I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Arata Tsuchimikado faktycznie mówił niewiele na temat tej konkretnej historii. Kiedy dwójka pretendentów do miana magów klasy S słuchała jego słów na świeżym powietrzu, niedaleko przygotowanego do podróży powozu, łatwo można było odnieść wrażenie, że mistrz kolejne słowa bardziej wypluwa z obrzydzeniem niż wypowiada na głos. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, a na jego obliczu malował się łagodny uśmiech, silnie kontrastując z tym, w jaki sposób w tamtej chwili obchodził z kolejnymi słowami. Ten świat pełen był tego rodzaju kontrastów, magowie musieli o tym wiedzieć nie od dziś.
Sama odprawa przedmisyjna też nie była długa. Arata kilkakrotnie podkreślił w trakcie jej trwania, że bijące serce pani Zamku Millenium jest najważniejszym celem misji i ma mieć priorytet przed wszystkim innym. Tsuchimikado zdawkowo wspomniał też, że ich zadanie ma o wiele większe znaczenie niż mogą sobie to wyobrażać. Zaznaczył także, że od momentu, w którym magowie postawią pierwszy krok na terenie zamku powinni spodziewać się *dosłownie* wszystkiego. Dziwnie musiał też wyglądać mistrz akurat tej gildii, który motywował swoich ludzi zdaniem "cokolwiek będzie się działo, nie możecie stracić nadziei". Tuż przed ostatnimi słowami pożegnania mistrz wręczył także obu magom po jednym niewielkim pojemniku o kształcie kwadratu z pojedynczym zatrzaskiem. Ponoć właśnie w nim mieli oni przetransportować serce z powrotem do siedziby gildii. Dodatkowo otrzymali oni też po sztuce czegoś co wyglądało... jak listek gumy do żucia. "Gdyby jednak zabrakło wam opcji, weźcie to. Tylko myślcie, kiedy tego użyjecie". Po tych słowach mistrz opuścił członków własnej gildii nie tłumacząc niczego więcej.
I tak oto Goomonryong i Nanaya, w tym momencie zaledwie para magów klasy 0, wyruszyli w drogę powozem o zasłoniętych szybach, w którym panował przyjemny rodzaj półmroku. Podróż nie była krótka, więc trochę czasu mieli na to, by porozmawiać ze sobą o misji i wszystkim, o czym tylko chcieli. Dodatkowo w powozie oprócz nich znajdowała się jedna zakapturzona postać w czarnym płaszczu, której twarzy nie dało się dojrzeć. Ale przecież magowie GH tego typu osoby na pewno kojarzyli, prawda? Tak czy siak, powóz co pewien czas podskakiwał, gdy natrafił na nieprzyjemny wzgórek czy samotny kamień, oprócz tego podróż przebiegała w spokoju, a postać, która z magami podróżowała nie odzywała się ani słowem.
Czas odpisu: 10.06
Autor
Wiadomość
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Lip 06 2014, 19:30
MG:
Egzamin dla Fairy Tail trwał w najlepsze. Członkowie gildii bardziej skupiali się na ratowaniu jednego życia niż na wykonaniu misji, od której zależeć mogły losy świata! Nie było jednak sensu ukrywać, takie właśnie były wróżki, zawsze gotowe podążyć za swoim sercem, a nie za głosem rozumu, rozsądku, a czasem nawet własnego mistrza. Nie dało się ich z tego powodu nie lubić, nawet jeśli czasami potrafiły irytować swoim zacięciem pod kątem ratowania wszystkiego i wszystkich. Tym razem jednak...
...zaraz, zaraz. To przecież nie byli członkowie Fairy Tail! Co tu do cholery się właśnie działo! Dziewczyna, którą Goomonryong tak bardzo chciał uratować przez chwilę minę miała taką, jakby z niesamowitym wysiłkiem powstrzymywała się od plaśnięcia się głośno w czoło, a wytworzyć taką minę na twarzy, która tak rzadko zmienia swój wyraz było naprawdę trudno, więc warto było docenić ten jakże rzadki gest. Po chwili oczy dziewczyny się zamgliły, teraz przypominając oczy martwej osoby, a nie żywej jeszcze kilka sekund temu kobiety, nie minęła jednak chwilka, a wszystko wróciło do normy. Gałęzie w tym czasie nie poczyniły nawet specjalnego postępu. - Przekazałam. Arata kazał przekazać byś kontynuował misję. W tych ustach brzmi to jakoś łagodniej niż w jego własnych... - odpowiedziała chłopakowi w dalszym ciągu nie poruszając się z miejsca nawet o centymetr. Następne słowa skierowane były już do Nanayi. - Ale ja się nie opieram, ja tylko siedzę. Próbuję wam nawet nieco ułatwić życie... - zauważyła znacząco dziewczyna, posyłając jednak Byakushitsune przyjazny uśmiech. Jakkolwiek mogło to brzmieć paradoksalnie biorąc pod uwagę brak ruchu dziewczyny, faktycznie wyglądało na to, że ta nie zamierza się ani opierać, ani specjalnie przeszkadzać dwójce magów. Dopiero Nanaya musiała ją jednak podnieść, by zauważyć, że kobieta bardziej przypomina jakiś przedmiot niż faktyczną żywą osobę. Nie dało się wyczuć w niej żadnej intencji do ruchu lub zmiany własnego położenia, choć przecież swoją wagę kobieta miała, a także promieniowało od niej ciepło, charakterystyczne dla żywych istot.
Wyczarowane kule ognia pozwoliły na lepsze przyjrzenie się powozowi, problem był jednak taki, że właściwie nic to nie dało. W tym momencie gałęzie skutecznie blokowały wyjście z pojazdu, a wszelkie zabiegi Goomonryonga dotyczące otwarcia drzwi nic nie były w stanie dać, drzwi mocno trzymały się w swoim miejscu i ani drgnęły. Chłopak zarobił za to lekkie rozcięcie, nawet nie zauważając kiedy. Zorientował się on jednak szybko, gdy zobaczył na ramieniu wyciekającą krew z bardzo płytkiej rany. A przecież zaledwie musnął gałąź! Z kolei dzięki pomocy Nanayi, ich współpasażerka uniknęła bliższego kontaktu z gałęziami. Tam bowiem gdzie ta wcześniej siedziała posunęła się jedna z kamiennych gałęzi. Wyglądało też na to, że gałęzie te były zdecydowanie twardsze i bardziej wytrzymałe od materiału, z którego zbudowany był powóz - dwójka magów łatwo zaobserwowała to, widząc w jaki sposób wyginane były drzwi do pojazdu przez te gałęzie, które przenikały do środka od strony okien. Jednocześnie wyglądało na to, że gałęzie "atakowały" tylko przez okna. Jednym z powodów dla którego Goomonryong nie był w stanie opuścić pojazdu było też to, że gałęzie skutecznie wypełniły powierzchnię okienną.
