I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Sty 21 2013, 23:43
First topic message reminder :
MG
Wielki kościół utrzymany w stylu... No dobra kłamstwo. Mały biały kościołek z dzwonnicą na jego tyłach, pokryty czerwoną dachówką. Nad drzwiami wejściowymi, dębowymi, znajduje się piękny witraż przedstawiający dwunastu apostołów i białego gołębia nad nimi. Do kościoła prowadziły trzy kamienne stopnie. Wnętrze kościoła miało szerokość około 30m i długość jakichś 50 przy czym do sufitu było jakieś 10m. Ławy zaczynały się na 5 metrze i kończyły 5m przed ołtarzem, znajdowały się w 2m odstępach od siebie czyli było ich dziesięć w rzędzie a rzędów były dwa po 10m z 2.5m przerwą między nimi i po 5m przerwie od ścian, przy których stały dwa konfesjonały. Za ołtarzem prawdopodobnie znajdowała się przybudówka z wejściem na dzwonnice i pokój dla księży i ministrantów. Ołtarz był długi na 6m ustawiony równolegle do ławek, za nim była Hostia i 3m krzyż.
~~
No cóż, w radzie nie dano wam wiele... informacji. Właściwie prawie żadnej informacji, były niesamowicie ubogie. Dowiedzieliście się jedynie że waszym celem jest Blue Heart, znajdujące się gdzieś w tym kościele pod ochroną tutejszych księży. A że księża tak jak mnisi byli chronieni przez lud rada "Oficjalnie" nie mogła nic z tym zrobić. Ale wy jeszcze nie byliście w radzie... to w jaki sposób zdobędziecie serce radę nie obchodzi. Liczą się tylko i wyłącznie efekty. A jedynym wymaganym efektem było dostarczenie serca, grupowo albo pojedynczo acz w tym drugim przypadku całość nagrody nie zostanie podzielona na 6 a w całości przyznana temu co dostarczył serce... więc był to też swojego rodzaju wyścig szczurów.
Autor
Wiadomość
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Czw Mar 07 2013, 00:59
I poleciał! Zachciało mu się latać… Od kiedy Krokodyle latają?! OD NIGDY… Szkoda, że nikt tego nie powiedział zwierzakowi Crocodile’a, szkoda, że to jest taki tępy zwierz… Pikując w dół chłopak zobaczył, że za nim leci Crunchy, próbował go łapać, ale coś mu nie wyszło… Pierw spadł na grzyby, które w miarę złagodziły upadek, szkoda, że miecz jest taki ciężki i też dopomógł w ich zgnieceniu. Na łeb spadł mu nie kto inny jak sam zwierzaczek naszego bohatera. Chyba na moment urwał mu się film. Otworzył oczy, rozejrzał się na boki. -Ja pie*dole… więcej nie pije, bo potem budzę się w dziwnych miejscach…- stwierdził anty-mag. Gdy chciał wstać i podeprzeć się rękoma czuł ból w palcu, spojrzał na niego: -Chyba nie powinien wyginać się w tą stronę…- Pomyślał. Bolał go w cholerę, ale niestety czasem tak bywa, cóż może z nim zrobić? No, chociaż spróbować wyprostować, bo raczej pęknięta to kość nie jest, aczkolwiek złamana. Pociągnął pierw do przodu, poczuł się tak jakby ktoś mu jego wyrywał, z trudem utrzymał w sobie ryk bólu, który go wypełniał. Przestawił go, tak, aby był jakoś prostu, gdy górna część raczej była tylko wyje… wywalona na bok. Oddychał głęboko z bólu, jednak nie przewidział, że może się przez to nawdychać zarodników z grzybów. Zaczął kaszleć i to strasznie, raczej na płucach mu osiadły. Zdziwił go tylko kolor tych grzybków, gdyż fioletowe były(Tak przynajmniej podejrzewam po kolorze zarodników). Chłopak nie czekając dłużej aż się tego syfu więcej nawdycha ściągnął bluzę i obwiązał ją sobie na twarzy niczym prawdziwy szalik, może było za późno, aby się nie nawdychać ich, jednak i tak mniejsza ilość tym lepiej. Za dobrze raczej nie jest, gdyż na wymioty go lekkie zebrało, miał dziwne Deja vu, że kiedyś już był w podobnej sytuacji z grzybami, ale to tylko jakiś jego wymysł(U Makbecie też były grzyby, nie chce, aby z tymi grzybami znowu się powtórzyło =_=). Wziął jeden z grzybów do ręki, po czym miecz wziął do drugiej łapy, oczywiście grzybek w lewą, aby nie nadwyrężać palca, dlatego złapał go dwoma przednimi palcami(Kciukiem i wskazującym), po czym przejechał nim po ostrzu swojego orężu, co to miało na celu? A to, że jeśli są trujące to zawsze może się przydać podczas walki, by kogoś lekko podtruć, o ile nie padnie jako pierwszy… chociaż i tak trucizna z grzyba, która dostanie się do krwioobiegu będzie gorsza, niż taka po wdychaniu, gdyż zarodniki nie powinny być jeszcze na tyle dojrzałe, aby wydzielać taką ilość trucizny. Spojrzał, na Wild, która wyglądała na mocno wku*wioną. Coś tam paplała, że jest pacanem i że ją wystraszył. -Ta… bo nie mam nic innego tylko straszyć małolaty…- Powiedział przez bluzę. -Chciałem cię pociągnąć do tyłu, po czym zamknąć te cholerne drzwi zanim wbiłoby ci do głowy iść sama, a z resztą nie muszę ci się tłumaczyć- stwierdził na koniec. Chyba mało go interesowało, co mówiła dziewczyna, gdyż ciągle się rozglądał po tunelu. Ściągnął opaską z głowy, po czym rzucił do Wild. -Zakryj sobie Nos i Usta, bo teraz dalej wdychasz ten syf w powietrzu- Rzekł, po czym spojrzał do góry. Wziął swojego zwierzaka na ręce, po czym podszedł do dziewczyny i jej go wręczył. -Bier jego, ja się przejdę po tym miejscu- Rzekł lakonicznie, po czym założył obsmarowany miecz na plecy i myślał, co może zrobić z tym nastawionym złamaniem, gdyż go w opór boli. Nawet sobie palcami strzelić nie może, gdyż boi się, że zaraz sobie połamie coś ponownie. Zerwał sobie grzybka z jaskini, gdyż było ich pełno, schowaj go do kieszeni, kto wie… może kiedyś się przyda? -Thy… delikatna się znalazła- Powiedział odchodząc w głąb tunelu.