I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Miejska biblioteka, umiejscowiona stosunkowo niedaleko tutejszego muzeum. Może i jej zbiory nie należą do największych na świecie, jednakże i tak jest to bardzo duże archiwum, gromadzące masę przeróżnej wiedzy na chyba wszystkie, a przynajmniej większość możliwych tematów. Od gotowania i wyszywania do tworzenia skomplikowanych substancji alchemicznych i teorii powstawania magii. Pracujące tutaj panie bibliotekarki i panowie bibliotekarze dbają, by wszystkie dzieła były zawsze odłożone na miejsce, tak, by każdy mógł łatwo znaleźć to, czego szuka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tora wszedł z czerwonym stworkiem do biblioteki w Magnolii. Westchnął, patrząc na ilość dostępnych tu książek, ale za to liczył, że w którejś z nich znajdzie potrzebne mu informacje. Nie wiedział fakt faktem jeszcze, w której dokładnie, ale liczył, że niedługo uda mu się to ogarnąć. Miał jednak lekki dylemat na temat tego, gdzie zacząć szukać, a wolał nie wypuszczać na razie swojego nowego przyjaciela pomiędzy regały, coby w razie czego nie straszyć innych, żądnych wiedzy gości tegoż przybytku. Dlatego też wzrokiem szukał jakiejś pracowniczki bądź pracownika biblioteki, by następnie zadać mu dość konkretny zestaw pytań: -Witam, poszukuję książki dotyczącej Lu. Żył w czasach Kreatora Kenkona Mahou, okres ciemnych wieków, jakieś 400 lat temu. Podobno potrafił zabijać smoki. Ewentualnie zadowolę się jakąś książką o samym Mahou. - w sumie tak... to było to, co najbardziej go teraz obchodziło i co chciałby tutaj odnaleźć. Pozostało więc mieć tylko nadzieję, że były w tejże bibliotece odpowiednie pozycje, które zaspokoiłyby ciekawość maga Fairy Tail.
Autor
Wiadomość
Lallapune
Liczba postów : 20
Dołączył/a : 10/10/2017
Temat: Re: Biblioteka miejska Sob Paź 28 2017, 17:45
Każdy ma swojej książce pewien moment upadku, lecz nie znaczy to, by poddawać się bez walki. Upadek może być jedynie pierwszym rozdziałem, a dalej znajduje się mnóstwo kart do zapisania. Zapewne podobnie odpowiedziałaby czarnowłosej, gdyby poznała jej przeszłość. Niemniej, kobieta zdawała się ściągać jej maskę bez problemu, już samym przywitaniem poznała wiele na temat Lallapune, jednakże co do rodziny... Daleko im było do muzyków, zwłaszcza iż wszyscy żyli w domu ciszy, a jedyne dźwięki rozchodziły się podczas uroczystych bankietów. Żyli z kupowania za tyle, co nic od biednych, by sprzedawać z zyskiem, matka martwiła się jedynie o ilość piór w kapeluszu, ojciec troszczył się tylko o swe drogie trunki, natomiast siostry żyły pełnią szlacheckiego życia, Lallapune zdawała się tam być jedynie ciężarem. Lekko wzdrygnęła się na dotyk dłoni na swojej twarzy, co wyrwało ją z dłuższego zamysłu. Więc kobieta zauważyła, że Aniołek tutaj nie pasuje? Naprawdę chciała być jak zwyczajny mag, bez większych trosk... A może raczej jak magowie, o których tyle czytała w książkach? Pragnieniem było przeżywanie przygód, korzystanie z magii, bycie bohaterem... Nie chciała być przykuta łańcuchem, nieważne jak pięknym i drogim, nie pragnęła żyć w sferze, do której doczesne problemy nie dochodziły, a najważniejszym wyborem mógł okazać się wybór tkaniny do nowej kreacji... Wyraz twarzy stał się na powrót chłodniejszy wraz ze złotymi oczętami, które teraz wbiły się w starte deski podłogi w bibliotece. – Marzenia, przyjaciele... – powtórzyła cicho za kobietą, przygryzając delikatnie wargę na samą myśl. Czemu to wszystko brzmiało dla niej tak nierealnie? Wywoływało dziwny smutek i kłucie w sercu? Czy to przez tę nić, która kilka lat temu została przerwana? Właśnie przez stratę tego jedynego przyjaciela? Poczucie samotności w bezkresie fałszywości nie tylko świata szlachty, lecz również własnego domu? – Nie chcę żyć dalej fantazją wśród nich, udawać, że wszystko jest dobrze, uśmiechać się, gdy o to proszą, być jedynie częścią ich interesów... Chcę być prawdziwym człowiekiem, żyć jak inni, chcę przestać być ptakiem w złotej klatce kłamstw, gdzie mój głos nie dociera do nikogo. – pieniądze mogą w chwili zniknąć, drogocenne kamienie da się zmiażdżyć, piękne obrazy rozerwać, rezydencję zaś bez problemu strawią płomienie... Amortia chce być częścią historii, chce ją tworzyć, zmieniać, zostać zapamiętaną jako bohater sztuki zwanej „Życie”, nawet jako rola drugoplanowa czy jedynie w tle, ale być jej częścią. Uniosła posmutniały wzrok, czując słodki zapach róży, który Lycoris właśnie wplatała w jej włosy po swojej smutnej części. – To nieprawda... To nie prawda, że nie możesz być bohaterem... – głos znów się załamał, ledwo powstrzymując się przed cichym krzyknięciem w stronę kobiety. – Każdy może być bohaterem, ale osoby z Fairy Tail... Oni są prawdziwymi bohaterami. Wszyscy jesteście jak rodzina, walczycie razem, płaczecie razem, śmiejecie się... Jeżeli sama nie chcesz być bohaterem, to bądź nim dla innych! – koniec jej się już wyrwał ze spokojnego tonu, a postać kobiety uniosła się z miejsca, stając w centrum zainteresowania jako źródło hałasu, przez co ze wszystkich stron wyszło jedynie znane każdemu „Ćśśśśśśśśś” – P-przepraszam, dałam się ponieść emocjom. – spuściła głowę z poczerwieniałymi ze wstydu polikami. – Pani Lyc... Ly-Lycoris, jeżeli nie chcesz być bohaterem, to pozwól, chociaż mi widzieć w Tobie bohatera, proszę. – uśmiechnęła się lekko, spoglądając niepewnie wzrokiem w kierunku kobiety. Samo powiedzenie imienia bez wyuczonego „pani” było dla niej dziwne, niemalże nierealne. Nigdy nie miała okazji powiedzieć tak do kogoś, kogo niemalże nie znała... – Oddać życie za przyjaciół? – powtórzyła pytanie, zastanawiając się nad nim. Samo słowo „przyjaciele” przywołuje na myśl już lekko rozmazany obraz Layli, ale... Czy oddałaby za nią życie? Kiedyś odpowiedziałaby bez problemu „tak”, lecz co teraz? Nie widziała jej od kilku lat, nie słyszała od niej słowa, nawet się nie pożegnały... Niemniej, miejsce dla niej znajduje się wciąż w sercu kobiety. – Tak, nieważne czy ona wciąż uważa mnie za swego przyjaciela, oddałabym wszystko, nawet własne życie za nią. – odpowiedziała z godnym podziwu, jak dla niej, zapałem oraz pewnością siebie. Dwa razy polecenia nie trzeba było jej powtarzać, zresztą, kto tego nie znał? Każdy zrobił coś podobnego chociaż raz, jako dowód zaufania. Stanęła tyłem do Lycoris, układając dłonie w okolicy serca, zupełnie jak samobójca na skarpie gotowy skoczyć. Bała się, nawet bardzo, przecież upadek boli, zawsze boli, lecz bez słowa pozwoliła ciału polecieć w tył.
