I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Sty 21 2013, 23:43
First topic message reminder :
MG
Wielki kościół utrzymany w stylu... No dobra kłamstwo. Mały biały kościołek z dzwonnicą na jego tyłach, pokryty czerwoną dachówką. Nad drzwiami wejściowymi, dębowymi, znajduje się piękny witraż przedstawiający dwunastu apostołów i białego gołębia nad nimi. Do kościoła prowadziły trzy kamienne stopnie. Wnętrze kościoła miało szerokość około 30m i długość jakichś 50 przy czym do sufitu było jakieś 10m. Ławy zaczynały się na 5 metrze i kończyły 5m przed ołtarzem, znajdowały się w 2m odstępach od siebie czyli było ich dziesięć w rzędzie a rzędów były dwa po 10m z 2.5m przerwą między nimi i po 5m przerwie od ścian, przy których stały dwa konfesjonały. Za ołtarzem prawdopodobnie znajdowała się przybudówka z wejściem na dzwonnice i pokój dla księży i ministrantów. Ołtarz był długi na 6m ustawiony równolegle do ławek, za nim była Hostia i 3m krzyż.
~~
No cóż, w radzie nie dano wam wiele... informacji. Właściwie prawie żadnej informacji, były niesamowicie ubogie. Dowiedzieliście się jedynie że waszym celem jest Blue Heart, znajdujące się gdzieś w tym kościele pod ochroną tutejszych księży. A że księża tak jak mnisi byli chronieni przez lud rada "Oficjalnie" nie mogła nic z tym zrobić. Ale wy jeszcze nie byliście w radzie... to w jaki sposób zdobędziecie serce radę nie obchodzi. Liczą się tylko i wyłącznie efekty. A jedynym wymaganym efektem było dostarczenie serca, grupowo albo pojedynczo acz w tym drugim przypadku całość nagrody nie zostanie podzielona na 6 a w całości przyznana temu co dostarczył serce... więc był to też swojego rodzaju wyścig szczurów.
Autor
Wiadomość
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Lut 15 2013, 09:09
Niczym dzielna pani archeolog, miała zamiar znaleźć jakieś fanty, które pomogą jej w dalszej drodze, a tu co? Ksiądz zniknął! W dodatku nie tylko on, ale i przeciwnicy! No i zmieniło się nieco otoczenie...Czyżby siedzieli tu już tak długo, że tak się wszystko zestarzało? Oh, na pewno nie! Przecież Rencia nic dzisiaj nie piła, więc kontaktuje! Hm hm...Czyli to musiała być jakaś iluzja co...co nie było dobre dla samej Raven - jakoś nie lubiła takich sztuczek bo i trudno się połapać co jest prawdą. Ba, można wpaść w paranoje bo kto ją zapewni, że to co teraz jest to też nie iluzja? Przeklęci magowie takich sztuczek, uh... Tak czy siak należało zwrócić uwagę nie tylko na zniszczone otoczenie, ale droga wyjścia była zamknięta! Notabene przy kamulcu stał jakiś nieznajomy jegomość. Co prawda nie znała imion paru osób z ich obecnej grupki, ale nowy to jeszcze bardziej obcy! Krokodylek postanowił zadziałać pierwszy, a Rena...Rena zaczęła się zastanawiać nad tą wodą święconą...Czy ona też był iluzją? Czyli dlatego pan niebieski się nie roztopił? Ciekawe czy w kuferku wciąż jest ciecz...hmm...Naturalnie należało to sprawdzić, więc i rudowłosa przywołała kuferek w chwili, gdy Crock zajmował się zabawianiem nowego rozmową. Wsadziła rękę do kuferka i niedługo powinno trwać nim by się dowiedziała czy dalej jest ta woda czy nie. Po tym oczywiście wyciąga rączkę i znika kuferek. - Fiore, Hosenka...były kościółek? - odpowiedziała krótko nieznajomemu - Ale to nie kulturalnie tak pytać bez przedstawienia się wpierw! I od kiedy tu jesteś? Nie zauważyłam wcześniej. Jam Rena - kulturka, że hej - Tego głazu też wcześniej nie było bo jakoś tutaj weszliśmy - królowa oczywistości - I...waaaa! Czujecie jak temperatura spada!? Szok, że w końcu się zorientowała i co zrobiła by się ogrzać? Pierwsza myśl - ruszać się. Tak więc zaczęła robić pałacyki, biegać w miejscu i boksować powietrze niczym rasowy bokser - byleby się ogrzać. Wtem też naturalnie zwróciła swą uwagę na przesunięty ołtarz i wejście do prawdopodobnych podziemi. Ciekawskie oczka, więc i pokicała sobie do owego wejście, nie wchodząc jednak do środka i jednym uchem słuchając Crocka...no i uważając co by jego - czy kogo innego - działania nie zrobiły jej przypadkowej krzywdy po drodze. - Myślicie, że będzie tam cieplej czy zimniej niż tu? Zapytała, wyciągając rękę do przodu w kierunku wejścia i machając nią w taki sposób by...by co? By wyczuć coś? Kto wie...niezbadane są myśli Raven. W każdym razie ani na chwilę nie zapomniała o nowym - ale nie zwróciła szczególnej uwagi na oschłe zachowanie. Wszak mało takich ludzi chadza po świecie? Widać, że nigdy nie łapali tęczy! - Toooo...skąd się tu wziąłeś? Pan? Ty? Pan? Huuumm...Taki ładny ubiór to pewnie do kościoła, ale ten chyba już nie funkcjonuje. Jak zawsze sprawiała wrażenie takiej co się mało czym przejmuje, a jest towarzysko otwarta na nowe osóbki. Co prawda może nie przemówić jej zachowanie do niektórych, ale cóż...przejmie się? Może czasem. - Możemy się rozdzielić wedle Waszych decyzji. Odrzekła z uśmiechem na propozycje Crocka, dalej machając rączką ku drzwiom do podziemi, jak małe dziecko. Ogólnie zdawało się, że pytania innych lecą w kierunku dziewczyny nie w takiej kolejności jak powinny, ale cóż...Grunt, że odpowiadała... - Ah, zapałki! Nie palę, więc nie pomyślałam by wziąć, a by się przydały! Zapamiętać...kupić zapałki! Ostatnią część zdania najwidoczniej dodała dla samej siebie. Jak mogłą nie mieć przy sobie tak potrzebnej rzeczy? Niby nic, a się by przydało. No trudno...Może ktoś zostanie władcą ognia i rozpali go niczym nasi przodkowie?