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Czw Mar 07 2013, 18:24
Co? Gdzie oni są? Po prostu... zniknęli... Podszedłem do dziury i spojrzałem w dół lecz nic nie dojrzałem. Krzyknąłem ile sił w płucach: -Heeej! Nic wam nie jest? Ten tunel jest chyba zbyt głęboki, więc raczej do was nie zejdę... - Odsunąłem się ostrożnie od dziury i stanąłem na środku ośmiokątnej sali... Usiadłem na środku i starałem się wymyślić coś, by powiązać wszystkie te rzeczy razem jednak nic do siebie nie pasowało... Zły ksiądz i staruszkowie, gwałtowna zmiana stanu kościoła, Baltazar, tajemnicze odpowiedzi, tunel, ośmiokątna sala i malowidło, osiem drzwi do sprawdzenia no i Blue Heart... Nie było czynnika wiążącego to wszystko razem... Spojrzałem na Białaska... -To co? Sprawdzamy inne drzwi?- Podszedłem do drugich drzwi i otworzyłem je... Ostrożnie starałem się czegoś wypatrzeć. Później wystawiłem ostrożnie jedną nogę przez drzwi i obmacałem stopą podłogę, czy aby nie ma tam drugiej dziury... Jeśli nie ma tam dziury, a Białasek zgodzi się iść ze mną, wchodzę i idę przed siebie trzymając kunai'a w pogotowiu... Jeśli będzie tam dziura, otwieram inne drzwi i powtarzam powyższe czynności. Tak samo w razie ślepych uliczek. Jeśli znajdę tam przeciwnika, a on bez słowa zapragnie mnie zaatakować: a) jest w dużej odległości ode mnie to używam [B] Wodne pociski i strzelam trzema podwójnymi partiami b) jest w małej odległości ode mnie to używam [C] Wodne ostrza Jeśli ataki się nie powiodą, używam kunai i staram się bronić i robić uniki
Ostatnio zmieniony przez Pace dnia Nie Mar 10 2013, 13:17, w całości zmieniany 1 raz
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pią Mar 08 2013, 23:33
Towarzysze ruszyli do przodu i szybko zniknęli nam z oczu. Powoli się rozdzielaliśmy. Wydawało się, że rudowłosa dziewczyna nie zejdzie szybko na dół nie wiedziałem co mogło się stać, ale zakląłem w duchu, że nie wziąłem do razu od niej lekarstwa. Szlag by to trafił. - Chyba nie mamy wyjścia - odpowiedział na propozycję sprawdzenia pozostałych drzwi - Mam nadzieję, że znajdziemy tam coś ciekawego. Nie wiem jednak na ile będę w stanie pomóc Ci przez tą ranę na szyi. Mam nadzieję, że szybko to zakończymy. Chciałbym jak najprędzej udać się gdzieś, gdzie zajmą się tym cholerstwem. Po tych słowach ruszyłem za towarzyszem. Byłem gotowy do obrony. Jeżeli pojawi się przed nami przeciwnik, który nagle zaatakowałby w nas zaklęciem rozpraszam je równoważnym rangowo zaklęciem. O ile będzie to normalny atak jak kula ognia. Jeżeli będzie to jakiś debuff nic nie robię. Przynajmniej jeżeli wystarczająco wcześnie to rozpoznam. No, ale w końcu ognista kula różni się nieco od przemiany ciała. Każdy krok stawiam ostrożnie i obserwuję ściany w korytarzu. Tutaj mogłem znaleźć kolejną wskazówkę dotyczącą tego miejsca. Spodziewałem się jednak, że być może nie ma dobrych drzwi, a trzeba przejść wszystkie drogi, aby odblokować finalną nagrodę w sali głównej. Rozmasowałem nieco szyję, która ciągle dawała we znaki.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sob Mar 09 2013, 00:23
MG
Crocodile i Wild: Dziwna para zwierzęcio ludziów, wylądowała w dziwnym dole, Wild od razu wzięła się do roboty i zaczęła sądować otoczenie szukając... zwierzątek no i udało jej się znaleźć jakiegoś małego krecika, ale był dość daleko i chyba schorowany bo jakoś miał problemy na razie z przekopaniem. Za to Crocodile, po swoich wielu czynnościach udał się w głąb tunelu, ale że pod nogi nie patrzył a tunel był pochyły, baran a właściwie krokodyl, znów się potknął i zaczął toczyć. Na szczęście tym razem upadek nie trwał długo, bo po chwili chłopak uderzył całym ciałem w ścianę. Gdy otworzył oczy, dojrzał zaś że znajduje się w długim korytarzu. Oświetlony był z obu krańców pomarańczową łuną, jak długi był korytarz nie wiadomo, wykonany z dziwnego, chropowatego kamienia, w samym korytarzu panowała iście zabójcza temperatura, tak, tak, było tu spokojnie z 30 stopni. Gdzieniegdzie zaś rosły grzybki, czarne.
