I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Na mocy nadanej mi przez magów Fairy Tail i przez fakt, że magiczna szafa wessała gdzieś Alv - otwieram tą imprezę...
Sala była dość prosta. Była to wszakże sala główna Wróżek, a przy ich temperamencie lepiej było postawić na praktyczność niż niepotrzebny przepych. Sala wyłożona była drewnianą, solidną podłogą z ciemniejszego drewna. Dość często podlewana z resztą zawartością kufli przez nieuważnych magów. Ściany utrzymane wraz z sufitem w ciepłych, bezowych barwach. Pod sufitem znaleźć można zaś było kilka lacrym świetlnych. Wszędzie widać było dużo ław czy stołów, jednak w pomieszczeniu o tak solidnych wymiarach nie zajmowały dużo miejsca. Po drugiej stronie sali na przeciwko drzwi widać było dość spory bar z kolekcją napoi procentowych na ścianie jak i kilkoma beczkami piwa. Na prawo od drzwi usytuowana została scena na której to powoli gildyjna kapela zaczynała się rozkręcać. I chociaż na miejscu już było kilka Wróżek - na pewno nie były to wszystkie. Tak, na pewno ktoś się jeszcze pojawi
Ostatnio zmieniony przez Takara dnia Czw Paź 29 2015, 17:11, w całości zmieniany 2 razy
No i Tora wpadł. A jakże by inaczej! Jest magiem FT? Jest. Lubi gildię? Lubi? Czy pije piwo? Na egzaminach tak. I igrzyskach. Więc w sumie tak. Ciekawiło go, ile jeszcze osób, które dość dobrze zna z gildii będzie na tej biesiadzie. Miałby wtedy z kim pogadać, a i także z kim się w razie czego napić. A właśnie! Oczywiście wziął sobie jakieś piwo. Bo może. Usiadł sobie na spokojnie przy jednym ze stolików i zaczął sobie na spokojnie sączyć trunek, oczekując... właściwie to nie wiedział na co czy też na kogo. Ot, czekał, aż to się rozwinie. A co.
W zasadzie przyszła dlatego, że Alv gdzieś wsiąkła, a jednak ktoś powinien pieczę nad tym wszystkim sprawować. No i niby nic, gdyby pierwszą osobą w kolejce nie była Takara, nie koniecznie w chwili obecnej z własnej i nie przymuszonej woli. Ale kiedyś tam dawno temu zadeklarowała, że pomoże. I tu był kot tudzież pies pogrzebany. Osobiście wolałaby się położyć w cieplutkim łóżku i zapomnieć o świecie. Sensownie wykorzystać czas wolny. Ale nie, bo po co. Przecie Tasie nie potrzebują takich rzeczy. Ehh...
Wszystko jakoś się samo przygotowało bez większej potrzeby tasinej interwencji. Ta tylko weszła do sali ubrana w białą koszulę oraz cienką, elegancką kurtkę. Tylko te trapery tak nie bardzo tematycznie do spódnicy w biało-czarną kratę ale who cares? Ruszyła pierw odnieść plik dokumentów, które to pomogła w wypełnianiu Sucharkowi (którego w zasadzie obecnie nawet nie było, a stos rósł). Kiedy już przesunęła się przez gabinet i zeszła z powrotem na dół podeszła bez większej werwy do baru, przy którym to pozwoliła sobie usiąść. - Kawy. - rzuciła do barmana, który to początkowo nieco zdezorientowany zamówieniem, ostatecznie chwycił za ekspres. Dopiero po odebraniu zamówienia zaczęła ogarniać bardziej uważnie salę. Mniej więcej po to tu przyszła. Trochę wtopa by była, jakby w międzyczasie jakiś random im podłożył bombę pod gildią albo jakiegoś nie ich trupa w piwnicy. Tymczasem zamiast faktycznego zagrożenia ze znajomych wyłapała tylko Torę. Podejść czy nie podejść? Oto jest pytanie. Z jednej strony przebywanie w jego pobliżu po IM'ach było takie jakieś dziwne. W każdym bądź razie czułą się trochę nieswojo. Z drugiej strony wydawało się to jednak lepszą alternatywą niż siedzenie samej zbyt blisko źródła ciemnego naparu. Kurczę, jeszcze niedawno domyślnie zamówiłaby soczek. Co to przyzwyczajenie robi z ludźmi...? W każdym bądź razie wstała, po czym ruszyła początkowo niepewnym krokiem. Dalej jakaś część Tasi nie była za bardzo przekonana tym pomysłem, jednak po chwili oberwała od tej "drugiej" patelnią, przez co ostatecznie szła co najwyżej wolno. - Można...? - zapytała nie bardzo wiedząc, czy przez przypadek może ktoś jeszcze przyszedł miejsce sobie tutaj zaklepał tylko gdzieś na chwilę poszedł, a Tasie nic nie wiedzą. Po chwili jednak dość szybko zdała sobie sprawę, że w zasadzie to jest zastępcą mistrza, a to jej rewiry więc no... A z resztą jeżeli ktoś tutaj sobie zrobił rezerwacje, to póki co takowej persony i tak nie było więc problem solved. Dlatego też usiadła na przeciw. - Jak myślisz, dużo osób przyjdzie? - zapytała, nie mając za bardzo pomysłu, jak ewentualnie zacząć jakąś w miarę ogarniętą konwersację. Bo tak siedzieć w ciszy to też głupia sprawa. Tymczasem z Tasi dobry mówca nie był i dlatego wolała inne formy przekazywania treści. Tylko w tym przypadku były bezużyteczne. Może nawet lepiej, Alezja by ją zabiła jakby się przyczyniła do zniszczenia całego budynku gildii...