Lycoris
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 11/10/2017
Skąd : Niedaleka Przyszłość
Temat: Re: Biblioteka miejska Sob Paź 28 2017, 19:09
Wróżki miały w sobie to coś, czego brakowało innym gildiom. W samym Fairy Tail nie było szans, aby kompani odwrócili się od siebie i nie dbali wzajemnie o swoje interesy. W innych gildiach mogły zaistnieć niesnaski, przykładowo w Mermaid Crest – gildii po brzegi wypełnionej przedstawicielkami płci pięknej najpewniej dochodziło do tego często. Wedle oczywiście stereotypu, że kobiety bez pewnej części ciała dostają wiadomo, czego. Nie trzeba również dodawać, kto wymyślił to powiedzenie, ale syrenkom chyba faktycznie coś od czasu do czasu odbijało. Najgorsza jednak była sytuacja, gdy kilku jednocześnie zaczynały się te dni. Wtedy w gildii najpewniej panowała atmosfera zimnej wojny. Lycoris by się tam na pewno nie odnalazła. Była zbyt mało kobieca plus niespecjalnie widziało jej się uczestniczenie w tych wszystkich sesjach zdjęciowych do różnych szmatławców oraz inne pierdoły. Chociaż zdawała sobie sprawę, że gdzieś w alternatywnej przyszłości lub na odległym lądzie mogła istnieć artystka, która namalowała jej oblicze. Za pomocą jakiegoś urządzenia albo ręcznie, a potem podzieliła się tym publicznie. Mogła mieć nawet jakąś dziwną ksywkę w stylu Sakimi-chan i po prostu stworzyć sobie jakiś losowy wizerunek czarnowłosej dziewczyny ze złotymi oczyma. Ubranej w porwany strój oraz bandaże. Do tego dorzućmy jeszcze łapę z czerwonej energii, płatki wiśni, a przepis na ładny rysunek stanie się czymś oczywistym. Chyba Lycoris trafiła w sedno mówiąc o przyjaźni i marzeniach. Zastanawiała się czy Lallapune wpadła akurat do tej problematycznej rodziny, która postanowiła ją uprzedmiotowić. U szlachty i magnaterii to było dosyć typowe, że wydawało się córki bogato za mąż lub sprzedawało w ramach sfinalizowania interesów z innym szlachcicem. Nie był to bezpośredni handel ludźmi, a wywieranie presji na danej osobie tak długo aż tamta się nie ugnie. Wybierano za dziewczęta bądź chłopców przyszłość. Odbierano im możliwość bycia kowalem własnego losu na różne sposoby. Najskuteczniejszym było uniemożliwienie nauki samodzielności. Wszędzie była służba, która robiła wszystko za nich, dlatego też takie osóbki były mniej samodzielne i koniec końców wracały na garnuszek rodziców. Nie potrafiły żyć w inny sposób i przez to stawały się zależne od woli rodziców. Taka ładniejsza forma niewolnictwa, gdzie dziecko było tylko kanarkiem, który miał ładnie śpiewać i wykonywać jakieś sztuczki. Co po takich szlachetnych rodach zostawało, kiedy w końcu bankrutowały? Nic poza wspomnieniem, że ktoś taki był, ale został wykupiony. Lycoris szczerze było takich ludzi szkoda, gdyż mieli masę ograniczeń. Etykieta zabraniała tego, a to nie przystoi damie i tak dalej, i tak dalej. Skrytobójczyni zrobiło się ciepło na sercu, gdy Amortia upierała się przy bohaterstwie. Nie mogła niszczyć tej istotce poglądu o Fairy Tail, jednak nie mogła wyjawić jej całej prawdy. Nikomu tego nie zrobiła, nawet mistrzowi gildii, chociaż to był łebski facet, więc może prędzej czy później domyśli się. Trzeba powiedzieć, że jej towarzyszka zdecydowanie pasowała do tej żywiołowości Fairy Tail. Emocje aż z niej kipiały, stanowiąc przeciwwagę dla Lycoris, która skrywała większość swoich emocji. Chociaż teraz uśmiechała się do rozmówczyni przyjaźnie. Prychnęła rozbawiona słysząc, że ma zostać jej bohaterką i na sam widok tego, jak tamta walczy z wyuczoną etykietą. Pokiwała tylko głową, bo chyba na takie obiecanki mogła sobie pozwolić. Tak długo jak dziewczę nie ujrzy Lycoris w trakcie „pracy”. Przy okazji też czuła się znacznie starsza właśnie przez wpatrywanie się Lallapune w nią jak w obrazek. Faktycznego wieku nie znała i nie mogła wiedzieć póki, co, że jest młodsza od niej. Chociaż na zdrowy chłopski rozum to powinna mieć wiek ujemny jakby nie patrzeć. Dopiero ostatnie testy udowodniły w oczach maga, że szlachcianka nadawała się na wróżkę. Chciała rozpiąć skrzydła i ruszyć na własną przygodę, a kimże byłaby ona gdyby nie chciała jej pomóc? Mogłaby określić siebie mianem naprawdę złej osoby. Dlatego nie pozostało jej nic innego jak złapać lecącą w dół dziewczynę, a następnie wtulić ją w siebie. Coś w samej czarnowłosej na moment pękło, bo widząc właśnie ten zapał jeszcze-nie-wróżki zobaczyła coś odległego. Coś, czego nigdy nie było jej dane odczuć w pełni. Rzecz, którą miała przez chwilę i została jej odebrana. Samotna łza skapnęła po policzku czarnowłosej, jednak nie chciała tego pokazywać, więc szybko przetarła oczy drugą ręką. - Jeśli chcesz bym została Twoją bohaterką, niech tak też będzie. Tylko wiesz… jak dołączysz do naszej rodziny to też dla kogoś nią zostaniesz. Nie bój się swoich emocji, my sobie je ciągle okazujemy. Czasami za pomocą krzesła, a czasami w ten sposób – powiedziała wtulając Lallapune w siebie, dłonią jednocześnie gładziła jej włosy. Trwała tak z nią chwilę, głaszcząc szlachciankę i jednocześnie rozglądając się po bibliotece. Na jednym z regałów nawet dostrzegła dynię. Taką wyciętą z halloweenowym uśmiechem. Najwyraźniej jakiś fan tego święta ją tu zostawił, bo ani nie wyglądała na zakurzoną, ani też na sztuczną. Wniosek był jeden – warzywo było świeżo wycięte, bo nawet kolor miało zdrowy. Dopiero po kilku chwilach przyszedł jakiś mag w czarnym płaszczu i zabrał dynię, wychodząc z biblioteki pośpiesznym krokiem. Chwilę później Lycoris wróciła wzrokiem do Salvator. - Powiedz… chciałabyś wybrać się razem na jakąś misję jak już do nas dołączysz? Nie mam zbyt wielu przyjaciół w gildii, z którymi gdziekolwiek chodzę – zapytała cichszym, lekko zawstydzonym głosem i postawiła na nogi dziewczynę. W końcu mogło jej już być niewygodnie w poprzedniej pozycji. Wróżka miała problemy z nawiązywaniem znajomości, dlatego większość rzeczy robiła sama. Chyba, że ktoś ją poprosił to wtedy z kimś szła. Czasami mogła przejść całą drogę i nie zamienić z nikim słowa. Tutaj miała nadzieję, że nawiąże jakąś głębszą znajomość z nową członkinią. Nawet, jeśli nie dostanie stempelka od mistrza, to i tak będzie ją traktowała, jako swoją nakama. - No i nie będziesz miała nic przeciwko jak będziemy dzieliły pokój w budynku gildii? – zadała drugie pytanie po kilku chwilach. Lycoris nie stać było na wynajem mieszkania, więc rezydowała sobie w budynku gildii. Miała też blisko do ogrodu, którym się zajmowała. Podobno przed nią była też jedna wróżka, która coś tam miała z roślinami i chyba też w jej zakres obowiązków wchodziło ogrodnictwo. Wspólny pokój też był dla niej szansą, by bliżej poznać swoją nową koleżankę. Zresztą nie miała jeszcze okazji przebywać dłużej z dziewczyną, bo większość czasu przebywała z facetami. Fairy Tail z przyszłości w większości miało męskich członków.
Lallapune
Liczba postów : 20
Dołączył/a : 10/10/2017
Temat: Re: Biblioteka miejska Nie Paź 29 2017, 19:42
Ile myśli potrafi przejść przez głowę w jednej chwili, która dzieliła pozwolenie ciała na upadek i zostanie złapanym? Zdążyła poczuć się, jakby latała między gwiazdami, a pod nią widniał obraz nie jednej, nie dwóch, wielu planet. Co, jeżeli gdzieś tam jest ktoś taki jak on, zwyczajna dziewczyna, powiedzmy Madoka Kaname, byłaby zwyczajną dziewczyną, chodziła do szkoły w tamtym świecie, miała przyjaciółki... Spotkałaby się może z magią albo fantazyjnym stworzeniem spełniającym życzenia, albo obydwa! Jej przyjaciółki zostałyby czarodziejkami i walczyły z potworami zrodzonymi z negatywnych emocji, wiedźmami! Byłyby bohaterkami, ukrytymi, ale byłyby... Aż nie spotkałaby ich śmierć, rozpacz, poświęcenie... Właściwie nie tylko je, dlatego Madoka zostałaby czarodziejką, życząc sobie mocy na tyle silnej, aby pokonać wszystkie wiedźmy, zarówno kiedyś, teraz, jak i w przyszłości! Zostałaby nowym bogiem, stworzyła świat na nowo... Szkoda, że Lallapune nie ma takiej siły, wystarczyłaby jej sama możliwość zamknięcia się w świecie ze swych ulubionych książek, ucieknięcie od wszystkiego... Niestety nie ma takiej możliwości i musi spotkać się na nowo z prawdziwym światem. – Widzisz, jesteś bohaterem. – powiedziała cicho, otwierając powoli oczy, by spojrzeć z niższej perspektywy na kobietę. – Złapałaś mnie, dlatego już jesteś bohaterem. – zaśmiała się cicho, przyjemnym dla ucha głosem, wsłuchując się w słowa kobiety. Ma nie bać się ukazywać emocji... Czasem coś łatwiej powiedzieć, aniżeli zrobić, właśnie to była jej blokada. Tyle lat w klatce, za maskaradą, nawet jeżeli rozerwała te złote kraty i udało jej się uciec przez otwarte okno, to cząstka przeszłości wciąż trzymała ją w niepokoju, że zmuszona będzie wrócić do swego, bogatego więzienia... – Nie nadaję się na bohatera... – zaczęła z lekkim uśmiechem, gdy stawała na nogi, obracając się powoli w stronę Lycoris. – Bohaterowie są odważni, silni, a ja... Nawet nie umiem być zwykłym człowiekiem, ale... Ale chcę się nauczyć, bardzo. Co prawda nigdy nawet nie myślałam o takich rzeczach, jednak chcę chociaż raz poczuć się jak prawdziwy mag, chcę zostać prawdziwym magiem. – znów zaśmiała się cicho na samą myśl o tym, jak kobieta zaproponowała misję Lallapune. Może chciała wydawać się silna, straszna, chciała jakoś pozostawać w swej sferze komfortu albo to było coś jeszcze innego, co tak ukształtowało jej charakter, niemniej była niezwykle urocza, gdy tak nieśmiele się zapytała. Ach, w głowie Aniołka zaraz pojawił się obrazek owej damy w pięknej kreacji koloru róż, do tego pasujące dodatki i modnie upięte włosy. Nie trudno jej ujrzeć piękno we wszystkim i wszystkich, a tym bardziej, gdy umysł jej wypełniony takowymi ideałami! Chociaż drugie pytanie odrobinę ją... Zszokowało. Nie wiedziała jak odpowiedzieć na taką propozycję, czy w ogóle wypada? – Umm... Nie wiem naprawdę co powiedzieć. – zaśmiała się cicho, acz nerwowo przez własne słowa. – Znaczy, to nie tak, że nie odpowiada mi to albo coś w tym rodzaju... Chodzi o to, że nie należę do żadnej gildii, a o dołączeniu do Fairy Tail nawet nie śnię... Jeżeli mam tam dołączyć, kiedykolwiek, to muszę stać się silniejsza, żeby móc obronić wszystko i wszystkich... – złapała nerwowo kawałek sukienki, ugniatając go delikatnie w dłoniach. – Przepraszam, ale naprawdę chcę stać się silna, żeby godnie reprezentować Fairy Tail. – szepnęła, unosząc odrobinę poczerwieniałą twarz, po chwili zmieniając wyraz twarzy na bardziej pewny siebie. Dosyć z obojętnością podczas podejmowania decyzji, czas samemu wsiąść za stery życia, prowadząc je na właściwy tor! – Pani... Nie, Lycoris, proszę, naucz mnie być silnym magiem i normalnym człowiekiem, bardzo proszę. – niech to będzie prawdziwie pierwszy krok w kierunku zostania kimś innym, aniżeli marionetką w rękach rodziny, teraz zostanie prawdziwą sobą, taką, o jakiej zawsze marzyła!
