I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Należąca do szlacheckiego rodu Jartunów twierdza oddziela Ministrel od jałowej krainy, rozciągającej się po jej drugiej stronie. Twierdza znajduje się w szerokim wąwozie. Z północnej i południowej strony otaczają ją wysokie wzniesienia, na które żeby się wspiąć potrzebne byłyby nie lada zdolności. Sama twierdza sprawia wrażenie potężnej i wytrzymałej. Trzy grube warstwy muru bronią osadzonej we wnętrzu góry warowni. Na wieżach nieustannie stacjonują strażnicy. Widoczne są tam także machiny obronne jak balisty i armaty. Aczkolwiek jakby się lepiej przyjrzeć, można zauważyć, że mur w wielu miejscach jest popękany, bramy strzaskane i prowizorycznie naprawione.
MG: W końcu magowie dotarli do celu ich podróży, którym okazała się potężna twierdza. Torashiro i Arisu mogli już doświadczyć ponurego nastroju, który panował w Ministrelu, ale w twierdzy tliło się coś, jakby płomyk nadziei. Pośród uchodźców, którzy zdążyli uciec przed potworami były osoby potrafiące się cieszyć nawet pomimo tak okropnej atmosfery. Przybyłych żołnierzy witali, niczym bohaterów. Tseril jednak nie rozwlekał się nad nimi długo i tylko kilka razy skłonił głowę i kazał natychmiast skierować się do twierdzy. Przed schodami prowadzącymi do warowni czekał na nich sam Lord Feuleas Jarteun, wraz ze swą małżonką oraz czterema kolejnymi "Lijonami" w przeróżnych przedziałach wiekowych. Najstarszy wyróżniał się posiadaniem zarostu. Nieopdal władcy stała także zakapturzona postać w błękitnej szacie. Władca prezentował się wyniośle i potężnie. Jego włosy i broda były już siwe, a twarz pokrywało kilka zmarszczek, świadczących o jego dojrzałości. W oczach zauważalna była mądrość i ogromne doświadczenie. Odziany był w szkarłatną, bogato zdobioną szatę, świadczącą o jego wysokiej pozycji społecznej. Po tym jak powitał się ze swymi synami, spojrzał na Torę, a następnie na Arisu. - Miło mi cię w końcu poznać, Torashiro Byakutonie - rzekł we Fioryskiej mowie. - Spodziewałem się, że przybędziesz sam, ale widzę u twojego boku towarzyszkę. Postaram się ugościć was jak najlepiej - powiedział bardzo wyniośle, po czym zamilkł, wyczekując reakcji magów.
Autor
Wiadomość
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Wrz 24 2017, 23:33
Rozmowa przypominała bardziej przesłuchanie. Ale to dobrze. Nie było czasu na użalanie się nad sobą, jak to zrobiła Arisu. Powinna być wdzięczna losowi, że jeszcze żyje. A nie ubolewać nad tym, jak to jej nie wyszło. Gdyby jej nie wyszło - byłaby martwa. Tora wziął głęboki oddech, uważając na to, by jego rany nie zostały ponownie otworzone, w razie czego powstrzymując się od wydania z siebie jakiegokolwiek odgłosu bólu, gdyby jednak coś takiego odczuł. Spojrzał na Duhuana i powstrzymał się od westchnięcia. Skinął lekko głową na znak, że zrozumiał wszystko co do niego mężczyzna powiedział. Dopiero później się odezwał: -Więc sami za wiele o tym czymś nie wiecie? - stwierdził, zadając proste pytanie. Mógł to być albo jakiś durny test, albo faktyczny stan wiedzy twierdzy, w której obecnie się znajdowali. A jeśli to drugie to najwidoczniej był tak trochę przypał. Wysłali ich do walki z nie wiadomo czym. I pewnie ich zaraz będą obwiniać o niepowodzenie. Choć jeszcze tego nie robili... chyba. -Przypominało to bardziej ciemną masę, która mogła kontrolować swój kształt. I przypominała trochę rój. Zabitą jednostkę zastępowały inne. - stwierdził po swoich krótkich obserwacjach. No i po chwili jeszcze dodał -Wiadomo czemu chociaż atakują? Albo skąd przybywają? - spytał jeszcze. W głowie Tory zaczynał się bowiem rodzić pewien plan. Skoro bowiem nie mogli pokonać bestii w otwartej walce, wystarczy uciąć łeb bestii, a w nawiązaniu do wcześniejszych analogii - zabić królową. Ewentualnie zniszczyć przejście, grotę, bramę czy cokolwiek skąd to coś wychodzi i gnębi Jarteunów. Może miało to jakiś sens...
