I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromny motel wypoczynkowy, dlaczego zbudowany został na takiej wsi nikt tego nie wie, z jakichś powodów wszystkie pokoje są też wiecznie zajęte. Budynek posiada 10 pięter górnych nie licząc parteru i 4 piętra podziemne. Na parterze znajduje się hol i restauracja, a także kilka pokoi o nieznanym zastosowaniu, piętra od pierwszego do ósmego zajmują goście hotelu. Piętro dziewiąte ma nieznane nikomu przeznaczenie a na dziesiąte w całości zajmuje szef tego ośrodka. Piętro minus jeden to spa, baseny i kilka nieznanego zastosowania pomieszczeń. Piętro minus dwa to parking, dwa ostatnie piętra także mają nieznane zastosowanie. Ludzie mieszkający w okolicy mówią że często wywożone są stąd śmieci a także tajemnicze baniaki...
~ MG
Usłyszeliście niknący już w swojej głowie głos, powiedział wam że znajdujecie się w hotelu który najpewniej zajmuje mroczna gildia Black Heart. Waszym zadaniem jest odnaleźć green heart i golden heart znajdujące się gdzieś w budynku oraz zabić mistrza gildii. W miarę możliwości macie dowiedzieć się na czym polegał przestępczy proceder całej gildii i przerwać go. Niestety nie wiadomo czym są green i golden hearts co utrudnia wasze zadanie. By was tam jakoś dostarczyć wiarygodnie i w miarę szybko, powiedziano członkom gildii że jesteście szpiegami i dano im was schwytać... powodzenia.
Melior:
Powoli dochodzisz do siebie, czujesz szum w głowie i lekkie pulsowanie gałek ocznych. Wyschnięty język przykleił ci się do podniebienia a fetor jak czułeś świadczył o tym ze zapewne w jakimś pierwotnym odruchu, wypróżniłeś jelita. Nie czułeś ubrań na sobie świadczyło to o tym że jesteś nagi, siedziałeś na krześle. Nogi miałeś przywiązane do nóg krzesła, ręce, związane za plecami i za oparciem krzesła. Powoli otworzyłeś powieki a przyćmione światło nagiej żarówki przyprawiło twój mózg o nagły ból głowy, jeszcze większy od tego który czułeś wcześniej. W sumie, czułeś się jak na naprawdę wielkim kacu. Gdy przyzwyczaiłeś się do światła zauważyłeś że w pokoju nie ma nic poza krzesłem, tobą i gównem pod ścianą po twojej lewej. Przed tobą były tylko drzwi, zwykłe, drewniane drzwi jakie często widzi się w piwnicach starych kamienic. Ściany były nagie i pożółkłe, na suficie wisiała jedna żarówka... chyba byłeś w kiepskiej sytuacji. No prawie, tylko krzesło było jakieś bo ja wiem... przegniłe?
Colette:
Obudziłaś się nagle, nic cie nie bolało, wszystko było w porządku... było prawda? Tak twój mózg próbował wmówić ci ze wszystko jest ok, że będzie dobrze, ze tak ma być. Ale to była tylko pierwsza reakcja twojego mózgu na tę sytuację, bo już po chwili uświadomiłaś sobie że zimny blat pod tobą to nie twoje łoże. Że dotyka nie pidżamy a twej nagiej skóry, a fakt ze nie mogłaś poruszać rękoma ani nogami... tak leżałaś na stalowym blacie, ręce i nogi były przypięte ciężkimi pasami do narożników, no i byłaś naga. Z sufitu padało ostre białe światło, ściany były błękitne a w samym pomieszczeniu czuć było detergenty. I wtedy spojrzałaś w lewo, spojrzałaś w lewo by dostrzec skalpele, nożyce, piły... wyposażenie chirurgiczne jednym słowem. No i raczej ci się to nie spodobało prawda? Chociaż niby pas na lewej ręce był strasznie... luźny. No i coś było nie tak z tym na prawej ale nie wiedziałaś co.
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Nie Wrz 02 2012, 13:20
Melior otworzywszy oczy stwierdził, że światło odrobinkę go oślepia i trochę boli go głowa. Uważał, iż powodem tego stanu może byś nieświeży sos do spaghetti, w końcu nie pamiętał, by cokolwiek innego konsumował przed zaśnięciem. Następnie zauważył, iż jest nagi. Czyżby Colette rozebrała go przed położeniem spać? Byłby skłonny uwierzyć w tą nieco krępującą myśl, gdyby nie to, iż nie znajdował się ani w swoim, ani w jej pokoju, a na dodatek jakieś liny krępowały mu ruchy. Warunki wskazywały, że to jednak nie robota towarzyszki, więc odetchnął z ulgą. Cóż raczej czułby się troszeczkę głupio, gdyby zobaczyła bo nagiego. No ale skoro było dobrze, to trzeba było przejść do konkretów, a mianowicie uwolnić się, znaleźć jakieś ciuchy i wypełnić polecenia głosu, gdyż to najwyraźniej treść misji z rady. Co do pierwszej kwestii to przyglądając się krzesłu, a raczej jego fragmentom stwierdził, iż jest ono niezbyt wytrzymałe. Z tego też uznał, że trzeba je wyłamać i uwolnić się. dlatego też skupiwszy swój ciężar na prawej nodze i tych tylnich krzesła szarpie swoją lewą do przodu i tyłu licząc, iż jego kończyna zaraz z kawałkiem drewna zostanie uwolniona. Następnie jeśli odniosło to skutek to poruszanym odnóżem natychmiast się podpiera o podłogę. Cóż do raczej było konieczne, gdyż w chwili wyłamania nogi równowaga na pewno została zachwiana. Jeśli jednak udało mu się ją utrzymać dzięki temu co zostało wcześniej wspomniane, to kontynuuje na siedząco, jeżeli nie to na leżąco. Tak czy siak jeśli trzeba było (czyli nie leżał) to podpierając się lewą kończynę próbował uwolnić prawą. W sumie nie musiał nawet wyrywać przednich nóg od krzesła wystarczyło mu, że je wystarczająco poluzuje, by mu nie przeszkadzały podczas wstania. Gdy nogi przedmiotu zostaną doprowadzone do odpowiedniego stanu, a przynajmniej ich mocowanie do siedzenia, to Melior próbuję stanąć na swych stopach, które powinny znajdować się na ziemi dla utrzymania równowagi. Robi to w miarę energetycznie by zaraz po próbie nie polecieć do tyłu oraz na tyle ostrożnie by poprzez pochyloną pozycję nie spaść na twarz. W razie wspomnianego upadku stara się przekręcić na bok by wylądować na ramieniu, a nie głowie. No ale przechodząc do właściwego scenariusza, jeśli stanął na własnych nogach, to stara się wyprostować, by siedzenie od oparcia odpadło i nie zmuszało go do pochylonej pozycji. Jeśli nie da rady to próbuje rozluźnić ramiona aby reszta krzesła się z niego zsunęła (stara się być w miarę przykucnięty by te zbyt głośno nie spadło). Jeżeli się udało , to siada na betonie, gdyż czeka go kolejne trudne zadanie. Nim jednak przejdziemy dalej to wróćmy do opcji, gdyby wredny los chciał siwowłosego za wszelką cenę wywrócić. Już wiem że na leżąco będzie kontynuował kwestię związaną z nogami. A następnie będzie próbował wysunąć oparcie zza swych pleców, gdyż te dalej by mu przeszkadzało i siada. Robi tak też gdyby przewrócił się podczas próby wstania. No ale przejdźmy do kolejnych czynności Meliora. No więc jak już usadowił swój tyłek na posadce, to rozgląda się po resztkach po krześle, czy nie ma jakiś ostrych kantów lub czubków których mógłby użyć do przecięcia lin na rękach. Jeśli znalazł coś odpowiedniego , to łapie ten drawniany kawałek, lub przybliża do niego ręce w zależności od jego rozmiaru i ustawienia. Następnie stara się przeciąć linę tak by tylko więzy tarły o co trzeba, a nie jego skóra. Nawet jeśli szło by mu opornie to jest wytrwały. Jeżeli jednak nie da rady (nie znalazł niczego do cięcia lub liny nie dają się przeciąć) , to postanawia przewlec się przez ręce by mieć je z przodu. Jeśli udało mu się sięgnąć za kolana czyli przejść już trudniejszy kawałek z udami to próbuje wyjąć drewniane nogi, które powinny być wciąż przywiązane do jego dolnych kończyn. Gdyby znalazły się na nich jakieś ostrzejsze fragmenty to za ich pomocą ostrożnie próbuje przeciąć liny. Jeśli nie nadają się do cięcia to po prostu wyjmuje te drewienka z więzów na nogach, by nie