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Lut 15 2013, 13:48
W jednym momencie rzucałem shuriken'ami w jednego z moherków, a w drugim stałem w tym samym miejscu tylko kilka setek lat później... Ściany popękane i porośnięte bluszczem i innymi roślinami, niektóre ławki w połowie przeżarte przez termity, wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu... What the fu*k?... Rzadko zdarzało mi się przeklinać ale to co teraz ma miejsce nie ma żadnego sensu? Co to ma być? Magia czasu?... zaraz, zaraz... to może być iluzja a te dziaduszki nadal tu są! Nie tracąc czujności, wyciągnąłem w razie czego kunai'a i stanąłem w pozycji bojowej, będąc przygotowanym na użycie zaklęć... -Macie jakieś pomysły co się mogło stać? Mam kilka koncepcji ale raczej są mało trafne... stawiam albo na jakąś magię czasu albo iluzję... Bardziej skłaniam się do tej drugiej możliwości...- W zasadzie wolałbym, żeby tak było, bo to oznaczałoby że nie przenieśliśmy się setki lat w przód... jak nie tysiące... W tym momencie zwróciłem swoją uwagę na faceta stojącego przy drzwiach kościoła... zaraz, przecież tam nie ma drzwi, tam jest kamienna ściana!... Kroko-chan zaczął rąbać z desperacji ławki i rośliny porastające ściany kościoła. Najpierw walnął z witraż który powinien znajdować się nad miejscem gdzie powinny być drzwi... A co jeśli go też nie ma? Szybko spojrzałem w tamto miejsce... uff... na szczęście stoi cały... Facecik przy drzwiach coś powiedział... Odpowiedzieli mu Kroko-chan i Rena... Pora dorzucić swoje trzy grosze... -Sami nie wiemy gdzie jesteśmy, to znaczy teoretycznie wiemy co to za miejsce, znajdujemy się w jednym z kościołów na obrzeżach Hosenki... Tylko, że jeszcze moment wcześniej, ten kościół był cały, były drzwi, nie było oznak kurzu, a tam leżał ksiądz... znaczy stał- (poprawiłem się szybko nie chcąc ujawniać zbyt dużo) -A w kościele było jeszcze kilku wiernych- (taak, myślę że tych staruszków można było nazwać wiernymi... w zasadzie "nadgorliwymi katolikami" też by pasowało...) -W takim razie teraz wiesz tyle co my... A ty co tu robisz?- Spojrzałem się jeszcze w stronę w którą wcześniej usłyszałem Renę. Przy okazji odpowiedziałem Kroko-chanowi, że niestety nie mam zapałek ani zapalniczki... Rena klęczała nad OTWARTYM PRZEJŚCIEM POD OŁTARZEM... Czyżby tam kryło się rozwiązanie naszej misji? Podszedłem szybko do Reny i ukląkłem obok niej... -Hmmm... nie sądzę żeby było tam cieplej ale może tam znajduje się Blue Heart...- Wstałem i podszedłem w okolice stosu ułożonego przez Kroko-chan... -To co? Trza by coś zrobić... Myślę że pomysł z drużynami jest dobry ale najpierw trzeba dowiedzieć czego chce ten w gajerku...-
Ostatnio zmieniony przez Pace dnia Czw Mar 21 2013, 21:57, w całości zmieniany 2 razy
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sob Lut 16 2013, 21:35
Już, już miałą nastąpić kolejna fala ataków, gdy staruszek, którego rękę trzymała, zniknął jej z oczu wraz z całą resztą... no właśnie, jej domniemani towarzysze wciąż znajdowali się na miejscach i byli równie zaskoczeni, jak ona, co oznaczało jedno - byli prawdziwi. Chyba. Taką przynajmniej miała nadzieję. Najpierw rozejrzała się po kościele i odczuła jakieś przejmujące zimno. Niewiele myśląc, skorzystała z możliwości zmiany w harpię, by ogrzać się z pomocą puchu i piór. Podczłapała ptasimi łapami do towarzyszy. Dobry pomysł z wybiciem okna, a ogień... cóż, ogień. Dopiero po jakimś czasie zwróciła uwagę na mówiącego jegomościa stojącego w pewnej odległości od grupy. Więc on też nie wiedział, gdzie są? Pobiegła chwilkę przez nawę główną, by wzbić się w powietrze. Dopadła do prawdopodobnie rozbitego okna, chcąc zobaczyć, co znajduje się na zewnątrz. Może to da im jakąś odpowiedź an pytanie, gdzie są i co się stało.
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sob Lut 16 2013, 23:42
Stałem w nowym miejscu zupełnie sparaliżowany nowymi wydarzeniami. Co przychodziło mi do głowy? Że ulegliśmy iluzji, albo zostali błyskawicznie teleportowani. Ale w środku walki? Nie to było zbyt dziwne. Więc to była iluzja? Jako argument ku temu faktowi mogło być to, że nie da się tak szybko stworzyć nowego miejsca za sprawą magii, a sztuczka taka była wyjątkowo korzystna w tym wypadku. Kolejnym negatywnym aspektem był spadek temperatury. Nieco szczelniej otuliłem się swoim płaszczem. Ile mieliśmy czasu? Coraz mniej skoro nasze ciała mogły zamarznąć. Postanowiłem korzystając ze swoich zdolności magicznych sprawdzić czy ktoś rzucił czar. Jeżeli tak powinienem potrafić określić poziom rzuconego zaklęcia. Jeżeli jakieś zaklęcie działało to powinienem o tym wiedzieć określając poziom zaklęcia. jeżeli będzie to zaklęcie o randze B lub mniej rozpraszam je swoim zaklęciem o tej samej randze co zaklęcie wrogów. W innym razie informuję o tym pozostałych. Co do drużyn... nie miałem pomysłów więc po prostu milczałem.
