Imię:Mężczyzna wpatrywał się intensywnie w osobę siedzącą przed nim. Nadal nie miał pewności jakieś płci jest dzieciak.
- Powtórzysz mi jeszcze raz po co tu jesteś? – spytał po raz kolejny, zastanawiając się czy nie ogłuchł.
- Chcę wyrobić nowe dokumenty. – powiedziała z wyraźną zaciętością w głosie dziewczyna (?)
Nic na to nie odpowiedział, po prostu wyjął kartkę z wielkiego pliku dokumentów. Miał ochotę wyjść jak najszybciej, jednak to dziecko mu to uniemożliwiało. Widocznie narzucanie się, jest u nich wpisane w dojrzewanie.
- Imię? - warknął niemiło, mając już dość świdrującego spojrzenia dzieciaka.
- Em… Kyoki. – powiedziało niewyraźnie dziecko, chcąc pozbyć się natrętnej myśli, że to imię nie jest jego i oszukuje tego człowieka.
- To jest damskie czy męskie imię?
Nie uzyskał odpowiedzi, widocznie dziecko nie lubiło wspominać o tym małym szczególe.
Pseudonim:- No dobrze, Kyoki. Masz bardzo dziwne imię, ktoś ci nadał jakieś przezwisko? Pseudonim? Cokolwiek innego?
- Blood, mówią na mnie Blood.
- Okropność.
Nazwisko:- Nazwisko?
Zapadła dłuższa cisza. Blood milczała przez dłuższą chwilę, chcąc przypomnieć sobie czy pamięta te swoje prawdziwe nazwisko. Nic, czarna dziura, pozostało zmyślanie, w końcu chciała zacząć wszystko od początku. Tylko trzeba odnaleźć takie, które będzie do niej pasowało. Prosty zlepek liter powinien wystarczyć, aby zadowolić tego człowieka całkowicie.
- Tamashi, Kyoki Tamashi. Zabawne prawda? – spytał z uśmiechem, który można było odebrać za grymas szaleńca.
Płeć: - Nadal nie wiem jakiej jesteś płci. Wyglądasz na dziewczynę, ale mówisz jako chłopak, więc czym ty w końcu jesteś?
- Mi to obojętne, wpisze pan co uważa za słuszne. Zmieniam swój sposób mówienie, raz jako kobieta za chwilę jako mężczyzna. – odpowiedział zaczepnie, ze znudzoną miną.
Człowiek zmarszczył brwi, nie wiedział co w takiej sytuacji zrobić, przecież nie może wpisać do jego dokumentów: „nie wiadomo”, jak to będzie o nim świadczyło? Z wielką niechęcią wpisał płeć brzydką, z widocznym znakiem zapytania obok.
Waga:Najgorsza rubryka, czasami żałował, że jest ona tu umieszczona. W końcu nie wypada pytać o takie rzeczy.
- No to ile ważysz?
- A uwierzysz jak ci powiem ile? Dobra, niech będzie, 42 kilo.
- Anorektyk.
Wzrost:Tu już nie miał problemu, 155 centymetrów.
Wiek:Dla niego wyglądał on na 15 lat, w rzeczywistości Kyoki miał już na karku 18 wiosen.
Gildia: Tyle lat minęło, ale nie mógł o tym fakcie zapomnieć, w końcu miał wyryty w swojej duszy znak Grimoire Heart. Nie uważał tej gildii za złą, po prostu rozumiał ludzi, którzy w niej byli, każdy miał jakiś powód, dlaczego tam trafił. Chciał od zawsze do niej dołączyć, od kiedy znalazł się w tej części świata.
Miejsce umieszczenia znaku gildii: Znak w kolorze krwi umieszczony został nad lewą łopatką, zasłaniały go skutecznie ubrania, które nosił Blood.
Klasa Maga: Kiedyś na dźwięk jego imiennia wzdrygali się wszyscy, teraz znowu był tylko nic nie wartym zerem, które musi zaczynać wszystko od początku.
Wygląd: Data: [usunięto]
Pacjent numer 666
Muszę się śpieszyć, aby zawrzeć w tym dokumencie wszystko co chcę. Dziś o godzinie [usunięto] przybył do nas chłopak w eskorcie wojska. Myślałem, że to pomyłka, wyglądał na jakieś piętnaście lat, różowe, groźne oczy, które ciskały w każdego błyskawice były przerażające. Włosy klejące się od krwi, przez co nie można za bardzo stwierdzić jakiego one są koloru, twarz cała posiniaczona z wieloma rankami na policzkach, czole, ustach. Ubranie podarte, jedyne co można stwierdzić, wyglądały egzotycznie. Umięśnione kończyny, brzuch, widocznie ćwiczył lub należał do jakiejś gildii. Po szczegółowych oględzinach jego ciała – umycie, wysuszenie, założenie kaftanu bezpieczeństwa i przywiązanie do łóżka – znaleziono znak na plecach [usunięto]. Mogę być jednego pewny, ten dzieciak ma wszystkie zęby, przy pierwszej okazji ugryzł mnie w rękę. Doktor [usunięto]
Data: [usunięto]
Pacjent numer 666
Rok po pamiętnym dniu znowu zostałem zmuszony napisać coś w dokumentach. Pacjent schudł, zmizerniał, włosy straciły swój blask i sięgają mu już do ramion. Mogę powiedzieć, że teraz mają kolor ciemnego, brudnego różu, może kiedyś były czerwone? Tego nie wiem, ale jedno jest pewne, nie stracił nadal tego swojego szalonego błysku w oczach. Twarz już jest normalna, nadgarstki pokrywa głęboka siatka blizn, próby podcięcia sobie żył, drapanie do krwi. Mięśnie zwiotczały, nie potrafi już samodzielnie przejść dłuższego dystansu niż pięć metrów. Kary jakie są na nim przeprowadzane nie przynoszą zamierzonych skutków [usunięto] jak tak dalej pójdzie będzie mógł [usunięto]. Doktor [usunięto]
Data: [usunięto]
Pacjent numer 666
Status: WYPISANY
Wszyscy byli zaskoczeni decyzją wypisania Pacjenta. Ale leczenie widocznie mu pomogło, mógł spokojnie wrócić do społeczeństwa. Musi tylko raz na dwa tygodnie zgłaszać się do szpitala na badania kontrolne. Odebrało go [usunięto]. Nadal nie może sprawnie się poruszać, badania kontrolne wykazały, że ważył trzydzieści kilogramów. Z powodu [usunięto]. Moim zdaniem powinien on zostać [usunięto]Doktor [usunięto]
Kyoki obserwował w spokoju jak płomienie pochłaniały jego całą dokumentację szpitalną. Mógł odprężyć się, nikt nie znajdzie nic na niego. Jedynie kontrole szpitalne nadal pozostawały wiele do życzenia. Przeszedł do kolejnego pokoju z obojętną miną. Ustał przed lustrem wpatrując się w swoją twarz oświetlaną przez słabe światło świecy stojącej obok. Oczy zawsze zostały takie same, niezależnie od tego jakie piekło przechodził, duże, różowe z czarnymi obwódkami dokoła. Nad nimi cienkie brwi, gładkie czoło, które przysłaniała grzywka, jaką zdobiły dwa warkocze na niej, a kolejny znajdował się z boku. Same włosy zostały ścięte w nieco niechlujny sposób. Większość pasm różniło się od siebie długością, jednak dwa sięgały mu aż za pas. Ściął je samodzielnie, gdy tylko opuścił szpital psychiatryczny, używając do tego tępych nożyczek sam sobie zaszkodził.