przeszkadzały mu one w przewleczeniu do końca się przez ręce. Jeżeli dalej będzie mieć związane ręce to jeszcze raz spróbuje przeciąć więzy drewnem w końcu teraz ma wgląd w całą sytuację. W razie gdyby się nie dało to spróbuje się rozwiązać przy pomocy zębów ale ostrożnie gdyż nie zamierza sobie żadnego z nich wyrwać. Gdy w końcu uwolni ręce to pozbywa się luźnych lin z nóg. Rozgląda się da większym podłużnym w miarę twardym kawałkiem drewna, jeśli znajdzie się dłuższy od nóg krzesła to bierze jeden w obie ręce. Jeżeli nie znajdzie się większy to zabiera to co miał przywiązane do swoich kończyn o ile wydaje się to w miarę mocne. Następnie ostrożnie podchodzi do drzwi i nasłuchuje. Po chwili wpada na ciekawy pomysł użycia swego pwm. W sumie każde miejsce jest terenem, obszarem, więc Conteggio (z wł. Policzenie) może też dotyczyć budynków. Dlatego również postanowił użyć swego czaru kilkukrotnie i stopniowo. Skorzystał z niego by sprawdzić ile ludzi jest w korytarzu za drzwiami. Potem wybadał ile osób znajduje się na tym piętrze, a następnie w tamtym budynku. Jak dotychczas nie używał większych czarów, gdyż nie chciał marnować many. Po chwili stwierdził, iż należy też znaleść Colette, więc używa ponownie tego samego czaru dla wybadania, korytarza, piętra i całego budynku lecz zamiast ludzi szukał ilości kobiet z kolorem włosów jaki miała towarzyszka, czyli jasnym brązem, przechodzącym w pomarańcz. Cóż przy odrobinie szczęścia mógł sprawdzić, czy towarzyszka jest w okolicy, lub czy jej nie ma. Oczywiście cały czas zachowuje czujność i nasłuchuje korytarza.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Nie Wrz 02 2012, 19:34
Co pierwsze pcha się na myśl po tym co zrobiła stara baba z rady? A to...właściwie panna Carter ma jakieś tam maniery, więc użyje tylko skrótu - wtf?! To opisuje wszystko. Niestety należało w końcu ocknąć się i skomentować to jeszcze większym 'wtf' - uniwersalny skrót. W dodatku jakiś głos powiedział im niby, gdzie są i co mają zrobić, ale...sposób w jaki rada 'sprawdza' nowych pozostawia wiele do życzenia. To zupełnie tak jakby przyprawić Bambi, dać go na rożen i powiedzieć, że ma się uwolnić nim spali się na grillu - a potem jeszcze musi znaleźć niewiadomo co i pozbyć się najlepiej tego kto chciał zwierzaczka usmażyć. Tak, tak - tak się właśnie dziewczyna czuła. Jak zwierz, którego można wykorzystać...Notabene - zabić mistrz gildii? Jak spotka von Terksa to chyba jemu wpierw po głowie da... Naturalnie więcej myśli przychodziło z chwili na chwilę, gdy tylko zaczęła oczy otwierać. Po jakże trafnym skrócie 'wtf', dotarło do niej, ze nie ma ubrań. Toż to skandal! Ktoś śmiał ją widzieć bez ciuchów! A jak wiemy tylko jedna osoba ma do tego prawo! A propos...po rozglądnięciu się, szybko zorientowała się, iż nie ma Meliora w pobliżu. Pewnie, gdyby nie była w tak złej sytuacji to bardziej przejęłaby się nagością, ale póki nikogo nie ma - a ona ma większe problemy niż strój Ewy - to zostawi sobie to na później. Wracając do budzenia się. W pierwszej chwili wydawało się, że wszystko jest w porządku - no, ale jak wspomniano brak ubrań już dobry nie był. W dodatku leżała na jakimś zimnym blacie, a nie pisała się na żadne eksperymenty! Które można było robić w ubraniach...Najgorsze, że ręce oraz nogi były unieruchomione - no jakby nie to, że wiedziała, iż trzeba zachować jako taką trzeźwość sytuacji to by szlag ją trafił - a na pewno ją trafi jak spotka starą babe z rady. Ekhm...Czy plusem było to, że pas lewej ręki był luźniejszy? Teoretycznie tak, ale z drugiej strony coś to podejrzane - acz istniała nadzieja, że wrogowie mogli błąd popełnić...Trzeba było spróbować skorzystać z okazji, więc w pierwszej chwili, panna Carter próbowała uwolnić swą lewą rękę, używając naturalnie siły. Nie była Herkulesem, ale zawsze jak się denerwowała to jakąś tam siłe miała. Jeśli się uwolniła to miała zamiar sięgnąć lewą ręką do pasa, który więził jej prawą dłoń i go próbować rozwiązać. Oczywiście jak się i to udało to rozwiązałby też pasy na nogach, acz jakoś wątpiła, że ta wersja będzie tak prosta, więc... Jeśli uwolni lewą rękę, ale z prawą będzie coś dziwnego, albo nie będzie się jej dało z jakiegoś powodu uwolnić to użyje pwm do przywołania talii kart co by zmasowanym atakiem próbowały poprzecinać wszystkie pozostałe pasy na kończynach - i wciąż byłoby to pwm latających kart. Nie byłby to atak zabierający manę bo nie jest to tak silne jak rój, ale boki zwykłej kartki nawet swoje zrobić mogą, zwłaszcza jak są w liczbie mnogiej. Jeśli jakimś sposobem magia nie będzie działać to dziewczyna spróbuje sięgnąć wolną ręką po jakiś nóż, skalpel czy coś ostrego. Wszak leżało to po jej lewej stronie, a pas lewej ręki był luźny, więc jeśli ręka wolna by się stała to nie powinna mieć większego problem z sięgnięciem po narzędzie, którego użyłaby do przecinania pasów - wpierw na ręce potem na nogach. Naturalnie jeśli okaże się, że pasa na prawej ręce przeciąć się nie da - niewiadomo czemu - to i tak przetnie pasy na nogach. Wszak wolne trzy kończyny lepsze niż jedna, a potem zastanawiałaby się co zrobić z prawym pasem. W każdym razie jeśli, któryś z powyższych scenariuszy zadziała i Colette będzie wolna - w sensie nie przywiązana bo do wolności jej daleko... - to należało prędko się wydostać z pokoju. Niestety nie miała super zaklęć, które by jej powiedziały czy ktoś jest za drzwiami itp., ale trzeba se radzić. Pierwsze co zrobiłaby po uwolnieniu się to oczywiście wstanie z 'tacy' oraz zabranie do rąk dwóch narzędzi z tacki narzędziowej. Najlepiej takich najostrzejszych, najgroźniejszych, ale nie super dużych bo musi jakoś je nieść. Co prawda jest magiem to magią może atakować, ale broń się przyda. Po zaopatrzeniu się w narzędzia ciemności, podeszłaby do drzwi, próbując wsłuchać się w kroki, kichanie, oddech, albo cokolwiek co by świadczyło o tym, iż ktoś jest przed drzwiami lub na korytarzu. Oczywiście drzwi mogą być tak grube, że niczego nie usłyszy, albo po prostu...nic słychać nie będzie i tyle. Jak coś usłyszy to nie próbuje póki co wychodzić - zwłaszcza, że jeśli ktoś się zbliżał to miała zamiar stanąć po jednej stronie drzwi przy ścianie - po stronie tej co drzwi jej nie uderzą jak będą się otwierać - i jak ktoś wszedłby do środka to momentalnie próbowałaby go dźgnąć swą bronią. Najlepiej w szyję bo byłaby pewność, że nie krzyknie nim padnie i...no, że padnie. Jak byłby za wysoki to, gdzieś na wysokości serca/płuc, a jakby się skulił, padał to szybko drugim narzędziem w szyję! Oh, ktoś powie, że Colette może nie być do tego zdolna, albo nie powinna robić takich rzeczy, ale ten kto ją zna na wylot będzie wiedział, ze swą ciemną strone ma. Może nie chce zabijać, ale tak ją rada wkurzyła, że trzeba będzie się wyżyć, przeżyć i iść zrobić z czterech liter innych jesień średniowiecza. Nawet jeśli poprosi Meliora by zajął się większością - grunt by efekt był taki jak ona zechce...Ah, jeśli owa opcja się uda to Carter zabierze sobie płaszczyk lub coś z części ubrań denata co ją zakryje choć trochę, a potem - nawet jeśli jakimś trafem ciuchów nie weźmie - powoli i ostrożnie spróbuje zerknąć na zewnątrz. Jeśli jednak usłyszy bieg to zerknie szybciej by mieć szanse ucieczki. Jeśli nikt nie będzie się zbliżał, nie usłyszy głosów i nikt nie wejdzie do obecnego pomieszczenia to będzie trzeba spróbować się uwolnić samemu...
