I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Szpital jest sporym budynkiem położony niedaleko centrum miasta. Dla osób rannych podczas misji zostało wyznaczone specjalne skrzydło. Lekarze walczą nie wyczerpanie prawie cała dobę. Zwykle ciężko jest się dostać bez czekania, z powodu sporych ilości ludzi potrzebujących pomocy, lecz tym, którym jest ona niezbędna są przyjmowani od razu.
Kuran po skończeniu swojej misji, skończył w szpitalu z nieznaną chorobą. Na szczęście udało mu się trafić do swojego miasta. Obudził się rankiem w szpitalnym łóżku, słysząc czyjeś kroki. Momentalnie zauważył, że coś się nie zgadza. Po pierwsze jego wyposażenie leżało przy stoliku. Po drugie czuł się dziwnie i widział obok jakiś posiłek. Sięgnął po niego i zjadł szybko z powodu ogromnego głodu. Momentalnie cała zawartość jego żołądka wróciła do przełyku. Mężczyzna szybko wstał powstrzymując zwrócenie posiłku i podszedł do umywalki, gdy skończył wrócił do łóżka i sięgnął swój miecz, którym się chwilę bawił, próbując przypomnieć sobie co się stało.
Ostatnio zmieniony przez Kuran dnia Nie Lut 10 2013, 23:10, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Kuran
Liczba postów : 134
Dołączył/a : 25/11/2012
Temat: Re: Szpital w Hosence Nie Lut 17 2013, 23:22
Kyo zmienił swój wygląd do lepszego charakteru swojego pana i zaczął przymilać się do Kyu. Kuran po dłuższej chwili puściła Sayakę z objęcia i poszedł po swój płaszcz. -Chyba trochę wypadłeś z wprawy, staruszku. A może zapomniałeś, że trzeba być bardziej czujnym i pilnować się z każdej strony? Kuran uśmiechnął się złowieszczo. -Nie spodziewałem się, że tak się zgracie i zasadzicie na mnie. Myślałem, że ciężko Ci będzie z kimkolwiek współpracować, mój chłopcze. Według mnie tworzycie idealną drużynę i parę. Podszedł do nich i złączył ich ręce. Kuran zaś zawołał: -Kyo i Kyu mam coś dla was. Spod płaszcza wyciągnął dwa jabłka i pokazał zwierzakom. Kyo od razu się poderwał, podleciał i zabrał jabłko z jego dłoni. -Chyba możemy już ruszać do budynku gildii. Szepnął dziewczynie do ucha. -Mistrzu, będziemy się już zbierać. Do zobaczenia przy okazji. Nie puszczając ręki dziewczyny, wziął swojego towarzysza na ramię i ruszył z nią w stronę wioski. Nauczyciel pożegnał ich, nie zatrzymując, machnięciem ręki.
//Następny post napiszemy już w budynku gildii. Zauważyłem jeszcze mały błąd w twoim poście. Podobny był w KP... Zamiast "chodź" powinno być chyba "choć"//
Sayaka
Liczba postów : 101
Dołączył/a : 23/01/2013
Skąd : Wioska niedaleko Hosenki
Temat: Re: Szpital w Hosence Pon Lut 18 2013, 14:17
Kyu wziął całe jabłko do buzi i ruszył z uniesioną głową w górę, jakby starał się zmieścić całe jabłko w pyszczku.. Sayaka milczała i uśmiechała się, wiedziała że jak coś powie nie będzie się jąkała ani nic, ale bała się że palnie coś głupiego, nie chciała psuć tego co się teraz działo. Przytaknęła na słowa Kurana i ruszyła za nim. Kyu tylko spojrzał się jeszcze na chwilę na mistrza kiedy jego oczy nabrały czerwonego koloru, lecz to trwało tylko sekundę, zwierzak rozłożył skrzydła i z owocem w pyszczku ruszył za opiekunami. [Z/T]
Yugata
