I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Opuszczone tereny fabryczne Wto Kwi 29 2014, 19:52
First topic message reminder :
Oddzielone wysoką bramą tereny miasta Artail, obejmujące swoją powierzchnią szereg nieużywanych już budynków fabrycznych, wcześniej pełniących kluczową funkcję produkcyjną w trakcie budowy miasta, teraz bezużytecznych z racji przestarzałych (jak na standardy miejskie) technologii na terenie zakładów. Tereny te stosunkowo szybko, bo ledwie kilka tygodni po uroczystym otwarciu miasta zaczęły pustoszeć, pracowników przenoszono na inne stanowiska pracy w nowocześniejszych halach produkcyjnych, a miejsce to teraz stanowi swego rodzaju pomnik ku chwale i pamięci starszych technologii. Pomimo tej dumnej nazwy nie wydaje się jednak by władze miasta specjalnie dbały o to miejsce, prawdopodobnie uznając, że ewentualne środki finansowe lepiej jest zainwestować w inne projekty. Tak oto też teren ten nie wydaje się być najbezpieczniejszą okolicą Artail, a różne pogłoski mówią o tym, że nie będąc ostrożnym można tu sobie nabić więcej niż tylko guza i stracić więcej niż tylko portfel.
MG:
Jak na Mistrza Grimoire Heart przystało, Arata Tsuchimikado tłumacząc wam cel waszego zadania był bardzo lakoniczny, ale za to konkretny i drobiazgowy. Najpierw zostaliście wezwani do jego gabinetu, gdzie wyjaśniony został wam wygląd kota - jeszcze zanim w ogóle mogliście o cokolwiek zapytać, dowiedzieliście się, że jest to kot biały, stosunkowo niewielki (nawet jak na wymiary kocie), obdarzony czerwonymi oczyma, na szyi mający zawiązaną biała kokardkę. Cechy te, podkreślone kilka razy przez mistrza, miały wam kompletnie wystarczyć do zidentyfikowania akurat tego kota spośród innych ewentualnych dachowców, jakich mogliście spotkacie na terenie Artail. To również Arata podał wam informację o tym, że należy go szukać w tej okolicy, natomiast kiedy mówił o tym, że kot ma zostać sprowadzony do gildii żywy i bez uszczerbku na zdrowiu, oczy Tsuchimikado niezdrowo lśniły niewypowiedzianą na głos groźbą. Nie obchodziło go natomiast nic innego - tak długo jak wrócicie z kotem możecie robić co chcecie, zabijać, mordować, palić, gwałcić i tak dalej. Ostatnią poradą, której udzielił wam wasz zleceniodawca przed wyprawieniem was w podróż było odnalezienie grupki bezdomnych na terenie jednej z fabryk, która mogłaby wiedzieć cokolwiek więcej na temat kotów. Ponoć on sam "korzystał z usług" jednej z takich grup, ale ta niestety już nie żyła. Mistrz nie zdradził na ten temat nic więcej, subtelnie tylko się uśmiechając.
I tak własnie stanęliście przed bramą prowadzącą na tereny nieużywanych już fabryk. Bramą, dodajmy, kompletnie wyłamaną i otwartą na oścież. Wystarczyło ją tylko przekroczyć, by znaleźć się stricte w miejscu gdzie miały się rozpocząć wasze poszukiwania. W oddali, kilkaset metrów od was widać było kilka dużych budynków obdarzonych bardzo wysokimi kominami, a wokół nich znajdowały się też mniejsze budynki - wszystkie w miarę do siebie podobne. Widać też było, że budynki rozlokowane zostały całkiem blisko siebie nawzajem - o ile przed pierwszą serią budynków mieliście jeszcze plac, w którym było więcej miejsca, o tyle jasne było, że wraz z udaniem się dalej w podróż zrobi się zwyczajnie ciaśniej i mniej przyjemnie. Powodzenia.
Autor
Wiadomość
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pon Cze 09 2014, 21:09
Taki słysząc odpowiedź mężczyzny westchnął nie wiedząc czy to on jest taki inteligentny, czy tamten taki głupi. W sumie to pewnie każdego po trochu. Wzruszył ramionami i od niechcenia zamierzał powiedzieć jeszcze kilka słów. - Twoja wcześniejsza wypowiedź wskazywała, że z kimś zaplanowałeś tą pułapkę, że niby przekombinowana. - rzucił spoglądając znów na Kyoki, która z każdą chwilą wydawała się być w coraz gorszej sytuacji. Tym miał zająć się później, jakoś znajdzie sposób, przynajmniej miał taką nadzieję. Smutno zostać samemu tutaj, no i nudno przede wszystkim. Nie był jakoś przywiązany do niej, zwyczajnie było ciekawiej. Ex-trup mówił dalej podając interesującą informację. "Oddanie was temu kocurowi", brzmiało jakby ten przechwytywał ludzi i wykorzystywał ich do własnych celów. Jeszcze kilka słów i atakujący postanowił rzucić się do ucieczki. Sprawne złote oczka wychwyciły to najszybciej jak umiały, zaś PWM Żywy Komputer natychmiastowo przeliczyło ile potrzebuje prędkości rzucony przedmiot, by nie dać możliwości uniku, bądź chybienia. Dobrą sprawą było, że Taki miał w dłoni nóż, który zabrał. Potrafił rzucać wszelkiego rodzaju rzeczami więc długo nie zastanawiając się wycelował w nogę uciekiniera i posłał ostrze w tamtą stronę korzystając z zaklęcia Vector: Value i zmieniając wartość wektora prędkości na ten, który wyliczył +10% dla pewności. Prędkość lotu nie powinna pozwolić na jakikolwiek unik, nawet ten mimowolny wykonany ruchem. Miał nadzieję, że taki impet nie zrobi jakiś śmiertelnych ran mężczyźnie, gdyż miał do niego kilka pytań. - Ej! Pobawmy się jeszcze! - krzyknął w tym samym momencie co wykonywał te wszystkie czynności. Nie podobało mu się, że tak poinformowany człowiek zamierzał przestać zaspokajać jego ciekawość. Gdyby udało mu się trafić i przeciwnik, by padł pewnie ruszyłby taką samą trasą do niego jak on czyli najpierw za linię, a później wzdłuż niej upewniając się, że nie wpadnie na pułapki. W razie czego i tak był przygotowany na użycie jednego ze swoich zaklęć byleby uniknąć utraty kończyny, czy ogólnej rany. Oczywiście jeżeli możliwy jest unik, to zapewne to by uczynił. W trakcie dotarcia do rannego wyciągnąłby kunai, który przystawiłby do gardła mężczyźnie pomimo smrodu, byleby tylko nie zamierzał kolejny raz uciekać lub robić coś głupiego. - Przystaw mu coś ostrego do gardła, zaczynamy prawdziwą frajdę, Kyokiś. - powiedziałby w takim momencie, oczywiście jeżeli cały ułożony plan w jego głowie udałby się. Jeżeli zaś nie trafił to nie zamierzał ruszać w pogoń za nim, zwyczajnie odpuściłby rozglądając się po otoczeniu.