Bezimienny i Pace: Panowie postanowili znaleźć inny sposób by dostać się do Blue heart, otwierając jednak wszystkie drzwi po kolei, dostrzegli dziwną analogię, wszędzie były... dziury! Nie było widać żadnej różnicy, przynajmniej na pierwszy rzut oka, przyglądając się bliżej, widać bowiem że dziury 1, 5 i 7 miały przyjemny zapach. 2, 3 i 4 śmierdziały stęchlizną a 6 dziwnie świszczała
Kawka i Rena: Baltazar słysząc rozważania Reny, zaśmiał się cicho pod nosem i złapał dziewczyny za dłonie ciągnąc w mleczno białą przestrzeń. Dziewczynom nagle zrobiło się zimno, potem ciepło a na koniec sennie. Ale nie zasnęły, nagłe szarpnięcie w żołądku i mała karuzela w głowie i już stały gdzieś zupełnie indziej. Na obrzeżach jakiegoś pola, daleko przed sobą mając domek....
Stan postaci: Bezimienny: Swędzi cię szyja, boli gdy dotykasz ranę, delikatnie spuchło. Zewnętrzna część prawej dłoni lekko zdarta, szczypie ale nic poza tym Pace: Plecy strasznie bolą przy każdym ruchu, kręci ci się w głowie Wild: Pozdzierana skóra na łokciach, kolanach i brodzie, na dodatek na brodzie małe rozcięcie z którego kapie krew. Nawdychałaś się dziwnych zarodników, od czego kuje cię w gardle i czujesz dziwne łaskotanie w płucach Crocodile: Złamany środkowy palec lewej ręki, sterczy ci pod dziwnym kątem. Cały tułów i prawy bark rwą przy ruchach, zawroty głowy. Czujesz mdłości od nawdychania się grzybów i co rusz zanosisz się kaszlem. Rena: Dla ciebie to z/t przenosisz się do misji "Plaga" Kawka: jw. Nie piszcie tam do póki nie dam kolejnego posta MG
Czas na odpis: 12.09 godzina 01:00
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sob Mar 09 2013, 14:11
I poszedł w pizdu… fajnie było przez pierwsze kilka minut do póki się nie potoczył… Czasem jednak warto patrzeć pod nogi, by się nie wywalić tak jak to zrobił nasz kochany krokodyl. Nie pozostało mu oczywiście niż innego niż wstać, chociaż miał z tym mały problem, gdyż go zaczęło wszystko boleć. -A ponoć głupi to ma zawsze szczęście… - Wycedził przez zaciśnięte zęby. Po tej całej sytuacji stwierdził, że musi być jakimś geniuszem w swoim fachu, jeszcze nie wie, w jakim, ale jest w nim geniuszem! I tak najbardziej bolesne było spotkanie 3 stopnia z ścianę, ale jak widać chciał się z nią przywitać, w końcu pełna kultura czyż nie? Złapał się za głowę i pokoziołkował w tył, tak, aby usiąść na dupie. Obolały był i to bardzo, palec też był problemem, chociaż dobrze, że tylko on jest złamany i dziwacznie ustawiony. Otworzył oczy i rozejrzał się na boki. Poczuł uderzające ciepło. Jemu to zbytnio nie przeszkadzało, ciepełko wręcz lubił i trochę go to uspokajało, bo było bardzo cieplutko, w końcu jaszczurki lubią się wygrzewać w gorących miejscach takich jak to. Pomarańczowa poświata zaczęła mu w tym miejscu przypominać magiczny piekarnik(Odpowiednik mikrofalówki), ale taki włączony, bo taki wyłączony to się nie świeci. Ku jego zaskoczeniu na bokach rosło nic innego tylko znowu te grzyby, czyżby nie było w tych katakumbach, czy tam podziemiach miejsca, gdzie one nie rosły? W sumie ciepło + wilgoć = Idealne miejsce dla grzybów i pleśni. -Następnym razem, jeśli mam chodzić po takim syfie to biorę z sobą kalosze, przydałaby się jeszcze jakaś pochodnia, ale nie można mieć wszystkiego- Stwierdził w swoim nie mózgu, żeby nie było, że gada sam do siebie. W końcu stanął na nogi, bo co się będzie opierdzielał w tak ciepłym miejscu i otaczających go grzybkach… szkoda, że to nie są halucynki, bo by się przydały… W sumie to zjadłby pizze z pieczarkami, ale czy te grzyby są jadalne to nie wiadomo, ale w końcu wszystkie grzyby są jadalne, lecz niektóre tylko raz. Podszedł do ściany i położył na niej rękę. Budulec, z którego była stworzona nie był mu do końca znany, chociaż gdyby miał odpowiednie do tego umiejętności to pewnie by poznał. Puknął w nią raz, przykładając do niej ucho(Chyba, że była gorąca to tego nie robi, gdyż mógłby się poparzyć), aby sprawdzić, czy w środku jest pusta, bo usłyszy charakterystyczne dla tego dźwięk. Ciekawiło go tylko tyle, czy coś za tym jest, czy też może nie. Nie stojąc długo postanowił ruszyć do przodu, by zwiedzić cały ten tunel, oczywiście patrząc cały czas pod nogi, by nie przewrócić się po raz kolejny, aby nie zadać znowu sobie samemu uszkodzeń ciała, bo i tak jest już dość poobijany. W prawej ręce trzyma swój 2m miecz, aby w przypadku zagrożenia móc sparować atak, albo zaatakować, jeśli będzie taka potrzeba. Uważnie obserwuje, czy nie będzie jakiś podejrzanych fragmentów podłogi jak wypukłości, bo to może być pułapka, która otworzy pod nim zapadnie. Podobnie ze ścianą, czy nie ma w niej czasem jakiś wyrzutni strzał, albo flejmtrowerów, które mogłyby go upiec, co z resztą będzie trudne, bo ogień robi mu mniejszą krzywdę niż u innych stworzeń(Żwyiołak-Ogień). Jeśli pod koniec Znajdzie jakieś drzwi to je otworzy(O ile nie będzie innego wyjścia) i będzie się szykował na każdą możliwą walkę. Jeśli coś go zaatakuje to odskoczy w tył, a by uniknąć potencjalnego ataku.
