HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Biszmal




 

Share
 

 Biszmal

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Biszmal Empty
PisanieTemat: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 00:18

Do miasta prowadzi tylko jedna droga, przez bardzo wąska skarpę na której zmieści się tylko jeden powóz. Przez niezliczone lasy i góry. Znajduje się w totalnej dziczy i tylko nieliczni wiedzą jak tam trafić. Miasto jest niewielkie, łatwiej nazwać je wsią. Coś koło 100 domów. A w oddali na skraju polany na końcu miasta znów znajduje się ścieżka. Wąska ścieżka prowadząca jeszcze kawałek wprost do zamku wukutego w skalnej ścianie. Mówi się że został wykuty przez krasnoludy, gdy te jeszcze były calkiem żywym i popularnym gatunkiem. Jeszcze przed czasami magii
~~

MG

Cała 5 dotarła na miejsce docelowe powozem z Magnolii. Było grubo po 20, słońce już zachodziło a oni stali spokojnie na ulicach Koh, czekając na transport który miał tu po nich przybyć. Mieszkańcy miasta patrzą na nich nieprzychylnie, ale nic nie mówią, nic nie robią, jak by podświadomie wiedząc by nie tykać tych ludzi. Słońce niemal znika, kiedy daje się słyszeć dźwięk końskich kopyt. Po chwili zaś na drodze pojawia się czarny powóz zaprzężony w dwa czarne ogiery. Prowadzi go postać odziana w czarną szatą, z kapturem zarzuconym na głowę i w czarnych rękawiczkach na dłoniach. Za powozem, szła mgła.-Carter Colette?-Zapytał głos, cichy i szeleszczący jak kartki starej książki. Gdy usłyszał odpowiedź - jakakolwiek by nie była - wskazał batem na powóz. W środku było ciepło i przytulnie. Wyłożony był czerwonym aksamitem. Był na tyle duży by mogło w nim usiąść 6 osób. Gdy wszyscy się w nim znaleźli, woźnica ruszył.

Czas na odpis: 20.08 godzina 23:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 09:29

Zdając sobie sprawę z tego jakie zadanie ją czeka, kilka dni przed misją udała się do biblioteki. Po cóż to? By oczywiście znaleźć i poczytać co się tylko da, o Gari. Skoro wybierała się do Romerum to musiała w końcu dowiedzieć się jak ta roślina wygląda i... ogólnie o wszystkich informacjach jakie można było znaleźć. Książkę o zielarstwie Romerum nie było trudno znaleźć, więc na szczęście poszukiwania skończyły się owocnie. Dzięki temu, dzisiaj już wiedziała co musiała... a przynajmniej to co znalazła - grunt, że miała świadomość jak owa roślina wygląda bo nawet jeśli nie uda jej się tego znaleźć to chociaż istniała nadzieja, że jej nie przegapi... Oczywiście misje najważniejsza - nie chciała wywoływać jakiejś wojny.

Czy chciała czy nie, musiała ubrać się w miarę elegancko. Wszak nie wypada iść do króla w łachmanach... no, a przynajmniej nie ona, którą chciano na tych rozmowach. Dalej nie wiedziała czemu nie wybrano kogoś bardziej doświadczonego i z obdarzonego większym szacunkiem w kraju. Przez to musiała wrócić do sukni, zamiast do czegoś bardziej praktycznego jak to miało miejsce ostatnio. No, ale chociaż wybrała taką, która sięgała do kostek, więc nie powinna mieć problemów z chodzeniem - poza tym większość życia suknie nosiła to była przyzwyczajona... Dobrze nadmienić, że odkąd miała krótsze włosy, wolała zostawiać je rozpuszczone. Jakby nie patrzeć, związywanie ich dawałoby dość krótki kuc, więc... po co? Lepiej zostawiać rozpuszczone.
Przez całą drogę tutaj był dość zamyślona - ale przedstawiła się! Trochę odpoczęła, ale głowę miała wciąż pełną obaw i tego wszystkiego co się ostatnio wydarzyło w jej życiu. Jak to jest, że na jedną dobrą rzecz, przypada stado tych złych? Tak było u panny Carter... została sama, była po części winna odejściu Takano z roli mistrza, a teraz jeszcze obawiała się, że rada, jak i inni, sporo od niej oczekują po awansie. Chyba by jej nie wysyłano do króla Romerum, gdyby istniały spore sprzeciwy? Uh... I jak się tutaj skupić? Może to dobrze, że w ich grupie była chociaż jedna osoba, którą znała.
- W rzeczy samej.
Potwierdziła słowa persony, która najwyraźniej po nich przybyła. Swoją drogą dobrze, że inni ludzie nie mieli zamiaru ich zaczepiać. Może i by sobie jakoś radę dali, ale jakby pobili się z tutejszą ludnością to... wiadomo, nie wyglądałoby to dobrze. Po tym bez większych obiekcji czy pytań, wsiadła do powozu, usadawiając się przy oknie. Skoro i tak ciągle miała myśli zaprzątnięte, to chociaż poogląda sobie krajobrazy... Poza tym dalej liczyła na to, iż mimo ważnej misji, trafi, gdzieś po drodze na Gari.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Laveth


Laveth


Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 11:12

Udał się na miejsce docelowe... w pełnym mundurze. Ha! Tak tak... już niby nie było obowiązku noszenia mundurów, a jedynie służbowe barwy. Jednak te ciuszki nie przeszkadzały mu za bardzo, a płaszczyk z kapturem bardzo mu odpowiadał. Fakt, odpuścił sobie te wszystkie czerwienie i pomarańcze jako dominujący kolor, ale mimo wszystko w tej bieli były widoczne dodatki w barwach jak i "logo" grupy do której należy. Dodatkowo miał swój beret pod pagonem płaszcza... Nigdy nie lubił noszenia go na masce. Szczególnie kiedy ją "zamykał". Dlatego naciągał kaptur na głowę i wszyscy byli szczęśliwi.
Owe szczęście nie trwało długo... dlaczego? Nieco dołował sposób w jaki mieli się dostać na miejsce... powóz. Jednak smok zachował zimną krew i usiadł obok Radnej, skrzyżował ręce na piersi i spróbował zasnąć. Oczywiście przed tym przywitał się szybko z Cole, a następnie chciał odciąć się od otoczenia, dlatego też ignorował wszelakie rozmowy dookoła. Zasnąć... nie pozbędzie się oczywiście wszystkich negatywów które mają wpływ na jego samopoczucie w podróży, jednak postara się je przespać.

