I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Arata Tsuchimikado faktycznie mówił niewiele na temat tej konkretnej historii. Kiedy dwójka pretendentów do miana magów klasy S słuchała jego słów na świeżym powietrzu, niedaleko przygotowanego do podróży powozu, łatwo można było odnieść wrażenie, że mistrz kolejne słowa bardziej wypluwa z obrzydzeniem niż wypowiada na głos. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, a na jego obliczu malował się łagodny uśmiech, silnie kontrastując z tym, w jaki sposób w tamtej chwili obchodził z kolejnymi słowami. Ten świat pełen był tego rodzaju kontrastów, magowie musieli o tym wiedzieć nie od dziś.
Sama odprawa przedmisyjna też nie była długa. Arata kilkakrotnie podkreślił w trakcie jej trwania, że bijące serce pani Zamku Millenium jest najważniejszym celem misji i ma mieć priorytet przed wszystkim innym. Tsuchimikado zdawkowo wspomniał też, że ich zadanie ma o wiele większe znaczenie niż mogą sobie to wyobrażać. Zaznaczył także, że od momentu, w którym magowie postawią pierwszy krok na terenie zamku powinni spodziewać się *dosłownie* wszystkiego. Dziwnie musiał też wyglądać mistrz akurat tej gildii, który motywował swoich ludzi zdaniem "cokolwiek będzie się działo, nie możecie stracić nadziei". Tuż przed ostatnimi słowami pożegnania mistrz wręczył także obu magom po jednym niewielkim pojemniku o kształcie kwadratu z pojedynczym zatrzaskiem. Ponoć właśnie w nim mieli oni przetransportować serce z powrotem do siedziby gildii. Dodatkowo otrzymali oni też po sztuce czegoś co wyglądało... jak listek gumy do żucia. "Gdyby jednak zabrakło wam opcji, weźcie to. Tylko myślcie, kiedy tego użyjecie". Po tych słowach mistrz opuścił członków własnej gildii nie tłumacząc niczego więcej.
I tak oto Goomonryong i Nanaya, w tym momencie zaledwie para magów klasy 0, wyruszyli w drogę powozem o zasłoniętych szybach, w którym panował przyjemny rodzaj półmroku. Podróż nie była krótka, więc trochę czasu mieli na to, by porozmawiać ze sobą o misji i wszystkim, o czym tylko chcieli. Dodatkowo w powozie oprócz nich znajdowała się jedna zakapturzona postać w czarnym płaszczu, której twarzy nie dało się dojrzeć. Ale przecież magowie GH tego typu osoby na pewno kojarzyli, prawda? Tak czy siak, powóz co pewien czas podskakiwał, gdy natrafił na nieprzyjemny wzgórek czy samotny kamień, oprócz tego podróż przebiegała w spokoju, a postać, która z magami podróżowała nie odzywała się ani słowem.
Czas odpisu: 10.06
Autor
Wiadomość
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Lip 30 2014, 23:38
MG:
Nogi Nanayi faktycznie były wychudzone, tak jak reszta ciała. Dziewczyna była osłabiona, ale nie była kompletnie wyłączona "z gry". Może nawet byłaby w stanie ruszać się o własnych siłach, gdyby tego spróbowała. Do siadu udało się jej podnieść, więc przynajmniej to było pokrzepiające. Mogło być gorzej, mogła nie mieć mięśni potrzebnych do tego, by się podnieść. Chwilę zajęło jej też sprawdzenie dokładne swojego ciała. Dokładne na tyle, na ile własnoręcznie dało się sprawdzić co gdzie się znajduje we własnym ciele. Stosunkowo powierzchownie. Ręka sięgnęła do bolącego oka, którego nie było. Z oczodołu nie płynęła żadna krew, nie wyglądało na to, by znajdowała się tam jakaś rana. Oka jednak po prostu nie było. Potem dziewczyna zorientowała się, że do oka sięgnęła swoją lewą ręką, bo prawa nie sięgała tak daleko. Mniej więcej od łokcia jej zwyczajnie nie było. Znów - żadnej rany, żadnego krwotoku, żadnego problemu, a jednak części ręki po prostu nie było. Czoło dziewczyna posiadała, tyle, że na nim znajdowała się... to nie była blizna. To była jakby zastygła krew, jakaś warstwa przylepionej substancji, w kształcie "X" rozciągającego się na czole.
Goomoonryong nie potrafił w tym momencie znaleźć żadnych problemów ze swoim ciałem poza tymi, które były mu znane, ale... to chyba dobrze, prawda? Los wydawał się oszczędzić mu jeszcze gorszych ran, a jeśli nie to przynajmniej postarał się je bardzo dobrze ukryć, tak by nie dało się ich dopatrzeć na pierwszy rzut oka. Los czasami bywał właśnie tak sprytny. Han nie zdołał jednak ukryć cichego, a jednak jazgotliwego westchnienia, gdy zobaczył oko Nanayi, a raczej jego brak. A potem magowie zaczęli mówić i ciężar uwagi przeniósł się na nową osobę w gronie.
- Po pierwsze, nie przemęczaj aparatu mowy. Szanuj to co zostało ci z głosu i pamiętaj, że zawsze może być gorzej! - odpowiedziała dziewczyna na nieco zaczepne słowa Hana, wciąż jednak na ustach mając zadowolony i radosny uśmiech, zupełnie jakby rozmawiała z małym szczeniaczkiem, a nie rannym i okrutnie okaleczonym dumnym smoczym zabójca. - Przeszliście przez bramę prowadzącą do Zamku Millenium. - dodała profesorskim tonem wyjaśniając Nanayi co się stało. - Widzicie, dostać się tutaj wcale nie jest zaś tak łatwo. Mówiąc najprościej przejście wymaga żywego człowieka, który potem staje się martwy. Portal do tego miejsca otwiera się raz na jakiś czas w normalnym świecie, ale nie jest stabilny. Pierwsza osoba, która przechodzi przez niego zawsze kończy martwa. Bez wyjątków. No, poza obecnym wypadkiem. Strzelam, że przeszliście przez portal jednocześnie albo coś w ten deseń? A może użyliście magii? Nie, to akurat nie jest możliwe. - dziewczyna uśmiechnęła się, podczołgując się do Nanayi i kucając teraz przy niej. Chwilę później delikatnie ręką pogłaskała Byakushitsune po włosach. - Na szczęście twoje włosy wciąż wyglądają bardzo ładnie. Tak czy siak, prawdopodobnie przechodząc przez portal naraz oszukaliście system. To całkiem niezły wyczyn, muszę wam przyznać! Zamiast zabić jedną żywą osobę, za przejście zapłaciliście po części we dwójkę. To nawet... romantyczne! - dziewczyna przyłożyła dłoń do usta w geście zawstydzenia po tym co właśnie powiedziała, a następnie zwróciła uwagę na ostatnie pytanie zapowietrzonego Hana. - Czary mary? Nie jestem magiem. - rozłożyła ręce, a chwilę później klasnęła nimi bardzo głośno. Z bramy wyjechał wózek inwalidzki podjeżdżając bezpośrednio do Hana. W tym czasie w ręce dziewczyny znalazła się druga flaszka. Ponownie odkorkowana roztoczyła wokół przyjemną woń lawendy. Ból zniknął. Nanaya i Goomoonryong czuli się tak, jak gdyby wcale nie posiadali okropnych ran na swoim ciele. Ot, czuli się kompletnie normalnie, przynajmniej pod kątem nie-odczuwania bólu fizycznego. - Ale ostrzegam, musicie pozostać przez jakiś czas blisko mnie, bo inaczej znowu zacznie boleć. A teraz... czemu tu jesteście? - zapytała z zaciekawieniem dziewczyna.
