I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Do miasta prowadzi tylko jedna droga, przez bardzo wąska skarpę na której zmieści się tylko jeden powóz. Przez niezliczone lasy i góry. Znajduje się w totalnej dziczy i tylko nieliczni wiedzą jak tam trafić. Miasto jest niewielkie, łatwiej nazwać je wsią. Coś koło 100 domów. A w oddali na skraju polany na końcu miasta znów znajduje się ścieżka. Wąska ścieżka prowadząca jeszcze kawałek wprost do zamku wukutego w skalnej ścianie. Mówi się że został wykuty przez krasnoludy, gdy te jeszcze były calkiem żywym i popularnym gatunkiem. Jeszcze przed czasami magii ~~
MG
Cała 5 dotarła na miejsce docelowe powozem z Magnolii. Było grubo po 20, słońce już zachodziło a oni stali spokojnie na ulicach Koh, czekając na transport który miał tu po nich przybyć. Mieszkańcy miasta patrzą na nich nieprzychylnie, ale nic nie mówią, nic nie robią, jak by podświadomie wiedząc by nie tykać tych ludzi. Słońce niemal znika, kiedy daje się słyszeć dźwięk końskich kopyt. Po chwili zaś na drodze pojawia się czarny powóz zaprzężony w dwa czarne ogiery. Prowadzi go postać odziana w czarną szatą, z kapturem zarzuconym na głowę i w czarnych rękawiczkach na dłoniach. Za powozem, szła mgła.-Carter Colette?-Zapytał głos, cichy i szeleszczący jak kartki starej książki. Gdy usłyszał odpowiedź - jakakolwiek by nie była - wskazał batem na powóz. W środku było ciepło i przytulnie. Wyłożony był czerwonym aksamitem. Był na tyle duży by mogło w nim usiąść 6 osób. Gdy wszyscy się w nim znaleźli, woźnica ruszył.
Czas na odpis: 20.08 godzina 23:00
Autor
Wiadomość
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Biszmal Czw Sie 21 2014, 14:46
- Ach, co za szkoda, a myślałem, że będę miał się czym pochwalić po powrocie do domu! - powiedział Jamie Lutecii, zaraz po tym gdy ta przyniosła mu tę przykrą nowinę o braku jakichkolwiek potencjalnie interesujących miejsc. Miał nadzieję jednak zobaczyć coś bardzo ciekawego, a może nawet kupić sobie widokówkę z takim miejscem i komuś wysłać, ale wyglądało na to, że to się nie stanie. Co za szkoda! Z drugiej strony to miejsce wydawało się na tyle tajemnicze, że pewnie i tak byłoby o czym opowiadać po powrocie, więc może nie było aż tak źle? Tak czy siak Lutecia ruszyła, a oni za nią, Jamie specjalnych powodów do protestów nie miał, więc też tego nie robił. A wzmiankę o jej imieniu przyjął bez większych podejrzeń, bo dlaczego miałby podejrzewać kogoś, kto wyraźnie zadowolony był z własnego miana? On też uważał, że Jamie nie brzmi źle, Lutecia najwyraźniej pod tym kątem była pokrewną mu duszą, aczkolwiek tę uwagę już sobie darował. Czuł, że dziewczyna może nie być zadowolona zbędnym nagabywaniem jej choć równie dobrze mógł się w tej materii mylić.
Z tego samego powodu powstrzymał się chyba z pięć razy w trakcie podróży przez las przed zadaniem pytania o to, jakie to zwierzęta zamieszkują to miejsce, że są na tyle grzeczne, by nie wyjść im na spotkanie, ale z drugiej strony bezczelne niczym najzagorzalsze fanki, które obserwują innych z ukrycia. Darował sobie jednak takie pytania, zwłaszcza, że panna Carter poprosiła go o pomoc z ciekawym okazem wstążki, z którą to Jamie bez ociągania pomógł, uśmiechając się ciepło do liderki grupy. - Bardzo pani pasuje, nie powinna jej pani chować przed innymi. - powiedział wesoło, ale starał się nie być zbyt natarczywy w tej kwestii. Ot, chciałby może, by ludzie wokół niego wykazywali się nieco większymi chęciami do prowadzenia dialogu czy rozmowy, bo póki co większość zachowywała ciszę. A cisza kojarzyła mu się z tym spojrzeniem, które Lutecia wcześniej mu posłała...
Dlatego też to znowu Jamie odezwał się, gdy tylko zobaczyli dwie dziewczynki w hallu, które jako żywo kojarzyły mu się tylko z jednym. - ...czy to nie prawie jak w jakimś magifilmie czy opowiadaniu? Ciarki mnie przeszły! - wyszeptał cicho do swoich towarzyszy, ale na jego twarzy jarzyło się raczej pogodne oblicze. Przecież to wszystko mogło być tylko świetnie zaplanowanym happeningiem i eventem, specjalnie dla nich z okazji przybycia w te strony! Sam Jamie uczestniczył swego czasu w czymś podobnym, gdy na Halloween wraz z członkami swego zespołu udawali różne przerażające stwory. Pan tego zamku musiał mieć niesamowitą inwencję! Inna sprawa, że nawet Jamie zauważał jak wszystko było wręcz za idealnie przygotowane pod taki hapenning. Odruchowo złapał się na tym, że zaczął przyglądać się uważniej swojemu otoczeniu, by znaleźć cokolwiek niepasującego do stworzonej atmosfery, coś co pomogłoby go utwierdzić w przekonaniu, że cały ten nastrój był tylko formą żartobliwego powitania.
