I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Sąd odważnych mieści się... no gdzieś na pewno, aczkolwiek ciężko stwierdzić gdzie. Ba, nawet jego rozmiaru nie można określić. jest to po prostu niczym nie skrępowana biała przestrzeń, po środku której znajdują się trzy filary. Przed nim zaś półkole tworzyły trzy rzędy ław. Najniższe miały 5m, każde następne były 5m wyżej. Oczywiście do każdych prowadziły schody. Same Filary miały 5m wysokości. Pierwszy rząd ław był 10m od filarów, każdy następny 5m dalej. W całym pomieszczeniu dało się słychać miarowy dźwięk chodzącego zegara... zabawne, bo nie było tu czasu. No i zegara ofc. Na dodatek w całym pomieszczeniu rozchodziły się dwa zapachy. Dla tych którzy kiedykolwiek doprowadzili innego człowieka do krwawienia, był to odór krwi i śmierci, a dla tych którzy nigdy nie splamili swych rąk krwią, był to zapach kawy i ciepłych bułeczek. Oni czuli też ciepło i delikatny wiaterek, chociaż go nie było. ~~ MG
Nieznaczny ruch głową, tyle starczyło. Kaszlnięcie wcale nie było głośne. Drzwi pojawiły się nagle, znikąd. Stukot obcasów, młodej damy niósł się echem. -Wali krwią. Kurwa mać.- Klnęła nie podobało się to im. -Jezus w mordę, czym wy jesteście- Wrzask też nie był czymś, czego oczekiwali. Zajęła miejsce. Mądrze. Znów otwarły się drzwi, tym razem nieco nad nimi. Biedak spadł. Jego krzyki... ah. Zabawnie wyglądają, gdy się na powrót składają. -Co... czy ja...?- Stękał, chyba był zdezorientowany. -Jesteśmy tu sami?- Spytał dziewczynę... ojej. -Pierdol się, spójrz na filary- Odwarknęła. Spojrzał ale nie widział. Uśmiech. Chyba lubił kawę. -Oh a to kto?- Wskazał na jednego z tych górnych. Oni też zostali zaproszeni. Nauczyciele. Krzyże. Odwróceni. Inne poziomy. Zaczynał się... sąd się zaczynał. Dwójka. Szkoda że trzeciego nie ma. Dwójka. To oznacza więcej pracy.
//Wybaczcie za dziwną formę posta, może kiedyś wyjaśnię, może sami rozkminicie. Reasumując. Od teraz macie 24h na użycie klucza, możecie to zrobić tylko raz, link do tematu wklejacie w temacie z eventem. Kto nie da rady, będzie mógł spróbować na nowo, po moim kolejnym poście jednakże... zasady użycia klucza, będą się zmieniać z każdym dniem, no i mogą się powtarzać.//
Czas na odpis: 02.07 godzina 00:00
Autor
Wiadomość
Ame
Liczba postów : 151
Dołączył/a : 18/05/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Wto Lip 09 2013, 10:56
Dziewczyna wstała z lekką pomocą chłopaka, jednak zaraz się obróciła do niego plecami jak ten zaczął ją przytulać, a na jej policzkach pojawiły się leciutkie rumieńce. Nikt jej nigdy prócz Cahila nie przytulał i to było takie dziwne uczucie, jak ten chłopak tak szybko mógł się do niej zbliżyć i ją przytulić. - Sądzę, że i tak sama bym sobie poradziła - mruknęła pod nosem tak by nikt tego nie mógł usłyszeć. Dużo ludzi ma, dużo spraw na głowie. Wiedziała o tym i domyślała się, że więcej już pewnie Sethora nie spotka, mimo to był uroczym człowiekiem. Musiała to sobie przyznać w duchu, chociaż widziała przystojniejszych, inteligentniejszych etc. - Domyślam się, że musi wiedzieć o nich więcej.. Chociaż skoro nie wiedział, że ten koleś żyje to w takim razie nie wie, gdzie jest teraz ich siedziba.. Nie wiem, czy mnie rozumiesz, czy też nie.. Ale sądzę, że jesteś jedną z osób, które raczej mnie rozumie.. Ach, i co do tego tutaj masz rację lovelas z niego - uniosła kąciki ust w górę. Starała się na siłę uśmiechnąć jednak jej takie rzeczy nigdy nie wychodziły to cóż się dziwić, jak i teraz nie wyjdą. Rodzeństwo i matka były jednym z słabości dziewczyny, których za nic nie chciała nikomu pokazywać. - Czy ja powiedziałam, że Cię nie lubię? Wydawałeś się przestraszony.. A skoro nie zabiłeś tego gościa to ja to zrobię.. I też byś był zdesperowany na moim miejscu.. - w sumie mogła przyznać Hamowi rację. Dopóki nie miał informacji był nikim. Zwykły szary człowiek, który zabił sześć małych dzieci. W końcu nic dziwnego w tym nie ma, no nie? - Nic więcej pan nie wie? - spytała, unosząc jedną brew.. Znała już chociaż zamiary, ale wolała wiedzieć o tej orgnizacji trochę więcej niż tylko to.. Jak stworzą nową rasę to nie będzie w ogóle za miło. Nie wyobrażała sobie szczerze, mówiąc tego. A potrzebowała więcej, więcej, więcej informacji!~ - Gdzie jest siedziba WDK? Czy tam laboratorium? - pytanie kieruję do sądu.. Skoro mają trzy pytania za nic to je teraz wykorzysta. Bynajmniej chciałaby to jedno pytanie wykorzystać.. To jest ważne.. Wiedzieć, gdzie ma zaatakować. - Panie Wallsie jak wygląda ta rasą, którą chcą stworzyć - rzuciła od razu kolejne pytanie. Zebrać jak najwięcej informacji, a potem rozgromić WDK. Taki miała zamiar, a oprócz tego trzeba mieć też sojuszników.. - Wie pan jakimi siłami na chwilę obecną rozporządza WDK? - kolejne pytanie.. Normalnie, nawet na mojej lekcji przyrody nie pada tyle pytań, a i tak w głowie miała ich coraz, coraz więcej. Dobry pomysł, a może zły? Sama dziewczyna tego nie wiedziała. Po prostu chciała zdobyć jak najwięcej o nich informacji..
