Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
| Temat: Ayumu Kanzaki Pią Gru 28 2012, 03:29 | |
| Imię: Ayumu Pseudonim: King of Dolls Nazwisko: Kanzaki Płeć: Mężczyzna Waga: 58 kg Wzrost: 170 cm Wiek: 19 Gildia: DHC Miejsce umieszczenia znaku gildii: Na prawym ramieniu Klasa Maga: 0
Wygląd: Elegancki, obdarzony przenikliwym spojrzeniem blondyn - tak, najpewniej szybko scharakteryzowany zostałby Ayumu, gdyby zapytać kogoś o to jak wygląda. Facet nie należy raczej do kategorii barczystych osiłków - jest chudy, gibki i zwinny, przy tym obdarzony całkiem przeciętnym, nie wywołującym kompleksów wzrostem, a jego ciało charakteryzuje się dziwnym wrażeniem dużej giętkości. Krótkie, poszarpane, opadające na czoło blond włosy często zasłaniają jego krwawo-brązowe oczy, które mają tą zabawną cechę, że potrafią one wykrzywić się (razem z brwiami) w najbardziej fantazyjnych, makabrycznych kształtach. Posiada mocno zarysowane, acz nie odstające, uszy, delikatny nos i zgrabne, jak na faceta, usta, a całość jego twarzy prezentuje zazwyczaj mocno znudzone oblicze, które rzadko kiedy potrafi się znacząco zmienić. Jasne, potrafi się uśmiechnąć czy wykrzywić usta w zniecierpliwieniu, aczkolwiek robi to wszystko, tak jakby nawet takimi gestami był bardzo zmęczony albo zwyczajnie nie miał w tym wprawy. Przy takiej twarzy jego oczy stanowią centrum dynamiki całego oblicza, one bowiem zazwyczaj posiadają w sobie ten nieuchwytny na ogół, dziwny i nie do końca łatwy w opisaniu błysk, coś co ponoć posiadają tylko Ci, którzy mają zajść daleko, a przynajmniej tak wmawiało się kiedyś dzieciakom. Przy całym tym opisie nie sposób nie wspomnieć, że twarz chłopaka jest tym, co na ogół określa się twarzą niemowlęcia... gdyby tylko nie jego oczy. Ubiera się na ogół w eleganckie ciuchy, najczęściej ciemne kurtki, marynarki, kamizelki, spodnie, koszule, koszulki i buty. Ze złotymi elementami. Złoto jest fantastyczne.
Charakter: Ayumu to indywidualista, poniekąd z wyboru, poniękad z przymusu. Wierzy, że ludzie nie są godni zaufania. Nie wierzy w to, że inni są w stanie dotrzymać mu kroku, że są w stanie go zadowolić, że są w stanie mu pomóc, jakkolwiek pomoc mogłaby się objawić. Jest nieufny, jest skryty i nie mówi zbyt wiele o sobie. Nie wspomina o swojej przeszłości, a jeśli to robi na ogół kłamie. Lubi kłamać. Kłamanie jest pewnego rodzaju sztuką, która odpowiednio uprawiana może być piękna. Kłamstwa nie są niczym złym, to ludzie, którzy je kupują są idiotami. Jest do pewnego stopnia sadystą. Ból sprawia mu przyjemność, o ile tylko odczuwają go inni. Fizyczny, psychiczny, mentalny, trauma z dzieciństwa, tor usiany pułapkami i narzędziami tortur, to wszystko przecież tak ładnie brzmi. O ile nie są na to narażeni ludzie mu bliscy to wszystko w porządku, ale jako, że tych nie ma zbyt wielu, niespecjalnie musi się on o to martwić. Lubi też ból, gdy sam go doświadcza, choć nie dlatego, że jest przyjemny, a dlatego, że przypomina mu on o tym, że wciąż żyje. Po co żyje.
Nie jest zuchwały, zarozumiały, bezmyślny czy głupi. Może się wydawać, że patrzy na ludzi, z góry ale tak naprawdę on zwyczajnie ludźmi się nie przejmuje. Nie zatrzyma się przy żebrzącym, nieważne czy po to żeby wyśmiać biedaka, czy po to żeby mu pomóc. Nie ma potrzeby zauważania innych ludzi, o ile nie są mu potrzebni. Koniec, końców i tak w końcu zginą. Zbędne przywiązanie może sprawić tylko ból mentalny tym, którzy zostaną. Ci, którzy odchodzą mają to gdzieś, idą przecież w "inne, lepsze miejsce". Sami. Bo ludzie to egoiści. Zamaskowani, czasem pod potrójnym nawet przebraniem, w głębi ich człowieczeństwa to egoiści. Wszyscy.