Kyoki
Liczba postów : 104
Dołączył/a : 26/03/2013
Skąd : Syberia
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Czw Cze 12 2014, 21:41
Zimna Księżniczka była… zszokowana. Nigdy nie myślał, że jego życie skończy się jako lodowa rzeźba, dodatkowo Pan Śmierdziuszek dawał mu do zrozumienia, iż jego tyłek bardzo by na tym ucierpiał. Czuł się z tym źle, nawet bardzo i to cholernie. Szanowny gospodarz tego zacnego magazynu postanowił uciec, szkoda, chyba nie miał zamiaru uświadomić Kyosia co się stanie, jeżeli nie uda mu się usunąć tej warstewki lodu. Przez umysł przeleciało mu milion pomysłów co mógłby zrobić, jednak każdy z nich od razu spalił na panewce. Zdjął rękawiczki i odesłał je od razu do swojego wymiaru, na nic mu się one już nie przydadzą. Używając swojego zaklęcia (Weapon in hand) przywołał zwykły miecz żelazny. Jeżeli wszystkie akcje Takiego poskutkują to przyłoży jego czubek do serca Pana Śmierdziuszka i spyta się, jak można odkręcić zmianę w kostkę lodu. A jak nie to wyjdzie sobie spokojnie z fabryki. Oczywiście uważając na wszystko co go otacza.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pią Cze 13 2014, 20:52
MG:
@Artie:
Kontener faktycznie dało się w miarę łatwo przestawić - tutaj chłopak nie napotkał na większe problemy, a choć nie był on siłaczem na miarę atletów z wiersza Tuwima, to i tak krzepy starczyło mu, by przepchnąć kontener tak, by zablokować drogę zza sobą. Gorzej, że przesuwanie kontenera zaowocowało wydaniem z siebie szeregu jazgoczących dźwięków, nawet jeśli trwały niedługo, bo chłopak szybko uwinął się ze swoim zadaniem, następnie ruszając obranym kierunkiem. Już gdy prawie skręcał w obrany zakręt usłyszał jednak za plecami wściekły, nieartykułowany krzyk, a chwilę potem bardziej ludzkie, zapłakane słowa. - JAK MOGŁEŚ TO ZROBIĆ TACIE!!! - wydzierał się dobrze znany mu z dachu znajomek, ten mniejszy, który najwyraźniej jakoś zdołał sobie poradzić z owadami i teraz był na tropie przeciwnika. I chyba pałał zemstą i chęcią mordu, bowiem biegł w kierunku Artiego z niezłą szybkością, na jego drodze był jednak kontener, więc Artie mógł mieć pewność, że chociaż chwilę czasu zajmie "dzieciakowi" przekroczenie tegoż, dlatego samemu udał się dalej w drogę, biegusiem. I niewiele czasu zajęło, by znalazł się przed budynkiem, którego szukał. Olbrzymią fabryką z dużym kominem, który dymił. Czyli działał. Czyli ktoś był w środku. Problem w tym, że wejście do fabryki zawalone było masą żelastwa, okna zaryglowane i zabite dechami, a poza dymem ciężko było tu doświadczyć jakichkolwiek śladów życia. I mniej więcej gdy chłopak rozglądał się szukając jakiejś drogi do środka na arenę wbiegł "dzieciak". W łapie trzymając swoją maczugę, kapturem zrzuconym z głowy, która okazała się całkiem łysa i agresją w oczkach. Z kolejnym jazgoczącym krzykiem rzucił się w kierunku Artiego, mając tylko jeden cel - zamordować naszego milusińskiego. I to ode Artiego zależało czy powinien dalej unikać wroga i szukać wejścia czy też walczyć.
@Kyoki, Taki:
Super komputer to super komputer, nawet w świecie bez takowych (choć może gdzieś i tutaj takowe istnieją?). Tak czy siak, nawet super super super komputer potrzebuje czasem chwili czasu, by przeanalizować wszystkie dostępne dane zanim wyświetli poprawną odpowiedź, zwłaszcza w przypadku danych zmiennych. Chwila ta, w której Taki wykonywał obliczenia, wystarczyła uciekającemu, by znalazł się kapkę bliżej swojego celu - otwory w ścianie. Gdy obliczenia zostały dokonane, a sztylet rzucony w nogę przeciwnika, ten już, już witał się ze swoim wyjściem ewakuacyjnym. Gdy sztylet wbił się w jego udo, ten wrzasnął niemiłosiernie, ale siłą rozpędu zdołał wpakować się do dziury i przelecieć na jej drugą stronę. Ba, zza dziury zarówno Taki, jak i Kyoki byli w stanie wychwycić rzucane przez mężczyznę przekleństwa i kolejne niecenzuralne słowa, których w tym miejscu podaruję sobie opis. Dość powiedzieć, że mama Takiego nie była w tym momencie ulubioną osobą na świecie dla rannego chłopa. Inna sprawa, sądząc po tym, że przekleństwa brzmiały cały czas jednakowo głośnie, to to, że mężczyzna chyba nie ruszył się za wiele po przeskoczeniu przez dziurę. Przynajmniej nie w tym momencie.
Kyoki widząc, że zatrzymanie przeciwnika na swoim miejscu się nie powiodło, wyszedł przed fabrykę. Trochę mu to zajęło, bo musiał uporać się z wszystkimi carami, które zwaliły się przed drzwi frontowe, po tym jak zawalił się sufit, ale wyjście stąd wciąż było możliwe, więc z opcji takiej właśnie skorzystał. Niewiele się tu zmieniło. Wciąż otoczenie zdawało się być raczej spokojne, ciche i stosunkowo nudne, no i widać było też inne fabryki. Gorzej, że Kyoki coraz mniej się tym wszystkim przejmował, a coraz bardziej chciało mu się spać. Ba, nawet tutejsze podłoże, niespecjalnie czyste, kusiło niczym najlepsze łóżko... A lodu na ciele było coraz więcej. Do tego stopnia, że poruszanie kończynami w tym momencie było całkiem męczące. Wszystko było męczące. Życie było męczące. Cokolwiek działo się z Kyoki, wydawało się, że niedługo stan może stać się krytyczny i nieodwracalny.
