego o sobie. Lodowa Księżniczka GH nie doczekała się swojego księcia, może to i w sumie lepiej jak dla niego. Otworzyła swe piękne, różowe oczka i pierwszą rzeczą jaką ujrzała po przebudzeniu to… Taki. To w sumie trochę smutne, że otwierasz oczka po długim śnie i widzisz osobę, która irytuje cię swoim zachowaniem na każdym kroku. Nie można mieć wszystkiego, smutek. Gdy ogarnął mniej więcej sytuację w jakiej się znalazł, zaczął rozumieć swoją pozycję. Było mu mokro i zimno, leżał na czymś twardym… Brzmiało to w sumie jak wstęp do opowieści o gwałcie, jednak na całe szczęście tym nie było. Czuł się trochę pijany, próba wstania okazała się fiaskiem, ale jego nowy Książę już czekał, aby pomóc swojej damie serca wstać. Chodzenia szło mu ciężko, nawet bardzo. Dodatkowo uczucie zimna, wydawało się w tym momencie cholernie dokuczliwe. Wolał jeszcze nie podmieniać ciuchów, bo ledwo co stojąc na nogach nie wiadomo co może się stać. Dlatego szedł z nietęgą miną przy swym wybawcy. Miał miliony pytań, chociaż w jego głowie panowała pustka. W sumie pustkę można określić bólem głowy, ale kto się przejmuje takimi szczególikami. Po chwili poczuł się na tyle silny, że zrezygnował z pomocy Takiego. Był dużym chłopcem to sam sobie dobrze poradzi. Nie chciał, żeby gówniarz pomyślał, że potrzebuje jego pomocy. Przystanął na chwilę, chcąc zdjąć przesiąkniętą bluzę, gdy wydarzyło się COŚ. A owe COŚ można nazwać katastrofą na miarę rozdwojonych końcówek i złamanego paznokcia. Czyli rozpierducha do potęgi entej. Najpierw szarpnięcie za przedramię, nie wiedział dokładnie co od niego chciał, ale nie myślał o czymś dziwnym. Może chciał dać reprymendę za swoją całkowitą bezużyteczność w stosunku do dziejących się tutaj rzeczy? I przyciągnął do siebie… Czyżby karny tulas za bycie sierotą? Tylko delikatne to nie było… Każdy chce dominować, smuteczek. Już prawie pogodził się z myślą, że ktoś narusza jego strefę osobistą z takiego powodu gdy stało się TO. Owe TO nie było czymś zwyczajnym tylko… ojapierdolecojaćpamchcewzrócićdolodu. Pocałował go. Namiętnie. Z języczkiem. Zmacał klatkę piersiową. Szukał cycków i nie znalazł. Ten dzień można definitywnie wpisać jako najdziwniejszy jaki przeżył, chyba nic nie będzie w stanie go przebić przez długie, długie lata. I co w takiej sytuacji Księżniczka mogła zrobić? Ugryźć w język i strzelić danego delikwenta w twarz, tak by zrobiła wychowana i grzeczna dziewczynka… Kyoś taki nie był, nie w tym życiu. W pierwszym momencie zaskoczyło go to całkowicie, zmarszczył brwi, jednak trwało to tylko sekundę, po czym ugryzł Takiego w dolną wargę, odpowiadając na chwilę namiętności z jego strony. Nie miał zamiaru pozostać w takiej sytuacji pasywny możliwe że to załagodzi jego ból głowy. Cóż, każdy ma swoje metody na ból głowy. Stęknął, gdy poczuł jego dłonie na swojej klatce piersiowej. Zaraz się wyda, że nie jest piękną panienką tylko słodkim paniczem. Chociaż mało go to interesowało w takim momencie. Tak szybko jak się zaczęło, tak się skończyło. Wytarł stróżkę śliny rękawem jaka powstała po zakończeniu pocałunku. Nie chciał myśleć w tym momencie o konsekwencji tego czynu. Skrzywił się, gdy usłyszał to co powiedział po tym Taki. Byłoby wspaniale, gdyby siedział po tym wszystkim cicho i nie zepsuł tego swoimi słowami. Odchrząknął dając do zrozumienia Takiemu: uwaga-gówniarzu-teraz-ja-mówię-nie-przerywaj-mi. - Podarunek, o którym wspominasz dostaniesz w swoim czasie. – uśmiechnął się złośliwie, po czym ogarnął mokre kosmyki z twarzy. – A teraz powiedz mi grzecznie wszystko czego się dowiedziałeś. Ach i najważniejsze, co się ze mną stało? Pamiętam to niewyraźnie. – powiedział władczym tonem, zdejmując w końcu mokrą bluzę, zostając w czarnym podkoszulku. – Prawie bym zapomniał, dzięki za ratunek czy coś. – dodał odwracając wzrok od Takiego. Niech dzieciak ma i się cieszy. Po tym spróbował podmienić ubranie na suchutkie i fajniutkie. I fioletowe. Z kapturem. Nie miał zamiaru teraz zakładać spódniczki. Nie wiadomo co sobie ten smarkacz wyobrazi. Oczywiście, jeżeli gdzieś się on ruszy to on pójdzie za nim. Nie miał zamiaru uciekać, resztki tęczowego mózgu miał i wiedział, co by mu Arata zrobił, gdyby się dowiedział. Jeżeli zauważy jakieś zagrożenie (gwałtu) to zrobi unik.
