I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielka, prosta sala szpitalna, z dwoma łóżkami, nie posiadająca zbyt potężnego wyposażenia. Poza łóżkami znaleźć tu można dwa małe stoliki znajdujące się zaraz przy posłaniach, szafkę znajdującą się w rogu pokoiku, zaraz obok drzwi, a także jedno duże okno. Poza tym zlew i jeden większy stolik, obok którego postawione były 3 krzesła. Tyle.
Nie do końca pamiętała jak, ale fakt, że znajdowała się teraz w tym miejscu, a jej ciemnowłosy mężczyzna na łóżku obok niej, musiał świadczyć o tym, że w jakiś magiczny sposób udało się jej doturlać wraz z Makbetem do szpitala, a następnie zostali w odpowiedni sposób przyjęci i wpisani na tymczasowy pobyt, dopóki rany się nie zagoją. Do teraz dziewczyna zastanawiała się, jak udało im się przejść taką odległość ze swoimi ranami, bo ironicznie, akurat w nogi zarówna ona jak i on byli zranieni. Najwidoczniej ludzkie istoty, gdy zestawione z sytuacją ekstremalną, potrafią wycisnąć z siebie dwa razy więcej niż normalnie. Innego wytłumaczenia dziewczyna nie potrafiła znaleźć i nawet niespecjalnie starała się to zrobić - w tym momencie siedziała sobie spokojnie na swoim łóżku wpatrując się w posłanie obok, na którym leżał śpiący mężczyzna, którym nieomylnie był Makbet. Ostatnim razem gdy widziała tę sylwetkę w szpitalu, później okazało się, że pomyliła sobie ludzi, ale tym razem była w stu procentach pewna - to musiał być ten sam mężczyzna, którego spotkała lata temu i któremu wtedy zaufała. To był on.
Dziewczyna zsunęła się delikatnie z swojego łóżka, przebrana obecnie w strój szpitalny zawierający się w białej długiej koszuli i podobnie długich białych spodniach, ot zwykłej piżamie i potuptała do łóżka chłopaka, delikatnie siadając obok niego, tak by go nie zbudzić. Przez chwilę miała zamiar po prostu popatrzeć na niego i pomyśleć. A właściwie "polękać się". Co znaczyło jego zachowanie na placu, podczas walki? Czy wszystko z nim w porządku? Śmieszne, jeszcze kilka dni temu kompletnie jej na nim nie zależało, a teraz siedziała w ten durny sposób i głupio wpatrywała się w towarzysza z tamtych lat. Tak, martwiła się, bo była na tyle głupia, by zamiast wymazać go wtedy gdy zniknął całkiem z pamięci, to najwyraźniej on wciąż rezydował gdzieś w jej myślach. I bała się o niego. Bała jak największy kretyn pod słońcem. Teraz tylko jednak spoglądała i starała się nie myśleć o niczym, a tylko przeżywać tę chwilę spokoju, kiedy mogła bez skrępowania popatrzeć na niego i jego twarz. Tylko tyle i aż tyle.