Cokolwiek miał ze sobą z bagaży zostawił w wyznaczonym miejscu, aczkolwiek najważniejsze rzeczy, które zawsze nosił przy sobie pozostały przy nim. Mogły mu się przydać, więc skończyło się na tym, że tylko ubrania i artykuły higieniczne pozostały tam gdzie nakazano. Potem wszedł razem z resztą ludzi do pomieszczenia ze stołem i krzesłami, a ten stół, no kurczę, znowu kojarzył mu się z Opowieściami z Krypty lub czymś w tym stylu. Kolega w masce postanowił stanąć za panną Carter, najwyraźniej uznając, że w ten sposób odda jej... szacunek? Cześć? A może po prostu asekurował tyły? Tak czy siak, Jamie postanowił usiąść po prawicy Colette, w ten sposób asekurując jedną z pozostałych stron. Woah, to faktycznie powolutku zaczynało przypominać bycie prawdziwym bodyguardem! A potem nagle pojawił się król i Jamie nieomal nie zaklaskał z podziwu na tę sztuczkę. To już musiała być jakaś magia, ale kurczę, jaka sprawna, jaka niesamowita. Król mówił, a on słuchał tego co miał do powiedzenia, siedząc grzecznie na swoim siedzisku i uśmiechając się tylko, aż do ostatnich słów. O, zaraz, on też miał opowiedzieć coś o sobie? Poważnie? Ale... przecież on był zaledwie magiem, nikim więcej! Nie miał żadnych fascynujących historii do opowiedzenia, to przecież on na ogół opowiadał o historiach innych! A może chodziło tylko o to, by sama panna Carter opowiedziała o sobie? To byłaby niezła wtopa, gdyby zaczął mówić, a tu okazałoby się, że król kazałby mu zamilknąć...
Raz kozie śmierć! Gdy tylko Colette skończyła mówić, a Jamie przyuważył dłuższą pauzę bez słów, wtedy mówić zaczął on, wcześniej zdejmując kapelusz w geście szacunku. - Niesamowicie przyjemnie jest mi być w tym miejscu, Wasza Wysokość! Nie spodziewałem się, że będę miał okazję chociaż przez krótki czas zwiedzić ten wspaniały i tajemniczy kraj, a do tego jeszcze w miłym towarzystwie! Panna Lutecia to świetna przewodniczka, tempo marszu jakie obrała było idealne, muszę rzecz, ani za szybkie, ani za wolne! Jeśli chodzi o moją skromną osobę - nazywam się Jamie O'Sullivan i długi czas spędziłem w podróżach, za granicą, głównie też w Neverbeen, jeśli Wasza Wysokość kojarzy to miejsce. Obecnie jestem członkiem Violet Pegasus i to niebywały zaszczyt móc w tym miejscu być. - powiedział dbając o odpowiednią artykulację i akcent, tak by brzmieć faktycznie jak człowiek, który jest wdzięczny za daną mu okazję. Bo był. To miejsce było dziwne i tajemnicze, ale na swój sposób fascynujące. No, może gdyby był tu sam, to nie byłby taki szczęśliwy z tego faktu.
Liang
Liczba postów : 392
Dołączył/a : 24/03/2013
Skąd : Wioska Sundao
Temat: Re: Biszmal Czw Sie 21 2014, 18:50
Na podziękowania panny Carter kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się na znak, że nie ma za co, oraz pokazując, że cała przyjemność po mojej stronie. Nadal do końca nie wiedziałem, jak zwracać się do radnej, jednak po chwili zastanowienia uznałem, że nie powinienem być aż tak... formalny. W końcu magowie to jedno społeczeństwo, inne od wszystkich. Powinniśmy wzajemnie się wspierać i pomagać... Mroczne Gildie brukają tylko reputację wszystkich godnych magów... Tak i ja nie mogę sobie wybaczyć zbrukania reputacji Lamia Scale... Obiecałem sobie, że nigdy już nie zawalę misji i własnymi rękoma odbuduję to, co nie należało całkowicie do mnie a co z łatwością zniszczyłem... Mistrz Ragna jeszcze będzie ze mnie dumny. Przyrzekłem sobie, że z tej misji wszyscy wrócą cali.
Kiedy wybudziłem się z tych długich rozmyślań, okazało się, że jesteśmy już pod zamkiem... Całość sprawiała piorunujące wrażenie. Zamek wykuty w skale... nigdy czegoś takiego nie widziałem. Mimo, iż wszystko dookoła sprawiało, że włosy jeżyły się na głowie, chyba straciłem na chwilę czujność, bo nie zauważyłem kiedy dwie dziewczynki dołączyły do nas podczas podróży po zamku. Minęliśmy tyle zakrętów, korytarzy i zamkniętych drzwi, że nie wiem, czy, gdybyśmy mieli uciekać, znajdziemy wyjście. W całym zamku unosiła się słodkawa woń... Niepokój cały czas narastał... Wszystkie znaki prowadziły na Kyūketsuki... We Fiore mówią na to inaczej... nie pamiętam jak... ale pamiętam, że te stworzenia potrafią zbudzić grozę...
Znaleźliśmy się w końcu w jadalni. Zająłem miejsce obok Jamie'go. Aż trudno było uwierzyć, że zachowuje on wesołość i uśmiech w tak przygnębiających okolicznościach. W pewnym momencie pojawił się sam król... A... może nie zauważyłem go przy wejściu? Nie wiem, wszystko wydawało się dość dziwne... Czułem, że nie wszystko potoczy się dobrze... Nie czułem się tutaj komfortowo... Spojrzałem na króla... zaczął przemawiać... Uśmiech ukazał długie kły... W tym momencie przypomniałem sobie Fioreńską nazwę Kyūketsuki... wampir. Spojrzałem porozumiewawczo na każdego z towarzyszy. "Tutaj nie będzie bezpiecznie" - starałem się przekazać. Zachowałem jednak zimną krew i odwróciłem głowę w kierunku gospodarzy. Kiedy skończyła mówić panna Carter oraz Jamie, postanowiłem sam powiedzieć kilka słów. Nie chciałem o sobie mówić, jednak uznałem, że przyda się to także moim towarzyszom. Nic o mnie nie wiedzą, a ja chciałbym, aby mi zaufali i żebym ja mógł zaufać im... -Dziękuję za zaproszenie Wasza Wysokość, jestem Liang Aaliyach. Nie pochodzę z Romerum, więc zaszczytem jest tutaj przebywać. Nie pochodzę też z Fiore, ale szanuję ten kraj ponad wszystko, więc chcę służyć mu jak najlepiej. Także ta misja jest dla mnie ważna i jestem w stanie chronić pannę Carter i towarzyszy do końca...- położyłem nacisk na ostatnie kilka słów. Następne słowa wyrzekłem już normalnym, miłym i nieco formalnym tonem -Poza tym jestem członkiem jednej z większych gildii magów we Fiore, Lamia Scale, i jestem tutaj, by odbudować jej reputację.- Wyczekiwałem na dalszy ciąg wydarzeń... Guan Dao spoczywało oparte o krzesło... Nie lubiłem się z nim rozstawać...