Kiedy Zielono... znaczy Białowłosy dowiedział się o organizowaniu biesiady dla członków jego gildii, postanowił zajrzeć tak ze zwykłej ciekawości, chęci porozmawiania z znajomymi no i oczywiście po prostu aby się napić. Coś mocniejszego od kiedy tylko miał okazję po raz pierwszy posmakować piwa, stało się dla niego jednym z bardziej lubianych rzeczy do wypicia. Przybył do sali w której to wszystko miało mieć miejsce w zwykłej swojej białej oraz w ciemnych spodniach, niby prosty ubiór codzienny, ale według Sama nadający się prawie na każdą okazję. Płaszcz zostawił w swoim domu, coś mu mówiło, że raczej nie będzie go tam zbytnio potrzebował, a nie chciał również, aby został zniszczony w jakiś sposób. Wiele imprez organizowanych przez Fairy Tail kończyło się niezłą rozróbą, a mag błyskawic nie chciał stracić w tym swojej ulubionej części garderoby. Ciekawiło go to, jak jego towarzysze zareagują na jego nowy kolor włosów, czy im się on spodoba jak i czy w ogóle go rozpoznają. Jego czupryna o kolorze trawy wydawała się być mu samemu dosyć charakterystyczna, przez co łatwo było go rozpoznać czy też zlokalizować w tłumie innych ludzi. Tak więc pierwsze co zrobił po zrobieniu kroku w głąb tej sali to szybkie rozejrzenie się po stolikach i nie tylko przy nich, czy nie widać kogoś kogo dosyć dobrze zna. Zauważył dwie charakterystyczne mu osoby, tak więc białowłosy najpierw ruszył wziąć z baru kufel z dobrym i mocnym trunkiem. Zastanawiał się przez chwilę czekając na swoje piwo, czy by nie wziąć od razu całej beczki do jednego stolika i z niego bezpośrednio pić. Myśl taka tylko przez bardzo krótki czas znajdowała się w głowie Śnieżnowłosego, zniknęła stamtąd po stwierdzeniu, że może to zostać różnie odebrane przez innych członków jego gildii. Dlatego po otrzymaniu swojego zamówionego napoju, ruszył w stronę dwóch magów, których zobaczył stojąc chwilę przy wejściu. - Cześć wam. Jak tam piwo Tora ? - Wróżek powiedział do swoich znajomych, gdy zatrzymał się przy zajmowanym przez obecnych tutaj stoliku. Dopiero teraz, po ustaniu w jednym miejscu, wziął jeden ale za to porządny łyk piwa, chcą samemu sprawdzić czy jest dobre.