W końcu mógł z dumą wyjść... lub wytoczyć się w nieznaczny sposób z powozu i lekko odsapnąć. Niepokoił go fakt, że nie ruszyli pieszo... a czekali. TO mogło oznaczać tylko kolejny środek transportu......... Wolałby się przebijać przez lasy... mgły, dzikich mieszkańców, ale nie...to.

Jęknął w duchu kiedy jego przypuszczenia stały się prawdziwe. Znów zajął miejsce przy Radnej, znów próbował odpłynąć... zanim zrobi to z nim choroba. Co jakiś czas możliwie głowa opadała mu na ramie Colci, ale co zrobić, taki urok. Miał nadzieje, że szybko znajdzie się na miejscu docelowym, gdzie jedynym środkiem transportu, będą jego nogi.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t365-zelastwo-lav-a#3266
Jamie


Jamie


Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 12:30

Jamie natomiast był mocno podekscytowany przez całą podróż powozem do miejsca przesadki. Na jego twarzy nieustannie gościł uśmiech, a oczy zwracały się to ku towarzyszom podróży, to ku oknu, byle tylko móc łykać migający za oknem krajobrazy i zmiany tegoż co jakiś czas. Powodem jego ekscytacji była oczywiście misja, ale też możliwość obcowania z ciekawymi ludźmi. Jako człowiek związany z mediami miał przecież przyjemność słyszeć co nieco o Colette, a i reszta ludzi tu znajdujących się musiała być ciekawymi personami, skoro zostali wysłani na tak ważną misję. Dodatkowo... był dumny z samego siebie! No bo oto on, radiowiec, zaledwie głos przemawiający do innych i opisujący historie różnych od niego ludzi teraz miał okazję znaleźć się niewielkim poczcie ludzi, którzy wyruszyli do obcego państwa z misją dyplomatyczną. Jakie to stwarzało możliwości, jakie szanse, ile potencjalnie ciekawego materiału mógł zdobyć w tej podróży. Nie liczył co prawda na to, że wybuchnie jakiś skandal, ale gdyby, niestety (!), tak się stało to dobrze, że on byłby pierwszym, który mógłby o tym poinformować! Oczywiście, ze swej strony miał zamiar jednak dołożyć wszelki starań by wszystko poszło możliwie gładko. Katastrofy sprzedawały się lepiej, ale jemu nie zależało na tego rodzaju sławie. A ewentualne plotki mógł i tak... ubarwić. Ale tylko troszkę!

Oczywiście ludziom będącym obok niego w powozie również się przedstawił, uśmiechając przy tym od ucha do ucha i nie przeszkadzało mu wcale to, że chyba wszyscy zdawali się być zajęci sobą. Koncentrowali się na zadaniu, profesjonalnie! O'Sullivan natomiast na misję przybył z prawie nieodłącznym kapeluszem na głowie, jasno-brązową, rozpinaną do połowy bluzą, pod czerwonym krawatem w żółte paski w dziwny sposób pasującym do kratowanej koszulki z kołnierzykiem, a również w eleganckich czarno-fioletowych spodniach i wysokich, mocnych butach. Nie wyglądał aż tak szykownie jak Colette, ale on nie był tutaj gościem honorowym więc nie musiał. Przesiadka upłynęła mu też bez większych wydarzeń, ot, zajął ponownie miejsce naprzeciwko dziewczyny, obok tego samego okna i z uśmiechem zerkał to na nią, to w okno, nie odzywając się póki co za wiele. Może bał się, że gdy zacznie gadać to... tama powstrzymująca jego słowotok całkiem się rozpadnie? Podobał mu się jednak powóz. Był... ładny.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1414-konto-jamiego#21282 https://ftpm.forumpolish.com/t1403-jamie-o-sullivan https://ftpm.forumpolish.com/t4238-new-frontier#86385
Liang


Liang


Liczba postów : 392
Dołączył/a : 24/03/2013
Skąd : Wioska Sundao

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 16:52

Przybyłem na miejsce zaraz przed umówioną godziną. Przy drodze stał już powóz, który jak założyłem, miał nas zawieść do samego Romerum. Wsiadłem do powozu i zająłem miejsce przy oknie, z drugiej strony co rozradowany chłopak w kapeluszu, który, jak się później okazało, nazywa się Jamie. Przedstawiłem się obecnej trójce, która również uczestniczyła w tej misji.
Colette Carter, kojarzyłem ją z gazet; można by rzecz, byłem zaszczycony, mogąc uczestniczyć w wyprawie razem z nią, obok niej siedział policjant, którego widziałem podczas tragedii na Wielkich Igrzyskach... To on brał udział w aresztowaniu Pheam'a Darksworth'a...
Ale... czy nie miała nas być piątka? Brakuje jednej osoby...

Kiedy ostatni uczestnik wyprawy do nas dołączył, wcale nie musiałem ponownie się przedstawiać... Zapewne nie spodziewał się mnie ponownie spotkać... A jednak... Zobaczymy co ma mi do powiedzenia, po dość haniebnej ucieczce z kanałów i próby zasypania nas żywcem, bo, nie można ukryć, spowodowanie wybuchu w starych kanałach nie było rozsądne...
Na razie jednak, nie dam po sobie poznać, że nie chowam urazy... Koniec końców... ten zamach na życie dziewczynki był kulminacyjnym momentem naszej misji... dzięki temu udało nam się ją rozwiązać, a Yoki spoczęła w rękach Izanami, cóż, było minęło, ale niech powie co ma do powiedzenia...

Przez całą drogę byłem raczej zajęty sobą. Miło byłoby porozmawiać, jednak... nie bardzo lubiłem zaczynać rozmowy... Nadal do końca nie pojąłem zasad i zwyczajów panujących we Fiore... nie wiem czy wypadało mówić pierwszy, w obecności kogoś takiego jak Colette Carter...

Guan Dao oddałem do reszty bagażu, w końcu to kilkudniowa, jeśli nawet nie dłuższa wyprawa... Do środka Guan Dao raczej się nie zmieści.

