I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Należąca do szlacheckiego rodu Jartunów twierdza oddziela Ministrel od jałowej krainy, rozciągającej się po jej drugiej stronie. Twierdza znajduje się w szerokim wąwozie. Z północnej i południowej strony otaczają ją wysokie wzniesienia, na które żeby się wspiąć potrzebne byłyby nie lada zdolności. Sama twierdza sprawia wrażenie potężnej i wytrzymałej. Trzy grube warstwy muru bronią osadzonej we wnętrzu góry warowni. Na wieżach nieustannie stacjonują strażnicy. Widoczne są tam także machiny obronne jak balisty i armaty. Aczkolwiek jakby się lepiej przyjrzeć, można zauważyć, że mur w wielu miejscach jest popękany, bramy strzaskane i prowizorycznie naprawione.
MG: W końcu magowie dotarli do celu ich podróży, którym okazała się potężna twierdza. Torashiro i Arisu mogli już doświadczyć ponurego nastroju, który panował w Ministrelu, ale w twierdzy tliło się coś, jakby płomyk nadziei. Pośród uchodźców, którzy zdążyli uciec przed potworami były osoby potrafiące się cieszyć nawet pomimo tak okropnej atmosfery. Przybyłych żołnierzy witali, niczym bohaterów. Tseril jednak nie rozwlekał się nad nimi długo i tylko kilka razy skłonił głowę i kazał natychmiast skierować się do twierdzy. Przed schodami prowadzącymi do warowni czekał na nich sam Lord Feuleas Jarteun, wraz ze swą małżonką oraz czterema kolejnymi "Lijonami" w przeróżnych przedziałach wiekowych. Najstarszy wyróżniał się posiadaniem zarostu. Nieopdal władcy stała także zakapturzona postać w błękitnej szacie. Władca prezentował się wyniośle i potężnie. Jego włosy i broda były już siwe, a twarz pokrywało kilka zmarszczek, świadczących o jego dojrzałości. W oczach zauważalna była mądrość i ogromne doświadczenie. Odziany był w szkarłatną, bogato zdobioną szatę, świadczącą o jego wysokiej pozycji społecznej. Po tym jak powitał się ze swymi synami, spojrzał na Torę, a następnie na Arisu. - Miło mi cię w końcu poznać, Torashiro Byakutonie - rzekł we Fioryskiej mowie. - Spodziewałem się, że przybędziesz sam, ale widzę u twojego boku towarzyszkę. Postaram się ugościć was jak najlepiej - powiedział bardzo wyniośle, po czym zamilkł, wyczekując reakcji magów.
Autor
Wiadomość
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Pon Sie 14 2017, 22:29
MG: Mogłoby się zdawać, że sytuacja była prawie, że opanowana. Z zamknięciem drugiej bramy wyczekiwano tylko na Torę i najstarszego brata Lijona, którzy to mknęli w jej kierunku, osłaniani z góry przez łuczników. Jednakże swoje postanowiła w tej sprawie jeszcze wtrącić Arisu, która to zdecydowała się zejść z murów, aby to przynieść pomoc Torze. Wybiegła więc mu na przeciw, a dzięki magii była na tyle szybka, że nikt jej nie zdołał powstrzymać. I tak dopadła do Tory i Lijona, którzy może jakoś daliby radę bezpiecznie dobiec do bramy, ale nagłe pojawienie się Arisu wymusiło ich zatrzymanie. Starszy Lijon spojrzał na nią zadziwiony, a Tora nie chciał pozwolić, aby to dziewczę osłaniało tyły. Lecz przynajmniej rany chłopaka częściowo się zagoiły. Tyle, że wtedy potworki do nich dopadły. Torashiro wywalił jednemu z kolana, lecz brat Lijona i Arisu nie mieli tyle szczęścia. Na Arisu wskoczył potwór, mający zaledwie metr wzrostu, ale szpony miał długie i poruszał się szybko. Wszczepił się w plecy dziewczyny, dotkliwie je raniąc i odgryzł jej prawe ucho. W Lijona wpadła większa bestia, z większym impetem i obaliła go, łamiąc mu nogi. Torashiro zaś stał między nimi i nadciągały ku niemu kolejne bestie, spowolnione nieco magią Arisu. Lecz niechybnie się zbliżały. Może gdyby popędził od razu w kierunku bramy, to zdołałby uniknąć z nimi konfrontacji. Lecz Arisu miała na plecach dokuczliwego stworka, a Lijon leżał przygnieciony drugim. I cóż tu zrobić?