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Motel "Harbock" Pon Wrz 03 2012, 12:03
MG
Melior: Chłopak poprawnie zauważył że krzesło w najlepszym stanie to nie jest. Co za tym idzie mogłoby się zepsuć gdyby spróbował kilku sztuczek. Dlatego też postanowił nieco się powiercić, niemniej jednak źle ocenił kruchość krzesła które było znacznie mniej wytrzymałe niż z początku można by sądzić, po zaledwie kilku dzikich ruchach nogi krzesła odpadły, a uderzenie o podłogę nie tylko odbiło się na pośladkach maga ale też na reszcie krzesła która po prostu się rozpadła. Próba rozcięcia więzów skończyła się fiaskiem, dlatego też nasz mag przełożył ręce na przód, co łatwym i szybkim ruchem nie było, po czym odwiązał drewienka od nóg. Niestety mimo to nie udało przeciąć się lin krępujących dłonie, dopiero użycie zębów przyniosło rezultaty i po pewnym czasie ręce były wolne, jednakże był to też właśnie czas w którym Melior usłyszał kroki na korytarzu a po chwili zza drzwi dobiegł go przyciszony głos -Założyć mu Igliv, oraz przygotować do rytuału oczyszczenia, po tym może dołączyć do... hmmm... sądzę że szyb będzie odpowiedni.- Powiedział głos za drzwiami po czym usłyszałeś oddalające się kroki. Sekundę później ktoś zaczął zdejmować kłódkę, która pewnie znajdowała się po drugiej stronie. Na użycie PWM nie starczyło ci niestety czasu
Colette: Poluzowane więzy, należy wykorzystać, ale błędnie założyłaś że brutalna siła coś ci da. Czasem trzeba coś robić delikatnie a nie na siłę. Mimo tego po kilku mocnych pociągnięciach udało ci się wyrwać rękę z więzów, jednakże skóra na nadgarstku była gdzieniegdzie pocięta, sam nadgarstek szczypał i gdzieniegdzie sączyła się z niego krew. Jednak nie było to nic groźnego, ot taka upierdliwa ranka. Z pozostałymi więzami nie miałaś już żadnych problemów, ale zauważyłaś że z prawą ręką byłoby łatwiej! Albowiem w tamtym miejscu więzy były przymocowane do stołu wypadającą śrubką! Jedno-dwa pociągnięcia i ręka byłaby wolna a potem już z górki. Tak czy siak byłaś wolna, tylko to się liczyło. Zabrałaś z tacy dwa skalpele i podeszłaś powoli do drzwi akurat by usłyszeć kroki zbliżającego się człowieka, stanęłaś za drzwiami a gdy te się otworzyły... wbiłaś skalpel w szyję łysego staruszka w kitlu laboratoryjnym, gdy ten się przewrócił z niedowierzaniem w oczach i zaczął chrząkać wbiłaś mu drugi skalpel prosto w krtań, w konwulsjach zdążył jeszcze złapać cię za prawe ramię i zadrapać, po czym charcząc skonał. Założyłaś na siebie jego zakrwawiony kitel i wyjrzałaś na zewnątrz. Przed tobą był długi biały korytarz z masą drzwi po obu stronach, na suficie znajdowała się tabliczka informacyjna.
Kod:
Żółta - Kostnica Zielona - Korytarz badawczy nr.4 Czerwona - Winda Niebieska - Sala tortur i pokoje Szczurów
Był to moment w którym dostrzegłaś też kolorowe linie, na podłodze przed tobą znajdowała się Niebieski znak przedstawiający serce i biegnąc od niego niebieska linia, niknąca gdzieś w oddali korytarza, którego przez blade sztuczne światło nie widziałaś. Co gorsza, w poplamionym kitlu, rzucałaś się w oczy.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Pon Wrz 03 2012, 20:37
Hah! Udało się! Pierwszy sukces okrojony pewnymi ranami, więc jakaś tam ulga mogła się pojawić, ale zapewne to tylko początek. Bo kto wie czy jak nie wyjdzie to jakaś siekiera ją nie zaciacha skoro tak dobrze poszło? No może nie 'aż tak dobrze' bo rękę sobie poraniła! Co prawda nie tak strasznie by paść z braku krwi, ale rana to rana - krew cieknie i dobre to to nie jest... W każdym razie po odzyskaniu cząstki wolności, wykonała swój plan pod tytułem 'zadźgaj i zabierz'. Teoretycznie powinna czuć skruchę bo zabiła człowieka i to starszego, ale nie jej wina, że pracował dla złej gildii - a na więźnia jakoś nie wyglądał, więc poczuciu winy mówimy 'papa' i wracamy do skupiania się na ważniejszych rzeczach...Podrapał ją! Uh...Jeśli z tego zadrapania również polały się kropelki krwi to miała zamiar to przetrzeć. Czym? Urywie rękaw bluzy denata i właśnie tą 'szmatką' - bo prócz płaszcza na pewno miał normalne ubranie pod spodem. Przy okazji - nawet jeśli nie będzie musiała zadrapaniem się martwić - urywa kawałek rękawa z bluzy martwego wroga (albo jak ma krwat lub szal to bierze to) i obwiązuje sobie wokół ranki na ręce. Lepiej by małe plamki krwi na podłodze po drodze jej nie zdradziły. Po ubraniu płaszcza, szybko dało się zorientować, iż chadzanie w zakrwawionym ciuchu w oczy rzucać się może o wiele bardziej niż cokolwiek innego, więc należało chociaż spróbować coś z tym zrobić. Trudno powiedzieć jak płaszcz był gruby i jak bardzo przesiąkał, więc w pierwszej chwili, panna Carter postanowiła po prostu przewrócić ów ciuch na lewą stronę. Jeśli na lewej stronie krwi widać nie będzie to i problem z głowy. Jeśli jednak krew przesiąkła i widać ją to brązowowłosa posłuży się inną częścią garderoby zmarłego. Przypuszczalnie góra jest w większości zakrwawiona, więc Cole odetnie nogawkę od spodni zbrodniarza - albo dwie jak bedzie trzeba - by zrobić z nich sobie okrycia a`la szal. Wszak dźgała w gardło, więc krew teoretycznie powinna być na górze przede wszystkim, więc to należało zakryć. Dodatkowo panienka nie jest spacjalnie duża, więc problemu nie powinno być. Oczywiście, gdyby to bluza była nie zakrwawione to z niej zrobiłaby sobie szal co by krew na kitlu zakryć - dodatkowo miała tak długie włosy, że i również nimi starała się zakryć krwawe plamy. Jakby zostały mu jakieś czyste rzeczy to miała zamiar wytrzeć o nie skalpele - przydatna rzecz. Notabene miała zamiar przeszukać kieszenie trupa bo mogło znaleźć się tam coś co jej pomoże - niczym ekwipunek w grze. Poza tym chyba otworzył drzwi jakimiś kluczami, prawda? Chyba, że drzwi były otwarte, a ona nie sprawdziła tego...Ale jeśli klucze są to zabiera - plus zamyka za sobą drzwi na zamek do pokoju, w którym była co by przechodnie nie zauważyli trupa. Po wyjrzeniu na korytarz, wpierwej skupiła się na tym czy nikt nie idzie, a następnie na kolorowych 'informacjach' na suficie, które starała się zapamiętać - dużo ich nie było. Niestety ona znajdowała się na niebieskiej ścieżce czyli 'sale tortur i pokoje szczurów'. Ah, jak żałowała, że nie mogą to być normalne szczuro-zwierzątka. Nie przepadała za nimi, ale przypuszczała, że nie dają pokojów szczurom, więc to pewnie jakieś persony - strażnicy, członkowie gildii, albo kto ich tam wie...Tak czy siak należało ruszyć naprzód. Ostrożnie i przy ścianie, nasłuchując czy przypadkiem nikt nie idzie ruszyła korytarzem, mając zamiar odnaleźć Meliora lub inne ścieżki i korytarze co by nie być w sali tortur. Najchętniej zobaczyłaby plan budynku albo chociaż windę, ale póki co mogła tylko cicho się poruszać, nasłuchując wrogów.
