I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Biesiada Kaczuszek - Reaktywacja Sro Mar 15 2017, 01:10
Sala główna - to właśnie to miejsce stanowiło serce gildii. Niemalże pierwsze pomieszczenie zaraz po wejściu i niewielkim przedsionku, połączonym z szatnią dla gości. Jednak wraz ze zmianami gildii, ta także zdawała się przeistoczyć. Nie przypominała już dawnego, orientalnego pomieszczenia, a i jakby nieco się powiększyła. Meble mogły nasunąć na myśl zachodnie, czy też dość modernistyczne klimaty, zaś większość mebli została wymieniona na nowe, a nawet momentami wygodniejsze - jak skórzane kanapy, czy niższe ławy i szklane stoliki. Ponadto w pomieszczeniu pojawiło się kilka nowinek, jak stół bilardowy, tarcze do rzutek, czy nawet automaty do jednorękiego bandyty, bądź... szafa grająca, która swoją muzyką miała umilać czas gościom. Do tego wszystkiego zmianom podlegał także bar, jednak ten... jakby się powiększył, pozwalając większej ilości Kaktusów zasiąść przy nim, a i korzystać z odrobinę większego asortymentu, czy paru nowatorskich sprzętów, jak dyspozytory i wentylatory rodem z Altairu.
~~~MG~~~
Pomieszczenie świeciło pustkami. Z pewnością nie było tu zbyt wielu osób w popołudniowych godzinach. Nie licząc kilku krzątających się gdzieniegdzie osób, żadna żywa dusza nie zawitała w gildyjne progi. Przynajmniej tak mogło się wydawać, bo na jednym ze stolików stało całkiem spore pudło. Pokaźnych rozmiarów opakowanie, które owinięte było zielonym papierem w czerwone kaczuszki i przewiązane niczym prezent granatową wstążką. Jakby tego było mało, samo opakowanie zdawało się tykać, a na upartego dało się nawet dosłyszeć jakieś bulgotanie wraz z przemieszczeniem pudła, czy odgłosy charakterystyczne dla metalowych elementów. Cokolwiek znajdywało się w pudle, jakoś nikt nie kwapił się, aby sprawdzić jego zawartość. Zupełnie tak, jak sam mistrz gildii, który to niedawno wrócił do budynku, a aktualnie siedział w okolicy barku popijając soczek. Wyjątkowo jabłkowy. Jakoś tak go naszło.
Nieczęsto zdarza mi się przebywać w gildii. Zazwyczaj w celu odebrania nagrody za jakieś zlecenie, lub też raczej w celu przyjęcia jakiegoś. Czasem jednak bywa tak, że nie ma żadnego konkretnego, a nigdzie też nie ma potrzeby wyruszać. Zatem bywa, iż zasiądę gdzieś w gildii, na jakiejś kanapie, w celu zjedzenia samotnie całego opakowania czekoladowych ciastek. Tym razem też miała być chwila relaksu, ale przerwana przez obecność bulgoczącej paczki. Ruszającej się bulgoczącej paczki. Zmieniam swą pozycję z leżącej na siedzącą i z ciastkiem przy ustach spoglądam w kierunku Williama, rzekomo mistrza tejże gildii. - Do kogo to? - pytam, przygryzając ciastko. Znając jednak jego rozmowność, nie spodziewałbym się zbyt rozwlekłej odpowiedzi. Zaś paczka raczej nie jest do mnie. Zatem ciastka są tutaj tym, na czym najlepiej byłoby skupić swoją uwagę.
