I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Sty 21 2013, 23:43
First topic message reminder :
MG
Wielki kościół utrzymany w stylu... No dobra kłamstwo. Mały biały kościołek z dzwonnicą na jego tyłach, pokryty czerwoną dachówką. Nad drzwiami wejściowymi, dębowymi, znajduje się piękny witraż przedstawiający dwunastu apostołów i białego gołębia nad nimi. Do kościoła prowadziły trzy kamienne stopnie. Wnętrze kościoła miało szerokość około 30m i długość jakichś 50 przy czym do sufitu było jakieś 10m. Ławy zaczynały się na 5 metrze i kończyły 5m przed ołtarzem, znajdowały się w 2m odstępach od siebie czyli było ich dziesięć w rzędzie a rzędów były dwa po 10m z 2.5m przerwą między nimi i po 5m przerwie od ścian, przy których stały dwa konfesjonały. Za ołtarzem prawdopodobnie znajdowała się przybudówka z wejściem na dzwonnice i pokój dla księży i ministrantów. Ołtarz był długi na 6m ustawiony równolegle do ławek, za nim była Hostia i 3m krzyż.
~~
No cóż, w radzie nie dano wam wiele... informacji. Właściwie prawie żadnej informacji, były niesamowicie ubogie. Dowiedzieliście się jedynie że waszym celem jest Blue Heart, znajdujące się gdzieś w tym kościele pod ochroną tutejszych księży. A że księża tak jak mnisi byli chronieni przez lud rada "Oficjalnie" nie mogła nic z tym zrobić. Ale wy jeszcze nie byliście w radzie... to w jaki sposób zdobędziecie serce radę nie obchodzi. Liczą się tylko i wyłącznie efekty. A jedynym wymaganym efektem było dostarczenie serca, grupowo albo pojedynczo acz w tym drugim przypadku całość nagrody nie zostanie podzielona na 6 a w całości przyznana temu co dostarczył serce... więc był to też swojego rodzaju wyścig szczurów.
Autor
Wiadomość
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Kwi 16 2013, 22:13
-Zjeść? Czemu..? Nie zjem wasss, WPIER*OLE WASSS W CAŁOŚCI…- Dość groźnie to zabrzmiało, ale sobie tylko żartował. Wystraszył tym swojego wyimaginowanego przyjaciela. -Ojojoj… wybacz Garfield, nie chciałem cię przessstraszyć- Uspokajał go znowu, no cóż… taka jego natura, że trochę, a nawet bardzo się boi… zdarza się, ciekawe tylko dlaczego jest taki..? -Przy okazji… Jessstem w pełni świadomy, co do mnie mówisz. Jeszcze mi tak do końca nie rzuciło sssię na dekiel, więc wiesz…- Odpowiedział Bezimiennemu. Chłopak trochę, a nawet bardzo się zdziwił, gdy zobaczył jakiegoś gościa stojącego na głowie tego białowłosego gościa. Podrapał się po podbródku, tak jakoś leniwie. Skarbeniek się schował za jego nogą, szkoda, że tylko on go widział, po prawdziwy byłby fajny. -Ja jessstem Crocodile, a to moi towarzysze- Powiedział przygarbiony facecik z irokezem, czyli Croc. -Piekło? Gorzej, jesssteś w podziemiach kościoła!- Rzekł unosząc obie ręce ku górze. -Jesteśmy na terytorium Fiore, w mieście zwanym Hosssenką, znajdujemy się jakieś 40m pod ziemią, może mniej, niestety nie liczyłem dokładnie. Niestety nie wiem jak stąd wyjdziemy, jest tam dość stromy ssspad i wielka na 25 jaskinia z jakimiś halucynkami. Towar niezły, tylko w głowię po nim sszumi i chce się wymiotować. Wybacz za niego, po prostu jest podenerwowany, rana na jego szyi została zadana przez jakiegoś grubego księdza, po prostu go trochę ssstruło- Powiedział, po czym odchrząknął. -Mam do ciebie pytanko… Kojarzysz może kogoś o imieniu Baltazar? Taki ciemnowłosy z niebieskimi oczami- Trochę go zaciekawiło, czy mu przybysz odpowie na to pytanie. -Jak widzisz nie jest z nami najlepiej, ja zostałem Garbatym Dzwonnikiem z bajek Donsneya(Taki tam forumowy Disney...). Przy okazji, massz krople do oczu? Przydałyby mi się…- Ostatnie z kroplami do oczu było nawiązaniem do czerwonych białek, które zauważył w swoim odbiciu na tafli wody. Taka tam szalona gadka szmatka...
