I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Sty 21 2013, 23:43
First topic message reminder :
MG
Wielki kościół utrzymany w stylu... No dobra kłamstwo. Mały biały kościołek z dzwonnicą na jego tyłach, pokryty czerwoną dachówką. Nad drzwiami wejściowymi, dębowymi, znajduje się piękny witraż przedstawiający dwunastu apostołów i białego gołębia nad nimi. Do kościoła prowadziły trzy kamienne stopnie. Wnętrze kościoła miało szerokość około 30m i długość jakichś 50 przy czym do sufitu było jakieś 10m. Ławy zaczynały się na 5 metrze i kończyły 5m przed ołtarzem, znajdowały się w 2m odstępach od siebie czyli było ich dziesięć w rzędzie a rzędów były dwa po 10m z 2.5m przerwą między nimi i po 5m przerwie od ścian, przy których stały dwa konfesjonały. Za ołtarzem prawdopodobnie znajdowała się przybudówka z wejściem na dzwonnice i pokój dla księży i ministrantów. Ołtarz był długi na 6m ustawiony równolegle do ławek, za nim była Hostia i 3m krzyż.
~~
No cóż, w radzie nie dano wam wiele... informacji. Właściwie prawie żadnej informacji, były niesamowicie ubogie. Dowiedzieliście się jedynie że waszym celem jest Blue Heart, znajdujące się gdzieś w tym kościele pod ochroną tutejszych księży. A że księża tak jak mnisi byli chronieni przez lud rada "Oficjalnie" nie mogła nic z tym zrobić. Ale wy jeszcze nie byliście w radzie... to w jaki sposób zdobędziecie serce radę nie obchodzi. Liczą się tylko i wyłącznie efekty. A jedynym wymaganym efektem było dostarczenie serca, grupowo albo pojedynczo acz w tym drugim przypadku całość nagrody nie zostanie podzielona na 6 a w całości przyznana temu co dostarczył serce... więc był to też swojego rodzaju wyścig szczurów.
Autor
Wiadomość
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Mar 19 2013, 14:34
Wild już miała odetchnąć, że udało im się dotrzeć do celu bez większych przygód. Jednak niestety - myliła się. Bowiem ogromny anioł - posąg - poruszył się i uderzył jej towarzysza. Kotka zjeżyła się i już miała pierzchnąć, gdzie pieprz rośnie, ale... Nie było takiej możliwości. Wszak znajdowała się na płonącej pustyni. A do wody jakoś nie miała chęci wchodzić. Więc to, co mogła zrobić, to było momentalne odskoczenie od znajdujących się blisko niej posągów. Dodatkowo jej magia raczej nie miała żadnych szans w starciu z trzymetrowymi kamieniami. Powoli ogarniało ją przerażenie, panika - jak zwierze, które wie, że zaraz stanie się obiadem drapieżnika. Ale nie mogła pozwolić sobie na taki stres. Starała się chłodno ocenić sytuację. Wątpiła, by wejście do łodzi załatwiło sprawę. Mogła latać. Ale skąd wie, czy i te anioły nie potrafią latać? W końcu miały skrzydła... A skoro mogły się ruszać, to latać chyba również. Inuyasha uznała, że przeciwko tym posągom nie ma żadnych szans. Miała tylko nadzieję, że ten wielki miecz krokodyla nie jest tylko na pokaz i wreszcie się na coś przyda, cholera! Uznała, że nie ma czasu w tej chwili na trzymanie dziwnego, niebieskiego zwierzaka. Wątpiła, by anioły traktowały go jako wroga, dlatego zwyczajnie go odstawiła. Jeśli któryś z posągów będzie ją atakować, kotka odpowie unikami. Unik nie powinien być problemem - w końcu ponoć im coś jest znacząco większe, tym wolniej porusza się w stosunku do tego małego. Jednocześnie będzie starała się ocenić fakturę kamienia, z jakiego są te posągi. Jeżeli będzie taka możliwość, Wild wespnie się na najbliższego jej anioła, mając nadzieję, iż nie cechuje ich wysoka inteligencja. Gdyby anioł usiłował ją z siebie zdjąć, Nekozawa zeskoczy, trzy metry wysokości i lądowanie na piasek nie powinny być dla niej problemem, a następnie wróci do uników. Wejście na posąg ma na celu ominięcie wszelakich ataków, jeśli nie zostanie zauważona lub zmuszenie innego anioła do zdzielenia tego, na którym kotka się znajduje, w celu zranienia jej. Gdyby tak się stało, Wild zeskakuje z posągu i uderzenie trafia nie w nią, a w anioła, w miejsce, w którym jeszcze przed sekundą była. Jednocześnie w swoich poczynaniach stara się przybliżać do brzegu jeziora i łodzi.
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Mar 19 2013, 16:00
Spojrzałem na dziwne rysunki na kopule. Bez wątpienia przedstawiały one osobę z pierwszej sali, ale nie wiedziałem jeszcze co mogły oznaczać. Była to opowieść o życiu jakiegoś mężczyzny. - Być może masz rację, że to ta sama osoba, ale ciągle nie mam pojęcia gdzie może znajdować sie serce. W sumie być moze to jedna i ta sama osoba, ale bardziej przypomina mi osobę z ryciny w pierwszej sali. Ten kielich, który miała w ręku to być może woda, którą wypił, aby nie utonąć. - mówiłem. - Na razie czuję się w miarę dobrze więc możemy kontynuować naszą misję. Wspinaczka wydaje się dosyć trudna.. Nie wiem czy to na pewno dobra droga... Po tych słowach spojrzałem w górę i oceniłem wysokość komina, którym się tutaj dostaliśmy. Poza tym zapakowałem do kieszeni koło 5 kamyczków lub mniej jeżeli się nie mieściły. Korzystając ze światła, które sie pojawiło spojrzałem też na boki szukając innych przedmiotów poza kopułą i kominem i kamyczkami.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Mar 19 2013, 17:11
MG
Pace i Bezimienny: W życiu dwóch panów przyszedł etap usłany rozkminami na temat zebranych dopiero co informacji. W tym samym czasie kombinowali też w jaki sposób opuścić ów pomieszczenie. Tymczasem jednak widać nie było to potrzebne bo podłoże pod ich stopami zaczęło ich wchłaniać. Och no bo przecież jakiś sposób na wyjście musiał być nie? Inaczej by księża tu nie wchodzili. tak czy siak dwoje mężczyzn po chwili pochłoniętych przez ciemność, wylądowali na... posadzce. O tak, zwykła kamienna, posadzka, kamienny sufit. W sumie to panowie znaleźli się w sześciennym, kamiennym pomieszczeniu, oświetlonym dwiema pochodniami na przeciwległych do siebie ścianach. Dwie pozostałe zajmowały dębowe drzwi. Cholera sporo tu tych drzwi, istny labirynt pomieszczeń...
