I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Sąd odważnych mieści się... no gdzieś na pewno, aczkolwiek ciężko stwierdzić gdzie. Ba, nawet jego rozmiaru nie można określić. jest to po prostu niczym nie skrępowana biała przestrzeń, po środku której znajdują się trzy filary. Przed nim zaś półkole tworzyły trzy rzędy ław. Najniższe miały 5m, każde następne były 5m wyżej. Oczywiście do każdych prowadziły schody. Same Filary miały 5m wysokości. Pierwszy rząd ław był 10m od filarów, każdy następny 5m dalej. W całym pomieszczeniu dało się słychać miarowy dźwięk chodzącego zegara... zabawne, bo nie było tu czasu. No i zegara ofc. Na dodatek w całym pomieszczeniu rozchodziły się dwa zapachy. Dla tych którzy kiedykolwiek doprowadzili innego człowieka do krwawienia, był to odór krwi i śmierci, a dla tych którzy nigdy nie splamili swych rąk krwią, był to zapach kawy i ciepłych bułeczek. Oni czuli też ciepło i delikatny wiaterek, chociaż go nie było. ~~ MG
Nieznaczny ruch głową, tyle starczyło. Kaszlnięcie wcale nie było głośne. Drzwi pojawiły się nagle, znikąd. Stukot obcasów, młodej damy niósł się echem. -Wali krwią. Kurwa mać.- Klnęła nie podobało się to im. -Jezus w mordę, czym wy jesteście- Wrzask też nie był czymś, czego oczekiwali. Zajęła miejsce. Mądrze. Znów otwarły się drzwi, tym razem nieco nad nimi. Biedak spadł. Jego krzyki... ah. Zabawnie wyglądają, gdy się na powrót składają. -Co... czy ja...?- Stękał, chyba był zdezorientowany. -Jesteśmy tu sami?- Spytał dziewczynę... ojej. -Pierdol się, spójrz na filary- Odwarknęła. Spojrzał ale nie widział. Uśmiech. Chyba lubił kawę. -Oh a to kto?- Wskazał na jednego z tych górnych. Oni też zostali zaproszeni. Nauczyciele. Krzyże. Odwróceni. Inne poziomy. Zaczynał się... sąd się zaczynał. Dwójka. Szkoda że trzeciego nie ma. Dwójka. To oznacza więcej pracy.
//Wybaczcie za dziwną formę posta, może kiedyś wyjaśnię, może sami rozkminicie. Reasumując. Od teraz macie 24h na użycie klucza, możecie to zrobić tylko raz, link do tematu wklejacie w temacie z eventem. Kto nie da rady, będzie mógł spróbować na nowo, po moim kolejnym poście jednakże... zasady użycia klucza, będą się zmieniać z każdym dniem, no i mogą się powtarzać.//
Czas na odpis: 02.07 godzina 00:00
Autor
Wiadomość
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sąd Odważnych Nie Lip 07 2013, 15:30
MG
Na twarzy Desu zagościł teraz delikatny i miły uśmiech a głos którym przemówił był ciepły i spokojny-To nie twarz Desu. To twarz Aymu-Po czym znów przybrał szkaradny wyraz twarzy i zaczął się śmiać. Widać właśnie tak, widział swojego towarzysza.
Wszyscy widzieli że z Nanayą kiepsko, już chciała coś powiedzieć, już zamierzała zaliczyć wtopę a tu suprise. Bo zaczęła kaszleć! O tak, krztusiła się jak by jej ktoś całą dłoń do ust wpakował, kto? Nie wiadomo. Niemniej jednak w pewnym momencie dorwała się do niej Colcia i kiedy Nanayi przeszło, ta zatkała jej usta dłonią i pozwoliła zadać pytanie Steinowi. Sama oczywiście też jakieś zadała.
Sethor wypytując Setha o Nanayę dowiedział się jedynie faktu że ta jest z Grimoire Heart, więcej o niej, Seth nie wiedział.
Finny prowadził ożywioną dyskusję ze swoim towarzyszem, kto by pomyślał że Finn interesuje się ploteczkami i romansami? Fro jednak był w swoim żywiole, opowiadając o swojej dawnej miłości.-Była piękna, długie blond włosy, szpiczaste uszy, latała sobie na tych motylich skrzydełkach, ubrana jedynie w zbroję z dębowej kory, ach... nazywała się Lilidreia. No ale jak to bywa, elfki są nie stałe w uczuciach, rzuciła mnie dla jakiegoś, pasikonika.-Prychnął, ale widać się tym nie przejmował, czas leczył rany.-Urlop? Teraz? Co ty stary, teraz mamy zapierdziel większy niż kiedykolwiek. Wszyscy stają na głowie, by system nie padł.-Dopiero teraz Finny zwrócił uwagę ze Fro był nieco... zmęczony? Oh tak, niewątpliwie miał pełne ręce roboty. A teraz kazano im jeszcze magów niańczyć, chociaż może była to miła odskocznia?
-Chihayo Carver, twoje wspomnienia należą teraz do nas, już nigdy nie będziesz o niej pamiętała a nawet jeśli ktoś ci przypomni, zapomnisz.-Powiedział głos, brzmiący jak trzask ognia w kominku.-Sprawcą każdej epidemii jakie miały miejsce przez ostatnie dziesięć lat we Fiore, był Wasilij Wraghra, Przywódca organizacji WDK.-Powiedział głos, a słysząc to Walls jedynie jęknął, chowając twarz w dłoniach.-Kocie Kerupi. Już zawsze będziesz pożądał ryb, widząc ryby będziesz chciał wszystkich dla siebie, chciwie nie chcąc dzielić się z innymi. Nie będziesz ich jadł, będziesz je zbierał, zbierał dla siebie, nie dzieląc się z nikim.-Wydawałoby się że Kerupi nie skończył tak źle.-A odpowiedzią na twoje pytanie jest - klątwa nałożona w edolas.-Za bardzo się nie rozpowiedzieli ale przynajmniej Kerupi miał nie wielki wgląd na to co i jak. Kto miał być ostatnim szczęśliwcem?-Carlosie Verno. Od teraz w każdym wypowiedzianym przez ciebie zdaniu znajdzie się wulgaryzm. Twój brat Will... od dawna nie żyje.-Brutalna prawda i te sprawy.
Tym czasem można było zaobserwować jak igły trzymające Asthora się roztopiły, zmieniając w wodę która spłynęła na posadzkę. Oczywiście próba użycia magii się nie powiodła za to sam Asthor był przynajmniej wolny.