Ma mocną potrzebę poczucia kontroli nad innymi. Pragnie jej i kocha ją. Nieważne czy to chwilowa pozycja, czy długoterminowy zawód, on chce być na czele. Paradoks, prawda? Ayumu chce kierować innymi, chociaż im nie ufa. Wierzy jednak, że pod odpowiednim kierownictwem są oni w stanie osiągnąć zadowalające go efekty. Be it whip, be it carrot. Wierzy w to, że ludzi można zmienić. Wierzy, w to, że ludzie mogą stać się czymś lepszym, że ich obecne skorupki i nędzne namiastki uczuć i emocji można rozwinąć, można zmienić, można doprowadzić do ładu. Wierzy również w jakiś nieziemski ład, który wprowadzony na ziemii mógłby odmienić brzydką, okropną rzeczywistość.
Przy tym wszystkim... w kontaktach towarzyskich jest trochę jak woda.
Woda ma to do siebie, że w zależności od tego w jakim pojemniku się znajdzie, taki kształt sama przybierze. Nigdy nie spotkacie jej narzekającej na to jak to właśnie dziwnie wygląda, zwłaszcza w porównaniu do jej zwyczajnego wyglądu i zachowania. Kiedy woda spotka spadek terenu, woda spadnie razem z nim. Kiedy woda jest pompowana przez szlauf do ujścia posłusznie daje sobą zawładnąć siłom trzecim. Woda się dostosowuje, woda się zmienia, woda nie jest jakaś konkretna. Owszem, ma swoje pewne konkretne właściwości, ale zasadniczo jest bardzo... "elastyczna". Może być zimna, może być ciepła. Może zamarznąć. Można ją zabrudzić, można przefiltrować. Gdy tak się o tym myśli... woda jest całkiem niesamowita.
Ayumu nie jest wodą dosłownie, oczywiście. Nie zmieści się w szklance czy kieliszku, nie napije się go spragniony wody pustelnik. Ayumu podobnie jednak jak woda jest dla innych niczym... nikt. I każdy. W zależności od sytuacji przybiera różne maski. Maski to przecież tylko inne formy kłamstw, to tylko role społeczne, w które Ayumu na potrzeby chwili wcieli się by osiągnąć dany cel. Miły Ayumu, którego poznałaś w barze, to być może ten sam Ayumu, który dzień wcześniej gołymi pięściami zatłukł jakiegoś staruszka, bo akurat tego wymagała chwila. Upaprany w krwi, lekko uśmiechnięty Ayumu to ten sam gość, który wczoraj przedstawił się jako nauczyciel Ayumu, pracujący w katolickiej szkole dla dziewcząt z dobrych domów. Dzisiaj poczęstował Cię drinkiem, jutro być może zapuka do Twoich drzwi po to, by za tego drinka odebrać zapłatę. A zależy to tylko od tego, czy osiągnie z tego tytułu jakąś konkretną korzyść zbliżającą go do wypełnienia swojego celu.
A jaki Ayumu jest, gdy wszyscy już śpią, a on nie musi nikogo przed nikim udawać, a kłamać nie ma już komu? Cichy. Pusty. Uśmiechnięty. Wypoczęty. Zrelaksowany, zmęczony, przygaszony, zdołowany. Za przymkniętymi powiekami można by natomiast zobaczyć labirynt bez wyjścia. Labirynt zagubienia. W gruncie rzeczy przecież wszyscy jesteśmy tylko zagubionymi we własnych umysłach marnych istotkach.
Historia:
10 lat temu.
"To tylko dzieciak! To tylko głupia, nic nieznacząca znajomość! To tylko ten blondas z sąsiedztwa! To wszystko, wszystko przez niego!"