Liczba postów : 558
Dołączył/a : 11/11/2012
Skąd : To nie ma znaczenia, skoro miejsce, z którego pochodzi, już nie istnieje
Temat: Re: Szpital w Hosence Sob Kwi 20 2013, 22:19
Ach, jaki piękny był dzień~ Słonko świeciło, ptaszki śpiewały... A nasza droga, malutka Yugi dreptała ulicami Hosenki. Ot, wracała z misji, bo była w pobliżu. I, hm, wracała pieszo. Tak, właśnie, pieszo do Magnolii. A jakiż to był powód tego wariactwa? Nie miała konia. Ani smoka. A o powozie wolała zapomnieć - koszmar, koszmar, koszmar. Zawsze po podróży poprzysięgała sobie, że już nigdy, przenigdy nie wsiądzoe do żadnego środka transportu. I za każdym cholernym razem, kiedy szła na misję z kimś co bardziej leniwym, łamała tę obietnicę. Jednakże nie dotyczyło to powrotów. Tak więc Smocza Zabójczyni radośnie przemierzała zatłoczone ulice miasta. Zerkała na porozstawiane to tu to tam stragany, gotowa kupić coś, co by ją interesowało. Jednak nic takiego nie znalazła, więc nie przerywała marszu. I tak znalazła się przed szpitalem. Minęłaby go z pewnością, gdyby nie pech, który towarzyszył jej od dawna. Białowłosa usłyszała świst i nagle, sekundę potem, coś ciężkiego roztrzaskało się na jej głowie. Yugata, zaskoczona czymś tak nieprawdopodobnym zdążyła tylko krzyknąć: "CO KUR*A?!" nim bezwładnie osunęła się na ziemię. Obudziła się po parunastu minutach, w szpitalnym łóżku, z chmarą skaczących wokół niej pielęgniarek. Dziewczyna jęknęła i wbrew protestom kobiet podniosła się z posłania. Czuła nieznośny, pulsujący ból głowy - chwyciła się za nią dłonią, chcąc uciszyć denerwujące łomotanie. Świat irytująco wirował, a sama poszkodowana odczuwała mdłości. Yukitora cofnęła rękę, wyczuwajæc wilgoć i spostrzegła, że jest ona cała we krwi. Zdziwiła się niezmiernie, ale jakoś szczególnie się nie przejęła, bywało gorzej. Dlatego po chwili wstała, zatoczyła się i zrobiła chwiejny krok w kierunku drzwi. Natychmiast obskoczyły ją pielęgniarki i jęły szarpać za ramiona usiłując ją zmusić do powrotu na miejsce i czyniąc przy tym niesamowity wręcz jazgot. - Proszę się położyć! Nie jesteś w najlepszym stanie, dziecko! Spadła na ciebie doniczka! Zaraz przyjdzie doktor zatamować krwotok! - zaczęły się przekrzykiwać, jedna przez drugą. Że co proszę? Spadła doniczka? Komu to się przytrafia? Dziewczyna zaśmiała się, jakby usłyszała najzabawniejszy dowcip na świecie i podjęła ponowną próbę dostania się do drzwi, aczkolwiek nie chciała za bardzo używać siły przeciwko pielęgniarkom, więc szło jej to słabo. - To nie żart! Proszę natychmiast wrócić na łóżko! Rana jest bardzo poważna, wykrwawisz się! Mogłaś też doznać urazów mózgu! Yukitora z niecierpliwością odepchnęła ręce jakiejś kobiety. - Nic mi nie będzie, proszę mnie zostawić! - warknęła białowłosa, lecz znów zakręciło jej się w głowie, a ten moment wystarczył pielęgniarkom by skutecznie przygwoździć ją do łóżka. - Proszę, się natychmiast uspokoić, pani doktor zaraz tu będzie! W odpowiedzi Wróżka tylko prychnęła pogardliwie, ale już się nie rzucała, wiedząc, że wykonując jakieś gwałtowniejsze ruchy ku swemu oswobodzeniu mogłaby zranić którąś z kobiet.
