I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Sob Lis 07 2015, 20:42
Spora stodoła, którą niedawno odbudowali członkowe Lamii, została im teraz użyczona do zabawy. Miejscowi ze względu na sympatię, którą darzyli magów, pożyczyli im spory, okrągły stół, przy którym z pewnością znalazłoby się miejsce dla każdego Lamijczyka przychodzącego tu w tę zimną noc. W środku panowało przemiłe ciepło. Ktoś widocznie zadbał, żeby było tu jakoś bardziej przyjemnie. Nawet na tyłach stodoły udało się zorganizować jakąś całkiem porządną kuchnię! Ci sąsiedzi to jednak był skarb! Całość pomieszczenia oświetlana była niewielkimi, złotawymi lacrymami. Miało się wrażenie ogólnej przytulności.
Klauth, owinięty w ciemne ubrania, starał się uchronić przed lacrymowym światłem. Mimo tego w jego oczach można było dostrzec wyczekiwanie.
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Sob Lis 07 2015, 20:54
Mamma mia~! Goście już się schodzili a tutaj jeszcze tyle było do zrobienia, tak wiele do zdziałania. Ziemniaczki do odcedzenia, pierożki do zagotowania, kaczke trzeba do pieca włożyć, buraczki z magazynu przynieść, pyzy mogły jeszcze zaczekać, wino trzeba było otworzyć a rąk do pracy za mało! Mamma mia...-Pace idź obsłużyć szefuncia, Matt szybciej szoruj tą patelnie.-rzucał poleceniami w jednej ręce trzymając patelnię z grzybami a drugą dolewając wina do mięsa. Kucharz nigdy nie miał spokoju ale co oni myśleli, że ich Marco nie nakarmi!? A co najgorsze skończyły się pingwiny, wyszło zaledwie 2000 pierogów. Może powinien wysłać kogoś po morsy i niedźwiedzie polarne? Tego nie był pewien ale jedzenie musiało być gotowe, na raz raz. A tu jeszcze zamówienie pana Clausa było trzeba przyjąć, Matta przypilnować no i czy Pace poradzi sobie jako kelner?-Mamma mia, na karotkę, kiedy ja tą kaczkę do pieca włożę?-Mardzuił mówiąc sam do siebie.-Matt szybciej, ile można na jedną patelnię czekać!?-Krzyknał do chłopaka który w pocie czoła pracował. Może gamoń, ale na pewno nie leń więc później mu Marco jakiś dobry deser przygotuje! Może Ciasto czekoladowe?
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Sob Lis 07 2015, 22:40
Przybyłem na biesiadę, gdy tylko doszła do mnie wiadomość, że takowa się będzie odbywać... Szczęśliwie, od tygodnia bezczynnie siedziałem w Onibus, tak więc kilka dni drogi mogłem poświęcić na dotarcie na Północne Pustkowia. Ach, jak cudownie znowu móc być tutaj. Wszedłem do stodoły, gdzie odbywała się nasza uczta i chyba byłem pierwszy... Chociaż, po całym pomieszczeniu rozchodziły się piękne zapachy, a chwilę później zobaczyłem także Mistrza siedzącego nieopodal, w głębi stodoły. Zrzuciłem ciężki płaszcz, odwiesiłem razem z szalikiem i już miałem wybierać miejsce przy stole, kiedy usłyszałem wołanie Marco z kuchni. -Pace idź obsłużyć szefuncia, Matt szybciej szoruj tą patelnie.- Szybko ruszyłem do kuchni zorientować się, czego na pewno chce Marco. -Jasne, już się robi!- Wyszedłem z terenów dzisiaj należących do naszego kuchmistrza i podszedłem do stolika Mistrza -Witaj Mistrzu, coś konkretnego do jedzenia?- W ręce miałem gotowy notes i długopis, które szybko zgarnąłem z kuchni i byłem przygotowany do pisania. -Coś do picia? Kawa, herbata, woda?... Albo może coś mocniejszego?- I tak czekałem, aż Mistrz złoży zamówienie, mając nadzieję, że ktoś jeszcze przyjdzie.
