Wyspa Endor

First topic message reminder :

I tak trójka naszych bohaterów wylądowała razem z przewoźnikiem na wyspie. W trakcie podróży była względna cisza, słychać było ledwie szum fal, kołyszący jacht morze i plusk wody, który odbijał się o burtę. Słońce świeciło. Fajna pogoda jak na rejs. Wiatr też był w miarę.
Po kilku godzinach dotarliście. Na piękną, można by rzec rajską wyspę. Żadnych wiosek na pierwszy rzut oka nie było. Wy samotni zostaliście na wyspie. Może i ona skrywała więcej tajemnic, niż myśleliście? Spokojne ziemię zostały zakłócone przez jedną aferę, która pogłębiła wioski w ciemności.

Lavi w końcu dostał wskazówkę, która mogła pomóc mu w rozwiązaniu misji. W końcu miał jakąś drogę, która mogła pomóc mu zmierzyć się z matką dziewczynki.
- Dzięki. Obiecuję, że jak skończę misję zabiorę Cię do Hargeon na lody - rzucił do dziewczynki - mają tam najlepsze. Trzymaj za mnie kciuki w mojej misji, postaram się nie zrobić jej krzywdy, obiecuję.
Po tych słowach klon Lavi'ego udał się w się w północną część wyspy, aby zacząć tam poszukiwać wejścia do wspomnianej przez dziewczynkę jaskini. Jeżeli znajdzie coś takiego wejdzie tam i zacznie ją eksplorować czyli oglądać. Zachowuje przy tym wszystkie możliwe środki bezpieczeństwa. Rozgląda się na boki, a w razie ataków wykonuje uniki prostopadłe do trajektorii ataku.

W tym samym czasie prawdziwy Lavi, który spotkał dziwną bestię postanawia nie marnować sił na walkę z nią. Zamiast tego wesoło jej macha i postanawia wrócić do wioski. Jeżeli zwierz zacznie go gonić to po prostu zaczyna uciekać ewentualnie przywołuje drugiego homunculusa, aby ten odwrócił uwagę bestii jeżeli zwierzę nie da spokojnie mu odejść. Po powrocie do miasta kieruje się w stronę znanej mu niebieskowłosej dziewczyny. Miał do niej jedno pytanie.
- Cześć, to znowu ja - krzyknął do niej, gdy znalazł ją w wiosce - Wiesz może co to jest korona cierni i do czego służy? Podobno jest dość ważna.
No i czekał na to co powie mu o niej jego znajoma.

Anrietta nie zwróciła choćby i największej uwagi na Laviego oraz to, co on do niej powiedział. Doskonale, bowiem wiedziała, jak to będzie. Nie będzie mogła wyjść z jaskini. Po jakiejś godzinnej wędrówce mag dotarł do miejsca wskazanego przez Ancie. Szybko odnalazł jaskinie. Na pierwszy rzut oka sama w sobie budziła grozę. Wiele stalagmitów dodawało magowi więcej strachu, ale za razem podziwu przed pięknem natury, a nie żadnego architekta. Szybko jednak dopadł go głos kapiącej wody, a po chwili poczuł straszliwy chłód. Jaskinia wydawała się ogromna. Pójść, czy nie pójść oto jest pytanie?

Lavi uciekł bestii za to nie dowiedział się nic nowego u niebieskowłosej. Wydawało się jakby w ogóle pierwszy raz słyszała tę nazwę.

Jaskinia faktycznie wyglądała dość ciekawie i była dziełem sztuki. Współczesna architektura modernistyczna mogła się schować przy tym dziele, chyba że mowa była o dziełach pewnego znanego architekta Sebastiana B., które być może nawet przewyższały jakością ten obiekt. Faktycznie jaskinia wyglądała dość strasznie, ale to podobno była jedyna droga, aby wykonać pozytywnie tą misję. Klon Lavi'ego zerknął do środka zastanawiając się czy potrzebne mu będzie światło. Jeżeli nie będzie potrzebne to od razu rusza do środka nie zastanawiając się długo, ale uważając na naturalne zagrożenia takie jak stagmity, stalaktyty czy inne monstra wiszące na ścianach, które w każdej chwili mogły zrobić krzywdę magowi. Przemieszcza się do przodu szukając jakiś wskazówek, które mogły zaprowadzić go do poszukiwanej przez niego korony, która prawdopodobnie była niezbędna do pomyślnego zakończenia misji.

Jeżeli było zbyt ciemno to prawdziwy Lavi będący w wiosce prosi o pożyczenie czegoś, co mogłoby rozświetlić drogę. Jeżeli dostanie ową zabawkę wysyła tam homunculusa no2. Sam natomiast udaje się w innym kierunku poszukując śladów innych wiosek, które musiały znajdować się gdzieś na wyspie. Pytanie tylko gdzie. I oby tym razem nie spotkał pantery. Udaje się na północ. Ooo!

W jaskini było ciemno jak w tyłku i murzyna po kilku krokach. Dalej było widać wyjście jakieś plusy. Po jakiś dziesięciu minutach klon Laviego był kompletnie przemarznięty, przemoczone i na pewno jego morale nie były za duże, mimo to że był klonem. Szedł i szedł przez mroczną jaskinię. Mogłoby się wydawać, że jest normalna jednak coś dziwnego się nagle stało. Klon uderzył w ścianę. Nagle kamień na ścianie zaświecił się żółtym światłem. Na świecącej powierzchni było napisane, że tylko prawdziwe serca mogą przejść przez barierę.

Nagle w dziwnych okolicznościach wszystko się skończyło. Lavi otworzył oczy i leżał w szpitalu Hargeon. Nic mu się nie stało. Nie miał nawet zadrapań. Usłyszał, że od kilku dni leży w szpitalu z powodu braku świadomości. Nie wiadomo, co się działo z wyspą i czy w ogóle ona istniała. Za to przy chłopaku leżała sakiewka klejnotów.

Lavi :+ 15 PD i 5.000  
Tesuna: +5 PD i 5.000