SP: Goomonryong - leciutkie nudności, bardzo płytkie rozcięcie lewego ramienia.
Czas odpisu: 09.07
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Lip 08 2014, 23:47
To się porobiło. Bardzo się porobiła. Zasadniczo to dziewczyna już nie wiedziała, czy chce się zaśmiać czy może załamać rękę. Aczkolwiek informacja, że Arata właśnie otrzymał taką cudowną wiadomość była... zabawna, bardzo, całkiem. Z trudem powstrzymała śmiech, gdy usłyszała, że mają kontynuować misję. Och tak, już widziała to zadowolenie wymalowane na twarzy mistrza. Ten spokój i opanowanie. Niestety była w stanie jedynie wyobrażać sobie, co też przyszło do głowy nowemu mistrzowi, gdy usłyszał taką piękną niesubordynację. Gumiś zdecydowanie brał to za bardzo do siebie i był to fakt. Potrafiła zrozumieć, dlaczego tak bardzo chciał utrzymać kobietę przy życiu, jednak... Odetchnęła, przyglądając się jeszcze raz pojazdowi. Wychodziło na to, że jeżeli chcą wyjść, musieli sami zrobić wyjście. Klepnęła Gumisia w ramię. - Widzę, że ciężko ci się pogodzić z taką rolą tej kobiety - zaczęła bardzo ostrożnie, badając grunt pod swoimi stop... znaczy słowami. Nie była pewna, jak zareaguje mężczyzna. - Pomyśl jednak, że jeżeli zostawimy ją tutaj, zginie bezsensownie. Wróci do Araty - również zginie. Tak przynajmniej się do czegoś przyda. Swoje idee zostaw dla tych, którzy mają jakąś przyszłość... - zakończyła już nieco ciszej. Nie chciała wszczynać kłótni, rozmawiać o podwójnej moralności, jakiej musieli się nauczyć, by przeżyć. To nie był ten moment. Ale to nie był również moment by żałować człowieka, który miał takie a nie inne, ustalone z góry, przeznaczenie. Przecież nawet oni... Zmrużyła oczy, uśmiechając się nieco smutno. - Znam historię kobiety, która musiała zginąć tylko dlatego, że pokochał ją pewien mężczyzna. Niezliczoną ilość razy, przez wszystkie czasy. Umierała bezsensownie, bo ktoś wyżej tak chciał. Mężczyzna próbował ją ratować, niezliczoną ilość razy, ostatecznie tracąc sens świata. Ta kobieta nie miała żadnego wyboru. - Nie zmieniała tonu, ostrożnie badając ściany powozu, uważając na gałęzie oraz na to, by nienazwanej wciąż kobiecie nic się nie stało. - Czy nie lepiej, gdyby była w stanie walczyć i zginąć tak, jak chciała? - Przynajmniej wtedy, na końcu, masz za co walczyć... Jej głos nieco stwardniał, gdy jej spojrzenie przeniosło się na Gumisia. Filozofia nie była mocną stroną Nanaś. Zawsze ktoś znajdował błędy w jej myśleniu, ale już nawet nie o to chodziło. Chodziło o samą ideę śmierci. Czy on chciałby ginąć, bo ktoś tak chciał? Czy może sam wolał decydować o swojej śmierci? Nawet gdyby miał się zacząć o to kłócić, ona już podjęła decyzję i nie zamierzała wdawać się z Gumisiem w dyskusję "ale ta kobieta ma przeżyć". Ta kobieta miała jakiś cel. Jeżeli w tym celu miała zginąć - Nanaya nie zamierzała jej przeszkadzać. Sama jednak nie miała zamiaru zginąć, więc trzeba było podjąć jakieś działania. - Musimy zrobić własne wyście, bo przez drzwi raczej nie wyjdziemy - rzuciła całkiem oczywistą rzecz, do której smok zapewne i tak sam doszedł. - Pomogę ci, jak mogę, jednak nie zdam się na dużo - dodała, już przenosząc uwagę na kobietę, lekko się uśmiechając. - Może to niewiele, ale jak się nazywasz - spytała. W gruncie rzeczy przynajmniej później Gumiś będzie miał możliwość wypominania jej ich klucza. Cały czas stara się na siebie i na kobietę uważać. Z klucza trzeba wiedzieć, jak skorzystać. Jeżeli się nie wie, najlepiej trzymać go bezpiecznie.
//kule ognia... czy Nanaś właśnie dorobiła się nowego spella?
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Lip 09 2014, 13:16
Się porobiło. Nie tylko powóz był narzędziem mordu na Gumisiach, to dodatkowo był też miejscem filozoficznych dywagacji. Zaiste brakowało tylko monokla, cylindra i earl gray. Niestety owych rzeczy tu nie było, więc? W sumie nie ważne, ważnym jednak jest fakt że obecna sytuacja jest ciężka. A Gumiś musiał ją jakoś rozwiązać - rozwiązać tak jak zawsze, po swojemu.
Złapał dziewczynę-klucz za ramiona i zajrzał jej w oczy.-Halo, halo, arata-sama~?-Zawołał w oczy dziewczyny z uśmiechem na twarzy, po czym pokazał środkowy palec, z nadal ogromnym bananem na twarzy. O tak, przecież wykona misje - po swojemu. W gildii każdy chyba znał Gumisia i chyba każdy wiedział o jego podejściu do płci pięknej. Arata więc od początku musiał zdawać sobie z tego sprawę, a jeśli myślał że swoją życiową ścieżkę porzuci tylko dlatego że misja czy że dobro GH, to był w błędzie. Mężczyźni nie porzucają swojej życiowej ścieżki, nigdy. Chyba że ich życiowa ścieżka chce ich zabić, ale wtedy nie jest życiową ścieżką. Logiczny fakt nr 1.