Cal
Liczba postów : 324
Dołączył/a : 16/12/2012
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 00:35
Ciemnowłosy chłopaczek miał zamiar przemknąć się niepostrzeżenie do wnętrza stodoły. Wszystko przebiegłoby zgodnie z planem, a i o wiele ciszej, gdyby nie zdradziecki płaszcz. Ten zahaczył o pomniejsze pieńki na opał, które postanowiły runąć jak jeden mąż. Powstał przy tym powstał niemały, jednak chłopaczek nijak mógł temu zapobiec. - ...przepraszam - padły tylko ciche zgłoski, które równie dobrze mógł skierować do siebie, a następnie zaczął zbierać porozrzucane drewno, aby to je poukładać. Jakby tego jednak było mało, to każda próba zdawała się kończyć fiaskiem, a wysiłek Cala można było spokojnie przyrównać do tego syzyfowego. Jakby wszelkie drewno sprzysięgło się przeciwko niemu.
Enzo
Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 01:16
Oooo, radosna kolacja w gildyjnej stodole. To w ogóle Lamijczycy mieli stodołę? Niesamowite! Oczywiście, że Enzo nie mógł przepuścić takiej okazji, nawet jeśli kojarzyła się mu ona z wiejską potańcówką. Ale czasami i takie imprezy potrafiły być obfite we wrażenia i sympatyczne sytuacje, dlatego też Verrocchio nie zamierzał rezygnować z okazji ku temu by dobrze się zabawić. Zaraz po pojawieniu się na miejscu swoje kroki skierował do... mistrza gildii. Dlaczego? Właściwie bez powodu. Ale mistrz gildii często przyciągał wzrok, a w takim razie i Enzo znalazłby się w centrum zainteresowania. Poza tym czarnowłosy lubił właściwie mistrza gildii i dlatego nie miał nic przeciwko temu, by sobie z nim porozmawiać. - Witam, jak mija dzień? Wierzę, że jesteś w dobrym zdrowiu i dzisiaj będziemy się bawić do samej nocy. - rzucił Enzo w kierunku mistrza gildii z uśmiechem, stając obok niego. Widział oczy mężczyzny i zastanawiał się nad tym co ten właściwie teraz odczuwa. Wyglądał jakby zaraz miał nadejść co najmniej święty Mikołaj i wręczyć mu najpiękniejszy prezent na świecie. - Coś się święci? - zapytał tak na wszelki wypadek tylko, przyglądając się miejscu w którym się znalazł. Machnięciem ręką i uśmiechem przywitał też Pace'a, który pojawił się na miejscu. Jacyś ludzie się tu kręcili.
Klauth Sortravn
Liczba postów : 47
Dołączył/a : 10/12/2014
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 01:48
Oj, ileż się działo! Święty Mikołaj być może zaraz się pojawi we własnej osobie i da nam wszystkim prezenty~! Nie, ten obraz akurat w głowie Klautha się nie pojawił, ale kiełbaskę to by sobie jakąś zjadł. Kiedy nadszedł Pace, żeby odebrać od niego zamówienie, Sortravn ucieszył się, bo chyba zaczynał być głodny. Osobiście miał nadzieję na czarną polewkę albo przynajmniej jakiegoś murzynka (murzynkę, hehe). - Czarną kawę. Ale taką mocno czarną. Enzo? - zapytał towarzysza, który nagle się pojawił. - A ty co byś chciał? To było jego pierwsze spotkanie z całą gildią jako mistrz. Zresztą, wcześniej też niespecjalnie się w budynku pojawiał, bo wiele spraw zaprzątało jego czarną głowę. Podróże, poszukiwania, misje, chwała poza granicami Fiore... Różne takie urocze rzeczy. - Dzień jak zwykle mija zimno. Jak dobrze, że tutejsi zamontowali tu ogrzewanie, bo chyba byśmy zamarzli. To tacy dobrzy ludzie! A bawić się możemy i do rana! Tylko żeby wszyscy przeżyli - rozchichotał się. Jeśli niektórzy sądzili, że oto siedzi obok nich ponury gagatek, to mocno się mylili. - Na pewno święcą się potrawy przygotowane przez Marco. To prawdziwy geniusz smaku! Choć od kiedy się tu pojawił, mam wrażenie, że pingwinów zrobiło się znacznie mniej... Jakby w ogóle ich nie było. Pingwiny to jednak miłe stworzenia - odpowiedział. Zmrużył oczy, starając się dopuścić do nich jak najmniej światła. - Czemu tu musi tak świecić?