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Lut 19 2013, 15:34
Wild była zaskoczona. Dopiero co wskoczyła za ławę, a sceneria nagle się zmieniła. Dla jej kocich zmysłów było to całkiem sporo. Instynkt nakazywał jej przez chwilę nasłuchiwanie, będąc ukrytą w bezpiecznym miejscu. Dopiero potem wysunęła głowę ponad ławki. Upewniwszy się, że jest już bezpiecznie, podniosła się ze zniszczonej posadzki i wyszła, w kierunku innych. Inuyasha przysłuchiwała się wszystkiemu w milczeniu, gotowa ewentualnie wyrazić swoje zdanie. Ale wpierw rozejrzała się bardzo dokładnie. Było tak, jak wcześniej, to znaczy, że nie przenieśli się do zupełnie nowego miejsca. Więc musiała to być albo iluzja, albo może łuk czasu, czy coś podobnego. Bo niekoniecznie musiało być to postarzenie się kościoła, a przeniesienie się w czasie. O ile było to możliwe. Generalnie, Wild nie wiedziała, dlaczego ktoś to zrobił. Jeśli to był ktoś współpracujący z dziadkami z wcześniej, dziewczyna kompletnie go nie rozumiała. Przecież tamci mieli przewagę, prawda...? Nie umknęła jej uwadze ani szczelina - wejście do podziemi, jak mniemała - ani też głaz zastawiający wejście, ani jegomość, który znikąd pojawił się w ruinach, anie to, że temperatura zaczęła spadać. Swoją drogą, ciekawe, czy to przypadkiem nie sprawka tego mężczyzny... Taka nagła zmiana temperatury raczej nie należy do normalnych. Wild podejrzewała, że wywołała ją magia. Podeszła do grupy magów, wymachując ogonem. Chciała bliżej przyjrzeć się nowo przybyłemu. W końcu to trochę dziwne. Wcześniej go tu nie było. A wejście jest zastawione. Jest wrogiem? A może wręcz przeciwnie? Tsume lustrowała go wzrokiem. Jednocześnie próbowała wyczuć jakiekolwiek zwierze, znajdujące się gdzieś w pobliżu, w kościele. Szczura, jaszczurkę, węża, cokolwiek. Później podążyła do odsuniętego ołtarza i razem z innymi zajrzała do ziejącej w podłodze dziury - usiłowała coś wypatrzeć, w końcu widzenie w ciemnościach szło jej całkiem nieźle. Nie mogąc się zdecydować, co ma robić, powróciła natarczywym spojrzeniem do nieznajomego.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Lut 19 2013, 20:07
MG
Crocowi brak było ogłady, nie dziwić więc powinien nikogo fakt, że ten pseudo dres bez magii wybił witraż w kościele, po co to zrobił nie wiadomo, jednak zrobił to. Odłamki szkła upadły na ziemię rozbijając się na jeszcze mniejsze elementy. Bezmyślny akt wandalizmu a może... może miało to jakieś większe przesłanie do koczującego nad niepalącymi się roślinkami Crocdilea? Oczywiście w międzyczasie cała reszta nie tylko zawaliła dziwnego człowieka falą słów ale wykonała masę różnych akcji, a że rozmówca widać rozmawiać z powietrzem nie lubił to pogmerał palcem w uchu i poczekał aż magowie skończą co zaczęli. Dlatego nie skomentował nawet jednym słowem, złotej nici która od Reny, poprowadziła do rozbitego witrażu a także do dziury w ziemi, gdzie wcześniej stał ołtarz. Kawka zaś postanowiła przyozdobić się w piórka i szybko wzleciała do rozbitego witraża, jednak to co tam zobaczyła mogło ją zaskoczyć... Tymczasem bezimienny stał jak osinowy kołek, może czegoś próbował może nie, jednak dziwny spadek temperatury ustał. Kto wie, może to jego zasługa? Co zaś zobaczyły Wild i Rena podchodząc do dziury? Zobaczyły... mhrok~! A czy coś więcej to już inna sprawa. Tym czasem widząc że grupka magów się uspokoiła i nowy członek tej dziwnej "Paczki" postanowił się odezwać. -Kim jestem? Chyba człowiekiem... a może się mylę?- Spytał Crocodilea, zaś w głosie jego było słychać pogardę dla kretynizmu ów osoby.-Ah tak w sumie racja, wybacz "Reno"- Zaakcentował w ładny sposób imię czarownicy, jasno pokazując ze nie ma wobec niej wrogich zamiarów no i raczej starał się być miły.-Nazywam się Baltazar... sądzę że tyle na razie starczy. Co do tego skąd się wziąłem, odpowiedź z daleka cię satysfakcjonuje? I tak nie słyszałaś o miejscu z którego pochodzę.-Odpowiedział uśmiechając się po czym zwrócił się do ostatniego już w towarzystwie Pace'a -Co tu robię... w sumie dobre pytanie... Może chce się zabawić? Interpretuj to jak chcesz-Rzucił szybko, machając delikatnie dłonią.-Co do Blue Heart to faktycznie jest tam, na dole, ale naprawdę sądzicie że takie żółtodzioby jak wy je zdobędą? Prócz Reny nikt z was nie ma nawet tyle inteligencji by się przedstawić.-Prychnął złośliwie, chociaż z początku sam o tym zapomniał...
