I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Arata Tsuchimikado faktycznie mówił niewiele na temat tej konkretnej historii. Kiedy dwójka pretendentów do miana magów klasy S słuchała jego słów na świeżym powietrzu, niedaleko przygotowanego do podróży powozu, łatwo można było odnieść wrażenie, że mistrz kolejne słowa bardziej wypluwa z obrzydzeniem niż wypowiada na głos. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, a na jego obliczu malował się łagodny uśmiech, silnie kontrastując z tym, w jaki sposób w tamtej chwili obchodził z kolejnymi słowami. Ten świat pełen był tego rodzaju kontrastów, magowie musieli o tym wiedzieć nie od dziś.
Sama odprawa przedmisyjna też nie była długa. Arata kilkakrotnie podkreślił w trakcie jej trwania, że bijące serce pani Zamku Millenium jest najważniejszym celem misji i ma mieć priorytet przed wszystkim innym. Tsuchimikado zdawkowo wspomniał też, że ich zadanie ma o wiele większe znaczenie niż mogą sobie to wyobrażać. Zaznaczył także, że od momentu, w którym magowie postawią pierwszy krok na terenie zamku powinni spodziewać się *dosłownie* wszystkiego. Dziwnie musiał też wyglądać mistrz akurat tej gildii, który motywował swoich ludzi zdaniem "cokolwiek będzie się działo, nie możecie stracić nadziei". Tuż przed ostatnimi słowami pożegnania mistrz wręczył także obu magom po jednym niewielkim pojemniku o kształcie kwadratu z pojedynczym zatrzaskiem. Ponoć właśnie w nim mieli oni przetransportować serce z powrotem do siedziby gildii. Dodatkowo otrzymali oni też po sztuce czegoś co wyglądało... jak listek gumy do żucia. "Gdyby jednak zabrakło wam opcji, weźcie to. Tylko myślcie, kiedy tego użyjecie". Po tych słowach mistrz opuścił członków własnej gildii nie tłumacząc niczego więcej.
I tak oto Goomonryong i Nanaya, w tym momencie zaledwie para magów klasy 0, wyruszyli w drogę powozem o zasłoniętych szybach, w którym panował przyjemny rodzaj półmroku. Podróż nie była krótka, więc trochę czasu mieli na to, by porozmawiać ze sobą o misji i wszystkim, o czym tylko chcieli. Dodatkowo w powozie oprócz nich znajdowała się jedna zakapturzona postać w czarnym płaszczu, której twarzy nie dało się dojrzeć. Ale przecież magowie GH tego typu osoby na pewno kojarzyli, prawda? Tak czy siak, powóz co pewien czas podskakiwał, gdy natrafił na nieprzyjemny wzgórek czy samotny kamień, oprócz tego podróż przebiegała w spokoju, a postać, która z magami podróżowała nie odzywała się ani słowem.
Czas odpisu: 10.06
Autor
Wiadomość
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Sie 09 2014, 01:12
MG:
Nic się nie stało. Póki co Nanaya odłożyła wołającą do niej zawartość pokrywki na swoje miejsce, a to równe było zachowaniu statusu quo w tym momencie. Nic w tym świecie nie drgnęło ani nie zmieniło swego miejsca. Nawet uśmiech Brune niewzruszony pozostał na swoim miejscu, choć dziewczyna nie mogła podarować sobie drobnej uwagi na temat tego co zaszło. - Nie zamierzasz odzyskać tego co twoje? - zapytała tylko grzecznie, niezbyt głośno i nie jakoś natarczywie. Ot, było to normalne pytanie, takie jak każde inne. - Pamiętaj co mówiłam o drzwiach i możliwości powrotu do wcześniej odwiedzonych pomieszczeń... - rzuciła jeszcze kobieta, najwyraźniej uznając, że delikatne przypomnienie o własnych słowach nikomu w tej sytuacji nie zaszkodzi, a może pomoże. W międzyczasie nieco bliżej podjechał smoczy zabójca zupy, który wcześniej zdołał rozprawić się z rosołem w sposób, któremu Brune już niczego nie zarzuciła, a spojrzenie Hana kompletnie zignorowała, najwyraźniej bardziej zainteresowana zachowaniem Nanayi. Chun-woo podniósł też pokrywę i samemu ujrzał co znajdowało się w środku. Oko. Nic więcej, nic mniej. Do Goomoonryonga jednak nic nie przemawiało w sposób, w jaki działo się to w przypadku Byakushitsune. Inna sprawa, że on miał swoje oczy na miejscu.
