I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Miasteczko położone w centrum wyspy, otoczone z trzech stron niewielkimi wzniesieniami. Prowadzi do niego jedna droga - główny szlak handlowy z portem, a więc i światem zewnętrznym. Piętrowe kamienice wybudowane wzdłuż jednej, kamiennej drogi, były najpowszechniejszym widokiem. Tuż przed kamienicami stały stragany pełne świeżych warzyw i owoców, egzotycznych materiałów, niezwykłych przedmiotów i broni. Droga zbudowana z kocich łbów prowadziła na okrągły rynek na samym końcu miasteczka, na którym stał ratusz oraz okrągła fontanna. Dokładnie na tym samym rynku w jednej z kamienic znajdowała się kawiarnia, do której Tsubame zaprosiła wszystkich uczestników misji. Mieli pytać o panienkę Mori uprzejmą i nieco pulchną sprzedawczynię, której uśmiech przypominał dom, ciasto i babcię.
Kotek oczywiście słuchał i przyglądał się rudemu. Jakoś zbytnio mu nie ufał... w końcu był rudy, a rudym ufać nie wolno, choćby kazali złapać się za rękę, gdy wisisz nad przepaścią. W końcu jednak wpadła ta dziwna kobieta, Ringo... nie było nigdzie Laury, co oznaczało, że musiała zostać. Nie czuł się z tym za dobrze, zważywszy, że Ringo praktycznie nie znał. Jednak zignorował ją kompletnie, a sam postanowił podsłuchać rozmowę Jaskółki i Simona. Oczywiście jak to kot, będzie szedł po cichu, starając się nie zostać zauważonym. Do kota nie powinien mieć starzec problemów, może myśleć, że to głupi zwierzak. Gdyby tylko podczas przeszpiegów usłyszał, że idą w jego stronę i mogą go zauważyć to szybko wróci do Gumy.
Gumiś już już siadał na krześle, kiedy do chatynki energicznie wparowała Ringo, wprawiając w zaskoczenie Tytusa. Staruszek jednak szybko się pozbierał i uśmiechnął do dziewczyny, zakładając, że jest razem z Jaskółką i Gumisiem w drużynie. Tak więc dziewczę zasiadło obok wysokiego mężczyzny. Belf z kolei postanowił pójść sobie na zwiady.
Gumiś i Ringo Woda się zagotowała. Staruszek ostrożnie wziął metalowy, stary czajnik i równie ostrożnie nalał wrzątku do trzech niedużych kubeczków, które przeniósł na stół. - Miło was poznać - mruknął spokojnie dziadek, wyjmując z szafki trzy torebeczki herbaty i trzy łyżeczki. - Cukru? Mleka? Miodu? - zapytał jeszcze, zanim zasiadł naprzeciwko dwójki magów z Grimoire Herat. - Jak już wiecie, nazywam się Tytus, Tytus Holches. Jestem jednym z niewielu, którzy wciąż posiadają dawno, dawno zapomnianą wiedzę alchemików. - Zaczął swoja opowieść. Jak to ze starszymi osobami bywa. - Byłem niezwykle zaskoczony, gdy Tsubame i Arte zjawili się w progach mojego skromnego domu. Wytłumaczyli mi jednak, że pojawili się ludzie, którzy chcą dokopać się do sekretów alchemików i wykorzystać w nie koniecznie dobrych celach. Może to nieco naiwne spojrzenie na sprawę, jednak sekrety te nie powinny wyjść na światło dzienne, wpaść w niewłaściwe ręce. - Westchnął ciężko, grzejąc dłonie kubeczkiem z wrzącą wodą. - Skoro jednak ta dwójka mnie znalazła, to dlaczego ci szukający wiedzy nie mieliby mnie odnaleźć w ten sam sposób? Tak też dwójka zamieszkała tutaj, oferując ochronę i pomoc w domowych pracach, które już wa wielkim wyzwaniem dla mojego ciała - zaśmiał się sucho, po czym kontynuował. - Nie wiadomo, czy ktoś się pojawi, czy może pozostaną bierni... Jednak Arte wyjechał, a Tsubame wolała dmuchać na zimne, mimo wszystko. Stąd też, jak mniemam, poprosiła was o pomoc. Czy do tej pory wszystkie informacje się zgadzają? - Najwidoczniej nigdzie mu się nie spieszyło z ta rozmową.