SP: Goomonryong - 90MM, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; ma na sobie płaszcz Hana, problem z widzeniem (widzi na jedno oko), brak lewego oka, prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 02.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Lip 31 2014, 01:45
Nogi, choć wychudłe, wyglądały na całkiem sprawne. Mogłaby wstać, gdyby chciała. Jednakże obecnie nie chciała. Pewnie miałaby na tyle sił fizycznych, by to zrobić. Gorzej jednak było z jej siłami psychicznymi, które wraz z kolejnymi przerażającymi faktami - słabły. Najpierw zrozumiała, dlaczego widzi troszkę mniej, troszkę inaczej. Lewego oka nie było, jakby ktoś postanowił je od tak zabrać, gdy spała. Jakby dało się ją rozmontować na części pierwsze, jak lalkę, wybierając co ciekawsze elementy, a później poskładać, jak gdyby nigdy nic. Może nie odbiegało to zbytnio od prawdy. Niedługo później zrozumiała, czemu prawa ręka bolała. Nie było jej tak samo, jak oka. Oj, biedna Lalka, chyba się popsuła. Patrzyła w miejsce, w którym przecież tak niedawno znajdowała się jej dłoń wspierająca Kaję, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Nie chcąc w to uwierzyć. Tak, to na pewno był zły sen. Niedługo się obudzi i wszystko będzie dobrze, na swoim miejscu, a ból pozostanie jedynie wspomnieniem. Następne było czoło, będące do tej pory największą zagadką. Czemu bolało? Nie było tu niczego niezwykłego. Lub tak też jej się wydawało. Jednakże Gumiś był kolejną rzeczą, która zwróciła jej uwagę. Nie mógł chodzić. Nie miał nogi. Czy to też nie było okrutne? Właśnie zabrano im to, co pozwalało im walczyć, poruszać się, przeć do przodu, bez oglądania się za siebie. Ona już pewnie nigdy nie dotnie łuku, on już pewnie nigdy nie będzie walczył, jak kiedyś. Było to tak smutne, że mimowolnie się zaśmiała, z czystej rozpaczy. Mowa. Przynajmniej mogła mówić. Tylko na ile to się zda teraz, gdy gardło miała ściśnięte z żalu? Słuchała, co mówiła dziewczyna, próbując zrozumieć, jak bardzo jest źle. Przeszli przez portal. Do Zamku. Portal wymagał ofiary. To dlatego... Zakręciło jej się w głowie, na chwilkę. W następnej chwili coś w niej pękło. Zupełnie nieznajoma, która doskonale wiedziała, co się z nimi stało, pogłaskała ją po głowie. Jeden komentarz wystarczył, by Nanaya się rozpłakała, nie mogąc już dłużej powstrzymywać swoich uczuć. Włosy? Co jej po włosach? W chwili obecnej czuła się pokrzywdzona bardziej, niż postronnej osobie mogło się wydawać. Gumiś na pewno przechodził przez to samo. Tylko ona nie potrafiła tego ukryć. Co mogła zrobić tylko jedną ręką? W dodatku lewą? Nie istniał sposób na opisanie tego, jak bardzo coś lub ktoś zrobił jej krzywdę. A może ona sama to zrobiła? Nie wiedziała, nie chciała. Niech ktoś ją po prostu przytuli... Pieprzyć romantyzm, kto by chciał takich sytuacji z kimś, kogo się kocha? Nikt! Objęła kikut swojej dłoni, mocno przytulając do siebie, nie chcąc się z tym pogodzić, płacząc za siebie i możliwe za Gumisia, jedynym zdrowym okiem. Nawet jeżeli nie bolało liczył się fakt straty, który mocno odczuwała. Podniosła się powoli, sprawdzając, na ile ją stać w chwili obecnie, próbując chociaż przestać płakać. Niemniej pocieszające było, że zbiornik magii pozostał w całości. Jak też jej się zdawało. - Zadanie - wysmarkała Nanaya, która w chwili obecnej nie była w stanie powiedzieć nic więcej, nie mówiąc już o wymyśleniu czegoś sensowniejszego niż "przyszliśmy kogoś zabić". W chwili obecnej nawet tego nie byli w stanie zrobić, więc po co nawet się produkować? Marnowanie energii, na które nie mogła sobie w chwili obecnej pozwolić. Ruszyła za blondynką krokiem prowadzonego na szubienicę, nie puszczając ręki i nawet nie chcąc patrzeć na Gumisia, by oszczędzić sobie i jemu cierpień. Oboje byli poniżeni, jednak jego musiało to boleć dużo bardziej, niż ją. Był mężczyzną. Chciał się przynajmniej prezentować dumnie, a teraz go z tego odarto. Dlatego nie chciała patrzeć jak wchodzi na wózek niczym przegrany. Bo pomimo całego bólu i kalectwa, jeszcze nie przegrali. Przynajmniej tak też chciała myśleć.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Lip 31 2014, 03:08
Spojrzał na kobietę wzrokiem dzikiego orangutana wpatrzonego w niedokońca apetyczny acz niestety jedyny okaz banana w okolicy. Zapowietrzenie. Skrzek.-Bawi cię to?-Skrzek. Zapowietrzenie. Zapytał Gumiś który zasadniczo nie był o to zły, to było raczej w stylu... ciężko nawet sprecyzować to uczucie ale podejście kobiety do ich stanu, ów stan, a nawet fakt tego co dotychczas przeszli.. to wszystko zaczęło się wydawać Gumisiowi jakieś wypaczone. Jakieś... inne. Na tyle inne że Gumiś zaczął się zastanawiać czy wszystko co go otacza tak naprawdę nie jest mu obojętne. W zasadzie dlaczego po prostu tu nie zdechnie? Niestety jeden rzut oka na Nanaś starczył, by szybko zdał sobie sprawę że nie - są tu jeszcze rzeczy ważne. Więc wybacz Gumisiu, ty to nawet po wojnie z ranami, nie masz emerytury.
