I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Arata Tsuchimikado faktycznie mówił niewiele na temat tej konkretnej historii. Kiedy dwójka pretendentów do miana magów klasy S słuchała jego słów na świeżym powietrzu, niedaleko przygotowanego do podróży powozu, łatwo można było odnieść wrażenie, że mistrz kolejne słowa bardziej wypluwa z obrzydzeniem niż wypowiada na głos. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, a na jego obliczu malował się łagodny uśmiech, silnie kontrastując z tym, w jaki sposób w tamtej chwili obchodził z kolejnymi słowami. Ten świat pełen był tego rodzaju kontrastów, magowie musieli o tym wiedzieć nie od dziś.
Sama odprawa przedmisyjna też nie była długa. Arata kilkakrotnie podkreślił w trakcie jej trwania, że bijące serce pani Zamku Millenium jest najważniejszym celem misji i ma mieć priorytet przed wszystkim innym. Tsuchimikado zdawkowo wspomniał też, że ich zadanie ma o wiele większe znaczenie niż mogą sobie to wyobrażać. Zaznaczył także, że od momentu, w którym magowie postawią pierwszy krok na terenie zamku powinni spodziewać się *dosłownie* wszystkiego. Dziwnie musiał też wyglądać mistrz akurat tej gildii, który motywował swoich ludzi zdaniem "cokolwiek będzie się działo, nie możecie stracić nadziei". Tuż przed ostatnimi słowami pożegnania mistrz wręczył także obu magom po jednym niewielkim pojemniku o kształcie kwadratu z pojedynczym zatrzaskiem. Ponoć właśnie w nim mieli oni przetransportować serce z powrotem do siedziby gildii. Dodatkowo otrzymali oni też po sztuce czegoś co wyglądało... jak listek gumy do żucia. "Gdyby jednak zabrakło wam opcji, weźcie to. Tylko myślcie, kiedy tego użyjecie". Po tych słowach mistrz opuścił członków własnej gildii nie tłumacząc niczego więcej.
I tak oto Goomonryong i Nanaya, w tym momencie zaledwie para magów klasy 0, wyruszyli w drogę powozem o zasłoniętych szybach, w którym panował przyjemny rodzaj półmroku. Podróż nie była krótka, więc trochę czasu mieli na to, by porozmawiać ze sobą o misji i wszystkim, o czym tylko chcieli. Dodatkowo w powozie oprócz nich znajdowała się jedna zakapturzona postać w czarnym płaszczu, której twarzy nie dało się dojrzeć. Ale przecież magowie GH tego typu osoby na pewno kojarzyli, prawda? Tak czy siak, powóz co pewien czas podskakiwał, gdy natrafił na nieprzyjemny wzgórek czy samotny kamień, oprócz tego podróż przebiegała w spokoju, a postać, która z magami podróżowała nie odzywała się ani słowem.
Czas odpisu: 10.06
Autor
Wiadomość
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Sty 23 2016, 02:38
Są takie momenty, w których człowiek naprawdę ma ochotę umrzeć i to nie z powodu przytłaczającej codzienności i rutynowego wklepywania cen na kasie, czy postępującej w zawrotnym tempie depresji i odizolowania społecznego. Czasami po prostu ma ochotę się umrzeć widząc, jak niewielkie powodzenie mają czyjeś akcje i wpada się z deszczu pod powódź, z marginalną szansą na uratowanie się o własnych siłach. Czy ludzie pociągnięci przez powódź, czy błotną lawinę, też czuli takie uczucia beznadziejności? Czy może nie mieli czas na takie przemyślenia, w ułamku sekundy zostając porwanym przez niepowstrzymaną falę?