Twarz wydawała się skupiona, normalna, bez żadnej skazy. Jej kolor wreszcie wrócił do swojego naturalnego koloru, a ta niezdrowa żółć pozostała już tylko wspomnieniem. Biel dobrze kontrastowała z ognistym kolorem jego włosów, które odzyskały dawny blask. Mały, lekko zadarty nosek, blade policzki, usta wykrzywione w szalonym uśmieszku. Niżej smukła szyja, lekko umięśnione ramiona, chude i długie palce. Nadgarstki i wyżej pokrywała dokładna linia blizn od cięć i innego rodzaju tortur. Na obu rękach było tak samo, dlatego w tym miejscu nosił bandaże bądź ochraniacze z zielonym kryształem. Plecy też pokrywała siatka zagojonych ran, a maskowały je ubrania. Może wydawać się to nienormalne, ale Blood posiadał wcięcie w talii, czego nie powinien mieć żaden mężczyzna.
Sam Kyoki potrafił stwierdzić, że wygląda żałośnie, coś w rodzaju zagłodzonego i zmaltretowanego dziecka. Po wyjściu ze szpitala było gorzej, ale teraz powoli wracał do swojej poprzedniej formy. Musiał tylko nosić lekkie, ale wytrzymałe obuwie, najczęściej zwykłe czółenka wypełnione w środku miękkim materiałem. Nad kostkami znajdowały się bransolety, które chroniły przed nagłym straceniem siły w nogach. Wyżej znajdował się materiał sięgający aż do kolan tworząc swego rodzaju ochronę. Musiał zacząć ubierać się dokładniej niż kiedyś, stare szaty były dla niego o wiele za duże, choć po wyjściu ze szpitala poprawił się trochę w swojej wadze nadal walczył. Ubierał się tak jak zawsze w stylu Wschodnim i według mody jaka panowała w jego ojczyźnie. Białe, bufiaste spodenki z dziwną, nieforemną falbanką na dole przewiązaną czerwoną wstążką i koszulę w jasnym odcieniu z rozcięciami po bokach. Przód sięgał mu prawie za kolana, a tył tak samo, tyle że był bardziej szerszy, przez co tworzył pelerynę, której spód był zielony. Kołnierz stał, a od niego na dół biegły trzy owalne wycięcia w materiale na klatce piersiowej, połączone zostały ze sobą złotymi sprzączkami. Na ich dole znajdowała się dziwna podkowa – symbol z ojczyzny Kyokiego. Z tyłu biegły jeszcze dwa paski czerwonego materiału umocowane gdzieś na koszuli. Blood nosił też dziwne nakrycie głowy w kolorze zielono-białym ze złotymi skrzydłami na środku , nazwać tego nikt nie potrafił, a on sam nie garnął się do wyjaśnień.
Nienawidził swojego odbicia, dlatego zniszczył lustro, patrząc tylko na jego odłamki.
Charakter: Data: [usunięto]
Pacjent numer 666
Zobaczywszy pierwszy raz Pacjenta każdy z nas stwierdził, że jest on szalony. Zachowywał się tak jak podręcznikowy przykład tej choroby. Oczy rozbiegane, wyrywał się, drapał, gryzł, próbował uciec z placówki. Wykrzykiwał przekleństwa, obelgi, większości słów nie słyszeliśmy jeszcze nigdy w życiu. Przy przebieraniu pojawiły się jeszcze większe problemy. Przy każdej próbie ściągnięcia ubrań, chłopak dostawał atak szału. Z kąpielą było gorzej, nie widziałem jeszcze człowieka, któremu prawie udało się zakrztusić wodą. Jednak nie daliśmy się tak łatwo. [usunięto] Gdy stracił przytomność poszło o wiele łatwiej, założenie kaftanu, zamknięcie w izolatce. Mieliśmy chwilę spokoju. Ci którzy go sprowadzili, powiedzieli, że [usunięto]. W drodze wykrzykiwał ciągle: „Zabiję cię! Zabiję ty nędzny gadzie!”. Z takim zachowaniem nie ma szansy na szybkie wyjście.Doktor [usunięto]
Data: [usunięto]
Pacjent numer 666
Leczenie [usunięto] nie przyniosło żadnych skutków. Po półtorej roku terapii pacjent zachowuje się tak samo jak wcześniej. Ma tak silny instynkt przetrwania, że ostatnio próbował grozić doktorowi [usunięto] plastikowym nożem. Po tym wybryku spędził trzy dni w izolatce. Nie dopilnowano go wtedy. Zdobył jakimś cudem ostry przedmiot, którym pociął sobie nadgarstki próbując popełnić samobójstwo. Przez pewien czas musieliśmy poczekać z leczeniem, aż do momentu zagojenia się ran. W tym czasie zauważyliśmy, że zaczął gnębić innych pacjentów. Wróży mu to coraz gorsze życie w placówce. Takie coś nie może ujść płazem ludziom jego pokroju. Mamy nadzieję, iż sytuacja niedługo się poprawi. Chcemy spróbować techniki [usunięto]. Wiemy doskonale, że jest ona zakazana w całym Królestwie, ale nie możemy nic na to poradzić. To jego jedyna szansa.Doktor [usunięto]
Data [usunięto]
Pacjent numer 666
Status: WYPISANY
Po wielu namowach pana [usunięto], pacjent został wypisany do domu. Ostatni sposób leczenia okazał się najskuteczniejszy. Uspokoił się, zapomniał o wielu rzecach, stał się otępiały i cichy. Taki chcieliśmy osiągnąć efekt. Miło było na niego patrzeć jak uchodziła chęć do życia. Przestał próbować w jakikolwiek sposób się opierać. Pogodził się z przegraną, zmieniając się przy tym na lepsze. Teraz nie musimy się o niego martwić, da radę samodzielnie żyć w społeczeństwie. Wybito mu z głowy [usunięto]. Prawdopodobnie już nigdy nie będzie mógł z niej korzystać. Na samo wspomnienie o niej kuli się ze strachu niczym przestraszone dziecko. Wreszcie zrozumiał co jest najważniejsze w życiu. Doktor [usunięto]
Kolejne strony dołączyły do swych poprzedniczek w ogniu. Kyoki zachował spokój czytając te wszystkie dyrdymały, jakie wypisywali na jego temat. Jakie niby poddał się? Nigdy tego nie zrobił, jego przerośnięte ego i zawyżona duma nie pozwalała mu na to. Po prostu zdecydował się na inny sposób, aby wyjść z tego durnego szpitala. Próbował jakoś skupić się na potwornym leczeniu przez co wypracował sobie drugie dno. Osobowości powoli zaczynały mu się mieszać. Trzy to o wiele za dużo jak na jednego człowieka. Jego normalna – szydercza, pełna przemocy, rządzy mordu, zdecydowanie negatywna; szpitalna – spokojna, przestraszona, posłuszna, gotowa przyjąć najcięższą karę z uśmiechem na twarzy; dziewczęca – słodka, urocza, ociekająca wszystkim co przyprawia ludzi o mdłości. Nie wiedział kiedy one się pojawiły, po prostu były i to go wkurzało. Nie chciał ich, ale nic już nie mógł z tym zrobić.