Yugata
Liczba postów : 558
Dołączył/a : 11/11/2012
Skąd : To nie ma znaczenia, skoro miejsce, z którego pochodzi, już nie istnieje
Drzwi gildii nagle odskoczyły z łomotem. Do środka wkroczyła, jak zwykle z przytupem i zwracając na siebie uwagę, mała, białowłosa wróżka. No, AŻ taka mała to już nie była, bo przekroczyła magiczną granicę półtora metra dzięki wysokim obcasom jej sznurowanych, skórzanych botek pod kolano. Ubrana była elegancko, ale nieprzesadnie. Do białej bluzki z lekkiego, śliskiego materiału, z dużym, okrągłym dekoltem założyła granatową, rozkloszowaną spódnicę z koła na tiulowej halce, by lepiej się układała, sięgającą jej do połowy uda; czarną, skórzaną kurtkę, której rękawy podwinęła, by sięgały jej nieco za łokieć i ciemnoszare zakolanówki. Całość dopełniona została akcentami w postaci kompletu drobnych, okrągłych kolczyków, dużego naszyjnika i szerokiej bransolety z postarzanego złota. Widać było, że rozpierała dziewczynę energia. Z resztą jak prawie zawsze. Ruszyła szparkim krokiem przez salę, rozpychając się łokciami. Wiedziała dokładnie, gdzie chce się dostać. Bo też wiedziała dokładnie, kogo tam spotka. Dostrzegłszy znajome czupryny przy jednym ze stolików, przyspieszyła kroku. W międzyczasie dosyć agresywnie "przeprosiła" jakiegoś białowłosego kolesia, który nie wiadomo z jakiej przyczyny kręcił się koło jej celu, wbijając mu łokieć między żebra, ani trochę delikatnie. - NO! Jak się bawicie, moje gołąbeczki? - wykrzyknęła Yugata klepiąc jednocześnie siedzących koło siebie Takarę i Torę w plery, również bynajmniej nie lekko. Po chwili chwyciła Takarę za ramiona i przyjęła poważną minę. - Powiedz, że będę twoją druhną - rzekła przyjmując wręcz formalny ton i patrząc koleżance prosto w oczy. Żartowała, rzecz jasna. Postanowiła sama zachichotać ze swojego jakże świetnego dowcipu i po chwili opadła na krzesło obok Tory. Podparła się łokciami o stół. Przyjrzała się im bacznie. Raaany, jak dawno nie byli razem na żadnej misji. Jak dziś pamiętała, gdy parę lat temu wybrali się na jedną, przypadkowo zrównali z ziemią posterunek policji, a potem dostali niezłą burę od Takano. Zawsze się z nimi tak świetnie bawiła! A teraz, na Igrzyskach Magicznych, dowiaduje się, że w alternatywnej przyszłości oba 'T' z niezwykłego teamu TYT są razem i mają dwumetrowego bachora! Niesamowite. Wtedy białowłosy jegomość nagle zwrócił się do Tory. Tygrysica podniosła głowę i zlustrowała go uważnie. - Sam...? - zapytała nieśmiało, mrugając. - Nowa fryzura? Kurde. Ile będzie białowłosych w gildii? Już jej wystarczyło, że mylą ją z Chain. Chociaż akurat wzięcie ją za Samaela, albo na odwrót, byłoby i tak niemożliwe, nawet, gdyby zapuścił włosy. W międzyczasie pomachała do dziewczyny przy barze i po chwili ta ruszyła w kierunku Tygrysicy z jej drinkiem w szklance o wyszukanym kształcie. Przyjęła ją z uśmiechem i zaczęła sączyć jej zawartość. Wypadało przynajmniej ZACZĄĆ czymś lekkim.
Baylem nie lubił takich miejsc, nie lubił też magów. A że w tym miejscu było dużo magów to nie lubił tego miejsca jeszcze bardziej, ale no cóż, musiał poznać swoje ofiary, jednakże jedyne co widział to grupka magów siedząca przy stole. Świetnie ich znał oh, przynajmniej z wyglądu. Uśmiechnął się do siebie i wyjął notesik z długopisem po czym skierował się ku Torashiro.-Torashiro Byakuton?-Zapytał chłopaka siedzącego na krześle przy barze.-Nazywam się Baylem, jestem nowym członkiem gildii.-Powiedział udając nieśmiałość. Strój miał normalny, tylko włóczni nie zabierał. W każdym razie zamierzał podać Torze ręce.-Czy mógłbym prosić o autograf? Nie często spotyka się taką sławę, no, no. 88.000P robi wrażenie.-Powiedział i w razie zgody podał mu notesik. Dopiero po chwili rozpoznał w Samaelu TEGO Samaela i to jemu następnie podał notesik, całkowicie ignorując Tore.-Na rany Gorloga, warty 90.000P pan Samael!?-Powiedział z udawanym zachwytem w duszy klnąc i gardząc tym co teraz robił.-To byłby zaszczyt dostać pana autograf!-Powiedział z udawaną radością. Dziewczyny zignorował, całkiem intencjonalnie, chociaż nie dał tego po sobie poznać.
Mamoru też wpadł, a co. 2 lata go nie było, to nie mógł przeoczyć tak ważnego spotkania! Wreszcie pozna nowych kolegów i koleżanki, będzie mógł porozmawiać z mistrzem i innymi. Pobawić się, pośmiać, może potańcować, albo co... tak, tyle możliwości, tyle do zrobienia! Ale Mamoru miał czas, miał zapał i siłę... ...Szkoda tylko że leżał pod jednym ze stołów kompletnie zalany, spał. Zaś za ulubionego misia robiła mu na 3/4 upita butelka jakiegoś wina marki wino.
A jak Tora był ubrany? Luźno. Praktycznie tak, że gdyby ktoś miał nagle strzelić w niego laser... a moment, on to zwykle robi. Tak czy inaczej, jakby ktoś go strzelić w niego Shieldem, Grawitem, Piorunem, Światłem czy czymkolwiek innym, mógłby odskoczyć. Ot luźne, jeansowe spodnie, czarne, sportowe buty oraz biały T-shirt z jakimś nieznacznie zaznaczonym, blado-jasnym obrazkiem w odcieniach pomarańczy i czerwieni. Do tego była czarna bluza, obecnie przerzucona przez oparcie krzesła, na którym siedział. A co robił do tego czasu? Cóż... powoli siedział i czekał oraz pił piwo. A jakże. I wtedy... ktoś się nareszcie dosiadł.
