I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Mała wioska pod Hargeonem, ukryta w lesie. Składa się z kilkunastu murowanych, o dachach pokrytych ceramicznymi dachówkami, zadbanych i dobrze prosperujących gospodarstw, nastawionych głównie na leśny wypas bydła, sadownictwo i produkcję zdrowotnych nalewek z owoców leśnych. Podróżując z Hargeonu najpierw mija się na niewielkiej polanie, po lewej stronie kowala, zawsze posiadającego kilka koni, natomiast jakieś 100m dalej, po tej samej stronie znajduje się karczma "Pod Radosną Jagódką", będąca pierwszym konkretnym budynkiem wioski u jej południowego krańca. Z kolei na północ od wioski, jakieś pół kilometra, znajduje się niewielka klinika transplantologii, w której pracuje kilku magów-chirurgów, potrafiących zdziałać cuda w przypadkach utraconych kończyn...
Owszem, Hargeon ma szpital. Owszem, jest to wypaśnie wyposażona jednostka. ALE tego dnia dyżurował chyba najsłabszy zespół chirurgów a nie zamierzam ręki Sarsiego skreślać jak numerów na kuponie totolotka. Ma ją w pełni odzyskać i koniec. I nie, ja wcale nie próbuję się usprawiedliwiać, dlaczego bez słowa wytłumaczenia ciągam tego obolałego biedaka po lokalnych Pcimiach Dolnych na północ od Nikąd. Ani odrobinę... Gdy tylko weszli do kliniki, Alezja szybko zarejestrowała Sarsiego, dorwała lekarza, który się nim zajmie i oddała mu zamrożoną, lecz już dość mocno topniejącą bryłę lodu zawierającą utracone ramię towarzysza. Plecak i cały tył miała mokry, bo właśnie w plecaku ręka podróżowała, ale to nie było teraz istotne, Archeolog nawet nie zwróciła na to uwagi. Odwróciła się do Sarsiego. W dłoni ściskała kartkę od Lei. Dobrze, że jak w porcie Lea poszła coś załatwiać, Alv wysłała z nią Ignacego. Dzięki temu mógł przynieść liścik. Przeczytała go ale tylko dlatego, że nie miał adresata. Spojrzała teraz na kartkę i podała ją Wróżkowi. Mógł na niej przeczytać:
Cytat :
Przepraszam. Musiałam ruszyć na misję. Martwię się o Ciebie, leż grzecznie w szpitalu. Jak tylko wrócę przyjde do Ciebie.
L.
- No, to idź i nie narób gildii wstydu a ja tu poczekam, aż z tobą skończą... - mrugnęła i lekko uśmiechnęła się do Indianina... Już jej się nie spieszyło na Tenrou aż tak. Może poczekać na koniec operacji i odwiedzić czerwonoskórego chłopaka. Pamiętała, że dla ludzi ważne jest, gdy są w szpitalu i ktoś na nich czeka, ktoś ich odwiedza. Sama też czuła potrzebę czekania na kolegę. Najlepsze, że gdyby sama trafiła do szpitala, ostatnie czego by się spodziewała to czyjeś zainteresowanie. Takie echa wychowania na psa stróżującego...
Pięć Niedźwiedzi
Liczba postów : 85
Dołączył/a : 18/03/2013
Skąd : Łódź
Temat: Re: Wioska Nugutsu Nie Kwi 21 2013, 17:35
- Ładne widoki... - zagadnął do dziewczyny, wylegując się w spokoju w zakątku zwykłego wozu, z pokerową twarzą wpatrując się gdzieś w okoliczne tereny. Było tutaj nawet całkiem ładnie. Dużo drzew, zieleni. Mało miast, budynków i ludzi. Właśnie takie krainy lubił odwiedzać. W takich okolicach lubił przebywać i w takim miejscu chciałby żyć na co dzień. Ale została mu powierzona misja. Życiowa misja, której cel był ważniejszy, niż wszystko inne.
- Zawsze chciałem pojeździć konno... Ale konie mnie gryzły - wyznał nagle, z prawdziwą szczerością, podziwiając biegające nieopodal zwierzęta, po czym zmierzył wzrokiem szpital, pojawiający się na horyzoncie - ostatni przystanek na ich drodze. Wzdrygnął się lekko, gdyż nienawidził szpitali. Pomimo tego, Alezja wybrała dla niego odosobnione i spokojne miejsce. Jak na szpital nawet całkiem możliwe do zaakceptowania.
Jakby stąd uciec? Może oknem, a potem odjechać na wilku gdzieś do lasu? Potem byłoby już łatwiej. W lesie miałbym tylu pomocników...
Karteczkę od Alezji wziął z niemałym zaskoczeniem i niepewnością. Po przeczytaniu jej nie zmienił raczej mimiki twarzy. Z zimną obojętnością zaakceptował jej treść i bez słowa schował ją do kieszeni. Być może na prawdę i tym razem nie mogła przebywać w jego towarzystwie. Być może, na prawdę musiała wyruszyć na misję. Pomimo tego, iż to rozumiał, poczuł pewną niechęć. Gdyby ona wylądowała w szpitalu, prawdopodobnie spałby obok jej łóżka, niczym psi stróż.
- Dziękuję, Alezjo... - odpowiedział z lekkim uśmiechem, po czym, już rozpromieniony dodał po chwili, odwzajemniając uśmiech - I nie zawiodę Cię. Gdy skończę, możesz nie przyznawać się do tego, że Cię znamy - po chwili zaś oddał się w ręce lekarzy, trochę niechętnie, przepraszając Wielkiego Ducha za brak wiary w naturalne odrastanie kończyny. Ale cóż. Cel uświęca środki.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wioska Nugutsu Pon Kwi 22 2013, 05:21
- Nie za ma co, odrobisz w polu... - rzekła machinalnie. Coś jednak ją zdziwiło - Nie przyznawać się?... - Alv przechyliła głowę, tak po psiemu, próbując zrozumieć co Pięć Niedźwiedzi miał na myśli. Czuła się z tą myślą jak ryba głębinowa, której ktoś powiedział, że powinna kiedyś spróbować biegów przełajowych, bo to fajnie działa na skrzydła. Nie mogła wymyślić nic konstruktywnego. Krzyknęła więc za oddalającym się w stronę sal operacyjnych Indianinem, zgodnie z tym co uważała - Sarsi! Przecież jesteśmy w jednym stadzie!... Jeśli się odwrócił, klepnęła palcami lewej ręki w wierzchnią stronę prawej dłoni, w miejscu, gdzie chłopak ma znak gildii. W oczach miała wciąż brak zrozumienia dla jego ostatnich słów. Jedno stado, jedna gildia, Fairy Tail. Leave no man behind...