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Sro Wrz 05 2012, 22:45
No i Melior częściowo się uwolnił. Co prawda nie do końca wedle planu, ale jednak. Zapewne z tej okazji by świętował konsumując swoje czekoladowe ciastka, gdyby nie parę kwestii. Mianowicie skradziono mu je z ubraniami - to się nazywa okrucieństwo - a po drugie usłyszał kroki, więc trzeba było się wziąć do dalszej roboty. Z tego też względu siwowłosy podczas rozmowy nieznanych mu osób, ostrożnie by nie wywołać hałasu wziął nogę krzesła, tą która wydawała się wytrzymała i nadająca do uderzenia nią kogoś. Następnie nim dyskusja tych się skończyła delikatnie na paluszkach ruszył, aby stanąć obok drzwi. Naturalnie nie zamierzał zbliżać się do strony z zawiasami, gdyż mógłby dostać jakby ktoś postanowił tu wejść wręcz z wykopem. Dlatego też stanąwszy z drugiej strony, tej od klamki i wyciągnąwszy ręce do góry trzymając podłużny kawałek drewna czekając, aż ktoś wejdzie. Obecna jego pozycja sprawiała, iż jak najbardziej przylegał do ściany, więc na pierwszy rzut oka raczej nie powinien rzucić się w oczy. Następnie o ile wróg się odpowiednio wystawi, czyli zrobi krok, dwa do środka, to siwowłosy stara się go uderzyć nogą krzesła w tył głowy nieznajomego. No i tu zależnie od poczynań oponenta będzie działać. Jeśli członek mrocznej gildii go nie zauważył, to robi ten zamierzony zamach by uderzyć obcego w tył głowy. Gdyby to nie wystarczyło, aby oponent stracił przytomność, to powtarza w to samo miejsce lub skroń, w zależności, jak przeciwnika łatwiej trafić będzie. W razie czego spróbuje jeszcze powtórzyć atak, jakby przeciwnik dalej stał lub nie stracił przytomności. Jeśli to nie zadziała to rzuci się z bara, tak by przeciwnik poleciał do tyłu i walnął głową podczas wywracania się w ścianę lub podłogę. Naturalnie ataki są natychmiastowe, by wróg miał jak najmniej czasu na kontrę (taka wzmianka, żeby nie było, że między nimi jakaś przerwa). Jakby i to nie starczyło to jeszcze raz stara się w skroń przywalić tym kawałkiem drewna. Niestety jest też bardzo nie pożądana opcja, a mianowicie, to że mimo mocnego przylegania do ściany Melior zostanie dostrzeżony. Cóż to dość niedogodna opcja, no ale nie pozostaje nic innego jak atakować. Mając nadzieję, iż będzie dane użyć elementu zaskoczenia przechodzi do ofensywy. Jako iż członek nielegalnej gildii w tym wypadku zapewne byłby zwrócony twarzą do siwowłosego, więc Melior próbuje trafić go w skroń. Po czym kontynuuje, tak jak w wcześniejszej wersji zostało opisane. Niestety trzeba być świadom tego, iż kij w każdej chwili może się złamać cóż w takim wypadku nie pozostaje nic innego, jak rzucić resztką nogi krzesła w twarz oponenta i kontynuować pięściami. Jeśli wygodniej będzie atakować w tył głowy splata dłonie i od góry, lub po skosie uderza. Gdyby jednak skroń było łatwiej trafić to prawą pięścią w nią atakuje, no chyba że od lewej wygodniej. Następnie wykonuje resztę ataków wyżej opisanych, tylko że rękoma. Jakby się zastanowić, to trzeba pomyśleć, co Melior by zrobił jakby przeciwnik był olbrzymem. Cóż niedostrzeżony raczej uderzyłby przeciwnika w tył głowy z zaskoczenia, bo w końcu sam jest dość wysoki, a wróg chyba musiałby wejść pochylony. Zauważony natomiast zaatakuje najpierw z kopa krocze, by ten mu się nadstawił (schylił z bólu) do uderzenia. Resztę robi wedle powyższych opisów. Cóż jakby przeciwnik wykazał chęć użycia magii (np. kumulował pocisk), to o ile uderzenie go nie powali do nieprzytomności, to odskakuje na bok. Jeśli jednak wiedziałby że może nie dać rady, to wtedy zmuszony zostaje do użycia magii, a konkretnie czaru Serie (z wł. Ciąg). Za pomocą zaklęcia ma zamiar każdym mrugnięciem zwiększyć ciężar przeciwnika. Liczy, iż ten sposób oponent padnie na ziemię nim dokończy swe plany. Oczywiście siwowłosy porusza swymi powiekami 10 razy. Jakby przeciwnik po coś sięgał to Melior stara się jedną ręką chwycić kończynę przeciwnika tak by tego nie wyciągnął, a drugą dłonią dalej okłada wroga. No i najgorsza opcja, czyli ta jak jest jeszcze jeden oponent. Dwóch na jednego to nieciekawe proporcje, ale trzeba se jakoś poradzić, więc jeśli udałoby mu się pierwszego szybko powalić, to w drugiego natychmiast rzuca nogą od krzesła celując w głowę tego z tyłu. Następnie doskakuje do przeciwnika i próbuje do załatwić pięściami, tak jak opisano to w wersji dla tego pierwszego. W razie jakiś ataków podczas jego działań stara się odskoczyć na bok po czym ponownie ruszyć do wspomnianych ofensyw. Cóż jeżeli uda mu się powalić jednego wroga lub ich więcej, to rozbiera jednego z nich, bądź jedynego do majtek i skarpetek, po czym zakłada je na siebie, uważając by niczego se nie przyciąć. Sprawdza czy buty podejrzanie nie śmierdzą, jeśli nie to je zakłada. Zabiera też wszystkie rzeczy pokonanych i związuje im ręce. Następnie korzystając z klucza, którym otworzono te drzwi, teraz je zamyka. Zaraz po tym Melior rozgląda się po korytarzu. Jeśli nic mu nie przeszkodzi, to używa Conteggio (z wł. Policzenie) w ten sposób, o którym wspomniano w poprzednim poście.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Motel "Harbock" Czw Wrz 06 2012, 16:32
MG