Autor
Wiadomość
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Sala numer 2 Wto Sie 20 2013, 00:00
Była dość wrażliwym stwoerzeiem, może jednak ta historia nie była dla jej uszu? Z drugiej zaś strony... jeśli dowie się od postronnych będzie jeszcze gorzej, a jeśli uzna go za potwora - odejdzie i będzie znowu bezpieczna. Tak, to było chyba dość rozsądne z jego strony. - Dawno temu, w pięknym dworze żył sobie młody dziedzic i jego rodzice. Młody dziedzic był niezwykle nieznośym i rozpieszczonym chłopcem. We dworze mieszkał też jego kuzyn z ciotką. Kuzyn nie znał swojego ojca, choć ten wysyłał mu co roku prezenty na urodziny. Pewnego razu kuzyn dostał przepiękny nóż wykonany przez ojca. Dziedzic zazdrościł mu noża i chciał mu go zabrać, kradł swojemu kuzynowi wszystko, co się dało - ciastka, ubrania i miał nadzieję dorwać wreszcie i nóż. Młody kuzyn nie cierpiał dziedzica ze wszystich swoich sił i pewnego dnia... a właściwie pewnej nocy, zrobił coś, czego już nie dało się odwrócić. W każdym razie następnego dnia postanowił uciec z dworu, nie mogąc znieść żałości ciotki i matki. W noc popełnienia czynu, kuzyn śnił o kobiecie, która w jednej dłoni trzymała świeżonarodzone, zakrwawione dziecko, a w drugiej gałązkę. Zapewniła go o nieśmiertelności, dopóki nie pojawi się ktoś niezrodzon z kobiety lub nie ruszy las. Co noc śnią mu się teraz niezbyt przyjemne rzeczy, a najgorsza... - uniósł jedną z dłoni, by na nią spojrzeć. - ...najgorsza jest krew ne rękach, która nie znika. Nigdy. Powiedział. Odetchnął głęboko. Bał się, że znów coś go zaatakuje, ale jakoś nie mogło. Czyżby nadszedł ten długo oczekiwany spokój?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala numer 2 Wto Sie 20 2013, 01:01
Gdy chłopak zaczął wreszcie mówić dziewczyna poczuła się, paradoksalnie, spokojniej. Przynajmniej z początku myślała, że wreszcie nadszedł kres wszystkich problemów i teraz, gdy wreszcie chłopak postanowił się jej zwierzyć zarówno on, jak i ona odnajdą spokój. Przecież nawet najgorsza prawda była czasem potrzebna i w końcu musiała wypłynąć na wierzch. Jeśli teraz, pośpieszając wydobycie jej z jego myśli, mogła doprowadzić do tego, by wspomniana ulga pojawiła się szybciej nie, nie miała zamiaru czuć żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu. Być może i zmuszała go swoim zachowaniem do ujawnienia rzeczy, o których nie chciał mówić... ale z drugiej strony jeśli nie powie jej teraz, to kiedy i komu uda się mu w końcu wyznać wszystko na swój temat? Teraz był na to najlepszy moment, najlepszy czas by rozprawić się z wspomnienia, z przeszłością, z historią i zacząć żyć... przynajmniej trochę normalniej.
Problem w tym, że oczywiście świat tego nie chciał. Początek historii, którą zaczął opowiadać chłopak brzmiał jak zapowiedź miłej, wesołej bajeczki i dziewczyna podświadomie rozluźniła się na tyle, że wraz z kolejnymi słowami chłopaka zaczęła się uspokajać i wyciszać, przestała płakać, a jedynie pojedyncze czknięcia po całym tym zalewie łez nawiedzały jej buzię, wciąż skrytą w ubraniu chłopaka, z jednym uchem nastawionym tak, by nie uronić słowa z jego opowieści. Opowieści, która szybko przerodzić się miała w kryminał. - Dlaczego...? - zadała pytanie, które powoli zaczynała sama już nienawidzić, zbyt często je zadawała i to w sytuacji, w której doskonale już znała odpowiedź na swoje pytanie. To pytanie było jakby statusem twierdzącym "nie wiem co powiedzieć, nie wiem co myśleć, więc chociaż zapytam...". I świadomość tego zaczynała jej boleśnie doskwierać. - Dlaczego to zawsze musi być śmierć... Czy tylko ona w twoim słowniku jest odpowiedzią...? - zapytała kompletnie zrezygnowana dziewczyna. Nie miały na niego krzyczeć czy denerwować się. Tak strasznie chciała