(ubiór na misje w podpisie)
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t918-liangowa-sakwa-zlota#13540 https://ftpm.forumpolish.com/t786-liang-aaliyah https://ftpm.forumpolish.com/t954-liangowe-fajnosci
Evan


Evan


Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 19:54

Po wtopie z listem, w którym dostałem rozkazy, a całkowicie o nim zapomniałem popędziłem najszybciej jak mogłem na posterunek i tam dopytałem o szczegóły misji. Niestety nie dowiedziałem się zbyt wiele. Albo jeszcze mi nie ufano, albo naprawdę ta misja nie była zbyt skomplikowana. Ale w takim razie po co wysyłają na nią Ducha? Nie miałem pojęcia. Wróciłem do miejsca, gdzie wynajmowałem pokój i przeszukałem swoje rzeczy, jednak nie znalazłem nic formalnego. Zresztą, to nie ja byłem głównym interesantem w tej misji, więc chyba nie musiałem ubierać się zbyt formalnie. W każdym razie przyjrzałem się mundurowi Duchów, który otrzymałem i nawet przez chwile chciałem się w niego ubrać, ale w końcu zdecydowałem, że pojadę w tym, w czym byłem. Miałem się czuć swobodnie i wygodnie w razie walki, a to co miałem na sobie nadawało się zarówno do potyczek jak i ewentualnego skradania. Wrzuciłem kilka ubrań na zmianę do torby podróżnej i wyszedłem z domu. Na miejscu znalazłem się jako ostatni.

Od razu kiedy podałem swój bagaż wraz z kijem bo woźnicy i wsiadłem do powozu, poczułem się dość nie komfortowo. I to nie przez towarzystwo Colette, która okazała się całkiem ładną młodą kobietą, czy też ubranego w mundur elitarnego oddziału maga w masce, który zapewne był tym słynnym Smoczym zabójcą, czy też przez mężczyznę w kapeluszu... To wszystko przez Lianga. Gdy go zobaczyłem, zaniemówiłem i na chwile przestałem się ruszać. Nasze ostatnie spotkanie nie skończyło się zbyt dobrze, musiałem uciec z tamtego miejsca wcześniej wysadzając Naczynie... które wyglądało jak umierająca dziewczynka. Musiałem ich oszukać. Cholera, to wszystko komplikowało. Liang będzie mógł teraz podważać moją prawdomówność i szkodzić misji. A ja przecież zrobił co zrobiłem, bo musiałem. Musiałem ich oszukać, inaczej dusza tej dziewczynki dalej by cierpiała... To ja, ani oni widziałem jak Ci ludzie cierpieli. Wiedziałem co przeżywali. Zniszczenie Naczynia ich od tego uwolniło...
Odpędziłem od siebie te myśli i zdjąłem z głowy kaptur, którego z tego wszystkiego jeszcze nie zdjąłem.
-Evan.-przedstawiłem się i lekko skinąłem głową w kierunku towarzystwa, ale przede wszystkim pannie Carter. Czasem trzeba było zachować trochę kultury. Tym bardziej, że jechałem w delegacje do samego Króla. Usiadłem na swoim miejscu, nie patrząc na Lianga i przyjrzałem się wszystkim z osobna.

Panna Carter wydawała się być czymś zmartwiona, ze względu na to, że była strasznie zamyślona i nie zwracała uwagi na to, co działo się w koło niej. Ale cóż, pewnie denerwowała się tym, że dostała tak ważne zadanie. Z tego co słyszałem, dopiero nie dawno dostała awans a tu już taki zaszczyt... Mężczyzna z elitarnego oddziału chyba źle się czuł, ale po prostu siedział i nic nie robił. Kapelusznik najwidoczniej bardzo cieszył się z tej misji... Na wszelki wypadek od razu skopiowałem ich wygląd do Maski pamięci, tak samo jak ich głosy. W końcu się przedstawiali.
Gdy znaleźliśmy się w Koh i czekaliśmy na nasz powóz, skorzystałem z okazji i rozejrzałem się po okolicy, starając się zapamiętać jak najwięcej... Może będziemy musieli uciekać z Zamku? Wtedy przyda się znajomość miasta... A raczej żadne z nas tutaj wcześniej nie było. Dlatego starałem się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. A potem... po prostu wsiadłem do powozu i udając znudzonego, obserwowałem swoich towarzyszy, starając się zapamiętać jak najwięcej z ich nawyków.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1909-konto-evan-a https://ftpm.forumpolish.com/t1395-evan https://ftpm.forumpolish.com/t2415-maskarada#41565
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 20:38

MG

Podróż trwała w najlepsze. Każdy mógł dostrzec w jak fatalnym stanie jest Lav. Nieomal spadając co jakiś czas z siedzenia, huśtając się, trzymając twarz w dłoniach i po prostu trzęsąc, cierpiał jak cholera. W każdym razie gdy powóz w końcu dojechał, Lav wręcz wypadł z powozdu, lądując na ziemi i na czworakach walczył o każdy oddech normalnego nie powozowego powietrza. W tym czasie woźnica oddał bagaże i odjechał, a grupka została sama na wjeździe do miasta. W każdym razie sądzili że są sami. Chociaż z niektórych domów łypały na nich oczy, to jednak uwagę(prócz mgły) przyciągała kobieta która się z niej wynurzyła. Ubrana w obcisłe czarne spodnie i kamizelkę, które świetnie uwydatniały jej krągłe pośladki i idealne piersi, kroczyła z wolna ku nim. A może wręcz "Płynęła" we mgle. Czerwone wargi i złote oczy idealnie pasowały do jej bladej skóry oraz srebrnych włosów.-Colette Carter?-Zapytała dzieczynę, tylko na chwilę patrząc na Lava i unosząc brew, z sobie tylko znanego powodu. Zaraz jednak wróciła do obserwowania Colette, na innych nie zwróciła nawet uwagi.-Mój Pan wita cię oraz twoją świtę panno Carter i ma nadzieję że podróż mile wam upłynęła?-Bardziej zapytała niż stwierdziła.-Macie jakieś prośby nim udamy się do zamku? Mój pan bardzo nie lubi czekać, a to już pora posiłku. Bardzo się starał by sprowadzić... jedzenie które będzie odpowiadać waszym kubkom smakowym...-Dodała wykrzywiając wargi w lekkim uśmiechu.