Taki w tym czasie zajął się dokładniejszym przyjrzeniem się miejscu, w którym był. Po przekroczeniu linii fabrycznej na ziemi dostrzegł dziwne białe przedmioty, które po bliższej inspekcji okazały się być kośćmi. Ludzkimi kośćmi. Nie wyglądały przy tym jakoś specjalnie staro, ot, może się nie błyszczały, ale łatwo można było określić, ze są to kości... "nowe". Dopiero co zostawione. Jak po zjedzeniu kurczaka. Kolejne trzy linie fabryczne ustawione były równolegle do tej za którą wcześniej ukrywał się przeciwnik, a przy której znajdował się Taki. Daleko za nimi majaczyły wspomniane wcześniej drzwi, podczas gdy drzwi boczne wciąż były na lewej stronie ściany. Nie wyglądało na to, by było tu cokolwiek więcej... poza wyposażeniem technicznym fabryki potrzebnymi do obsługi linii - krzesłami, taśmami, kilkoma skrzyniami pełnymi jakiegoś żelaznego, przerdzewiałego badziewia.
SP: Artie - 68%MM, prawe ramię trochę obite, boli, leciutkie zawroty głowy, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować. Kyoki - przebrany w nowe i suche ciuszki, wrażenie chłodu wciąż się potęguje, ciarki na całym ciele, szczękanie zębami, skóra pokryta warstwą szronu, który obecnie powolutku zamienia się wręcz w lód, osłabienie organizmu skutkujące ogólnym spadkiem czasu reakcji, zmrożenie osiągnęło fazę, w której poruszanie kończynami wymaga naprawdę sporego wysiłku, niesamowita senność. Taki - 100%MM
Termin odpisu: 16.06
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pon Cze 16 2014, 10:09
I czym miał niby przejmować się Artur? Że jakimiś błahostkami pod postacią rozhisteryzowanych bachorów? Raczej nie, bo zbyteczne zmartwienia na głowie tylko szkodzą, a ten musiał zająć się czymś innym, a dokładniej - fabryką. Znaczy się... Początkowo spróbowałby wykonać jakiś zręczny unik, licząc, iż ciężka broń zrobi swoje i da szansę zręcznemu Artkowi na wykonanie odskoku w kierunku, który uzna za bezpieczny, a potem... Potem to by przyjrzał się tylko uważnie budynkowi, jakby szukał jakiejś luki w wejściu. Szpara? Dziura w ścianie? A może jakaś szczelina, przez którą przecisnąłby się kanarek, czy myszka, bądź chomik! Jeśli znalazł i miał wystarczająco czasu by tam się dostać, to spróbowałby zmienić się za pomocą pwm^ w niewielkie żyjątko i przemknąć do wnętrza budynku i... arrivederci Roma?
Co zaś jakby nie miał aż tak wiele czasu, a gówniarzeria ruszyła do boju? Raczej nie miał tylko czasu, by bawić się z dzieciakiem w berka, czy coś, a budynek, jak zauważył miał sporo drewnianych - wstawek? Blokady? Plomby? Spróbowałby się ustawić przed takowym miejscem, jakby chcąc mieć największe połacie drewnianych terenów za plecami tylko w jednym celu... - Beh... Nie ja zacząłem. - mruknąłby tylko w międzyczasie jakoś, mając na uwadze właściwie słuszny fakt, że to nie on był prowodyrem tej akcji i ostatnich zdarzeń i to nie Artur się prosił o to, ale nie ma tego złego, co by nie miał serduszka. - Chcesz to kupię ci za to szczeniaka, czy coś. - rzuciłby pogardliwie, a może nawet prychając jakby od niechcenia, acz mając głównie na celu sprowokowanie niekontrolowanego ataku oponenta? W końcu skoro on nie miał czasu się bawić w rozmontowywanie budynku, to może... maczuga? Dlatego też czekałby przed takowym oknem*, czekając sobie w spokoju na atak, by być gotowym na unik względnie w ostatniej chwili. Byle samemu nie dostać, a cały impet uderzenia poszedł na drewno/ścianę/coś za nim. Raczej ręce powinny dzieciaka rozboleć, albo zrobić się dostateczna dziura, a Artek? Byłby bezpieczny? Może, chyba...
Ostatecznie wszystkie manewry mają na celu znalezienie wejścia i/lub dostanie się do środka budynku, ot co! Dlatego też na początku jakby musiał skupić się na unikach przyzwie za pomocą pwm^^ dwa szczeniaczki, które miałyby się rozejrzeć i potencjalnie wyniuchać wejście do środka, a razie czego... być prezentem dla dzieciaczka, jakby poszedł na korzystniejszy dla niego układ? Poza tym warto też pamiętać, że mimo wszystko Arcio woli uniknąć większych powikłań na swoim organizmie dlatego też bezpieczeństwo i uniki liczą się bardziej niż ślepe szukanie wejścia, czy ploteczki. Praca, potem przyjemności?
*jeśli nie ma okien na tyle nisko by mieć je za plecami, to wtedy niech już będzie główne wejście, czy coś. Te jakieś żelazne drzwi, czy coś takiego, ew jeśli nie ogarnąłem opisu to gomen ;-; ^Cambiare pwm ^^Chimare pwm
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pon Cze 16 2014, 16:05
Aj! Taki został lekko ukarany za swoją nadmierną ostrożność w wyliczaniu zmiany wektora prędkości przedmiotów, którymi ciskał. A przecież mógł bawić się jak kiedyś, wszystko przyśpieszać do 200 m/s albo chociaż 150 m/s. Nie dawało to możliwości uniku, a nóż nie powinien przejść na wylot, chociaż z kunai'em już mogło być różnie. Nie ważne, cel poniekąd osiągnięty, śmierdziuszek leżał i zapewne nie mógł już sobie popełzać gdzieś dalej. Stuk metalu mógł wskazywać, że ma kolejną broń więc trzeba było zachować ostrożność jeżeli nie chce marnować kolejnych MM na niego - a lepiej nie, w końcu to początek zadania. Inna sprawa, że to on odwala całą robotę chociaż pewnie Arczi też coś mógł osiągnąć. Chłopak postanowił jednak podejść do dziury, do której wpakował się ranny. Podczas podróży zauważył kości, ludzkie kości. Postanowił nic nie mówić do Kyoki, gdyż cicho, wykorzystując swoją zwinność zakradał się do otworu, by mężczyzna nie mógł być przygotowany na niego, w dodatku przekleństwa i krzyki powinny zagłuszać jego skradanie. Taki domyślał się, że te części szkieletów człowieczych z pewnością nie są sprawką zwyczajnych bandytów jak ten tutaj, może to owy "morderca", o którym wspominał ex-trup? Może to kot, który wydawał się mieć jakieś dziwne moce. Nie wiadomo. Podczas podchodzenia wyciągnął jeden z dziewięciu pozostałych kunai, a gdyby już dotarł do dziury to upewniłby się, że nic mu nie grozi, gdy przejdzie, a następnie zrobiłby to starając się przycisnąć do gardła rannego ostrze. Wszelkie niespodziewane ataki albo uniknąłby, a gdyby się nie dało użyłby Vector: Direction zmieniając kierunek na któryś bok, wtedy zapewne przeszedłby do obezwładnienia. - Drgniesz, a zginiesz. Nie będziesz chciał mówić, oderwę Ci paznokcie, później odetnę palce, aż zaczniesz. Rozumiemy się śmierdziuszku? Teraz gadaj jak zapobiec działaniu tej zielonej cieczy, to wystarczy i puszczam Cię wolno. - powiedziałby mając kunai przy krtani leżącego przeciwnika. Najpierw musiał coś zrobić z tym paskudztwem, by mu Kyokiś nie padła, w końcu wydawała się ciekawa i nudno byłoby samemu dalej przemierzać te fabryki.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Wto Cze 17 2014, 02:31
MG:
@Artie:
Przywoływanie piesków musiało jednak poczekać na dogodniejszą sytuacje, bowiem cholernik atakujący Artiego był całkiem szybki w swoich ruchach i dopadł do chłopaka zanim ten zdołał uczynić świat nieco żywszym przez dodanie do niego kilku zwierząt. Na całe szczęście Artie starał się nie stać w miejscu, ale aktywnie unikać ataków swojego wroga, o którym trzeba było powiedzieć, że swoją maczugą posługiwał się całkiem sprawnie. Artie też jednak wykazywał się niezłą zręcznością, pierwszy więc atak przeciwnika natrafił na pustkę, drugi natomiast już, po tym jak chłopak dopadł do okna i popisał się kolejny dobrym unikiem, natrafił na zabarykadowane okno. Siła ataku, dodatkowo przecież motywowana wściekłością i agresją, sprawiła że faktycznie część tej dodatkowej zabudowy odpadła z okna odsłaniając szkło, wciąż wprawione w szybę, jedynie mocno popękane, za nią zaś widać było poruszający się przez chwilę płomień, który jednak bardzo szybko zgasł.