zaakceptować go takim jaki był, a jednocześnie tak bardzo nie mogła mu wybaczyć jego podejścia. Powoli położyła ręce na jego klatce piersiowej i delikatnie odsunęła się od jego ciała, dalej pozostając jednak blisko mężczyzny. Chwilę później ujęła rękę, którą chłopak trzymał. - Te ręce, wcale nie zakrwawione ręce, nie służą przecież tylko do jednego, prawda...? - zapytała, mając nadzieję, że usłyszy odpowiedź chociaż trochę reperującą jej nadzieję. - A to co śnisz... To wyrzuty sumienia, to muszą być one! - odpowiedziała, panicznie poszukując jakiegoś wytłumaczenia, które mogłoby sprowadzić chłopaka na lepszą drogą, wprowadzić w jego głowę jaśniejsze myśli. Jeśli chłopak faktycznie odczuwał wyrzuty sumienia, znaczyło to, że w głębi duszy nie był złym człowiekiem. Był tylko kompletnie zagubioną osobą, która potrzebowała wsparcia... i pomocy.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Sala numer 2 Czw Sie 22 2013, 21:14
//Och! Nowy av! Coś przegapiłam o:
Czy ona mówiła tak, bo rzeczywiście w niego wierzyła, czy też było całkowicie odwrotnie? On sam już nie wiedział. Nic nie wiedział. Powiedział to. Powiedział. On jeszcze... nigdy nie... nigdy nikomu... Uch, napięcie powoli opuszczało całe jego ciało. Był naprawdę bardzo spięty podczas opowiadania tej głupiej historyjki. Historii swojego popapranego życia. - Któż to wie... któż to wie... - odpowiedział cicho an wszystkie jej wątpliwości. Ta zazwyczaj obojętna twarz skręciła się w jakiś smutny grymas, którego nawet Makbet nie mógł opanować. On, który bawił się emocjami, który prawie w ogóle ich nie okazywał, teraz przechodził ze skrajności w skrajność. No, może nie ze skrajności w skrajność, ale przeżywał wyjątkowo silne emocje związane ze wszystkim, co się działo dawno i niedawno. Najpierw strach,a ateraz ten... dziwny rodzaj melancholii, bo tak to można było określić. Najbardziej bolał go fakt, że ona musiałą cierpieć w tej chwili być może nawet bardziej, niż on.
//#DRAMA #CIERPIENIE #WERTER #WOKULSKIBEZIZABELI
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala numer 2 Pią Sie 23 2013, 00:15
Jedyną rzeczą, którą Mak zawsze potrafił podminować nastrój dziewczyny lub wręcz bezpośrednio ją zirytować było jego... jakby to dobrze określić... pojawiająca się od czasu do czasu "liryczna obojętność". Nigdy nie mogła wyczuć czy tak naprawdę jest on z jakiegoś powodu faktycznie zdołowany lub zły, czy może już dawno pogodził się ze swoim losem i miał wszystko gdzieś. Nawet teraz, gdy odpowiedział na jej pytania, dziewczyna poczuła się jakby zamiast tego mówił jej "słuchaj, było minęło". Owszem, ton głosu miał znaczenie, ale łatwo było minąć się z prawdziwą intencją wypowiedzi mając do zbadania tylko słowa i ton - w tym przypadku Kirino wcale nie uznała, że Mak poczuwał się do jakiejś odpowiedzialności, de facto nie była pewna czy w ogóle był z nią teraz myślami, czy może bujał gdzieś w obłokach, a teraz chciał tylko zamknąć twarz dziewczynie korzystając z jakiegoś półsłówka, półwypowiedzi. - Ach... tak? - zapytała, przełykając kolejne łzy, a w jej sercu powoli pojawiało się jakieś inne niż współczucie i smutek uczucie. To była przemożna chęć uderzenie chłopaka czymś, czymkolwiek w głowę, tak by wreszcie oprzytomniał i pokazał, że jest tu nie tylko ciałem, ale i duchem. Jej ręka odruchowo sięgnęła do pobliskiego stołu, znajdującego się za nimi, a po chwili akrobatycznych wygibasów przy użyciu jednej zaledwie kończyny, opuszki jej palców wyczuły jakąś materię, nadającą się chyba do użycia w połączeniu z głową Maka. Hmm... Cóż to było? Jakiś magazyn? Wyraźnie szeleszczący i ze stronami. Pewnie jakaś gazeta, więc idealnie! W sam raz by uderzyć, nie zaboleć i przekazać co się miało do przekazania w ten sposób.
