I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielka wysepka położona dobrych 40 kilometrów na południe od Hosenki, gdzie ludność para się głównie rybołówstwem i hodowlą owiec. W gruncie rzeczy niewielka powierzchnia wyspy (kilkaset kilometrów kwadratowych, tyle co bardziej rozbudowane miasto, gdzie z jednego jego końca nie sposób dojrzeć drugiego) zagospodarowana jest pilnie przez tubylczą ludność na ile tylko się da - w dużej mierze jest to teren wiejski, bogaty w pola uprawne i chaotycznie rozsiane domki i społeczności wiejskie. Wyspa posiada dwa główne ośrodki miejskie, umiejscowione kolejno na południowym krańcu wyspy i na jej północnym wysuniętym terenie. Im dalej od terenów miejskich tym budynków spotkać można coraz mniej, a w dużej części wyspy znajdziemy gęste lasy, wydawałoby się nietknięte przez ludzką rękę czy stopę. Sama wyspa kształtem przypomina literę "I", tyle że z nieco grubym brzuszkiem w środku. Na wyspę można dostać się przypływając do obu ośrodków miejskich, przy czym z racji bliskości bardziej popularnym jest ośrodek północny. ______________________________________
MG:
Łódź. Nie, nie, wcale nie jedno z popularniejszych miast, a pewnego rodzaju środek lokomocji, pozwalający się przemieszczać zwykłym biednym ludkom na spienionych falach morskich i oceanicznych do terenów odgrodzonych od lądu wodą. Właśnie na niej znajdowała się cała wasza trójka, trójka magów, którzy postanowili rozwiązać "palącą" (dosłownie) kwestię, o jakiej dowiedzieliście się nie tak dawno temu. Najwyraźniej wyspa od jakiegoś czasu była zwyczajnie terenem niebezpiecznym. Turyści bali się przypływać w czasie urlopowym na jej teren, a wraz z odpływem turystów zyski części firm i usługodawców turystycznych zaczęły maleć do tego stopnia, że cała sytuacja stała się zbyt niepokojąca. Nawet mieszkańcy wyspy mieli już dość całości sytuacji - być może właśnie dlatego pojawiło się ogłoszenie, które zobaczyliście o poszukiwanych magach mogących zająć się problemem. Teraz znajdowaliście się na łodzi, spokojnie, leniwie płynącej w kierunku wyspy, powoli rosnącej wam w oczach, powoli zmieniającej się z oddalonego punktu, w coraz większy widok. Mogliście gdybać, że już niedługo znajdziecie się na brzegu. Załoga łajby na której się przemieszczaliście wcale nie wydawała się z tego powodu zadowolona. Z resztą co to za załoga, kilku młodych chłopaków, chucher można by powiedzieć, którzy wyglądali jakby ktoś sterroryzował ich i kazał zameldować się na statku, który z resztą sam nie wyglądał zbyt imponująco, wyraźnie wykazując potrzebę natychmiastowej odnowy. Sam kapitan wydawał się być wyraźnie niezadowolony z kursu jaki musiał obrać, ale ponoć opłacony został wcześniej i to odpowiednio hojnie by dostarczyć was do brzegu, tyle przynajmniej było wam wiadome. Wiadome było też, że ktoś miał na was czekać w porcie w północnym osiedlu miejskim, a poza tym... pustka. Najwyraźniej konkretne szczegóły zadania owiane były jakąś tajemnicą. Przynajmniej tymczasowo.
I tak sobie płynęliście i jeszcze przez jakiś czas popłyniecie. Ot, czas idealny by odpocząć i zrelaksować się przed samą misją. Być może potem tego czasu już zabraknie.
Póki co bez terminu odpisu.
Autor
Wiadomość
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Wyspa Ember Pon Gru 30 2013, 16:18
-Zadanie jest zadaniem... i musi zostać wykonane...-Ill patrzył to na "Johna", to na Samanthę. Już po pierwszych słowach dziewczyny wiedział, że nawet Villen nie odwiedzie jej od swojego zdania, a co gorsza, jeszcze stanie po jej stronie. Ech... Wróżki. Jak zawsze oazy miłości i pokoju. Od zalania dziejów Strażnicy Spokoju, Pokoju i Ładu na świecie. Jednak Raekwon nie był członkiem żadnej gildii, więc nie miał tego typu problemów i nie miał zamiaru ich mieć. -Tutaj nie ma żadnych wątpliwości.-chłopak przekrzywił głowę w kierunku Sam. Chwilę później zwrócił się do Foche'a, a pomiędzy palcami jego lewej dłoni znalazło się kolejne cztery bomby. -Odważny jesteś Kryniku, żeby wpakować się do siedziby wroga i próbować przekabacić jego pracowników. Niby co chcesz nam pokazać... slumsy, które mijaliśmy? Ludzi, którzy bali się wyjrzeć za okno widząc trójkę przechodzących ludzi?-Ill poniekąd domyślał się intencji Foche'a, ale... -Zadanie jest zadaniem i musi zostać wykonane.-wszystkie osiem bomb z ogromną szybkością poleciało w stronę Krynika. Miał go na talerzu, a takiej okazji się nie wypuszcza. Spędził na tej wyspie zbyt dużo czasu, by teraz odpuścić i udać się z wrogiem na przechadzkę. Gdyby to Krynik, nie gubernator zlecił mu tą misję, być może skończyłoby się to zupełnie inaczej. Kiedy cała ósemka wybuchnie, Raekwon "przeładowuje", wyjmując kolejne osiem bomb ze swojej torby i układając je w taki sam sposób, jak zrobił to z poprzednimi, czyli miedzy palcami.
-8 bomb
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Pon Gru 30 2013, 17:02
MG:
Podział w reakcjach uczestników misji i tym co zamierzali zrobić był niesamowicie wyraźny. Dobroduszne podejście Samanthy, lojalne podejście Villena i służbowe wręcz podejście Raekwona do pewnego stopnia zaczynały się ze sobą ścierać już wcześniej, a teraz nastąpiła ich kulminacja. W momencie bowiem, w którym dziewczyna zadawała kolejne pytania swojemu rozmówcy, a Vill godził się z całą sytuacją i sprawdzał czy faktycznie Krynik był tu sam (a po chwili jego węch zakomunikował mu, że owszem, był sam), Rae postanowił przejść do konkretnych działań. Wyraźny ruch chłopaka, który sięgnął do torby po swoje bomby nie uciekł Johnowi, który w tym momencie odepchnął od siebie mocno Samanthę, a następnie wystrzelił w kieruknu Raekwona, w pełnym biegu (a daleko nie miał). Chłopak oczywiście zdążył w tym czasie wyciągnąć pierwszą serię swoich bombek, a nawet wypowiedzieć swoje słowa, ale po natarciu ze strony przewodnika, który dosłownie wpadł na chłopaka, nie zdołał zrobić nic konkretnego, a jego bombki znalazły się w powietrzu, frunąc gdzieś za plecy chłopaka. Po chwili ogień wybuchł za ich plecami, bombki najwyraźniej wybuchły po tym jak zostały tak nierozważnie potraktowane, rozświetlił on okolicę i był też całkiem głośny. Nikomu jednak na szczęście nic się w tym momencie nie stało, najwyraźniej materiały wybuchowe zdetonowały się nieco dalej od całej czwórki.