Potem kobieta zaczęła tłumaczyć. I Gumiś rozumiał. Rozumiał to co mówiła na tyle by spojrzeć na nią jak na kretynkę. Bo to co mówiła było głupie. Zasadniczo bardzo głupie, dla kogoś takiego jak Gumiś. A wszak trzeba zaznaczyć że Gumiś był prosty jak budowa cepa. Zapowietrzenie. Skrzek.-Co za kretyn buduje drzwi.-Skrzek. Zapowietrzenie. Mała przerwa. Zapowietrzenie. Skrzek.-Przez które lepiej nie przechodzić?-Skrzek. Zapowietrzenie. Te problemy z mową i ogólne inwalidztwo chyba ma na niego zły wpływ. Zaczął się czuć jak dziadek po 90. Tylko dziadek po 90 jest bardziej energiczny.
A potem pojawił się wózek, a kobieta oznajmiła że nie jest magiem. Tym razem spojrzał na nią jak dwunastolatek który pierwszy raz widzi cycki. Na swoje nie szczęście cycki emerytki. Zapowietrzenie. Skrzek.-Oczywiście że mogło być gorzej. Ale mogło być lepiej.-Skrzek. Zapowietrzenie. Pewnie by teraz krzyknął ale to przekraczało jego zdolności. Zapowietrzenie. Skrzek.-Gdybyście mieli normalne drzwi albo instrukcje obsługi.-Skrzek. Zapowietrzenie. Nie był pewien co myśleć. Obecna sytuacja całkowicie go przerastała. Był wyrwany z rzeczywistości i jakoś nie umiał należycie przejąć się stanem swoim czy Nanaś, tak jak robiła to ona. A może on po prostu tak to przeżywał? Na swój własny chory sposób? Może to po prostu fakt chęci uratowania dziewczyny, trzymał go jeszcze o zdrowych zmysłach? Tylko cholera aktualnie nie robił nic twórczego. Myśl Gumiś, myśl...Zapowietrzenie. Skrzek.-Mag czy nie, moglibyście jej pomóc? Zwrócić oko i rękę?-Skrzek. Zapowietrzenie. Zapytał, atrząc na dziewczynę PROSZĄCYM wzrokiem. Wózek, cholera, on miał na to wejść? Podczołgał się do niego a następnie opierając o niego przedramionami i klęcząc na posiadanej nodze podciągnął się do góry, a następnie przekręcił i usiadł. Chrzanić dumę. Czasem trzeba schować ją do kieszeni. Teraz najważniejsze to przeżyć.
Ale zasadniczo wciąż pozostawała kwestia pytania i Nanayi. Cholera... nie był zbyt dobry w pocieszaniu. Poza tym zasadniczo to przez niego... szlag. Nie wiedział jeszcze jak bardzo się to na nim odbije kiedy ta dziwna... adrenalina? Przestanie szlaeć w jego ciele, ale wiedział że będzie źle, na razie jednak. Zapowietrzenie. Skrzek.-Tak, tak, zadanie.-Skrzek. Zapowietrzenie. Potwierdził słowa Nanayi. Chciał jeszcze machnąć ręką ale to mogłoby być dla pewnych osób niezręczne. Kłamać czy nie kłamać na temat zadania... Cholera. Dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane? Arata, wpisał się na pierwsze miejsce osób które kiedyś zabije. A jak nie zabije bo umrze, to mu zrobi takie paranormal activity że się posra ze strachu.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Lip 31 2014, 15:03
MG:
Nanaya mogła mieć w jednej rzeczy kompletną rację. Jeszcze nie przegrali. Tak rzeczywiście mogło się zdawać i może nawet była to prawda. Wszystko zależało od nich samych, od ich decyzji i ich zachowania. Nigdzie w pobliżu nie wyświetlał się wielki napis Game Over, nikt nie prosił o wrzucenie kolejnego pieniążka, by spróbować jeszcze raz. Magowie odarci zostali z wielu rzeczy, ale nie z życia, nawet jeśli nie stanowiło to dla nich wielkiego pocieszenia w tej chwili.
Rozmawiająca z magami dziewczyna spojrzała na płaczącą Nanayę z ciepłym uśmiechem. Nie był to uśmiech mający ją poniżyć, nie był to uśmiech wypływający z jakiegoś poczucia wyższości, nie wydawało się też by dziewczynę bawiła sytuacja innej przedstawicielki swojej płci. Była za to stosunkowo niewzruszona tą sytuacją. Nie wyglądało na to, by wybuch płaczu Byakushitsune i jej osobista tragedia wywarły na nowej koleżance jakieś większe wrażenie. Być może była do tego przyzwyczajona. Być może po prostu nie chciała w żaden sposób reagować, by pogarszać stan Nany. Nie odrzuciła jednak dłoni dziewczyny i nie zabroniła jej trzymać się swojego boku. Jej zachowanie przypominało bardziej zachowanie poczciwej nauczycielki, która starała się swoim przykładem uspokoić dzieci. Nieważne, że w tej sytuacji mogło to niekoniecznie działać. Chwilę później to słowa Goomoonryonga przykuły jej uwagę. Dziewczyna odpowiadała na nie momentalnie zaraz po tym, jak tylko opuszczały usta Hana.
- Bawi to złe słowo. To miłe, że żyjecie. Ciekawe. - - Być może ktoś, kto lubi opuszczać swój dom, ale nie lubi spraszać gości. - - Hah, przykro mi, w tym właśnie szkopuł, że instrukcji być nie może. - - Nieco źle sformułowane pytanie, ale też nie do końca. Normalnie, odebrane przy przejściu życie trafiłoby wprost do serca pani zamku. Jak widzicie wasze życia wciąż są na miejscu. A kawałków was tutaj nie ma. Są pewnie gdzieś w środku. Nie zdziwiłabym się jakby były dosłownie gdziekolwiek, ale wciąż tutaj. - tu dziewczyna spojrzała za siebie, na wprost przez otwartą bramę. - Zadanie, hę... - mruknęła pod nosem, następnie ręką machając w kierunku wejścia. - I jak, wykonaliście je już? - zapytała wesoło, powoli zaczynając kierować się w kierunku przejścia. Z każdym kolejnym krokiem Han mógł odczuć, że ból wraca, wyglądało więc na to, że dziewczyna nie kłamała kiedy mówiła o potrzebie trzymania się blisko jej. Han znajdował się już w tym momencie na wózku, a Nanaya trzymała się blisko blondynki, więc nic złego się jej nie działo.
