I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Dość gęsty las, pełen różnego rodzaju roślinności spotykanej tylko na zachodnim wybrzeżu. Różnego rodzaju zioła, czy przyprawy, których nigdzie indziej w Fiore się nie spotka! Ponadto występuje tutaj też kilka grot oraz zwierzęta... Dość niebezpieczne, więc lepiej uważać.
Autor
Wiadomość
Shade
Liczba postów : 34
Dołączył/a : 16/03/2014
Temat: Re: Południowy las Nie Kwi 27 2014, 16:34
Siedział i wysłuchiwał wciąż tego co miała do powiedzenia osoba, z którą rozmawia. Słysząc o tym, że jej podróż od początku nie była łatwa i o treningu, Shade wiedział, że powinna sobie dać radę z udaniem się w owe miejsce. Jednak przyszło rozmówczyni zapytać się o oko mężczyzny. Czy za tym się kryje jakaś przykra historia? Nie, ale o tym nie mogła wiedzieć Luna, więc trzeba było wyjaśnić co tak naprawdę się kryje pod tymi bandażami, choć w okrojonej wersji. - Przykra historia? Nie. - Odrzekł poklepując dłonią w zasłonięte miejsce, dopowiadając. - Od urodzenia nie widzę na jedno oko, choć wielu może pomyśleć, że stoi za tym jakaś przykra historia. Nieprawdaż? - Skończył mówić, uśmiechając się przy tym mimo wszystko. Może nie widział na jedno oko, ale czy to był jakiś problem dla jego osoby? Absolutnie nie. Gdy skończył mówić mógł się częstować, świeżo upieczonym królikiem, a więc? Dobył jednego z ostrzy, które miał właściwie pod ręką aby również odciąć jedną z nóżek stworzonka, pieczonego przez ten cały czas. Zanim zabrał się za jedzenie owej części królika, powiedział klasyczne 'smacznego'. W końcu trzeba pokazać się ze strony kulturalnej osoby. Co nie? Tak czy owak, zajadał się nóżką królika dopóki nie słyszał o porze jaka nadchodziła. Spojrzał ku górze i faktycznie się powoli ściemniało. Trochę się nasiedział w lesie jednooki. Czyż nie? Na stwierdzenie dziewczyny odpowiedział. - Lepsze to niż męczeniem się przy poszukiwaniu jakiegoś innego miejsca do spania, prawda? - Stwierdził. Spoglądając na niebo, które się ściemniało. Był to znak, że będzie trzeba niebawem ruszać w swoją stronę.
Luna Alexius
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 08/04/2014
Skąd : Polska
Temat: Re: Południowy las Nie Kwi 27 2014, 20:07
Jeśli nie widzenie na jedno oko od urodzenie nie było przykrą historią, to Luna jest facetem. Nie mniej, nie miała zamiaru kwestionować jego słów i ograniczyła się tylko do słuchu. W sumie zawsze mógł mu ktoś wydłubać oko podczas walki, czy też zrobić coś innego, no ale na jedno wychodzi. Shade nie widział na jedno oko, co było dość kłopotliwą sprawą pod względem pola widzenie podczas walki. Nie jej było to oceniać, bo bardzo możliwe, że przez te lata chłopak pracował ciężko nad wyeliminowaniem tego słabego punktu. Skupiła się teraz całkowicie na pieczeni, która dzięki jej przyprawom, nabrała wyrazistego smaku i aż z przyjemnością się ją jadło. Starannie obgryzła kostki i rzuciła je w ogień, by zabrać się za kolejną część królika. Gdy tylko zaspokoiła głód, oddała resztę zdobyczy Shade. Był facetem, więc potrzebował więcej. Czas jednak było się rozejść w swoje strony. Ściemniało się, dlatego Luna musiała znaleźć sobie kryjówkę na noc, a Shade powinien wrócić do domu, gdziekolwiek go miał. Dlatego też spakowała swój worek i zgasiła ognisko, które już w tej chwili nie było im potrzebne. - A więc czas się pożegnać, Shade. - Oznajmiła z uśmiechem. - Bardzo Ci dziękuję za towarzystwo i chęć pomocy w odnalezieniu mojej rodziny. Naprawdę bardzo to doceniam i mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, a tymczasem bądź zdrów. Po tych słowach stała i poprawiając worek na ramieniu, ruszyła w głąb lasu, ostatni raz jeszcze machając Shade na pożegnanie. Liczyła, że znajdzie gdzieś odpowiednie drzewo, na którym będzie mogła spędzić noc, lub jaskinię, za co byłabym ogromnie wdzięczna losowi, bo byłoby znacznie wygodniej. Nie mniej, musiała porządnie wypocząć, aby móc kontynuować swoją podróż.