Lycoris
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 11/10/2017
Skąd : Niedaleka Przyszłość
Temat: Re: Biblioteka miejska Nie Paź 29 2017, 20:18
W tym czasie mag, który zostawił w bibliotece wyciętą dynie właśnie rozmawiał z bibliotekarką. Chciał wypożyczyć jakieś książki o ogrodnictwie, uprawie warzyw – w tym dyni. Pewnie szykował się na jakiś konkurs. Może postawił sobie za zadanie wyhodować największą dynię królestwa, a może po prostu był zapalonym ogrodnikiem? Tego nigdy Lycoris się nie dowie, gdyż najpewniej niedane jej będzie spotkać tego maga ubranego na czarno z dynią. Niemniej sama by zjadła takiej zupy dyniowej albo ciasta. Właśnie widok tego warzywa sprawił, że powoli zaczynała być głodna. Zwykła autosugestia była silniejsza niż najlepsze czary magów kontroli umysłu. A co jeśli tamci kantują i faktycznie nie posiadają żadnej mocy, a skuteczność zawdzięczają darowi przekonywania do swoich racji? Lycoris chciała zaoponować, gdy tak zostało wytłumaczone bycie bohaterką. Przecież każdy mógł to zrobić, w sytuacji takiej jak ta. Nie mogła się z tym zgodzić, w końcu to ona zaproponowała ten rodzaj testu wymagającego, by Lallapune wykonała podobny manewr. Chociaż czyż nie wybory sprawiają, że ktoś zostaje bohaterem? Trudno było temu zaprzeczyć, bo przecież mogła puścić ją, by ta upadła tyłkiem na posadzkę. Mogła pozwolić na upadek, by pokazać dziewczynie, że świat nie jest taki piękny i kolorowy, a bohaterowie nie istnieją. Mogła, ale tego nie zrobiła. Dokonała wyboru moralnego, którego konsekwencje są widoczne tu i teraz. Miała też wrażenie, że niezależnie, co powie to Aniołek będzie upierała się przy swoim, szukając coraz to lepszych wytłumaczeń. Była to walka z wiatrakami na tym etapie, a skrytobójczyni mogła jedynie skapitulować w tej kwestii. - Bohatera nie mierzy się miarą odwagi czy siły, a poprzez czyny, jakich dokonują. Nawet najsłabsze osoby mogą uratować setki ludzi, by zasłużyć na to miano. Poza tym masz większe szanse na to niż ja – odpowiedziała na tamten komentarz. Bohater nie musiał zabijać smoków. Wystarczy, że mógł się poświęcić by uratować całą wioskę przed smokiem. Było tyle opcji na zostanie herosem, o którym śpiewano ballady, a wymagany był tylko ten jeden moment w życiu, gdy wybory moralne skumulowały się i dały sposobność do heroicznego czynu. Lallapune nie musiała od razu być silnym magiem, nie od razu Magnolię zbudowano. Zresztą o wiele bardziej pasowała jako ten Aniołek, który ratuje ludzi przez zgubą. - Do siły jeszcze kiedyś dojdziesz. O ile starczy Ci samozaparcia – skwitowała drapiąc się po nosie, wzdłuż przechodzącej przez niego blizny. Bez pracy nie ma kołaczy jak to mawiają. W życiu można zostać każdym, jeśli włoży się w to dostatecznie wiele starań. Fairy Tail nie miało takich sztywnych reguł jak Sabertooth, gdzie liczyła się tylko siła. Przyjmowali magów, którzy mieli potencjał do bycia dobrymi ludźmi i nie liczyło się czy byli silni czy nie. - Ależ właśnie śnisz. Widać to, że chciałabyś do nas dołączyć. Nie mamy żadnych sztywnych reguł, a w rodzinie każdy jest ważny. Ten mały i najsłabszy, jak również ci silni. Zwykle ci silniejsi dbają o słabszych tak jak rodzice o dzieci, dlatego chociażby szanuję Mistrza – odpowiedziała Lycoris wyciągając kukri z kieszeni, które po chwili zaczęła sobie podrzucać w dłoni. Było to czarne ostrze z charakterystycznym napisem „White Feathers for innocence”. Tekst wygrawerowany był na biało w broni. Podczas obracania broni Lallapune wysnuła tą jakże śmiałą prośbę. Do tego stopnia zaskoczyło to czarnowłosą, że nóż prawie jej wypadł z ręki, więc dla bezpieczeństwa schowała go do kieszeni. Spojrzała od góry do dołu na szlachciankę, obeszła ją od lewej do prawej, prawej do lewej, a następnie ujęła jej dłoń w swoją. Z uśmiechem pokiwała głową i zbliżyła usta do jej lewego ucha. - Goń, zatem za marzeniami i chodź ze mną. Obronię Cię, a jak staniesz się silna to obronisz mnie. Zgoda? – Szepnęła i odsunęła twarz, by móc spojrzeć szlachciance w oczy. Na te rumiane policzki oraz spanikowany wzrok. Głaskała ją po wierzchu dłoni, by zapewnić poczucie komfortu. Dawno nie miała okazji, by przed kimś się tak otworzyć. Zwykle w gildii nie podchodzili do niej, zostawiali w spokoju i szanowali przestrzeń prywatną. Mimo bycia w rodzinie nadal była odludkiem. Nie z woli ogółu, a własnej. - Zrobisz absolutnie wszystko by być silną prawda? – Lycoris uśmiechnęła się chytrze mając w głowie pewien plan, by spłatać Lallapune psikusa. Coś niewinnego, aczkolwiek bardzo zabawnego dla obu stron już po fakcie. Rzecz, za którą nie powinna się obrazić, a zrozumieć potem żart. Czekała, budowała emocje, które mogły narastać w dziewczynie, a potem przedstawiła swój „warunek”. - Zostaniesz moją drugą połówką, a w moim towarzystwie staniesz się silna – musiała się wewnątrz powstrzymywać, by nie parsknąć śmiechem na to „wyzwanie”. Wątpiła, że Lallapune również potraktuje to poważnie, bo pewnie przecież wolała chłopców. Zresztą tak samo jak Lycoris, chociaż nigdy nie eksperymentowała z dziewczynami i nawet nie zastanawiała się jak to by wyglądało. Patrzyła się wyczekująco na Lallapune. Obstawiała dwie opcje: dziewczyna spali buraka albo wyśmieje ją.