SP: Goomonryong - 90MM, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu, ból prawego ucha (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; ma na sobie płaszcz Hana, problem z widzeniem (widzi na jedno oko), brak lewego oka, prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 11.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Sie 09 2014, 20:41
Status quo bardzo często był tym, który pozwalał na uniknięcie konfrontacji. Było się biernym, nie reagowało na bodźce, ratowało swoją własną skórę, zamiast próbować coś zmienić, do czegoś dążyć, a przy okazji zbierając baty z każdej możliwej strony. Nanaya siedziała ponuro w krześle, równie ponuro jedząc pomarańczę. Co miała z tym fantem zrobić? - Pamiętam, Brune. Pamiętam o tym - odpowiedziała cicho, bardziej do siebie, niż do jasnowłosej dziewczyny. Problemem było to, że chciała oko odzyskać tu i teraz. Jaki byłby sens szukania właściwych pomieszczeń, gdy już z nich wyjdą, zostawiając za sobą coś ważnego? Całkiem możliwe, że opadliby z sił, zanim w ogóle trafią w to samo miejsce. Sięgnęła po figurkę z tortu, przedstawiającą jej osobę i przyjrzała się jej z konsternacją. Co ty byś zrobiła na moim miejscu, co? Zapytała samą siebie. Niewątpliwie była już zupełnie inną osobą niż Nanaya sprzed przejścia. Choć różnica czasu między nią obecnie a tą drugą przedtem nie była duża, niewątpliwie teraz myślała inaczej. Co byś zrobiła wiedząc, że czyha na ciebie coś złego, choć chcesz dobrze? Znała odpowiedź, jak dobrze ją znała! Tylko czy w chwili obecnej była w stanie wyłuskać z siebie odwagę? Odłożyła figurkę obok talerza. Odetchnęła, przerzucając głowę przez oparcie i spojrzała na sufit tym jednym, zielonym okiem. - Brune, byłaś kiedyś na zewnątrz? - zapytała ni z tego, ni z owego blondynkę. Wstała z krzesła i podeszła do Gumisia. - Rozepnij mój płaszcz i potrzymaj na chwilkę broszkę. - Chodziło jej o srebrną broszę w kształcie lisci jemioły, która spinała końce. Miał dwie ręce, więc mógł to zrobić. Tuż po tym ściągnęła kulawo jeden i drugi płaszcz, który miała na sobie, a następnie przewiesiła je przez oparcie wózka inwalidzkiego Gumisia. Nie zmęczy się za bardzo przy tym dodatkowym, znikomym obciążeniu. Nie potrzebowała ich obecnie, tylko jej przeszkadzały, a z broszą... Brosza to była inna historia. Podeszła niemalże beztrosko do stołu i podniosła pokrywę, pod którą znajdowało się oko i spokojnie, najuważniej jak mogła odłożyła ją na bok, przypatrując się swojej (a może nie?) własności. Powoli wyciągnęła rękę w stronę zielonego oka, chcąc je zabrać. Z jednej strony bała się tego, co mogło się wydarzyć, z drugiej bardzo chciała mieć je z powrotem. Czy nie mówiono, że ten, kto nie ryzykuje, nie zyskuje? Co innego mogła zrobić? Pożerały ją wątpliwości, których z pewnością nie pozbędzie się do czasu opuszczenia zamku. O ile go opuści...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Sie 09 2014, 20:54
Oko. Oko, oko, oko. OKO. W sumie nie ma nic dziwnego czy anormalnego w znajdywaniu własnego oka pod pokrywką na stole suto zastawionym wiktuałami. Może niedawno faktycznie wpierdzielił rosół z nogi Gumisia? Na samą myśl go zemdliło a jego do tej pory dość poirytowana twarz zdawała się być poirytowana. Irytacja irytacji. Irytacja do kwadratu. Można powiedzieć że Gumiś wręcz wymyślił nową minę. Zapowietrzenie. Skrzek.-Widzę że twoja pani... jest bardzo kreatywna.-Skrzek. Zapowietrzenie. Rzucił do Brune, szukając odpowiedniego słowa, takiego za które go przypadkiem nie zabije.
Chwilę potem Nanaya zaproponowała mu żeby ją rozebrał. W tym momencie w głowie Gumisia w końcu większość rzeczy wskoczyła na swoje miejsce. Tak jak do teraz był w stanie "Foch, wszystko mi jedno" tak w tej chwili zaczął myśleć jeszcze trzeźwiej nisz chwilę wcześniej. Co było powodem nagłego otrząśnięcia się? Otóż właśnie istna sex bomba z GH, chciała by ją rozebrał. I naprawdę zawsze chętnie by to zrobił, tak jak i uczynił to teraz, pomagając jej się rozpakować. Ale tym razem nie była jego prezentem. Drugie spojrzenie na jej wagę... ale w jego spojrzeniu nie było cienia smutku czy współczucia a jedynie cicha determinacja i gniew. Tak, jego seks bomba chwilowo nie była seks bombą. I ktoś za to umrze.
Trzymając a właściwie wieszaczkując płaszczom Nanaś, obserwował jej zabawę z pokrywką, nim jednak wzięła oko, musiał się upewnić w pewnej kwestii zwracając się Brune. Zapowietrzenie. Skrzek.-Proszę, pomóż jej. Byłoby niefortunnie gdyby coś się jeszcze jej stało.-Skrzek. Zapowietrzenie. Zapowietrzenie. Skrzek.-Lub gdyby straciła je bezpowrotnie.-Skrzek. Zapowietrzenie. Teraz musiał prosić. Teraz nie był w sytuacji stawiającej go na równi z Brune. Teraz musiał po prostu czekać... czekać na okazję by przejąć inicjatywę...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Sie 10 2014, 01:21
MG:
Figurka Nanayi niestety nie odpowiedziała. Może sama nie znała odpowiedzi, a może była po prostu zwykłą figurką, która nie miała wpływu na cokolwiek co działo się wokół. Tkwiła tylko w tym miejscu, a gdyby Byakushitsune zechciała zmiażdżyć jej głowę pewnie dałaby radę temu podołać, nawet pomimo swojego względnego cielesnego osłabienia. Figurki tym właśnie tylko bowiem były. Ta jednakże na szczęście odłożona została na bok w całości. - Oczywiście, że byłam, kilka razy... a może nawet kilkanaście razy. Wiele, na tyle, że nie potrafię określić konkretnej liczby. Dlaczego pytasz? - pytanie za pytanie, usłyszała Nanaya, teraz sposobiąc się do sięgnięcia po przykrywkę, a w rezultacie po zagarnięcie własnego oka, z którym, jak na to wyglądało, rozłąka nie była zbyt długa. W międzyczasie jeszcze Brune zaszczyciła swoim spojrzeniem, zdecydowanie już łagodniejszym Hana, ba, wręcz przyjaznym, Hana. - Och, to miłe, że tak twierdzisz, na pewno musi jej być bardzo miło, że tak uważasz! - potem dziewczyna zaczekała aż dwójka magów odpowiednio się oporządzi, ponownie milknąc aż do czasu gdy Han znów się odezwał. Dokładnie w momencie, w którym dziewczyna sięgała po oko, Brune odpowiedziała. - Nie martw się mój drogi. Jej nic się nie powinno stać. -
W następnej sekundzie ręka Nanayi dotknęła własnego oka, teraz już bez żadnych wątpliwości mogła to stwierdzić. Oko zajarzyło się na pomarańczowo, zupełnie jakby sypały się z niego iskierki, takie jak podczas rozżarzania ogniska czy grilla. Następnie powoli oko zaczęło niknąć, tracąc swoją materialność z sekundy na sekundę. Chwila nie minęła, a Nanaya zrozumiała, że widzi normalnie. Na dwoje oczu. Nie potrzebowała lusterka, by uświadomić sobie, że oko wróciło na swoje miejsce. Oczywiście Han również to widział, wystarczyło, że spojrzał na nią, a łatwo zrozumieć mógł, że być może w tym miejscu jednak jakaś nadzieja dla niego i dla dziewczyny jednak istnieje. Być może.