SP: Goomonryong - 90MM, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; ma na sobie płaszcz Hana, problem z widzeniem (widzi na jedno oko), brak lewego oka, prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 03.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Lip 31 2014, 20:01
Zaskakujące w tej całej chorej sytuacji było to, że Gumiś odzywał się więcej, niż ona, pomimo swoich problemów. Doskonale słyszała, jak ciężko mu się oddycha, więc dlaczego próbował dalej? Czy to był jego sposób, by przetrwać. W takim razie był głupi. Jeszcze tylko pogorszy swój stan. A pewnie było to, że sama, lub też on sam, nie wykona misji. Nie w takim stanie. Nie w momencie, w który oboje potrzebowali siebie nawzajem bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Ona nie miała ręki, on nie miał nogi, ona widziała tylko na jedno oko, on ledwo dychał. Tak, na pewno dadzą radę. Odetchnęła, powoli się uspokajając i przyzwyczajając do nowej sytuacji. Daleko jej jednak było do akceptacji. Jednakże gdzieś tam, w środku, istniała szansa na to, że odzyskają to, co im tak brutalnie zabrano. Czy to była cena za wejście? Zaczęła się zastanawiać, czy Arata i Kaja kogoś poświęcili, by wejść tu bez szkód. A jeśli nie, jak długo zajęło im zbieranie się do kupy. Choć nie uważała, by było to tak łatwe, jak wyglądało. Nic tu nie było łatwe, od samego, pieprzonego, początku. Jakaś nowa siła w nią wstąpiła, choć była to zaledwie iskierka pośrodku wszechobecnej ciemności. Zgasiła kulę. Skoro potrafiła zrobić to, to może i z gardłem Gumisia da się coś zrobić? Zobaczymy... - Jeszcze nie... Szukamy czegoś, ale nie wiemy czego... Dowiemy się, gdy to znajdziemy. A może po prostu posłano nas na śmierć? - odpowiedziała cicho. Czy to nie było zgodne z prawdą? Nie wiedzieli, kim jest pani zamku, a tym bardziej, czym jest jej serce, skoro tak skoro przyjmowało życia ludzi. Umysł pracował już jak powinien. Jednak wciąż nie było w nim więcej motywacji niż iść przed siebie, kroczek za kroczkiem. Monotonna stabilność jakoś ją uspokajała.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Lip 31 2014, 20:24
Miłe że żyją? Ciekawe? A co oni kurwa byli, małpy w zoo? CIEKAWE, a phy. To był pieprzony cud, ale Gumiś wierzył w cuda tak bardzo jak w horoskopy. I wróżki. Gardził wróżkami. Znaczy w sensie ezoterycznym, nie biologicznym czy etnicznym. W gruncie rzeczy, za dużo wróżek zdecydowanie. No ale Gumiś postanowił tego nie komentować. Ale za to teatralnie się zapowietrzył. Niech wie, że Gumiś był zły - bo oczywiście to było ironiczne zapowietrzenie.
Ha, jak nie lubi spraszać gości to po co mu drzwi? Poza tym skoro nie lubi to po co ofiara? No i lepszych systemów zabezpieczeniowych nie było? Cholera podzielił by się z nią tymi mądrościami ale nie mógł mówić. Znaczy mógł ale cholera. Co za niepraktyczne rany. Dlatego po prostu się przemądrzale zapowietrzył. Może dziewczyna zrozumie co miał na myśli. Sam Gumiś chyba zaczynał łapać jak się w ten sposób porozumiwać. Kto by przypuszczał że jedno zapowietrzenie może wyrażać różne uczucia czy myśli?
Co do zadania odpowiedziała Nanaya, kiedy to Gumiś postanowił pojechać czym prędzej za paniami, rozglądając się jeszcze czy gdzieś tu nie biega oko Nanaś czy jego noga. Zabawna sprawa swoją drogą. W gruncie rzeczy kobieta niedokońca bowiem odpowiedziała na jego pytanie a on już naprawdę miał dość domysłów. Zapowietrzenie. Skrzek.-Więc jak je znajdziemy to wskoczą na miejsce?-Skrzek. Zapowietrzenie. Czy tylko jemu wydawało się to głupie? Zapowietrzenie. Skrzek.-Nie bardzo wiem bowiem jak nam ta wiedza ma pomóc...-Skrzek. Zapowietrzenie. Kaszelek. Zapowietrzenie. Skrzek.-Jeśli tak, to czy pomoglibyście nam znaleźć... siebie?-Skrzek. Zapowietrzenie. Cholera. W ogóle chyba powinien pytać o ważniejsze rzeczy, ale zasadniczo kiedy nie masz nogi, kwestia zadania odchodzi w niepamięć. A może to chodziło o coś innego? Gumiś nie wiedział, ale zjadłby zupki. Kotleta mógłby nie przełknąć.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Sie 01 2014, 00:10
MG:
Drzwi są potrzebne także do tego by wyjść, nie tylko do tego by wejść. Ale to zostawmy na boku, bo naprawdę kwestia drzwi w tym momencie była relatywnie niezbyt ważna. A może nic już nie było ważnego? Może to właśnie te drzwi były tutaj najważniejsze, w świecie w którym dwójce ludzików z Grimoire Heart nie chciało się niczego i nic. Nie żeby to było niezrozumiałe. Po tym co przeszli inni ludzie baliby się może wyjść i przez normalne drzwi z domu.