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Biszmal Czw Sie 21 2014, 21:16
Cały czas trzymałem się z tyłu, łypiąc spod kaptura na cała okolicę. Nie podobała mi się ta sytuacja, szczególnie że kobieta która po nas przyszła kłamała, wcale się przy tym nie kryjąc. Ale najwidoczniej nie robiło jej to żadnej różnice. Co z tego, że zdaliśmy sobie z tego sprawę? Nie mogliśmy nic poradzić. Kłócić się z nią? Imię nie było ważne. Nikt nie miał żadnych próśb, więc po prostu poszliśmy dalej. Szedłem ostatni, zamykając pochód. W lesie czułem się dosyć niezręcznie... a właściwie trochę się bałem. Czułem się dziwnie, kiedy czułem na sobie wzrok tylu oczu. Zdawało mi się nawet, że nie są to zwierzęta... Ale to pewnie tylko moje wymysły. Kiedy upuściliśmy to ponure miejsce, ujrzałem zamek i aż zaparło mi dech w piersiach. W Fiore nie było wiele takich budowli. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Zatrzymałem się na chwilę, aby obejrzeć dokładnie okolicę, ale kiedy zobaczyłem, że kobieta już otwiera drzwi do zamku podbiegłem do swoich znajomych... Jakoś nie chciałem zostawać na zewnątrz, tym bardziej, że nadal czułem na sobie wzrok czegoś, co siedziało w lesie.
... to na pewno było dziwne miejsce. Rozejrzałem się dokładnie w poszukiwaniu zegara, którego cykanie słyszałem, ale nigdzie nie mogłem go dostrzec. Dziwne. Zdjąłem z głowy kaptur i przeczesałem ręką włosy. Dopiero teraz, kiedy spojrzałem do przodu zdałem sobie sprawę z tego, że nagle nas przybyło. To dziwnie, wcześniej nie wyczułem ich obecności... a nawet kiedy patrzyłem w tamtą stronę ich nie widziałem. A tu nagle pojawiły się jak gdyby były tam cały czas... O co tu chodzi do cholery? Wyglądały bardzo biednie... chyba kolejne, które chorują na anoreksje. No ale bez przesady, powinni im dawać jeść i wyciągać na zewnątrz! Nawet w domu dziecka dbali o coś takiego. Nie przypatrywałem się im jednak długo, bo kiedy tylko zobaczyłem ich oczy po plecach przeszedł mnie dreszcz... To miejsce przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Ruszyłem za wszystkimi. Szliśmy w ciszy, co było dość dziwne... nawet Kapelusznik, który wcześniej był bardzo rozmowny powiedział może dwa czy trzy słowa.
Zostawiłem swój bagaż, ale zeszło mi trochę dłużej niż reszcie, ponieważ miałem ogromny dylemat co zrobić z kijem. Nie chciałem się z nim rozstawać, zresztą miałem coraz bardziej mieszane uczucia co do tego wszystkiego i zaczynałem się obawiać co będzie dalej. Ale nie można od tak pójść przed oblicze Króla z bronią w ręku. W końcu zostawiłem go razem z torbą. Poszedłem dalej. Bez wątpienia Zamek był wielki, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak zimno i wilgotno tutaj jest. Komnaty musiały znajdować się głęboko w skale... Zostaliśmy w prowadzeni do sali jadalnej i nagle poczułem się bardzo głodny i zaburczało mi w brzuchu. No cóż... podróż męczyła. Zająłem miejsce przy stole i czekałem. Nigdy nie było widać Króla. Może nie przyjdzie?... Ale nagle zdałem sobie sprawę, że Król jednak tam był. Był tam od samego początku... Dziwne.
To wszystko było dziwne! Mężczyzna wydawał się być bardzo stary, ale w gruncie rzeczy pasował do mojego wyobrażenia o nim. Przyglądałem mu się dłuższą chwilę i wsłuchiwałem w jego głos... Nie miałem ochoty mówić niczego o sobie, ale w jego głosie było coś takiego, co nie dawało mi wyboru. -Jestem Evan. Policja magiczna Fiore, dywizja Duchów, oddział w Erze.-powiedziałem i to dość głośno, co zdziwiło mnie samego, ponieważ zawsze starałem się zachować dystans i mówić cicho... przeważnie mruczę pod nosem. A teraz prawie krzyczałem. To wszystko było dziwne! Wcale mi się to miejsce nie podobało. Spojrzałem na moje dłonie i zdałem sobie sprawę z tego... że zaczynam się bać.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Biszmal Pią Sie 22 2014, 11:15
MG
Król wysłuchał wszytskich. Bardzo uważnie. Nie mniej chyba nie do końca spodobały mu się odpowiedzi, czy też zachowania jego gości, ponieważ po chwili niektóre z butelek pokryły się szronem.-Nie lubię się powtarzać...-Wysyczał patrząc na Colcię, Lava, Evana i Lianga. I nie był to miły wzrok. Liang coś powiedział, ale widać za mało. Za to odpowiedź Gwiazdka mu się spodobała, bo nie miał do niego żadnego ale. Zresztą sam Gwiazdek go zainteresował.-Neverbeen... nie słyszałem. Jak tam jest?-Zapytał, czekając na opowieść o nowym państwie i racząc się "Winem"-Zakochałeś się kiedyś, Jamie?-Zapytał nagle, patrząc na niego przenikliwie. Ludzkie uczucia to jedna z tych rzeczy które zawsze bawiły króla. Najbardziej bezwartościowa rzecz na świecie. Wpływające na trzeźwy pogląd... ludzkie uczucia, jak dobrze że pozbył się tego wieki temu. Teraz aktualnie czwórka osób które nie paliły się do spełnienia prośby króla, obserwowana była przez białowłosą. Nie był to nader miły wzrok. Na dodatek Laveth wyczuwał od niej żądzę krwi. Pewnym było że zostanie przelana, jeśli nie zaczną grać tak, jak im się zagra.