Tyle, że potem znów zrobiło się dziwnie, ale to odczuła sama Nanaya. W pierwszej chwili pojawiła się radość z tytułu odzyskania oka, ale następnie Byakushtsune zauważyła, że w sali, której się znajdowali mnóstwo było różnych pomarańczowych, unoszących się kształtów. Kształty te, niczym smugi na oknie, unosiły się, falowały i płynęły w powietrzu, nie wyrządzając żadnych szkód Brune ani samej Nanayi. Jedna ze smug niematerialne "przeszła" przez dłoń Nany, natomiast żadna z nich nie próbowała nawet zbliżyć się w okolice gdzie stała Brune. Ogólnie w tym pokoju było ich całkiem sporo, na pierwszy rzut oka około dwudziestu, może trochę więcej. Gdy natomiast jedna z nich otarła się o dłoń Goomoonryonga...
...z jakiegoś powodu nagle pojawiła się mu na ręce nowa rana. Jakby zadrapanie, tyle że stosunkowo głębokie i bolesne. I tak, teraz Han odczuł ból, nawet mimo obecności Brune. Nie miał bladego pojęcia w jaki sposób zarobił ową ranę, ale wyraźnie odczuł niepokój... cóż, kto by go nie odczuł nagle poszerzając swoją kolekcję strat i ran o nowy nabytek?
Zaraz po tym Nanaya zauważyła, że smugi zaczęły kierować się w kierunku Hana. Ta natomiast która przyprawiła go o nową ranę zniknęła. W tym konkretnym momencie w pobliżu smoka znajdowały się cztery smugi - 2 na wysokości jego głowy, ale w odległości jakichś 2 kroków ludzkich mknęły w jego kierunku zza jego pleców, 1 znajdowała się tuż obok jego zdrowej nogi, a jedna nadlatywała od stołu i wyglądało na to, że kierowała się bezpośrednio w klatkę piersiową Hana. Reszta smug też była blisko, ale ta 4 była w tym momencie najbliżej i przez to przyciągała największą uwagę.
SP: Goomonryong - 90MM, płaszcz na wózku, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu, ból prawego ucha, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 12.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Sie 10 2014, 23:03
Pewnie miała jakiś cel w tym, by pytać o wiele rzeczy, a może po prostu chciała podtrzymać nikłą rozmowę. W każdym razie nie zareagowała jakoś inaczej, niż tylko wzruszeniem ramion. Jej uwaga skupiona była już na innym punkcie, mogłoby się wydawać, nawet ważniejszym dla niej samej niż informacje, jak ewentualnie przeżyć. A przecież każdy skrawek informacji w tym obcym i nieludzkim miejscu był na wagę złota. Mimo to... oko. Jedna część sprawności, którą utraciła. Całkiem możliwe, że ceniła to oko bardziej, aniżeli prawą rękę. Nie spodziewała się, że będzie to tak proste i bezbolesna. Nie odczuła żadnej zmiany... Poza tym, że widziała całkowicie normalnie. Prawie. Chwilową radość zastąpiła konsternacja. Czym było to, co widziała? Była pewna, że nie było tego tu wcześniej. NIE WIDZIAŁA TEGO. Czy to, ze odzyskała oko był pewnym punktem zaczepienia? Przypominało to bardzo ten sam moment, w którym po raz pierwszy dostrzegła energię, jednakże w tym momencie była pewna, że nie korzystała z wyuczonych możliwości. To było... coś innego. - Czy ty to widzisz? - zapytała cicho, przyglądając się niezwykłemu zjawisku. Nie było to pytanie skierowane do kogokolwiek szczelnie, jednak spojrzenie Nanayi szybko spoczęło na uśmiechniętej Brune. A zaraz później na Gumisia. Dlaczego one go raniły? Nie rozumiała. Czy była to cena, jaką musiał KTOŚ zapłacić za to, że odzyskała to, co należało do niej? Znowu... Znowu to zrobiłam. Jej usta zacisnęły się w wąską kreskę, gdy najszybciej jak mogła podeszła do mężczyzny i popchnęła wózek do przodu i nieco w bok, by zszedł chociaż troszkę z linii ataku. - Jak nie chcesz nowych ran, to musimy się ewakuować. Szybko. Powiem ci, którędy masz jechać i może trochę pomogę, jednak nie ociągaj się... Mam nadzieję, że się najadłeś - powiedziała całkiem poważnym tonem, rozglądając się za najszybszą i najbezpieczniejszą dla nich drogą do najbliższych drzwi. Był to wybór całkiem losowy, jednak czy były tu jakieś inne? Starała się też przekazać czarnowłosemu, jak powinien się kierować, w razie czego próbując mu jakoś pomóc przy kierowaniu wózkiem... Tylko czy w chwili obecnej wózek nie przeszkadzał bardziej? W międzyczasie też próbowała wyjaśnić, skąd ta nagła zmiana. - W pomieszczeni znajdują się... smugi. Jedna z nich dotknęła twojej ręki i patrz, co się stało. Pomyśl, co będzie, jak ci jedna przejdzie przez głowę lub klatkę. - Łopatologicznie. Powinno zadziałać. Drzwi, drzwi. Byle szybko. - Chodź, Brune - zwróciła się do dziewczyny, dla której zapewne była to kolejna śmieszna reakcja. No cóż. Wolała się zbłaźnić niż po raz kolejny patrzeć na efekt swoich poczynań w postaci rannego towarzysza.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Sie 10 2014, 23:32
Kiedy widział to jak oko Nanayi - całkiem ładne - ląduje z powrotem w oczodole, miał aż ochotę zaklaskać. Prawdziwe Show. Nie ma co. Potem jednak stało się coś niesłychanie nieoczekiwanego. Znów został rannym. Rozejrzał się automatycznie kto był odpowiedzialny i dlaczego to Brume. Ta jednak zdawała się nawet tego nie zauważyć. Zapowietrzenie. Skrzek.-Zadawanie nam ran w czasie wycieczki to część atrakcji?-Skrzek. Zapowietrzenie. Zapytał Brune pokazując jej ranę. A potem Nanaya wyleciała ze swoim pytaniem. Zapowietrzenie. Skrzek.-Widzę? Co?-Skrzek. Zapowietrzenie. Zapytał niepewnie czy chodzi o jego ranę, jej oko już na miejscu czy może biedulka już postradała rozum. Cokolwiek to było, było źle.