Gdy Goomoonryong dołączył do dziewczyny, a ta usłyszała jego pytanie, delikatnie i ciepło się roześmiała zupełnie jakby Han opowiadał jakąś historię z ich wspólnej przeszłości lub wspominał ciekawe czasy. - Nie mam bladego pojęcia! Tak jak mówiłam, to pierwszy raz kiedy ktoś w ten sposób się tutaj pojawił! Dla mnie to też jest coś nowego, postaraj się postawić na moim miejscu! - odpowiedziała z rozbrajająca szczerością kobieta, spokojnie idąc razem z resztą magów. No, Han jechał. Miał wygodniej. - Ale nie mam nic przeciwko dotrzymania wam towarzystwa przez jakiś czas by zobaczyć co się stanie. To może być całkiem interesujące. Pod wieloma względami. - i to był pierwszy moment, kiedy magowie uświadomili sobie, że ta kobieta wcale nie była z zewnątrz, a zasugerował im to jej kompletnie beztroski głos. Nie. Ona była stąd. Pasowała do tego miejsca. Czuła się tu naturalnie. Była kompletnie zasymilowana z atmosferą tu panującą. Nie wyróżniała się. Nie bała się. - Na śmierć? To dopiero ktoś musiał mieć inwencję w takim przypadku. Jest tyle innych sposobów... ale w takim razie pewnie mu teraz głupio. Przecież żyjecie. - dziewczyna odpowiedziała radośnie, a wtem pośród ciemności pojawiły się dwie pary drzwi. Kobieta stała pomiędzy nimi dwoma. Nad jednymi wymalowane było coś na kształt dwóch wężów połykających własne ogony, tyle że zamiast węży znajdowały się tam strzałki. Natomiast nad drugimi widać było uśmiechniętą buzię. Poza drzwiami miejsce to było autentycznie puste. Tak jakby magowie znaleźli się w pokoju, który cały był pomalowany na czarno i nie potrafili odnaleźć ścian ani rogów tego miejsca. - Wygląda na to, że to wasz pierwszy przystanek. Nie wiem co jest za tymi drzwiami. - wskazała na te ze strzałkami, a potem odwróciła się do tych z uśmieszkiem. - A te tutaj... bladego pojęcia nie mam. - jakże pomogła im w tej chwili. - Od razu wam powiem, że tego typu drzwi może być tutaj mnóstwo i mogą pojawić się w najmniej spodziewanym momencie. Przez każde możecie przejść tylko raz i nie można wrócić z powrotem. To znaczy można, o ile znajdziecie kolejne drzwi, które prowadzą do miejsca, w którym już byliście, ale to z kolei może się już wtedy lekko różnić od waszej ostatniej wizyty. - wytłumaczyła dziewczyna, tym razem faktycznie podając magom drobny pakiecik wiedzy na temat tego miejsca.
SP: Goomonryong - 90MM, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; ma na sobie płaszcz Hana, problem z widzeniem (widzi na jedno oko), brak lewego oka, prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 03.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Pon Sie 04 2014, 03:01
Niewiadome, niewiadome, niewiadome. Na każdym kroku, praktycznie czaiły się w każdym zakamarku, tylko czekając, aż dwójka magów postanowi o coś zapytać, by jeszcze bardziej skomplikować ich niepewną sytuację. Czy znajdą swoje części? Nie wiadomo? A jak je znajdą, to będzie szansa na ich odzyskanie? Nie wiadomo. Czy w ogóle będą w stanie stąd wyjść? Nie wiadomo. Iście cudownie wiedzieć, że są "jedyni w swoim rodzaju". Przynajmniej przed nimi nie było aż tak inteligentnych jednostek, by się pchać się w objęcia śmierci nie bacząc na nic. Bo albo się umarło i było już wszystko obojętne, albo rzuciło się najpierw ofiarnego kozła i "wszystko było w porządku". Tak. Oni, oczywiście, musieli być jedyni w swoim rodzaju. Jak banda Wróżek. - A zwykle jak się pojawiają? - zapytała z pełną rezygnacją. Jak na razie, dla niej, nie wyglądało to na interesujące. Oczywiście wynikało to z miejsca, w którym się znajdowała - była z zewnątrz i właśnie straciła coś, co uważała za cenne. Natomiast dla dziewczyny stanowili chyba coś pokroju okazów. Żywi, skorzy do rozmowy, ba, do tego tak śmiesznie reagujący na wszystko, co im się właśnie stało! Niewątpliwie całkiem zabawnie było widzieć dwójkę głupców. Westchnęła, słysząc odpowiedź na swoje słowa. O tak, nie wątpiła w inwencję twórczą nowego mistrza. Tyle że według wszystkich spekulacji teraz jedno z nich powinno być martwe. A nie jest. - Tylko niekoniecznie druga osoba o tym wie - rzuciła cierpko. Skoro zasadą była śmierć, a oni robili za pieprzony wyjątek... Spojrzała na drzwi, które przed nimi... wyrosły? Pojawiły się? Strzałki i uśmiech. Wysłuchała uważnie tego, co mówiła ich przewodniczka poniekąd opiekunka, nagle zdając sobie sprawę z ważnej rzeczy. - A w ogóle to jak się nazywasz? - zapytała ni z tego, ni z owego, patrząc na jej jasną główkę. Tak, dość ważne, zważywszy na to, że niepewne było, ile ze sobą spędzą czasu. A lepiej było wiedzieć, do kogo się zwraca. - Jak wrócić do... wyjścia? O ile można to tak nazwać... - Na sama myśl poczuła falę nieprzyjemnych dreszczy. Za nic w świecie nie chciała wychodzić, jeśli miało się to wiązać z tym samym, przez co przeszli w jedną stronę. Czy życie tutaj było takie złe? Nie, nie, Nanaś, skupiasz się na złych rzeczach. Zacznij może od tego, gdzie można odpocząć? Sama dziewczyna zdecydowanie mniej przejmowała się kwestia odzyskania swoich części. Kwestia zmęczenia? A może wolała się skupić na czymś innym, niż własne kalectwo i chociaż chwilowo nie wracać do tej przykrej kwestii? Faktem było jednak, że nie chciała o tym myśleć. Jednak odruchowo wyciągnęła prawą rękę w stronę drzwi, chcąc je otworzyć. Zagryzła wargę z bezsilnej złości, odwracając głowę, byle tylko jej wzrok nie napotkał brakującego przedramienia. W każdym razie wybrała te z uśmiechem, otwierając je lewą dłonią. Może chociaż one nie okażą się kolejną, całkiem ironiczną pułapką tego miejsca. Przechodząc, starała się być ostrożna. Dopiero teraz docierało do niej to, ze cokolwiek przeszła wcześniej mogło jej nie przygotować na to, co znajdowało się dalej.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Sie 05 2014, 14:56
Słysząc co mówi dziewczyna, spojrzał na nią nieco krytycznie. Chociaż właściwie bardzie można powiedzieć że spojrzał na nią tak, jak patrzy posąg na malującego po nim dresa. I nie jest to pusty wzrok. To jest wzrok krytyczny. Mówiący "Spadnę na ciebie, zobaczysz". Zapowietrzenie. Skrzek.-Stojąc na twoim miejscu miałbym nogę.-Skrzek. Zapowietrzenie. Zapowietrzenie. Skrzek.-Spróbuj ty, postawić się na moim.-Skrzek. Zapowietrzenie.
Całkiem interesujące... zasadniczo Gumiś cieszył się że owa osoba będzie z nimi. Na przykład - będzie mniej bolało. Z drugiej strony wciaż - zjadł by zupki. Poza tym nadal czuł się jak wrak psycho-fizyczny no i co najważniejsze jak małpa w zoo. Gdyby mu za to płacili to może by jeszcze to zniósł... w każdym razie pozwolił sobie obrzucić sylwetkę dziewczyny uważnym spojrzeniem. Jak tak teraz o tym myślał to nawet nie zwrócił uwagi na rozmiar jej klatki piersiowej. Nie żeby miał na to czas czy coś.