W każdym razie kiedy Nanaya klepnęła go w ramię, puścił "klucz" i spojrzał na nią z uwagą, chłonąc jej słowa jak gąbka. Ara ara? Ona tak serio? Nachylił się lekko i przyłożył dłoń do jej czoła.-Nie.-Odpowiedź prosta i logiczna. Zdjął rękę z jej czoła.-Bredzisz jakbyś miała gorączkę. Nie chcę jej pozwolić umrzeć i jeśli będzie to w mojej mocy, to temu zapobiegnę. Wiesz dlaczego?-Zapytał podchodząc do ścianki powozu. Ryzykować? Nie ryzykować? W sumie musieli jakość wyjść, hmm... inne opcje uszkodziłyby resztę pasażerów...-Bo mogę.-Zaczął kopać ścianę, patrząc czy to coś da. Niby powóz osłabł. W każdym razie jeśli nie uda się zrobić wyjścia tak...-Złapcie się czegoś. Tylko nie gałęzi, są ostre...-Wymruczał po czym użył Młotu Hefajstosa-Na ścianie pojazdu. Spadną? Zrobi wyjście? Stanie się coś innego? Czas pokaże~
//Co do rozcięcia lewego ramienia, rozumiem że gałąź przecięła nie przecinalny płaszcz, czy to jakiś błąd?//
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Lip 09 2014, 14:42
1. Oczywiście chodziło o kule światła, my bad. 2. Płaszcz nie jest przecięty, ramię jest zranione.
MG:
"Klucz" słuchała tylko tego co dwójka magów miała sobie do powiedzenia, nie próbując nikomu wchodzić w słowo ani też przekonywać do swojej racji. Ona już powiedziała tyle ile miała powiedzieć, a mężczyzna nie wyglądał na osobę, którego dalsza rozmowa w tym miejscu mogłaby skłonić do zmiany poglądów. Jedynie lekkie zdziwienie odbiło się w oczach kobiety, gdy Goomonryong złapał ją za ramiona i zaczął wołać w nią. - ...kluczem być nie mam prawa, ale już telefonem to nie ma problemu? - zapytała, gdy otrząsnęła się z tego co chłopak właśnie zrobił. Po chwili z resztą dodała jeszcze. - Poza tym to nie tak działa. Wybacz. - jej oczy wpatrywały się teraz w mężczyznę tak długo, jak on sam patrzył w jej. Pierwsze zdziwienie musiało być wynikiem jego szybkich akcji, a nie jakimś ogólnym lękiem przed Hanem, może myślała, że partnerka mężczyzna swoimi słowami zdoła go przekonać do własnych racji. Kobieta starała się jednak nie komentować ani słowem tego co mówiła Nanaya, ale widać było po jej delikatnym uśmiechu, że zasadniczo zgadzała się z dziewczyną. Za tym uśmiechem kryło się jednak coś więcej niż tylko kompletne beztroska i pogodzenie z własną rolą. Był na to zbyt... żywy, zwłaszcza w kontraście z kompletnym brakiem ruchu mięśni "klucza". - Imię...? Aaa... to zależy. Niech będzie Kaja. Miło poznać! - odpowiedziała Nanayi przenosząc wzrok na dziewczynę, która wcześniej pomogła jej się podnieść.
Rozmowa trochę trwała, więc i gałęzie zdążyły się nieco bardziej rozprzestrzenić. Teraz magowie zepchnęli zostali mniej więcej do środka powozu, ale mieli jeszcze na tyle miejsca, by nie musieć siedzieć zbici w jednej ludzkiej masie. Dzięki uwadze Nanayi "kluczowi" ani samej kobiecie nic się nie stało, a i Goomonryong zajął się próbami rozbicia ściany, też oddalając nieco od niebezpiecznych, jak pokazało niewielkie zdarzenie wcześniej, gałęzi. Pierwszy kopniak mężczyzny wydawało się, że zdziałał całe nic, ale gdy mężczyzna ponowił swoje kopnięcie wyglądało na to, że ściana nieco się ugięła pod siłą mężczyzny. Widząc to chłopak dalej używał swojej nogi jak łomu czy kilofa, próbując wybić swoim towarzyszom drogę ewakuacji z tego miejsca. Po chwili udało mu się w końcu wybić całą dziurę w ścianie, najwyraźniej ten fragment pojazdu nie był najlepiej wzmocniony. Dziura jednak była niewielka i w tym momencie przedostać przez nią mogłaby się tylko głowa mężczyzny. Pojawiło się kolejne pytanie - czy kopać dalej, czy użyć zaklęcia? A może spróbować jeszcze czegoś innego? Mimo wszystko noga nieco zaczynała boleć, a gałęzie spychały magów i "klucz" coraz bliżej siebie, co normalnie może Goomonryongowi by się podobało, ale nie w tej sytuacji...
Był za to jeden plus tej sytuacji. Przez wybitą dziurę magowie mogli dostrzec, że wcale nie znajdują się jakoś wysoko nad ziemią. Skok w dół mógł być niebezpieczny przy pewnej dozie pecha, ale nie wyglądał na niewykonalny. Z tej strony też nie było widać w tym momencie gałęzi.
SP: Goomonryong - bardzo płytkie rozcięcie lewego ramienia, ból prawej nogi
Czas odpisu: 12.07
//Guma, kapeczkę konkretniej opisuj to, co robisz, bo np. teraz nie wiedziałem dokładnie którą ścianę chcesz zaatakować. Po prostu wskazuj mi ogólny kierunek swoich działań w takich wypadkach.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Lip 11 2014, 20:43
Bolało bo bolało. Ból został odnotowany i zasadniczo zignorowany. W życiu często go bolało, przywykł do bólu. Zresztą ej, nie było tu Ringo tak? Więc automatycznie bolało mniej. I to nie tylko kwestia bolących jaj, bo sama obecność Ringo bolała. O tak, aż posłał Nanaś "złe" spojrzenie, biedaczka jednak nie mogła wiedzieć o co chodzi. A to po postu Gumiś musiał mieć komuś za złe, istnienie Ringo.
-A tam od razu telefonem...-Wzruszył ramionami. To nie kwestia nie-masz-prawa-być-kluczem co raczej nie-dam-ci-umrzeć. A to przecież były dwie zupełnie inne kwestie prawda? Tylko tłumaczenie tego kobiecie, Gumiś jakoś uznał za zbędne. Kaja... no to dziewczyna wygrała w konkursie na najbardziej beznadziejne imię roku. Jaki potwór mógł nazwać swoje dziecko "Kaja"? Litości nie miał? Chciałby ją w dzieciństwie przezywali? Może dlatego chce umrzeć teraz hmm?