Dzieciak pod wpływem natrafienia na coś bardziej wytrzymałego na tego typu ataki niż ludzkie ciała, z wrażenia aż upuścił swoją broń i wgapił się w swoją bolącą dłoń. Mimo jednak widocznego bólu, który odbijał się na twarzy chłopaka, nie zamierzał on rezygnować z dalszych działań. Szybkość z jaką ponownie ruszył w kierunku chłopaka mogła zaskakiwać, a cios pięścią wymierzony w czoło chłopaka, dzięki unikowi Artiego co prawda nie do końca celny, ale i tak trzepnął mocno chłopaka po uchu, który teraz przewrócił się, zachwiany tym trafieniem, na ziemię, z lekkim szumem w głowie. Oj tak, dzieciak dysponowała parą w łapie.
@Kyoki, Taki:
Dobry Taki, przyjazny Taki, koleżeński Taki. Tyleż chciał zrobić dla swojego partnera na misji, który nawet nie był już w tym samym budynku i kto wie czy nie było dla niego za późno? On jednak się nie poddawał, wiedząc, że musi spróbować! Z konkretnych informacji jednak - gdy Taki dotarł do otworu szybko zorientować się mogłem, że właściwie nie jest to stricte otwór, a bardziej rodzaj korytarzyka, niezbyt długiego, jednak na wystarczającego na tyle by pomieścić leżącą tam osobę. Osobę, która dodatkowo miała chyba już dość tego wszystkiego, bo nawet nie próbowała dalej uciekać ani rewanżować się Takiemu w tej chwili, a całkiem swobodnie poddała się jego słowom i pozwoliła bez oporu przyłożyć sobie kunai do szyi. - Haaa... Nghuuu... - oddychała ciężko, zanim po chwili zdobyła się na jakąkolwiek odpowiedź. - Mam remedium... po drugiej stronie... - wzrokiem wskazał pomieszczenie, do którego prowadził korytarzyk. - Niebieskawa strzykawka... - dodał jeszcze, aczkolwiek samemu nigdzie się nie ruszał i nic więcej nie robił, ciężko było jednak określić czy to przez to, że w jego stanie było o to ciężko, czy przez to, że kunai Takiego dość niebezpiecznie blisko był jego szyi.
Tymczasem Kyoki... był w coraz gorszym stanie, a to nie tylko dlatego, że toksyczna substancja wyrządzała odpowiednie krzywdy jej ciału. Sam nie wiedział nawet, czy dwójka zbliżających się do niego spokojnym krokiem mężczyzn była tylko wytworem jego wyobraźni, czy może faktycznie istniejącymi ludźmi. Byli coraz bliżej, uśmiechali się nieprzyjemnie i wydawali się być w bardzo dobrych humorach, lubieżnie oblizując wargi, gdy tylko ich wzrok padł na Kyoki. Ten nawet nie był w stanie dobrze ich opisać. Jeden chyba był czarnoskóry i miał czarne włosy, a drugi, niskiego wzrostu był chyba rudy... A może nie?
SP: Artie - 68%MM, prawe ramię trochę obite, boli, leciutkie zawroty głowy, cholernie bolą okolice lewego ucha, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować. Kyoki - przebrany w nowe i suche ciuszki, wrażenie chłodu wciąż się potęguje, ciarki na całym ciele, szczękanie zębami, skóra pokryta warstwą szronu, który obecnie powolutku zamienia się wręcz w lód, osłabienie organizmu skutkujące ogólnym spadkiem czasu reakcji, zmrożenie osiągnęło fazę, w której poruszanie kończynami wymaga naprawdę sporego wysiłku, niesamowita senność. Taki - 100%MM
Termin odpisu: 20.06
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sro Cze 18 2014, 14:05
Zdecydowanie przeciwnikowi można byłoby przypisać skrajną głupotę, kretynizm, czy też brak finezji, ale mimo wszystko czego spodziewać się po kimś z inteligencją jaskiniowca? - ...ny bachor... - syknąłby tylko bliżej nieokreślony, a i raczej niezbyt przyjemnie brzmiący epitet, określający przeciwnika, a przy okazji spróbowałby wstać i jakoś unormować owe zawirowania świata. Ba! Nawet dla zajęcia oponenta przyzwałby za pomocą pwm Chimare - dwa, intensywnie żółte kanarki, coby zaszarżowały na przeciwnika, mając za zadanie go podziobać, a Arturek... Artie za pomocą Imparare: Camalonte (C), stałby się znów niewidzialny i spróbował ulotnić jakoś pod ścianę? W względnie bezpieczne miejsce, aby się rozejrzeć! Poza tym... Jakby znalazł jakiś kamień, czy coś to póki przeciwnik był zajęty, rzuciłby takowym przedmiotem w kierunku wyjścia z alejki, próbując w ten sposób zachęcić półgłówka do pościgu? Ot co~!