Lallapune
Liczba postów : 20
Dołączył/a : 10/10/2017
Temat: Re: Biblioteka miejska Pią Lis 03 2017, 21:40
Może i nie wszyscy bohaterowie wysławili się przez zabójstwa smoków, lecz ona marzy o czymś takim! Nie chce być zapamiętana jako słaby mag, który wynalazł nowy, magiczny pojazd, odkrył lekarstwo na chorobę magiczną czy wybudował pomnik trwalszy niż ze spiżu... Ona chce zostać bohaterem, który opisywany będzie za wszystkie wyczyny, stoczone walki i siłę! Nie każda dziewczyna marzy o księciu na białym koniu, niektóre z nich chcą same pogalopować ku Słońcu po tym, jak uwolnią się z wieży! – Na pewno kiedyś uda mi się zdobyć siłę, o jakiej nikt nie myślał, ale boję się, że może się ona pojawić za późno... W końcu sama Ty wyglądasz na silną, a nawet nie widziałam prawdziwej walki. Dla innych coś takiego jak blizny nie powinno przystawać kobiecie, lecz one są prawdziwą historią, wszystkie... – bez zastanowienia zrobiła krok w stronę kobiety, by dotknąć bliznę przechodzącą przez twarz kobiety. – Jesteś o stokroć piękniejsza niż wszystkie dworskie damy, które godzinami przystrajają się w najcenniejsze klejnoty i nakładają na twarz fałszywe maski, by upodobnić się do kryształu bez skazy... Jesteś o niebiosa piękniejsza, bo jesteś prawdziwa, ukazujesz prawdziwe piękno kwiatu, wiedząc, iż ten zawsze będzie miał jakąś skazę, ale ta skaza jest czymś pięknym dla niektórych ludzi... – bez namyśleń prawiła takie słowa, nieprzerwanie utrzymując dłoń na ranie przeszłości, która zdobiła kobietę. Aniołek nie widział w takich rzeczach szpetności, może nawet je cenił? Dla niej najgorszą skazą było i jest zepsute serce. – Ach, przepraszam, nie powinnam robić takich rzeczy. Nie uraziłam Cię niczym, prawda? – odsunęła nagle rękę jak poparzona, spoglądając niepewnie na Lycoris. Chyba dawała się nadto ponosić odruchom, lecz czy było to dobre? Zawsze wpajano jej, że odruchy i kierowanie się emocjami nie przystoi damom, acz co z tego, gdy nieraz dało się usłyszeć na ulicy ludzi mówiących podobnie? Kierowanie się emocjami nie przystoi zapewne nikomu, tylko co z tego? Przecież to emocje tworzą najpiękniejsze obrazy, słowa, a może i czyny? Jej prośba była naprawdę tak silna, wybijając ostrze z zapewne wprawionej ręki? Jeżeli tak, to dlaczego siła słów dopiero ukazuje się tutaj, w takim miejscu, sytuacji? Dlaczego nie mogła pojawić się w chwili, gdy kolejny raz coś jej narzucano? Wszystko w przeszłości owiane było strachem, a może to teraźniejszość pozwala jej stawać się prawdziwym człowiekiem? A może obydwa jednocześnie? Strach przed odtrąceniem popchnął uwięzionego ptaszka, by wyrwał się ze swojej klatki i nauczył się w końcu śpiewać piosenki powstałe z prawdziwego szczęścia, aniżeli rozpaczy. Wzrok Lycoris peszył, gdy ta oglądała Amortie z każdej strony, serce zaś napawało się niepewnością. A co jeśli to tylko fasada? Co, jeżeli będę tylko mierną kopią prawdziwego maga? Z każdą sekundą coraz więcej pytań napływało do głowy, usilnie próbując złamać ducha Lallapune. Może ta złota klatka nie okazałaby się taka zła? Przecież każdy chciałby tak żyć, w bogactwie, bez problemów świata. Nie, nie każdy... Ja tego nie chcę, nie chcę być tylko ozdobą! Nawet nie czuła, jak jej dłoń została ujęta przez kobietę, dopiero ciepło na uchu wyrwało ją z zawirowania myśli. Mogłoby się zdawać, jakoby Lycoris odczytywała stan emocjonalny Aniołka bez słów, kojąc jej nerwy przyjaznym dotykiem. – Nie. – odpowiedziała lekko załamanym głosem, podnosząc złote oczęta na czarnowłosą. – Nie mogę się na to zgodzić. Będę Cię bronić, nawet będąc słabą... Tak robią magowie Fairy Tail, prawda? Chcę być jednym z nich, lecz nie teraz, jeszcze nie dziś, ale na pewno wkrótce... – uśmiechnęła się lekko. Czasem własne słowa ją bawiły, wraz z tym dziecięce fantazje, lecz już nigdy więcej nie zaśmieje się z własnej fantazji. Mamo, tato, wszyscy, zobaczycie jeszcze, że Fairy Tail nie jest tylko bandą magów, niszczących wszystko na swej drodze. Fairy Tail zostanie moją prawdziwą rodziną. Chwalebne chwile i rozmyślania zostały znowuż zachwiane, na co Lallapune złapała sama siebie za dłoń. Jej uszy dobrze słyszały słowa drugiego maga? To był jakiś żart? Nie, niemożliwe, Lycoris mówiła to ze zbyt wielką powagą. Wewnętrzna narada się rozpoczęła, analizując każdy fragment pytania. Przygryzła lekko materiał rękawiczki, spuszczając wzrok na podłogę. Przecież to kobieta! Jednak... Jest magiem Fairy Tail. No i na pewno wie, co mówi, prawda? Z drugiej strony to może być podstęp, co jeżeli mnie sprawdza? Powinnam się zgodzić czy odmówić? – Zostałam bardzo zaskoczona takową propozycją. – powiedziała z nieporównywalną, jak do tej pory, powagą, kierując wzrok prosto w oczy kobiety. Serce biło z nerwów jak tysiące kopyt galopujących koni, starając się uciec z piersi i ukryć między księgami. – Niemniej, niezmiernie mi miło z takiej propozycji, bo to prawdziwy zaszczyt, ale... Ale... – dosyć głośno przełknęła ślinę, otwierając kilka razy usta, jednakże nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Twarz już dawno poczerwieniała niczym płatki kwiatów, lecz kobieta się nie podda! – Nie mogę zaakceptować takich warunków ze względu na bardzo krótki czas trwania naszej relacji. Jednakże moja odpowiedź powinna być uznana za neutralną, więc proszę o ponowne zadanie pytania w przyszłości, na które będę mogła dać konkretną odpowiedź... Czy coś takiego. – końcówkę dodała z niewinnym uśmiechem, nakręcając kosmyk włosów na palec. Co jak co, lecz na takie propozycje, bardzo osobiste, potrzebuje czasu.
Lycoris
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 11/10/2017
Skąd : Niedaleka Przyszłość
Temat: Re: Biblioteka miejska Sob Lis 04 2017, 15:14
Istniało powiedzenie, że siła kontroluje wszystko, a bez niej nie można nic ochronić. Mierzyło się ją w różny sposób, gdyż nie zawsze brana pod uwagę była siła jednostki. Jeden silny mag był wart kilku słabszych, jednak zawsze lepiej było mieć kilku mocniejszych magów niż jednego. Lycoris zadarła z prawami, które można uznać za najsilniejsze na tym świecie. Chciała wpłynąć na czas, a ten pokazał jej, że nie jest zabawką w dłoniach byle śmiertelniczki. Dla niej oznaką siły jest umiejętność uratowania swoich bliskich. Nie uratuje już swojej prawdziwej rodziny, ani też tamtych członków gildii. Przepadli bezpowrotnie i to był jej grzech, zaś jej pokutą było życie ze świadomością porażki. Czasami zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby zginąć w tamtej bitwie, jako dziecko? Może Fairy Tail i jego członkowie przeżyliby, a Grimoire Heart nie zaatakowałoby ich w odwecie. Teraz mogła sobie tak gdybać już po fakcie. Odruchem Lycoris najpierw odsunęła twarz od dłoni, ale orientując się, że dziewczyna nie chce jej zrobić krzywdy to pozwoliła dotknąć swojej blizny. Wielokrotnie mogła udać się do medycznego maga, by ten usunął bliznę za pomocą czarów. Nie zrobiła tego, gdyż ten ślad ma jej przypominać o tym, co było, bądź, co nastąpi, jeśli znowu zacznie działać pochopnie. W przeciwieństwie do dzieci z emotional group ona się nie cięła, a pozostawiała blizny, jako pewien rodzaj kary. Komplementy szlachcianki zbiły skrytobójczynię z pantałyku. Nie wiedziała jak powinna odpowiedzieć na ten elaborat o swojej urodzie. Dla niej to właśnie Aniołek prezentowała się znacznie lepiej, dokładniej, jako ideał kobiecego piękna. Nie miała żadnych skaz, posiadała idealne proporcje ciała, by podziwiać, a nie dotykać. Czarnowłosa przez długi czas przyzwyczajona była do tego typowego, męskiego towarzystwa Fairy Tail, gdzie raczej takich komplementów jej nie prawiono. Faceci jakoś woleli te ładne panny bez blizn w widocznych miejscach, a tutaj właśnie ideał piękna łamał ten schemat. Może Lycoris tak widziała Lallapune ze względu na to, że każdy ma jakieś swoje ukryte kompleksy? Przez to na policzkach czarnowłosej wykwitł rumieniec, gdy tak była obmacywana. Mogła się z kimś w ten sposób bawić i żartować, jednak stosując tę technikę na niej okazywało się, że jest naprawdę efektywna. Kto mieczem wojuje od miecza ginie? - N-nie, w porządku nic się nie stało – odchrząknęła po chwili, próbując doprowadzić swój puls oraz rumiane policzki do porządku. Wzięła kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Gdyby coś takiego zrobił mężczyzna to Lycoris już sprzedałaby mu kopa między nogi. Takiego bolesnego, by zapamiętał sobie. Kwestia, że Aniołka nie mogła kopnąć z paru powodów. Miałoby to mierny efekt, była potencjalnym materiałem na członka gildii, przeprosiła, a co najważniejsze w swoim zachowaniu była urocza i roztaczała wokół siebie takie wrażenie zagubionej osóbki. Widok Lallapune, która chce zrealizować swoje marzenia własną ścieżką był dosyć budujący, aczkolwiek w Fairy Tail oczekiwano nie tyle wiary w siebie, co również w przyjaciół. - Jeśli nie wierzysz w siebie to uwierz w przyjaciół, bardzo prosty frazes ale jednak obrazujący to jak działa nasza gildia – skomentowała Lycoris z uśmiechem na ustach. Może dałoby radę wychować sobie Lallapune i zaszczepić w niej trochę pewności siebie. Czarnowłosa nawet miała dosyć ambitny plan w głowie zaprowadzenia jej do gildii i pokazania jej „od kuchni”. Czasami pragnienie zrealizowania marzenia, które było na wyciągniecie ręki było silniejsze niż swoje wcześniejsze słowa. Poza tym jeśli by była przeciwna temu, to wystarczy, że użyje podstępu, a na tym skrytobójcy znali się najlepiej. W końcu zabójca, który otwarcie atakuje zwykle nie żyje zbyt długo. Widząc jak bardzo rozbudowaną dostała odpowiedź na swoje pytanie, ostatnie tamy hamujące śmiech czarnowłosej po prostu pękały. W oczach widać było nie ten prześmiewczy śmiech, a bardziej ten radosny z udanego psikusa. Taki bardziej przyjacielski, a usta Lycoris uformowały się w krzywy uśmiech, jednocześnie wydając z siebie parsknięcia mające sygnalizować charakter tego zapytania. Przetarła kąciki oczu, w których były łezki powstrzymywania się przed śmiechem i pieszczotliwie pogłaskała koleżankę po policzku. - Żartowałam przecież. Taki prank jaki ja prezentuje świeżakom w gildii. Lubię się z nimi podroczyć jeśli dostanę okazję, ale… - oparła się o blat stołu swoimi pośladkami, rękoma podtrzymując się, by w razie jakiejś dziwnej odpowiedzi nie upaść na podłogę. Spojrzała na rumianą twarz Lallapune i kontynuowała już nieco bardziej ściszonym głosem, lekko odwracając w bok zaróżowione lico ukryte za czarnymi włosami. Nerwowo zaczęła nawet zaplatać warkoczyk po jednej stronie włosów, ukradkiem zerkając na szlachciankę. - To nie jest tak, że Cię nie lubię, jesteś bardzo okej osobą i bym chętnie spędziła z Tobą więcej czasu. No i też nie odpycha mnie Twój wygląd bo… wyglądasz bardzo ładnie – wymamrotała Lycoris tym razem przybierając kolor swoich czerwonych róży. W sumie nigdy nie zastanawiała się jakby to było być z kobietą. Facetów przejrzała na wylot podczas stażu w swoim Fairy Tail. Na przestrzeni podróży w czasie niektóre rzeczy wcale się nie zmieniają i chociażby różnice płci pozostają takie same. W charakterze jak też wyglądzie. Chwilę później oderwała się od swojego zajęcia – A co powiesz na taki układ, wezmę Cię do gildii, pójdziemy na parę misji i potem powiesz mi czy jesteś gotowa – zaproponowała. Mistrz pewnie zgodziłby się na taki układ, ale może jemu też wpadnie coś do głowy. Trzeba by go zapytać najpierw czy w ogóle będzie to możliwe. - I... naprawdę nie miałabyś nic przeciwko, czy też postanowiłaś spłatać mi figla? - zapytała uśmiechając się do Salvator. W sumie była ciekawa, czy odpowiedź była też pewnym rodzajem figla, a jednocześnie chciała też wybadać jak po tym "pranku" trzyma się jej rozmówczyni. Lepiej może powiedzieć, że planowała poznać jakie zdanie ma teraz o Lycoris.