W każdym razie trzeba było wyjść. Gumiś podrapał się lekko po głowie i spojrzał na panie.-No wiecie, ja bym się chętnie poprzytulał ale to chyba nie jest dobry moment.-Powiedział dla rozluźnienia atmosfery i wrócił do forsowania ściany. Wpierw Gumiś spróbował poszerzać dziurę przez rozrywanie ściany jeśli jednak zajmie to za dużo czasu to użyje zaklęcia Ognista pułapka I stworzy jedną kulę między sobą a ścianą powozu. Dlaczego tak? By wybuch wyrzucił ścianę na zewnątrz, a resztę ognia, mógł pochłonąć sam smoczy zabójca, bez narażania niewiast. Zasadniczo miał trzy pociski więc powtórzy to tyle razy ile będzie trzeba. Zaraz potem jeśli uda mu się zrobić dziurę, bijąc się z własnymi myślami, zrobi miejsce dziewczynom do wyjścia, chroniąc je przed ewentualnymi obrażeniami a potem skoczy za nimi. Skoczy klnąc w myślach że nie zrobił tego pierwszy. No kurwa, Nanaś miała sukienkę... O słodkie Pantsu, musicie zaczekać...
Oczywiście zanim sam skoczy, poczeka aż dziewczyny się oddalą. Gumiś tępy nie jest i nie chce im krzywdy zrobić, lądując na nich...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Lip 12 2014, 19:18
Porobiło się. Znaczy, czy nie robiło się już od dłuższego czasu? Teraz jednak powoli osiągało to rozmiar tragikomedii, która nijak chciała się zakończyć. Musiała trwać dalej, a jej zakończenie mogło być naprawdę różne. A oni, jako aktorzy, musieli grać dalej, wciąż niezaznajomieni ze swoją rolą. Tylko że nawet reżyser nie był w stanie przewidzieć, jak zagrają. Ciepła dłoń Gumisia wylądowała na jej czole. Nanaya nie do końca rozumiała, czemu to zrobił, jednak po spytaniu, czy nie ma gorączki, musiała się uśmiechnąć, choć nieco krzywo. Niech sobie kpi i ma swoje zasady. Niech się ich trzyma do końca. Ostatecznie przyniesie mu to tylko cierpienie. Tak samo jak ścieżka, którą obrała Byaku. - I tak nie będziesz wiedział, czy mam gorączkę. Jesteś z natury cieplejszy, niż ja - rzuciła z rozbawieniem w głosie. Nie odtrąciła jego dłoni, choć gest ten świadczył bardziej o tym, że Nanaś plecie bzdury. Zawsze plotła. Więc nie przeszkadzało jej to, że kolejna osoba tak uważa. Przyzwyczaiła się. Jednakże nie rozumiała tego złego spojrzenia. Zrobiła coś nie tak? Ona dopiero zamierzała zrobić coś złego! Czy Gumiś potrafił czytać w myślach? Z tą zagwozdką w głowie obserwowała, co też smok robi, pilnując i siebie, i Kai. - Jak skorzystać z klucza? - zapytała kobietę, całkiem poważnie uprzedmiotowiając dziewczynę. Inaczej brzmiało by to... źle. Z drugiej strony było też całkiem wygodnym sposobem na rozróżnienie jej osoby i jej funkcji. A Gumiś... O cholera. Zdążyło jedynie przemknąć Nanayi przez głowę, gdy zobaczyła kulę ognia. To się mogło źle skończyć. Dlatego też przytuliła się mocniej do Kai, zbliżając się do Gumisia, by skryć się za jego osoba. Nie chciała oberwać ogniem lub powstałymi odłamkami... Nie. Bardzo nie. Cały czas jednak uważała na gałęzie. Gdyby pojawiło się wyjście i propozycja skoku, Nanaya spojrzy przez dziurę, oceniając swoje możliwości. Pewnie dałaby radę. Tylko z drugiej strony... - Musisz skakać pierwszy - powiedziała całkiem poważnie do towarzysza. Nie było innej opcji. - Nie będę w stanie złapać Kai i przy okazji nic sobie i jej nie zrobić. Ty powinieneś dać radę. Wyskoczę ostatnia. - Mając na uwadze stan kobiety było to najlogiczniejsze wyjście. Pytanie, czy nie mogła się poruszać, czy po prostu nie chciała? Szybkie, pytające spojrzenie, spoczęło na ubranej w czerń postaci, jednak równie szybko przeniosło się ono na ziemię.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Lip 13 2014, 17:41
MG:
Tak, to zdecydowanie nie był dobry moment na przytulanie czy toczenie rozmów, które mogły odmieć czyjeś spojrzenia na wszechświat lub po prostu własne życie i zasady, jeśli ktoś preferował mniejszą skalę. Na szczęście Goomnoryong wydawał się w tym momencie dobrze to rozumieć, dlatego poprzestając zaledwie na jednym dodatkowym zdaniu począł przygotowywać się do użycia swojego zaklęcia, a mniej więcej w tym czasie Nanaya poczęła zbliżać się nieco bliżej smoczego zabójcy, z wysoce uzasadnionymi obawami przed tym co miało nastąpić. Pytanie Nanayi nie pozostało bez odpowiedzi ze strony "klucza". - Jedyne co musicie zrobić to zadbać o to, by klucz *żył* tyle ile potrzeba. Całkowicie poważnie. Wszystkim innym zajmę się sama, więc macie mnie... przechować? Powiedzmy. - kompletnie bezwładne ciało, którym do tej pory zajmowała się Nanaya, powoli zaczynało wdawać się dziewczynie we znaki, bądź co bądź jednak była to jakaś dodatkowa waga, którą trzeba było przytrzymać.