W każdym razie dość szybko przekonał się co jest na rzeczy i dlaczego jest w stanie takim jakim jest. Dlaczego nie lubił smug? Sprawa była prosta - smudze nie przypieprzysz(ani nie przysolisz). Niewidzialny przeciwnik to jeszcze. Takie można obszarówką albo niechcący. A niematerialne gówna mają to do siebie że sa niematerialne i zasadniczo prawie-nie-tykalne. Oczywiście mógłby randomowo próbować je spalić ale pomijając że byłoby to nietaktowne - jakby teraz obchodził go takt - to dodatkowo mogło się okazać co najmniej upierdliwe. Ale tak jak podejrzewał zwiedzanie zamku nie będzie upierdliwe, jeden plus, to jego focusują.-Skoro tak, to trzymaj się z daleka i nie traktuj mnie jak inwalidę.-Warknął na Nanaś i zaczął jechać, słuchając jej wskazówek, ale byleby być z dala od niej. Kiedy nie mogła już zobaczyć jego twarzy westchnął i postmuniał nieco. Miał nadzieję że długo nie będzie się o ten "Wybuch" złościć. Zrobił to w zasadzie tylko po to by trzymała się z daleka i nie chcący nie wpadła na ową smugę. Skoro chciały jego, to muszą na obiad zapracować.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Pon Sie 11 2014, 03:05
MG:
Nastąpiła ewakuacja. Taką w tym momencie zarządzono, choć wydawało się, że jedynym zagrożonym w całej tej sytuacji był tylko Han, a panie mogły się spokojnie przyglądać temu, jak ten sobie poradzi z nadlatującymi smugami. Nanaya starała się pokierować Goomoonryongiem tak, by ten nie nabawił się dodatkowych ran, ale instrukcje jakie mu podała bardzo szczegółowe nie były, więc w dużej mierze Han opierał się na własnym przeczuciu, a te bywały zawodne. Do tego stopnia zawodne, że gdy począł jechać na swoim wózku, nieopatrznie zawadził o jedną ze smug swoją zdrową nogą. Kolejna rana, podobna do tej na ręce pojawiła się na zewnętrznej stronie jego uda, ale nie była aż tak głęboka jak wcześniejsza, co jednak nie powstrzymało Hana od wydania z siebie kolejnego skrzeku irytacji, bo silniejszy ból znosił jeszcze nie tak dawno. Ten przy tamtym był niczym specjalnym, ale pełnił jasną funkcję - ostrzegał o niebezpieczeństwie, które mogło przerodzić się w duże zagrożenie, jeśli magowie nie wykażą się odpowiednią ostrożnością.
Rana jednak nie była zbyt głęboka, więc tym razem nie było źle, Han na pewno niejednokrotnie miał okazję otrzymać zdecydowanie bardziej znaczące obrażenia. No i 3 smugi zostały mu za plecami, gdy zaczął się kierować zgodnie z wolą Nanayi w kierunku wyjścia. Brune przytaknęła tylko głową na pytanie Byakushitsune jednoznacznie dając jej odpowiedź w kwestii jej zdolności percepcji. - Strasznie narzeka ten twój chłopak, wiesz? Nie wnikam, to twój gust, ale... - wzruszyła ramionami dziewczyna, znowu nie odpowiadając bezpośrednio Hanowi, za to ruszając za Byakushitsune.
Tymczasem to wcale nie był koniec kłopotów - na drodze pomiędzy Hanem, a parą drzwi prowadzących do wyjścia z tego miejsca, stanęły kolejne smugi, tym razem w zwartej formacji romba - 1 na górze, wysokością górując nad głową Goomoonryonga, 1 na wysokości kół wózka, a dwie po bokach, na wysokości ramion siedzącego chłopaka. Po prawej od chłopaka znajdował się stół z jedzeniem, który blokował mu ewentualną ucieczkę w tamtej rejony, po lewej zaś znajdowała się jeszcze jedna pojedyncza smuga, ale była stosunkowo daleko oddalona. Problem w tym, że ciężko było dokładnie określić szybkość smug, bo prędkość ich była całkiem zmienna. Tak czy siak Nanaya kolejny raz miała wystąpić w roli policjanta kierującego ruchem.