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pią Cze 20 2014, 02:24
Ah! Jak przyjemnie było się bawić na tej misji. Może nie wszystko szło idealnie, ale zabawa była przednia. Szczególnie Taki'emu się tak wydawało po długiej przerwie, podczas której popadał w co raz to głębsze stany znudzenia zbliżając się niebezpiecznie do granicy. O jakiej granicy mowa? Psychicznej. Największą frajdą dla tego chłopaka jest mordowanie innych, zatem przekraczając linię zacząłby zabijać przypadkowych ludzi możliwe, że w dzień, a nawet w tłumie na środku ulicy! Nie mógł dopuścić do takiego stanu, a tutaj? Tutaj było lekarstwo! Właśnie, remedium. Słysząc odpowiedź rannego uśmiechnął się przyjaźnie i zachichotał lekko. - Grzeczny śmierdziuszek. - pochwalił go zabierając kunai od gardła i ruszył wzdłuż korytarza do wskazanego pomieszczenia. Domyślał się, że na ziemi mogą być pułapki, bądź nawet na górze zatem był wyjątkowo ostrożny, a nawet napięty niczym struna, gotowy odskoczyć. Oczywiście w ramach niepowodzenia miał swoje wszechstronne zaklęcia, którymi mógł się posłużyć. Gdy dotarł do wskazanego miejsca zaczął poszukiwania niebieskiej strzykawki. Taki to dosyć bystry oraz spostrzegawczy młodzieniec zatem nie powinien mieć większych problemów z odnalezieniem swojego celu. Gdyby znalazł skierowałby się znów do swojego leżącego przyjaciela, by upewnić się w jednej sprawie. - Skąd mam wiedzieć, że to nie trucizna? Jeżeli to trucizna to zabiję Cię torturując wcześniej, jeżeli nie - masz wolność. A może powinienem na Tobie spróbować? - zapytałby, a jeżeli ex-trup nie chciałby gadać to spróbowałby wstrzyknąć mu trochę ze strzykawki. Tak gdzieś 1/6, by zostało w razie czego dla Kyokiś jeżeli to rzeczywiście remedium. Tutaj zależnie od sytuacji. Jeżeli dowiedziałby się, że to trucizna to znów zadawałby pytania na temat prawdziwego antidotum, zaś jeżeli to lek, ruszyłby w stronę wyjścia gdzie skierowała się jego kompanka. Podałby jej natychmiastowo strzykawkę mówiąc: - To remedium. Bez obaw, sprawdzone.. Po tym jeżeli zbliżające się postacie nie były tylko wytworem psychiki jego towarzyszki zapewne odezwałby się do nich. - Witam! Wy też pobawić się? Właśnie jeden z waszych kumpli, ten udający trupa ma ostrze przy gardle. Jeżeli się nim przejmujecie to stójcie, jeżeli nie to zabiję was i jego. - skłamałby z pierwszą częścią. Byłby gotowy na unik albo odparcie ataku zaklęciem. Cały plan był przygotowany, teraz trzeba było go wykonać.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sob Cze 21 2014, 01:46
MG:
@Artie:
Przywołane kanarki zaskoczyły przeciwnika, to fakt. Trudno chyba było spodziewać się, że atakowany chłopak nagle odpowie właśnie w tak nietuzinkowy sposób. Tak czy siak oczy dzieciaka podążyły za kanarkami, podczas gdy mniej więcej w tym czasie Artur podniósł się z ziemi, a choć świat cały czas wirował, to nie było tak źle - chłopak nie próbował podjąć żadnych agresywnych ruchów ani działań, więc bez większego problemu był w stanie zachować swoje ciało w pionie i nie upaść. W następnej kolejności uruchomił on kolejną swoją zdolność przez co stał się dobrze zamaskowany i niewidoczny dla przeciwnika, który w tym czasie dłonią starał się odgonić atakujące go ptactwo - co nie zajęło mu z resztą dużo czasu, bo po chwili obok kanarki padły pod naporem jego silnych dłoni. W tym czasie jednak Artiego dla jego oczu nigdzie w pobliżu nie było, a rzucony przez chłopaka kamień faktycznie ściągnął jego uwagę. Szybko dzieciak ruszył w kierunku, z którego dobiegł go dźwięk, ale prawie gdy już wybiegał z alejki jego ciało przeszyte zostało czymś co wyglądało jak długa dzida lub oszczep. Przebity na wylot dzieciak runął na ziemię, krzycząc z bólu i dławiąc się własnymi łzami. W tym czasie gdzieś z góry, acz chłopak dokładnie nie słyszał skąd, dobiegł Artiego głos. - Pokaż się. Obiecuję nic ci nie zrobić, nie jesteśmy wrogami, a biorąc pod uwagę z kim walczyłeś to raczej przyjaciółmi. - Tak czy siak, przynajmniej dzieciaka chyba póki co chłopak miał z głowy. - Jak pomożesz nam wciągnąć tego typka do środka, to porozmawiamy, okej? - oznajmił jeszcze głos.
@Taki, Kyoki:
Taki wyraźnie zadowolił się z odpowiedzi swojej ofiary, a następnie ruszył tunelem obok niej, szybko przechodząc w ten sposób na drugą stronę. Jego oczom ukazał się niewielki pokoik, właściwie bardziej składzik, pokroju tych na miotły. Przy wszystkich ścianach ustawione były stoły, zagracone mnóstwem różnych rzeczy - w większości były to jednak stosunkowo duże słoje z jakąś szarą breją wewnątrz nich, przypominającą jakiś smar, ciężko było dokładnie ocenić widząc ją szczelnie zamkniętą w słoiku. Za jednym ze stołów majaczyły też drzwi wyjściowe, ale właśnie - zastawione były stołem, więc można było domniemywać, że nie były zbyt często ostatnio używane. Gdzieniegdzie po stołach walały się też jakieś szmaty, które przypominały ogólnym kształtem ubrania - spodnie i koszulki, wszystkie bardzo przebrudzone. Jeden stół w całości zajęty był natomiast przez przyrządy kuchenne - duży tasak, talerze, miniaturową kuchenkę, w stylu podróżnym i inne tego typu ostre i mniej ostre utensylia. Niebieskiej strzykawki jednak na pierwszy rzut oka wcale nie można się tu było doszukać i Taki spędził trochę czasu rozglądając się po tym pomieszczeniu...
...a w tym czasie dziwne osoby, które najwyraźniej jednak chyba nie były obiektem urojeń Kyoki pochwyciły chłopaka w swoje ramiona. Ten był już na tyle zmęczony i pozbawiony sił w wyniku działania toksyn, że praktycznie nie był w stanie oponować, i tak z resztą był na granicy utraty przytomności. Jeden z mężczyzn zarzucił sobie jego ciało na plecy, a następnie skierował się do fabryki, w której przebywali Taki i jego ofiara.