Nemyu
Liczba postów : 46
Dołączył/a : 28/02/2017
Temat: Re: Biesiada Kaczuszek - Reaktywacja Sob Mar 18 2017, 11:23
Nemyu pojawił się w gildii. Chciał chwilkę odpocząć, cały świat jest iście męczący, upierdliwy i tylko czasami interesujący jak jego ulubione książki. Wszedł do pomieszczenia gildyjnego, w którym nie był za dużo czasu. Jakoś nigdy nie miał potrzeby przebywać tutaj za długo. Tylko, że tym razem ktoś tutaj był poza mistrzem. No i coś poza tym wszystkim. Dziwne, tykające pudło. Raczej to nie było dobrym znakiem, ale warto było się jednak dopytać. Może to coś ważnego dla DHC i wcale nie eksploduje? Może. Chłopak podszedł do baru, by wziąć jakiegoś drinka. Dostał mohito i usiadł koło Eijiego uważnie przyglądając się pudełku. Co z tego, że typa jeszcze nie znał? - Jak sądzisz, to bomba? Później zerk na Willa. - Raczej nie dałbyś wybuchnąć gildii, prawda mistrzu? Nieco głupie pytania z jego strony, ale no cóż. O pogodzie nie będzie gadać, a tak siedzieć i słuchać to ciut niefajnie. Szczególnie, że mistrz jest jedną z tych wybranych osób, dla których Nemyu jest ludzki. Przecież trzeba być wiernym swojemu masterowi. No i zgodził się przyjąć w swoje szeregi takiego potwora jak on ma dodatkowo nieco dług wdzięczności. Dzięki tej gildii jego zarobki są większe, co oznacza mniej misji, mniej złych rzeczy. No, ale tyle o tym, brunet zaczął powoli sączyć przez słomkę swój napitek. Słyszeliście kiedyś, że przez słomkę szybciej się upija?
Problem z wydarzeniami organizowanymi przez gildię jest taka, że wypadałoby na nich być. Sama osobiście nic nie miała do takiej biesiady. Ot, można porozmawiać, spotkać się z innymi członkami Kaczuszek i coś zjeść. Tylko, ze to znowu oznaczało siedzenie w miejscu bez większego profitu pod postacią funduszy i z tego też momentu jej serduszko było nieco zasmutkowane. Nie mniej nadrobią. Jakoś. Kiedyś. A teraz czas ten mogła wykorzystać jako swojego rodzaju odpoczynek. Chociaż prędzej byłaby zdania, że to raczej czas na odpoczynek dla Jo, którego zabrała razem ze sobą. Raczej nie było to miejsce, gdzie Karunie mogła stać się jakakolwiek krzywda, to też i większa czujność ze strony jej sługi nie była specjalnie potrzebna. Wchodząc do pomieszczenia pierwsze co zauważyła to paczuszka. Dopiero później reszta, z którymi przywitała się prostym kiwnięciem głowy po czym zawiesiła wzrok na tajemniczym obiekcie. - Co to może być? - rzuciła do Josepha, nie specjalnie wiedząc, co może się tam kryć. Co prawda miała pewne podejrzenia, jednak zdawały jej się nieco absurdalne. Z drugiej strony zaś nie miała nic przeciwko by posłuchać pomysłów swojego sługi dotyczących zawartości owej paczki.
Mniejsza czujność? Co to? To się je? Rzecz jasna Jo był jak na ostrzu noża. Uzbrojony po zęby w Tomahawki i swój Chopesz. Wszedł do budynku z dłonią na rękojeści miecza gotów w każdej chwili dobyć broń i pozbawić głowy każdego kto śmiałby chociaż spróbować uczynić krzywdę młodej panience. Co nie zmieniało jednak faktu, że członków gildii swej pani, traktował z należytym i szacunkiem i bez cienia złośliwości. Tak więc skłonił się głęboko przed Willem.-Mistrzu Williamie.-A następnie przed wielkim i potężnym magiem S, Ejjim.-Panie Ejji.-I skinął głową Nemyu, którego nie kojarzył. Dopiero potem spojrzał na paczkę i pojął pytanie Karuny. Ale sam do końca nie wiedział. Co nie zmieniało faktu że przedmiot wydawał się niebezpieczny to też Jo starał się stanąć między nim a Karuną.-Nie wiem, ale wygląda niebezpiecznie. Czy mogę się tego pozbyć Panienko?-Zapytał gotów wyeliminować potencjalne zagrożenie z życia Karuny. Chociaż był tutaj mistrz William i pan Ejji, więc czy taka paczuszka faktycznie zagrażała Karunie? Nie no, z całym szacunkiem dla elity DHC, ale życia Karuny nie mógł ryzykować!