Wild i Crocodile: Walka z rzeźbami ma to do siebie że tego przeciwnika ciężko sprowokować. Rzeźba prawie jak golem, mózgu raczej nie ma. No i nie tylko ona bo Croco też zanadto inteligentny nie był. Na szczęście podświadomie od turlał się gdy miecz serafa po raz kolejny uderzył, trafiając w piach gdzie jeszcze nie tak dawno leżał krokodyl. W tym czasie Wild miała własne problemy, jeden z posągów, ze straży tylnej uderzył lewą prawicą w jej twarz. Zgrabnym ruchem wykonała jednak unik. Chodź niestety dla niej ręka lewa wylądowała w płomieniach, parząc dotkliwie dziewczynę. Zaraz potem kocica wskoczyła na swojego przeciwnika, znajdując się poza zasięgiem jego ataków, ale parząc sobie łapki o gorący kamień. Na jej szczęście drugi z aniołów zaatakował, wiec dziewczyna zeskoczyła, notabene tym razem prawą nogą wpadając w płomienie i z piskiem odskakując. Mimo że sukcesywnie chciała przybliżyć się do wody, chwilowo oddaliła się od niej o jakieś cztery kroki. Na szczęście trafiony przez towarzysza posąg rozpadł się w drobny mak. Tak więc wraz z Serafem który przygotowywał się do dźgnięcia Crocodilea, pozostały trzy posągi. Jeden przed Wild, dwa obok Serafa ale powoli zmierzające ku dziewczynie.
Stan postaci: Bezimienny: Swędzi cię szyja, boli gdy dotykasz ranę, delikatnie spuchło. Zewnętrzna część prawej dłoni lekko zdarta, szczypie ale nic poza tym Pace: Plecy strasznie bolą przy każdym ruchu, prawa kostka zwichnięta Wild: Pozdzierana skóra na łokciach, kolanach i brodzie, na dodatek na brodzie małe rozcięcie z którego kapie krew. Dłonie i lewe przed ramie pieką to samo tyczy się prawej łydki i stopy. Crocodile: Złamany środkowy palec lewej ręki, sterczy ci pod dziwnym kątem. Cały tułów i prawy bark rwą przy ruchach, silny ból głowy i mdłości.
Czas na odpis: 21.03 g.23:00
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Czw Mar 21 2013, 09:29
I tak znaleźli się w kolejnym pomieszczeniu. Pierwsze zapewne informowało o czymś, a kolejne było samą drogą. Pierwszym co zrobiłem to rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znalazłem. Chciałem znaleźć może jakieś rysunki na ścianach, posadce czy suficie, który przed chwilą nas wchłonął. Może jakiś inny charakterystyczny element np na drzwiach, może czymś się różniły. Jeżeli nie znalazłem nic takiego zwracam się do towarzysza. - Jakieś pomysły, które drzwi wybrać? - zapytałem - czy idziemy na chybił trafił? Jeżeli towarzysz nie wymyśli żadnego mądrego rozwiązania, ani ja nie znajdę nic odpowiedniego na ścianach otwieram losowe drzwi [niech MG rzuci monetą, które]. Po otwarciu ich zerkam co jest w kolejnym pomieszczeniu. Potem wracam się i otwieram drugie drzwi i zerkam co jest za nimi. oczywiście nie przekraczam ich progu, a zerkam do wewnątrz z sali, w której obecnie się znajdowałem. Jeżeli z jakiś powodów nie zobaczę kolejnych pomieszczeń lub będą wyglądać identycznie wchodzę do pierwszych otworzonych drzwi i staram się je dokładnie zlustrować. Jeżeli również jakoś wessie mnie do jednych z drzwi to rozglądam się po nowym pomieszczeniu.