John szybko podniósł się z Rae, rzucając mu tylko jedno, krótkie nienawistne spojrzenie, a następnie spojrzał na Samanthę i Villena, którzy zachowali podczas tej sytuacji neutralność. - Za mną, jeśli chcecie wiedzieć więcej! - krzyknął do nich, a następnie ruszył szybkim biegiem w sobie znanym kierunku. Jak w takiej sytuacji zareaguje grupa? Czy spróbuje dopaść Krynika na miejscu? Czy może zbiegnie z nim z miejsca akcji? Kto wie? I co zrobi teraz Rae? Ciąg dalszy nastąpi!
Stan Postaci: Sam - 100%MM Rae - 68%MM, 22 ładunki wybuchowe w torbie (wcześniej tego nie zaznaczyłem, ale tak było też w poprzedniej turze, mój błąd), leży na ziemi, lekki ból w okolicach klatki piersiowej Vill - Forma człowieka
Termin odpisu: 02.01
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Pon Gru 30 2013, 18:06
Huh...Teraz to i Marone zaczęła się obawiać, że w ciemnym pokoju jest jakiś trup...Wcześniej myślała tylko, że mogą tam coś ukrywać, albo nikogo tam nie ma, ale...właściwie jeśli znajdują się tam zwłoki to można je podpisać pod ukrywanie czegoś...brrr! Aż musiała główką potrząsnąć by wyrzucić ten straszny obraz ze swego umysłu. Tak czy inaczej, trochę jej ulżyło, gdy Villen również postanowił nie atakować Foche, i pójść wraz z nim oraz Samanthą. Tym bardziej zaskoczyło ją to co się stało chwilę później...albowiem najwyraźniej Ill wolał wykonać zleconą misję niż dowiedzieć się o co tu chodzi! Oh, misja zrozumiała, bo i jasnowłosa miała swe powody by zbierać klejnoty, ale fakt faktem w obecnym czasie przynależała do legalnej gildii, a w ogłoszeniu nie było nic o zabijaniu, więc...jeśli vice gubernator chciał zabójców to mógł się zwrócić do mrocznych gildii, a nie tak ogólnie dostępnie do każdego! To samo w sobie było wręcz nie do pomyślenia! Głównie przez to, wróżka chciała dowiedzieć się o co chodzi i nawet jeśli okazałoby się, że racja leży po stronie żołnierzy to by nie zabiła celu - ot, pewnie zaprowadziła pod sąd czy coś podobnego...Nie mniej w chwili obecnej, dalej nie wiedziała kto tutaj jest tą 'dobrą' stroną, więc wolała poznać wyjaśnienia Krynika...Nie mniej jak było wspomniane, jeden z towarzyszy miał inne zdanie co jasno pokazał! Chociaż...akurat Marone to raczej najmniej widziała - w końcu została odepchnięta, prawda? I to było akurat na plus bo kto wie co by się stało jakby ktoś z nich dostał tymi ładunkami? Wybuchy nie wyglądały wcale na takie co robią tylko siniaki... Tym sposobem, nowo poznany powalił Rae na ziemię, a następnie zwrócił się do pozostałej dwójki i...na reakcję - wciąż nieco zaskoczonej dziewczyny - nie trzeba było długo czekać. Ba! Gdy tylko 'cel' skończył swą wypowiedź, Samantha ruszyła od razu za nim - rzucając jeszcze spojrzenie na Villena czy się nie rozmyślił...Dodatkowo w tym też momencie - gdy Krynik zszedł z Illa - wróżka użyła zaklęcia magicznej fasolki by wyczarować pięć grubych pnącz, które miały wyrosnąć po obu stronach chłopaka - trzy z prawej strony i dwa z lewej. Ich zadaniem było oplątać...czy też raczej przygwoździć Rae do podłoża, tak by ten nie wstał tak od razu. Pnącza grube i jako takie silne - a przynajmniej powinny utrzymać na trochę człowieka - więc i oni mieliby dłuższą chwilę na oddalenie się na miejmy nadzieję, bezpieczną odległość. Tak tak...od razy przy pnączach, oczywiście rusza za Foche, próbując jak najdłużej utrzymać swe 'roślinne liny' w jak najlepszym stanie. - ...Dziękuję...i przepraszam za to co się stało...Widać ma inne poglądy od naszych... Podziękowała za odepchnięcie jej, a przeprosiła oczywiście za Illa - skąd mogła wiedzieć, że tak się stanie? No cóż...fakt faktem długo się nie znali...W dodatku zaczęłaby mówić dopiero jakby znaleźli się już w mniej więcej bezpiecznej odległości - czyt. jak mężczyzna zwolni. Wtedy też zadałaby pytania swe poprzednie, w których jej przerwano - czyli czy Krynik wie czemu vice-gubernatora nazwali Foche i czy muszą być przebrani.