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Biesiada Kaczuszek - Reaktywacja Nie Mar 26 2017, 20:33
Krótkie westchnienie dobyło się ze strony nastolatka. Ten z pewnością nie spodziewał się nadciągających tłumów. Nic nie wskazywało też na to, aby miał odpowiedni nastrój na pogawędki. Wyglądało to trochę tak, jakby coś męczyło mistrza Kaczuszek i ten w żaden sposób nie zdradzał, co było ów zmartwieniem. Czyżby paczka wpłynęła tak na jego osobę? A może ogrom napływających stopniowo pytań. - Nie wiem. Już tu było - odpowiedział dość krótko pierwszemu z gości, podczas gdy do pomieszczenia przybył kolejny z magów. Niezbyt miał czas, aby porozmawiać z każdym z osobna. Do tego nie można było mówić tutaj o czasie, poświęconym na grupowe spotkanie. Te praktycznie nie istniały wśród najemników. Możliwe, że nieco zazdrościł tego innym gildiom, ale... na swój sposób tworzyło to drobny profesjonalizm? Jakby. Można to tak nazwać. - Raczej nie - kolejne słowa zdawały się odpowiadać na kwestie poruszone przez Nemyu, jednak zostały one wypowiedziane dopiero z przyjściem pozostałej dwójki z obecnych. Nastolatek skinął im jedynie głową, dokańczając swój napój i wstając od stołu.Wszystko po to, aby opuszczając pomieszczenie udać się w kierunku dobrze znanego im miejsca, jakim była łazienka. Najwyraźniej wolał znaleźć się w innym pomieszczeniu, jeśli coś by wybuchło. Albo może zwyczajnie miał pełny pęcherz, który należało opróżnić.
Gwen
Liczba postów : 92
Dołączył/a : 08/12/2016
Temat: Re: Biesiada Kaczuszek - Reaktywacja Nie Mar 26 2017, 20:56
Podczas jednej ze swoich zwyczajowych wędrówek po gildii - w poszukiwaniu jej sekretów i zapamiętywaniu pomieszczeń usłyszała, że spora grupa gdzieś się zbierała. Może i nie była członkiem gildii zbyt długo, właściwie to chyba pare dni, ale jeszcze nie miała okazji słyszeć w niej tyle głosów, dlatego zaciekawiona ruszyła do sali biesiadnej. Tylko po to, żeby sprawdzić co się dzieje. Tylko po to, żeby zapamięteć innych członków gildii, ponieważ czuła, że zbyt często nie będzie miała ku temu okazji. I właśnie z takim zamiarem cichutko i dyskretnie weszła do pomieszczenia i stanęła gdzieś z boku. Ot taki mały, czerwony kapturek w tej swojej czerwonej pelerynce i różowej sukience. Pierwszym co jej się rzuciło w oczy to oczywiście grupa osób, które jak słusznie wnioskowała również były członkami gildii. Nie przyglądała im się jeszcze jednak, ponieważ skupiła się na rzeczy, wokół której ten niewielki tłumek się zebrał. Dosyć spora paczka wyglądająca jak zapakowany prezent. I choć w jej oczach pojawił się niewielki błysk, to ten jednak szybko zgasnął. Przecież nie był to jeszcze miesiąc, w którym miała