HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Atlantyda - Page 2




 

Share
 

 Atlantyda

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Asthor


Asthor


Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptyPon Gru 03 2012, 22:47

First topic message reminder :

MG

uwielbiam to więc macie jako podkład muzyczny

Osoby, które przedostały się przez promień światła wiedziały już wcześniej, że miejsce w którym się znajdą będzie niezwykłe otoczone olbrzymią ilością magii. Nie spodziewali się jednak, aż tak gigantycznej porcji mocy, która uśpiona przez wieki jednocześnie została wybudzona. Klatki piersiowe szybko poczuły nieprzyjemny ucisk, jakby w spotkaniu z większym ciśnieniem w wysokich górach bez odpowiedniej aklimatyzacji. Wszyscy mieliście małe problemy z oddychaniem, a magiczna moc prawie, że infiltrowała w wasze ciało. Na razie nie było tych złych. Przynajmniej ich nie widzieliście. Za to na górze już spotkaliście Ragnę i Takano, mistrzów dwóch legalnych gildii [Mr.P niech sam zadecyduje co zrobił]. Razem z wami zaczęli oni zmierzać drogą wyznaczoną przez olbrzymią liczbę posągów. Zdawały się one patrzeć na was. Wam udało się rozpoznać tylko posąg Zerafa, który stał tutaj dumnie patrząc w dal. Kolejne posągi przedstawiały zupełnie nieznane wam osoby, nie wątpiliście jednak w ich siłę. Bardziej nauczone osoby jak Ragna czy Takano potrafiły poznać również Vecnę, nieumarłego zabójcę Bogów, o którym krążyły legendy, a jego moc była tak zdumiewająca, że prawie legendarna. Nigdy nie potwierdzono jego istnienia, ale podobno kilka tysiącleci wcześniej dokonywał podobnych zniszczeń jak sama Acnologia. Kolejne osoby, albo kojarzyliście z mitów, albo w ogóle. Większości nie rozpoznali nawet wasi mistrzowie. Wątpliwości jednak nie ulegało, że wszyscy byli diabelnie silni i budzili chaos na przestrzeni dziejów. Moc biła od ich postaci jednak źródło największej mocy wasi mistrzowie zlokalizowali z przodu. Więc szliście do przodu brukowaną ścieżką. Po chwili posągi zniknęły. Po bokach szerokiej na 3 metry ścieżki mieliście udeptaną ziemię. Nie rosło na niej zupełnie nic. Nie było śladów wody więc nic dziwnego, że nie było tutaj roślinności. Po chwili obok was zaczęły lewitować jakby zawieszone w przestrzeni przez magię czasu odłamki kamieni, a nawet głazów. Na niektóre z nich można było wskoczyć. Nie były jednak tak gęsto usiane, aby utrudniały wam poruszanie się. Mogliście je jednak wykorzystać w walce, która być może was czekała. Brnęliście dalej do przodu najodważniejsi magowie Fiore, aż w końcu doszliście do miejsca skąd emanowała ta magiczna moc, do centrum utopii. Waszym oczom ukazał się świątynia [jak w egipskich świątyniach po schodkach]. Miała ona około 50 stopni, a na jej szczycie znajdował się plac o wymiarach około 50x50 metrów. Stopnie miały bieg o wysokości około 20 cm, a bieg o szerokości około 30cm. Stopnie były tylko z przodu. Po bokach były lite ściany świątyni bez żadnych występów po których można by się wspiąć na szczyt. Jedyną drogą były w tej chwili schody. Na samym podeście zobaczyliście jednego człowieka, w zasadzie dziecko [ klik ]. Nie mieliście pojęcia jakim cudem was wyprzedził, ale teraz znajdował się u góry. Zauważyliście, że na coś czekał. Przyjrzeliście się dokładniej i zauważyliście, że na placu, na szczycie świątyni znajdował się mały kranik, z którego lała się przezroczysta ciecz do małego, przezroczystego naczyńka w kształcie małej czarki. Co było dziwne to fakt, że ciecz lała się do naczynka, ale nie wylewała z niego mimo, że już dawno powinna przekroczyć swoją objętość. Zamiast tego zmieniała się barwa tego napoju na coraz bardziej czarną. Domyśliliście się, że nie jest on jeszcze gotowy, ale jest bliski ukończenia. To właśnie na to czekał chłopak na placu świątyni. Czuliście olbrzymią ilość magii, ale powoli się przyzwyczailiście. Wasi mistrzowie powinni być z was dumni. Nie wiem jak w was wierzyli, ale mało, który mag mógł przeżyć w tych warunkach, a co dopiero przywyknąć. Nawet magowie rangi S mieliby z tym problem. Wy natomiast staliście. Wtedy chłopak odwrócił się i spojrzał na was. Od razu poznał mistrzów gildii.
- Ja, ja... - zająkał się wyraźnie przestraszony - Mi kazano tutaj przyjść. Przyszedł dziwny mężczyzna i powiedział, że powinienem udać się na szczyt góry i powiedział... powiedział, że mam wypić ten napój, gdy tylko stanie się całkowicie czarny! Ja ... czułem od niego straszną mroczną moc więc po prostu się zgodziłem... bałem się go...
Jedno nie ulegało wątpliwości. Nie wiedzieliście kim był ten dzieciak, ale na pewno był przerażony całą sytuacją. Nie udawał, mówił prawdę. Nie musieliście tego sprawdzać. Osoby, który wcześniej wiedziały o podróżniku między światami, który ich ostrzegł szybko pojęły, że musiał być jeszcze ktoś z innego świata, kto powiadomił tego chłopaka, aby się tutaj pojawił. Czy to on mógłby być owym Arashim? Jeżeli tak to na pewno nie był obecnie oznaką zagłady, a co najwyżej ofiarą, kogoś znacznie gorszego.
- Jeżeli jednak Fairy Tail i Lamia Scale... Jeżeli mnie obronicie ... - mówił cały drżąc ze strachu i powoli idąc w stronę mistrzów gildii widząc w nich nadzieję - Ja, ja pójdę za wami i nic nie zrobię. Podobno jeżeli wypiję to stanę się cholernie silny... ale ja nie chcę. Proszę obrońcie mnie przed tym człowiekiem z innego świata. NIE CHCĘ TEJ CHOLERNEJ MOCY!!
Pewnie wydawało się wam, że coś za łatwo poszło, ale może faktycznie Arashi z tego świata jest inny i po prostu nie chce władać światem. Może uda się ominąć zagładę świata. Czarka jeszcze nie była pełna, a chłopak powoli, ale wyraźnie zmierzał w waszą stronę. Nie miał też obstawy, nie było Grimoire Heart więc wydawało się, że problem został zażegnany. Jednak w tym momencie za plecami chłopaka nagle pojawiło się dziwne, obracające się, niebieskie kółko. Pierwsze co z niego wyszło to sztylet, który ugodził chłopaka, mającego stać się nowym władcą świata w plecy. Przywódcy gildii nie zdążyli dosłownie nic zrobić. Chłopak przerażony osunął się na ziemię, a po chwili spadł pod wasze nogi. A raczej jego ciało. Nie wiedzieliście czy żyje. Nie wyglądało to jednak najlepiej. Po chwili z kółka zaczęły wychodzić pojedynczo osoby.
- Jestem, aż tak żałosny w tym świecie - usłyszeliście głos jeszcze zanim wyszedł - wydaje mi się, że w sedai nie byłem aż tak żałosny. Ale w sumie zabawnie, było zabić samego siebie. Na pewno jest to ciekawsze niż siedzenie w Oak i wypełnienie tych cholernych papierków
Waszym oczom ukazał się... drugi Arashi! Sobowtór chłopaka, który wcześniej błagał was o pomoc, a teraz leżał pod waszymi nogami. Ten jednak był zupełnie inny. Biła od niego pradawna moc podobna do tej z wyspy. Był uśmiechnięty i pewny siebie. Na pewno nie obawiał się walki. I nie zamierzał błagać was o pomoc. Ten dzieciak z pewnością należał do silnych. Nawet Takano czy Ragna powinni być zaskoczeni ogromem jego mocy. Wcześniej myśleli, że tylko to miejsce może mieć tak potężną, pradawną magię. Teraz zobaczyli człowieka o podobnej mocy.
- Nazywam się Arashi Millkovich i moi przyjaciele z sedai no pewnie powiedzieli wam już o mnie - oznajmił - ehh czuję się tak jakbym wrócił do czasów młodości, gdy stawałem się potężny.
Po nim wszedł wysoki niczym dąb mężczyzna mierzący około 190cm. Ważył około 100kg, ale większość stanowiła czysta tkanka mięśniowa. Jego głowę zdobiły, długie do barków, jedwabiście, czarne włosy. Wyraziste kości policzkowe nadawały mu dzikiego wyglądu. Ubrany był w czarne trampki, czarne spodnie i czarną koszulę, która powiewała rozpięta. Na klatce piersiowej miał wielką, charakterystyczną bliznę. Uzbrojony był w obrzyn jednostrzałowy schowany w kaburze na plecach, kilka woreczków przy pasie i dubeltówkę trzymaną w ręce. Jeżeli ktoś jeszcze nie wie o kim mówię wyglądał właśnie tak: klik
- Witam nazywam się Goomoonryong - przedstawił się wam - Miło mi będzie z wami walczyć
Kolejną osobą, która wyszła z kółka byłą szatynem niewielkiego wzrostu. Mierzyła może 165cm. Ubrana była w dziwny czarno-złoty mundur, a wyposażona była w olbrzymią większą od siebie kosę.. Drugi koniec ostrza również wyposażony był ostrze tym razem służące głównie do pchnięć tak jak przy włóczni. Jego zimne oczy wydawały się nie znać cierpienia. Wydawał się być naprawdę pewny siebie. Patrzał na was z góry i milczał. Wydawało się wam, że uważa się, za dużo lepszego od was. Jego wygląd to klik
- Nazywam się Yami - przedstawił się po czym dalej milczał
Następną bramę przekroczył mężczyzna, którego biała grzywka zakrywała całkiem oczy. Czasami jednak świeciły swoją limonową barwą. Charakteryzował się jednak od razu widoczną trupią cerą. Była dosyć wysoka ta osoba. Ubrany był w czarny długi płaszcz, który kontrastował z barwą jego skóry. Liczne blizny zdobiły jego ciało. Na jego twarzy gościł nieco obłąkany, mroczny uśmiech. Jego wygląd to: klik
-Ushi shi shi... - zachichotał zasłaniając nieco rękawem usta, wykrzywione w szaleńczym uśmiechu - Kolekcjoner~ do usług...
Po nim weszła kolejna osoba, tym razem mężczyzna w starszym wieku. Była dosyć szczupła i wysoka. Ubrana w granatowy frak sprawiała wrażenie zwykłego służącego. Miała siwe włosy spięte w kucyk i okulary na nosie. Wiek również nie oszczędził mu zmarszczek na twarzy. jego ogólny wygląd nie miał niczego do zarzucenia. Jego mina nie mówiła zupełnie nic, jakby obecne wydarzenia w ogóle go nie interesowały. klik
- Dzień dobry Państwu - skłonił się nisko, ale zręcznie mimo wieku - Nazywam się Belphegor i jestem zastępcą szanownego Pana Milkovicha.
[Jakby ktoś nie kojarzył to kilka razy było wspomniane na sedai, że Arashiego do pracy biurowej jako prezydenta zmuszał właśnie Belphegor. Arashi co prawda tylko udawał, że pracuje, ale to właśnie on starał się, aby jego rządy jakoś wyglądały]
Kolejną osobą, po której zamknęła się anima była dziewczynka, która trochę niezdarnie przekroczyła bramę, prawie rozlewając trzymaną w ręce filiżankę z herbatą. Była to około 20 letnia dziewczyna o wzroście niecałych 170cm, dosyć szczupła. Jej skóra była prawie tak blada jak Kolekcjonera, co sprawiało wrażenie, że przypominała nieco laleczkę. Miała niespotykany kolor włosów. Ich wierzchnia część była fioletowa, a wewnętrzna różowa. Naprawdę wyglądały dzięki temu niezwykle, szczególnie, że były dosyć długie. Ubrana była w piękną suknię idealnie pasującą do jej włosów. Kiedy się pojawiła usiadła natychmiast na jednym ze schodków i dalej popijała herbatkę. Wygląd: klik
- Nazywam się Lacye - powiedziała - Mam nadzieję, że nie okażecie się zbyt nudni.
I tak poznaliście całą grupę waszych wrogów. Arashiego Milkovicha, o którym wiele już słyszeliście, jego zastępcę Belphegora, Goomoonryonga, Kolekjonera, Lacye i Yamiego. Teraz wydawało się, że cała grupka czekała co zrobicie. Albo na to, aż czarka w końcu zaświeci czystą czernią.
- Pewnie jesteście zaskoczeni tym co tutaj zobaczyliście - odezwał się Arashi - otóż jesteście na Atlantydzie. Legendarnej latającej wyspie, która pojawia się raz na około 500 lat powołując do życia prawdziwe zło. Tak właśnie zrodził się dobrze znany wam Zeref. Kiedyś nie był tak silny. O pozostałych pewnie nawet nie słyszeliście. Ja też się w ten sposób zrodziłem i szybko, w pojedynkę udało mi się zniszczyć wszystkie legalne gildii i stać się nowym przywódcą świata. To było całkiem zabawne. Jedynie wróżki zostawiłem przy życiu i wysłałem na opuszczoną wyspę, aby dostarczyły mi jakiś atrakcji. Głupio byłoby je zabić zbyt szybko, a niech się cieszą i będą dumne z tej swojej żałosnej bariery. Pewnie zapytacie mnie po co zmusiłem go do udania się na Hakobe skoro i tak zabiłem swoje ja w tym świecie. Otóż Antarktyda może ukazać się tylko nielicznym osobom. Ja już swoją szansę wykorzystałem i stałem się jak sami widzicie diabelnie potężny. Ten napój przeznaczony był dla mojego drugiego ja, ale gdy tylko rytuał się dopełni sam wypiję ten napój stając się jeszcze silniejszym niż jestem do tej pory. Będę mógł dzięki temu jeszcze lepiej się bawić. Może nawet z nudów zniszczę wasz świat, albo dam we władanie jakiejś złej gildii... Grimoire Heart czy tak? Chyba tak. Oszczędzę was moje kochane owieczki jeżeli w spokoju pozwolicie mi stać się nieśmiertelnym Bogiem i wypić ten napój, który jest przygotowywany raz na pół tysiąclecia i dający niezwykłą moc. Jeżeli jednak podejmiecie wobec mnie jakiekolwiek wrogie akcje... Zabawię się z wami razem z moimi ludźmi. Chcecie się ze mną pobawić?
Bez dwóch zdań... staliście teraz przed waszym ostatnim bossem wraz z jego strażnikami. Arashi z waszego świata leżał nieprzytomny pod waszymi nogami. Obecnie wszyscy byliście raczej w jednej kupce podobnie jak wasi wrogowie. Interimo z sedai no. Walka się jeszcze nie zaczęła, ale chyba była nieunikniona.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2718p15-znowu-ten-asth#48053