PS. Jeżeli pomieszczenia będą się czymś różnić z zewnątrz lub znajdę wcześniej jakąś wskazówkę dotyczącą drzwi to oczywiście nie wchodzę tam tak od razu.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Czw Mar 21 2013, 21:50
Ech... Kolejna kłopotliwa sytuacja... Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo... w końcu to sprawdzian kwalifikacyjny na nową fuchę... jakby nie patrzeć, to na najwyższe magiczne stanowisko... Tak więc, wracając do tematu, to było to raczej jasne, że łatwo nie będzie... Okej... dwoje drzwi, dwoje ludzi... To chyba jasne, czego oczekuje ode mnie los... Żebyśmy ponownie się rozdzielili... Jednak, nie miałem zamiaru tego robić... Uno: Białasek w każdej chwili może potrzebować mojej pomocy, jeśli jego stan się pogorszy przez tą paskudną ranę na szyi... Secundo: co dwie głowy to nie jedna... ewentualna pomoc w walce lub myśleniu... Postanowiłem więc podążać w działaniach za towarzyszem -Emm... najlepiej chyba będzie wybrać po prostu na chybił trafił... Na oko to z grubsza się nie różnią, więc nie ma co zastanawiać się nad wyborem... No chyba, że coś zauważyłeś, oglądając te drzwi, hmm?- Pomagam Białaskowi w "infiltracji" sali... Zaglądam w każdy kąt i szparę w murze, staram znaleźć się cokolwiek, co mogłoby pomóc w rozszyfrowaniu zagadki tego tajemniczego budynku. Jeśli cokolwiek znajdę zaraz dzielę się tym z kompanem... Jeśli nic nie znajdziemy oraz jeśli Bezimienny przejdzie przez jakieś drzwi, podążam za nim. Zanim jednak ruszę, postanawiam podzielić się moimi refleksjami na temat nie rozdzielania się z towarzyszem
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Mar 22 2013, 14:19
BANG! I nagle Croco, leży na ziemi! Nie podobało mu się to i to bardzo. Głowa bolała, do tego rzygać się mu chciało coś do kompletu? Rwący bok! No wręcz zajebiście jednym słowem, ale trzeba w końcu przejść do jakiegoś czynu. Gorący piasek, taki cieplutki… jednak nie wolno się wylegiwać! Trzeba wstać i oddać temu, kto go uderzył! Szybkim ruchem podpiera się na prawej ręce, by paluszka na lewej ręce nie nadwyrężać. Lewą ręką od razu łapie za miecz na plecach, oczywiście niesprawny paluszek się nie zgina za całą resztą na rękojeści miecza. Bierze zamach będąc na ziemi, by jego ciężar został podniesiony razem z uderzeniem, które było wycelowane w kamienny posąg serafina, oczywiście, jeśli mu się to nie uda to szybko staje na obu nogach, by nie zostać zmiażdżonym przez ten kawał kamulca. Otóż Croco, będzie starał się bić na wysokości Nóg przeciwnika, które powinny być najcieńszą częścią posągu, ale co to ma na celu? Chyba znacie to powiedzenie „Kolos na glinianych nogach”? Otóż właśnie o to chodzi! Ciężki i gruby miecz Croca, powinien być w stanie chociaż ukruszyć nogi posągi, powodując to, że pie*dolnie o ziemie dość solidnie, być może od razu się potłucze! Chociaż spadnie na piasek, więc za pewnie będzie dalej zdolny do walki, więc następny atak będzie przypuszczony przy pomocy płazu od razu w łeb kamulca, by go po prostu rozwalić! Możliwe, że to głowa jest głównym ośrodkiem kontroli całego ciała przeciwnika, tak jak jest to u człowieka. Atak na nogi będzie powtarzany kilka razu, raz w lewą nogę, raz w prawą, a potem znowu w lewą. W przypadku, gdy będzie brał zamach to Croco, co robi? Od razu blokuje swoim ostrzem, które powinno wytrzymać cios kamiennego golema(W końcu to ruchomy kamień, więc pewnie golem), oczywiście, jeśli chodzi o ból, to chłopak próbuje go przetrzymać, gdyż każdy z nas wie, że podczas walki nie wolno okazywać słabości!!! Ale to nie koniec! W końcu mamy nie jednego stwora, ale 3! Czyli Trzeba będzie się wysilić bardziej, by je rozwalić, ale do nich wrócimy za chwilę! Gdy tylko Serafin będzie brał zamach, to chłopak odskakuje na bok(Tak, by znaleźć się po zewnętrznej stronie) i stara się rozjebać mu rękę na maluczkie kawałeczki. Trzeba wziąć pod uwagę, że jego miecz to tylko ciężki kawał metalu, więc może kamienia nie rozwalić, dlatego trzeba uderzać kilka razy w miejsce, gdy kamień wygląda na najbardziej ukruszony, by szansa na rozwalenie go wzrosła, chociaż o kilka procent. W przypadku, w którym będzie możliwość, to Croco będzie starał się obiec golema, by uderzyć do z tyłu swoim ostrzem. Chłopak będzie starał się uderzać tam, gdzie kamień wygląda na najbardziej zniszczony, czyli wszelkie pęknięcia i ukruszenia będą atakowane horyzontalnie, lub pionowo do podłoża, jeśli będzie to konieczne. Ale jeśli nie będzie czegoś takiego to trzeba będzie zrobić! Otóż Drail, weźmie zamach, by wykonać zamach o 360 stopni, który będzie wymierzony na wysokości łokcia kamiennego anioła. W pewnym momencie, gdy ten coś będzie próbował trzasnąć, Croca w łeb to on odskakuje do tyłu i wykonuje szybkie pchnięcie w przód, przy użyciu swojego ostrza, które ma za zadanie zachwiać równowagę wroga. Jeśli ten wróg leży wtedy od razu następuje cios skierowany w jego głowę, by ją roztrzaskać. Otóż jeśli mamy już załatwionego Pierwszego, wtedy od razu rzucamy się do następnego i uderzamy po nogach, tak jak w przypadku pierwszego. Jeśli okaże się, że będą atakować 2 vs 1 Croco, to będzie starał się uderzać tak, aby uniknąć sytuacji, gdzie znajdzie się pomiędzy 2 posągami, by nie było możliwości zblokowania go. Będzie się raczej starał również unikać ciosów posągów, w taki sposób, aby uderzały o siebie, by rozwaliły się nawzajem. Jeśli jeden przypadkiem rozwalił drugiego, wtedy Croc od razu uderza, by zniszczyć!(CROC MIAŻDŻYĆ…) Jeśli nie będzie sposobu na pokonanie wroga, wtedy krzyknie do Wild… -Wskakuj do łódki!- By następnie ją wypchnąć na wodę i o ile da radę wtedy sam do niej wskoczy, jeśli nie to będzie starał się zniszczyć posągi, lub rozwalić im nogi, by po prostu nie mogły się ruszać, a co jeśli magicznym cudem polecą na kamiennych skrzydłach? Wtedy nic nie zrobi jeśli ich nie dosięgnie.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Mar 26 2013, 14:42
MG
Pace i Bezimienny: Dwaj panowie stanęli przed kolejnym trudnym wyborem. Przeszukanie pomieszczenia, jak na złość nic nie dało. Widocznie architekt tego miejsca uznał ze ten kto ma wiedzieć gdzie iść, będzie wiedział bez mapy. Tak więc dwójka magów musiała sprawdzić co znajduje się za drzwiami. Za pierwszymi z nich, znajdowała się mała kanciapa przy trzech ścianach stały półeczki a na każdej półeczce były słoiczki. puste słoiczki różnych rozmiarów. Zaś drugie drzwi skrywały 70m korytarz zakręcający gdzieś w lewo. Co było dalej, kto wie...
