I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Sala, w której znajdują się dwa łóżka, oddzielone papierowym, przesuwanym parawanem. Cała sala schludnie urządzona, białe ściany, ozdobione małymi, kwietnymi wzorami. na ścianie naprzeciwko łóżek wisiał wielki obraz, przedstawiający zieloną łąkę w środku lata. Obok łóżek znajdują się stoliki nocne, przy ścianach komody na ubrania. W sali znajdowały się także drzwi do schludnej łazieneczki oraz duże okno. ______________________________________________________________
Obudziłem się, czując lekki powiew wiatru na twarzy. Zastanawiałem się, gdzie jestem. Jeszcze niedawno byłem w górach, na Hakobe, a teraz jestem... właśnie... gdzie? Rozejrzałem się dookoła. Z wystroju sali zorientowałem się, że zapewne jestem w szpitalu. Dość... ekskluzywnie urządzona sala... Ciekawe kto mnie tu przyniósł... i kto wziął Pychę... Mam nadzieję, że dostał ją albo Loffeley albo Thetmayer. Mimo wcześniejszych nieporozumień, chyba porządny z niego gość... Właśnie... pewnie dowiem się niebawem, bo muszę mu oddać pieniądze... Problem w tym, że nie mam żadnych pieniędzy. Na stoliku leżał liścik, i butelka wody. Na kartce, ładnym pismem napisane było, iż moje konto szczęśliwie zostało zasilone kwotą 30.000 klejnotów i wdzięcznością pracodawcy, a także to, co stało się po utracie przytomności przeze mnie. A więc Chciwość ukryta jest gdzieś pod wodą? Będzie trzeba to sprawdzić...
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Sala nr. 9 Sro Lut 19 2014, 04:39
Leżałem na łóżku i próbowałem zasnąć. Przewróciłem się na drugi bok i zamknąłem oczy. Jednak w mojej głowie odbywała się gonitwa myśli... Co się stało z resztą? Czy wyszli z kanałów? Czy znaleźli kota? Nie żałowałem tego co zrobiłem, chociaż fakt, że straciłem hajs za misje trochę mnie zasmucił. No cóż... to co zrobiłem ... ta misja mogła skończyć się mordobiciem. Zraniłem Mejiro i postąpiłem wbrew ich woli... ale przynajmniej to zakończyłem. Westchnąłem, przewróciłem się na plecy i spojrzałem w sufit... Czy dobrze zrobiłem? Tak, raczej tak... Tak, dobrze. Otworzyłem oczy i przetarłem twarz dłonią.... No nic, trzeba żyć dalej. Może teraz spróbuje w innym miejscu? Nigdy nic nie wiadomo... Westchnąłem.
Po kilku dniach wypuszczono mnie ze szpitala... [z.t]
Bianca
Liczba postów : 111
Dołączył/a : 23/10/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Sro Maj 07 2014, 13:52
Misja zakończona... na pewno? Dość dziwnie się skończyła, a Bian nie bardzo pochwalała otwarcie tego całego szpitala. Aczkolwiek to właśnie Kirino chciała zrobić coś dla Baltazara, więc pewnie Melior się tym właśnie sugerował - o dziwo, bo sama Ayame się go bała, a ten zrobił co dziewczyna chciała. Tak czy inaczej, damska część ich drużyny skończyła w szpitalu, a im więcej Sheppard rozmyślała tym bardziej przejmowała się tym wszystkim co zaszło. Najwięcej miała do powiedzenia pannie z Fairy Tail, więc czekała, aż ta przytomność odzyska. Oczywiście sama ciemnowłosa przeszła badania, została opatrzona itp., więc teraz sobie spokojnie siedziała na łóżku, co chwilę zerkając na śpiącą koleżankę. Jakoś wolałaby aby ta, zaś się nie zmieniła... Nie mniej, gdy Kirino otworzyła oczy, Bianca wstała ze swego łóżka, podeszła do łoża Ayame i usiadła sobie na boku - co się będzie męczyć z krzesłem? - Musimy porozmawiać - zabrzmiała poważnie... o wiele bardziej poważniej niż zazwyczaj - Wpierw powiedz mi jak się czujesz - najważniejsze zdrowie, potem reszta - A teraz powiedz czy wiesz co się z Tobą działo i czy już to kiedyś przeżyłaś? Nie byłaś sobą, walczyłaś z nami, chciałaś zabić Baltazara, któremu wcześniej chciałaś pomóc... Niestety nie udało mi się dowiedzieć, dlaczego tak jest i kto nad Tobą panował, ale Baltazar powiedział, że to się powtórzy. Trzeba coś z tym zrobić bo wtedy nie tylko towarzysze mogą skrzywdzić Ciebie, ale Ty ich również... masz dość mocne pięści... lub ten co uderzał. Wstrząs mózgu, złamany nos - już naprawiony - więc tak... ataki nawet bez użycia magii, mogły zdziałać sporo. Najbardziej martwiła się o to, że jak Kiri znowu będzie w takim stanie to właśnie inni mogą ją zabić, a nie ona ich. Wiedziała jednak, że wróżka bardziej się przejmie innymi niż sobą. - Jesteś wrażliwa i masz dobre serce. Jeśli to się powtórzy, a Ty zrobisz przyjacielowi krzywdę... albo co gorsza zabijesz go... wiem, że będzie trudno Ci się z tym pogodzić, o ile w ogóle... i wzięłabyś całą winę na siebie. Dlatego najlepiej będzie do tego w ogóle nie dopuścić i znaleźć rozwiązanie. Może dalej nie była z Ayame zbyt blisko, ale martwiła się o nią - jak widać nie tylko o jej fizyczność, ale i psychikę. Przekonała się o tym, jak Kirino jest wrażliwa i była przekonana, iż naprawdę źle by zniosła fakt, że kogoś zabiła... nie będąc sobą, ale ona by to zrobiła.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Sro Maj 07 2014, 18:00
Dziewczyna była chyba wszystkimi tymi zajściami bardzo zmęczona, ponieważ spała stosunkowo długo i głęboko. Nic się jej jednak nie śniło, nie mogła więc nawet znaleźć odpowiedniego bodźca wewnątrz swego snu do tego, by się z niego wyrwać i obudzić. Dopiero gdy minął kompletnie pusty, bezsensownie stracony na sen czas, różowowłosa otwarła oczy, a i to przyszło jej z nadspodziewanym trudem i męką. I w pierwszej chwili nie miała pojęcia gdzie tak naprawdę jest. Jej oczy, przyzwyczajając się do świata wokół niego, spoglądały to w tą, to w tamtą próbując ogarnąć co się właśnie dzieje, a jej umysł pracował w niesamowitym tempie, byle tylko podsunąć dziewczynie jakąkolwiek wskazówkę względem tego co się właściwie stało. Była już raz kiedyś w podobnej sytuacji, wtedy również obudziła się w szpitalu i przeżyła chwile, o których wolałaby raczej zapomnieć niż mieć okazję je powtórzyć. To z resztą też był powód, dla którego wybudzenie się z pustego snu nie było dla niej specjalnie przyjemne ani okraszone radością na widok świata. Wolałaby tak jeszcze pospać, pospać do chwili, w której wszystkie zdarzenia nie miałyby już znaczenia, chwili gdzie wszystko byłoby jasne, proste i przyjemne.
Gdy jednak tylko otwarła oczy jej towarzyszka z misji znalazła się tuż obok niej. Nie żeby uznała ten widok za coś złego, ba, przyjemnie było jako pierwszą zobaczyć twarz kogoś, kto wcześniej razem z Tobą walczył przeciwko wrogom i kto pomógł ci, kogoś na kim generalnie można było polegać, nawet jeśli znajomość była krótka. Na pewno był to widok po stokroć przyjemniejszy niż lekarza. Tyle tylko, że Kirino była dziwnie zmęczona... może był to wynik tego, że dopiero się wybudziła? Tak czy siak uśmiechnęła się delikatnie do Bianci, nawet pomimo swoich nieprzyjemnych myśli dotyczących pomroczności jasnej, ale gdy tylko usłyszała jej ton, uśmiech ten nieco przygasł. Miała złe przeczucia.