Widząc drzwi i słysząc co mówi o nich kobieta o której imię zręcznie zapytała już Nanaya, skupił się na zasadniczej kwestii jaką było właściwie to że nie wazne które drzwi wybiorą i tak trafią w randomowe, randomowo działajace miejsce. Chociaż może nie do końca. Właściwszą teorią jest - nie ważne które drzwi wybiorą trafią w miejsce skrzętnie przygotowane im przez nie do końca łaskawy los. Tak więc po co w ogóle wybierać jak można iść cały czas naprzód?
Kiedy Nanaya otworzyła drzwi z uśmieszkiem to ten podążał już za nią na swoim mobilu. Starał sięoczywiście jej nie potrącić, to mobłoby się skończyć fatalnie dla kogoś kto swoją sylwetką bardziej przypominał wieszak niż człowieka. W sumie sam aktualnie nie wyglądał lepiej. Jak posąg. Nawet mół na kogoś spaść. No i patrzył krytycznym wzrokiem. W każdym razie podążał za Nanayą, pierwszy raz od naprawdę dawna nie będąc gotowym na potencjalny unik. Ciężko uniknąć czegoś na wózku. No i nie bardzo jest jak zasłonić Nanaś czy nową znajomą. Z drugiej strony Nanaś miała jego płaszcz...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Sie 07 2014, 01:47
MG:
- Zwykle pojawiają się w całości, ewentualnie brakuje im życia. Zasada materializacji tutaj przebiega tak samo jak w waszym przypadku poza pewną, dość wiadomą zapewne wam, różnicą. Natomiast z powrotem jest łatwiej, nie martwcie się! Pani Zamku sama pilnuje bezpiecznego wyjścia, koniec końców jest panią zamku! Tak czy siak do tamtego miejsca, w którym się pojawiliście nie ma co wracać bo wam to raczej w niczym nie pomoże, przynajmniej w tej kwestii. A nazywam się Brune, miło że pytasz kochana! - odpowiedziała dziewczyna jeszcze przed tym jak Nanaya sięgnęła w kierunku drzwi, wyjawiając jej w ten sposób kilka dodatkowych informacji. Co by nie było, jak dotąd nie wyglądało by Brune, jakim imieniem legitymowała się dziewczyna, cokolwiek próbowała przed magami ukrywać. Każde pytanie miało jakąś swoją odpowiedź, czasem mniej jasną, czasem bardziej, ale raczej dziewczyna wydawała się być chętna temu, by dzielić się swoją wiedzą z magami. Na słowa Hana, które pytaniem jednak nie były, też odpowiedziała. - Nie dam rady, nie znam cię. To znaczy, trochę cię znam, no bo tu jesteś, ale i tak nie dam rady. - i nawet słowa te zabrzmiały w uszach Hana z nieco przepraszającym tonem wewnątrz ich brzmienia. Nie wyglądało na to, by Brune w jakikolwiek sposób sobie z niego dworowała. Nie skomentowała też w żaden sposób wyboru, jakiego dokonała Nanaya, a jedynie pozostawała w pobliżu, gdy magowie zdecydowali się przekroczyć drzwi z symbolem uśmiechu. Najwyraźniej miała zamiar być wierna swoim słowom i towarzyszyć im, tak jak to powiedziała wcześniej.
Pokój zmaterializował się na ich oczach dosłownie w gestii kilku sekund. I tak, zmaterializował się, a nie pojawił, nie został zarejestrowany przez zmysł wzroku. Po otwarciu drzwi, przez kilka sekund magowie nie widzieli w środku nic, a po mrugnięciu oczami widzieli już ładny pokój, wyłożony dokładnie czerwonym dywanem, z kandelabrem zwisającym z sufitu, pokój o planie kwadratu, na środku którego był duży stół z białym obrusem, a na stole tym znajdował się szereg najróżniejszych dań - z tych widocznych na pierwszy rzut oka były tu między innymi takie jak gęś po turecku, galareta z jakimś dziwnym mięsem, kotlety schabowe z ziemniaki, spaghetti, rosół z kury, fasolka po bretońsku, śledzie, sushi, pomarańczki, ananaski. Różności mogło być więcej, bo część z talerzy zakryta była specjalnymi, nieprzeźroczystymi pokrywami kuchennymi. Przy stole znajdowały się dwa krzesła, ustawione tak, by ewentualni siedzący znajdowali się naprzeciw siebie. Czyżby ktoś oferował im strawę? Mało tego - to Nanaya odczuła coś dziwnego w tym miejscu. Coś trzymającego ją tutaj, coś znajomego, coś bliskiego, coś co za cholerę nie chciało wyjść z jej głowy, emanując dziwną bliskością, coś co zachęcało ją do tego, by zasiąść przy stole i się posilić. Coś było "nie tak" z tym stołem, potrawami lub jego zawartością, ale odczuwała to tylko Nanaya. Han widział tu po prostu dobrze zastawiony stół, który wołał do niego (aczkolwiek kompletnie naturalnie) "chodź jeść".
- Hooo... Smacznego? - zapytała lub stwierdziła Brune, sama podchodząc do stołu i biorąc z niego obraną pomarańczę.
Również w tym pokoju znajdowały się dwie pary drzwi, tak swoją droga. Jedne miały symbol książki nad sobą, symbolem drugich była natomiast góra z białym wierzchołkiem.