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Kwi 16 2013, 23:32
Wild milczała. Oczy jej się kleiły, głowa była niesamowicie ciężka i bolała okrutnie. Wstrząśnienie mózgu, jak nic. Och. Raczej nic groźnego, trzy godzinki snu i parę dni bez specjalnego hulanoa i powinno być dobrze. Trzeba by po prostu odpocząć. Dziewczyna, całkiem nieświadomie, ucięła sobie krótką drzemkę, jednak czując jakąś dziwną obecność nie mogła spać zbyt spokojnie. Dlatego została wyrwana ze snu, kiedy tylko Pace wyraził swoje zaskoczenie stanem Croca. Z początku niewiele do niej docierało. Zamruczała, przeciągnęła się i zanurzyła poparzone dłonie w wodzie, a następnie opłukała nią sobie twarz. Miała wielką ochotę się napić, ale coś mówiło jej, by tego nie robić. Nawet jeśli umknęła jej uwaga towarzysza, jakoby woda była owym Blue Heart, sama miała takie przeczucie. Niby brak dowodów, ale jednak. Pytanie jeszcze tylko, po co ta łódka, jeśli posągi miały za zadanie chronić jeziorka. Gdy tylko zaczęła dochodzić do siebie, kotce w oczy rzucił się stan Crocodile'a. Zafascynował ją. Zbliżyła się do niego, z błyskiem zainteresowania w oku. - To zwierzę? - zapytała, chyba bardziej siebie niż innych. Jednak zaraz zreflektowała się i odsunęła powoli od towarzysza. Wtem stała się kolejna niespodziewana rzecz. Mianowicie na głowie białowłosego pojawił się człowieczek z mieczem. Inuyasha prychnęła i zjeżyła się, wystraszona czymś tak nagłym i abstrakcyjnym, odsuwając się w najdalszy kąt łodzi. - Jestem... Jestem Wild - cicho, nieśmiało, nieco po kociemu wymruczała dziewczyna zapytana o tożsamość. - A... Ty? - spytała i twardo spojrzała w oczy nieznajomego. Czyżby ktoś podobny do owego Baltazara? A może uosobienie Blue Heart albo tej dziwnej mgły? Albo strażnik lib nawet podróżnik w czasie. Możliwości było wiele. Ale żeby się dowiedzieć, należało roznawiać. Może Tsume nie była w tym najlepsza, ale chyba powinna robić coś w kierunku wykonania zadania.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sro Kwi 17 2013, 18:19
Gdy zatrzymaliśmy się na krawędzi czarnej mgły, nagle coś z niej wyskoczyło... Byłem tak zaskoczony że omal nie wypadłem z łódki... Szybko jednak odzyskałem równowagę i wysłuchałem co ma do powiedzenia owy przybysz. Każdy później wtrącił swoje trzy grosze i teraz przyszła kolej na mnie: -No, więc jak już wiesz, do Fiore masz niedaleko. Tak się składa że też się tam wybieramy, tylko jeszcze nie wiemy jak... A, mówiąc niedaleko, mam na myśli tam- tutaj wskazałem w górę -Tak, właśnie nad nami jest Fiore a uszczególniając obrzeża miasta Hosenka, jak już wspomniał jeden z nas- teraz zwróciłem się do Kroko-chana i poklepałem go po ramieniu -Uff, dobrze stary, że na umyśle jesteś... prawie cały... a tak wogóle, to z kim rozmawiasz...? I gdzie jest Crunchy?- Teraz dopiero zauważyłem, że Krokodylka nie ma już z nami od dłuższego czasu... Hmmm... trzeba by go później odszukać... Teraz jednak trzeba zająć się przybyszem -A właśnie. Jestem Pace... Masz jakieś szczególne zamiary w stosunku do Fiore? Może jak już się stąd wydostaniemy, będziemy w stanie ci w czymś pomóc...?-
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Kwi 19 2013, 15:49
MG
Przybysz widząc niezadowolenie Bezimiennego i jego próby zrzucenia go sam z siebie zeskoczył z jego głowy, lądując zwinnie w wolnym kawałku łódki, nie wywołując swoim ruchem nawet lekkiego kołysania ów drewnianego środka transportu. Zamiast tego obrzucił was nieco zdziwionym wzrokiem, ogarniając to co do niego mówicie. -To może zacznę od tego że nazywam się Sugito i miło mi was poznać?- podrapał się po głowie jakby zastanawiając się nad tym co mówiliście, jednocześnie analizując wszelkie ewentualności.-Ok, czyli jesteśmy pod Hosenką a z powodu wizyty Baltazara, otoczenie zmieniło linię czasową, chociaż tyczy się to tylko otoczenia a wy ciągle znajdujecie się we własnej linii czasu.- Westchnął i pstryknął palcami.
Poczuliście tylko lekkie szarpnięcie a już po chwili byliście w krzakach nieopodal kościoła, który notabene wyglądał jak ruiny i zebrał się tam tłum gapiów. W tym widać było kręcących się ludzi z rady. -Ech ograniczenia zaczynają działać, cóż takie życie. Co do mojego celu- Tu zwrócił się do Pace.-Przyszedłem pozbyć się czerwa który zagnieździł się w waszym świecie.- Mrugnął, uśmiechnął się i już go nie było. Oj widać magowie wplątali się w coś co przekraczało zdolności pojmowania. Tak czy siak, magom zostało zanieść Blue Heart, radzie.