- ...ach, dziękuję. Czuję się całkiem w porządku, nawet chyba nic mnie nie boli, tylko jakoś jestem strasznie zmęczona czy senna... dziwne, nie? Przecież dopiero co się obudziłam! - spróbowała zażartować różowowłosa, podnosząc się do siadu, plecami opierając się o koniec łóżka, która jednak zmiany w swoim kolorze włosów jeszcze nie dostrzegła. Bian jednak zaczęła mówić dalej, zwięźle, konkretnie i szybko. Być może wręcz za szybko i za zwięźle, bowiem uśmiech, który Ayame miała na ustach więdnął z każdą jedną kolejną informacją, której się od koleżanki dowiadywała. Gdy ta kończyła wypowiadać pierwszą część swojego zdania, głowa dziewczyny, wcześniej uniesiona w górę i spoglądająca na Sheppard powoli zaczynała opadać w dół. Informacji było po prostu zbyt dużo naraz, choć może to nie tyle ich ilość zaskoczyła wróżkę co ich... waga. To znowu się stało. Za pierwszym razem to co zrobiła było straszne i przerażające na tyle, by zmusić ją do ucieczki ze szpitala, ale teraz, gdy przeżywała to drugi raz, miała wrażenie, że jej nogi dosłownie zostały zacementowane na amen. Druga część tego co mówiła Bianca docierała do dziewczyny, ale nieco jak przez mgłę, zupełnie jakby to ona sama chciała nie dopuścić jej słów do siebie, bojąc się, że kolejne mogą doprowadzić do całkowitego unicestwienia jej serca, które ponownie, och, który to już raz, było wystawione na mocną próbę. W końcu jednak sama też musiała coś powiedzieć, nawet pomimo tego, że jej głos ledwo wydobywał się z jej kompletnie wyschniętego gardła. - Ja... naprawdę nie wiem... - brzmiały jej pierwsze słowa, zanim Ayame sama sięgnęła ręką do swojego gardła, z buzią wciąż wpatrzoną w pościel szpitalnego łóżka, lecz starała się mówić dalej - Nie wiem czemu miałabym... czemu ja... skąd w ogóle... Bian... czy ja ci coś zrobiłam? - zapytała dziewczyna, głosem łamiącym się od niewypowiedzianych na głos emocji. Sheppard nie mogła widzieć teraz twarzy różowowłosej, gdy ta niemal schowana była w kołdrze i nie chciała stamtąd wychynąć. Wzmianka o mocnych pięściach paliła dziewczynę w dusze bardziej niż cokolwiek innego, do tego stopnia, że nie była w stanie powiedzieć nic więcej. A nawet gdyby mogła... co miała powiedzieć? Że jest tylko głupią dziewczynką, która nie ma pojęcia o tym świecie? Że nie dlaczego, jak, skąd i po co to wszystko? Jak miała się tłumaczyć, jak odpowiedzieć? I jeszcze teraz doszła do tego możliwość zranienia swojej towarzyszki. Jak bardzo musiało być jej udowodnione, że nie posiada wartości zanim wystarczy? W porządku, jej cierpienie. Ale żeby sprawiała cierpienie innym? Biedna Bian. Czemu akurat z Kirino przyszło jej wyjść razem na tę misję?
Bianca
Liczba postów : 111
Dołączył/a : 23/10/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Sro Maj 07 2014, 21:42
Kirino zdawała się mieć dobrze - a przynajmniej fizycznie i to na początku rozmowy. Niestety z każdym słowem Sheppard, zdawało się, że Ayame traci swe lepsze samopoczucie. Uh... nie chciała jej go zepsuć - ale przecież musieli to omówić. Niestety... Usami miała problemy z kontaktach z ludźmi - jak to właśnie pokazała po raz kolejny. Powinna być delikatniejsza, mówić wszystko powoli, pozwolić się Kirino przystosować do... no, obudzenia się i nowego miejsca pobytu. Westchnęła. - Przepraszam... powinnam inaczej się zachować i nie zrzucać tak wszystkiego na Ciebie... dopiero się obudziłaś. Wybacz... nie jestem zbyt towarzyską osobą... Skrucha wręcz malowała się na jej twarzy. Myślała, że w końcu będzie miała z kimś dobre relacje, stricte przyjacielskie, ale w taki sposób, iż sama się zmieni i nauczy obchodzić z łagodniejszymi od siebie osóbkami. Dotarło do niej, że teraz wróciła do punktu wyjścia... znowu będzie poważną i wyrachowaną Biancą, która nie okazuje uczuć - a przynajmniej tak pewnie będą ją widzieć inni... w tym wypadku głównie różowowłosa. Widać trudniej było się zmienić, niż można było przypuszczać... Mimo wszystko, Ayame była dalej zdezorientowana, a czy ciemnowłosa tego chciała czy nie, koleżance należały się jakieś wyjaśnienia. - No dobrze... odpowiem, ale mam nadzieje, że Ty mi również - jakoś niechętnie przeszła do odpowiedzi, której chciała rozmówczyni - Ty... nie. Ty nie zrobiłaś niczego. Ktoś przejął nad Tobą kontrolę. Musisz oddzielać te dwie rzeczy bo to nie byłaś Ty. Właściwie z początku chciała odpowiedzieć co się dokładniej stało i... tak, powiedziałaby, ale prawda była taka, że to nie była Kirino. Kiri nigdy by się nie zachowała tak jak tamta osoba, więc... Smocza Zabójczyni prawdę rzekła - wróżka nic nie zrobiła. - ...Ale gdyby mnie tam nie było to rozebrałabyś się przed trzema facetami. Nie znała się zbytnio, ale miała nadzieję, że to nieco rozładuje atmosferę, a Ayame pokaże się ze swej zawstydzającej strony... którą Usami miała już okazję poznać.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Sro Maj 07 2014, 22:03
Nie rozumiała. Najzwyczajniej w świecie nie rozumiała tego co Bian teraz do niej mówiła. Inaczej - słowa docierały do niej, ich sens był przetwarzany przez rozum różowowłosej, ta wiedziała o czym się do niej mówi, ale nie potrafiła tego zrozumieć. Za co własnie otrzymywała przeprosiny? To nie miało sensu. Dlaczego przepraszała ją osoba, która nie była niczemu winna? Dlaczego Bianca odczuwała potrzebę, by zacząć ją przepraszać? Przecież ona nie zasługiwała na przeprosiny! Nie zasługiwała na takie słowa od osoby, która miała okazję widzieć jej... to... to coś co w niej było. Nie wiedziała jak to nazwać, nie wiedziała jak to opisać. Przypomniały się jej jednak twarze ludzi, którzy wtedy byli z nią w Lesie Gnollów, wszystkie ściągnięte w podobnym wyrazie przerażenia lub też nawet obrzydzenia. Co jeśli Bianca miała podobny wyraz twarzy jeszcze nie tak dawno, zanim dotarły do szpitala? Co jeśli nawet teraz, gdy rozmawiała z nią, w głębi duszy czuła obrzydzenie do różowowłosej za to, co ta starała się uczynić? I czemu tych cholernych pytań, na których zawsze brakowało odpowiedzi, było tak przeraźliwie wiele? - Nie... proszę, błagam cię, nie przepraszaj mnie... - wyszeptała cichutko dziewczyna drżącym głosem, wciąż nie podnosząc głowy i nie mając siły spojrzeć swojej koleżance w oczy. Nie chciała słyszeć przeprosin, tak bardzo nie chciała słyszeć akurat tego słowa, jeśli tylko to co sobie wyobrażała faktycznie znowu miało miejsce. Wolałaby raczej usłyszeć ostre słowa, krzyk, zdenerwowanie niż przeprosiny od osoby, która nic złego nie zrobiła. Ba, która dała się poznać Ayame jako dobra dziewczyna! Odruchowo Kirino wyciągnęła dłoń w kierunku Bianci, ale nie położyła jej nigdzie na jej ciele, a jedynie pozostawiła, tak wyciągniętą, miękko opuszczając ją na kołdrę obok drugiej dziewczyny. Nie powinna była tego robić, ale... to jakoś tak wyszło. Ach, była głupia. Gdyby tylko powtarzając to zdanie mogła sprawić, że wszystko byłoby dla niej łatwiejsze i prostsze to byłoby cudownie, ale tak nie było. Było źle dlatego, że była głupia.
Ta sama ręką drgnęła i zacisnęła się w pięść, gdy Bianca potwierdziła jej obawy. Nieważne - ta Kirino, inna Kirino, to jej ręce zadały ból czarnowłosej, to jej ciało pragnęło tego, by tamtej coś się stało. To jej okropna dusza, to coś co w niej siedziało, właśnie to chciało zrobić coś złego jej koleżance. Ubierzmy to w najpiękniejsze słowa i dodajmy do tego zgrabną retorykę, a i tak fakty pozostaną faktami. - ... - ciche westchnienie, tak pełne smutku jak tylko się dało, usłyszała Bianca, jako odpowiedź na jej słowa, za to dziewczyna wyraźnie obserwować mogła jak ramiona Ayame zaczynają się trząść i już wątpliwości nie było, że dziewczyna płakała. Cichy szept zdawała się też słyszeć, choć poszczególne słowa, które wypowiadane były przez wróżkę nie były do rozróżnienia i zrozumienia, zupełnie zlewając się i brzmiąc niesamowicie mokro.