Enzo
Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 02:09
Enzo spojrzał na Pace'a z lekkim zaskoczeniem, ale po chwili już zrozumiał, że w tym miejscu najwyraźniej robił on za kelnera, a przynajmniej przyjmował zamówienia. Trochę dziwnie się czuł myśląc w ten sposób o członku gildii do której i on przynależał, ale może powinien był przejść nad tym do porządku dziennego? Gdy mistrz zapytał czego Enzo by sobie życzył, ten przez chwilę się zastanawiał zanim odparł. - Kieliszek dobrego wina nie byłby złym początkiem. Jeśli to dla ciebie nie problem, Pace. - odpowiedział w końcu Enzo, posyłając koledze wesoły uśmiech. Przyjdzie moment, że zamiast kelnera stanie się on współimprezowiczem, a wtedy to Enzo mu poleje. Rolę się odwrócą. Póki co było jak było.
- A, faktycznie, bywa zimno. - odparł zupełnie jakby była to dla niego kompletna nowina. Życie jako osoba posługująca się zawodowo magicznym ogniem sprawiło, że czasami w ogóle nie odczuwał chłodu. W jego żyłach płynęła przecież gorąca krew, która sprawiała, że dużo łatwiej znosił niskie temperatury i nie miał problemu z miejscem, w którym znajdowała się siedziba jego gildii. - Ogrzewanie? Za darmo? Naprawdę nie chcieli niczego w zamian? - wesoło zapytał Verrocchio, dla którego najwyraźniej każda transakcja musiała wiązać się z pewnego rodzaju wymianą. - Pewnie przyjdą w odpowiednim momencie poprosić nas o przysługę. Ne żebym miał coś przeciwko temu. A nasi przeżyją, przeżyją. Swoje przeszliśmy, może nie wszyscy zahartowani zostali w ogniu, ale na pewno potrafią utrzymać się przy życiu. - Enzo raczej wierzył w swoich kolegów i koleżanki z gildii, nawet jeśli niekoniecznie w 100% za wszystkimi przepadał. Były bowiem osoby, które niespecjalnie stanowiły dla niego definicję ulubionych partnerów do rozmowy, ale czyż tak nie bywało we wszystkich grupach społecznych. - Powiem więcej... nie widziałem tutaj jeszcze żadnego pingwina. Nie rozglądałem się za żadnymi, ale to i tak o czymś świadczy. Aaaach, teraz mam ochotę zobaczyć jakiegoś. - podrapał się po czole mężczyzna, samemu będąc nieco zdziwiony swoją nagłą potrzebą. Raczej nie spodziewał się jednak zobaczyć jakiegokolwiek przedstawiciela tego gatunku w kilku najbliższych godzinach, choć kto wie? - Mam nadzieję, że żadna organizacja ekologiczna nie przyczepi się do nas w tej sprawie... - to wcale nie było tak nieprawdopodobne jak mogłoby się wydawać. Na Lamię lubiły spadać różnego rodzaju problemy, które na pierwszy rzut oka wydawać się mogły być wyssanymi z palca.
- Wie mistrz, na ogół świeci by ludzie mogli dojrzeć się wzajemnie w ciemnościach. Być może to jest odpowiedzią. - odparł też żartobliwie na pytanie Klautha. Biedny. Światło mu przeszkadzało.