Stan Postaci: Torashiro: 0 MM; Ściany x2 lekko podniszczone, wciąż stoją; Nieco poturbowany; zawroty głowy; zmęczony; Rana po ugryzieniu na prawym barku się zagoiła i już nie krwawi, ale wciąż boli. Ruch ręką będzie utrudniony. Zadrapania na torsie zagojone, aczkolwiek wciąż bardzo bolą. Arisu: 4 MM; Szybkość 1/2; Poobijana; Rana po pazurach na brzuchu, trochę krwawi, boli, ale szczególnie poważna nie jest; Zadrapania na plecach, bolą i krwawią; Prawe ucho odgryzione i krwawi oraz boli, bardzo boli; Zmęczona.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Wto Sie 15 2017, 17:36
Cała ucieczka może i by się udała, gdyby nie pewna niespodzianka, jaka na nich czyhała na drodze do bramy. Cóż, zdecydowanie tego Tora się nie spodziewał, może kiedyś by się nawet uśmiechnął i uradował, ale obecnie było to tylko problematyczne. Ratować go... po cholerę. Tym bardziej, że wszyscy skończyli gorzej niż powinni. A problem był teraz taki, że wróżek nie planował nikogo poświęcać. Mieli niewiele czasu, odległość do pokonania i hordę wrogów do opóźnienia. Musiał działać. Choć wszelakie kalkulacje były raczej przeciw niemu. Samemu udałoby mu się dostać do bramy, jednak nie był sam. Musiał zająć się zarówno bratem Lijona jak i Arisu i zapewnić im bezpieczeństwo. Czas był jego wrogiem, wahanie także. Musiał zadziałać szybko. Zaczął więc od kopnięcia obrotowego. Posiadało ono większą siłę, więc teoretycznie, posiłkowane obrotem na stopie i biodrem powinno powalić większego stwora, który to zwalił się na Lijonowego brata. Nie musiał go pokonać, tylko zrzucić. Następnie, wykorzystując, nabrany impet obrotowy, wykorzystałby go do zadania albo kopnięcia, albo uderzenia ręką, zależnie od tego, czy lokalizacja stworka na Arisu. Samo pierwsze kopniecie byłoby wykonywane tak, by zakończyło się pomiędzy sojusznikami Byakutona, ergo, gdyby brat Lijona leżał po prawej, to kopałby prawą, z prawa na lewo, jakby po lewej, to lewą. Następne kopnięcie wykonałby wtedy po pełnym obrocie drugą nogą. Takie kopniecie obrotowe z pełnym obrotem. A gdyby nie mógł go wykonać i uderzyłby ręką, wówczas uderzenie to wyprowadzałby tą samą ręką, co wcześniejsze kopnięcie. I wtedy zaczęłoby się poważne kminienie. Na szybko spróbował ocenić dystans i to z jaką prędkością mógłby się tam dostać niosąc brata Lijona. Z tego co widział, jemu bardziej się teraz przyda pomoc w przetransportowaniu, dlatego szybko spróbowałby go podnieść. Gdyby jednak dostrzegł jakiś oręż w pobliżu, chwyciłby go, by pozbawić życia dwójkę potworów. Liczył, że dobrze wkalkulował spowolnienie bestii spowodowane strzałami z łuku, a także zaklęciem jego koleżanki z gildii. -Zabieramy się stąd. - mruknąłby do Arisu, pomagając jej wstać, po czym spróbowałby zgarnąć brata Lijona i ruszyć do bram. Odległość, prędkość, obciążenie i zmęczenie. Wszystko to było teraz tym, z czym musiał walczyć. I to w jak najkrótszym czasie. Do tego jeszcze armia dziwnych stworów ich goniąca. Dlatego dawałby z siebie wszystko. By wykorzystać wszystkie atuty i skrócić dystans, wraz z grupką towarzyszy do bramy. Jak najbardziej.