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Sob Sty 04 2014, 00:11
Villen spokojnie chciał ruszyć na ich celem. Dlaczego? W sumie mu to zwisało, czy miał go zabić czy też ruszy mu pomóc. Decyzję pozostawił Sam, a ta chciała mu pomóc. Dlatego też gdy ich "towarzysz", bo teraz już sam nie wiedział co miał o nim myśleć, zaatakował. Miał przez chwile ochotę go rozszarpać. Jednak ich cel był na tyle szybki, że uchronił Sam przed większymi obrażeniami, ale i powstrzymał chwilowo Rae. Czym oczywiście zyskał w oczach wilka. Jednak nie przesadzajmy, nie zamierzał mu zaufać od tak. Kiedy to znów padł wybór, czy to iść z nim dalej, czy też go zabić wybierze oczywiście to co Samantha. Obezwładnienie bombermana zostawia Sam, jeżeli by to zrobił sam, to pewno by go zabił...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Sob Sty 04 2014, 01:29
MG:
A więc swoisty podział w grupie jednak nastąpił, ale czy mogło być inaczej akurat w tej sytuacji? Jeśli brać pod uwagę różnicę w zachowaniu Samanthy i Raekwona chyba nie można było spodziewać się niczego innego, a całe szczęście, że nasz wilk był przynajmniej niemal bezgranicznie wierny dziewczynie, bo zamiast ewentualnego rozbicia na trzy obozy w tym momencie musieliśmy się borykać tylko z dwoma. Tak czy siak, rozłam to jednak rozłam, dodatkowy motywowany jeszcze zaklęciem dziewczyny, które nie natrafiając de facto na żaden opór ze strony Raekwona bezproblemowo zadziałało - pnącza pojawiły się zgodnie z planem dziewczyny i przytrzymały chłopaka przy ziemi, trudno było jednak określić ich faktyczną siłą i użyteczność w tym momencie, ten bowiem i tak się nie ruszał. Może zemdlał? A może się zmęczył? Ciężko było to w tej chwili określić, faktem jednak było, że grupka Krynik, Samantha i Villen najszybciej jak tylko się dało oddaliła się z miejsca zdarzenia.
Sam i Vill:
Nie uciekli oni jednak za daleko, jednak szybki bieg spowodował, że znaleźli się oni kilkaset metrów dalej, mijając po drodze kilka uliczek i domów, z okien których spozierały ni to zaciekawione, ni przerażone twarze mieszkańców tego miejsca. W pewnym momencie Krynik skręcił w jeden z zaułków, zdecydowanie mniejszą, boczną uliczkę, gdzie nie było za wiele okien wychodzących właśnie na nią. Najwyraźniej znał całkiem nieźle to miejsce, bo nie musiał się nad swoimi manewrami zastanawiać ani przez chwilę. - Nie tak to miało wyglądać, nie tak... - wymamrotał pod nosem, nieco zdenerwowanym głosem, ale czy można mu się było dziwić w tej sytuacji? - Pytania wasze, tak, okej, szybko... A więc... - mężczyzna pozwolił sobie szybko na złapanie oddechu - Przebieranie się było tylko zwykłą farsą mającą na celu zmylić ludzi stąd, nie tych ode mnie. Jak widzicie jestem całkiem dobry w zmienianiu ludzkiego wyglądu... Pokój z napisem infekcją... tak, wiem o nim co nieco. Leży w nim faktyczny gubernator... - tu twarz mężczyzny ściągnęła się w wyrazie faktycznej złości - ...a właściwie to co z niego zostało. Mało ludzi o tym wie, ale gubernator nie żyje. Nie wiem jak to się stało, czy... Zachary sam się nim zajął, czy może powodem było coś innego, fakt faktem, że w momencie w którym gubernator umarł Zachary zataił tę informację przed wszystkim, wmawiając ludziom, że gubernator zachorował na dziwną, groźną chorobę, na którą nie ma lekarstwa, a de facto w tym momencie sam przejął władzę. Wiem o tym, bo byłem w tym czasie w pałacu i widziałem ciało... Próbowałem zaoponować Zacharemu, ale widzicie co się stało. On się bał. Bał tego, że straci swoją posadę, że straci zbytki, luksusy i szacunek do których się przyzwyczaił. Starałem się przekonać go do tego, by przemyślał wszystko, by nie robił głupot, ale najwyraźniej nie przemówiłem mu do rozsądku bo próbował pozbyć się i mnie, ale miał pecha, że wysłał na mnie jakiegoś żółtodzioba zamiast profesjonalistę - Krynik zaśmiał się cicho - Jednak mieszkanie na tego typu wyspie ma kilka plusów, prawda? Płatnego mordercę nie jest tu tak łatwo znaleźć... Tak czy siak uciekłem stamtąd i działałem w ukryciu przez pewien czas, werbując kogo tylko się dało na swoją stronę, tłumacząc ludziom co tak naprawdę się stało. Zachary z resztą sam kręcił na siebie sznur, jego polityka, podatki, ucisk były nie do zniesienia. Prędzej czy później musiało się wszystko potoczyć w kierunku buntu... I dlatego... Potrzebowałem magów. Wysłałem zgłoszenie o pomoc, starając się nie zamieścić zbyt wielu informacji na temat samego sposobu pomocy, ale najwyraźniej ten szczur musiał przejrzeć moje plany, wcześniej jakoś się o nich dowiadując. Tak czy siak, wylądowaliście po złej stronie wyspy... - tu mężczyzna westchnął cicho - Ta wyspa ma dwa porty, prawda? Mieliście dobić do drugiego z nich, po drugiej stronie wyspy, do nas. Wszystko się spieprzyło, gdy tak się nie stało... - Krynik chwycił się obiema rękoma za głowę, najwyraźniej nie do końca pewien jak się teraz zachować i co zrobić. - Będziemy musieli zmienić nasze plany... Wszystko zmienić. Zaatakować, nawet teraz. Jesteście po naszej stronie? Pomożecie nam? Jeśli macie jakieś pytanie, odpowiem na nie, byle szybko! - zapytał Krynik wpatrując się najpierw mocno w dziewczynę, a potem równie intensywnie w wilka.
Raekwon:
Tymczasem Raekwon leżał wciąż na ziemi, przygnieciony przez pewien czas pięcioma pnączami wyczarowanymi przez Samanthę, a później gdy dziewczyna oddaliła się już poza obszar działania czaru i bez nich, a wokół niego zbierał się powoli maleńki tłumek. Ludzie szeptali wokół siebie wpatrzeni w niego, nie wiedząc kompletnie co zrobić, a w tle słychać było policyjny gwizdek i nakaz rozejścia się, co jednak za szybko nie następowało.