Tora spojrzał na swoją dłoń owiniętą w bandaże. Musiał być silniejszy. Nie mógł zawieść tych ludzi. Nie kolejny raz. Pamiętał jak walczyli u jego boku. Jak umierali docierając do niego. Jak bestie te odbierały życia ludziom, którzy walczyli za swój dom, a on nie mógł im pomóc. Potrzebował siły. Potrzebował potęgi. Wiedział, że danie z siebie wszystko to za mało. Musiał dać z siebie jeszcze więcej. Przekroczyć własne limity, byleby tylko ich ochronić. I Ari. Może i nie potrafiła sama siebie ogarnąć, ale to on ja tu ściągnął. On naraził ją na niebezpieczeństwo i nie mógł pozwolić, by odeszła tak jak Sucharek. Nawet, jeśli teraz odrzucał ją od siebie. Musiał mieć więcej siły. Więcej wiary w siebie. I większe zdeterminowanie. Wziął głęboki oddech. Nie wiedział ile czasu mają do kolejnej bitwy, ale pewnie niewiele. A to znaczyło, że gwałtownie nie zwiększy swoich umiejętności, nie opanuje wielu nowych potężnych zaklęć. Ale to nie miało znaczenia. Da z siebie wszystko. Dla ludzi tu mieszkających. Dla ich rodzin. I dla ofiar tych ataków. Widział jak bestie odrywają głowy żołnierzom, jak okrutnie ranią ich wszystkich. A on? A on żył mimo ran. Ba, nawet aż tak źle nie skończył. Ale ilu poległo? Nie mógł do tego dopuścić. Nie kolejny raz. Dla niego może tylko drugi. Ale dla tych ludzi? Ile wcześniej było ataków? Jak wielu już ich umarło? A mimo to walczyli! I on też będzie. Nie dlatego, że mu za to płacą. Ale dlatego, że widział okrucieństwo tego miejsca. Widział co się tu działo. I nie mógł przejść koło tego obojętnie. Da z siebie wszystko. On może już nie śpi spokojnie, ale zrobi co będzie konieczne, by pozwolić tym ludziom spać w ukojeniu i poczuciu bezpieczeństwa. Zrobi wszystko co w jego mocy... nie, nawet więcej! Zacisnął dłoń, w którą się wpatrywał, w pięść, w geście własnej, silnej motywacji.
-Jak często to coś atakuje? Ile było już ataków? Zauważyłeś coś szczególnego? - zadał po chwili serię pytań do Duhuana, a następnie... trochę zszedł z tematu -I cokolwiek się dowiedziałeś o tamtym dzienniku? - ostatnie pytanie zadał trochę ciszej, najlepiej tak, by Ari o nim nie słyszała.
Jeżeli będzie musiała po raz kolejny walczyć, to nie pewna czy aby na pewno to przeżyje. Bała się tych stworów, bała się tego, żę była za słaba na taką niebezpieczną misję. Użalała się nad sobą to prawda, jednak teraz to nic jej nie pomoże. Z drugiej jednak strony będzie szczęśliwa jeżeli uda jej się ukończyć to zadanie pomyślnie. Oby tak było.Słowa mężczyzny na temat stworów nie były pomocne, bo sami nie wiedzieli z czym walczą. -Mamy stwory nie wiadomego pochodzenia i mamy je zabić? Jak? - rzekła na głos, pytanie skierowane do obecnych tutaj jak i do samej siebie. Ciekawe jest to czy znajdzie się odpowiedz na ów zapytanie. -Domyślam się, że znowu będziemy musieli z nimi walczyć... Nie podoba mi się to - westchnęła ciężko pod nosem. Starała się nie ruszać za gwałtownie jeżeli miała na sobie jakieś inne bandaże poza tym na swojej głowie. Postara się schować swoje żale do kieszeni i po prostu postara się to wszystko jakoś przetrwać. A czy będzie ona w jednym kawałku to już tylko jeden Bóg wie.
MG: Duhuan powoli przytaknął Torze i odwrócił swą głowę na bok. Spod jego kaptura dało się dosłyszeć ciche westchnięcie. - Te bestie pojawiły się zupełnie nagle, pewnego słonecznego dnia, o który nikt by nie posądzał, że coś mogłoby się stać złego. Przybyły ze wzgórz. Na północy. Kraina za murem była kiedyś żyzna i zielona - rzekł z wyraźnym smutkiem. Potem odwrócił się w stronę Tory. - Do tego co powiedziałeś mogę dodać to, że niszczą wszystko na swej drodze. I w rzeczy samej, przypominają w pewien sposób rój, którym niewątpliwie kieruje jakaś większa moc. Po tych słowach na chwilę zamilkł i podszedł bliżej do Tory. - Ich ataki bywają dość nieregularne. Bywa, że atakują mniejszymi siłami z dnia na dzień, lub przez dłuższy czas zbierają siły na silniejszy atak. Od ostatniego minęły dwa tygodnie - oznajmił na tyle głośno, że i Arisu mogła go dosłyszeć, lecz potem nachylił się lekko nad Torą, by przekazać mu słowa przeznaczone tylko dla jego uszu. - Może okazać się