Gdyby jednak widział, ze był to trud Syzyfa, wówczas dobyłby jakiejś pierwszej lepszej broni, najlepiej kija lub włóczni i spróbowałby wyciąć jak najwięcej bestii na raz, coby kupić trochę czasu temu duetowi. Oczywiście, mowa już po wykonaniu pierwszych kopnięć i ciosów by zrzucić ten duet. Wtedy by tylko postanowił się wycofać, ale wolniej, wykonując pchnięcia i cięcia zdobytą bronią (a a jak będzie gdzieś tarcza, to ją bierze i się nią zasłania), przy okazji mówiąc tonem nieznoszącym sprzeciwu do współwróżki: -Zabierz go stąd. - był poważny. W cholerę poważny. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mógł tu zginąć. Skoro dystans był zbyt długi by pokonać go z takowym obciążeniem, nie pozostało mu nic innego jak dodanie nowej zmiennej do równania. A mianowicie siebie i sprzeciwu, jaki nada na nadciągające jednostki wroga. Mogło być ich dziesięć czy nawet dwadzieścia razy więcej od niego. Jednak był człowiekiem. Umiejącym coś w walkę. Posiadającym szereg zdolności mu ją ułatwiającą. Dlatego planował sprawić, by ta jedna zmienna, którą był on sam, miała wartość znacznie przekraczającą jednego z tych stworów. Dlatego, planował ich spowolnić, powoli się wycofując, dając tym samym możliwość ewakuacji dla brata Lijona i jego koleżanki z gildii. A jak planował walczyć? Wpierw pchnięcie zdobytym orężem, na wysokości szyi najbliższego stwora. Tak, by ją przebić, mocno raniąc bestię i jednocześnie bez problemu mogąc wyjąć z niej swą broń. Następnie po dwa ciecia/wymachy na boki - prawo i lewo. A warto dodać, że wyjmując broń, cofnął się o krok. Przy każdym z kolejnych dwóch ruchów również. Następnie zaś planował odskoczyć licząc, że sam początek pozwoliłby mu chociaż samemu zwiększyć swą wartość do "3". Po wylądowaniu, jeżeli posiadał długą broń, jak włócznia, planował zrobić pełen obrót, wymachując ostrzem broni na wysokości szyi jego przeciwników. A dokładniej to bronią wykonałby dwa obroty. Pierwszy, lekko się schylając i nad głową ciągnąć broń, tak, że gdy samemu by się obrócił do nich plecami, jego włócznia zdążyłaby wykonać pierwszy obrót, natomiast ponownie obracając się do nich przodem, zakończyłby jednocześnie drugi kołowrotek bronią drzewcową. W przypadku natomiast broni krótszych - pozostałoby mu tylko posiłkować się blokami oraz cięcia + pchnięcia, wraz z wycofaniem. A gdyby miał tarczę? Wykorzystywałby ją do obrony, w przeciwnym razie musiałby walczyć zdobytą bronią. Bo bez niej to ani rusz. I nią blokować. Ale też unikać.
Oby nas umki i litość MG miała w opiece.
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Sob Sie 19 2017, 13:11
W tej chwili nie mogła nic lepszego wymyślić, starała się jak mogła by pomóc swojemu towarzyszowi, jednak czy wyszło jej to teraz na plus? Nie koniecznie. Kiedy jakiś potwór wskoczył na nią i odgryzł jej ucho głośno krzyknęła, czuła jak krew leci po jej szyi i na bluzkę. Póki miała buff szybkości postara się zrzucić potwora dłońmi, a było możliwe, że jej dłonie są za krótki by to uczynić. Dlatego tym razem liczyła na Torę, że pomoże jej pozbyć się potwora z jej pleców. Szczerze? Nawet nie miała pomysłu jak się go pozbyć, skoro nawet go nie widziała. Jeżeli udało się pozbyć potwora z jej pleców i w jakimś stopniu uda im się bezpiecznie wycofać Ari pobiegnie pierwsza wykorzystując ostatnie sekundy swojego buffa ciągnąc za ręce ze sobą Torę i brata Lijona. Jeżeli odległość będzie w miarę krótka, a jej buff będzie działał na tyle długo postara się rozpędzić tak mocno jak tylko się da i dzięki szybkości + rozpędowi postara się "wrzucić" Torę i Lijona za bramę, sama wbiegając jaka ostatnia. Nie ważne czy się wturla do środka czy upadnie na twarz i się jeszcze trochę porysuje grunt, że uda im się dostać bezpiecznie za bramę.
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Sie 27 2017, 23:03
MG: Współpraca i zgranie były legendarne u magów. I może w każdej legendzie jest jakieś ziarnko prawdy, ale w większości to bujda. raca zespołowa, jakby nie patrzeć nie wychodziła najlepiej. Torashiro co prawda kopnął i zrzucił stwora będącego na bracie Lijona, ale nijak nie sięgnąłby bestii na plecach Arisu, która to zajmowała jej plecy. Gdyby się dziewczę odwróciło, to może chłopczę miałoby jakąś szansę. Zamiast tego, opierając się na własnych siłach, chwyciła bydlę za łeb i zdarła je z siebie. Zdzierając przy okazji z siebie dość duży fragment skóry i mięśni z pleców. No zabolało... Ale Tora czuwał, pociągnął Arisu i Lijonowego brata i razem ruszyli do bramy. I się tam wrzucili. Bramę zamknięto i tłumek dobiegł do Arisu, Lijonowego brata i Tory. Ale co już się działo potem, tego magowie nie pamiętali, bo przytomność w tym momencie stracili.
Obudzili się po jakimś czasie. Na dwóch różnych łóżkach, ale w komnacie jednej. W białej pościeli, cali obandażowani. Nieopodal swych łóżek mieli stoliki z wodą, a poza tym, w ich komnacie nie było już nic. Ale żyli. Albo obaj umarli i to właśnie tak wyglądało niebo. Czy jednak, jakby trafili do nieba, to czy by ich tak wszystko bolało?
Nagrody za bitwę: Torashiro: + 35 PD Arisu: + 25 PD + Brak prawego ucha
Reszta ran zagojone. Jakby co, to wciąż znajdujecie się na zamku.