Laura
Liczba postów : 691
Dołączył/a : 11/04/2013
Temat: Re: Szpital w Hosence Nie Kwi 21 2013, 12:53
Prowincja. Tak najlepiej było określić to miasteczko, bo choć nawet jeśli było duże, to nie było Magnolią, w której Laura spędzała swoje ostatnie lata życia. Nie było tu wybuchów, ataków terrorystycznych… jednym słowem nie było Fairy Tail. To powodowało, że Hosenka znajdowała się gdzieś niżej w układzie pokarmowym dziewczyny. Mimo niechęci do opuszczania swojego małego mieszkanka, musiała udać się na tę PROWINCJĘ. Oczywiście mogła odmówić, lecz poskutkowałoby to śliczną uwagą w dzienniczku praktyk, wywaleniem za stażu i całą masą nieprzyjemnych rzeczy. A tego nie chciała, bo został jej jedynie rok i to nawet nie cały.
Problemy zaczęły się nie od oderwanych kończyn czy rozwalonych twarzoczaszek. Problemy zaczęły się, gdy Laura niepostrzeżenie, opierając się o parapet otwartego okna, zwaliła doniczkę i kwiatka w niej bytującego. Szybko ulotniła się z miejsca zbrodni, mając nadzieję, że nikt ubytku roślinki nie zauważy.
Swoim oryginalnym szczęściem jednak przelatujący obiekt musiał trafić jakieś dziecko akurat przechodzące pod budynkiem. Haha. Nie dała po sobie niczego poznać. Zachowała kamienną twarz i czekała, aż pielęgniarki łaskawie opuszczą salę dziewczyny. Gdy to już nastąpiło, weszła niepostrzeżenie i stanęła przed łóżkiem białowłosej. - O. Żyjesz…- zauważyła jakby lekko zawiedzona, poprawiając przy tym biały kitel lekarski. No cóż. Liczyła na coś więcej.
Yugata
Liczba postów : 558
Dołączył/a : 11/11/2012
Skąd : To nie ma znaczenia, skoro miejsce, z którego pochodzi, już nie istnieje
Temat: Re: Szpital w Hosence Pon Kwi 22 2013, 00:03
Białowłose dziewczę uspokoiło się i zaprzestało wyrywania, dopiero kiedy do pokoju weszła jakaś kobieta o pozornie przyjaznym wyglądzie, oziana w biały kitel. W dodatku sprawczyni tego nieszczęśliwego wypadku! Jednak na jej korzyść, Yugi nie miała o tym pojęcia. Obrzuciła ją tylko zniechęconym spojrzeniem. Jakoś tak miała dystans do lekarzy. Nie bardzo im ufała. A zwłaszcza tym, noszącym na oku opaskę! A tej ufała jeszcze mniej, słysząc jej słowa. Niech ją cholera! Taka doniczka przeciwko żelaznej czaszce Yugaty? Ha, niezbyt wymagający przeciwnik. - Doprawdy, wielka szkoda - odparła kąśliwie Wróżka, jednak zaraz zamknęła jadaczkę. Bo faktycznie, to że przeżyła było chyba przypadkiem. Taka doniczka jest w końcu dość ciężka... No i mimo, że dziewczyna jest Smoczym Zabójcą, to chyba jednak doniczka też była niebezpieczna. Dlatego Yugi zaczęła wątpić w swoje zdrowie i poddała kalkulacji słowa pielęgniarek. Istotnie, mogło jej się coś stać... Więc ogarnęła się, gotowa na specjalistyczną pomoc, a adrenalina wywołana chęcią jak najszybszej ucieczki gdzie pieprz rośnie, zaczęła ustępować. Co rzecz jasna poskutkowało nagłym pogorszeniem się jej samopoczucia. Wyraźnie czuła, że krwawi. Wyraźnie też czuła nieznośny ból czaszki - jakby rozsadzało jej mózg. A pod wpływem intensywności nieprzyjemnych odczuć zebrało jej się na mdłości - co z pewnością dało się zauważyć w jej coraz bledszej twarzy i tym, jak szybko zrzedła jej buńczuczna mina. A niech to. Walczyła przecież już dużo razy, umykała niebezpiecznym sytuacjom... A teraz pozwoli, by krzywdę zrobiła jej doniczka? - Lodu... - jęknęła cierpiętniczo poszkodowana, czując się z minuty na minuty coraz gorzej. Pielęgniarki za to obdarzyły ją spojrzeniem typu "a nie mówiłam?".