Dopiero gdy dziewczyna już miała wspomniany przedmiot w ręce i wynurzyła się z objęć chłopaka, by przyjrzeć się mu zanim nadlecieć miał cios (a ręka wisiała już w powietrzu) zauważyła jego spojrzenie i wyraz twarzy. Zawsze wiedziała, że nie była najmądrzejszą osobą na świecie, ale żeby była aż tak głupia? Za co go ona chciała bić? Za to, że sam był przejęty do tego stopnia, że nie wiedział jak zareagować? Rzadko widywała na jego twarzy tak wyraźne emocje jak teraz i nawet jej irytacja ponownie musiała ustąpić miejsca smutkowi i schować się gdzieś głęboko w sercu dziewczyny mówiąc sobie "następnym razem już na pewno!". On cierpiał. On też cierpiał. Nie czuł się wcale dobrze z tym wszystkim co się stało. Jak mogła go posądzać o przechodzenie obok całej sprawy? Na pewno tak nie było. A ona była głupia...
...odruchowo z jej dłoni, znajdującej się teraz tuż nad głową Maka, wyleciała gazeta wcześniej zagrabiona przez zielonowłosą, a następnie z cichym stuknięciem spadła na głowę chłopaka, tylko po to, by chwilę później zsunąć się z niej na ziemię, tuż obok nich, otwarta na oścież. Na pewnej konkretnej stronie. Wzrok dziewczyny odruchowo podążył za magazynem, a gdy zobaczyła na jakiej stronie się otwarł... Zamarzła bez ruchu. I bez słowa. Ot, po prostu zesztywniała w stu procentach. Ani jeden mięsień, ani jedna kość, ani jedno ścięgno nie mogło się już poruszyć. Skamieniała. Jak dinouzaury. - E...? - zdążyła tylko wydać z siebie.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Sala numer 2 Sob Sie 24 2013, 15:48
Otrzymał lekko gazetą po głowie, ale choćby to i było lekko, pewna scena od razu przyszła mu na myśl. - A to za co?! - prawie krzyknął, będąc prawie rozzłoszczonym. To była taka smutna złość i ucieczka przed niesprawiedliwością! Gazeta upadła na podłogę na stroni, na której chyba upaść nie powinna. Makbet na początku spiekł raka, zburaczył się, zarumienił, zaczerwienił, zmienił kolor policzków na taki, jaki mają papryki lub dojrzałe pomidory. Co to, na jasny gwint, było?! Czy t-to... skąd oni... jak... co... Gdyby nie jego prawie hardy organizm, zapewne trzeba by go były w tej chwili ratować. Palpitacje serca, podniesiona temperatura ciała, inne ciekawe objawy... Ona przecież chyba tak nie wyglądała? Chcąc, nie chcąc, spojrzał w pewne miejsce, ażeby porównać. Wiedział, że coś mu się nie zgadzało! Kiri nie miała takich duż... nie, nie, nie! Wyrzucamy te myśli z głowy, to... to nieodpowiednie...? - C-Co to...? - wskazał drżącym palcem na zdjęcie w gazecie.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala numer 2 Sob Sie 24 2013, 16:40
To zabawne jak w takich głupich, codziennych, niespecjalnie poważnych sytuacjach ludzie łatwo potrafią zapomnieć o ważniejszych problemach i trudniejszych dylematach, które jeszcze jakiś czas temu unosiły się w powietrzu. Jeszcze sekundy temu głowa dziewczyny wypełniona była myślami na temat potencjalnego odkupienia, jakie może uzyskać Mak jeśli się postara, w jej umyśle pojawiały się kolejne pomysły dotyczące tego jak można to wszystko naprawić, a jeśli naprawić się nie da, chociaż zadośćuczynić za wszystkie popełnione błędy i przestępstwa. Wszystko to kotłowało się w szczelnie zamkniętej główce dziewczyny, wzburzone zostawało dodatkowo emocjami, niekoniecznie rozsądnie wywołanymi przez psychikę dziewczyny, gdy wtem... Jeden magazyn... Jedno zdjęcie... To wszystko sprawiło, że w głowie Kiri jakby ktoś mały, zapewne jakiś niewielki chibi-blondynek, który się tam zgubił, wywiercił dziurę i pozwolił wszystkim emocjom i myślom opuścić głowę zielonowłosej, a następnie wypełnił ją tylko jedną emocją, jedną myślą. A następnie zakorkował naczynie będące jej głową i uciekł z miejsca przestępstwa. Dokładnie tak można było to odebrać. Ale... Naprawdę... Nie można było mieć do niej pretensji, prawda?