Stan postaci: Bezimienny: Swędzi cię szyja Kawka: 1/4 postów Harpii
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Lut 19 2013, 20:44
To, co ujrzała, napawało ją wyraźnym zdumieniem. Odbiłą się od podstawy, na której przyiadła i podleciała bliżej własnej grupy. Rena chyba coś odkryła, ale Kawka nie do końca rozumiałą wszystko, comówił tamten facet. Musiała skupić się na tym, co widziała i przedstawić dokładną sytuację: - Za oknem ciepło jest, tak jak było jest. Tu zmiana, tam normalnie - powiedziała z dość łamanym akcentem, a anstępnie spojrzała na Baltazara. Gdyby była bardziej wygadana, chyba rzuciłaby teraz jakąś uwagą, ale jedynie posłałą mu gniewne spojrzenie i ponownie odbiła się w powietrze. Jeśli zejdą do podziemi, może utracić kontakt z ptasią zgrają. - Powietrze lepsze od pod ziemią jest - dodała, krążąc powoli nad głowami swoich towarzyszy. Po chwili znów wylądowała na posadzce. Musiała się trochę rozruszać, by nie marznąć. - Dlaczego w tym budynku zamknąłeś nas? Czemu wszystko tak stare tu jest, a na zewnątrz młode? - zapytała Baltzara. Wolała dowiedzieć się tego z jego ust, o co chodzi, ale jeśli stwierdzi, że jest za mało inteligentna, by pojąć to swoim umysłem - chyba się zdenerwuje. Nie lubiła się denerwować. Ptaki nauczyły ją spokoju... I gdyby było nerwowo, zaczęłaby gwizdać, a tak po prostu stała i patrzyła na dziwnego człowieka.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Lut 22 2013, 09:25
Wyglądało na to, że każdy - albo większość - coś zrobił. Trudno było Renie ogarnąć co poniektórych, ale nie miała nic przeciw rozbitemu witrażowi czy piórkom Kawki - w tej drugiej opcji nawet oczka jej się rozjaśniły widząc coś takiego...takiego 'wwwwwooooo'. Najważniejsze jednak, iż temperatura przestała spadać. Czy to zasługa super skutecznych ćwiczeń Raven? Pajacyki i biegi w miejscu wytworzyły takie ciepło, że ogrzało całe pomieszczenie? Ah, nie będzie się nad tym zastanawiać, ale byłoby to ciekawe wyjście! No, ale grunt, że ktoś coś zrobił - szkoda tylko, że nie wiadomo komu należało za to podziękować. Sama rudowłosa zwróciła uwagę na 'magiczne' linie, z których jedna biegła do rozbitego witrażu, a druga do dziury w podłożu. Uh uh...Czyli teraz z kościoła były tylko dwa wyjścia - chyba, że rozwalą pół kościółka, ale cóż...Raczej każdy z obecnych tutaj szukał Blue Heart, więc i prawdopodobnie nikt nie wyjdzie. Tak czy siak uszkom Reny nie umknęły jakże ciekawe i miłe zdania ze strony Beltazara. Oczywiście i samo imię miał cudne! Zapewne, gdyby zapytać Renę, dlaczego tak uważa to albo by nie wiedziała albo wymyśliłaby jakąś super trafną historyjkę, w którą uwierzyłoby sporo osóbek...Przekrzywiła ciekawsko główkę, słysząc, że nowopoznany pochodzi z miejsca, o którym dziewczę nie słyszało - zapewne to to miasteczko na końcu tęczy! Ha! Sie wie takie rzeczy! Ale nie będzie się chwalić. Najważniejsze jednak było to, że...została nazwana inteligentną! Nawet nie pamiętała czy i kiedy słyszała taki odważny komplement. Wszak zazwyczaj inaczej o niej myślano, więc jakoś specjalnie nie zastanawiała się co prawdą jest. Nieważne, że to tylko, dlatego, iż się przedstawiła, a reszta nie - była inteligentniejsza, ha! No co? Musi się cieszyć bo pewnie szybko się to nie powtórzy. - Oh! Więc już wiemy, gdzie jest. Dziękuję - zauważyła oczywistość, ale trza było poprzeć słowa Baltazara. Podziękowanie natomiast tyczyło się zarówno tego, jak i - według niej - miłego zachowania. Tak, tak wiedziała, że może nie dla każdego, ale jej wydał się w miarę miły - Skąd wiesz, że tam jest? Byłeś tam, Baltazarze? Chcesz nam pomóc? Ostrzec? Popatrzeć? Przeszkodzić? - naturalnie jej głos był niewinny jak u dziecka co świat poznaje...i pyta prosto z mostu - Wiesz jak wygląda Blue Heart? Tak wiele pytań, a zapewne tak mało odpowiedzi na nie będzie teraz, ale cóż...Zauważyliście, że nie zapytała jak wygląda Blue Heart, a tylko czy chłopak wie jak on wygląda? Nie ma to jak inteligencja! Właściwie...to pewnie przypadek, ale dzięki temu może nie wyjdzie na to, że męczy Baltazara pytaniem 'powiedz nam powiedz'. Póki co wystarczyłoby jej info czy on wie...Chwilę wcześniej naturalnie zniknęła kuferek, dowiadując się, że wodę święconą wciąż ma...huh...Dziwne? Czy ta woda po prostu sobie tam jest? Czy może to co teraz to iluzja czy coś takiego? Może Baltazar tak się bawi i zaraz staruszkowie znowu wyskoczą? A może...ah, tyle opcji. Tak więc w pierwszej kolejności Raven postanowiła upewnić się, że to nie jakaś iluzja. Acz nie bardzo jej jakoś zależało jak w dół pójdą, ale cóż...Wzięła kamyczek wielkości ręki, po czym próbowała sobie wmówić...czy raczej mocno wyobraziła sobie, gdzie leżał przedtem ksiądz, a gdzie stali starcy, po czym rzuciła kamyczkiem w tego starca, który wcześniej był najbliżej - zbliżał się do nich. Naturalnie jeśli ktoś stał na drodze, albo Baltazar był za blisko to kamieniem nie rzuca i zamiast tego spróbowałaby - nogą - upewnić się, że na ziemi nie leży ksiądz. Większość rzeczy robiła instynktownie, więc i nie dziwota, że tego nie wytłumaczyła - choć kto wie, może się przyzna jak ktoś zapyta? Słyszała również słowa Kawki, która oświadczyła, że na zewnątrz jest raczej normalnie - choć słychać było, że biegle się ich językiem nie posługuje. Mimo to dało się ją zrozumieć, a rudowłosa już chciałaby ją nauczyć slangu! Co prawda wizja Reny jako nauczycielki to zawsze były jeno mrzonki, ale widać miała szansę! W każdym razie po tym - o ile eksperyment Reny nie przyniósł skutków takich, że jednak ksiądz czy staruszkowie wciąż są - dziewczyna postanowiła zajrzeć ponownie do wejścia do podziemi. Fakt faktem ciemność się panoszyła, więc dobrze by było zobaczyć nieco więcej. Z tego też powodu, Raven przywołała swą magiczną latarkę - w postaci pwm mitycznego światła Ra. Bożek miał powoli 'płynąć' w dół oświetlając 'widzom' tunelek. Sama rudowłosa póki co postanowiła jednak nie schodzić - wpierw wolała zobaczyć czy nie wystają tam jakieś kolce, czy na dole nie czeka potwór albo czy w ogóle jest tutaj jakaś drabinka...bo niebezpiecznie tak po prostu wskoczyć do dziury w ziemi!