Gwoli ścisłości, Mary, bo tak nazywała się dziewczynka, która brnęła właśnie przez śnieg i zawieję, jaka panowała na dworze tamtego, zimowego dnia, również nie była specjalnie dorosła i specjalnie rozgarnięta. Ot, była 8-latką wychowaną pod szklanym kloszem, mająca wszystkiego pod dostatkiem, taką której to nie można było powiedzieć "nie" bo od razu wpadała w histerię i płacz, który uspokoić mogło tylko zapewnienia ze strony rodziców, że otrzyma każdą rzecz, która się jej tylko zamarzy, że tamto "nie" to był tylko taki głupi żart, że siamto, że owamto. Zawsze mająca najnowsze modele zabawek, zawsze mająca najnowsze, modne sukienki, prymuska w klasie, najcudowniejsze dziecko rodziny Bravouth, duma, a jednocześnie przekleństwo dla wszystkich, którzy mieli okazję się z nią spotkać, z wyłączeniem chyba własnych rodziców, choć niektórzy nie byli tego tak do końca pewni. Dama. Tak się własnie tytułowała, zawsze na wstępie każdej rozmowy przypominając, że jest damą i że szacunek jej się należy z racji urodzenia i urody, którą, jak na 8 lat posiadała stopniu całkiem zadowalającym. I właśnie ta pannica stawiała teraz kolejne, powolne, ciężkie kroki, brodząc w śniegu, który sięgał jej aż po piersi. Duży, różowo-biały kapelusz, który ubrała specjalnie po to, by podkreślił jej delikatną, kremową urodę, był już cały przemoczony i nadawał się tylko na śmietnik, jej połyskująca złotymi elementami biała sukienka i kryształowe pantofle były równie zdarte, co ubranie podrzędnego bezdomnego, tyle, że Ci nie chodzili w odzieży z kryształu. Do domu jej "zaufanego przyjaciela" miała jeszcze kilka kroków, te jednak wydawały się wiecznością, a jej wyobraźnia, dość irracjonalnie podpowiadała jej by zawrócić, przebrać się i spróbować ponownie. Dziewczynka nie mogła jednak tego zrobić. Wymknęła się z własnego domu po godzinie, po której dozwolone było jej domostwo opuszczać. To właśnie on, ten chłopak, nauczył ją tego jak niepostrzeżenie przemknąć się obok kamerdynerów, którzy pełniłi nieustaną służbę wokół i wewnątrz domu. Nawet po godzinie 20:00! Tak nieludzka godzina dla każdego człowieka, a zwłaszcza dla damy Mary! Kamerdynerzy z pewnością nie byli normalnymi ludźmi, raczej jakimiś dzikusami bez krzty elegancji. Każdy kulturalny człowiek powinien przecież spać o tej porze. Najwyraźniej oni nie byli kulturalni.
Mniejsza jednak z nimi. Dziewczynka wreszcie stanęła przed bramą domu, do którego zmierzała. Tak przynajmniej myślała, a po chwili wahania, gdy zdecydowała się rękawem swojego stroju przetrzeć zaśnieżoną tabliczkę z nazwiskiem rodziny przybitą do drzwi, w końcu zobaczyła znajome nazwisko. "Kanzaki". Nazwisko głównie kojarzone z uwagi na ojca rodziny, Keima Kanzaki zajmował się bowiem pracą w specjalnej jednostce policyjnej, pracą bardzo niebezpieczną z uwagi na element przestępczy z jakim przyszło mu się spotykać w swojej robocie niemal na codzień. Keima był nadinspektorem ds. szybkiego reagowania. "Kanzaki to dobra rodzina, powinnaś zaprzyjaźnić się z ich synem, to cudowne dziecko" - powiedziała kiedyś Mary jej matka. Gdyby teraz zobaczyła do jakiego stopnia jej córka postanowiła się posunąć byle spełnić jej prośbę, pewnie zmieniłaby trochę ton tamtej wypowiedzi. Mary jednak, mimo całego rozpieszczenia, jakim otoczyli ją rodzice była dobrą dziewczynką i nie chciała zawieść swojej matki. Młody Kanzaki miał dzisiaj urodziny, a ona właśnie brnęła przez te wszystkie trudności pogodowe tylko po to, by sprezentować mu niewielki podarunek, taki jak przystoi damie z dobrego domu - niewielką laleczkę, przypominającą nieco samą dziewczynkę. Na pewno ucieszy się przecież, gdy zobaczy jej twarz odbitą w tej lalkowej formie, zwłaszcza, że lalka wykonana była naprawdę zacnie, jej brązowo-kasztanowe włosy wydawały się lśnić i iskrzyć magią tysięcy gwiazd, jej ubranko zostało uszyte specjalnie przez najlepszych projektantów mody (choć Ci na początku odmawiali uszycia stroju dla byle lalki, odpowiednia suma zmieniła zdanie), jej piękne niebieskie oczy i uśmiech, wydawały się niemal żywcem wzięte z twarzyczki Mary, tak były cudne. Jedyną rzeczą, nie do końca pasująca Mary był tylko kolor sukienki, czarny jak noc. Nie było jednak czasu na zmianę koloru, lalka bowiem dostarczona została dosłownie przed godziną i dziewczyna musiała zająć się innymi sprawami (choćby ucieczką z domu), a nie zmienianiem ubrania jej laleczce. Trochę szkoda, bo słyszała, że chłopak lubi lalki. Ponoć często chodził na przedstawienia ulicznych lalkarzy, teatrzyki lalkowe znał wszystkie na pamięć i sam często rozmawiał z lalkarzami wypytując o to, o tamto, o techniki pracy, o tajemnice zawodu. W pewien sposób zainteresował ją przez to. Chłopak, który bawi się lalkami? Dziwne, aczkolwiek Mary uznała to za całkiem urocze. Przy tym wszystkim dziewczyne wydawało się, że chłopak ją trochę... lubi, być może dlatego, że sama wyglądała trochę jak laleczka. I szczerze mówiąc, jeśli poprosiłby ją o rękę, jak prawdziwy książę, być może nie miałaby nic przeciwko przyjęciu jego zalotów. Ale to już inna bajka. Ekhem.