Belf Kotek poszedł po schodach. Co prawda poczuł na sobie spojrzenie staruszka, jednak nie przejął się za bardzo. Wszedł na górę, rozejrzał się, widząc korytarzyk z kilkoma drzwiami, jednak uchylone były jedne z nich i to właśnie tam weszła dwójka. Nie zważając na cudzą prywatność, kocur podszedł bliżej, przysługując się rozmowie. - Jak tam spotkanie z twoim rycerzem, hmm? - Głos Simona był cichy, ale ciepły. Najwidoczniej coś łączyło go z blondynką. - Nie jest rycerzem... Mówiłam ci już... Gdyby nie zlecenie i nagroda, pewnie nikt by mnie nie uratował... Wykonywał tylko swoją pracę - odburknęła dziewczyna. Belf jednak nie widział, co się działo w środku, chyba, że zastanowiłby wystawić łepek za drzwi i spojrzeć wgłąb pokoju.
O, Dyzio... Czy Gumonrjon albo jakoś tak... może to było jego przezwisko albo pseudonim? Ciężko właściwie było to określić w tym momencie. Gumonrjon brzmiało nieco tak... jak wiking! Może chłopak wyznawał niezdrowe zainteresowanie tego rodzaju wojakami w rogatych hełmach? Kto wie? Tak mogło być! Z racji swojej niesamowitej fascynacji wikingami postanowił on przybrać właśnie taki pseudonim, ksywę, która w jego mniemaniu mogła dodawać mu powagi i autorytetu, sprawiając że wydawałby się groźniejszy niż jest naprawdę, bardziej potężny niż w rzeczywistości, przerażający jak największa na świecie igła w szpitalnym zapleczu dla małych dzieci. Dyzio było jednak krótsze i bardziej poręczne, jak łatwo było zauważyć, więc przynajmniej póki co Ringo zamierzała pozostać przy właśnie tym imieniu i jego używać, nawet jeśli potem mogłoby się okazać, że i ono było jakiegoś rodzaju hołdem, składanym przez chłopaka jeszcze innemu bohaterowi lub wojowniczemu szczepowi. Takich rzeczy nigdy nie można było być pewnym, więc lepiej było z góry nie zakładać czegoś, tylko po to, by potem zobaczyć jak dana koncepcja ulega destrukcji. Destrukcja była zabawna, ale nie autodestrukcja własnych myśli! ...chociaż... No ale wracając do faktycznych zdarzeń, jeszcze zanim usiadła wraz z Gumisiem w celu wysłuchania historii starszego mężczyzny, blondynka postanowiła wyrazić swoje zdziwienie usłyszanym przed chwilą pytaniem, poprzez kilka niesamowicie szybkich ruchów brwiami i powiekami - kilkanaście mrugnięć z prędkością światła w dość jasny sposób powinno zakomunikować Dyziowi, że Ringo nie miała pojęcia dlaczego właśnie ją o to pytał. - Jak to? Przecież wyszła przede mną! Dała mi buziaka i ruszyła za wami, a ja chwilę później za nią. Nie ma jej tu? Nigdzie? Może gdzieś pod stołem? Na pewno się droczy i za chwilę skądś wyskoczy! - dodała jeszcze, jakby na potwierdzenie wcześniejszych mrugnięć dziewczyna, wyraźnie nie wiedząc o co chodzi. No tak, ona spodziewała się, że Firi już tutaj będzie, a tymczasem... klops. Być może po prostu jeszcze walczyła z tą trasą i dopiero za jakiś czas się pojawi?
Potem jednak dziewczyna grzecznie zasiadła w fotelu, a gdy ofiarowana została jej herbata poprosiła tylko o dwie kostki cukru i przedstawiła się grzecznie imieniem, po to by potem kulturalnie zająć się popijaniem herbaty i słuchaniem historii roztaczanej przed nimi przez pana starszego, który miał na imię Tytus. Alchemia, tajemna wiedza, ludzi chętni jej zdobycia. Była w stanie to zrozumieć. Koniec końców, po całej tej gadce Tytusa nawet ona zapałała delikatną chęcią poznania tych wszystkich sekretów i tajników, o których mówił. Jak dla niej wszystkie informacje, które przekazał Tytus się zgadzały, więc tylko energicznie pokiwała głową na tak, gdy ten zadał pytanie na końcu swojej opowieści. Czyli mieli ochraniać tego tutaj pana. Dobrze, zapamiętano. Priorytet nadany, ważność zatwierdzona, Ringo wiedziała o co chodzi i co ma zrobić. Niemniej, jak przystało na nią, musiała coś wtrącić od siebie! - A co jeśli Tsubame i reszta chcą wykraść tę całą wiedzę! Co jeśli udają dobrych! A są źli, okropnie źli, brudnie źli, co wtedy?! - Ringo nie znała bowiem nikogo z nich tak naprawdę zbyt dobrze i nie mogła mieć pojęcia na temat tego jacy byli oni naprawdę. Jaskółka wydawała się być miła, ale wielu ludzi wydawało się być miłych, a potem bywali bardzo niemili. Ten świat był tak bardzo fałszywy i niebezpieczny... Ech!