Nanaya starała się nie przyjmować założeń. Czy też jej założenie było jedno - walczyć i sprawdzać, co może ewentualnie zwiększyć jej szanse na przeżycie. Nie jej winą było to, że nie wiedziała, co potrafi kobieta przed nią, ani to, że jej reakcje nie należały do tych ludzkich. Co prawda tego drugiego mogła się spodziewać i od początku brała poprawkę na szybkość i siłę blondyny, ale musiała szczerze przed sobą przyznać, że jej aura była jednym wielkim bullshitem. Jak walczyć z przeciwnikiem, z którym nie można wygrać, za sojusznika mając jedynie jedną, wielką, pustą, białą, przestrzeń? Bez miejsca, w którym można byłoby się skryć, była łatwiejszym celem niż zając na odsłoniętej polanie. Bez miejsca, w którym mogłaby choć trochę zyskać na przewadze, nie była w stanie ani się bronić, ani atakować. W tej pustce mogła jedynie unikać, ale co z tego, skoro po jednym udanym uniku przychodziła fala rozgoryczenia wywołana jedynie dziwną aurą pojawiającą się znienacka, a w tym przypadku stanowiła też bezpośrednie zagrożenie życia. To było niesprawiedliwe. Tak bardzo niesprawiedliwe. Czy w ogóle była na pozycji, w której powinna czuć niesprawiedliwość? Przyszła tu zabić. Nie przyszła tu umierać po raz trzeci, odczuwać bólu, który dosłownie paraliżuje i uciekać przed nieludzkimi tworami. Była jednak różnica pomiędzy "zabiciem", a rzezią, której w każdej chwili mogła dokonać Pani Zamku, gdyby zechciała. To, co obecnie widziała przed sobą Nanaya było zwykłą grą, testem własnych możliwości po długim czasie spoczynku. Tylko wraz z poczuciem bezgranicznej irytacji i bezsilności, do Byaku docierała też inna, równie ważna rzecz - brakowało jej tlenu. Wraz z zamknięciem w dziwnej bańce został jej odcięty dopływ tlenu, a wraz ze skokami zostało jej go niewiele w płucach. Organizm szybko zaczął domagać się świeżego powietrza, zrobienia kolejnego oddechu, teraz, zaraz, w tej chwili. Jej umysł wołał "Nie", podczas gdy płuca usilnie żądały porcji powietrza, nie zważając na nic. Była to walka z odruchem, tak bardzo wyrobionym przez "życie", że mimowolnie się spięła, próbując utrzymać ten ostatni oddech w płucach tak długo, jak to możliwe. Serce waliło jak młot, a szum krwi w uszach dawał jej jasno do zrozumienia, że nie jest dobrze. Uspokój się. Uspokój... Jak, kurwa, mam się uspokoić, kiedy się duszę?! Równie trudne było nie panikowanie, nie szarpanie się z galaretą, która utrudniała jej ruch i potęgowała zmęczenie. Brak prób ucieczki. Brak reakcji. Tak, to było najtrudniejsze, walcząc o oddech i świadomość, która z czasem zaczęłaby zanikać. W tej sytuacji to, co działo się na zewnątrz nie interesowało już magini w najmniejszym stopniu. Czy były to uśmiechy czy może nawet próby dobicia. Pomimo tego, że widziała, co się przed nią działo, nie skupiała się na tym dostatecznie, po prostu walcząc o życie sama ze sobą. Ironicznym byłoby powtarzanie sobie w myślach "Wdech, wydech", więc dziewczyna próbowała zapanować nad sobą tak mocno, jak było to możliwe. To tylko nagłe zanurzenie w wodzie, nic więcej. Zaraz będzie mogła się wynurzyć, więc nie ma powodu do obaw. Ta, jasne. Jej umysł zbyt dobrze wiedział, że takie czcze życzenia nie miały prawa bytu i dyskredytował jeden argument po drugim, pozostawiając rudowłosą z jasnym przekazem. Umrzesz. Nanaya jednak nie byłaby sobą, gdyby nie skomentowała tej sytuacji w odpowiedni sposób. Pozostawić po sobie tylko blade wspomnienie? Być tylko czyjąś zabawką? Zdecydowanie czyjeś niedoczekanie. W chwili obecnej wyjścia, które przed sobą widziała były dwa, oba równie szaleńcze, oba w domyśle przekreślający triumf babsztyla, który zdążył już dobiec do Gumisia. Szczęściem w nieszczęściu było to, że magia nie zużywała czegoś, co już w tej bańce nie istniało - tlenu. Póki jeszcze