urodziny, zresztą z drugiej strony chyba tylko jedna istota w tym świecie mogła wiedzieć, kiedy dziewczynka je obchodziła. - Przyjęcie urodzinowe...ciekawe czyje? - pomyśli gdzieś w przestrzeń, bo...no właśnie... gdzie był Sadaharu? Dlaczego nie przyszedł z nią tutaj? Opuściła głowę patrząc na łańcuch, którym była połączona z duchową istotą. Wiedziała już, że ten zawsze pokazywał jej w którą stronę powinna się udać, aby do niego dotrzeć. Zwykle też nie miala problemu ze znalezieniem przyjaciela ponieważ zwykle był gdzieś w pobliżu, ale zauważyła też jak problematyczne było, kiedy łańcuch się unosił w górę... Owszem, zwykle działo się to w budynkach. Jeszcze gorzej, kiedy tych budynków nie znała... Zapytała więc w myślach, czy ten zjawi się tutaj czy też nie i skupiła się na moment na pomieszczeniu, chcąc dać mu w ten sposób pewien obraz tego, co się działo. Nie wiedziała, czy Sadaharu był na tyle blisko, aby ją usłyszeć, ale zaryzykować zawsze warto. Przecież myślenie nic nie kosztuje... Tak czy inaczej dziewczynka nie podejdzie bliżej, do grupy osób znajdującej się w pomieszczeniu. Źle się czuła, przy takich tłumach, szczególnie, kiedy te były dosyć głośne. A na cisze i spokój raczej się nie zapowiadało... Póki co postanowiła nie zwracać na siebie uwagi, a jedynie po cichutku przyglądać się rozwojowi sytuacji. Szczególnie, że prezent wydawał z siebie dziwne dźwięki.
Regina była ledwo co po misji, choć wcale tak mocno się jej nie oberwało. Można powiedzieć, że była całkiem przyjemna, zdobyła dwa fanty i pomimo tego, że kasy za nią nie było, to nie żałowała. Zastanawiała się, czy jest sens brania udziału w biesiadzie gildii. Już miała tyle ich za sobą, czuła się w sumie już za stara na tego typu akcje, a z drugiej strony, właśnie jako jedna z tych bardziej doświadczonych i z większym stażem, powinna się pojawiać. Nie udzielała się od śmierci Mr. P aż tak w gildii, jak dawniej. Miała ku temu swoje powody i niech zostaną tylko i wyłącznie w jej osobistej strefie. Nie lubiła się nimi dzielić. Wiadome jest jedno – nadal nosiła po nim żałobę i nie zanosiło się na to, żeby szybko ten stan rzeczy się zmienił. Weszła do środka, by zobaczyć zgromadzenie wokół jakiegoś dziwnego pakunku. Kobieta przywitała się ze wszystkimi bez słowa, jednakże ze skinieniem głowy. Dziwacznie bulgotało, cholera wie co to było. Ale hej! Od czego macie swoją cudowną Reginę, prawda? Najpierw przy użyciu Analizy (PWM), postanawia przyjrzeć się z bezpiecznej odległości tejże dziwnej paczce. Jeżeli uzyskane dane będą raczej szczątkowe (może jednak zauważy coś, co posiadała w swojej Bazie danych (PWM)?), to użyje Skanera (D) z zamiarem prześwietlenia tej dziwnej paczki.