Lallapune
Liczba postów : 20
Dołączył/a : 10/10/2017
Temat: Re: Biblioteka miejska Czw Lis 09 2017, 21:05
Rany, dała się oszukać. Przez chwilę nadymała policzki w stylu chomika, ale było to raczej śmieszne i urocze, aniżeli groźne. Taki chyba urok dziecięcej twarzyczki. Co prawda z jednej strony chciała się odpłacić za to, z drugiej natomiast poczuła się trochę niekomfortowo, nieprzyzwyczajona do takiego humoru, typowa panienka, pogrywanie z uczuciami w taki sposób nie jest zbyt przyjemne. Nie zapominajac tutaj o jej niezwykle grzecznej odpowiedzi, jakiej nigdy świat nie słyszał! – Pani Lycoris... Ja... – zaczęła cicho, spuszczając powolnie głowę. Bujna grzywka opadła byle jak na twarz Amorti, niczym kurtyna na przedstawieniu, w którym skończył się kolejny akt. Oddech nie był już tak spokojny, zdawać mogłoby się nawet, że zaraz Aniołek padnie na twarde deski. Dodatkowo schroniła swoją twarzyczkę za kolejną barierą, wybudowaną z drobnych dłoni. Dostępu powietrza jej to raczej nie da – Ja naprawdę wierzyłam w Twoje słowa, Lycoris... Nie wierzę, że dałam się oszukać takiemu kłamstwu. Więc to tak jest w tym świecie? Naprawdę... Jesteś okrutna, Lycoris. – im bliżej końca, tym głos coraz bardziej drżał, załamując się co jakiś czas. Na nic były tutaj nawet rumieńce kobiety, biedna Lallapune łapała powietrze, jakby miała się za chwilę rozpłakać. Ciało widocznie już drżało, spokój uleciał uszami kobiety. Nawet z pewnych nóg zostały same wspomnienia, a postać panienki chwiał się niczym trawa na wietrze. – Wierzyłam Ci, Lycoris... Naprawdę wierzyłam, ja... – nagle podniosła głowę, odkrywając na nowo rumianą twarz z przyjaznym uśmiechem. – Odpłacam się pięknym za nadobne. Mam Cię, czy jakoś tak się to mówi. – zbliżyła się z uśmiechem do kobiety, wydając z siebie krótki chichot. Cóż, pewnie nie wyszło jej to tak pięknie, jak czarnowłosej, właściwie na pewno nie jest tak dobrą aktorką, ale nigdy nie miała okazji zabawiać się w taki sposób. Istny dzień, w którym badała dziewicze dla siebie obszary, jak nigdy! Jednakże dało jej to także pewien obraz o magach Fairy Tail – nieważne jak różni są, wszyscy kiedyś ukażą radosną stronę, chociaż na chwilę. Sama teraz stanęła u boku siedzącej Wróżki, unosząc głowę ku sufitowi biblioteki. Chyba zbliżał się jej kolejny wywód. – Nigdy nie byłam na żadnej misji, więc nie wiem, czy nie stanę się szybko zwykłym ciężarem, jednak. – tutaj przerwała, obracając lekko głowę w stronę kobiety. – Skoro tak mam stać się prawdziwym, to nie mam chyba wyboru, prawda? Uciekanie od takich rzeczy byłoby po prostu powrotem do mojej klatki, z której tak starałam się uciec. – znów spojrzała w sufit, wyobrażając sobie te wszystkie przygody – badanie ruin, walka z bandytami, potworami, odkrywanie różnych światów, nadal żyje marzeniami z książek, lecz niech żyje, póki może w swym bajkowym świecie, dopiero zderzy się z pociągiem „Rzeczywistość”. – A w kwestii tego drugiego, to po prostu tak powiedziałam. Jak dla mnie miłość nie powinna być określana ramami. Na przykład, wyobraź sobie, że kochasz kogoś całym swym sercem, czas spędzony razem jest niczym ciepło wiosennego dnia i wszystko zdaje się rozkwitać, nawet jeżeli to środek zimy. Z kolei rozstania są niczym najcięższa śnieżyca, która uderza nawet w środku lata. Pomyśl tylko, co byś zrobiła, gdyby osoba, którą tak kochasz, okazała się demonem? Najprawdziwszym demonem z innego wymiaru, co byś zrobiła? Bo ja na pewno nie pozwoliłabym, aby coś uważane za słuszne lub nie przez ogół, stanęło na drodze takiego czystego uczucia... – westchnęła cicho, spuszczając na chwilę głowę. Co ona właściwie wie? Żyła niczym zbuntowana księżniczka, uciekająca przed każdym możliwym kandydatem, by następnie zatopić się w błogiej lekturze. – Pewnie znowu gadam od rzeczy, prawda? Po prostu dla mnie nie ma różnicy, czy miłość jest między mężczyzną i kobietą, dwiema kobietami, dwoma mężczyznami czy demonem i człowiekiem. W takich chwilach nawet bunt przeciw bogom staje się wyznaniem, prawda? – zapytała się kobiety z posmutniałym wyrazem. – Naprawdę nie wiem nic o życiu, o tym prawdziwym. Ale mniejsza już takimi sprawami. – zsunęła się szybkim, acz pełnym gracji ruchem z biurka, robiąc szybki obrót w stronę kobiety. Znów spojrzała się na nią swymi złotymi oczętami, patrząc się prosto w jej. – Proszę, pokaż mi, jak to jest być prawdziwym magiem. Bardzo proszę. – pochyliła lekko głowę w stronę kobiety ze szczerą prośbą. – Chcę stworzyć swoją historię, ale bez Twojej pomocy nie zrobię nawet kroku za miasto. – zaśmiała się znowuż, lecz z własnego zażenowania. Wyszłaby biedna, zrobiła dwa kroki, wpadła do jakiejś dziury, pełnej niedźwiedzi czy innych cudów natury (mało prawdopodobne, acz możliwe w jej przypadku!), toteż była szczera z własnym poziomem obeznania. – Lycoris, zostań moim bohaterem. – wyciągnęła dłoń w stronę kobiety z uśmiechem. – Obiecuję, że kiedyś Ci się odwdzięczę, pomogę osiągnąć każdy cel, lecz najpierw to ja potrzebuję pomocy.