Czas na odpis: 25.08 godzina 11:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Biszmal Pią Sie 22 2014, 11:44
Trafił się wygadany wampir... znaczy król... królo-wampir? No nieważne... gorszy był fakt, że przez ten jego wzrok, panna Carter wiedziała, że należy niestety coś o sobie powiedzieć. W tej chwili żałowała, że nie jest tak rozgadana jak Jamie - niby dopiero się poznali, a już było widać jaki z niego pozytywny i rozmowny chłopak. Może powinna poprosić kiedyś o lekcje? Szkoda, że nie miała czasu przed tym spotkaniem... Swoją drogą nie sądziła, że Blaszak nie zajmie miejsca, a stanie przy jej krześle. Cóż... nie miała zamiaru go odsyłać czy kazać czegoś wbrew woli, więc niech sobie stoi. Zwłaszcza, że nie miała pojęcia czy jej próba wypowiedzenia większych informacji o sobie, nie będzie dalej znikoma... - Proszę wybaczyć, wasza wysokość... - odezwała się kulturalnie i z przeprosinami... uh, że też musiała utrzymywać tą całą kulturę... Jak Lord E to robił? - ... Jak wasza wysokość wie, nazywam się Colette Carter - mimo wszystko lepiej zacząć i tak od pełnego przedstawienia się - Należę do Rady Magii znajdującej się w Fiore. Jeszcze jakiś czas temu odpowiadałam za nadzór nad policją, ale niedawno awansowałam, zostając ministrem dialogu do spraw z Gildiami - najłatwiej było mówić o pracy... o dziwo - W Fiore mieszkam od urodzenia, więc zapewne nie podróżowałam tak często jak mój towarzysz. Coś do zrobienia w kraju zawsze się znajdzie, więc 'zwiedzać' mam okazje tylko podczas wymagających tego zadań... Jeśli chodzi zaś o kraj waszej wysokości... interesuje mnie jego botanika... o której mam nadzieję dowiedzieć się z czasem więcej. Czy tyle wystarczy by nie piorunował jej wzrokiem? Specjalnie nie wchodziła na prywatne tematy, nie chcąc wracać do tego co ją boli i przez co musiała odpoczywać w domu samotnie... Napomknęła ogólnie o botanice by centralnie nie rzucać żadnych niby wyzwać o 'Gari'. Z drugiej strony jeśli król był wampirem to pewnie już i tak sporo o nich wiedział, a ta gadka była zwykłą... gadką.
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Biszmal Pią Sie 22 2014, 18:44
Ułaaaa... Widocznie Król był z tych, którzy nie lubili kiedy ignorowało się ich prośby. Jamie znał ten temperament i ten typ charakteru, choć na ogół ludzi tymiż się wykazujący pozycją byli równi chłopakowi, a czasem nawet mniej "ważni" od niego, tymczasem tutaj miał do czynienia z samym Królem! Osobą najważniejszą w państwie, władcą we własnej osobie, która przyzwyczajona była do posłuszeństwa i tego, że się spełniało jej zachcianki i potrzeby. Czy władcy często byli właśnie tacy? Tego O'Sullivan nie wiedział, ale miał jasność w głowie - tak długo jak jego poddani żyli w dobrobycie i byli zadowoleni z jego rządów, jego charakter nie grał większej roli. Owszem, może w prywatnych kontaktach byłoby inaczej, ale tutaj król był królem, a on był członkiem "świty" panny Colette i tego się trzymał. Poza tym - nie czuł potrzeby wychodzenia ze sprzeciwem w stosunku do próśb króla, bo... niby dlaczego? Zwłaszcza, że chłopak był rozgadany i gadać lubił nie od dziś, a teraz dostawał ku temu szansę. Wiadomo jednak, członkowie jego grupy posiadali inny charakter od niego, to też na całą sprawę mogli zapatrywać się kompletnie inaczej, dlatego też odruchowo Jamie popatrzył na resztę trupy z cieniem współczucia w oczach. Panna Colette na szczęście zdecydowała się powiedzieć coś więcej o sobie, czego i Jamie wysłuchał z ciekawością, bo przecież ludzkie losy zawsze były czymś niezmiernie interesującym i warto się było im przysłuchiwać. Trochę było mu jednak szkoda tego, że za wiele się o niej nie dowiedział, ale może tak byłoby za łatwo? Może więcej dowie się w trakcie wykonywania zadania? W przypadku Evana, Lianga i Zamaskowanego pewnie będzie podobnie - czas pokaże im wszystkim jakimi charakterami dysponują, a także być może i strzępki ich losów. Niemniej zanotował sobie w myślach wzmiankę o botanice.
Tak jak jednak się rzekło, Jamie wysłuchał zarówno pytań Króla, jak i odpowiedzi udzielonej przez panią radną, a następnie uśmiechnął się do niej z lekka pokrzepiająco, jakby chciał jej przekazać samym spojrzeniem, że wykonała dobrą robotę. Potem jednak zwrócił już uwagę tylko na Króla, któremu ta, naturalnie, się należała. Bo był Królem. Kimś bardzo super hiper ważnym. A przy tym Jamie skupiony był na tyle na samych słowach, że praktycznie nie wyczuwał żadnego zagrożenia w powietrzu, które może i czuli jego towarzysze. Może dlatego mógł mówić tak swobodnie, nie obawiając się tego, że nieopatrzne słowo mogło przynieść mu zgubę. - Ach, Wasza Wysokość, o Neverbeen można mówić i mówić, a ja nie chciałbym wyjść na pysznego, rzucając peany na cześć innego kraju goszcząc w tym czasie w innym. Jeśli jednak mogę powiedzieć coś w skrócie - Neverbeen to miejsce przepełnione radością i zabawą, setkami kultur, ludźmi pochodzącymi zewsząd, o różnym pochodzeniu i pozycji społecznej. W Neverbeen każdy jest mile widziany i znajdzie coś dla siebie. Jakkolwiek jest to niewielkie państwo, tak jednak dzięki nastawieniu na sektor usługowy i rozrywkowy zdołało wywalczyć sobie pozycję potentata na rynku zabawiania ludzi i sprawianiu by byli zadowoleni. Neverbeen to takie trochę... ogromne wesołe miasteczko. Dla każdego wieku. - płynnie i w miarę szczegółowo, przy czym tak, by nie zmęczyć króla swoją opowieścią, postarał się Jamie natłuścić władcy to, jak wygląda kraj, w którym chłopak spędził naprawdę długi czas i miał stamtąd bogaty worek wspomnień. Część z nich wiązała się z drugim pytaniem panującego. - Cóż... nie zaprzeczę, miałem w swym życiu taki epizod, gdy wydawało mi się, że jestem w szczęśliwym związku, bynajmniej nie małżeńskim, ale obecnie wszystko można już określać w czasie przeszłym. Wybaczy Wasza Wysokość, ale czy mógłbym zapytać skąd to pytanie? - głos chłopaka dalej był żywy i wesoły, ale nawet on nie zdołał się powstrzymać od odruchowego zaciśnięcia pięści, w cichym, praktycznie niemym geście bezsilnego zawodu, a następnie ucichł, pozwalając innym osobom na opowiedzenie o sobie. To nie tak, że był zły na króla za zadanie tego pytania, po prostu przypomniał sobie pewne sytuacje, których wolałby nie pamiętać, stąd ten odruch.