Wild i Crocodile: Crocodile poparł się na prawej dłoni, lewą próbując użyć miecza co w tej pozycji było średnio wykonalne a utrudniał to dodatkowo zbliżający się miecz posągu. Skończyło się to dość nie fajnie bo nie dość że Croco nie wykonał uniku to jeszcze wielki, kamienny miecz uderzył go w lewą nogę, miażdżąc ją w połowie uda. Czuł chłopaczyna jak pęka mu kość, oczy wywaliło w głąb czaszki a on tylko stęknął i drgnął. Szybko jednak wrócił do siebie, ale jego stan najłatwiej można było określić jako ciężki. Do Wild w tym czasie zbliżyły się kolejne trzy posągi, otaczając dziewczynę tak, że za plecami miała ogień, po bokach anioły i przed sobą anioła. W skrócie, cała drużyna znalazła się w czarnej dupie...
Stan postaci: Bezimienny: Swędzi cię szyja, boli gdy dotykasz ranę, delikatnie spuchło, z niewielkiej ranki wycieka ropa. Zewnętrzna część prawej dłoni lekko zdarta, szczypie ale nic poza tym Pace: Plecy strasznie bolą przy każdym ruchu, prawa kostka zwichnięta Wild: Pozdzierana skóra na łokciach, kolanach i brodzie, na dodatek na brodzie małe rozcięcie z którego kapie krew. Dłonie i lewe przed ramie pieką to samo tyczy się prawej łydki i stopy. Crocodile: Złamany środkowy palec lewej ręki, sterczy ci pod dziwnym kątem. Cały tułów i prawy bark rwą przy ruchach, silny ból głowy i mdłości. Złamane lewe udo, robisz pod siebie z bólu i ledwo kontaktujesz.
Czas na odpis: 28.03 godzina 16:00
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Mar 26 2013, 16:15
Kiedy Wild usłyszała trzask miażdżonych kości... Miałknęła żałośnie. O cholera jasna. I teraz Krokodylek będzie na wpół wyłączony z gry. A kotka... Ona miała na głowie wystarczająco własnych problemów! Raczej nie będzie potrafiła zająć się dodatkowo niebieskim. Phew, trzeba było o siebie dbać. Ale w końcu średnio może go tak zostawić... Tak czy siak, mieli przesrane. Równo przesrane. Anioły ich nie przepuszczą, póki ich nie pokonają. A to będzie ciężkie. Dziewczyna była w potrzasku. W potrzasku, ale... Nie do końca. Miała szczęście, że golemy nie grzeszyły inteligencją i dorównującą jej zręcznością. Dodatkowo, ona i jej umiejętności były doskonale przystosowane do ucieczek i tym podobnych. Przecież cały czas uciekała. A w aktualnej sytuacji jej magia na niewiele się przyda... Kamienie na prąd i pazury była raczej odporne. Musiała więc wykorzystać ich siłę przeciwko nim, korzystając z własnej zręczności i ich bezmózgii. Nie zamierzała się cofać. Miała z goła inny plan. Jako, że sama była w niewesołej sytuacji, Crocodilea musiała zostawić samego sobie. Inuyasha tymczasem wcieliła plan w życie. W jednej chwili odbiła się od piasku i pobiegła prosto na anioła przed sobą. Uniki będzie wykonywać skokami lub turlając się po piasku. Wykona ślizg między nogami posągu, odwróci się i wskoczy mu na plecy, usiłując powtórzyć swoją wcześniejszą sztuczkę, tym razem starając się nieco lepiej unikać płomieni. Plus, jeśli któryś z golemów będzie wystarczająco blisko, dziewczyna może na niego przeskoczyć. Generalnie próbuje zmusić bezmózgie stworzenia, by powybijały się kamiennymi mieczami nawzajem, jednocześnie stara się odnieść jak najmniejsze i niezbyt poważne obrażenia. Ostrożność przede wszystkim. Choć w aktualnej sytuacji nie ma specjalnego wyboru.
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Czw Mar 28 2013, 00:34
Sytuacja się pogarszała… Croco, jest szczerze w jasnej dupie, ale cóż można na to poradzić? Chyba następnym razem pierw pomyśli o uniku, a nie o ataku, zanim zacznie postępować bez planu. Ból był okropny, wręcz nie do zniesienia. Ścisnął mocno zęby. Wydawałoby się, że zaraz coś w nim wybuchnie. Może to był gniew..? A może to po prostu wewnętrzny głos Croca, chciał odwetu za to udo? Zdecydowanie! Ale pierw trzeba się usadowić w dobrej do tego pozycji, gdyż nie wolno bić się w takiej niedogodnej. Tak, więc po pierwsze to robimy roladę… tzn… toczymy się troszkę, tak, aby dupa znajdowała się osadzona na ziemi. Podnosimy trochę tors, nie wstając, tylko przechodzimy do siadu płaskiego. Gdy już tak siedzimy musimy zadecydować, co robić! Mamy tutaj dwa przypadki, czyli atak, albo obronę, a naraz raczej jest trudno robić obie te rzeczy(chyba, że bierzmy pod uwagę, że najlepszą obroną jest atak!). Bierzmy na początek sytuację obrony, w której nasz aniołek postanowił zaatakować, przy pomocy swojego kamiennego czegoś tam. Otóż pewnie to atak z serii HULK MIAŻDŻYĆ, czyli pionowe uderzenie na Croca, bo na horyzontalne jest on za nisko, by takie coś przyszło mu do pustego łba, ale zawsze może, dlatego robimy taki myk, że początkowo określamy rodzaj ataku, czy z góry, czy z boku. Gdy tylko już Drail wie, jak przeciwnik uderzy, wtedy przygotowuje odpowiednią obronę. W przypadku uderzenia z góry, płaz zostanie skierowany nad głowę Croca, a raczej tak, by uderzenie na niego trafiło, trzyma w prawej ręce rękojeść, a czub miecza lewą, rozkładając tym samym siłę uderzenia. Miecz jest dość gruby, dlatego nie powinien pęknąć, poprzez to uderzenie. Gdy tylko ono nastąpi, wtedy chłopak