-Możesz. - rzucił z uśmiechem do Takary. Bał się, że będzie go unikała po igrzyskach... po laserze... po Kyoumie. Ale... podeszła. I się odezwała. Zawsze coś! Po prostu jakoś ucieszyło go to. Bo nie chciał by takie głupstwa popsuły ich długoletnią relację. Te wspólne wypady na misje, te wspólne zniszczenia... treningi... picie... tyle pięknych wspomnień. Razem z Yugatą! Tyyyyle zniszczeń. Tyyyle problemów na głowie Rady Magii. Potem się to jakoś pokomplikowało. -Spokojnie, przyjdzie więcej osób. - zapewnił Kamishirosawę upijając kolejny łyk piwa. A po chwili... kolejna osoba. Początkowa Byakuton nie rozpoznał Samaela. Jego włosy były tak charakterystyczne, że słysząc go, ale nie widząc zielonych włosów początkowo nie rozpoznał rozmówcy. Dopiero potem jego twarz wydała mu się aż nadto znajoma. -Sam! - rzucił lekko zdziwiony, unosząc w górę kufel w niemym toaście -A dobre, ja nie narzekam. Co tam u Ciebie? - rzucił w wyraźnie dobrym humorze. Bo spotkania tego typu są ogólnie bardzo pozytywne. Zwłaszcza dla Tory. A jakby tego było mało, wkrótce trzecia niesforna wróżka wbiła. Z tego wspaniałego Trio! Normalnie... tak dawno się z nimi nie widział, tak dawno nie miał okazji z nimi porozmawiać, że aż zaczął się już szczerzyć. Do momentu pierwszych wypowiedzi Yugi, które były żartem, ale Byakuton widział, że wcześniej Tasia średnio przyjęła rewelacje od Kyoumy, więc to jej reakcji się bardziej obawiał. Mimo wszystko jednak wciąż był uśmiechnięty. Pozwolił jej się wygadać po czym rzucił do grupki -Będzie trzeba na jakąś wspólną misję się wybrać. - rzucił niby do wszystkich, choć głównymi odbiorcami miały być Takara z Yugatą. Wszak wspomnienia i nostalgia. Ale jakby ktoś chciał dołączyć, to czemu nie? Im więcej, tym weselej! Choć może nie dla rady. I wtedy nagle... nowa twarz. Nie znał go, ale on najwyraźniej go znał, co przyprawiło Torę o lekkie zdziwienie, że aż nie wiedział początkowo jak zareagować. -Miło mi... - rzekł powoli lekko zaskoczony, nie wiedząc zbytnio jak zareagować, po chwili chyba dodając -Tak... chyba... mogę... - rzekł po chwili namysłu, po czym, a gdy ten podał mu notatnik, ten by się jakoś podpisał, po czym by westchnął i rzucił do reszty grupy -Co sądzicie o tych... Greedersach? Nie podoba mi się cała ta akcja. Mam co do niej złe przeczucia. - rzekł zaczynając temat trochę ciszej, by Baylem nie usłyszał. Chyba się tym jarał, co nie podobało się Byakutonowi, ale w sumie... niech się cieszy póki może. Póki nie będzie w problemach przez to.