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Czw Sie 31 2017, 14:25
Mimo, że buf do szybkości kończył się szybko chciała wyciągnąć z niego sto procent. Ostatnie co pamięta to było przekroczenie bramy, a potem... potem nastała ciemność. Nie wiedziała czy im się udało, bała się, że była ciężarem dla Tory. Ból który jej towarzyszył po przekroczeniu bramy był duży i nie była pewna czy było to realne czy też nie. Otworzyła oczy, powoli. W Pierw co zobaczyła to biały sufit, zamrugała kilka razy zastanawiając się czy jest jeszcze żywa czy wręcz przeciwnie. -Jestem bezużyteczna, byłam dla niego ciężarem - powiedziała na głos sama do siebie. Nie wiedziała, że Tora leży w tym samym pomieszczeniu co ona, po drugie nawet nie rozglądała się po ów pomieszczeniu. Po chwili powoli podniosła się do siadu i dotknęła ręką głowy czując ból na ciele, jednak czując bandaż i brak ucha syknęła głośno, jednocześnie jęknęła z bólu. -Czyli jeszcze żyje, fajnie - rzekła do siebie jakże [nie]optymistycznym tonem. Westchnęła ciężko pod nosem, splotła dłonie na pościeli i swój wzrok wbiła na swoje nogi oraz ręce. To dopiero początek, a ja nawet nie wiem czy przeżyje kolejne starcie z tymi potworami... Jest źle, nawet bardzo.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Wrz 03 2017, 11:58
Ostatkiem sił udało im się dostać za bramę. Ostatkiem. Nie było to proste. Nie było to łatwe. Ba! Było wręcz wycieńczające, co bardzo szybko dało o sobie znać w najprostszy z możliwych sposobów - stracenie przytomności. Trójka (najpewniej) odpłynęła więc świadomością gdzieś w dal, gdzieś, gdzie władzy nad ciałem nie mieli i zdani byli na innych. By to oni zajęli się ich ciałami oraz doprowadzili je do stanu, w którym świadomość będzie mogła być mu zwrócona.
Bycie nieprzytomnym to ciekawy stan. Niby sen, ale też nie do końca. Z reguły nic się nie pamięta z tego okresu, jednak czasami ma się wrażenie, że było się świadkiem jakichś wydarzeń, że znaleźliśmy się tu, bo tak chcieliśmy, podczas gdy rzeczywistość okazała się zgoła inna. Niektórzy mówią, że na skraju śmierci widzi się różne rzeczy. A czy stan braku świadomości nie zakrawa powoli na odwiedzanie samodzielne zaświatów? Tora już raz był w takim stanie. Po pewnej misji, na której odblokował drugie źródło. Jednak, podobnie jak teraz - niewiele pamiętał z tego okresu, gdy był nieprzytomny. By być w pełni szczerym - nic nie pamiętał. Tak samo było i tym razem.
Obudził się otwierając powoli oczy. Nie ruszał się za bardzo, tylko wpatrywał bez sensu w sufit zastanawiając się nad tym co powinien zrobić. Nawet się nie rozglądał, nie miał siły. Westchnąłby, ale byłby to zbyteczny ruch. Ruch, który wolał sobie darować. Nie było sensu, by go wykonywał - to wszystko. Był zły. Zły na siebie. Miał wrażenie, że zawiódł. Siebie, Arisu, Lijona i całą rodzinę tutejszych władców. Był żałosny. Dziwił się dlaczego Sam wybrał go, by robił za jego prawą rękę, czy też - zastępcę. Zawodził. Zbyt wiele razy. Nawet Winterowi za bardzo nie miał jak pomóc, poza chwilą rozmowy po wyborze nowego mistrza. Dlaczego tak mu ufali? To nie miało sensu. Tak myśląc, wrócił też do chwili, gdy poznał Grey i Nevera. Wtedy też był w szpitalu. Ale, bądź co bądź - został jego bardzo dobrym przyjacielem. I tak, jak chłopak był może i lekko nieogarnięty, tak współpraca z nim była naprawdę przyjemna. W każdej grupie przyda się ktoś taki. Szkoda, że obecnie Tora zbyt się bał, że by zawiódł i by naraził ich życie. Podobnie... jak życie Sucharka. Zacisnął mocno zęby oraz prawą pięść. Był bezradny. Nie wiedział jak działać. Jak na Igrzyskach, gdy pojawił się jego rzekomy syn - Kyouma. I to jeszcze Tasia byłaby jego matką. Wtedy było to szokujące, teraz jednak... ech, nie wiedział co zrobić. Zwyczajnie... czuł się zagubiony.