AutorWiadomość
Victor


Victor


Liczba postów : 37
Dołączył/a : 12/10/2012

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptyNie Gru 09 2012, 19:20

Razem z Eriu i Afuro przeniósł się na górę. Obserwował otaczający go krajobraz, lecz pierwszą i na dodatek nieprzyjemną rzeczą, było odczucie dużej ilości magii zgromadzonej w tym miejscu, czego skutkiem było ukłucie w klatkę. Niewyobrażalna ilość mocy w jednym miejscu? W dodatku na takim zadupiu!? Szedł dalej wraz z towarzyszami, po drodze zauważając posągi. No way! Rozpoznał tylko jednego z tych - magicznych mutantów. Ale jego to pewnie i wszyscy znają, sławnego Zerafa. W końcu spotkali jakiegoś chłopca, ale co on tam robił!? Pierwsza myśl, jaka przeszła mu przez głowę to pomóc mu! Dopiero gdy tamten się przedstawił, zmienił zdanie.
- Wiec, to ten dzieciak może zniszczyć świat? - Wszystko było by fajnie i pięknie, gdyby on.. Nie zaczął gadać jak przestraszony szczeniaczek! Słuchał co ma do powiedzenia, a z każdym kolejnym słowem, było mu go coraz bardziej żal. Dostał on propozycje, zdobycia czegoś, czego nawet nie chcę. To chyba właśnie nazywamy przeznaczeniem? Pozostało więc, jedynie razem z innymi pomóc mu i zniszczyć tą przeklętą szklankę z mocą.. bo po co ona komu!? Iść po prostu tak na łatwiznę by zdobyć moc? To nie jest droga, jaką wybrałby Victor. Kolejne jednak zdarzenia, działy się tak szybko, że nie był w stanie zareagować. Widok spadającego w ich stronę, ciała chłopaka wzbudził w nim gniew. Co za szarlatan to zrobił i w cholerę skąd on się tu wziął!? Po chwili zauważył on posturę tego bydlaka i... Co to kur** ma znaczyć!? Zabił samego siebie!? Victor zacisnął mocno pięść, ta ten gościu zaczął mu ostro działać na nerwy. Gdyby nie fakt, że zaraz za nim wyjawiały się kolejne osoby, to pewnie rzuciłby się na niego z pięściami by obić mordę, temu śmieciowi! Z uwagą i coraz krótszą cierpliwością słuchał co mają do powiedzenia zarówno tamci, jak i obecni towarzysze broni. A pal to licho, nie dość, że goście niewiadomo skąd się tu wzięli to jeszcze kilka osób zna ich!? Co to jakaś kurde telenowela? Wszyscy mają pretensje do lalusi która z wyszła, razem z tym Arashim.. Z opisu jednej z dziewczyn, najlepszym przeciwnikiem dla niego byłby ten... Go coś tam. Kurde, jego to chyba naprawdę nie lubili! Jak można dać dziecku tak trudne imię!? W ogóle jak to się piszę!? Najłatwiej, to byłoby chyba je zapamiętać a raczej, wypowiedzieć po pijaku! Najbardziej emocjonalnie, zareagował jednak Afuro. Victor położył mu rękę na ramieniu.
- Jak skopiemy dupsko, temu nadętemu pajacowi rozmówisz się, ze swoją dziewczyną. Na razie, postaraj się jednak trzymać nerwy na wodzy - I kto tu kogo poucza!? Sam najchętniej wskoczyłby w walkę i tłukł jednego za drugim, gdyby dysponował odpowiednią siłą! Jeszcze wiele, wiele czasu musi spędzić na doskonaleniu własnych umiejętności. Na jego twarzy zagościł przelotny uśmiech. Wywnioskował jednak, ze słów czarodzieja (Afuro), że ten nie pochodzi z tego świata... Więc ciekawe jaki jest jego odpowiednik! I kolejne pytanie, jaki jest Victor z innego wymiaru! Silny czy słaby? Samotnik czy dusza towarzystwa? Przez krótką chwilę, zastanawiał sie nad tym. Cieszyła go jedna rzecz - wszyscy tu jak jeden mąż, nie mają zamiaru czekać, aż ten Arashi dopnie celu. Najlepiej byłoby gdyby zostali przeniesieni z poszczególnym przeciwnikiem na jakąś arenę czy cuś. Bo w tym przejściu, nie było zbyt wiele możliwości ataku a tylko, wchodziliby sobie w drogę.
- Przykro mi ale trafiłeś na złą ekipę. Po tym jak skopię dupsko Twoim ludziom, zdejmę ten uśmieszek z Twojej gęby - Krzyknął w kierunku, bad assów.
Powrót do góry Go down
Asthor


Asthor


Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptyPon Gru 10 2012, 20:21

Wybaczcie mą leniwość... obiecałem dziś odpisać i wprowadzić czas na kolejne odpisy... Niestety ból głowy mi to dzisiaj uniemożliwiły. Proszę więc w miarę możliwości o cierpliwość i wyrozumiałość.. I nie rzucajcie kamieniami, naprawdę potrzebuję odpoczynku. Jutro post będzie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2718p15-znowu-ten-asth#48053
Asthor