Czas na odpis: 20.04 godzina 20:00
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Kwi 19 2013, 16:27
Wyglądało na to, że misja powoli dobiega końca. Jeżeli dobrze zrozumiałem to otoczenie przeniosło się w czasie, ale tak naprawdę reszta Fiore pozostała w stałej linii czasowej. Przynajmniej taka była moja teoria, która została tylko potwierdzona pojawiającymi się ludźmi rady. Nie wszystko jednak było do tej pory rozstrzygnięte. Serce mieli jedno, a kandydatów było czterech. W tej chwili słoiczek posiadał Pace czyli teoretycznie to on był najbliższy zwycięstwa. W mojej głowie szybko przewinęło się kilka planów, które pozwoliłyby mi dołączyć do magicznej rady Fiore. Najbardziej oczywistym, podpowiadanym być może przez zapieczętowaną przeze mnie osobę było zabranie słoiczka siłą i dostarczenie go odpowiedniej osobie. Jednak doskonale zdawałem sobie sprawę z reakcji reszty drużyny. Zapewne nie pozwoliliby po prostu odejść mi i wygrać ten wyścig szczurów. W walce 3 na jednego mimo wszystko miałem marne szanse, zawałem sobie sprawę ze swoich umiejętności i wiedziałem, że ta opcja mogłaby okazać się być zbyt ryzykowna. Najlogiczniejsze wydawały się w tej chwili pojedynki magiczne, które miałyby rozstrzygnąć, kto z nas zostanie nowym radnym. Pomysł oczywiście również wydawał się korzystny, na pewno lepszy niż poprzedni, ale czy na pewno było to jedyne rozwiązanie? Walcząc również pojawiało się ryzyko, a szansa na zostanie radnym wynosiła statystycznie 25%. Nie liczyłem w to oczywiście naszych umiejętności, ale mimo wszystko cyfry nie były optymistyczne. Mimo, że rozwiązanie wydawało się najlepsze zawsze istniało jednak rozwiązanie najlepsze, ale wymagające nieco więcej umiejętności i zdolności myślenia. - Wydaje się, że nasi pracodawcy nas znaleźli - oznajmiłem - Cóż chyba pamiętamy, że dokładnie nam oznajmili, że tylko jeden z nas zostanie radnym. Jak chcecie możemy walczyć oczywiście nie mam nic przeciwko. Wtedy statystycznie każdy z nas ma 25% szans na zostanie nowym radnym. Co jednak powiedzielibyście na podjęcie małej gry? Na pewno nic w niej nie stracimy, a kto wie... może rada grzecznie nas posłucha. - tutaj uśmiechnąłem się od ucha do ucha - Jak myślicie ile Blue Heart znaczy dla rady? Mnie wydaje się, że jest całkiem ważne skoro broni go kościół, a rada próbuje zdobyć. Co jak co, ale radni, jeżeli czegoś nie muszą robić po prostu tego nie robią. Jeżeli wysłali nas tutaj po zdobycie niebieskiego serca oznacza to, że posiadanie go jest niezbędne radzie, a wysłali nas ponieważ sami nie mogli go zdobyć. Nie mam pojęcia jak bardzo ważne dla nich jest, ale można to łatwo sprawdzić. Co powiecie na to, aby potargować się z naszym pracodawcą? Zobaczymy czy straszniejsze dla niego będzie ofiarowanie nam czterech stołków w radzie czy też utrata Blue Heart. Jak myślicie, co zrobią jeżeli zagrozimy im zniszczeniem Blue Heart? Jeżeli jest dla nich tak ważne jak myślę nie zaryzykują jego utraty. Szczególnie, że okolica zmieniła swoją oś czasową. Jeżeli teraz stracą Blue Heart już nigdy go nie odzyskają. Nie pomogą kolejne eskapady. W tej chwili to my mamy wszystkie atuty i możemy rozdawać karty radzie. To jak? Wolicie pojedynki czy może preferujecie rozegrać z radą mały mecz? Dokładnie zamierzałem wykorzystać swoją podstępność, aby zmusić radę do dania mi stołka bez konieczności walki z resztą towarzyszy. Każdy w ten sposób mógł być zadowolony, ale 3 więcej osoby w radzie nie wyglądały z mojego punktu widzenia jakoś strasznie. Jeżeli członkowie tej drużyny się zgodzili na podjecie tej gry to kontynuuję - Jeżeli chcemy osiągnąć nas cel wszyscy musimy być zdeterminowani. Musimy pokazać, że nasze groźby nie są wcale blefem. Że możemy sprzedać, albo zniszczyć Blue Heart. Musimy postraszyć ich stryczkiem na gardle, aby nie myśleli nawet o odmowie. Nie możemy jednak ich lekceważyć. Jeżeli wyczują naszą słabość będą chcieli przejąć Blue Heart. Nie mogą jednak ryzykować zniszczenia go w walce więc ich próba nie może być normalną walką. Musiałaby być szybkim atakiem z zaskoczenia nie pozwalającym nam na żadną reakcję. Musiałaby trwać kilka sekund. W razie ataków fizycznych myślę, że najlepiej poradzi sobie ten świr. - tutaj wskazałem Croca - Bardziej jednak spodziewam się ataków magicznych z ich strony. Pace, masz coś przeciwko, żebym to ja trzymał Blue Heart? Wokół mnie tworzy