Lycoris
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 11/10/2017
Skąd : Niedaleka Przyszłość
Temat: Re: Biblioteka miejska Sob Lis 11 2017, 21:24
Jakże uroczo aniołek się zachowywał w jej obecności. W porównaniu z Lycoris to był wulkan emocjonalny, który ukazywał pełne spektrum uczuć. Często w niekontrolowany sposób, ale to był też plus jeśli chodzi o dołączenie do Wróżek. Pasowała tam, bo była tak żywiołowa jak one – w przeciwieństwie do skrytobójczyni, która prezentowała skrajnie odwrotne podejście. Czarnowłosa tłumiła część swoich emocji i rzadko kiedy miała okazję je okazywać. Było to jak wielka tama, która powstrzymuje hektolitry wody przed zalaniem wioski. Skrytobójczyni wiedziała, że w momencie pęknięcia tej tamy nadejdzie moment otworzenia się przed kimś. Może zmieni się na lepsze, bądź gorsze? Grunt, że ściany postawione przez te wszystkie lata były naprawdę mocne i potrzeba nie lada zaparcia, by je rozbić. Stworzyła sobie w ten sposób swoje własne więzienie, które nosi w swym sercu. Sztuczne ograniczenia oraz poczucie winy, które nałożyła na samą siebie. Kiedy Lallapune chciała uciec z własnej klatki, Czarnowłosa przebywała w swojej na własne życzenie. Wiedziała, że w każdej chwili może z niej wyjść, jednak uważała to za swoją pokutę. Za coś czego nie mogła nigdy przewidzieć. Taka już ludzka natura, że potrafimy obwiniać się za coś, na co nie mamy wpływu. Tak jak teraz po występie Lallapune, Lycoris czuła się winna, że przegięła troszkę i zniechęciła do siebie oraz do gildii potencjalną członkinię. Nawet nie przyszło jej do głowy, że ten wulkan emocji jakim był Aniołek, może blefować i sama zadziałała pod wpływem impulsu. Chciała ją dotknąć, położyć na ramieniu dłoń, przeprosić, jednak coś wewnątrz Lycoris nie pozwalało na taką akcję. Coś wewnątrz jej mówiło – patrz na konsekwencje swoich czynów. Było to jak przebłyski wydarzeń z tamtej linii czasowej, a Wróżka stała ze spanikowanym wzrokiem nie wiedząc cóż ze sobą ma zrobić. Wszystkie złe wybory życiowe w jednej chwili przelatywały jej przed oczyma, kiedy nagle Lallapune uśmiechnęła się do niej. Swoją normalną, rumianą twarzyczką oraz chichotem. Faktycznie jak o tym teraz pomyślała to w zachowaniu dziewczyny były jakieś luki, ale nie wyłapała ich od razu. Głównie dlatego, że czuła się w jej towarzystwie na tyle swobodnie i nie musiała analizować każdego ruchu Amortii. Lycoris zamrugała kilka razy, jakby upewniając się, że nie ma omamów i tym razem to ją zrobiono w wała. Tym razem zaśmiała się perliście, gdyż spełniło się przysłowie „kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Właśnie za takie zachowanie kochała członków swojej gildii. Nawet jeśli ktoś był ponury to potrafili rozweselić taką osobę. Odczytywali bezbłędnie kiedy coś było nie tak, a na dodatek potrafili sobie wybaczać. - To nic trudnego. Wszystko zależy od charakteru zlecenia. Czasami są to bardzo proste rzeczy jak eskorta, a innym razem poszukiwanie jakiegoś przedmiotu. Myślę, że coś znajdziemy dla siebie – powiedziała drapiąc się po swojej bliźnie na samym górnym krańcu nosa. W sumie zwykle w gildii zostawały zlecenia, których nikt nie chciał bo nie pasowały one do preferencji danych osób. O tyle było to fajnie zorganizowane, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie i zarobić. Raczej rzadko zdarzała się sytuacja, że jakiś mag musiał podjąć się zadania, które nie pasowało do jego umiejętności. Chociaż pewnie Lycoris znalazłaby dla siebie coś pośród ogłoszeń mrocznych gildii. Potrafiła zabić człowieka z zimną krwią, a stare nawyki są bardzo ciężkie do wykorzenienia. Miała nadzieję, że Aniołek nigdy nie będzie miała okazji ujrzeć tej ciemniejszej karty historii swojej bohaterki. Trudno Czarnowłosej było określić ile jest prawdy w tym co mówiła Lallapune. Nigdy wcześniej nie była zakochana, bo nie było na to czasu. Każdego dnia musiała walczyć o przetrwanie i żyć jak szczur, który szuka pożywienia wśród zgliszczy miast. Musiała oszukiwać, manipulować oraz wykorzystywać swoje umiejętności w najbardziej brudny sposób. Była tak pochłonięta gonieniem za swoim marzeniem, że nigdy nie zdarzyło jej się zatrzymać i spojrzeć na drugiego człowieka jako obiekt uczuć. Teraz nie musiała biec, mogła na moment zatrzymać się i rozejrzeć. Miała szansę nawet zapomnieć o przeszłości, by znaleźć tą jedną osobę, która sprawi, że każdy dzień będzie wyjątkowym. - Nie… według mnie mówisz sensownie… chyba. Nigdy nie byłam zakochana, więc nie wiem jak to jest – odpowiedziała całkiem szczerze Lycoris. Ciekawiło ją jak to jest czuć ten dziwny stan opisany przez Aniołka. Ten bardzo chaotyczny, a zarazem uporządkowany sposób myślenia. Po chwili otrzymała dalsze prośby i deklarację dziewczęcia. Chciała stworzyć własną historię, gdy sama Lyco planowała zmienić swoją. Były jak dwa przeciwieństwa, a wiadomo, że one się zwykle przyciągają. Spojrzała na wyciągniętą rękę, by zaraz potem zerknąć na swoją. Jakby zastanawiając się nad tym, na co tak naprawdę się pisze. Czy mogła przewidzieć konsekwencje swoich czynów? Najpewniej nie. Powoli, acz pewnie chwyciła dłoń dziewczyny i wstała z blatu, lekko podciągając się do dziewczyny, jednak zachowując niewielki dystans między nimi. - Chcę tylko byś zaakceptowała w zamian to kim jestem i kim byłam. Odpowiedz mi… - spuściła lekko głowę i spojrzała aniołkowi w głęboko w oczy, a puls Czarnowłosej przyśpieszył – W nawiązaniu do tego co mówiłaś wcześniej. Czy byłabyś w stanie zaakceptować egoistycznego demona, który by zmyć swój własny grzech użył do tego krwi innych osób - po chwili Lycoris zmieniła wyraz twarzy na bardziej neutralny, by nie dać po sobie poznać o kim dokładnie mowa. - Wiedziałaś, że niektórzy magowie mają nawyk wykrzywiania nazwy swojego czaru? - zapytała odsuwając się i przyjmując teatralną pozę - Nie sądzisz, że wykrzykiwanie Cierń albo Kwiecista Kaskada brzmiałoby trochę głupio w trakcie samej potyczki? Hanadori! To brzmi dosyć dziwnie - nie mogła krzyczeć w bibliotece, jednak mogła to zaakcentować dostatecznie głośno, by miesciło się w granicy podniesionego głosu. Zresztą po co było przeciwnikowi zdradzać jaki ruch będziesz wykonywać?
Lallapune
Liczba postów : 20
Dołączył/a : 10/10/2017
Temat: Re: Biblioteka miejska Nie Lis 12 2017, 18:29
– Mówię tak o miłości, bo nie chcę poznać jej smutnej strony. Sama też nie wiem, jak to jest być zakochaną. – szepnęła w odpowiedzi, odwracając odrobinę wzrok. – Podobno na każdego gdzieś czeka jego przeznaczony rycerz, ale nie chcę go widzieć. Nie chcę, by przeznaczenie wybierało tok mojej historii. Wiesz, jak wszystkie dziewczynki marzą o zostaniu księżniczką, którą ratuje właśnie ten rycerz, tak ja marzę, by schować się między ludźmi i żyć jak oni. Na przykład, zobaczyć prawdziwy festiwal albo pójść na targ. Pewnie brzmi strasznie głupio, ale takie mam marzenia z tym związane. – tak, sama nie wiedziała, co to znaczy kochać, nie mówiąc tu o chęci poznania takiego uczucia. Nie brzmi to zbyt sensownie, ale nie chciała poznać, czym jest słodycz miłości, bo gdzieś za nią kryje się gorycz smutku i rozpaczy... To także jest jeden z powodów, dla których gildia wydaje jej się takim ciekawym miejscem – miłość tam jest podobna do tej, którą spotyka się w rodzinie, a na czele stawia się dobro towarzyszy! Przynajmniej zawsze tak sobie wmawiała i wmawiać pewnie będzie, dopóki nie zderzy się z rzeczywistością. – Jednak pamiętaj, że nie musisz się zgadzać ze wszystkim, co mówię. W końcu mówią, że lepiej być szczerym we wszystkich sprawach, niż mówić kłamstwa, za którymi ciągną się kolejne i następne... – szepnęła w kierunku kobiety, zaciskając delikatnie swoją dłoń. Przeciwieństwa faktycznie zdają się przyciągać, może spotkanie Księżniczki bez wiedzy o świecie i maga o nieznanej światu przeszłości wyjdzie im na dobre? Gdzieś udało jej się przeczytać, że podczas przebywania z jakąś osobą, przyjmuje się stopniowo jej cechy. Może i im się to uda po pewnym czasie? Chociaż... Trudno jest wyobrazić sobie Lallapune o ostrzejszym języku albo Lycoris mówiącą podobnie do Amorti... Niektóre rzeczy powinny pozostać na swoim miejscu, mniej więcej te dwie. Ale ubraniami mogłyby się wymieniać! Lycoris na pewno wyglądałaby pięknie w długiej sukni, podkreślającej jej ciało~ – Nie ma raczej problemu z akceptacją różnych rzeczy... Wbrew pozorom lubię odstępstwa od ram i zasad. – wcięła się jej przed słowo, uśmiechając lekko. – Ach, przepraszam, kontynuuj. – dodała po chwili, zaciskając delikatnie usta... Druga część nie brzmiała już tak optymistycznie, jak prawienie o nieznanych Aniołkowi rzeczach, które uskuteczniała wcześniej. – Umm... Potrafię dużo zaakceptować, ale... – całe życie opiera się chyba na „ale”, nawet centrum wszechświata może być nie wiadomo czym, jednak zawsze pojawi się to „ale”. Zapadła chwilowa cisza, w której wolna dłoń różowowłosej zacisnęła się na krańcu sukienki. Mówienie samemu o czymś takim byłoby zapewne łatwiejsze, słuchanie już takie nie jest, nie mówiąc tutaj o myśleniu, a tym bardziej odpowiedzi. Co by zrobiła, gdyby ktoś starał się zmieniać swoją przeszłość przez rozlew krwi innych? – Ale, nie zaakceptowałabym takiego tłumaczenia. Zabijanie, by samemu poczuć się lepiej i pozornie zszywać wyrwy w przeszłości... To okrutne, bardzo okrutne... Jednak nigdy nie zostawiłabym takiego człowieka, nawet pomimo takich okropności. – błysk determinacji znów napełnił złote oczęta, które nakierowały się prosto w stronę zabójczyni. – Nigdy nie zostawiłabym człowieka, który potrzebuje pomocy... Pomogłabym mu, a przynajmniej spróbowałabym... Nawet jeżeli to znaczy splamienie własnych rąk. – to smutne, że dziewczyna byłaby w stanie, a przynajmniej sama tak uważa, splamić własne ciało i duszę, tylko by ratować kogoś innego. Takie poświęcenie wydaje się głupie, nawet bardzo, lecz chyba nie dla niej, nie teraz. – Ahaha... Wiem. – sama ma taki nawyk, jakoś czuje się wtedy silniejsza i pewniejsza własnych zdolności, mimo iż same nigdy jej jeszcze nie zawiodły. – Sama tak czasem robię. Jednak ja trzymam się raczej z dala od bezpośredniej walki, taką przyjęłam szkołę, toteż wykrzykiwanie zaklęć nie brzmi tak nienaturalnie. Na przykład... Shooting Buster. – podniosła odrobinę ton szeptu, wyciągając dłoń przed siebie, zupełnie jakby miała zaraz zniszczyć biurko przed nimi zaklęciem. – Czy coś takiego. – uśmiechnęła się lekko, do niej. Właściwie... Czy mag, który potrzebuje czasu do zaklęć, w ogóle przyda się na misjach?