Co się tu do jasnej cholery dzieje?! Widząc ilu ludzi tu przychodzi z powodu jakiejś paczki, aż przychodzi mi zachłysnąć się ciastkiem. Muszę sobie odkaszlnąć, a dopiero potem udaje się przeanalizować sytuację. To w tej gildii jest aż tyle osób?! Mimo, iż należę do niej od wielu lat, to niektórych pierwszy raz na oczy widzę. A jakby jeszcze tego było mało, to jeszcze się spoufalają i nawet się do mnie odzywają! Coś tu zdecydowanie jest nie tak! Lecz całe to zgromadzenie wcale nie oznacza, że z kimkolwiek podzielę się ciastkami! Co to, to nie! - Nie... Ekhm... - odpowiadam dosiadującemu się chłopakowi. Bomby raczej nikt by tu nie wpuścił... Tak... Raczej... Chyba... Skąd w ogóle ta paczka?! Ach... Było... Zawsze tak się mówi jak coś się spieprzy... Gratulacje mistrzu... No i może jest to dość niezwykłe, że zebrało się takie zgromadzenie, ale w sumie, czy jest to powód do jakiejś większej paniki? Nikt za wiele nie mówi. Jedynie jakiś typek się grzecznie wita, ale wystarczy mu obojętnie machnąć ręką. Kiedy mija pierwszy szok pozostaje powrócić do konsumpcji ciastek... Ale... Jak to... Zostało ostatnie?
Karuna spojrzała po wszystkich, później na oddalającego się mistrza po czym wzruszyła ramionami. Pozbywać się? Nie nie, to był zły pomysł. Przeniosła swoją uwagę na Josepha splatając ręce za sobą. - A co, jeśli to coś wartościowego? Wtedy można by spieniężyć wartość i zasilić skarbiec gildii. - stwierdziła krótko, po czym podeszła jeszcze bliżej. - ...albo osoby, do której zaadresowana jest paczka. - dodała z dużo mniejszym entuzjazmem. Owszem, była łasa na pieniążki, ale nie była złodziejem. Przynajmniej na chwilę obecną. Jeśli znajdzie kartkę pokaże ją zebranym. Jeśli nie, to nie. W każdym razie plan był dość prosty i miała go zamiar wykonać bez względu na to, czy coś przy niej znajdzie - otworzy ją. A wiec zrobi to, co każdy zdrowo myślący człowiek chcąc poznać jej zawartość. A że magii Reginy nie znała, to i nie specjalnie wiedziała, co robi. Nie mniej uważała, by przy okazji czegoś nie urwać, zaś w razie niebezpieczeństwa schowałaby się za Jo.
Południe to naprawdę miła pora. Prawie tak miła jak wieczór, bo do nocy jeszcze jej było daleko. Niedługo miało zajść słońce, czyli południe zwiastowało ciemność! Idealnie. Jak jest ciemno, to Laertes może zupełnie spokojnie wrócić do swojej ludzkiej postaci bez niekorzystnych efektów. Teraz jeszcze ta przeklęta, gorejąca kula na niebie świeciła jak mogła, a więc uprzykrzała życie wampirkowi. Całe szczęście ostatnia osoba, która wchodziła do budynku zostawiła niedomknięte drzwi, więc wystarczyło napierać na nie z odpowiednią siłą, a się uchylą. Czworonoga pijawka, która rzekomo była psem stawała na swych tylnych łapkach i naciskała pełnią swej niesamowitej siły na drewnianą przeszkodę, aż ta w końcu ustąpiła. Prześlizgnął się szybko do środka i westchnął. Krótki spacer zakończony. Rozglądnął się po pomieszczeniu delikatnie zdezorientowany. Skąd tu tyle ludzi? Zapytał sam siebie w myślach, jednak szybko pojawił się większy problem. Gdzie jest Will? Raczej nie mógł być daleko z powodu pewnych upierdliwych efektów związanych z kontraktem. Mniejsza z tym. Postanowił zwyczajnie poczekać. Interesujący był ten cały raban wokół jednego ze stolików. Nikogo tutaj nie znał jeszcze, ani nikt nie znał jego, więc może warto jakoś zacząć się socjalizować? Z pewnością jego kontraktor nie wyjdzie z taką inicjatywą, bo raczej stronił od nadmiernych kontaktów z ludźmi. Trzeba było zrobić to na własną rękę, a raczej łapę. Plusem bycia małym... jest bycie małym. Nawet jak był ścisk przy stoliku, to Lae jakimś cudem między nóżkami wcisnął się pod niego. Nawet postarał się nie zaglądać pod