Nie miał tak naprawdę pojęcia o tym, czy ktokolwiek jest w sali, dopóki Arisu się nie odezwała. Więc żyje? Dobrze. Zmusił się, by usiąść na łóżku, a następnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Ech, ona też czuła się jak ciężar? -Wszyscy byliśmy tu ciężarem. - westchnął chłopak prostując się. Nie czuł potrzeby mówienia więcej. To on tu zawiódł. Ari miała go wspierać, a naraził ją ogromnie -Ruszyłaś pomóc. I nam udało się przeżyć... - dodał po chwili, po czym spojrzał na "stoliki z wodą". Może był jakiś kubek czy szklanka, żeby się napić? Syknął lekko z bólu przy wyciąganiu ręki. Ech, gdzie jego Witka Wieczności, gdy była potrzebna?
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Wrz 03 2017, 12:23
Nie czuła się z tym dobrze, czuła, że zawiodła, gdyby tylko miała inną magię... Bardziej ofensywną, było by inaczej. Na pewno! Zacisnęła pięści na pościeli. Była za słaba na taką misję, po co ona w ogóle tu przyszła? Miała pomagać, a wyszło jak zwykle. Podniosła wzrok słysząc Torę, czyli przeżył to wspaniale, jednak gdzieś w środku czuła jakby zawiodła jego oczekiwania. Równie dobrze mogło się jej to tylko wydawać. -Możesz mieć rację. Gdybym tylko miała inną lub lepszą magię... Może byłabym bardziej pomocna - rzekła smutnym tonem. Rozluźniła palce, które trzymała w pięści. -Pomagam jak umiem, ale jestem słaba, moja magia tak samo - Brak wiary w siebie i w swoją magię chyliły się ku dnie. Tak naprawdę im dłużej tu była tym bardziej odczuwała skutki tego jak słaba jest. I jeszcze wiele musi się nauczyć by choć w przybliżonym stopniu stać się taką jak Tora. Chodziło jej o siłę. -Jeszcze długa droga przede mną... - westchnęła ciężko pod nosem i powoli położyła się na plecach. Do ręki wzięła butelkę z wodą i tak ją póki co trzymała.
Tora upił łyk wody. W ciszy słuchając dziewczyny i zastanawiając się czy się załamać, czy na razie mu wystarczy depresantów. Mimo wszystko to nie ona zawiodła, a on. Tak to widział i tak to odczuwał. Uczucie, że ktoś zabiera mu "robotę" bycia beznadziejnym i użalania się nad sobą było... dziwne. Nie ma się zresztą chyba za bardzo czemu dziwić. Nie było to uczucie, które należało do przyjemnych dla samego siebie. A co dopiero, gdy niejako jest się o nie... "zazdrosnym". Wypił łyk wody starając się zignorować wszelakie objawy bólu jakie mogłyby się ukazać pod tymi wszystkimi bandażami, a następnie siedział cicho analizując słowa dziewczyny. Chciało mu się roześmiać w głos, ale tego nie zrobił. Miał granice moralne... jeszcze. Chociaż im dłużej nad tym myślał to zastanawiał się czy w ogóle jest sens takowe posiadać. Przez to, że tak się przejmował umarł Sucharek. Teraz o mało nie zginął on, brat Lijona i Arisu. Ile jeszcze osób musi ucierpieć, by on sam czuł się na tyle pewnie, że nikomu obok niego nie stanie się krzywda? Nie wiedział. Spojrzał na swoje dłonie i westchnął. Jednak się nie powstrzymał, po czym spojrzał na Arisu obojętnym wzrokiem. -Nie ma gorszej i lepszej magii. - stwierdził znudzonym tonem. Dla niego to był fakt. Coś prostego i oczywistego, nad czym nie było potrzeby za bardzo się rozwodzić. -To, czego zabrakło to wiedza i doświadczenie. - dodał po chwili, stwierdzając, że nie uruchomi w sobie pełni wredoty. Jeszcze by się załamała i miałby kolejną osobę na swojej liście "wyeliminowanych". Oczywiście, nie jego rękami. Taki po prostu efekt. Tak działa na ludzi. Że tak jakby umierają. Albo się załamują i popełniają samobójstwo. Trochę hiperbolizacja, ale chyba był powoli na dobrej drodze, by do takiego stanu doprowadzić Arisu. -Skoro jesteś słaba to bitwy to idealny sposób na zyskanie siły. Tylko trzeba trochę chcieć. I się starać. - kolejna wypowiedź głosem wypranym z emocji. Może nawet lekko znudzonym? Ale cóż. Taki stan. Ech, przyjechał tu nie myśleć o tym wszystkim, a myślał non stop. A teraz jeszcze miał robić za niańkę. Nosz cholera bierze. Nie chciał by umarła, a to znaczy że nie mógł jej załamać. Teraz tylko... co by tu jej powiedzieć, coby ją trochę na duchu podnieść -Każdy był kiedyś słaby. Nie potrafiłem ochronić swojego wujka. Musiał mnie ratować i od tamtego momentu więcej go nie widziałem. Na jednej z misji wszyscy znaleźli się w tarapatach, a jedyne co ja mogłem zrobić to dostać bełtem... - tu złapał się za bok, na którym nosił ślad po tamtym pocisku. -Ale wtedy udało mi się uzyskać dostęp do mojego drugiego źródła. To nasze porażki nas kształtują. Nie zapominaj o tym. - powiedział po czym automatycznie sobie przypomniał swoją ostatnią i najpoważniejszą z dotychczasowych porażek. A skoro się zwierzamy... może czas też opowiedzieć prawdę? -Na misji na Północnych Pustkowiach nie udało mi się ochronić Sucharka. I przeze mnie umarł. I musze z tym żyć. - jego głos był nadal pusty. Obojętny. Bolało. To wspomnienie bardzo. Jednak teraz bolało go też ciało i miał ważniejsze rzeczy na głowie. Czyżby zaczynał przestawać przejmować się tym wszystkim? Chyba tak. Wypił kolejny łyk wody. Życie jednak jest do dupy.