SP: Goomonryong - 90MM, płaszcz na wózku, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu, ból prawego ucha, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 14.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Pon Sie 11 2014, 23:39
Nie widział, za to widziała je Brune. Czyżby cecha kobiet przebywających w zamku? W każdym razie znaczyło to, że mogła wiedzieć, czym owe smugi są oraz jak ewentualnie ich uniknąć. Jednakże nim o cokolwiek zapytała, została ofukana przez swojego towarzysza za... za nic. Stanęła w miejscu, wpatrując się w odjeżdżającego Gumisia, walczącego z czymś, czego nie widzi. Ona tylko... Przecież... Poczuła mieszaninę emocji, której już dawno nie czuła. Żal, współczucie, irytacja, bezsilność, smutek, a przede wszystkim bezgraniczny wyrzut wobec mężczyzny, który najwidoczniej nie był świadom, co właśnie zrobił. Gdyby tylko sytuacja była inna... Gdyby mniej poważna, a ona żartowała, droczyła się... Cokolwiek, byle nie w sytuacji, kiedy martwiła się i chciała pomóc. Zacisnęła wargi mocniej, czując wzbierającą się falę łez i ruszyła do przodu, wymijając Gumisia i otwierając drzwi z symbolem góry. - Przed tobą są cztery smugi. Jedna na górze, dwie po bokach, jedna na dole. Nie wiem, ja szybko się poruszą, ale celują w ciebie. Nic nie mogę zrobić - powiedziała na odchodne, nawet nie patrząc na Smoka, który przed chwilką uniósł się dumą. Powinien pamiętać, że w tym miejscu i po tym, co przeszli, nie posiadali czegoś, co mogliby nazwać "dumą" lub "pychą" jeżeli chcieli przeżyć. Ale nawet teraz ona to robiła. Oko za oko... Dziewczyna przyzwała dwie kule światła (PWM) "i skierowała w stronę smug", bo może one byłby w stanie coś zdziałać ze smugami, które były bardziej energetyczne, ale nie liczyła na wiele. W chwili obecnej nawet przestała liczyć na Gumisia. Spadł niżej jak Sethor. - Czym są te smugi, Brune? Energią? Duchami? Są tu zawsze? Zupełnie nie wiem, nie rozumiem... Czemu one ranią jego, a nam nic nie robią? - zapytała cicho, przyglądając się drugiemu pomieszczeniu. Kwestię chłopaka całkowicie zignorowała. Faktem jednak było, że Gumiś strasznie marudził. To chyba norma. Z kolei można było na niego liczyć podczas problemów i walki. Tyle dobrze.
//przepraszam, musiałam zedytować bo mi wcięło fragment, został zaznaczony " "
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Sie 12 2014, 13:41
A kto by w obecnej chwili nie marudził? Oczywiście można pogodzić się ze złośliwością losu czy pechem, ale po co skoro można się wyładować? Lepiej pomarudzić się i po złościć niż akomodować się i odkładać w sobie złość. Znaczy akomodacja była dobra tak czy inaczej no i Gumiś zasadniczo też to robił, ale marudzenie było jak najbardziej ok. Tym bardziej że przypominało mu o tym że koniec końców jest tylko człowiekiem. Duma... duma. Stracił dumę? Nie, to nie do końca tak. Kiedyś nazwanie kaleką gdyby stracił nogę, pewnie by go uraziło. Teraz jednak przyjął by to ze względnym spokojem. To jednak nie znaczyło że nie miał dumy. To że był w tej a nie innej sytuacji także nie znaczyło że nie miał dumy... że został z niej obdarty. On dumę posiadał. Po prostu jego duma dostosowała się do nowych warunków. Do tego co przeszedł. A słowa Brune naprawdę wymagały kąśliwego komentarza. Dziewczyna wyglądała jak by całkiem dobrze się bawiła widząc ich starania i trud. Ciekawe czy będąc na skraju życia i śmierci, wisząc nad przepaścią, zapytana przez Gumisia "Czy jej wygodnie" nie odpowiedziała by kąśliwą uwagą i nie skupiła się na mardzeniu/klnięciu/robieniu pod siebie. Taka prawda że łatwo jej o marudzeniu mówić, ale z ich trójki to zdecydowanie nie ona walczyła teraz o... właściwie o co on walczył? O życia, chyba.
Właśnie walka o życie. Naprawdę żałował tego w jaki sposób potraktował Nanayę, ale nie było teraz czasu na przepraszanie. Zresztą już wiedział jak zareaguje gdy sytuacja się powtórzy. Miał już plan, choć miał dziwne przeczucie że zasady mogą się zmienić, gdy tylko znajdą się w innym pomieszczeniu. Mimo smutku jaki czuł na myśl o tym jak potraktował kogoś kogo uważał za przyjaciela - tym bardziej że raczej wielu nie miał - dalej udawał że wszystko jest ok i że sam da radę. Odtrącił rękę która chciała mu pomóc, tylko dlatego że nie chciał owej ręki utracić, ale czy tym samym jej nie tracił? No i teraz może być trudniej przeżyć, ale to nie ważne. W sumie nic nie było ważne póki ci na których mu zależało mogli dalej żyć... w sumie to strasznie hipokrytyczne podejście.
Cztery duchy, zmienna prędkość, ich ułożenie, brak wizji... to wszystko sprawiało że zadanie przed którym stanął, zdawało się nie do wykonania. W świetnej kondycji fizycznej byłoby to co najmniej bardzo trudne. Ale on nie był w świetnej kondycji. Jak miał z tego wybrnąć? Jak sobie z tym poradzić? Jedna na dole, jedna na górze, dwie po bokach, przed tobą... ale jak kurwa daleko? Na jakiej wysokości? Wyglądało to tak jak by owe duchy zamierzały zwabić go sam w środek... to była najniebiezpiecznejsza droga... Widma zapewne jak gałąź z lasu, potrafiły ominąć odzież. Przynajmniej trzeba przyjąć taką wersję. Czyli raniły ciało... łuski zawsze traktował jak część ciała, ale czy dusze nie potraktują ich jako ubiór? Cholera. Cholera by to wszystko. Gumiś odpalił Łuski smoka żaru i ruszył w lewo. Zapowietrzenie. Skrzek.Daj znać jak znajdę się blisko.-Skrzek. Zapowietrzenie. Zamierzał ruszyć nieco na lewo, jeśli dusza znajdzie się blisko i Nanaś da mu znać, spróbuje przewiać ją uderzeniem dłoni lewej dłoni(od prawej do lewej na wysokości twarzy Gumisia) a nastepnie ruszyć jak najszybciej drzwi. Jeśli Nanaś znów da mu znać, z kolejną duszą robi to samo, używając prawej ręki i machając nią od prawej ku swojej twarzy. Reszta dusz zapewne zajdzie go właśnie z prawej flanki. Teraz tylko liczyć na to że ten wózek umiał wyciągnąć jako taką prędkość...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Sie 13 2014, 19:19
MG:
Brune spojrzała z lekkim zdziwieniem na Nanayę, gdy ta stwierdziła, że nic nie może zrobić, ale poza tym nie odezwała się ani słowem, choć samo spojrzenie było łatwo zauważyć. Na zadane jej pytanie jednak odpowiedziała jak zwykle, bez ociągania się. - Hmmm... duszami? Zaraz, właściwie to nie do końca tak. Sensowniej byłoby powiedzieć, że są cząstkami duszy. Przynajmniej tak jest z tego co ja wiem. Natomiast odpowiedzią na drugie pytanie jest kaprys. Być może cząstki te mają jakieś niewygodne wspomnienia dotyczące mężczyzn. Być może to ofiara gwałtu, być może nieszczęśliwa miłość, być może szef facet, który wylał dziewczynę z roboty. Niemniej tak - kaprys to chyba to słowo. I nie, smugi pojawiły się w momencie, w którym odzyskałaś oko. Gdyby było inaczej, to pewnie twój chłopak już dawno temu miałby problemy. - rzeczowo i na temat.