się swoista bariera antymagiczna, która utrudnia używanie jakichkolwiek zaklęć. Poza tym potrafię rozproszyć większość zaklęć, które mogliby na mnie użyć. W walce jestem prawie bezużyteczny, do swojej magii i walki nie potrzebuję rąk, ale całkiem nieźle potrafiłbym chronić przed działaniem magii Blue Heart. Dlatego myślę, że to ja powinienem je trzymać w trakcie negocjacji raz ze względu na moją magię, która może rozproszyć ich próbę przejęcia Blue Heart jak również ze względu na to, że ani Croco, ani ta dziewczyna nie wyglądają na zbyt dobrych negocjatorów. A ty Pace, bez urazy, ale wydajesz się być dosyć sprawiedliwym, dobrym człowiekiem. Cóż nie ukrywam, że to ja jestem z was najbardziej podstępny i mam największe szanse na wytargowanie dla nas czterech stołków w radzie. Tak więc lepiej, żebym to ja je trzymał, w razie potrzeby ochraniał oraz mógł w każdej chwili zagrozić zniszczeniem Blue Heart jeżeli nie posłuchają naszej propozycji. Jeżeli dostanę słoiczek z Blue Heart ruszam razem z resztą w stronę członków magicznej rady i pytam się o ich przywódcę, u którego zapewne będziemy mogli zdać raport. Na razie słoiczek trzymam schowany pod kurtką, aby inni go nie zauważyli. Nie warto rzucać się w oczy z takim czymś. Ogólnie kieruję się razem z resztą w stronę najważniejszej tutaj osoby. Jeżeli poczuję użycie magii z jakiejkolwiek strony [zarówno ze strony magicznej rady jak i towarzyszy, którzy mogli wpaść na genialny plan oddzielenia się od drużyny i samotnemu złożeniu Blue Heart] od razu używam rozproszenia magii zaklęciem o odpowiedniej randze [PWM rozpraszam PWM, D rozpraszam C, C rozpraszam B, B próbuję rozproszyć B]. Przy okazji o próbie użycia magii informuję pozostałe osoby, a użytkownika magii staram się pochwycić za nadgarstek lub inne odpowiednie miejsce starając się zatrzymać go w miejscu. Nie zgodziłbym się teraz na takie brudne sztuczki po wszystkim co przeszliśmy. Musieliśmy być razem do końca. Również staram się pochwycić złodzieja, jeżeli nie użyje on magii, a po prostu spróbuje ukraść Blue Heart, uciec i dostarczyć je na własną rękę oczywiście nie pozwalam na takie sztuczki.
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Kwi 19 2013, 17:44
-Damn… człowieku, ta sztuczka jest szczerze epicka…- Powiedział dość otwarcie, gdy tylko ich „tepnęło”. Podrapał się po głowie, skarbeńka na ramieniu trzymając, oczywiście nikt go nie widział bo to hebany wyimaginowany przyjaciel. To prawie był koniec, jednak ciągle trzeba było oddać pierw BH do rady, a to trzeba było pierw je mieć w łapce i uzgodnić, czy chcemy je pierw oddać. W sumie to można byłoby zbić na tym majątek, ale fucha w radzie była kusząca… Chociaż nawet jeśli chciałby zostać radnym to czy przyjmą osobę nie magiczną..? Po za tym jest i wygląda na bardziej stukniętego niż był przed tą całą wyprawą. Słoiczek miał w łapkach Pacek. Croc, wysłuchał to, co miał do powiedzenia białowłosy. Kątem oka Drail, zauważył, że kręcą się tutaj Ludkowie, którzy prawdopodobnie byli od pracodawców. -Znaleźli..? Chyba raczej ciągle obserwowali, czy czasem nie wychodzimy z tego kościoła. Po pierwsze, walka nie ma sensu. Zacznijmy od tego, że jesteście ledwo żywi, bo ja jakoś dostałem „kopa” od tej wódy- Powiedział, wódy? Chyba, nie chciał mówić, że więcej BH jest pod ziemią kościoła, w końcu, jeśli się rada dowie, to nici z stołka i sami po nią pewnie przyjdą. -Co do tego targu to jestem za, chciałbym zobaczyć ich miny i ogólną reakcję… Jeśli jednak ma to się nam udać nikt nigdy nie może się dowiedzieć, co się tutaj stało i co widzieliśmy- Na ostatnia zdania po prostu ściszył głos, w końcu gapie i tak dalej. Jakby zaczęli coś podejrzewać to za ciekawie, by nie było. -Pace, daj mu słoik- Powiedział chłopak, chyba mu jakoś zaczął ufać, chociaż najchętniej, by go w kościele zabił. Oczywiście, jeśli ktoś będzie próbował uciekać z BH(Tzn. jeśli ktoś je zabierze) to chłopak od razu się na niego, próbując zawiesić się na szyi, by założyć klamrę, którą zacznie po prostu mocniej zaciskać, by odciąć komuś takiemu możliwość oddychania. -A właśnie… musimy się wrócić do środka, trzeba coś zrobić- Wtedy Croc, chciał wziąć wszystkich w kółko, by powiedzieć im, że trzeba „zamknąć” wejście do podziemi kościoła, ale pierw trzeba rozwiązać tą sprawę z BH. (Krótki post~~~)
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Kwi 19 2013, 19:51