Michael Stein
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 28/06/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Wto Lip 09 2013, 11:50
Odpowiedź uzyskana, Nanaya ocalone. Sytuacja podwójnego zwycięstwa. Ale to nie mogło być takie proste. Zmiana zasad nie jest korzystna. Ale... skoro zmienili zasady, co to może oznaczać? -Nie wierzę, panno Colette - Stein usiadł obok Colette i zniżył głos - Zmiana zasad oznacza, że Strażnicy się czegoś boją. Ewentualnie - zrozumieli, że więcej z nas nie wyciągną. Tylko pozostaje pytanie dlaczego. Dlaczego oddają trzy pytania za nic? To wcale nie łączy się z tym co robili dotychczas. Stein, z natury, jest ciekawy wielu rzeczy, ale ten dzisiejszy Sąd to dla niego po prostu kopalnia wiedzy. Poznał wiele potężnych osób, dowiedział się ciekawych rzeczy... ale ta najciekawsza siedzi ponad nim w liczbie trzy. Strażnicy. Kim oni są? Dlaczego przekręcają logiczne i czyste stawki. I tu następna zagadka. Sami na początku stwierdzili, że za odpowiedź trzeba będzie coś oddać, ale gdy kot Kerupi podobno oddał im swą chciwość... wróciła do niego w zdwojonej sile. A może nie? Może rzeczywiście otrzymali ją Strażnicy? Nie... Niemożliwe, aby oni byli sumą nas. Naszych dusz, doświadczeń i wspomnień. To jeszcze bardziej nie ma sensu. -Drogie panie - odezwał się do Colette i Nanayi - Proponuję zawiązać sojusz, który wyciągnie nas wszystkich bez szwanku z tej gry... co panienki na to?
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sąd Odważnych Wto Lip 09 2013, 13:10
Gdy tylko Sethor poczuł ból w splocie słonecznym, jęknął cicho i pochylił do przodu, kurczowo chwytając się za miejsce bólu. Niby nikogo przed nim nie było, jednak ból wydawał się bardziej realistyczny niż niejeden cios, który już otrzymał w swym życiu.
-Seth, czy możesz… sheesh… zniwelować ten ból?- spytał odsuwając się od tego miejsca, chyba było pechowe. Nagle jednak… poczuł na plecach jakby ktoś szedł w jego stronę, coś strasznego nadchodziło, coś gorszego od śmierci spoglądało na Setha. Nagle poczuł jakąś siłę, odciągającą go od Chi. Krzyknął, odwracając się i zasłaniając twarz rękoma. Kim była osoba, sprawiająca tyle strachu i innych dziwnych odczuć? To była Nanaya! Seth odkaszlnął i wyprostował się. -Oczywiście, że nie wiem, niepotrzebnie się udzielałem w ogóle- syknął, upadając na cztery litery po odepchnięciu od Nanaś. Może i nie było ono jakoś supermocarne, jednak fajnie było sobie czasem odpocząć. Mag lodu zdał sobie sprawę, że troszkę zignorował swoich znajomych dla kogoś zupełnie nowego. Dla mrocznego maga, którego widzi pierwszy raz w życiu i możliwe, że ostatni. Sethor trzasnął się otwartą dłonią w czoło. -Po prostu mnie zignorujcie, nie wiem, co ja tu robię, chyba się komuś coś pomyliło, że w ogóle pozwolono mi tu przebywać- powiedział, wstając i otrzepując się z metaforycznego kurzu. Jego pamięć, dotycząca klasztoru Zori, jak i Os Kelebrin była dziurawa jak ser szwajcarski, więc nie miał nawet o co pytać. -Emm, przepraszam, Chihayo, Nanayo, pozwólcie, że pójdę postepować w mym brodziku intelektualnym hen, daleko stąd- powiedział odchodząc szybkim krokiem w kierunku ław. Postanowił wdrapać się na drugą z nich i położyć się na niej i zamknąć oczy. Musiał teraz pomyśleć, co zdarzało mu się piekielnie rzadko. Zazwyczaj robił to, co mu się wydawało cool w danej sytuacji. Ta taktyka jednak była zbyt dziwna i mogła skutkować szybką śmiercią z rąk znajomych, nieznajomych, czy nawet Wielkiego Latającego Potwora Spaghetti. -Rozwój systemu, co?- pomyślał z kpiną. Dopiero teraz dotarła do niego odpowiedź na jego pytanie. Co było jednak ważniejsze, kto zapoczątkował nurt błahych stawek, które doprowadziły do zmiany zasad Sądu Odważnych? To Sethor Fiberos! Jeden z najbardziej epickich magów lodowego tworzenia w szeregach Lamia Scale. Tylko czy było ich na tyle dużo, by był to zaszczytny tytuł? W sumie młodzian nie znał szeregów własnej gildii, co było dość śmieszne. Postanowił więc pochodzić po świecie i poszukać innych magów Lamia Scale po zakończeniu tegoż Sądu. -Dobra, ludzie, zadawajcie pytania, powiedzcie, jak Wam się skończą pomysły to przedłużę Wam czas na namysły moimi pytaniami- powiedział głośno, unosząc jedną rękę do góry i po chwili ją opuszczając. Podrapał się po plecach. Miał nadzieję, że po zakończeniu obrad nie zestarzeje się o kolejne kilka lat. -Seth, czy czas spędzany tutaj ma jakiś odnośnik w naszym świecie?- spytał swojego Towarzysza. Miał nadzieję na odpowiedź typu „rok tutaj to dzień na ziemi” albo coś w tym stylu.
