I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielki budynek, otoczony murem pomalowanym przeróżnymi kolorami. W dodatku od razu widać, że malowały go dzieci...Po przekroczeniu otwartej bramy znajduje się plac zabaw, a za nim przedszkole w kolorach tęczy. Trzeba przyznać, iż akurat budynek posiadał o wiele więcej kolorów na sobie niż jakakolwiek tęcza, ale dzięki temu zdawał się bardziej radosny i przyjazny maluchom.
MG
Po swej podróży, dotarłyście w końcu pod kolorowe mury przedszkola. Właściwie na pierwszy rzut oka, trudno było stwierdzić czy to na pewno to miejsce, ale na szczęście nad bramą widniała tabliczka z napisem 'Tęczowe Przedszkole', z której zwisały przeróżne kwiatuszki. Stojąc przed bramą miałyście widok na część placu zabaw oraz na wejście do budynku głównego, ale...póki co wszystko wyglądało spokojnie i cicho. Tak więc albo zajęcia się jeszcze nie zaczęły, albo wszyscy grzecznie siedzą w środku. Może nie będzie tak źle skoro panowała taka miła cisza? Podkreślmy, iż obie dotarłyście w owe miejsce osobno - jako, że samotnik i ft - ale pięknym trafem, stanęłyście przed murami przedszkola w tym samym czasie.
Nami - wrzuć avka. Jeśli na razie nie masz możliwości to wyślij mi na pw obrazek do wyglądu Twej postaci bo wolę widzieć obrazowo kogo prowadzę~ Uzuepłnił też w profilu magię oraz umiejętności.
Trochę pieniądza jeszcze nigdy nikomu zbytnio nie zaszkodziło. Samo w sobie. Co innego, gdy ludzie spożytkowali swoje zasoby w banku na jakieś podejrzane rzeczy.Wtedy mogło dojść do wypadku, a wtedy nikt już nie jest pewny jakie mogą być efekty. Na swoje szczęście w nieszczęściu Senka miała jeszcze głowę na karku i żadna dziwnie pomysły nie rodziły się w jej makówce. Na miejsce przybyła z jasno określonymi celami. Spełnić wymagania, zaopiekować się dziećmi i jak najszybciej zakończ tę farsę. Początkowe problemy ze zidentyfikowaniem miejsca podróży rozwiała urocza tabliczka, dokładnie opisująca, gdzie się aktualnie znajduje. Uśmiechnęła się na widok kwiatków, poprzyczepianych do szyldu. Nazwa była adekwatna do wyglądu samego przedszkola. Tęczowy budynek mógłby nawet uchodzić za rażący i szkodliwy dla zdrowia psychicznego pewnych typków z mroczniejszym charakterem, ale Sence jakoś za bardzo nie przeszkadzał. Był nawet słodki. Dzieci w końcu są takie niewinne. Jak się okazało, mimo zapewne różnych środków transportu, spotkała się w jednym miejscu i czasie ze swoją przyszłą współpracownicą. Miała cichą nadzieję, że ta będzie wiedziała jak zająć się dziećmi, co by im szkraby nie pouciekały, rozchorowały czy zrobiły rewolucję. Przywitała się z nią zwykłym skinieniem głowy. Nie miała ochoty rozwodzić się nad jakimiś bardziej skomplikowanymi gestami. - Trochę niepokojąca ta cisza, co~?- zapytała niewinnie, poprawiając odruchowo kapelusz o szerokim rondzie.
Nami w końcu dotarła na miejsce, trochę czasu minęło zanim znalazła to miejsce, jednak ważne, że dotarła. Widać jej współpracownica była już na miejscu, ale nie wyglądała na osobę, która zbyt długo czeka, podeszła do niej i stanęła tuż obok. Na przywitanie również odpowiedziała zwykłym skinieniem głowy, po czym dodała. - Jestem Nami, miło mi. Na jej twarzy pojawił się przyjazny uśmiech, chwilę spoglądała na budynek, dokładnie lustrując wszystko. - A no... Może wejdziemy do środka? Zapytała spoglądając na budynek, jednak czekała na pierwszy ruch towarzyszki, by później ruszyć tuż obok niej. Dziewczyna nieco się denerwowała, nie zajmowała się jeszcze dziećmi, nie taką ich ilością... Miała nadzieję, że spanikuje, chociaż to mało prawdopodobne.