całkiem przydatny - oznajmił, zachowując wymaganą dyskrecję, ale nie chcąc urazić Arisu prędko się wyprostował i mówił głośno i wyraźnie, tak aby dwójka magów mogła go usłyszeć. - Nie zostaliście tu sprowadzeni jako kolejni żołnierze, by bronić zamku. Lord Feulas sprowadził was tutaj, licząc na to, że udacie się na opuszczone tereny i znajdziecie źródło tego zła i je zniszczycie. Być może on sam ubrałby to w delikatniejsze i milsze słowa, ale obecnie zajęty jest opłakiwaniem swego syna. Ja zaś nie będę was mamił szlachetnymi pogadankami. Mówię wam wprost co macie zrobić - tymi słowy zakończył swoją wypowiedź, wyczekując pytań, odpowiedzi, skarg, pochwał i zażaleń.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Sob Wrz 30 2017, 19:43
Chłopak słuchał spokojnie i cierpliwie, choć jego stan nie był idealny. Nie przerywał nadwornemu czarodziejowi - zwyczajnie nie wypadało. Sprawa była poważna. Śmiertelnie poważna. Dlatego nie mógł sobie pozwolić na rozkojarzenie, nieuwagę czy po prostu przeoczenie jakiejkolwiek informacji. Zbyt wiele osób już umarło tutaj za jego błędy... zbyt wiele. Gdy więc Duhuan zakończył mówić, Tora tylko lekko skinął głową. Proste podsumowanie, że wysłuchał, zrozumiał oraz przyswoił słowa, które wypowiadał czarodziej. Dopiero później przyszła kolej na jego słowa, a więc i reakcję na całą wypowiedź ich rozmówcy. -Czyli są jak szarańcza... - rozwinął myśl o roju, dodając pierwsze owady, które przyszły mu na myśl, że zwyczajnie szkodzą i niszczą. A więc wszelakie uprawy, bogactwo żyznej ziemi. Tak jak tutaj. Kwestia ataków pozostawała dość sporna i dyskusyjna. Ach, napiłby się czegoś. Tylko nie wody. Może czegoś słodkiego... np. Magi-Coli. Podobno już eksportują na inne kraje! No bo z tymi ranami to raczej żadnego piwa mu nie wypada. Zresztą. Nie miał ochoty na alkohol. A woda, choć najlepsza do gaszenia pragnienia, tak niestety nie potrafiła uzupełnić zapasów cukru. Kąciki ust Tory lekko się uniosły, gdy usłyszał, że to, co przekazał Duhuanowi może okazać się przydatne, więc dodał jeszcze szeptem -To później cię odwiedzę. - wiadomo, tak, by Ari nie słyszała. Sekrety sekretami. Gdyby każdy o nich wiedział, nie byłyby sekretami. No i wiadomość, która, wbrew pozorom, najbardziej uradowała Torę. Miał taki plan. W tym przypadku logicznym było, że chowanie się za murem na wiele się nie zda. Nie znali wroga. A ten ciągle, z przerwami, bo z przerwami, ale napierał. Więc trzeba było odkryć wroga i go unicestwić... albo uwięzić w jego siedzibie tak, by nie stanowił on zagrożenia nigdy więcej. -Taki miałem zamiar. Wiesz może gdzie znajdują się moje rzeczy? Mam tam przedmiot, który pomoże mi się zregenerować, choć będę musiał porządnie potem odespać. Wciąż, będzie to szybsze niż czekanie aż czas zaleczy wszystkie rany. - poinformował rozmówcę o tym, jaki ma plan, po czym dodał -Czy będzie możliwość zebrania niewielkiej grupy osób chętnej nam pomóc? Chodzi o samych ochotników. I nie o armię. Twierdza musi być chroniona. - cóż, zebranie własnej drużyny to dość dobry pomysł. Nie potrzebował armii. Ale chciał mieć w razie czego świadomość, że nie idzie sam w ognie piekieł. Mógł przeprowadzić zwiad z powietrza, wybadać teren, a następnie przezeń poprowadzić ludzi, by wraz z nimi udać się do centrum zła. Do jądra ciemności. I wtedy... oj tak, wtedy może ucięliby łeb tej bestii, tym samym - wykonując swoją misję. Spojrzał na Arisu. Będzie chciała z nim wyruszyć? Czy zostanie bronić zamku? Nie chciał jej do niczego zmuszać. To byłaby jej decyzja. On na pewno wyruszy. Pytanie tylko... czy pozostawiony samemu sobie, czy jednak dostanie towarzyszy. Ludzi, którzy pomogą mu zakończyć cierpienia w tej części Minstrelu. Ludzi, którzy będę gotowi i chętni mu pomóc. Z różnych przyczyn. Czy to stracili wszystko, czy to mają dość czekania i nieustannej obrony, czy też ze zwyczajnej, awanturniczej chęci wyruszenia na przygodę. Spochmurniał lekko. Syn lorda tego zamku zginął. Nie wiedział kto (wszak nie dobiegł do czubka muru, by dojrzeć ciało Lijona), ale żaden ojciec nie powinien chować swojego syna. To wbrew naturalnemu porządkowi rzeczy.