Kerupī
Liczba postów : 40
Dołączył/a : 24/06/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Wto Lip 09 2013, 13:13
Kot Kerupi jak nazwali go strażnicy wciąż siedział na ławeczce nieopodal Nanayi i Colette, która się obk niej przysiadła. Wciąż milczał wsłuchując się jedynie. Chciał być częścią tego zgromadzenia. Znaczy czynną, istotną częścią, bo ogólnie przecież tu był więc częścią był tak czy inaczej. Ale nie wiedział co mógłby zrobić. Nie rozumiał o czym oni wszyscy mówią. Wampiry, człowiek najważniejszy na świecie, jakaś organizacja odpowiedzialna ze szerzenie się zarazy. Kerupi chodził po tym świecie od niedawna i nie wiedział za wiele. A teraz natłok tych wszystkich informacji przyprawiał go o zawrót głowy. Dosłownie, aż zakotłowało się w łebku tego małego futrzaka. Pad plackiem na ławeczkę. " Przynajmniej ta pani się uspokoiła..." - pomyślał sobie zerkając na Nanaye. Nie znał jej, ale.. I nagle jego uwagę zwróciła inna dziewczyna. Białowłosa, z jej oczu popłynęły łzy. Żal serce ściskał kiedy patrzyło się na coś takiego. Chociaż, serce Keru żal ściskał niemal bez przerwy. Odzwierciedlała to jego smutna mordka. Po części to siedział on cicho nie odzywając się, żeby nie zostać skarcony. Gdyby się tak stało pewnie kot byłby przybity jeszcze bardziej. Nie należy do typu wykłócających się. Przeważnie kiedy ktoś rzuci mu jakąś nieprzychylną uwagę ten spuści głowę zgadzając się z tym. Tutaj w sali miał miejsce jego krótkotrwały wybuch złości, ale to było coś innego.
Więc widząc łzy cieknące po policzkach jasnowłosej automatycznie Keru poczuł do niej sympatie. Aż chciał coś dla niej zrobić, pocieszyć ją. Ale co on mógł, w jego towarzystwie wpadłaby tylko w gorszy nastrój. Więc lepiej nie, do tego ten kot też się nie nadaje. Czy w ogóle do czegokolwiek się nada? W sumie nie musiał tego robić, ktoś już pomógł tej dziewczynie. To dobrze, ale w głowie sierściucha malowała się niezbyt optymistyczna przyszłość. Jak idzie przez życie bez żadnego celu. Z coraz czarniejszych myśli wyrwały go słowa blondyna. Który pytał czy jest możliwość zabrania opiekuna z powrotem. Wtedy ten pocieszny kotek zadarł łepek do góry, na Glorię. Zupełnie o niej zapomniał, ale mu się przypomniało. Patrzył tak na nią smutnymi oczkami. - Wybacz.. - rzucił nagle i tylko on sam wiedział o co chodzi. W myślach dodał coś o tym, że Gloria miała pecha zostając jego opiekunem. W sumie nie było to skierowane bezpośrednio do niej, ale mogła usłyszeć.
Niedługo potem do Colette i Nanayi dołączył jeszcze mężczyzna. Kot zadrżał przypominając sobie jak tamten chciał poświecić swoje oko za odpowiedź. Dobrze, że w czas wycofał swoje pytanie. Kto wie w jaki sposób ci strażnicy pozbawiliby go oka. Można stałoby się to na oczach wszystkich. Keru nie był pewien czy zniósłby taki widok. Na samą myśl o tym aż się wstrząsnął. - Dobrze, że pan zrezygnował z tamtego pytania. - wymamrotał cicho w stronę Steina. Cicho, ale jednak byli blisko i facet powinien usłyszeć. Na pewno będzie też wiedział o co chodzi. Kot wciąż nie myślał o swojej ofierze, o tym że będzie pożądał ryb, zawsze i wszystkich. Znów zadarł łepek, " Ile to pytań padło w tej rundzie?" - zapytał swojej w myślach. Było coś czego jeszcze chciał się dowiedzieć, ale czy powinien o to pytać sądu zabierając innym możliwość pytania? A może ktoś z obecnych okaże się na tyle miły i mu odpowie? Keru zdecydował się zaryzykować i wybrał drugą opcję. Podszedł do Steina, który wyglądał na mądrego, oczytanego. Cupnął sobie nie za blisko, żeby nie naruszać przestrzeni osobistej ani jego, ani nikogo innego... no i zapytał. - Przepraszam... co to jest Edolas? To daleko, jak się tam dostanę? - jego głos był niepewny. Lekko drżący. Keru nie bał się ich, ale tego że zostanie pogoniony albo zwyzywany. Często tak było kiedy próbował się odzywać do ludzi. Nie chciał, żeby teraz się to stało bo zawsze wtedy stawał się przybity bardziej niż zwykle. Obrócił się jeszcze do Sethora słysząc jedną z jego wypowiedzi. Tą o tym, że nie wie co tu robi. " Mam tak samo..." - dodał w myślach. Ale jego kolejne słowa były jak cios włócznią w serce. Aż Keru skulił się przygnębiony. - Znów ignorowany, olewany jakby mnie w ogóle nie było... jak zwykle z resztą... - wymruczał (nie dosłownie) pod nosem zakrywając pyszczek łapkami przez co jego głos był trudny do zrozumienia.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Wto Lip 09 2013, 13:30
Zabawa zaczynała przybierać dziwny obrót. Dostali trzy pytania za nic. A co z opłatą? Posadziła swoje cztery litery ponownie, założywszy ręce na piersi i wpatrywała się w Strażników. Ściągnęła brwi. Już na samym początku zaznaczono, że odpowiedzą i otrzymają za to wynagrodzenie. Więc, od kogo mieli je otrzymać. Stali przecież za zasadami. Czy mogli zmieniać je lak lekką ręką, gdy im to odpowiadało? Do tego... Kugo... Czwarty poziom... Morze... CO ON DO CHOLERY ROBIŁ NA MORZU?! Zamknęła oczy, próbując rozważyć wszelkie możliwości. Zniknął sobie od tak, bez słowa gdzie i po co, prawie trzy lata temu, musząc coś załatwić, a teraz dowiaduje się, że JEST NA MORZU! No znalazł się zasrany odkrywca... Mógł chociaż kartkę przysłać! Choć jeszcze przed chwilą była niezwykle przejęta, gdzie brat się znajduje, powoli to uczucie było zastępowane przez złość. Przez trzy lata nie miała żadnej informacji o tym, gdzie jest, co robi, jak się czuje... A teraz... Zaczęła machać nogą, wyraźnie zła. Obiecuję, jak go tylko kiedyś dorwę to mu coś zrobię... Pomyślała z niezwykłą zaciętością. Tymczasem Colette wydawała się być zszokowana zamiarami Rikkudo... Nanaś otworzyła oczy i zastanowiła się nad tym przez chwilę. Czy było to takie nie