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 02:19
Wszyscy świetnie się bawili, w tym i Marco, polewając pierogi z pingwinem okrasą. Około 200 pierogów wciśnięty na ogromny półmisek który najlepiej gdyby dźwigało dwoje ludzi.-Matt! Pace! Połóżcie to na stole-Wrzasnął do swoich pomocników a sam nachylił się nad klatką w której siedział ostatni Indyk w tej części Fiore.-No cześć kolego..-Uśmiechnał się Marco z nożem w dłoni otwierając klatkę, indyk jednak był cwany a jego zmysł przetrwania wręcz ogromny. Zwinnym ruchem ominał Marco i niczym rozpędzona torpeda, zrzucając garnek z rosołem zaczął biegać po kuchni.-Mój rosół... mamma mia...-Powiedział Marco łapiąc się za głowę poczym rzucił się na ptaka który szybko czmychnął do sali biesiadnej, a tuż za nim biegł Marco z nożem.-Łapcie tego hultaja, tego nicponia, zbrodniarza przeciw jedzeniu, tego parszywego indyka.-Krzyczał Marco do współtowarzyszy biegając za indykiem dookoła stołu.
Rosalie
Liczba postów : 395
Dołączył/a : 20/09/2012
Skąd : Twoje sny~?
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 03:03
- Dzień dobry, czyżbym się.... CO TO DO LICHA JEST. W życiu tak już bywa. Człowiek siedzi, obmyśla, ma wszystko idealnie ułożone. Wie, jak dana chwila ma wyglądać, sekunda po sekundzie - zaplanowana perfekcja. A tutaj przychodzi jakieś zdarzenie losowe, który niszczy nasze marzenia i pozostawia w kokoro żal i rozgoryczenie, a nawet wściekłość - dlaczego nie jest tak, jak ja chcę? Niektórym plany niszczą kataklizmy, innym inni ludzie, a niektórzy przegrywają walki w kawiarniach przez potrącające staruszki. Życie było brutalne, zdecydowanie. Rozia także sobie coś zaplanowała. Zmierzając na biesiadę, dokładnie wiedziała jak będzie to wyglądać - otworzy drzwi, a Klauth skuli się, przerażony przez bijący od niej blask. Miała być boginią tej chwili. Czas miał się zatrzymać, a wszyscy zerknąć w stronę wejścia z wielkim "Wow. Toż to Rosalie. Jest taka piękna. I wspaniała. I.." i tutaj pojawiało się o wiele więcej pochlebnych jej określeń, które miała czas sobie obmyślić podczas podróży. Mieli ją witać, całować po rączkach, bucikach, miało być tak pięknie. Tak idealnie. A tu kurwa indyk. O tak, wiele rzeczy Rose w swoim życiu darzyła nienawiścią. A ten kawał drobiu w tym momencie dostał taką wielką dawkę, że powinna być śmiertelna. Jak on śmiał... To ona wchodzi do budynku, a tutaj to plugastwo przebiega jej przed nosem?! O nie. O NIE. Ten ptak musiał zginąć. - ZAMAWIAM Z NIEGO GRILLOWANĄ PIERŚ W ZIOŁACH. - Zaklepała, co prawda nie na obśliniony palec, ale dostatecznie głośno. A zamówienie mogła dodatkowo przyklepać Emport'em [C], mając zamiar pozbawić ptaszysko zmysłu równowagi. Żodyn nie będzie obierał majestatu Rozi, żodyn.