Gdy zaś Bianca spróbowała powiedzieć coś, co mogłoby rozluźnić atmosferę, Kirino nie wytrzymała i w końcu podniosła wzrok na czarnowlosą, ujawniając cała swoją zapłakaną twarz, policzki gęsto zakropione łzami, ból we wzroku wpatrzonym teraz w oczy Sheppard, wszystko to zmieszane z delikatnym rumieńcem, jedyną oznaką tego, że dziewczyna nie zamieniła się całkowicie w swoją pokraczną karykaturę sprzed kilku tygodni. Dlaczego jednak Bian tak bardzo chciała jej pomóc poczuć się lepiej? Czemu... - ...cz-czemu nie jesteś na mnie... zła? - to pytanie wypowiedziane zostało już na głos, chwilę przed tym jak Ayame spróbowała wygramolić się z łóżka i doskoczyć do Bianci, co skończyło się tylko tym, że połowicznie odrzuciła kołdrę i na kolanach, wciąż na łóżku przypadła do Bianci, spoglądając załzawionymi oczami w twarz dziewczyny, nie mając jednak za grosz śmiałości ani prawa ku temu by choćby spróbować ją dotknąć. Zanim jeszcze zdążyła się całkowicie i głośno rozpłakać zawodząc wniebogłosy, zdołała wypowiedzieć tylko jedno zdanie.
"Bardzo bolało...?"
I to właśnie to zdanie przelało czarę goryczy zamienionej w łzy.
Bianca
Liczba postów : 111
Dołączył/a : 23/10/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Czw Maj 08 2014, 19:53
Eh... przeprosiła za swe zachowanie, a okazało się, że źle zrobiła. Dlaczego? Przecież wiedziała co zrobiła źle, a po 'odpowiedzi' Kirino, jasno było widać, że źle to wpłynęło na towarzyszkę. To jak miała się zachować? Poważna - źle... Przepraszająca - źle... Naprawdę musiała przeoczyć jakieś poradniki dotyczące takich zachowań... Tak - była kobietą i czy tego chciała czy nie, rozumiała sporo z zachowań jej płci, ale... nie chciała ranić dodatkowo Ayame. Najchętniej znowu by ją przeprosiła... ot, za przepraszanie, albo zapytała co by różowowłosa chciała usłyszeć, ale... czy to przypadkiem by znowu jej nie zraniło? Dziewczyna była jak delikatny kwiat, a Bianca... chciałaby taka być - dziewczęca... Niestety nie dane jej to było i teraz miała problem z kimś kto jest faktycznie dziewczęcy i ma wielkie serce... Jak miała się obchodzić z kimś takim, skoro wszystko mogło ją zranić? Jak Kirino odbierała jej słowa? Dlaczego łatwiej było się dogadać na misji niż teraz? Zacisnęła rękę na pościeli... - ...Dlaczego nie? Czy jeśli ktoś czuje się winny i wie, że źle zrobił, nie powinien przeprosić? Logiczne, nieprawdaż? Tia... logiczne fakty były bardziej zrozumiałe niż ludzkie emocje. Bo czemu miała nie przepraszać skoro według siebie powinna? Ayame nie może brać wszystkiego na siebie i sądzić, że inni ludzie nie mają prawa przepraszać... że nie mają prawa wierzyć w dobroć wróżki i chcieć jej znajomości - pomimo tego, że teraz kiepsko to mogło wyglądać... Nawet jeśli Usami tak niewiele mówiła, widziała, że z dziewczyną jest coraz gorzej. Uh... czemu nie mogła czytać w myślach? Może i w pewnym stopniu potrafiła zrozumieć, dlaczego Ayame tak źle się czuje - wszak nie była sobą i mogła skrzywdzić innych, ale... nikt nie miał jej tego za złe i... właściwie powinna o tym wiedzieć mimo wszystko. - Kirino... nikt Cię nie wini. Nawet Melior, który tak Cię odstrasza i... czy fakt, że tutaj jestem nie jest wystarczającym dowodem na to? Było jej coraz bardziej przykro... nie tylko z tego powodu, ale głównie temu, że widziała stan w jakim właśnie była różowowłosa, a Bian... nie mogła nic zrobić. Oh, próbowała... znaczy chciała pocieszyć, ale wyglądało na to, że trudno wybić Kiri z głowy fakt, że to jej wina - bo to nie była jej wina! Dlaczego tak trudno było to zrozumieć? Niestety próba rozluźnienia atmosfery poszła chyba jeszcze gorzej... Nie wyglądało na to by koleżanka się śmiała. Ba, zamiast uśmiechu, Sheppard ujrzała łzy Kirino...na serio?! Jej kontakty międzyludzkie stały się właśnie jeszcze gorsze niż dotychczas - pierwszy raz doprowadziła kogoś, kogo lubiła, do płaczu... straszne uczucie... Nie mniej trudno było określić... no, to wszystko. Właściwie Smocza Zabójczyni nawet żałowała, iż wróżka nie odważyła się na jakiekolwiek dotknięcie Usami - pokazywało to jej wielką niepewność... a przecież Bianca była tutaj dla niej. - Bo to nie byłaś ty - będzie się tego trzymać - Nie zrobiłabyś czegoś takiego... a jak znajdę osoby za to odpowiedzialne to pożałują wykorzystywania Cię - mówiła pewnie, starając się przekonać towarzyszkę - Poza tym... jak można się na Ciebie gniewać? No bo jak? Nie dość, że była żywotną osóbką to jeszcze wstydliwa - maksymalny poziom - i potrafiła dokopać potworowi. Nawet ciemnowłosa wiedziała, że Kirino Ayame nie jest złą osobą. Tylko czemu sama wróżka tego nie widziała? Tak czy inaczej... to, że Kiri obawiała się zrobić jakiś większy gest, nie znaczyło, iż Bian była taka sama. Po próbie dotknięcia Smoczej Zabójczyni i ostatnim pytaniu Ayame - po którym notabene dziewczę się rozpłakało - to właśnie Sheppard nie mogła już wytrzymać. Bez namysłu czy ostrzeżenia objęła koleżankę, przytulając ją do siebie. Osobiście ciemnowłosa, zawsze uważała, że mniejsza persona czuje się bezpieczniej w objęciach większej - tak zawsze było w przypadku Usami, więc... miała nadzieję, że towarzyszce to pomoże... - Nie... nie bolało. Prawda była nieco inna, ale nie był to jakiś super straszny ból - a nie chciała dokładać dziewczynie więcej zmartwień. Nawet głos Bian był łagodniejszy i smutniejszy... przez to, że nie mogła wiele zrobić... Chciałaby pomóc Kirino za wszelką cele, ale sama wróżka nie dostrzegała braku swej winy... - To naprawdę nie była Twoja wina... czemu chcesz się obwiniać skoro nikt inny tego nie robi? Zapytała spokojnie, cicho i delikatnie... nie mniej, wciąż przytulała Ayame, głaszcząc ją delikatnie po głowie... chciała aby się nieco uspokoiła, ale nie miała zamiaru kazać przestać jej płakać. Nie nie - co jak co, ale zawsze uważała, że jak się człowiek wypłacze to od razu mu lepiej będzie... Po prostu trzeba się wypłakać - szkoda, że sama Sheppard nie stosowała tego na sobie... a teraz było jej bardzo przykro.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Czw Maj 08 2014, 23:42
Kirino niestety była właśnie taka i ani grama inna. Potrafiła być niesamowicie zadziorna i odważna, uparta i pewna siebie, tylko po to, by w następnej chwili, w wyniku głupiego błędu, nieprzemyślenia czegoś czy choćby nawet złego zbiegu okoliczności zniweczyć wszystko, dosłownie wszystko co osiągnęła i zdążyła zrobić. Godziny wcześniej mogła z dumą mówić o tym, jak to jest silna i wszystkiemu podoła, zgrywać się i pokazywać jako ta osoba, na którą można zawsze liczyć i która jest tutaj po to, by coś komuś udowodnić, a teraz jedynym co naprawdę potrafiła zrobić, to próbować zamknąć oczy, które niechcący zawadzić mogły o oblicze swojej koleżanki i spróbować powstrzymać łzy, zanim jej ubranie całkowicie przesiąknie jej niewartymi żadnej godności łzami. Cóż jednak z tego, skoro w zamian jej ciałem wstrząsały kolejne dreszcze, a łkanie dziewczyny powodowało nerwowe wciąganie powietrze, tylko po to by zapewnić sobie choćby trochę tlenu między kolejnymi etapami zawodzenia. Gdy Bianca ją przytuliła, różowowłosa już kompletnie zatraciła się w sensie tego wszystkiego co miało w tej niewielkiej sali szpitalnej miejsce. Być może faktycznie byłoby o wiele lepiej, gdyby Bianca potrafiła czytać jej w myślach. Wtedy wiedziałaby, że wyrzuty sumienia u Ayame przybierały na sile z każdą kolejną wypowiedzią czarnowłosej, choć przecież sama wróżka nie winiła jej w jakikolwiek sposób za to. Tutaj nie było innej winnej czemukolwiek osoby poza Kirino. To nie jej wyrządzono krzywdę, to nie ją należało przeprosić, to nie ona zasługiwała na jakiekolwiek współczucie. Jak mogła się czuć dobrze, kiedy osoba, która w jakiś sposób została przez nią zraniona, kto wie jak mocno i ile razy, teraz starała się ją pocieszyć? Jak mogła nie czuć się jeszcze gorzej, gdy ta osoba, która w gruncie rzeczy w ciągu misji stała się dla niej dużo bliższa, teraz starała się zrobić wszystko byle tylko ściągnąć z niewielkiej dziewczyny całe to przytłaczające poczucie winy? Ayame nie potrafiła nie myśleć o tym, co by było, gdyby Bianca nie została przez nią tylko (aż!) zraniona, ale gdyby rana zadana jej przez samą siebie, okazała się... najgorszym rodzajem rany, tym, przez którą życie powoli wycieka z człowieka? Jak mogła spojrzeć dłużej w oczy tej dobrej i ciepłej dziewczyny, nie obawiając się tego, że jednocześnie patrzy przez nie ktoś jeszcze, kto wcale nie pragnie jej dobra, a wręcz przeciwnie? Jak mogła to zrobić, wiedząc, że w jej wnętrzu jest ktoś jeszcze, ktoś kogo dziewczyna nie tylko się obawiała, ale też brzydziła?