- Hmm... W zasadzie to chyba nawet nie mają wyjscia jak tak pomyslec. Nie wierzę ze by opuscili takie wydarzenie... - stwierdziła po chwili namysłu. No bo serio... FT było stworzone do rozrob. A skoro w jednym miejscu miało ich byc az tyle i dodatkowo był alkohol... Usprawiedliwic ich mogłoby tylko chyba zaswiadczenie od krola. Chociaz sama nie przyszła ze względu na te dwa czynniki. Na ratunek w podtrzymaniu konwersacji przybył jednak Samael ktorego faktycznie początkowo nie rozpoznała. Dopiero po chwili uswiadomiła sobie ze Sam to Sam. Co sie dziwic? Cos jej w nim nie pasowało i to na pewno była czupryna. - O, hej... - przywitała sie z lekko opoznionym zapłonem. I niby wszystko byłoby ok tylko no... Została otoczona przez dwie chyba najbardziej op wrozki. I nie wnioskowała tego po wynikach walk. Bardziej po ich przebiegu. A w srod nich Tasia ktora zgarnia od kazdego baty. Jakos ją to srednio pocieszało zeby nie powiedziec ze wcale. Tymczasem zaraz po nim nadciągnęła Yugata ktorej głosne wejscie momentalnie sprawiło ze przeniosła całą swą uwagę na drzwi nie będąc pewna czy serio ktos czegos nie detonuje. I takim oto sposobem wraz ze słowami Yugaty dostała niezłe combo. - Co...? Czekaj... Jakie gołąbki?! Ej.. Ale ja wcale nie.. Uhh do diabła z tobą! - krzyknęła oburzona po chwili zagubienia i proby sklecenia zdania. Przeciez ona sie nie zeniła. Co za w ogole durny pomysł! Definitywnie Yugi jej nie pomagała. Bayllema zignorowała tak jak on zignorował ją. Tym bardziej ze gadał o jakis punktach czego ta nie ogarniała. Za to siedziała ze zwieszoną głową i splecionymi rękoma. Miała wrazenie ze wyszła na durnia. A przeciez nie o to chodziło! Wbiła wzrok w podłogę zas dopiero pytanie Tory sprawiło ze zaczęła dawac jakies oznaki kontaktowania ze swiatem. Cos jej ta nazwa mowiła ale dopiero po chwili skojarzyła ich ze cmieszną gazetką. Tą gdzie przerzuciła trzy strony i wyrąbała ją do kosza nie siląc sie na znalezienie srodka. - Cos kojarze typow... Co knują? Ja chyba nie w temacie... - stwierdziła srednio zadowollona z faktu ze serio podejrzana gazetka nie wydała jej sie podejrzana i nie poswięciła jej więcej uwagi.
Kto by się spodziewał, że ciągle otwierające się drzwi gildii nagle znów się otworzą? Jednak tym razem nie otworzyły się w tradycyjny, normalny, spokojny sposób, jak to bywało do tej pory. Ktoś oczywiście musiał w końcu wywalić w nie z bu… Epickiego Samograja Biegu Po Tęczy, zostawiając na nich wyrazisty, połyskujący, różowy ślad, który w ciągu jednej minuty miał zniknąć… Ale ile w tym czasie miało się wydarzyć! Wracając do tego, kto w taki sposób otwiera drzwi, to nie mógł być to nikt inny, jak sam we własnej osobie Gonzales Gonzo Gick! -WRUUUUUUUUCIIIIIIŁEEEEEEEM! – wykrzyknął z wyraźnie słyszalnym błędem ortograficznym. Epickie czarne okulary zabłysnęły na jego oczach. Białe włosy rozwiewał wiatr, a złośliwy uśmiech malował się na twarzy młodego wróżka. Niebieską bluzę miał rozpiętą, a pod nią widoczna była najzwyklejsza biała koszulka. Przyjął postawę świadczącą o tym, że zaraz pobiegnie. Różniła się ona od zwykłej postawy tym, że przypominała trochę posąg tego greckiego gościa, co dyskiem rzuca. Jednak nie ma co rozczulać się nad postawą, ponieważ ta nie trwała zbyt długo. Gonzales prędko wystartował, z pełną swoją prędkością, zostawiając za sobą liczne różowe, połyskujące ślady! Jego bieg nie należał do najspokojniejszych i najzwyklejszych, bo kto niby mógłby w zatłoczonej gildii biegać po podłodze? Od tego w końcu są stoły! I jak wskoczył na pierwszy, tak popędził, przeskakując na drugi. Nieważne było czy ktoś coś jadł czy pił… Epickie różowe ślady były w końcu o wiele ciekawsze! A podłoga na tę chwilę stała się lawą, której nie mogła dotknąć noga chłopaka. Haha! Ale świetna zabawa! - Ognisty podmuch sławiennej gildii Fairy Tail znów powraca w swojej jasnośći, błysku i chwale! Pędzi niczym szalony wiatr! Niedościgniony! Niepowstrzymany! Wspaniały, niczym wschód wieczornego słońca! Ten, którego nawet gwiazdy nie mogą sięgnąć! – krzyczał w czasie przewracania coraz to kolejnych butelek i talerzy. W ten oto sposób wylał na kogoś jakieś wino, na kogoś innego jeszcze coś innego, a komuś zupełnie innemu zgniótł kotleta na talerzu. Ostatecznie odbił się nogą od głowy jakiegoś siwego staruszka, zostawiając mu na pamiątkę kolejny różowy ślad i potem wyhamował na pewnym stole, robiąc na całej jego długości epicki, różowy ślad. Oczywiście rozlał przy tym wszelki możliwy alkohol, na wszelkie możliwe osoby. - Hej Yuga! Hej Tasiu! Hej Tora! Hej dziadku! – przykucnął i przywitał się korzystając z chwili zaskoczenia, lecz zawahał się na chwilę, gdy zobaczył kolejnego białowłosego wróżka. Szybko jednak znalazł na to właściwe rozwiązanie. – Hej starszy bracie! Hm… Lekki tu bałagan… - stwierdził po zdjęciu czarnych okularów, jak przetarł je o swoją bluzę i rozejrzał się za wszelkimi różowymi śladami. Trochę ich było… – Hihihihihi…