- A... aaaa... - zaczęła inteligentnie wypowiedź dziewczyna, nie do końca wiedząc co zrobić ze sobą i z nieszczęsnym zdjęciem. Chwilę później jej ręce odtańczyły dziwny rytuał nad magazynem, próbując kilkakrotnie pochwycić pismo zanim wreszcie znalazło się w jej rękach szczelnie zamknięte. Co to miało być?! Kto to zrobił?! To była ona, ale nie ona... Z resztą Mak sam zauważył, ze coś było nie tak i... zaraz, zaraz... Gdzie powędrowało jego pierwsze spojrzenie po zerknięciu na zdjęcie?
W tym momencie stan w którym znalazła się dziewczyna można by nazwać "subtelnym wrzeniem". Dygotanie, które opanowało jej ciało oraz zaciśnięte mocno zęby, które autentycznie wydawały z siebie niepokojący dźwięk szurania zębami o zęby wypełniły pokój. Dziewczyna podniosła wzrok na Makbeta, a z jej twarzy, chyba pierwszy raz w życiu, można było wyczuć chęć popełnienia morderstwa. Nigdy prawdopodobnie nikt nie widział jej tak bardzo czerwonej, wściekłej i upokorzonej jednocześnie. - No... - powiedziała głosem, który równie dobrze można by przekazać lwom w cyrku i widzowie nie odczuliby różnicy, tak bardzo drżał i ociekał agresywnością. - G-gdzie... teraz... spojrzałeś...? - powiedziała, a czasopismo które tkwiło w jej ręce nagle stawało się coraz bardzie zmięte, wraz z tym jak zaciskała coraz mocniej swoją pięść. Mak mógł prawdopodobnie odczuć, że każda odpowiedź jest w stanie teraz przynieść tylko jedno z dwóch rozwiązań - śmierć lub silne obrażenia całego ciała. Co więc zrobił?!
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Sala numer 2 Nie Sie 25 2013, 01:45
O CHOLERA! ONA TO ZAUWAŻYŁA?! Skulił się, oczekując kolejnego uderzenia i oczywiście przeklinając siebie za brak rozwagi i należytej uwagi. Haha! Żegnaj, okrutny świecie! Las się ruszył, a Kiri z pewnością była demonem, więc nie mogła jej urodzić ludzka istota. A co, jeśli zaprotestuje? Powie, że spojrzał, bo przecież moe... chyba że nie może? - Kiri, to nie moja wina... Po prostu uważam, że jakakolwiek byś nie była, jesteś piękna, bo jesteś sobą i... po prostu... no... - Dyplomacja level Mak. Musiał coś zrobić, bo inaczej posiedzi w tym szpitalu dłużej, niżby chciał. - Kiri, nie przejmuj się, odetchnij, dorwę tego, kto to napisał i urwę mu to, co uważa za najcenniejsze, tylko już pzestań tak na mnie patrzeć - Nie, on niemówił żałoźnie, choć niewiele brakowało. Oj, niewiele.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala numer 2 Nie Sie 25 2013, 02:27
Jeżeli ludzie poruszają wargami, to na ogół w takim czasie najprawdopodobniej wypowiadają jakieś słowa, prawda? Formułowanie dialogów, zdań i fraz odbywa się przy wspólnej pracy strun głosowych i warg czy tez ust, które sygnalizują danemu rozmówcy, że nawet jeśli cicho lub wręcz bezgłośnie, to jednak zachodzi w tym momencie pewnego rodzaju komunikacja pomiędzy dwójką konwersujących partnerów. Jakkolwiek czasami można taki sygnał przegapić, to zazwyczaj zwykłe spojrzenie na poruszające się wargi drugiej osoby w dość czytelny sposób wysyłają do mózgu danej osoby prostą informację - o patrz, on gada, posłuchaj go. Problem był wtedy, kiedy umysł zajęty zdecydowanie czym innym nie mógł nadążyć za przetwarzaniem takich impulsów i z szalenie trudnym wysiłkiem udawało mu się mu zrozumieć, że faktycznie jest właśnie świadkiem prób komunikacji z drugą osobą.