Bianca tłumaczyła jej wszystko spokojnie jak tylko mogła, a różowowłosa słuchała, próbując powstrzymać kolejne jazgoczące odgłosy jej własnego płaczu, choć sama nie była w stanie w tym momencie na nie nijak odpowiedzieć. Chciałaby, pragnęłaby, Boże jak bardzo byłaby szczęśliwa, gdyby mogła po prostu przytaknąć Biance, powiedzieć, że ma rację, że wszystko jest tak jak mówi i nie ma się czym przejmować i trzeba żyć dalej. Tylko, że ona niestety taka nie była. Obiecała sobie jakiś czas temu, że weźmie swoje życie w swoje ręce i sama, całkowicie sama, będzie kuć swój los, stawać się silniejszą i wytrzymalszą, pokonywać wszystkie przeciwności losu. A tymczasem nie minęło zbyt dużo czasu, a ona znów była tam skąd rozpoczęła swoje zmagania - znowu w łóżku szpitalnym, znowu zapłakana, znowu niepewna tego wszystkiego co się wokół niej działo. Czy była człowiekiem, czy tylko zabawką w rękach czegoś lub kogoś więcej? Czy sama prowadziła swoje życie, czy może ktoś ustawiał przed pionkiem o jej wyglądzie różne przeszkody, z rozbawieniem obserwując jak sobie radzi? Nawet i to nie miałoby tak wielkiego znaczenia, gdyby te zabawy ograniczały się do niej, ale kiedy wciągane w nie były tak niewinne osoby jak Bian... wtedy, najzwyczajniej w świecie, nie dało się nie płakać, nie dało się powstrzymać.
Nie zauważyła też nawet kiedy ręce drugiej dziewczyny przyciągnęły ją do siebie, oplatając w uścisku, ale czując siłę stojąca za nimi, Ayame delikatnie się przestraszyła. W pierwszej chwili nacisnęła nawet swoją dłonią na ramię Bianci, bojąc się tego, co dziewczyna zamierza z nią uczynić, ale brakowało siły w jej ramieniu, by cokolwiek ten gest znaczył. Dopiero gdy po chwili zrozumiała co się naprawdę stało, jej ręka mocno zagarnęła materiał, z którego wykonane było ubranie czarnowłosej. Jej niewielka piąstka zacisnęła się tak, jak gdyby obawiała się, że jeśli choćby na chwilę puści dziewczynę, to to wszystko zniknie, rozpłynie się. Z jednej strony chciała tego, kompletnego spokoju, braku odpowiedzialności, nicości, ale z drugiej, o jakże to było dopiero przykre, obawiała się tego jak nikt inny. Ayame Kirino nigdy nie była typem samobójcy, który mógłby sobie aktywnie odebrać życie z jakiegoś powodu. Może, gdyby została pchnięta ku całkowitemu limitowi psychicznemu, ale teraz, nawet mimo tego co zrobiła, wciąż bała się zostać kompletnie porzuconą. Nie rozumiała Bian, nie rozumiała jak ta mogła znieść bliskość różowowłosej, tak zaraz obok niej, tak blisko, ale jednak sama z niej korzystała, wtulając się mocno w nią i łkając głośno w jej ubranie.
- ...bo to jest moja wina... to moje ręce i moje ciało zrobiły coś... to ja jestem za słaba, wciąż za słaba, słaba na tyle, by krzywdzić osoby, które się o mnie martwią... - dziewczyna przerwała na chwilę, znów pozwalając sobie na ciężkie łapanie powietrza, przypominając teraz wielką kulę nieładu i brzydoty bardziej niż jakąkolwiek dziewczynę - ...ktoś kto krzywdzi osoby bliskie, nie zasługuje na... - nie dokończyła, gdy jej ciałem ponownie wstrząsnęły dziwne konwulsje wywołane płaczem. Jakże nieprzyjemne było to cholerne uczucie ściskania gdzieś pod gardłem, zawsze tuż przed kolejną falą płaczu, które niemal paliło i drapało, byle tylko wydostać się z niego w kolejnej fali smutku - Bian, ja... jaaa... jaaa naprawdęęę przepraszaaaaam...! - ponownie, ze wzmożoną siła, jakby wcześniejsze łzy były zaledwie wstępem do czegoś większego, rozpłakała się dziewczyna, jeszcze mocniej oplatając czarnowłosą rękoma, tak jakby chciała jej dać do zrozumienia, że jej przeprosiny nie są tylko głupim jękiem nastolatki, ale czymś więcej, czymś bardziej złożonym w swojej naturze. - ...przepraszam, przepra-aszam... nigdy nie chciałam zrobić ci czegokolwiek złego, nie chciałam cię skrzywdzić, nie chciałam ci sprawić żadnej przykrości, jestem głupia, słaba i okropna, a ktoś taki jak ja powinien... - zająknęła się ponownie dziewczyna, znów nie dokańczając zdania. Miała ogromną ochotę ze złości i smutku na samą siebie wyrwać sobie z głowy całą kępę włosów, byle tylko ukarać się jakoś za to, co zrobiła, ale... gdyby puściła Bian... czy nie uciekłaby gdzieś?