Bajki natomiast miały to do siebie, że często kończyły się w różnych dziwnych miejscach, a czasami, jeśli pisane przez zwariowanych, popieprzonych pisarzy, nie kończyły się dobrze. Bajka Mary i młodego Kanzaki była jedną z takich bajek, a jej zakończenie rozpoczęło się w momencie, gdy młoda dziewczynka sięgała ręką do dzwonka u drzwi Kanzakich. W tym momencie ktoś zasłonił jej oczy, ktoś inny zatkał buzię jakimś nieprzyjemnie pachnącym materiałem, a trzecia osoba chwyciła ją szybko i przerzuciła przez ramię. I tutaj zostawmy Mary (wybacz cukiereczku), a skupimy się na... Keimie.
Rodzina Keimy przyzwyczajona była do tego, że ten dość późno wracał do domu. Jego praca wymagała jego częstej i długiej obecności w biurze, a także w terenie. Często wracał dobrze już po tym, jak jego dziecko i żona dawno już smacznie chrapali w swoich łóżkach. Dzień dzisiaj był dla niego okropny - musiał przyskrzynić człowieka, którego miał okazję wcześniej poznać, a takie sprawy nigdy nie należały do najłatwiejszych, zwłaszcza, gdy wszystko skończyło się w dość... nieprzyjemny sposób. Keima nauczył się już jednak dawno pracę zostawiać w czterech ścianach gabinetu i nigdy nie przynosić jej do domu. Dzisiejszego dnia z pracy dodatkowo udało mu się wyrwać jednak całkiem wcześnie, mimo wszystkich preturbancji jakich doświadczył, ot, o godzinie 20:20, co nieco poprawiło jego nastrój. Chiaki, jego żona, nie powinna jeszcze spać, a młody Ayumu pewnie wciąż wyczekiwał jego powrotu. Chłopak nigdy nie mógł usnąć w swoje urodziny, zawsze miał nadzieję, że odwiedzi go ktoś jeszcze z jakimś prezentem czy z życzeniami (choć te Ayumu, o dziwo, przyjmował jakoś chłodniej niż prezenty...). Ojciec zaopatrzył się w ulubione ciasto Ayumu, miał też ze sobą jakiś zabawkowy pistolet. Nie było tajemnicą, że Ayumu wpatrywał się w swojego ojca z dużym respektem. Chciał być taki jak on, chciał tak jak tata psuć szyki złoczyńcom, służyć dobru, pomagać innym. Być takim obrońcą sprawiedliwości z bajek. Keima szczerze mówiąc wolałby, żeby jego jedyny syn raczej poszedł inną niż on sam drogą, jednak nie zamierzał odmawiać własnemu dzieciakowi odrobiny radości w ten dzień - pistolet, który mu przygotował, choć niewielkich rozmiarów, z tworzywa sztucznego i wcale nie na prawdziwe kulki, był niemal identyczny do tego, który Keima zwykł nosić sam przy sobie.