// wybacz zwłokę, ale goście się zdarzyli i w ogóle.. c;
Laura
Liczba postów : 691
Dołączył/a : 11/04/2013
Temat: Re: Szpital w Hosence Pon Kwi 22 2013, 00:21
Nie dość, że była mała, to jeszcze wyszczekana. Że też na nią musiało trafić. Zazwyczaj to właśnie takie osóbki powodowały największe awantury w okolicy. No i pisały skargi, brzydkie skargi. Nie podobało jej się też to, że dziewczynka chyba przyglądała się jej oku, a właściwie przepasce, która je zasłaniała. Skrzywiła usta, na znak, że wcale nie jest tym zadowolona. - Szkoda, nie szkoda. Nic ci chyba zbytnio nie jest, co? Dziewczyna wyglądała jakby faktycznie doniczka ją jedynie musnęła po włosach i nie wyrządziła większej szkody. Jeżeli tak to Laura pewnie wróciłaby do swoich normalnych zajęć, a nie zajmowała się niańczeniem dzieci. Stan pacjentki nagle jednak się pogorszył. „Ocho” usłyszała w swojej głowie. Nagle bohaterstwo maleje, a ty odkrywasz, że masz dziurę w głowie. Dobrze, że jej to się rzadko przytrafiało. - Lodu nie mamy, ale w kostnicy jest chłodno. Uśmiechnęła się nieco za szeroko, wypowiadając te słowa. Można by nawet uznać, że właśnie jej grozi lub przewiduje przyszłość, choć nie do końca tak było. Ot wymsknęło jej się przez przypadek z ust. - Ale jak nie chcesz schodzić na dół, mogę to obejrzeć. Dodała po chwili zastanowienia. Bez pytania o zgodę wolała nie podchodzić, bo słyszała, co tu się wcześniej działo. Armagedon, rewolucja i ogólnie koniec świata. Z błahego powodu. Bandażowanie przecież wcale nie boli… - I dostaniesz naklejkę „Dzielnego Pacjenta”.
Yugata
Liczba postów : 558
Dołączył/a : 11/11/2012
Skąd : To nie ma znaczenia, skoro miejsce, z którego pochodzi, już nie istnieje
Temat: Re: Szpital w Hosence Pon Kwi 22 2013, 01:07
Tak, Yugata doskonale wpisywała się w tę charakterystykę. No, może z wyjątkiem skarg, bo choć była awanturniczą osobą, do tych metod się nie uciekała, uważając je za zbyt bezsensowne, nudne i zawracające głowę. Wolała wszystko załatwiać osobiście. Tak było zabawniej. Chyba to był główny powód. - Mam wrażenie, że chyba jednak trochę jest - odparła słabo, wyzbywszy się już uprzedzeń co do lekarki, bo zbytniego wyboru nie miała, jak trochę spokornieć i dać się opatrzyć. Czuła się słabo, mówiąc delikatnie, właściwie to balansowała na skraju utraty przytomności. Ale! Trzeba być twardym i Yukitora dzielnie trzymała się jawy, mrugając starała się, by świat przestał się kołysać i się wyostrzył. Chyba nic tak nie gasi arogancji jak prawie krytyczny stan zdrowia. Skutecznie działało to również w przypadku Zabójczyni. - Dziękuję bardzo, tam mi się raczej nie spieszy. Nie widać? - tu zdobyła się na blady, nieco ironiczny półuśmiech, który w tym momencie był chyba jej szczytem możliwości. Dlatego niestety w tej bitwie na docinki i ironie będzie chyba musiała oddać pole do popisu blondynce. Szczęście, że Yukitora zdawała sobie sprawę z istnienia sytuacji, w których nie należy za bardzo naciskać i się buntować. Jak na przykład teraz. - Byłabym wdzięczna - rzuciła kwaśno. - Nie żebym w panią wątpiła, ale pani głos jest chyba średnio uzdrawiający, bo ani trochę nie czuję się lepiej. Może warto by było spróbować czegoś innego? ...zszycia chociażby. I tak oto białowłosa udowodniła, że może niemiło poprosić nawet o pomoc medyczną. A jednak jej stan nie mógł do końca spiłować jej pazurków. No cóż... Była cierpiąca i zniecierpliwions. Kłótnie traktowała więc nie tylko jako odskocznię i antystressant, śle również jako odwrócenie swojej uwagi od poszkodowanej części ciała i wyrażenie swojego niezadowolenia.