Stan Postaci: Sam - 90%MM Rae - 68%MM, 22 ładunki wybuchowe w torbie, leży na ziemi, lekki ból w okolicach klatki piersiowej Vill - Forma człowieka
Termin odpisu: 07.01
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Pon Sty 06 2014, 09:27
Uh...Jeszcze jej się nie przydarzyła misja z rozłamem grupy jako dodatkiem, ale...czy tutaj też musiał kiedyś nastąpić ten pierwszy raz? Całe szczęście, że Villen postanowił ponownie stanąć po jej stronie - dzięki temu nie było aż tak źle w jej mniemaniu. Niestety...Ill wie jakie przebranie miała Marone, więc i po słowach Krynika, przebranie okazało się raczej zbędne. - Ah...obawiam się, że teraz, skoro zostawiliśmy tam naszego byłego towarzysza, który widział nasze przebrania to...może to niewiele dać. Skomentowania nieco zmartwiona i...miała zamiar wrócić do swego wyglądu, ale tylko jeśli 'John' faktycznie potwierdzi jej słowa bo może będzie jeszcze potrzebne? Tak czy inaczej informacje na temat tego co znajduje się w pokoju zamkniętym były...brrrr! Oh, wiedziała, że jest tam gubernator, ale wolała nie dopuszczać do siebie myśli, iż jest martwy! A teraz trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy...Tym bardziej kolejne słowa słuchała uważnie i w spokoju - chociaż okazywało się, że vice nie jest zbyt dobrym osobnikiem pomimo tego co pokazywał wcześniej. W chwili jednak, gdy Foche przeszedł do wyjaśnień o misje - a szczególnie fragment, gdzie jakimś dziwnym sposobem vice-gubernator dowiedział się o planach 'rebelii' - jasnowłosa szybko znalazła odpowiedź...Dobrą? Kto wie, ale lepiej było go poinformować o tym. - Quen zdradził nam, że ma u was swojego agenta...agenta, który jest poważany w waszej części wyspy i nie wzbudzi podejrzeń. To on miał nas zaprowadzić do waszego obozu...Niestety nie zdradził zbyt wiele na jego temat. Ostatnie zdanie wypowiedziała dość przepraszającym tonem bo niestety taka była prawda...Czemu nie znali nazwiska?! Przecież skoro miał z nimi współpracować to chyba lepiej jakby podane dane? Obawiali się czegoś? Uh...no cóż - mimo wszystko wolała przynajmniej powiedzieć tyle ile było wiadome. Może dzięki temu rebelia stanie się uważniejsza? No i...jeśli nie wiedzieli wcześniej o szpiegu w swej grupce to chyba plus, że teraz będą mogli zacząć węszyć? - Ah...ekhm...Statek, którym tutaj dotarliśmy został zatopiony nim się zbliżyliśmy do brzegu - odrzekła, wracając do zastanawia się nad tym czyja to sprawa...może żołnierze chcieli ich zatopić? Albo ta druga strona się pomyliła? Ważne, że przyszedł czas na pytania - Mam dwa pytania...Kto zajmuje port, przy którym miało nas nie być? - no, jak żołnierze to resztę będzie mogła sobie dopowiedzieć - No i drugie...nie wiesz, dlaczego żołnierze, nazwali vice-gubernatora Foche? - no co? Nie dziwne? Osobnik, za którym teraz szli tak się nazywał, więc...czemu? - I tak...pomożemy - akurat to wypowiedziała już pewniej bo Krynik wydawał się nieco godniejszy zaufania, więc...w obecnej chwili - pomimo tego, że dalej była uważna - postanowiła uwierzyć, że to on miał być zleceniodawcą - A! I...em...jak szliśmy z żołnierzami przez las, dwójka Twych ludzi próbowała nas odbić. Nie wiedzieliśmy jednak komu wierzyć, więc...oddaliliśmy się, ale...nic im się nie stało? Oczywiście pytała o ludzi Krynika. Wszak przypomniała sobie co było w lesie, a że teoretycznie mieli wybraną swą stronę 'wojny' to...dobrze było się dowiedzieć czy tamci nie zostali specjalnie ranni lub co gorsza...nie przypłacili tego życiem. Huh...chyba trzeba będzie ich przeprosić.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Wyspa Ember Wto Sty 07 2014, 16:02
Musiał przyznać, że takiego obrotu spraw się nie spodziewał. Drużyna go opuściła, zostawiła i zwiała z Johnem, zamiast pomóc mu go unicestwić. Gdyby działali jednomyślnie ten człowiek już byłby martwy, a oni wracaliby właśnie do domu. Oni jednak woleli się "chwilę zastanowić" i w efekcie zdradzić. Wokół chłopaka zaczął się zbierać niewielki tłum. Pnącza ustąpiły, zaś Ill po protu się podniósł, otrzepał ciuchy z kurzu i pozbył się nowego wyglądu. Włosy, blizny, wszystko wróciło do normy. Mag poczuł się wreszcie normalnie. Ze swoją czapą na głowie i torbą na plecach zaczął przechodzić pomiędzy ludźmi. Nie chciał zwracać na siebie jeszcze większej uwagi, niż do tej pory. Zaczął bez celu włóczyć się po uliczkach. Mógł wrócić do rezydencji, ale najpierw postanowił zasięgnąć języka u mieszkańców tej wyspy. Skoro tu mieszkają, powinni wiedzieć co nieco o Quenie, jak i o Kryniku. -Zobaczmy, co mi powiedzą.-rzekł sam do siebie, przechodząc próg napotkanej speluny. Pierwsze co zrobił po wejściu, to usiadł przy barze i zagadał do barmana, by wypytać go o obecną sytuację na wyspie: -Co się stało, że niegdyś najpopularniejszy kurort na południe od Hosenki jest teraz niedostępny?-być może powinni spytać o to od samego początku. Żołnierze powinni coś wiedzieć. W oczekiwaniu na informacje Raekwon popijał zamówione piwo, starając się poukładać wszystko w jedną całość. Na poinformowanie Quena o zdradzie pozostałej dwójki oraz zbratanie się z wrogiem jeszcze przyjdzie czas. Na ewentualną interwencję wojska również. Teraz był czas na piwko i odpoczynek.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Sro Sty 08 2014, 19:40
MG:
Samantha i Villen:
Widać było, że cokolwiek planował teraz uczynić Krynik to był on w niesamowitym pośpiechu. Już nawet nie chodziło o niesamowicie rozbiegany wzrok, ale też o to, że jego noga zaczęła dość nerwowo dreptać w miejscu - jedna tylko, druga bowiem twardo pozostawała wbita w ziemię. Wydawało się właściwie, że zbiera się on do biegu i kto wie, być może tak było? Tego co Samantha mówiła słuchał energicznie potakując głową, zupełnie jakby o niczym innym nie marzył jak tylko, by dziewczę przeszło do faktycznych zapewnień, do niemal sakramentalnego "tak" lub "nie". Na wzmiankę o przebraniach ponownie, zupełnie jak wtedy go tworzył jej "makijaż", ruszył do niej i używając kolejnego pędzelka, tym razem dziwnie "mokrego" w dotyku starł cały makijaż i kolor włosów z dziewczyny, tak że ta ponownie wróciła do swojego normalnego wyglądu. - ...takie tam "czary". Nie jestem magiem, ale miałem okazję posługiwać się różnymi ciekawymi przedmiotami, takie jak te. Szczęście w nieszczęściu dla Ciebie, gdybyś nie pobiegła za mną, mogłabyś zostać na zawsze z takim wyglądem, hehehe... - nawet wypowiadając te słowa, być może jako próbę rozluźnienia atmosfery Krynik był niezmiernie podenerwowany, a perfidnie świadczył o tym jego śmiech pod sam koniec tego zdania. Informacje o agencie przyjął z milczeniem, choć zauważalną zmianą było zatrzymanie się "skaczącej nogi" i przytaknięcie głową. Najwidoczniej rozumiał co to znaczyło. - To wiele tłumaczy. Być może to za sprawą wspomnianego agenta udaliście się do złego portu. To że zostaliście zaatakowani mnie nie dziwi. Vice-gubernator najlepsze co mógł zrobić to pozbyć się was zanim w ogóle postawiliście stopę na lądzie, ale skoro się nie udało najwyraźniej przyjął inny plan działania... Kto by pomyślał, że napuści wezwanych przez nas magów właśnie na nas samych? - kolejny nerwowy śmiech przerwał jego odpowiedź - Tamten port jest pod kontrolą vice i jego oddziałów. Nasz jest dużo mniejszy i biedniejszy, ale jakoś działa. Z resztą nie porównywanie portów jest teraz ważne... - sam siebie skarcił mężczyzna, natomiast na wzmiankę o towarzyszach Krynika, których nasza grupka spotkała w lesie facet nie odezwał się ani słowem, jedynie spuścił na chwilę wzrok, dopiero po kilkunastu sekundach podnosząc go do góry. - Macie teraz dwa wybory... - o dziwo, brzmiał już dużo spokojniej - To znaczy, z mojej strony dwa wybory. Możecie albo spróbować udać się teraz wprost do pałacu vice i kto wie, może uda się wam zaskoczyć go zanim cokolwiek się stanie, jest jeszcze dość wcześnie, zaskoczenie to faktycznie coś na co możemy liczyć... Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas, dopóki wasz "kolega" nie zrobi czegoś... Ja w tym czasie zgromadzę wszystkich moich popleczników przebywających w pobliżu i spróbujemy przedostać się przez miasto do pałacu. Idealnie oczywiście byłoby, gdyby udało się wam pojmać vice-gubernatora, wolałbym żeby jednak żył. Możecie też ruszyć za mną, a potem zaatakować pałac razem z nami. Wtedy jednak nie jest powiedziane, że wasz kolega zdąży wygadać wszystko co ważne vice-gubernatorowi... Tak czy siak, działać trzeba szybko... - tu Krynik, na wszelki wypadek wskazał wam inną drogę do pałacu, tak by ominąć miejsce gdzie wynikła scysja między Raekwonem a resztą paczki - Tak czy siak ja muszę się zacząć ruszać... - rzucił i jak powiedział tak zrobił, biegiem ruszył w sobie znanym kierunku. Zatrzymał się jeszcze na chwilę jednak i rzucił za siebie. - On *nazywa się* Foche. Ja nazywam się Foche. Jak myślisz, co może być tego powodem? - powiedział tylko, a potem ruszył wypełnić swoją część zadania. Ciągle mogliście go jeszcze jednak dogonić, jeśli taka była wasza wola.
Raekwon:
W tymczasie Raekwon ze zdumieniem odkrył, że jego wygląd wcale nie wrócił do naturalnego stanu. Cokolwiek robił, czy pocierał swoją skórę, czy masował swoje włosy, przesuwał je między palcami, próbował "zedrzeć" swoje blizny lub wyłowić soczewki - to wcale się mu nie udawało. Ogólnie Rae praktycznie nie mógł wyczuć tego, że te nowe elementy jego wyglądu wcale do niego nie przynależą, czuł się tak jakby z nimi był od dziecka, nawet pomimo tego, że widział iż była to nieprawda. Dlatego tak właśnie wyglądając podniósł się z ziemi, zignorował zduszone okrzyki przerażenia i ruszył na poszukiwania, tego czego zawsze szukają mężczyźni w takiej sytuacji - baru. I faktycznie, po dłuższym czasie kręcenia się tu i tam zdołał odnaleźć miejsce, ba, nawet udało się mu uniknąć policyjnych/żołnierskich patrolów, które chyba wciąż były nieco zaspane. Ba razy dwa, miejsce było otwarte, nawet pomimo tego jaka była pora. Co za szczęście dla Raekwona! Gorzej, że barmana w knajpie nigdzie nie było, za to chłopaka dochodziły głosy z zaplecza lokalu, zza drzwi, które umiejscowione były za ladą i obok szafek z różnymi trunkami. Swoją drogą, do drzwi wejściowych do lokalu też ktoś się zbliżał, a przynajmniej Raekwon mógł usłyszeć całkiem głośne kroki coraz bliżej lokalu. Czyżby ktoś z wcześniejszych gapiów? Samo miejsce w którym znalazł się chłopak nie było natomiast jakoś wybitnie duże ani wystrojone. Ot, szereg stolików pośrodku dużego pokoju, wspomniana już lada to właściwie wszystko co można było tu znaleźć, pomijając takie miłe bonusiki jak nieliczne obrazki na ścianach przedstawiające mniej lub bardziej ubrane panny... W tym momencie niektóre z krzeseł wciąż były wyłożone na stoliki.
Stan Postaci: Sam - 90%MM Rae - 68%MM, 22 ładunki wybuchowe w torbie, leży na ziemi, lekki ból w okolicach klatki piersiowej Vill - Forma człowieka
Termin odpisu: 11.01
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Sob Sty 11 2014, 02:56
Villen zaczął rozmyślać o każdej z możliwości przedstawionych przez ich jak się okazało zleceniodawcę. Jednak on widział tu jeszcze jedną alternatywę i właśnie jej chciał się trzymać. - Ja pójdę do vice Gubernatora... zatrzymam go, a Ty pójdziesz z nim. - Powiedział spokojnie do Sam i nie dając jej dojść do słowa zaczął znów - ..i nie. Nie pójdziesz ze mną, sam dotrę tam szybciej, a naszemu przewodnikowi może przydać się Twoja pomoc. Jeżeli nikt nie pójdzie do ratusza, wróg może się przygotować na wasze przybycie, a wtedy ofiar będzie więcej, niż być powinno. Dlatego ograniczmy się do koniecznego minimum... no już... idziesz. - Po tym popchnął lekko dziewczynę za Foche. Następnie sam się szybko obrócił i zaczął biec... dopiero po chwili przemienił się w wilka i ruszył drogą wskazaną przez zleceniodawce, coby nie wpaść na ludzi z tyłu. Nie mógł dać czasu Sam, by go zatrzymywała.. Kierował się w stronę ratusza, by odnaleźć fałszywego Foche' jak najszybciej. Czas grał tu dużą rolę, więc nie mógł sobie pozwolić na jego stratę.