Keima zdziwił się lekko gdy dotarł pod drzwi własnego domu. Śnieg padał dzisiaj gęsto, tymczasem tuż przed jego drzwiami był on dziwnie rozkopany, tak jakby co najmniej kilka osób stało wcześniej pod jego drzwiami. Keima uśmiechnął się mimowolnie wyobrażając sobie, że to koledzy Ayumu musieli wpaść odwiedzić go, jednak jego uśmiech spełzł dość szybko z jego twarzy, gdy na drzwiach znalazł przyczepioną kartkę, pokrytą czerwoną mazią, która zawierała tylko zapisaną dużymi, drukowanym literami nazwę miejsca, najwyższego piętra dawno nieużywanego już budynku policji oraz jedno, kobiece imię. Mężczyzna szybko zerwał kartkę z drzwi, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku podanego adresu, bezmyślnie upuszczając prezent dla swojego syna. Krew delikatnie przesączyła się z kartki i zabarwiła jego palce na kolor czerwony. Keima nie zauważył nawet sylwetki chłopca, który wpatrywał się w niego przez cały czas z okna jego własnego domu. Sylwetka szybka jednak znikła.
Pod podanym adresem Keima nie spodziewał znaleźć się niczego dobrego. Nie wiedział o co chodzi, kartka nie wspominała niczego o tym, by nie wzywać policji, nie wspominała nic o okupie, zawierała tylko kilka słów, ale doświadczony nadinspektor nie mógł tego ot tak, zostawić i zdać się na swoich innych kolegów na służbie. Kartka była przybita do jego drzwi, chcieli czegoś od niego. Keima wspiął się szybko na najwyższe piętro budynku, następnie otworzył drzwi prowadzące do konkretnego, oznaczonego znów, co bez przyjemności odnotował policjant, krwią i spojrzał do środka.
Mary nie wiedziała jak długo już siedziała na tym zimnym krześle. Bała się odezwać słowem, bała zareagować w jakikolwiek sposób, jeden z trójki mężczyzn, chyba mężczyzn, sama dokładnie nie widziała, bo wciąż miała zasłoniętą twarz, na wstępie powiedział jej, że jeśli będzie niegrzeczna to już nigdy nie spotka się z mamusią i od tego czasu dziewczyna już 3 razy ugryzła się w język, żeby tylko nie jęknąć z przerażenia. Nie mogła mieć pojęcia, że ojciec chłopaka, do którego wcześniej się wybierała właśnie zjawił się w pokoju i krzyknął coś do niej. Dla niej brzmiało to jak kolejne warknięcie nieprzyjemnego mężczyzny, jak kolejna groźba.
- No popatrz, popatrz, panie Inspektorze. Dziewczyna się przez ciebie popłakała... - - Nie rozumiem... - - Oczywiście, że nie zrozumiesz. Jesteś na to za mało wyrafinowany, za mało subtelny, zbyt głupi - - Dlaczego akurat ją? - - Przecież to oczywiste! Dla ironii, dla komizmu tej sytuacji! Dla zabawy! - - Ale... - - Cisza! -
Mary poczuła jak do jej skroni przystawiony został jakiś chłodny przedmiot o owalnym kształcie. Co to było, co oni zamierzali z nią zrobić? Kłócili się między sobą? "Niech się pozabijają, niech mnie zostawią, niech sobie pójdą!" myślała gorączkowo dziewczyna, choć nie oczekiwała, że tak właśnie się to potoczy. Nagle poczuła jak ktoś przykrył jej uszy i wszystkie dźwięki gdzieś zanikły, pozostawiając ją jedynie z dziwnym, zimnym czymś przy skroni. Panika zaczęła coraz bardziej brać nad nią górę. Chciała uciec, krzyczeć, wybiec stąd, zniknąć, zapomnieć, usnąć. Nie mogła zrobić żadnej z tych rzeczy.
- Słuchaj Keima... I nie ruszaj się, bardzo proszę. Zrobimy mały zakładzik. Jeśli dziewczynka odpowie na moje pytanie twierdząco - zginiesz. Jeśli przecząco, zginie ona - - Przecież to nie ma sensu, to Twoja... - - Zamknij się bo zabiję ją i Ciebie jednocześnie! - ... - Tak lepiej. A teraz... -
Mary nagle wrócił słuch, a ucisk odczuwalny na uszach i skroni zniknął. - Kochane dziecko, Mary... - dziewczynka kojarzyła ten głos! Nie mogła przecież zapomnieć głosu jej własnego wujka, ukochanego wujka, który tak często przynosił jej prezenty, którego widziała niemal codziennie. Nie był jej prawdziwym wujkiem, ale pracował z tatą, mama sama mówił o nich, że od dawna są jak bracia. Jej wujek przybył jej na ratunek? Jak rycerz na białym koniu? Jednak ton jego głosu nie brzmiał zbyt wesoło. Coś było nie tak. - Dziecko... Masz do podjęcia ważną decyzję. Twój ojciec... Mój brat... On... nie żyje. Zabił go, zabił go prawdziwy potwór, prawdziwe monstrum, Twojego niewinnego, biednego ojca zabił obecny tutaj Kanzaki! -
Serce dziewczyny na moment przestało bić. Kanzaki. Jej ojciec. Zabił. Nie żyje, śmierć, koniec. Żadnych uśmiechów, śmiech zamarł, koniec prezentów, tatuś nie żyje? Jak to dlaczego?