Asthor


Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptySro Gru 12 2012, 00:16

MG

No więc zacznę od akcji meliora, który jak widzę zaczął brać ze mnie przykład ścianopisania. No więc słyszał on wiele o Arashim i postanowił swoją wiedzę wykorzystać. Tak z pewnością informację czyniły go w tym momencie bardzo niebezpiecznym wrogiem dla grupy Arashiego. Kiedy ten zaczął jeść ciastka od razu zobaczył jak oczy Arashiego rozbłyskają światełkami. Znaczyło to dokładnie : Tak chce to co masz ze sobą. Widocznie plotki okazały się jak najbardziej prawdziwe co tylko umocniło Cię w przekonaniu, że warto spróbować przekupić Arashiego, który... jako, że uwielbiał ciastka zgodził się bez negocjacji. Pewnie myślał, że jak zacznie negocjować to jeszcze się na niego zezłościsz i ich nie dostanie. Dlatego od razu przyjął twoja ofertę po czym wziął jedno z ciastek do buzi. Oby nie były zatrute, bo gdyby tak się stało, kto wie co biednemu chłopakowi by, się stało :3 Tak czy inaczej wziął rzucone ciasteczka i od razu zaczął je jeść. I w sumie przytaknął na twoją propozycję. Co zaś tyczy się twojej wrogiej akcji na Yamim... Pierwotnie chciałem go w obwodzie zostawić, ale jak sami atakujecie. Melior użył zaklęcia, aby wydłużyć kosę Yamiego. Powoli jego kosa zwiększała swą długość i stawała się coraz dłuższa. Oczywiste było, że zgodnie z zasadą dźwigni zdawała się coraz cięższa. Nic więc dziwnego, że w końcu nie dawał rady jej utrzymać i ta po prostu wypadła mu od tyłu z rąk. Jeżeli Melior myślał, że przetnie przeciwnika to się mylił, ponieważ kosa zmieniła swój kształt, ale nie ostrość. Co z tego że była cienka? Nawet nitką nie przetniemy sobie palca tak łatwo. Choćbyśmy użyli dużo siły. A poza tym Yami zorientował się co planowałeś, ponieważ twój homeomorfizm nie był, natychmiastowy.
- Pozbawiłeś mnie broni - Krzyknął nieco piskliwym głosem - W sumie i bez niej mogę walczyć, ale wyglądała całkiem nieźle na mnie
Akane w tym czasie przywołała swoje dwa miecze. W sumie nic więcej nie zrobiła. No może jeszcze zwróciła uwagę Goo-coś-tam, który bardzo brzydko się do niej uśmiechnął. Pewnie miał to być ładny uśmiech, ale Gumiś i ładne uśmiechy? [pisze reakcję bo ty nie pisałeś właścicielu postaci]. Colcia również powiedziała co miała powiedzieć więc możecie uznać, że coś tam wiecie o swoich przeciwnikach. Nic szczególnego więcej raczej nie muszę chyba opisywać, jeżeli chodzi o jej post. Ragna jak wam się wydawało w sumie nic nie zrobił. Bo nie miał co robić? Najdzielniejszy z was wszystkich okazał się Afuro, który wykrzyczał swoje racje. O tym jak to zły jest Arashi i jak to będzie z nim walczyć. Wspomniał przy okazji o dobrym Illumination...
- Illuminejszon jus nie istniele - powiedział jedząc jednocześnie ciastka Meliora, nieco się przez to jąkając. - Nucilo mi se to zniscylem tą gilde. - tutaj przełknął resztę ciastka, a jego dykcja się poprawiła - Zabiłem całą trójkę smoków, chroniącą wyspę. I raczej nie boje się powstania. Jedyne co mnie tu sprowadza to nuda. Na sedai każdy zna moją siłę i nie chce się ze mną bawić. Tutaj jak widzę jest całkiem ciekawie.
W ten sposób dowiedzieliście się kilku ciekawych rzeczy. Szczególnie osoby, które pochodziły również z tamtego świata. Za to na słowa Yoko dodał:
- Nie uważam się za Boga, po prostu się nudzę - oznajmił chłopak - W domu jest nieco nudno, a tutaj mogę się z wami pobawić i poznać wielu ciekawych ludzi. Jak teraz już widzę macie ochotę również się ze mną pobawić. Niech więc wam będzie.
Eriu jako jedyna pomyślała o Arasshim, który został ugodzony sztyletem. Aż miło, że nazywała go "ich Arashim". Aż się ciepło mi na serduszku zrobiło. Co jednak ważniejsze. Dziewczyna mogła poczuć..., że chłopak jeszcze oddychał! Co prawda nierównomiernie i płytko, ale jednak!! Z pewnością nie był martwy, ale jego stan najlepszy nie był. Dziewczyna założyła mu opatrunek, dzięki czemu na chwilę powstrzymała krwawienie. Chłopak jednak dalej nie odzyskał przytomności. Bardziej przydałby mu się teraz szpital. Kiedy szepnęła mu do ucha, tak jakby lekko zareagował jakimś drgnięciem. Ale mogło to być tylko złudzenie. Potem zaczęło się dziać.
- Hmm widzę, że moje przeznaczenie nie jest jeszcze gotowe - powiedział i wzruszył ramionami - Skoro tak bardzo chcecie walczyć to nie mam nic przeciwko, będzie ciekawie.
- Ejj, ej szefie nie zapominaj o nas! - krzyknął Yami - Też chcę skopać im dupy! Szczególnie temu białowłosemu. Mam ochotę się z nim przespać. Podoba mi się. Tylko ma pecha, bo ja najbardziej lubię martwych chłopców w swoim łózku*
[b] - Ja tam wolę pluszowe misie Yami, ale każdy ma swój gust co woli w łóżeczku - odpowiedział Arashi -Sorki Panie białowłosy, ale jesteśmy źli jak sami wspomnieliście. A dla mnie naprawdę złem jest zabranie Ci tych ciasteczek i nie dotrzymanie obietnicy. Szczególnie, że je dostałem już teraz, a nie po spełnieniu warunku.

Po tych słowach z ziemi zaczęły wyrastać ściany. Wyrastające pod różnym kontem ściany rozdzieliły waszą grupkę. Każda ściana miała około 30 metrów wysokości i wykonana była z czarnego, nieznanego wam materiału. Miał charakterystyczny mocny połysk. Ściany jak szybko się zorientowaliście tworzyły labirynt. Ale każdy z was stał teraz na większej polance. Każda polanka miała około 60x60 metrów i odchodziły z nich tunele o szerokości 5 metrów. Po cztery z każdej polanki. Porozdzielani zauważyliście jednak kilku swoich sojuszników, którzy mimo zamieszania również znaleźli się na tej samej polance. Jednak zobaczyliście również wrogów. I oto podział:
POLANKA 1 -> Arashi Milkovich [sedai]; Takano, Ragna i Hunter
POLANKA 2 ->Yami, Melior, Ayano, Yoko
POLANKA 3 -> Lacye, Kolekcjoner, Akane, Pheam, Afuro, Samantha, Eriu, Arashi Milkovich [wasz]
POLANKA 4 -> Gumiś, Colette, Makbet, Villen, Victor

Oczywiście później będzie możliwość pomagania innym grupom. Osoby, które dojdą zostaną losowo przydzielone do polanki. I jeszcze pytanie do NPC... Jak chcecie mogę wam w ramach bonusu sędziować walkę z Arashim. Tylko wy i ten bardzo silny chłopak. Chcecie? Jeżeli tak to napiszcie. Ponieważ nie będę tworzył multum tematów, skoro każda polanka wygląda identycznie... a poza tym można coś jeszcze zrobić będąc na jednej wyspie to nie będę tworzył nowych topiców. Zamiast tego niech każda osoba zaczyna swój post od napisania, na której polanie jest np:

"POLANA 3
skaczę i mówię papa"
to przykładowy post. Wszyscy piszecie w tym temacie i od tej pory macie na odpis 72h. Niech npctowie zarówno dobrzy jak i źli również odpisują. Jeżeli odpiszą oceniam ich akcję i daję werdykt, jakby byli zwykłymi userami. Zasada atak obrona więc obowiązuje. Jeżeli npc eventowi nie odpiszą zrobię to za nich.
Czas na odpis od tej chwili to 48h tury ataków, a potem 48h tury obrony. Która strona pierwsza odpisze ta atakuje pierwsza. Oczywiście dla każdej polanki są to osobne kolejności. Czas na atak macie więc do 14.12 godz 19;00 a czas na obronę jest od zakończenia tury ataków, aż do niedzieli godz. 12:00. Jak ktoś bardzo nie będzie mógł odpisać niech napisze mi na gg.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2718p15-znowu-ten-asth#48053
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptySro Gru 12 2012, 13:00

NPC polany nr. 4, bitches.

Arashi czy jak mu tam postanowił wszystkich rozdzielić, zresztą ich też. Mały skurwiel nawet nie zapytał Gumisia z kim by chciał trafić do grupy. Nie no oczywiście, pierdolić zdanie własnych ludzi... To jak bardzo jego obecny "szef" wpływał na humor Gumisia było... argh. No tak czy siak rasowy motherfucker był w nie najlepszym humorze co reprezentował fakt z jaką szybkością wypalał papierosa trzymanego w ustach. Tak czy siak trafiła mu się czwórka dzieciaków, od których dzielił go dystans jakichś 20m? W sumie uj wie. Tak czy siak przyjrzał im się wszystkim bardzo uważnie. dwóch chłoptasiów i wilk... na uj mu chłoptasie? Na dodatek nie było wśród nich osoby którą chciał spotkać i z którą wiązał pewne plany... tak czy siak prócz trojga randomów była też Colette, którą znał... chyba. Bo czy to była TA Colette czy może tutejsza Colette nie miał pewności. Wszak może tutaj też jest jego odpowiednik? Serio nie znał się na tych światach. Zresztą średnio się łapał w tym co się tu dzieje, oj tak, tak. Wiedział właściwie tylko tyle że ma zabić tę o to tutaj zebraną hołotę. Podrapał się więc lewą dłonią po podbródku i wypluł wypalonego papierosa, prawą ręką zdejmując z pleców obrzyna. A lewą, wypierdalając dubeltówkę[Dzięki Ast...]
-Tylko jedna kobieta na czterech mężczyzn? Panowie, proszę was... to zdecydowanie za mało.- Rzekł do pozostałych samców, po czym zwrócił się do Colette-Spokojnie kobietko, obronię cię przed tymi natrętami a potem będziemy mogli w spokoju... porozmawiać.- Puścił do niej oczko i przeładował broń, powoli zbliżając się do przeciwników. A nie śpieszył się ani trochę, nie trwoniąc na początku walki energii, po co bowiem rzucać się na przeciwnika jak może on zrobić coś nieprzewidzianego? Kojarzył tylko magię dziewczyny, o ile to ta sama dziewczyna, ale zważywszy na to co mówiła... Najgorsza była niepewność, czy ona go zaatakuje, bo jeśli tak to cały misterny plan może pójść w pizdu. Jeśli ma ziścić swój cel, to dziewczyna musi zagrać tak, jak on tego chce, przy czym nie może jej o tym poinformować... ach te problemy. Może jednak mu zaufa i pozwoli zabić towarzyszy? To by było fajne i bardzo miłe, a pamiętając usposobienie dziewoi Gandalfa wiedział, że będzie to niemal niemożliwe. Jego dziewoja była nieokrzesana jak dziki murzyn w zoo.
Cała ta rozkmina oczywiście za długo nie trwała, od krótki moment w głowie Gumisia, przejdźmy raczej do jego działań. Lewą dłonią zdjął jeden z woreczków Które miał u pasa, dalsze akcje zależą właściwie od reakcji przeciwników.