A potem nadszedł czas na kolejny odcinek serii Jackass w wykonaniu mężczyzny maga, który postanowił zdetonować przywołane przez siebie ogniste bomby na niewielkiej powierzchni. Och, on nie miał się za bardzo czego obawiać, koniec końców co mogło stać się jemu, ognistemu zabójcy smoków? Niewiele. Dużo bardziej winne być przerażone pasażerki pojazdu, które podobnej jak mężczyzna osłony przed ogniem nie miały. I nie mogły go zjeść, nie tylko ze względu na dbanie o linię. Chyba bardziej o gardło. I całe ciało. Mniejsza z tym. W każdym razie chłopak postanowił pobyć przez chwilę żywą ścianą, oddzielając dziewczyny od swojej bomby, a następnie zdetonował ją tuż obok ściany, gdy tylko uświadomił sobie że jego ręczne zabiegi zwyczajnie zabiorą za dużo czasu by rozłupać ścianę karocy na tyle, by wszyscy gładko się zmieścili i jeszcze przenieśli klucz. Zdetonowana bomba miała szereg efektów - najważniejszym było to, że detonacja jednej wystarczyła do tego, by duża część ściany karocy stała się wspomnieniem - teraz przed magami widać było dziurę przez którą spokojnie mogli wszyscy przejść, nawet z "kluczem" założonym przez ramię. Po drugie smoczy zabójca zajął się pożeraniem ognia, który sam wyprodukował. Oczywiście - robił to szybko i całkiem sprawnie, ale pewnych niepożądanych efektów nie udało się uniknąć już w momencie użycia zaklęcia. Ogień przed tym jak wypchnął na zewnątrz część ściany karocy, wpierw rozpowszechnił się w niewielkiej części po samych pomieszczeniu. Stojące za chłopakiem niewiasty uniknęły najgorszego, a więc bolesnych poparzeń i ucierpienia w ramach friendly fire, ale nie do końca można było tak powiedzieć o ich ubraniu. Rąbek sukienki Nanayi zajął się najprawdziwszym ogniem i nie wyglądało na to, by zamierzał łatwo przestać płonąć, co w naturalny sposób nie było ani miłe dla dziewczyny, ani przyjemne. Ba, ta odruchowo krzyknęła z nagłego wzrostu temperatury, czując, ze za chwilę i jej skóra może zostać przypalona. Nie wypuściła jednak Kai z rąk, zuch dziewczyna, tyle że z kolei u tej zajął się ogniem kaptur. Ta nie skomentowała jednak tego nawet jednym słowem. Były jednak też dobre strony tej sytuacji - nikt nie oberwał żadnym odłamkiem!
Wyjście na zewnątrz zostało utorowane, ale magowie znowu byli ze sobą w krótkotrwałej pewnie niezgodzie. Zamiast od razu wyskoczyć z pojazdu postanowili dyskutować nad kwestią tego "kto pierwszy". Niby nic wielkiego, ale problemem było to, że po chwili magowie dojrzeć mogli, że kamienne gałęzie zaczynają wyłaniać się zza rozwalonej ściany, najwyraźniej chętne i z tej strony wypełnić pojazd. Czasu nie było za wiele na kłótnie, bo i te z tyłu powoli zmuszały magów do przesuwania się kroczek po kroczku do przodu.
SP: Goomonryong - bardzo płytkie rozcięcie lewego ramienia, ból prawej nogi, 90%MM, Ognista Pułapka x2 wewnątrz karocy Nanaya - płonąca dolna część sukienki, jej rąbek z tyłu ciała; zaczynają trochę boleć ręce od trzymania drugiej dziewczyny
Czas odpisu: 16.07
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Lip 16 2014, 14:01
W sumie nie było czasu na to by się kłócić czy robić coś innego. Gumiś złapał "klucz" i wziął ją na ręce, prawą umieszczając pod nogami a lewą pod plecami i bez ceregieli wyskoczył z pojazdu. Starał się wylądować tak by obciążyć w miarę możliwości tę zdrową nogę. No i w razie czego przewraca się na plecy, nie do przodu. Ewentualnie po upadku w przód szybko się przetoczy by nie opierać ciężaru ciała na dziewczynie. Kiedy będzie skakała Nanaya, spróbuje dostrzec jej bieliznę. Oczywiście po kryjomu, a to potrafił całkiem dobrze. W każdym razie jak Nanaś będzie skakać, on zdejmie dziewczynie kaptur i spróbuje go oderwać, ewentualnie jeśli uzna że szybciej, po prostu zdejmie z niej płaszcz. Co jak co ale rozbierać kobiety też umiał całkiem szybko.
Dlaczego wolał skakać niż łapać Kaję? Mniejsza szansa że uszkodzi sobie ręce. Poza tym zły rzut i lipa. No i oczywiście na rzucaniu Kają, Nanayi zeszłoby za dużo czasu. W każdym razie podjął taką a nie inną decyzję i zrobił to szybko, ot instynktownie.
Gdyby Nanaya miała problem z wyjściem z pojazdu spróbuje uderzyć w podstawę "drzewa" które blokuje jej wyjście za pomocą Młotu Hefajstosaw celu obalenia drzewa. Cios wyprowadzony będzie prawą pięścią w najcieńszą część pnia. Wcześniej też uprzedzi Kaję i Nanayę.
Ale załóżmy że wszystko poszło w miarę dobrze...
...należało coś uczynić względem Kayi. W każdym razie aktualnie Gumiś sprawdza czy drzewa dalej atakują. Jeśli tak to zarzuca sobie dziewczę na ramię i podejmuje szybki jak na swoje możliwości marsz, aczkolwiek nie na tyle by zostawić Nanaya z tyłu. Musiał być gotów w miarę szybko reagować gdyby coś jej groziło. Jeśli uda im się opuścić strefę zagrożenia, to kładzie Kaję na ziemi.-Ona tu zostaje.-Obwieścił Nanayi. O tak, dalej się upierał przy tym by jej umrzeć nie pozwolić.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Lip 16 2014, 14:45
Nazywam się Han Chun-woo, a to jest Jackass. Życzymy miłej zabawy. Tylko że wcale, wcale, wcale nie było fajnie! Genialne pomysły zawsze kończyły się tym, że coś komuś się stało, a ten geniusz miał to do siebie, ze i tak mu nic nie będzie! Nie ma to jak pomyślunek! Wyklinając na czym ten świat stoi, Nanaya nawet nie oponowała przez akcjami, które podejmował jej towarzysz. Odnotowała, że pali jej się sukienka i chciała jak najszybciej się nią zająć, zanim dojdzie do najgorszego. Przeszkadzała jej w tym Kaja, bardzo. Stojąc między swoim dobrem, a dobrem dziewczyny była bardzo bliska po prostu puszczeniu jej lub zarzuceniu jej na Gumisia. Szczęśliwie wyręczył ją mężczyzna i skoczył wraz z kluczem na ramieniu. Rudowłosa też nie zastanawiała się dwa razy i po prostu skoczyła, uprzednio patrząc, gdzie wylądowali, by nie skoczyć na nich. Starała się wylądować na ugiętych nogach i szybko zacząć strzepywać ogień z sukienki i w najgorszym przypadku przewrócić się na plecy i wytarzać po, zapewne, kamiennej drodze, w myślach mając tylko jedno słowo, wyrażające więcej, niż tysiąc słów. Zakładając, że wszystko się udało, nawet kosztem nieco poparzonych dłoni, trzeba było ruszać dalej. Spojrzała na Gumisia, po czym przeniosła wzrok na Kaję. Westchnęła z rezygnacją. - Ona tu zginie, ale rób co chcesz - powiedział obojętnie w stronę czarnowłosego. Skoro tak lekkie mu było życie człowieka, niech robi, co chce. A może właśnie dlatego, że nie było, wolał ją tu zostawić? Kto wie. Wzruszyła ramionami. - Chodźmy dalej, nie ma co stać w miejscu - dodała, odwracając się plecami i idąc drogą do przodu. Każdy kierunek dobry.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Lip 17 2014, 15:41
MG:
W końcu magowie zdawali się być zgodni względem pewnej kwestii, a tą było pośpieszne opuszczenie atakowanej przez kamienne gałęzie powierzchni pojazdu. Pierwszy, niczym prawdziwy dżentelmen, na wyskok zdecydował się i go wykonał Goomonryong, który pamiętał o tym, by uważać na swoją prawą nogę, ale który też jednocześnie wziął na siebie obowiązek skoku z "kluczem". Z drugiej strony kto jednak miał to zrobić jak nie on, świadomy przecież swojej niebywałej wytrzymałości i odporności? Po wykonaniu skoku mężczyzna faktycznie przewrócił się na plecy, odczuwając na nich nieprzyjemny dotyk wielu twardych kamieni, których najwyraźniej pełna była ściółka tego miejsca. Nie nabawił się on jednak żadnych ran w ten sposób, a jedynie dodatkowe bólu, tym razem pleców, niczym jakiś starszy pan, który mógłby narzekać na reumatyzm.