Uwielbiał się rządzić, pomiatać ludźmi, wydawać im rozkazy. Twardo stąpał po ziemi, nie dawał sobie w kaszę dmuchać. Przegadanie go to rzecz trudna. Przynajmniej tak było z jego normalnym charakterem. Inne sprawiały mu tylko zawód i ból głowy. Potrafi powiedzieć co jest złe, w jakim stopniu, co mu się stanie jak go złapią. Maniery są dla niego ważne, lecz złośliwość umie je zdusić gdzieś w jego wnętrzu. Postać tak zła, że powinna zostać na zawsze zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Nie liczyło się dla niego nic, tylko cierpienie i ból innych. Chciał to oglądać codziennie, aż do końca swojego życia. Tylko to potrafiło napawać go radością, szczęściem i satysfakcją ze swojego marnego żywota. A krew pozostawała śladem po tym co się wydarzyło. Nie brzydził się nią, kochał jej wygląd, zapach, to jaka była w dotyku.
Zacisnął usta w wąską linię. Rosła w nim irytacja. Stracił trzy lata swojego życia, a nic nie mógł z tym faktem zrobić. Osoba, która wpakowała go do szpitala, wyciągnęła go. Resztą samokontroli powstrzymywał się od wbicia noża miedzy oczy temu człowiekowi. W końcu musiał się uspokoić, aby nie podpaść jeszcze bardziej. Ostatecznie zawsze może się zbuntować i odejść od niego. Nigdy nie mówił o wiecznym posłuszeństwie. Miał we krwi takie rzeczy.
Splunął ostatni raz w ogień. Ostatecznie pożegnał się ze wspomnieniami ze szpitala psychiatrycznego.
Historia: Imperium Yusen – wschodnie części globuImperium Yusen było znane w pewnej części świata ze swoich osiągnięć wojskowych. Każdy w nim specjalizował się w pewnej dziedzinie walk, które dla innych zostały zakazane wieki temu. Sam Cesarz miał w swojej bliskiej straży wojowników tak okrutnych, że na sam dźwięk ich imion ludzie dostawali gęsiej skórki. Magia była uważana tu jako wykaz największej możliwej herezji jaka istniała na tym świecie. Szarlatanów tego pokroju karano pójściem na stos. Dzień wydawał się spokojny, dzieci spokojnie zajmowały się swoimi sprawami, ale sielankowy nastrój popsuła wieść niesiona przez strażnika:
- Panie! Złe wieści! Cesarzowa została porwana przez naszych wrogów! Na ratunek jej udały się wszystkie wasze dzieci!
Nieznane miejsce, północna część ImperiumNie zostało już nic. Wszyscy nie żyli. Kotei zjawił się za późno, aby móc uratować dwóch synów i dwie córki. Żona leżała w kałuży krwi swojej i dzieci. Nie był wstanie znaleźć ciała najmłodszego z nich. Pewnie zostało zmiażdżone tak, że nikt go już nie mógł poznać. Biada tym, którzy porwali się na coś takiego. Czekała ich już tylko zemsta z rąk Cesarza. Nie mógł już patrzeć na trupy, musiał jak najszybciej udać się z powrotem do pałacu. Trzeba wymyślić plan zrównania z ziemią niegodziwej krainy zwyrodnialców.
- Tato?
Pałac rodziny cesarskiej – X lat temu po tych wydarzeniachWszystko się zmieniło. Cesarz ożenił się po raz drugi, chcąc odbudować swoją rodzinę sprzed wypadku w Krwawym Dniu. Aikata okazała się kobietą powściągliwą, chcącą jedynie osadzić na tronie swoje własne dzieci, a nie to ostatnie. Najmłodszy syn przeżył, nikt nie wiedział jakim cudem, jednak dziecku udało się to. Prawowity dziedzic tronu Imperium Yusen żył. Nic nie mogło zakłócić tego szczęścia. Sam chłopak wydawał się nieobecny. Trenował pod okiem najlepszych nauczycieli w kraju, chcąc szkolić się we wszystkim. Przyrodniego rodzeństwa nie znał prawie wcale. Unikali się jak ognia. Tylko przy stole zachowywali pozory normalności, ale od zawsze Yujiro taki nie był. Wydarzenie zmieniło go. Nie mówił o tym, unikał nawet rozmów na ten temat w jego obecności.
Niepewnym krokiem przemierzał pałacowe korytarze chcąc dojść do komnaty swojego ojca. Nie lubił tego, brzydził się tym co robił, ale nie mógł nic na to poradzić. Zawsze kończyło się to tak samo jak zwykle.
- Spóźniłeś się.
Dzień wymazany z historii Stało się to znowu. Krwawy dzień powtórzył się. Cała rodzina cesarska nie żyła. Nieznani sprawcy zaatakowali pałac pod osłoną nocy. Zabili każdego obecnego w tym momencie. Zakończyła się historia Imperium, nie pozostał nikt kto mógł przejąć władzę. Przeklętych ludzi nigdy nie będzie można ożywić.
- Ach, to takie zabawne, takie zabawne!
Wyrwana kartka z kalendarzaHandlarze żywym towarem od zawsze lubili świeże i łatwe kąski. Dlatego widok błąkającego się po ulicach dziecka napawał ich radością. Pasował do zamówienia idealnie, egzotyczna uroda, sarkastyczny uśmieszek i te pełne namiętności spojrzenie. Na taki okaz poleci wielu ludzi, dlatego trzeba go zabrać. Nie bronił się nawet za bardzo. Dał się uśpić od razu. Grzeczne dziecko.
Gdzieś w FioreWieść głosiła o wybiciu całej szajki handlarzy żywym towarem. Nikt nie wiedział kto to zrobił, dlatego przypisano to jednej z mrocznych gildii z powodu utarczek między nimi. Tylko dzieciak porwany tego dnia znał prawdę, ale kto się przejmuje jego słowami? Lepiej to zignorować i brnąć dalej w zaparte.