Stoją i pieprzą bez sensu, no zdarza się że przeciwnik ma trociny zamiast mózgu i co na to może taki biedny Gumiś poradzić? Nic, co najwyżej wbić mu na siłę nieco inteligencji do głowy. Ale co go to, skoro łatwiej czaszkę z trocin wyczyścić? Tak więc unosi obrzyna i oddaje randomowy strzał w najbliższego z magów, nie licząc Colci oczywiście. To nawet nie musi trafić, chodź biorąc pod uwagę rozrzut to nawet bez celności, można było kogoś niechcący skrzywdzić, cóż, taka zaleta strzelb. Od razu po wystrzale, wyrzuca swojego obrzynka i używa księżycowego kroku, by przemieścić swoją osobę w ułamku sekundy do Victora dlaczego akurat on? Bo wilk, to tylko wilk a Makbet miał broń, co za tym idzie to właśnie Victor był najprostszym celem. Znajdując się tuż przy nim, Gumiś celuje w splot słoneczny. Biorąc pod uwagę to że może nie trafić, to właśnie bijąc tam, ma największą szansę trafić gdziekolwiek. Oczywiście uderzenie wzmocnione jest ciosem łamiącym duszę. Cios zostaje zadany prawą pięścią, lewa zaś rzuca zawartość woreczka za plecy przeciwnika, po uderzeniu pięści nie ważne czy trafionym czy z powodu uskoku nie, nie ważne. Gumiś bowiem robiąc krok w przód, podciąga lewą nogę do siebie, tak by kolano znalazło się przy klacie, po czym szybko wyrzuca w przód zamierzając kopnąć przeciwnika. Oczywiście następujące po sobie akcje są dość szybkie i nie ma oczywiście opcji że Gumiś zapomniał o reszcie, zwłaszcza o wilku, wiadomo że wilk jest szybszy od człowieka. Dlatego po tych ciosach i opuszczeniu nogi na ziemię, obraca się na lewej pięcie tak, by wzrokiem ogarniać całą trójkę. Stara się oczywiście ignorować Colcie. Niemniej jednak jeśli pozostali przeciwnicy jakoś go osaczyli, dla przykładu stając mu za plecami, to... a pieprzyć to.

Jednakże co jeśli przeciwnicy zaczną się oddalać lub robić coś mniej mejnstrimowego w czasie zbliżania się Gumisia? Ma za nimi latać po całej polanie jak murzyn goniący antylopę? Wtedy Gumiś robi coś bardziej mejnstrimowego. Rozsypuje zawartość swoich woreczków, dookoła siebie po czym trzymając w łapkach obrzyna, strzela do wszystkiego co znajdzie się w jego zasięgu. A jak, na razie może się pobawić w takiego, strzelca wyborowego. Zresztą nawet było by mu na rękę gdyby przeciwnicy zrobili TO co chciałby żeby zrobili... ale przeciwnicy nie wiedzieć dlaczego rzadko myślą a przez to on musi się męczyć.

Ostatnią z opcji jest fakt że przeciwnik, głupie zwierzę, będzie chciał jakoś wpłynąć na akcje naszego Gumisia, na przykład biegnąc w jego kierunku czy próbując sparaliżować czy robiąc inne nie fajne rzeczy które niekoniecznie były atakiem. Jak na to zareaguje Gumiś? Strzeli we wszystko co się do niego zbliży a może utrudnić mu potencjalną walkę, a potem księżycowym krokiem zbliży się do Colci, przystawiając jej obrzyna do krtani. Ot taka mała groźba. Ruszcie się a będziecie zbierać jej musk ze ściany.... zawsze to był jakiś sposób nie?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptySro Gru 12 2012, 18:54

POLANA NR.4


Ależ się działo! No, ale po kolei...Mistrzowie gildii nic nie zrobili...Carter miała nadzieję, że po prostu oszczędzają manę albo mają jakiś plan, a nie będą się przyglądać jak świat dzieli się znowu na czerń i biel jak na sedai...Oczywiście pytanie Huntera nie umknęło jej uwadze, więc odpowiedziała od razu.
- Trudno to wyjaśnić na szybko, ale...też pochodzi stamtąd co oni.
Odpowiedź powinna dotrzeć do Bezimiennego bo przecież w tym czasie wciąż byli wszyscy razem, a brązowowłosa zawsze odpowiada na pytania! Najważniejsze jednak, iż z tłumu wyłonił się Afuro - i to TEN Afuro! Łatwo można go było poznać po tym jak odnosi się do Lac. Ach, musi z nim potem porozmawiać i się przywitać jak należy! Szkoda, że okoliczności nie są sprzyjające...Notabene na zdania Lu również odpowiedziała od razu.
- Akurat tym razem to nie jego magia - dodała z niepewnym uśmiechem - Jak mówiłam też pochodzimy stamtąd co ta grupa...
W każdym razie po tym jedna osóbka z jasnej strony rzuciła się na pomoc młodemu Arashi`emu - tak tak, ten zły z sedai to stary Arash i od teraz tak będzie przez Colette nazywany. Całe szczęście, że ktoś się nim zajął, więc i istniała szansa, że przeżyje i stary się tu nie zadomowi. Następnie ponownie przemówił Milkovich, twierdząc, iż Illumination już nie istnieje. Nie żeby Carter się tym przejmowała, ale nawet jeśli to prawda była to i tak mu nie wierzy z prostej przyczyny - przyszedł tutaj z nudów i chce siać zło jak jakiś bachor...a wiemy jak dzieci kłamać lubią. Być może chce po prostu zniszczyć morale grupy? Z drugiej strony większość zebranych i tak nie wie co to Illu-coś tam, ale...dało się wywnioskować, że 'ci dobrzy'.
Swoją drogą Cole, nawet pewna nie była czy te ciastka i umowa z Meliorem dały efekt, ale jej uwagę zwrócił typ zwący się Yami...Czy on chciał przespać się z von Terksem?! Oczywiście Mel taki nie był, więc i szans na to nie było, ale takie coś od razu wywołało u Cole pulsującą żyłkę na skroni. Jak on śmie! Najchętniej to by go skopała! Rozsądek mówi 'nie bo silny', ale pięści aż same się pchały! Grrrr...Nim coś jednak zrobiła wszyscy zostali oddzieleni...i cały świat sprzysiągł się przeciw Colette. Nie dość, że nie była z Melem, nie mogła dokopać Yamiemu to jeszcze jej przeciwnikiem miał być Gumiś! Niech 'los' szlag trafi...Wolałaby dołożyć Lac za zdradę. Och, nie przepadała za Chun-chanem, ale jakoś wybryk Lacye bardziej ją denerwował - zwłaszcza, że już się pięknie uspokoiła po ich ostatnim spotkaniu z Merlinem, eh...Problem był taki, że mimo niechęci do aktualnego przeciwnika to nie czuła - jeszcze - takiej nienawiści jak do innych przeciwników, którymi musieli zajmować się inny. W dodatku był dziwnie miły...no milszy niż był...i...czyżby jej nie poznał? Może, dlatego tak miły?
- Możemy porozmawiać bez rozlewu krwi, Chun-chan. Gandalf pewnie by się ucieszył spotkaniem... - drugie zdanie dodała już jak mruknięcie, ale wszystko było dość donośne, tak by oponent słyszał...Naprawdę nie wiedziała, dlaczego Melior i Gumiś mieli ze sobą dobry kontakt - Naprawdę się komuś podporządkowałeś, Chun-chan?
Powtórzyła dobitnie przezwisko bo jakoś wątpiła by ktoś inny tak kiedyś do niego mówił. Ah, z tego co pamiętała to nie miała pojęcia czy Gumiś wcześniej należał do jakiejś gildii, ale zawsze sprawiał wrażenie jakby sam sobie był panem, więc...musiała zapytać.
Przypomnijmy, że w poprzednim poście panna Carter wyczarowała sobie jedną talię. Dlatego też w tej turze (w chwili, gdy wróg gasił papierosa) wyczarowała sobie drugą i miała teraz przy sobie dwie pełne talie kart - ot tak na wszelki wypadek bo z pwm trzeba korzystać. Należy też wspomnieć, że właściwie nie tak całkiem całe talie miała w rączkach, albowiem trzy karty znalazły się za Villenem, Victorem i Makbetem (za każdym jedna).
Notabene nie wiedziała czy brać 'porozmawiać' Gumy na serio czy po prostu nie wiadomo co miał na myśli...No, ale postawiła na opcję pierwszą. Problem polegał na tym, iż chciał się wpierw pozbyć reszty, a pomimo tego, iż jasnowłosa nikogo nie znała z obecnych nawet z imienia, to stali po tej samej stronie, więc nie można pozwolić im zginąć. Z tego też powodu, gdy wróg tylko zrobił kroczek w ich kierunku to używa kart, które były za towarzyszami - ale nie wszystkich! Nie chciała marnować zbyt dużej ilości magii, więc...wilk był mniejszy i na pewno zwinniejszy, to wierzyła, że sobie poradzi. Tak więc użyła karcianego więzienia na Makbecie i Victorze (jak miała możliwość to do jednej karty obu, jak nie to osobno do dwóch). Dzięki temu akcje Gumy nie powinny mieć w ogóle miejsca...Aczkolwiek w razie czego i tak ma zamiar uniknąć jakiś strzałów czy ataków (żeby zbłąkana kula przypadkiem jej nie dosięgnęła), broniąc się swymi taliami, latających kart - które teraz nie latały, ale to naprawdę pół sekundy i już mogłyby za prowizoryczną tarczę robić.
Opcja z więzieniem to obrona bo nie atakuje oponenta, a broni towarzyszy. Poza tym nie zbliżyła się do przeciwnika, tak samo jak żadna z jej kart, więc i nie powinien do niej strzelać czy chcieć gardła poderżnąć, ale była w razie czego przygotowana.