/Nadal się do niego nie przyznaję/
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pon Lip 28 2014, 21:45
MG:
@Artie:
A więc Artur miał na względzie zdrowie swoich tymczasowych towarzyszy. Dobry chłopak. A przynajmniej inteligentny chłopak - wiedział, że Ci posiadają jakieś informacje odnośnie kota, więc wolał nie narażać ich na szwank i przenieść zagrożenia jak najdalej od nich samych. Chociaż nie powiedział za dużo, wyglądało na to, że przynajmniej Jed wiedział o co chodzi w tej sytuacji. Bez dalszej wymiany słów każdy z panów zajął się swoimi zadaniami. Blancheflour tym razem znalazł kamień, a konkretniej odłamek wyłamanego chodnika nieopodal i uzbrojony w niego zmierzył się z olbrzymem. Rzut kamieniem za wiele nie zdziałał jeśli chodzi o fizyczne rany, ale po tym jak solidny kamienisty blok trafił olbrzyma gdzieś w brzuch, ten faktycznie skierował całą swoją uwagę na Artiem. Realizacja planu zakładała teraz udanie się w tereny oddalone od Ziera, Jeda i Duwana, dlatego chłopak nie czekając na nich ruszył za siebie, chcąc odciągnąć przeciwnika od reszty. W tym samym czasie trójka kolegów zaczęła poruszać się w swoim kierunku, prawdopodobnie do bazy. Kto wie?
Artie miał trochę szczęścia, bo przeciwnik drzwi po prostu odrzucił w bok, a to wilk wyleciał w kierunku Blanchefloura, tyle, że ten go szybko dezaktywował. Ot, ślepy traf szczęścia, który następnym razem może się już nie powtórzyć, ale póki co wszystko było pod kontrolą. Tak czy siak Artie z natręctwem go ścigającym wycofywali się z miejsca walki, lecz sam chłopak niespecjalnie miał okazję na wyminięcie przeciwnika, ten bowiem nie dawał mu zbyt wielu ku temu możliwości i uparcie podążał za swoim celem. Na szczęście dzięki zaklęciu chłopaka gigant nie mógł do niego dopaść. I tak cofali się gdzieś, cofali...
@Taki, Kyoki:
Kyoki z Takim nie poczynili za wiele postępów jeśli chodzi o misję, natomiast na pewno zaczęli intensywniej pracować nad grą zespołową. To się ceniło bo zwyczajnie mogło przynieść wymierne korzyści i poprawić współpracę miedzy magami, więc kto by się przejmował, że było to delikatnie niemoralne? Miłość, drodzy państwo, w swym naturalnym habitacie często łapana była na gorącym, niemoralnym uczynku. I tak się działo też tutaj. Choć nie za długo.
O ile jednak drużyna "IT'S NOT A RAPE" nie przyczyniła się do odnalezienia kota w tym momencie, to jednak nie byli w kompletnie złym miejscu i złym czasie. Ba, dla niektórych może byli nawet w idealnym miejscu i czasie, biorąc pod uwagę, że dosłownie przed ich oczami, z jednej uliczki wypadł na nich Artie, który za sobą ciągnął wielkiego, przerośniętego, zmutowanego olbrzyma, który gonił go z wyraźną chęcią mordu w oczach. Nie było nawet czasu na zdawkowe cześć...