Cal
Liczba postów : 324
Dołączył/a : 16/12/2012
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 13:35
Nikt niczego nie zauważył. Nikt nie zwrócił uwagi. Wszystko było w jak najlepszym porządku zwłaszcza, że po chwili pieńki ponownie zostały ułożone, a chłopaczek mógł dołączyć do reszty. Z porządkowego letargu wyrwało go jednak dość głośne wykrzyknienie w stylu caps lock! Aktualnie niebieskie tęczówki machinalnie spojrzały w kierunku źródła dźwięku, lustrując jakąś kobietę, która rozpowiadała coś o piersi w ziołach. Z pewnością musiał kiedyś podpytać Yunę, na czym to polega, ale nie to stanowiło największy problem! Nawet indyk zdawał się nie trwożyć zbytnio twarzyczki chłopaczka, a dopiero obraz kucharza, który pędził za ptakiem z nożem odmalował na Calciowej twarzy zaskoczenie z odrobiną przestraszenia. Ten niemalże machinalnie wzdrygnął się, aby to machnąć ręką w kierunku Marco, posyłając w jego stronę pocisk czarnej, lepkiej farby - Nigrum(C). Miało to prosty cel, a dokładniej zalepienie ręki, jak i broni agresora, bo chyba chcieli uniknąć szkód! Z tego też powodu zapomniał o indorze, z którym to nieco później przyszło mu się zderzyć, ładując się przy tym w niemałą szarpaninę, w wyniku której to ptaszysko uciekło, a Cal wzbogacił się o kilka piórek we włosach, czy na ubraniu, ale... przynajmniej nikt nie oberwie nożem, ot co!
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 13:48
Przybył Enzo, który powitał mnie machnięciem ręki i uśmiechem. Odpowiedziałem mu tym samym. W zasadzie nie znaliśmy się zbyt dobrze, w końcu jest z nami od zaledwie pół roku, a i tak cały czas wszyscy są w rozjazdach. Dzisiaj jest jeden z tych nielicznych dni, kiedy wszyscy są razem. Przyjąłem zamówienie obu panów, dodając jeszcze -Jasne, żaden problem- i odwróciłem się. Wracając do kuchni, zdążyłem jeszcze zobaczyć, jak chłopak, który był podczas mojej ostatniej wizyty u Klautha, powoduje istną katastrofę w postaci porozrzucanych belek drewna. Westchnąłem i wyczarowałem wodne klony, które szybko ruszyły do Młodego. -Hej! Przyszliśmy Ci pomóc- powiedziały na raz dwa identyczne osobniki, które szybko uporały się z drewienkami. W tym jednak czasie w końcu udało mi się wrócić do kuchni, przygotowując dla Mistrza czarną, mocną kawę, szukając wina i kieliszków, no i oczywiście korkociągu. Przygotowałem też herbatę dla Młodego (imienia jego nadal jednak nie dane było mi poznać). Czekając na gotującą się wodę, pogwizdywałem i co jakiś czas rzucałem spojrzenie na krzątającego się Marco. Ach, kucharze to taka specyficzna grupa ludzi... Zawsze mają ręce pełne roboty, dziwny humor, i te swoje powiedzonka... Jak to Marco mówi? Już miałem sobie przypomnieć, gdy ten wykrzyknął "Mamma mia" i wszystko było wiadome... Uśmiechnąłem się i już miałem coś powiedzieć, kiedy woda się już zagotowała. Zamknąłem więc usta i zalałem dwa kubki parującą cieczą. W tym czasie wrócił jednak jeden z moich klonów (widocznie jeden cały czas dotrzymywał towarzystwa Młodemu... Albo, no cóż, coś go przywaliło i zniknął) -Skończyliśmy!- -Świetnie. Packu no. 2, byłbyś tak miły i pomógł Marco w kuchni?- Wtem odezwał się Marco i byłem wręcz uszczęśliwiony, że Pacek no.2 już wrócił. -O, widzisz, już jest coś do roboty. Dasz radę zabrać pierogi wraz z Mattem?- Zastanawiam się, dlaczego tak właściwie rozmawiam ze swoim klonem. Wystarczyło w myślach wydać rozkaz... Dzisiaj jednak to chyba atmosfera tego miejsca działała w ten sposób, że i zwykłe wodne twory stawały się "przyjaciółmi". -Jasne, już to bierzemy!- Pacek no.2 już ustawił się z jednej strony patery i czekał na chłopaka. Ja w tym czasie wziąłem metalową tacę, ustawiłem dwa kubki kawy, dwie cukierniczki, butelkę wina i kilka kieliszków w razie, gdyby ktoś jeszcze przybył i ruszyłem na salę. Wpierw podszedłem do miejsca, gdzie siedzieli Mistrz i Enzo -Zamówienie gotowe, panowie!- Ustawiłem kawę przed Klauthem (oczywiście wraz z cukierniczką), kieliszek i wino przed Enzem (chyba da radę sobie nalać) i ruszyłem do miejsca gdzie siedział Młody wraz z moim klonem -Hej! Jeśli dobrze pamiętam, widzieliśmy się kiedyś w gabinecie Klautha, ale nie zdążyliśmy się poznać. Jestem Pace... A to- wskazałem na mojego sobowtóra -jest Pacek no.3- Mówiąc to, ustawiłem przed Młodym kubek z parującym napojem i cukierniczkę. Wtem jednak z kuchni dobiegł taki rumor i taki krzyk, że chyba wszyscy zwrócili uwagę na drzwi do owego pomieszczenia. Wbrew oczekiwaniom wszystkich ( a przynajmniej mojego) wybiegł z nich Marco z nożem goniący indyka... Ach, ta atmosfera... Iście rodzinna.