Jeśli ktoś wykona jakieś kroki w kierunku wroga, przez co ten przejdzie do swych planów - albo więzienie nie wypali z jakiegoś powodu - a oponent się do niej zbliży to...nic nie robi. Czemu? Niby - nie wiedzieć czemu - nie chciał jej nic zrobić, a pogadać, więc...zaryzykuje...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Villen


Villen


Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptySro Gru 12 2012, 21:42

NPC - POLANA NR.3

Kolekcjoner stał spokojnie... jak na niego... i przyglądał się wszystkim z zebranych. Oczywiście mowa tu o przyszłych przeciwnikach. Największe zainteresowanie wzbudził w nim siwowłosy. Wyglądem? Nie. Zachowaniem? Poniekąd. Chodziło tu wyłącznie o rzecz... którą trzymał Melior. CIASTECZKA! Jakież to wielkie było jego rozczarowanie, kiedy to owe ciasteczka zostały zaproponowane tylko Arashiemu. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać... no może tylko jego ślepia uważnie śledziły lot ciastek, no i lekko uśmiech zszedł mu z twarzy. Chociaż nie było to tak widoczne, ponieważ ciągle zasłaniał usta rękawem.
- Zaczynasz się ślinić... - zabrzmiał cichy ostry niczym setki igieł, lodowaty głos Lacye tuż przy nim. - Jesteś ohydny... - Dodatkowo w jej głosie było tyle obojętności, jakby mówiła do randomowego kamienia, a nie do swojego towarzysza broni. Na znak, że skończyła poświęcać mu jakąkolwiek uwagę, uniosła ponownie filiżankę herbaty do ust, spijając trochę tego magicznego nektaru. Kolekcjoner automatycznie się opanował i zatarł ślady lekkiego zamyślenia. Na szczęście tylko "Motylek" zdołał to zaobserwować, z pozycji w której się znajdował. Spojrzenie Lacye automatycznie powędrowało w stronę Colette, kiedy ta opowiadała o magii, a na jej usteczkach pojawił się arogancki uśmieszek - Panna Carter powinna zważać na.. Słowa.
- Jesteś dla mnie taka oschła... - mruknął Kolekcjoner - źle się z tym czuje, wiesz?
- Nie jestem tu dla twojego dobrego samopoczucia - odpowiedziała obojętnie dziewczyna, znów zaczynając delektować się napojem. Po tym białowłosy zrezygnował z dalszej wymiany argumentów, kwitując to cichym westchnięciem. Następnie spojrzał na osobę wyrywającą się z tłumu, by pomóc chibi-Arashiemu. No cóż, to było dość dziwne... i nierozsądne. Dlaczego? Proste. Odwracanie się tyłem do wroga zawsze było nierozsądne, prawda? Kolekcjoner ruszył powoli w jej kierunku z cichym "Ushi shi shi". Niestety, czy też może stety, nie dotarł do dziewczyny. Ponieważ zostali rozdzieleni. Masz Ci los... Teraz to mag powlókł zmęczone spojrzenie po wszystkich którzy zostali mu "przydzieleni", na szczęście Lacye była z nim, a przed sobą dalej miał chibi Arashiego i tą dziewczynę.
- "Każdy kto użyje magii w okręgu o promieniu 75 metrów od Kolekcjonera, poza obecnym tu Kolekcjonerem i Lacye. Zostanie pozbawiony zmysłu wzroku" - zabrzmiał głos Lacye za jego plecami... więc od razu zabezpieczyła sytuacje. Co wywołało jeszcze szerszy uśmiech na twarzy Potępionego (chodzi o Kolekcjonera - dop. piszącego). Stanął on teraz przy Eriu i przykucnął przy niej. Trupio bladym palcem dźgnął delikatnie policzek chibi-Arashiego.
- Więc tak wyglądał za młodu...? - mruknął do siebie, ale w jego głosie tańczyła nutka rozbawienia. Oczywiście w razie wszelakich ataków, postara się tego uniknąć, a w razie potrzeby przyzwie jednego ze swych większych "pupili".
- Wiesz, że odwracanie się tyłem do wrogów jest dość niebezpieczne młoda damo? - spytał jakby nigdy nic Eriu, sam oczywiście popełniając ten sam błąd. Odwrócił się do całej tej reszty tyłem. Jednak czy był bezbronny? Niekoniecznie, wszystko obserwowała Lacye, która go obroni! Przynajmniej taką ma nadzieje, ale też ma plan awaryjny! Jeśli usłyszy, wyczuje że którykolwiek z przeciwników się zbliży, to spod ziemi wyskakuje kościany Drake, a Kolekcjoner utrzymuje się na jego łbie... no cóż, wtedy Arashi i Eriu mogą zostać ranni, ale cóż, on się tylko broni prawda?
- Ma szczęście... nie potrzebuje jego mocy... - podniósł się i tym razem odwrócił do pozostałych - Naprawdę chcecie ze mną walczyć? Nie to żebym się was bał... ale uważam, że nie potrwałoby to za długo... decyzja należy do was... Shi shi shi....
- Zostawienie ich przy życiu będzie... nieopłacalne - powietrze przeszył sztylet głosu "Motylka".
- Zabicie ich, za to nie przyniesie większego zysku, moja droga... - uśmiechnął się lekko Potępiony, nie spuszczając wzroku z przeciwników?
Powrót do góry Go down
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptySro Gru 12 2012, 21:45

POLANA NR 4

Mój Boże, ile można pieprzyć o niczym? Wszyscy potrafili tylko gadać, a tu trzeba brać się do roboty. Prawdę mówiąc jego uwagę przykuł tylko facet z dubeltówką i obrzynem. Dwie bronie naraz? Nonono. Gdyby był znawcą, pewnie wiedziałby, obrzyn jednostrzałowy należał do jednej z ciekawszych broni. Strzał i ładowanie. Strzał i ładowanie, co znaczyło, że jego ewentualny przeciwnik mógł sobie pozwolić na trochę swawoli. Z drugiej strony zapewne strzelec był sprawny w swoim działaniu i ładował to szybciej niż przeciętny człowiek, ba, niż ktokolwiek, kto z taką bronią ma do czynienia. Tak mu się przynajmniej zdawało. Obserwacja była kluczem do rozpoczęcia walki. Zerknął też na chłopaka z kosą. Takiej broni sam by się nie powstydził, choć kosy były... tak jakby przereklamowane i zbyt mHroczne. A zresztą, gdyby ktoś po prostu zerknął na kosę, mógłby jasno stwierdzić, że nie jest to narzędzie walki, a jedynie coś, z czego korzystają rolnicy podczas żniw. Nic wielkiego. Tamten dziwny mag przekupił ego drugiego i ten drugi od razu zaczął opychać się ciastkami. Po co miał pamiętać ich imiona? Były mu całkowicie niepotrzebne. W czasie, gdy wszyscy sobie jeszcze gadali, postanowił przyjrzeć się wszystkim innym. I tak jego oczy natrafiły na kilka panien i panów. Magowie. Wszędzie magowie. Zerknął jeszcze na Ayano. Oj, nie wiedział, czy dziewczynka sobie poradzi.
No i stało się. Sytuacja nie byłaby przecież zabawna, gdyby nie znaleźli się w jakiś teoretycznych tarapatach. I tak zostali podzieleni ścianami, które cośtam pewnie stworzyły, można było stąd wyjść, ale... no właśnie, chyba coś ich jednak zatrzyma. Tak też się stało. No, upatrzył sobie faceta z obrzynem i na niego trafił. Przeznaczenie? Pewnie sama Hekate jakoś skrzętnie to zmontowała. Nie był sam, więc demonów z przeszłości tu nie było, za to... gardziołko do poderżnięcia już tak. Ta cała dziewczyna chyba go znała, więc, gdy facet rzucił dubeltówkę w niebyt, a następnie zaczął coś gadać o rozmowie i takich tam, Makbet postanowił nie reagować. Na raie powtarzał sobie w myśli tylko, że to głupie gadanie i należałoby się uspokoić. Wybuchowość nie mogła zebrać żniwa teraz, gdy nie było to jakkolwiek potrzebne. Uspokojenie. Porozmawiać? Ach tak? Ten facet nie wyglądał na takiego, który chciałby rozmawiać. Raczej wolałby zrobić z nią coś innego...

Jeśli został uwięziony w karcie, to prawdę mówiąc i tak niewiele może zrobić, poza tym, że będzie się wkurzał i krzyczał, będąc w karcie. Cóż za okropna forma rozprawienia się ze swoim towarzyszem broni... najprawdopodobniej. Nie no, żeby nie było, jakimś tam towarzyszem broni jednak jest. Krzyczenie i bicie piany zapewne nic nie dało, bo Colette postanowiła porozmawiać z tym oto panem z obrzynem. Przynajmniej przysłuchał się na chwilę, by w razie czego wrzeszczeć, żeby go nie słuchała, czy coś... Biedne jest życie karty.

Jeśli nie został uwięziony, to zagryza zęby. Ruszyć, czy nie ruszyć? Z jednej strony chcą tylko pogadać. Na razie. Jeśli jednak Col znajdzie się w jakowymś niebezpieczeństwie to ruszy. Oj, jak on zaciska zęby. Jak go świerzbią ręce, by zaatakować włócznią. Jakąż on ma ochotę, by poderżnąć gardło temu fajfusowi! No nie no, oni chcą tylko pogadać. Skrzywił się, ale był w gotowości. Jedynym problemem był fakt, że jeśli przeciwnik znajdzie się za blisko dziewczyny, no to albo się z nią pożegnają, bo tamten spróbuje na pewno jakiś dziwnych sztuczek, albo po prostu będzie... niemiło. Bójka. Chciałby bójki. Takiej karczmiennej bójki. Chcieć nie zawsze móc, a obserwowanie rozmów było najnudniejszą rzeczą na świecie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Melior


Melior


Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptySro Gru 12 2012, 21:56

Polana nr 2 (sektor dla vipów XD)