Ten dziwny, niemal nic nieważący pan przypadł Wild do gustu. Był w porządku. Nie, to co ten cały Baltazar, do którego kotka nie zapałała szczególną sympatią. - Wzajemnie - odparła cicho na słowa Sugito, że miło mu jest ich poznać. Teoretycznie nie miało to żadnego znaczeni, ale Tsume była szczęśliwa, że ktoś tak do niej powiedział. Nieczęsto jej się to zdarzało... A nawet prawie nigdy. Cóż, tak to jest, jak jest się milczącym samotnikiem o wyrazie twarzy bezdusznego braku zainteresowania i tym podobnych. Kiedy nagle poczuła szarpnięcie, a ona i towarzysze znaleźli się w krzakach przy kościele, w jej oczach pojawiły się iskierki. Och, była pod ogromnym wrażeniem zaawansowanej magii, chyba magii, Sugito. Ku jej rozczarowaniu nieznajomy, lub raczej już znajomy, zniknął. No trudno. Inuyasha przeciągnęła się, ziewając po kociemu. Była padnięta. Ale i tak postanowiła przemyśleć pomysł Bezimiennego. W międzyczasie jego wypowiedzi, wzruszyła ramionami. W sumie ona też nie miała ochoty walczyć. Ani z jej towarzyszami, ani z radą. Była już wystarczająco poturbowana i nie chciała doprowadzić się do kompletnie już opłakanego stanu. - Chyba nie jest to zły pomysł... Do warunków możesz dorzucić jeszcze opiekę medyczną - mruknęła pod nosem, ale wystarczająco głośno, by inni mogli ją usłyszeć. - Gdyby przyszło nam uciekać, bo średnio mam ochotę na zbrojny konflikt z radą, mogę załatwić dość szybki transport. Kotka zamilkła na chwilę, chcąc przemyśleć to, co właśnie powiedziała. Przekrzywiła głowę na bok i dodała: - Zakładając, że wszyscy jako tako trzymacie się na koniu. Dobra, może i była wyczerpana, i miała to wstrząśnienie mózgu, ale galop na oklep powinien się udać. Zwłaszcza, kiedy jedziesz na swoim własnym, magicznym koniu. W końcu nie wymagało to specjalnego wysiłku dla kogoś doświadczonego.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sob Kwi 20 2013, 11:23
-Em, taaak... nam też miło ciebie poznać, Sugito... Hmm... widać że dość dobrze znasz Baltazara. To jak? Wydostaniesz nas stąd?- Nim jednak otrzymałem odpowiedź, poczułem lekkie zawirowanie przestrzeni wyczuwalne lekkim szarpnięciem i momentalnie znalazłem się w krzakach obok kościoła... z 4 towarzyszy. -Hej! Co jest tym czerwiem?!- Sugito jednak znikł tak szybko, jak szybko się pojawił... -Emm... Myślicie że to o tego całego Baltazara mu chodzi?-
Wysłuchałem uważnie planu Białaska... Hmmm... Wydawał się całkiem logiczny. Wszystko załatwić polubownie, bez walki... Plan, można by rzecz, idealny... Czy jednak wszystko pójdzie po naszej myśli? Jako ludzie z rady, na pewno władają potężną magią, jeśli dojdzie do walki, nie wiem czy uda nam się wyjść z niej cało... Zlustrowałem Białaska od góry do dołu, oceniając czy po tym wszystkim może być godny zaufania i stwierdziłem... Jak najbardziej... Nie zawahał się pomóc w groźnych sytuacjach, często ryzykując swoje życie... Jeśli jednak nas teraz wykiwa... Nastrojowy song -Trzymaj... myślę, że możemy ci zaufać... Po tym wszystkim co przeszliśmy... I tym razem idę z tobą... i nawet jeśli będą próbowali jakiś sztuczek, nie dadzą rady pokonać nas! Krokodyla Mutanta, Kobiety Kot, Antymagicznego Kolesia i Pogruchotanego Okularnika... o nie, życzę im powodzenia- Uśmiecham się do wszystkich po czym oddaje Białaskowi słoik owinięty kurtką... -Idziemy tam wszyscy... zwyciężymy i tym razem- Wstaję i idę razem z innymi w kierunku rady
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Kwi 21 2013, 18:55
MG
Mieliście plan, plan wychuja*ia organizacji o randze Rady magicznej. Cwane trzeba przyznać. Tak więc zbliżyliście się i poprosiliście o widzenie z dowódcą, an którego czekaliście całe 5 minut. Zanim jednak zdążyliście zdać raport... -Wiemy. Wszystko wiemy. Myślisz że posłalibyśmy na tak ważną misję 6 żółtodziobów bez żadnego zabezpieczenia?-Spytał Bezimiennego patrząc mu prosto w twarz. Byli sobie mniej więcej równi, tylko wysłannik rady nosił okulary, miał długie blond włosy i nosił się na biało.-Na dodatek Blue Heart nie jest nam chwilowo niezbędne. Niemniej jednak... jeśli chcecie nadal możemy je od was odkupić. Poza tym...- Wzruszył ramionami-Jak wam zależy możecie je sobie zachować.-- I to powiedziawszy czekał na waszą reakcję. Szybko jednak się zreflektował i sięgnął do kieszeni z której wyjął kopertę, którą podał Wild. Cokolwiek to było, było tylko dla niej.