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Sob Wrz 30 2017, 21:26
Nie wyglądało to za ciekawie. Usiadła na łóżku najwygodniej jak potrafiła nie chcąc niepotrzebnie dodawać sobie bólu. Westchnęła pod nosem spoglądając to na Torę to na -Czyli zabijają wszystko na swojej drodze będąc w takim roju - rzekła sama do siebie unosząc brwi do góry w zastanowieniu i zdziwieniu jednocześnie. Wglądało na to, że to nie będzie taki proste do pokonania, o ile to "coś" da się pokonać... Szeptanie między władcą, a Torą były dość podejrzane, ale nic nie mówiła. Może było to coś ważnego, nie będzie się do tego mieszała. -Czyli to nie koniec naszej misji, no niezłe. Ja Cię mogę wyleczyć jeżeli chcesz, będzie szybciej. Wtedy będziesz mógł realizować plan zebrania większej drużyny - rzekła do Tory na spokojnie. Oczywistym było, że pójdzie za nim by pokonać te potwory, nie sądziła by mogła się przydać w tym miejscu. Choć była to z jej strony misja samobójcza, obiecała sobie, że będzie go wspierać i zdanie ma zamiar dotrzymać.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Sob Paź 07 2017, 22:41
MG: Zaprawdę do końca jeszcze trochę brakowało. Jednakże ileż ów koniec mógłby przynieść korzyści, jeśli tylko byłoby to szczęśliwe zakończenie. Rozstrzygnięcie jednak się zbliżało i niewątppliwie było nieuniknione. - Być może kilku ludzi uda się wam przydzielić do eskorty, ale oddział będzie łatwiej wykryć niż dwie osoby. Ale ktoś znający okolicę niewątpliwie może się wam przydać - odpowiedział Duhuan Torze, po czym pokiwał głową, co do bardziej dyskretnych kwestii. - Niedługo ktoś przyjdzie i przyniesie wasze rzeczy. Przygotujcie się i wypocznijcie do końca. Będę na was czekał przed bramą, kiedy będziecie gotowi - rzekł, po czym opuścił komnatę. W przeciągu piętnastu minut służba zamkowa przyniosła rzeczy. Niczego nie brakowało.
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Paź 22 2017, 20:41
-Czyli jakiś przewodnik by się nam przydał zdecydowanie - rzekła pod nosem. Cóż zawsze to jakaś pomoc od innych, przynajmniej się nie zgubią kiedy będą jechać na miejsce lub szli, choć wolała mieć jakiś transport. Usiadła na łóżku i wyciągnęłaś się leniwie, czuła się dobrze mimo braku ucha, nie pozostało jej nic innego jak się przygotować do podróży. -Potrzebujesz leczenia Tora? - spytała pytającym spojrzeniem, po czym spojrzała na rzeczy, które przynieśli im ludzie, miała tam wszystko co przygotowała do podróży, przynajmniej glut niczego nie zjadł.
Rozmowa z Duhuanem przyniosła... coś. Może nie było to wiele, ale nie było to nic. -Zawsze jednak mała grupka posiada więcej siły niż dwójka samotnych wędrowców, a jest mniej wykrywalny niż pełnoprawny oddział. - zauważył na spokojnie, po czym grzecznie poczekał, aż przynieśli im ich rzeczy. Ale też nastąpiła przy tym pewna miła niespodzianka. Dodatkowo bowiem, przynieśli im też, wraz z ich rzeczami żarcie. Wszak po takim leżeniu wypadałoby też coś zjeść. A przynieśli nawet dobre danie, choć chyba mieli trochę za dużo dyń. Była tam bowiem zupa z dyni, a także minidynie. Ogólnie, te potrawy skupiały się wokół dyni. Wiadomo, że była tam masa witamin, ale w końcu... się zjadło. Jedzenie to jedzenie i nie należy wybrzydzać. Zjadł, coby mieć trochę sił na później, a następnie spojrzał na Arisu i z lekkim uśmiechem (choć wymuszonym) odpowiedział: -Dam sobie radę. - po czym wykorzystał dla swojego leczenia Witkę Wieczności i jej lecznicze zdolności. Zdawał sobie sprawę, że po czymś takim może być wykończony i wymagać kilku dodatkowych godzin snu, jednak miał wówczas pewność, że odzyska pełnię zdrowia.