Czas na odpis: 21.08 godzina 21:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 21:27

Biedny Lav... Znowu był zmuszony używać transportu, który działał na niego... nie zbyt dobrze - co doskonale było widać. Cud, że niczego nie zwrócił bo by pewnie za tą maską nie było teraz miło... Naturalnie Carter starała się mu jakoś pomagać - podnosząc go z powrotem, radząc by oddychał głębiej, myślał o czym innym itp. Nie było to zbyt wiele, ale co mogła zrobić? Powinna poczytać jak leczyć coś takiego. Z drugiej strony czy na Smoczych Zabójców, działają zwykłe metody? Trzeba przyznać, że dzięki temu, nieco odpędziła swe myśli od rozmyślań na swe dołujące tematy. Co prawda dalej nie wyglądała jakby miała się z czegoś cieszyć - bo z czego? - ale przynajmniej mogła czymś się zająć.
Na szczęście w końcu powóz się zatrzymał, a Laveth mógł stanąć o własnych nogach... albo za chwilę jak trochę powietrza nabierze. Tak czy inaczej, radna rozglądnęła się po okolicy. Huh... Wjazd do miasta - nie wygodniej byłoby podjechać pod same 'drzwi'? Oczy łypające gdzieniegdzie wcale nie poprawiały nastroju. Miała wrażenie, że Romerum nigdy nie będzie jej zbyt przyjaźnie wyglądać. Uh... powinni tutaj przyjechać w dzień! Wtem naturalnie zauważyła kobietę z mgły... Trudno było jej nie zauważyć - mogłaby się ubrać, a nie paraduje jak nie wiadomo kto! Nie żeby oceniała po wyglądzie, ale skoro wyszła 'z delegacją' to mogłaby chociaż płaszczyk mieć. Czy Colette wymagała tak wiele? A może wszystkie panny od króla tak wyglądają? O... no proszę, jej tok rozumowania wracał na właściwy tor, zamiast rozmyśleniowy.
Złote oczy i blada skóra... nie miała paranoi, ale... lepiej chyba mieć coś takiego i być ostrożnym niż dać się zjeść wampirom, prawda? Nie miała pewności na tą chwilę, a skoro tak było to póki co postanowiła jednak zachowywać się normalnie... Acz kwestie posiłku wcale nie poprawiły jej samopoczucia. Miała jakieś dziwne deja-vu... Tylko, że ostatnio faktycznie nie byli obiadem. Uh... Grunt by pamiętać, że Romerum było niebezpiecznie - przynajmniej przy ostatniej wizycie - więc nawet przy 'zwykłym' spotkaniu lepiej mieć paranoję niż ślepe zaufanie.
- Tak to ja. A pani to?
Potwierdziła, po czym zapytała uprzejmie i kulturalnie. Nieraz się zdarzało, że ją znano, a ona kogoś nie, więc dobrze było zapytać. Zwłaszcza, że nie chciała jej określać po ubiorze, albo 'podobna do wampira'.
- Dziękuję, minęła... spokojnie - lepiej nie zadręczać kobiety szczegółami o problemach Blaszaka - z którym miała nadzieję, że już lepiej - To bardzo miło ze strony króla. Nie dajmy mu zatem czekać - po czym spojrzała na 'swą świtę' - Chyba, że panowie mają jakieś prośby?
Zapytała dość normalnie bo to, że ona nie miała nic do dodania, nie znaczyło, że inni też. Byli tutaj grupą i traktowała każdego na równi. Poza tym przez swe obawy, dość łatwo mogła o czymś zapomnieć lub coś pominąć. Tak... dobrze, że nie była tutaj sama.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Laveth


Laveth


Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyPon Sie 18 2014, 22:25

Plan był dobry, jednak złośliwa Pani losu postanowiła nieco pokrzyżować mu plany. Nieco... tak kiedyś ją znajdzie i zabije. Odbije sobie te wszystkie sytuacje w których mu przeszkodziła, a było ich sporo. Naprawdę się nie spodziewał, że gdzieś w środkowej fazie jazdy drugim powozem dostanie swoistego "ataku". Nie ma bata... będzie wracał pieszo. Wypadł z powozu łapiąc łapczywie powietrze. Jedyne pocieszenie było w tym, że nie zaczął wymiotować. Zapewne nie zdążył by "zdemontować" maski. Tyle szczęścia. Jak na razie nie miał jak słuchać rad Colci, jego głowa była zajęta przywracaniem ciała do normalnego użytku przy wykorzystaniu solidnej ziemi pod dłoniami i kolanami. Chwilę mu zajęło zanim doszedł do siebie i podniósł się powoli. Otrzepując na szybko mundur. Leniwie spojrzał w niebo i przebiegł wzrokiem po otaczającej ich mgle. Dopiero po chwili skierował błysk czerwonych oczu na resztę orszaku. Spojrzenie mówiło jasno i dosadnie "niczego nie było... zginiecie". Po czym Smok skoncentrował się na kobiecie, która przybyła z zamiarem powitania Colci. Jeśli każdy tu tak się ubierał... to... było dziwne... ale z drugiej strony ciekawe.
Co do życzeń... miał jedno. Resztę drogi się przebiegnie lub przejdzie pieszo. Nigdy więcej powozów.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t365-zelastwo-lav-a#3266
Jamie


Jamie


Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyWto Sie 19 2014, 14:27

Zanim jeszcze nieznana Jamiemu zamglona kobieta podpłynęła do nich, by powitać się z wszystkimi, chłopak po wyskoczeniu z powozu miał zamiar podejść do cierpiącego na chorobę lokomocyjną kolegi i zapytać czy wszystko w porządku. Biedak, podczas tej podróży naprawdę cierpiał, czegoś takiego O'Sullivan już dawno nie widział. Przypomniały mu się wszystkie wyjazdy, które odbył ze swoim zespołem w czasach pobytu w Neverbeen - gdyby facet ten musiał wtedy z nimi jeździć po całym kraju, to chyba bardzo szybko odwodniłby się albo musiałby brać silne leki nasenne byle tylko jakoś przeżyć wszystkie podróże. Robota nie warta świeczki, zwłaszcza, że w tamtym kraju silny ochroniarz znaleźć mógł sobie pracę stosunkowo szybko. Ludzie zawsze lubili ochroniarzy, bo przydawało im to respektu i prestiżu. No i czuli się bezpieczniej, rzecz jasna. Tak czy siak, gdy Pegaz zobaczył minę nieszczęśnika i jego wzrok, którym on sam został obrzucony, z pomysłu pokrzepienia serca chorego zrezygnował. Wyglądało na to, że miał w sobie na tyle energii, by już im grozić spojrzeniem. Oh, boy.