Cóż niestety wszystko trochę się pogmatwało i lista obowiązków biednemu Meliorowi trochę z wrosła. Teraz musiał znaleźć Colcię, sprać zboczeńca, wziąć stąd czarkę z tym dziwnym płynem, zabrać złodziejskiemu Arashiemu ciastka i dać mu nauczkę. Ta nie mógł narzekać na brak zajęć, ale nie czuł się z tym zbytnio niekomfortowo no może po za tym, że przeciwnik wspominał coś o przebywaniu z nim z jednym łóżku. Ta, takiego oponenta nie chce się widzieć na co dzień, lecz siwowłosy przyjął jego słowa ze spokojem. Cóż miał powód by się nie denerwować, a nawet kilka. Po pierwsze, miał przewagę liczebną, więc wystarczyło pokierować tak towarzyszami, by wróg padł i można było zając się ważniejszymi sprawami. Po drugie, ktoś musiał uratować ten świat, więc nie mógł sobie pozwolić na porażkę, a co gorsza co by mu Colcia zrobiła gdyby zawiódł i jej nie znalazł... Dlatego też motywacji Meliorowi nie brakowało i wystarczyło przejść do planowania.
- Jakie macie magie? Dysponujecie czarem do strzelania klejem, błotem lub cementem? - Rzucił do nowych towarzyszy z lekkim uśmiechem. - Jeśli tak, to przyda się go polać jak padnie. - Rzucił wesoło.
Naturalnie mówił tonem raczej cichym, by tylko pożądane jednostki słyszały, bo w końcu po co zaznajamiać przeciwnika z własnym planem. Następnie przeszedł do działania, gdyż w sumie nie było powodu czekać na odpowiedź sojuszników. W najgorszym wypadku poradzi sobie jakoś i bez tego czaru. Tak, właściwie, to cały czas patrzył na wroga, by ten go niczym nie zaskoczył, a już na początku drugiej wypowiedzi wyjmuje laskę , którą służy za zabezpieczenie, bo w końcu nigdy nie wiadomo kiedy broń może się przydać. Równoznaczni z zakończeniem swych słów przechodzi do najważniejszej akcji, a zarazem do najbardziej wyczekiwanej zapewne. Mianowicie postanawia użyć sztuczki, z której korzystał wielokrotnie i ta jeszcze nigdy nie zawiodła, można powiedzieć że miał z nią 100% udanych akcji, więc wiedział, że może na nią liczyć. A, konkretnie o czym mowa? Mianowicie siwowłosy używa Serie (z wł. Ciąg) by na zasadzie każde mrugnięcie w stronę wroga mnożyło podstawową wagę przeciwnika się przez ilość wspomnianej czynności. Miało to na celu uziemienie wroga, a tym samym uczynienie go bezradnym. Cóż w tym przypadku Melior się nie cacka i od razu przechodzi do przymykania i otwierania powiek, aż dziesięć razy by wykorzystać pełnię potencjału zaklęcia. Oczywiście chłopak nie miał nic przeciwko jeśli przedstawiciel najeźdźców padłby na swoją, zdeformowaną broń, gdyż to mogło by się wiązać z obrażeniami, które w tym przypadku byłyby mile widziane. Następnie pozwala działać towarzyszom licząc, iż ci może mają coś o czym wcześniej mówił, gdyż to udoskonaliło by jego akcję.
W razie gdyby przeciwnik nie raczył czekać na koniec ich pogawędki i ruszył z czymś, to przerywając przemowę od razu rzuca czar i po czym dopiero wtedy dokańcza swą przemowę.
W razie ataku stara się uskoczyć, a jeśli mimo to będzie zagrożony, to próbuje zasłonić się laską.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t71-konto-meliora https://ftpm.forumpolish.com/t64-melior-von-terks https://ftpm.forumpolish.com/t1202-grande-equazione-ksiega-czarow-meliora
Samantha


Samantha


Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptyCzw Gru 13 2012, 08:52

POLANA 3


Można było się spodziewać, iż Eriu zajmie się młodym Milkovichem i całe szczęście! Marone nie mogłaby wiele zrobić bo po prostu nie posiada żadnej magii, ale...i koleżanka z gildii działała standardowo, więc dobrze chociaż, że ktoś z ich grupki o tym pomyślał - dzielna Eriu!
- Eriu, co z nim?
Zapytała bo większa część jej uwagi była skupiona na wrogach, więc mogła nie dostrzec żadnego ruchu czy czegokolwiek. No i dziewczę było najbliżej rannego, więc na pewno lepiej się orientowała w stanie nieprzytomnego.
Tak czy siak wyszło parę kolejnych rozmów, z których to wynikło, że wstrętny Arashi wziął ciastka i nie chciał wywiązać się z umowy - podlec! W dodatku gość zwący się Yamim chciał coś od białowłosego z ich 'jasnej' grupy...Najgorsze było to, że po chwili wszyscy zostali rozdzieleni, a ona nie widziała nigdzie Villena! Uh...Oby tylko walczył po słusznej stronie i nic mu się nie stało...Przyszedł czas by rozejrzeć się po swoim otoczeniu. Zauważyła również, iż ta cała Lacye nie odpowiedziała ani Afuro ani innej dziewczynie...
W każdym razie zostali rozdzieleni, ale została z większością swojej gildii, więc teoretycznie nie było źle. Szczegół, iż nie znali magii tego całego Kolekcjonera, prawda? Za to magia słów Lac brzmiała dość groźnie, ale nim Marone zrobiłaby cokolwiek zrobić przeciwnicy zaczęli pierwsi! Tyle, że...nie atakowali - ulga? W jakimś stopniu na pewno bo jakoś jasnowłosej nie ciekawiło jak silni są oponenci. Zdecydowanie wolała - w miarę - pokojowe rozwiązania. Z tego też powodu postanowiła posłuchać co takiego proponują wrogowie.
- Zgadzam się. Nie musimy walczyć skoro i Wy tak sądzicie... - zaczęła kierując wzrok na Kolekcjonera - Zatem co proponujecie?
Wszak to, że nie walczą póki co nie znaczy, że są przeciw swemu panu. Jak są przeciw to świetnie i może będzie rozejm. Wtedy razem będą wychodzić z labiryntu i pomogą reszcie, aż dojdą do Milkovicha. A co jak po prostu nie atakują bo nie chcą i tyle? No to...dlatego było pytanie o propozycje.
Naturalnie w razie czego wciąż pozostaje czujna by np. odskoczyć/obronić się.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t240-konto-sam#1390 https://ftpm.forumpolish.com/t128-samantha-marone https://ftpm.forumpolish.com/t624-basniowe-dodatki-marone#7894
Leticia


Leticia


Liczba postów : 255
Dołączył/a : 09/10/2012
Skąd : Wypizdajów, który nazywa się Gnieznem ~

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptyCzw Gru 13 2012, 18:35

Polana numer 2!
No i ziuuuumm. Dziewczyna nagle była gdzieś indziej? Nie widziała już swojego towarzysza.. No to.. Nawet ładnie w sumie. Trzy osoby i jeszcze ktoś.. Naprawdę sektor dla vipów, ale Ayaś poczuła się niezbyt pewnie, bo nie widziała tutaj nikogo ze swojej gildii, niestety. W takim razie będzie musiała na pewno udawać słodką, cukierkową dziewczynkę. Siwowłosy zaczął swoją przemowę, a ona tylko skinęła. No cóż.. Pomoże im na pewno swoją słodyczową magią.
Tak więc blondynka ruszyła z swoim atakiem za chłopakiem. Jak już Mel zakończy swoją akcję to ona wytwarza super schącą czekoladę. Przeciwnik jest przecież przewrócony.. To ona mu leję na główkę, potem na inne części ciała.. Najpierw ma być przykryta głowa, co by nie mógł oddychać! Bo w końcu po co ich przeciwnik ma oddychać? Lepiej, żeby zginął, ot co!
Wtedy przynajmniej będzie już koniec czegoś, a będzie można zabrać się zupełnie za coś innego, a towarzyszę z nią współpracują, przynajmniej jeden to tym lepiej. Jeżeli jednak akcja tatusia nie wyjdzie to Ayasiowa i tak leję swoją czekoladką! Leję ją również na głowę przeciwnika.. Po prostu... Coś z tego wyjdzie...
W każdym razie najpierw leję tą czekoladkę na oczy, co by nie mógł widzieć, potem na nos, a potem jeszcze na usta... Tak jakby dziewczynka chciała bardzo odciąć go od świata.
Ale czy jej się uda? Hmm... To pewnie zależy od iście dobrego MG, który mimo wszystko jest okrutny. Los Ayaśki jest ogólnie bardzo zły.. Wszyscy traktują ją okropnie, więc...
Coś raz jej musi wyjść, jeden raz na tysiąc musi! Może to jest dziwny, może kobietka ma pecha, albo jakieś dziwne siły ingerują się w jej życie.. Cóż trudno stwierdzić, ale ona naprawdę się stara, co by jej przeciwnik w jednej lub drugiej opcji nie mógł oddychać, bo po co mu to?! No właśnie Ayano, jako zła osóbka nie wiedziała, dlaczego on miałby oddychać.. Po co ktoś miałby żyć w tym świecie! Będzie bardziej szczęśliwszy w niebie! On tego nie wie, ale Ayasiowa tak dlatego naprawdę się stara bardzo kochany MG.
Jakby tylko jej się udało byłaby najszczęśliwszą istotą na ziemi. Oczywiście strzela tą czekoladką tak, co by żaden z jej towarzyszy nie oberwał, bo ranny towarzysz to zły towarzysz!
Jak to już zrobi? I przed tym.. Dziewczynka unika ewentualnych uników i jakby były jakieś pułapki to oczywiście od razu odskakuję w tył.. Po co jej się ma coś stać? Ona przecież musi oczyścić trochę tego światu z takich ludzi, jak jej przeciwnik, dlatego jakby coś w nią szło to oczywiście unika tego, jak najszybciej i tak by żaden z jej włosków nie dotknął, nawet jej jednego włoska!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3987-konto-leticii https://ftpm.forumpolish.com/t3826-leticia-villanueva https://ftpm.forumpolish.com/t4104-letty
Eriu


Eriu


Liczba postów : 229
Dołączył/a : 28/09/2012
Skąd : Eryn Dogevien

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptyPią Gru 14 2012, 01:50

POLANA nr 3...