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 10 2013, 11:08
Cóż musieliśmy wybrać jedno z przejść. Ciężko było wybrać jedno będąc pewną, że jest ono właściwym przejściem. Czasu jednak było coraz mniej, trucizna jak widać sączyła się powoli w moich żyłach zapewne siejąc destrukcję wewnątrz mojego organizmu. Czas z pewnością grał na moją niekorzyść. - Masz coś przeciwko tej świszczącej dziurze? - spytałem towarzysza - Jako jedyna wydaje się inna od pozostałych. Jeżeli więc tylko jedno z tych przejść jest dobre to być może właśnie to. W końcu jako jedyne jest inne. Co o tym myślisz? Masz coś przeciwko. Jeżeli mój towarzysz wyraził kategoryczny sprzeciw to pozostaję w sali uważając, że faktycznie lepiej dokładniej to przeanalizować. Jeżeli jednak okaże się, że tak nie jest idę w przejście w stronę dziury, aby zobaczyć co jest wewnątrz. -Pewnie nie masz żadnej liny? - spytałem nie wierząc specjalnie w potwierdzenie Jeżeli jednak mój towarzysz miałby linę to oczywiście wykorzystujemy ją do zejścia. W przeciwnym razie oceniam szerokość dziury. Jeżeli ma średnicę mniejszą niż 1,8m to schodzę w nią opierając się rękoma o jej ścianki. Wtedy rozpiętość moich rąk jest większa niż średnica przejścia więc akcja ta jest możliwa. Zniszczoną lekko rękę owijam zerwanym kawałkiem płaszcza, aby uchronić ranę przed zabrudzeniem. Jeżeli rozpiętość jest większa staram się wbijać swoje sztylety jak haki wspinaczkowe w jedną ze ścian i mam nadzieję, że nie spadnę. Jeżeli jednak spadnę staram się upaść na plecy tuż przed upadkiem uderzając rękami o ziemię. Ma to zamortyzować siłę upadku. Większa płaszczyzna, na którą działa siła reakcji podłoża, a poza tym rozłożona głownie na ręce. Jeżeli przeżyję to zagłębiam się dalej w tunel. - Umiesz może upuszczać krew? - zapytałem - Jak nie uda nam się znaleźć antidotum lub inny neutralizator trucizny będziemy tu mieli małą operację. Powiedziałem to towarzyszowi tylko po to, aby był przygotowany.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 10 2013, 13:32
A niech to... za każdymi drzwiami jest jakaś dziura... Już miałem się odezwać, że chętnie wybrałbym którąś z tych ładnie pachnących, kiedy zrobił to Bezimienny... Hmmm... w zasadzie jego rozumowanie jest dość logiczne... Dziwne, że sam na to nie wpadłem... To na pewno przez ten ból głowy i pleców... -Hmm... w zasadzie chciałem iść w pierwsze drzwi- wskazałem przy tym na wybrane drzwi -ale faktycznie, teraz nad tym myśląc, lepiej wybrać tą świszczącą... Ruszyłem za Białaskiem do drzwi. -Niee, nie mam liny... Do tego kręci mi się w głowie, nie wiem jak się skończy "moje schodzenie" na dół... Ale jak trzeba, to trzeba. Idziemy... Postanowiłem naśladować Białaska w sposobie schodzenia na dół, ale poczekałem aż on znajdzie się na dole, by przypadkiem nie spaść na niego... -Eee... jeśli mi powiesz jak to zrobić, myślę, że powinno się udać. Miejmy jednak nadzieję, że nie będzie to konieczne- Jeśli bezpiecznie znajdziemy się na dole, idę za towarzyszem, jednak cały czas ubezpieczony z kunai'em w ręku...
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 10 2013, 13:57
Palant. Wild prychnęła tylko i machnęła ogonem. Nie zamierzała zostawiać Crocodilea. Znaczy, jeśli tu było Blue Heart, to nie może pozwolić by odnalazł je pierwszy. No, poza tym, we dwójkę mają większe szanse powodzenia. Dlatego kotka podążyła za towarzyszem. Była w pewnej odległości od niego, dlatego nie umknęło jej uwadze, że stoczył się bezwładnie - sama natomiast postanowiła uważać. Ostrożnie, korzystając ze swojej zwinności, poszła za krokodylowatym po tej dziwnej równi pochyłej. Dogoniła go z łatwością. A czując przyjemne ciepełko, przeciągnęła się i cicho zamruczała. Miała wiele kocich cech. A koty lubią ciepełko. Więc, było miło, wszystko cacy, no, może z wyjątkiem towarzystwa gostka, który ma chyba tylko połowę mózgu, ale nieistotne. Ważne, że ma duży miecz i chyba umie się nim posługiwać. Inuyasha błyskała spojrzeniami w tę i we w tę, starając się zauważyć jakieś istotne szczegóły. Nadal miała na ustach i nosie tę prowizoryczną maskę od Croca, na wypadek, jakby i te grzybki wydzielały jakieś zabójcze zarodniki. Zrównała się z chłopakiem i podążyła z nim wzdłuż tunelu. Jak i on była ostrożna i przygotowana, ale raczej nie do ataku, a do uniku. Jak ten cymbał zacznie wymachiwać mieczem w wąskim korytarzu, to przecież jej też się może oberwać. Ponadto, szła jakieś pół kroku za niebieskowłosym, by mieć możliwość uniknięcia, na wypadek jakby ten uruchomił jakąś pułapkę. Sama również próbowała takie zauważyć, wyczuć i starała się ich nie włączać. Nadal trzymała zwierzaka krokodylka, by ten nie wpadł w jakąś zasadzkę i próbowała go sobie zjednać, żeby jej nie dziabnął, ani nic podobnego. Zęby to on miał w końcu takie... Pokaźne.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 10 2013, 17:51