Słysząc odpowiedź Ringo, strzelił facepalma, zastanawiając się przede wszystkim nad tym, dlaczego on tu ją przyprowadził? Ważniejsze jednak było czy Laurze nic się nie stało... miał nadzieję że nie. Kiedy skończy się misja, będzie musiał ją przeprosić. Ech... te kobiety, same z nimi problemy. W każdym razie teraz był na misji, więc całkowicie zmieniały się priorytety. Spojrzał na staruszka i posłuchał jego historyjki. O tak, widocznie się nie spieszył, a Gumiś i tak był poddenerwowany... hmm... obecnością rudzielca w domu. Tak, to na pewno to. Już wolał Arte niż jego. Arte był nawet spoko.... biedny Arte... W każdym razie wskazał na cukier, który jego zdaniem do herbaty był najlepszy i starał się uspokoić.-Tak, zgadza się. W takich sytuacjach najlepiej jest założyć najgorszy możliwy scenariusz. Wtedy przynajmniej wiesz, że gorzej nie będzie, a jak będzie lepiej, to masz miłą niespodziankę.-Rzucił już spokojniej Gumiś do Tytusa, po czym splótł palce a na Ringo spojrzał kątem oka kiedy ta wygłosiła swoją uwagę.-Kontynuuj proszę i powiedz wszystko co masz do powiedzenia, sądzę że na pytania przyjdzie czas później, a nie ma sensu, byśmy ci przerywali co chwila.-Powiedział i czekał na kontynuację historii. Ciekawiło go też zniknięcie Belfa. Czyżby odebrał mentalną prośbę Gumisia!? Dobry kot! Dobry Belf! Do boju mały~!
Kotek raczej nie miał ogromne zadanie w tym momencie. Musiał teraz nasłuchiwać jak to sobie Tsubame z rudym rozmawiają. Zdecydowanie to było ważne zadanie, które może zaważyć losie życia seksualnego Gumisia. Tak, będzie dobrym zwierzakiem i nie pozwoli, aby Simon mu pannę bzykał. Jedynie przystawił ucho bliżej drzwi, aby dalej nasłuchiwać. Ryzykowanie otworzeniem drzwi może się źle skończyć, serio... jeśli go znajdą... na razie nie ryzykujemy, może później. Cóż, ktoś idzie? To spieprzamy...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Miasteczko Ylesti Nie Lis 03 2013, 00:21
MG
Ringo i Gumiś Każdy miał coś do powiedzenia, ale wszystko po kolei. Choć Ringo zapytała o coś, Gumiś stwierdził inaczej, więc Tytus kontynuował. - Do tej pory nie było żadnych problemów. Niedługo po ich zakwaterowaniu się tutaj, pojawił się Simon. Co prawda nie wiedział nic na temat alchemii, ale Arte postanowił "zamknąć go" tutaj na wszelki wypadek. Pomaga przy pracach domowych. - To chyba wszystko, bo staruszek zamilkł, drapiąc się po brodzie przez chwilę. - Cóż... moje sekrety, jak i sekrety alchemików powinny pozostać tajemnicą, wiec nie macie nic przeciwko pewnej nieświadomości? - dorzucił na koniec.