spódniczkę jakiejś niebieskowłosej. Był dżentelmenem! Wybiórczo, ale był. W tym momencie akurat postanowił być. Zakręcił się trochę, by ujrzeć, że w sumie obok stoliczka jest krzesełko. Pierwsza próba wskoczenia na nie była totalną porażką. Uderzył nosem w mebel i kichnął z tego wszystkiego. Żaden drewniany twór nie mógł pokonać wspaniałego Laertesa! W końcu był waleczny i nie wiedział co znaczy "poddaję się". Wziął rozbieg i wybił się z całej siły. Pazurki mu trochę pomogły, więc osiągnął sukces! Aż chciałoby się krzyknąć, że Mount Krzesło zdobyte. Ambicje wampira sięgały jednak wyżej. Dosłownie i w przenośni. Właściwym celem był stolik. Na niego już wskoczył bez problemu. Stanął obok paczki, rozglądnął się po zebranych i usiadł spokojnie. - Cześć, jak tam? Co to za zebranie? - odezwał się zupełnie ludzkim głosem, chociaż był psem. Magicznym psem. W sumie to był wampirem. Ale nie takim normalnym. Ciężko to było dokładnie wytłumaczyć. W każdym razie - wystartował z optymizmem i pewnością siebie. Miał dobry humor. Czemu miałby mieć zły? W końcu zbliżała się noc, a noce były bardzo przyjemne.
Coraz więcej ludzi się schodziło, których nie znał. Jeden nawet się przywitał, więc Nemcio także odpowiedział mu skinieniem głowy. Trzeba zachować kulturę. Później znowu skinął głową na przywitanie z Reginą. Gdy i mistrz, i chłopak powiedzieli co powiedzieli, brunet nieco się skrzywił. Skąd te zwątpienie towarzysze? Raczej, raczej to bardzo niefajne słowo. Zazwyczaj używane w obliczu kłopotów. Ciekawe czy ktoś będzie miał jaja otworzyć to, bo z tego co widać mistrz się delikatnie ulotnił. Nemyu też nie zamierzał tego tykać... Ale jak się okazało, to akurat dziewczyny postanowiły zobaczyć co to jest. Trochę wstyd, ale kto się będzie tym przejmować? Potem, pojawiło się jeszcze coś nowszego. Zwierze, które uwierzcie lub nie nawija po ludzku? Świat fantasy jest jednak super. - Hej, fajne futerko. Nie było to odpowiedzią na żadne pytanie, po prostu ot uwaga.
Nie przybył na początku z Gwen, gdyż jeszcze załatwiał papierkowe sprawy związane z dołączeniem do Najemników. Niby nic wielkiego, podpisać się gdzieś, dostać pieczątkę, opowiedzieć coś o sobie ewentualnie i wsio. Witamy w legalnej gildii Najemników z mile widzianymi Magami. Szukać towarzyszki długo nie musiał, po prostu się do niej przeniósł pojawiając się przed nią w formie Duszka, warto jednak wspomnieć, że był teraz nie niebieski, lecz fioletowy. Niby mało istotna zmiana dla osób trzecich, jednakże Gwen mogło to bardziej zainteresować. - No hejka. Już jestem, co się tu dzieje? - Odezwał się do dziewczyny jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu. W jego oczach pojawiły się iskierki ekscytacji gdy ujrzał, że każda osoba w tym pomieszczaniu posiada swoją własną unikalną aurę. Tyle magów w jednym miejscu... ach gdyby tylko miał możliwość zbadania każdego z nich po kolei. Po krótkiej, lecz wnikliwej obserwacji zauważył, że osoby obecne poświęcali większość swojej uwagi wokół niewielkiego pudełka. Czemu? Nie miał zielonego pojęcia, jedynie mógł snuć ku temu domysły. - Zaraz przyjdę, chce przyjrzeć się temu "obiektowi" - Rzekł do niej, wysyłając w jej stronę porozumiewawcze mrugnięcie i poleciał w stronę omawianego przedmiotu. Naturalnie nie przejmował się, jeżeli ktoś mu zastąpił drogę, bo zwyczajnie przez niego przenikał, dopóki nie znalazł się tuż przy pudełku. Oglądał raz pudełko, raz obecnych z zainteresowaniem. Z min innych mógł jedynie stwierdzić, że nie wiedzieli co jest w środku. Ba. Może się nawet bali to otworzyć? - Zobaczmy... - mruknął po czym ponownie używając Mniejszego Widma przeniknął prosto do środka pojemnika by zobaczyć co w trawie(pudełku) piszczy.