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Lut 22 2013, 16:17
W pewnym momencie stojąca bezczynnie Kawka zmieniła się w harpię i podleciała w kierunku witrażu... Byłem tak zaskoczony tą przemianą, że zaparło mi dech... po chwili jednak otrząsnąłem się i pomyślałem krótkie zdanie, które zawsze powtarzała mi matka "Nie ma rzeczy niemożliwych... tym bardziej jeśli dookoła otacza cię magia"... Kawka wróciła i stwierdziła, że na dworze nic się nie zmieniło... tak więc tylko ten kościół się zmienił... hmm... zastanawiające... Nagle temperatura, która obniżała się z każdą sekundą, przestała spadać... Nie wiedziałem, czy jest to wpływ kogoś z nas, czy po prostu przestało samo z siebie...
Lekko zaskoczony odpowiedzią Baltazara powiedziałem -A tak... przepraszam. Jestem Pace...- Przerwałem i zwróciłem uwagę na złotą linię zastanawiając się, czym ona jest... Nie dane mi jednak było długo rozważać nad jej istnieniem, gdyż to co później powiedział Baltazar dało mi o wiele więcej do myślenia... -A więc wiesz o nas więcej, niż się wydaje... Ponadto... Skąd wiesz o Blue Heart? Kolejne pytanie... Skąd wiesz, że tam jest i dlaczego sądzisz że nie jesteśmy zdolni go zdobyć... A może chcesz je dla siebie?- Nie liczyłem jednak, że odpowie na te pytania... W zasadzie nie liczyłem na nic, poza arogancką gadką... Coś mi w nim nie pasowało, jednak nie mogę stwierdzić co... i jeszcze ta jego odpowiedź... "zabawić"... chyba nie traktuje nas poważnie...
W kolejnej chwili Rena postanowiła wyczarować sobie światełko i sprawdzić co jest w środku... No... w głębi dziury... Cofnąłem się w jej kierunku, nie spuszczając z oka Baltazara... Nachyliłem się nad dziurą i spojrzałem w głąb... Jeśli Baltazar zrobi jakiś nieprzyjazny ruch, wyciągam dwa kunai'e...
Ostatnio zmieniony przez Pace dnia Czw Mar 21 2013, 21:58, w całości zmieniany 1 raz
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sob Lut 23 2013, 21:37
Temperatura wróciła do pierwotnej wartości. Ktoś wyraźnie próbował ich zamrozić za sprawą magii. Wątpliwości nie ulegało, że ten ktoś życzył im jak najgorzej. Kto mógłby się tego dopuścić? Wydawało się, że nikt z konkurentów do rady nie władał tego typu magią. I po co miałby to robić? Jedynym podejrzanym był więc Baltazar. Nie mogłem mu zaufać. Oczywiście moje podejrzenia mogły być chybione, mogliśmy mieć do czynienia z niewidzialnym wrogiem, ale z pewnością trzeba było zachować ostrożność. Magia ma to do siebie, ze jest rzucana przez ludzi, a jeżeli magia ta planuję Cię zamrozić oznacza to, że ktoś próbuje Cię zabić. - Ja też mam małe pytanko Baltazarze... Kto użył swojej magii, aby nas tutaj zamrozić? Zdajesz sobie sprawę, że jesteś głównym podejrzanym? Być może Baltazar chciał im pomóc, ale ostatnią rzeczą jaką bym zrobił byłoby całkowite zaufanie mu. Wydawało się, że nasz rozmówca wie więcej niż chce nam powiedzieć. Może chciał nas zgubić po prostu każąc wejść do dziury skąd nie było wyjścia? Na pewno nie zamierzałem ryzykować życia idąc za wskazówkami nieznajomego nie mając żadnego zabezpieczenia. Jeżeli Baltazar spróbuje coś zrobić sojusznikom, którzy spojrzeli i nachylili się w stronę dziury jest gotowy jednym krokiem podbiec do nieznajomego i uderzyć go pięścią w tył głowy, tak aby pozbawić przytomności. - Co jest w środku? - zapytałem sojuszników, którzy mimo wszystko spojrzeli. Liczyłem na jakąś relację - Ja popilnuję tyłów lepiej, żeby nikt nie popchnął was do środka. Poza tym poczułem, że trucizna zaczęła działać. Powoli, ale w znaczący sposób. Dlatego lekko podrapałem się po szyi. Jeżeli dalej tak pójdzie nie będę mógł kontynuować wędrówki. - Ma ktoś z was może jakieś zaklęcie leczące trucizny? - zapytałem - To co zrobił ten ksiądz powoli zaczyna mnie wkurzać. A sojusznik, który może działać na pewno się wam przyda Poza wspomnianymi wcześniej akcjami obserwuje nieznajomego. Jest gotowy na wszelkie wrogie działania względem grupy. W razie takich ataków odskakuje na bok lub do tyłu w zależności od rodzaju ataku uważając na ukształtowanie terenów i wszelkie możliwe przeszkadzające elementy. Zastanawiała mnie ciągle obecna zmiana terenu. - Baltazarze... Mógłbyś nam wytłumaczyć jak się tutaj dostaliśmy? - spytałem - To chyba nas najbardziej ciekawi. Teraz czekałem na odpowiedzi.