Belf A co takiego udało się podsłuchać naszemu kotkowi? Śmiech Tsubame, który do specjalnie dyskretnych nie należał. - Przestań, łaskoczesz! - zaśmiała się. Simon ciężko westchnął i coś zaskrzypiało. Może łóżko? Kotek nie widział. Bo postanowił się nie wychylać. - Jakoś nie wierzę, że to tylko ktoś, kto wykonywał misję. Twoja buźka mówi coś innego - kontynuował dalej, luźnym tonem. Dało się słyszeć coś na wzór cichego plaśnięcia. - Ała! - Mężczyzna się zaśmiał. - Nie wiesz, że używanie poduszek jest śmiertelne? - rzucił z udawanym oburzeniem, wciaz wesołym tonem.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Miasteczko Ylesti Nie Lis 03 2013, 01:25
Gumiś wesoło wystukiwał rytm skocznej melodyjki, uderzając palcem w blat stołu i irytując tym wszystkich zapewne. To jednak pomagało mu się skupić, a jednocześnie wysłuchać dokładniej tego, co staruszek ma do powiedzenia. W pewnym momencie jednak stukanie Gumisia się urwało, kiedy jego zwoje mózgowe wysiliły się jeszcze bardziej, szybko analizując pewne fakty. Gumiś nie ufał rudym od pewnego "Incydentu". Może było to w pewnym sensie szufladkowanie, ale rudy z dupy pojawił się przy chatce i nic nie wie o alchemikach? Tak? Niestety Gumiś nie wierzył w przypadki... bardzo nie wierzył... Nie chciał jednak w żaden sposób staruszkowi na razie przerywać, trzymał więc nerwy na wodzy i dalej analizował wszystkie fakty. Skoro Arte i Jaskółka zjawili się pierwsi, to znaczy że już wtedy Dan rozpowiadał o Tytusie. Alchemicy mieli mnóstwo czasu by wysłać szpiega, w postaci Simona, tylko pytanie dlaczego Simon nie zrobił nic Tytusowi pod nieobecność reszty? Może zadurzył się w Jaskółce? Albo jego cel nie został wciąż osiągnięty? Możliwe też że Gumiś wysnuwał mylne wnioski... cholera mógł wziąć ze sobą Akane. Ona miała jako takie pojęcie o tym co miało miejsce w Ilion.-Skończyłeś opowieść Tytusie?... I tak, tak, oczywiście. Swoje sekrety, na razie zachowaj dla siebie. Twoje tajemnice mnie nie interesują.-Bo tak, Gumisia interesowała tylko Atatai i jej ogień.-Powiedz mi... dlaczego Arte bojąc się wraz z Jaskółką o twoje bezpieczeństwo pozwolili zamieszkać tu jakiemuś Simonowi? I w jaki sposób sprawdzili że nie wie nic o Alchemii?-Może staruszek rozwieje w jakiś sposób jego wątpliwości. Miał też nadzieję że Belf nie wpakował się w nic głupiego. Tylko czy powinien wysyłać po niego Ringo...? Jeśli przerwie Simonowi i Jaskółce... to nawet lepiej. Ale ściąganie ich na dół bez wyraźnego powodu może doprowadzić do niepotrzebnych spięć. Złapał się za głowę. Cholera, cholera... co robić? Co robić jak nie można zaufać do końca poczytalności własnego pracodawcy który mógł zostać uwiedziony przez wroga? I gdzie do cholery był Arte kiedy wyrywali mu Jaskółkę? Belf musi sobie jeszcze chwile poradzić, a on musi zaczekać...-Jeśli to nie koniec a Ja ci przerwałem to wybacz proszę i kontynuuj.-Powiedział spokojnie do Tytusa, modląc się w duchu by jego przypuszczenia były błędne, bo wtedy niewątpliwie zabije Simona a to może zniszczyć jego relacje z Jaskółką.
Ringo Byakushitsune
Liczba postów : 104
Dołączył/a : 15/07/2013
Temat: Re: Miasteczko Ylesti Nie Lis 03 2013, 02:12
- DOKŁADNIE! - wydarła się na całe gardło Ringo, gdy usłyszała o tym co mówi Dyzio. No przecież! Ona sama! Już wcześniej myślała! Podobnie! Wiedziała, że nie można ufać za łatwo ludziom, którzy są zbyt bardzo przywiązani do własnej krwi! To znaczy, nie miała pojęcia czy jest tak w ich przypadku, ale co jeśli faktycznie tak było!? Tak mogło być. Tak zdecydowanie mogło być. A ten kto nie dzieli się krwią z innymi na pewno nie był kimś, kogo Ringo by polubiła! No bo jak to, wyobraźmy sobie taką sytuację. "Cześć Jaskółka, daj krew" - "Nie". Proste! To tak działało. Na pewno nie chciałaby oddać choćby marnego hektolitra swojej krwi młodszej Byakushitsune...