- Oooooooi~! Szefie, mamy dla ciebie, coś znaleźliśmy... A co tu do cholery stało się z tym sufitem!? - dobiegł Takiego głos jednego z nich, a chwilę później i tępy odgłos upadania po drugiej strony korytarza. - Szybko, do jasnej cholery, pomóżcie mi! - to ofiara Takiego najwyraźniej przeczołgała się przez korytarz mimo swojego bólu, gdy tylko usłyszała, że ktoś pojawił się w fabryce... A Taki dokładnie w tym momencie znalazł niebieską strzykawkę.
SP: Artie - 58%MM, prawe ramię trochę obite, boli, leciutkie zawroty głowy, cholernie bolą okolice lewego ucha, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować. Kyoki - przebrany w nowe i suche ciuszki, wrażenie chłodu wciąż się potęguje, ciarki na całym ciele, szczękanie zębami, skóra pokryta warstwą lodu, ogólne wycieńczenie organizmu, poruszanie jest praktycznie niemożliwe, jest dosłownie o krok od utraty przytomności. Taki - 100%MM
Termin odpisu: 24.06
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Wto Cze 24 2014, 09:37
Okrutny los... Najwyraźniej, ale takie już było życie i tyle, prawda? Dlatego też Artur po prostu spróbowałby wypatrzeć źródło, z którego nadszedł atak, ażeby w razie czego samemu być gotowym na to. Ba! Podszedłby do konającego/skonanego dzieciaka, licząc, że może jakoś tam będzie lepiej to widzieć, a i oczywiście pozostałby dalej niewidzialnym, nie? Ale pomijając już obserwacje, czy pertraktacje... Ratunku raczej dla dzieciaka nie widział, a męczyć się nie miał tamten po co, prawda? Dlatego, jakby rana nie była śmiertelna, czy coś, to najwyżej uderzyłby jakoś mocniej, czy od biedy dla lepszego efektu - kopnął - bachora w potylicę. Po co? Dlaczego? Niech przynajmniej będzie cicho. Umrze, czy nie, to nie problem Artka, co nie? Wracając jednak do bardziej dyplomatycznych działań... Najpewniej w tym czasie chłopaczek by się też ujawnił, ale miał zamiar pozostać czujnym. Odskoczenie przed potencjalnym pociskiem? Ba! Nawet sięgnąłby po miecz, czy coś, by w ostateczności, jakby nie miał czasu, spróbować sparować, bądź zmienić trajektorie dzidy, czy czegoś, co obejrzałby przed interwencją w "usypianie" chłopaczka. - Kim jesteście? - proste, krótkie stwierdzenie, bo nie powinno iść się na współprace z bóg wie kim, a na dodatek hym... bezlitosnym? Nie. Nie o to w tym chodziło. W każdym bądź razie czekałby na reakcje sojuszników? Przeciwników? Się okaże...
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Sro Cze 25 2014, 01:52
Cały plan chłopaka zakładał jakby miał dla niego stanąć czas, a tak niestety się nie zdarzyło. Pomimo swojej dziecinnej osobowości Taki w obmyślaniu planów raczej mocno stąpał po ziemi znając swoje umiejętności, jednak czasami ponosiła go wyobraźnia - tak jak teraz. Przeglądał pomieszczenie widząc trochę ostrych rzeczy, które mogłyby posłużyć jako jego broń, lecz w końcu zrezygnował z zabierania ich. Schował kunai do kieszeni i w końcu znalazł niebieską strzykawkę, którą szybko pochwycił i ostrożnie włożył do drugiej kieszeni mając na uwadze, że może sam się na nią nabić. Jeżeli była możliwość zdjęcia igły bez ryzyka utraty zawartości to zapewne to zrobił i osobno wcisnął do spodenek obie części. Głosy widocznie wskazały, że przyszła odsiecz dla rannego. Skoro weszli sobie ot tak to znaczy, że albo Kyoki się gdzieś ukryła, albo padła z tym, że prawdopodobieństwo drugiego wydarzenia wynosiło wiele więcej niż pierwszego. Zatem trzeba było się przygotować do odbijania księżniczki, a jak się nie uda to trudno. Zatem bohater nie stanął i rozmyślał co robić, a przeszedł do działania zastanawiając się dokładniej. Postanowił przesunąć najpierw stół umożliwiając sobie uchylenie na tyle drzwi, że tylko jego niewielkie ciało zdoła się przecisnąć bez problemu. Wtedy to otwarłby wspomniane wyjście lekko, by w razie ucieczki nie szarpać się z klamką i zaglądnąłby czy na zewnątrz nie czeka go jakaś niemiła niespodzianka. Później z lewej kieszeni wyciągnąłby metalową monetę, która w rzeczywistości była płaskim, okrągłym kawałkiem metalu bez znaków na obu stronach. Jej średnica była trochę mniejsza niż ta piłeczki do tenisa stołowego. Prawą dłoń wcisnąłby do kieszeni łapiąc za shuriken, lecz nie wyciągając go. W ten sposób pośpieszyłby długimi krokami w stronę źródeł dźwięku. Jego celem było zbliżenie się w całkowicie luźny sposób najbliżej jak mógł, najlepiej z 5m przed nimi zatrzymałby się podrzucając sobie cały czas swój żeton. - Dzieeeeń dobryyy!~ - krzyknąłby radośnie uśmiechając się szeroko. - Pobawimy się? A może zakład z monetą? Chętni? - zapytałby dalej uśmiechając się całkowicie niewinnie. Cały czas miał świadomość, że mogą go zaatakować i był gotowy do uniku, lecz szczególnie był gotowy do kontrataku. W razie gdyby któryś ruszył na niego od razu wystrzeliłby z lewej ręki za pomocą kciuka metalową monetę w jego twarz, a najlepiej oko używając PWM Zmiana zwiększając dwukrotnie prędkość początkową. Niewielkie przedmioty mają to do siebie, że ich prędkość początkowa jest duża, lecz sama siła niewielka zatem nie lecą daleko, aczkolwiek szybko. W momencie zderzenia, bądź nie przedmiotu z twarzą oponenta cisnąłby natychmiastowo shurikenem w jego krtań eliminując go szybko. Po tym zatrzymałby się gotowy do uników, bądź bloków. Oczywiście, jeżeli nikt go nie atakuje to stoi spokojnie słuchając co mają do powiedzenia.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Czw Cze 26 2014, 17:55
MG:
@Artie:
Dopiero podchodząc bliżej przedziurawionego ex-przeciwnika Artur zobaczyć mógł jak pięknie i czysto włócznia przebiła się przez ciało dzieciaka. Ba, ktokolwiek posługiwał się tą bronią musiał dysponować nie lada siłą lub techniką, bo włócznia wydawała się przebić nawet przez miejsca, które teoretycznie trudniej było rozwalić - kości ramienia, a dopiero dalej wbijała się w ciało i wychodziła po jego drugiej stronie. Ktoś tu miał nie lada umiejętności. Artie też jednak posiadał jednak całkiem przydatną umiejętność, którą można było zakwalifikować jako nieco brutalniejszą wersję leku usypiającego. Kopnięcie momentalnie sprawiło, że dzieciakowi "zgasło światło", a jego świadomość na najbliższe kilka chwil przeniosła się gdzieś w bliżej niezidentyfikowane rejony umysłu. Blancheflour pozbawił tym prostym i eleganckim sposobem przytomności swojego wroga, a następnie mógł już mniej lub bardziej swobodnie porozmawiać ze swoimi ratownikami... choć pytaniem pozostawało czy na pewno potrzebował on wcześniej pomocy. - Nie musiałeś tego robić, za chwilę i tak by słodko spał. - doszedł go głos z góry. - Jesteśmy handlarzami. Nie szukamy specjalnie zwady, a jedynie zysku, o który w tym miejscu jest trudnawo. Ale dzięki tobie mamy teraz zapewnione troszkę monet... kolejny powód dla którego mogę cię nazwać przyjacielem, przyjacielu. - odpowiedział na pytanie Artiego głos. Po tych słowach chłopak usłyszał jakieś dziwne szarpanie, a następnie pod jednym z okien zauważył dziwną, powiększającą się szparę, która wychodziła z poziomu gruntu i szła aż do samego okna. Chwilę później fragment ściany dosłownie przesunięty został na bok (wciąż pod oknem, o jego szerokości, czyli wystarczającej i dla Artiego, i dla pokonanego), a z utworzonego w ten sposób przejścia wyłoniła się dłoń, która szybko zamachała dwukrotnie przywołując chłopaka do środka.