Pomykając w cieniu, byleby Marco nie dostrzegł mnie i nie zaciągnął do pracy, ruszyłem w kierunku Mistrza i Enzo i zająłem miejsce obok nich. Miło by było napić się z nimi, zanim znów ruszę do kuchni... Na widok Rozi lekko uniosłem się z miejsca i pomachałem do niej, by wiedziała, że ją zauważyłem. Podobno lubiła być w centrum uwagi.
Klauth Sortravn
Liczba postów : 47
Dołączył/a : 10/12/2014
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 16:29
Dodanie odrobinki cukru do kawy rzeczywiście nie było złym pomysłem. Gorzej, że cukier był biały. Nie mieli nic czarnego na stanie? Albo choćby nic spalonego na węgiel? Miał wrażenie, że Marco nie chciałby dopuścić do sytuacji, w której coś takiego pojawi się na stole. Szkoda, ale cóż się poradzi na bycie normalnym człowiekiem nie lubiącym spalenizny? - Dziękuję, Pace - rzucił do chłopaka i już chciał coś dodać a'propos zajęcia miejsca, gdy chłopak sam to zrobił. Bardzo dobrze, może więcej osób znajdzie się wreszcie przy stole. Upił łyk kawy, zastanawiając się, czy jej zapach jest równie czarny jak kolor. Cóż, trudno było to określić. - W zamian zapewniamy im ochronę, kiedy tylko możemy. I naprawiamy stodoły, tak, jak stało się z tą. Kiedy was nie było, zająłem się jeszcze sprowadzeniem zapasów na zimę dla kilku okolicznych wiosek. To dzięki temu dostaliśmy plebanię i kredyt zaufania. Od czegoś trzeba zacząć... - odparł zupełnie spokojnie. - Byłoby dobrze, gdyby nikt się do nas już nie przyczepiał. Rzeczywiście, cały świat mógł sobie na moment darować to wstrętne przyczepianie się i obserwowanie każdego ruchu Lamijczyków. Po pewnych wydarzeniach nic już nie było jak dawniej i pozostało już jedynie naprawianie bałaganu. Wiele rzeczy się wydarzyło. Konieczność zadbania odpowiednio o gildię nagliła, a Klauth robił, co mógł. Z niektórymi członkami widział się po raz pierwszy od momentu zniknięcia Ragny. Wtedy też został wezwany przez starszych członków gildii na zebranie, które miało prędko wyłonić nowego mistrza. Nie było sensu w gromadzeniu wszystkich magów Lamii, bo potrzeba nagliła. Shirotsume wyrzuciło gildię na bruk i magowie musieli sobie jakoś radzić. Już miał powiedzieć coś na ten temat, gdy niedaleko stołu usłyszał znajomy, ptasi dźwięk. - Gul...? - wydał ten dość charakterystyczny odgłos, po czym rozejrzał się po sali. Biedny indyk. Marco z pewnością chciał go użyć. W drzwiach pojawiła się Rosalie, której Klauth naprawdę nie widział od dawna. Już chciał zareagować, gdy jej uwagę zaprzątnął indor błąkający się pod jej nogami. No nic, poważne sprawy będą musiały zaczekać. - Wiesz, Enzo, gdyby ludzie nie widzieli niektórych rzeczy, świat pewnie stałby się piękniejszym miejscem - zaśmiał się.