SP: Goomonryong - 90MM, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; ma na sobie płaszcz Hana, problem z widzeniem (widzi na jedno oko), brak lewego oka, prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 10.08
Ogólnie też chciałem dać znać, że jeśli czegoś nie rozumiecie, coś opisałem niedokładnie, coś jest nie tak - możecie mi zawsze spamnąć PW z dodatkowymi pytaniami względem czego tam chcecie. Tak na wszelki wypadek wspominam.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Sie 07 2014, 13:44
Nanaya powoli zaczynała się akomodować do zmian. Utrudniały jej ruch, ciągle wyciągała prawą rękę zamiast lewej, nieco obawiała się, że na coś wpadnie, do tego wciąż powracała dziwna kwestia tego, gdzie zniknęły jej kilogramy. Wiele kobiet z pewnością oddałyby wiele, by tak szybko się ich pozbyć, jednak dla niej było to dość okrutne przeżycie. Ubrania były za luźne, źle się z tym czuła. Jak wieszak. Trzeba było coś z tym zrobić. Jednak odpowiedzi, których udzielała im dziewczyna skutecznie zajmowały rudowłosą. Nie czując bólu jako takiego była w stanie myśleć. A ponieważ nie mogła zrobić niczego innego, szło jej to nadzwyczajnie dobrze. Pani zamku pilnuje wyjścia. Uśmiechnęła się lekko w stronę Brune. Po raz pierwszy tak całkiem naturalnie. Zaczęła się też zastanawiać, skąd to dziewczę się tu wzięło. - Jestem Nana - powiedziała cicho, przedstawiając się. Pani zamku pilnuje wyjścia. Przynajmniej jedno było pewne. Kiedyś ją spotkają, nawet jeżeli będą błądzić po zamku. Z drugiej strony, czemu nie było tu jednolitej struktury? Drzwi pojawiały się i znikały, pomieszczenia, do których prowadziły również. Było to miejsce bardziej przypominające więzienie lub skrytkę, aniżeli miejsce do mieszkania. Labirynt, w którym trzymano Minotaura. Trybiki w jej głowie pracowały na pełnych obrotach. Otworzyła drzwi i po chwili wnętrze pojawiło się znikąd, jakby ktoś wybierał to, co miało się znaleźć w środku, by po krótkiej chwili zmaterializować to przed gośćmi. Jedzenie. Dużo jedzenia. Aż ślinka mogła pocieknąć. Tylko że ona nie czuła się głodna w chwili obecnej. Pomimo tego tęsknego, bliskiego uczucia, które pojawiło się dosłownie znikąd. Weszła do środka, lekko się kłaniając, ni z tego, ni z owego, wiedziona tym, co sobie uroiła w głowie. Szybko przeszła do środka, by nie blokować drogi Gumisiowi, przyjrzała się stołowi, po czym ostrożnie, by niczego nie wylać z powodu swojej zaburzonej percepcji i sprawności, sprawdziła, co znajduje się pod przykryciami, informując o tym Gumisia. Dotknęła dłonią obrus, zastawę. - Jak długo to już jesteś, Brune? - zapytała z czystej ciekawości dziewczyna, patrząc na wybawczynię i przewodniczkę zarazem. - I jaką osobą jest Pani zamku? Może nie chce mieć gości, ale nie brzmi, jakby była złą osobą - zagadnęła, siadając na krzesełku. Czy było tu coś, co była w stanie zjeść lewą ręką? Gościnności nie powinno się tak łatwo odtrącać, nawet jeżeli wywoływała takie mieszane uczucia. Nie wiedzieli nawet, ile tu spędzą czasu. Pomimo braku głodu, coś lekkiego powinno być w porządku. Wzięła więc jakiś owoc, dalej zastanawiając się, skąd to dziwne uczucie.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Sie 07 2014, 14:25
Zapowietrzenie. Skrzek.-...-Skrzek. Zapowietrzenie. Zaczął niepewie Gumiś stwierdzając w czasie swej głośnej wypowiedzi że jakiekolwiek słowa nie mają w tej chwili znaczenia. W każdym razie znaleźli się w nowym pomieszczeniu, suto zastawionym. Kiedy Gumiś patrzył na te całe jedzenie stwierdził że chętnie by je zjadł. Tylko nie bardzo miał jak. Kiedy zobaczył jak Nanaya i Brune - co za głupie imię, Rodzice chyba nie mieli inwencji - zajadają się owockami, to tylko się zapowietrzył urażonym tonem. Podjechał na swoim wózdku do zupki i postanowił ją zjeść. Z misji a co, nie będzie się ograniczał, skoro on tu może jeść tylko zupkę. A TE DWIE JEDZĄ TE FAJNIEJSZE RZECZY. W trakcie pałaszowania zupki stwierdził że nawet nie zła. Co z tego że czuł się jak by jadł rosół z własnej nogi. Co do dalszych drzwi, decyzję podejmą później, na razie Nanaya niech wpierniczy pomarańczko. A on opróżni naczynie z zupą.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Sie 07 2014, 15:43
//...skasował mi się post, ten będzie w gorszej jakości...//
MG:MG:
Chyba tylko Han potrafił wyglądać tak agresywnie kiedy coś jadł. Żaden inny człowiek nie potrafiłby osiągnąć takiego efektu jedząc zwykły rosół jak ten oto mężczyzna, którego zwykłe posilanie się sprawiało wrażenie, jak gdyby chciał kogoś zabić. Sama zupka natomiast nie wywołała w chłopaku żadnych negatywnych efektów, była dobra i nie sprawiła bólu jego choremu gardłu. Ból za to pojawił się nagle z innego miejsca - konkretnie z ucha, w które Han został bardzo mocno uszczypnięty i tylko własnej sile woli mógł zawdzięczać to, że nie upuścił rosołu i się nim nie oblał. Brune była tuż obok niego, a on nie wiedział nawet kiedy się zbliżyła. - Tutaj. Jemy. Kulturalnie. Okej? - powiedziała z chłodnym, nieludzkim uśmiechem wpatrzona potrafiącym zamrozić krew w żyłach największym chojrakom wzrokiem w oczy Goomoonryonga. Następnie odwróciła się w kierunku Nanayi i spokojnym krokiem podeszła do niej, już z normalnym, ciepłym uśmiechem na ustach. - Bardzo ładnie. - powiedziała, mając na myśli chyba imię dziewczyny, którym ta się z nią podzieliła. - Hmmm... Sama dokładnie nie wiem. Ciężko to określić w tym miejscu, bowiem czas tu płynie nieco inaczej. Albo zaraz, to złe wytłumaczenie. Czas może i płynie tak samo, ale ciężko określić jego zmianę. Subiektywne odczucie mówi mi jednak, że jestem tu już bardzo, bardzo długo. A co do drugiego pytania... to jest nieco trudnawe. Osobiście uważam, że pani zamku to bardzo miła, piękna, urocza, inteligentna i niesamowicie mądra osoba. Ale wiesz Nano... sposób w jaki działa brama wejściowa do zamku też może trochę powiedzieć o jej charakterze, prawda? - Brune mrugnęła porozumiewawczo do swojej nowej koleżanki. Słowa te padły kiedy jeszcze Nanaya zajmowała się sprawdzaniem stołu i właśnie przechodziła do przykrytych pokrywkami dań. Uczucie bliskości czy tożsamości z czymś co się tutaj znajdowało wciąż było silne, gdy to robiła, ale pod pierwszą przykrywką Byakushitsune znalazła tylko tort, niczym weselny tylko że czarny, a zamiast figurek państwa młodych znajdowały się tam figurki dwójki magów, jeszcze sprzed przejścia przez bramę. Pod drugim przykryciem dziewczyna znalazła... lody. Sorbet cytrynowy, tak dokładnie. Za to dopiero trzecie przykrycie stanowiło tutaj prawdziwą sprawę. Gdy Nana odsłoniła je bowiem, jej oku ukazało się oko. Tego samego koloru tęczówek co u samej Byakushitsune. To właśnie ono było źródłem tych dziwnych uczuć, emocji i wrażeń, które pojawiły się w głowie dziewczyny. Jej ręka sama praktycznie wystrzeliła w kierunku najprawdopodobniej jej własnego oka, odrzucając na bok przykrywkę, wiedziona jakimś dziwnym instynktem, nad którym Byaku nie mogła sama zapanować, ale zatrzymała się tuż przed tak cenną dla niej częścią ciała, gdy w głowie pojawiło się proste ostrzeżenie.