@Taki, Kyoki:
Strzykawkę faktycznie dało się podzielić tak jak chciał to zrobić Taki, więc bez problemu ta znalazła się w jego spodenkach w dwóch częściach, jeszcze zanim ten postanowił zrobić cokolwiek innego. Przy okazji chłopak zauważył, że igła była cholernie ostra i całkiem wytrzymała, niewątpliwie wykonana w jakiś dziwny sposób lub z dobrego materiału, którego jednak nie potrafił rozpoznać.
Następnie Taki przystąpił do działania, postanawiając obracać inną drogę, niż tę dzięki której tutaj zawędrował. Odsunięcie stołu i przeciśnięcie się przez drzwi nie stanowiło większego problemu, a gdy chłopak to uczynił, zauważył, że... znalazł się poza terenem fabryki. Najwyraźniej były to drzwi bezpośrednio prowadzące na tył fabryki, a biorąc pod uwagę ślady opon na ziemi, mogło to być miejsce, gdzie wcześniej odbierano towar z tego miejsca i przewożono na inne tereny. Teraz jednak niczego tu nie było poza całkowicie zdezelowanym wózkiem widłowym (a przynajmniej na taki wyglądał), który raczej nie był teraz zdolny do jazdy - brakowało mu opon, a kierownica była wyrwana. Chłopak postanowił okrążyć fabrykę i wrócić do wejścia, miejsca gdzie jeszcze nie tak dawno rozpoczął swoją przygodę z Kyokim. Mężczyźni w tym czasie zdołali już wejść do środka fabryki, a Karasuma miał okazję słyszeć, jak jego wcześniejsza ofiara wydzierała się na przybyłych mężczyzn. - Jest w środku, jest tam! Złapcie go, a zobaczycie jak się odwdzięczę! Dalej! - Jeden z mężczyzn po tych słowach zaczął przechodzić przez tunel, a drugi pozostał na miejscu obok rannego mężczyzny. Niekoniecznie pewien tego, czy jego taktyka była w tym miejscu wciąż odpowiednio dobrana Taki zatrzymał się przed wejściem i jedynie kątem oka, "zza winkla" obserwował co się działo. Wcześniej raniona przez niego osoba obrócona była twarzą do wyjścia z fabryki, ale nie dojrzała go póki co, a mężczyzna który pozostał spoglądał bezpośrednio na rannego, czyli plecy miał do naszego bohatera. Tymczasem Kyoki leżał na ziemi, całkowicie zlodowaciały. Wyglądało na to, że całkowicie już zamarzł.
SP: Artie- 58%MM, prawe ramię trochę obite, boli, leciutkie zawroty głowy, cholernie bolą okolice lewego ucha, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować. Kyoki - brak przytomności, całkowicie zlodowaciały, stan zdrowia nieznany. Taki- 100%MM
Termin odpisu: 30.06
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pon Cze 30 2014, 14:57
Wdzięk i klasa przede wszystkim? No może nie do końca, bo najważniejszy i tak w tym wszystkim był efekt, czyli unieruchomienie pewnego, irytującego zjawiska, jakim był nad wyraz pewny siebie gówniarz. Może Artek sam stary jakiś nie był, jednak mimo wszystko... to nie on rzucał się innym do gardeł... teraz. - Handlarzami? Czego? - dopytałby się tylko chłopaczek, próbując ostatecznie jakoś podnieść swoją - żywą tarczę. Jeśli ma wejść do jaskini, jakiegoś bliżej nieokreślonego lwa, to przynajmniej będzie miał jakąś padlinę by mu/im rzucić, a samemu odskoczyć, licząc na to, że włócznie raczej nie należą do samonaprowadzających i skończyły by lot w ciele jego "obrońcy". I w taki mniej więcej sposób, robiąc sobie ciągle tarczę z pokonanego przeciwnika, Artek znalazłby się w pomieszczeniu, acz... ciągle zachowałby oczywiście czujność, jak i próbował się rozejrzeć za pomocą swego wyostrzonego wzroku po okolicy. Może dojrzy te jakieś towary, a może zobaczy przynajmniej z jaką grupką, czy osobą ma do czynienia? Ostatecznie, jakby wszystko przebiegało nadzwyczaj spokojnie, ciemnowłosy spytałby jeszcze, jakby zostawiając tę kwestie na deser: - Po co wam on? I kim on... nie... oni są? - skoro po coś trzeba było wciągnąć tu szczeniaka, to wypada uzyskać wyjaśnienia, a potem... Potem może porozmawia się o kocie. Tak.