- Do Ciebie należy decyzja, co zrobić z mordercą Twojego ojca... Możesz go... - - Zabić -
Dziewczynka sama zdziwiła się stanowczością jej własnego głosu. Nie wiedziała dlaczego to powiedziała, dlaczego to ohydne słowo wyrwało się jej z ust. Być może wspominała jeszcze słowa dotyczące jej ojca. Być może jej umysł nie mógł poradzić sobie z negatywną energią zgromadzoną w jego jądrze. Być może... Dwa pojedyncze strzały przerwały jej zamyślenie. Dźwięk upadającego ciała wdarł się jej w pamięć. Czy tak samo upadał jej ojciec? Czy tak samo nie wydał ani jednego odgłosu umierając? Dziewczyna straciła przytomność.
- No tego to się nie spodziewałem... Tak szybka decyzja. Widać, że to córka szefa. Będzie z niej niezłe ziółko, hahaha~ -
Gardłowy śmiech towarzyszący tym słowom zagłuszył odgłos szybkich kroków z pokoju obok. Ayumu tego dnia nie wrócił do domu.
7 lat temu.
To nie jej wina. To ktoś inny. To nie ta sama dziewczyna. To nie ona. To ktoś inny. Ktoś tak podobny. Ale ktoś inny. To nie może być ona. Dlaczego?
5 lata temu.
Znowu ktoś krzyczy. I znowu ten śmiech. Chłopak pamiętał ten śmiech, gdy był jeszcze niewinnym śmiechem dziewczynki z sąsiedztwa, z dobrego domu. Dobry dom. Hahaha.
3 lata temu.
Ktoś komuś kiedyś ponoć powiedział, że jego znajomy dowiedział się od kumpla, że chłopaka chcą zabić. Kto? Oni. Ta dziewczyna i jej banda. Dlaczego? Bo tak jest zabawnie. "Ironicznie", tak ponoć powiedziała mu jakaś niebieskooka nastolatka.
2 lata temu.
Chłopak wreszcie się uwolnił. Krew spływała mu po rękach, a uśmiech na jego twarzy zastygł na dłuższą chwilę i nic nie mogło zmienić jego położenia. Już dawno nie uśmiechał się w ten sposób, ale jak nie mógł uśmiechnąć się teraz? Zabijając tego potwora, który zjadł jego dziewczynkę, tą straszną istotę, która przejęła jego kochaną, małą Mary i zamieniła w martwe, zasuszone, śmierdzące żywe truchło, które bezcześciło jego pamięć o tamtej ładnej, uśmiechniętej, nieco zbyt sztywnej (choć nie tak jak już niedługo, hehehe...), ale wciąż kochanej dziewczynie? Chłopak wyjął z kieszeni brązowowłosą lalkę, którą zwykł nazywać Mary i przyjrzał się jej dokładnie, a potem spojrzał na leżące przy nim ciało niemal dorosłej już dziewczyny. Zero podobieństw. Lalka i tamta dziewczyna różniły się przecież niemal całkowicie. Zero podobieństw. Może te same włosy i te same oczy, ale oprócz tego... Zero punktów wspólnych, choć te same wargi i brwi. Nawet sukienka taka sama, czarna jak noc. Chłopak zamrugał dwa razy spoglądając na stygnące powoli ciało swojej przyjaciółki z dzieciństwa. I wtedy chłopak się rozpłakał. Ostatni raz w swoim dotychczasowym życiu.