Laura
Liczba postów : 691
Dołączył/a : 11/04/2013
Temat: Re: Szpital w Hosence Pon Kwi 22 2013, 08:15
Wywróciła oczami. Mimo takiego stanu, że ledwie się utrzymywały w pozycji wertykalnej, to i tak miała siłę, by jej jeszcze odszczekać. Widać była dość wytrzymała. Chciała dodać jeszcze jeden przymiotnik odnoszący się do jej osoby, jednak zrezygnowała. Nie powinno się oceniać ludzi po zachowaniu. A może to było po wyglądzie? - Akurat o tym, kto tam trafia, nie my decydujemy. Uśmiechnęła się jak najbardziej uroczo potrafiła. Taki porządny wyszczerz, jaki posiadał jeden kot z bajki. Może i Yugata też suszyła ząbki, żeby pokazać, jakby nie patrzeć, swoją wyższość, ale to ona utrzymywała się o własnych siłach. - Skoro moje słowa nie trafiają do twojego serca, to me czyny nie uleczą twoich ran. A skoro nadal była w stanie jej odpyskować, Laura stwierdziła, że nie ma sensu się nad nią użalać i może wrócić do swoich codziennych spraw. - Nic tu więc po mnie. Żegnaj kotku~ Posłała jej jeszcze całusa na dowidzenia i wyszła.
[z/t]
Yugata
Liczba postów : 558
Dołączył/a : 11/11/2012
Skąd : To nie ma znaczenia, skoro miejsce, z którego pochodzi, już nie istnieje
Temat: Re: Szpital w Hosence Nie Kwi 28 2013, 17:54
Yugata zbaraniała. Z otwartymi szeroko oczami i ustami wpatrywała się w drzwi, przez które wyszła blondyna. Z resztą równie zaskoczone co ona, były pielęgniarki. Jadnak białowłosa nie długo mogła wytrzymać w jednej pozycji. Zwarła więc wargi i prychnęła pogardliwie, budząc tym samym z zastoju twórczego otaczające ją kobiety. - Przepraszamy najmocniej - skłoniła się jedna z nich. - Zaraz znajdziemy kogoś innego... - Byle szybko - warknęła wściekła już Yukitora. -Chcę maga. Powiedziała co wiedziała i zmarszczyła groźnie brwi, stawiając tym samym jeszcze przed chwilą zdecydowane pielęgniarki do pionu. Odejście uzdrowicielki na tyle wyprowadziło je z równowagi, że teraz Smocza Zabójczyni mogła owinąć je sobie dowolnie wokół palca. Jednak z chwili na chwilę czuła się coraz gorzej. Jęknęła głośno i objęła swoją głowę dłońmi, które to zaraz zaczęły wytwarzać chłód. Po krótkiej chwili krew z jej głowy już nie płynęła - miała za to lodowy hełm. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i opadła na posłanie. Było jej nieco lepiej. Zatamowała krwawienie, a chłód uśmierzył ból, wyciszył denerwujące łopotanie, a świat już ani się nie kołysał, ani nie wirował, mdłości ustąpiły. Białowłosa zamknęła oczy i zapadła w sen. Kiedy się obudziła, zauważyła, że na swojej głowie nie ma już lodu, ani krwi, ani nawet szwów lub guza. Wszystko było jak dawniej. Nie wiedziała, ile spała, ale chyba przysłali jej tego maga, bo żaden inny uzdrowiciel nie byłby w stanie dokonać czegoś takiego. Uniosła się do pozycji siedzącej, przeciągnęła i ziewnęła. Nie czekając, aż ktoś ją zatrzyma, zeskoczyła z łóżka i czym prędzej wyniosła się ze szpitala. Miała do roboty coś innego. Wszak miała znaleźć się w Erze.