Czas na odpis: 08.07 godzina 16:00
//Braki, błędy etc. -> Nie bić. Kijowa jakość postów jeszcze trochę się utrzyma tak samo jak nie pewny termin odpisów x://
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Sąd Odważnych Nie Lip 07 2013, 18:18
Tym razem na szczęście nic się nie stało, co maga błyskawic mogło doprowadzić do furii. Tym razem sędziowie nie zabili nikogo, nie dokonali żadnej krzywdy jak we wcześniejszych przykładach. Również jego rozmówca, ten cały Wils, nie odpowiedział na jego pytanie. Mag błyskawic widząc, że może się ponownie poruszać tylko splunął mu pod nogi pokazując obrzydzenie jego osobą. Tym jednak razem uważał. Wiedział, że lekarz, mimo pozorów jest cholernie szybki. Dlatego, mimo, że nie mógł używać magii, gotowy był do odskoku, gdyby przeciwnik próbował atakować. Odskok wykonany jest prostopadle do ataku z twarzą odwróconą ciągle w stronę potencjalnego wroga. Teraz mag błyskawic zastanawiał się czy możliwym jest uratowanie wszystkich żyć, które zostały sprzedane za jakieś informacje. Czy da się zatrzymać ten sąd. Wydawało się, że mag błyskawic nie ma w sali zbyt wielu sojuszników. Czy członkom legalnych gildii, naprawdę aż tak obojętna jest gra cudzymi życiami? Czy na tym świecie naprawdę nikt nie dba o innych? . Właśnie takie myśli krążyły po głowie maga błyskawic. Mimo to postanowił sam w pojedynkę zatrzymać to, może nawet cofnąć wydarzenia, które tutaj się stały. - Eros istnieje sposób, aby cofnąć to wszystko co się tutaj stało? Aby uratować życia tych dzieci i rok z życia tego mężczyzny? Czy istnieje sposób, aby odzyskać to co się utraciło w tych zadaniach? - Powtórzył ponownie licząc na jakąkolwiek odpowiedź nawet przeczącą - Poza tym czy osoba, która jest odpowiedzialna za ten cały bałagan ma moc, aby to cofnąć? - Gdyby tak było Asthor był gotowy skopać tego całego szefa sądu, aby tylko oddał zapłaty - Czy da się jakoś przerwać ten sąd, aby nic już więcej nie licytowano? Wszystkie pytania były skierowane w stronę Erosa, który być może teraz odpowie. Może istnieje szansa na naprawienie tego co przed chwilą się stało przez samolubne decyzje niektórych magów.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Nie Lip 07 2013, 18:25
Negocjacje dalej trwały umilane tylko przyjemną pogawędką z Małym Sobą, który opowiadał o Lilidrei? Chyba tak ją określił, ale blondasek głowy nie da, więc... - Trochę szkoda, ale skoro się nią nie przejmujesz... Ale na pewno tego pasikonika złapali! Skoro taki z niego kradziej... - rzucił zielonooki, spoglądając też kątem oka na krztuszącą się Nanaye w tle i bądź, co bądź, ale przeniósł potem znów wzrok na chibi, aby: - D-dziękuje... - dorzucił szeptem, nawet nie mając pewności, czy to zasługa osobnika, ale najpewniej tak. Raczej sam nic nie zrobił - znowu - a inni magii używać nie mogą, ale teraz... Teraz Nanayą zajmie się Colette, tylko... - Tia... System pewnie padnie od braku jednej osoby... - prychnął nieco naburmuszony, rzucając jakby na przekór spojrzenie gdzieś na bok, jednak ostatecznie po paru sekundach wracając wzrokiem do Mini Siebie, aby: - Naprawdę nie ma żadnej możliwości? A jakby Cię porwano, albo zamknięto w więzieniu i tam kazano naprawiać system? - dorzucił policjant, jak można się domyśleć niewiele myśląc nad treścią wypowiadanego zdania, ale no cóż... On raczej za musk wszechczasu nie uchodził, a więc czego się spodziewać. Inteligentniejsze osoby zajęte własnymi sprawami, a także... Zapewne miodowowłosą zżerała ciekawość odnośnie jej brata, jej krewnego, osoby, która nosi te same nazwisko, co ona. Dlaczego właśnie ten człowiek miał być tym najważniejszym we wszechświecie? Czemu akurat on? To ciekawiło blondaska na tyle, że... - Dlaczego Kugo Byakushitsune... - urwał tutaj na chwilę, spoglądając na Fro i: - Dobrze powiedziałem, nie? - rzucił te krótkie zapytanie, licząc, iż w razie czego Towarzysz go poprawi, ale ostateczne brzmienie miało wyglądać tak: - Dlaczego Kugo Byakushitsune jest najważniejszą osobą w naszym świecie? - i mniej więcej po tych słowach, po części powtórzonych, bądź nawet poprawionych zapadła krótka cisza, podczas której nastolatek milczał, spoglądając przed siebie i powoli rozumiejąc, iż najwyraźniej o czymś zapomniał, a mianowicie: - Ach tak! W zamian za odpowiedź oferujeeee... - mówił to rozglądając się dookoła, jakby szukał czegoś, co może sprzedać ludzikom ze Starożytnych, chociaż... To raczej nie były ludziki, ale cicho tam! - Niech będzie 100 :klejnotów:z mojej skrytki bankowej w Magnolii~! - rzucił blondasek, stwierdzając, iż pieniądze rzecz wielka i niejednego potrafią zjednać, a więc dzięki nim być może da radę kupić odpowiedź, nie?! Co prawda czynsz, czy też sprawa zakupu nowych kluczy... Da rade... Ewentualnie zbierze datki od osób, które tutaj są... Za jego ciężko zarobione pieniądze będą dostawać odpowiedzi, a teraz... Póki co potrzebował odpowiedzi, a może nie tyle on, co ci... inni?
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Nie Lip 07 2013, 20:21
Uff...Udało się - najwyraźniej towarzyszka zgodziła się na prośbę Carter i dzięki temu Nanaya nie zadała pytania. Co prawda nikt nie chciał by dziewczyna się krztusiła, ale nie umarła, a efekt końcowy został uzyskany - więc i Cole podziękowała towarzyszce w myślach. W wyniku tego, ręka Colette spoczywała teraz na ustach Byaku i bynajmniej brązowowłosa nie miała zamiaru jej zdjąć - przynajmniej nie do czasu aż sama będzie mieć pewność, iż dziewczyna zapanuje nad sobą. Wszak nie można jej cały czas krztusić ilekroć emocje ją poniosą, więc...w tejże chwili należało czekać aż się uspokoi. - Oddychaj spokojnie...nosem - dodała bo ust nie puści - Nie trudno zauważyć jak Ci zależy na odnalezieniu brata, ale...jeśli mieliście dobre stosunki to chyba nie byłby zadowolony, gdybyś poświęciła coś cennego...Tak, tak, nie wiem nic o Tobie, ale sama zaproponowałaś świetny pomysł by tylko trzy osoby pytały w każdej kolejce. Dzięki temu stawialibyśmy naprawdę mało ważne rzeczy... - tutaj obrzuciła nienawistnym spojrzeniem Chi, która została łamistrajkiem... - Tak więc spróbuj posłuchać swojej własnej rady. Bynajmniej nie miała zamiaru zabierać ręki, więc jeśli Byaku zechce ją ugryźć to będzie przygotowana - po prostu jeśli odruchowo zabierze przez to rękę to ma jeszcze drugą! Tak! W takim wypadku od razu zatka Nanę drugą dłonią...Dodatkowo jeśli miodowo włosa będzie próbowała się 'uwolnić' poprzez szczeniackie próby takie jak lizanie, plucie czy coś takiego to radna nie reaguje - wszak nie umrze od