Jamie tak był skupiony na cierpiącym katusze mężczyźnie, że dopiero tuż przed przybyciem nieznajomej rozejrzał się wokół. Uwaaa... To znaczy, przyzwyczajony był do setek spojrzeń mu towarzyszących, ale na ogół miały one mocno pozytywne znaczenie, więc to co go tutaj spotkało było trochę nowe. Odruchowo więc zbliżył się do jedynej dziewczyny z jego drużyny i to osoby tutaj najważniejszej - nie podobało mu się, że tego typu dziwne spojrzenia mogą i ją atakować, więc postanowił postawić swoistą barierę z samego siebie, a będąc bliżej dziewczyny (ale nie naruszając jej sfery osobistej) mógł też lepiej słyszeć rozmowę. Chwilę później w ruch poszedł kapelusz, którym Jamie powitalnym gestem ściągnął z głowy. - Dzień dobry, co za piękny kraj! - jak zwykle, pozytywnie rozpoczął Jamie, nie przejmując się tym, że w tym momencie najbliższy krajobraz (mgła i spojrzenia) niespecjalnie zachęcały do komplementów. - Proszę mną się nie przejmować panno Carter, jestem już w 100% przygotowany i nie wymagam żadnych dodatkowych pomocy! - powiedział z ciepłym uśmiechem do Colette, a następnie zwrócił się z podobnym uśmiechem do kobiety, która miała ich oprowadzić. - Czy po drodze przyjdzie zobaczyć nam jakieś charakterystyczne punkty miasta? - zapytał jednak, mimo swojej wcześniejszej deklaracji, bo tak de facto nie była to żadna prośba, a zwyczajne pytanie. A nuż miną coś super ważnego i pięknego, a potem będą żałować. Albo przegapią jakieś fantastyczne zjawisko w tym miejscu. Choć może lepiej żeby przegapili, bo droga się wydłuży, a król nie lubi czekać.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1414-konto-jamiego#21282 https://ftpm.forumpolish.com/t1403-jamie-o-sullivan https://ftpm.forumpolish.com/t4238-new-frontier#86385
Liang


Liang


Liczba postów : 392
Dołączył/a : 24/03/2013
Skąd : Wioska Sundao

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptySro Sie 20 2014, 13:42

Evan nie odezwał się ani słowem... Cóż, może niczego nie pamięta, lub nie wie co powiedzieć... Po jego reakcji raczej stawiam na to drugie, bo wyglądał na dość zmieszanego moją obecnością... Cóż, może potrzebuje czasu... Wszystko wyjaśni się w swoim czasie... Mam jednak nadzieję, że tym czasem, w razie niebezpieczeństwa, nie ucieknie jak ostatnio i będę mógł polegać na jego pomocy...

Podróż minęła bez żadnych problemów... Bynajmniej dla większości, bo jedyną osobą, która zmagała się z problemami, był ponury mundurowy z Wielkich Igrzysk... O bogowie, współczujcie pannie Carter, siedzącej obok! Tak więc, dojechaliśmy na miejsce późnym wieczorem...

Z tego całego podekscytowania odwiedzinami w nowym, nie poznanym jeszcze kraju, prawie zapomniałbym o moim Guan Dao... Odebrałem je razem z resztą swoich bagaży. Pozwoliłem sobie ponieść bagaż także pannie Carter, jeśli jakiś zabrała.
Owinąłem się ciepło szalem i rozejrzałem dookoła...
Okolica nie była zbyt... urodziwa. Raczej całkiem upiorna... Wszędzie łypiące na nas oczy a do tego tak wszechogarniająca nas mgła. Dość strasznie...
Jakby tego było mało, z mgły "wypłynęła" piękna, blada kobieta, z krwistoczerwonymi ustami... Kolejny zły omen... Kiwnąłem tylko głową na powitanie, a zapytany o życzenia, pokręciłem lekko głową i podziękowałem... Trzymałem się bliżej pani Carter, rozglądając się po okolicy... w końcu byliśmy tak jakby jej ochroniarzami...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t918-liangowa-sakwa-zlota#13540 https://ftpm.forumpolish.com/t786-liang-aaliyah https://ftpm.forumpolish.com/t954-liangowe-fajnosci
Evan


Evan


Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptySro Sie 20 2014, 18:01

Wsunąłem kaptur na głowę. Czułem, że ludzie z zaciekawieniem się nam przyglądali, a ja jednak wolałem nie rzucać się w oczy. Stanąłem z tyłu grupki, aby cała uwaga obcych została przykuta przez panne Carter i resztę naszej grupy. W końcu mężczyzna z elitarnego oddziału też robił wrażenie.... Właściwie samo to, że jesteśmy magami z Fiore musiało sprawiać że byliśmy interesujący dla Romeran... Cholera, nawet nie wiedziałem jak się to odmienia. W każdym razie zza pleców swoich towarzyszy przyjrzałem się kobiecie, która wyszła nam na spotkanie. Wydawało mi się to troszkę dziwne... dlaczego nie podjechaliśmy od razu do Zamku? Jednak nie chciałem gdybać. Na wszelki wypadek skopiowałem jej wygląd. Swoją drogą wydawała dość dziwnie. Może była anemiczka czy coś? Albo dla ludzi z Romerum taki wygląd to normalka. Nie gdybaj! Gdy panna Carter zadała swoje pytanie jedynie przecząca pokręciłem głowa. Nie miałem żadnej prośby... Także i mi śpieszyło się do zamku. Zgłodniałem.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1909-konto-evan-a https://ftpm.forumpolish.com/t1395-evan https://ftpm.forumpolish.com/t2415-maskarada#41565
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyCzw Sie 21 2014, 01:56