Gdy już zniknął z pola widzenia, Alv i Ignacy (który towarzyszył im od Hargeonu) spojrzeli po sobie. Choć przez więź łączącą ją z każdym Znakiem nie musiała wyrażać się słowami, czasem miała taki odruch. Spojrzała z żalem na urnę, unoszącą się na wysokości jej twarzy lecz nie jej dotyczyły słowa: - On cierpi, prawda?... Urna zrobiła smutną minkę na potwierdzenie. Po chwili spojrzała pytająco... - Nie wiem. Ale chyba naprawdę musiała. Widziałam ich w gildii, widziałam też na Tenrou. Denerwuje mnie jak używa magii. Jakby chciała podszyć się pod Erzę. Ale zostawienie przyjaciela? Może by tak zrobiła bez powodu ale ja nie mam podstaw, by tak uważać. To raczej zbieg niefortunnych zdarzeń... Zostań tu teraz i przyleć po mnie, jak będą go przewozić do sali. Ja idę na zewnątrz. Od czasu... - musiała wziąć głęboki oddech by kontynuować - ... Od czasu mojego ostatniego pobytu w szpitalu, nie lubię tego miejsca... Ignacy ze smutkiem kiwną sobą potakująco. Nie chodziło o pobyt po Lesie Gnolli, gdzie na dobrą sprawę w szpitalu wylądowała raczej gościnnie. Nie. Chodziło o wcześniejszy pobyt, pieczętujący okrycie się przez nią hańbą z powodu nie ocalenia życia towarzysza. Wyszła z budynku i usiadła na ławce opodal wejścia. Rozprostowała nogi, wyprężyła się, głowę opierając o zagłówek ławki i wpatrując się w niebo prześwitujące między zielonymi liśćmi leśnych drzew... Gdy mnie udzielano pierwszej pomocy, jego zamykano w foliowym worku. Gdy mnie opatrywano, jemu robiono sekcję zwłok. Gdy ja wpatrywałam się w szpitalny sufit, sypano ziemię na jego grób. Gdy jemu nieznajoma dziewczyna odcięła jego głowę i odeszła z nią, ja jej nie powstrzymałam... zacisnęła zęby, w krótkim ruchu uderzając raz tyłem głowy w zagłówek ławki... Teraz mój towarzysz leży w szpitalu a lekarze walczą o to, by odzyskał sprawność w utraconej ręce. Jak do tego doszło? Bo ja zamiast im wszystkim przekazać, że zabójca posługuje się elektrycznością, zatrzymałam to dla siebie, naiwnie myśląc, że jakoś tajnie im to przekażę. Zachciało mi się gry na czas a teraz Sarsi płaci za mój błąd. To przeze mnie nie może być teraz z Leą na misji... A może mówiąc o nieprzyznawaniu się chodziło o to, że po operacji nie chce mnie znać? To nawet miałoby sens. Ale nie zostawię tego domysłom. Jeśli sam mi to powie, będzie wszystko jasne i może wtedy dotrze to do mnie... Zasnęła rozmyślając. Zasnęła po raz pierwszy od kilku dni. Chodź Sen jaki miała przyniósł odpoczynek organizmowi (wszak umie się wyspać w każdym miejscu i w każdej pozycji, o ile na Sen pozwoli), tak umysłu nie pozostawił w spokoju. Widziała i słyszała strażników starożytnych. Widziała też i słyszała Baltazara, choć na ulicy nie potrafiłaby go rozpoznać. Wiedziała, że to on. Widziała jak strażnicy i Baltazar walczą ze sobą a polem bitwy jest Earthland, i jak kolejne państwa giną w ogniu i szaleństwie. Fiore... Romerum... Bosco... Seven... Królestwo Pergrande... Widziała kurhan Mamoriksa ukryty gdzieś w dębowym lesie i siebie, klęczącą u jego wejścia, z mieczem starożytnego przywódcy w dłoni. Towarzyszył jej Ignacy. Dwa Znaki Przeszłości na raz! Obok Alezji klęczał Tarik, z małym mieczykiem w łapkach, naśladując towarzyszkę. Musiał to być maj, ponieważ wiatr szumiał między ukwieconymi drzewami... Obudziła się po dłuższej chwili. Za dużo tego wszystkiego Alv. Gadasz jak najęta, ściemniasz z powodzeniem, do tego wciąż przebywasz w dużych grupach ludzi, narzucając im się. Potrzebujesz odpoczynku. Jak to wszystko się skończy... albo choć będzie chwila przerwy... idziesz się wyciszyć, odpocząć. Pójdziesz na wolną od robotników część Fairy Hills i postukasz młotkiem. A jak ktoś cię będzie zaczepiał, to tym młotkiem zatłuczesz. Albo jak wrócisz do Domu Archeologa, przegonisz z magazynu Kościldę i sama w nim posprzątasz. Tak, myśli o śmierci Angella nie przegonisz ale to wiesz i teraz. W sumie, to mogłabyś pójść na jego grób... Ciężko westchnęła, na powrót patrząc w korony drzew i słuchając śpiewu leśnych ptaków...