Rok X797Przyłączył się do Grimorie Heart. Nikt nie pytał o to co robił wcześniej, skąd jest czy o inne rzeczy. Prawdopodobnie mało ich obchodziła historia chłopca, który znalazł się w ich gildii całkiem przypadkowo. Wracał właśnie ze swojego zadania, nawet nie zauważył, że ktoś go śledził. Po prostu przez większość podróży miał do siebie przyczepiony ogon, który nie chciał się tak łatwo odczepić. Co się dziwić, gdy się jest piekielnie zmęczonym po swojej ostatniej walce, po której nie da się normalnie pozbierać. Chcąc jak najszybciej odpocząć, próbował udać się głęboko w las, by tak na jakimś drzewie odsapnąć dłuższą chwilę. Nie czuł głodu, ale mycie było konieczne. Ślady krwi widniały na całym ciele. Dlatego nie miał jakichkolwiek szans na zatrzymanie się w mieście. Po kolejnych dziesięciu minutach marszu padł nieprzytomny na trawę. Obudził go dziwny człowiek, który zaproponował nowe życie, na które on bez zastanowienia przystał. Znalazł nowe miejsce dla siebie.
Dzień Końca Dlaczego to musiało się stać? Co ja im takiego zrobiłem? Nigdy nie myślałem, że może mnie zdradzić osoba, która znaczyła dla mnie tak wiele. Zostałem złapany, zbrukany, a co najgorsze, moim katom sprawiało to wszystko dziką satysfakcję. Szpital Psychiatryczny wzbudził we mnie od razu obrzydzenie, nie mam pojęcia gdzie on się znajdował, jedno jest pewne, nie chcę w nim zostać. Ludzi tam traktowano jak zwierzęta. Nie mogłem nic na to poradzić. Wtedy, pierwszego dnia, umarłem. Coś we mnie pękło, czego nigdy więcej nie zobaczę. Czy to może chodzi o moje człowieczeństwo? Nic ze mnie nie zostanie. Tylko zwyczajna skorupa, która chce się wydostać z tego piekła. Planuję popełnić samobójstwo.
Mieszanina Wspomnień 1- Jedną ręką utwórz znak, drugą dołóż tak, aby powstał symbol ten, który ziemię zmieni wnet!
- Doktorze! ON znowu to robi! – Pisk, tak go nazywali lekarze, zakrył swoimi drobnymi dłońmi uszy. Nie mógł już słuchać tej zawodzącej pieśni, którą z wielką zaciętością śpiewał Blood.
Blood to pacjent specjalnej troski, tak przynajmniej nazywali go na każdym kroku lekarze. Wymyślając mu to przezwisko, wiedzieli co robili. Sam chłopak zawsze próbował zrobić sobie krzywdę i innym dookoła. Jeśli zdjęto mu kaftan bezpieczeństwa, to on od razu drapał swoje nadgarstki lub je gryzł. Chciał jak najszybciej skończyć ze sobą, gdy tylko lekarze nie patrzyli. Większość czasu spędził w izolatce. Tak nikt nie musiał się martwić tym czy coś sobie zrobi. Trzymali go tu już na siłę, gdyby mieli tyle autorytetu już dawno by go wywalili. Nie mogli. Dostali wyraźne instrukcje co mieli z nim zrobić. „Ma zwariować”.
- ON zabił Wendy! Moja biedna Wendy! – Pisk zawodził już coraz głośniej. Nie dało się tego zignorować.
Doktor X musiał w końcu spojrzeć na Blooda, który patrzył na zabitą przez siebie papugę. Głowa zwisała jej pod dziwnym kątem, widocznie udało mu się skręcić jej kark. Kto by przypuszczał, że w tak małym ciele może być aż tyle siły do zrobienia czegoś takiego.
- Blood, ile razy mam ci powtarzać? Nie można zabijać zwierzątek innych pacjentów. – mężczyzna wziął głęboki wdech i spojrzał na zegar wiszący na ścianie. – Czeka cię za to podwójna terapia. Nie można tak robić, zapamiętaj to sobie.
Sam chłopak wydawał się nie słyszeć słów Doktora. Patrzył tylko pustym wzrokiem na zwierzę, po czym rzucił nim o podłogę.
Mieszanina Wspomnień 2Kolejny wstrząs przeszedł przez wymęczone ciało chłopaka. Magiczny prąd był o wiele straszniejszy niż ten zwykły. Ciało kiepsko znosiło jego nadmierne ilości, a w psychice wszystko zaczynało się mieszać. Zapominał człowiek powoli o swoich danych osobowych. Taka kara czekała zbuntowanych magów, którzy nie chcieli postępować według obowiązującego prawa.
- I co, śmieciu, dalej nam nie powiesz nic o tej swojej gildii? – rzekł w ciemności głos, który brzmiał jak przejechanie paznokciami o tablicę.
Blood skierował swoje przymknięte oczy w kierunku głosu. Skupił się na wypowiedzeniu kilku słów do kata, opluwając się przy tym:
- Nie ma mowy.
- Myślę, że on potrzebuje silniejszych wstrząsów, moc na maksa.
Mieszanina Wspomnień 3Mamo, boję się. Otacza mnie ta ciemność. Dlaczego? Czy ja byłem niegrzecznym dzieckiem? Zawsze cię słuchałem, tak bardzo kochałem. Tylko ty byś mi mogła teraz pomóc. Wszystko mnie zaczyna przerażać. Woda, burza, noc, dlaczego to właśnie takie jest? Jak zamknę oczy to nie mogę się pozbierać. Nie śpię, nie jem, czekam na śmierć. Czy bardzo cię bolało jak umierałaś? Chciałbym znowu być z tobą, rozumiałaś mnie jako jedyna. Kochałaś mnie, prawda? Wiesz, dziwne jest to, że nie pamiętam czy miałem rodzeństwo. Miałem? Kto to wie. Chcę wrócić do domu, ale czy on jeszcze istnieje? Gdzie mam teraz się udać? Przytul mnie. Tęsknię za tobą.
Mieszanina Wspomnień 4Gdzie ja jestem? Kim ja jestem? Co tutaj robię?
Spokojnie, nie denerwuj się. Wszystko jest w porządku. Nic nie jest, terapia powoli zaczyna działać. Zapominam o wszystkim. Jakie mam imię? Skąd jestem?
Cicho, musimy razem współpracować.Niby jak? Jesteśmy zamknięci. Nic nie da się zrobić.
A chcesz się przekonać? Ja wiem co trzeba zrobić.Kim jesteś? Dlaczego odnalazłeś mnie w tej ciemności?
Jestem tobą, nietrudno znaleźć siebie prawda?To niemożliwe, zawsze byłem sam.