Ostatnio zmieniony przez Kirino dnia Sob Maj 10 2014, 20:51, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Błąd w sztuce, zapomniałem o blokadzie magii, poprawione)
Bianca
Liczba postów : 111
Dołączył/a : 23/10/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Sob Maj 10 2014, 14:22
Sheppard nie miała zamiaru poganiać koleżanki 'do odpowiedzi'. Dobrze pamiętała jak to jest chcieć się wypłakać i nic nie mówić - po prostu mieć wsparcie. Właśnie owe wsparcie, ciemnowłosa chciała teraz okazać... niestety nie wiedziała czy to coś pomaga... Wydawało się, że z Ayame jest coraz gorzej i gorzej, a bezsilność, która ogarniała Smoczą Zabójczynie była okropna... Chciałaby móc zrobić o wiele więcej niż tylko przytulić czy wmówić, że to nie wina różowowłosej - no... to drugie to w ogóle jej nie szło! Wróżka była naprawdę uparta i wolała obwiniać siebie niż posłuchać kogoś kto tam naprawdę był i wszystko widział, uh... Co mogła zrobić? Na tą chwilę wciąż tylko obejmowała towarzyszkę, gładząc ją delikatnie po głowie - plusem było to, że rozmówczyni nie zerkała na twarzy Usami, gdzie malował się głównie smutek - z nadzieją, że spokojnie się wypłacze, aż w końcu uspokoi. Tylko czy było to możliwe? Usami obawiała się, że nawet jak skończą rozmawiać, opuszczą szpital i się rozstaną, to Kirino dalej będzie siebie obwiniać... Najchętniej przez jakiś czas pilnowałaby koleżanki dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale czy to nie pogorszyłoby sprawy? Jeszcze by ją posądzono o prześladowanie... A może wróżka nie mieszkała sama? Fairy Tail ma swój akademik, więc... istniała jakaś szansa, że zajmą się jedną ze swoich, prawda? Cóż... może... po tym co niegdyś zaszło, Bian miała nieco ograniczone zaufania, ale jakby nie patrzeć, chyba dbali o swoich... oby... Prawdę mówiąc, nawet chciała zaproponować Kirino by z nią trochę pobyć i poza szpitalem, jak już wyjdą. Problem polegał na tym, że istniało wielkie prawdopodobieństwo, iż dziewczyna odmówi... tak samo jak, nie mogła przyjąć do wiadomości, iż to nie ona narozrabiała na misji. Poza tym kto wie czy nie będzie chciała pobyć sama? Czego Bianca osobiście nie chciałaby, ale... nie może trzymać koleżanki jak ptaszka w klatce... jakby dalej była w gh to by mogła, ale obiecała sobie działać zgodnie z prawem i... nie chciała stracić przyjaźni Ayame. - Kirino... to naprawdę nie byłaś Ty. Doskonale wiesz, że nie zrobiłabyś tego. To nie jest Twoja wina - zdawała sobie sprawę, że znowu Ayame w to nie uwierzy, ale musiała to powtarzać... była to prawda - ...Uważasz, że jesteś za słaba... więc trzeba z tym coś zrobić. Musisz się jakoś przed tym bronić by nie tylko nie krzywdzić innych, ale głównie ze względu na Twoje uczucia. Obie wiemy, że jesteś dobrą osobą... Możemy zwrócić się o pomoc do kogoś kto się na tym zna - zawsze jest ktoś kto może pomóc - Jeśli nic z tym nie zrobimy to to się powtórzy... - dodała ciszej, martwiąc się jeszcze bardziej o koleżankę - Kirino... - mruknęła, głosem pełnym smutku, gdy różowowłosa nie mogła złapać tchu, a potem zaczęła przepraszać - Weź głęboki wdech... najlepiej kilka... Naprawdę nie musisz mnie przepraszać. Już mówiłam... - znowu chciała przejść do nie winy Kiri, ale westchnęła cicho - Ja wiem, że nie chciałaś mnie skrzywdzić. Nie katuj się tym tak... proszę - jak miała do niej dotrzeć? - To nie byłaś Ty... Nic się złego nie stało i... należy po prostu coś zrobić by nikt już nie miał nad Tobą kontroli. Powiedz mi... jeśli to ja byłabym na Twoim miejscu. Jeśli ktoś przejąłby nade mną kontrolę... obwiniałabyś mnie o to? Nie chciała iść tą drogą, ale może dzięki temu Ayame zrozumie, dlaczego Bian jej o nic nie obwinia? Miała nadzieję, że okaże się to chociaż jakimś kompromisem i koleżanka przestanie siebie obwiniać. Co innego jeśli uzna, że faktycznie by Sheppard obwiniała - w co wątpiła, ale cóż... Nie mnie, cały czas przytulała towarzyszkę by zapewnić, że mimo wszystko chce być jej oparciem.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Sob Maj 10 2014, 17:54
Bianca faktycznie mogła myśleć, że z Kirino wcale nie było lepiej, jednak nie wiedziała chyba jak wielką przysługę jej w tym momencie wyświadczała, pozwalając się jej wypłakać i uparcie powtarzając swoje słowa o braku winy. Nawet jeśli każde kolejne zdanie bolało wróżkę, przypominając jej o tym co zrobiła i dodając wyrzutów sumienia, to jednocześnie sprawiało, że w sercu różowowłosej rodziły się pojedyncze iskierki nadziei. Nawet jeśli rozpaczy i złości na samą siebie było mnóstwo, nawet jeśli te uczucia zalewały całą duszę dziewczyny, to jednocześnie właśnie słowa jej koleżanki stanowiły takie niewielki cypelek, który choć przypominał o złym, tym co było wokół, to jednak stanowił miejsce ulgi i pewności. Kto wie, gdyby Bianca w tej chwili postanowiła zmienić taktykę i przyjąć jakiś inny sposób myślenia, gdyby postanowiła po prostu odejść od dziewczyny, może pogorszyłaby sytuację? Ayame była dziewczyną pełną kontrastów i sprzeczności, a tyczyło się to także jej serca, jej sumienia i jej poczucia winy lub dumy. Chciałaby usłyszeć zdenerwowaną Biancę, która potwierdziłaby jej obawy i pozwoliła naturalnie przeprosić za to co się stało, ale także bała się, że jeśli coś takiego by się stało, to najzwyczajniej w świecie wszelkie siły opuściły by jej ciało i mogłaby tylko przewrócić się z powrotem na plecy bez czucia, a potem wcisnąć poduszkę w twarz. Innymi słowy nie wiadomo było jak powinno się zachować wobec tej dziewczyny i Bianca nie powinna była się winić o to, bo nie tylko ona miałaby problemy z odpowiednim zachowanie - szkoda tylko, że tego nie mogła wiedzieć. Gdyby jednak wiedziała, pewnie zrozumiałaby, że choć Ayame wyglądała gorzej niż wcześniej, to wcale nie czuła się okropniej. Nie mogła się jednak powstrzymać od płaczu i wyrzucania sobie tego co się stało. Nawet jeśli teraz umilkła i wsłuchała się w słowa koleżanki, pozwalając jej dłoni spokojnie przeczesywać swoje włosy, to i tak w głowie miała myśl o tym, że przecież gdyby tylko coś poszło inaczej, to Bianca mogłaby tej dłoni nie mieć. Lub mogłoby jej całej już nie być na tym świecie. Sheppard mówiła, że nie bolało, że nic się nie stało, że nic takiego, ale problem tkwił w tym, że coś się jednak wydarzyło i coś się stało, coś co nie powinno mieć miejsca. Podnieść rękę na kogoś sobie bliskiego było okropne, a ona się tego dopuściła. I nawet jeśli Bianca twierdziła, że było inaczej, że to ktoś inny nią kierował - faktem pozostawała w głowie Kirino świadomość, że wiedziała ona o tym, że coś takiego się już kiedyś stało i że nie zdążyła ona poczynić niczego w kwestii umocnienia się na tyle, by przeciwstawić się kolejnej takiej sytuacji. Zrobiła za mało, powinna była zrobić więcej, powinna było zrobić tyle, by Biance nic nie groziło podczas ich poprzedniej misji.
I Bian miała rację. Musiała coś z tym zrobić, musiała poprawić siebie, musiała uczynić się silniejszą na tyle, by nie dopuścić do takich wydarzeń. Wiedziała przecież o tym! Wiedziała już od dawna! Po prostu nie wystarczyło jej czasu by to osiągnąć! Jej wina, ponownie jej! Zawodzenie dziewczyny stopniowo łagodniało, choć Bianca wciąż wyczuć mogła drgające ciało mniejszej od siebie dziewczyny w swoich ramionach, która kompletnie wyczerpana tym płaczem zdawała się być teraz pozbawiona jakiejkolwiek energii. Zmusiła się też w końcu do mówienia, nawet jeśli sprawiało jej to problemy. - Nawet jeśli to nie ja... to i tak... to moja wina... - odpowiedziała, choć już nieco spokojniej niż wcześniej, najwyraźniej to spokojne zachowanie Bianci miało wpływ na postawę dziewczyny - Przepraszam... - mimo zapewnień czarnowłosej wróżka i tak musiała to powiedzieć, choćby nawet Bianca miała ją za to zgonić. Choć może faktycznie przepraszać nie powinno? Może to było zwyczajnie za mało w stosunku do tego co zrobiła? - Stanę się silniejsza, obiecuję, już czegoś takiego nie zrobię, o-okej? Nigdy więcej nie zrobię ci niczego złego, dobrze? - zapytała, na sekundkę odrywając twarz od ciała Bianci i wlepiając zapłakane i lekko przerażone oczy w ślepia drugiej dziewczyny, dopiero teraz zauważając smutek jaki się w nich znajdował, którego Ayame nie potrafiła zrozumieć. Czy... zrobiła coś więcej Biance niż tylko ją zaatakowała? Czy powiedziała coś... bardzo nie tak? Szybko jednak zaprzeczyła jej ostatnim słowom, machając mocno głową w lewo i w prawo, z taką siłą jakby chciała, by jej ta głowa odpadła. - Nie, nie, nie! Nie winiłabym Cię, nigdy! - krzyknęła, kompletnie nie zdając sobie sprawy jak wielką hipokryzją były własnie te jej słowa w stosunku do tego co sama wcześniej mówiła, a po chwili przestraszyła się sama tego jak głośno się właśnie zachowała. Jej sytuacja jednak delikatnie się różniła o hipotetycznego scenariusza zakładanego przez Biance, ale i tak... Zaraz potem jej twarz ponownie zatonęła w ubraniach czarnowłosej, najwyraźniej nie mogąc znieść myśli o tym, że widać całą jej załzawioną buzię. Nie chciała denerwować Bianci swoją twarzą i jej wyrazem, choć ciężko było myśleć, że akurat to mogłoby ją zdenerwować. Miała tyle innych powodów do tego by być na nią złą...