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Biszmal Pon Sie 25 2014, 02:13
Smok stał niczym żelazna figura. Nie wykonał obecnie żadnego zbędnego ruchu chociaż nie uszedł jego uwadze fakt pokrycia się butelek szronem. Czyżby ktoś tutaj łatwo tracił panowanie nad sobą? Swoją drogą Blaszak nie miał nic do powiedzenia osobie pokroju króla. Ba, to wręcz mijało się z celem, dlaczego? Zapewne zanim tu przyjechali zostali dokładnie sprawdzeni więc podawanie jakiś formalnych informacji było tylko powtórką o której gospodarz już wie. Wyglądało na to, że "stary" chce po prostu posłuchać o ludzkiej naturze i tradycyjnych zachciankach/potrzebach. Czyżby jako krwiopijca wyzbył się tego? Chociaż było pewne, że kierują się innymi wartościami. Mają inne cele. To sprawiało, że smokowi naprawdę nie chciało się gadać z tą osobą. Dodatkowo wyczuł bardzo znajomą żądze... z automatu przeniósł wzrok na białowłosą oraz obdarzył ją nikłym jednoznacznym uśmiechem, który równie dobrze mógłby zostać uznany za wyzwanie. Całe szczęście, że miał na sobie tą maskę i kaptur prawda? Inaczej mogłoby dojść do pewnych nieprzyjemności. Z drugiej strony ciekawe jakby wyglądał naszyjnik z kłów wampirów... zresztą, nie czas na to. Chwilę trwało zanim się przemógł, ale w końcu zrobił to. Przemówił i nie wiadomo dlaczego jego głos zabrzmiał aż nadto metalicznie i zimno. - "Blaszak"... trzeci oficer w służbach czerwono-pomarańczowych stacjonujących w Erze. To wszystko co powinna wiedzieć opinia publiczna... Chociaż o tym pewno wiecie, jeśli chodzi wam o sprawy poza mundurem to za pozwoleniem, nie jestem żadną ważną figurą, ani nie jestem tu prywatnie by mogło to kogoś interesować.... Zakończył swoją wypowiedź pozostawiając wręcz metaliczny posmak powietrza. Niemalże bez mrugnięcia obserwował przeciwną stronę stołu. Był ciekaw... cholernie ciekaw ich reakcji. Może nie chciał tutaj wywoływać bójki, jednak z drugiej strony był gotów przywdziać swoją zbroję i sprawdzić jej możliwości bojowe. Jednak jednego był świadom, skoro już takie coś sprawiało tak wyczuwalną żądze krwi... zaprawne będzie musiał uważać na plecy, kiedy tylko zostaną odesłani... możliwe, że to będzie długa noc dla niektórych. Na pewno dla niego. Swoją drogą będzie musiał się przyjrzeć samemu Evanowi, skoro jest w policji, będzie mógł mu pomóc. Skoro jest Duchem, to tym bardziej. Jeżeli jednak będą jakieś zgrzyty, zawsze będzie mógł wydać mu oficjalny rozkaz, a ostatecznie przekonać jeszcze kilka innych osób...
Liang
Liczba postów : 392
Dołączył/a : 24/03/2013
Skąd : Wioska Sundao
Temat: Re: Biszmal Pon Sie 25 2014, 02:14
Cóż... widocznie to co powiedziałem nie bardzo zadowalało króla... Poczekałem, aż wypowie się przede wszystkim panna Carter... w gruncie rzeczy to ona była od rozmowy, dyplomacji i innych takich rzeczy. My mieliśmy jej tylko pomagać... Następną osobą był Jamie, którym to król zainteresował się najbardziej... Zaś kolejną policjant bez imienia... Nie miałem ochoty opowiadać o swoim życiu, jednak niewypowiedziana groźba wisiała w powietrzu... -Jak już wcześniej mówiłem, nie pochodzę ani z Romerum, ani z Fiore... W zasadzie można powiedzieć, że nie pochodzę z żadnego kraju, ponieważ tereny, na których położona jest moja wioska, są zupełnie wyłączone z działań i wpływów innych państw... Tereny te, to Góry Wysokie gdzieś na północ od Fiore... Jesteśmy samowystarczalni a krajobraz wokół jest... po prostu piękny...- zamilkłem na chwilę, przypominając sobie chwile, które spędziłem w rodzinnej wiosce... miałem naprawdę wiele szczęśliwych wspomnień... Chciałbym jeszcze kiedyś tam wrócić... -Niestety opuściłem ją, gdy miałem osiemnaście lat... wtedy zapewne mogłem oglądać te widoki ostatni raz...- Nie wiem co więcej mogłem dodać, co więcej opowiedzieć... To co działo się później... nie było ciekawym przeżyciem... Z minionego roku pamiętam tylko jedno... wycieńczająca psychicznie i fizycznie walka o życie i śmierć, którą musiałem zadać, by przeżyć...