Gdy już odzyska siły wstanie i powie do Ari (o ile wciąż tam była) -Idę do Duhuana. - ot, by wiedziała gdzie się udaje. Tak w razie czego. W końcu miał z nim trochę do pogadania. Dlatego udałby się korytarzami, licząc, że się nie zgubi oraz że trafi do lochów, gdzie nadworny mag uleczył jego rękę. Liczył, że tam go znajdzie, skoro jeszcze się nie wybierali. A jak nie, to najwyżej pójdzie pod bramę, gdzie miał na nich czekać i tam poprosi go na moment na bok, tak by mogli porozmawiać na osobności. -Czego się dowiedziałeś? - oj tak, ten dziennik go bardzo interesował. Tym bardziej, jak miałem pomóc obecnym tu ludziom. Za dużo tu wycierpieli. I to nie tylko zwykli żołnierze, ale też pan tego zamku. Żaden rodzic nie powinien chować swoich dzieci. -Jak może się on przydać? - tak, były to zdecydowanie najważniejsze pytania jakie go teraz obchodziły. Zwłaszcza przed wyruszeniem na tę misję. Niebezpieczną i groźną, ale w sumie... nie miał on za bardzo nic do stracenia. Już nie. A gdy już dowiedziałby się czegokolwiek przydatnego dotyczącego tych zagadnień - pozostawała jeszcze jedna kwestia, którą poruszyli jeszcze, gdy byli na tamtej sali, gdzie się wybudzali, a mianowicie kwestia tamtej grupki osób, która by ruszyła razem z nimi. Domyślał się, że wielu to oni nie znajdą, ale domyślał się, że wielu tu obecnych straciło dużo chęci i motywacji i zrobią wszystko, nawet ruszą do jaskini lwa, byleby tylko nie czekać na wyrok za murami, które, jak już im udowodniono, nie zapewniały dość bezpieczeństwa -Udało się kogoś znaleźć? Jacy oni są? Mógłbym się z nimi wcześniej spotkać? - kolejna seria pytań, jednak sam Byakuton uważał, że niezwykle istotnym jest móc wcześniej spotkać się z ludźmi, którzy postanowili ci towarzyszyć w tej wędrówce, która może okazać się jego... ich ostatnią. Mimo wszystko - to było coś istotnego. No i lepiej wiedzieć jak się do kogoś takiego zwracać oraz jakie zdolności posiada. A nie dowiedzieć się tego na ostatniej prostej, przed finałową walką, że jego sojusznik, poza byciem przewodnikiem potrafi tylko dziergać swetry.
MG: Trochę jeszcze czasu było potrzebne, nim Tora i Arisu wrócili do pełni sił. Nawet z pomocą Witki pojawiało się zmęczenie, które należało odespać. Ale zupa z dyni oraz śledzie do następnego dnia postawiły magów na nogi. Mogli zatem wyruszać w drogę. Jak się okazało, Duhuana nie było w jego pracowni, gdyż ta pozostawała zamknięta. Czekał przed bramą, tak jak zapowiedział, lecz nie bezczynnie. Krzątał się z jednego miejsca w drugie, wydając ludziom proste polecenia. Co jakiś czas ktoś do niego podszedł zamienić kilka słów, po czym odbiegał. Widać było od razu, że doradca wielmożnego lorda był zajętym człowiekiem, ale potrafił znaleźć trochę czasu dla każdego. Nawet i dla samego Tory. - Witajcie - rzekł na powitanie do Tory i Arisu. - Znalazłem dla was dwóch ludzi, którzy zdecydowali się z wami iść. Niebawem powinni być gotowi. Po tych słowach wskazał dłonią miejsce na uboczu, żeby tam móc porozmawiać z Torą na uboczu o sprawach tylko ich dotyczących. - To dość skomplikowane - rzekł w kwestii dziennika. - Śmiem przypuszczać, że treść tego dziennika opisywać alternatywny przebieg pewnych zdarzeń. Zdawałoby się, że ten dziennik pochodzi z prostej linii czasowej, ale jeśliby zbadać go szczegółowo może się okazać, że... On sam w sobie może wytwarzać pewną linię. Kto wie, co by się stało, gdyby na nią wkroczyć? Przypuszczam, że te istoty również mogą być oderwane ze swego czasu. To wszystko może być przeplatanką dwóch linii. Gdyby udało się je sprostować, może wszystko wróciłoby do porządku. Takie są tylko moje przypuszczenia. Nie wiem na ile się mogą sprawdzić. Nie wiem też jak można by tego dokonać. Może podczas waszej podróży uda się wam czegoś dowiedzieć. Tyle miał do powiedzenia w sprawie dziennika. Co zaś do ludzi mających towarzyszyć magom, to przyszli akurat kiedy Tora rozmawiał z Duhuanem. Jeden był wysoki, białowłosy, z wytatuowanymi czerwonymi spiralami na prawej części twarzy. Oprócz bagażu miał za plecami długi, dwuręczny miecz. Drugi osobnik natomiast był niewysokiego wzrostu jednookim mężczyzną, z krótką czarną bródką. Nie widać było, żeby niósł ze sobą jakąś broń. Białowłosy podszedł do Arisu i ukłonił się przed nią. - Pani Arisu? Jestem Faeltahan, a to Gub. Rzekomo mamy wspólnie udać się na północ, w celu pokonania tych plugawych stworów - mówił łagodnym i miłym dla ucha głosem. Gub nic nie powiedział. Jedynie splunął siarczyście na bok, oczekując działań.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Paź 29 2017, 01:06