Bianca
Liczba postów : 111
Dołączył/a : 23/10/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Sob Maj 10 2014, 20:38
Eh... naprawdę nie chciała przeprosin, a mimo wszystko znowu usłyszała to słowo - może powinna dać Ayame się nie tylko wypłakać, ale wyrzucić wszystkie słowa jakie jej ugrzęzły w gardle? Nie chciała słyszeć więcej przeprosin bo uważała je za zbędne i niepotrzebne, ale jeśli one miały pomóc różowowłosej... pytanie czy aby na pewno? Czytania w myślach się jeszcze nie nauczyła i mogła iść tylko za instynktem - i poradnikami, które starała się czytać i przestrzegać jak tylko mogła... co o dziwo nie było takie proste. - Nie Twoja... - westchnęła - Jesteś dość uparta, wiesz? Zróbmy tak... Przez pół minuty powiesz mi wszystko co chcesz i co gwarantuje, że nie opuści tego pokoju. Po tym czasie już mnie nie będziesz przepraszać, dobrze? - starała się nieco rozchmurzyć, a trudno to było - I pamiętaj... nie obwiniam Cię o nic. Obawiała się co może Kirino powiedzieć, ale z drugiej strony chciała by koleżanka wyrzuciła wszystko z siebie i doznała chociaż odrobiny spokoju - zwłaszcza wewnętrznie. Może i ciemnowłosa nie miała rentgenu w oczach, ale doskonale widziała i czuła, jak koleżanka cierpi... i jak tu pomóc w inny sposób? Ayame była jej pierwszą, dobrą... koleżanką i nie chciała by to się źle skończyło. Czemu tylko 'koleżanka'? Czytała, iż 'przyjaciel' to wielkie słowo i lepiej mieć jednego dobrego niż kilku 'takich sobie'. Poza tym nie miała zamiaru wywierać na wróżce żadnej presji. Tak... czytała, że to słowo wiele znaczy, a w stanie towarzyszki, nie chciała jej dawać dodatkowych zmartwień. Najlepiej jak wszystko z siebie wyrzuci, a kiedyś... zobaczy się czy jeszcze będzie chciała w ogóle znać Sheppard. - Dobrze... ale jeśli będziesz potrzebować pomocy to obiecaj, że dasz mi znać. Odpowiedziała, słysząc obietnicę Kirino. Naturalnie, wypowiedziała te słowa z wiarą itp. bo nawet jeśli coś takiego się powtórzy to nie będzie za to obwiniać wróżki. Głównie jednak miała nadzieję, że faktycznie Ayame coś z tym zrobi i następnym razem się nie da. Nie, dlatego, że może kogoś skrzywdzić, ale dlatego, że ponownie skrzywdzi siebie... a jeśli wtedy nie będzie nikogo kto by mógł się nią zająć? W takich chwilach potrzeba kogoś... Obawiała się jednak, że różowowłosa może chcieć zrobić to samo i nie poprosi o pomoc... a potem Smocza Zabójczyni przeczyta w gazecie o tragicznej śmierci koleżanki... albo gorzej. Uh... ale jak obieca to chyba słowa dotrzyma? Następnie wyszła pewna doza hipokryzji ze strony Ayame. Tak jak można było przewidzieć, nie winiłaby Usami za coś podobnego, ale siebie może winić? Zastanawiające czy rozmówczyni to dostrzegała. - No widzisz? Nie winiłabyś mnie, więc ja nie winię Ciebie z tych samych powodów na pewno... Rozumiesz? - starała się łagodnie uśmiechnąć - ... Powiedz, czemu byś mnie nie winiła? Może towarzyszka lepiej to wyjaśni niż Bian, która nie była najlepsza w takich kontaktach i pocieszaniu?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Nie Maj 11 2014, 00:59
Owszem, była uparta, to była niezaprzeczalna prawda. Może nie w każdej kwestii i nie w każdej sytuacji wykazywała się tą swoją upartością, ale były takie tematy, w których ciężko było wpłynąć na Ayame, by ta zmieniła swoją decyzję. Takim niewątpliwie były wszystkie kwestie dotyczące jej samej, jej myśli, jej przeżyć, jej odpowiedzialności i jej win. Nawet przegadana, złamana pod naporem logicznych argumentów i sensownych wypowiedzi, nawet wtedy nie była w stanie do końca zgodzić się ze swoim rozmówcą, jeśli tylko czuła, choćby i delikatną, szansę na zaprzeczenie cudzym słowom. Nie było chyba osoby, która byłaby w stanie całkowicie odmienić jej sposób myślenia, bo ta musiałaby wpłynąć na jej istotę, na wnętrze, na ten rdzeń, który powodował, że Kirino była tym kim była. Innymi słowy nie należało przekonywać dziewczyny do swoich racji lub kontrargumentować jej słów. Trzeba było pozwolić jej samemu dojść do odpowiednich wniosków, trzeba było stworzyć jej takie warunki, by sama była w stanie na ich podstawie wywnioskować coś dla siebie dobrego. I nie było najmniejszej winy Bianci w tym, że o coś takiego było trudno. Ba, Sheppard radziła sobie bardzo dobrze w roli pocieszyciela, nawet jeśli sama uważała, że może jej to za bardzo nie wychodzi. Różowowłosą nie trzeba było bowiem koniecznie wyprowadzić z jej błędu, z problematycznego myślenia, które nią przewodziło, ale dobrze było pozwolić jej ochłonąć, dać jej czas na oswojenie się z wszystkimi myślami, na przemyślenie tego co się stało i na podjęcie wniosków. Poprawnych? Błędnych? To była inna kwestia. Jeśli jednak chodziło stricte o humor czy nastrój dziewczyny, to uspokojenie i konsekwentne ciepło było tym, co najlepiej na nią działało. I nawet jeśli Kirino była uparta...
- Ty... też jesteś uparta... - powiedziała cicho, choć bez jakiegokolwiek wyrzutu, tę myśl już przywodząc na własne usta i pozwalając jej ulecieć na głos. Pół minuty czasu, o którym Bianca mówiła już się zaczęło? - Mogłam przewidzieć, że coś takiego się powtórzy... Mogłam zrobić więcej by powstrzymać to coś... Mogłam ci o tym powiedzieć wcześniej, ostrzec. Wszystko to zlekceważyłam, choć nie chciałam lekceważyć... - to była prawda, przecież Ayame robiła wiele, a przynajmniej mocno wierzyła w to, że robiła wiele, byle tylko nie pozwolić sobie znowu na okazanie się słabą, a tymczasem to znowu ona okazała się najsłabszym ogniwem, choć tym razem zamiast tylko do niczego nie być przydatną, aktywnie wystąpiła przeciwko swoim towarzyszom. Wciąż jednak dziewczę mówiło, nie podnosząc się jednak nawet na chwilę ze swojego miejsca, gdzie czuła się bezpiecznie. I nieważne, że zachowywała się zdecydowanie zbyt intymnie z Biancą, a ktoś kto wszedłby to pokoju mógłby to źle zrozumieć. - Dlatego przepraszam... rozumiesz? Gdybym zrobiła ci coś złego, gdybym cię zraniła mocniej, nie mogłabym sobie tego wybaczyć, nie mogłabym sobie darować! Rozumiesz, prawda? Rozumiesz co to dla mnie znaczy, tak? - dodała jeszcze, nie wiedząc nawet czy jej limit czasowy już się wyczerpał, czy wciąż jeszcze trwał.