Colette: Ranka na przedramieniu nie była taka straszna, mimo to okradłaś trupa po raz kolejny z rękawa od bluzy robiąc sobie prowizoryczny opatrunek na nadgarstek, good job. Po odwróceniu kitlu ten wciąż był pokrwawiony i cały plan szlag jasny trafił... a może nie do końca? Nasza dama, ala bear grylls szybko przystosowała się do sytuacji zmieniając w Johna Rambo który z pudełka zapałek by granat zrobił. Nasza dziewoja zaś użyła czystych spodni naszego niedoszłego agresora jako szala! Do tego posłużyła się też włosami i prawie plam krwi widać nie było a te co zostały.. cóż dziewoja mądra, dziewoja sobie poradzi. Zaś co do ekwipunku to prócz swoich skalpeli, notabene wyczyszczonych o dół bluzy - w miarę czysty dól, pozyskała też co następuje: Paczkę chusteczek do nosa, 120 klejnotów, zapaliczkę, paczkę fajek "Rak" których zostało już ledwo 6 oraz dwie, nieużywane silikonowe rękawiczki. A nóż się do czegoś przydadzą? Tak wyekwipowana ruszyłaś powoli korytarzem pokonując nieistniejące przeszkody aż tuż przed tobą pojawiła się ścian! Zaś droga biegła już tylko w lewo lub prawo! Przy korytarzu w lewo znajdowała się żółta linia. Jej końca i początku nie widziałaś ale jak spojrzałaś w prawo to tam także zobaczyłaś żółtą linię, a prócz niej, także i niebieską. Co gorsza usłyszałaś kroki, zbliżające się kroki jakiejś osoby, osoby którą dostrzegłaś po twojej lewej, w oddali ale bez wątpienia cię zauważyła i zapewne zmierzała by sprawdzić kim jesteś. Tak więc mogłaś wyjść osobie naprzeciw lub udać się w prawo... albo przejść przez drzwi w korytarzu za tobą, a wszak to pokoje szczurów, było ich sporo.
Melior: Powoli podniosłeś nogę od krzesła po czym ruszyłeś do drzwi, gdy wszedł przeciwnik pałka opadła na jego czoło, pękając ci w dłoniach i rozsypując drzazgi dookoła. Uderzenie bez wątpienia zabolało przeciwnika, mogłeś nawet zauważyć jak jego blond włosy w jednym miejscu zaczynają czerwienieć, zaskoczony i w totalnym szoku począł się do ciebie powoli odwracać nawet nie krzycząc wołając pomocy. Rzuciłeś w niego nogą od krzesła co sprawiło że przeciwnik się otrząsnął, jednak zbyt szybko wyszedłeś z drugim ciosem, tym wycelowanym w skroń. Przeciwnik nie dał rady się obronić i omdlały padł na podłogę. Rozebrałeś go a następnie przebrałeś w jego rzeczy. Nie najgorszej jakości sandały, skórzane bryczesy sięgające ci do kostek oraz zieloną kamizelkę bez rękawów. Związałeś swą ofiarę po czym wyszedłeś zamykając drzwi na klucz. Znajdowałeś się w jaskini, w okół ciebie płonęły pochodnie, prócz drzwi z których wyszedłeś było tu jeszcze jedenaście takich samych cel oraz schody prowadzące do góry. Ze swojego czaru dowiedziałeś się że na piętrze jest jedenaście osób nie licząc ciebie. W samym budynku było 314 osób. Na tym pietrze jedna osoba była kobietą o włosach koloru Colette. W całym budynku były 4 takie osoby.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Sro Wrz 19 2012, 09:01
Niby rana na ramieniu nie była jakaś straszna, ale lepiej zapobiegać niż potem się martwić. Bo co jak po drodze o coś zahaczy i dopiero się krew poleje? Carter musiałaby wtedy prędko improwizować, a wątpiła by na każdym kroku miała możliwość zrobienia prowizorycznego opatrunku. Wniosek? Denatowi szaty nie potrzebne, a jej wręcz przeciwnie - najchętniej to znalazłaby jakąś szafę by ubrać się w pełni, no, ale cóż...Grunt, że w ogóle ma coś na sobie, więc mogła skupić się na ważniejszych rzeczach. Co prawda, i ta część skupiała się jeszcze na ciuchach, ale przecież nie rzuci się za drzwi w pokrwawionym płaszczu na widoku - jakiś tam rozsądek jeszcze posiadała. W każdym razie, po wszelakich przygotowaniach związanych z zakrywaniem czerwonych plam - jak szal i długie, przydatne włosy, które trzeba będzie umyć, o ile uda jej się cało stąd wydostać - nadszedł czas by wyjść ostrożnie poza drzwi. Ah, oczywiście wraz ze zdobytym ekwipunkiem, który nie wydawał się specjalnie niezbędny, ale kto wie, może się przyda? Zwłaszcza, że...było tam 120 klejnotów! Ktoś powie, że to nie fortuna, ale "pieniądz" to pieniądz i zawsze się przyda! Acz nie będzie tak głupia by ryzykować za to jeszcze bardziej swe życie, więc...może uda się kogoś przekupić? Swoją drogą ciekawie jak im tu płacą...Co zaś tyczy się reszty ekwipunku: dziewczyna nie paliła, ale z fajkami było tak jak z gotówką - zawsze można wymienić...albo ładnie je rozpalić przy pomocy zapałek. Paczka chusteczek oraz silikonowe rękawiczki na pewno się przydadzą - jak nie na 'misji' to w późniejszym czasie. Tak czy siak przyszedł czas na próbę wydostania się stąd, z jakże prostym planem - znaleźć Mela i wyjść. Ech, żeby to było takie proste...Zapewne von Terks nie zrezygnuje z powierzonego zadania, więc i biedna Colette będzie musiała przyjąć do wiadomości to, iż...iż musi znaleźć co trzeba i pokonać mistrza gildii - druga część zadania wydawała sie pannie realistce dość trudna do zrealizowania...Oby Melior nauczył się za ten czas super zaklęć zniszczenia! Bo wątpliwe co innego mogłoby Carter ucieszyć - nie licząc wolności i całościowego ubioru. No i oczywiście zagłady Rady, ale to już raczej dalsze zachcianki. Wtem - idąc tak ostrożnie korytarzem - trafiła na ścianę i rozwidlenie dróg! Najgorsze było to, że kolorki dróg nie sprzyjały brązowowłosej. Notabene szkoda, że nie ma nili koloru wyjścia...A wyjście to wcale nie barwa żółta oznaczająca w tym wypadku kostnicę! Brrr...Nim jednak się zdecydowała, usłyszała zbliżające się kroki, a następnie ujrzała zarys zbliżającej się osoby. Można się domyśleć pierwszej myśli dziewczyny brzmiącej coś na znak "o rzesz...". Naturalnia starała się zachować spokój na twarzy bo lepiej się nie zdradzić. Pytanie tylko - w którą stronę iść? W dodatku decyzja musiała być podjęta natychmiast. Z tego też powodu zdecydowała...iść w prawo. Właściwie wpierw chciała wyjśc potencjalnemu wrogowi naprzeciw, ale była obawa, że szybko się zorientuje, że Colette nie jest jedną z nich. Dlatego też ruszyła normalnym krokiem w prawo - no i oświetlenie nie najlepsze (o ile dobrze pamiętam), więc może nie zwróci na nią uwagi? Zwłaszcza, że idzie sobie spokojnie jak, gdyby nigdy nic. Oczywiście rozgląda się wzrokiem na tyle ile może by przypadkiem głowy za bardzo nie przekręcać. W dodatku czujnie nasłuchuje czy nieznajoma osoba idzie za nią. Nadmieńmy, iż jedna ręka, z jednym skalpelem, schowana jest w kieszeni, gdzie też w razie czego, Carter wyczaruje sobie - dzięki PWM - talie kart do obrony...Jak kilt dziwnym trafem kieszeni nie ma to będzie trzymać ręce przed sobą.