Po rozmowie postanowiłyście wejść niepwnie do środka - mam nadzieję, że nie macie nic przeciw, iż Was pchnęłam? - i na szczęście drzwi nie były zamknięte na klucz. Po przekroczeniu progu, Waszym oczom ukazał się kolorowy i okrągły korytarz, posiadający parę drzwi oraz schodki na górę, które były oznaczone taśmą z napisem "wstęp wzbroniony". Nie miałyście jednak okazji zbytnio się nad tym zastanawiać albowiem z żółtych drzwi (zaznaczmy, iż każde drzwi znajdujące się w korytarzu, miały inny kolor) wyszedł wysoki, białowłosy chłopak(LINK) ubrany...właściwie dość zwyczajne - ciemne spodnie, czarna koszula, rękawice i szal. Niby nic, ale w przedszkolu to raczej nosi się fartuchy...Wychodząc westchnął pod nosem i swym ospanym wzrokiem, zwrócił na Was uwagę. - ...Słucham? - rzekł dość oschle, rzucając Wam takie same spojrzenie...zwłaszcza, gdy dojrzał Nami - Kolejne dziecko do przedszkola? Eh...czemu rodzice nie zabierają ich ze sobą... Mruknął już bardziej do siebie - zwłaszcza, iż jego usta przykryte były szalem - ale słyszeć, słyszałyście. W tymże jednak momencie usłyszałyście zza żółtych drzwi głosy i śmiechy, co o dziwo nie bardzo ucieszyło nieznajomego. - ...I koniec drzemki... Znowu mruknął do siebie i przy okazji dowiedziałyście czemu była taka cisza. Tym razem jednak, niespodziewanie z pomieszczenia wyleciał pluszak, który uderzył chłopaka w głowę! A ten - trzymając wciąż prawą dłoń na framudze drzwi...zgniótł niewielki ich bok! I się wióry posypały...tak jak kawełczki deseczek... - Aaaa! Mifune-kun to już trzecie dzisiaj! - usłyszałyście dziewczęcy głosik, a zza drzwi wypadła dziewczyna(LINK) w fartuszku, chwytając owego Mifune za rękę zniszczenia - Puść puść! - brzmiało to raczej jak rozpaczliwe błagania niż polecenie, ale podziałało - Uff...Naprawisz to? - Ta... Po tym odwrócił się do wszystkich tyłem i udał się w głąb korytarza, znikając za czerwonymi drzwiami. Na szczęście została dziewczyna, która spojrzała na Was z uśmiechem. - Ah, przepraszam za to. Nic się nie stało? Nie weszła żadna drzazga? Jak widać była kompletnym przeciwieństwem białowłosego.
/Nami wciąż czekam na wygląd, albowiem tak jak odpisałam, tamten link nie działa. Bezpośrednie linki do obrazków zerochan są niewidoczne dla innych, dlatego trzeba dać do całej strony :3 Czekam/
- Senka- odrzekła zdatkowo na jej przedstawienie się. Wdarły się na teren przedszkola, acz powoli i niepewnie. Starała się uważnie stawiać kroki, by nie potknąć się o jakąś zabawkę, których stosów spodziewała się po takim miejscu jak to. Na ich szczęście drzwi pozostawiono otwarte. Widać przedszkolanki albo się spodziewały ich przybycia, albo to po prostu jakieś uchybienie. W końcu nie powinno się zostawiać otwartego przejścia, gdy w koło tyle małych, słodki dzieciaczków. Jeszcze jakiemuś by coś głupiego przyszło do głowy i co wtedy? Brzoza. Czekało ich urocze powitanie. Zastanawiała się jak do przedszkola można przyjąć taką gburowatą i niezrównoważoną osobę. Tak właśnie odebrała białowłosego chłopaka. Dał przednimi niebywały pokaz elokwencji mieszanej z inteligencją. Nadal z pogodnym wyrazem twarzy postanowiła go trochę uszczypnąć. Zanim jednak cokolwiek odpowiedziała na niemiłe uwagi wobec Nami chłopczyna został bestialsko zaatakowany przez pluszowego misia. Zaprawdę śmiercionośna z niego była broń. Szczególnie w dłoniach pięciolatka. Zaśmiała się dość cicho na widok nieco patologicznej sceny. Było coś uroczego w tym jego nadmiernym zdenerwowaniu. Szkoda, że zniszczył drzwi. Ale skoro naprawi, to chyba nie jest źle, prawda? Na szczęście znalazła się nowa bohaterka całego spektaklu. Przywitało je całkowite przeciwieństwo tego poprzedniego (który swoją drogą odszedł paszoł). - Nie,nic się nie stało. Słodkiego masz towarzysza. Chwyciła kosmyk włosów i schowała go za ucho. Posłała dziewczynie uśmiech. - Jestem Senka. Mam wam pomóc, tak?