Kirino z największym trudem przetwarzała właśnie słowa chłopaka, starając się jak tylko mogła nie pomylić czegoś ani nie przeinaczyć jego słów. Stan najwyższego wzburzenia w jakim właśnie się znajdowała jednoznacznie utrudniał jej jednak zachowanie odpowiedniego spokoju, jakim powinny cechować się rozmowy w trudnych sytuacjach, a z taką się tutaj właśnie mierzyła. Pomięty magazyn znajdujący się w ręce dziewczyny nieuchronnie zbliżał się w ogólnym kierunku chłopaka, gdy jednak ten dukając i próbując wypowiedzieć to co miał do powiedzenia doszedł do słów "...jesteś piękna", nagle zatrzymał się i kompletnie znieruchomiał. Gdyby Mak spojrzał teraz w oczy dziewczyny prawdopodobnie dostrzegłby w nich dwie wirujące zawrotnie nitki, które jednoznacznie obrazowały jak bardzo zgłuptaszona i zagubiona w tym wszystkim była dziewczyna. Pisnęła tylko zaraz po wypowiedzi Maka i momentalnie odskoczyła od niego, a następnie zaczęła czołgać się w kierunku przeciwległego kontu pokoju, po drodze porywając prześcieradło z jednego z łóżek i szczelnie się nim zakrywając.
...była piękna...? Może i faktycznie była. Nie na pewno była piękna! Jeśli Makbet tak mówił? Tak musiało być... Ale dlaczego mówił to po prostu ot, tak, jak gdyby nie było w tym zdaniu żadnej wagi? Drwił sobie z niej ponownie? Nie zdawał sobie sprawy, że nawet najgłupszy komplement tak wiele dla niej znaczy? Dziewczyna pod swoją kołderką, która zakrywała całą jej twarz uśmiechnęła się delikatnie, a następnie otwarła ponownie nieszczęsny magazyn, wertująca kartka po kartce, chcąc sprawdzić czy faktycznie tak bardzo różniły się jej... od tych na obrazku. W międzyczasie zobaczyła jednak kolejne zdjęcie. Mężczyzny... jakby znajomego... dość... rozebranego... Ale... przecież... To było... - NIE-MO-ŻLI-WE! - krzyknęła głośno, a następnie zemdlała. Za dużo tego było na nią, więc straciła przytomność. Albo udawała, że straciła? Trudno było orzec. Tak czy siak, leżała teraz na ziemi ściskając magazyn otwarty na rzeczonej stronie i nie potrafiła się kompletnie poruszyć z miejsca.
Mak jednak przeżył ten dzień. Brawo dla niego.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Sala numer 2 Czw Wrz 05 2013, 21:44
Wszystko działo się na tyle szybko, że równie szybka reakcja Makbeta chyba jednak nie wchodziła w rachubę. Troszkę to przykre, bo chłopak bardzo się starał, ale wiadomo, że dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Kiri się oddaliła, po chwili coś wykrzyczała, być może zemdlałą, upuszczając na ziemię ową gazetę, która zawierała w sobie wyjątkowo dziwne treści. Gdy Makbet ujrzał to, co znajdowało się później i przez co Kiri straciła bądź co bądź przytomnoś, zdębiał. Oni naprawdę zamieszczają takie rzeczy w gazetach...? I myślą, że jakieś małe dziewczynki fapają przed jego zdjęciami albo wieszają je sobie po pokojach? W sumie, to było całkiem możliwe. Żmija nie rozumiał umysłów młodych dziewcząt. Porzucił pismo, wziął Kiri na plecy i postanowił (z trudem, bo z trudem) zanieść ją tam, gdzie się nią lepiej zajmą.