Gdy z pojazdu wyskakiwała Nanaya gałęzie zaczynały stawać się już niebezpieczne. Prawdopodobnie, gdyby odczekała chociaż chwilkę więcej, nie udałoby się jej opuścić pojazdu w ten właśnie sposób bez ryzykowania co najmniej kilku poważniejszych rozciąć. Tymczasem Byakushitsune starała się działać szybko i w ten sposób uniknęła większego zagrożenia, jednak niemal jak na potwierdzenie wcześniejszych słów jedna z gałęzi sięgnęła w tym czasie jej prawego przedramienia i przyprawiła dziewczynę o lekkie rozcięcie. Ta jednak nie miała nawet czasu by się tym specjalnie przejąć, bo po chwili już leciała w powietrzu na ziemię (a leżący na ziemi Goomonryong miał faktycznie okazję by co nieco dojrzeć w tym momencie). Dziewczyna wylądowała nieco pewniej niż jej towarzysz, ale też nie miała żadnego dodatkowego ciężaru na sobie w tym momencie, tyle że i tak chwilę później postanowiła zaliczyć kontakt z ziemią. Gdy bowiem próbowała rękoma "strzepnąć" z ubrania ogień szybko przekonała się, że bawienie się z ogniem nie jest najmilsze. Oparzona lewa dłoń łatwo spowodowała, że wyklinając na czym świat stoi dziewczyna zaczęła się... turlać? Nie było to najmilsze uczucie, z powodów wypisanych wcześniej przy sytuacji Goomonryonga, ale po chwili ogień został ugaszony, kosztem pobrudzonego ubrania tu i ówdzie ubrania, a także ogólne bólu ciała. Nieznacznego, ale istniejącego.
- Nawet nie wiem co mam powiedzieć... - zaczęła mówić dziewczyna, teraz już bez kaptura, który zerwał Han. Brązowe włosy związane miała w jeden prosty kucyk, a po jej twarzy poznać można było, że ma około 30 lat. Dodatkowo jej twarz była brudna, jakby od sadzy, zwłaszcza na prawym policzku. Słowa dziewczyny zostały zatrzymane, gdy dwójka magów zaczęła szybko naradzać się w kwestii tego, co należało z nią zrobić. Gałęzie póki co były zajęte powozem, więc magowie nie musieli uciekać. Odłożona na ziemię dziewczyna westchnęła cicho słysząc to, co miał do powiedzenia Goomonryong. - ...dam wam jedno ostatnie ostrzeżenie. Jedno, jedyne. Może i uda wam się wejść do Zamku bez mojej pomocy. Właściwie nie jestem jakaś specjalna w tej kwestii. Ale zapamiętajcie jedno. NAPRAWDĘ pożałujecie tego, że zdecydowaliście by wejść tam na własną rękę. Nie żartuję. - głos dziewczyny naprawdę był w tym momencie nieprzyjemny i przez chwilę nie został zaszczycony jakąkolwiek pozytywną nutą. Oczy dziewczyny śledziły pilnie poczynania magów. Nanaya nie zdążyła jeszcze odejść tak daleko, by tego nie słyszeć, a Han pozostał na miejscu.
SP: Goomonryong - bardzo płytkie rozcięcie lewego ramienia, ból prawej nogi powoli przechodzi, 90%MM, Ognista Pułapka x2 wewnątrz karocy, bolące plecy po kontakcie z kamieniami na ziemi Nanaya - ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; płytkie krwawiące rozcięcie prawego przedramienia, nieznaczne zmęczenie rąk, oparzona lewa dłoń boli, nieznaczny ból całego ciała po tarzaniu się na ziemi
Czas odpisu: 20.07
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Lip 18 2014, 03:35
Pantsu. Czy może lepiej mówiąc zgrabne, koronkowe, bokserki o kolorze bardzo zbliżonym do ciała dziewczyny. Delikatny różowy. Tak. Na granicy delikatnie pociągnięty czerwoną nitką. Równie dobrze można było stwierdzić, że dziewczę nie miało na sobie bielizny... Gdyby nie drobne "anatomiczne" szczegóły. Były jednak ważniejsze problemy niż bielizna i podglądacze. Był nim ogień, który w najlepsze bawił się jej sukienką. Strzepnięcie go tylko wywołało oparzenia, więc musiała sięgnąć po źródło ostatniej nadziei - kamieniste podłoże. Załatwiło to sprawę. Sukienka prawie w całości. Świat uratowany. Posiedziała jeszcze chwilę na ziemi, oceniając straty własne i pozwalając ciału nieco odpocząć. Wstała, powiedziała co miała, jednocześnie sprawdzając sukienkę. Niech to... - Szlag! Następnym razem jak będziesz chciał rozebrać kobietę, to może nie pal jej przy okazji sukienki? - rzuciła Gumisiowi kwaśno. Był nowa! A teraz przy każdym kroku niemalże ukazywała nanasiny pośladek. Nie była z tego faktu zadowolona, ale też nie była w stanie nic z tym zrobić. Przeżyje. Może Gumiś przestanie być tak cięty... Jej chyba tez by się przydało. Doskonale słyszała, co mówiła Kaja. Nie zmieniało to faktu, że to już nie była jej decyzja, a Gumisia, który był bardziej uparty od osła. naprawdę, bardzo by chciała mieć chociaż wejście załatwione bez większych problemów, jednak los (w postaci Gumisia) chciał inaczej. Więc nie było nawet sensu próbować, ona powiedziała, co chciała. Szła więc dalej, nie odwracając się, jednocześnie starając się ukoić (PWM Ukojenie) bardziej nieznośne bóle ciała oraz lewej dłoni. Wolała oszczędzać swoje siły na później. - Słyszałeś już chyba wszystko, co chciałeś, więc może lepiej nie czekajmy dalej i złóżmy wizytę pani zamku? - wykrzyknęła w stronę Gumisia za sobą, a w jej głosie pobrzmiewała jakaś dziwna wesołość. Na pewno to był sarkazm. Bez wątpienia. Na jej ustach przecież błąkał się ten krzywy uśmieszek, jasno wskazujący, że cokolwiek jej rzuci pod nogi przyszłość, niech nadejdzie. Winę zwali przecież na Gumisia. Z drugiej strony część jej świadomości pozostawała w ciągłej gotowości. W teorii się zbliżali. Były już kamienne gałęzie to kto wie, czy zaraz nie napadnie ich cały las, albo, co gorsza, cały zamek.