Umiejętności: Summoner [1], Szermierz [1], Strzelec [1]
Ekwipunek: Kilka zwykłych, niemagicznych lalek, katana, pistolet Beretta (magazynek na 8 nabojów), amunicja (1x8 nabojów),
Rodzaj Magii: Magia lalkarska - jest to dość stara już magia, z czasów kiedy dzieciaki zamiast wszelkich nowoczesnych gier, zabawek i sposobów spędzania czasu wolały poobserwować wędrownych lalkarzy i mapeciarzy. Umożliwia ona kontrolę nad lalkami - wszelkimi nieżywymi, mającymi różny kształt wytworami człowieka, które przypominać miały żyjących ludzi lub inne stwory, czy to magiczne, czy bardziej naturalne. Częstokroć stosowana była również nie tylko do wprawiania małych kukiełek w ruch, ale też przydawała się podczas samego procesu tworzenia lalek, a niejedna z ładnych, zdobionych lal z dzisiejszych czasów, pochodzi właśnie z okresu, kiedy lalkami zajmowali się utalentowani mago-lalkarze. Magia ta była magią stosowaną raczej w celach rozrywkowych, ludzie zawsze potrafili zapłacić całkiem niezły pieniądz za to, by móc obejrzeć wystawiane przez lalkarzy mini-sztuki teatralne, a jeśli nie oglądali ich sami, to często wysyłali swoje pociechy po to, by zapewnić sobie chwilkę wolnego, od ukochanych, oczywiście, potomków. Lalki często też stanowiły obiekt westchnień i utyskiwań młodych panien z dobrych domów, które chciały posiadać konkretne okazy w swojej kolekcji, a chodzenie na przedstawienia lalkarzy ich nie interesowały. Wraz z nowocześnieniem społeczeństwa lalki stawały się jednak towarem coraz mniej pożądanym, pieniędzy na lalki zaczęto przeznaczać coraz mniej, zawód twórców kukiełek wymierał, a jedyni którzy potrafili utrzymać się na rynku robili teraz lalki na specjalne zamówienie bogatych arystokratów, którzy wciąż utrzymywali tradycję kupowania takich staroświeckich zabawek żywą. Reszta rzemieślników musiała zmienić swoje zainteresowania, a o magii lalek, poza nieco odległym kuzynem (Voodoo i pochodne), niemal zapomniano.
Pasywne Właściwości Magii *Animacja lalek - Mag potrafi bez straty mocy magicznej udzielić lalkom znajdującym się w jego pobliżu umiejętności ruchu i mowy. Zarówno ruch jak i mowa są w pełni kontrolowane przez maga i działają tylko w jego bezpośredniej bliskości, to jest maksymalnie metr od użytkownika magii. Moc ta nie może być używana podczas walki, jest to bowiem tylko prosta sztuczka.
*Samoświadomość lalek - Magiczne lalki wchodzące w komplet lalek używanych przez maga podczas walki mogą samoistnie pojawiać się w naszym świecie, bez ingerencji samego maga. Mają one pełną swobodę ruchu, mowy i woli, zachowują one bowiem własną jaźń i umysł, a niektórzy powiadają, że posiadają one duszę. Nie są one jednak w żadnym stopniu zagrożeniem dla kogokolwiek, mag bowiem musi dopiero tchnąć w nie własną energię magiczną, by te stały się czymś więcej niż tylko chodzącymi, mówiącymi laleczkami.
*Co cię boli laleczko? - Mag-lalkarz dokładnie wie jak naprawić uszkodzoną lalkę, jak sprawić by prezentowała się lepiej wizualnie, jak podrasować czy zmodyfikować stare lalki. Zna się na mechanizmach używanych przy ich produkcji i potrafi sam, z niewielką pomocą magii, dokonywać w nich sporych zmian (np. zamontować w takiej lalce prosty mechanizm pozwalający jej na powtarzanie pewnych zbitek wyrazowych, czy chodzenie w przód i w tył)
Zaklęcia:
* Lalkowy Dubler - użytkownik tworzy lalkę ludzkich rozmiarów, potrafiącą poruszać się zgodnie z jego wolą, wyglądającą identycznie jak sam mag, kompletnie nie do rozróżnienia. Lalka ta nie wykazuje się jednak żadnymi zdolnościami ofensywnymi, a przy kontakcie z magią przeciwnika lub jego atakiem fizycznym rozpływa się w nicość, to samo przy jakiejkolwiek próbie ataku ze strony tej lalki (zwyczajnie nie może zadać żadnego dmg). Podczas samego procesu tworzenia lalki maga spowija gęsta mgła, tak by przeciwnik nie mógł zorientować się kto jest prawdziwy, a kto tylko dublerem. (D)