Thetmayer
Liczba postów : 66
Dołączył/a : 02/06/2013
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sala numer 2 Czw Wrz 26 2013, 17:31
Kaziu ocknął się dopiero w szpitalu. Co oznaczało w 99,(9)% niepowodzenie w misji. -Kurwa- zaklął pod nosem szpetnie, mierząc wzrokiem salę szpitalną. To nie w jego stylu tak dać się pobić złapać i stracić przytomność. Musi się nauczyć jeszcze wiele, by żadna następna misja nie zakończyła się takim fiaskiem jak ta, którą zapewne chwilę temu skończył. "Zapewne" odnosiło się do faktu, iż Thetmayer zakończył misję w stanie braku jakiejkolwiek przytomności, czy świadomości. Mogło to być kilka dni temu. Mag wlepił wzrok w sufit. Tylko to mu pozostało. Czekać na wyjście z tego zawszawionego szpitala. Patrząc jednak po swych ranach, niedługo będzie musiał tu leżeć.
Reeves
Liczba postów : 63
Dołączył/a : 04/07/2013
Skąd : Pobiedziska koło Poznańskiego Zadupia
Temat: Re: Sala numer 2 Pią Wrz 27 2013, 13:31
Otworzyłem oczy. Miejsce, do którego trafiłem niewątpliwie był szpitalem... Potarłem czoło, głowa nawalała niemiłosiernie... -Ile dni już tu jestem? Cholera, co z Akane Resort? Udało się?- pytania rzucałem w próżnię. Byłem zbyt obolały, by rozglądać się na boki... Bynajmniej misja szybko się skończyła... Pamiętam puszkę w ratuszu a później już nic... Ile to? 4 godziny minęło od rozpoczęcia poszukiwań? No, bynajmniej załatwiłem jakąś trójkę randomów. Chociaż to i tak dla nich żadna strata, szybko zastąpią ich nowymi... Mam nadzieję że szybko mnie stąd wypuszczą... Nie lubię takich miejsc... Jeszcze natkną się na mój trop...
Thetmayer
Liczba postów : 66
Dołączył/a : 02/06/2013
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sala numer 2 Czw Paź 03 2013, 19:43
Koniec kuracji w magnolijskim szpitalu nadszedł dość szybko. Kaziu już zaczynał zaznajamiać się z personelem szpitala, który notabene był niezadowalającej jakości. Usiadł na brzegu łóżka i począł ubierać ciuchy wyjściowe. Splunął na podłogę i ślinę roztarł butem. Taka pamiątka, trochę DNA Thetmayera pozostanie przez jakiś czas w sali numer dwa. Uśmiechnął się parszywie sam do siebie. Był rozgoryczony postawą tych wszystkich ludzi, z którymi przyszło mu bronić Akane Resort. Byli debilami. Byli słabeuszami. Zresztą bardzo podobnie jak sam Kaziu. Czy rzeczywiście opłacało mu się być po tej dobrej stronie barykady? Dobrej rzecz jasna z moralnego punktu widzenia. Czy tylko oni- obrońcy miasta- mieli rację? A nawet jeśli mieli, czy nie lepiej byłoby po prostu siać rozpacz, smutek i łzy wśród ludzi? On- Kirito Konodachi- miał magię. Magię, którą mógł zabijać ludzi bez większego problemu. Czy więc powinien pozostać w przekonaniu, że jego miejsce jest w szeregach Policji Magicznej? Może wręcz przeciwnie, w świecie tym pisana mu była rola złego, kogoś, kto w rzekach łez i krwi pływa, szczerząc się do kolejnej sterty martwych ciał? Nie wiedział. Nic nie wiedział, lecz po to stawiał sobie pytania, by na nie odpowiedzieć prędzej, czy później. Chwycił swój dobytek w dłonie i szybkim krokiem opuścił szpital. Nie miał tu już nic do zrobienia. [z/t]