/Wciąż neta nie mam, więc przepraszam za wszelakie błędy itp. bo pisałam trochu na szybko...W razie czego poproszę o pw jak trzeba coś wyjaśnić albo zmienić.../
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Pon Wrz 24 2012, 14:36
Cóż nie miał pojęcia, czy Colette rzeczywiście tu jest, ale obstawiał, iż jeśli rzeczywiście byłaby tu towarzyszka, to uwolniłaby się wcześniej niż on. Tak, czy siak musiał się upewnić, gdyż byłby problem, gdyby minął pannę Carter, jak znajdowała się tuż obok. Dlatego tym razem też używa na szybko Conteggio (z wł. Policzenie). Korzystając z tego zaklęcia zamierza teraz szukać ilości kobiet z kolorem włosów jaki miała towarzyszka, czyli jasnym brązem, przechodzącym w pomarańcz i oczami ciemnego różu. Cóż uznał, że dodając ten szczegół uzyska dokładniejsze wyniki. Naturalnie terenem czaru jest wpierw te piętro, a potem cały budynek. Po tym niezależnie od wyniku postanawia wykorzystać obecną sytuację, wpierw jednak musiał coś sprawdzić. Tak więc podszedł do najbliższych drzwi, byle nie nie tych, z których wyszedł i sprawdził, czy klucz pasuje do kłódki i czy ją otworzy. Nawet jeśli tak to jej nie zdejmował, gdyż nie chciał wypuszczać nie wiadomo kogo. Eksperyment powtórzył na jeszcze paru innych zamkach by sprawdzić, czy używają ty tylko jednego modelu. Cóż jeśli udało się otworzyć chociaż parę kłódek, to podchodzi do pierwszych drzwi gdzie wynik okazał się pozytywny. Zapukał lekko parę razy w drewno, lecz nie tak by rozniosło się po korytarzu. - Hej, nie jestem od nich. Powiedz mi wszystko co wiesz o green heart i golden heart oraz działalności tej gildii, a wypuszczę cię. - Odparł nie za głośno, jednak tak aby można było usłyszeć go przez drzwi. Jeśli nikt nie odpowiedział to przechodzi do kolejnych drzwi itd. W razie jakby ktoś nadchodził, to szybko szuka miejsca, gdzie mógłby się skryć. Jeżeli nie znajdzie to spokojnym krokiem idzie w przeciwnym kierunku do odgłosu licząc iż w tym świetle zostanie wzięty za jednego ze swoich i olany. Wracając jednak do kwestii z zbieraniem informacji. Cóż jeśli uzyska jakieś informacje, to zdejmuje kłódkę i otwiera drzwi jak obiecał. Następnie jeśli informacje były skromne to idzie dalej i pyta kolejną osobę. Naturalne jest jak najbardziej czujny by uwolniony nie zrobił czegoś dziwnego.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Motel "Harbock" Pon Wrz 24 2012, 15:05
MG
Colette: Skręciłaś w prawo, widząc człowieka do ciebie zmierzającego, ręka jedna zaś w kieszeni wylądowała. Szłaś pewnym siebie krokiem, zupełnie jak członek gildii. Po krótszej chwili kroki za tobą umilkły, widać zgubiłaś ogon. Korytarz którym szłaś teraz był identyczny z poprzednim, także pełen różnych drzwi, zapewne, były to pokoje szczurów. Chodź raz przeszłaś obok podwójnych drzwi zza których usłyszałaś mrożący krew w żyłach wrzask. Gdy przechodziłaś w pewnym momencie obok jednych z tych wielu podobnych drzwi, te błyskawicznie się otworzyły a jakaś ręka wciągnęła cię za rękaw do środka i sprawnym ruchem przewróciła przystawiając ci drzazgę do oka. Nim jednak do twojego mózgu dotarł jakikolwiek sygnał tego co się dzieje poczułaś niewyobrażalnie wielki fetor gówna. Śmierdziało w tym pomieszczeniu jak by nikt tu nigdy nie sprzątał. Wtedy dopiero zdałaś sobie sprawę z obecnej sytuacji. Osoba za tobą zaś wyglądała na kobietę. Wyglądała to idealne słowo. Miała na sobie jedynie przepaskę na biodro. Brudne cycki wisiały ci niedaleko twarzy, zresztą reszta brudnego ciała kobiety cuchnęła wystarczająco mocno że łzy napłynęły ci do oczu. jej skołtunione niegdyś pewnie blond włosy, teraz zlepione gównem, muskały twoją twarz. Kobieta wyglądała na wygłodzoną i zdziczałą... jak szczur. -Dlaczego- To było jej jedyne pytanie, jakie z sykiem skierowała w twoją stronę. W jej oczach mogłaś wyczytać czystą nienawiść i żądzę mordu.