Teraz już nie, powinieneś cię cieszyć. To co ty chcesz zrobić?
Przekonać ich, że jesteśmy normalni, terapia na nas działa i zapomnieliśmy o magii.Nigdy o niej nie zapomnę!
Wiem, ty o tym będziesz pamiętał, ja zajmę się tym co trzeba.Co mam zrobić?
Zaśnij. Wystarczy jak oderwiesz się od rzeczywistości i dasz mi wolną rękę.Niech będzie, zaufam ci, ponieważ jesteś mną. Jestem śpiący…
Zaśnij. Dobrze ci to zrobi. Dobranoc. Zamknij oczy i zapomnij.Mieszanina Wspomnień 5Dźwięk długopisu rozchodził się w pomieszczeniu. Kolejne dokumenty zostały wypełnione zgrabnym pismem Doktora. Całkowicie ignorował siedzącego naprzeciwko niego chłopaka, wiercącego się niemiłosiernie.
- No dobrze – zaczął spokojnie, nie odrywając wzroku znad dokumentów. – Jak dziś się czujesz?
Blood poruszył się niespokojnie. Takie pytanie po tym wszystkim wydawało mu się śmieszne i nie na miejscu. Ignorancja Doktora osiągnęła stan krytyczny, tylko człowiek jego pokroju mógł zadawać te pytanie zawsze, gdy tylko go widział. Nieważne czy wtedy był po leczeniu, czy po próbie samobójczej, nigdy nie przejmował się tak przyziemnymi rzeczami. Wypełnione papierki oznaczały dla niego wykonaną pracę, czyli wypłatę. Pieniądze rządzą tym światem i nic tego nie zmieni.
- Dobrze. – wymamrotał niechętnie, spuszczając wzrok.
- Słuchaj. Nie będą się z tobą bawił mówiąc jaki to jestem dumny i inne farmazony. Moim zdaniem powinieneś tu zostać, ale nie mogę decydować o tym. – przerwał na chwilę rzucając mu pełno teczek pod sam nos. – Masz się tego pozbyć, rozumiesz? Masz to spalić, zakopać, zrób co chcesz, nie ma to już istnieć. Dalej to musisz pamiętać o codwutygodniowych wizytach u lekarza. Nie musisz się przejmować, możesz iść gdzie chcesz. – podał mu karteczkę z równo zapisanymi słowami. – Tu masz adres. Musisz sobie wyrobić nowe dokumenty, bo twoje stare zostały zniszczone. Masz jakieś pytania?
- Nie. Czy mogę już iść? – spytał powoli, z widoczną nadzieją w głosie.
- Tak, znikaj mi z oczu.
Wyszedł bez słowa. Będąc już daleko od budynku, zatrzymał się i odetchnął głęboko. Więc teraz tak wygląda świat? Te trzy lata odczuwał jak jakieś czterdzieści.
PrzebudzenieA teraz możesz otworzyć oczy.Co-co się stało?
Piekło się skończyło, jesteśmy wolni, zobacz jaki piękny jest ten świat.Tak wygląda zieleń drzew i promienie wiosennego słońca?
Tak, to coś takiego. Teraz na temat, musisz wyrobić sobie papiery i spotkać się z osobą, przez którą tam trafiliśmy.Zabiję tego gnoja. Jak możesz mówić mi coś takiego? Nie mam zamiaru go widzieć.
Cicho. Czas mi się kończy, rób co mówię i pamiętaj, że jest jeszcze ktoś prócz nas.Ktoś trzeci? O kim ty mówisz?! Wyjaśnij!
Nie mam czasu, jestem zmęczony, dobranoc. Dasz sobie radę sam.Luty X801, miejsce nieznaneW lesie niedaleko miasta Onibus znajdowała się mała chatka. Większość magów czy ludzi nie zdawała sobie sprawy, że ona istnieje. Kobieta zamieszkująca ją, wstydziła się przebywać w obecności ludzi dłużej niż to było konieczne. Junjun wychodziła po prostu z założenie, iż nie potrzebuje do szczęścia znajomych. Wolała pozostać sama do końca życia. Rzadko kiedy wpadały do niej w odwiedziny siostry, nie wiedziała co dokładnie robiły i do jakich gildii dołączyły. Jakoś omijały zawsze ten temat szerokim łukiem. Kiedyś miała jeszcze jednego gościa. Pochodzili z tego samego kraju, nawet wyruszyli z niego razem, tylko ich drogi zostały później brutalnie rozdzielone.
Dziś przypomniała sobie dlaczego oddzielili się od siebie. Koło południa przed jej chatką pojawił się właśnie on. Ubrany w jakąś białą szmatę, wyglądającą jak szpitalne ubranie. Nie odzywał się, po prostu patrzył na nią tymi swoimi dziecięcymi oczami, czekając na coś. Wpuściła go do środka. Nie chciała na razie rozmawiać o tym co się z nim działo przez te trzy lata. Dopiero po piętnastu minutach mogła usiąść w fotelu i ocenić jak bardzo się zmienił. Wyglądał na bardziej zagłodzonego i zaszczutego niż wcześniej. Dodatkowo miał krzywo obcięte włosy, nie miała pojęcia jak on tego sam dokonał.
- Przechowałaś moje wszystkie rzeczy? – spytał powoli, wlepiając w nią swoje oczy. Piekielny wzrok, który potrafił jej się śnić po nocach w najgorszych koszmarach.
Zawahała się na moment. Skąd ten szczyl mógł znać takie szczegóły? Nikt nie mógł mu tego powiedzieć. To prawda, tuż po jego zniknięciu zajęła się wszystkimi jego rzeczami. Odezwał się w niej przeklęty sentyment.
- Oczywiście, mam je wszystkie, więc jeżeli chcesz się przebrać to proszę bardzo, droga wolna. – odparła z kwaśną miną patrząc na niego niechętnie. Jeżeli weźmie swoje rzeczy już nigdy więcej go nie zobaczy. – A teraz, skoro już do mnie przyszedłeś, co się z tobą działo? Zniknąłeś po prostu na te trzy lata! – dodała szybko, próbując zacząć temat, na którym jej najbardziej zależało.