Reeves
Liczba postów : 63
Dołączył/a : 04/07/2013
Skąd : Pobiedziska koło Poznańskiego Zadupia
Temat: Re: Sala numer 2 Sob Paź 12 2013, 12:16
Dobra, nie ma co siedzieć tutaj dłużej niż trzeba. Muszę w końcu wybrać się gdzieś... gdzie będę miał cokolwiek do roboty... Może odwiedzę Akane Resort i sprawdzę jak tam miasto... Z tego co zdążyłem się dowiedzieć od personelu to Mermaid Crest poradziło sobie z zamachowcami... Może zatem Hosenka, Hargeon? Albo Wschodni Las? Zobaczymy, gdzie mnie nogi poniosą... Ukryję się gdzieś gdzie mnie nie znajdą... [z/t]
Blade
Liczba postów : 46
Dołączył/a : 31/08/2013
Temat: Re: Sala numer 2 Czw Lis 07 2013, 17:20
Misja zakończona sukcesem! Przynajmniej wszystko na to wskazywało, bo przeciwnik kompanii magów nagle został wręcz zmieciony przez tajemniczą istotę. Innymi słowy, uporali się ze swoim problemem, a sposób nie był przecież tak ważny. Zaraz po udanej akcji poraniony młodzieniec udał się do szpitala - musiał zaleczyć kilka poważniejszych obrażeń oraz zrobić coś z tą cholerną nogą - cała upaprała się w krwi. Chociaż wcześniej przygotował specjalny opatrunek, to jedynie tym zatamował krwotok, a nie rozprawił się całkiem ze zranieniem. Tak czy siak, po piętnastu minutach drogi doszedł do upragnionej kliniki medycznej. Tam po przejściu kilku procedur dostał własną salę, ciepły obiad oraz opiekę na pięć dni. Wstępne diagnozy ustalały, że tyle właśnie tutaj poleży - operacja miała zacząć się dopiero jutro, a po przyjściu jedynie jako tako załatano jego poharataną nogę. I tak właśnie, o godzinie osiemnastej trzydzieści, leżał na przygotowanym wyrku, gapiąc się w sufit. Co innego mu pozostało? Może ktoś go jakimś cudem odwiedzi - choć była to mało prawdopodobna opcja.
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Sala numer 2 Czw Gru 22 2016, 09:13
Po całej akcji trafiłem do szpitala. Dowiedziałem się tam, że poza standardowym leczeniem dolnych partii ciała będę potrzebował również pomocy z chorobą, która mnie dotknęła. Dowiedziałem się tam od lekarzy, że dotyczyła ona Eternano, moich magicznych obwodów i mogła dotknąć tylko magów. Dowiedziałem się, że była silnie zaraźliwą chorobą więc łatwo wydedukowałem, że jej źródłem, osobą, która mnie zaraziła bym pieprzony staruch z misji. Widocznie to on był źródłem choroby i doprowadził mnie do takiego stanu.
Dowiedziałem się tez przy okazji, że policja magiczna w Fiore ssie. Zostałem niesłusznie oskarżony o pomoc w kradzieży łuku więc po wyleczeniu ran miałem na tydzień trafić za kratki. Po prostu genialnie. Żadnego badania wykrywaczem kłamstw tylko słowo przeciwko słowu, a z braku dowodów ocenienie obu osób za winnych. Sprawiedliwość w tym kraju ssała. Musiałem szybciej wzbudzić swój szacunek jako Boga, aby samemu wymierzać sprawiedliwość.
Teraz jednak stopniowo leczyłem swoje rany w szpitalu.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.