Tora, choć nie znalazł Duhuana w jego pokojach - odnalazł go tam, gdzie zapowiedział, że będzie. W czym w sumie nie było niczego aż tak zaskakującego. Jak powiedział - tak zrobił. I to było pozytywne na swój sposób. Przywitał się z nim grzecznie, pokiwał głową - zarówno by podziękować mu za znalezienie chociażby dwójki ochotników, ale także by przekazać prostą informację - że zrozumiał. Wszystko było dla niego jasne i klarowne, a wszelakie informacje jakie nadworny mag Jarteunów chciał im przekazać - przyswojone. Nie pozostało więc nic innego jak odejść lekko na bok, pozwalając tym samym, by Ari zajęła się własnymi przygotowaniami do wybycia oraz zapoznania się z ich towarzyszami, a sam Byakuton w pełni skupił się na słowach mówionych mu przez starszego od niego wiekiem czarodzieja. A były to słowa niezwykle ciekawe i interesujące. Ten dziennik... zdawał się być czymś więcej niż ktokolwiek inny się spodziewał. Ale jednocześnie... niczym, co nie pasowałoby do jego wujka. Na samą tę myśl lekko się rozchmurzył, co w obecnych czasach było ciężkie, a następnie ponownie spochmurniał, gdy Duhuan przestał mówić, przypominając sobie swoje ostatnie chwile z wujkiem i po krótkiej chwili ciszy odzywając się we Wspólnej Mowie - języku urzędowym Fiore, niekiedy błędnie zwanym fioryjskim: -Siedem dni kreacji, cztery światy uniwersum, dwa rodzaje wszelkiego bytu. Ześlijcie swą moc i w blasku wszechświata ukażcie swą potęgę... - recytował z pamięci, po czym spojrzał na wnętrze swojej prawej dłoni, gdzie Gaunter O'Dimm zostawił mu swego czasu magiczny, czerwony symbol i dopiero wówczas dodał -Chronologia... - następnie jednak wrócił wzrokiem do Duhuana, któremu ta recytacja, zresztą, stosunkowo cicha, mogła wydawać się dziwna. Chciał wróżek bowiem zadać mu jedno, niezwykle ważne pytanie -Więc ten dziennik w jakiś sposób wpływa na czas. Na oś czasową. I prawdopodobnie te stwory również powstały w wyniku takiej... dystorsji? - zapytał, jakby chciał się upewnić, był to bowiem wstęp od głównej kwestii -Czy jeśli ktoś, kto zna odpowiednią inkantację do zaklęcia czasu wejdzie w posiadanie tego dziennika, może spróbować wpłynąć na oś czasu by naprawić całą tę sytuację? -oj tak. Szalony plan ukuł się w głowie wróżka. Plan, który odkładał na dalsze plany jego wewnętrzne rozterki i cierpienia. Nadarza się bowiem okazja by zbliżyć się w osiągnięciach do Kenkona. Do jego wujka. Cel jego poszukiwań. Jego działań. Powód jego wielu młodzieńczych błędów, ale cel. Cel, za którym dążył i przez który naprawdę niewielu rzeczy żałował. Owszem - zdarzało mu się cierpieć za jego własne błędy oraz pomyłki, mieć wyrzuty sumienia, ale zawsze starał się je naprawić i w ostatecznym rozrachunku, to właśnie ten cel dawał mu siłę by poprawiać swoje błędy, przeć naprzód i nie dawać się przeciwnościom. Dopiero śmierć Sucharka go załamała, ale teraz miał coś. Realną szansę. I to dawało mu siłę. Patrzył więc ze swoistą nadzieją na nadwornego maga Jarteunów i oczekiwał na jego odpowiedzi. A jeśli istniałby choć cień szansy, że to może się udać, zapytałby się czy potrzeba do tego odpowiedniego miejsca czy czegoś, bo może być w stanie tego dokonać (choć niczego nie obiecywał), a zapamiętując wszystkie wskazówki czarodzieja, wziąłby dziennik i wrócił do Arisu, witając się z duetem i tak jak grzeczność wymaga - przedstawiłby się, a następnie zadałby jedno proste pytanie -Wyruszamy? - Naturalnie, po wcześniejszym upewnieniu się, że wszystko co jest mu niezbędne zostało wzięte (w tym przypadku więc - większość ekwipunku, nie licząc przedmiotów dających "negatywne" efekty, jak np. Cursed Heart (o ile je tu miał).
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Paź 29 2017, 14:58
Westchnęła pod nosem pakując swoje rzeczy i ruszyła ku bramie tam gdzie mieli się spotkać. Uleczyła się dzięki swojej magii tyle ile mogła, zdjęła bandaż, brak ucha zakryła swoimi włosami, lecz tylko po części, bo i tak w trakcie jazdy pewnie będzie odkryte. -To miło, że ktoś do nad dołączy - rzekła na spokojnie ciesząc się w duchu, że jednak ktoś może im towarzyszyć w trakcje tej podróży, sam na sam z Torą mogło by być dość... ponure. Kiedy podeszła dwójka towarzyszy przyjrzała się im dokładnie, lecz z czystej ciekawości. Nie sądziła, że któryś z ludzi ją zauważy jaka miła odmiana choć ten jeden raz pomyślała kiedy to jeden z nich się przywitał. -A... Tak to ja. Mam nadzieję, że będzie nam się miło współpracowało - rzekła przyjaźnie i wyciągnęła dłoń do białowłosego mężczyzny, uśmiechnęła się kącikiem ust w miarę przyjaźnie. Kiedy Tora do nich wrócił po chwili dziewczyna lekko pokiwała głową. -Ruszamy - Jeżeli planowali jechać konno to za w czasu wolała związać włosy by jej nie przeszkadzały w trakcie jazdy, a to wydawało się najszybsze rozwiązanie. Nawet jeżeli będzie widać brak jej ucha to nic na to nie poradzi, takie "uroki" tejże misji...