MG

Nikt nie miał żadnych próśb. Może to odpowiadało kobiece, może nie. Nie dawała nic po sobie poznać. Jednak też nie ignorowała gości. Wpierw posłała spojrzenie Colci.-Lutecia, brzmi nieźle.-Stwierdziła, zupełnie jakby właśnie wymyśliła to imię i nie kryjąc się z tym zdradziła je magom. Potem jednak jej wzrok przskoczył na Jamiego i spoczął na nim na krótką chwilę - chociaż on sam miał wrażenie jakby ta chwila była całkiem długa i... niezręczna.-W tym mieście nie ma żadnych... punktów charakterystycznych.-Odpowiedziała chłopakowi i skinęła na nich dłonią. Gdy magowie ruszyli za nią, okazało się że za miastem znajduje się jeszcze mały las, o drogach tak wąskich że nie przejechałby nimi powóz, dlatego nie zostali podesłani pod sam zamek. W lesie łypały na nich żółte i czerwone oczy. Zwierzęta w nim mieszkające jednak chyba nie zamierzały atakować takiej grupy - lub były tresowane. W końcu jednak grupka opuściła las, podchodząc do... skalnej ściany, której większa część stanowiła bok stromego urwiska. Wejście do zamku wykutego w skale, było jednak z przodu i o dziwo, były to drewniane drzwi. Kobieta otworzyła je jednym mocniejszym szarpnięciem i przepuściła gości przodem, wprost do Hallu.

W Hallu paliły się dwie lacrymy świetlne. Był on wykonany w całości z kamienia, tylko na schodach znajdował się czerwony dywan. Miejsce to posiadało niesłychaną akustykę. Magowie słyszeli tykanie zegara w całym hallu, a jego samego nie było widać. Kiedy kobieta zamknęła drzwi, wyszła przed nich i ukłoniła się. Dopiero teraz - co było dość dziwne - magowie dostrzegli dwie dziewczynki na przeciw schodów. Dziewczynki mniej rzucające się w oczy niż Evan. Obie miały na sobie czarne sukienki. Blada, wręcz woskowa skóra zdawała się oblepiać ich chude ciałka. Były bliźniaczkami o krwistoczerwonych oczach i czarnych włosach związanych w dwa warkocze. W zasadzie były nie do odróżenienia. Nic nie mówiąc, skierowały się na górę, a kobieta wraz z magami za nimi. Wszystko w nienaturalnej, nieco przerażającej ciszy, którą przerywało tylko to pieprzone tik-tak, niewidzialnego zegara. W jakiś sposób nawet kroki na kamiennej posadzce czy dywanie, zdawały się przytłumione. I nikt, dosłownie nikt, nie pomyślał by się odezwać. Czary? Kto wie.

Prowadzono ich wieloma korytarzami, raz gestem nakazano zostawić bagaże przed jakimiś drzwiami, a następnie idąc dalej, w końcu przepuszczono magów przez ostatnie drzwi, prowadzące do jadalni. Nadmienić trzeba że magowie dopiero jakoś w połowie wędrówki zdali sobie sprawę z dziwnego chłodu tego miejsca i faktu że powietrze zdaje się jakieś lepkie i przesycone dziwną, słodką wonią, która o dziwo wcale sie dobrze nie kojarzyła. Co do samej jadalni, jak większa część zamku zrobiona była z kamienia, gdzieniegdzie stały zbroje i znajdowały się aktualnie zamknięte drewnianymi okienicami, okna. Lacrymy świetlne wiszące u góry na wielkim żyrandolu oświetlały całe pomieszczenie. Przygotowano  tylko 10 krzeseł, mimo że stół był ogromny. Aktualnie jedno krzesło u szczytu stołu, przeznaczone było dla Colette, i po dwa krzesła z każdej jej strony dla towarzyszy. Ta część stołu była suto zastawiona, bogata nie tylko w trunki, zupy i mięsiwa, ale też różne warzywa i desery. Następnie znajdowała się ogromna połać pustki na stole, by w końcu na jego krańcu(stół miał około 20m) znalazło się kolejne krzesło, z dwoma z każdego boku. Dwa krzesła po lewej zajęły dziewczynki. To po prawej, zajęła kobieta. Krzesło u szczytu pozostawało puste. Nikt nadal nic nie mówił, zupełnie jak pod działaniem dziwnego zaklęcia. Dziewczyny zaczęły jeść. Jakiś stek, chyba. Nieco krwisty się zdawało, zresztą jedyna potrawa na ich talerzu. Innych w ich okolicy nie było. Jeśli Colcia spojrzała na wstążkę ta jarzyła się delikatnie. I wtedy odezwał się pan zamku, który siedział przy stole. Nikt nie widział jak tam zasiadł ale zaraz, zaraz... przecież on zawsze tam siedział. Był tam od samego początku, prawda?

Sam mężczyzna, był już raczej stary. Łysiejąca głowa, pokryta była licznymi zmarszczkami. odziany w czarną skórzaną zbroję, z czerwoną peleryną na plecach. Włosy miał białe jak śnieg, oczy zaś czerwone i zarzące się niczym węgiel, a głos... był... ciężko było określić ten głos. Jednak magowie wiedzieli jedno, czy też może ich mózgi usilnie im to wmawiały, trzeba słuchać tego, co mówi ten głos.-Zaiste cieszę się z waszego przybycia panno Carter.-Zaczął, pijąc czerwone wino z butelki. Butelki bez etykiety, taka butelka stała tylko po ich stronie stołu. Każdy z tamtej czwórki, miał trochę w kieliszku, no, pan zamku miał nieco więcej niż trochę.-Nawet nie wiesz jak człowiek może się wynudzić, spędzając... długie lata... w tym zamku...-Mówił, patrząc bacznie na Col, a ta z każdą sekundą czuła się coraz bardziej naga, pod tym spojrzeniem. Chociaż to nie tak, że ten wzrok ją rozbierał, lepszym stwierdzeniem byłoby - przenikał. Zupełnie jak by patrzył nie tylko na nią, ale też na jej organy, kości, ruch krwi i drganie mieśni. Jakby napawał się widokiem jej życia. I chociaż patrzył na Col, reszta towarzystwa też czuła na sobie jego wzrok.-Zapewne wiesz o czym mówie...-Dodał, uśmiechając się, co wyglądało dość... niefajnie. Nos zwęził się i uniósł nieco do góry, uszy zastrzygły, a mięsiste wargi zdawały się rozdzielać niemal od ucha do ucha. Odsłonił też kły... ale te, dostrzegli tylko Lav i Liang.-Opowiedzcie mi. Opowiedzcie mi o sobie. Chcę posłuchać.-Oznajmił nagle, uśmiechając się, nieznacznie. I jakoś tak bez wyrazu.