do przewidzenia? Nie... To było dość logiczne. Nie było powodu, dla którego Rikkudo miałby zabijać swojego krewnego i chciał rozmawiać z kimś... obcym. Faktycznie przeliczył się w swoich zamierzeniach, bo Melior nie zamierzał z nim rozmawiać... Wyrwała się z rozmyślać. - Hę? C-co? Przepraszam... - Słowa Carter podziałały jak budzik i myślenie Nanayi pobiegło kolejnym, nowym torem. Sposób na zmianę... - Nie ucieszysz się, jak powiem ci, że szanse powodzenia wynoszą jedynie dziesięć procent, prawda? - Westchnęła ciężko. - W każdy razie w Romerum rośnie roślina o nazwie Gari, pijawki nie znoszą jej zapachu. Jeśli nie będzie innej drogi ucieczki, opuszczą ciało gospodarza. Ale to jak utrata części siebie... wiec... To tylko tyle, co wiem. Może istnieje inny sposób - odpowiedziała na jej pytanie najlepiej, jak potrafiła. Wiedziała, że to ważne. Miała tylko nadzieję, że nie pominęła niczego. Cichaya z kolei miała swoje problemy, też związane z rodzeństwem. I w sumie były to problemy na skalę krajową... WDK... Ech, jak to się wszystko pokomplikowało. A wszystko przez jedno pytanie. Sama też miała jedno. Ale niech pytają inni. Ona mogła poczekać. Albo nawet lepiej, nie będzie ich o nią pytać. Było to niemalże jak plugastwo po tym, czego się dowiedziała. - Nie przepraszaj, Colette. Zamiast przepraszać, lepiej podziękować za taką możliwość - rzekła w stronę radnej, choć nie był to ton ani miły, ani zły. Stwierdzenie faktu. Sama była zagłębiona w dość nieprzyjemne rozmyślania różnej natury. A później Ayumu i Colette zaczęli się bawić w uprzejmości. Było to dość zabawne, gdy mówili tak do siebie, a tym bardziej ironiczne, że w tym sądzie wszelka uprzejmość przestawała mieć znaczenie. Czy można mówić o uprzejmości, gdy wokół rozpacza się słodki odór krwi? Przypominało to bardziej farsę niż życzliwość. Sama parsknęła głośno, słysząc zwrot "pani" ku swojej osobie, ale machnęła tylko ręką. Nie było co komentować. - Och, domyślam się, że chcesz informacji. W końcu to twoje pytanie wywołało burzę - mruknęła, poprawiając skraj sukienki, ale szybko przeniosła wzrok na chłopaka. - A więc, panie Kanzaki, co takiego chciałby pan wiedzieć? - rzuciła całkowicie prześmiewczo korzystając ze zwrotu "pan". Jak tak, to tak~ Nie przejęła się jego słowami na temat głosu. Zamiast tego uśmiechnęła się słodko. - Słyszał pan kiedyś powiedzenie, że milczenie jest złotem? Westchnęła, ponownie zamykając oczy. Jak to wszystko rozwiązać... Kuu-chan znajduje się nie wiadomo gdzie i do tego jest najważniejszym człowiekiem na świecie. WDK chce stworzyć jakiś super ludzi kosztem mieszkańców Fiore. Baltazar chce zniszczyć Wielką Hallę z powodu tego durnego Systemu... Era została zniszczona przez Inkwizycję. Do tego szykuje się wojna miedzy wampirami... Heh, wszystko zbliża się do jednej, wielkiej katastrofy... czy to też wina Baltazara? I ponowne westchniecie. Otworzyła oczy i zobaczyła Kerupiego, który przycupnął nieopodal. Ostrożnie wyciągnęła ręce w jego stronę i ułożyła go na kolanach, delikatnie głaskając. Było to uspokajające zajęcie. - Gaius, czwarta część sądu się nie zmieniła, prawda? Jeśli nie, co będzie wynagrodzeniem Strażników? - zapytała swojego towarzysza. A następnie się do niego uśmiechnęła. - Przepraszam, że musisz robić tyle bezsensownych rzeczy. Może po prostu jestem głupia i nie potrafię nic zrobić sama... W każdym razie, dziękuję za twoją pomoc. Swoje wiedziała. Nie zapyta o nią tego Sądu. Nawet jeśli los był przewrotny i już nigdy nie spotka Baltazara, to chociaż będzie miała czyste sumienie, że nie pytała jego oprawców o tak ważną rzecz. Czy miała jeszcze jakieś pytania...? Tak, było jedno, dość egoistyczne... Uśmiechnęła się leciutko. - Nie wiedząc, co jest zapłatą nie jesteśmy w stanie wiedzieć, jak uniknąć problemów więc... poczekajmy. Zobaczymy jak to się rozwinie - odpowiedziała Steinowi. Wciąż bawił ją fakt istnienia mordercy w szeregach Lamii.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sąd Odważnych Wto Lip 09 2013, 21:21
MG
Wszystko rozpoczęło zniknięcie Asthora, który nagle wyparował z sądowej sali. Kto wie z jakiego powodu... tym czasem Desu odpowiedział Kanzakiemu. -Tak, Desu ma-Odpowiedział towarzysz Ayumu, nie zamierzał jednak mówić nic więcej, cóż prostota jest czasem uciążliwa. Walls zaś w rozmowie z Chihayą mógł jedynie bezradnie pokręcić głową.-Przykro mi, nic więcej nie wiem.-Powiedział rozkładając bezradnie ręce. Na szczęście dla Sethora nacisk minął tak samo ból, widać Seth wysłuchał jego mod... próśb. Na koniec jeszcze Nanaya zadała pytanie Gilusowi.-Hmm... widzisz, oni czerpią korzyść już z samych waszych pytań. Nie chcą zepsuć systemu, ale jak nikt znają jego luki. Pokonanie Baltazara i innych problemów, nie leży w naszej gestii nasz udział, póki Halla nie zostanie zaatakowana jest znikomy. Dlatego szukają pionków. Nie mogą jednak zdradzać sekretów świata za darmo. Dlatego powstała ta gra, gra którą wam się udało obejść tak jak im system, a to jest wasza nagroda.-Odpowiedział na pytanie dziewczyny i odwrócił się w kierunku strażników którzy znów przemówili, tym razem głosem podobnym do słowiczego śpiewu
-Nie musisz nikogo chronić przed tym planem, gdyż został on już... pokrzyżowany. Gdyby jednak kiedykolwiek obecna sytuacja uległa zmianie, to i tak nie będziesz w stanie ochronić Meliora, inaczej niż mówiąc mu o planach wampira.-Odpowiedziały Colette istoty.-Finnianie Jerome, Fro nie pójdzie z tobą, nigdy z tobą nie zamieszka, ani nie będzie ci pomagał ponad to, co my mu nakażemy. No i Chihayo...-Zwróciły się na koniec do członkini GH-Góry Hrohsch w Romerum.-Padła odpowiedź na ostatnie zadane w tej turze pytanie.