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Sob Sty 11 2014, 09:07
Pojawił się kolejny powód, który uświadczył, że dobrze zrobili idąc za Krynikiem - powrót do swego wyglądu! Niby to nic takiego zważywszy na to co ma nadejść, ale jednak dobrze być w swej skórze, prawda? Swoją drogą zastanawiała się nad tymi magicznymi przedmiotami, huh...Ciekawe czy faktycznie zostałaby starszą panią już na zawsze czy, gdzieś udałoby się znaleźć rozwiązanie poza wyspą? No nic...akurat tym w tej chwili nie musiała sobie główki zaprzątać. Kolejne wypowiedzi Foche - wywnioskowane po informacji o agencie - tłumaczyły zatopienie ich statku, a potem przejęcie całej ich trójki by zwrócić ich przeciw zleceniodawcy. Oh...Marone wciąż pozostawała czujna! Aczkolwiek jakoś przychylała się bardziej ku wersji obecnego mężczyzny, który jakby nie patrzeć...nie zabił nawet Illa, chociaż miał okazję, więc...to jest na plus i pokazuje, że nie jest tutaj od zabijania. Najgorszy jednak był brak odpowiedzi w sprawie dwójki co próbowała ich odbić...brak odpowiedzi równa się...coś strasznego! - Oni...uh...przykro mi... Rzekła cicho i naprawdę było jej bardzo przykro. Chcąc nie chcąc to była ich wina...ale wtedy nie wiedzieli, która strona ich wynajęła...nie chciała by ktoś tam zginął! A tutaj się okazuje, że prawdopodobnie były to aż dwie osoby i to przez nich...przez nią! Przez jej pnącza i ucieczkę...Poczucie winy gwarantowane do końca życia...A mimo to, Krynik najwyraźniej chciał z nimi współpracować. Nie obwiniał ich? Czy może odłożył to na potem? Może po prostu wyspa ważniejsza? Wtem dostali dwa wyjścia co do tego, co powinni teraz zrobić - chociaż musieli być aż tutaj poprowadzeni by się dowiedzieć, że jednym z wyjść jest powrót...nie ma to jak bieganie tam i z powrotem. Nim jednak jasnowłosa na coś się zdecydowała, o dziwo Villen podjął już decyzję. Co ona mogła zrobić? Próbowała mu przerwać i coś powiedzieć, ale nie dał jej dojść do głosu, więc wydała z siebie tylko początki zdań jak 'ale'...'nie'...'czekaj' itp. Nic dziwnego, że pod koniec mogła tylko westchnąć, wiedząc, że wilk nie da sobie nawet nic powiedzieć... - ...Uważaj na siebie! Tylko tyle mogła rzucić, gdy ten ją delikatnie pchnął, a sam pobiegł we wskazanym przez zleceniodawcę kierunku. Ona oczywiście od razu ruszyła biegiem za Krynikiem by go nie zgubić. A po drodze...Foche i Foche...huh...rodzina...bracia? Chyba nie najlepiej układały się ich stosunku rodzinne skoro jeden nie chce słuchać drugiego, uh...Mimowolnie zaczęła się zastanawiać co tam u jej brata, ale...póki co jakoś postanowiła nie męczyć 'Johna' większymi pytaniami o jego rodzinę.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Wyspa Ember Sob Sty 11 2014, 18:15
Pierwszy krok miał już za sobą. Znalazł to czego szukał. Nie był to może pięciogwiazdkowy kurort, ale przynajmniej znalazł dach nad głową. Odgłosy dobiegające zza lady oraz z zewnątrz budynku mało co go obchodziły. Ma czas, więc poczeka na wyjście barmana z zaplecza. Usiadł przy stole najbliżej ściany z wejściem. Chciał obserwować lad, by gdy tylko ktoś się za nią pojawi, podejść, zamówić coś do zjedzenia, picia i zapytać o ogólną sytuację na wyspie. O Foche'a, o Quena, o nastawienie ludzi wobec obydwu, który lepszy, który gorszy. Pytań było dużo, ale czasu było jeszcze więcej. Teraz Ill postanowił pójść za głosem ludu. W oczekiwaniu na pojawienie się obsługi, Ill wyjął z torby jedną bombę i zaczął się nią bawić. Spoglądał na kulkę, kręcił wokół własnej osi. Obracał. Nudził się, a takie oględziny będą mogły zaprocentować w przyszłości.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Nie Sty 12 2014, 19:55
MG:
Villen:
Kolejny podział grupy, tym razem prawdopodobnie już ostatni, o ile Villen nie zamierzał rozrywać swojego ciała na kawałki. Wilk kolejny raz wykazał się troską i opiekuńczością, a przynajmniej tak można by pomyśleć biorąc pod uwagę jego akcję i jego wybory. Faktycznie, wtargnięcie teraz do pałacu Foche'a mogło wydawać się przedsięwzięciem nieco bardziej niebezpiecznym niż po prostu ruszenie w drogę za Krynikiem, ale z drugiej strony też nikt nie powiedział, że sama droga będzie łatwa, prawda? Niemniej wilk pognał w kierunku pałacu drogą wskazaną przez mężczyznę, wiedząc czego chce i mając zamiar dostać się tam co by się nie działo. Dodatkowo poruszał się bardzo szybko i w formie wilka, a wskazany przez Krynika kierunek zapewnił wilkowi w miarę spokój i luz na swojej drodze, wilk natknął się tylko na dwie lub trzy osoby, które jednak nawet nie zauważyły jego szarży, będąc najwyraźniej mocno zaspanymi. Po chwili wilk znalazł się w nieco bardziej znajomej okolicy, a pałac vice-gubernator znajdował się po lewej stronie drogi, którą tutaj przybył. Wilk zauważył też jednak od razu, że dwójka strażników wcześniej w miarę smacznie sobie chrapiący, wciąż znajdowała się w tym samym miejscu co wcześniej (czyli przy drzwiach wejściowych do budynku), tyle że teraz już nie spali, a oczy mieli szeroko otwarte. W dodatku w samym budynku paliło się światło, najprawdopodobniej pochodzące ze świeczek. Najwyraźniej pałac budził się do życia. Co ciekawe brama do pałacu ciągle była otwarta i wyglądało na to, że bez większych problemów każdy mógł wejść do środka. Innej drogi do pałacu raczej też nie było, bo przy bramie wejściowej znajdowało się dość wysokie ogrodzenie (jakieś 3 metry, zakończone ostrymi szpikulcami).