czegoś takiego...No i naturalnie uważała by jej znajoma nie uciekła lub coś podobnego, starając się dzielnie 'tamować' jej usta. Tak czy inaczej, z początku wydawało się, że plan Nany może się udać. Niestety pojawiła się osoba, która wszystko zniszczyła...tia...zamiast obwiniać wszystkich, obwiniała głównie białowłosą, która słusznie dostała plakietkę łamistrajka. Ba, przez to co zrobiła to pannie Carter w ogóle nie było żal, iż nieznajoma straciła o kimś wspomnienia - szkoda, że tylko tyle...Przez to właśnie skierowała swe kolejne myśli do towarzyszki. ...Jeśli posiadasz takie informacje i...jeśli to nie tajemnica to...czy mogłabyś mi coś powiedzieć o tej... - tutaj specjalnie zrobiła przerwę bo po jej głowie chodziły same nieprzyjemne wyzwiska...więc może i je mogła towarzyszka uchwycić, ale cóż - ...białowłosej Chihayi, która właśnie straciła wspomnienia? Może organizacja albo gildia...o ile do jakiejś należy? Najchętniej to już tutaj by jej serce wyrwała - w przenośni - ale magia nie działa, a ona nie chciała się brudzić przy tylu świadkach, walcząc ręcznie. Wszak nie wypada Radnej zabijać kogoś kto teoretycznie nie popełnił przestępstwa, prawda? Przynajmniej nie przy tylu świadkach...za dużo ludzi...Nic więc dziwnego, iż pomyślała, że takie podstawowe dane mogą się jej kiedyś przydać. Tak samo jak to, iż jeśli jest magiem to jaką magię posiada...No, a imię i nazwisko już poznała dzięki temu, że biała dostała swą odpowiedź - o ironio... - Czy mógłbyś powtórzyć pytanie? Skierowała swój – już łagodny i spokojny ton – w stronę Steina. Jako jedyny pomyślał by zapytać za Nanę o to czego ona chciała, a paczka tytoniu nie wydawała się wielkim poświęceniem. Aczkolwiek nie znała owego człowieka, więc i zrozumiałaby jeśli by odmówił, miał własne pytanie inne itp., więc nie naciskała na mężczyznę. Trzeba jednak przyznać, iż gdyby jego pytanie zostało wysłuchane to Byaku by już się może nie unosiła…Miała wielką nadzieję, że nowopoznany powtórzy pytanie. Swoją drogą skoro ludzie nie chcą współpracować to Colette ponownie zwróciła się do swego klona. Czy byłby problem…gdybym poprosiła byś zakneblowała na chwilę każdego kto po naszej trójce – naturalnie myślała o Finnie, Steinie (chyba, że ten nic nie powie to wtedy inna pierwsza osoba pytająca) i sobie – Zwróci się z pytaniem i licytacją? Wiem, że mogę prosić o wiele, ale wystarczy mi tylko chwila, tak by nikt inny nie wyszedł z żadną licytacją w tej turze…Zrozumiem jednak jeśli się nie zgodzisz. No cóż…nie będzie zmuszać klona do czegoś czego nie chce. Prawdę mówiąc pewnie nawet jakby chciała to by nic nie zdziałała, więc po co ma się kłócić sama ze sobą? Najwyżej dalej każdy będzie podbijał i tracił kolejne wartościowe ‘rzeczy’…Jak widać zakneblowanie reszty było dla ich dobra. Ogólnie rzecz biorąc osóbki, które nie posłuchały by dawać mało, straciły znowu wiele. Może nie aż tak wiele, ale według brązowowłosej i tak...sporo postawili na szali. Eh...zamiast współpracować to będą się licytować. Naturalnie Colette również chciała poznać odpowiedź na swoje pytanie, ale bynajmniej nie będzie brać przykładu z licytacji - wciąż wolała stawiać jeden pieniążek jak Seth niż głupio poświęcać coś cenniejszego. - ...O czym Rikkudo chce rozmawiać z Meliorem podczas wypełniania mojej umowy winnej temu pierwszemu? Ceną za to pytanie będzie jeden klejnot z mego konta bankowego znajdującego się w Magnolii. Słowo w słowo powtórzyła swe poprzednie pytanie. Nie przejmowała się tym, że teraz również ktoś ją przelicytuje...jeśli tak się stanie to trudno. Ona nie miała zamiaru już poświęcać czegoś super cennego, więc starała się pilnować jak tylko mogła.
Michael Stein
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 28/06/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Nie Lip 07 2013, 22:28
Udało się. Uniknięto niepotrzebnej ofiary. Jednak Stein pomylił się co do liczby zadanych pytań. Przeoczył jedno. Jego głupie pytanie zmarnowało wszystko. Tym razem, będzie inaczej. Jeśli nie chcą po dobroci, trzeba będzie po mojemu - pomyślał Stein, gdy dotarł do niego głos młodej kobiety, niewiele młodszej od niego. Trzy... może cztery lata to maksimum. Prosiła o powtórzenie pytania dla Nanayi Byakushitsune. Coś, co Stein i tak planował zrobić. Wiedział, że z dziewczyną zwaną Colette Carter nawiąże porozumienie. A przynajmniej zrobi to jego zdrowa na umyśle strone. -Naturalnie... - odpowiedział spokojnie na prośbę dziewczyny. W międzyczasie padło już jedno pytanie: Dlaczego młodszy brat Nanayi, Kugo, jest najważniejszy na świecie. Stawka wydawała się normalna, klejnoty. Jednak może być kilka opcji interpretacji: pytający może potrzebować tych 100 klejnotów na jakąś ważną okazję lub w znikną mu one w najgorszej sytuacji. Być może zawsze będzie potrzebować tych pieniędzy i wymuszał od innych. Padło pytanie panny Colette. I znów stawka w klejnotach. Wydawało się to najbezpieczniejszych rozwiązaniem -Soddoma - Stein zniżył głos, zerkając na swojego Towarzysza - Po moim pytaniu, postaraj się, aby każdy kto będzie chciał zadać swoje, poczuł ukłucie w okolicach łydki. Takie rany są bolesne i mogą rozproszyć... Tak, to była przemoc, ale doktorowi to nie przeszkadzało. W swoim życiu robił o wiele gorsze rzeczy. -Gdzie jest Kugo Byakushitsune? Oddam za odpowiedź pół paczki papierosów... Ta stawka również wydawała się żadna. Jak można źle zrozumieć pół paczki wyrobów tytoniowych? Nie było to na pewno idealne licytowanie, ale jedno z bezpieczniejszych? Tak. Po złożeniu oferty, Stein podszedł do Colette i Nanayi -Przepraszam na moment, panienko - zerknął na Colette. Większość pomyślałaby, że po prostu bezczelnie gapi się na biust dziewczyny, jak jeden z tu obecnych, jednak nie to było zamiarem Steina -Soul Vision - zerkając głęboko w duszę nowopoznałej, doktor odkrył wiele ciekawych cech i szczegółów: Otóż, dusza Colette Carter był stabilna, czysta i zdecydowanie wyrazista. Była to osoba z naprawdę wysokich sfer, istna dama, którą spotkać teraz to rzadka przyjemność. Na jej duszy widniały oznaczenia - pik, kier, karo, trefl... symbole karciane, choć tego Stein nie mógł rozszyfrować. Wewnątrz duszy nie dostrzegłżadnej nieśmiałości czy wahania. Colette była niezwykle otwarta i nie ubierała swoich zdań w delikatne określenia. -Wybacz mi - odpowiedział, gdy już skończył proces "skanowania" - Lubię wiedzieć z kim mam do czynienia. Przyznam się, nie będąc skromnym, że najlepszy aktor nie ukryje prawdziwego siebie przed moimi oczami. Ani przed własną duszą.