MG Bezimienny i Pace: Mężczyźni postanowili udać się dziurą, z której dochodził ich świst. Powoli więc zaczęli schodzić. Wpierw Bezimienny a tuż za nim drugi chłopak. Chociaż tuż za nim to za dużo powiedziane, bo poczekał wpierw aż białas dojdzie na dół. Ruszając jednak zanim, w pewnym momencie osunęła mu się ręka, a chłopak runął w dół, spadając na sam dół, prawie dwudziesto metrowej dziury. Szczęście że upadł z około 6. Chociaż prawa stopa dawała teraz o sobie znać przy każdym kroku. Oj magowie, ale wysłać ich w teren nie bardzo bardziej ekstremalny i już sobie nie radzili. Mężczyźni znaleźli się za to w pomieszczeniu które przypominało połowę kuli. Ot sufit był kopulasty. Podłoże wyłożone płytkami i delikatny blask, lekko jarzących się kryształów na ściankach. Promień kuli wynosiło około 6m, nie licząc wejścia gdzie "Komin" sięgał niemal do ziemi. Tak czy siak w tym słabo oświetlonym pomieszczeniu znajdowała się tylko jedna jedyna rzecz. Była nią sama kopuła, pokryta pismem, niestety było zbyt ciemno by odszyfrować wiadomość
Crocodile i Wild: Dwójka niezbyt lubiących się magów skręciła w prawo i ruszyła ku nieznanemu. Z każdym krokiem temperatura minimalnie narastała, tak samo jak pomarańczowa łuna. Po przejściu około 50m byliście już nieźle spoceni. Zrobiło się gorzej po kolejnych 150. W końcu jednak opuściliście tunel i znaleźliście się... gdzieś. Opisując dokładniej gdzieś, była to naturalna jaskinia ze sklepieniem jakieś 35m w górze. Jaskinia tak wielka, że odległego jej krańca nie było widać, a mrok jaki się z niej wydobywał przywodził na myśl pierwotne ciemności. Aż dwójką magów wstrząsnęły dreszcze. Tak czy siak, podłoże jaskini było piaskiem, mało tego, piaskiem płonącym. Znaczy były kawałki wolne od ognia gdzie dało się chodzić, ale w gruncie rzeczy prawie cały teren płonął. Za ognistym brzegiem mającym około 25m. Znajdowało się błękitne jezioro, ginące gdzieś w mroku jaskini. Na brzegu jeziora zaś znajdowała się łódka. Prócz tego, niesamowitym elementem scenerii były też posągi. Ustawione, dwa przed wejściem z którego wyszliście, dwa przy łódce i jeden po środku. Te po bokach wejścia i łódki przypominały anioły. Wysokie postacie ze skrzydłami. Zaś ten w środku, miał sześć par skrzydeł, i gigantyczny dwuręczny miecz w dłoni. Prawdopodobnie przedstawiał Serafina albo Archanioła.
Stan postaci: Bezimienny: Swędzi cię szyja, boli gdy dotykasz ranę, delikatnie spuchło. Zewnętrzna część prawej dłoni lekko zdarta, szczypie ale nic poza tym Pace: Plecy strasznie bolą przy każdym ruchu, prawa kostka zwichnięta Wild: Pozdzierana skóra na łokciach, kolanach i brodzie, na dodatek na brodzie małe rozcięcie z którego kapie krew. Crocodile: Złamany środkowy palec lewej ręki, sterczy ci pod dziwnym kątem. Cały tułów i prawy bark rwą przy ruchach, zawroty głowy.
Czas na odpis: 13.03 g. 18:00
Alex
Liczba postów : 150
Dołączył/a : 13/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 10 2013, 19:02
I poszedł do przodu zostawiając za sobą wszystko. Było w tym tunelu upalno, ale jakoś to zniósł. Dobrze, że ma koszulek na ramiączkach, bo w normalnym toby się chyba ugotował. Trochę zaczęło kręcić mu się w głowie, ale musiał to wytrzymać i próbować trzymać się prosto, aby nie zatrzymywać się. Do kompletu wszystko go bolało, musiał, więc chodzić ostrożniej, by nie zaczęło go rwać. Zobaczył, że dogoniła go ta dziwna dziewczyna. -Czyli jednak nie uciekłaś..?- Zapytał się jej patrząc ciągle przed siebie. Kaszlnął, po czym przetarł usta. Ściągnął z twarzy bluzę i przetarł nią sobie czoło, raczej zarodniki już tutaj nie latały. W końcu zobaczył koniec, na jego końcu światełko, popędził najszybciej jak umiał, uważając, by nie stracić równowagi. Stanął tuż na linii wyjścia, na usta cisnęło mu się tylko krótkie „ja pierdole…”, skąd ta reakcja? PŁONĄCY PIASEK… Trochę raczej to nie naturalne, aby piasek płonął, w końcu piaskiem gasi się pożary! No cóż, trzeba było wziąć się w garść i się opanować. Rozglądnął się wszędzie, ujrzał wodę i posągi. -Anioły..? W końcu jesteśmy pod kościołem… ale w takim miejscu..?- Powiedział sam do siebie, po czym zrobił pierwszy krok na przód. Z pleców ściągnął miecz. Rozglądał się tam, gdzie piasek się nie palił, aby tam podążyć i spróbować bezpiecznie przejść, aby nie sparzyć siebie, ani nie podpalić swojego ubrania. Jednak, po co mu był miecz w łapie? Nie było tu nikogo po za Wild do zabicia, a na razie tego zrobić nie chciał, za mało mu podpadła, aby swój miecz musiał splamić jej krwią. Wróćmy do wykorzystania jego oręża! Tak, więc piasek naturalnie powinien gasić ogień, chociaż nie wiadomo jak to będzie z tym tutaj, bo ten dziwnie się pali, dlatego trzeba będzie wykorzystać piasek, który wziął się i nie palił! Mianowicie, jeśli będzie przeszkoda w postaci ściany ognia, nie do przejścia, to pozostaje się odpowiednio ustawić i pierdzielnąć, a raczej uderzyć pod odpowiednim kątem, aby piasek miał jak największy rozbryzg i zgasił płomienie, by można było przejść bezpiecznie. Oczywiście, Croco nie wie, jaką siłą dysponują te płomienie, gdyby wiedział i byłyby odpowiednikiem zaklęcia rangi D/C wtedy by sobie przeszedł bez większych problemów. Oczywiście, jeśli będzie możliwość obejścia ognia to oczywiście ją wykorzysta i obejdzie płomienie. W przypadku, gdy będzie można to przeskoczy nad malutkim płomyczkiem(takim np. 10cm), aby nie rzucać piaskiem we wszystkie strony. -Te ty tam uważaj, bo jak się coś małemu stanie, to ci osobiścię rękę odgryzę- powiedział grożąc Wild, chyba troszczył się bardzo o swojego pupila. Oczywiście, jeśli uda się przejść płonący piasek, to od razu kieruje się w stronę łódki, by zająć miejsce jako wioślarz o ile będzie trzeba wiosłować, w końcu, kto lepiej będzie wiosłował, Gad żyjący w wodzie? Czy Kotek?