Asthor: Wypadasz, 3PD
Czas na odpis: 13.07 godzina 22:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Sob Lip 13 2013, 12:36
- Tak samo wystarczy tylko 'Colette', Ayumu. Odpowiedziała chłopakowi bo zawsze ją dziwił fakt, gdy mówiono jej per 'pani' - już panno brzmiałoby lepiej...Swoją drogą na serio nie wiedziała, dlaczego niektórzy lubią tak mówić do innych. Czy rozsiewała wokół siebie jakąś aurę, która nie pozwalała się spoufalać? No cóż...Miała nadzieję, że skoro ona nazwała Ayumu po imieniu - tak jak chciał - to i on również się dostosuje. Tak czy inaczej na Chi, nie zwracała w ogóle uwagi - no prócz informacji o tym, że jest z GH bo dzięki temu, Carter miała świadomość, że jak się spotkają poza sądem to będzie mogła bezkarnie ją zabić...no i oczywiście pewnie przekaże dan Chi wszystkim posterunkom by wiedziały, że taka osóbka należy do nielegalnej gildii i należy ją schwytać - w najłagodniejszym wypadku...Propozycję Steina skomentowała tylko pytającym wyrazem, który jasno powinien pytać - cóż takiego mężczyzna miał na myśli? Wszak ona nie miała zamiaru tracić stąd wspomnień, więc nie poświęci otrzymanych odpowiedzi tylko po to by pamięć tak ważną stracić. Niestety odpowiedź Nany dotycząca wampirów nie była szczególnie optymistyczna. Oh, cieszyła się, że jest jakieś wyjście i była wdzięczna dziewczynie, iż jej o tym powiedziała, ale mimo wszystko...dziesięć procent? Uh... - Dziękuję, Nanayo... Podziękowało, acz wyraźnie było widać zmartwienie na jej twarzy. Zwłaszcza, iż była już w lesie znajdującym się w Romerum i wcale nie było to miejsce przyjemne...Tak czy siak, odpowiedź sądu na zadanie przez nią pytanie była...dećko zaskakująca...Plan Rikka został pokrzyżowany? Czyli co się stało? Zmienił plan? Zmienił wbrew swej woli? Czy może...ktoś go wyeliminował? Uh...Momentalnie otworzyła usta by zapytać co się takiego stało, ale szybko je zamknęła, przygryzając lekko wargi...W końcu obiecała, że w tej kolejce nie zapyta, uh...Jednakowoż problem - a może nie problem? - polegał na tym, że po tej chwilce czekania jakoś nikomu nie spieszyło się do pytania, więc... - ...W jaki sposób plan Rikkudo został pokrzyżowany? Jakby nie patrzeć owy wampir wmieszał ich w zabicie Arena i miał ich przed tym trenować, więc dobrze byłoby się dowiedzieć o co chodzi z tym pokrzyżowaniem planów wobec żyjącego krewnego...Swoją drogą nie miała specjalnych wyrzutów sumienia, że znów pyta - chodziło w końcu o wampiry. Poza tym...Chi i Setha nie było jej żal. Ayumu stwierdził, że już pytanie zadał i reszta zależy od Nany. Nana...tutaj akurat radna miała nadzieję, że jeśli Byaku ma pytanie to uda jej się zadać. Stein...miał jakiś plan i rozumiała jego obawy, ale jeśli było jakieś pytanie to widać też się nie spieszyło - akurat w tej opcji miała zamiar posłuchać pomysłu mężczyzny, ale pytania nie odwoła...Pozostał kotek i Finn...nie bardzo wiedziała czego się po kotku spodziewać, ale Finn...eh...Naprawdę chciał zabrać towarzysza ze sobą? Odruchowo spojrzała na swą towarzyszkę...właściwie można rzecz, że i tak zabierze swą 'skalpelową' cząstkę ze sobą bo jakoś wątpiła się od tego uwolnić i...nie przeszkadzało jej to zbytnio.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Sob Lip 13 2013, 13:18
Pionek. Czy stali się ich pionkami tylko dlatego, że zadają pytania? Jakie korzyści czerpią Strażnicy tylko z tego tytułu, że odpowiadają na pytania a oni je zadają? Wszystko to było tak absurdalne... a jednak wydawało się logiczne. Ciężko było jedynie określić, jak daleko w tym absurdzie uda im się wytrwać? Westchnęła, zamykając oczy. Już raz sobie powiedziała, że nie nie będzie pionkiem. A tymczasem ponownie nim została. Niezbyt przyjemna myśl. - Gaius, powiedz mi jeszcze, co takiego zyskują Strażnicy przez to, że zadajemy pytania? Wcześniej zabierali, a teraz? Oczywiście, jeśli możesz to powiedzieć... - zmarkotniała. Nie podobali się jej, ba, było gorzej niż ze świętą trójcą razem wziętą! W każdym razie zrobiło się nieprzyjemnie cicho w całej Halli. Dlaczego ludzie mieli jakieś pytania tylko wtedy, gdy musieli postawić coś na szali? Colette pytała dalej... Ale Nanaya uznawała te pytania za zbędne, niepotrzebne, ot, tylko po to, żeby pytać. Może Colette uważała ta kwestię za ważną, dla byłej członkini GH były tylko zapychaczem. Liczyło się to, że w jakiś sposób plan został uniemożliwiony. Zaczęła się zawodzić na zgromadzonych tu ludziach. Mogliby pytać o cokolwiek... Nawet po to, by dowiedzieć się jakie liczby będą wygrane za kilka dni... A tymczasem nie mają żadnych pytań... Jak to się stało, że ludzie przestali być tak ciekawi? Parsknęła w myślach. Tak, nie chciała pytać o jedną rzecz. Druga wciąż się nie zmieniła. - Gdzie dokładnie znajdę osobę, która wie, co robi mój brat? - zapytała głośno, otwierając oczy i wbijając spojrzenie w Strażników. Nie było sensu dalej ukrywać pytań, choć mogła. Mogła też pytać, co robi jej brat, ale po co? Jeśli była możliwość, by zapytać normalnego człowieka, nie było sensu pytać ich... Nawet jeśli otrzymali "nagrodę". Przestało jej się to wszystko podobać po tym, jak usłyszała co zrobili Baltazarowi.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Sob Lip 13 2013, 13:35