Ayumu
Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 00:36
Hahaha~! Ayumu z trudem powstrzymywał się teraz od śmiechu! Ileż się działo, ileż magicznie pięknych, dramatycznych akcji, decyzji podejmowali ludzie będący obok niego, ileż fatalnych, głupich decyzji, co za kretyńskie, bezsensowne pytania! Jakby tego było mało Ayumu wcale nie musiał nic robić, nie musiał o nic pytać Nanayi, nie musiał jej dopingować, by stawiała cokolwiek na szali, nic nie musiał - to inni mieli zrobić to za niego! On mógł tylko sobie stać, udawać kogoś kim nie był i zbierać z tego tytułu profity, niespecjalnie nawet się wysilając! Jakże ta sytuacja była cudownie komediowa, jakże zabawna! Nawet Desu, który najwyraźniej starał się mu coś uzmysłowić go w tym momencie niespecjalnie przejął. Wszystko pogrążyło się w tak cudownym chaosie po jednym tylko jego pytaniu, choć Ayumu musiał przyznać, że jednocześnie był zawiedziony i zadowolony z tego, iż Nanaya swojego głosu jednak nie straciła. Jakże by to było zabawne obserwować osobę, która nagle nie traciła swoją zdolność mowy? Ileż bólu mogła w związku z tym odczuć, nigdy już nie będąc w stanie w pełnej swobodzie wypowiadać się we własnym imieniu? Choć to przecież tylko mowa, to przez mowę ludzie potrafili się określić, potrafili pokazać kim są, a Nanaya o krok tego nie utraciła! Co za strata! I jednocześnie co za powód do ulgi, że tak się nie stało. Mówiąca Byakushitsune była lepszym źródłem informacji niż niema Byakushitsune.
Chłopak spojrzał na Colette, która rzuciła się na dziewczynę, by zablokować jej buzię, by nie pozwolić jej nic więcej powiedzieć. Na Colette, która cały czas blokowała dziewczynie możliwość artykułowania swoich myśli. Jaki to miało sens? Zatrzymali ją, nie pozwolili odebrać mowy, najwyższy czas był pozwolić jej mówić! Chłopak odwrócił się do Desu... - Desu, możesz powstrzymać tą panią, przed swoją haniebną praktyką odbierania innym prawa głosu? Czy możesz zrobić to tak, by nikt, KOMPLETNIE nikt poza mną tego nie wiedział? Jeśli tak - zrób to, jeśli nie... zrób to i tak... - wyszeptał do niego, tak by Colette nie słyszała. Chciał by Nanaya mogła mówić, chciał ją słyszeć. Co takiego mogła jeszcze zaoferować w swojej nagłej głupiej emocji, która ją ogarnęła? To było cudowne.
- Nie powinnaś stawiać tak dużo, zwłaszcza po upomnieniu mnie i naznaczeniu mojej straty... Pytaj, lecz nie stawiaj aż tak dużo. Nigdy więcej, bo w końcu i na twojej twarzy odmaluje się ból i smutek z tego tytułu... - wyrzekł chłopak do swojej "kneblowanej" towarzyszki. - Zwłaszcza, że tutejsi ludzie... - tu chłopak skłonił głowę w kierunku Colette, a chwilę potem Steina - Nie chcą ci zaszkodzić. Spokojnie... - chłopak mówił delikatnym, miękkim głosem, starając się pomóc dwójce uspokoić dziewczynę. Zdawał sobie sprawę, że może traci szansę na lepszą zabawę, ale nie mógł wypaść z roli. Przeważyła jego adaptabilność do sytuacji. - Powstrzymuję się od pytania! - powiedział chłopak na głos i wyraźnie, tak by każdy go słyszał, a następnie spojrzał na Colette i Nanayę. - Pomogę wam. Mam z resztą dość podobny cel, prawda? - uśmiechnął się ciepło do nich, starając się zapewnić ich tym sposobem o swoich dobrych intencjach. I de facto nie kłamał, ich cele były bardzo zbliżone. Mógł jej pomóc, a ona jemu. To było tyle od niego. Po własnych słowach skrzyżował ręce i obserwował innych. - Postaraj się jej nie udusić, panno Colette... - rzucił jeszcze, niby żartując chłopak.
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 01:16
Verno stał niepewny oczekując odpowiedzi i ją uzyskał by ze smutkiem stwierdzić iż liczył na coś innego. Ponownie myślami powrócił do wspomnień o bracie i tym jaki los go spotkał. Błękitnooki rozejrzał się po sali, zaś na jego twarzy wymalowana była pustka. Chciał coś powiedzieć, ale zawahał się... Ponownie miał czynić coś wbrew swej woli, tym razem miała przez niego przemawiać wulgarność. Manipulujący chwilą nie przejął się szczególnie tym iż jego tożsamość była tym razem zdradzona przez strażników, widocznie trybiki były zmienne i nie tak doskonałe jak sądzili Ci sędziowie. Zamiast zabierać głos blondyn przysłuchiwał się zebranym i do jego ucha doleciał rąbek słów Asthora, a konkretnie fraza o cofnięciu. Sam nie pomógł wcześniej Asthorowi, gdyż to nie był pierwszy raz jak oberwał tu w jakiś sposób. Wracając jednak do słów maga błyskawic to przez pamięć przyszło mu jak ktoś wycofywał swe pytania i fakt iż sąd potrafił wymazywać pamieć... Verno postanowił połączyć te cechy i przekonać się czy faktycznie idzie cofnąć mordy jakich tu dokonano, a tym bardziej iż nie musiały mieć one miejsca. Tak więc, uśmiechnął się sam do siebie i przyłożył dłonie do kołnierza fraku pociągając lekko i poprawiając tym wierzchnie odzienie. Następnie podszedł za swego sobowtóra i rzekł do niego szeptem by ewentualne wulgaryzmy nie ukłuły uszu zebranych. -Serz, chce cofnąć oba moje pytania, niech strażnicy wymażą z zebranych tutaj pamięć o pobycie Zerefa i mojego brata. Zwracam produkt z którego nie jestem zadowolony, nie użyłem tych informacji i dlatego nie chce słyszeć o braku możliwości reklamacji. Carlos miał nadzieję iż potraktują go w iście maszynowym stylu i uczynią to bez zapowiedzi, od ręki. Jednak mężczyzna nie miał pewności iż go wysłuchają, równie dobrze mogli go zignorować... I tutaj blondyn uśmiechnął się widząc kolejną sposobność, po czym wyszeptał do Serza jeszcze. -Po za tym odpowiedź była zła, nie ważne w jakim jest stanie, pytałem gdzie jest... Jednak widocznie takie pytanie przerosło strażników, nie tylko Baltazar jest niedziałającym trybikiem. Uchyliliście się więc od odpowiedzi. Verno czuł jak zbiera się w nim złość i irytacja, być może pierwsze podejrzenia tego miejsca były słuszne, być może ktoś się nimi bawił. Nagle centrum wszystkiego zdawała się być Nanaya, począwszy jej pytań o Baltazara, a kończąc na wzmiankę o jej bracie. Jako czarodziej czasu Verno znał różne teorię skutków i przyczyny, dzieł przypadku i wielu możliwości przyszłości. Tak więc, odpowiedź iż Kugo Byakushitsune jest najważniejszą osobą w przyszłych wydarzeniach była błędna. Kugo prawdopodobnie będzie najważniejszą osobą, przy większości możliwych opcji przyszłości. Dodatkowo by zrozumieć dane możliwości i scenariusze to pytania winny być zadawane w pierwej samej Nanayi. Tej jednak zatykano usta sprawiając iż ta gra poczęła przypominać kłótnie na bazarze i Verno bynajmniej nie pamiętał by do takiej współpracy namawiał innych. -Czy na pewno wiecie komu zadawać pytania? Kto jak nie jego własna siostra posiada o nim sporo informacji? Carlos więcej nie powiedział, miał tylko nadzieję iż udało mu się cofnąć pytania i nie był zmuszony dodawać wulgaryzmu. Ostatecznie odwołał się tylko do sojuszu Colette i Staina o większy rozsądek, zresztą sam pewnie zadawałby pytania gdyby nie fakt iż grzechy były dużo większą zapłatą jednak niźli klejnoty w banku. Ostatecznie wszystko mogło być tylko iluzją, ale jedno było pewne nawet jeśli teraz blondyn nie wiele mógł zrobić to fakt faktem przyszłość mogła przynieść inne rozdanie kart. Znał także sposób w jaki mógłby uniemożliwić zabijania ukochanej Blatazara, oczywiście zakładając iż nie było już totalnie za późno... Zależnie od tego czy udało mu się coś cofnąć to zacznie działać bądź postawi na bierność...