wykorzysta to, by odepchnąć je ku górze, by następnie uderzyć po nogach kamiennego kolosa, by spróbować go przewrócić(Ew. strzaskać mu nogi, by nie mógł znowu stanąć), jeśli coś się stanie z jego nogami i się zapadnie, to chłopak od razu przypuszcza turlanie się na bok, tak, aby uniknąć zmiażdżenia, jeśli poleci w jego stronę. W każdym przypadku, jeśli anioł ponowi uderzenie, to Croc, znowu zacznie się bronić w taki sposób, a gdy najdzie go okazja do ataku, to będzie rąbał po nogach. Gdy atak zostanie jednak wymierzony w bok, wtedy od razu miecz ląduje na boku, gdzie nastąpi atak, a płac oprze o swoje ramie, stal, z której został wykonany miecz powinna zaabsorbować siłę uderzenia, lub przynajmniej ją stłumić. Jeśli tylko atak na nogi się udał, to szykujemy się na jakiś inny atak naszego stwora, próbując blokować go jedną z technik opisanych wyżej. Gdy tylko spuści gardę, to od razu miecz będzie leciał pod kątem w anioła, od prawego dolnego, do lewego górnego. (Sytuacja Komediowa…) W przypadku beznadziejnej sytuacji, wykonujemy odwrót taktyczny, czyli turlamy się na bezpieczny bok krzycząc „PROSZĘ NIE BIJ! PROSZĘ NIE BIJ…” i tak dalej, aż nie uda się go uniknąć…
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Mar 29 2013, 13:17
Hmmm... Słoiczki... niby nic, a może się do czegoś przydadzą... Wszedłem do pokoju z naczyniami i wziąłem kilka (tak ze 3-4) słoiczków ze sobą... -Nigdy nic nie wiadomo, a nóż na coś się przydadzą... Nie wiemy co możemy znaleźć w kolejnym pokoju... W razie czego możemy ciskać słoikami w przeciwników...- Ruszyłem do kolejnych drzwi. Otworzyłem je z rozmachem i co zobaczyłem? Koooooorytarz... Tak długi jak to słowo... Hmm... Lepiej przygotować się na ewentualne niespodzianki... Schowałem słoiki pod pachę tak, by mieć wolną jedną rękę, w której chwilę później znalazł się kunai... -Nie wiem jak ty, ale ja idę... nie ma innego wyjścia. Tutaj nic nie znaleźliśmy, wątpię żeby w pokoju ze słoikami coś było, a ten korytarz to jedyna alternatywa naszego wyjścia i zakończenia, z powodzeniem bądź niepowodzeniem, naszej misji...- Odwróciłem się w stronę korytarza i ruszyłem przed siebie... Przy zakręcie, zamiast na chama wyjść otwarty na uderzenia, "przytuliłem" się do ściany i wyjrzałem zza zakrętu... Jeśli nie ma tam nic niebezpiecznego, idę dalej. Jeśli zobaczę jakiegoś przeciwnika lub inne niebezpieczeństwo (podejrzane otwory ze ścian, z których mogłyby wystrzelić zatrute strzałki, sznurki rozciągnięte przez szerokość korytarza itp.) informuję najpierw o wszystkim Białaska i dopiero wtedy naradzamy się co zrobić
Ostatnio zmieniony przez Pace dnia Wto Kwi 02 2013, 23:05, w całości zmieniany 1 raz
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Mar 29 2013, 18:47
Cóż zdawałem sobie sprawę, że pokój może zawierać niezliczone pułapki magiczne, a osoba władająca tym miejscem czyli los [lub MG] będzie chciał ich rozdzielić. Dlatego kiedy mój towarzysz wszedł do pokoju ja przytrzymałem drzwi końcem buta, tak aby nie zamknęły się i nie uniemożliwiły mu wyjścia. Puściłbym je dopiero wtedy, gdy znaleźlibyśmy się w jednym pomieszczeniu. Potem towarzysz ruszył w stronę długiego korytarza. Oczywiście o ile w pierwszym pomieszczeniu nie zostało odkryte żadne tajne przejście, w końcu nie znajdowało się ono tutaj bez powodu. Korytarzem zmierzałem za czujnym towarzyszem uważając go za osobę, która w najgorszym wypadku pierwsza przyjmie uderzenie wroga. Przy okazji wydawało się, że rana powoli zaczynała robić się coraz mniej przyjemna, a ropa, która się wydzielała wyraźnie pokazywała, że środek, którym oberwał nie był blefem. - Wydaje się, że rana jest coraz gorsza - oznajmiłem - Bardzo możliwe, że w kolejnym pomieszczeniu będziesz musiał pomóc mi zająć się tą raną. Głupio byłoby tutaj zginąć. Na wszelki wypadek lekko rozmasowałem punkt zatrucia, aby nieco rozrzedzić stężenie trucizny we krwi. Cóż wydawało się, że z stąd raczej nie uda się szybko zrezygnować z misji i dostać do szpitala. Została więc powszechnie znana, nieco paramedyczna metoda.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 31 2013, 14:21
MG
Wild: Dziewczyna ruszyła. jej mózg i zwinność dawały jej znaczącą przewagę nad przeciwnikiem, aczkolwiek dziewczyna popełniał pewien fatalny w skutkach błąd. Mianowicie postanowiła przedostać się między nogami posągu. Ruszyła więc czym prędzej i wykonała wślizg, za sobą usłyszała trzask, kiedy to dwa posągi zaatakowały jednocześnie, trafiając nie w Inu a w siebie nawzajem. Dziewczyna wyeliminowała dwa kolejne posągi. Niemniej jednak podczas ślizgu, posąg przed nią postanowił machnąć po prostu nogą. Dziewczyna faktycznie przedostała się między jego nogami, ale jej głowa z głuchym trzaskiem zderzyła się z kamienną stopą posągu po czym bezwładnie opadła na ziemię a dziewczyna zwróciła drugie śniadanie. O tak, świat dwoił jej się i troił. Ledwo widziała na oczy a i poruszanie stało się nagle trudno zaś ciało ociężałe. A przeciwnik mimo że chwilowo stał tyłem i szukał dziewczyny, wiecznie w tej pozycji nie pozostanie...