[z.t]
Antoine
Liczba postów : 94
Dołączył/a : 04/03/2013
Skąd : Poznań
Temat: Re: Szpital w Hosence Sro Gru 25 2013, 17:37
Kolejne przebudzenie, kolejny raz ten szpital. Jednak tym razem było trochę inaczej. Była to inna sala, w której Antka jeszcze nigdy nie było. Z misji niewiele pamiętał. Ostatnio był gdzieś w cyrku, chyba tresował jakieś duże zwierzę... Potem tylko ból i czarny ekran. Aż do teraz, kiedy rozjaśnił się widokiem sufitu w jednej z hosenkowych sal szpitalnych. Nikt na niego nie czekał, nie miał go kto odwiedzić. Po prostu czekał na cudowne ozdrowienie, z niewielką pomocą specjalistów. Sam sobie wróżył nawet szybki powrót do zdrowia. Miał tylko jakieś zadrapania i mało poważne rany. Bestia musiała być nawet duża... Należawszy się całkiem długo, Antoś postanowił zakończyć swój pobyt w szpitalu i ruszyć w dalszą drogę. [z/t]
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Szpital w Hosence Wto Gru 23 2014, 22:30
Nie miał zamiaru długo tu zabawić. Miał w końcu wiele istotniejszych rzeczy do roboty, a zabawa z tymi wszystkimi śmiesznymi ludzikami z obsługi szpitalnej, zdecydowanie mu się nie uśmiechała. Nic też dziwnego, iż niemalże od razu, jak stwierdzili, że zrobili wszystko - "co mogli", Czarny ruszył przed siebie. Do wyjścia. Znajdzie ich... Ich wszystkich, ale nie teraz. - Nyah... - mruknął tylko w chwili, gdy obraz przed jego oczami nagle się zachwiał. A może to on sam? Do tego wszystkiego - ten szum. Zajmie się tym potem... Pierw - priorytety. Najpierw... Takara.
z/t
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Szpital w Hosence Wto Maj 26 2015, 21:13
Wilgotny od deszczy mężczyzna czekał w kolejce do lekarza. Nie był chory oraz nic mu nie dolegało, był jedynie jeszcze mokry. Bo padało, od rana padało, chociaż powoli dochodziła już trzynasta, pogoda się nie poprawiała. Bane spokojnie siedział i czekał na swoją kolej. Chociaż bardziej już spał. Systematyczne uderzenia kropel o szyby zahipnotyzowały chłopaka siedzącego w wygodnym oraz ciepłym pomieszczeniu. Pomimo przemoczenia Wakamano oddał się błogiemu odpoczynkowi. Oczywiście nie tylko deszcz był jedynym winnym, tutaj dużą rolę grał też czas. A raczej nieludzka godzina, o której musiał się stawić w przychodni, a i tak skończyło się tak, że musiał czekać w kolejce. A on miał dzisiaj przejść tylko kontrolę...