Okej, tak naprawdę Ringo się po prostu śmiertelnie nudziła. Musiała siedzieć w miejscu przez całkiem długą chwilę i powoli nogi zaczynały jej drętwieć. Zaczęłaby tańczyć i wirować wokół własnej osi, po to by ulżyć nieco własnemu umysłowi, który powoli kładł się spać, ale nie zrobiła tego, dlatego że Gumiś najwyraźniej uznał słowa wypowiadane przez starszego za ważne i Ringo, dobrze znając etykietę, wiedziała, że to nie przystoi nagle tańczyć, w momencie w którym inne osoby rozmawiają. I dlatego też konstruowała tak długie zdania złożone we własnym umyśle jak przed chwilą. Dzięki zabawie pod tytułem "jak długie zdanie złożone jestem w stanie wymyślić" nieco nudy z jej umysłu wywietrzało, ale ile można było w ten sposób powstrzymywać się przed ziewnięciem. Tajemnice alchemika? Okej, to było całkiem ciekawe, ale "blabla, nie zdradzę, blabla". CZEMU?! Zdradź. Będzie ci łatwiej. Będzie weselej. Gdyby wszyscy znali te tajemnice nikt by o nie w ogóle nie chciał walczyć, prawda?! Cóż za genialna myśl! Sekrety były złe! Prawda była dobra. Niech się coś dzieje. Dlatego, gdy Gumiś poruszył temat, który poruszył Ringo wreszcie poczuła się w swojej domenie! Dyzio siał zamęt, moja słodka siostrzyczko, prawdziwy zamęt! Jak dobry człowiek, wiedziała to po jego krwi już, ale teraz wiedziała jeszcze lepiej! Dlatego ona mu pomoże i razem zasieją super zamęt! - KIM NIBY JEST TEN CAŁY SIMON, CO? A CO JEŚLI CIĘ OKRADNIE?! - krzyknęła głośno na całą chatę, zupełnie jakby coś nią zawładnęło, nawet powstając ze swojego miejsca na chwilę, z całkiem przejętym wyrazem twarzy. Bo ona się przejmowała! Chciała pomagać, nie siedzieć w miejscu! Dawać Simon, Srimona, Jaskółkę, Alchemola czy kogo tam, na pewno będzie ciekawiej! Mwuhuhu.
Po chwili jednak dziewczyna oklapła z powrotem na swoje krzesełko i podparła głowę dłońmi, zupełnie jakby układała się do snu, a wzrok wpatrzyła w Gumisia. Pochwali ją, nie? Pochwali. Na pewno. Nie odzywała się jednak więcej, swoje zadanie spełniła na szóstkę z plusem i dżemikiem.
Saulo
Liczba postów : 174
Dołączył/a : 14/08/2012
Skąd : Krk
Temat: Re: Miasteczko Ylesti Nie Lis 03 2013, 02:16
OMG, co oni tam robią..? Sadomaso podczas, gdy Guma jest piętro niżej? Łaskotanie paluszkami po pewnym miejscach?! Boziu! Ten rudzielec pewnie niezłe mus mieć rwanie, że wyrwał taką jak Jaskółka. W sumie ciekawe co teraz praktykowali z tymi poduszkami... nowa pozycja, w której tworzy się kupę z poduszek i robi się to na niej i pod nią? Możliwe, ale Belf się nie znał na ludzkich pozach. Bardzo go to w sumie interesowało, ale jakoś nie miał odwagi otworzyć drzwi, z racji tego, że mogą go nakryć... Guma jak się dowie to przecież Simona zabije... dlatego kotek słuchał dalej...
Gumiś i Ringo Staruszek pokiwał głową, przyznając, że jest to koniec historii. Dlatego też wysłuchał pytań Gumisia i już otwierał usta, kiedy Ringo krzyknęła na całe mieszkanko, zaskakując Tytusa. Zamrugał kilka razy. - Nie okradnie. Wiem wszystko, co się dzieje w tym domu - odpowiedział wciąż nieco zszokowanym tonem, jednak upił trochę herbaty i mu się polepszyło. - To ja zadecydowałem, że zostanie. Oboje byli bardzo niezadowoleni z tego faktu, ale to ja jestem gospodarzem w tym domu. I to ja sprawdziłem jego umiejętności. Nie zna słów ani nie potrafi rysować kręgów. Ma zero talentu nawet po tym, jak mu pokazałem, co trzeba zrobić - westchnął. Taki to oto uparty staruszek. - Na pietrze będziecie mili jeden pokój dla siebie, powinien wystarczyć - dodał po chwili namysłu.
Belf Du uszu kota dochodziły coraz dziwniejsze śmiechy, chichy i westchnięcia, i mruknięcia. Oraz krzyk Ringo, który przebił się prze podłogę. No cóż, widocznie nie próżnowali tam na dole. - Och, zamknij się... - burknęła Tsubame, a łóżko ponownie zaskrzypiało. Simon cicho się zaśmiał, skrzypnęło ponownie. - Cieszę się, że jesteś... - powiedziała już nieco ciszej, bardziej czułym głosem. Simon nic nie odpowiedział.