Czas na odpis: 23.08 godzina 23:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyCzw Sie 21 2014, 10:35

Huh... wydawało jej się czy dwójka z jej towarzyszy się zbliżyła w... geście ochrony? Trzeba przyznać, że jeszcze nigdy nie była ochraniana i to przez grupkę osób - uczucie nie tylko miłe, ale faktycznie sprawiało, że czuła się bezpieczniej. A zważywszy na to, gdzie się znajdowali, takie gesty były na wagę złota. Nie miała dobrych wspomnień z ostatniej wizyty w Romerum, więc... co chwilę odczuwała ulgę, że sama nie jest.
- Dziękuję.
Podziękowała z małym uśmiechem, Liangowi, za noszenie jej bagażu. Nie miała tam wiele, więc i nie był to zapewne zbyt wielki wysiłek bo najpotrzebniejsze rzeczy nosiła w swym karcianym plecaku, ale cóż... byli w innym kraju, więc lepiej było wziąć coś ze sobą. Acz widząc krajobraz, miała wielką nadzieję, że jak najszybciej zrobią swoje i wrócą do Fiore, a sam bagaż się nie przyda. Poza tym już nie raz traciła rzeczy na misjach, więc... im mniej miała ze sobą, tym mniej prawdopodobne, że coś straci, prawda? Nie mniej była wdzięczna za pomoc.

W każdym razie szybko okazało się, czemu to, nie udali się do zamku dalej powozem. Chociaż droga i tak była nieprzyjemna... Nie że błotnista czy wyboista, ale... tak, było dość strasznie - a może tylko ona miała takie wyobrażenie? Głównie przez to - wręcz odruchowo - trzymała się dość blisko reszty grupki. W pewnym momencie wyczarowała swój karciany plecak, z którego wyciągnęła wstążkę z zori, po czym oczywiście 'plecakowa karta' zniknęła, a dziewczyna zawiązała ją sobie na prawym łokciu... czy też z niewielką pomocą, o którą poprosiła Jamie'ego. Czemu wybrała łokieć? Bo miała takie rękawy, że zakryją ów wstęgę i nie będzie owa rzecz zwracać na siebie uwagi - a ona zawsze mogła rękaw podnieść i zobaczyć czy się świeci... chociaż w tym momencie bardzo modliła się o to by tego nie robiła, ale cóż... rozsądek i obawy mówiły co innego.
Na całe szczęście, w końcu las opuścili... dobrze, że nie rzuciła się na nich żadna Wiwerna albo coś podobnego... i stanęli przed skalną ścianą... co prawda weszli przez drzwi, znajdujące się z boku, ale mimo wszystko i tak nie było to to, czego można się było spodziewać - a obawy panny Carter wcale nie malały. Zwłaszcza, że coś dziwnie wszyscy szli w milczeniu - czy to normalne? Rozumiała Lavetha bo on ogólnie małomówny. Sama mogła się tłumaczyć swymi obawami, ale zawsze wolała jednak w ciszy nie iść... a jak z resztą było? Dziwne to wszystko...

Znaleźli się w środku i... no super, nie zbyt przytulne miejsce. Była tutaj niby w sprawach państwowych, a obawiała się wielu rzeczy! Sam wystrój, jak i wcześniejszy las, czy sama mieścina, nie dodawał wcale odwagi - przeciwnie! Spinała się coraz bardziej, dając dojść do głosu swym lękom... nie tylko tym wampirowym, ale i temu czy nie za dużo od niej oczekiwano... A jeśli obecni z nią magowie również oczekiwali wiele po radne, którą czasem widać w gazecie, dostała awans i jest magiem rangi S? Czy taki ktoś nie powinien być super odważny i samemu chronić innych? Raczej wątpiła by w tej chwili wyglądała na kogoś heroicznego... Co prawda starała się zachowywać spokojnie i nie panikować - bo teoretycznie nie miała jeszcze powodów - ale mimo wszystko, na twarzy na pewno było widać swego rodzaju obawy...
Nie można się jej dziwić, że gdy zorientowała się, iż 'znikąd' pojawiły się jakieś dwie dziewczynki, Colette się wzdrygnęła - trudno zapanować nad takimi odruchami zaskoczenia! Poza tym czytała, że bliźniaczki w horrorach... czy ogólnie małe dziewczynki, były naprawdę straszne... Nie żeby oceniała małe dziewczynki! Golden była bardzo miła i w ogóle... chociaż miała ochroniarza wampira... huh... Czy to dziwne, że przez tą ciszę, nawet ktoś taki jak Carter, chciałby uciszyć tykanie zegara? Z drugiej strony były to jedyne dźwięki - może lepsze coś takiego niż całkowita cisza?

W końcu dotarli do jadalni, a o dziwo obawy nie zniknęły - co się dziwić... Sam woń już po drodze była dziwna i niezbyt przyjemna. Panna Carter musiała nawet potrzeć swoje ramiona by... no właśnie co? By było jej nieco cieplej? By miała pewność, że dalej jest cała? Najwyraźniej był to jakiś niewyjaśniony odruch... Dziesięć krzeseł przy stole... ich piątka, więc ze strony gospodarza również miała pojawić się piątka? Nie brzmiało to zbyt zachęcająco... Uh, i jeszcze musiała usiąść u szczytu stołu - chyba się nie przyzwyczai do czegoś takiego... Ale grzecznie zajęła swe miejsce - dopiero po tym, gdy zrobiła to podejrzana trójka 'pań' po drugiej stronie. Co było zaskakujące? To, że dziewczyny jadły stek... głowa Colette była już pełna swych przypuszczeń, wiec coś takiego mogło ją nieco zdziwić. Z drugiej strony... oby to faktycznie był ZWYKŁY stek... Nie, nie - nie może się przyglądać! Może to dobrze, że dzieliła ich spora odległość od drugiej części stołu...
Naturalnie w pewnym momencie, panna Carter zerknęła na swoją wstążkę, która faktycznie delikatnie się jarzyła. No super... wampiry jak nic... wszystkie? Czy może sam król, który pojawił się znikąd?! Co zaowocowało kolejnym wzdrygnięciem się... Nie jej wina, że persony z zamku lubiły się pojawiać tak bezszelestnie! Chociaż... czy on tam już nie siedział? Uh... nienawidziła takich rzeczy... Jak tutaj myśleć trzeźwo, gdy atmosfera nie bardzo pomaga? Powinni przybyć w dzień...
- Dziękujemy za zaproszenie. To zaszczyt być gośćmi, waszej wysokości.
Skinęła lekko głową, ale wolała wzroku jednak nie zdejmować z króla. Co oczywiście nie zmieniało tego, że zachowywała się kulturalnie i odzywała z szacunkiem. Najgorsze było to, że pomimo tego, iż pozostawała radną, która jest z wizytą u głowy państwa, to jednak obawiała się, że wie o czym król mówił... długie lata... wszystko dokoła... świecąca wstęga...
- Mogę jedynie przypuszczać - odpowiedziała, nie chcąc brzmieć jak 'no pewnie, że wiem, ale zaraz wychodzimy'... a chciałaby to powiedzieć. Zwłaszcza, że 'uśmiech' króla nie był... powiedzmy, że nie sprzyjał mu przyjaciół - Wasza wysokość, sam mnie wybrał, więc myślę, że wie o mej osobie dość sporo. Tylko bym króla zanudziła.
Odpowiedziała miło i przepraszająco... zgodnie z prawdą. Sama chętnie dowie się czegoś o innych osobach z jej obecnej grupy, ale osobiście nie wiedziałaby o czym mówić. Wszak większość niby to ważnych rzeczy, zapewne król wiedział - miałaby powtarzać? No i mimo tego, że była przy stole, jakoś nie kwapiła się póki co do jedzenia.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Laveth