Enzo
Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 18:58
- Świetnie, dzięki Pace! - rzucił Enzo w kierunku chłopaka, który właśnie dostarczył mu wino i tym samym powody do radości. Mężczyzna postawił kieliszki na stole, a następnie zajął się odkorkowaniem wina, co nie przysporzyło mu większych problemów. Lata doświadczenia. Dosłownie. Wino zawsze widziane było jako idealny trunek na randkę, a od tych mężczyzna nie stronił, chcąc nie chcąc musiał więc w końcu nabrać doświadczenia w otwieraniu tego rodzaju trunków. Polał już nawet Pace'owi, bo i kieliszków przyniósł chłopak więcej - może subtelnie dając znać, że i jemu się chce pić - lecz ten czmychnął jeszcze do roboty... - Zabiegany jest strasznie. - zauważył Verrocchio, lecz kieliszek pozostawił dla chłopaka, a po chwili napełnił swój własny, następnie go unosząc i pozwalając sobie na dokładniejsze przyjrzenie się barwie szlachetnego napoju. Podobała mu się. Przez chwilę też zastanawiał się czy nie stuknąć się swym kieliszkiem z filiżanką mistrza, ale po chwili sam uznał, że to nie najwybitniejszy z jego pomysłów. Zamiast tego wysłuchał słów Klautha w międzyczasie pozwalając sobie upić łyczka wina i poczuć dobrze znany mu smak, choć z lekką nutą nowości. Czyżby wino, które posiadali było jakieś specjalne? A może po prostu Verrocchio nie kojarzył lub zapomniał o tym konkretnym aromacie? Sam nie wiedział. - Dość dużo roboty jak na jednego człowieka. Ale w sumie nie powinienem się dziwić. W ogóle wybacz mi pytanie, ale zawsze mnie to ciekawiło, a w miarę łączy się to z tematem pracy. Czym zajmowałeś się mistrzu zanim zostałeś tym kim jesteś teraz? - tak, to nurtowało go od jakiegoś czasu. Czy przeszedł "zwykłą" drogę od pionka do króla, czy wykonał może jakąś niesamowitą roszadę by stanąć na czele Lamii? Miał ochotę też zapytać o Ragnę, ale dał sobie spokój. Ragny i tak nie znał zbyt dobrze, to nie były jego czasy. Enzo przyjrzał się ukradkowo twarzy mężczyzny, jakby poszukując na niej jakichkolwiek śladów zmęczenia. Ci na czele często próbowali maskować ślady przebytych trudów na swych twarzach.
Indyk zwrócił też uwagę Enzo, rzecz jasna. Przyglądał się on przez chwilę z zaciekawieniem, gdyż teren przed nim zamienił się niemal w jakiś obrazek z polowania, sam jednak nie zamierzał dołączać do wesołej hałastry, która próbowała jakoś tego indyka powstrzymać przed jego niecnymi planami ucieczki. Jak śmiał nie oddać swego życia Lamijczykom, którzy potrzebowali substancji odżywczych zawartych w jego mięsie! Enzo jednak jakoś specjalnie nie przepadał za mięsem z indyka, a poza tym był... mówiąc wprost - zbyt cool na dołączenie do tego wszystkiego. Rosalie pewnie zajmie się indykiem w odpowiedni sposób. Uwagę dotyczącą związku dziewczyny z ptakami zachował dla siebie. Za to gdy Pace podszedł do nich i przysiadł się, Enzo automatycznie niemal podsunął mu napełniony wcześniej kieliszek niemalże pod nos, a następnie wysunął rękę z własnym w jego stronę. Niech stuknie. Potrzebował tego stuknięcia. Z jakiegoś powodu, o którym sam nie wiedział. - Za dobre wino i kobiety. - uśmiechnął się czarnowłosy mężczyzna, a następnie upił kolejny łyk wina. - Rozmawialiśmy właśnie z mistrzem o tym, że pewnych rzeczy lepiej w życiu nie widzieć. Ja nie jestem pewien czy się z tym zgadzam - wydaje mi się, że lepiej dostrzec wszystko zawczasu, i cienie, i blaski danej chwili, by potem srogo się nie rozczarować. Co ty o tym myślisz? - wprowadził chłopaka w rozmowę z mistrzem, tak by ten nie czuł się wyobcowany w tym towarzystwie. Taki dobry człowiek był z tego Enzo, bo przecież nie miał on nic przeciwko temu, by więcej osób sobie swobodnie tu rozmawiało.