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Lut 24 2013, 00:08
Chłopak czuwał i próbował dalej wskrzesić ogień, może mu się by udało, ale niestety… nasz kochany Crocoman(Nie wiesz, o co chodzi? Sprawdź walkę w OT ja vs Kladzia…) poczuł powrót normalnej temperatury, nie musiał już krzesać ognia, na co to, komu, gdy nie grozi im zamarznięcie? Raczej nikt tutaj nie ma kiełbasek, które można byłoby upiec nad ogniem… W tym momencie naszego krokodylka zaczął trapić głód, niestety, ale w parze z lenistwem idzie obżarstwo, w końcu, kto nie lubi dobrze zjeść? Gdy tylko usłyszał, że Kawka mówiła, że za rozbitym witrażem jest normalnie, to wtedy w jego głowie był dźwięk „DING-DONG! Mamy zwycięzcę!” w końcu to on rozbił witraż no nie? Głupi to ma zawsze szczęście, a chciał rozbić witraż, właśnie dla tego, by sprawdzić jak jest na zewnątrz… chociaż mniejsza z tym, bo to nie on sprawdził, bywa. Wstał z ziemi, po czym spojrzał na Baltazara. Parsknął cicho słysząc jego słowa. -Gówno mnie to interesuje, kim, lub, czym jesteś…- Odpowiedział agresywnie, raczej nie był do niego nastawiony przyjaźnie. Trochę go zdziwiło, gdy zarzucił tą gadkę z człowiekiem, ale czego można się spodziewać po mieszańcu człowieka z demonem, jakim jest Croco? Odwrócił swój wzrok i zrobił krótkie „Tchy” dość głośno ukazując jak bardzo żal mu osobnika jakim jest Baltazar. -Widzę, że moi towarzysze zadają ci pytanie, ja też mam jedno… Jesteś może magiem..? Czy innym cudacznym wybrykiem natury, który umie różne abra kadabra i te sprawy..?- Powiedział otwarcie. -A z reszta nie ważne…- dodał po chwili, po czym zrobił krok do przodu. Zwrócił twarz ku niemu i lekko się uśmiechnął, dość chytrze. -Jestem Zodd, nazwiska jako takowego nie posiadam- Powiedział Croco, ale czy to była prawda to raczej wiedział tylko on. Po chwili rozglądnął się po kościele, a gdy tylko znalazł to, czego szukał, mianowicie kawałków szkła z wcześniej rozbitego przez niego witraża. Wziął je do reki, uważając, by się nie przeciąć. Schował je do kieszeni, możliwe, że kiedyś mu się jeszcze przydadzą. Stanął przed wejściem do podziemi. -Znając życie skoro tam jest BH to pewnie strzeże go jakiś wyje*any gościu, lub inny stwór, który zdołałby nas zabić paroma mocniejszymi ciosami. A tak przy okazji, skąd wiesz, że tam jest Blue Heart?- Zapytał się go iść zaciekawiony, bo raczej nie codziennie napotyka się gościa, który wie coś o poszukiwanym przedmiocie. -Mam wrażenie, że ty coś kręcisz Baltek- Dodał. -Przy okazji… jeśli będziemy tu stać jak kołki to niczego nie zdziałamy, lepiej ruszmy nasze dupska, zanim to miejsce się zawali nam na głowy…- Chłopak nie chciał dać po sobie poznać, że ma podejrzenia co do iluzji. Croco jednak postanowił działać dalej, nie poprzestając na swoich pojedynczych działaniach. -Te Białasku, możemy przed wejściem do tych katakumb sprawdzić zakrystie, może tam mają jakieś antidotum, ale to już twój wybór- Rzekł do Bezimiennego. -Hm… ty masz w ogóle jakieś imię?- Zapytał. -Ech… łotewa… za dużo gadam…- stwierdził Drail, po czym obrócił się na stopie. Gwizdnął palcami, by przywołać swojego małego towarzysza, chyba każdy go pamiętam, bo mowa tu o tym małym gadzie, który podążał za chłopakiem. Jeśli wszyscy poszli, to on też podążając za owczym pędem ruszył z nimi. Ciągle po jego głowie chodziły słowa Baltazara, chodzi głównie o ten tekst z człowiekiem, bo w końcu na świecie zdarzają się różne cuda, np. Croco, w końcu jest pół człekiem, pół demonem...
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Lut 24 2013, 12:50
Kiedy Kawka zmieniła się w harpię i podleciała do rozbitego witrażu... Po prostu wow. Wild wlepiła w nią swoje świecące oczyska i walczyła z pokusą zapolowania na nią jak na zwykłą ptaszynę. Instynkt. Ale w ostatniej chwili przypomniała sobie, że nie ważne jak ptasio Kawka wygląda lub ma na imię, wciąż jest człowiekiem. Tak samo jak Inuyasha z resztą. Choć właściwie pewna nie była, kim właściwie jest. Ale nie przejmowała się tym jakoś szczególnie. Po prostu żyła i już. Nekozawa odlepiła się od swoich egzystencjalnych rozważań, jak i również stłumiła w sobie chęć doskoczenia do Kawki w dwóch susach i "zapolowania" na nią. Po prostu z pozornym spokojem wszystko obserwowała i uważnie słuchała rozmowy. Baltazar został obsypany pytaniami, więc nie ma sensu. Za to warto byłoby odpowiedzieć na pytanie Bezimiennego. - Korytarz - tylko to raczyła mruknąć Wild. Ale w końcu więcej sama nie wiedziała. Za to odetchnęła z ulgą, kiedy poczuła, że temperatura wraca do poprzedniego stanu. Naprawdę nie lubiła zimna, więc zwiększenie ciepłoty pomieszczenia było jej na rękę. Wiedziała oczywiście, że ogólnie mogłaby uniknąć chłodu, jakby się cieplej ubrała. Ale to było takie straszne... Grube ubrania, fuj! Niemniej jednak czarnowłosa uznała, że warto by było podjąć jakieś działania. Zadania zostały częściowo rozdane, choć nikt tego nie powiedział. Część będzie próbowała dowiedzieć się czegoś od nieznajomego, inni pójdą do zachrystii. A ona... Postanowiła zbadać, co jest na dole. W ciemnościach widziała dość dobrze, więc to nie powinno być problemem. Plus, była dość zwinna, więc w razie co ucieknie. Nie czekając dłużej, powoli wsunęła się w otwór z zamiarem rozejrzenia się po owym korytarzu, gotowa do szybkiego odwrotu.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Lut 24 2013, 21:54
MG
Baltazar był wielce uprzejmy, a może leniwy, tak czy siak pozwolił wszystkim magom skończyć mówić i wykonywać ich dziwne ruchy nim zaczął mówić. Tak więc w między czasie Rena rzuciła kamieniem, trafiając w pustkę a potem udała się ze światłem do dziury, tak że ona, Wild i Pace zobaczyli dziurę o głębokości 5m od której odchodził tudenl o wysokości 2m i takiej samej szerokości, co tam było nie dało się zobaczyć, ach ten kąt 90 stopni. Wild jednak nie zrażona opuściła się do dziury i miękko wylądowała ruszając przed siebie.
Wild: Dziewczyna znalazła się w korytarzu wyłożonym kamienną płytką, który oświetlała jej jedynie lampka Reny, dawała jednak tyle światła że w połączeniu z dość dobrym wzrokiem dziewczyny pozwolił jej bez problemu przejść całą długość 50m tunelu. Po tych 0m bowiem dziewczyna znalazła się w jaskini, nadal wysokiej na dwa metry, przedstawiała jednak Oktagon, w każdej zaś z jego ścian znajdowały się drzwi. Wszystkie identyczne. Na suficie wisiała świetlna Lacrima, wiec przy najmniej światło było, na posadzce zaś znajdowało się wielkie malowidło przedstawiające dziwną, fioletową ciecz w czarnej misie, nad którą pochylał się człowiek w połowie biały w połowie czarny.