No i w końcu obie znalazły się w środku, przez chwilę nic się nie działo, uwagę Nami przykuły taśmy z napisem "wstęp wzbroniony", to ją całkowicie zaciekawiło, no bo w końcu po co takie miejsce w przedszkolu. W końcu pojawiła się jakaś, osoba, która okazała się być dość niemiło, zwłaszcza wobec Nami, która tylko skrzywiła się i spojrzała gdzieś w bok, byle nie na niego, aż tu nagle kara zleciała, w postaci pluszaka, który walnął owego chłopaka, a do akcji dołączyła się jakaś dziewczyna, która Nami powitała uśmiechem. Kiedy chłopaczysko sobie palazło, Nami spojrzała na nieznajomą. - Jesteśmy tu, żeby pomóc. Jestem Nami, mag Fairy Tail. Odpowiedziała spokojnie i z uśmiechem, widać ona jest przeciwieństwem wcześniejszego chłopaka. Po chwili spojrzała na Senkę, który nie była dość rozmowna, eh, zapewne ciężko będzie się z nią dogadać, jednak Nami była dobrych myśli.
- Jeszcze raz przepraszam - skłoniła się lekko - Ah, on potrafi być słodki. Po prostu...em...Nie widać tego na pierwszy rzut oka - najwyraźniej starała się usprawiedliwić owego Mifune - Oh, jesteście tutaj żeby pomóc? To wspaniale! Tak się cieszę, że ktoś odpowiedział na ogłoszenie - radość zawitała na jej twarzyczce w jednej sekundzie - Nazywam się Karin. Pracuje tutaj od niedawna i pierwszy raz zostałam sama z całą grupą. Zazwyczaj były chociaż kucharki, ale jest sezon wakacyjny...Dlatego bardzo się cieszę, że zechciałyście pomóc. Proszę za mną. Zaprosiła Was gestem ręki do sali, z której wcześniej wyszła, ale na szczęście weszłą pierwsza. Potem Wy - o ile weszłyście - a Waszym oczom ukazała się nawet sporawa i kolorowa sala. Każdy widział sale w przedszkolu? W rogu biurko przedszkolanki, pod okienkami stoliki oraz krzesełka, na samym środku wielki, tęczowy dywan, na którym znajdowała się gromadka dzieci - na pierwszy rzut oka 12-14 pociech - składająca jakieś poduszeczki. Naturalnie można było tu znaleźć również szafkę oraz góry zabawek pod wolnymi ścianami. - Właśnie skończyła się drzemka, więc trafiłyście idealnie - rzekła Karin z uśmiechem po czym klasnęła parę razy w ręce by zwrócić uwagę dzieciaczków - Dzieci, mamy dzisiaj specjalnych gości, którzy spędzą z nami dzień. Oto Senka-san oraz Nami-san - przedstawiła Was nadwyraz kulturalnie - Są czarodziejkami, więc... - Yaaaaay! Czarodziejki! Co prawda krzyk ten nie był zbyt równy, ale słyszałyście co dzieci krzyczały wyraźnie. Oczywiście był to krzyk radości bo od razu prawie wszystki pociechy rzuciły się w Waszym kierunku, zaczynając przy Was skakać lub ciągnąć za ubrania. Całe szczęście, że były takie małe i wyżej nie sięgały.