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Biszmal Pon Sie 25 2014, 22:51
Wstrzymałem oddech, kiedy Król wysyczał te słowa. Za mało? Fakt, niczego ciekawego nie powiedziałem, ale Liang przecież się przedstawił i trochę opisał.... i to też było za mało. Co miałem opowiedzieć? Moje ży--- Nagle przytłoczyła mnie ogromna ilość wspomnień, które do tej pory odpychałem w głąb umysłu. Przecież nie byłem tylko Evan'em, miałem tyle żyć i tyle wspomnień... Poruszyłem się niespokojnie. Ale czy powinienem teraz o tym mówić? Nie, nie... Wystarczy jeśli powiem coś więcej o Evanie... Nie mogę powiedzieć o sobie, bo właśnie uświadomiłem sobie, że to dalej JA, osoba która przeżyła dziesięć żyć... Przełknąłem ślinę. -... Znam tylko swoje imię, nie mam nazwiska bo nigdy nie poznałem swoich rodziców, nawet nie wiem kim byli i czy w ogóle istnieli. Nie znam swojej daty urodzenia, więc nie wiem ile dokładnie mam lat, ale... mam 16 lat. Do tej pory żyłem w domu dziecka, z którego uciekłem, aby stać się członkiem policji magicznej. Za drugim razem mi się udało i teraz staram się jak najlepiej sprawować... Zawsze chciałem dostać się od oddziału duchów od kiedy tylko usłyszałem o jego istnieniu. Zarabiam na siebie jako mag... Nie jestem ciekawą osobą... Wybacz... Wasza Wysokość.-zakończyłem swoją wypowiedź, po czym wbiłem wzrok w stół i czekałem na reakcje... Miałem tylko nadzieję, że Król nie będzie na mnie zły. Znowu.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Biszmal Pon Sie 25 2014, 23:39
MG
Król wysłuchał każdego, nawet przez chwilę nie dając po sobie poznać, co myśli czy czuje. Dopiero kiedy zakończyli swoje wypowiedzi... tak... należało zareagować, przede wszystkim zaczynając od Lava. Starczyło jedno spojrzenie a Lav poczuł jakby na jego mózgu zacisnęło się imadło. Nie był to ból do jakiego Lav przybył, w zasadzie cieżko było to nazwać bólem jako takim, nie mniej Lav ledwo był w stanie ustać na nogach a wzrok mu się zamglił. Trwało to chwilę, krótką chwilę.-Nie lubię tego robić, pogromco Regarotha...-Powiedział, wiesząc że słowo "Pogromca" nie do końca oddawało odpowiedni stan rzeczy.-Skoro cię o to zapytałem, to uznałem to za interesujące...-Powiedział i napił się "wina".-Powiedzmy że intryguje mnie to... uczucie.-Odpowiedział Jamiemu.-Możesz mi powiedzieć jak sam podchodzisz do niego teraz?-Zapytał nawiązując do nie ciekawego epizodu Jamiego. Wampirowi zabłysły oczy.-Podoba mi się to Neverbeen... nie chciałbyś zabrać tam kiedyś, mojej córki?-Nie zabrzmiało to jak pytanie. Raczej jak polecenie. Kiedy to mówił, w kierunku Jamiego obróciła się bliższa jemu dziewczynka, zupełnie jak by wiedziała że to akurat o niej mowa.-Botanika... powinienem wykazać wyplenić każdy, nawet najmniejszy okaz tej rośliny, ale wiedziałaś panno Carter że nawet dla mnie są one użyteczne?-Zapytał przerzucając wzrok na nią. Chwilę potem uśmiechnał się wrednie.-A dlaczegóż to nie towarzyszy ci słynny Melior? Czyżby też... zawód miłosny? A może natłok obowiązków?-Zapytał czekając bardziej na jej reakcję, niż odpowiedź.-Pana wioska raczej nie była zbyt liczna?-Zapytał Lianga.-Mógłbyś mi bliżej opisać... te góry? Jak widzisz zdecydowanie wolę górskie klimaty, a letnia rezydencja zawsze może się przydać... gwarantuje że przez pewien czas twoja wioska zrobi się... zdecydowanie żywsza.-Kolejny uśmiech. Nawet starał się być miły, ale raczej budził grozę. Evana obrzucił tylko przelotnym spojrzeniem, ale było to zainteresowanie spojrzenie. Zdolności Evana były... bardzo upierdliwe.
Czas na odpis: 30.08 godzina 23:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Biszmal Wto Sie 26 2014, 07:23
Poczuła małą ulgę, gdy każdy zdecydował się jednak coś o sobie powiedzieć. No... prawie każdy. Obawiała się, że Lav stąpa po cienkim gruncie, a jakoś wolała by w ich stronę nie poleciały żadne wampiry albo co gorszego. Nie miała pojęcia co w chwili 'ataku wzrokiem' mógł czuć Smoczy Zabójca, ale przypuszczała, że nic miłego... Zwłaszcza słysząc komentarz króla o tym, że nie lubi 'tego' robić... a pewnie Blaszak i tak nie miał zamiaru się dostosować, uh... W każdym razie, w ciszy słuchała reszty wypowiedzi, starając się zapamiętać jak najwięcej o towarzyszach. Chyba nikogo by nie zdziwił fakt, że najbardziej zaintrygowało ją najwyraźniej to samo co króla... była miłość Jamie'ego. No co? Nie każda kobieta myśli tylko o tym, ale to nie znaczy, że w ogóle nie zastanawia się nad takimi rzeczami, a panna Carter tym bardziej... Acz obawiała się, że Jem może nie odmówić zabrania córki króla do jego rodzinnego kraju... Tak czy inaczej, nie zdziwiła się, gdy okazało się, że król doskonale wiedział, iż brązowowłosej chodziło o konkretną roślinę, a nie całą botanikę. Widać był coraz bardziej otwarty, a oni i tak próbowali zachowywać się spokojnie - co wcale nie było takie proste w... owym towarzystwie. - Oh... muszę przyznać, że nie miałam o tym pojęcia, Wasza Wysokość... Czy można zapytać w jaki sposób? Fakt faktem, nie wiedziała o tym, że Gari może być przydatne dla wampirów. A może tylko dla króla? Może wyplenia tym inne wampiry? W jaki inny sposób taka roślina mogła mu się przydać? Szkoda, że nie napisali o tym w książce, którą czytała... Chociaż pewnie trudno było tam też szukać informacji, których można było użyć przeciw 'krwiopijcom'. Nie mniej po tym nastąpiło pytanie, które uderzyło ją w najbardziej czuły punkt. Tak jak nie zaskoczyła ją aż tak wiadomość o Gari, tak przy tej o Meliorze, otworzyła szerzej oczy... miły uśmiech zniknął z jej twarzy, ustępując miejsca zaskoczeniu i cierpieniu... Zacisnęła odruchowo pięści, czując jak zaczyna ją boleć cała klatka piersiowa... Sądziła, że już swoje odpoczęła w domu przed misją, a mimo to, wciąż ją bolało... Czuła się tak, jakby mimo grupy jaka jej towarzyszyła, w tej chwili pozostała całkiem sama. - On... miał ważniejsze rzeczy... Trenuje... Odpowiedziała w końcu, chociaż i dla niej nie brzmiało to dobrze. No i starała się jednak nie patrzeć w tym momencie na nikogo - stół był o wiele ciekawszy... Najchętniej to by od razu stąd wyszła... Mimowolnie, jej wzrok powędrował do pustego krzesła. - ... Wasza wysokość oczekuje jeszcze kogoś?