Gumiś potarł skronie bo od krzyku Ringo tylko bardziej zabolała go głowa i westchnął przeciągle. Sprawa robiła się coraz bardziej skomplikowana. Na dodatek jeden pokój.. tak powinien wystarczyć. On przywykł do polowych warunków. Łóżko odstąpi Ringo, sam będzie spał gdzie popadnie, najwyżej raz czy dwa zdrzemnie się za dnia, by odzyskać energię.-Więc przejdźmy do ważniejszych kwestii...-Powiedział spokojnie Gumiś.-Bawimy się tu "W Dom", czy faktycznie zostałem najęty do ochrony? Bo szczerze mówiąc mam wiele zleceń dlatego jeśli mam się podjąć tego zadania, to też mam kilka warunków. A jeden z nich jest taki, by w kwestii bezpieczeństwa, słuchać mnie.-Nim staruszek zdążył się oburzyć czy rzec coś w ten deseń, co zawsze mówili mężczyźni z urażoną dumą, Gumiś uniósł dłoń.-Nie wątpię w twoją inteligencję czy doświadczenie Tytusie. Dzieli nas na pewno z pół wieku doświadczenia. Ale ty jesteś badaczem a Ja... wojownikiem. Który dzień w dzień walczy o przetrwanie i wiem o tym co nieco, bo jak widzisz wciąż żyje i poza tym, nic mi nie dolega.-Wskazał na bliznę na swojej piersi, naciągając nieco koszulkę.-Mimo że Jaskółka mnie najęła, to jest twój dom, więc tobie pozostawiam decyzję. Jednak jeżeli naprawdę chcesz, żeby z tej ochrony cokolwiek było, to wiesz że mam rację i w tej kwestii to ja powinienem grać pierwsze skrzypce.-Wyłożył swoje karty na stół i jeśli staruszek zgodził się z jego punktem widzenia skinął głową i zwrócił się do Ringo.-Sprowadź tu ich, całą czwórkę.-Powiedział do niej spokojnie, wskazując piętro. Miał oczywiście na myśli Belfa,Jaskółkę, Dana i Simona. Pora było się dowiedzieć, kogo przyjdzie mu bronić...
Zrobiła dobrze? Zachowała się dobrze? Miała nadzieję, że jej krzyk było słychać w całym domu i tamte typki, o których cały czas mówiono podczas rozmowy, czyli Jaskółki, Orły i Sokoły wszystko słyszały i zaraz tutaj się pojawią z pretensjami, argumentami, całą tą dyskusyjną otoczką, która zawsze była taka ciekawa i tak fajnie emocjonalnie wypełniona. Niemniej gdy po chwili właściwie nic się nie stało, a jedynie dwójka mężczyzn w pokoju dalej ze sobą rozmawiała Ringo jedynie cicho westchnęła. Dyzio nawet jej nie pochwalił za próbę przydania się do czego, choć przecież w 100% odgadła jego zamiary i zachowała się tak jak od niej oczekiwał. Może była jednak za cicha? Może dla podkreślenia wagi sytuacji powinna była jeszcze zbić jakieś naczynia, herbatę wylać na głowę Tytusa, a potem ugryźć Dyzia jeszcze raz w szyję? ...wtedy pewnie i Firi wychynęłaby z tego miejsca, w którym obecnie się ukrywała i przyłączyła do zabawy. - ...nieźle ci pomagają, skoro nawet mojego krzyku nie słyszeli! - złośliwie zauważyła dziewczyna, która jednak zamknęła się zaraz gdy Dyzio zaczął mówić. No ale jak to jest! Oni mieli pomagać? A teraz co, teraz jej krzyk, że niby za cichy był? Czy może po prostu mieli gdzieś co się stanie z Tytusem i zależało im tylko na... O NAJŚWIĘTSZA KRWIO! Czyżby oni tak naprawdę chcieli po prostu przejąć ten dom na swoją własność, a te wszystkie tajemnice alchemiczne mieli gdzieś?! Taka opcja zawsze istniała!