[zt]
Shade
Liczba postów : 34
Dołączył/a : 16/03/2014
Temat: Re: Południowy las Pon Cze 02 2014, 20:09
Zapamiętanie osoby, którą spotkał było naprawdę warte. Z jego punktu widzenia nie wykazywała się czymś odstraszającym do swej persony. Jednak nie wszystko trwa ciągle. Prawda? Musiała opuścić miejsce panna mówiąc o nadziei ponownego spotkania. Gdy postanowiła zniknąć z takiego miejsca znanego ze swego zaciszu pożegnał ją oczywiście przez zwykłe pomachanie ręki. Może to nie było coś nadzwyczajnego, ale lepsze to niż nic. Sam musiał się zbierać z tego miejsca bo spędzając w takim miejscu dłużej może być mało wygodne dla niego. Co mógł w takim razie zrobić w owej chwili? Przede wszystkim opuścić miejsce. Skończył posiłek, postanowił wstać już z ogrzanego miejsca i wyruszyć w jakiejś bardziej przytulne miejsce. Dom, czy inne miejsce nie miało większej różnicy. Wolał trochę sobie podróżować choć nie ma co się mu dziwić. Swego czasu żył podróżami po świecie, więc miał wprawę w takie pierdołasy. Tak więc udał się z tego miejsca w nieznane, drapiąc się leniwie po głowie, myśląc gdzie może się udać.
[z/t]
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Południowy las Sro Sty 04 2017, 17:49
Przycupnęła na skraju lasu, ukryta w głębokim cieniu drzew, rzucanym przez popołudniowe słońce. Poprzedniego wieczora przestała czuć głód. Bezwiednie przyciskała ręce do ściśniętego brzucha. Miała skołtunione, białe włosy sięgające pasa, była brudna od ziemi na całym ciele, a jej ubrania były poszarpane na łokciach i kolanach. W wielu miejscach nosiły ślady zużycia, mimo że udało się Racce zdobyć je w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy. Były to zwyczajne, lniane ubrania – zbyt duża koszula i ledwo trzymające się, dzięki sznurkowi, spodnie, których nogawki zostały szarpaniną skrócone mniej więcej do połowy łydek nosicielki. Ta miała nagie, otarte stopy, a jej skóra była lekko zaróżowiona na lewym policzku i odsłoniętej szyi oraz obojczyku z tej samej strony. Szczypały od podrażnienia, ale Rakka pewna była, że drapanie nic jej nie pomoże. Spoglądała na wieśniaków, zajmujących się rolą lub wypasaniem zwierząt, obserwując ich uważnie. Nikt nie charakteryzował się tak jasną skórą jak ona, dlatego czuła się inna. Często chciała podejść do nich i porozmawiać, ale gdy tylko miała okazję i ci zbliżali się do krawędzi lasu, od razu czmychała w jego głąb, aby móc nasłuchiwać tego dziwnie miękkiego języka, który rozumiała, a który wydawał się jej obcy, jak cały świat, w jakim nauczyła się żyć w ciągu ostatniej połowy roku. Bała się rolników, choć nie umiała powiedzieć dlaczego. Wielokrotnie odwiedzała te zapuszczone obrzeża majaczącego nieopodal na horyzoncie miasta, żeby wykradać jedzenie i sprzęt. Godzinę drogi stąd, godzinę dla wycieńczonej dziewczyny, znajdowała się szpara w ziemi, w której trzymała ukradziony kawałek sznurka, swoje stare ubranie, którego część już spaliła, niegdyś jałową szmatkę – pozostała jej tylko jedna po tym, jak nie mogła na dłużej zamknąć rany na ramieniu, poza tym było tam wiadro, a nawet kociołek – teraz nie byłaby w stanie ich przenieść. W grocie Rakka zbudowała też palenisko i legowisko z wysuszonych traw i mchów. Wodę pobierała z nieopodal tryskającego strumienia, jednak przymierała głodem. Nie umiała polować. Czasem znajdowała padlinę, przez co zatruła się już dwa razy. Jedynym wyjściem była kradzież. Dlatego usiadła pod drzewem i oparła się o nie, czekając aż słońce zajdzie, a wieśniacy wrócą do swoich biednych chat. ___
Ocknęła się, kiedy intensywny promień słońca przebił się pomiędzy pniami drzew, rażąc jej oczy swoją ostatnią siłą. Podniosła się powoli, bardzo powoli, po czym oparła dłonią o korę starego drzewa. Żeby zapach nie zwabił zwierząt, będzie musiała zjeść na miejscu – pomyślała. Poza tym chronił ją jedynie ogień. Słońce w końcu zgasło. Ludzie już dawno pochwali się w swoich domostwach. Rakka obrała za cel stodołę, w której była w zeszłym miesiącu. Resztę okolicy ograbiła w tym. Nie brała wiele, więc większość ludzi tego nie zauważała. Zaczęła powoli iść przez niewielką połać pola na ugiętych nogach. Oddychała nieco szybko i prostowała plecy za każdym razem, gdy tylko odważyła się przygarbić. Skóra ściągała się, pobudzając