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Szpital w Hosence Wto Maj 26 2015, 21:41
MG
Pogoda na zewnątrz z pewnością nie sprzyjała. Deszcz padał od kilku dni nieprzerwanie (choć może w czasie, gdy nikt nie patrzył, na chwilę przestawał), ciężkie chmury zasłaniały słońce i nie pozwalały jego promieniom przedostać się choć na momencik spomiędzy swoich warstw. Ciśnienie spadało na łeb na szyję, tworząc w szpitalu nastrój ogólnego rozstrojenia. Gdy Bane'owi oczy same się zamykały, mógł usłyszeć chrapanie. Ciężkie chrapanie. Zaraz obok niego. Co ten muchachos obok sobie wyobrażał?! Kiedy nastąpił ten moment, że grubas postanowił rozsiąść się właśnie tu? Pasował na jakiegoś człowieka z Minstrelu, wyglądał, jakby się urwał z jakiejś południowej wioski i miał zaraz założyć kapelusz z szerokim rondem, śpiewać dziwne piosenki w południowych językach i podgryzać przy tym nachosy. Chrapnięcia na chwilę się uspokoiły, więc oczy Wakamano mogły znów oddać się błogiej operacji zamykania. Wtedy poczuł lekkie szarpnięcie. Cholera, to ten ziomek od nachosów?! Gdy otworzył szeroko oczy, poczekalnia była kompletnie pusta. No, może poza krzesłem obok, na którym nie siedział gruby muchachos, a... jakby nieco dziwny chłopak. Wyglądał może na jakieś siedemnaście lat, niesforne, białe włosy opadały falami na uszy, kark i czoło. Z czoła właśnie wystawało coś w rodzaju złotego rogu. W miejscu, gdzie nos przechodzi w płat czołowy i łuki brwiowe, znajdowała się łezka z kamienia szlachetnego oprawiona w złoto. Kamień miał dokładnie taki sam kolor, jak oczy jegomościa - bursztyn? Tak, to chyba ten kolor. Ubiór też wydawał się dość niecodzienny, nawet, jak na Hosenkę. Biała szata sięgająca do kolan z długimi, przezroczystymi rękawami i złotymi zdobieniami, a do tego wąskie, jasnoszare spodnie i widoczny brak butów. No i te kolczyki z kryształkami... Jegomość patrzył na Bane'a z uśmiechem. Był nadzwyczaj spokojny, jakby cała ta sytuacja kompletnie go nie dziwiła.
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Szpital w Hosence Sro Maj 27 2015, 18:49
Paraliż pochłonął całe ciało mężczyzny, a oczy wyszły mu z orbit. Z tak pięknym i klasycznym wytrzeszczem Wakamano gapił się na cudaka i w sumie przez chwilę zaczął się nawet zastanawiać gdzie on w ogóle się znalazł. Bo pamiętał, że miał zamiar pójść do szpitala, a nie do cyrku czy innego zoo… Ale spokojnie Bane już po chwili powrócił do równowagi. Znaczy opanował się, przyjął do wiadomości, że koło niego siedzi jakiś cudak, a on nadal spokojnie powinien czekać w kolejce do lekarza. Tylko tym razem nie powinien zasypiać. Bo jak widać różne rzeczy się dzieją. W sumie to skoro przysnął, to czy nie powinna być teraz jego kolej? Albo już go wszystko ominęło i znów będzie musiał przeczekać kolejkę, co było już chyba niewykonalne. Dlatego westchnął i spojrzał na cudaka, tak jest to było wymagane, ale robił to z bólem serca. - Jaki teraz numer?
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Szpital w Hosence Sro Maj 27 2015, 19:18
MG
Oblicze jegomościa nie zmieniało się. Wciąż siedział uśmiechnięty, nawet w momencie, w którym został zapytany o numer. Wstał tylko, otrzepał dłońmi spodnie, po czym z tym samym uśmiechem odpowiedział: - Dziewięć. Po chwili potrząsnął jednak głową, chyba uświadamiając sobie, że powinien powiedzieć coś innego. - Ja jestem dziewięć, a ty... ty chyba nie jesteś numerem. A jeśli jesteś, to dałbym ci 11 - wyszczerzył się radośnie i klasnął w dłonie. Sekundkę później w jego dłoni pojawiła się filiżanka herbaty. - Chcesz? - zapytał. - To umili oczekiwanie na twoją kolej. Skoro już tutaj byli, a nie było starego muchachos, to...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.