Gdy tylko Pięć Niedźwiedzi będzie przewożony z bloku operacyjnego do sali, Ignacy od razu leci po Alv. Chwyta rękaw jej bluzy w usta i ciągnie do pokoju Sarsiego. Jeśli jeszcze będzie spał, Alv opiera się o ścianę i czeka na pobudkę pacjenta. Gdy będzie przytomny: - Hej. Jak się czujesz?... - pyta z troską, po czym wbija oczy w podłogę... - To przeze mnie tu wylądowałeś. Wiedziałam, że Kishimura posługuje się elektrycznością a nie powiedziałam wam od razu. A tak, wiedzielibyście jak z nim walczyć. Zwlekałam, i przez to tu się znalazłeś. Wybacz mi... - z ostatnimi słowami zamknęła oczy i skłoniła głowę, jakby czekała na cios mieczem w potylicę...
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 11:36
Trzeba odpocząć. Był to jeden z nielicznych faktów, których Takasia była pewna. Tylko przez odpoczynek raczej nie miała na myśli tego, co teraz robiła. Po przekopaniu Północy przyszła pora na miasto portowe, a raczej jego okolice. Takasia wie z doświadczenia, że koraliki lubią ukrywać się na kamieniach i krzakach, a nie w terenie zabudowanym choć i to nie wykluczone. Dobra, do przekopania jest praktycznie całe Fiore. Nie takie rzeczy sie robiło! Takasia, dasz radę! od razu motywacja rośnie! Może i nie prowadziła żadnych wykopów archeologicznych (jeszcze...) to czołgała się niczym wojsko amerykańskie w dżungli amazońskiej podczas wojny z Guajaną Francuską. Odchylała listki krzewinek szukając zielonkawych kulek z poziomu ściółki leśnej, przy czym w przeciągu ostatnich pół godziny zdążyła już z pięćdziesiąt razy zahaczyć o nie małe skupiska pokrzyw. W sumie lepsze to niż przedzieranie się przez krzaki róż, bo wtedy już zupełnie by wyglądała jak po zaciętej walce z jakąś hydrą. Ostatecznie wstała, po czym zaczęła przeszukiwać nierówności kory, a następnie niczym rasowy ninja wdrapała się na drzewo. Gniazda nie było, tym bardziej koralika, ale widok niczego sobie. Przez korony drzew dała radę dostrzec jakieś domki. Tak, domki w środku lasu. Kolejna wioska? W sumie... można sprawdzić i wioskę. Po przeszukaniu drogi w jej stronę, trafiła na jakąś karczmę o dość przyjemnej dla ucha nazwie. W sumie czemu by sie w niej na moment nie zatrzymać i czegoś napić? To też otworzyła drzwi do środka, a następnie przy ladzie zamówiła sobie sok z leśnych owoców, który to wzięła ze sobą na wynos jednak pod warunkiem, że jeszcze dzisiaj zwróci szklaneczkę. Takasi to tam pasowało, więc ruszyła dalej przez wioskę przeszukując parapety i wszelakie inne dziury, by ostatecznie trafić pod klinikę. Przynajmniej nie psychiatryk... jedyne takie pocieszenie, a nóż widelec ktoś by ją w takim zamknął. W sumie Takasia tam się dobrze czuła, jednak nie wiadomo co ostatni natłok wydarzeń zrobił z jej główką, mimo że jakoś specjalnie różnicy pomiędzy Takasią tą, a przedmisyjną widać nie było. No oprócz tego że zamiast leżeć na hamaku wolała bawić się w Sherlocka Holmes'a ver. leśna. Owe przeszukiwania terenu jednak przerwała jedna rzecz, a raczej ludź. Tak się oto złożyło, że może i kolejnego koralika do kolekcji nie ma, ale za to znalazła Alv! Napiła się soku po czym zaczęła iść w stronę towarzyszki z gildii, która to siedziała sobie na ławce. - O, Alezja! - krzyknęła do niej machając ręką, pokonując kolejne metry w jej stronę. - Co ty tutaj robisz? Wiesz co? W pobliskiej karczmie dobry sok mają. Napój na pochwalenie zasługuje, tutaj wątpliwości być nie powinno. - Kuracja po misji czy czekasz na kogoś?
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 12:04
Alv czekała wciąż na koniec operacji Sarsiego, na podklinicznej ławce, błądząc wzrokiem po liściach i niebie. Wtem usłyszała słowa skierowane w jej stronę. Głos rozmówcy był znajomy. Spojrzała w jego stronę i... - KYA! - spadła z ławki... Poderwała się jednak prędko, łapiąc za falkatę ale nie dobywając jej. Wzrok miała... hmm... coś między wrogim a nieufnym... - Czego chcesz?! Co z Tenrou?!... Wtem jednak przyjrzała się Takarze bardziej. Rozliźniła się trochę, puściła też rękojeść miecza. Podeszła do Takary i dźgnęła ją kilka razy palcem w bok. Przyjrzała jeszcze raz. Teraz chwyciła jej prawą rękę i poruszała nią tak, że ta zrobiła "falę". Rękawica ani kusza się nie pokazały. Alv spojrzała na Wróżkę z Nadzieją: - Rany eruwiaste i wszyscy święci, TAKARA! NASZA Takara! To Ty, prawda?...
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 12:22
Trzeba przyznać, że takiej reakcji się nie spodziewała. Bardziej liczyła na jakieś "Cześć" a tutaj od razu spadła z ławki. Takasię normalnie wryło, a sama nie wiedziała, co robić. Stała tylko i obserwowała wystraszoną Alezję. Nie przyszła z piłą mechaniczną więc nie bardzo rozumiała, co się dzieje. Wyrosły jej kły czy jak? - Ale co ma być z Tenrou? - zapytała, zaś fakt, że nie ogarniała, był coraz bardziej widoczny. - Tenrou! Ja tam nic nie kombinowałam, wszystko jest na miejscu, tylko na polance byłam... Ale co ma być? - Zaczęła szybko się tłumaczyć, bo fakt, na Tenrou była. Kawał czasu temu przed misją, ale była. A jak ktoś chce ją w coś wrobić!? W sumie jedyne co to strzelała sobie, a raczej podejmowała próby nauki nowego zaklęcia, więc na Takasiny rozumek wyspa nie powinna ucierpieć. Więc co ma być z Tenrou? Następne zaczęła być dźgana w bok, a ta sama czuła się niczym żywy okaz tyranozaura w czasach współczesnych na jakiejś otwartej wystawie. - Jasne, że wasza! Dziwne pytanie... - dziwne, bo jest tylko jedna Takarcia, wróżka znana na całe Fiore~! Dobra, może to mocna przesada, co nie zmienia faktu, że innej nie ma. - Nie rozumiem... Stało się coś? - W sumie... wylądowała gdzieś kilkaset lat wstecz, cholera wie jak to się odbiło na teraźniejszości. Może uznali ją za zaginioną czy coś?