A potem poszły w ruch zaklęcia i czary-mary, Goomonryoong skupił się na wzmocnieniu obrony, a Nanaya spróbowała w jakiś sposób wpłynąć na smugi, które wciąż były tu i tam w sporej liczbie. Dwie kule światła jak szybko się pojawiły, tak szybko zniknęły, zaraz przy kontakcie ze smugami (a konkretnie z górną i dolną z opisanych czterech), ale ku zaskoczeniu samej Nanayi smugi zniknęły razem z nimi. Han natomiast wsparty łuskami smoka zaczął poruszać się w obranym kierunku, starając się przemieścić najszybciej jak potrafił w kierunku drzwi. Była tam jedna ze smug, ale Han "spróbował ją przewiać", w ten sposób wchodząc z nią w kontakt i narażając się na obrażenia fizyczne... tyle, że te nie nastąpiły. W momencie, w którym łuski na dłoni natrafiły na smugę, ta zniknęła, a z nią połowa łusek Goomooryonga po lewej części jego ciała (dosłownie, jakby człowieka rozciąć na pół od czubka głowy, to Han miał łuski tylko po prawej stronie, na połowie torsu i połowie pleców i oczywiście kończynach z prawej strony). Pomiędzy nim, a drzwiami znajdowały się jeszcze trzy smugi - sprawa była o tyle prosta/trudna, że ułożone one były w prostej linii poziomej przed wózkiem Hana, na wysokości jego klatki piersiowej, o dosłownie 3-4 kroki na wprost od niego. Ale oczywiście to wiedziała tylko Nanaya, a Han pędził w tym czasie prosto na nie. Smuga, która z kolei wcześniej była po prawej stronie Hana, teraz była za jego plecami i kierowała się wprost na nie. I to dość szybko.
SP: Goomonryong - 80MM, Łuski Smoka Żaru (po prawej stronie ciała)1/2, płaszcz na wózku, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu, ból prawego ucha, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 16.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Sie 14 2014, 20:54
Cząstki dusz. Jakby spojrzeć na to od tej strony, Kaja wspominała coś takiego, o duchach, które szukały ciała. Nie pamiętała już dokładnie, bo ból skutecznie wyprał większość tego, co wydarzyło się przed przejściem przez bramę. Teraz jednak słuchała i obserwowała, skoro dano jej taką możliwość. Nie była pewna, komu w tym względzie dziękować. I ponownie przemilczała kwestię bycia dziewczyną Gumisia a on też dawał się na to nie reagować. To mogło poczekać, ważniejsze było by dotarł w jednym kawałku dalej. - To duchy tych, którzy przeszli przez bramę i ich życie trafiło do pani zamku? - upewniła się jeszcze. Jeśli tak, to było ich całkiem sporo. A to z kolei sprawiało, że przejście przez zamek aż do wyjścia stało się jeszcze bardziej skomplikowane, niż wyglądało. Miała jedynie nadzieję, że wizja się utrzyma a nie zniknie wraz z przejściem do kolejnych pomieszczeń. Ciężko walczyć z czymś, czego się nie widzi i tym bardziej bolało ją to, że Gumiś od tak, po prostu, stwierdził by trzymała się z daleka. Niewątpliwie utracił coś cennego. Ich relacja szybko nabrała chłodniejszych tonów, jednak byli na misji i chcąc czy nie chcąc musieli sobie nawzajem pomagać by przeżyć i ją wykonać. W tej kolejności. - Dlaczego tu są? - kolejne ważne pytanie. W sumie to właśnie ona wywołała to zjawisko. Kaprys kaprysem, jednakże pojawiły się dosłownie znikąd, by bez powodu zaatakować tego, który miał jak najmniej z tym wspólnego. Bezbronny. Ściągnęła brwi. Nie podobało jej się to. Co będzie, gdy Gumiś odzyska nogę? Będzie ją gonić tłum niewidocznych duszyczek, przed którymi nie będzie mogła uciec, bo będą zbyt szybkie? A może po prostu one lgnęły do życia? Jeśli tak, to mieli spory problem bo nie śpieszyło się im do śmierci za bardzo. Zgadzałoby się to również z tym, co mówiła Kaja. Machnęła ręką, w odruchu, chcąc wyburzyć ta zbyt daleko idącą logikę, teraz trzeba było uratować tyłek Gumisia. Przyda się bardziej w całości, jak w kawałkach. Czarnowłosy bardzo szybko znalazł się blisko, nawet nie zdążyła go ostrzec. Czas ludzkiej reakcji wynosił dwie dziesiąte sekundy. Problem taki, że Gumiś nie do końca był człowiekiem, a Nanaya nie była w stanie pewnych rzeczy nadrobić, by reagować tak samo sprawnie, jak on. Starała się wyciągnąć rękę i złapać za oparcie krzesełka, by go zatrzymać. - STÓJ! - wrzasnęła, próbując zatrzymać wózek jedyną sprawną ręką, w tym samym czasie odpalając Blessing by "przypadkiem" własnym ciałem uderzyć w smugę, którą Gumiś miał za plecami, nawet jeżeli wymagałoby to przytulenia się do wózka i pleców mężczyzny. Problem byłby, gdyby Nanaś upadła w wyniku zatrzymania siłowego wózka lub smuga jednak nie zniknęła. W takim wypadku stara się jak najszybciej użyć Brightness na smudze by przestała stanowić zagrożenie. - Przed tobą, użyj pułapki. Albo cokolwiek, nie wiem! SZYBKO! - Gumiś miał o tyle lepiej, że ewentualnie mógł odnowić swoje zapasy mocy. Smoczy Zabójcy mieli jednak całkiem wygodnie. Musieli tylko przeżyć. A teraz trzeba było jak najszybciej przejść dalej, więc zbierając się z podłogi lub nie, Nanaś starała się otworzyć drzwi. Wyjaśnienia później. A troszkę tego było.