Lycoris
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 11/10/2017
Skąd : Niedaleka Przyszłość
Temat: Re: Biblioteka miejska Pon Lis 13 2017, 00:34
Lycoris przyzwyczaiła się do tych wyświechtanych frazesów, gdzie miłość była czymś co pozwalało żyć z pozytywnymi jak i negatywnymi elementami drugiej osoby. Filozofowie oraz damulki pragnące swojego rycerza zawsze pragnęli wyidealizować tą sylwetkę. Tutaj Lallapune nie chodziło jednak, by była to miłość od pierwszego wejrzenia, a żeby sama dokonała wyboru. Dziewczyna była bardzo uprzedzona do bycia sterowaną przez cokolwiek – nawet los. Pytanie czy można zmienić swoje przeznaczenie? Końcowe najpewniej nie, gdyż wszelkie umiejętności prekognicji to tylko jeden z elementów losu. Zawsze los mógł przewidzieć, że postąpimy inaczej niż mówiła przepowiednia. Czymże byli śmiertelnicy, by sprzeciwiać się czemuś co ich przerastało? Skrytobójczyni podczas takich przemyśleń czuła się jak na deskach teatralnych, prowadząc monolog mający zainteresować i zabawić widza. Chociaż bycie kowalem własnego losu to tylko kolejny frazes mający dać człowiekowi złudną nadzieję, że jest wolny. Z tego samego powodu istniała też wiara, którą ludzie chcieli wytłumaczyć niepojęte zjawiska lub odegnać ten strach przed śmiercią. Szlachcianka miała bardzo przyziemne pragnienia. Dosyć nietypowe jak na swój stan, bo chciała zejść niżej. Być zdegradowaną do tych najbiedniejszych. Czarnowłosa zastanawiała się, czy dziewczę będzie w stanie znieść trudy codziennego życia. W końcu istniał stereotyp, że dzieci bogatych osób to straszne pierdoły i gubią się w świecie bez służby. Wygód również nie dostąpi w samej gildii. Była to jednak bardzo odważna decyzja, gdyż dziewczyna właśnie za cel obrała sobie nieznane. Świadomie, bądź nie, postanowiła odrzucić wszystkie wygody życia pod kloszem i wyruszyć w podróż. - Lubię ludzi szczerych, którzy mówią ostrymi słowami. Rzadko kiedy kłamią i zdradzają towarzyszy – skwitowała. Zdecydowanie częściej zwykły cham mógł powiedzieć prawdę, niż osoba grzeczna. Ten pierwszy nie liczył się z tym, że prawda może kogoś zaboleć – po prostu mówił, bo nie miał w tym żadnego interesu. Z drugiej strony grzeczny człowiek często ukrywa fakty, by przypadkiem nie zranić drugiej osoby. Na korzyść Amortii działało to, że znajdowała się w towarzystwie osoby, która nie owija w bawełnę. Wróżka mogła powiedzieć wiele, gdyż była częściowo znieczulona na pewne rzeczy. Wolała kogoś boleśnie zranić sama, niż miałby to zrobić los na skutek zatajonej prawdy. Oczywiście były pewne rzeczy, których nie mogła powiedzieć, gdyż były to jej własne sekrety. Każdy takie ma, a Lycoris uznała swoje za nieistotne dla tego świata. Przede wszystkim dziewczyna będzie musiała zmienić swój styl ubierania się. Suknie były naprawdę niepraktyczne w walce i krępowały ruchy, a na dodatek przeciwnik mógł za nie łapać podczas starcia w parterze. Chociaż sama też chętnie raz wskoczyłaby w buty Lallapune, by zobaczyć jak to jest mieć wszystko, a zarazem nic. Jak to jest nosić na sobie ciężką i niewygodną suknie oplatającą ciało. Inna kwestia, że już myślała nad poprawkami do stroju koleżanki, by ten był bardziej praktyczny. Buty na płaskim obcasie, przycięcie zwisających fałd materiału, tak by zasłaniały tylko jedno udo oraz gdzieś do wysokości połowy ud. Przerobić to na taką krótką spódniczkę, z dłuższym końcem po jednej stronie, by nadać temu pikanterii. Do tego pozbyć się ciasno związanego gorsetu, a dać w zamian coś wygodnego i przylegającego do ciała. Zapleść włosy w jeden warkocz, który można zawsze odciąć w razie potrzeby i jednocześnie odgarnąć grzywkę, by nic nie zasłaniało pięknych oczu dziewczyny. Lycoris chciała tylko uczynić strój bardziej praktycznym, a tak naprawdę tworzyła swój ideał. Smukłe dłonie Lallapune pewnie przestaną być takie w trakcie pracy. Staną się mniej lub bardziej szorstkie w zależności od charakteru zleceń. Wróżce przerwano w trakcie, jednak nie zezłościła się i kontynuowała, a potem już tylko pozostało czekać na odpowiedź. Czarnowłosa zadała jej bardzo skomplikowane pytanie natury moralnej. Zauważyła nacisk położony w wypowiedzi na samo tłumaczenie, a nie czynność. Zszywanie wyrw w przeszłości, a raczej przyszłości w tym wypadku nie było niczym co pochwaliłby jakikolwiek przykładny obywatel. Wtedy Lycoris balansowała na granicy tych dobrych oraz mrocznych gildii, których szczerze nienawidziła. To właśnie one stały się przyczyną jej cierpienia i nie okaże im litości, gdy przyjdzie co do czego. Kruczowłosej zrobiło się jakoś tak lżej na sercu, kiedy szlachcianka zadeklarowała, że jej nie opuści. Zdawała sobie sprawę, że wiele rzeczy może się odmienić zanim dojdzie do tego momentu. W ostatniej chwili zawsze będzie mogła zawrócić z tej mrocznej ścieżki, którą kroczyła Wróżka. Lallapune miała wybór, którego kiedyś najpewniej będzie mogła dokonać. Mogła być rzecz jasna zapatrzona w swoją bohaterkę, ale może po prostu była w gruncie rzeczy dobrą osobą, która nie chce porzucić człowieka w potrzebie i dołożyć wszelkich starań, by tamtemu pomóc. Można powiedzieć, że takie podejście z jednej strony wzruszyło Lycoris, a z drugiej zmartwiło. Oznaczało to zapewnienie jeszcze większej uwagi temu ptaszkowi, który wyfrunął z klatki. - Hmm, to dobrze bo ja umiem walczyć na bliski dystans i raczej się tego trzymam. Zresztą chyba zauważyłaś, że używam kukri – przeciwieństwa się przyciągają, a w tym wypadku obie świetnie się dopełniały. Lycoris, która będzie trzymać przeciwnika z przodu oraz Lallapune, która zajmie go swoją magią. Czarnowłosa wzięła szlachciankę pod ramię i rzuciła jej uśmiech – Chodź. Przygotujemy się do podróży. A no i powinnaś skrócić tę sukienkę, bo ogranicza ruch, ale to taka moja sugestia. Mogę Ci potem zrobić warkocz jeśli chcesz, by włosy nie przeszkadzały w podróży. Może przenocujemy dziś w jakiejś karczmie, byś mogła zakosztować tego karczemnego życia hmm? Co Ty na to? – zaproponowała. /Możesz w następnym dać nam ZT
Lallapune
Liczba postów : 20
Dołączył/a : 10/10/2017
Temat: Re: Biblioteka miejska Nie Lis 19 2017, 19:58
Co prawda, to prawda, ubiór kobiety nie był w najmniejszym stopniu przystosowany do walki, jednak co się dziwić? Każda walka, a raczej sparingi odbywały się pod bystrym okiem profesorów, nikomu nie mogła się krzywda, w końcu to dzieci wpływowych ludzi, a jak już coś się stało, to cały sztab magów-pielęgniarzy był gotów leczyć nieszczęśliwe dziecię. Ciekawe ile osób straciło pracę przez drobne zadrapania? Rywalizacja rozgrywała się tam na każdej płaszczyźnie: teoretycznej, praktycznej, nawet w zwykłym czytaniu ksiąg niektórzy zdawali się rywalizować... Ciężko jest być innym w społeczeństwie jak to, nie dość, że jest się zwykłą „księżniczką” na wolności, to jeszcze przymiotnik zbuntowana idealnie pasuje do Lallapune... – Kukri? Chodzi Ci o ten sztylet, prawda? – rodzaje broni białej nie były jej specjalnością, więc jedynie mogła się domyślać. Właściwie to ciekawe, jaki to widok, gdy mag walczy na bliski dystans? Musi się przyjrzeć przy najbliższej okazji, może nawet nauczy się trochę? Nie powinna myśleć takimi kategoriami, przed którymi stara się tak uciekać, lecz ta relacja może jej przynieść wiele korzyści, acz w odróżnieniu od jej rodziny chodzi tutaj o walory naukowe. W końcu miłość do książek, czytanie wszelakich poradniki czy innych ksiąg przeznaczonych typowo do nabywania zdolności na pewno nie będzie się równać z widokiem na żywo, prawda? – Co prawda posługuję się magią dystansową, jednak proszę, pamiętaj, że nie jestem wybitnym magiem bojowym. – upewniła jeszcze kobietę, coby nie pokładała za dużo nadziei w szlachciankę. Sama nie jest do końca przekonana w sprawie swych zdolności, więc nie będzie jej kłamać, że zajmie się wszystkim, obroni każdego z dystansu, może i mogłaby takie cuda wyczyniać, lecz na pewno nie bez jakiegokolwiek, faktycznego doświadczenia bojowego! – Jednak postaram się najlepiej, jak potrafię. – dodała z lekkim uśmiechem, łapiąc kobietę za dłonie. – Tak, chodźmy. – odpowiedziała z niemożliwą do ukrycia ekscytacją w głosie. – Ale czy naprawdę ta sukienka tak ogranicza moje ruchy? Lubię ją... – westchnęła cicho pod nosem. Chyba przeciwnicy nie są fanami falbanek... – No nic, chyba muszę Ci zaufać. A z fryzurą powinnam sobie poradzić. Może i nie jestem mistrzynią w walce, gotowaniu, sprzątaniu, ale z włosami potrafię sobie poradzić. – zapewniła towarzyszkę znów z uśmiechem, gdy kierowała się z nią do wyjścia z biblioteki. – Jak wrócimy z misji, to możemy się poprzebierać, wiesz? I ułożę Ci włosy, będziesz wyglądać cudnie w fryzurze „szlachty”. – zaśmiała się znów w stronę Lycoris, łapiąc kobietę za dłoń i ciągnąc za sobą. – A teraz napiszemy pierwszy rozdział naszej historii~.