- Dokładnie! - dodała tylko szybko gdy Gumiś mówił o posłuszeństwie - I mnie też! - znowu dorzuciła, gdy jasne było, że Dyzio nie będzie działał normalnie jeśli go ludzie nie będą słuchać, a przecież jej też powinni, skoro współpracowała z mężczyzną. Innymi słowy to oni tu rządzili. Zachce się jej pić to dostanie picie! ...albo i inne ważne rzeczy. Oczywiście gradacja władzy i mocy sprawczej była tu oczywista, więc gdy mężczyzna kazał jej ruszyć na piętro po resztą wesołej kompanii, dziewczę wiele się nie namyślało, tylko rzucając zdawkowe "jasne~!" pobiegło na piętro, odnajdując drzwi pod którymi stał Belf. - Hej, podwładni, kapitan Dyzio woła na dół w tej chwili! - wrzasnęła, a następnie bez większego wahania otworzyła drzwi, tak że i ona, i Belf mogli zobaczyć co dzieje się w środku. No chyba, że były zamknięte na klucz, wtedy spojrzała tylko na kota z uśmiechem. - Możesz to otworzyć? - zapytała, choć wcale nie miała na myśli spokojnego otwarcia drzwi, a raczej ich wyważenie, choć kot niekoniecznie musiałby o tym wiedzieć. - Dyzio kazał~! - dodała też od razu wesołym tonem.
Cóż, nie było tutaj zbyt dużo czasu na namysłu. Sądząc po krzykach na dole to pewnie Ringo zaraz tutaj wpadnie i jego cały stalk się wyda.Tak więc nie czekając dłużej Belf postanowił w końcu uchylić nieco drzwi, aby wsadzić tam swój łebek. W końcu to kot, więc ma idealną wymówkę jeśli go nakryją. Jeśli tylko zwrócą na niego uwagę to Belf walnie tekstem: - P-przepraszam, szukałem tylko kuwe...toalety, w końcu Tytus raczej kotów nie ma- powie to z dość słyszalną skruchą, w końcu po kotku nikt się nie spodziewa, że przyjdzie nasłuchiwać...nie? Ale w pewnym momencie pewnie przyjdzie Ringo, więc po prostu pójdzie za nią jak kazał Guma...
Gumiś chyba spodziewał się urażenia dumy, tymczasem staruszek tylko spokojnie kiwał głową. Miał już swoje lata za sobą i swoje doświadczenie. Nie to co te młodziki, ledwie z dwudziestką na karku, myślące, że pozjadały wszystkie rozumy. - Jak sam powiedziałeś, jestem badaczem, ty wojownikiem. Nic nie wiem na temat walki czy obrony, dlatego pozostawiam to w twoich rękach - odpowiedział spokojnie Tytus, dalej popijając herbatę, jakby faktycznie dwójki gości tu nie było. Lub też obecność już nabrała statusu "członka" domowego ogniska. Ringo pognała do góry, by zwołać wszystkich i tak też ona i Belf wparowali do pokoju... zastając dwójkę ludzi leżących obok siebie na łóżku. Ot tyle. Żadnych rozrzuconych ubrań, żadnych westchnień czy rumieńców. Tylko dwoje przytulonych do siebie. Nie na długo, co prawda, ponieważ jak tylko Ringo wparowała do środka, Tsubame podniosła się na łokciach z wyraźnym zamiarem wypędzenia dziewczyny i już już otwierała buzię, kiedy jej zapał ostygł. Westchnęła, niezadowolona i wyraźnie naburmuszona. - Już idziemy... - burknęła pod nosem, Simon z kolei się zaśmiał i też zaczął się zbierać z łóżka. I tak też delegacja zeszła na dół. Dan w tym czasie został wezwany przez Tytusa za pomocą niewielkiego kamyczka. Usiedli przy stole, wyraźnie czekając na powód swojego sprowadzenia.
Tytus okazał się człowiekiem nader inteligentnym, które przez swoje lata nauczył się że każdy ma swoje miejsce i swoją rolę. Dzięki temu udało mu się uniknąć niepotrzebnych nieporozumień i względnych konfliktów, pozostało mu jedynie czekać na pozostałych. A Gumiś dobrze wiedział, że temperament Jaskółki sprawi, że pewnie nie raz i nie dwa, zakwestionuje jego zdanie. Jak było z tym całym Simonem? Tego nie wiedział, ale zapewne dowie się już całkiem niedługo. Po chwili cała czwórka zeszła na dół i na powrót usiadła przy stole, a Gumiś odgarnął włosy z czoła i związał je z tyłu gumką, by nie przeszkadzały za bardzo w dalszej części misji. Chodź w rozmowie nie wydawało się by miały przeszkadzać, tak czuł się zdecydowanie bardziej komfortowo.-No i w końcu są wszyscy...