Coś złego się stanie, gdy tylko Nanaya dotknie tego oka, gdy tylko je weźmie. Nie było to uczucie na miarę tego, które towarzyszyło magom przy podchodzeniu pod portal w Kamiennym Lesie, ba, z tym się nawet nie mogło równać, nie można było go postawić obok, ale jednak istniało ono w głowie Nany. Jej oko było jednak tuż przed nią. Mogła je w każdej chwili wziąć. Brune stała obok i przyglądała się temu bez słowa, a Goomoonryong zauważył tylko, że jego towarzyszka nagle zamilkła, natomiast samej zawartości przykrywki nie widział. No i widział, że Nanaya upuściła przykrywkę.
SP: Goomonryong - 90MM, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu, ból prawego ucha (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 90MM, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; ma na sobie płaszcz Hana, problem z widzeniem (widzi na jedno oko), brak lewego oka, prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 10.08
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Sie 07 2014, 17:22
Jakkolwiek jadł Gumiś, nie było to problemem dziewczyny. Dlatego też gdy był strofowany, zaśmiała się pod nosem, możliwe pierwszy i jedyny raz przebywając w tym dziwnym miejscu. Było to na swój sposób urocze, choć Smokowi pewnie do śmiechu nie było. Pewne było jedynie to, że kiedyś się doigra i faktycznie coś mu się stanie za emanującą dookoła żądzę mordu... Człowiek na wózku inwalidzkim emanujący żądzą mordu był tak absurdalny, że zaśmiała się ponownie. Miała przecież okaz przed sobą. Tymczasem wysłuchiwała słów Brune na temat... w zasadzie wszystkiego. Czasu. Pani Zamku. Własnego imienia. I była w stanie nawet wyobrazić sobie charakter tej pani. Znała nawet podobną osobę. Co tylko sprawiało, że będzie ciężko. Odetchnęła lekko. - Tak, wszystko jest jasne - odpowiedziała cicho, z delikatnym uśmiechem na ustach. Arata tu był i wyszedł. Tak więc pozostawało zrobić dokładnie to samo, cokolwiek by im pod nogi lub wózki rzucono. Tak samo jak to dziwne uczucie. Było tu coś ważnego i nie ulegało to wątpliwości. Najpierw zobaczyła tort. Czarny z nimi na szczycie. Uśmiechnęła się krzywo. Całkiem przypominał weselny. Czy też może śmiertelny. Można było go odczytać na tysiąc sposobów, ale jej najbardziej przypadł do gustu pomysł ostatniej wieczerzy dwójki magów posłanej na śmierć. Trzeba było to uczcić! Niewątpliwie dobry pomysł i nawet nie ukrywała, że tort jej się podoba. Na swój sposób. Typowo Nanasiowy. Następne były lody, cytrynowe. Lepszych być nie mogło~! Prawie jakby po wszystkich daniach - przystawkach, zupie i głównym daniu, miał przyjść deser. I na koniec... Zmroziło ją. To było jej. Bez wątpienia jej. Ciało zareagowało samo. Czemu tutaj? I znowu coś się stało. Znane uczucie niebezpieczeństwa, do którego niemal przywykła przy drodze do bramy, ja nazywała to Brune. Nie było ono silne, jednak jednoznaczne. Ale czemu... Przełknęła ślinę, powoli się cofając by podnieść odrzuconą pokrywkę, a następnie przykryć oko. Nie chciała na nie patrzeć. Czego się nauczyła w drodze tutaj? Tamto przerażające doświadczenie śmierci niemalże wskazywało na to, co się działo po tym, jak przejdzie bramę. To, że poczucie zagrożenia pojawiło się tutaj, w tym momencie, tak nagle, możliwe też o czymś świadczyło. Bez słowa usiadła na krześle i wzięła kawałek pomarańczy. Nie czuła smaku. Musiała się zastanowić. I w międzyczasie coś zjeść. Faktycznie ostatni posiłek.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Sie 08 2014, 21:44
Gumiś w spokoju sobie jadł. Z założenia w spokoju bowiem zaraz została naruszona jego przestrzeń osobista a on sam został zganiony co conajmniej "Uraziło go". Kobieta pałała w tym momencie czymś na wzór żądzy mordu, tylko nieco słabszej niż ta w czasie okresu. Gumiś jednak nie bardzo się tym przejął. Jej spojrzenie mimo że topiło lodowce, w aktualnym miejscu i czasie wydawały się nader sympatyczne. Prawie jak to które posyła Lew osobie która zjadła mu śniadanie. A przecież Gumiś jadł kulturalnie. Kobieta chyba nie widziała niekulturalnego jedzenia. Ale wdawanie się w nią dyskusje na temat kultury mogło okazać się bezcelowe i nie skuteczne więc posłał jej tylko urażone zapowietrzenie i postarał się jeść bardziej łyżeczką i bardziej zupę. Chociaż wciąż nie wiedział gdzie jej uchybił. Cóż Gumiś prosty człek i mimo że jakąś kulturę miał, to czasem sie gubiła. Ale czyż nie liczą się próby jej znalezienia?
Kiedy Nanaya zrobiła to co zrobiła przy ostatniej pokrywce Gumiś stwierdził że jest conajmniej zainteresowany. Rozruszał swoje perpetum mobile i podjechał do stolika by unieść pokrywkę pod którą znajdować się miało to co doprowadziło Nanaś do upuszczenia pokrywki. Oczywiście jadąć, uważa na stopy dziewcząt, a przed podniesieniem pokrywki chrząka coś pod nosem patrząc na Brune spojrzeniem "Jeśli to nie jest kulturalne to mnie kurwa cmoknij w tyłek". Bo Gumiś sądził że podniesienie pokrywki jest równie kulturalne jak jedzenie zupy łyżką. Zawsze mógł jeść widelcem. Tak, wciąż był urażony tym zwróceniem mu uwagi. Chociaż w tej sytuacji nie wydawało się to nader ważne, to jednak czył się jak smok, któremu ktoś nadepnłą na ogon i teraz byle co może go urazić. Że tak to ujmie, wręcz "zasmutkować".
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.