Reszta: Tymczasem Baltazar westchnął i w końcu raczył odpowiedzieć na zadane mu pytania. Oczywiście było ich sporo, bo jakżeby inaczej? Prościej się nie dało prawda? -To nie ja was tu zamknąłem, ptaszku. Ale co do wieku znacznie prostsze pytanie. Widzisz, najwidoczniej "Rzeczywistości" nie spodobało się moje pojawienie tutaj. To jak z żołądkiem, jeśli zjesz coś niedobrego, to masz wymioty i bóle brzucha. Tak więc cały świat można nazwać "Brzuchem" a mnie czymś niedobrym. Zaś to co się stało z tym miejscem, to taki właśnie odruch wymiotny.- Cóż za wyczerpująca i dziwna odpowiedź, czy to znaczy że Baltazar był zły? Who Knows, zaraz bowiem zwrócił się do swojej ulubienicy.-Mam swoje źródła, no i raczej chce popatrzeć w ostateczności może w trące swoje trzy grosze, wiecie, żeby wydarzenia były "Ciekawsze". No i niestety nie wiem jak wygląda. Wszystkie serca za każdym razem wyglądają inaczej, taki jeden z ulotnych elementów wszystkiego.- Odpowiedział z uśmiechem Renie, dobra dziewczynka i mądra przede wszystkim. Zaraz zwrócił się do Pace-Jak mówiłem mam swoje źródła informacji, nie każe wam w to wierzyć. A Serca nie chce dla siebie, na co mi one?- Spytał przekrzywiając głowę, jakby Pace zadał najgłupsze z możliwych pytań, zaraz jego wzrok padł na Bezimiennego, no i tutaj Bezimienny mógł odczuć coś jak trwogę, bowiem spojrzenie Baltazara i jego uśmiech niejednego mogły przyprawić o szybkie bicie serca i przerażenie.-Zabawny jesteś, nie przedstawiłeś się a mnie oskarżasz... w sumie bez znaczenia i tak wiem kim jesteś, płomyczku.- Cokolwiek znaczyło to określenie nijak miało się do Magii bezimiennego więc... czyżby przeciwnik blefował? Bredził? A moze wiedział o bezimiennym więcej niż on sam?-Zrobiłem to ja, a właściwie nie rzucałem go, to ty je wyłączyłeś. To zaklęcie jest zawsze aktywne i nic z nim nie mogę zrobić. Nie zamroziło by was a jedynie sprowadziło temperaturę do zera... no i jak mówiłem wy nigdzie się nie przenieśliście, to ja pojawiłem się tutaj.- Wzruszył ramionami ze złośliwym uśmiechem, chyba nie lubił Bezimiennego, w odróżnieniu od Reny. Crocodilea po prostu olał, nieokrzesany dureń, taki sam jak Bezimienny. Szkoda było na nich czasu.
Stan postaci: Bezimienny: Swędzi cię szyja Kawka: 2/4 postów Harpii
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Lut 25 2013, 17:49
Ech… i weź tu sobie Krokodylu idź na misję do rady, zostań zaatakowany przez księdza i jakieś próchna, po czym na dodatek zostań wysłany +/- 1000 lat w przyszłość, no nie do końca, bo samo miejsce, ale fakt ten sam, by spotkać nadętego sku*wysyna, który wręcz pragnie sprowokować cię do zadania mu ciosu, normalnie żyć nie umierać. Drail spojrzał w kierunku Baltazara, gdy ten mówił o wyłączeniu zaklęcia, czyli jest to jakieś potwierdzenie tego, że owy charakter jest magicznym czymś, bo dalej nie ma pewności, czy jest magiem. Nasunął mu się kolejny wniosek: Białasek używa magii z rodzaju anulujących, więc zapewne, dlatego już nie działa to coś, co obniżyło temperaturę pomieszczenia, ale kościół jest ciągle taki sam, dlatego można przypuścić, że to nie była iluzja, tylko użycie jakiejś magii czasu, przez którą sam budynek kościoła został postarzony o dodatkowe lata. Ciemny korytarz i światło, którego zbyt dużo i tak nie jest, no ograniczona widoczność to nie jest coś fajnego. Chłopak stanął przed wejściem do dziurska, po czym złapał się z brodę. Zastanawiał się co zrobić, w końcu nie chce stać jak osikowy kołek wbity w sercę wampira, bo Nielubi siedzieć bezczynnie w takich miejscach jak to, chociaż opie*dalanie się to jest jego żywioł, czemu raczej nikt nie zaprzeczy. Gwizdnął na palcach, by przywołać do siebie swojego gadziego przyjaciela, bo niestety zbytnio futerkowym go nazwać nie można. Gdy tylko przybiegł, ten wziął go na ręce. -Nie wiem jak wy… ale ja tam idę- powiedział otwarcie nasz Krokodyl, nie czekając na dłuższa reakcję grupy. -Widzimy się na dole!- powiedział wskakując do środka dziurska. Zwierzaka trzymał przyciśniętego do klatki piersiowej. Starał się wylądować na ugiętych nogach, która jak wiemy działają niczym amortyzator. Gdy tylko udało mu się wylądować to stanął na proste nogi, po czym odstawił Crunchy’ego na miejsce. -Dobra mały, teraz liczę na ciebie, że dasz radę znaleźć tą kocią babkę i doprowadzisz mnie po zapachu do miejsca jej pobytu- Powiedział Croco drapiąc się po głowie. O ile wszystko poszło zgodnie z planem, to Croco kieruje swoją głowę do góry, by krzyknąć, że nic mu nie jest. -Jest tu ciemno!- Dodał po chwili, po czym skierował się w stronę dalszego przejścia. Chłopak zwrócił się w kierunku tunelu, po czym poszedł do przodu za swoim zwierzakiem, wyglądało to trochę tak jakby to krokodyl wyprowadzał pana na spacer. -Egipskie ciemności…- mruknął pod nosem idąc, uważając, by się nie potknąć czasem. O ile udało się dojść tam gdzie Wild, to chłopak rozgląda się we wszystkie strony, by ogarnąć całą zaistniałą sytuacje. -Daaaamn… ciekawe rzeczy można znaleźć w kościele… chyba zacznę częściej uczęszać…- Powiedział dość głośno swoim basowym tonem. Spojrzał na malowidło. -Czarny… biały… Czyżby oznaczało to dziecko białego i czarnej kobiety?- Pomyślał przez chwilę próbując skojarzyć, co może oznaczać malowidło. -Nie… to by było za proste… może Ying i yang?- Przeszła mu taka myśl po głowie, tylko nie mógł skojarzyć, co miała symbolizować fioletowa ciecz. -Sok Winogronowy..? Wino mszalne..? Elixir jakiś magiczny..?- I znowu popisał się swoją wyobraźnią jednak dalej tylko myślał drapiąc się po swoim łbie.