// Przepraszam, jeśli coś pochrzaniłam w ustawieniu postaci, ale zupełnie pogubiłam się jak kto stoi, wiec przyjęłam to, co było najwygodniejsze dla mnie @-@
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Sie 14 2014, 21:27
Ej no nieee... nie tak to miało być. Miał machnąć łapką i stracić łuski z ręki, nie z połowy ciała. W tym momencie jednak uświadomił sobie jak dotkliwych ran mógł doznać gdyby nie miał na sobie łusek, żesz w cholerę to było co najmniej niebezpieczne. A to jeszcze jak się okazało nie był koniec! Oj nie, bo Nanaś krzyknęła i ten krzyk wystarczył, Skoro miał stanąć to coś było tuż przed nim.
Jeśli Nanaś znadowała się za nim -> Należało pomyśleć o czymś co jednocześnie nie trafi jej. Tylko że Gumiś nie miał czasu myśleć. Użył Ognistej strzelby-I wystrzelił przed siebie. Całkiem spora liczba całkiem szybkich łusek powinna zająć się wszystkimi smugami. Skoro na dodatek Nanaś go zatrzymała to spojrzy na nią czy jest przejezdnie/nic jej nie jest. Głupia dziewczyna, miała na siebie uważać...
Jeśli Nanaś znajdowała się przed nim -> Gumiś zamierzał uczynić z siebie tykającą bombę. Otóż wytworzył Ognistą pułapkę Na swoich kolanach i detonował, ciągle jadąć, po jej wybuchu kolejna ognista i kolejny wybuch i tak 3 razy, czyli tyle ile miał bomb. Tak słaby ogień nie powinien zniszczyć wózka. W każdym razie po trzykrotnym użyciu Ognistej pułapki dalej mknie ku drzwiom.
//Kupo post bo pogubiłem się w tym co jest co x_X//
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Sie 15 2014, 17:01
Yup, mój fail w opisaniu Twojego ulokowania Nana.
MG:
- To tylko cząstki, a nie duchy Nanayo. Niemniej tak, niewątpliwie można powiedzieć, że są własnością pani Zamku. Być może ściągnęło je tutaj twoje oko. Te cząstki trzymają się raczej razem, a kto wie czy nie dysponują jakimś rodzajem radaru pozwalającym im na wzajemne się wykrywanie. Gdy okazało się, że oko jest jednak fizyczne, a nie... smugowate, wtedy straciły swoje główne zainteresowanie. Przynajmniej tak ja bym powiedziała, ale to nie znaczy, że mam rację, pamiętaj proszę. - Kaja służyła swoim komentarzem w trakcie gdy Han do spółki z Nanayą starali się doprowadzić chłopaka bezpiecznie do drzwi, przy których to znajdowała się dwie kobiety. Byaku była na tyle blisko już teraz, że mogła bez problemu zareagować w taki sposób jaki chciała czyli i krzykiem, i ruchem fizycznym. Ten drugi jednak okazał się niepotrzebny - taktyka Goomonryonga zadziałała bez zarzutu i Ogniste Pułapki zadziałały tak jak miały czyli skutecznie i nieco fartownie, bo już pierwsza z nich spowodowała, że cząstki przed mężczyzną zniknęły. Kolejny wybuch zaś dosięgnął chyba też tego co było za plecami mężczyzny, bo i ta smuga zniknęła. Cała trójka razem z Brune wturlała się przez drzwi, które otwarła Nanaya. Szkoda tylko, że nikt nie widział, które z pary drzwi to były...
...pokój jednak w którym znaleźli się teraz był kompletnie inny. Właściwie ciężko to było nazwać pokojem, skoro przed nimi majaczyła góra, która wyglądała tak, jak gdyby znalazła się w świetle reflektorów, tak jakby byli na jakiejś scenie, a reszta jej była ukryta w mrokach. Ciężko się było nawet zorientować co posiadali pod stopami i czy w ogóle znajdował się tam jakiś grunt. Zbocze góry zaczynało się kilka metrów przed nimi, stromość... cóż... był to całkiem niemały kąt, jednak do spokojnego pokonania na dwóch nogach. Na pewno nie na wózku, bo zbocze góry było mocno poszarpane, posiadało wiele chropowatości, dziur i wystających skał, a także niewielkie krzaki to tu, to tam. W wyższych partiach góry widać chyba było też śnieg albo lud. Na szczycie góry zaś widać było kolejną parę drzwi, choć symboli przy nich już nie było widać. Pomiędzy drzwiami również znajdowało się coś podłużnego, ale ciężko było określić dokładnie co. Ogólnie wyglądało na to, że wspinaczka na górę może zająć trochę czasu choć jej wysokości nie dało się dokładnie określić, ale nigdzie indziej żadnych drzwi nie było. Poniekąd przypominała trochę wielkością piramidy.
Brune z jakiegoś powodu była już na górze i machała do dwójki magów ręką.