- Trzy lata, co? – rozpoczął powoli z wyraźną niechęcią. Wolał uniknąć tego, ale teraz już nic nie może poradzić. – Wyobraź sobie, że człowiek, którego kiedyś uważałem za swojego drugiego ojca zdradził mnie i wsadził do szpitala psychiatrycznego. – przerwał, zastanawiając się dłuższą chwilę, nie wiedział jak to dobrze ubrać w słowa tak, aby Junjun zrozumiała wszystko. – Terapia to była katorga, nie chcę nawet sobie przypominać jakie techniki na mnie stosowano. Chcieli wybić mi z głowy magię i wszystko co z nią związane. Najpierw zacząłem zapominać wszystkiego powoli. Dane osobowe, rodzina, kraj z którego pochodzę, wszystkie podstawowe informacje, które są mi potrzebne do przeżycia. – westchnął przeciągle, opierając głowę o dłoń. – W końcu zwariowałem. Zacząłem słyszeć głos w swojej głowie, który mówił mi dokładnie co mam robić. Gdy w końcu zdecydowałem się go posłuchać stało się coś niemożliwego. Zapamiętałem wszystko to co miałem. Zagrałem tym wszystkim Doktorom na nosie. Może i wygrałem, ale jednocześnie odniosłem porażkę. Mój organizm przez najbliższy czas nie nadaje się do niczego. Muszę szybko wrócić do poprzedniej formy, inaczej może być krucho. A co najgorsze ja… - urwał na chwilę przełykając głośno ślinę. Nie mógł zataić przed nią tego faktu, w końcu ona znała się na takich rzeczach. – Ja… Nie pamiętam żadnych moich zaklęć.
Zmarszczyła brwi słysząc to wszystko. Nie spodziewała się takich rewelacji, bardziej skłaniała się do tej wersji, że chłopak nie wykonał zadania jakie mu zleciła Mistrzyni i po prostu bał się wrócić do gildii. To wydawało jej się bardziej rozsądne.
- Jak się teraz nazywasz? – zaczęła spokojnie wyjmując z kieszeni notes i długopis.
- Kyoki Tamashi. Ale mówią teraz też na mnie Blood. Dlaczego oto pytasz?
- Po prostu… - przerwała na moment zastanawiając się jak się z tego wymigać, lecz niestety klamka już zapadła. – Pomogę ci przypomnieć sobie te najważniejsze rzeczy. Myślę, że powinieneś zostać u mnie przez jakiś czas.
Junjun dobrze wiedziała, że zaprosiła do siebie prawdziwego diabła, który może pożreć jej duszę w całości.
Marzec, X801, miejsce nieznaneMimo upływającego czasu wszystko wydawało się nienaruszone. Chatka w lesie stała tak jak zawsze, marudząca Junjun nadal była zołzą, a Kyoki nic nie mógł sobie przypomnieć. Od dnia, w którym przekroczył próg domu, mag ćwiczył. Powoli wracała ta sama kondycja jaką miał przed trzema laty. Gorzej natomiast znosił unormowane dawki jedzenia, próbował przytyć, ale nadal miał opory przed jedzeniem do syta. Trudno człowiekowi zmienić swoje zwyczaje, który posiadał przez tak długi czas. Może kiedyś w końcu nauczy się jak żyć normalnie bez tego ciężaru jaki na nim spoczywa po wszystkich przejściach w szpitalu psychiatrycznym. Już nigdy nie przeżyje tych wszystkich tortur jakie musiał znosić. Blizny psychiczne nie zgoją się wcale. To jego grzech.
Tego dnia było wyjątkowo ciepło jak na marzec. Kyoki po wielu godzinach bezsenności i rysunkach w notesie Junjun odnalazł jedno ze swoich zgubionych zaklęć. Może to nie było jakaś górnolotna sztuczka, ale z nią czuł się od razu pewniej. Od rana do wieczora ćwiczył posługiwanie się wszelkiego rodzaju bronią. Musiał przypomnieć sobie jak to kiedyś trzymało się w dłoniach swój najlepszy oręż tak, aby wygrać każdą walkę. Ten dreszczyk emocji, który towarzyszył mu przy każdym ciosie, uczucie górowania nad przeciwnikiem, wszystko to wracało ze zdwojoną mocą. Chciał już wyruszyć do gildii, wyzwać na pojedynek jakąkolwiek osobę, aby się sprawdzić. To wydawało się najlepszym wyjściem w tym momencie. Tylko on i jego kochane zabawki. Chciał poświęcić im jak najwięcej czasu, aby mogły one wyczuć jego rytm ponownie. Ten sam rytm ruchów co za starych, dobrych lat.
Nawet nie zwrócił uwagi na to, że od pewnego czasu przygląda mu się Junjun. Wolał czuć całym sobą zimno metalu, który dzierżył w dłoni. Unormowany oddech i tylko wyimaginowany przeciwnik przed nim. Zacisnął mocniej rękę na kosie. Wydawała się ciężka, ale teraz wyczuł idealną harmonię w jej działaniu. Wystarczyło znaleźć tylko odpowiedni środek ciężkości, a potem wszystko szło już o wiele lepiej niż na samym początku. Wykonał serię kilku cięć. Próbował ponownie zgrać się ze swoją magią, nie po to tak zażarcie o nią walczył. Znowu zrobiło mu się ciemno przed oczami, za bardzo się przemęczył, chcąc przedobrzyć całą sytuację. Osunął się na kolana, odwołując kosę. Teraz musiał się skupić na głębokim oddychaniu. To zwykle pomagało.
- Znowu chciałeś przedobrzyć. – powiedziała Junjun wychodząc z cienia.
Nie odpowiedział jej od razu. Chciał uspokoić swój nieumiarkowany oddech i trzęsące się ręce. Nie przypominał sobie, aby kiedyś też tak się działo.
- Dlaczego teraz jestem taki słaby? – spytał bardziej siebie, niż stojącą niedaleko kobietę.
-Phi, zadajesz takie głupie pytania. To chyba logiczne, że po takim czymś twoja magia się może zmienić. Zawsze dobrze wiedziałeś, że to co ty masz w głowie to taka tykająca bomba zegarowa. A jak wybuchła to wylądowałeś w szpitalu. Widocznie przez to leczenie zmieniło to swoją moc na dodatkowe osobowości. Twoje szaleństwo zmieniło swoją skalę na światową. Ja na ich miejscu zostawiłabym cię na zawsze. – przerwała na moment, aby spojrzeć na niego wzrokiem pełnym pogardy. – Twoje istnienie to jakaś pomyłka! Przecież dobrze wiedziałeś co w tobie siedzi, a twoja rodzina tylko karmiła tego demona słodkimi słówkami. I zapłacili za to wysoką cenę. Myślałeś, że byłeś bogiem, dzięki niemu, a okazałeś się marnym pojemnikiem na jego moc. Skończyła się twoja bajka. Straciłeś to wszystko. Widzisz? Porzucił cię tamtego dnia, próbując przy tym zabić. Wiedziałeś o tym? Nie, oczywiście, że nie. Za bardzo pochłonęło cię szaleństwo. Wyglądasz jakbyś cierpiał. Trafiłam w sedno, tak? Pewnie chcesz odnaleźć te swoje plugastwo, mam rację? Dobrze wiemy, że zabije cię od razu, gdy tyl…
-Zamilcz! – przerwał jej zdecydowanym głosem, podnosząc się z ziemi. Spojrzał na nią wzrokiem pełnym wyższości. – Nie potrzebuję cię już. Takie psy jak ty szczekają najgłośniej, a umierają pierwsze. Myślisz, że on mi nic nie zostawił, tak? Mylisz się. Mój kraj nie uznaje czegoś takiego jak magia, uważamy to za największą herezję na świecie. Mój opiekun lubił mi o niej opowiadać, powiedział, że może dać mi moc. Tylko nie było mowy o demonie. Wszystko zaczęło się zlewać, ten człowiek zniknął. Dalej nic nie wiem. A dodatkowo, po co mam ci to mówić? – uśmiechnął się sadystycznie, poprawiając bandaże na nadgarstkach. – Nie wiesz co mnie łączyło z tym jak to nazwałaś „plugastwem”. Dziękuję za przechowanie moich rzeczy, ale teraz odchodzę. Żegnaj, wiedźmo, która niedługo wyląduje na stosie.