Czas na odpis: 23.04 godzina 20:00
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Kwi 22 2013, 00:29
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń. Wszak mieli do czynienia z Radą. Nie zdziwiłaby się, jakby znali ich najdrobniejszy ruch w tym kościele. Rada miała w końcu swoje sposoby. Ale Wild to była rybka. Kotka była padnięta, a ból głowy się nasilał, wraz z mdłościami. Wstrząśnienie mózgu to nie pikuś. Po jej twarzy widać było, że nienajlepiej się czuje. - Róbcie, co chcecie - mruknęła znudzona. Przecież kiedy Rada będzie potrzebować Blue Heart, to sobie je weźmie. Z pewnością mieli w swych szeregach wielu wykwalifikowanych ludzi, którzy bez problemu byliby w stanie odebrać artefakt paru magom. Tak więc Inuyasha stała sobie spokojnie i zastanawiała się, kiedy wreszcie będzie mogła pójść do domu i odpocząć. Domu? Wróć, do jakiegoś lasu i odpocząć w jakiejś przytulnej niedźwiedziej gawrze. Kiedy to nagle ważniak z Rady wyciągnął w jej kierunku papier. Kotka ściągnęła brwi, zaskoczona, ale w końcu odebrała to, co mężczyzna jej podawał, rozerwała kopertę i zaczęła czytać. W miarę jak zagłębiała się w treść listu, jej brwi coraz to bardziej podjeżdżały do góry. Na usta cisnęło jej się parę pytań, jednak chyba był powód, dla którego przekazano jej to na piśmie, a nie ustnie. A grzechem byłoby nie przyjąć oferty, więc Wild tylko schowała spowrotem papier i oddała kopertę człowiekowi z Rady. - Coś jeszcze? - zapytała cicho, przekrzywiając głowę. Właściwe, czekała już tylko na rozkaz do odmaszerowania, ale może Rada poczęstuje ich jeszcze jakimiś informacjami.
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Kwi 22 2013, 16:22
Tutaj Croca, wręcz wbiło w niego samego o ile było to w ogóle możliwe. Czerwone oczy wręcz kipiały pomału gniewem, lecz starał się powstrzymywać. Nawet jego wymyślony przyjaciel gdzieś się schował. -Nie jest wam do cholery potrzebne?!- powiedział dość donośnym głosem. Ręce zaczął zaciskać, by zaraz gościowi nie przyłożyć w twarz. Wycierpieli się tyle, a on miał(Ale już nie ma~~!) połamaną nogę i do tego wypił ten dziwny syf, by w ogóle spróbować przeżyć, przez co stał się niemalże istnym potworem. Nie wspominał o tym jednak, że sobie golnął. Wziął głęboki oddech, by coś go za chwilę nie strzeliło. Wystrzeżył kły, dość pokaźnie się prezentowały w jego mordce i wyglądały dość przerażająco według niego. -Sskoro mieliśmy jakieś zabezpieczenie to, czemu nie wkroczyło do kościoła, gdy ten zaczął się zmieniać?! W końcu raczej to nie codzienny widok jak kościół przenosi się w czasie…- Odwrócił wzrok i spojrzał na swoje ręce. Pięści zaciśnięte trzymał dość mocno. -Ssstraciłem zwierzaka… wyglądam i sssyczę jak jakiś pojeb… teraz mi może wyjaśnissz po co w ogóle mieliśmy po nie iść?! Czy ten płyn przestał nagle być jakiś mega i pro?! Udało nam się zdobyć jego ostatnią flaszkę, reszta przepadła, bo rozwaliły ją kamienne golemy. Wiesz ile kosztowała nas ta podróż..? Jeszcze jakiś elegancik nam się wpierdzielił do środka wyssskakując niczym filip z konopi zabierając z ssssobą tamte dwie dziewczyny, chociaż jest możliwe, że opuściły kościół dobrowolnie, ale jakoś nie chce mi się wierzyć… Jebay Baltazar… jednak wróćmy do tematu. Czym do jasnej cholery jest ten cały Blue Heart i po co chcieliście go zdobyć..?- kolejny nalot słów wyszedł z ust tego wariata. Chyba chciał się czegoś dowiedzieć, bo na darmo życia nie ryzykował, nie chciał bowiem wyjść stąd z pustymi rękami i słoiczkiem tej niebieskiej cieczy. Spojrzał w stronę Pace’a i Bezimiennego, nie zwracał uwagi na tą całą kopertę, którą dostała dziewczyna. Chyba liczył na to, by sami się odezwali w tej sprawie. Wiedział, że jeśli trzeba będzie opuścić to miejsce to wyjdzie razem z chłopakami i uda się do szpitala, by go przepadali, czy czasem nie zaczęło w nim rosnąć coś niesłychanego jak dodatkowy kręgosłup wygięty bardziej niż zwykły. -A jessszcze jedno… ile dajecie za Blue Heart i czy jeśli je zabierzemy to czy mamy pewność, że nikt nasss nie napadnie, gdy będziemy opussszczać to miejsce?- Jego wzrok skierował się na przedstawiciela rady, był dziki jak zwykle mimo tych czerwonych oczu, w sumie to czasem nie wyglądał z nimi groźniej..?