Stał, czekając z napięciem na odpowiedź, której... której ostatecznie wolałby chyba nie usłyszeć! Dlaczego? - pomyślał blondasek, spoglądając w potencjalnym kierunku, z którego dochodził głos, a ten... Nie oznajmił zbyt miłych opcji. Nie... Nigdy... - te słowa odbijały się niczym echem w blondaskowym móżdżku, a co za tym idzie, nasilały odpowiedź i doprowadziły do tego mimowolnej utraty sił i osunięcia się do hym... Siadu na ziemi, a także przypadkowego i omyłkowego zapewne pytania w kierunku Starożytnych... - D-dla... Dlaczego?! - odezwał się, a nawet można by rzec, iż zakrzyknął nastolatek, a on... On spojrzał w kierunku Fro. Chciał znać odpowiedź? Żyć w niewiedzy? Kto wie, ale... Nie chciał zostawiać tutaj osóbki, którą poznał. Osóbki, którą polubił, bo jakżeby inaczej! Osoby, która być może została jego... przyjacielem? Przynajmniej jednostronnie, ale jakaś cienka nić relacji międzyludzkiej pojawiła się chociaż z jednej strony. Aż patrząc tak na mniejszego Siebie stwierdził, iż nie może tak patrzeć na kogoś, kogo straci i zapewne nic nie może zrobić, by temu zapobiec... By temu zaradzić... Nic, a nic... - Przepraszam... - wydukał tylko w kierunku Fro, jednak już nie spoglądając w jego kierunku, aczkolwiek dalej go trzymając w pobliżu. Nie mógł spojrzeć mu jakoś teraz w oczy, wiedząc, iż będzie musiał go tu zostawić i już pewnie nigdy więcej go nie spotka... Nigdy...
Ayumu
Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Sob Lip 13 2013, 16:12
Blondyn delikatnie potaknął głową w odpowiedzi na słowa Carter i uśmiechnął się leciutko. Dla niektórych kwestia wymiany tak trywialnych, wydawałoby się, uprzejmości jak tytułowanie się w odpowiedni sposób była ważna, dla innych miała znaczenie marginalne, ale Ayumu zazwyczaj dmuchał nawet na chłodne, tak by nie popełnić błędu zaniechania albo lenistwa i narazić się na nieprzyjemności. Jeśli jednemu próżnemu, czy drugiej głupiej sprawiało przyjemność bycie "paniowaną" to Ayumu gładko mógł na takie warunki przystać, de facto nic go to nie kosztowało, a odpowiednie zachowanie czy poprawny język często potrafiły zrównywać mu wielu ludzi. To czy Carter i Byakushitsune były osobami, które łatwo leciały na takie zwroty było dyskusyjne - Kanzaki raczej nie zauważył, by w jakikolwiek sposób dały mu znać o tym, że takie traktowanie przydawało mu profitów. Tak czy siak, raz podjętej strategii nie należało pośpiesznie zmieniać, można się było bowiem narazić na głupią kontrę, a wtedy cały budowany powoli, w znoju wizerunek mógł rozpaść się na kawałki. - Colette... Colette... - powtórzył na głos chłopak, oswajając się z imieniem dziewczyny. - Jeśli tylko ci to nie przeszkadza to faktycznie, skorzystam z oferty i tak będę się do ciebie zwracać... Colette. Miło poznać - ponownie wymienił jej imię uprzejmie pamiętając o tym z kim rozmawiał i by nie pominąć jej ani urazić w żaden sposób. Następnie odwrócił się do Byakushitsune, skupiając swoją uwagę w przeważającym stopniu na niej.
- Wszystko. Między innymi odpowiedź na właśnie zadane pytanie. Wszystko. Milczenie może być złotem, ale są ludzie, którzy wolą mniejsze zbytki i połysk srebra bardziej niż złotą ciszę i niepewność za nią podążającą. Ja wolę pytać, zwłaszcza, że pytania są bezpłatne, a najgorsze co może na mnie czekać to brak odpowiedzi. Chcę jednak wiedzieć wszystko. Dosłownie. Kim jest Kugo? Dlaczego miałby być tak ważny, nawet jeśli tylko w pani opinii? Co się z nim stało? Czy jest magiem? Jaką ma pozycję w społeczeństwie? Dlaczego aż tak ekspresywnie zareagowała pani na jego imię? Mam dużo pytań, ale też mogę zaoferować... pomoc. Rozumiem, że brat jest osobą przez panią kochaną, prawda? Kochaną do tego stopnia by zacząć go szukać, tak? Jak się pani pewnie domyśla, ja zamierzam go znaleźć. A to znaczy, że może odnaleźć i spotkać go i pani. A jeśli działalibyśmy razem, moglibyśmy go odnaleźć zapewne jeszcze szybciej. Prawda? - chłopak uśmiechnął się delikatnie kończąc swoją przydługą opowieść. Postawił sprawę dość jasno, bez zbędnego przymilania się czy mizdrzenia do drugiej dziewczyny. Oferował swoją pomoc w poszukiwaniach, to było oczywiste. To, że sam nie wiedział jeszcze jak miałby postąpić z odnalezioną osobą było drugą kwestią i tego Nanaya akurat wiedzieć nie musiała. Młodzian spojrzał jeszcze na Colette, której zachowanie dość jednoznacznie sugerowało, że obie dziewczyny się znały - może przyjaźniły? Wolałby nie wchodzić między młot a kowadło, jeśliby tylko okazało się, że Byakushitsune faktycznie skorzystałaby z jego "pomocy". Drugą lepiej było trzymać na dystans, zająć czymś innym, nawet mimo tego, że wydawało się już, że ma swój własnym problem na głowie. Musiałby nad tym pomyśleć, w sytuacji ewentualnego zagrożenia jej obecnością przez dłuższy czas. Póki co jednak postanowił pozostawić sprawy nietknięte - niechaj rozwiną się same.