Nie oceniaj książki po okładce- powiedział ktoś mądry. Wysłuchała więc, co miała do powiedzenia niejaka Karin i chciała trochę uwierzyć, że owy gentleman był rzeczywiście o wiele bardziej miły niż w tej scenie, którą przed chwilą je uraczył. Wiara jednak w jej przypadku nie przychodziła łatwo, bo mimo wszystko pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Trudno potem wybrnąć z ustalonych przez siebie szufladek i stereotypów. Wakacje czy nie przedszkole powinno być otwarte cały czas. Trochę niepokojący był brak kocharek na stanie, bo kto niby maluchom przygotuje obiad albo inny posiłek? Ona raczej nie posiadała takich zdolności, choć na naukę podobno nigdy nie jest za późno. O wiele łatwiej zresztą jest bawić się z rozkosznymi pulpecikami, niż probować ogarnąć całą kuchnię. Miała nadzieję, że Nami przynajmniej potrafiła gotować. Podążyła zza Karin, która powoli zaczęła je wprowadzać w tajniki tego przedszkola. Sala wzbudziłą wspomnienia, kiedy to samemu było się dzieckiem, jednak żadna łezka w oku się nie zakręciła. Miło było powrócić do wcześniejszych lat, chcoiażby w taki sposób. Zostały tradycyjnie przedstawione grupce dzieci. Było ich kilkanaście. Trudno je było z początku zliczyć, bo zaraz się rzuciły w ich kierunku, żeby porwać... znaczy powitać nowe panie opiekunki. Wolałaby, żeby Karin nie mówiła od razu maluchom, że posluguje się magią. Nie lubiła się tym dzielić. Zresztą nie często używała swoich mocy, jedynie gdy naprawdę zaszła taka potrzeba. Wtedy też zrozumiała czemu poproszono czarodziejów, a nie zwykłych ludzi. Dzieci o wiele bardziej polubią takie niezwykłe osoby, niż starszą panią pachnącą kocim moczem. Ach te niecne pomysły~ - Hejka~ Kto lubi czarodziejki? ♥ Starała się grać na zwłokę, żeby pulpeciki jej nie rozszarpały. Albo przypadkiem nie zabrały czegoś cennego. Poprawiła odruchowo spódnicę. A kysz z tymi lepkimi łapskami~
Słowa to trochę mało, więc ruzcam obrazkiem: Kliku by Meago. Do tego kapelusz z szerokim rondem w kolorze spódnicy, rękawice sięgające do połowy przedramienia i torba z ukrytej w niej zestawem szachowym.
Nami wysłuchała wszystkiego co miała do powiedzenia Karin. Faktycznie, ciężko wyobrazić sobie wcześniejszego chłopaka tak jak go dziewczyna opisała, no ale każdemu należy się druga szansa, a może naprawdę pokaże się z tej lepszej strony. Kiedy Karin skończyła od razu wszyscy ruszyli do dzieci. Niedługo minęło, a obie, Nami i Senka były otoczone dzieciakami, z uśmiechem na ustach dziewczyna uniosła dłoń. - Witajcie, jestem Nami. Przywitała się z maluchami, po czym lekko szarpana zwróciła się do Karin. - Karin-san, wspomniałaś, że nie ma kucharek, więc kto przygotowuje posiłki dla dzieci? No i czy mogłybyśmy zapoznać się z resztą tego miejsca, ciężko się pracuje w nieznanym miejscu, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Odezwała się co jakiś czas zerkając na dzieci. Chciała mieć wszystko przygotowane no i wolała znać miejsce w którym pracuje, przynajmniej całą część dostępną dla niej.