@Wszyscy:
...gdy wszyscy zauważyli swoje istnienie i zrozumieli, że znaleźli się razem w jednym miejscu. Taki i Kyoki odruchowo dołączyli do cofającego się Artiego (i to biegiem!), ale teraz gdy byli razem w trójkę... może mogli zrobić coś przeciwko olbrzymowi? Kto wie? A może Artur dalej nie zechce współpracować? Tak czy siak po obu swoich stronach mieli w tym momencie ściany budynków, uliczka szerokością pozwalała im na bieg obok siebie, a i tak mieli trochę luzu, Artur znajdował się najbardziej po lewej, Kyoki w środku, a Taki po prawej. Obecnie byli też skierowani plecami do przeciwnika, bo odruchowo widząc Artiego dołączyli do niego, nie chcąc zostać stratowani przez przeciwnika, choć Takiemu bieg równo z resztą sprawiał kłopoty z uwagi na ból nogi i wyglądało na to, że ucieczka może sprawić mu kłopot. Wydawało się również, że Artie biegł zdecydowanie szybciej od reszty, więc odległość pomiędzy nimi mogła łatwo się powiększyć, natomiast przeciwnik mógł ich szybko dopaść, bo biegł podobnym tempem co Artur. Ach, Kyoki zdołał przedzierzgnąć się w nowe szatki, tak żeby było jasne.
SP: Artie - 50MM, Imparare: Ghepardo 1/4, prawe ramię trochę obite, boli, bolą okolice lewego ucha, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować, okolice przegubu prawej ręki bardzo swędzą i cholernie rozpraszają Kyoki - zimno i trzęsienie się powoli ustępują Taki - 90MM, ból lewej nogi (pod kolanem), obite boleśnie lewe ramię przy upadku, przecięte prawie ramię prowizorycznie obandażowane i trochę boli, -2 kunaie, -1 shuriken
Termin odpisu: 31.07
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sro Lip 30 2014, 03:20
Zabawne, zabawne! Kto, by się spodziewał takiej reakcji ze strony Kyoki'ego? Taki zakładał, że ten jako mężczyzna jednak zareaguje nieco inaczej na jego wybryk, a tutaj zaskoczenie. W sumie mógł się spodziewać przyglądając się ubiorowi, w jaki wciskał się jego kompan. Przygryziona warga i dalsze słowa jednak dawały nadzieję na coś więcej. Teraz kiedy stało się to jasne to Karasuma stracił ochotę, toż to wcale nie było ciekawe, poznał i dowiedział się dużo. Trzeba coś wymyślić, a wtedy może przejdzie do nieco pikantniejszych zagrań. Pomijając jednak jego przemyślenia uśmiechnął się zadziornie. Komicznie wyglądała próba bycia tym dominującym, władczym ze strony towarzysza. W końcu był jak dotychczas bezużyteczny i gdyby nie kaprys Taki'ego to pewnie już, by nie żył. Wolał jednak tego nie komentować, popsułby swój pozornie słodki wizerunek w drobny mak. - Zacznijmy od tego, że ta zielona maź Cię zamroziła. Używając remedium odwróciłem ten proces wdając się w lekką bójkę, dla Ciebie wszystko. - uśmiechnął się szerzej i skinął lekko głową. - Sporo zachodu miałem z ratowaniem Ciebie, ale widać opłacało się. Co do informacji to wiem, że kot zsyła nieszczęścia na ludzi i najczęściej spotyka się go na tyłach terenów. - postarał się szybko wytłumaczyć zanim jeszcze ujrzał Arczi'ego wraz z olbrzymem, a jeżeli nie zdążył to dokończył w biegu. Właśnie, ucieczka pomimo, że zazwyczaj nie sprawiała mu problemów tym razem jednak była lekko utrudniona. Tak błahe uderzenie pod kolanem, a potrafiło go spowolnić na tyle, że mógł zostać złapany. Zabawa w berka?! Niech będzie! - Witam ponownie! - krzyknął radośnie spoglądając na swojego długo niewidzianego współpracownika. W trakcie biegu jednak postanowił zrobić coś niebywale ważnego - wyrównać oddech. Wdech nosem, wydech ustami w rytmicznym tempie, które nie zwalniało, ani nie przyśpieszało, a było o połowę szybsze niż normalne oddechy. Nie mógł sobie pozwolić na zbytnie zmęczenie, gdyż już miał problem ze swoją szybkością, a utrata sił równałaby się jeszcze mocniejszemu zwolnieniu. Przeciwnik jaki teraz znajdował się za nimi wydawał się być wyjątkowo odporny na zwyczajne uderzenia. Trafienie kunai'em w jego tułów nie miało sensu, chyba, że zrobiłby to własnymi rękoma możliwie dociskając, by przebić serce. W walce z twardymi olbrzymami były trzy metody. Pierwszą była ucieczka, aż ten się zmęczy, a następnie zadanie jednego potężnego ataku. Drugą było przecięcie ścięgien Achillesa, przez co ten zostaje unieruchomiony, a trzecią było trafienie w mózg przez oko. Nieważne jak twardą miał skórę, mięśnie i kości, oczy zawsze pozostają tak samo delikatne. Pomimo znajomości tych sposobów ciężko coś było zrobić w takiej wąskiej uliczce. Był po prawej stronie zatem wypatrywał jakiejś wąskiej odnogi w bok, najlepiej na tyle wąskiej, by tylko ktoś jego rozmiarów mógł się zmieścić, a już wspaniale byłoby, gdyby tylko bokiem. Gdyby jednak takiej nie było postanowił skręcić w jakąkolwiek byleby nie biec z tą dwójką dalej. Bieg w trójkę wzdłuż jednej trasy nie miał sensu, ktoś musiał zacząć działać, najlepiej zza pleców wroga.