Crocodile: Trulanko i przejście do siadu było jedyną opcją jaka pozostała w tej chwili Crocowi. Zaraz potem, posąg powiem wziął zamach, reakcja Croca była szybka, porwał on swój miecz i ustawił nad głową, gotów przyjąć uderzenie. I przyjął, co skończyło się stęknięciem bólu kiedy pod naporem siły przeciwnika, ręce Croca się ugięły, chłopak wkładał to multum wysiłku, ale było to ciężkie wyzwanie. Ostatecznie jednak kamienny miecz pękł a przeciwnik znów się wyprostował. Gorzej z Crociem, bowiem co stało się z pękniętym kamieniem? Pierdzielnął go w twarz i potoczył się w bok, a Croco powalony znów leżał! Chociaż był świadomy...
Pace i Bezimienny: Drużyna wodnik-niemag ruszyła. Po wzięciu czterech słoiczków ruszyli korytarzem. niestety epicki plan Pace z ich przekładaniem nie bardzo wyszedł i dwa mu wypadły, tłukąc się na podłodze. O tak, chłopak posiadał w tej chwili tylko dwa słoiki. Tak czy siak, skręcając, nic ich nie zaatakowało. Zamiast tego dostali dalszą część korytarza, spore ciepło i balkon. Zaś gdy wyszli na balkon, dostrzegli ogromną jaskinię, w dole zaś na plaży która płonęła, dostrzegli leżącego Croca i Wild, nad każdym z nich zaś stał kamienny posąg. No i ta dwójka chyba była w opałach. Nieco dalej dostrzegli też łódkę i jezioro, krystalicznie czyste, błękitne jezioro którego drugiego końca nie było widać, bowiem niknęło gdzieś w mroku. Dwójka magów na dół miała jakieś 12m
Stan postaci: Bezimienny: Swędzi cię szyja, boli gdy dotykasz ranę, delikatnie spuchło, z niewielkiej ranki wycieka ropa. Zewnętrzna część prawej dłoni lekko zdarta, szczypie ale nic poza tym Pace: Plecy strasznie bolą przy każdym ruchu, prawa kostka zwichnięta Wild: Pozdzierana skóra na łokciach, kolanach i brodzie, na dodatek na brodzie małe rozcięcie z którego kapie krew. Dłonie i lewe przed ramie pieką to samo tyczy się prawej łydki i stopy. Wstrząs mózgu i ogółem krew ścieka ci z głowy, raczej nie jest z tobą dobrze. Crocodile: Złamany środkowy palec lewej ręki, sterczy ci pod dziwnym kątem. Cały tułów i prawy bark rwą przy ruchach, silny ból głowy i mdłości. Złamane lewe udo, robisz pod siebie z bólu i ledwo kontaktujesz. Twarz bardzo boli i krwawi. W sumie skrajne wyczerpanie, teraz nawet leżenie sprawia ci ból i męczy.
Czas na odpis: 03.04 godzina 15:00
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 31 2013, 18:09
Taaak~ Wykończyła trzech! TRZECH! Podczas gdy ten głupi Krokodyl nie załatwił ani jednego. Na moment Wild rozparła duma, radość i niezdrowa pycha. Na moment, bo chwilę później coś trafiło ją w czachę jak grom z jasnego nieba. Dziewczyna miałknęła głośno, oszołomiona bólem, ledwo zbierając się z piachu. Nie było fajnie. Głowa pulsowała jej nieznośnym bólem, słyszała nieustanne dzwonienie w uszach, które uczepiło się jej jak rzep psiego ogona. Miała wrażenie nieco podobne, jak gdyby mózg stanął jej w ogniu, a przecież się tylko nieco obił. Zwymiotowała. Niestety w niczym to nie pomogło. Jej nerwy wręcz krzyczały z bólu. Do oczu dziewczyny napłynęły gorące łzy cierpienia, kiedy złapała się delikatnie za pokrzywdzony organ chcąc uciszyć denerwujące dźwięki, stłumić ból. Tego nie przewidziała. Nie sądziła, że ten wielki kamienny kloc będzie mieć na tyle refleksu by zranić ją w momencie, kiedy była całkiem bezbronna. Zatoczyła się. Kręciło się jej w głowie, dwoiło, nie - troiło przed oczami, obraz irytująco się rozmywał i kołysał. Och. Chyba powinna się położyć, albo, albo... I odpocząć. I... Jej spojrzenie pomknęło ku łódce. Starała się w miarę trzeźwo ocenić odległość między sobą, a upragnionym celem. Z tym, że na drodze stał jej posąg walczący z Crocodilem. W jej obecnym stanie dość ciężko byłoby jej mu pomóc. Zwłaszcza, że najprawdopodobniej nie była gość silna, by dźwignąć jego wielkie cielsko. Ale nie było czasu na wahania. Golem zaraz się zorientuje, gdzie znalazł się jego cel. Kotka wzięła jeszcze parę głębokich oddechów, dla uspokojenia i dotlenienia mózgu. Choć z pewnością jej magia nie pozwoliłaby wygrać z tymi stworami... Czas użyć jej do ucieczki. Postanowiła użyć zaklęcia rangi D - figurki orła i zamienić się w średniego rozmiarowo Orła Sawannowego. Dziewczyna, w tej chwili pod postacią ptaka, machnęła parę razy skrzydłami i uniosła się na bezpieczną odległość. Przemiana w tę postać pozwala dostrzec dziewczynie znacznie więcej, niż jakikolwiek z ludzi, bądź nawet zwierząt, mógłby, oraz pozwala na rozwinięcie wysokich prędkości, a także umożliwia poprawę zwrotności i szybkości uników. Mimo, że nowe ciało nie zniwelowało absolutnie wszystkich obrażeń, z pewnością nie są one aż tak dokuczliwe i nawet z drobnymi uszkodzeniami mózgu Wild jest w stanie reagować całkiem poprawnie. Aczkolwiek atak w tej postaci raczej nie wchodzi w grę, pomoc tym bardziej. Dlatego Inuyasha zaczyna zataczać koła ponad głowami aniołów, zbliżając się coraz bardziej do brzegu i rozglądając na wszystkie strony - by dostrzec koniec jeziora, bądź cokolwiek, co dałoby jej ewentualnie przewagę. Po takich oględzinach, jeżeli nie udało jej się znaleźć niczego interesującego, nadlatuje blisko jednego z aniołów, chcąc zorientować się, czy za nią podąży - jeśli tak, może próbować sprowokować dwa posągi do roztrzaskania się o siebie, jak te dwa poprzednie. Oczywiście zgrabnie unikając ciosów - w końcu jest teraz orłem i trudno będzie ją zranić. Chyba, że okaże się, że anioły latają. I to szybciej od niej. Wtedy będzie problem. No cóż, a jeżeli posągi kompletnie stracą nią zainteresowanie, to, krótko mówiąc, Croco miał przerąbane. Ona zaś podlatuje do jeziora i czujnie leci tuż nad taflą - chcąc rozeznać się w sytuacji i sprawdzić, czy woda jest bezpieczna. Wiedząc, że nic nagle na nią nie wyskoczy, ostrożnie, wciąż szybując, Nekozawa zahacza o lustro wody jednym pazurem - delikatnie i powoli, na wypadek jakby woda okazała się żrącym kwasem. Po takowych oględzinach, ląduje na łodzi i usiłuje osłabić linę na tyle, by później dało się ją szybko i bezproblemowo zerwać, ale i nie na tyle by zrobiła to samoczynnie. Krokodylkowi nie dałaby rady pomóc. Za nic. Więc tylko skrzeczy na niego, by się pospieszył i doturlał do łodzi. Następnie ponownie wzbija się w powietrze i zatacza nad łodzią coraz to większe koła, chcąc jak najlepiej ocenić długość jeziora, bo jeśli uzna, że jest w stanie przemierzyć je całe w tej postaci, po prostu to zrobi. Ale nie zaryzykuje przemiany na środku zbiornika wodnego.