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Kwi 23 2013, 10:18
Spotkałem osobę, która miała być odpowiedzialna za sprawę Blue Heart w kościele. Czy to jednak był prawdziwy przywódca, a może negocjator wysłany przez radę? Tego nie wiedziałem jednak już na kilometr potrafiłem wyczuć od niego blef. Dziwię się tylko, że pozostali członkowie drużyny tak ślepo wierzyli w jego słowa. Moja ostrożność jednak nie pozwoliła mi wierzyć w każde jego słowo. Przybył pięć minut później. Wiedział, że nie odejdziemy, a tym zagraniem chciał nam pokazać, że Blue Heart nie jest wcale dla niego ważne, a jest drugorzędnym celem. Czy ludzie rady przybyliby jednak tak licznie w to miejsce, gdyby była to jakaś błahostka? Tłumy członków rady i ich wysłanników wyraźnie pokazywały, że jednostka ta desperacko poszukuje Serca, które teraz trzymał on. Potem stwierdził, że nie jest mu ono niezbędne, ale w sumie może je od nas odkupić. My zakładaliśmy, że serce jest dla nich ważne, nie wiedząc tego naprawdę, on starał się nam pokazać, że jest bezużyteczne co najwyżej możemy na nim nieco zarobić. Sam bym tego lepiej nie rozegrał jako negocjator. Być może wszystkie moje założenia okazywały się błędne, ale chciałem zaryzykować. Tak jak mówiłem wydarzenie, które nastąpiło uznałem za rozpoczęcie negocjacji opartej na blefie. Dobrze, że to jednak ja trzymałem Blue Heart i nie dałem się tak łatwo nabrać na ten podstęp. Chociaż wszystkie moje założenia mogły okazać się błędne postanowiłem zaryzykować. - Mówisz, że nie jest wam potrzebne. Cóż chciałem je wam zaproponować za stołek w radzie, ale widzę, że jest na tyle nie istotne, że możemy je sobie zabrać i nie mamy po co negocjować. - oznajmiłem z uśmiechem na twarzy - Cóż trochę szkoda, że nie będziecie w stanie posiąść już nigdy Blue Heart. I nawet jeżeli kiedyś będzie wam potrzebne już go nie dostaniecie. Mamy jedyną sztukę Blue Heart, którą właśnie wypuszczacie z rąk. Wasze pieniądze naprawdę średnio mnie obchodzą. Nie przybyłem tutaj po nie, a po miejsce w radzie. Wierzę, że za serduszko więcej dostaniemy na czarnym rynku. Jak myślisz znajdzie się tam ktoś, kto będzie chciał je kupić za wysoką cenę? - zapytałem starając się zachować wyższość nad moim rozmówcą - Ja myślę, że znajdzie się ktoś chętny na jego kupno po całkiem sporej cenie. Cóż nie ma miejsca w radzie nie ma serca. Skoro nie jest im potrzebne to nie mam zamiaru kłócić się z przywódcą tego magicznego oddziału o jakieś marne pieniądze. - Przy okazji ciekawi mnie jak będzie wyglądać wasza sytuacja jeżeli ludzie dowiedzą się, że działaliśmy na wasze polecenie. czy przypadkiem nie po to wysłaliście nas in cognito, aby nikt nie wiedział o waszej ingerencji w sprawę kościoła? Tak się zdarzyło, że zabiłem pewnego księdza, który stanął na mojej drodze. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, ale właśnie rozmawiamy, dosyć przyjacielsko co by nie powiedzieć. Myślę, że świadkowie uznają nas raczej za przyjaciół. Wątpię, by ktokolwiek wątpił w to, że pracujemy dla was. Na pewno opinia też nie jest wam niezbędna i mogę oznajmić, że to co stało się tutaj zostało spowodowane przez was. Fiore News też na pewno zainteresuje się tą informacją. Czy po ostatnich artykułach gotowi jesteście na kolejny taki artykuł? To co znajdziesz coś ciekawszego niż pieniądze czy mam powiedzieć co tutaj zaszło?
Jeżeli mój słowny przeciwnik nie wyrazi chęci negocjacji, nie zaproponuje czegoś ciekawszego niż pieniądze, albo zacznie próbować jakiś swoich sztuczek, zechce uznać ich publicznie za wrogów lub coś w tym stylu będąc przygotowanym na to od razu oznajmiam gapiom - ZOSTALIŚMY WYNAJĘCI PRZEZ MAGICZNĄ RADĘ. TO ONA ODPOWIEDZIALNA JEST ZA TO CO WYDARZYŁO SIĘ W KOŚCIELE. TO PRZEZ NIĄ ZABITY ZOSTAŁ KSIĄDZ TEGO KOŚCIOŁA. BO CHCIELI UKRAŚĆ Z STĄD BLUE HEART.
Oczywiście zakładam próbę siłowego lub magicznego stłumienia mojego głosu. W tym wypadku liczę na towarzyszy. Mam nadzieję, że sami przejmą moją rolę i jeżeli ja nie będę mógł to oni oznajmią światu całą prawdę odnośnie tego wydarzenia i całkowicie zniszczą wizerunek magicznej rady wśród ludu.