SP: Goomonryong - 70MM, płaszcz na wózku, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu, ból prawego ucha, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda, nie krwawią (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 18.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Sie 16 2014, 22:41
Góra. Takich rzeczy to jeszcze w życiu nie widziała. Pomińmy to, ze nigdy wcześniej nie była w tak pokręconym miejscu, jak to, przy którym Kraina Czarów była podwórkiem. Tu wszelka logika przestawała mieć znaczenie. Pewnie gdyby o tym pomyśleć można by było latać... Aczkolwiek miejscem tym rządziła pani Zamku i to ona ustalała reguły, jakkolwiek nielogiczne w ich mniemaniu były. - O... - tylko tyle wydobyło się z ust dziewczyny gdy zobaczyła, co zobaczyła. Górę. Może książki byłyby lepsze? A może to właśnie były książki? Szlag, trzeba było spojrzeć na drzwi. Teraz pozostawało pomyśleć, jak się tam przetransportować. Tak, obecnie, nieco ją przygniotła wizja tarabanienia się na górę, zwłaszcza, że Gumiś nie miał nogi, ona nie miała ręki. Niby mogli spróbować wejść razem, jednak bez ręki stabilizacja mogła być dość kiepska... Westchnęła ciężko, siadając po turecku na ziemi. Czy to można było w ogóle nazwać ziemią? Mniejsza. Spojrzała na górę z powątpiewaniem. Były tam kolejne drzwi, więc droga prowadziła albo w tył, albo pod górę. No nic, komu w drogę, temu czas. Podniosła się powoli, po czym podeszła do wózka i odpięła z płaszcza srebrną broszę (nieco się szarpiąc z zapięciem), po czym włożyła do sakiewki przy pasku. Wózek musiał tu zostać, płaszcza jej żal nie będzie, ale broszkę musiała mieć. - Dasz sobie radę? - zapytała mężczyznę, patrząc na szczyt. Było w jej głosie coś chłodnego. Widać dalej trzymała urazę. Po usłyszeniu odpowiedzi zaczęła powoli iść ku górze. Nie było potrzeby forsować się już na samym początku. Musiała być przy okazji ostrożna i uważna, by nie stracić równowagi, w najgorszym przypadku przytrzymując się podłoża lu krzaczka lewą dłonią, najmocniej jak mogła. Zapowiadała się długa wędrówka...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Sie 17 2014, 00:55
W odróżnieiu od Nanayi na nim góra nie zrobiła żadnego wrażenia. Szczerze mówiąc zapewne po tym jak zostali rozczłonkowani, nie wiele rzeczy zrobi na nim wrażenie. A przynajmniej nie w najbliższym czasie. Na dodatek jakoś "Samopojawiające się drzwi przez które nie można wrócić" były już tak niezwykłe że fakt istnienia góry w zamku wydawał się równie normalny. Aczkolwiek o normalności w morzu nienormalności można prawić bezustanku i w nieskończoność co zasadniczo mijało się z celem na dłuższą metę. Dlatego lepiej się skupić na innych aspektach tej podróży. Na przykład braku pierścienia - chociaż to może nieco inna historia...
Kiedy Nanaya zajmowała się broszką, on zsunął się z wózka i usiadł niezgrabnie, przechylając się lekko na prawo. Założył na siebie swój płaszcz i spojrzał na górę. To będzie długie, denerwujące i zapewne skończy się na zakwasach jutro. Ale czym były zakwasy w porównaniu od tego co dotychczasz przeszedł? Nanaya ruszyła, a on za nią. Zapowietrzenie. Skrzek.-Jakoś...-Skrzek. Zapowietrzenie. Sposób poruszania jaki przyjął był dość pokraczny. Było to swoiste połączenie czołgania z pełzaniem. Prościej mówiąc traktował pochyłą górę jak pionową ścianę wspinaczkową. Przy takim podejściu, ta pochyła ścieżka nie była takim problemem nawet przy jednej nodze. Grunt to nie spieszyć się i sprawdzać czy elementy terenu których się trzyma, są przytwierdzone wystarczająco stabilnie. Tak więc w odróżnieniu od w miarę eleganckiej Nanaś, on w tej chwili wlókł się po ziemi, czasem tylko zerkając szybko pod spódniczkę Nanayi, jeśli znalazła się w zasięgu wzroku. Grunt to motywacja. Na dodatek, jeśli Nanaya miałaby spaść, to automatycznie nieco się podnosi i zaczyna klęczeć na jednej nodze podpierając się jedną ręką a drugą próbuje złapać Nanayę. Był silny i umięśniony mimo swojego stanu, może da radę, jak nie to stara się robić jej za amortyzator.
W międzyczasie oczywiście umila sobie wędrówkę wesołym - nie do końca - paplaniem. A raczej chareczeniem. I w sumie nie było go tak wiele bo ból. Zapowietrzenie. Skrzek.-Zapewne jesteś na mnie zła i masz prawo. Odepchnąłem cię wtedy kiedy cie potrzebowałem a ty oferowłaś swą pomoc. Zachowałem się nie fair i sprawiłem ci ból.-Skrzek. Zapowietrzenie. Miał nadzieję że nie wejdzie mu w słowo za szybko. Teraz on musiał powiedzieć co chciał, a ona musiała to przemyśleć. Tak chyba byłoby najprościej... Zapowietrzenie. Skrzek.-Odepchnąłem cię, przepraszam. Zrobiłem to bo chciałem chronić cię przed tymi duchami, nie myśląc o twoich uczuciach...-Skrzek. Zapowietrzenie. Zapowietrzenie. Skrzek.-Cóż tak mam, człowiek pełen wad, jak każdy. Mam jednak nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz... w sumie szybciej niż kiedyś.-Skrzek. Zapowietrzenie. Zapowietrzenie. Skrzek.-Kiedyś to całkiem długo, a naprawdę żałuję tego w jaki sposób cię potraktowałem.-Skrzek. Zapowietrzenie. Bo te duchy jednak na nią nie polowały, cóż. W każdym razie, Gumiś wspinał się dalej. Byle do przodu i takie tam.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.