-Mruknął i przejechał dłonią po twarzy by nieco bardziej skupić myśli. Zazwyczaj niszczył, plądrował, grabił. Stał po przeciwnej stronie barykady a jego zadaniem było atakować takie domy. Teraz jednak sytuacja była odwrotna, dom miał obronić, co było dla niego nowością. Jednak doświadczenie zdobyte z tej "Drugiej" strony, pomoże mu i przy tym zadaniu. Wiedział już bowiem, co było łatwym do ominięcia punktem a co nie. A także co najbardziej przeszkadzało w "Zdobyciu" danego punktu.-Mamy dużo spraw do omówienia więc może bez zbędnych ceregieli. Tytusie sprawa priorytetowa, w jakiej formie przechowujesz swoje sekrety? Jest to wiedza czy jakieś notatki? A także czy posiadasz cenne przedmioty, których nie chciałbyś stracić. Później wytłumaczę ci dlaczego o to pytam. Poza tym czy posiadasz mapę domu, oraz mapę okolicznych terenów? Jeśli nie to proszę byś mi je nakreślił.-Zwrócił się wpierw do Tytusa, następnie odwrócił się do Belfa.-Wybacz Belf, ale nie dla ciebie wygody domu. Jest końcówka wiosny więc pogoda nie będzie ci przeszkadzasz, śpisz na dachu. Liczę na twoje kocie instynkty. Nasłuchuj i obserwuj okolicę, pozostań w miarę możliwości niewidzialny dla obserwatora i zwracaj uwagę też na niebo. Jeśli dostrzeżesz nieproszonych gości i będziesz miał czas, o cichu przychodzisz i meldujesz. Jeśli cię zaskoczą, miałcz, wrzeszcz i narób szumu.-Wydał polecenie swojemu kotu i zwrócił się do Dana.-Jak powiedziałeś wcześniej nie dysponujesz żadnymi szczególnymi umiejętnościami. Do tego masz kiepską kondycję, mówiąc szczerze obecnie jesteś jak piąte koło u wozu. Dlatego rano i przed snem, godzinę masz poświęcić na rozgrzewkę, twoje ciało musi być w formie, gdybyś musiał uciekać.-Odetchnął, zmęczony wydawaniem poleceń. Cholera to wszystko było potrzebne by utrzymać ich przy życiu.-Jaskółko, teraz możesz mi powiedzieć co dokładnie potrafisz.-No i zostali Simon i Ringo. Wpierw zwrócił się do rudzielca.-No więc, Simon... powiedz mi, kim ty właściwie kurwa jesteś?-Spytał rozkładając bezradnie ramiona, bo kompletnie nie kapował tego randoma. Pasował on w to jak... nie. On tu wcale nie pasował. To było totalnie dziwne, bardziej dziwne niż mogło się wydawać...-Skąd pochodzisz, kim jesteś, co tu właściwie robisz?-Zapytał wprost. Nawet nie pytał go o umiejętności, nie ufał mu. Jego umiejętności sam sprawdzi... ale to potem.-Ringo a ty... ty bądź sobą.-Machnął dłonią, bo to mówiło wszystko. Tej energicznej dziewczyny, wszędzie było pełno, a to było w tej sytuacji plusem.-Masz pilnować Jaskółki, Tytusa i Simona. Być niczym ich cień rozumiesz?-Spojrzał uważnie na dziewczynę, myśląc czy na pewno pojmie, po czym sobie o czymś przypomniał.-I pamiętaj, nawet gdyby Jaskółka i Tytus cię częstowali twoim ulubionym napojem, nie wolni ci brać, rozumiesz?-Specjalnie nie mówił nic o Simonie, ha! ZAPOMNIAŁO MU SIĘ. W każdym razie, reszcie dał znak ręką, że to nic ważnego i nie muszą się tym przejmować.-Jeśli wróg przedrze się do domu, prawdopodobnie będziemy uciekali. Acz to postanowię jak zobaczę plan terenu. Jednak... jeśli wróg byłby dla nas za szybki lub miał przewagę liczebną...-Zamyślił się i potarł podbródek.-Belf, wtedy obejmujesz dowodzenie. Sądzę że będę w stanie kupić wam co najmniej godzinę. A może nawet pokonać wszystkich którzy porwą się na szaleńczą walkę ze mną.-Powiedział z pewnym siebie uśmiechem, chodź wcale nie był tak pewny siebie. Ale prawda była też taka, że kiedy walczył, lepiej by nikogo nie było w pobliżu. Wziął też Belfa na ręce i szepnął mu bardzo cicho na ucho, licząc na koci słuch.-Jeśli do tego dojdzie, miej oko na rudego...-Żeby się nie domyślili udał, że myśli, wtulając się w kocie futro.-Wybaczcie, ale lepiej założyć najgorszy scenariusz i mieć potem miłą niespodziankę, niż założyć najlepszy i się potem niemile przejechać.-Powiedział z uśmiechem. Czy on już o tym dzisiaj nie wspominał?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.