Pytanie Senki bardzo uradowało dzieci, która ponownie krzyknęły słowo 'czarodziejki' i to parę razy, oczywiście przy tym podskakując wesoło. Można by odnieść wrażenie, iż byłyście jak gwiazdy na koncercie, a fani chcieli Was dotknąć i posłuchać piosenek. - Jesteś jakąś specjalną czarodziejkąąąą? - O! Jak z marsa? - Albo od pogody! - I zwierzaczków! Każda pociecha miała swoją wizję, więc i sporo umknęło wśród tego całego hałasu - cudem udało się wychwycić powyższych parę zdań. Zwłaszcza, iż za dół stroju wciąż ciągnęły, chcąc znać odpowiedzi na swe pytania. Są tak blisko, że jakbyście chciały to można je łatwoe policzyć. - W tym też potrzebuję Waszej pomocy - zaczęła Karin, słysząć pytanie Nami - Rano zrobiłam im śniadanie, a Mifune-kun pilnował wszystkich. Zrobię też obiad, ale teraz powinny zjeść drugie śniadanie...Mifune-kun pewnie szuka jeszcze narzędzi, a ja mam jeszcze dzieciom coś do powiedzenia. Mogłybyście się zająć drugim śniadaniem? - Są tu dla pracy, więc nie pytaj, a każ - usłyszałyście głos owego Mifune, który stał już przy drzwiach, z narzędziami w ręku - Uprzedzę wszelkie pytania...Jestem zajęty. - Mifune-kun! Musisz być milszy... - westchnęła - Z nim również porozmawiam - rzekła przepraszająco - Mamy tylko jedną grupę w tym czasie, więc to jest głóna sala. Łazienka dla dzieci znajduje się naprzeciwko, a łazienka dla reszty tuż obok. Kuchnia jest na końcu korytarza. Ostatnie drzwi na lewo. Skróciła najważniejsze miejsca w przedszkolu bo widać więcej na razie nie potrzeba. Zapewne chętnie by Was oprowadziła, ale kto wtedy zostałby z dziećmi? Takie zachowanie byłoby nieodpowiedzialne i naraziłoby pociechy na niebezpieczeństwo samotnej zabawy. W dodatku jasnowłosy chłopak wyraźnie dał do zrozumienia, że teraz zajmuje się drzwiami, więc trudno liczyć na pomoc od niego...Co pozostało? Iść do kuchni, porozmawiać dalej - bo się nigdzie nie spieszyło - albo potargować się w zadaniach. Wasz wybór albowiem może można zrobić coś jeszcze?
- Tak, tak czarodziejki~ Wśród kakofonii dźwięków trudno jej było wyłapać jakies konkretne zdanie czy słowo, a co za tym idzie także tych, co mówili. Zaklaskała więc lekko w ręcę, dając znak, że słucha dzieci. Może nie zauważą, że nie mogła ogarnąć. Plusem za to był fakt, że teraz spokojnie mogła policzyć ile jest dzieci i jakiej są płci.* Niestety została poproszona o zrobienie jedzenia. Cholercia. Niby drugie śniadanie do kanapki i tym podobne. Nie powinno być z tym żadnego problemu, ale mimo to wolała nie wchodzić do kuchni. Nie jej żywioł. Chciała już coś zaproponować, ale została całkowicie zgaszona przez niejakiego Mifune. Odwróciła w jego stroę głowę. Chłopak na prawdę nie był przyjemny. Próbowała wierzyć Karin, ale to nie działało. Sam sobie taką opinię wyrabiał. Z minuty na minutę miała go powoli dość. Mógłby chociaż nie otwierać buzi. Sama tez by mogła mieć zastzreżenia, ale nie wytykała ich palcem. Póki co starała się go zignorować. Wróciła znowu wzrokiem do Karin i dzieciarni. - Rozumiem. Z chęcią zrobimy im śniadanie, prawda Na~mi~? Tylko musisz mi powiedzieć, co im trzeba przygotować. Miała nadzieję, że towarzyszka nie będzie jej miała za złe wplątania w taki układ. Położyła dłoń na głowie jednego ze szkrabów i uniosła trochę wyżej kąciki ust. Zapowiadał się męczący dzień.