Karuna chciała chyba sięgnąć po pudełko, na dodatek jeszcze jakiś duch leciał w kierunku tej paczki a więc również w kierunku Karuny! A co jest kontrą na duchy? Koty! Zawsze się mówiło że koty widzą duchy. Tak więc szybkim ruchem Jo spróbował pochwycić paczkę jeszcze przed Karuną i przed duchem. Przyzwie też 4 koty dachowe. A niech upolują mu tego ducha!-Nie panienko! To może być niebezpieczne.-Tak jest. Jego podstawowym zadaniem było bronić Karunę. To że chciała paczkę a nawet to że wyda mu rozkaz by ją jej oddał nic nie zmienia. Rozkaz jej bronienia był nadrzędny dla wszystkich innych rozkazów a paczka była zdecydowanie niebezpieczna. O duchu na razie nie wspominał bo jeszcze go wezmą za dziwaka, jak tylko on go widzi. A koty powinny zająć się problemem, bo przecież były kontrą na duchy.-Powinniśmy to wyrzucić.-Stwierdził jeszcze raz, całkiem pewien tego co mówi. Ta. Paczka. Była. Niebezpieczna. Gdyby duch i tak do niej podlatywał, to by się odsuwał nie dając jej duchowi. A co jak tam siedzą jego koledzy? No właśnie...
Nie od dziś wiadomo, że najemnicy należeli do najbardziej kolorowego grona osób. Różnorodne charaktery potrafiły dać się we znaki, tak samo jak wielorakie formy magii. Nic dziwnego, że przed powrotem Williama sytuacja zdawała się zmienić w sporym stopniu i w pomieszczeniu znalazły się zarówno kotowate jednostki i duch. Ten pomimo utrudnień dotarł w okolice paczki, jednak... nie udało mu się przez nią przeniknąć. Jakby coś to uniemożliwiało. Jakaś dziwna, niepisana siła. Do tego próbując tego dokonać, naszła go wizja ciemno, niemalże czarnowłosej kobiety. Sam zaś nastolatek załatwiwszy potrzeby własnego organizmu wrócił do pomieszczenia, spoglądając na to, jak jeszcze większa ilość osób pojawiła się gdzieś w środku. Zwłaszcza, uwzględniając dessertiańską kozę, która to zdawała sobie aktualnie upodobać kraniec pelerynki Gwen, na co brązowowłosy nie zwrócił większej uwagi. Sam w końcu kiedyś się przekonał, jaki to apetyt miało ów stworzenie. Mimo wszystko, skierował swojego kroki do stołu, gdzie mógł dostrzec jedną z osób, która zgodnie z jego wiedzą mogła się tym zająć. - Otworzysz to jakoś? - spytałby się jedynie Laertesa, uwzględniając fakt, że ten nie do końca mógł zginąć. Wiele by to ułatwiało, bo najwyżej łatwiej naprawić jedną osobę, aniżeli całą gildię. Jeśli ten by się zgodził to potencjalnie zasugerowałby albo drugą część budynku, albo asekuracyjne przejście na dziedziniec - skoro takie zamieszanie powstało z pozostawionej przez kogoś paczki.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.