Bianca potrafiła nawet zaoferować jej pomoc, pomimo tego wszystkiego co się stało. To było bardzo miłe i jednocześnie bardzo okrutne dla samej wróżki. Jak mógł się czuć człowiek, który nie panując nad sobą wyrządził krzywdę danej osobie, a potem ta osoba oferowałaby mu pomoc? Łzy były jedyną odpowiedzią, ale te zaczęły się przecież lać już jakiś czas temu. - ...obiecuję. - odpowiedziała jednak Ayame swojej koleżance, w myślach błagając, by nigdy taka pomoc nie była potrzebna. Nie dlatego, że Bianca była zła czy Kirino nie ceniła sobie jej pomocy, ale dlatego, że nie chciała robić jej problemów i wystawiać ją na niebezpieczeństwo, a teraz miała świadomość, że praktycznie każdy w jej otoczeniu był w jakiś sposób zagrożony. Kto wie czy kolejna taka sytuacja nie nastąpi jutro i znowu ktoś nie znajdzie się w niebezpieczeństwie jak Bian? A co do kwestii hipokryzji... ta była dość specyficzna. - Nie winiłabym cię, bo jesteś osobą silną, troskliwą i mądrzejszą ode mnie...! Wiedziałabyś, że o czymś takim jak to należy ostrzec swoich przyjaciół, a ja o tym kompletnie... - zapomniałam. Tak chciała zakończyć to zdanie, gdy poczuła co tak naprawdę ono znaczyło. Zapomniała. Jak w ogóle mogła o czymś takim zapomnieć? Przecież o takich sprawach nie powinno się było nawet na moment zapomnieć! Co ona sobie myślała, że przeżyje swoje życie nigdy nie doświadczając czegoś tak okropnego ponownie? Być może w głębi duszy właśnie o tym marzyła i do tego samą siebie przekonywała. Jak się później okazało, dosyć... niesłusznie. Prawda była taka, że Bian znalazła się w niebezpieczeństwie tylko z uwagi na głupotę Kirino. A poza tym czarnowłosa była silna, jak z resztą wspomniała. Pewnie potrafiłaby zwalczyć to coś w sobie... może zachowałaby więcej własnej świadomości, gdyby to nią chciał się zainteresować ten, który spowodował, że Kirino tak się zachowywała... choć ciekawe, czy ktokolwiek w ogóle stał z tym wszystkim, czy jednak całość była efektem tylko i wyłącznie jej własnej... duszy? Ciała? DNA, historii, czegokolwiek?
Dziewczyna w końcu odsłoniła swoją twarz i oderwała ją od ubrań Bianci, a następnie przetarła swoje oczy rękoma, choć wciąż na policzkach było pełno jej własnych łez. - Dziękuję... - powiedziała cicho, choć nie było jasne do czego właściwie się odnosi. W głębi serca wiedziała jednak, że dziękowała Biance właśnie za tę obecność tuż obok siebie. Koniec końców dziewczyna mogła, tak jak Melior i Shiba, najzwyczajniej w świecie pójść sobie swoją drogą i tyle by się widzieli, a jednak została...
Bianca
Liczba postów : 111
Dołączył/a : 23/10/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Nie Maj 11 2014, 17:08
Czy to był... plus? Fakt, że Ayame odpowiedziała Sheppard tym samym o upartości był pozytywny, prawda? Przynajmniej ciemnowłosa miała takie wrażenie bo jak się człowiek odgryza lub mówi taką prawdę to... jest nieco lepiej. No, przynajmniej w mniemaniu Usami. Co prawda koleżanka dalej zdawała się bardzo cierpieć, ale przynajmniej pokazała się nadzieja, iż może być lepiej. Właściwie nie miała zamiaru liczyć tej pół minuty tak dosłownie - raczej około - albowiem chciała by Kirino miała możliwość wypowiedzenia się i... jeśli miała dalej chęci przepraszać to tak - przepraszania, chociaż sama Bianca za nic jej nie winiła... ale jeśli to miało pomóc... Przy okazji okazało się, iż towarzyszka - najwyraźniej - już przeżyła coś podobnego. Nawet zastanawiające jak to przebiegło za pierwszym razem, czy kto został ranny, a co najważniejsze... jak różowowłosa się pozbierała po tamtym? Jeśli była w takim samym stanie jak teraz to... albo to było dawno, albo miała o wiele lepszego pocieszyciela. - To przeszłość... a teraz wiesz, że musisz z tym coś zrobić by się to nie powtórzyło, więc tym razem się uda - odparła, tonem pełnym zrozumienia - Sama obiecałaś, że już się to nie powtórzy, więc... wierzę, że dasz radę - w czym notabene chciałaby jej pomóc - Teraz skup się na tym co tu i teraz oraz na przyszłości. Przeszłość niestety boleć będzie, ale zamiast się nad nią załamywać, lepiej wyciągnąć wnioski i coś z tym zrobić. Sama Sheppard nie była dumna ze swej przeszłości i obawiała się, że gdyby wróżka dowiedziała się czyją siostrą jest Bianca, to nie chciałaby jej już znać... czy ktokolwiek by chciał? Wniosek jaki wyciągnęła z przeszłości, dotyczył właśnie tego - odrzucić co złe z dawnych czasów i skupić się na przyszłości. - ...Podobno im więcej dobrych rzeczy się zrobi, tym mniejsze wydają się te 'złe', które już nie mają znaczenia. Słyszała o tym i miała nadzieję, że jest to prawdą. W końcu jeśli ktoś np. uratuje życie klasie przedszkolaków to będą widzieć w nim bohatera, a nie kogoś kto kiedyś np. okradł jubilera, prawda? Przy okazji mogłoby to również usprawiedliwić ciemnowłosą... stała się taka jaka jest, głównie temu by nie wracać do tego co było. Tylko czy Kirino to zrozumie? Nie mniej, ulżyło jej, gdy usłyszała obietnicę koleżanki - i oby dotrzymała słowa! Usami nawet nie chciała myśleć jakby się czuła, gdyby wróżka złamała dane słowo. Oczywiście mogła zrozumieć jeśli ktoś chce coś sam zrobić, ale nigdy nie należało zapominać o tym, iż trzeba znać swe możliwości i potrafić o pomoc poprosić. - Kirino... również jesteś troskliwa i silna. Obie wiemy jak załatwiłaś potwora i jak aktualnie martwisz się tym co zaszło. Mądra na pewno również jesteś. Wyciągnęłaś wnioski i coś z tym zrobisz - tak... wiarę w to miała - Prawda. Przyjaciołom należy mówić takie rzeczy, ale... nie znałyśmy się dobrze. Widziałyśmy się raz przed tą misją i nie można Cię obwiniać, że po prostu nie musiałaś uznać nas za przyjaciół. Tak samo nie znałaś Shiby, a Meliora się obawiasz, więc... To, że nam nie powiedziałaś, wcale nie musi wynikać z kwestii zapomnienia. Nie byliśmy... na tyle blisko byś musiała się z nami dzielić ważnymi sprawami i to jest naprawdę zrozumiałe. Każdy ma swoje tajemnice. Taka była prawda... Ayame stwierdziła, że przyjaciołom, i Bian by zdradziła co jest nie tak - problem polegał na tym, że wtedy nie byli grupą przyjaciół - ba, nawet nie za bardzo się znali, więc tym bardziej, Sheppard nie dziwiła się temu, iż nic nie wiedziała. Co prawda chciałaby być przyjaciółką Kirino, ale... wtedy się ledwo znały, prawda? Właściwie... czy nadal tak jest? W każdym razie, już tyle zostawały w pozycji tulenia, że stało się to dla Smoczej Zabójczyni normalne - więc nawet zapomniała, że koleżanka może chcieć się 'odkleić'. Nie mniej nie pokazała swego malutkiego zdziwienia. Miała głównie nadzieję, że to - oraz podziękowanie - znaczyło, iż towarzyszka czuła się chociaż odrobinę lepiej. - Nie ma za co... Lepiej trochę? - zapytała ciepło i z troską w głosie - Wiesz... w różowym też Ci ładnie. Naturalnie mówiła o włosach, więc i na nie spojrzała. Przedtem się nie zastanawiała nad tym czy Kirino zdaje sobie z tego sprawę - bo były rzeczy ważniejsze! - ale... skoro przestała płakać i jest dećko lepiej to może dobrze będzie zwrócić uwagę na coś przyziemnego i nie super strasznego? Zawsze istniały farby do włosów, więc akurat to można było szybko naprawić, jeśli nie spodoba się Ayame.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Nie Maj 11 2014, 18:47
Ayame miarowo przytakiwała głową na kolejne słowa swojej rozmówczyni, najwyraźniej zgadzając się z tym co mówiła. Nie płakała już, a przynajmniej nie tak rozpaczliwie jak wcześniej, teraz jedynie siąkała od czasu do czasu nosem, w międzyczasie tego jak czarnowłosa mówiła. Bianca miała przecież racje. Przeszłości nie można było tak po prostu wymazać, trzeba było o niej pamiętać, ale nie należało traktować jej jak czegoś, co powinno ciążyć danej osobie i ciągnąć ją na dno. Zdecydowanie lepiej było patrzeć w przeszłość i doszukiwać się w niej wskazówek co do przyszłego życia. Zawsze pamiętać i zawsze się pilnować, stać się nie tylko silniejszą, ale też mądrzejszą, odpowiedzialniejszą i lepszą osobą. A jeśli wspomnienia tego co zrobiła źle miały wywoływać w dziewczynie automatyczną chęć poprawy... to może nie było źle pocierpieć trochę teraz, jeśli na przyszłość mogło to procentować? Tyle, że znowu, wszystko byłoby okej, gdyby to tylko ona cierpiała, a nie gdyby przez nią cierpiały inne osoby... - Mhm... - mruknęła w odpowiedzi Sheppard, zgadzając się z jej słowami. Nie mogła pozwolić sobie na to, by coś takiego się powtórzyło i nie miała zamiaru do takiej sytuacji dopuścić! Wtedy też sobie tak obiecała, wtedy też sobie tak mówiła, wtedy było tak samo... powtarzał cichy głosik w jej myślach, ale dziewczyna starała się go ignorować. Sporo czasu minęło odkąd ostatni raz go słyszała, ale tym razem nie mogła, wróć, nie chciała się z nim zgodzić. Popełniła błędy. Naprawi błędy. Takie było jedyne wyjście. - Postaram się tak zrobić Bian... - odpowiedziała cicho, przypominając teraz bardziej pouczane dziecko niż rozhisteryzowaną i zagubioną dziewczynę. Ale tak, czarnowłosa miała rację i nie wypadała się z nią nie zgodzić. Różowowłosa mogła przecież albo zatrzymać się w tym miejscu i już nigdy nic nie zrobić lub też wyciągnąć jakieś wnioski i przeć do przodu. Jeśli będzie się starać to w końcu zrobi więcej dobrego niż złego w swoim życiu... prawda?