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 31 2013, 20:36
W końcu udało się coś zrobić! Naroście rozwalił mu to kamienne gówno. Ciężko dyszał, był już, co raz bardziej zmęczony całą tą walką. Głęboki wdech. Szybko odwrócił głowę do tej nędznej dziewicy(Czyt. Wild). Co zobaczył..? Posągi u niej leżą… On z jednej sobie nawet rady nie daje… Nie… nie…DO KU*WY NĘDZY NIE… A no tak… trochę przerwało mu wszystko uderzenie w twarz, odłamkiem tego mieczyska. Nasz krokodylek miał już chybe tego wszystkiego dość. Zaczął warczeć, jego oczy wręcz zapłonęły żywym ogniem, oczywiście w przenośni, bo raczej jakiejś magii ognistego wzroku nie posiada. Spojrzał na niego. Ledwo żywy Croc w końcu załapał prawdziwego, berserkowskiego wkurwa. Zaczął brać krótkie, głębokie wdechy. Wydechy były jeszcze płytsze, jego organizm potrzebował się dotlenić. Nie dość, że krwawi to jeszcze brakuje mu porządnego odpoczynku i sprawnej nogi, bo wtedy dałby radę zniszczyć ten chodzący na kamiennych nogach syf. KTO TO W OGÓLE KU*WA WIDZIAŁ, ŻE W KOŚCIELE MAJĄ JAKIEŚ ANIELSKIE POSĄGI ZAGŁADY, KTÓRE SĄ JAKIMIŚ RASISTAMI WOBEC KROKODYLI?! Szybko podniósł swoje cielsko z pozycji leżącej do siadu, ale oczywiście nie chciał zmarnować okazji do takiego podniesienia. Tuż przed nim ustawił swoje ostrze tuż nad swoją głowę, by podczas wstawiania nadać mu pędu, by uderzyć w ten kamienny shitens z całej siły, prosto w jego tors. Gdy tylko będzie nadlatywała jakaś jego kończyna to bierzemy się za obronę, taka, jaka miała miejsce w poprzednim poście, czyli jak nadlatuje atak tak się bronimy! Chłopak będzie jeszcze raz musiał wysilić swoje mięśnie, jeśli nadejdzie atak z góry, by nie zostać uderzonym. Zacisnął mocno zęby, tak, że można było usłyszeć charakterystyczny zgrzyt zębów. Widać było cała determinację, jaką krokodylek miał w sobie. Złość z niego kipiała. Na jego twarzy nie rysował się grymas bólu, ale gniew. Czyżby był zdenerwowany za złamane udo? Pokiereszowaną twarz..? NIE… To było raczej zdenerwowanie na jego bezradność w tym przypadku. Patrzmy na to tak… jakaś obca dziewczyna niszczy 2 posągi (praktycznie same się zniszczyły) a on jak jakiś mięczak dalej nie może sobie poradzić z jednym. Za przeproszeniem, ale coś tu do cholery jasnej jest nie tak! Nie… tak nie może być, w końcu on nie jest jakimś jebanym randomem, który wpakował się do środka misji, aby dostać porządny wpierdziel od jakiegoś kamiennego frajera. Chyba każdy z nas nie chciałby znaleźć się w takiej sytuacji jak on. Tysiące myśli przechodziło mu przez ten jego pusty czerep. Chyba w końcu postanowił zebrać się w sobie wewnętrznie. Pierw idzie dobrze, a po chwili..? Wszystko się pierdoli. Gdyby tylko ten białowłosy nie zabił tego księdza, to może nie znaleźliby się w tej całej sytuacji. Baltazar… a kto to kurwa jest?! Przyszedł do kościoła, zawinął pewnie ze sobą te dwie dziewczyny. Ba… jedna była jedynym medykiem w tym zespole, mówiła, że ma zaklęcie, które mogłoby uleczyć tego gościa, więc czemu tak nie mogłoby zrobić z Crockiem..? Może przez to jego noga zrosłaby się i mógłby iść dalej. Wszystko się coraz bardziej komplikuje, z każdą minutą, z każdym krokiem… Jeden krok w przód, dwa do tyłu… Szkoda, że nie jest na odwrót. Musi w końcu pokazać klasę! Nie może umrzeć tutaj! Nie przyszedł na śmierć! Jakby chciał umrzeć wybrałby inne miejsce, inny czas… Ale nie kilkanaście metrów pod ziemią. Musi zacząć działać, by nie zamrzeć tutaj, pokaże jeszcze klasę!!! Pierwsze co Croc robi to turla się na bok. Bok, który będzie oczywiście bardziej bezpieczny, czyli tak z prawej strony, to ten turla się w lewą. Musi przetrwać ten cały ból. Każdy jego mięsień prosi o ukojenie, chwilę odpoczynku… nie… jeszcze nie… Później, sobie postanowi zrobić przerwę na odpoczynek. Po udanym przeturlaniu się od razu wraca do swojego siadu. Przeciwnik przez to, że jest kamieniem to nie powinien być zbytnio ruchliwi, więc jego reakcja będzie zapewne wolniejsza. Croc od razu przypierdzieli mu swoim scyzorykiem gdziekolwiek, tak aby go tylko uszkodzić. Jeśli się udało, to podejmujemy obrót taktyczny w dalszy bok(Turlu, turlu). Wtedy wracamy do siadu. Bierzemy pod uwagę możliwość kolejnego ataku przeciwnika, by sparować ponownie. Gdy tylko zobaczy dwóch swoich towarzyszy, czyli Packa i Bezimiennego wtedy od razu ich zawoła: -EJ WY! CHODŹCIE TUTAJ MI POMÓC! RACZEJ TOREBKĄ ZOSTAĆ NIE ZAMIERZAM! NO PRZYNAJMNIEJ NA RAZIE...