Melior: Chłopak postanowił użyć swojego zaklęcia raz jeszcze. Tym razem dodając więcej szczegółów. Dowiedział się zatem że na tym piętrze nie ma takowych osób aczkolwiek w całym budynku znajduje się aż jedna. Czy go to zadowoliło czy nie, przeszedł do dalszej części swojego misternego planu. Wpierw sprawdził czy klucz pasuje, jak się okazało, pasował świetnie do każdej z kłódek. Następnie zaś zaczął rozmawiać ze wszystkimi z drzwi. Pierwsze z drzwi nie odpowiedziały ci nic, przy drugich usłyszałeś tylko szloch. Drzwi od trzecich do szóstych tak jak pierwsze milczały, przy siódmych zaś usłyszałeś jedynie obłąkańczy śmiech. Efekt uzyskałeś jedynie przy dziesiątych z kolei. Wpierw cichy chichot a zaraz za nim pytanie -A co chcesz osiągnąć? I tak nic nie zdziałasz. Nie sam...- Powiedział głos zza drzwi, sugerując zapewne, ze bez niego zginiesz.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Czw Wrz 27 2012, 12:08
Co za ulga nastała, gdy się okazało, że wybranie prawej drogi było dobrym wyjściem - zważywszy na to, że zgubiła przynajmniej ogon i nie musiała się tłumaczyć jakiemuś podejrzanemu typkowi. Bo kto wie co by się stało, gdyby poszła w lewo...No, ale nie czas zastanawiać się nad tym co by było skoro tego nie ma, a ona pewnie nawet w połowie drogi nie jest. Dalsza część korytarza nie bardzo różniła się od poprzedniej - niestety. Tak trudno zamontować na każdym kroki windy? Ci zwyrodnialcy co tu pracują to chyba mają jedną windę, w której się cisną...Ależ miała nadzieję się mylić! W końcu jeśli znajdzie windę i jeśli zdecyduje się nią pojechać to lepiej by nikogo tam nie było. Chcąc nie chcąc, czasem słyszała wrzaski docierające zza jakiś podwójnych drzwi, do których jakoś jej ciekawość NIE ciągnęła. Oh, pomogłaby im! Ale niestety byłaby jak mrówka w starciu ze słoniem bo ona jest na razie jedna, a ich cała gildia...więc niestety nie mogła nic zrobić...Z drugiej strony te straszne odgłosy utwierdzały ją w końcu w przekonaniu, że dobrze byłoby się pozbyć tego mistrza gildia, wtedy i reszta tutaj uwiezionych odzyska wolność. Ciekawe czemu rada nie wysłała swojej armii by zajęli się sprawą... W pewnym momencie jakaś ręka wciągnęła ja do jednego z pokoi! No rzesz! A tak starała się uważać! Najgorsze było to, że nie tylko przystawiono jej drzazgę do oka - dziwna broń, ale i drzazga w palcu boli, więc straszne co się z okiem stać może... - ale i strasznie tu śmierdziało! Po chwili - gdy już cały obraz dotarł do Carter - i do rozumku Cole dotarło przypuszczenie tego co się dzieje. Blondyna najwyraźniej była jedną z ofiar - szczurów laboratoryjnych - przetrzymywanych w tych miejscu. Tylko czemu nie uciekła skoro ma drzwi otwarte? Odpowiedź rozsądku przyszła szybko - sama przeciw całej grupie... - Nie jestem jedną z nich - zaczęła po chwili, starając się brzmieć spokojnie, tak by jej nic w oko nie wbito. No i wolałaby aby ją uwolniono z uścisku. Sama jednak nie wykonała póki co żadnych gwałtownych ruchów - ...Zniewolono mnie i chciano mnie pokroić - szczegółów nie zna - Udało mi się zabić jednego z nich i uciec...Mogę cię stąd wydostać - miała nadzieję, że słowa docierają do 'napastniczki' - Jeśli mi nie wierzysz to mogę odchylić włosy i pokazać ci plamę krwi na tym kitlu. Krwi jednego z tych, którzy nas tu trzymają... Panna Carter nie miała pojęcia, ile nieznajoma tutaj siedzi, więc trudno jej było powiedzieć czy wykaże się rozsądkiem i chęcią powrotu do wolności. Z tego też powodu istniał plan awaryjny...Dzięki PWM, brązowowłosa wyczarowałaby sobie w kieszeni talię kart - jeśli ręce w chwili wciągnięcia do pokoju 'wyszły' z kieszeni, to cztery karty z talii, która i tak pojawiła się w kieszeni, pojawiłyby się się w ręku Cole (niewielkie są, więc i blondyna nie powinna zwrócić na to uwagi). W razie agresywnych ruchów, chęci ataku ze strony nieznajomej itp. Carter użyłaby owych czterech kart do 'ataku' na rękę napastniczki, w której trzymana była broń. Byłoby to wciąż PWM bo 'rój' to cała chmara, więc atak gorszy, a cztery karty bez specjalnych ran to wciąż PWM. Wszak owe cztery karty miałby tylko zdezorientować i zaskoczyć blondyna, co by ta puściła brązowowłosą - wtedy próbowałaby odskoczyć...albo za drzwi jakby okazja była.
/Wciąż neta nie mam, więc przepraszam ze błędy i również w razie czego za to jeśli coś niezrozumiałe. Bo miałam chwile to napisałam postka poza domem, ale na szybko...W razie czego pw/
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Pon Paź 01 2012, 14:18
Ech, trzeba przyznać, iż zbieranie informacji okazało się nieco trudniejszą robotą niż siwowłosy z początku się spodziewał. Mimo to jakoś nie bardzo się zniechęcał, a los wkrótce miał wynagrodzić jego cierpliwość. Jednakże martwiła go kwestia pozostałych nieszczęśników zamkniętych w tych pomieszczeniach. Chętnie wszystkich by teraz wypuścił ale to mogłoby mu skomplikować misję, więc liczył, że później rada zrobi tu porządek. Wracając jednak do głosu zza dziesiątych drzwi, to brzmiał nieco podejrzanie, Lecz Melior jakoś niespecjalnie się tym martwił. - Heh, a kto powiedział, iż jestem sam? - Rzucił żartobliwie z lekka się uśmiechając, choć tego raczej tamten nie widział. - Ale, jeśli coś wiesz o tych kwestiach, o których wspomniałem, to byłbym wdzięczny, jakbyś powiedział. Chętnie cię wypuszczę i rozważę ewentualną współpracę. - Odparł luźno. Następnie wysłuchał nieznajomego osobnika, o ile ten miał cokolwiek go powiedzenia. Następnie jeśli udzielone przez niego informacje wydały się w miarę interesujące, to postanawia otworzyć te drzwi. Naturalnie robi to ostrożnie i pozostaje czujny, aby nie dać się z zaskoczenia. Naturalnie podczas zdejmowanie kłódki stoi z boku, a nie za drzwiami , by w razie ich kopnięcia nie dostał w twarz. Nie wchodzi też do środka, a wpierw z zewnątrz rzuca okiem na pomieszczenie, by sprawdzić, czy ten jest związany, czy już wolny. Jeśli te pierwsze to mu pomoże się uwolnić zachowując przy tym dość wysoką ostrożność. Następnie oczywiście wychodzi z tego pomieszczenia będąc wciąż czujnym.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Motel "Harbock" Pon Paź 01 2012, 15:15
MG
Dziewczyna, jak można nazwać napastniczkę Colette, w miarę jej słów jakby się uspokoiła. Odsunęła drzazgę od oka by... po chwili uderzyć pięścią w brzuch tamtej. Siła ciosu była na tyle duża że Colette aż się skuliła a łzy napłynęły jej do oczu. Jednak na tym się skończyło a dziewczyna z niesmakiem się do ciebie odsunęła. -Nie wierzę, po prostu nie wierzę! Jak taka słaba pizda jak ty mogła się uwolnić!? Ja próbuję już od tygodnia... pewnie jesteś magią co nie dziwko? Pomożesz mi stąd wyjść czy ci się to podoba czy nie. Nie zdechnę tu.- Cedziła słowa dziewczyna, rozglądając się niepewnie na boki. Teraz i ty zauważyłaś ze w pomieszczeniu są dwie jeszcze inne osoby. Jedna czarnoskóra dziewczyna i długowłosy blondyn. Jednak to co różniło ich od dziewczyny która cię zaatakowała to wzrok. Ich był pusty, nie wyrażał już nic. Dwójka siedziała przywiązana do ściany we własnym gównie. Byli wychudzeni, ich ciała trawiły zaś różne choroby i zapewne gangrena. Byli gorzej jak zwierzęta. Zwierzęta miały chociaż wolę życia, nawet te zaszczute okazywały strach. To, były już zaś tylko puste skorupy które pewnie kiedyś były ludźmi. Wzrok dziewczyny zatrzymał się na chwilę na nich a potem znów spojrzała na ciebie, w jej oczach tak jak i w twoich szkliły się łzy, w jej jednak z innego powodu. -Nie skończę tak jak oni. Na pewno nie. Więc rusz dupę z ziemi. Musimy coś wymyślić. Niedługo pora karmienia.- Powiedziała, czekając aż wstaniesz. Cóż pora karmienia chyba oznaczała że ktoś tu przyjdzie...