Kerupī
Liczba postów : 40
Dołączył/a : 24/06/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 04:37
Keru nie uciekł od Nany, która wyciągnęła w jego kierunku łapkę. Dał się pogłaskać po swojej czarnej łepetynie. Przyjemne uczucie sprawiło, że pyszczek kot nabrał spokojnego wyrazu. Na chwile tylko, bo zaraz po tym jak przestała kicio znów wydawał się smutny. Teraz nawet dzięki strażnikom dowiedział się dlaczego. Klątwa, Edolas. To było powodem jego wiecznego smutku i przygnębienia. Tylko, że Edolas nic, zupełnie nic mu nie mówiło. Czy powinien i o to zapytać? Nie, niech teraz inni pytają. On poczeka. Teraz jego myśli zajmowały burzliwe rozmowy zebranych. Jeden pytał czy mnożna to wszystko cofnąć, inny chciał zwrotu tego co postawił, bo był niezadowolony z odpowiedzi na pytania. To wszystko tak pochłonęło Kerupiego... sprawa najważniejszego człowieka na świecie. Czy ta blondyna, która zatkała usta tej miłej pani. Działo się tak wiele, że kot zupełnie zapomniał o cenie jaką przyjdzie mu zapłacić za zdobytą wiedzę. Nienasycony apetyt na ryby, ale apetyt ich posiadania nie zjedzenia. To może okazać się uciążliwe, ale puki co czterołap nie myślał o tym. Siedział i kręcił łepkiem przenosząc spojrzenie smutnych srebrnych oczek z jednego osobnika na drugiego. Gdzie się akurat coś działo, gdzie ktoś mówił coś ciekawego. Kot jedynie obserwował, nie mógł brać czynnego udziału w tym wszystkim, bo zwyczajnie niewiele wiedział. W sumie to nic z tego co mówili. Ale słuchać mógł, raczej na złe mu to wyjść nie powinno. Tak więc sobie siedział i paczył nadstawiając przy tym uszu.
Ame
Liczba postów : 151
Dołączył/a : 18/05/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 11:26
I uzyskała odpowiedź... Spodziewała się, że to był, tylko i wyłącznie przypadek, ale nim nie był. Sama nie wiedziała, co ma więcej powiedzieć. Z oczu spłynęły jej łzy. Jakiś gościu zabił ot tak jej rodzinę. W jej głowie zahuczało.. Miała coraz więcej do niego pytań, ale czy powinna coś mówić? Powinna dalej ryzykować? Zakryła twarz dłońmi.. Upadła na kolana.. Nie miała zielonego pojęcia, czy powinna mówić dalej. Chciała wiedzieć, gdzie ten człowiek się znajduję. I czy dalej zabija niewinne dzieci.. Odkryła swoją twarzyczkę i spojrzała w stronę Sethora, który wydawał się jej w miarę rozgarnięty. ( dop.aut. ahahahahahaha <3)
- Sethor, czy powinnam dalej pytać? - sama nie wiedziała, czy to dobry pomysł, ale pytanie innych, których na razie nic nie obchodzi może być nawet dobrym pomysłem. Tyle pytań miała.. Nie wiedziała za to, co mogła teraz postawić. Nie wiedziała, o które z pytań spytać. Slumsy nauczyły ją nie podejmować pochopnych decyzji, bo mogło to kończyć się skróceniem głowy.
- Hamie masz mi opowiedzieć o tym człowieku!~ Proszę... Zabił moją rodzinę.. - prosić osobę, którą się przed chwilą zabijało? No cóż Chihaya dziwne rzeczy widziała/słyszała/przeżyła, ale zwykle w nich nie uczestniczyła. W sądzie było inaczej. Okoliczności jakie chwilowo złączyły ją z Hamem były co najmniej zaskakujące. Może i miała lodowate serce, ale skoro epidemie nie były przypadkiem.. Mogła żyć w szczęśliwej rodzinie..
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 12:16
Może i Sethor nie znał historii Chihayi w żadnym stopniu, no, troszkę się dowiedział przez jej pytanie, ale mimo tego czuł, że nie może zostawić dziewczyny samej. Pomimo tego, że jest mrocznym magiem z Grimoire Heart, tego Sethor dowiedział się od swojego towarzysza- Setha. Ten fakt mógł być jedynie kartą przetargową, gdyby coś poszło nie tak. Teraz to jednak nie było ważne, mroczny mag czy nie, Chi była kobietą, a teraz płakała. Gdy więc tylko spytała maga lodu, czy powinna dalej pytać, ten, widząc jej zapłakaną twarz, podszedł do niej, uklęknął przed nią i chwycił ją za ręce. -Wiesz, Chi, może czasem lepiej, by prawda pozostała nieodkryta… Lub chociaż lepiej, zwłaszcza gdy jest brutalna i zła, lepiej jest odkrywać ją stopniowo- powiedział po cichu delikatnie gładząc jej dłonie kciukami. W tym momencie kompletnie nie wyglądała na złą osobę, była po prostu kobietą, która potrzebowała… hm, ciepła... ciepła i wsparcia kogoś bliskiego. -Wstańmy lepiej, Chi- zaproponował mag lodu, wstając pierwszy i podając jej rękę, coby mogła łatwiej powstać z kolan. Gdy tylko dziewczyna będzie na nogach, Lamijczyk przytula ją do siebie. -Jeśli to Ci pomoże, pomogę Ci znaleźć tego Wasilija i wytropić tę organizację WDK, dobrze? Tylko już nie płacz, będzie dobrze- szepnął jej do ucha Sethor. W tym momencie czuł, że wszystko inne- Rikkudo, von Aren, wampiry, to wszystko jest nieważne. To wszystko może zostać zignorowane. Jedynym ważnym celem było znaleźć, wytropić i zniszczyć WDK. Dziwne, słyszy o tej organizacji pierwszy raz, i już chce ją zniszczyć. Może to przez jego serce? Może to ono podpowiedziało mu, co ma robić? Teraz chciał jedynie pomóc Chi, reszta nie miała znaczenia. Lamijczyka chyba poruszyła dogłębnie postawa dziewczyny, jej czułość i delikatność, wbrew stwarzanym wcześniej pozorom.
Była teraz tura Sądu, w której mógł zadać jakieś pytanie. Z tego co słyszał, dość szybko przyjęła się jego materialistyczna stawka za odkupienie grzechów. W głębi duszy Sethor śmiał się do rozpuku z tegoż Sądu, stawki miały się zwiększać, a one zminimalizowały się, i to bardzo, porównując do stawek proponowanych przez Nanayę.