Dziewczyna wpadła do sali mocno spóźniona. Chciała być pierwsza, ale zabawa rozpoczęła się już dobre pół godziny temu. Chain wbiegła do środka, wpierw pchając mocno drzwi, które z impetem uderzyły o oporniki po obu stronach. Białowłosa zatrzymała się, z zakłopotaniem podrapała po głowie po czym przeprosiła wszystkich za "mocne" i nagłe wtargnięcie. Ale spóźnienie robiło swoje. W końcu nie zawsze można spotkać wszystkich przyjaciół w jednym miejscu! Dziewczyna ubrana była w zwiewną sukienkę z błękitnego materiału ładnie podkreślającą jej talię i piersi. Na szyi wisiała srebrna kolia wysadzana kryształkami w tym samym kolorze, co ubranie, co ładnie kompletowało się z kolczykami o podobnej do naszyjnika budowie. Na stopach dziewczyny zagościły nowiutkie, ciemnoniebieskie buty na wysokim obcasie. Włosy jak zwykle ułożone były luźno, z wyjątkiem dwóch cienkich warkoczykach po bokach twarzy, związane cieniutkimi, błękitnymi kokardkami. Na imprezę trzeba było się odstawić, a co! Chain zgrabnie lawirowała między ludźmi, uważając, by o nikogo nie zawadzić i nikogo nie popchnąć i znalazła stolik, którego szukała. Z daleka już machała siedzącym przy nim ludziom, ciesząc się, że większość już tu jest. Dotarła do swojego celu i uśmiechnęła się szeroko. -Hej wszystkim- Dziewczyna rozejrzała się dookoła, próbując dokładnie zliczyć, ilu znajomych jest już przy stoliku. -Tora, Takara, jak miło was widzieć- Chain uśmiechnęła się do dwójki, po czym poczęła oglądać dalej. Kolejno wzrok jej padł na białowłosą -O, witaj Yugato- powitała dziewczynę, z którą często ją mylono z niemniejszym uśmiechem, niż poprzednią dwójkę. Znowu spojrzenie dziewczyny spoczęło na kolejnej białowłosej postaci. Z tym, że tutaj już było gorzej. Niby coś dzwoni, ale nie wiadomo w którym kościele. Nagle dziewczyna oprzytomniała i krzyknęła -O mój Boże, Sam... Co zrobiłeś z włosami?- Był też jeszcze jeden białowłosy osobnik, ale twarz miał na tyle nieprzyjemną, że dziewczyna nie wiedziała co o nim myśleć... Nawet go nie znała, więc nie wiedziała, czy powinna coś powiedzieć... Po chwili namysłu zrezygnowała z wszelkiej interakcji... No i był jeszcze Gonzo... Kolejny białasek w FT -Hej Gonzo...- W końcu Chain usiadła i zamówiła coś gazowanego... Tak usilnie i szybko starała się tu dotrzeć, że niemal zaschło jej w gardle...
Nie było żadnego wielkiego wejścia, czy hucznego otwierania drzwi. Nawet jeśli nikt go nie zauważył, Sora siedział sobie przy jednym ze stolików, przyglądając się temu, jak Mamoru wyniszcza swoją wątrobę. Nie minęło wiele czasu, kiedy to alkohol uderzył mężczyźnie do głowy, czy coś, a ten osunął się po stole zasypiając. Szturchnął tylko delikatnie mężczyznę ręką, jakby sprawdzał, czy ten aby na pewno jeszcze żyje, jednak jego uwagę pochłonęło chwilowo coś innego. Seria głośnych wykrzyknień i wejść, które miały miejsce jedne po drugim. W pewnej chwili chłopaczek nawet zastanawiał się czy bardziej chciałby strzelić przysłowiowego face palm'a, czy może raczej zaśmiać się, słysząc wszelkie te określenia. Ostatecznie jednak wrócił wzrokiem do butelki wina marki wino, które spróbował wyswobodzić z uchwytu Mamoru, a które to pochłaniało jakoś ciekawość niebieskowłosego znacznie bardziej w danej chwili, aniżeli seria powitań. Z tego też powodu, kiedy tylko sięgnął po butelkę, wtedy też przelał jej zawartość do szklanki po soczku, aby to spróbować jak smakuje całe te wino, bo zdążył już zauważyć, że spora część osób popijała różne jego odmiany. I musiał przyznać jedno... pierwszy łyczek zdawał się słodki, jednak kolejny... znacznie głębszy łyk zdawał się być już nieco gorszy, a i do tego ohydny, co niemalże natychmiast poskutkowało tym, iż zniesmaczony napojem Sora wypluł ów wino, rozchlapało się nieopodal stolika, a i biednego, nieprzytomnego Mamoru, pozostawiając niezbyt miły posmak, połączony z nie za krótkim: - Bleeeh...