-Nie wiem czy wiesz, ale to była moja PIERWSZA wojna, skąd mam wziąć niby to doświadczenie?! - ryknęła na Torę, no może nie dosłownie ryknęła, ale podniosła ton. Była zła. Nie na niego lecz na siebie. Była na dosłownie dwóch, trzech misjach, które polegały na uratowaniu zwierzątka z opałów lub samo ich obserwowanie, nie myślała, że wpadnie w takie bagno. Ah, ona to ma szczęście. -Starać się?! Z magią wspierającą mogę jedynie stać z tyłu i wzmacniać innych - dodała zła. Nie mogła aktywnie brać udziału w walce. Wzięła kilka oddechów na uspokojenie, otworzyła butelkę z wodą, usiadła na tyłku i upiła kilka większych łyków płynu. - Przykro mi z powodu Twojego wujka i Sucharka, ale nie zapominaj, że ja też mogę umrzeć w trakcie tej misji. Jestem na to gotowa - odrzekła poważnym tonem, a jednocześnie bardzo smutnym. Po wypiciu połowy płynu zakręciła butelkę i odłożyła na miejsce. Położyła się na boku, plecami do Tory na swoim zdrowym uchu. Schowała twarz w poduszkę miała ochotę się rozpłakać z powodu swojej bezsilności. Kilka łez faktycznie spłynęło lecz poduszka od razu je wchłonęła. Żałowała, że nie była silniejsza ani bardziej doświadczona, był by wtedy bardziej pomocna. Była teraz słaba, za słaba na taką poważną i trudną misję, coraz bardziej wątpiła, że uda jej się to ukończyć z powodzeniem.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Sob Wrz 09 2017, 16:09
Miał ochotę westchnąć. Ponownie. Naprawdę. Dziewczyna pozwoliła, by jej emocje wypłynęły. Co zdecydowanie nie dawało jej jakichkolwiek plusów. Brak zahamowań, zwłaszcza jeśli chodzi o własne uczucia najczęściej doprowadzał do tragedii. Jeśli tego nie opanuje, to tak jak mówiła - najpewniej nie przeżyje. W końcu to emocje, często samolubne, gwałtowne i niekontrolowane doprowadzały do tragedii. Tak jak to miało miejsce w przypadku Sucharka. Dał się ponieść samolubnym, egoistycznym myślom, że niby on sam da radę się tym zająć. I nie dał rady. A jego przyjaciel z gildii zapłacił za to najwyższą cenę. Dlatego tylko spojrzał kontem oka na Arisu, po czym wrócił spojrzeniem na własną pościel. Niech się wykrzyczy... póki jeszcze może. Jak sama słusznie zauważyła - kto wie, czy przeżyje tę misję. -To też moja pierwsza wojna. - stwierdził znudzonym tonem, jakby musiał coś tłumaczyć irytującemu, acz obrażonemu dziecku. Po części tak się czuł. Czy wszystko trzeba było tłumaczyć? -Więc skąd ja mam wziąć doświadczenie? - spytał retorycznie i zarazem podchwytliwie, acz po prawdzie... niezbyt go obchodziła jej odpowiedź. Bardziej kwestia tego, by to Ari zaczęła myśleć. Nie zrzucała winy na swój brak doświadczenia, bo to żadna wymówka. Brak siły. To jest zrozumiały powód. Ale próba wytłumaczenia jednego drugim? Gdzie tu sens? Tora, tym bardziej w obecnym stanie, zdecydowanie tego nie pochwalał. -Zrzucanie winy na magię jest bezsensu. Podczas pojedynków moimi najtrudniejszymi przeciwnikami byli ci, którzy rzucali właśnie zaklęcia wspierające. - a to się Byakuton rozgadał. Może i normalnie próbowałby bardziej kogoś pocieszyć lub zachęcić, ale obecnie bardziej zdawał się mieć dość pretensjonalnego, w jego opinii zachowania Arakawy. To nie miało dla niego żadnego znaczenia jaką magią ona władała, ba nawet kim była. Była tu z nim na misji i to się liczyło. Równie dobrze mogła być chłopakiem z magią metalu. I to wykonujących misję w Dessertio. Nawet jakby zamiast całej twierdzy mieli chronić tylko jakiś przedmiot. Nie obchodziło to też Tory, czy była dziewczyną z jakimś stażem w gildii, czy chłopakiem, który dopiero co do niej wstąpił. Obecnie dla niego była tutaj jako jego towarzysz na misji. Niezależnie od płci. To nie jakieś denne show, z romansem między bohaterami. Te kilka faktów pozostawało niezmiennych. W