Po chwili Koniczynka wyczuła, że chłopiec oddycha. I... czyżby słyszał co mówiła? Żyje! Ewidentnie żyje! Ale... Co dalej? Był w bardzo złym stanie a ona nie miała innych dróg by go ratować! Celtycką Kolędę będzie mogła użyć dopiero za dłuższą chwilę. Z jednej strony ulga, że jego życie nie zgasło. Z drugiej - jak długo uda jej się utrzymać go przy życiu? Czuła, że potrzebuje pomocy. Wtem usłyszała słowa złego Arashiego. Jak to "zniszczył gildię"?! Ot tak? Strach znów wzmógł się w Eriu. Tym razem jednak wiedziała, że musi zachować zdrowy umysł. Że nie może spanikować. Najspokojniej jak umiała, odpowiedziała na pytanie Sam:
- Żyje, pani Samantho. Żyje ale ledwo. Nie wiem jak... - głos jej się jakby załamał. Z rozpędu użyła też "pani", nawet nie zauważając. Chciała powiedzieć "nie wiem, jak długo będzie żył" jednak przypomniała sobie, że on ją słyszy. Dokończyła - Nie wiem jak, ale utrzymam go przy życiu. Jest bardzo dzielny.
Akurat z ostatnim zdaniem nie kłamała. Może właśnie to jest to! Może spróbuje teraz utrzymywać go przez umysł? Znów nachyliła się nad "ich" Arashim i szepnęła:
- Nie odchodź od nas. Sprzeciwiłeś się. Jesteś bardzo dzielny. Zostań z nami a znów będziesz sobą. Ale do tego musisz zostać z nami. Lasto beth nin *. Potrzebujemy cię. - między zdaniami robiła przerwy, by go nie zamęczać. W środku trzęsła się jak galareta, ale nie dawała tego po sobie poznać. Nawet nie zauważyła, że powiedziała coś w jednym ze swoich rodzinnych języków, brzmiącym jak rosa dźwięcząca na dzwonkach przebiśniegów w wiosenny poranek. Brzmiało ciepło, kojąco a przede wszystkim zachęcająco, by żyć. Wtedy podniosły się ściany...
Gdy tylko Kolekcjoner minął telepatyczną granicę, na Eriu padła kolejna fala strachu. Wiedziała do kogo należą zbliżające się do grupy kroki a po chwili już wiedziała, że ta seria silnych impulsów skierowanych w jej stronę pochodzi właśnie ich właściciela **. "Apokaliptyczny" Śmierć zbliżał się do niej i nieprzytomnego chłopca...
- Lacho calad! Drego morn! *** - powiedziała niegłośno do siebie stare ludowe zaklęcie. Nie wiedziała, czy ktoś poza nią je słyszy. To nawet nie było teraz zaklęcie jako takie. Tzn. nie posiadała takiego zaklęcia. To zdanie miało za zadanie po prostu dodać jej otuchy. Wciąż klęczała, przyciskając niezmiennie "opatrunek" do rany i modliła się w Duchu do Iluvatara za "dobrego" Arashiego i za to, by wyszli cało z tej sytuacji, jako żywi zwycięzcy...
Gdy Kolekcjoner przykucnął przy niej i przy rannym chłopcu, wszystko w niej drżało z przerażenia. Czuła się jak szczur w towarzystwie węża. Gdy trupioblady mężczyzna dotknął palcem policzka chibi-Arashiego, Elfik miała ochotę agresywnie odtrącić rękę Kolekcjonera, jakby jego dotyk miał zabrać ostatnie oddechy chłopca, jednak determinacja i opanowanie jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa. Gdyby to zrobiła, mogłaby rozpętać walkę. Nie odpowiedziała na pytanie o odwracanie się tyłem do przeciwnika. Chyba i tak było retoryczne. Delikatnie, niemal niezauważalnie odetchnęła, gdy "Śmierć" powiedział, że nie potrzebuje mocy "ich" Arashiego. Od momentu, gdy Kolekcjoner podszedł, ani razu nie spojrzała mu w twarz. Cały czas klęczała nieruchomo, wzrok utkwiwszy w miejscu rany chłopca. Włosy opadły jej na twarz, przez co nie było widać jej wyrazu. Można było też odnieść wrażenie, że wstrzymała oddech. Nie zmieniło się to nawet w momencie, gdy Kolekcjoner zaproponował nie walczenie. Wydawało jej się to podejrzanie zbyt piękne. Mimo to oczywiście bardzo oczekiwała odpowiedzi Kolekcjonera na pytanie Sam. Wtem ni z tego, wciąż nie odrywając wzroku od Arashiego, zapytała Potępionego:
- Jesteś duchem? Widzisz je czasem?...
I ten śmiech. Ten jego upiorny śmiech jeżący na plecach skórę...





* "Słuchaj mojego głosu"...
** niby-telepatia -> KP
*** "Płoń światło! Pierzchnij ciemności!"...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t254-studnia-eriu https://ftpm.forumpolish.com/t209-eriu-sh-aeonell https://ftpm.forumpolish.com/t999-comhlan-i-book-of-kells#14885
Pheam


Pheam


Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptyPią Gru 14 2012, 18:19

POLANA NUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUMERRRRRRRRRR 3 ~~~~ UHUHU~

Chłopak patrzył na to wszystko z nie skrywaną irytacją i lekkim lękiem, który przeszywał jego brzuch i nie pozwalał się skupić. Nie myślał. Nie mógł. Ruchem głowy strzepnął popiół z końca papierosa i przyjrzał się osobom z którymi został zamknięty. O ile można to tak ująć. Pierwszą osobą, która zwróciła jego uwagę, wbrew pozorem nie pochodziła ani z jego gildii, ani nie był to młody Arashi, który nie wiadomo dlaczego się tu znalazł... Była nim ta młoda, blada, drobna dziewczyna, która z taką obojętnością i arogancją patrzyła nie tylko na nich, ale i na swojego... towarzysza? Biła od niej tak zimna aura, że w pierwszej chwili chłopakowi zdawało się, że ona nie może żyć. Patrząc w jej ciemnofioletowe oczy, zdawało mu się, że patrzy... a właściwie nie patrzy. Jej oczy były puste. Nie wyrażały żadnej pozytywnej emocji, a jedynie chłód, chłód który przeszywał Fem'a od stół do głów. Jej długie włosy były tak piękne i w pewnym sensie tajemnicze, że patrząc na nie, zapomniał o tym, jakie obrzydzenie czuł do niej. W tamtej miejscu była piękna. Patrzył na jej posturę, twarz, nos, oczy... I zdawało mu się, że patrzy na lalkę. Bez duszną, nie ruchomą lalkę, która żyje tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś jej każe. Że ktoś nią porusza. Czy ona zna jakieś inne uczucia oprócz tej arogancji? W pewnej chwili pomyślał nawet, że ta dziewczyna nie ma serca i na prawdę jest lalką. Że nie żyje. Że ona czeka tylko aż ktoś podejdzie i przytuli ją do siebie, jak dziecko swoją ulubioną zabawkę, zabierze ze sobą i obdarzy miłością. Ale kiedy tak patrzył na tą piękną kobietę, nie czuł nic innego, oprócz chłodu. Nic. Chociaż jej uroda nie pozostawiała żadnej wątpliwości, Fem w żaden sposób nie mógł spojrzeć na nią na kobietę. I chociaż każdy jej cal był dla chłopaka prawie idealny, nie czuł żadnego pożądania, żadnego pozytywnego uczucia. Dla niego, była po prostu lalką. Pustą skorupą. Piękną, ale pustą. Z trudem oderwał od niej wzrok, bo wiedział, że tak łapczywa i jawna obserwacja nie umknie fiołkowym oczom dziewczyny, a ona sama nie obejdzie się bez ciętej uwagi. I znowu usłyszy ten głos, pełen chłodu i arogancji. Nie wiedział dlaczego, ale z jakiegoś powodu zrobiło mu się jej żal. Odchrząknął i spojrzał po swoich towarzyszach. Dopiero teraz zauważył, że - chociaż wiedział to od początku- nie był tu sam. Była z nimi Samantha, Akane, był tu dziwak na miotle i ta dziewczynka, która tak pięknie tańczyła na dole stoku. I mały Arashi. Ta ostatnia osoba zdziwiła go najbardziej. Poruszył się lekko i spojrzał na dziwnie śmiejącego się chłopaka. Może było to trochę dziwne, ale w jego przypadku nie poczuł nic. Nic. Bijąca od niego aura w prawdzie przyprawiała go o dreszcze, ale była tak samo biała jak jego skóra. Nie wyczuwał w nim obojętności, wrogości, ale także ... nie wyczuwał w nim przyjaznych uczuć. Ten młodzieniec był dla niego zagadką. Tak samo zresztą, jak Laleczka. Co najważniejsze zdziwiło go bardzo to, co zaproponował. Nie chcieli walczyć?
-Przepraszam że przerwę i zadam takie pytanie, ale... skoro nie chcecie walczyć, to po co tu przybyliście? Chociaż szczerze powiedziawszy, nie wiem czy chciałbym z wami walczyć. Z jednej strony jesteście naszymi wrogami, skoro przybyliście z Arashim, ale z drugiej... Zdaje sobie sprawę, że jesteście od nas o wiele potężniejsi. Inaczej "on" nie przybyłby tutaj z tak małą liczbą ludzi... A więc co proponujesz.... Przepraszam...-ukłonił się lekko w stronę Lac-Co proponujecie? Skoro i tak nie możemy używać magii, większość jest bezbronna. A ja tak czy siak, z samym mieczem, za wiele wam nie zrobię... Mam rację, panie Kolekcjonerze?
Czarnowłosy chłopak zdawał się nie patrzeć na resztę swoich towarzyszy. Czuł się dziwnie odosobniony, chociaż nie miał pojęcia dlaczego. Po za tym, trzymany w ustach papieros powoli zaczynał parzyć jego wargi, więc wyjął go z ust i rzucił na ziemię. I już miał sięgać po następnego, kiedy zdał sobie sprawę, że musiał by sięgnąć ręką pod płaszcz. A to mogłoby wyglądać dość dziwnie. Zatrzymał rękę w połowie drogi i spojrzał na "białego" chłopaka.
-Hym... Czy wyjęcie kolejnego papierosa, odbierzesz jako formę ataku? Bo jeśli nie to, pozwól, że sobie zapalę... Od tak, dla... ukojenia nerwów.-powiedział i uśmiechnął się nerwowo. Bo rzeczywiście, zaczynały trawić go nerwy. I nie tylko to. Ze strachu telepały mu się nogi, zrobiło mu się strasznie zimno i poczuł, że cała krew odpływa mu z twarzy. W uszach zaczęło mu dzwonić..
Ja tu zginę.-pomyślał i nerwowo popatrzył po towarzyszach.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4715-pheam-darksworth
Victor


Victor


Liczba postów : 37
Dołączył/a : 12/10/2012

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptySob Gru 15 2012, 23:32

Polanka nr. 4... czyli napaleni faceci i jedna niewiasta?