-Gdzie znajdę główną bazę organizacji WDK? A ceną za odkupienie mych grzechów oddaję sztylet do rzucania, który zakupiłem w sklepie z bronią w Magnolii- powiedział nie podnosząc głosu specjalnie. Wystarczyło, żeby mówił wyraźnie, raczej każdy powinien usłyszeć jego głos, brzmiący w Sądzie Odważnych.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 13:59
Ni z tego ni z owego zaczęła kaszleć i krztusić się bez powodu. Nie zdążyła nawet dokończyć swojego pytania. O co chodziło? Nie rozumiała. Była to sprawka jednego z towarzyszy? Ale... W ten sposób ani nie zadała pytania, ani nic nie zaoferowała (tak Seth, możesz się cieszyć, że Nanaś nie wypruje ci flaków po wszystkim), powstrzymana przez nieprzyjemny ucisk w gardle a później dłoń Colette. Tak bardzo im zależało, by ją powstrzymać? Ale przecież... Ona już od tak dawna... Słuchała słów dobrej znajomej i oczy mimowolnie jej się jeszcze bardziej zaszkliły. Co... Co ona takiego chciała poświęcić w zamian za odpowiedź? Głos? Włosy? Własne życie...? Delikatnie odciągnęła dłoń kobiety z ust i odwróciła się do niej, przytulając mocno. Nie chciała płakać. Nie w tym miejscu i nie przy ludziach, którzy zdawali się nie rozumieć, oceniając wszystkich po kolei swoja miarą. Ale musiała, kurczowo chwytając się ubrania radnej, jakby prosząc o wybaczenie. Uspokoiła się jednak stosunkowo szybko. Spojrzała na wszystko inaczej. To była po prostu kolejna misja, podczas której liczyła się chłodna logika i wyrachowanie w dążeniu do celu. Otarła twarz, nieco czerwoną od łez. - Dziękuję... - powiedziała w stronę Colette, wątle się uśmiechając. Był to jednak szczery uśmiech. Rozejrzała się. Chihaya zadała pytanie, poświęcając pamięć. Głupia. Z kolei Carlos ponownie zanurzył się grzechu, próbując dowiedzieć się czegoś konkretnego. Najpierw zabił, teraz to... Miała wrażenie, że mężczyzna ma strasznego pecha w doborze pytań i cen, jakie może za nie oferować. Tak wielu ludzi... Wdech, wydech, Nanayo. Wdech, wydech... Przerzuciła spojrzenie na Asthora nieopodal. - Jeśli chcesz przerwać sąd, walcz z nimi. Ale jeśli przez ciebie wszystkie odpowiedzi, które tu otrzymałam znikną, obiecuję ci, że Grimoire Heart będzie twoim najmniejszym problemem - powiedziała w jego stronę chłodnawo, co mogło wygalać dość zabawnie z jej lekko czerwonawą twarzą. Ale była poważna. I nie zamierzała pozwolić na tak egoistyczny czyn. To nie on będzie żył z ciężarem tych grzechów i to nie jego sprawą było, jaki ktoś był zawzięty w dążeniu do swoich celów. Ugryzła się w język, bo chciała rzucić jakimś ochłapem w jego stronę, ale doszła do wniosku, że nie ma powodu strzępić sobie języka na kogoś, kto gardzi innymi z powodu jednej, nieroztropnej decyzji. Westchnęła ciężko. - Ból i smutek nie muszą się rodzić tylko z powodu straty... Ale dziękuje za przypomnienie - orzekła do Ayumu, uśmiechając się leciutko, kierując swoje kroki w stronę Sethora i Chihayi, która właśnie się załamała. Jakież to było ironiczne. Jeszcze niedawno z niej głośno drwił, a teraz przytula jak dobrą znajomą. Oh, jakie to urocze... Przemknęło jej przez myśl. - Gaius, mam brutalną prośbę - powiedziała do towarzysza. Jej myśli były tak samo chłodne, jak głos, którym już po chwili się odezwała. - Zdziel tego barana w splot słoneczny. - Oczywiście miała na myśli Sethora. Och, nie ma to jak zranione kobiece serce~ Ale nie była mu nic winna. On jej też nic. Czyli - byli kwita. Ale nie miała zamiaru patrzeć, jak traktuje Chi w ten sposób. Co to, to nie~ - Niech nauczy się szczerości - dorzuciła, stając obok dwójki i rozdzielając ich siłą. Jeśli nie udało się sprawić, by Seth zgiął się w pół, Nanaś kopie go pod kolano. Przewróci się, pewnie na Chihayę, ale raczej nie zada wtedy pytania. Zakładajmy jednak optymistyczną wersję. - Świat nie jest na tyle miły, by odkrywać brutalne prawdy stopniowo. Ale co ty możesz o tym, lowelasie, wiedzieć - mruknęła, patrząc na Sethora nieprzychylnie. Nie ma to jak niszczenie więzi w tak brutalny sposób. - Chi... Zamiast pytać ich i tracić coś niezwykle cennego, jak wspomnienia, zapytaj Wallsa. On musi coś wiedzieć, skoro o niego pytał. Dowiedz się tego sama, bez ich pomocy. Mi... mi się nie udało, przez tyle lat, ale może tobie teraz... - powiedziała do niej przyjaźnie do dziewczyny, która była równie załamana, co i ona. Ale mimo to trzeba było być silnym. Istniało wiele gorszych rzeczy niż to, co się tutaj działo...
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 17:10
MG
Eros leniwie dłubiąc w nosie przeniósł wzrok na Asthora i ziewnął. W końcu nie miał zadań innych poza mówieniem to i się nieco wysili-Możesz wymazać swoją obecność na sądzie. Wszyscy zapomną odpowiedzi na twoje pytania, ty zapomnisz że kiedykolwiek tu byłeś, rzeczy które poświęciłeś, powrócą. Oczywiście możesz też zmusić strażników do odwołania sądu i zwrócenia wam waszych skarbów ale...-Uśmiechnął się-Nie masz nawet magii, odradzam.-Odpowiedział tym samym na pytania Asthora. W końcu.
Towarzysz Finna zaśmiał się na sugestię o aresztowaniu, nie sądząc po prostu by dał radę to zrobić. Tymczasem Colcia wypytywała swojego towarzysza, więc szybko dowiedziała się że Chihaya jest z Grimoire Heart.
I nagle poof bo Carlos zniknął~! Cała jego pamięć o tym miejscu przepadła, tak samo jego pytania nigdy w halli nie padły. Tak właśnie działało wymazanie, którego zażyczył sobie Carlos. Całkowite i nieodwracalne. Mimo tego na swoim koncie zauważył zastrzyk gotówki~
Kiedy Sethor próbował zadać pytanie, złapał go nagły skurcz w łydce, mu to uniemożliwiający, na dodatek przyszła Nanaya, która odciągnęła maga lodu od Chihayi. Ah te zazdrosne kobiety~ Ostatecznie Seth odczuł też ucisk w klatce piersiowej, cóż, jak nieszczęścia to parami, widać ktoś bił maga.
-Mnie pytasz?-Spytał wyraźnie zdziwiony.-Ludzka hipokryzja nie zna granic. Wpierw jestem dla ciebie nikim, a kiedy to ja dysponuje informacjami od razu szukasz pomocy, nawet u kogoś kogo nie lubisz, aż tak zdesperowana jesteś?-Zapytał nachylając się w stronę Chihayi, ostatecznie jednak po prostu westchnął i zaczął mówić.-WDK zostało założone... dawno temu. Ponad osiemdziesiąt lat. Z początku miała być to firma zajmująca się rozwojem farmacji i magii medycznej. Do czasu kiedy żona Wasilija, a moja babcia umarła. Wtedy zdał sobie sprawę że ludzie są słabi. Zawsze będą umierać a Panaceum nie istnieje.-Oparł się o krzesło i zdjął okulary-Nie wiem co dokładnie planuje ale ojciec przed śmiercią wspominał że dziadek kombinuje z wirusami i ludzkim DNA. Przypuszczam ze chce stworzyć nową rasę ludzi. Silniejszą. Nawet jeśli będzie miał poświęcić całą populację Fiore.-Widocznie WDK i rządzący nią Wasilij, rysowała się jako większe zagrożenie niż można by przypuszczać. Ham całkowicie ignorował Asthora, był dla niego widać, niżej niż ameba, pewnie z wzajemnością.