obu tych przypadkach byli na misji, którą mieli wykonać i wykonają. I przeżyją oboje. Wszak wynajęli ich na misję, więc wypadałoby ją wykonać, a nie liczyć na to, że nasi pracodawcy nauczą nas jak ją wykonać lub dadzą nam siłę niezbędną do jej wykonania. Dlatego tak jej wymówki mu nie pasowały. Zdawały się być wręcz zbyt wygodne. A życie nie jest wygodne. Nie jest łatwe. Im szybciej to zrozumie, tym lepiej sobie będzie radziła. Bez życia w jakiejś ułudzie. Następnie wypił kolejny łyk wody patrząc pustym wzrokiem przed siebie. Ciekawe ile byli nieprzytomni. I ile czasu minęło. Oraz jak wyglądają straty. Obrócił się, tak by zejść z łóżka. A jakoś tak się to zdarzyło, że było to w stronę przeciwną niż łóżko jego koleżanki z gildii. Wszystko go bolało. Rozejrzał się, czy gdzieś w pobliżu nie leżały jego rzeczy. Odłożył ostrożnie szklankę/butelkę z wodą na stolik, a następnie spróbował wstać. Pewnie zdążył już się należeć...
*Ogólnie misja/fabuła (nie wiem co to) Eisaku w Dessertio pod Tasinym nadzorem i sama postać
-Ale bitew zapewne miałeś więcej ode mnie - rzekła sucho. Musiała się wygadać, za wiele rzeczy trzymała w sobie od początku misji, więc możliwe, że gdy to uczyni to humor jej wróci. Nigdy nie twierdziła, że życie jest łatwe, miłe i przyjemne, ale też nigdy nie sądziła iż będzie musiała walczyć w wojnie. Skoro już tu jest zamierzała to dociągnąć do końca, wiedziała, że Tora nie ma łatwo, starała się go nawet pocieszać! Ale miał to w dupie więc i ona nie będzie próbowała tego robić po raz drugi, no chyba, że stanie się jakiś cud i spowoduje, że jednak zmieni zdanie. -Możesz mieć racje, choć większy ze mnie pacyfista niż wojownik więc po prostu sądzę, że walka nie jest mi pisana - wzruszyła na to ramionami. Nie sądziła by ta rozmowa miała teraz sens, bo wyniknie z tego jakaś kłótnia lub coś innego. Westchnęła pod nosem ciężko i napiła się kilka sporych łyków wody. Spoglądała na ziemię kiedy mówiła lecz na Torę nie spojrzała ani razu.
MG: Nikt nie przeszkadzał w rozmowie między Torashiro i Arisu. Magowie mogli się spokojnie sobie wyżalać, ponarzekać i się posmucić. Ponoć każdy czasem tego potrzebuje, ale nie każdy ma ku temu okazję. Czy to dobrze, czy to źle, któż to wie? W każdym razie, czas na rozmowy chyba się skończył, kiedy to drzwi komnaty otwarły się i do środka wkroczył doradca Lrda Feuleasa, Duhuan. Ciemny kaptur zasłaniał jego oblicze. - Udało nam się przetrwać szturm, aczkolwiek ponieśliśmy ogromne straty - rzekł oschle, krzyżując ręce na piersi. Cicho westchnął i nieco rozluźnił swoją spiętą postawę. - Jak się czujecie? - zapytał nieco łagodniej. Jednakże w tym pytaniu nie było zbyt wielkiej troski.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Wrz 17 2017, 18:51
O człowieku nie świadczy ilość bitew jakie przeżył, ale jak je przeżył. On i doświadczenie w takich sytuacjach? W Sanyi nie był w stanie nic zrobić. W lesie skończył z bełtem w ramieniu i klatce piersiowej, na dodatek nieprzytomny. Na północy zawiódł Sucharka, co przypłacone zostało chlebowym życiem. To nie było doświadczenie do walki, ale już nawet nie skomentował. Nie miał siły ani tym bardziej chęci. Ba, jego psychika i tak była w rozsypce, to nie było coś, co dało się załatwić jedną, nieudaną próbą pocieszenia. Ta sytuacja idealnie obrazowała jak się traktuje osoby z depresją: "przestań udawać", "oj tam, nie przesadzaj", "a próbowałeś nie mieć depresji?". I wszystko to było największym możliwym błędem. Bo nie pomagało. Owszem, Ari może i dobrze zaczęła, bo tak nie robiła, ale jej błyskawiczne poddanie się było podobnym błędem. A teraz? Po tych wszystkich walkach? Tora znów utracił coś z tego dawnego siebie. Zmieniał się. I był tego świadom. Jednak mimo tego... zaczynało