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Czw Lip 31 2014, 09:06
Plan w teorii dość prosty, acz w praktyce wyszło ciut gorzej, chociaż... Przynajmniej teraz miał pewność, że doszły swego rodzaju środki, które dadzą mu zająć się zadaniem. Właśnie tak. Od początku nie miał zamiaru niańczyć nikogo, dlatego też korzystając z bonusowej prędkości, jaką zapewniał mu buff, jak i okazji, że pojawiły się pionki, które mogą zająć giganta, Artur po prostu by przyspieszył, jeśli to w ogóle możliwe, wypatrując jakiegoś zakrętu, który umożliwiłby mu ciut "okrężne" wyminięcie olbrzyma. Ba! Liczyłby, że ten zajmie się nowo spotkanymi zwierz... zabaw... przyjaciółmi, z którymi zawrze raczej ciekawsze relacje, jak z nim. Dlatego też w dalszym ciągu, licząc na zręczność i szybkość przede wszystkim, Artie miał zamiar ewakuować się z tego miejsca, ażeby to znaleźć drogę powrotną do punktu wyjściowego, a może raczej do "przyjaciół", którzy mieli jakieś informacje. W końcu zadanie przede wszystkim, a jeśli jego towarzysze sobie nie poradzą to... trudno? Aratę pewnie ucieszy fakt samoistnej eliminacji słabych czynników, ot co...
Kyoki
Liczba postów : 104
Dołączył/a : 26/03/2013
Skąd : Syberia
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sob Sie 02 2014, 11:34
Nie można było zastanawiać się długo nad swym wybrykiem. Wyrzucił to tak szybko z głowy jak to możliwe, skoro myślenie o takich rzeczach miało miejsce to oznaczało, że się opieprzał. I to tak perfidnie. Kto się dziwi? Księżniczka zamarzła, skutecznie ignorując fakt, że praktycznie to on nic nie zrobił. Już miał odpowiedzieć coś na temat tych jakże intrygujących i zaskakujących informacji, gdy pojawiła się zguba. Tylko owa zguba przyprowadziła ze sobą nowego przyjaciela. Kyo prawie był dumny z Arcia, że znalazł sobie on w końcu znajomych. Szkoda tylko, że teraz musieli przed nim uciekać. Nic dziwnego, że Arcio woli przebywać wśród zwierząt. Tylko trochę niefajnie, że teraz musieli uciekać przed nim, a on był na środku… Potencjalne prawdopodobieństwo tego, że nie będzie miał Kyo gdzie uciec było bardzo wysokie. Więc trzeba było wymyślić coś w miarę mądrego i zdatnego do wykorzystania. Wąskie uliczki utrudniały walkę, to nie było co wykorzystać zbroję do takich rzeczy. Tylko w co trafić, żeby przebić zapewne twardy pancerzyk czy też skórę olbrzyma? Chciałby trafić w oczko tylko na oczko to nasz różowy koleszka był za niski. Jak żyć drogi panie, jak żyć. Starał się nie męczyć biegiem za bardzo, trzeba uważać. Oddychanie równomiernie, uspokojenie się i takie tam. Jeżeli olbrzymek będzie go chciał zaatakować to zrobi unik, po czym wykorzysta swoje PWM Do mnie, mój mieczu, przywołując zwykły miecz żelazny i spróbuje ciąć okolice nadgarstków potworka mając nadzieje, że skóra tam będzie delikatniejsza. Po ataku niezależnie od wyniku zrobi unik. Jeśli nic się nie wydarzy to po prostu będzie uciekał dalej, szukając jakiegoś dobrego miejsca do ataku czy też strategicznego.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sob Sie 02 2014, 15:04
MG:
Ledwo co drużyna zebrała się w komplecie, a już chciała się ponownie rozpaść, to dopiero było smutne. Artie z Takim obrali całkiem podobną taktykę, szukając miejsca, które pozwoliłoby im się odłączyć od reszty grupy (co w konsekwencji oznaczało pozostawienie Kyokiego samego), tymczasem księżniczka przygotowana była na samotny bieg z nowym przyjacielem.