Co jeżeli rada będzie miała gdzieś moje groźby? Uda mi się wykrzyczeć owe słowa lub ktoś zrobi to za mnie, a wysłannik magicznej rady dalej nie będzie chciał negocjować? Po prostu biorę serce i zmieniam lokację o ile moi towarzysze zgodzą się na taki obrót spraw. Oczywiście pierwszym miejscem w jakie udam się będzie redakcja Fiore News. Na pewno ucieszą się z owej informacji. z/t nie następuje jednak w tym poście. Chciałbym, aby wszyscy się wypowiedzieli, również osoby przede mną. Dlatego z/t nastąpi dopiero w kolejnej kolejce, acz już teraz oznajmiam towarzyszom, że jestem gotowy do zmiany tematu i przehandlowaniu Blue Heart na czarnym rynku za lepszą sumę. Tak jak powiedziałem mnie interesowały tylko informacje i stanowisko nic więcej.
Pozostaje jeszcze kwestia listu, który dostała dziewczyna z naszej drużyny. Co tam było? Zaproszenie do rady? A może propozycja odebrania nam Blue Heart w zamian za dołączenie do rady? Cóż... próba przekonania jednego z nas do wykradzenia serca wydawała się lepsza niż przyznanie członkostwa każdemu z nas. To również było gdybanie, ale dziewczyna wydawała się najzręczniejsza z nas i najłatwiej byłoby jej wykraść trzymane obecnie przeze mnie Blue Heart. To również było tylko gdybanie, ale zaufanie do dziewczyny spadło właśnie o połowę. A zbyt wysokie i tak nie było. Obserwuję więc ją, aby nie wyprowadziła nie próbowała żadnych sztuczek do wykradzenia serca. Jeżeli wyczuję tylko, że próbuje używać magii od razu neguję jej zaklęcie swoim zaklęcie [PWM>PWM, ranga D dziewczyny> moja ranga C, C dziewczyny > moje B, B dziewczyny > moje B]. Jeżeli spróbuje się choć odrobinę do mnie zbliżyć jestem gotowy do próby uniku i odskoczenia w tył. Wyraźne zbliżanie się dziewczyny do mnie uważam za próbę ukradnięcia Blue Heart i jestem gotowy złapać ją wolną ręką za jej rękę i przytrzymanie. Liczę, że reszta towarzyszy zajmie się byłą wtedy już towarzyszką. Ja osobiście po powstrzymaniu jej ataku byłbym gotowy na kopnięcie jej w brzuch z kolana. I nie ograniczałbym wcale siły ze względu na przeżyte przygody.
Jeżeli inni członkowie rady spróbują wykraść serce będę próbował zrobić zapewne to samo co w przypadku Wild. Zarówno uniki, jak również tłumienie magicznej mocy. Liczę również na pomoc towarzyszy w obronie Blue Heart.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Kwi 23 2013, 20:25
Wysłuchałem w milczeniu wszystko co powiedział Białasek... Powiedział tyle, że nie trzebabyło nic dodawać... Wtrąciłem się jednak kiedy mówił o stołkach w radzie -Emm... Mówiąc ściślej to chodzi o stołki, cztery stołki...- Kiedy Białasek skończył, odciągnąłem go na bok -Cokolwiek się zdarzy, nie wypuszczę serca tak łatwo. Jeśli oni go nie chcą, a ty będziesz miał zamiar coś z nim zrobić, zabieram się z tobą i dzielimy się zyskami...-
W momencie jednak, gdy Wild otrzymała kopertę, po czym mruknęła coś i ją oddała zrozumiałem, że coś może się szykować... żeby w możliwym stopniu ochronić BH przed kradzieżą z jej strony, stanąłem pomiędzy Wild a Białaskiem... po tym, co przeszliśmy, nie odpuszczę tak łatwo... teraz możemy spodziewać się już wszystkiego...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sro Kwi 24 2013, 10:46
MG
Słysząc argumenty Bezimiennego członek rady zmarszczył brwi i przygryzł wargę, definitywnie coś mu się nie podobało... Ale co poradzić jak się dyskutuje z jakimś zasranym magiem? Nawet rada nie przewidziała kilku rzeczy. Jak na przykład jawny bunt. -Jak mówiłem serce nas nie interesuje-Widocznie faktycznie nie był to blef-Aczkolwiek co do tego rozgłaszania fałszywych informacji... sądzę że się jakoś dogadamy, więc... czego byście chcieli za trzymanie dziobów na kłódkę?- Warknął w stronę Bezimiennego. Widocznie nie podobało mu się ta sytuacja ale nie wykraczała ponad jego kompetencje, widać był wysoko postawiony w radzie.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sro Kwi 24 2013, 17:39
Nie zaskoczył mnie grymas na twarzy człowieka, z którym rozmawialiśmy... Zanim Bezimienny zdążył odpowiedzieć, to ja warknąłem: -To, co słyszałeś... 4 stołki w radzie i... pewność że ktoś z nas nie podetnie nam gardeł gdy będziemy odchodzić... No chyba że wolisz, by wszyscy jednak dowiedzieli się prawdy...- Stałem, niewzruszony, pomiędzy Białaskiem a Wild, cały czas ją obserwując i trzymając ręce w pobliżu sakiewek z moją bronią... Ech... niech to się już skończy... jestem potwornie zmęczony... w sumie, zjadłbym coś... Już nie mogę się doczekać miękkości puszystej pościeli i odprężających ramion snu...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.