- Jak najprościej dotrzeć do Kugo Byakushitsune? - zadał w końcu swoje pytanie Ayumu, na chwilę zrywając kontakt wzrokowy z Byakushitsune i Carter, a przenosząc go na... smutnego kota, który cały czas był w tej sali. Ot tak, po prostu, patrzył na Kerupiego, bez większego sensu. Zwyczajnie potrzebował miejsca, w którym jego wzrok mógłby się zatrzymać i nie latać w tę i w tamtą, a kocur stanowił idealny obiekt dla takiego celu.
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sąd Odważnych Sob Lip 13 2013, 17:43
Sethor uśmiechnął się od ucha do ucha. Już wiedział, co powinien teraz zrobić. I bynajmniej nie było to zatańczenie jakiegoś tańca ludowego. Jeszcze nie był gotowy, by pokazać wszem i wobec swoje umiejętności taneczne. Miał ochotę zrobić coś maksymalnie szalonego, lecz w sumie nie miał ochoty na to. Poklepał po ramieniu widmo, mówiące mu "Zjedz ciągutkę, najlepiej kawową". Nie był w humorze na propozycje Saturnina. Następnie wstał i podrapał się po krtani. Lekko, nie chciał wyglądać jak ofiara ataku fizycznego jakiegoś rozbrykanego kociątka. Gdy tylko wstał, spojrzał po sali. Spuścił głowę i zaśmiał się cicho. Czuł, że nadchodzi koniec. Nie wiedział jeszcze czego, ale czegoś na pewno. -Seth, daj mi ciągutkę kawową- poprosił i jeśli ją otrzymał, zjadł ją. A jednak był w humorze. -A teraz proszę zabierz mnie stąd i w miarę możliwości zachowaj mi wspomnienia stąd. Skoro już tu byłem, fajnie by było o tym później wiedzieć i opowiadać zaadoptowanym dzieciom z Romerum. O ile tam w ogóle są jakiekolwiek dzieci, może mieszkańcy Romerum rozmnażali się przez pączkowanie, jak gołębie?- spytał, czekając na teleportację. Jeśli Towarzysz nie zrobi tego, co Sethor chce, mag usiądzie na podłodze, rozedmie policzki i wydmucha powietrze przez zaciśnięte usta, by wywołać efekt zabawnego pierdnięcia.
Kerupī
Liczba postów : 40
Dołączył/a : 24/06/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Sob Lip 13 2013, 19:11
Pytanie Keru nie doczekało się odpowiedzi, jego cichy, niezbyt pewny głos musiał zostać niedosłyszany. Chociaż, czy nie raczej zignorowany? Bo co też ich obchodzi jakiś futrzak pałętający się pod nogami? Nic. I jak nic został potraktowany. Smutek. Nic nowego. Ale bycie ignorowanym jest chociaż lepsze od tego gdyby miał być przez nich przegoniony, odepchnięty. Zawszy byłby jakiś pozytyw. Gdyby kot go szukał, ale on tego nie robił. Przeciwnie, kiedy zdarzało mu się coś dobrego on szukał w tym negatywów. Teraz nie musiał szukać. Czuł się smutny, był razem z tymi wszystkimi ludźmi ale jednak wyobcowany. Zastanawiał się dlaczego. Czy to przez to, że jestem kotem? - zapytał swojej opiekunki. W myślach. Ale nawet na nią nie spojrzał. Nie miał ochoty zadzierać głowy. Położył się na ławeczce spuszczając oczy. I leżał sobie bez celu. Ciekawe kiedy to wszystko się skończy? - przemknęło mu przez myśl. W sumie głupie pytanie, przecież i tak nie miał dokąd wracać. Równie dobrze mógł cały czas siedzieć tutaj. Keru zauważył, że jeden z ludzi mu się przygląda. Przez chwilę również mu się przyglądał. Tylko chwilę. Po tym znów zwrócił się do swojej opiekunki. Tym razem na głos. - Gloriu, mógłbym dostać jakąś smaczną rybkę? - zapytał wlepiając smutne spojrzenie w pusta przestrzeń. Usłyszał wcześniej jak inni otrzymywali jakieś drobiazgi. Więc czemu nie on? Chociaż... Może właśnie dlatego, że to on? Wydał się jeszcze bardziej przygnębiony.