Twoim słowom odpowiedziała chwila milczenia ale po chwili zza drzwi dobiegł cię cichy chichot. Widać osobnik miał na tyle oleju w głowie by nie śmiać się za głośno. -Jesteś tam sam, chodź kto wie może gdzieś masz kolegów. Niech ci będzie...- Powiedział głos znów milknąc na niedługą chwilę. Po chwili jednak znów zaczął mówić. -Działalność tej gildii to prosta sprawa. Gildii... co ja mówię, lepszym słowem będzie fanatyczny kościół. To sekta która oddaje cześć jakiemuś bożkowi. Nie pytaj mnie jak ani dlaczego bo nie wiem. Wiem jedynie że porywają ludzi, naprawdę ogromne ilości ludzi. Oczywiście na ich miejsce szybko pojawiają się sztuczne klony których żywotność nie przekracza tygodnia. To tylko po to by uznano śmierć ludzi za naturalną... Jesteśmy obecnie w sali sądowej, tu mają nas przesłuchać i osądzić. Co do tamtych dwóch cosi to nic nie wiem. Więc jak, wypuścisz mnie?- Spytał cię głos. Ty oczywiście, zgodnie z obietnicą otworzyłeś drzwi po czym ostrożnie zajrzałeś do środka. Na ziemi klęczał człowiek w czerwonej kamizelce i czarnych spodniach. na nogach miał czarne buty za kostkę. Długie czarne włosy opadały mu na czoło ukazując bystre i pewne siebie piwne oczy. Usta pod bujnym czarnym wąsem wykrzywione były w uśmiechu. Sam człowiek był widocznie umięśniony i nieco wyższy od ciebie. Podszedłeś do niego by rozwiązać mu dłonie związane za plecami i dopiero wtedy spostrzegłeś że krępujące jego ręce liny nie są nawet związane a już dawno zostały rozwiązane. Nim jednak zdążyłeś zareagować jego dłonie złapały cię za szyję. -Mógłbym cię teraz zabić, za to że kazałeś mi czekać... ale jestem człowiekiem honoru.- Powiedział i puścił twoją szyję. Następnie chwilę się porozciągał i znów do ciebie odezwał. -Więc kamracie, jak wylądowałeś w tym bagnie? No i co teraz zamierzasz?- Spytał wychodząc powoli z celi i zatrzymując się na środku okrągłej sali.
Stan: Colette - Boli cię brzuch
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Nie Paź 07 2012, 18:59
Dobrze chociaż, że agresywna rozmówczni mówiła, a nie pisała bo jakby pisała takim żółtym kolorem jak be ścieżka to by Colette - jak i każdy - miała problem z rozczytaniem. Zupełnie jak pisać czarną farbą na czarnym tle...Mimo to reakcje, słowa oraz zachowanie dziewczyny były naprawdę...aż brak słów, ale na pewno nie pozytywne. Bo jaki neandertalczyk wali w brzuch kogoś kto chce mu pomóc?! Najchętniej to by te babę pocięła kartami, ale szkoda jej many na jakieś płotki skoro ma coś zdobyć i niby zabić mistrza...O...chwila zastanowienia przy kuleniu się z bólu - kogo by nie bolało takie coś? - podsunęła pannie Carter pewien pomysł. Wszak jeśli faktycznie weźmie ją ze sobą to jak zajdzie potrzeba może ją wykorzystać. Oh, brązowowłosa nie była złą osóbką i pewnie jak jej złość dećko przejdzie to i opamięta się i nie rzuci baby na pożarcie oprawcom, ale cóż...myśli to myśli...Tylko masochista cieszyłby się z takiego traktowania. Napastniczce przydałyby się lekcje kultury i słownictwa. Właściwie Colette mogła zrozumieć, iż ta ***** nie chce skończyć jak inni tu obecni, ale mogłaby okazać choć odrobinę wdzięczności za jakąkolwiek chęć pomocy skoro sama nie potrafiła z pokoju nawet wyjść. - Świetnie - mruknęła po 'porze karmienia' i podniosła się z podłogi wzrocząc na dziewczyne. Na wcześniejsze zdania nie odpowiedziała bo nie będzie rozmawiać miło z kimś kto tak ją nazywa - Jak wygląda ta pora karmienia? Ktoś tu wchodzi? Ilu ich jest? - by nie tracić czasu pytała dość szybko - Też chce się stąd wydostać, więc nie pytam o to bez powodu. Dodała bo kto wie czy agresorka po prostu zamiast odpowiedzieć to nagada się o niewiadomo czym i ucieczce, a wpierw trzeba się dowiedzieć ile mają czasu albo co najważniejsze ilu luda tu przyjdzie bo jak niewiele to i jakoś może sobie radę dadzą. Bo jak nie to trzeba będzie pospiesznie wychodzić, no, ale na razie czekać należało na odpowiedź baby. Teraz dzieliła je większa odległość, ale Cole nie zdejmowała wzroku z rozmówczyni co by znowu nie dostać. Oczywiście uszy były równie dobrze otwarte co by z ciemności z tyłu coś na nią nie wyskoczyło. W razie czego ma zamiar odskoczyć i sama uderzyć pięścią w twarz/brzuch - jak wygodniej - agresorki.
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Motel "Harbock" Pon Paź 08 2012, 21:58
Cóż trzeba przyznać że zachowanie mężczyzny nieco zaskoczyło Meliora. Był on nawet skłonny w ostateczności użyć Omeomorfismo Proprio (z wł. Homeomorfizmu Własnego) by się uwolnić z tego uścisku. Na szczęście ten ruch okazał się zbędny, a nowy towarzysz wydał się dość specyficznym dowcipnisiem. Tak, czy siwowłosy nie zamierzał tym sobie zaprzątać swej pięknej głowy i postanowił jakoś odpowiedzieć na słowa nowego towarzysza. - Hmm, powiedzmy, że ja i ktoś jeszcze przybyliśmy ogarnąć nieco sytuację w tym miejscu. - Rzuca luźno, po czym zastanowił się moment. - Cóż najpierw chciałbym kogoś znaleźć, ale to nie będzie problem. Potem się pomyśli jak zebrać parę potrzebnych informacji i przerwie ten ich proceder. - Odparł trochę tak jakby to co zamierzał nie było żadnym nadzwyczajnym wyczynem. Zaraz po swej wypowiedzi uznał, iż czas ponownie odpalić Conteggio (z wł. Policzenie). Korzystając z tego zaklęcia zamierza teraz szukać ilości kobiet z kolorem włosów jaki miała towarzyszka, czyli jasnym brązem, przechodzącym w pomarańcz i oczami ciemnego różu. Tym razem jednak zamiast szukać naraz w całym budynku pozwolił sobie na po kolei wszystkie piętra (cóż jeśli w ten sposób nie przejdzie to po prostu sprawdza każde piętro w górę aż znajdzie towarzyszkę). Co prawda nie wiedział ale ich jest, ale doszedł do wniosku, że 3 poziomy piwnicy i 10 nad ziemią i parter powinny wystarczyć. tak więc kierując się tymi myślami analizował każde piętro . Jeśli znalazł poziom na jakim znajduje się Colette to postanawia się tam udać. Zabiera kluczyki jeśli wcześniej je zostawił, cóż zawsze mogą się jeszcze przydać. Przed opuszczeniem tego korytarza zamyka klatkę kolesia którego wypuścił. - Dobra wiem już gdzie iść. - Odrzeka dość entuzjastycznie i kieruje się do wyjścia. Naturalnie nadal pozostaje dość czujny, by w każdej chwili zrobić unik w razie ataku "sojusznika" (nawet w wcześniejszych sytuacjach). Gdyby dało się słyszeć jakieś kroki to chowa się w pierwszym lepszym ciemnym zakamarku by nie dało się go zobaczyć, jeśli sięnie da to staje skrywa się przy krawędzi od wyjścia by w chwili gdy ktoś się wychylić przywalić mu w skroń, w razie czego poprawić kolejnym uderzeniem z pięści.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.