Percival jako członek Fairy Tail nie mógł przegapić takiego spotkania jakim była ta biesiada. Ubrany był w białą koszulę z podwiniętymi rękawami, rozpiętym guzikiem pod szyją oraz garniturowymi spodniami na szelkach. Wyglądał jak typowy włoski mafiozo przez swojego pięknie uczesanego wąsa i loczek na łbie. Od razu złapał za ogromny kufel, z którego pociągnął potężny łyk zostawiając na swoim wąsie piankę, która uformowała się w kształt... Wąsa, no cóż, ale takiego ogromnego wąsa żeby nie było. Jedynie popatrzył po osobach i Gonza, który skakał po wszystkim i wszystkich. Od razu poszedł od tyłu do Gonza i złapał go od tyłu i podniósł go do góry jedną łapą jakem ogromny Percival. - Dobrze, dobrze młody podmuchu, a teraz bardzo ładnie pozbierasz to co wywaliłeś - spojrzał na niego dość nie miło jak to nie Percival - Alkoholu się nie marnuje - po czym go odłożył - A, witam wszystkich - uśmiechnął się machając ręką. Odstawiając Gonza na ziemię, po czym poszedł dalej. Rozejrzał się w sumie po całej sali i zobaczył Sorę popijającego... Wino? W sumie coś mu tu nie grało względem tego, że chyba był zdecydowanie za młody na takie rzeczy. Jedynie wzruszył ramionami i napełnił swój kufel po czym popędził w jego stronę. Jedynie stanął za nim jak ściana i przykucnął. - Długo tu leży? - spojrzał na Sorę, po czym na Mamoru, który chyba miał bardzo miłe sny po takim winie.
Kirino pojawiła się w sali niczym duch, niezauważona przez nikogo i nie zwracając niczyjej uwagi, zgodnie z własną wolą i ochotą. Nie była właściwie pewna dlaczego tu przybyła i czy miała jakikolwiek cel w wizytowaniu siedziby swojej gildii - nie miała do przekazania żadnych ciekawych informacji ani nic konkretnego do zaraportowania. Być może to resztki ciekawości lub przyzwoitości pchały ją w miejsce, gdzie mogła spotkać wielu ludzi, których powinna była zwać kompanami, a o których od dłuższego czasu myślała w sposób na tyle ambiwalentny, że sama nie wiedziała jak się w stosunku do nich odzywać. Od pewnego czasu nie czuła się ich towarzyszką - działało to w obie strony, bo ani ona nie czuła się specjalnie przydatna i pomocna dla innych wróżek, ani one niespecjalnie zdawały się według niej przejmować sobą nawzajem. Dla niej cała sala była w tym momencie wypełniona ludźmi bez konkretnych wspólnych wartości i celów - zbiorowiskiem osób, które nazywały się wróżkami i nosiły na swych ciałach znak Fairy Tail, lecz nic konkretnego z tego nie wynikało. Nie odczuwała z tego tytułu jednak smutku czy odrazy, zbyt daleko było jej od tego rodzaju wrażeń, raczej tak jak większość świata ostatnimi czasy spoglądała na nich z kompletną obojętnością, lecz być może to było jeszcze straszniejsze niż wszystko inne?
Ayame zaraz po wejściu oparła się o jedną ze ścian, mniej więcej po środku jej długości. Kaptur jej stroju sięgał niemal jej oczu, tak że dla innych te nie były widoczne. Sama Kirino wzrok wlepiony miała w ziemię, nieco przed sobą, nie wyglądało więc na to by stała z łbem opuszczonym kompletnie w dół. Jej oczy nie wyrażały też żadnych specjalnych uczuć, a dziewczyna stała sobie po prostu i przysłuchiwała innym rozmowom. Ani nie powiedziała cześć, ani się w żaden inny sposób nie przedstawiła, ot była tam.