udawało jej się myśleć, chciała wyczarować strzały za pomocą Arrow i choć opór galaretki mógł dawać jej się we znaki, zamierzała chwycić za łuk i wystrzelić chociaż jedną strzałę w stronę przeciwniczki. Galaretka mogła sporo utrudnić, jednak tak długo, jak serce Nanayi biło, nie zamierzała bezczynnie czekać na śmierć, możliwie do ostatniego oddechu (he he) utrudniając życie tym, którzy uprzykrzyli jej egzystencję. Strzelając w panią Zamku miała na uwadze jej pozycję względem Gumisia, jednak nie była w stanie przewidzieć jak i czy w ogóle wystrzeli, więc pozostawało tylko jej kiepskie szczęście, że cokolwiek... nie, że uda jej się coś zdziałać, po raz pierwszy zaskakując Panią Zamku. Większy problem z pewnością pojawiłby się w momencie, w którym strzał okazał się niewypałem, a świadomość zaczęła gdzieś ulatywać. Jak mogła wydostać się z tego więzienia, gdy całą energię poświeciła na coś równie głupiego, co szarpanina z aurą? Wyjście było jedno, ryzykowne, ale czego ona tu już nie ryzykowała? Pozostawały tylko resztki świadomości i nieznośnie bolące płuca, nie mogące czekać ani chwili dłużej. Zamierzała skorzystać z Sunlighta, by przerwać więzienie, w którym się znajdowała. A później... później wiedzieli tylko ci, nad nią, co mogło się wydarzyć.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Sty 27 2016, 18:44
MG:
Uśmiech Pani Zamku pozostawał przez dłuższy czas na jej ustach, nawet gdy obserwowała jak Han używając swoich zaklęć cofa się o metr do tyłu i odbija w nią samą jej aurę. To koniec końców była jej aura, coś co pochodziło od niej samej, więc czy miała się czego obawiać? Choć Hanowi udało się ją odbić, wedle swojego zamierzenia, w kierunku Pani Zamku, to ta po prostu przyjęła całą aurę w siebie, wchłaniając ją i zaczynając delikatnie świecić na czerwono. Wyglądało to trochę tak jak gdyby Pani Zamku płonęła delikatnie w tym momencie, lecz najwyraźniej nie wyrządzało jej to żadnego bólu. Aura za to zniknęła, najwyraźniej przejęta przez kobietę. W tym czasie Goomoonryong próbował dotrzeć do serca, uznając że chwilą którą sobie stworzył swoim zagraniem będzie wystarczająca by pochwycić cel. To jednak... nie było prawdą. Zdobyta sekunda wystarczyła na wykonanie części ruchu, ale Pani Zamku po chwili była znowu przed nim, odcinając mu dostęp do serca, które było już tak blisko. Zgodnie ze swoim planem Han zaczął jednak używać Asmodeo, które miało na celu uderzenie serca... i chyba pierwszy raz faktycznie zaskoczył Panią Zamku, która nie zdążyła zasłonić serca przed atakami mężczyzny. Jeden z nich dosięgnął serca. Chwilę wcześniej bowiem w zaskoczoną z tego tytułu Panią Zamku uderzyła strzała Byakushitsune. Nie wyglądało na to, by Pani Zamku przejęła się jednak otrzymaną raną, ba, raczej w ogóle jej nie zauważyła, choć z miejsca w które oberwała zaczęła wypływać szybko strużka krwi. Strzała którą wcześniej ze swojego więzienia wypuściła Nanaya pomogła jeszcze w jednym - wykonała ona niewielki tunelik w aurze Pani Zamku, która przytrzymywała Byaku, a to umożliwiło dziewczynie z GH zaczerpnięcie powietrza, życiodajnego w tej sytuacji.
Jak jednak wyglądała obecnie sytuacja? Tu pojawił się bardzo duży problem. Ogromny wręcz. Serce było bowiem rozwalone. Jeden, niewielki w porównaniu do siły Pani Zamku atak Hana pozwolił na zniszczenie serca, które teraz przypominało bardziej jakąś ciecz, zupełnie jak gdyby rozpłynęło się od uderzenia. Aura Pani Zamku po chwili wypuściła Byakushitsune ze swoich objęć i wróciła do samej kobiety. Pani Zamku wyglądała jakby przestała zwracać jakąkolwiek uwagę na dwójkę magów, patrzyła tylko nieobecnym wzrokiem na zniszczone serce.
A potem wszystko wybuchło.
2x z/t, następny post pojawi się w gabinecie Araty.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.