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Biszmal Wto Sie 26 2014, 14:25
No, jednak wszyscy potrafili coś o sobie opowiedzieć! Nie tylko król, ale i Jamie zadowolony był z tego faktu, bo kolejne zasłyszane historie i jemu mogły przynieść pewną korzyść! Skądś plotki trzeba było przecież brać, prawda? A miał tu całkiem interesujących towarzyszy, więc na pewno mieli sporo historii, którymi mogliby się podzielić, a potem, z pewnym przeróbkami, zatuszowaniem konkretnych danych osobowych... użyć w Radiu Fiore! Dlatego O'Sullivan niemal zastrzygł uszami, gdy tylko inni magowie zaczęli mówić i pod wpływem króla stali się bardziej rozmowni. Ten to miał dar przekonywania, a może rodzaj prezencji? Sama jego obecność sprawiała, że ciężko było się mu przeciwstawić, nawet jeśli ktoś tego bardzo chciał, nawet "Blaszak" począł o sobie rozprawiać, choć za wiele materiałów do plotek mu nie dał. No, z tym przezwiskiem można było co nieco popracować, ale tak poza tym... e tam, jeszcze miał czas, a nuż coś jeszcze powie. Liang wspominał o samowystarczalnej kolonii, a Evan o sierocińcu. Sierociniec nie był najlepszym tematem do wesołych ploteczek, ale gdyby tylko go odpowiednio przedstawić, to może Jamiemu udałoby się tak o nim mówić, by nikogo nie urazić. Ale, ale - na takie rozmyślania przyjdzie czas wtedy, kiedy będzie kompletował materiał do swojej następnej audycji, póki co powinien był skupić się na obecnym zadaniu. Evan jednak w jednym racji nie miał - każdy człowiek był w jakiś sposób interesujący, choćby przez decyzje przez siebie podejmowane.
Nie zamierzał jednak wdawać się teraz w dyskusję z Evanem na ten temat - miał co innego na głowie. Król pytał o rzeczy, które niekoniecznie sprawiały Jamiemu przyjemność, ale głupio było zbywać głowę innego kraju tekstem "nie chcę mi się o tym gadać". Bogusiem Lindą to Jamie nie był. Tak czy siak O'Sullivan musiał jakoś złożyć myśli w całość i odpowiedzieć, bo gadanie było jedną z tych rzeczy, w których czuł się pewnie. Nawet pomimo tego, jego głos nie brzmiał aż tak żywo jak wcześniej, ani tak radośnie jak zazwyczaj, ale inaczej być nie mogło. O takich sprawach nie dało się mówić z uśmiechem na buzi, choć akurat Jamie robił wszystko by ten sztucznie podtrzymać. - Nie polecam Waszej Wysokości przeżywania zawodu miłosnego, proszę wybaczyć tę bezpośredniość, również nie życzę takowego. Nie jest to przyjemne uczucie, a i humor ma się potem przez długi czas nie za wesoły. Jak teraz podchodzę do tamtego uczucia... - Jamie zastanawiał się chwilę, w międzyczasie gnąc prawą dłonią swój kapelusz. - Spokojniej. Na tyle by nie wybiec stąd z krzykiem po przypomnieniu sobie tamtych chwil, ale nie na tyle by nie czuć tego jak serce zaczyna boleśnie walić mocniej, tylko na samą myśl o tym co się stało. Pewna tęsknota pozostaje nawet teraz, wbrew rozumowi, wbrew wszystkiemu co stanowi o rozsądku w człowieku. - cholernie ciężko mówiło się o takich sprawach wśród takiej gromady ludzi. Nie lubił tego i nie ukrywał tego, że chciał jak najszybciej zmienić temat. Ludzie nie musieli wiedzieć o jego przeszłości ani nie powinno ich to obchodzić, bo dlaczego miałoby? Ledwo się poznali. Colette, Evan, Liang, Laveth, król, jego świta, na pewno mieli swoje własne problemy, co więc im z jego miłosnych... nawet nie było jak tego nazwać. Tak czy siak, zmianę tematu Jamie powitał z widoczną ulgą na twarzy, objawiającą się w postaci radosnego uśmiechu i energicznego przytaknięcia głową. - Byłbym bardziej niż szczęśliwy mogąc oprowadzić Królewską Córkę po Neverbeen. Ale czy nie lepiej byłoby zorganizować oficjalnej wizyty, z pompą i wszelkimi honorami? W końcu to wizyta na szczeblu niemal dyplomatycznym! - Jamie popatrzył na dziewczynkę, która teraz obrócona była w jego kierunku i uśmiechnął się przyjaźnie. - Nie zmienia to fakt, że będę zaszczycony. - dodał, wciąż nie będąc świadomy tego z kim tak naprawdę rozmawia, bo nawet "migrena" Lavetha nie była czymś, co z miejsca ktokolwiek mógłby podporządkować działaniu... wampirów. Za to O'Sulliva zauważył piąstkę panny Colette i doskonale rozumiał jej podenerwowanie. Nie wszyscy, tak jak on, potrafili przełknąć bolesną niechęć do rozmawiania na tego typu tematy przy innych. Współczuł dziewczynie, bo jeśli "zawód" faktycznie był tutaj odpowiednim słowem, to mógł wiedzieć jak się czuła. W końcu... miał podobnie. Za to ni cholerki nie wiedział o czym rozmawiała z królem względem botaniki, co nie zmieniało faktu, że pochłaniał nowe informacje jak szalony.