Nie oglądając się za siebie chwycił swoje rzeczy i skierował się w głębię lasu.
Kwiecień, X801, miasto MagnoliaSiedzieli naprzeciwko siebie siłując się na spojrzenia. Żaden nie wiedział co powiedzieć, ani jak zacząć rozmowę, woleli tylko patrzeć, próbując nie skomentować swoich strojów. Kyoki ubrał się jak dziewczynka, sprawiając jakiekolwiek wrażenie bycia normalnym człowiekiem. Za to jego, nawet nie wiedział jak nazwać tego człowieka, przełożony, patrzył wzrokiem pełnym wzgardy. Nienawidził takich przebieranek, a sama osoba potęgowała do tego niechęć. Wybrali takie miejsce na spotkanie, które zrzucało z nich wszelkie podejrzenia. Magnolia wydawała się spokojnym miastem, ale Fairy Tail pilnowało skutecznie porządku, dlatego ciekawił go fakt, jakby zareagowało na wieść o wizycie dwóch ludzi z nielegalnych gildii. Niespecjalnie chcieli zostać zdemaskowanymi od razu, dlatego wybrali taką drogę. Miasto w ich odczuciu było neutralne, dlatego nie musieli się martwić o walkę.
- Nadal nie rozumiem dlaczego przyszedłeś w tej dziwnej kiecce. Chcesz być kobietą, czy o co ci znowu chodzi? – burknął pod nosem, odsuwając kufel z piwem na bezpieczną odległość, od dłoni chłopaczka albo w tym momencie wesołej dziewczyneczki.
- Przeszkadza ci to jakoś? A może uraziło twoje przekonania lub dumę? – odparł kpiącym głosem, biorąc łyk herbaty z porcelanowej filiżanki, zdecydowanie brakowało w niej cukru. – Może skończymy te mrzonki i przejdziemy do właściwego tematu. Czego ode mnie chcesz?
Mężczyzna wybił piwo do końca, musiał dobrze zastanowić się nad odpowiednim ubraniem w słowa swojego planu i tego wszystkiego co musiał, a niekoniecznie chciał mu powiedzieć.
- Widzę, że wróciłeś do tej swojej nieprzyjaznej formy. Jak ci się podobały „wakacje” w szpitalu? Pewnie byłeś szczęśliwy mogąc odpoczywać przez tak długi czas. Terapia chyba ci nie pomogła co? Wiesz, że Doktor X mówił, że nie może cię wypuścić? Biedaczek marudził tak długo o tym, jak to stracił swój najlepszy obiekt do badań. – wziął głęboki oddech, po czym skinął kelnerowi, aby przyniósł mu kolejne piwo. – Ale przypomniałem mu kto tu jest górą. Szybko zmienił swoje zdanie. To może najpierw wyjaśnię ci po co wsadziłem cię do tego uroczego zakładu. Po tym twoim pamiętnym dniu i po fakcie stracenia tak potężnego demona, pomyślałem, że skoro jesteś już taki bezużyteczny to trzeba gdzieś cię wsadzić. Doktor X poszukiwał obiektu do badań to po prostu dałem tam ciebie, urocze, prawda? Przez te trzy lata całkowicie zapomniałem o tobie i o wszystkim co zawierało cząstkę ciebie. Pewna interesująca osoba użyła zaklęcia zapomnienia na wszystkich, którzy cię znali. Dlatego nie pamiętasz swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Jak się z tym faktem czujesz? – przerwał, gdy kelnerka przyniosła mu kolejny kufel z piwem. Poczekał aż odejdzie i podjął temat znowu – Aż do pewnego mementu, gdy sytuacja się zmieniła i musiałem coś z tym zrobić. Nie wiem czy wiesz, ale pojawiły się doniesienia o dziwnej organizacji. Nie mam pojęcia jakie ruchy planują, ale ktoś wie, że są na pewno niebezpieczni. Pomyślałem wtedy o tym smarkaczu, co zmienia się w szaleńca. Dlaczego nie mógłbym go wykorzystać znowu? Nawet nie wiesz jak trudno poszło mi to załatwienie. A później tylko czekałem do odzyskania twoich sił. Zmieniłeś się, ale nie pojmuję w jakiego demona. Nigdy nie byłeś do końca normalny.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? Śpieszę się i nie mam zamiaru nikomu pomagać. Żyję w samotności, planując powrót do Yusen. – powiedział beznamiętnym głosem, odkładając filiżankę na spodek. Nie miał ochoty wysłuchiwać tych wszystkich kłamstw, jakie mówił ten człowiek.
- Żebyś wiedział, że mam. Masz wrócić do Grimoire Heart.
Zdębiał. Nie myślał, że jeszcze kiedyś usłyszy coś na temat swojej byłej gildii. Wolał o niej zapomnieć i spróbować zacząć żyć na nowo. Może i kiedyś czuł jakieś dziwne przywiązanie do tego miejsca, ale nie miał zamiaru tam wracać. Przekraczając próg sterowca, zostanie wchłonięty przez swoje stare życie. Znowu pokłoni się przed obliczem Mistrzyni, obiecując swoją wierność do końca życia. Jakie popłyną z tego korzyści? Znajdzie stałe źródło finansowe, dzięki czemu łatwiej odszuka sobie jakiś transport do Yusen. Co mu szkodzi jeśli tam powróci? Stanie się tylko silniejszym, łatwiej zdobędzie władzę i należyte miejsce na świecie. Tylko trzeba znowu wykonywać rozkazy tego dziada, który wsadził go do zakładu, nie ma pewności, że nie zrobi tego ponownie. Kontrolowanie tego wszystkiego może mu zająć sporo czasu, ale… Kiedyś Grimoire Heart przyjęło go nic o nim nie wiedząc. Panowały tam dziwne zasady, choć większość osób w tamtym czasie wydawała się przyjemna. Irytowali go, co może i jest dziwne, nie odczuwał wobec nich nienawiści. Dlatego, powinien spróbować ostatni raz.
- Zobaczę co da się zrobić.