MG: Słowa miewają wielką moc, lecz w tym przypadku okazały się tylko słowami. Być może zabrakło w nich głębszej intencji, lub może w istocie nie miały żadnego wpływu na przebieg zdarzeń. W każdym razie, słowa padły. I pytania również. - Kwestie czasu są bardzo skomplikowane. Najłatwiej to zobrazować posługując się nićmi. każda prosta nić to inna linia czasu. Mogą dotyczyć jednego świata, lub też światów równoległych. To, z czym mamy do czynienia, to splątanie się dwóch nici. Cofanie się w czasie natomiast jest dołożeniem kolejnej nici czasowej. Może uniknąć ona zaplątania, ale sama w sobie nie rozplącze splątanych już nici. Sądzę jednak, że musi istnieć sposób, by rozplątać je w tym czasie. Jak ma się do tego ten dziennik, tego nie wiem. Może być zaledwie rzeczą pochodzącą z innej linii czasowej, tak jak owe bestie, a może też mieć o wiele bardziej praktyczne zastosowanie. Możliwe, iż jakby właściwie użyć tego dziennika, to prawdopodobne byłoby przejście na linię czasową tych bestii. Lecz nie wiem co może być czynnikiem wywoławczym. Myślę, że odpowiedź na to, jak jest naprawdę, uda się znaleźć na północy, skąd to przybywają te istoty. Na wszelki wypadek, weź ze sobą ten dziennik. Tyle powiedział Duhuan w kwestii dziennika, a potem przyszedł czas, żeby ruszać, jak to zadecydował Tora. Arisu potwierdziła, a Faelhatan i Gub posłusznie za nimi ruszyli. Tym razem jednak nie dostali koników. Wszelkie bagaże musieli nosić na plecach. Konie były zbyt duże i robiły za dużo hałasu. Jak się okazało i tak teren był niezbyt przychylny. Jałowa ziemia była wyschnięta, pusta i równa. Po kilku godzinach marszu drużyna znalazła się na całkowicie otwartym terenie i gdzie by nie spojrzeli, tam wszędzie wszystko wyglądało tak samo. Aż zatracało się poczucie kierunku. Określenie w którą stronę się kierować było niełatwe, zwłaszcza, iż zaczął zapadać zmrok. I chyba też przydałoby się odpocząć, aczkolwiek towarzysze Tory i Arisu nie mieli żadnych sugestii. Przez większość drogi milczeli.
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Lis 05 2017, 21:30
Podróż w milczeniu była dla niej dobra mogła przynajmniej przemyśleć swoje wszystkie czyny jakie dokonała do tej pory w trakcie tej samobójczej misji. Nawet jak szła to i tak związała włosy, bo tak było jej po prostu wygodniej. Zaglądała co jakiś czas za ramię sprawdzając czy ich dwójka towarzyszy wciąż żyją, była zaskoczona jak cicho oni byli. Cisza sama w sobie jej nie przeszkadzała. Szli dość długo aż doszli do dziwnej otwartej przestrzeni. -Może odpoczniemy? - zapytała Torę wyciągając się mocno aż jej coś w karku strzeliło i lekko zakręciło jej się w głowie na tyle, że straciła równowagę i upadła na tyłek na tą jakże twardą ziemię, mruknęła pod nosem jedynie głośne "ała". -Znaczy... Ściemnia się i wypadało by zregenerować siły... czy coś - rzekła dość niepewnym tonem. Nie była pewna czy Tora zgodzi się na postój, bo pewnie jak zgodzi się on to i ta dwójka też, aczkolwiek nie mogła mieć do tego pewności, jeżeli zaprzeczą będą musieli iść dalej. Nogi mi zaraz odpadną, muszę odpocząć westchnęła ciężko pod nosem, usiadła po turecku na ziemi patrząc na boki i zastanawiając się czy jeszcze daleko do ich celu głównego. -To jak? - zapytała na sam koniec dla pewności.