Finnianie Jerome, stracisz te klejnoty... odpowiadając na twoje pytanie, jest to człowiek który wskażę wam drogę do czwartego poziomu.-Głos zatrzeszczał i zaświszczał jak drzewo poruszane wiatrem-Colette Carter, stracisz swego klejnota. Zaś Rikkudo nie zamierza rozmawiać z Meliorem, zamierza złożyć w nim jajo, gdy ten będzie gotów.-Brutalna prawda, na temat planów Rikkudo.-Michaleu Stein, tracisz pół paczki papierosów. Kugo Byakushitsune, jest w tej chwili, daleko na zachodnich morzach, tam gdzie wasze mapy nie sięgają.[/b]-Ha odkrywca się znalazł.-[i]Rozszyfrowaliście już działanie Sądu zmieniamy więc zasady. Trzy pytania. Nie więcej, nie musicie za nie płacić.-Widać gra nabierała tępa, a zbieranie klejnotów, nie leżała w zainteresowaniach strażników.
Czas na odpis: 09.07 godzina 17:00
Carlos: Wypadasz, tracisz pamięć z tego miejsca, 5.000 klejnotów
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 18:40
Wyglądało na to, iż Nanaya się nieco uspokoiła. Ba, sama Carter nie spodziewała się, iż dziewczyna się do niej przytuli. Naturalnie nie odtrąciła jej - nawet przez chwilę jej to przez myśl nie przeszło! Zamiast tego, delikatnie i ze zrozumieniem pogłaskała Byaku po głowie...by ta wiedziała, że o nic jej nie obwinia. Wszak jakby jakaś ważna osoba dla Colette zaginęła to też chciałaby się dowiedzieć, gdzież to się znajduje - i to za wszelką cenę. Dlatego w takich sytuacjach dobrze było mieć obok siebie osoby, które dopilnują by się nie zrobiło czegoś głupiego. Eh...szkoda, że nie miała takiego osobnika w chwili zawierania umowy z Rikkudo...zwłaszcza po tym co usłyszała, ale po kolei... Skoro Nana się uspokoiła i nawet pokazała mały uśmiech - na co brązowowłosa odpowiedziała również delikatnym, niewielkim uśmiechem ulgi - to i radna już jej nie zasłaniała ust w żaden sposób, a i oczywiście nie więziła. Trzeba przyznać, iż było to słuszne posunięcie bo dzięki temu miodowo-włosa wygarnęła co nieco Sethorowi. - Nie miałam takiego zamiaru, panie Ayumu. Odpowiedziała chłopakowi - w końcu dostał wcześniej odpowiedź na pytanie, więc imię było znane - z malutkim uśmiechem...co by nie było, że źle to odebrała. Może się martwił o Nanę? Może to znajomi? Może żarcik? Tak więc i ona odebrała to bardzo dobrze. Jak widać fakt, iż była członkini GH wróciła w jakimś stopniu do siebie wpłynął i na nią dobrze. No i nie wiedziała czy Ayumu woli by mu mówić po imieniu czy lepiej 'pan' bo się nie znają, więc...kulturka jej pozostała. Na szczęście Sethor nie zadał pytania - więc i Colette była naprawdę wdzięczna...losowi? Towarzyszce? Innemu towarzyszowi? Nieważne - ważne, że była naprawdę wdzięczna! Dzięki temu trzy osóbki - w tym sama Carter - dostały swoje odpowiedzi za niskie ceny...i co? I ponownie nastąpił szok, który wkradł się na twarz radnej...Okazało się bowiem, że ta umowa, o którą nie obawiała się aż tak bardzo wierząc, że Melior sobie poradzi...jest o wiele gorsza niż się spodziewała! O dziwo jej nadzieja zmalała diametralnie...Rikkudo chce zamienić Mela w wampira...i ona prawdopodobnie będzie przy tym obecna...nie mogąc nic zrobić...nic...nic...nic...Serce jej łomotało strasznie na samą myśl o czymś takim...Nie mogą do tego dopuścić! Jednakże...Brązowowłosa miała to do siebie, że była osobą, która starała się myśleć realistycznie, chociaż...bardziej podchodziło to pod negatywizm - dla niej szklanka zawsze była w połowie pusta, więc...oh, na pewno powie wszystko Meliorowi i może tego unikną, ale w tej chwili zamiast skupić się na tym by do tego nie dopuścić to...musiała wykorzystać okazję i zadać sobie pytanie 'a co jeśli do tego dojdzie?'. Spojrzała na Nanę, podchodząc tym samym do niej. - ...Nanayo czy wiesz może jak zamienić wampira z powrotem w człowieka? O ile się da... Pytanie skierowała do Byaku, więc akurat w tym momencie nie marnowała kolejki czy coś, bo do sądu się nie odnosiła. Czemu zapytała akurat ją? Z tego co pamiętała parę nowych znajomych z poprzedniej misji, już wcześniej mieli do czynienia z wampirami, więc teoretycznie może dziewczyna coś wie? Po tym skierowała swój wzrok w stronę 'sądu' i kolejne pytanie zadała już tylko jemu. - Jak uchronić Meliora przed planem Rikkudo? Miała nadzieję, że się dowie i wiara w życie wróci...Wiedziała, że miała w tej turze nie pytać, ale skoro Chi i Seth zignorowali plan Nany to nie miała zamiaru być dla nich miła. Ba, będzie się cieszyć jeśli żadne z nich nie zmieści się w trójce pierwszej - nie będzie się złościć jeśli, któreś z nich zada pytanie, ale cóż...Nie mniej jednak po tym zwróciła swój wzrok na Ayumu, Steina, kotka, Finna i Nanę - po kolei na każdego z przepraszającym wyrazem twarzy - orientując się tym samym o sytuacji Carlosa i o tym, że nie będzie ich pamiętał... - i... - ...Przepraszam jeśli zabrałam komuś z Was pytanie w tej kolejce. Tutaj mówiła szczerze. Nie przepadała za łamistrajkami i przez nich zadała pytanie, ale reszta była niewinna. Ba, nawet chcieli pomóc, więc...miała nadzieję, że nikt nie będzie miał jej tego za złe. No i oczywiście postara się nie pytać o nic w kolejnej turze bo jednak inni też mogą mieć ważne dla nich pytania.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 18:51
- Ej to nie jest zabawne! - oburzył się Finncio, dotykając palcem chibi w polik, bo przecież wyśmiewa się z niego, a dokładniej z jego wizji planu zasilenia zasobów ludzkich domku policjanta Jerome~! Oj oj... Nieładnie, a więc najlepiej przydałby się karny Jeżyk, ale Jeżyków blondasek nie zabrał ze sobą, bo przecież kto by pomyślał, że spotka złośliwego malucha! Ale... To Mały On i jak ma się na siebie złościć, no nie?! Tak się nie da zwłaszcza, że pewnie to skutek uboczny tego be rozstania! Zła Lilidrecosia! - Nie śmiej się... Na pewno jest jakiś sposób... Na pew... - i w tym momencie, jakby jakaś magia zadziałała to by pewnie zapaliła dość rażącą lampkę nad Finnkiem, bo jego móżdżek nagle zaskoczył - pewnie pod wpływem uzyskania jednej z odpowiedzi, więc... - Nie pozwól nikomu przeszkadzać w zadawaniu pytań, dobrze? - skierował cicho do Fro, tak aby nikt tego nie usłyszał, a potem... Potem spojrzał do góry, czy przed siebie - jeśli nie wiedział - skąd nadchodził głos z odpowiedziami! Potem... - Co trzeba zrobić, aby Fro mógł zostać ze mną? To jest... Abym mógł zabrać go ze sobą, no, albo chociaż by mógł mieszkać ze mną, o! - tak tak... Takie błyskotliwe pytanie kieruje do Starożytnych, czy jak im tam było, a czemu? Udowodni Fro, iż pewnie jakaś szansa istnieje, ale skoro sam Mini On nie wie, ani Finncio nie wie, to zostaje zapytać tych co wiedzą więcej! Skoro odpowiadają na każde pytanie, a teraz 3 pierwsze i to za darmo! To prawie jak oferta specjalna! Tylko teraz pytaj ile wlezie za jedyne 0 klejnotów! To jest op i tyle, no! Poza tym, w tej chwili blondasek nie daje nikomu do siebie nawet podejść, będąc gotowym kopnąć śmiałka, czy też rzucić w twarz ciastkiem bądź bułeczką maślaną, nie? Dodatkowo liczy, iż Frosiek - tj. Fro - da radę zatrzymać towarzyszy, nie? W końcu jest dość silny, to czemu miałoby mu się nie udać! - Może jest jakaś szansa... - te słowa mówi ponownie do chibi, patając go palcem po główce, jakby na... pocieszenie? Pewnie taki jakiś miał zamiar, ale no... Jakoś tak wyszło!