Połowa kwietnia, X801, Siedziba Grimoire HeartCień poruszał się po czerwonym dywanie prowadzącym do tronu. Słuchać było tylko ciche szepty i spokojny oddech chłopaka. Szedł z wysoko uniesioną głową, chcąc pokazać się każdemu tutaj obecnemu. Nie okazywał ani strachu ani skruchy. Jakby te trzy lata nieobecności trwały zaledwie jeden dzień. Niewiele osób tutaj obecnych mogło go kojarzyć z tamtego okresu, ale nie przejmował się tym zbytnio. Dochodząc do miejsca, gdzie siedziała Mistrzyni zachowywał się całkiem naturalnie, jakby nie bardzo go obchodziło co się dzieje i dlaczego tu jest. Ukląkł, pochylając głowę w geście całkowitego szacunku czy nawet oddania. Po chwili otworzył usta i zaczął mówić:
- Ja, Kyoki Tamashi, zwany przez niektórych Blood, powróciłem po długiej nieobecności do gildii Grimoire Heart! Ponownie przyrzekam całkowite oddanie i posłuszeństwo wobec Mistrzyni. Przepraszam także za moją trzyletnią nieobecność, poniosę za nią każdą karę, na którą zasłużyłem.
Tak, znowu wrócił do tej cholernej gildii, choć obiecywał sobie, że nigdy już tego nie zrobi.
Umiejętności: Szermierz [1]
Skrytobójca [1]
Sportowiec [1]
Ekwipunek: * Plecak, zwykły w kolorze białym
* Zestaw bandaży (2 band. nieeleastyczne, bawałeniane o wym. 5cmx4m, 3 band. elastyczne uciskowe z zapinką 8cmx5m, 2 band. elastyczne uciskowe z zapinką 6cmx4m, 1 band. elastyczny uciskowy z zapinką 12cmx5m, 2 band. elastyczne uciskowe z zapinką 10cmx5m)
* Latarka, Zapalniczka
* Notes i długopis
* Różne, luźne skrawki materiałów
* 2 metry mocnego sznurka
* pobrudzona flaga z godłem Imperium Yusen
Rodzaj Magii:Magia Podmiany – Rycerskie Szaleństwa magia ta polega na zmianie zbroi bądź broni białej, dzięki alternatywnemu wymiarowi. Skupia się ona zarówno na orężu jak i zbroi. Pozawala ona na szybką zmianę podczas walki, co daje elastyczność. Każdą zbroję przyzywa samodzielnie, tak samo jak ją odsyła, ale kolejne jej przyzywanie = kolejne użycie zaklęcia. Gdy zbroja ulegnie zniszczeniu można ją dopiero przywołać po dobie fabularnej. Bronie po destrukcji tracą swoje magiczne właściowości - stają się zwykłym orężem. (czas do odesłania lub zniszczenia). Szaleństwo powstało na skutek przeżytych momentów w szpitalu psychiatrycznym. Przez to magia stała się sama w sobie niestała i nieprzewidywalna, jeśli chodzi o podmianę.
Pasywne Właściwości Magii Podmiana Ubrań – dzięki niej można szybko i sprawnie zmieniać swoje ubranie codzienne, bez konieczności przebierania się w normalny sposób. Ubrania ofensywno/defensywne odpadają. Tyczy się zwykłych ubrań bez żadnych korzyści.
Własny Wymiar – posiadanie własnego wymiaru, w którym przechowuje się wszystkie swoje zbroje, bronie i ubrania. Dotyczy to tylko tych kupionych. Trzeba pamiętać, że każdy wymiar ma swój zakres możliwości i nie jest nieskończony.
Oburęczność – Kyoki posługuje się tak samo sprawnie mieczem w prawej jak i w lewej dłoni.
Szaleństwo – po swoim przypadku i torturach magia zmieniła się delikatnie. Czasami, gdy użyje za dużo mocy, może stracić nad sobą kontrolę, zapominając dlaczego to wszystko robi i po co walczy. Nie zdaje sobie sam z tego sprawy, a jeśli ktoś mu o tym mówi, bagatelizuje to tylko, nie wierząc nikomu.
Zaklęcia: Weapon in hand! (D)
Kyoki przywołuje dowolną, niemagiczną broń białą jakie ma w swoim wymierze. Niezależnie czy są to miecze, katany, kardy, wakizashi, półtoraki czy inne. Każde ponowne przywołanie kolejnej broni ponosi takie same koszty jak użycie zaklęcia drugi raz.
Zbroja Wojownika Żywiołu Ognia (B)
KLIK Kilka słów o zbroi: Zbroja pochodząca z ojczyzny Kyokiego. Jedna z najsilniejszych z jakimi się spotkał, poprzednim właścicielem był jego ojciec . Nie zdawał sobie sprawy, że została ona zaczarowana przez wędrownego czarodzieja, który mu ją sprzedał. Sam Blood uważa się za jedyną godną osobę, która może ją nosić.
Część techniczna: Zbroja wykonana z najróżniejszych warstw tkanin. Na zwykłą szatę zostały ponakładane po kolei ubrania. Narzutka na ramiona, peleryna spięta sprzączką, szeroki pas materiału przewiązany dwoma paskami na wysokości talii, bufiaste spodnie i buty za kostkę.
Broń: dwa miecze wykonane z magicznej stali
Właściwości magiczne: Zbroja ta jest odporna na wszelkie zaklęcia z żywiołu ognia. Zaklęcia do poziomu B, a od rangi B i wyżej odpowiednio osłabiane, ale już odczuwalna w jakimś stopniu. Użytkownik żywiołu może używać go okalając tylko swój miecz, zwiększając swój atak (trwa 1 post, 1 post przerwy). Zbroja odporna na czynniki naturalne, niemagiczne typu zimno, gorąco, itp.
Zbroja Imperatora (B)
KLIK Kilka słów o zbroi: Zbroja generała południowych sił Imperium Yusen na zachodzie. Została zaczarowana przez nadwornego maga, który nie mówił o tym nikomu. Podczas ucieczki z kraju Kyoki zabrał ją ze sobą.
Część techniczna: Obojczyk, naramienniki, opachy, zarękawie, rękawice, nagolennice i trzewiki wykonane ze stali. Skrzydła wykonane z magicznego metalu (rozpiętość – metr na metr). Fartuch wykonany z wytrzymałej tkaniny, wychodzą z niego cztery paski materiału, przytrzymane pasem.
Broń: Kosa o ostrzu długości metr dwadzieścia pięć, a trzonek półtorej, dwa sztylety
Właściwości magiczne: Zbroja ta umożliwia latanie (2 posty latanie, 3 posty odpoczynku). W przypadku zniszczenia skrzydeł lot przestaje być możliwy, a jeśli zostaną uszkodzone lot staje się niestabilny. Zbroja jest odporna na uszkodzenia fizyczne B, tylko powyżej może zostać zniszczenia/uszkodzenia.
Zostaje 5PD