* Lalkowe ciało - Użytkownik magii lalkarstwa, w wyniku częstego stosowania magii, która częstokroć skutkowała tworzeniem nowych lalek, zdołał doskonale poznać mechanizmy rządzące lalkami. Wie jak lalki powstają, wie jak działają, wie z czego się składają i jak są złożone. Dlatego potrafi on na krótki czas zmodyfikować swoje ciało tak, by przypominało ono ciało lalki - ciało zachowuje się tak, jakby złożone było z poszczególnych, odczepialnych elementów, które mag może odczepić i przyczepić z powrotem jeśli trzeba, niekoniecznie w miejscu, w którym rozum podpowiadałby, że należy to zrobić. Jeśli mag był ranny, a z jego ran sączyła się krew, na czas trwania zaklęcia (3 tury, możliwość zakończenia zaklęcia wcześniej) krew zastyga i przestaje wypływać z ciała maga. Magia działa również na wszelkie odcięte części ciała maga, mag może więc pochwycić odciętą wcześniej rękę i przyczepić ją do ciała, tak jakby był to kolejny element lalki, panuje on też nad odczepionymi częściami ciała, możę więc rzucić własną ręką w przeciwnika, a następnie zacisnąć mu ją na szyi i spróbować udusić. Po zakończeniu działania czaru użytkownik wraca do stanu w jakim znajdował się przed przemianą - kończyny wracają na swoje miejsce (chyba, że zostały ucięte już przed przemianą), krew znów zaczyna płynąć, rany wyglądają tak jak wyglądały wcześniej. Jeśli kończyny zostały uszkodzone w trakcie przemiany, rany zostają przeniesione na stan po przemianie. (C)
* "Umuya", Lalka śmiechu - mag przywołuje do naszego planu rzeczywistości lalkę śmiechu, która wygląda jak miniaturowy Ayumu (10 centymetrów), tyle, że z odwróconą paletą barw (poza skórą, ta pozostaje biała). Od momentu pojawienia się na placu bitwy zaczyna się maniakalnie śmiać, nie mogąc się opanować i nie robiąc sobie przerw. Śmiech ten wpływa bezpośrednio na ośrodek nerwowy wszystkich ludzi przebywających na polu bitwy (poza Ayumu, który zdołał już poznać ten śmiech na wylot) i obniża ich koncentrację (łatwiej o głupi błąd, potknięcie się, nieprzemyślany atak) i zmniejsza celność ich działań (...jakoś tak dwoi się w oczach, mylą się poszczególne przedmioty). Przy okazji jest cholernie irytujący, bo biega taki po ziemi w kółko tu i tam, nie zatrzymując się nawet na chwilę. (C)
* "Mary", lalka wspomnień - mag przywołuje do naszego planu rzeczywistości lalkę wspomnień, której głównym zadaniem jest wsparcie maga poprzez przekazanie mu przetworzonej energii magicznej jaką lalka dysponuje. Co za tym idzie, na okres trzech postów po przywołaniu tej laleczki mag staje się ogólnie bardziej sprawny fizycznie LUB (ale nie również, nie jednocześnie) leczą się jego rany (co turę przez 3 tury mag może uleczyć jakąś niezbyt dużą kontuzję). Lżejsze rany. To znaczy, magia ta nie uleczy złamanych kości, ale zatamuje krwotok (pozostawiając piękną kokardkę w miejscu rany), załata otwartą ranę albo nastawi przestawione kości. Uśmierzy również ból na czas działania zaklęcia i może to jest najważniejsze. Lalka materializuje się w kieszeni maga i tam pozostaje do momentu zniknięcia, uśmiechając się z kieszonki do wszystkich na nią spoglądających. Magia ta nie podziała na innych magów, laleczka zwyczajnie odmówi przekazania swojej mocy innej osobie niż Ayumu. (C)
* "Keima", lalka bólu - mag przywołuje do naszego planu rzeczywistości lalkę bólu, której głównym zadaniem jest zadać przeciwnikowi jak najwięcej obrażeń. Lalka wyglądem przypomina dżentelmena po 30, w kapeluszu, uzbrojona jest w dwa, małych rozmiarów, pistolety, wyglądem przypominające odpustowe pistolety na wodę i unosi się ona w powietrzu i jest bardzo ruchliwa. Pistolety faktycznie działają jak normalne pistolety, tyle, że pociski które wystrzeliwują nie są normalnymi nabojami, a skondensowaną energią magiczną zawartą w samej lalce. Po wystrzeleniu 10 pocisków, lalka znika. Lub po 3 postach. Lub po zniszczeniu, zakładając, że ktoś trafi tą małą "rakietkę" (ma 30 cm wyosokości, a resztę rozmiarów odpowiednio proporcjonalną - wygląda jak człowiek). (B)
Ostatnio zmieniony przez Ayumu dnia Nie Gru 30 2012, 15:12, w całości zmieniany 1 raz |
|