Yugata
Liczba postów : 558
Dołączył/a : 11/11/2012
Skąd : To nie ma znaczenia, skoro miejsce, z którego pochodzi, już nie istnieje
- No ba - wyszczerzyła się w kierunku Tory, kiedy wspomniał o wspólnej misji. Niestety, coś czuła, że będzie musiała poczekać, aż skończą swoje egzaminy na rangę S. Zazdrościła im. Tyle się pozmieniało... Straciła wiele czasu przez swoją śpiączkę. Teraz oni mieli okazję zdobyć ten niezwykły tytuł, a ona... Tylko traciła. Wolała jednak o tym nie rozmyślać. Zaśmiała się do Takary, dając znać, że tylko chciała się podroczyć, kiedy tamta posłała ją do diabła. Może docinki na tym tle były nie najlepszym sposobem, na pokazanie uczuć Yukitory, ale doskonale rozumiała swoją koleżankę. Gdyby ktoś kiedyś przyszedł i oznajmiłby jej, że kumpel z gildii w alternatywnej przyszłości jest jej drugą połówką, a jej cholerne dziecko ma jego geny, w najlepszym wypadku wyśmiałaby go. No i była to tylko ALTERNATYWNA przyszłość, tak? Więc tak naprawdę nic nie jest jeszcze przesądzone... Może Takara znajdzie sobie kogoś innego, a Tora innego? A może w ogóle nie dożyją momentu zjednoczenia z miłością swojego życia? Tego nie wiedział nikt. Tygrysica była za to pewna jednego - niezależnie od tego, co postanowią i co stanie na ich drodze, ona ich nie opuści. I była niemal całkowicie przekonana, że oni względem niej czuli to samo. To było w końcu takie Wróżkowe. Iiii... Zjawił się kolejny białowłosy gościu. Yugata obrzuciła go krytycznym spojrzeniem. Hm, nowy, tak? I czyżby wspomniał coś o... Greedersach? Czytała o tym. Przeszedł ją dreszcz. Wielu członków FT było na górze listy. Aż strach pomyśleć, że teraz staną się celem tych... Chciwców. Na szczęście byli silni. I z pewnością tak łatwo nie dadzą przerobić się na 'punkty'. W pierwszym odruchu miała ochotę odburknąć "Nie, kurwa, nie mógłbyś", ale się powstrzymała. Normalnie wyręczyłaby drugiego Tygrysa Wróżek, ale Baylem również był z gildii. Czyli... Był z rodziny. Nie mogła być dla niego aż tak okropna. Dlatego zignorowała go, skupiając się na rozmowie z Takarą i Torą. - Uchh... - jęknęła. To nie był najprzyjemniejszy temat. - Może się zrobić niebezpiecznie w najbliższym czasie. Ktoś chce wywołać rzeź wśród magów. - Została opublikowana lista magów i punktacja. Żeby zdobyć punkty należy zabić cel. Celem jest zdobycie dziesięciu milionów. Mają być za to jakieś nagrody - wyjaśniła Tasi pokrótce. Dziewczyna była prawie pewna, że to jakiś cholerny spisek. Będą szczuć na siebie ludzi, żeby wybili się co do nogi. Okropność. Wkrótce drzwi gildii znów odskoczyły z łoskotem, a między Wróżkami przetoczył się huragan. Huragan świecący, białowłosy i rozlewający napoje. Yugata zbladła, kiedy z jej fancy drina został tylko łyk. Wychyliła go jednym ruchem, wyrzuciła kieliszek za siebie i chwyciła Gonzalesa za kaptur. Pociągnęła go do siebie i chwyciła z przodu za chabety. - KURWA MAĆ! - wydarła się mu prosto w twarz, co było swoistą odpowiedzią na "Hej, Yuga". Niestety efekt nie był zapewne tak piorunujący, jaki chciałaby osiągnąć, gdyż w tym momencie była tylko kilkanaście centymetrów wyższa od chłopaka. Złość jednak szybko ją opuściła, zanim zdążyła uderzyć go przez łeb. Odepchnęła go tylko lekko, puszczając jego bluzę. Po prostu zerknęła na Torę z przerażeniem. - Tora... - zaczęła poważnie. - Musimy się napić. Gonzales wylał ci 'lekkiego' drinka, od którego miałaś zacząć? Trudno, lekki początek zaliczony. Teraz z przyjaciółmi można zabrać się za coś ciężkiego. Rzuciła mu również porozumiewawcze spojrzenie. Taaaak. Może dziś wreszcie zobaczą pijaną Takarę. Białowłosa uśmiechnęła się na samą myśl diabolicznie. Te Wróżki to w ogóle nie umiały otwierać drzwi. Po kolejnym wystrzale w śmiejącym się towarzystwie zgromadzonym wokół stołu, przy którym siedzieli Yugata z Takarą i Torą, zjawiła się Chain. Yukitora uśmiechnęła się do niej szeroko, równie uroczo i odpowiedziała na powitanie: - Hejka, hejka~ Jak zwykle było ciekawie. Tak mimochodem, to powinni w Fairy Tail założyć jakieś stowarzyszenie białych włosów. Na siedem osób przy stoliku, piątka miała białe czupryny! Przy okazji zaczęła też rozmyślać o Kirino, której dosyć dawno nie widziała. Fakt, miały okazję zmierzyć się na Igrzyskach, ale nie było to spotkanie, o którym myślała Yugata. Do niedawna były przecież tak blisko... Przyjdzie? Tygrysica rozglądała się co chwila po sali, jednak nigdzie nie dostrzegła różowych włosów przyjaciółki.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.