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 12:36
Alv odetchnęła z ulgą. Spojrzała na towarzyszkę pogodniej... - Eru dzięki to naprawdę ty... - spojrzała jednak znów poważniej - Było włamanie na Tenrou. Jeśli zaswędział cię jakiś czas temu znak gildii - to było to. Popłynęliśmy na miejsce: Dax, Lea Shizukana, Sarsi Pięć Niedźwiedzi i ja, żeby zobaczyć co się stało. Dołączyła też Takano. Na miejscu czekał na nas gość z gildi zabójców. Mag S do tego. Nie mogliśmy sobie poradzić. Do tego Sarsi stracił rękę i teraz czekam na koniec jego operacji. Nagle pojawiła się dziewczyna wyglądająca prawie jak ty, tylko starsza i o paskudniejszym charakterze. Do tego zapytana o Kuro powiedziała, że nie zna nikogo takiego. Do tego powiedziała, że nie lubi przemocy... - teraz wyraz jej twarzy wyrażał lekką drwinę... Dopiero teraz Alv zauważyła, że Kuro nie ma z Takarą. Znów spojrzała nieufnie... - A właśnie, gdzie jest twój kot?... Gdy ostatnim razem widziała się z Takarą, ona i exceed wciąż byli nieodłącznym duetem...
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 13:18
Nie było jej jakiś czas i burda bez Takasi. JAK TO BEZ TAKASI?! Ale jednak z Takasią, choć to brzmiało dość zawile i mimo, że wszystko powinno się rozwiązać, pojawiało się co raz więcej niewiadomych, a dezorientacja nie znikała. - Wiesz... będąc pierdyliard lat w przeszłości raczej nie zwracałam uwagi na znak. - wtrąciła się, kiedy ta zaczęła mówić o włamaniu. Ale jak ktoś śmiał się włamać na Tenrou?! I co tam kurna robił mag S i to z najemniczej? - Gildia zabójców? Death's Head Caucus? - Kolejne wtrącenie, gdzie w sumie wolała się upewnić, czy dobrze myśli. A jak dobrze, to chyba Takano nie obrazi się, jak zrobi im się wjazd na chatę i obije kilka facjat za ten karygodny czyn. Słuchała jednak dalej. - JAK TO STRACIŁ RĘKĘ?! - niemal wykrzyczała słysząc te makabryczne wieści. Strata ręki nie fajna sprawa, chociaż sama nie miała okazji urwać sobie łapki. Jednak zastąpić taką żelastwem i władować w nią wyrzutnię rakiet... Nawet niezły pomysł! Chociaż Niedźwiadkowi taka alternatywa może się nie podobać. - Podobna? Ale nie taka sama! - stwierdziła, słysząc o domniemanym podobnym ludku. A tam podobny, znając życie i tak z Takasi ma tyle co migdały z truskawek. Tak, pacyfistka nie może być Takasią, to samo w sobie jest sprzeczne. - Kto gdzie jest...? - nie dosłyszała końcówki. Ostatnio tak miewa, dziwne, nie? - Aaa! Hotaru gdzieś mi się zawieruszyła z Kotomi, a Pheam gdzieś zniknął po misji. - Czy odpowiedź Takasi usatysfakcjonuje Alv? Tego nie wie. O to pytała? Who knows... Po akcji w Krug coś jej się ze słuchem porobiło. Dziwna sprawa... - Chwila, czyli Niedźwiadek tutaj jest?
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 13:58
Spojrzała na Takarę ze zdziwieniem... - Byłaś w przeszłości?... - wytrzeszczyła oczy. Aż chciała ją dokładnie wypytać jak tam było, jacy byli ludzie i czy Archeolodzy dobrze się przyłożyli do rekonstrukcji ale stwierdziła, że to może poczekać... - Nie, nie Bezgłowy Kaktus. Poison Apple czy coś. Pierwsze słyszę... I tak, zabójca odciął rękę Sarsiemu nim się spostrzegliśmy. Dax ją zamroził a Sarsi się podleczył, dzięki czemu nie wykrwawił się na wyspie. Wylądowaliśmy tutaj, bo tu są lekarze, którzy mogą mu ją całkowicie przywrócić. Takano, Dax, jakiś dziwny gość od nas i ta-inna-Takara zostali na Tenrou... Zawiesiła się na chwilę. Rzeczywiście. Słowa "nie lubię przemocy" powinny od razu dać jej do myślenia... - No... Wyglądała w sumie jak ty... Tylko była starsza. Miała pasemka i paskudną rękawicę-kuszę na prawej ręce. I miała większe te... no... oczy... - przy czym zrobiła sugestywnie zamaszysty ruch na wysokości klatki piersiowej. - I nosiła strasznie dziadowską spinkę z motylkiem. Gadała coś o Baltazarze i strażnikach starożytnych, ale to akurat długa historia i o dziwo związana z Inkwizycją. Chyba... - tu się zastanowiła. Po chwili zamyślenia, nieobecnie dodała... - Tak, Sarsi jest tutaj. Właśnie go operują. Ignacy po mnie przyleci jak skończą. Też idziesz go odwiedzić?... - trzepnęła głową - W sensie Pięć Niedźwiedzi, nie Ignacego... Znów wyrwała się z zamyślenia... - Takara, mówię KU-RO. Nie Hotaru, i nie Pheam. Kotomi też nie, choć w sumie na tę samą literę. Już kojarzysz? Taki exceed. Lata jak pirat i robi "nya"...