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Lip 18 2014, 13:29
Ej nie przepadał za tym kolorem. Ale nie licząc koloru - nice pantsu. No i TE POŚLADKI. No i nie tylko pośladki widać z dołu, resztę umysł sam pozwala sobie wyobrazić. Czy może być lepsze znieczulenie od tego? Zresztą Gumiś jakoś nigdy specjalnie nie był z tych co jęczą że boli. W każdym razie należało się szybko ogarnąć. Jedna rzecz jednak mu się nie podobała. Dopiero co opuścili pojazd a on już był poobijany. Widząc stan sukienki Nanaś, westchnął, patrząc jeszcze przez chwilę na jej zgrabne pośladki po czym zdjął płaszcz i westchnął jeszcze raz rzucając jej go.-Weź się okryj. Na dodatek ten płaszcz jest niemal tak wytrzymały jak ja. W nim nawet strzała posłana z łuku ci niestraszna... no, zasadniczo może złamać ci kość, ale się nie wbije więc jest spoko... i nie będziesz musiała spieprzać przed każdą moją ognista kulą.-Wytłumaczył dziewczynie z grubsza działanie płaszczu, po czym kazał jej zaczekać i wysłuchał "klucz".
Drapiąc się po głowie Gumisia naszła taka myśl, dlaczego by nie zabrać i nie poświęcić dziewczyny dla łatwiejszego wejścia do zamku? Ale długo nad tym smok nie musiał myśleć. Wiedział dlaczego i po prostu pacnął ją w głowę i pogłaskał - mimo że zasadniczo było starsza od niego, to jednak on był tym który chronił białogłowy takie jak ona.-Wiesz... to nie tak że jestem samobójcą czy czymś takim. Ale jestem magiem. Sytuacje takie jak ta, to ryzyko zawodowe, wiedziałem na co się pisze. Poświęcanie życia kobiety by pójść na łatwiznę... gdybym się na to zgodził, nie mógłbym więcej nazwać się mężczyzną.-Takie miał ideały i ich zamierzał się trzymać. Nawet jeśli miał to przypłacić kończyną czy gorzej - życiem. Był gotów na tego typu rzeczy, kiedy zostawał magiem. Teraz zaś wąż kusił go by spróbował zakazanego owocu, jednak on nie był na tyle słaby by od tak ulec pokusie.-Bardziej mnie interesuje czy dasz sobie radę. Może pomóc ci gdzieś dojść, lub odprowadzić w bezpieczniejsze miejsce?-Tak Gumisie to uparte stworzenia i on jej nie da umrzeć. Po prostu nie i koniec.
Jeśli dziewczyna nic nie chciała i stwierdziła że da sobie radę czy coś w tym stylu to Gumiś ruszy za Nanaś. Ale nie będzie się jakoś specjalnie śpieszył. Musi dać odpocząć obolałym plecom i nodze. Zaczynał czuć się jak dziadek... po raz kolejny naszła go myśl, czy on już nie był za stary do tej roboty?[/color]
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Lip 18 2014, 15:25
MG:
Kaja dała się spokojnie pogłaskać Hanowi, a także wysłuchała jego słów bez przerywania mu w żaden sposób. Zresztą, biorąc pod uwagę jej ruchliwość zauważoną już w powozie, chyba łatwo można było przewidzieć, że niespecjalnie się poruszy lub spróbuje powstrzymać kogokolwiek przed naruszaniem jej sfery prywatnej i własnej cielesności. Poza tym to co robił Goomoonryong było przecież całkiem miłe, prawda? Przed czymś takim nawet nie wypadało się specjalnie bronić. Natomiast tym co mogło zdziwić mężczyznę był coraz bardziej poszerzający się uśmiech na twarzy dziewczyny, w trakcie gdy ten mówił. Natomiast gdy jego przemowa została zakończona z ust Kai wydarł się najszczerszy śmiech na jaki tylko było ją stać, który trwał dobrą chwilę nim się uspokoiła. Jakże niepasującym zdawał się ten śmiech do miejsca w jakim się znaleźli, tak pustego i chłodnego, wypełnionego jedynie kamiennymi drzewami. - Jesteś... jesteś niesamowity. W pewnym sensie. Nie będę was już powstrzymywać, ale pamiętaj, że to ty obrałeś akurat tę ścieżkę. Nie ona. Ty. Podziwiam cię i współczuję. Ale bardziej jej niż tobie. Biedacy... - dłoń Kai wylądował na policzku Hana i lekko go pogłaskała, po czym ponownie opadła tuż przy niej. - Biedacy... Nie, tu jest dobrze. Jeśli jakoś wydostaniecie się z Zamku będziecie potrzebować pomocy. Zrobię co w mojej mocy. - uśmiechnęła się dziewczyna, ale ten uśmiech wcale nie był pokrzepiający. Wyglądał bardziej jak... pożegnalny.