Michael Stein
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 28/06/2013
Temat: Re: Sąd Odważnych Sob Lip 13 2013, 20:41
-Wygraliśmy, drogie panie. - uśmiechnął się Stein, choć wciąż nie był przekonany, że Strazniciy ot tak się poddadzą. Albo stworzą coś nowego; następną grę głupców. Mimo wszystko, doktor Stein był zadowolony. Przynajmniej częśiowo zdobyte informacje zaspokoiły jego chęć odkrywania. Na krótką chwilę, ale to zawsze coś. Dowiedział się o najważniejszej osobie na świecie i z nieukrywaną chęcią zrobiłby sekcję młodego Kugo, byleby zobaczyć co czyni go owym numerem jeden. -Soddoma, mój drogi, dziękuję ci za tą wspaniałą rozrywkę jaką zapewnił mi ów Sąd - Stein odezwał się spokojnie do swojego Towarzysza, który mimo obiecanej służby nie zrobił wiele, jako iż sam doktor o niewiele go prosił. Zgodnie ze swoim statusem, był Towarzyszem a nie Sługą. Mimo, że teraz odpowiedź otrzymałby za darmo, nie zamierzał powrócić do pytania o Serca. Dowie się tego sam. I z takim przekonaniem, Stein zamierzał czekać do samego końca Sądu Odważnych - niewątpliwie, jednego z najciekawszych do tej pory przeżyć.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sąd Odważnych Sob Lip 13 2013, 23:50
MG
Sąd powoli chyba zmierzał ku końcowi, powoli tracąc "Graczy", aczkolwiek, po kolei. Nanaya znów oddała się rozmowie z towarzyszem.-Kiedy wiecie, działacie. Nawet źli, chcą przejąć władzę nad światem a nie całkowicie go zniszczyć, a przynajmniej znaczna większość. Zdając sobie sprawę z zagrożenia, no i biorąc pod uwagę że żadne z was nie zalicza się do zwykłych, strażnicy mają pewność że nie pozostaniecie bierni, a co za tym idzie, przyczynicie się do przegranej Baltazara, który odpowiedzialny jest za wszystkie największe wydarzenia tej ery.- Rzucił krótko, a może nie, odpowiadając na pytanie Nanayi. Seth za to uzyskał wymarzoną rzecz, po czym z robił poof i zniknął, co spotkało także Chihaye, oj zawodnicy się wykruszali. Ale to chyba dobrze? Tymczasem Kerupi dostał rybę. Łososia, grillowanego. Bez ziemniaczków i surówki bo prosił o rybę, ale jednak.
-Colette Carter-Dało się słyszeć tłuczone szkło-Wielki wampir Delos, odzyskał swe ciało i zniewolił syna swego i jego sługi.-Ten głos był denerwujący, nawet bardzo, mimo że był na poziomie mentalnym-Nanayo Byakushitsune, poszukiwana przez ciebie persona znajduje się w porcie niedaleko Akane resort, na statku "Lila". Kanzaki Ayumu-Zwrócił się ostatecznie do Kanzakiego, najwyraźniej nie biorąc pytania Finna za pytanie do swojego majestatu-Najprościej, zaczekać na wezwanie.-Cokolwiek to znaczyło, było najprostszą metodą dostania się do Kugo. I tak kolejna tura, została zakończona.
Czas na odpis: 15.07 godzina 00:00
Sethor: 3 PD Chihaya: 3 PD
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Sąd Odważnych Nie Lip 14 2013, 10:21
No cóż...Każdy tutaj miał swój próg wartości pytania i jakby nie patrzeć to pytania ważne dla innych nie musiały być ważne dla Colette - naturalnie z wzajemnością. Niby ciekawiła ją osoba Baltazara i tego co ma się stać, ale nie spotkała owego mężczyzny, więc wampiry, z którymi miała do czynienia były dla niej o wiele ważniejsze bo i bardziej realistyczne. Poza tym to ród von Terksa, więc...chyba normalne, że się chce wiedzieć coś o rodzinie towarzysza? Powinna poprosić o całe drzewo genealogiczne. Hmmm...ciekawe czy by jej podali. W każdym razie wyglądało na to, że Ayumu naprawdę zainteresował się Naną, a...osóbki zaczynały się wykruszać. Czyżby zbliżał się koniec? Czy może to tylko przypadek? Nieważne...Ważne, że oni jeszcze tutaj byli i chyba mieli szanse jeszcze o coś zapytać...Naturalnie słysząc odpowiedź na swe ostatnie pytanie, na twarzyczce radnej pojawiło się lekkie zdziwienie. Nie obchodziło ją czy można się było tego spodziewać bo jednak nawet jeśli, to inaczej brzmi jak się to usłyszy. Poza tym...zniewoleni? Trudno jej sobie było wyobrazić Rikkudo i jego sługi zniewolonych skoro tak niedawno jeszcze sami u nich gościli. Uh...W dodatku Delos...przygryzła nieco wargi...Zniewolił syna, który sam był niebezpieczny, więc...on musi być jeszcze gorszy! Przez myśl przeszły jej plany Rikka co do nich - Arena i treningu - ale szybko ustąpiły miejsca...zmartwieniu...No co? Jak już było wspomniane - Rikkudo był niebezpieczny, ale już go trochę poznali, a teraz...teraz zjawia się Delos, z którym nie tylko nie mieli do czynienia na żywo, ale jeszcze zniewolił syna...ugh...Tak więc Rikkudo zdawał się mniejszym złem tylko...czy powinna aż tak się martwić? Powinni wrócić do Os? Odpowiedź sama w sobie nasuwała się na oczywiste nie...Problem polegał na tym, że teraz obawy Carter jeszcze bardziej wzrosły do tego co może się wydarzyć...Zastanawiające czy jakby pomogli Rikkudo to czy on by się odwdzięczył...Z drugiej strony jeśli Delos jest tak silny jak Aren to...kto wie czy by wrócili... W pewnym momencie potrząsnęła lekko głową by ustabilizować swe myśli jak i...nie zdenerwować po tym denerwującym dźwięku jaki teraz wydawał sąd. Tłuczone szkło? Dlaczego głosy się zmieniły? Dziwne...i dziwne to dla niej najodpowiedniejsze słowo...Mimo wszystko jej myśli pozostawały przy wampirach...huh...Powinna pytać o Delosa...o zabijanie wampirów - niczym pogromca...albo ogólnie o coś takiego by wiedzieć o nich jak najwięcej, ale...obawiała się ile sąd jeszcze potrwa skoro ludzie się wykruszają, więc...musiała wybrać inne pytanie. - ...Jak pozbyć się Janosa z umysłu i ciała Meliora? Oh, jeśli się dowie to nie miała zamiaru pozbywać się go od razu. Ba, zostawi to w kwestii Mela zapewne, ale...chyba dobrze wiedzieć? Wszak owy krewny-duch dość szkodzi młodemu von Terksowi acz...czasem się przydaje. Jakby nie patrzeć to żyje dzięki niemu, więc coś mu zawdzięcza, ale...lepiej by Janos nie został u Meliora na zawsze, prawda?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.