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 15:05
- Tylko po co zabójca przylazł na Tenrou? - bo raczej wycieczki krajoznawczej sobie nie robił. Chyba, albo i robił, whatever. Grunt, że się zapuścił nie tam, gdzie trzeba i zranił wróżkę. O Poison Apple też raczej nie słyszała i w sumie nawet nie wiedziała, że takowa istnieje. No cóż, człowiek uczy się całe życie. Jednak nie to jest ważne. Dobrze że Niedźwiadek może odzyskać łapkę. W sumie nie każdy ma tyle szczęścia, że mogą z niego zrobić Frankensteina z przyszytą ręką. W sumie po opisie ludzia z Tenrou przez Alv wyglądało na to, że faktycznie była podobna. W dziwnym miejscu oczy miała... Stwierdziła widząc ruch Alv. Przynajmniej jedna z o dziwo nielicznych cech, po którym rozpoznać fałszywkę. W sumie już jej Takasia nie lubi. Nie dość, że wygląda jak ona to jeszcze jakaś zła i niedobra. Potem się ją obije, chociaż... - Związana? Mów no co to za Baltek i strażnicy, muszę wiedzieć. - o dziwo zainteresowało ją to bardziej, niż reszta faktów. Skoro powiązani z inkwizycją, to i z Ósemką, a Ósemkę ma obić, co o dziwo łatwym zadaniem może nie być. Na obecną chwilę każda informacja była na wagę złota. A może odkryje jej słaby punkt? Who knows... - Jasne, że pójdę. - trza odwiedzić kumpla z gildii, mimo że zna go tyle co z widzenia i ani słowa nie miała okazji z nim zamienić. - Yhym... A z resztą... - sięgnęła do kieszonki, a następnie wyjęła z niego zieloną kulką, zupełnie nie zwracając uwagę na opis jakiegoś "nya'ującego ludzika zasuwającego po atmosferze z prędkością rakiety - Widziałaś może coś takiego w okolicy?
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 18:30
- Szukał Golden Heart... - znów nieufnie zaczęła patrzeć na Takarę. Chce informacji co zabójca robił na Tenrou. Do tego żywo zainteresowała się Baltazarem, strażnikami i inkwizycją. Kompletnie olała kwestię Kuro pokazując mi jakieś koraliki. To NIE JEST normalne. Coś tu mocno nie gra. Może to jednak nie nasza Takara?... - Ogłuchłaś czy jaja sobie ze mnie robisz?... - oschle spytała Takarę. Chwilę patrzyła na nią w milczeniu, po czym chwyciła za ramiona i potrząsnęła. - Gdzie jest Kuro?! Czemu nie ma go z tobą?! Takara z Tenrou też go nie znała. I dupa tam a nie "muszę wiedzieć"! Nic Ci nie powiem, póki nie powiesz mi gdzie jest Kuro i czemu masz na niego tak wywalone!... - wciąż potrząsała koleżanką. Gdy skończyła pytać, skończyła potrząsać, jednak dalej trzymała ją mocno za ramiona, wbijając w nią lodowaty wzrok... - I po co ci informacje o Baltazarze, strażnikach i Inkwizycji?!... - nie rozluźniła chwytu, nie zmieniła też spojrzenia. Czekała na odpowiedzi, choćby miała ją wycisnąć z niej siłą. Czuła się jak pingwin oglądający mecz tenisa...
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 19:21
Faktycznie, coś było na tak jak trzeba i chyba dopiero teraz zaczęła to pojmować. Pomijając fakt, że od początku było nie tak, teraz zaczęło to bym coraz bardziej widoczne i denerwowało tak samo jak futro na pustyni. Obecne zachowanie Alezji było tak niezwykłym zjawiskiem, jak zorza przy równiku. Jakie znowu Golden Heart? Takasia pierwszy raz słyszała tą nazwę, ale raczej po nic nie potrzebnego najemnicy nie narażaliby życia wchodząc na wróżkową wyspę. Ogłuchłam...? zapytała sama siebie Takasia, w sumie zadając takie samo pytanie swojemu jestestwu jak Alv. Takara zaś nie spuszczała z niej wzroku, mimo tego że zaczęła nią trząść, zaś pytania się namnażały, z czego po prostu większej uwagi na nie nie zwróciła, dopiero na ostatnie zadane pytanie po tym, jak przestała bawić się nią jak grzechotką, postanowiła odpowiedzieć. - Chcę wiedzieć, bo pewna ośmiogwiazdkowa suka zabrała mi na misji w Krug coś, co było mi najcenniejsze... Odpowiedziała zupełnie poważnie, momentami nawet ściszając głos, zaś wzrok wbiła w ziemię. Było jej głupio, że taka osoba jak ona pozwoliła na coś takiego. To w sumie nie powinno się wydarzyć, a przez durny kaprys wpakowała siebie i Hotaru w bagno, z którego ciężko wybrnąć. Nie dość że głupio, to jeszcze zła, co również można było wyczuć. Jednak nie zła na inkwizytorkę, nie na Hoś a na samą siebie. Jak na to nie spojrzeć - uczciwa wymiana i podczas usłyszenia warunków jakoś nie negocjowała. Inna sprawa, że jako "trofeum" ruszyła BEZ WIEDZY TAKARY PRZED wymianą coś, za co widocznie dałaby sobie łeb uciąć. Tak jej sie przynajmniej wydawało. Zacisnęła prawą łapkę w pięść, a następnie znowu spojrzała na Alv, jednak już zupełnie innym wzrokiem. Ten był inny. Jeżeli oczy są zwierciadłem duszy, to spokojnie można było wyczytać nie tylko ową złość, ale też i upartość i determinację do dążenia do wyznaczonego celu. -... Nie wiem nawet co mi zabrała, ale dorwę ją, zabiorę co moje i zrobię z niej obicie fotela... Dlatego muszę wiedzieć, rozumiesz? Chrzanić to, że uczciwa wymiana. Położyła bez mojej wiedzy łapska na czymś, za co zostanie przerobiona na banknoty do Monopoly...