- Ehh... ja to już chyba naprawdę nie mam co robić. Wybieram same dziwne misje, wpierw ten test, gdzie mi się usnęło, a teraz... przedszkole. Cóż, tutaj to już sobie nie pośpię. Dzieciaczki są wspaniałe, ale... mają zbyt duże pokłady energii, heh.... Mówiła sama do siebie nasza Yoko, zajęta komentowaniem swych ostatnio przeżytych dni. W głębi wiedziała dlaczego zdecydowała się na tą a nie inną misję. Dawniej często opiekowała się młodszą siostrą, a dziś za nią tęskni... niby to normalne, ale czarnowłosa nie chciała by ktokolwiek się o tym dowiedział, jeszcze by to jakoś chciał wykorzystać przeciwko niej! Po dłuższej drodze piechotą dziewczyna dotarła, zdaje się na miejsce... ten kolorowy mur, budynek, tak to musiało być przedszkole, bardzo piękne zresztą. Jej dawne przedszkole było... szarobure aż odechciewało się żyć, a tu? Aż czuć tą dziecięcą energię! Yo podeszła do drzwi i parę razy stuknęła swą książką o drzwi, nie sadząc raczej iż ktokolwiek ją usłyszy, wszak w środku opiekunowie mieli wiele do roboty, dlatego zaraz po chwili, sama sie wprosiła. - Umm... Przepraszam? J..ja w sprawię tej pomocy... Wybaczcie spóźnienie... Odparła dość donośnie, ale niepewnie i z drżącym głosikiem Yoko, przechodząc przez drzwi i wyszukując wzrokiem swego chwilowego szefa, albo szefowej.. no kogoś dorosłego!
Senka naliczyła dwanaście dzieciaczków i to ładnie podzielonych albowiem było sześć dziewczynek i sześciu chłopaczków - ale im również podobały się czarodziejki. Wszak magiczne moce są super! Zwłaszcza dla kogoś kto takich zdolności nie miał szczęścia posiąść. - Na śniadanie jedli płatki, więc zwykłe kanapki z przysmakami na pewno wystarczą do pory obiadowej. Ah, i herbatkę do picia. Odpowiedziała Karin z miłym uśmiechem co znaczyło również, iż będziecie miały swobodę w tym z czym zrobić kanapeczki. Sama przedszkolanka po chwili klasnęła ponownie w rączki. - Senka-san i Nami-san przygotują Wam teraz drugie śniadanka, więc musicie im zwrócić wolność na jakiś czas. Stwierdziła równie delikatnie i miło, a dzieci rozpierzchły się po całej sali. Jedne chwyciły za zabawki, inne za rozkładane książeczki, a jeszcze inne zajęły się samymi sobą bo i tak można się bawić - jak np. w chowanego. Naturalnie chłopczyk, na którego główce spoczęła ręka Senki, rónież poszedł się bawić. Jedyną osobą, która nie zwracała na to uwagi był oczywiście Mifune, zajęty naprawianiem drzwi. Może i nie sprawiał wrażenia miłego, ale chociaż nie rzucał słów na wiatr, dzielnie pracując. - Oh, jeszcze coś - dodała po chwilce Karin, zabierając parę pościeli z dywanu - Nami-san mogłabyś to zanieść do innego pokoju? Nie mieszczą się w naszej szafie, a cztery pokoje obok są drzwi z namalowanym łożem. Tam mamy wszystki pościele. Stwierdziła proszącym i miłym tonem, wręczając Nami wpierw klucz do pokoiku by mogła go sobie schować, a następnie dała kilka kołderek i poduszek. Nie było ich dużo, ale też nie zbyt mało - ledwo oczy Nami widać było. Po tym mogłyście już udać się do swych prac.
Tymczasem biedna Yoko zawitała pod drzwi przedszkola. Czemu biedna? Bo pukała w główne drzwi, a wszyscy wiemy, że w główne drzwi się nie puka bo za nimi jest korytarz albo sala, gdzie dzieci nie ma. Dlatego, gdy weszła 'dzielnie' do środka ujrzała korytarz pełen kolorowych drzwi oraz schodów - jedne wejście na góre posiadało znak ostrzegający by tamtędy nie chodzić. Co poza tym? Niedaleko jakiś chłopak (link jego wyglądu jest pare postków wcześniej) naprawiał rozwalone drzwi. - Hm? - tylko zerknął w kierunku Yoko - Jak czegoś chcesz to właź do sali i mów głośniej. I wrócił do swej roboty, najwyraźniej nie bardzo słysząc co dziewczyna chciała. Aczkolwiek udzielił informacji, gdzie to sie Yokoś musi udać w sprawie misji.