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale Nie Lis 08 2015, 19:40
W końcu miałem czas by usiąść przy stole. Enzo podsunął mi napełniony kieliszek a ja westchnąłem i wziąłem go pewnie do ręki. Jak dobrze było w końcu usiąść i odpocząć no i się napić oczywiście. -Dzięki. Za dobre wino i kobiety- powtórzyłem za Enzo, chociaż tak jak wino zdarzało mi się pić ostatnio często, tak z tymi drugimi jakoś się nie powodziło (hehe, powodziło, dobre). Ale nie ma co płakać, jak się jakaś znajdzie to się znajdzie. Stuknąłem kieliszkiem o kieliszek Enzo i upiłem duży łyk, smakując... -Ach, to jest to. Tak mi się zdawało, że dobrze trafiłem- Może nie byłem wytrawnym znawcą wina, ale jako syn jednych z bardziej wpływowych ludzi smakowałem ich trochę przez ostatnie lata... -Aronia... Pyszna nuta aronii- Następnie wysłuchałem co też miał do powiedzenia mój towarzysz od wina, a do głowy napłynęły nieprzyjemne wspomnienia z misji kilka lat temu... Nadzy otyli faceci na pustyni z dziwnymi gumowymi i różowymi mieczami w dłoniach, goniący mnie przez głębokie piaski... -Myślę, że jednak są rzeczy, których nikt nie powinien oglądać... Ale jak to powiadają na Wschodnim Wybrzeżu: "Co raz zostało zobaczone, już się nie odzobaczy"- zażartowałem, nie bardzo przejmując się zasadami gramatyki. Wszak to powiedzonko prostych rybaków, a i teraz jesteśmy w ścisłym gronie przyjaciół.
Tymczasem Pacek no.2 musiał sam przydźwigać paterę pełną pierożków, którą ustawił na środku dużego stołu. Uśmiechnął się do siedzących nieopodal towarzyszy jak i swojego pana i szybciutko wrócił do kuchni...
Bywało dobrze, bywało źle, czasami bywało nawet tragicznie no i to był jeden z tych traficznych momentów. Bowiem każdy kucharz wiedział, że z brudnymi rękoma się do jedzenia nie podchodzi. A gdy dostał z czarnej kulki magicznego chłopca, to nie tylko ręce miał brudne. Smoła. Czarne coś zachowywało się jak smoła i Marco nawet nie zauważył, mknącego nań indyka, który przez zaklęcie Rosalie niemrawo odbił się od kucharza mknąc dalej. Lamijczykowi było okropnie smutno, bo to znaczyło że musi się teraz przebrać i umyć. A przez pióra indyka to w ogóle wyglądał jak żywa reklama tych niesmacznie okropnych "Fast foodów", dlatego też kucharz zachował się jak członka rodziny Polo przystało i po cichutkim Mamma mia, rozpłakał się by w ten oto sposób pochlipując wrócić do kuchni. Już nawet indyk nie miał znaczenia który w tym czasie doskoczył do nogi Klausa i patrząc na niego wielkimi proszącymi oczami, oznajmił z zadowoleniem-Gul, gul?-I przechylił głowę, jak to ptaki robią najlepiej.
Sponsored content
Temat: Re: Radosna Kolacja w Ciepełku gildii Lamia Scale
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.