O tym z resztą mówiła też sama Bianca. Tutaj jednak Kirino nie do końca mogła się zgodzić z dziewczyną, a nawet pokręciła delikatnie głową na jej słowa. Bardzo chciałaby zrobić coś innego i nie kłócić się z bliską jej koleżanką, ale zwyczajnie nie mogła zgodzić się z takim postawieniem sprawy. - ...to co zrobiłam, zrobiłam i zawsze będzie miało to znaczenie, Bian. Zawsze... - odpowiedziała jej w końcu wróżka, wyraźnie smutnym głosem, po którym słychać było, że nie była to tylko kwestia chwili i nastroju w tym momencie, że tak powiedziała, ale czegoś więcej. - Ale byłoby miło, gdyby inni mimo tego nie chcieli się mnie wyprzeć... - dodała jeszcze, tym razem uśmiechając się przez łzy i spoglądając w oczy swojej koleżanki. Poniekąd miała przecież na myśli i ją. Ach, to dopiero była sytuacja, prawda? Obie bały się tego samego ze swojej strony, a jednocześnie wyglądało na to, że żadna drugiej nie chciała zasmucić. Dopiero po tym uśmiechu, który jej posłała, dziewczyna nieco podniosła się, a potem oplotła kark Bianci swoimi rączkami, przytulając swoją głowę do jej, tak że ich policzki przez chwili się zetknęły. Miała świadomość tego, jak bezsensownie jej czyny łączą się z tym co mówiła, ale teraz to był swego rodzaju test. Czy faktycznie Bianca się jej nie wyprze? - Mmm... - mruknęła przytakująco zaraz po tym - Dziękuje Bian... Nawet jeśli sama nie mogę zgodzić się z tym co o mnie mówisz to dziękuję... Za to, że tu jesteś, że rozmawiasz ze mną, że nie poszłaś sobie i nie zostawiłaś mnie ot tak. Dziękuję, naprawdę. - Och, teraz przeszła w fazę podziękowań? Zamiast przepraszać zaczęła dziękować i ciekawe kiedy to się skończy? To co mówiła Bianca znowu miało sens, a jednocześnie znowu powodowało, że Kirino chciała się z tym kłócić. Mogła przecież powiedzieć im o tym tak czy siak. Popatrzyliby na nią jak na wariatkę, ale może po chwili by to zignorowali i już, a ona miałaby jeden wyrzut mniej do poczynienia sobie w tej sytuacji. Ale na to było za późno... przyjemnie było chociaż posłuchać tego, że inna osoba miała na ten temat inne zdanie. Że ktoś chciał jej bronić i tego co zrobiła. To naprawdę było bardzo mile. Nie dało się powiedzieć, by Ayame całkowicie rozpogodziła się po tych słowach, ale na pewno poczuła się na tyle pewniej, by móc w miarę normalnie rozmawiać. Pomijając okazjonalne siąkanie noskiem, to jest.
Ayame trwała tak właśnie w tym nieco dziwnym uścisku z drugą dziewczyną przez dłuższy czas, ale dopiero jej ostatnie słowa sprawiły, że trochę się zdziwiła i zapomniała puścić koleżankę. - Trochę lepiej, dziękuję... Ale... różowy? - przekrzywiłaby głowę ze zdziwienia, ale w tej sytuacji było to raczej niemożliwe, więc pozostała tylko przy werbalnym wyrażeniu swojego zdziwienia. - Co masz na myśli? - od razu uzupełniła swoje zdziwienie o odpowiednie pytanie. No bo faktycznie, o co chodziło Biance?
Bianca
Liczba postów : 111
Dołączył/a : 23/10/2012
Temat: Re: Sala nr. 9 Nie Maj 11 2014, 19:57
Może nie były to wielkie kroki ku polepszeniu samopoczucia Ayame, ale powoli wydawało się, że jest - chociaż nieco - lepiej. A wiadomo - kroczek po kroczku i może za jakiś czas, koleżanka znowu będzie radosna, pełna energii i swych emocjonalnych reakcji - jak zawstydzenie, które było niezwykle ludzkie i... ciekawe. Tak, to dobre słowo bo i pewnie Sheppard długo nie zapomni tej misji - jak widać nie tylko ze względu na samą dziwność misji. Najważniejsze jednak, że po raz kolejny, towarzyszka potwierdziła, że postara się coś zrobić z... tym co się stało by się nigdy już nie powtórzyło. Skoro już kilka razy udało się to wydobyć z Ayame, to przynajmniej ciemnowłosa miała nadzieję, że z każdym kolejnym zapewnieniem, pewność Kirino wzrasta i naprawdę coś z tym zrobi - i to szybko... nim znowu biedna będzie cierpieć. Jak widać, Usami bardziej w tym momencie przejmowała się wciąż samą wróżką niż innymi wokół, którzy mogliby akurat przebywać w jej towarzystwie, ale co się dziwić? W tym momencie liczyła się tylko różowowłosa i jej postanowienia. - Nie wyprą się. Oznajmiła, słysząc, iż nie w każdym słowie się ze sobą zgadzały. Aczkolwiek, oczywiście nie odtrąciła Ayame, gdy ta wykonała swój 'sprawdzający' gest. Nie miała nic przeciw temu by się przytuliła i zrobiła to co zrobiła. Chciała ją pocieszyć, a to, że sama Kiri wyszła z inicjatywą było wielkim plusem - wszak parę minut temu, nawet bała się dotknąć ciemnowłosej! Tak więc był to swego rodzaju wielki krok, dzięki, któremu można było nieco odetchnąć z ulgą. Nigdy by nie odtrąciła kogoś takiego jak różowowłosa... Obawiała się jednak, że kiedyś obróci się to przeciw niej... Czego nie tylko nie chciała pokazać, ale i dobrze, że w tej chwili nie widziały swych twarzy. - Nie ma za co... Zawsze będę dla Ciebie, więc pamiętaj o tym... w każdej sytuacji. Taka prawda. Mimo tego, że Kirino sporo wycierpiała i sama Usami obawiała się, że znajomość nie przetrwa to przynajmniej chciała by Ayame czuła, że może mieć kogoś do kogo zawsze może się zwrócić, nawet z najmniejszym problemem - lub bez problemu! Ot, tak... porozmawiać... Swoją drogą z 'przeprosin' do podziękowań - czy to nie popadanie w skrajności? W każdym razie, okazało się, że dziewczyna nie jest faktycznie świadoma, zmienu koloru swych włosów. Uh... oby tylko dobrze to przyjęła. Co prawda Smocza Zabójczyni czytała i wiedziała, jak włosy są ważne dla kobiet, ale... zawsze koleżanka może je przefarbować z powrotem, prawda? - No więc... chodzi o to, że... masz różowe włosy. Trzeba było ją uświadomić... ale sama Sheppard nie ruszyła się z miejsca, nie uciekła ani nic - czekała na reakcję Kirino.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.