Czy Nanaya przyjęła od Goomoonryonga płaszcz czy nie, to już była jej decyzja i jej wola, ale po tej wymianie uprzejmości magowie ruszyli już w zimny las, zostawiając za sobą leżącą na ziemi dziewczynę i zgniatany przez gałęzie powóz. Nikt z magów nie był zainteresowany stanem woźnicy, ale dlaczego mieliby być? Mieli zadanie do wykonania, a nie byli niańkami, by przejmować się każdym życiem w obrębie najbliższych kilkuset metrów. No, może gdyby to była woźniczka, wtedy Han miałby na ten temat inne zdanie... Magom jednak stosunkowo szybko powóz zniknął z oczu, a wszędzie gdzie spojrzeli był tylko las. Las, las, las i las. Spokojny, majestatyczny, kamienny las, który nie charakteryzował się żadnymi cechami, które pozwalałby na choćby zapamiętanie tego, że w danym miejscu magowie już byli. Tyle, że niedługo do tego wszystkiego doszło inne uczucie. Kierunek, który obrała Nanaya... nie wiadomo czy był słuszny czy nie, ale wraz z kolejnymi krokami magom zaczęło doskwierać nieprzyjemne uczucie. To nie była zwykła świadomość tego, że są obserwowani, ale coś więcej. Powietrze wypełniło się dosłownie przeczuciem śmierci. Z każdego zakątka mogła przyglądać się im kostucha, chętna tylko by odebrać im życie. Każdy krok intensyfikował to uczucie i wywoływał pot na czołach obojgu magów. Było to uczucie podobne do tego, które pojawia się gdy ostrze jest bardzo blisko gardła, a wręcz już zaczyna je nacinać, lecz było to tylko uczucie. Nic magów nie bolało. Tylko to powiększające się uczucie, które w pewnym momencie stało się na tyle nieznośne, że magowie musieli na chwilę przystanąć przed kontynuowaniem swojej trasy. I to właśnie był ten moment.
SP: Goomonryong - 90%MM, bardzo płytkie rozcięcie lewego ramienia, ból pleców praktycznie przeszedł Nanaya - ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; płytkie krwawiące rozcięcie prawego przedramienia, oparzona lewa dłoń boli
Czas odpisu: 21.07
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Lip 18 2014, 17:03
Porobiło się, oj porobiło. Tylko to już chyba powinno być motto wszystkich zleceń, które przyjmowała Nanaya. raz się partoliły na początku, raz na końcu, ale zawsze, bez wyjątku. Tak jak teraz. Choć, teraz jeszcze nie było tak źle, gorzej z pewnością będzie jak dojdą do zamku. Szlag... Westchnęła. Szybkie spojrzenie na płaszcz od Gumisia sprawił, że prawdopodobnie po raz pierwszy na twarzy dziewczyny pojawił się miły, delikatny uśmiech, który od biedy można byłoby podciągnąć pod całkiem uroczy. Nie żeby to jego była wina, czy coś, że w chwili obecnej zeżarło jej połowę sukienki, ale sam w sobie gest był miły. Zwłaszcza z powodu ostatniej kwestii. - Dziękuję - rzuciła w jego stronę. Zanim jednak założyła płaszcza na siebie, nieco się otrzepała, doprowadzając do względnego porządku i dopiero wtedy zarzuciła na siebie gumisiowy płaszcz. Sam fakt, że jako tako chronił prze ogniem był pocieszający. Bo jak widać, ten chyba za bardzo lubił jej ubranie.
Tymczasem maszerowali przez monotonny i niebezpieczny las, w ciszy zakłócanej jedynie przez ich kroki, prawdopodobnie zbliżając się ku najtrudniejszemu zadaniu, jakiego się do tej pory podjęli. Niezwykle wesoła sprawa. Odetchnęła ponownie, rozglądając się po okolicy, choć i tak niewiele mogła dostrzec poza samym lasem. - Jak myślisz, co będzie w zamku? - zapytała całkiem spokojnie dziewczyna, chcąc nawiązać jakąś rozmowę. Nie było widać ani celu, ani znaków szczególnych... szli po prawdzie na ślepo. Może powinni zawrócić? Tylko co by to dało, poza nadłożeniem drogi i zmęczeniem? Niedługo później doszło to dziwne uczucie opresji, dochodzące zewsząd. Było... źle. Ściągnęła brwi, jednakże szła dalej, jednak nieco ostrożniej. Bardzo jej się to nie podobało. Przystanęła. - Pewnie czujesz to samo, ale i tak muszę to powiedzieć. Nie podoba mi się to - zauważyła chłodno, ocierając zimny pot z czoła i wpatrując się niemal nienawistnie w drogę przed sobą. Był to bardziej wysiłek mentalny, niż fizyczny, ten jednak powodował, że w pewnym momencie nie będzie mogła ruszyć na przód ze strachu. Na myśl przychodziły jej wszystkie momenty z Zori, powracały falami, nowy moment - nowy krok i tak w kółko. Wszystko idealnie pasowało do uczucia, które czuła. Zrobiło jej się niedobrze, pewnie pobladła. Koszmary ożywały w jej głowie nawet za dnia. - O czym myślisz? - spytała cicho, nie spuszczając wzroku z drogi. Ktoś ich tu bardzo nie chciał.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Lip 18 2014, 17:20
Słowa dziewczyny nie były zbyt pocieszające. Na dodatek w jej słowach kryło się nieco racji. To on wybierał, nie Nanaya, a na misji byli razem i to nie tylko on może zapłacić za ten błąd. Westchnął i przymknął na chwilę oczy.-Ona też jest magiem, wie co ryzykuje. Poza tym obronię ją, lub umrę próbując.-Pokiwał jeszcze Kaji i odwrócił się by ruszyć za Nanayą... obronić ją, tak...
A potem nadszedł las. Niby nic specjalnego, niby nic złego. Z początku nawet ta atmosfer anie przeszkadzała Gumisiowi, ale z każdym krokiem robiło się coraz gorzej a słowa dziewczyny coraz głębiej wgryzały się w jego serce. Przecież nie tak dawno nie dał rady uratować nawet Jaskółki. Czy poradzi sobie teraz. Przez jego myśli umknęły mu dwa pierwsze pytania Nanayi. Cały czas myślał tylko o tym czy da radę? Czy tym razem nie zawali? Pot perlił się na jego czole a nogi stawały coraz cięższe. Cholera by ten las, cholera by to wszystko. Chciał zawrócić, bał się. Ale nie mógł tego zrobić... mimo wszystko był zbyt dumny. Niemniej walka z lasem i samym sobą męczyła go i pozbawiała sił. Musiał odpocząć, usiąść, chociaż na chwilę, ale nie tutaj... czy powinien siadać tutaj? Bolały go nogi, był zmęczony, umrą.-O cyckach-Powiedział zachrypniętym, pozbawionym emocji głosem, idąc za Nanayą niczym indyk na śmierć.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.