- Będzie to na tyle głośnie, że powinni to wszystko usłyszeć. Gdy tylko nadejdzie kolejny atak, to ten turla się na bok. Jeśli dołączy ten drugi anioł, to Croc wtedy od razu wali pierwszego w nogi, po czym turla się na bezpieczną odległość. Gdy ją osiągnie wtedy od razu przechodzi do siadu. Jeśli anioł z kamiennym mieczem weźmie zamach, to Croc robi to samo. Jeśli wtedy ból powstrzyma od tego Crocodile’a to po prostu blokuje ten atak. Jeśli znajdzie odpowiedni moment to uderzy. Jeśli rzadna z powyższych akcji nie wyjdzie, czyli nie nastąpi uderzenie mieczem pierwsze, to od razu turla się na bok i stara się blokować. Oczywiście jak ich zobaczy to krzyknie to, co miał krzyknąć.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Kwi 02 2013, 23:04
Kuźwa... słoiki...! Dobrze że zostały jeszcze dwa... Wyszedłem zza rogu i na szczęście nie zaatakowało mnie żadne podejrzane stworzenie... miałem nadzieje, że dźwięk tłuczonego szkła nikogo mi tu nie przywieje... Za rogiem zobaczyliśmy tylko kolejną część korytarza a na końcu wyjście... Wraz ze zbliżaniem się do końca korytarza, wzrastała temperatura, tak więc można było się jedynie domyślać jak wygląda przestrzeń znajdująca się u wylotu korytarza... Po przejściu kilkunastu metrów znalazłem się na balkonie. Ogarnąłem wzrokiem ogrom jaskini... W dole znajdowało się obszerne jezioro oraz plaża, płonąca plaża... Spoglądając na płonący piasek rzuciła mi się w oczy pewna... hmm... nieścisłość... Na plaży znajdował się Kroko-chan i Wild! A nad nimi dwa, groźnie wyglądające posągi... Po chwili chłopak-krokodyl zauważył nas i zaczął krzyczeć w niebo głosy... -Nie drzyj się tak! Postaram ci się pomóc, tylko wytrzymaj jeszcze chwilę!- Odwróciłem się do Bezimiennego -Te posągi nie wyglądają na przyjazne więc wnioskuję że jeśli im nie pomożemy, to zaraz zginą. Proszę, wytrzymaj jeszcze chwilę, pomogę ci jak tylko rozprawimy się z tymi posągami- Odłożyłem słoiki na ziemię, zdjąłem kurtkę i zawinąłem w nią owe naczynia, po czym za pomocą rękawów zawinąłem ją sobie w pasie... Miałem tylko nadzieję że nie spadnę na nie i ich nie potłukę... Obejrzałem szybko skalne ściany po obu stronach balkonu i wybrałem tą łatwiejszą do schodzenia. Nie zostało nic więcej jak po prostu zejść po niej na dół. Starałem się schodzić jak najostrożniej, używając jak najmniej zwichniętej kostki... Gdy już znalazłem się na dole nie pozostało nic innego jak uratować towarzyszy. Zaraz po zejściu, biegnę ukosem w stronę wody, zbliżając się równocześnie do kamiennych posągów. Przed wejściem do wody odwiązuje kurtkę ze słoikami i kładę na plaży. Wchodzę do wody zamaczając się mniej więcej do kolan i momentalnie czuję kojący i uspokajający wpływ wody... Gdy znajdę się wystarczająco blisko posągów, by nie spudłować, używam [ B ] Wodne pociski i strzelam w posągi po 3 pociski w każdy. Gdy już wystrzelę wszystkie pociski, używam zaklęcia [ B ] Wodne klony i każę im używać kolejnego zaklęcia [ C ] Wodne ostrza i wysyłam wszystkie klony na posąg gnębiący Kroko-chana. Sam decyduję się na ratowanie Wild i rzucam zgarniam kilka kamieni z plaży i rzucam w posąg okupujący Wild. Gdy się mną zainteresuje, staram się lawirować tak, by zawsze pomiędzy mną był posąg Kroko-chana. Jeśli się mną nie zainteresuje, na sobie też używam [ C ] Wodne ostrza i staram się wskoczyć od tyłu na posąg i wodnymi ostrzami pochlastać go tak, by był niezdolny do walki... Jeśli oczywiście wszystko pójdzie po mojej myśli, co raczej wątpliwe... Mam zresztą nadzieję, że Białasek bez imienia także wkroczy do akcji ratowniczej. Jeśli jakimś cudem uda nam się przeżyć i gdy posągi zostaną już unieruchomione, no cóż, na zawsze, odszukuję moje słoiczki i napełniam je wodą z jeziora... Co jak co, ale woda zawsze przyda się wodnemu magowi...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.