Wędrówka trochę trwała. A Tora siedział pogrążony we własnych myślach. Myślach, które o dziwo nie były nakierowane na dręczenie samego siebie, ale nakierowane na ten dziennik, na wspomnieniach o jego wujku, nauczycielu i opiekunie, Kenkonie. Po tak długim czasie wreszcie czuł się, jakby był już o krok od niego. Przy czym "niego" było niezwykle abstrakcyjne. Sam Byakuton nie wiedział, czy czuł się, jakby miał w niedalekiej przyszłości ponownie spotkać się z tak ważną dla niego osobą czy też znaleźć o nim jakieś dodatkowe, nowe informacje, czy też poczuć, mieć styczność z jego magią? A może wszystko po trochu? Cóż. Sam wróżek tego nie wiedział, ale pomimo tego - ekscytował się tym. Myśli te skutecznie zaprzątały jego głowę, niemalże całkowicie wyłączając go z jakichkolwiek rozmów, o ile takowe tu się odbywały. Nie zwracał na to uwagi. A przynajmniej tak było, do momentu, gdy usłyszał lekki harmider za sobą i oto Arisu siedziała na ziemi. Uniósł lekko brew zdziwiony, ale powrót do rzeczywistości gwałtownie odczuł. Jak chociażby zmęczenie. Tak, odpoczynek to dobry pomysł... ale tutaj? -Spróbujmy w przeciągu najbliższych 30 minut znaleźć jakieś schronienie lub chociażby wgłębienie w ziemi, które nas choć trochę osłoni. I od wiatru, i od niepożądanych oczu. - powiedział spokojnie, po czym ruszył jeszcze trochę przed siebie, licząc, że całe trio pójdzie za nim. Dlatego też to zdanie powiedziałby zarówno we Wspólnej mowie jak i Sinya (na tyle na ile mógł), by w razie czego duet jego nowych towarzyszy zrozumiał o co mu chodzi. I gdyby coś takiego znaleźli, rozgościłby się tam, a następnie dodał -Proponuję warty. W ten sposób nikt nas nie zaskoczy. Najlepiej w parach. Po pół nocy? - zaproponował, spoglądając na pozostałą trójkę, gdy już się rozsiadł, a następnie spojrzał na dwóch nie za bardzo znanych mu osobach, po czym spytał -Chciałbym wiedzieć o was coś więcej. W czym się specjalizujecie, jak preferujecie walczyć i tym podobne rzeczy. - wszak to dość istotna kwestia. Od której może zależeć nie tylko dobranie się w pary podczas warty, ale także i ewentualna strategia, gdy znajdą się już bliżej źródła tych... bestii. Wyjąłby również z plecaka zapasy i wrzucił coś lekkiego na ząb, wszak przed snem nie powinno się objadać. A następnie, gdy ustaliliby mniej więcej warty, a Tora wolał stać na pierwszej i to najlepiej z jednym z nowych towarzyszy, sądząc, że nie są magami, na zasadzie mag i niemag, zacząłby w spokoju i ciszy przeglądać dziennik swojego mistrza. A nóż przeczyta w nim coś nowego bądź znajdzie coś interesującego? Chciał dowiedzieć się jak najwięcej, zbadać jak najwięcej. A gdyby nic ciekawego nie było, to spróbowałby przelać delikatnie w niego swojej energii magicznej. Jeśli to co mówił Duhuan było prawdą, ten dziennik mógł być kluczem do rozwiązania całego tego burdelu, który się tu znajdował. A to znaczyło, że trzeba jakoś spróbować zyskać od niego niezbędną i konieczną wiedzę. Mogła się ona znajdować zarówno zapisana gdzieś na kartkach tego dziennika, jak i skryta bardziej w głębi, np. poprzez magię. Dlatego to musiał odkryć. I to najlepiej jak najwcześniej. A gdyby nic to jednak nie dało, to najwyraźniej spojrzałby na swojego towarzysza z warty zastanawiając się, jak tu zacząć rozmowę. Oczywiście, nawet podczas badania dziennika, co jakiś czas by się rozglądał i nasłuchiwał. No a nóż jego Wyczucie (PWM) też coś wykryje?
MG: Teren nie był zbyt zróżnicowany. Poszukiwania schronienia okazały się daremne. Przynajmniej dobre było to, że nie padało. Ale wiatr trochę chłodny powiewał i najprzyjemniej to nie było. Nikt jednak nie pokwapił się, aby rozpalić ognisko. Mógł to jednak nie być wcale dobry pomysł. Czwórka podróżników zasiadła na ziemi, aby odpocząć. Zapadła noc. Gwiazdy świeciły. Było cicho, ciemno, ale przynajmniej spokojnie. Z dwójki towarzyszącej magom tylko Faelhatan cokolwiek mówił. Gub jedynie burczał i pochrząkiwał. Nie wyglądało na to, żeby chciał pełnić wartę z kimkolwiek innym, aniżeli jego towarzyszem. - Gub jest twardy i silny - odpowiedział Faelhatan, kiedy Tora spytał o ich umiejętności. - Ja natomiast opanowałem Siódmą Drogę Orła w walce mieczem. Dobrze spisuje się w walce z dużą ilością przeciwników, ale na pojedyncze cele jest... Zbyt rozmaszysta. Proponowałbym też nie stać zbyt blisko mnie, gdyby przyszło nam z kimś walczyć - tyle miał do powiedzenia. Sam natomiast żadnych pytań nie zadawał. Noc była zaś bardzo ciemna i Torze ciężko było w swojej połówce warty cokolwiek przeczytać w dzienniczku. Wbrew pozorom, noc minęła całkiem spokojnie, aczkolwiek trudno mówić, by Tora, Arisu i ich towarzysze zbudzili się w pełni wypoczęci. Słońce weszło nad horyzont i można było ruszyć w dalszą drogę. Faelhatan wyłącznie spoglądając na niebo był w stanie określić kierunek. I tak oto po prawie dziewięciu godzinach marszu, z drobnymi przerwami, ujrzeli w końcu wzniesienia. A nawet góry. Nie jakoś wybitnie wysokie, ale jednak były. - To już chyba niedaleko - oznajmił Faelhatan. - Do tej pory mielimy sporo szczęścia.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.