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 21:22
Inu słuchała Takary i powoli zaczynała rozumieć. Znała duet Takara&Kuro od kiedy pojawili się w gildii. Dwa-trzy lata temu? Jakoś tak. Prędzej jedno zdradziłoby gildię niż zdradziło drugie, a oboje gildię kochają bardzo. Alezję zmroziło. Nie wierzyła, że ktoś mógł im zrobić coś takiego. To jakby jej zabrano gildię, Erzę, Archeologię, Znaki. Poczuła, jakby gardło jej skamieniało a ciało zostało zamrożone... - Ona... Zrobiła wam to ona... - myślała na głos, bardziej mówiąc w pustkę niż rzeczywiście do Takary, trawiąc własne słowa. Jej wzrok zmienił się z lodowatego na... żałobny? Tak, to dobre określenie. Powoli zwolniła uścisk i opuściła ręce... - Siadaj... - powiedziała z funeralnym spokojem, wskazując na ławkę... - I opowiedz mi wszystko o spotkaniu z Ósemką w Krug. Kto tam był, jak ją spotkaliście, jak wyglądała, co zrobiła odbierając ci skarb, co mówiła, czy komuś jeszcze coś odebrała i co to było. Opowiedz mi to, a ja opowiem ci wszystko co wiem o Baltazarze, Strażnikach i Inkwizycji. Jeśli dobrze mi się wydaje, powiem też co ci zabrała ta hiena... Po czym sama usiadła, ze spokojem w stylu "mamy tak przekołkowane, że nawet nam się nie śniło", luźno "po męsku", w lekkim rozkroku, łokcie opierając na kolanach i zwieszając nad nimi głowę...
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Nugutsu Wto Kwi 23 2013, 21:51
Atmosfera zrobiła się dość tragiczna. Może faktycznie było nie najlepiej, ale nie aż tak źle. Chyba. Usiadła na polecenie Alv we wskazanym miejscu po czym dalej jej słuchała. Może mogła nic nie mówić, teraz będzie musiała składać całe sprawozdanie... Chociaż fakt, niech wie co się stało. - Poszłam na misję z Pheamem, Hotaru, Kotomi i Bukajem, ale na samym początku pojawił się jakiś koleś i nas rozdzielił tak, że wylądowałam pod jakąś jadłodajnią z Hotaru. Uparłam się żeby wejść do środka i tam ta frajerka nas unieruchomiła. Za info, co planują i wypuszczenie nas żywych miała od każdej z nas zabrać coś, czego straty nie zauważymy. Cholerne haczyki... Zgodziłyśmy się, i okazało się, że planują wojnę z Fiore. Potem zamieniła się w jakąś chmurkę i wyciągnęła z nas jakieś kuleczki. Potem okazało się, że Hotaru nie pamięta Pheama, nie słyszy go ani nie widzi, a ja... sama nie wiem. Ale musiało być to coś cennego, na pewno. Była w takim dziwnym płaszczu, które chyba robiło za medium no i miała niebieskie włosy i wyglądała na taką jakąś... smutną. Streściła całość próbując w miarę nie robić większych odstępów pomiędzy słowami. Mimo wszystko to było tak niedawno, że ciężko o tym mówić, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. - Było trzeba ją pobić a nie bawić się w jakieś transakcję. Grr.. jak ja dorwę to z jej jelit zrobię gitarę! - Nawet już ładne plany miała co do przerobienia jej na inne obiekty. A z oczek kolczyki... - Uda mi się, nie ma innego wyjścia. - podsumowała na koniec opierając się o oparcie ławki, a wzrok kierując ku niebieskiemu niebu. Gdzieś tam na pewno siedzi. Może nie na niebie, ale w Romerum, jednak już nie długo...
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wioska Nugutsu Sro Kwi 24 2013, 13:11
Podejrzenia Alv się potwierdziły. Niestety się potwierdziły. Westchnęła ciężko, wbijając w ziemię morderczy wzrok, jakby to tam znajdowała się siedziba Inkwizycji. Zaczęła mówić powoli i z zimnym spokojem... - Tak jak Hotaru, tak tobie zabrała towarzysza. Nawet jeśli on przed tobą jest, ty go nie widzisz ani nie czujesz, jeśli ktoś wymawia jego imię, twój umysł je odrzuca. Dokładnie tak, jakby nie istniał. Niby nie mam pewności, co wam zrobiła ale skoro to ósemka, to może mieć taką moc. Ty i ten towarzysz zawsze byliście nierozłączni. Wychowałaś go. Wasze relacje, to jak... - myślała, jak powiedzieć, żeby nie "wykasować" tego, co już powiedziała... - To jak Natsu i Happy. Ty mogłabyś zginąć za niego a on za ciebie. Skoro nie ma go teraz przy tobie to prawdopodobnie znaczy, że zrozpaczony ruszył w świat, by odzyskać twoje wspomnienia. Jeśli jeszcze nie zdążysz odzyskać wspomnień, a on będzie przy mnie kiedy znów się spotkamy, pokażę ci, gdzie jest, powiem co robi. Nawet jeśli go nie będziesz widziała. Nie opiszę ci go, bo pewnie twój umysł ten opis odrzuci. Kiedy czujesz brak, nie staraj się myśleć o nim. Myśl o Happim. Albo o tygrysach... - po tych słowach wzrokiem pełnym smutku ale jednocześnie determinacji spojrzała w oczy Takarze - Jeśli znajdę przed tobą tę lupę* nie ginąc przy tym, zmuszę ją, by zwróciła wam to, co zabrała, później rozszarpię a łeb odrąbię tępym szpadlem. Bo dokładnie to bym jej chciała zrobić, gdyby to co spotkało was, spotkało mnie. Nie ma słowa w języku exceedów, demonów ani ludzi, by wyrazić czyn, jakiego względem was się dopuściła... Wzięła głęboki wdech, oparła się o ławkę ale ręce pozostały w luźnej pozie oparte przedramionami na udach, z dłońmi zwieszonymi do środka. Miała ochotę poklepać Takarę po ramieniu albo pogładzić po plecach i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Gdyby jednak ktoś tak zrobił jej, resztki siły ległyby w gruzach a ona dopuściłaby do siebie łzy i rozpacz, osłabiając się przy tym bardzo. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe... i zrezygnowała z pomysłu... - Teraz powiem Ci, co wiem o Ósemce, Baltazarze, Strażnikach Starożytnych i Inkwizycji Nie wiem, jak dużo tobie to powie ale trochę opowiadania jest. Tak w ogóle to nam zniszczyli gildię, nie wiem czy wiesz. Może zacznę trochę "od Wielkiego Wybuchu" ale nie chcę nic pominąć. Angell zginął a ja byłam ciężko ranna... - tu zatrzymała się na chwilę. Chciała powiedzieć, jak bardzo to jej wina, jaką jest podłą istotą. Cudem się powstrzymała. Zacisnęła na chwilę zęby, by za moment kontynuować opowieść... - Gdy wyszłam ze szpitala, udałam się do gildii. Na miejscu okazało się, że została napadnięta przez dwóch Inkwizytorów: spasionego Kasjana, trzygwiazdkowego Inkwizytora i Lenistwo - siedem gwiazdek. Im więcej gwiazdek, tym większa szycha. Dziesięć to chyba maks. Szukali Golden Heart. Nie powiem ci o Golden nic więcej treściwego, bo im mniej wiesz, tym lepiej śpisz - wybacz i uwierz na słowo. W każdym razie dwaj Inkwizytorzy, którzy przyszli szukać Golden, nie znaleźli tego czego szukali, więc podłożyli na placu przed gildią bombę. Albo w ciągu trzech dni dostarczymy Golden do pewnych ruin w Lesie Gnolli w Romerumie, albo Magnolia przestanie istnieć. Ruszyliśmy do Lasu Gnolli - oczywiście bez Golden - w składzie: Colette Carter z Rady Magii, Laveth z oddziału pomarańczowo-czerwonych, Dax, Kirino, Yuuki i ja. Krótko po wejściu w las zostaliśmy rozdzieleni. Ja trafiłam na tubylców. Od nich dowiedziałam się, że Inkwizycja mocno zagnieździła się w tym lesie i że to plemię panicznie się ich boi. Nazywają Inkwizytorów "czarnymi władcami", "ich" ruiny przeklętymi i uważają, że tam idzie się tylko po śmierć. Z ważniejszych niż do tej pory rzeczy usłyszałam o mieszkańcach ruin: "Tam pani czarna, co duszami włada. Leń, co niszczycielską moc posiada. Tam sługi ich, tam niebezpiecznie". Jestem niemal pewna, że ta Czarna Wdowa to "twoja" Ósemka. Wdarła się w dusze twoją i Hotaru. Czyli kulki, które opisałaś, to zmaterializowane fragmenty dusz albo jakieś pojemniki na nie. Lupa... - na chwilę zapatrzyła się gdzieś przed siebie, w las. Wzięła kilka głębokich ale spokojnych wdechów, po czym dalej, pozornie bez emocji opowiadała... - Po jakimś czasie spotkałam Daxa. Niestety Yuuki nie żył a Dax ledwo ledwo. Ale spoko, Dax już się poskładał. Nigdzie nie było natomiast nawet śladu po radnej, komandosie i Kirino. Z Daxem przemierzałam las w poszukiwaniu ich lub ruin, do których mieliśmy się dostać. Przy jednych takich spotkaliśmy jakiegoś dziadka i jego wnuczkę. Inkwizytorów. Mieli znaki pentakli. Stary jest ogarnięty i niesamowicie zwinny. Dziewczyna jest narwana i by wszystkich mordowała ku własnej uciesze. Dziewczyna poszła w las a my zostaliśmy sami z dziadkiem. Zaczęliśmy walczyć ale ani nie pokonaliśmy go ani on nie pokonał nas. Chyba. W sumie to jakoś najmniej wyraźnie pamiętam... Nagle świat zafalował i ni z tego ni z owego cała misja ratunkowa Magnolii minus Yuuki znalazła się w szpitalu w Magnolii a każdy z nas otrzymał po dwie kartki czegoś o nazwie "Atlas Bogów" a bomba została rozbrojona. Co do "Atlasu": okazało się, że w tych kartkach są zapieczętowane wizje, które aktywuje krew "właściciela" kartki. Wizje każdego widzieliśmy wszyscy. Dax był pierwszy. W jego wizji pojawili się po raz pierwszy Strażnicy Starożytnych. Mieli brązowe togi i worki na głowach a po nogach obficie ciekła im krew. W ogóle są jakimiś "Pierwotnymi Siłami". Dax, albo ten, którego oczami wtedy patrzył, też jednak był im podporządkowany. Kazali mu zniszczyć miasto Galahaad. Dosłownie rozkazali: "Udasz się więc do Galahaad i zniszczysz wszystkich mieszkańców. Zabijesz każdego co do jednego, byśmy mogli na pogorzelisku zbudować nowy świat." Po wizji przez chwilę bardzo ładnie pachniał. Chyba lawendą. Później krew Kirino padła na jej kartki i zobaczyliśmy pierwszą jej wizję. Na jej rękach umierał chłopak, którego kochała, a który ileś lat wcześniej zabił jej brata... Nie. Czekaj. Odwrotnie. To ona umierała w strasznych cierpieniach a on stał nad nią. Miał czarne włosy i garnitur. Chyba nie on ją zabił, bo miał pretensje, że ona odchodzi. Chociaż pewna nie jestem. Pamiętam, że nazywał ją motylkiem. Wizja skończyła się w momencie, gdy Kirino, albo dziewczyna której oczami patrzyła, umarła. Po tym na ręce Kiri pojawił się różowy motyl... - dopiero teraz zastanowiły ją jej same słowa. Ale nie... Może jej się wydaje... Kontynuowała więc... - Kolejna wizja Kirino pokazała się, jak moje kartki