Ayumu
Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Pon Lip 08 2013, 21:06
Chłopak ponownie robił to, co wychodziło mu w tym sądzie chyba najlepiej - przyglądał się innym i starał się wyglądać jak najnaturalniej tylko się dało, jednocześnie zadając sobie dodatkowy trud w budowaniu fasady neutralności wokół siebie. Tak długo jak inni ludzie nie wyrobili sobie o nim konkretnego zdania mógł potem przekonać ich wszystkich do siebie za pomocą poszczególnych charakterów, które mógł przyjąć. W tej grupie jednak, do której należeli przecież ludzie pochodzący z tak różnych grup, gildii i organizacji, przyjęcie konkretnego wzorca zachowań mogło skończyć się źle. W najgorszym wypadku Ayumu miał zamiar zachowywać się tak, by Nanaya go zapamiętała i kojarzyła. Głównie zależało mu na tym kontakcie, na dziewczynie. Kugo, kimkolwiek ten człowiek był i czymkolwiek się zajmował, był kluczowy dla losów świata, kluczowy dla Ayumu. Chłopak wciąż jeszcze nie zdecydował co byłoby ciekawsze dla świata - zabicie brata Byakushitsune czy nagięcie go do własnej woli i obserwowanie tego jak świat zmierza w kierunku, w którym Ayumu sobie tego życzył. W ostateczności taki wybór mógł mu ułatwić sam Kugo, jeśli okazałby się głupim, tępym idiotą, który odrzuciłby pomysły blondyna. Świat zdecydowanie lepiej wyglądałby, gdyby to najemnik z DHC był odpowiedzialnym za jego stworzenie, choć i z tym światem można było jeszcze sobie poradzić. Wystarczyło tylko zająć się kilkoma mniej ważnymi rzeczami, ot, choćby takimi jak ludzka przeklęta wolna wola.
- Nie trzeba "pan", Ayumu wystarczy aż nadto droga pani - odpowiedział chłopak, również uprzejmie i elegancko, choć dziewczyna raczej nie miała prawo wyczytać jego prawdziwych intencji stojących za tą prostą wypowiedzią. Carter znała jego prawdziwe imię, a to faktycznie było "nadto" co powinna wiedzieć. Gdyby to od niego zależało wszyscy tutaj znaliby go pod jednym ze zmyślonych imion, których za swego życia zdążył już sobie kilka ułożyć. Kanzaki wiedział jednak, że nie ma już co w tym momencie kombinować i starać się odkręcić tę pechową wiedzę. A słowa Nanayi... Och, Byakushitsune, gdybyś tylko wiedziała jak bardzo prawdziwe są twe słowa! Ludzki ból był fenomenalny i nieodgadniony, ludzie faktycznie nie rozpaczali tylko z powodu straty, czasem zdarzało im się być nękanym przez nagłe "zyski" lub powiększenie stanu posiadania. Ludzki smutek, choć jakościowo mniej istotny w oczach blondyna, wciąż był czymś zabawnym i irracjonalnym dla niego. Ludzie tak bardzo z nim walczyli, tak bardzo się go obawiali, tak bardzo demonizowali smutek i ból... A przecież były to tak słodkie, istotne dla wszystkich uczucia. Bez bólu świat stoczyłby się jeszcze szybciej na samo dno własnego planu egzystencji, a jedynie zaakceptowanie słodkiego bólu mogło przynieść tym idiotom pożytek. Szkoda jednak, że coś takiego nie było dla nich możliwe. - Służę... - odpowiedział równie uprzejmie, choć z niepewnością w głosie Nanayi młody chłopak, tak jakby nie będąc pewnym czy słowa dziewczyny były ironią, czy może czymś bardziej wartościowym wejrzenie w istotę rzeczy.
Chłopak uśmiechnął się tylko ciepło do Carter, gdy ta przeprosiła ich wszystkich. Zabawne działanie ludzkiego umysłu, przeprosiny, choć przecież podążające za w pełni uświadomionym, planowanym działaniem. Jak takie przeprosiny mogły być szczere? Były tylko niczym więcej niż elementem ornamentyki słowa, cichym szeptem sumienia, które zjadane były przez demony własnego umysłu. Przeprosiny puste, choć zapewne wszyscy z nich powinni czuć się tak lepiej po ich usłyszeniu. Och ta ulga! Przecież ona przeprasza, powinno być jej wybaczone. Śmiech warte. - Proszę się nie przejmować, moje pytanie już zostało wysłuchane, całą resztę składam w dłonie pani Byakushitsune... - powiedział, z delikatnym dygnięciem przed wspomnianą przez niego osobą. - Proszę tylko panować nad sobą... Mowa przydaje się ludziom. A mam wrażenie, że z chęcią usłyszałbym od pani więcej na temat... brata. Proszę wybaczyć wyrażenie, ale wygląda na to, że mamy podobny cel... - napomknął jeszcze, delikatnie wciskając mentalną szpilkę w jej głupstwo sprzed chwili. Och tak, lepiej było mieć na baczeniu jej zachowanie, jej słowa mogły być dla niego cenne.
A ten zabawny dzieciak, tak bardzo zafascynowany sobą, na którego Ayumu co jakiś czas zerkał, lecz delikatnie, bez zwracania na siebie uwagi zadał kolejne ciekawe pytanie, z odpowiedzi na nie mógł skorzystać również Kanzaki. Być może Desu mógł przenieść się do jego świata i mu pomóc. O ile tylko zachowałby status służebny wobec Ayumu. - Desu, czy jest jakiś powód dla którego masz mi pomagać? - zapytał swojego przybocznego cichcem, bez zwracania większej uwagi innych. I to by było na tyle.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.