być mu to coraz bardziej obojętne. Na szczęście nie byli w jakimś kraju o rządach totalitarnych, gdzie za zawiedzenie przywódcy trafiłby do obozu pracy. Albo za sprzeciwienie się ich kościołowi... To był Minstrel, choć nie dało się zaprzeczyć, ze zrąbali. Ech, przewalona sytuacja. Ciekawe kiedy przyjdą ich o to opieprzyć... W sumie całkowicie olał resztę wypowiedzi Ari, ale jak wszystko w tych ostatnich chwilach - było mu to obojętne. Ale najwyraźniej oni sami nie byli obojętni komukolwiek w twierdzy bo wreszcie ktoś się do nich pofatygował. Duhuan. Raczej nie należał on obecnie do najbardziej szczęśliwych ludzi na świecie, ale jego słowa raczej jasne potwierdzały przypuszczenia wróżka. Mieli im pomóc, a jak to się skończyło? Beznadziejnie. Chociaż o tyle dobrze, że przetrwali. Przynajmniej nie zrąbali na całej linii. Choć od idealnego wyniku było bardzo daleko. Wyprostował się, na tyle na ile mógł i spojrzał na czarodzieja, który wszedł do pomieszczenia: -Niestety... czym było to coś? - powiedział lakonicznie, przyznając do tego, że jednak nic nie wyszło tak jak mogło. Ba. Było wręcz tragicznie. Po części pewnie dlatego, że nawet nie mieli bladego pojęcia z czym przyjdzie im się zmierzyć. Nie otrzymali tej wiedzy. A zdolności tej całej czarnej masy zdecydowanie przekraczały zwyczajne bestie. Zdecydowanie kłopotliwy przeciwnik. A ci ludzie podobno ścierali się z tym czymś od tak długiego czasu, że Byakuton był pod wrażeniem, że jeszcze dają radę. Przez to wszystko nawet nie wiedział czy w ogóle wynajęcie go by coś im zmieniło. Niby jakoś ich ostrzelał dodatkowo, ale nie powstrzymał tego dużego ścierwa przed zniszczeniem bramy, ani nawet nie utrzymał jej resztek. Choć trochę niby tam zostali. To coś zaatakowało też z nieba. I to był prawdziwy gwóźdź do trumny, w której złożono pierwszy mur i wielu jego obrońców. Spojrzał na Duhuana i odpowiedział mu na pytanie -Na pewno bywało lepiej. Ile byliśmy nieprzytomni? - kolejna istotna kwestia. Ile tak przeleżeli. Jak wiele czasu minęło od tego "pozornego" zwycięstwa, jak wiele tak sobie nic nie robili, gdy tam ludzie mieli swoje problemy? A to rodziło kolejną kwestię, którą trzeba było wyjaśnić -Coś się działo, gdy byliśmy nieprzytomni? - tak, dość istotna kwestia, której lepiej nie pominąć. Wszak... kto wie, co się działo, gdy oni byli niedysponowani?
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Wrz 17 2017, 20:01
Miała nadzieję iż więcej walk nie będzie, nie lubiła ich lecz wiedziała, że czasami były one konieczne i musiała się przygotować na to, że musi walczyć. Przydałby się jej trening z bronią lub jakiś bardziej fizyczny. no o ile przeżyje tą misję. -Właśnie... co to było? - Nie mogła sobie przypomnieć dokładnego wyglądu tego potwora, który zaatakował ją i jej towarzyszy, ale zdecydowanie ten wygląd był bardzo specyficzny. -Długo spaliśmy po tym ataku? - Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Twierdza Jarteunów Nie Wrz 24 2017, 21:53
MG: Wyraz twarzy Duhuana nie zmienił się. Bynajmniej nie było tego widać pod jego kapturem. W końcu była wojna! Były bitwy! Któż by marnował czas na wyrazy twarzy? Zwłaszcza, że magowie tego czasu już trochę stracili. - Od wczoraj - odrzekł krótko Duhuan, rozwiewając wątpliwości jak długo Arisu i Tora byli nieprzytomni. - Nie za wiele zdążyło się stać. Odparliśmy zaledwie atak potworów. Czym zaś one były, pytacie. Sami je chyba widzieliście. Zobaczyliście jak wyglądają, jak walczą, co potrafią. Cóż ponadto można o nich powiedzieć? - zapytał nic nie wyrażającym tonem. Skrzyżował tylko ręce na piersiach, jakby to on oczekiwał odpowiedzi od magów, do jakich zdążyli dojść wniosków po tym ataku.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.