/Skasowałam poprzedniego posta i czekałam, ale nie moge dawać jednego posta na tydzień tylko. Z tego też powodu rozdzieliłam Senke i Nami. Postaram sie troche czekać na posty Nami, ale nie za długo. Dlatego jesteście rozdzielone by Nami mogła dać posta kiedy może./
Kiwnęła głową, na znak, że słucha, co Karin ma jej do powiedzenia i całkowicie rozumie swoje zadanie. Zastanowiła się, co takie dzieci lubią jeść. Jak ona była mniejsza to nie przepadała za pomidorami czy innymi warzywami. Ale liczyła na inwencję twórczą Nami. Ona może coś ciekawego wymyśli. Dzieci na słowa swojej opiekunki rozpierzchły się po całej sali. Z rozczuleniem oglądała jak zaczynają się bawić różnymi zabawkami. Każdy znalazł dla siebie jakieś zajęcie. Miło wiedzieć, że dzieci nadal potrafią współpracować i się dzielić. Miała się już zbierać do wyjścia w stronę kuchni, gdy jej towarzyszka niedoli została poproszona o wykonanie dodatkowego zadania. Zastanawiała się, czy jej aby nie pomóc, ale pościeli nie było aż tyle. Fakt faktem ledwo ją było widać spod pierzyn, ale nie wydawały się one ciężkie. Poza tym te dziecięce zazwyczaj były dużo mniejsze - To ja już pójdę wszystko przygotować, dobrze? Nie czekała na niczyją odpowiedź, tylko ruszyła do drzwi, które naprawiał Mifune.Swoją drogą całkiem dobrze mu szło, co przyznała sobie z pewnym bólem sercu. Mimo oschłej natury wydawał się sumiennym pracownikiem. Tyle dobrego. Po drodze udało się jej minąć jeszcze jakąś zbłąkaną duszę, co nawiedzała korytarz. Nie przejęła się nią za bardzo. Może po rodzeństwo przyszła? Niepewnie otworzyła drzwi do kuchni znajdującej się na końcu korytarza.
Dziewczyna weszła do środka, pierwsze co zobaczyła to.. jakiś młodzik z młotkiem! Na szczęście nie okazał się on wariatem i nie miał zamiaru palnąć tym młoteczkiem w twarz czarnowłosej... przynajmniej nie w tej chwili.- Daj spokój... przecież krzyknęłam... mam się wydrzeć na całe gardło? To było by chyba niegrzeczne... tak pisało w książce. Yyy znaczy się tak mówią! Przecież nie czytam książek o zdobywaniu przyjaciół hehehehe. Zaśmiała się sztucznie Yoko, jakoś tak nie potrafiła zbyt dobrze kłamać na takie tematy, szczególnie w tej postaci. Nasza magini przyjrzała się bliżej młodzieńcowi aż w końcu ponownie otwarła usta - Nie wiedziałam, ze przyjmują tu aż tak duże dzieci... żartuję~ tylko żartuję~. Ale wiesz, nie wydajesz się jakiś specjalnie zadowolony. Praca powinna sprawiać radość, inaczej staje się więzieniem. Odparła, trzymając się dalej porad w książce do której się nie przyzna i starając się troszku rozweselić prawdopodobnie jednego z opiekunów. - To ja już może pójdę, ma nadzieję, że szybko sobie z tym poradzisz z tym całym.. stukaniem, przybijaniem.. no wiesz, tym co się robi narzędziami żeby coś naprawić. Dodała na koniec cóż, ona po prostu w ogóle nie znała się na tego typu rzeczach, nigdy, nawet gdy była jeszcze malutkim Luciusem nie interesowały ją takie rzeczy. - D..dzień dobry! Mag z Lami, przybyłam pomóc w opiece. Odparła dziewczyna przechodzą przez próg do głównego pomieszczenia.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.