Taki
Liczba postów : 109
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Pon Cze 30 2014, 16:53
Wszystko do pewnego stopnia się udało, lecz Taki zawahał się czy jego plan jest odpowiedni. No i najważniejsze - czy ma ochotę ratować dalej Kyoki. Westchnął lekko uświadamiając sobie, że skoro już tyle zrobił to dokończy co zaczął. Poczekał, aż drugi z mężczyzn zniknie w tunelu, a raczej oddali się trochę. W tym momencie schował do kieszeni monetę, którą się bawił, a wziął do prawej dłoni shuriken. Odpowiednio złapał go, a następnie wychylił się zza rogu oddając szybki rzut wycelowany z kark stojącego nad dziewczyną przeciwnika. Od razu po nim wyciągnął kunai, który złapał jak sztylet i ruszył najszybciej jak umiał w stronę napastnika, by w razie czego go dobić. Ex-trupa pozostawiłby przy życiu, wyglądało na to, że był swego rodzaju szefem, a zatem wiedział więcej - przydatny. Oczywiście chłopak założył również plan, w którym nie trafia. Wtedy zwyczajnie rzuca się na mężczyznę próbując wbić mu broń w krtań, a gdyby ten wyciągnął jakiś własny oręż zwyczajnie zbliżyłby się na zasięg około półtora metra i rzucił swoją zabawką celując w gardło. Takie zbliżenie miało spowodować, że ten nie miałby szans na odpowiedni unik oraz byłby możliwie przygotowany na walkę w zwarciu, a nie atak z dystansu. Trzeba było też zaplanować co się stanie po pokonaniu jednego z nich. Z pewnością drugi wróciłby się, a zatem najlepiej uniknąć kolejnych starć z ryzykiem. Taki zatem postanowił znów przyłożyć kunai do gardła śmierdziuszka wykorzystując jego życie jako kartę przetargową. - Rusz się, a go zabiję. Masz się położyć na ziemi z dłońmi założonymi na kark. - powiedziałby wtedy. Oczywiście to wszystko były plany, które zakładały zwycięstwo chłopaka. W przypadku jakichś niepowodzeń ratowałby się z pewnością unikami oraz zaklęciami, a gdyby się dało to blokami czy PWM Zmiana.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Opuszczone tereny fabryczne Wto Lip 01 2014, 16:50
MG:
@Artie:
- Ciekawski jesteś, wiesz przyjacielu? - odpowiedział głos Artiemu, podczas gdy ten zajęty był szarpaniem się i przenoszeniem swojej "tarczy" do, jak to sam określił, jaskini lwa. - Obecnie osią naszego zainteresowania jest jedzenie, ale ogólnie dostarczamy ludziom tego czego chcą i za co skłonni są zapłacić bądź wymienić się. O pieniądze nierzadko jest tu trudno. Chyba się powtarzam... - głos z góry wyraźnie się zamyślił, a Artie w tym czasie przeciskał się już przez przejście, pchając przed sobą cielsko pokonanego, które w pewnym momencie upadło na ziemię, nieco niżej. Artie oczywiście dzięki temu wyczuł, że ma przed sobą nagłe obniżenie terenu, więc i zejście niżej udało mu się łagodniej niż "dzieciakowi". - Super, dobra robota... właściwie jak się zwiesz? - zapytał ktoś, a Artie szybko zogniskował wzrok na klęczącym na jednym kolanie mężczyźnie z trzydniowym zarostem, który był przy przejściu przez które dopiero co przeszedł. - Zier, zamknij przejście, Jed, możesz już zejść z Celowiska! - krzyknął wspomniany mężczyzna, a Artie obserwować mógł, jak mężczyzna zwany Zierem zajął się obracaniem jakiegoś kołowrotka. Przejście za Blancheflourem się zamknęło. Dopiero teraz klęczący mężczyzna podniósł się z ziemi i ruszył w kierunku bardzo styranej sofy, na której zaraz usiadł. Artie zaś rozejrzał się po miejscu w którym się znalazł - dwie lampy - elektryczne? - oświetlały to miejsce niezbyt silnym światłem, a sam pokój był całkiem spory, aczkolwiek pustawy. Poza sofą znajdował się tu jeszcze stół, trzy łóżka i kilka prostych drewnianych krzeseł. Po prawej od Artiego znajdowały się też drzwi, a nawet mimo odległości chłopak był w stanie wyczuć promieniujący od nich chłód. Po lewej natomiast widoczne były schody prowadzące na piętro. - Kim są? - odpowiedział siedzący już mężczyzna - To dwa debile jakich pełno w tym miejscu, tyle że ci są nieco silniejsi od reszty. Zwłaszcza jak są razem, a przeważnie są. Nie wiem, chyba nażarli się jakiś odpadów chemicznych, których pełno w tych fabrykach i dlatego tacy są. A może tacy byli i wcześniej. Pojęcia nie mam. Pytanie brzmi raczej - kim ty jesteś i co tu robisz? - zapytał facet, a w międzyczasie można było usłyszeć, że z góry zbliża się Jed. Prawdopodobnie.
@Taki/Kyoki:
Rycerz miał chwilowy kryzys wiary i zastanawiał się czy ratować księżniczkę rodzaju męskiego - całkowicie zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że Kyoki póki co przyprawiał tylko rycerza o problemy i ból głowy. Rycerz był jednak rycerzem i postanowił działać do końca, nawet jeśli mogło to wszystko skończyć się dla niego gorzej. Shuriken pofrunął w kierunku przeciwnika, aczkolwiek rzut nie był specjalnie przygotowany, a i Taki był w pośpiechu żeby go szybko wykonać, brakowało więc w nim odpowiedniej siły i mocy - chłopak posiadał jednak umiejętności jeśli chodzi o rzucanie tego typu przedmiotami, stąd jego atak dosięgnął celu - Shuriken przedarł skórę na karku mężczyzny, ale się w niego nie wbił, a jedynie otarł krawędzią ostrza. Oczywiście wywołało to masę bólu, spotęgowanego zaskoczeniem, co Taki wykorzystał ruszając w kierunku przeciwnika z wyciągniętym kunaiem, ale już z dobiciem przeciwnika nie było tak łatwo. O ile bowiem ten faktycznie był w bólu i zaskoczony, to jednak nie był całkowitym nowicjuszem na polu walki, a i miał obok siebie kompana, nawet jeśli ten sam był poszkodowany. Taki dobiegł więc do swojego przeciwnika i spróbował chlasnąć go kunaiem na odlew, ten jednak zasłonił się przed atakiem ręką, broń Takiego trzasnęła więc tylko w ramię mężczyzny. W tym czasie poszkodowany "szef" grzmotnął Takiego pięścią w nogę - uderzenie nie było najbardziej bolesne, ale wymierzone tak, że noga Karasumy się "złożyła" (tak jak dzieci czasami biją się żartobliwie pod kolana, by się przewrócić) i chłopak upadł na jedną nogę, zachowując jednak na tyle trzeźwości umysłu, by szybko odturlać się na bok w obawie przed kolejnym atakiem. Pozycje przeciwników ogólnie jednak za wiele się nie zmieniły, tak gwoli ścisłości.
SP: Artie - 58%MM, prawe ramię trochę obite, boli, leciutkie zawroty głowy, cholernie bolą okolice lewego ucha, mały palec lewej dłoni cholernie boli, chyba naruszone zostały kości, ciężko nim operować. Kyoki - brak przytomności, całkowicie zlodowaciały, stan zdrowia nieznany. Taki - 100%MM, ból lewej nogi (pod kolanem)
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.