Laveth


Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012

Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal EmptyCzw Sie 21 2014, 12:14

Sama przewodniczka okazała się na tyle perfidną osobą, by kłamać i nawet się z tym za bardzo nie kryć. Co budowało dziwną atmosferę, która była podsycana przez okolicznych mieszkańców jak i samo otoczenie. Mimo wszystko nie przeszkadzało to Smokowi, w gruncie rzeczy nic by mu tu nie przeszkadzało do momentu w którym ktoś nie każe mu jechać powozem. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że Lav łatwo mógłby przystosować się do obecnych warunków. Jednak to wszystko wyglądało jak z jakiegoś tradycyjnego horroru. Przerażeni mieszkańcy obawiający się nocy jeszcze bardziej niż obcych. Wieczna mgła i pojawiające się z niej istoty...

Powoli ruszyli za "Lutecią", droga którą szli szybko rozwiała wątpliwości chyba wszystkich, dlaczego wóz nie dojechał pod sam zamek. Sam las nie rozczarował Smoka, czaiły się tu jakieś dzikie... bardziej lub mniej... stworzenia, które najwidoczniej wolały nie wchodzić w drogę podróżnym... a może chodziło tu bardziej o kobietę, która ich prowadziła? Zwierzęta nie były głupie, potrafiły to wyczuć. W końcu zbliżyli się do zamku i weszli do środka. Hall również wpisywał się w kanon tych z horrorów, a może budowniczy mieli wtedy jakąś manie? Sam kamień, niesamowita akustyka i wiecznie tykający zegar. Maszerowanie w ciszy mu nie przeszkadzało... pojawienie się dziewczynek, chociaż niespodziewane... nie zdziwiło Smoka. Z tym zamkiem było coś nie tak. Po drodze Lav rozglądał się samymi oczami, bez żadnego odwracania się czy coś. Cała ta cisza... próbował w tym wszystkim wyłapać odgłos kroków. Czy też raczej odgłos kroków trzech mieszkanek zamku...

Odstawili bagaże, Blaszak nie brał za dużo... nie było potrzeby, jednak zostawił co było trzeba. Zamkowy chłód można było zgonić na konstrukcję zamku... kamień ciężko było nagrzać, a same mury musiały być grube. Niepokojąca była woń unosząca się od pewnego czasu. Słodkawa i poniekąd mdła była dość znajoma Smokowi... krew. Raczej nie było możliwości by się pomylił, chociaż czasami wolałby by tak było. Pociągnął lekko nosem by się upewnić. Skierował wzrok na Colette, denerwowała się - czuł to i rozumiał. Ona była tutaj główną figurą, do tego musiała się zmierzyć z własną reputacją. Przed jadalnią zrównał nieco krok z Radną i położył jej dłoń na plecach, delikatnie popychając do przodu. Nie chodziło o to, że bał się o to iż zawróci... Po prostu dał prosty znak, że nie jest tu sama. Nie zrobił tego zbyt jawnie, ale też nie krył się z tym, żeby nie wystraszyć dziewczyny. Atmosfera była tu już zbyt napięta, by wyskakiwać z jakimiś ukrytymi akcjami, mogłoby to wywołać zły efekt.

Wszedł powoli do pomieszczenia i odczekał aż wszyscy zajmą miejsca. On tego nie zrobił, po tej całej podróży nie miał ochoty nic jeść - zapewne jedyne co mógłby wsunąć z tego stołu.. to jakaś część zastawy. Chociaż tu nie o to chodziło. Stanął obok miejsca Colette, delikatnie z tyłu. Skoro znajdowali się na szachownicy, nie opuści on królowej. Zapewne ze wszystkich figur zostanie wieżą! A co! W razie czego, swoją postawą da wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierza opuścić swojego miejsca i nie usiądzie!
Wzrokiem przemierzył szybko stół. Zabawne...
Samo pojawienie się króla... a może on tu był cały czas? Nie powinno nikogo dziwić prawda? Skoro już trzy poprzednie osoby robiły to samo. Spod maski przyglądał się każdej osobie z "domowników". Kiedy król się uśmiechnął... dostrzegł kły... dziewczynki jadły aż nadto krwisty stek... teraz się pojawiło pytanie, czy te wino... było winem. Na chwilę przymknął oczy i pociągnął nosem, nie oczekiwał wiele z tej odległości, ale spróbować nie zaszkodziło. Od razu wrócił też do obserwacji... nie mógł sobie pozwolić, aby stracić ich na zbyt długo z oczu.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t365-zelastwo-lav-a#3266
Sponsored content





Biszmal Empty
PisanieTemat: Re: Biszmal   Biszmal Empty

Powrót do góry Go down
 
Biszmal
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Inne tereny :: Pozostałe kraje :: Romerum :: Góry Hrosh-Malark
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.