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Biszmal Wto Sie 26 2014, 17:38
Został uderzony i to bardzo skutecznie. Trzeba było przyznać, że ten ból... to było coś innego, to nie było coś, co mógłby powstrzymać swoją twardą skórą. Smok zakołysał się przez chwilę na nogach i dłonią złapał za oparcie siedzenia Radnej, by się utrzymać. Opuścił na chwilę głowę. Na sam wydźwięk TEGO imienia, zacisnął palce na oparciu aż pobielały mu kostki. Samo słowo "pogromca" nie przeszkadzał mu, chociaż może inaczej... zignorował to. Do tej pory tylko on i Regaroth znał tą prawdę, sam fakt, że ktoś swobodnie podróżował po jego umyśle i wygrzebywał co mu się podobało doprowadzał Smoka do wściekłości. W środku już wrzał, żeby się uspokoić co rusz zaciskał i prostował palce prawej dłoni, chociaż lewą ciągle zaciskał na oparciu. Król bawił się nimi, z punktu widzenia Blaszaka, ten wręcz drwił z nich. To wywoływało szczękościsk samo z siebie. Dość szybko doszedł do siebie i od razu posłał wyzywające spojrzenie królowi. Jego czerwone oczy wręcz błyszczały wściekłością. Obecnie nie mógł jednak nic zrobić. Skoro Colette dała radę odparować te ostrze, to i on musi zdusić to w sobie. Zabrał rękę z oparcia i skrzyżował ręce na piersi. Ciągle go to denerwowało, sam król wiedział o nich wszystko, a może nawet więcej. Mimo wszystko chciał z nas to wydusić, bawił się tym i nasycał. To było pewne, teraz pozostało najważniejsze pytanie. Po co? Jaki w tym miał cel. Chciał ich sprowokować? Nie... pewno nie o to chodzi. Smok nie zamierzał się już odzywać... przynajmniej na razie. Kolejne słowa zapewne mogły by go zabić więc stał i jedyne co to piorunował króla wzrokiem, co jakiś czas rzucając podobne spojrzenia reszcie domowników... Powoli stygnął.
Liang
Liczba postów : 392
Dołączył/a : 24/03/2013
Skąd : Wioska Sundao
Temat: Re: Biszmal Nie Sie 31 2014, 22:24
Zainteresowała go moja wioska? Nie chciałbym, żeby zamieszkały w niej wampiry. Mimo, iż youkai są tam miło widziane, Wampiry, a raczej Kyūketsuki zawsze trzymaliśmy na dystans... Jednak... ten cały król... nie chciałbym go rozłościć bardziej niż robi to nasz towarzysz mundurowy. -Och, wręcz przeciwnie... można powiedzieć, że to małe miasteczko. Chociaż w porównaniu do Magnolii i innych Fioreńskich miast, faktycznie, jest niewielka...- Pamiętam jeszcze, jak cała starszyzna zasiadywała w największym budynku wioski. Nierzadko brakło dla nich miejsca... Ciekawe czy rozwiązali już ten problem... -Hmm... droga do mojej wioski praktycznie nie istnieje, tak więc dostanie się tam jest prawie niemożliwe. Sam nie wiem, czy potrafiłbym trafić tam z powrotem... A co do krajobrazu? Wioska położona jest częściowo w wielkiej, okrągłej dolinie, pozostałej po dawno wygasłym wulkanie. W tej chwili ziemie są tam bardzo żyzne, tak więc góry porośnięte są łąkami. Gdzie okiem spojrzeć, wszędzie widać ostre szczyty, a niektóre z nich przypruszone białą warstwą śniegu. Wokół doliny mamy pola schodkowe, gdzie hodujemy herbatę i cykorię. Na pastwiskach pasą się zwierzęta. Wioska jest... cudowna... wszędzie biegają dzieci i małe...- zawahałem się na chwilę, nie chcąc zdradzać prawdziwej natury mojej ojczyzny, jako miejsca gdzie schronić się mogą wszystkie, a w zasadzie prawie wszystkie youkai -stworzonka...- chociaż, jeśli Król to naprawdę Kyūketsuki, to zapewne już o wszystkim wiedział. Cholera... że też się w to wszystko wpakowałem... Ale no cóż, skoro już tu jestem, nie ucieknę.
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Biszmal Wto Wrz 02 2014, 00:59
Wyglądało na to, że moja odpowiedź wystarczyła Królowi, bo nie męczył mnie o nic więcej, po prostu zaszczycić mnie spojrzeniem. W duchu odetchnąłem z ulgą. Nie wiedziałem jaką mocą dysponuje monarcha, ale właśnie chyba odczytał myśli osoby z elitarnego oddziału. Znaczy... tak mi się wydawało. Swoją drogą, ciekawe kim był Regaroth. Korzystając z okazji i chwili spokoju zacząłem się przysłuchiwać wypowiedziom innych osób, a także przyjrzałem się trzem kobietom które towarzyszyły Królowi. Oh... czy to prawdopodobnie jego córki. Wszystkie trzy. Nie były zbyt podobne do ojca... Jak na moje oko. Swoją drogą panna Carter zadała bardzo trafne pytanie. Ciekawe, kim miała być ostatnia osoba, która zaszczyci nas swoją obecnością. Dostrzegłem, że Liang zabrał ze sobą swoje Guan Dao i pożałowałem, że zostawiłem kij bo razem z bagażami. Nigdy nie wiadomo co się może stać... Ale na razie... na razie po prostu rozmawialiśmy. Dalej obserwowałem.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.