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Nie Mar 10 2013, 21:47
No chyba nie wytrzymam... Znowu? Czym sobie na to zasłużyłem... Co tym razem? Poruszyłem się trochę i od razu poczułem bolącą kostkę... -Ajajaj... chyba zwichnąłem kostkę...- Zaparłem się o ścianę i za jej pomocą ostrożnie wstałem... Nie dość, że w plecach czuję łupanie to teraz jeszcze do tego noga... Jestem chodzącym nieszczęściem... Jeszcze trochę i w ogóle ktoś będzie mnie w kawałkach musiał pozbierać... No nic... trza iść dalej... Ruszyłem do przodu uważając na bolącą kostkę, by jej za bardzo nie obciążać przytrzymywałem się ściany... Znalazłem się w dużej sali... w zasadzie we wnętrzu półkuli... na podłodze, tfu, w podłodze umieszczone było dużo święcących kamyków, lecz dawały tak słabe światło, że nie sposób było ogarnąć sufit kopuły... Było jednak widać zarys jakiś liter, ale w takiej ciemnicy niemożliwe było odczytać napisy... Hmm... ale jakby tak te kamyczki wyrwać, wyskrobać, podważyć, wydłubać czy cokolwiek, można by ich użyć jako latarenki... Tak więc wybrałem sobie kilka największych kamyków i uklęknąłem na podłodze obok nich. Próbuję podważyć kamienie kunai'em, senbon'em lub czymkolwiek wystarczająco ostrym by wydłubać kamienie... Jeśli nie uda się zrobić tego żadnym z "narzędzi" z moich sakw, używam [ C ] Wodne ostrza , które są pod dużym ciśnieniem i nie powinny mieć problemu z wydobyciem kilku kamieni z podłoża... Jeśli będę miał już kamienie to wstaję i kuśtykam do ściany/sufitu i przykładam blisko kamyki do powierzchni i staram się odczytać to, co jest tam napisane
Bezimienny
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 11/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Mar 11 2013, 10:24
Widocznie mój towarzysz nie przeprowadzał nigdy zabiegu upuszczania krwi. Nie było się czemu dziwić ten pseudoleczniczy zabiego nie był powszechnie stosowany. Mogło się jednak okazać, że z braku czasu okaże się jedynym zabiegiem, który będzie mógł pomóc w powodzeniu misji i uratować mi życie. Postanowiłem więc nieco poinformować towarzysza o sposobie przeprowadzania tego zabiegu.. - Rana jest w szyi tam więc jest zapewne najwięcej trucizny. Żeby się jej pozbyć musiałbyś nakłuć naczynko krwionośne w szyi, tylko nie traf do cholery w tętnicę. - tutaj pokazałem miejsce owych naczynek krwionośnych. Następnie w najnormalniejszy sposób wysysasz tą krew, a potem ją wypluwasz nie połykając. Kiedy poczujesz zmianę smaku krwi będzie to oznaczać, że większość trucizny opuściło organizm. Wtedy zrobisz mi jakiś opatrunek. Metoda ta jednak nie jest zbyt pewna, dlatego zrobimy to dopiero jak nie będzie innego wyjścia. Miałem nadzieję, że taki opis wystarczy mojemu towarzyszowi do przeprowadzenia zabiegu. Teraz postanowiłem się jednak zająć salą. Kamyczki na ziemi świeciły lekkim blaskiem. Podniosłem jeden z nich i przelałem w niego nieco swojej magicznej mocy [poziom czystego PWM], aby zobaczyć jego reakcję. Być może owe kamyczki reagowały na magiczną moc. Jeżeli tak by było informuję o tym mojego towarzysza. - Może jakbyśmy użyli magicznej mocy na wszystkich kamyczkach rozświetliłyby one pomieszczenie ? - zaproponowałem - Tylko, że moja magia średnio się do tego nadaje... Masz może jakieś ładne zaklęcie, które rozbudziłoby je wszystkie na raz? Cóż z magią kontroli przepływu magii nie bardzo potrafiłem tworzyć własną moc. Do tej pory kontrolowałem moc przeciwników, a tutaj potrzeba było dostarczyć energii do kamyczków.