Samantha:
Krynik nie odpowiedział na ani słowem ni to na wyrazy współczucia dziewczyny, ni na całą wymianę pomiędzy dziewczyną, a wilkiem, najwyraźniej wiedząc, że na wszystko był odpowiedni czas, a tego obecnego nie należało marnować - tu zgadzał się 100% z Villenem. Tak czy siak Samantha ruszyła za Krynikiem starając się dorównać mu kroku, co wcale nie było takie łatwo, bowiem mężczyzna poruszał się bardzo szybko i lepiej znał tę okolicę. Tak czy siak, mocno zdyszana dziewczyna dawała sobie jakoś radę i cały czas była "na ogonie" faceta, nie mając jednak specjalnie dużo czasu na to, by zorientować się nawet gdzie biegła i jakie okolice mijała. Po chwili jednak mężczyzna zwolnił, a następnie zatrzymał się przed żółtym budynkiem, dość wysokim, na oko 6-pięter i ruchem ręki nakazał dziewczynie szybkie wejście do środka budynku, samemu, jeszcze przed tym jak ona dopadła do drzwi, robiąc to samo i wbiegając przed nią. Dopiero teraz Samantha miała okazję zorientować się mniej więcej, że oczywiście dalej byli w mieście, pośród jakiegoś... osiedla mieszkalnego, z wieloma różnokolorowymi blokami na około niej, dość jednak cichym i spokojnym, albo wciąż śpiącym, albo kompletnie pustym. I w momencie, w którym tak zerknęła co i jak zauważyła jedną rzecz. I nie było to coś dobrego. Trójka mężczyzn w żołnierskich beretach, jednoznacznie wskazujących na ich przynależność zbliżała się do osiedla. Obserwując to dziewczyna szybko wskoczyła za Krynikiem do budynku. Już będąc w środku przeżyła delikatne zaskoczenie, widząc, że na parterze zebranych było całkiem sporo, bo koło dziesiątki osób, dziesiątki całkowicie normalnie wyglądających ludzi, w kompletnie typowych ubraniach, bez żadnych konkretnych cech szczególnych. 2 szatynów, 4 blondynów, 1 ruda i 3 czarnowłose. A każdy o twarzy nie nasuwających jakichś konkretnych skojarzeń pomijając fakt, że... jeden z szatynów miał wędkę. To mogło się z czymś kojarzyć. - Gotujcie się ludzie, zrobimy to teraz albo nigdy... - powiedział tylko Krynik i z jakiegoś powodu wszyscy rozeszli się szybko po parterze, łapiąc w dłonie czy to miecze, czy pałki, czy innego rodzaju sprzęty, które były pod ręką. Nikt jednak się nie buntował ani pytał o żadne powody. Najwyraźniej Krynik miał swoisty posłuch. Nikt też nie kwestionował obecności Samanthy w tym miejscu.
Raekwon:
Tymczasem Raekwon sobie siedział i nie robił za wiele, przyjmując pasywną postawę człowieka, który nie bardzo wie co powinien zrobić. Przynajmniej tak w tym momencie wyglądał i być może ktoś zdołałby mu to wypomnieć, gdyby nie fakt, że w lokalu było pusto, głosy z baru były coraz głośniejsze i właściwie w tym momencie brzmiały jak kłótnia i nie wyglądało na to, że szybko się skończy. Po dłuższej chwili jednak do drzwi do lokalu się otworzyły ponownie, a Rae mógł zobaczyć, że na teren baru weszło dwóch żołnierzy. Ich wzrok szybko napotkał chłopaka, tak samo jak i wzrok chłopaka szybko skoncentrował się na nowo przybyłych i przez chwilę mierzyli się oni taki wzrokiem, po czym jeden z żołnierzy szybko sięgnął do kabury pistoletu, przytroczonej do pasa, w czasie gdy drugi dość spokojnie odezwał się do chłopaka. - To ty jesteś odpowiedzialny za to całe zamieszanie, nie? - Wyglądało na to, że Rae znalazł się w całkiem nieprzyjemnej sytuacji.
Stan Postaci: Sam - 90%MM, trochę zmęczona po biegu Rae - 68%MM, 22 ładunki wybuchowe w torbie, lekki ból w okolicach klatki piersiowej, acz powoli ustępuje Vill - Forma wilka
Termin odpisu: 17.01 (jak odpiszecie wcześniej to spoko, po prostu ja mogę nie mieć czasu by odpisać Wam wcześniej, aczkolwiek się zobaczy)
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Wyspa Ember Nie Sty 12 2014, 23:02
A tam zaraz nieprzyjemna... Zwyczajnie chłopaki nie wiedzieli, na co stać młodego użytkownika magii eksplozji. Kiedy pierwszy z nich sięgnął po swój pistolet, Raekwon przestał kręcić ładunkiem wokół własnej osi. Kula zatrzymała się i zastygła w bezruchu. Jeżeli ten człowiek rzeczywiście chciał w taki sposób nakłonić Illa do rozmowy, powinien jeszcze raz przemyśleć swoje działania. Skoro widzieli wybuch, powinni wiedzieć, co może ich spotkać. -Dobry i zły glina, co?-przeszło Raekwonowi przez myśl. -Nie, panie władzo.-zaczął. -Jestem podróżnikiem, szukającym dachu nad głową. Nie chcę spać na jakiejś ławce.-zakończył, nie spuszczając oczu z gościa od pistoletu. Jeżeli tamci nie chcą mieć kłopotów, powinni odpuścić i zostawić chłopaka w spokoju. Jeżeli wyjdą, nie robiąc problemu, Raekwon również nie zrobi niczego, co mógłby narazić ich na uszczerbki zdrowotne. Mag opuści lokal, kierując się w stronę pałacu Quena i zda mu raport oraz opowie o incydencie, jaki miał miejsce wcześniej. Ill miał za zadanie zabić tylko jedną osobę i nikogo więcej. Oni mogli mieć żony i dzieci, które potem chłopak mógłby mieć na sumieniu, za zabranie im mężów i ojców. Jeżeli jednak tamci nie odpuszczą, Ill nie będzie miał wyjścia i będzie musiał odpowiedzieć. Wtedy albo wywróci stół w taki sposób, by blat stanowił zaporę przed pociskami z broni palnej, lub zwyczajnie schowa się pod nim. W obydwu przypadkach, chwile po akcji wyciąga jeszcze trzy bomby, wypuszczając je wprost na żołdaków, lub pod ich stopy i natychmiastowo