zostały ubrudzone moją krwią. To była znów Kiri. Czuła się, bezużyteczna i jakby świat patrzył na nią z litością. Miała jednak niszczycielską moc. Niemal zabiła mnie i Daxa ale przywróciła nam resztki życia i zdrowie. Jakiś głos powiedział jej... - zamarła. To nie mógł być przypadek... - Powiedział jej najpierw "Zniszcz, różowy motylu" a gdy pogruchotała mnie i Daxa, po czym ożywiła czy tam uzdrowiła powiedział, że dobrze się spisała i może nawet zostanie jego następczynią. Nie wiem tylko kim jest ten "on". I w odróżnieniu od poprzedniej wizji, gdzie może Kiri patrzyła oczami jakiejś obcej dziewczyny, tu było bezpośrednio o niej. Po tym jak nas prawie zabiła, świat pogrążył się w mroku - dosłownie - i pojawiły się... - tu znów zatrzymała się, bo kolejne wypowiedziane przez nią słowa do niej dotarły. Dokończyła powoli, w zamyśleniu... - ...postaci w czarnych togach... A Gnolle nazywają Inkwizycję "czarnymi władcami"... - pomyślała z pewnym przerażeniem. Odezwała się jednak znów, kontynuując w atmosferze ciężkiego spokoju: - ... Po tej wizji przez chwilę robiłam za dużego świetlika. Kolejna była Colette, ta radna. To samo: jej krew na jej kartki. Zobaczyliśmy dziewczynę, chyba z innego świata. Albo czasu? Hmm... Raczej świata. Ruda uzbrojona. Na lewej ręce miała za imacz przewieszoną... tarczę... - Alv znów się zawiesiła wpadając we własne myśli. Już kiedyś czytałam opis tarczy pasujący do tej. Pasujący nawet bardzo. Mitologiczna Egida, boska tarcza ze skóry kozy Almatei. To możliwe? Ale jak?... Wkrótce jednak ponownie wyrwała się z zamyślenia... - To chyba ona napisała Atlas Bogów. Do tego była w rozterce. Wyglądało jakby długo myślała, że robi dobrze ale teraz sama jest skołowaciała. I że cokolwiek robi, krzywdzi bliskich. Hmm... Ona ten Atlas albo pisała albo pisał go Baltazar. Już sama nie wiem. W każdym bądź razie powiedziała: "Tworzenie kartek w Atlasie to strasznie trudna rzecz. Ale chyba trochę go zgłębiłam, dzięki magii no i naukom Baltazara". Wspominała też coś, że wszyscy jesteśmy wplątani w plany jej ojca. Możliwe, że jej matka też, kimkolwiek jest. Słowa, które wypowiadała Rena, ta dziewczyna, były skierowane też do osób, które te kartki atlasu mają. Czyli do nas. Kazała nam obiecać, że nie dopuścimy do narodzin Dziecka Chaosu, które ma być drugim Zerefem. Że jego moc ma być przerażająca. Ma się narodzić z mocy dziesiątego i potęgi ósmej... Nie... Wróć... Odwrotnie... Potęgi dziesiątego i mocy ósmej. Swoją drogą, brzmi znajomo? W każdym razie ten gówniarz ma zasiąść na płonącym koniu i spopielić świat. Huh, miałam nie wspominać ci o Golden Heart, ale tu jednak muszę. Inaczej bym musiała cię okłamać. Ta dziewczyna powiedziała, że pod żadnym pozorem Rada Magii nie może dostać Golden Heart, bo będzie jeszcze gorzej niż jest. Powiedziała też: "Ścieżki nas wszystkich krzyżują się w Wielkiej hali, pamiętajcie o tym bo strażnicy nie odpuszczą." Obstawiam, że ci strażnicy to te maszkary z wizji Daxa. Mniej więcej tak kończy się wizja panny Carter. Zostały jeszcze kartki komandosa. Nie zamieniły się w wizję tylko w gadżety, po jednym dla każdego. Ja dostałam tę rękawiczkę... - tu obojętnie zamachała prawą dłonią. - W sumie nie zwróciłam uwagi, co dostała reszta. Byłam wtedy jakaś taka otępiała. Aha, wypaliła się też na podłodze wiadomość od tej Reny. Było coś w stylu "Zabijecie Baltazara, pomożecie mu, cokolwiek zrobicie, staliście się częścią historii która zmieni ten i wszystkie inne światy." To chyba tyle skoro chodzi o wizje. Ta inna Takara, spotkana na Tenrou mówiła, że Fairy Tail ma możliwość przyłączyć się albo do Baltazara, albo do Strażników. Sama chyba była od Baltazara. I na moje, patrząc na to, jak się do nas odnosiła, powinniśmy się trzymać z daleka i od jednych, i od drugich... Wyprostowała nogi i "założyła" ręce... - Jeśli czegoś o tym, co utraciłaś, co mówiłam nie usłyszałaś, powiedz, że coś ci czegoś brakuje. Powtórzę inaczej albo powiem na inny sposób. Tak nie może być... Spojrzała na drzwi kliniki... - Coś długo Ignacy nie przylatuje. Mam Nadzieję, że operacja się nie pokomplikowała... Zastanowiła się znów, po czym wyjęła swój notesik i pisadło, naskrobała coś na 4 różnych kartkach, po czym wyrwała je, każdą osobno poskładała na chyba 10 razy i podała Takarze... - Na tych kartkach znajdują się słowa składające się na imię tego towarzysza. Póki te słowa są osobno, nie powinny psuć psychiki. Są tylko słowami. Po prostu nigdy nie czytaj ich razem a będziesz mogła świadomie mieć przy sobie coś związanego z utraconym skarbem... Każda z kartek zawiera po jednym słowie:
Cytat :
Kilo
Cytat :
Uniform
Cytat :
Romeo
Cytat :
Oscar
... i nie są ponumerowane...
*lupa - łac. "wilczyca". Wilczycami określano rzymskie prostytutki. Dla Alv to bardzo obraźliwe i wulgarne określenie...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.