Z/t x2
Sora
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 06/03/2015
Temat: Re: Biblioteka miejska Wto Lis 21 2017, 19:10
Negatywne myśli musiały ustąpić miejsca czemuś, co zwane było powszechnie zdrowym rozsądkiem. Co prawda, niektórzy nazwaliby taką podróż czymś zupełnie nielogicznym, jednak w tym właśnie leżał problem. Smutne spojrzenie zostało posłane w kierunku tygrysa, a sam nastolatek poprawił jedynie kaptur fioletowej bluzy, coby jakoś zamaskować swój zwyczajny wizerunek. Wszystko po to, aby przekroczyć biblioteczne progi i poszukać ksiąg odnośnie mitycznych zwierząt, czy najciekawszych miejsc świata oraz miejsc, które warto zobaczyć przed śmiercią. Z ostatnią z tych książek poszło w miarę łatwo, ale poza intensywnie fioletową barwą, czy kryształową jaskinią smoków, a przynajmniej tak ludzie twierdzili - nie dało się znaleźć żadnego sensu tej wędrówki. Owszem, fiołkowe, śliwkowe i ciemnofioletowe kryształy otaczające osobę dookoła i najpewniej przesączone energią niczym lacrymy byłyby pewnie czymś wspaniałym, jednak... nie mógł teraz myśleć o czymś takim. Wypadałoby jednak poszukać czegoś o samym tygrysie, tylko... gdzie? Może spróbowałby użyć do tego swoich obserwacyjnych zdolności, aby znaleźć najtrafniejsze propozycje.
Winter
Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016
Temat: Re: Biblioteka miejska Sro Lis 22 2017, 00:48
MG:
Biblioteka jak to biblioteka. Cisza i spokój mogły być częściowo tym co potrzebował chłopak po ciężkich przeżyciach. Jego niewielki kompan położył jedną łapkę na jego nodze, próbując być jakimś wsparciem. To czy faktycznie nim było już decyzją maga obserwacji. Nie było na miejscu nikogo kto kwestionowałby czego on tak naprawdę potrzebuje, dlatego nikt go nie powstrzymywał od szukania informacji o tygrysie. Ku jego zdziwieniu, nie znalazł żadnej informacji. Nic. Kompletne zero, jakby nigdzie nie zapisano żadnych informacji o Egonie. Mogło się to wydawać niemożliwe, a jednak tak było. Albo po prostu coś za szwankowało. Jedyne co był w stanie znaleźć, to jakieś informacje o śnieżnych tygrysach posługujących się magią. Szybko dało się dostrzec, że nie była to poprawna informacja. Na ratunek jednak przyszła opiekunka biblioteki. Dość młoda pani z okularami, w codziennych ubraniach i mająca rude włosy. Taka typowa mieszczanka. -Witam. Mogłabym w czymś pomóc? - zapytała się, co jakiś czas zerkając na tygrysiego towarzysza nastolatka. Może była jedną z tych fanek futrzaków, lub innych tego typu stworzeń. To pozostało im do odkrycia. A Egon? Wzroczył podejrzliwie na nową osobą, jakby uważając ją za jakieś zagrożenie. Jeszcze rzuci w nich książką czy coś.
Sora
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 06/03/2015
Temat: Re: Biblioteka miejska Sob Lis 25 2017, 17:41
Wiele się nie wydarzyło. Co prawda, jego koci towarzysz próbował go najwyraźniej pocieszyć, jednak niezbyt mogło mu to pomóc w tej chwili. Nie teraz. Niebieskowłosy postanowił więc jeszcze bardziej skupić się na magii. Skoncentrować swoje zdolności na tym, aby w końcu odnaleźć odpowiednio szukany przedmiot. Najpewniej nie skomentowałby nawet słów, gdyby te nie przerwały ów skupienia. - N... Nie trzeba... Szukamy informacji o mitycznych stworzeniach, a-ale... powinniśmy dać radę - odpowiedziałby tylko nastolatek, zachowując przy tym względnie pojęty, spokojny umysł. Wszystko po to, aby raz jeszcze spróbować skoncentrować się na swoich zdolnościach, licząc na jakiś efekt. Albo jakieś zdarzenie. Kto wie w sumie na co..?
Winter
Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016
Temat: Re: Biblioteka miejska Nie Lis 26 2017, 22:24
MG:
Chłopak po zwiększeniu koncentracji, mógł znaleźć tylko relacje osób, które widziały tygrysa podobnie wyglądającego do Egona. Nie było to jednak żadne rzetelne źródło informacji, ale lepsze to niż nic. Problem w tym, że niektóre zdarzenia miały miejsce paręset lat temu. Oczywiście, znajdowały się jakieś nowsze dotyczące Białego Tygrysa, ale ludzie widzieli go po najróżniejszych zakątkach świata nawet tego samego dnia. Czy chłopak był w stanie poświęcić wiele lat swojego życia, na dojście do sedna tej sprawy? -Nie znajdziesz żadnej porządnej informacji w księgach. To nie jest coś przekazywane za pomocą pisma To jest tajemnica. ...właściwie to sama nie wiem dlaczego. - powiedziała wzruszając ramionami. No co zrobisz? Dziewczyna widocznie nie zamierzała się narażać opowiadając o Egonie. Nie wiadomo nawet do końca, czy faktycznie coś o nim wiedziała. -Nie mogę Ci powiedzieć zbyt dużo. Nie mam pozwolenia, przede wszystkim. Znam jedynie kogoś, kto zadecyduje czy należy Ci się ta wiedza czy nie. Wydajesz się być miłym chłopakiem. - powiedziała mu z uśmiechem, takim matczynego typu. Może sama była matką lub niezdarność Sory wzbudzała u niej jakiś instynkt? Nie wiadomo. Egon przez ten cały czas w ciszy przyglądał się kobiecie, jakby sam nie rozumiał o co chodzi. Ludzie posiadali jakieś sekrety co do niego? Tego właściwie się nie spodziewał. -Osoba która Ci pomoże znajduje się trochę daleko. Co prawda, prowadzi ona bardziej koczowniczy tryb życia, więc lepiej się pośpieszyć by ją odszukać. Kręcił się gdzieś w okolicy Calthy, kiedy ostatnio z nim rozmawiałam. Popytaj tam o brodatego i mocno dziwnego staruszka, który jest w stanie kruszyć rękoma skały. Chociaż tego ostatniego mogą nie wiedzieć. Tylko tyle mogę Ci powiedzieć, a teraz muszę wracać do pracy. - powiedziała dziewczyna, przykucnęła i podrapała Egona za uchem, a ten mimowolnie zamruczał jak kot, i z chichotem zniknęła za regałami ksiąg. Chłopak mógł jej poszukać jakby jeszcze coś chciał, ale to była jego decyzja. Jego niewielki towarzysz spojrzał na niego, pytając się co zamierza. Zaufają tej podejrzanie gadatliwej i pomocnej kobiecie, czy pójdą za znalezionymi za pomocą magii poszlakami?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.