Gdyby jednak próba się nie udała i kamyczek dalej by nie świecił biorę dwa kamyczki i staram się uderzyć jednym o drugi. A nóż coś się stanie. Jeżeli i to nie pomoże wyjmuję swój sztylet i uderzam o różne nawierzchnie w tym pomieszczeniu. O kamyczki, ściany, podłogę, szukając materiału, z którego być może potrafiłbym wykrzesać iskrę. Jeżeli znajdę taki to szukam materiału, który można podpalić. Jeżeli tak się nie znajdzie to poświęcam w tym celu swoją kurtkę i wzniecam ogień. Jeżeli któraś z akcji pomoże staram się rozszyfrować napisy i obrazki.
edit: o ile nie ma nikt nic przeciwko do dopisania to oczywiście najpierw zdejmuję kurtkę, zwijam ją i dopiero podpalam. Nie robię z siebie żywej pochodni ofc.
Wild
Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Wto Mar 12 2013, 23:49
Kompletnie zignorowała wypowiedź Crocodilea. Nie będzie się mu tłumaczyć. Ale mimo wszystko cieszyła się, że nie jest tu sama. Jakby coś nagle na nią wyskoczyło, mogłoby być słabo. Przynajmniej są jakieś pozytywy. Najpierw było jej przyjemnie ciepło... Potem robiło się cieplej i cieplej. Z początku było wszystko w porządku i tak dalej... Ale przestało być fajnie, kiedy zaczęła się pocić. I kiedy dostrzegła całą tą scenerię. Piasek płonął... Nie była szczególnie zaskoczona, przyjęła to absolutnie beznamiętnie. Piasek chyba nie powinien płonąć... A poza tym, jakoś nie lubiła ognia, nie wiedzieć czemu. Nie lubiła i już. Ponadto było za gorąco. Czuła, że jej skóra lepi się od potu. Błeh. Postanowiła więc pozbyć się górnej części ubrania. Pfyh, ubrania - po co to komu? Nigdy nie lubiła ich nosić. Dlatego bez krępacji ściągnęła z siebie błękitną tunikę, zostając w granatowym pasie osłaniającym jej biust. I tak jak jej towarzysz odsłoniła sobie usta. Miała ochotę wypierniczyć gdzieś zbędną część garderoby i... Zdjąć też parę innych ubrań, ale stwierdziła, że może jednak lepiej je zostawić. Ostatnimi czasy zaobserwowała dość chaotyczne zmiany temperatur. A jak jest zimno, to ciuchy się wyjątkowo przydają, musiała przyznać. Wild uniosła wzrok na monumentalne rzeźby. Anioły? Co to takiego? Czy to ci ludzie ze skrzydłami? Kotka nigdy nie widziała takich na oczy. - To w ogóle istnieje? - Rzekła nagle dziewczyna, sama nie będąc do końca świadomą, iż wypowiada te słowa na głos. A może to taki rodzaj magów? Magów, którzy mogą mieć skrzydła. Bo jeśli tak, to i ona była aniołem. Ale jednak coś jej mówiło, że wcale nim nie jest. Przyłożyła wyprostowaną dłoń do czoła i zmrużyła oczy, usiłując dostrzec, co czai się w mrokach jaskini. Otaczająca ich pożoga dawała wcale niezłe światło, a dzięki jej kociemu wzrokowi, Wild miała duże szanse, że zobaczy więcej niż krokodyli gostek. Słysząc jeszcze tylko jego zrzędzenie, coby uważała, pokazała mu język. Ha! Ona nie potrafi się zajmować zwierzętami? Była przekonana, że robi to lepiej niż Croco. Ale mimo wszystko nie zamierzała skrzywdzić, czy pozwolić skrzywdzić tego śmiesznego zwierzaka jej towarzysza, bo wyglądał na wiele bardziej sympatycznego. A poza tym, lubiła zwierzaki. Wszystkie. Podążyła za Crocodilem. Miała nadzieję, że nie będą mieć problemów z przejściem do jeziora. A jeśli takie wystąpiły, Wild czeka na ruch niebieskiego. No a jeśli przejdzie tylko on, dziewczyna będzie musiała wymyślić jakiś inny sposób. Gdyby ściana ognia była odpowiednio niska, kotka będzie próbować ją przeskoczyć - z jej zręcznością pewnie nawet dość wysokie płomienie udałoby się jej ominąć. Jeśli nie da rady - poszuka wzrokiem innej drogi. W ostateczności będzie się martwić później. Kiedy w końcu uda im się przejść do jeziora, Inuyasha pokornie zajmuje miejsce naprzeciw wioślarza. Nie będzie się przecież pchać do wioseł. Była zbyt leniwa jak na wiosłowanie, więc krokodylek siadając tam właściwie wyświadczył jej przysługę. Starała się jeszcze dostrzec cokolwiek w ciemnej wodzie, wyczuć w niej organizmy żywe.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Sob Mar 16 2013, 13:23
MG
Bezimienny i Pace: Dwójka magów postanowiła zająć się odczytaniem dziwnej wiadomości na ściankach tego pomieszczenia, dlatego też bez zbędnych ceregieli wydłubała kamyczki. pace zaczął męczyć oczy, czytając przy słabym świetle, ale Bezimienny po nieudanej próbie odczytania wiadomości, zdjął z siebie koszulkę i zaczął krzesać iskry. Udało się i po krótkiej chwili koszulka lekko zapłonęła. Co ciekawe ogień szybko strawił koszulkę a zaraz potem pochłonęły go kamyczki, rozświetlając się nieco bardziej, no i nagrzewając ofc. Tym samym w pomieszczeniu zrobiło się na tyle jasno że magowie bez trudu odczytali wiadomość.