Artie stosunkowo szybko zyskał na odległości dzielącej go od dwójki kolegów z GH, ale ku jego zaskoczeniu po jego stronie drogi nie dane mu było odnaleźć żadnego miejsca, które umożliwiłoby mu odskok i ucieczkę z tego miejsca. W tym momencie cały czas miał po swojej lewej stronie długą ścianę budynku, a następne rozwidlenie majaczyło gdzieś z przodu i Artie musiałby jeszcze trochę biec, by się do niego dostać. Biorąc jednak pod uwagę, że jego prędkość wciąż utrzymywała się na podobnym poziomie nie było to zadanie niemożliwe. Gorzej, że ta cholerna ręka coraz bardziej swędziała i przyciągała więcej uwagi momentami niż sam wróg. Taki miał więcej szczęścia niż jego małomówny kolega, po swojej stronie znalazł bowiem przerwę między budynkami, w którą z radością wskoczył, odłączając się w ten sposób od reszty magów. Pozostał niezauważony przez przeciwnika, dlatego spokojnie przeczekał moment biegu i mógł wybiec zaraz za plecami wroga, jeśli tylko chciał i jeśli jego plan pozostawał aktualny. Kyoki w tej sytuacji miał najgorzej. Nie był tak szybki jak Artie, za to dysponował całkiem niezłą wytrzymałością, więc przynajmniej próbował nawiązać pojedynek biegowy z Blancheflourem. Tak bywa w różnego rodzaju wyścigach, że widząc przeciwnika biegnącego szybciej obok i my dajemy z siebie więcej i dokładnie to stało się w przypadku Kyokiego. Tyle, że i w takich sytuacjach są pewne limity, których nie dało się przekroczyć i przywołany miecz w końcu znalazł swoje zastosowanie, gdy ręka goniącego go olbrzyma wystrzeliła w kierunku chłopaka o delikatnej urodzie, a ten mógł skontrować to swoim mieczem. Nadgarstek faktycznie był nieco miększy od reszty ciała potwora, ale poza zostawieniem krwawiącego wcięcia na nim, chyba na centymetr czy dwa, Kyoki nic więcej nie zdziałał, olbrzym nawet nie ryknął z bólu. Jego ręka cofnęła się na chwilę do tyłu, więc Tamashi miał jeszcze trochę czasu na bieg, tyle że zaczął zwalniać. Dalsza prostolinijna ucieczka mogła mieć opłakane skutki.