(Odhacza post w kościele...)
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Lut 26 2013, 12:30
Podczas ataku pytań na biednego Baltazara, przyszły pytanie od Bezimiennego, na które częściowo odpowiedziała pani kotka! Dzielna kotka jako pierwsza wskoczyła do środka, dzięki czemu mogła lepiej poinformować towarzystwo. Jednakowoż to Rena odpowiedziała na kolejne pytanie chłopaka. - Mam pewne zaklęcie leczące, ale sama nie jestem pewna jak działa na trucizny. Właściwie zawsze używałam go tylko do ran, hmmm... - przybrała zastanawiający wyraz twarzy - Poza tym ma efekty uboczne. Po jakimś czasie pojawia się gorączka, złe samopoczucie i traci się przytomność, dlatego nie rzucam nim na lewo i prawo. Dodała wesoło. Oh, nie była zła czy coś - cieszyła się, że jest tak mądra by nie każdego karmić nektarem bogów. Poza tym to zaklęcie rangi B, więc sporo robi, ale nie mają pewności jak silna jest trucizna, która płynie w żyłach chłopaka. Poza tym jak wspomniano - ma efekty uboczne, więc mógłby stracić przytomność w połowie misji. 'Lek' jest brany zawsze na własną odpowiedzialność i anielska Rencia nikomu go nie wepchnie siłą. Swoją drogą chyba była jedną z nielicznych osób, które przestały zastanawiać się co takiego stało się z kościołem. Ciągle dziwne było dla niej to, że ma wodę święconą jeśli tamto to była iluzja, ale cóż...Musi się teraz nad tym zagłębiać? Nie musi! Może dowie się potem, a teraz należało skupić uwagę na Blue Heart i Baltazarze. Notabene imię wciąż jej się podobało! Kojarzyło jej się to z prawdziwym czarodziejem - potężnym i...z super imieniem! No i zignorował pytania Crocka - należy być miłym i zawierać znajomości, więc jakoś nie specjalnie to zdziwiło Raven. Nadszedł czas na odpowiedzi Baltazara, których rudowłosa uważnie słuchała. Niestety słuchać, a rozumieć to dwie różne rzeczy i pojęcia nie miała co znaczy, że rzeczywistość go nie lubi. Oh, porównanie do żołądka mogło dać jej do myślenia bo takie coś rozumie, ale...czy będzie się tam tym zastanawiać? Może potem...ale zareagowała oczywiście na tą odpowiedź! W jaki sposób? Przekrzywiła dećko główkę z niewinnym i nic nie wiedzącym wyrazem twarzyczki mówiącym "huh?". - Ciekawsze? Już są ciekawsze - odpowiedziała znowu radośnie bo pojawienie się kogoś nowego i to z tak cudnym imieniem jest dla niej super ciekawe! - Oh! Więc tych heartów jest więcej? Właściwie można było to nawet uznać za pytanie retoryczne bo nie oczekiwała odpowiedzi. Dla niej liczył się teraz tylko Blue Heart. Co prawda może chodziło o jakieś dziwne czary czy rzeczywistości, ale chyba nikt nie myśli, że Rena będzie nad tym dumać? Wtrąciła jednak swe trzy grosze, gdy Baltazar powiedział, że nie tylko nie chce serca dla siebie, ale i dodał, że po co mu one. - O, słusznie! Ciekawe co to robi. Zauważyła bo fakt faktem, gdyby nie to, że robi to zadanie by dostać się do policji to pojęcia by nie miała po co jej jakiś Blue Heart. W końcu nie wie jak to wygląda i jak działa, więc na co to komu? Na co to Radzie? Dziwna organizacja, naprawdę...W kolejnej chwili nowopoznany powiedział, że wie kim jest Bezimienny. Znaczyło to tylko jedno... - Waaa! Jesteś jasnowidzem, Baltazarze? Aż w oczkach jej pojawiły się gwiazdki totalnego podziwu. Zapewne był inny powód, ale jasnowidz brzmiał naprawdę super! Zwłaszcza, że jeszcze nigdy żadnego nie spotkała! A może...może by tak sprawdzić? Schowała dwie rączki do tyłu, jedną zacisnęła w pięść, a w drugiej 'schowała' tylko jeden palcem by ukazać super liczbę czterech paluszków. - A potrafiłbyś zgadnąć ile palców teraz pokazuję? Potrafiłbyś? Zapytała niczym małe, niewinne acz urzeczone dziecko, które poznaje ten jakże ciekawy świat. Ależ była ciekawa czy zgadnie! Czy w ogóle będzie chciał się w to bawić? Właściwie jak ktoś ją znał to mógł przypuszczać, iż to będzie właśnie czwórka - najlepsza liczba we wszechświecie! Według oczywiście Raven. Naturalnie Rena również miała zamiar wskoczyć do dziury w podłodze. Jednakże bardzo interesował ją Baltazar i jasnowidzenie - czyt. gra - więc do dziury wskoczy ostrożnie dopiero na końcu lub przed Bezimiennym, który oznajmił, iż tyłów pilnować będzie. Mimo wszystko pwm oświetlające dziurę wciąż sobie tam było. Należy podkreślić, że było tylko tam - nie szło dalej w tunel bo wszak to latarka Reny, więc dziewczyna woli ją widzieć. Nie ma noktowizora, a jeśli na dole jest ciemno to się jej to przyda! Poza tym skoro Baltazar idzie z nimi to chciała też i na niego poczekać - dlatego nie wskakiwała od razu za Crockiem (czy też raczej Zordonem bo tak rudowłosa zapamiętała imię), a zrobi to potem...ale zrobi! I poczeka na dole na tych co zostali jeszcze na górze.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.