Z dawien dawna, za czasów tak odległych ze nie pamiętają ich nawet najstarsi Omaka, żył Tar. Tar był synem Kaara, wnukiem Ba'ra. Mówiono że jest chodzącym między światami. Tar cieszył się wielkim szacunkiem w swej wiosce, pomagał ludziom. Jednak pewnego dnia Tar nie usłyszał wołania świata. Król gór zeźlony tym faktem posłał Rhokte by ukarała syna Kaara. Wieśniacy gdy tylko się o tym dowiedzieli kazali Tarowi uciekać. Więc Tar biegł i biegł, przez krajów sześć a Rhokte goniła go i goniła przez krajów sześć. W siódmym kraju, Tar złapał Rhokte w pułapce, zamykając ją w skale z której nie było wyjścia. Tak powstała skała Rhokte, która po dziś dzień stoi i straszy w siódmym kraju. Niestety wzmogło to gniew króla gór, poprosił więc króla lasu o pomoc, ten zaś zwabił go do czarnego lasu i tam poił i karmił owocami drzewa światów, by Tar został w lesie już na zawsze. Ale świat kochał Tara, drzewa wyszeptały mu postęp króla lasu, Tar uciekł, za karę kradnąc jedną z gałązek drzewa światów. Oj wzmogło to gniew dwóch królów. Nie widząc nadziej udali się wiec do swego brata, króla mórz i rzekli mu by ukarał Tara. Ten zaś poczekał aż Tar będzie wracał do domu, gdy płynął wielkim galeonem po morzach wschodnich królestw, uderzył weń sztorm silny i straszny. Ale Tar już wiedział że Królowie świata nie są po jego stronie. Przygotowany na to już wcześniej uwiódł córkę Króla mórz, ta zaś dała mu swe wiano, wodę ze świętego jeziora, którą Tar wypił przez co nie utonął. Wylądował z powrotem w siódmym kraju, stąd zaś prowadziła prosta droga do domu. Zagniewany król gór jednak się nie poddał. Poczekał aż Tar przybędzie do swojego domu, poprosił króla smoków by ten wysłał za nim jedno ze swych książąt. Dlatego Tar został zaatakowany przez smoka. Widział jak jego wioska płonie, nie zląkł się jednak bowiem w sercu niósł ogień odwagi który spopielił nawet ogień smoka. Tar żył niepokonany, drwiąc z królów świata. Wtedy zdenerwował się pan panów i rzekł do Tara: -Na wieki przeklętym będziesz między bielą a czernią się błąkając. Łącząc cztery dary królów świata, na zawsze odmieniać swój los będziesz. Ty i twoi potomkowie.- I tak Tar, przeklętym został. Już na zawsze błąkając się między bielą a czernią.
Crocodile i Wild: Wyminięcie ognia nie było większym problemem dla naszych małych i skocznych magów. Co chyba nie bardzo tyczyło się Crocodile'a. Tak czy siak, udało im się jakoś wymijać ogień, nieprzerwanie brnąć ku łódce. Sprawy skomplikowały się po wyminięciu posągu Serafina, bowiem wtedy, Co Wild widziała dokładnie, tamten odwrócił się wokół własnej osi i uderzył Crocodile'a w tył głowy, powalając go na gorący piach. Zaraz potem z piedestałów zeszły pozostałe anioły, wszystkie miały prawie 3m wzrostu, były więc przerażającym przeciwnikiem... tym bardziej że z kamienia.
Stan postaci: Bezimienny: Swędzi cię szyja, boli gdy dotykasz ranę, delikatnie spuchło. Zewnętrzna część prawej dłoni lekko zdarta, szczypie ale nic poza tym Pace: Plecy strasznie bolą przy każdym ruchu, prawa kostka zwichnięta Wild: Pozdzierana skóra na łokciach, kolanach i brodzie, na dodatek na brodzie małe rozcięcie z którego kapie krew. Crocodile: Złamany środkowy palec lewej ręki, sterczy ci pod dziwnym kątem. Cały tułów i prawy bark rwą przy ruchach, silny ból głowy i mdłości.
Czas na odpis: 19.03 godzina 15:00
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Kościół pod wezwaniem ducha świętego Pon Mar 18 2013, 23:24
Po odczytaniu wiadomości jakby coś zaczęło mi świtać... Jednak nie znając wszystkich faktów mogłem jedynie domyślać się rzeczywistości... Moje wywody były niepewne, jednak postanowiłem się nimi podzielić na głos... -Ech... zakładając, że ta historia jest prawdą, a jak wiadomo, w świecie magii nie ma rzeczy niemożliwych, to mam pewną teorię... Po pierwsze, co powiedział Baltazar... Jest z miejsca, którego nie jesteśmy w stanie pojąć i poznać... Czyli jeden aspekt się zgadza, to to, że jest z innego świata... Teraz drugie... Nasz świat "nie toleruje" jego obecności... to też by się zgadzało, zważając na to, że nie jest stąd... No i ta klątwa... Myślisz, że Baltazar może być samym Tarem, lub chociaż jego potomkiem? Ta historia i fakt, że on znalazł się tutaj... zdaje się sie być przypadkiem... Zastanawia mnie jednak inny fakt... dlaczego tutaj, w tym świecie, w tym miejscu... czyżby to, że ta historia znajduje się wyryta tutaj, ma związek z miejscem ukrycia Blue Heart? Czy te dwie rzeczy są ze sobą w jakiś sposób powiązane?- Usiadłem na środku sali, jak to uprzednio zrobiłem w ośmiobocznym pomieszczeniu i czekałem na wnioski ze strony Białaska... -Hmmm... nie ma stąd żadnego innego wyjścia, niż to, którym tu przyszliśmy... chyba czeka nas wspinaczka... Nie wiem jak ciebie ale mnie strasznie łupie w plecach no i do tego chyba zwichnąłem wcześniej kostkę... bynajmniej nie mogę opierać się na tej nodze... może być trudno... Teraz naszym nadrzędnym celem powinno być to, żebyśmy wyszli stąd żywi...- Spojrzałem na Białowłosego i przypomniałem sobie, że nie tylko ja jestem kontuzjowany -Jak twoja szyja? Wytrzymasz jeszcze?-
Ostatnio zmieniony przez Pace dnia Czw Mar 21 2013, 22:05, w całości zmieniany 1 raz
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.