SP: Artie - 50MM, Imparare: Ghepardo 2/4, prawe ramię trochę obite, boli, bolą okolice lewego ucha, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować, okolice przegubu prawej ręki bardzo swędzą i cholernie rozpraszają Kyoki - miecz w prawej dłoni Taki - 90MM, ból lewej nogi (pod kolanem), obite boleśnie lewe ramię przy upadku, przecięte prawie ramię prowizorycznie obandażowane i trochę boli, -2 kunaie, -1 shuriken
Termin odpisu: 06.08. (z uwagi na moją nieobecność więcej czasu)
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Wto Sie 05 2014, 03:48
Braki w prędkości Taki'ego z pewnością nie umożliwiłyby mu normalnej ucieczki, zrobienia dystansu i zgubienia przeciwnika, zatem jego plan skręcenia w wąską uliczkę był raczej słuszny, a przede wszystkim skuteczny. Olbrzym przebiegł goniąc jeszcze chyba jedynie Kyoki'ego, który wreszcie na coś się przydał. Skupiał chociaż uwagę na sobie. Niby wszystko dobrze, ale głowa chłopaka była rozrywana przez dylematy, radość i euforię spowodowaną mnogością możliwości, scenariuszy, zagadek i pytań. Nosiło go, aż by coś zrobić, nie stracić ani sekundy frajdy, ale z drugiej strony coś go powstrzymywało, jakby drobiny, okruchy zdrowego rozsądku, trzeźwego myślenia. Wyszczerzył swoje zęby w najszerszym uśmiechu jakim tylko mógł, zacisnął je tłumiąc śmiech, tworząc chichot, by nie skupić na sobie uwagi. Jego dłonie, aż drżały. - Hihihi~ - jedynie wydobyło się z niego, gdy w ułamku sekundy przewertował wszystkie swoje myśli. Zmutowany, a raczej przerośnięty facet był interesujący, niesamowity. Nie spotkał jeszcze takiego. Co potrafił? Skąd się wziął? Jak zareaguje? Gdzie ma słabe punkty? Kim był? Czy ma ludzkie odruchy? Wiele pytań, wiele zagadek, a to wszystko mógł się dowiedzieć, a przynajmniej kilku z tych rzeczy. Znów ciekawość jak poradzi sobie Kyoki, czy da mu radę, czy ucieknie, a może zdoła użyć swojej magii, by go pokonać? To też skłaniało go, by wrócić się. Wreszcie w jego głowę uderzyły kontrargumenty. Przecież to tylko zwyczajny wyrośnięty facet. Może zmutował przez chemikalia. Zatracił się w szale, nie ma odruchów ludzkich. Pewnie był biedakiem jak wszyscy tutaj. Potrafi tyle co przeciętne góry mięsa - tłuc, rwać, rąbać. Słabe punkty to ścięgno Achillesa i oczy oraz gardło. Wszystko nagle zdołał sobie wytłumaczyć w prawdopodobny sposób, aczkolwiek jego natura dalej z nim walczyła. W końcu ochłonął. Uśmiech zrobił się normalny, delikatny, oczy przestały wyrażać radość na rzecz spokoju i zadowolenia. Odetchnął odpoczywając chwilkę i w końcu postanowił ruszyć wzdłuż korytarza, w który wszedł. Nie na tą samą drogę co olbrzym, a tą po drugiej stronie. Później skierowałby się na tyły fabryk. Było zadanie do wykonania. Po drodze jeszcze postanowił przetłumaczyć sobie, że nawet pokonując wroga straty byłyby zbyt wielkie. Zapewne zużyłby wiele mocy magicznej, ekwipunku i mógłby zostać ranny. A co, by zyskał? Nie odpowiedział sobie, bo gdyby to zrobił, zawróciłby nie czekając chwili. Skupiony na otoczeniu postanowił iść, będąc gotowym na ataki.
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sro Sie 06 2014, 00:21
- Zajmij... to - burknąłby tylko w biegu Artek, minimalizując ilość słów, czy dźwięków, aby przekazać informacje Kyokiemu, który miałby zatrzymać kolosa. Wielka góra mięcha biegnąca non stop za nimi, a na dodatek te upierdliwe uczucie swędzenia, które ledwo dało się tolerować... Nic dziwnego, iż Artek spróbował pobiec jakoś jeszcze szybciej. Włożyć w to ciut więcej wysiłku i serca! Chociaż... Może nie tego drugiego, bo to już była kwestia sporna. Tu raczej ponownie wchodziło rozwiązanie kanarkowe, a mianowicie przyzwanie dwóch ptaszyn, które zaatakowałyby oczy człekopodobnego, by go ciut spowolnić lub zająć na te ułamki sekund. Wracając jednak do ucieczki, ciemnowłosy spróbowałby tylko jakoś powściągnąć wszelkie chęci podrapania się do momentu, gdy skręciłby w zaułku. Wtedy może trochę by zwolnił, mimo wszystko w dalszym ciągu nie zatrzymując się, srebrnooki pozwoliłby sobie, a raczej swojej ręce na chwilę wytchnienia i solidnie się podrapał, aby uśmierzyć chociaż porcję negatywnie działającego bodźca... Wierzyć się nie chciało. W każdym bądź razie wybrałby ten zakręt, który wskazywałby na łatwiejsze dostanie się z powrotem do fabryki, gdzie byli teraz informatorzy, czy tam... "przyjaciele". To właśnie do nich miał zamiar teraz się udać, bo... Pierw zadanie, a może potem, jeśli Kyokiemu się "nieszczęśliwie" nie powiedzie, to może zajmie się tatusiem.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.