Arashi wspomniał coś o Illumination... Zostało całkowicie zniszczone? Była do gildia legalna która próbowała mu się przeciwstawić? I co najlepsze... rozprawili się z nią całą? To do jasnej cholery jaki poziom mocy reprezentują te osoby? Czy ich możliwości znacząco przewyższają maga klasy S? Czy też, ten nadęty gnojek po prostu zgrywa cwaniaka, by wprowadzić w ich sercach zamęt i tym samy, zniechęcić ich do dalszych działań dotyczących jego osoby? Victora, po prostu coraz bardziej irytowało jego zachowanie, a jeśli popatrzymy na różne tu zgromadzone osoby, mamy małą telenowele. Kocury przybywające, by zdobyć potęgę alternatywnego świata.. Te wszystkie informacje, po prostu nie mieściły się w głowię obecnego tu maga.
- Chyba czas skończyć te bezsensowne gatki - Zanim Victor zrobił jakikolwiek ruch z ziemi wyrosły ściany. Przez pierwszą chwilę, był on całkowicie zdezorientowany. W sumie, myślał o czymś jak rozdzielenie czy też podzielenie ich na grupy by skopać badassów ale... Skąd miał wiedzieć, że coś tak banalnego jednak zostanie wprowadzone w życie? Skierował się dalej, by znaleźć się w miejscu razem z gościem z włócznią, wilkiem i dziewczyną, która jak zna wszystkich tych gości. W tym momencie Go-Go zaczyna swoją przemowę która, nie oszukujmy się była bezsensowna. Chyba, że mamy przez to rozumieć, że ów dziewczyna ma stanąć z boku i wygrany ma prawo do niej? O to temu całemu napastnikowi chodziło? Ta, najwyraźniej tak. Ale bezszczelnością z jego strony było decydowanie za nią.

Następne akcje są wykonywane, w zależności od tego co zrobi Go-Go i Collete.

Victor obserwuje ruchy przeciwnika. Mając w głowie wcześniejsze słowa dziewczyny, musiał się mieć na baczności. Gościu potrafi zwiększyć siłę swojego uderzenia? Czyli jego moc działa na podobnej zasadzie co Victora? Nie miał zbyt dużej linii ataku, bo przecież głupotą byłoby rzucenie się na gościa o którym wie tyle, co nic. Widząc jak gościu unosi broń niekoniecznie rozpoznawalną przez łowcę i rozpoczyna swoją salwę strzału w ich kierunku, próbuje on odskoczyć w tył by znaleźć się poza zasięgiem tej broni, tym samym używając swojej mocy by przemienić się w demonicznego anioła*. Jeśli był w stanie zauważyć przeciwnika i widząc jego zamiar ataku, ustawia jedną nogę w tył po czym wykonuje manewr zdrowej ręki. Ustawia on ją w pozycji gardy, tym samym kierując ją do zbicia ataku wycelowanego w niego. Przy tym również, wykorzystuje on siłę ciała, wykonując skręt tułowia. W tym ruchu, celował mniej więcej w okolicach łokcia by trafić dłoń napastnika i tym samym zbijając tor ataku obok siebie. (Ponieważ nie wiem którą rękę Victor wcześniej miał złamaną, wykonuje on ten ruch oczywiście zdrową ręką a noga postawiona z tyłu to ta, która jest po stronie niezłamanego przedramienia) Jeśli atak się powiódł a przeciwnik przestrzelił, co prawda wykorzystując do tego swoją siłę, Victor powinien zyskać drobną chwilę by dalej reagować. Po zbiciu ataku widząc, że przeciwnik chcę wykonać kopnięcie, po wyprowadzeniu kolana próbuje on wbić (wcześniej uszkodzoną) rękę pod kolano przy tym, wbijając swoją głowę w klatkę piersiową przeciwnika i drugą ręką wciskając pod jego pachę i przytrzymaniu go w ten sposób. (Chyba, że obalenie podlega pod obronę a nie atak, wtedy wykonuje on następujący ruch) Po włożeniu jednej ręki pod kolano, próbuje on szybkim ruchem nogi podciąć przeciwnika by ten stracił równowagę. Jeśli się nie wywali, pcha go głową i swoją siłą do przodu po wykonaniu tego manewru. W tym momencie, jeśli obaj upadli Victor powinien być w gardzie przeciwnika. Jeśli tak się stało, próbuje on w miarę możliwości przytrzymać ręce przeciwnika by ten nie mógł oddawać ataku.

Jeśli jednak akcja Collete się powiodła a Victor znalazł się wewnątrz karty, to przez pierwszą chwilę czuje się zdezorientowany.

Co to do diabła ma być!? Ona napewno stoi po naszej stronie!? - Przez jego głowę przechodziły takie myśli. Uderza ona otwartymi dłońmi w cześć zewnętrzną karty, jakby próbował się wydostać. Całkowicie nie mógł połapać się w obecnej sytuacji a jedyne co mu pozostało, to obserwowanie dalszych akcji dziewczyny, wilka i Go-Go.

-------
Jeśli działa się pierwsza wersja,
88%-22%=66% Victor użył mocy "Karada no kanzen'na baishū: Sōru tenshi jiburīru (Pełne przejęcie ciała: Dusza Diabelskiego Anioła)" która zwiększa jego statystki jak siła, wytrzymałość i szybkość x3.
Jeśli jednak, powiodła się akcja Collate nie używa on żadnych mocy.

//Przepraszam również, jeśli w opisie pojawiły się jakieś błędy. Jestem właśnie po kielichu, bo zaliczyłem dzisiaj przedmiot "Bezpieczeństwo państwa" na 4 :D//
Powrót do góry Go down
Villen


Villen


Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptySob Gru 15 2012, 23:36

JESTEM NUMEREM 4

Zaczęła się mała wymiana zdań, w którą wilczek nie zamierzał się wtrącać.. W sumie był myślami gdzie indziej... aż do czasu, gdy znalazł się w nieco innym miejscu... a raczej w tym samym miejscu, ino ogrodzonym jakimiś ścianami. Żeby tego było mało, nie widział nigdzie Sam, co wywołało u niego dziwne uczucie.... paniki... lub też strachu o nią. Jakby tego było mało, znajdował się tu z całkowicie obcymi ludźmi i jednym z ich przeciwników... No proszę... masz Ci los.
Jednak nie ważne od zachowania innych czy też, Gumisia. Wilczek postanawia udać się całkowicie w lewą lub prawą stronę, w zależności od tego. Gdzie Gumiś wyrzucił swoją dubeltówkę. Dlaczego się oddala, taki sposób? Proste. Dość zgrabnie wyjdzie z zasięgu rozrzutu broni, dodatkowo jeśli Gumiś doskoczy do niego, wtedy odsłoni się względem innych. Więc to miało swoje zalety. Dlatego też, w każdej chwili oczekiwał ataku wroga, by chociaż w najmniejszym stopniu się przed tym atakiem obronić.
Jeśli doskoczył w tym kierunku, postanawia teraz dopaść ową broń którą wyrzucił przeciwnik...
Powrót do góry Go down
Asthor


Asthor


Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice

Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 EmptyPon Gru 17 2012, 20:42

MG

POLANA 2

Kiedy Melior powiedział swój żart o betonie Yami oblizał tylko usta w jakże erotyczny sposób. Spojrzał się na Ciebie i uśmiechając powiedział:
- hihihi i do tego jesteś zabawny. Lubię takich rozrywkowych chłopaków zwykle mają sporo sił w łóżku - stwierdził wasz przeciwnik - Powiedz mi jednak czy wolałbyś odgrywać rolę sadysty czy masochisty w naszym wspólnym łóżeczku?
Potem Melior użył swojego zaklęcia i rozpoczął mruganie swoimi oczami. Plan był dobry. Tylko, że gdy zacząłeś mrugać niewiele widziałeś. A ten czas Yami postanowił wykorzystać na twoją niekorzyść. Po czwartym mrugnięciu poczułeś więc gwałtowny ból. Tak szybko mrugałeś, że nawet nie zobaczyłeś w jaki sposób oberwałeś. Twoi towarzysze zobaczyli jednak jak poleciał promień z lewej ręki Yamiego o fioletowej barwie uderzając Cię prosto w klatkę piersiową. Na unik nie miałeś szans. Jak mówiłem tak szybko mrugałeś, że nie byłeś w stanie reagować na ruchy wroga. Przeciwnik nie był żółtodziobem i póki mógł zaatakował. Z bólem klaty, ponieważ oberwałeś centralnie przyklęknąłeś na ziemi. I teraz akurat najmniej zastanawiałeś się nad dalszą walką z przeciwnikiem. Rana wyjątkowo piekła. Mimo, że obrażenie nie były widoczne bolało to jak diabli. Mogłeś jednak uznać, że zwiększyłeś czterokrotnie jego masa. W sumie faktycznie Yami miał mały problem z poruszaniem się. Ty z resztą tym bardziej. Na centralnej części klatki piersiowej miałeś wypalony cios. Który jakby wysysał z Ciebie życiową energię. Ayano miała świetną okazję do ataku. Przeciwnik był prawie unieruchomiony przez zwiększenie swojego ciężaru. Wydawało się, że wszystko się uda. I udałoby się gdyby przeciwnik... zwinnie nie odleciał przed czekoladą robiąc unik. Tak był na to przygotowany. Uśmiechnął się tylko, aby pokazać innym, że tylko udawał tą nieporęczność. Skrzydła były prawie przezroczyste o fioletowym zabarwieniu. Coś takiego jak mają motylki. Chwilę potem wyrosły mu pazury. Również fioletowo - przezroczyste. Zapikował w stronę Meliora, który w tej chwili z powodu nagłego bólu nawet nie widział ataku przeciwnika. Widziała go za to Ayano, która mogła mu pomóc. No i oczywiście cała reszta, która nie zaatakowała. Widać było, że skrzydła waszego przeciwnika nie miały ograniczenia masowego. Odległość do Meliora to jakieś 10 metrów. Reszta stoi mniej więcej w kupce 3 metry od Meliora i 11 metrów od Yamiego.

POLANA NR 3.
Na tej arenie toczyła się jakże ciekawa dyskusja. Rozmawiajcie dalej macie moje błogosławieństwo.
Atak > dobrzy
obrona -> Drużyna L bez Lalkarza.

POLANA NR 4.
Co się działo na arenie 4? Ano Colcia zamknęła swoich towarzyszy w kartach przez co Gumiś miał problem co zrobić, a MG problem, którą z akcji mu uznać. W końcu wybrał fakt, że zdarzyło się coś nieprzewidywalnego wpływając na jego akcje. W tym wypadku właśnie podbiegł do Colci i przystawił jej obrzyna bez zbędnych ceregieli grożąc pozbawieniem życia. Ponieważ Makbet został uwięziony w karcie mógł tylko przeklinać. Chyba nie spodziewał się takiego ruchu po względnym sojuszniku, przez co nieco zaskoczyła go ta akcja. Nawet jeżeli magom nie ufał z natury. Tak samo Victor mógł tylko przeklinać na swój los, że dał się złapać dziewczynie. Akcja Villena powiodła się i stało się to co napisał. Teraz wasze pozycje to: Gumiś przy Colci, a dalej w odległości jakiś 15 metrów wilczek ze strzelbą.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2718p15-znowu-ten-asth#48053
Sponsored content





Atlantyda - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Atlantyda   Atlantyda - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Atlantyda
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: 
Tereny północne
 :: Góra Hakobe
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.