detonuje. Następnie wykorzystuje siłę odrzutu bomb, by wyłonić się zza osłony i pobiec w stronę lady i przeskoczyć na drugą stronę, uważając, żeby nie oberwać od pistoletów, jeżeli napastnicy jeszcze będą stać na nogach. Następnie ucieka w stronę zaplecza i tylnych drzwi, zostawiając za nimi bonus w postaci ładunku usprawnionego PWM Time Bomb ustawionego na 10 sekund od chwili zostawienie go za drzwiami baru. Jeżeli drzwi będą wymagać pomocy w otwarciu, Ill używa jednej bombki do ich wywarzenia. Następnie starając się odtworzyć całą drogę z domu Quena do baru, Spinebreaker biegnie w stronę pałacu, zostawiając jedną bombkę usprawnioną tą samą PWM-ką co pięćdziesiąt metrów (jeżeli droga będzie obejmować dużą ilość zakrętów, dystans pomiędzy bombkami wzrasta do stu metrów), aż nie przebiegnie odległości dwustu metrów od baru. Następnie kieruje się w stronę domostwa Quena dochodząc do wniosku, że wszystkie inne sprawy muszą poczekać. Kiedy dotrze pod dom gubernatora, składa raport Quenowi o tym, co zdarzyło się po opuszczeniu posesji oraz o zachowaniu pozostałych towarzyszy. Opisał również ostatni znany wygląd i ubiór Krynika. Niech teraz szuka go całe dostępne wojsko. Nie mógł uciec daleko i prawdopodobnie był jeszcze w granicach miasta. Racja, byli skołowani i nie wiedzieli, kto był rzeczywistym pracodawcą, ale nie można dawać się przekonać pierwszemu lepszemu osobnikowi i od tak przechodzić na jego stronę. Nie musiał martwić się strażą, gdyż wiedział, że zostanie wpuszczony do środka i będzie mógł w spokoju opowiedzieć całą historię. Co w takim wypadku zrobi Quen, to już nie jest jego sprawą.
Opcjonalnie zużycie bomb: -8 (-10 w zależności od drogi, jaka będzie do pokonania)
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Sro Sty 15 2014, 19:44
Tak...okazało się, że powinna więcej ćwiczyć, albo wytrenować zaklęcie na szybkie bieganie! Jeszcze popadnie w jakąś depresję z powodu tego, że za nikim nie mogła nadążyć...ugh...Niestety wiedziała, że mężczyźni jakoś szybciej nawet chodzą i w ogóle, ale to, że ledwo nadążała, tylko źle o niej świadczyło! Próbowała sobie wytłumaczyć, że za wilkiem i tak mało jaki człowiek pewnie by nadążył, ale cóż...dobrze chociaż, że nie zgubiła Krynika co było sporym osiągnięciem, zważywszy na to, że poruszał się naprawdę szybko. Przez to jednak, że uważała by przewodnika nie zgubić, nie miała nawet czasu rozglądać się po okolicy - nie to żeby była zainteresowana lasem, w którym już spędziła trochę czasu, ale dobrze było wiedzieć dokąd zmierzają. No, ale od krajobrazu ważniejszy był cel biegu! W każdym razie - na szczęście - w końcu, gdzieś dotarli, a Marone mogła odetchnąć, łapiąc oddech...i dziękować, że to już koniec biegu...a po misji musi zacząć biegać codziennie...Tak czy inaczej, okazało się, że dalej byli w mieście - a nie w lesie jak wcześniej myślała. Oczywiście posłuchała gestu Foche, ale rozglądając się po okolicy, zauważyła trzech żołnierzy, zbliżających się do owego miejsca. Uh...czy Krynik też ich zauważył? Mimo wszystko znalazła się w środku budynku, gdzie została zaskoczona, widokiem dziesiątki, zwykłych osóbek i...jakby się tak zastanowić to wcześniej nie bardzo się zastanawiała nad tym kogo może zastać w miejscu, do którego wcześniej zmierzali, huh...O, jeden z nich miał wędkę! Nie żeby to było coś złego, ale wcześniej widzieli już grupkę z wędkami. Ciekawe czy do nich należał... Nikt nie kwestionował jej osoby, ani rozkazu Foche i wyglądało na to, że wiedzą co robią. Dzięki temu jasnowłosa postanowiła prędko napomknąć Krynikowi o tym co widziała chwilę temu. - ...Przed wejściem tutaj, zauważyłam trójkę mężczyzn w żołnierskich beretach, zbliżających się do tego osiedla. Zagadnęła do 'Johna' co by nie byli zaskoczeni - a swoją drogą jak oni się tutaj kryli przed żołnierzami? Właściwie to mogłaby tych żołnierzy spróbować załatwić, którymś ze swych zaklęć, ale nie była pewna czy rebelia woli ich zignorować, przeczekać, czy mają inne plany? Poza tym aktualnie łapała oddech by nie być utrapieniem na 'wojnie'. Aczkolwiek jeśli faktycznie to ona będzie miała się zająć żołnierzami to to zrobi...mając już dwie opcje w głowie.
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Wyspa Ember Pią Sty 17 2014, 20:29
Skoro brama była otwarta i też nie było innej drogi, to Villen po prostu ruszył w stronę wejścia, jako wilk. Oczywiście od samego początku obserwował strażników i w razie potrzeby odmieniłby się. Dlaczego tak zrobił? Z jednej strony to nie miał wyjścia, z drugiej liczył na to, że "Foche" nie zmienił strony na tyle szybko, by teraz kazać go zabić. Raczej będzie udawał, że coś się stało i przybiegł do vice gubernatora by zdać raport i takie tam... jeżeli jednak wieść rozniosła się za szybko i wszyscy tutaj będą agresywni w stosunku do wilczka, to cóż. Kości zostały rzucone, a krew niech zaleje bruk naszych ulic prawda? Wszystko oczywiście zależy od nastawienia, osób które spotka. Natomiast jeśli uda mu się bez jakiś większych przeszkód dotrzeć do celu, czyli vice-gubernatora. No cóż, zajmie go jakoś rozmową, do odpowiedniego momentu, następnie rzuci się na niego i postara obezwładnić... genialne w swojej prostocie nie?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.