ból. Położyła się na ziemi i przeszła pod płotem złożonych z dwóch poziomych desek przybitych do pionowych belek. Dużo miejsca. Ale zależało jej na ciszy. Pies spał pod drzwiami domu. Ze wszystkich sił postarała się nie jęknąć, gdy wstawała, potem przekradła się do szopy, otworzyła z zewnątrz i wsunęła się do środka. Było ciemno, ale uchylone drzwi dawały jej dość światła – słońce zgasło niedawno i świat jeszcze nie stał się zupełnie mroczny. Podeszła ostrożnie na tył pomieszczenia. Był to rodzaj spiżarni. Suszyło się tutaj mięso krowy. Wołowina była droga, ale Rakka nie wiedziała o tym. Za to jej żołądek powiedział, że nie da rady dłużej wytrzymać. Ściągnęła z linek kilka skrawków miejsca. Jeden z nich zjadła na miejscu. Ciężko się jej przeżuwało wysuszone mięso, w końcu jednak poradziła sobie. Poczuła ból w trzewiach, ale wiedziała, że w końcu minie. Odczekała trochę, wszystko się uspokoiło. Wtedy wzięła kilogram mięsa – z jakiegoś powodu wiedziała, że się nie zepsuje. Wtedy wysunęła się z szopy, zamknęła ją tak, jak otworzyła. Przeszła przez płot i zaczęła się oddalać. Wtedy usłyszała szczeknięcie i spiorunował ją strach. Pies zwęszył zapach mięsa i zaczął ogłaszać alarm. Rakka rzuciła się pędem do przodu. Rolnikowi mignęła tylko jasna, mała sylwetka, która niczym duch zniknęła w mroku nocnego lasu. Usłyszała krzyki. Gospodarz sprawdził co się stało, ale było już za późno na nagonkę. Pies mógł wyczuć intensywny zapach suszonego mięsa z małej odległości, ale tropicielem był żadnym.
___
Rakka upadła na posłanie, przyciskając do piersi solidną część łopatki. Teraz... będzie dobrze.
___
Kolejnego dnia też obserwowała wieśniaków, poznawała ich zwyczaje, ich zawiść i miłość względem bliźnich. Kolejnego dnia również. I kolejnego też. Mięso się skończyło. Znalazła jednak pułapkę w lesie, sidła. I miała nadzieję ze swojej linki też jakieś zrobić. Potrzebowała jednak noża. Wiedziała, że go potrzebuje. Słyszała mieszkańców, gdy rozmawiali o ostrzach. Czuła dziwną niechęć i lęk przed takowym. Ponadto mówili o ich wartości. Wiedziała jednak, że nie da dłużej rady bez noża. Dlatego przycupnęła o zachodzie słońca na linii drzew jakieś czterdzieści minut drogi od swojej jaskini. Badała okolicę wzrokiem, szukając niedociągnięć w architekturze – szpar w płotach, albo jego braku. Znała tę okolicę. Jednak im słabsza się stawała, tym trudniej jej było postawić pewny, cichy krok. Częściej się potykała, stawała się jeszcze bardziej niezdarna. Potrzebowała noża. Czekała na zachód.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Południowy las Nie Sty 08 2017, 21:27
MG
Zmierzch nadszedł powoli, jak to bywało w lecie. Słonce leniwie zaszło za horyzontem, zostawiając po sobie czerwony blask i dając sygnał dziewczynie, by ruszała, zanim zrobi się całkowicie ciemno i będzie musiała kierować się tylko swoją pamięcią. Nie dostrzegła nikogo z nożem. Zresztą, z tej odległości byłoby to ciężkie. Coś jej jednak mówiło, ze nóż powinien być tam, gdzie ostatnio ukradła mięso. Raz jej się udało dostać do środka, może i tym razem się uda?
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Południowy las Nie Sty 08 2017, 22:23
Słońce szybko zaczęło oślepiać swoim krwawym blaskiem. Białowłosa białoskóra ukryła się za solidnym drzewem, przesuwając się za każdym razem, gdy choćby promyk mógł paść na jej podrażnioną, niemal oparzoną skórę policzków i wierzchów dłoni. Powstrzymywała się, by się nie drapać. Zamiast tego przetarła dłonią brudny od ziemi nos. Przewróciła się po drodze i była cała umorusana. Jej serce biło szybko, a oddech był ciężki. Czuła się niedotleniona, ale nie wiedziała jak się uspokoić. Adrenalina wrzała jej zmutowaną krew. Słońce zgasło. Zacisnęła zęby, oparła dłonie i i kolana o ziemię, po czym powoli dźwignęła się do pionu. Pole. Musiała je przebyć nim słońce zgaśnie zupełnie. Na miejscu będzie musiała się rozejrzeć, czy nie pojawiło się nic nowego wokół nie tak dawno, bo parę tygodni temu, okradzionego domostwa. Wędzone mięso znacznie podreperowało jej siły i prawdopodobnie tylko dzięki niemu powoli wyszła na pole, odziana w poniszczone, lniane, wieśniacze ubranie. Gdyby miała nici... Może udałoby się jej dostosować ubiór nieco lepiej, zasłonić twarz. Ale nie miała. Chciała zdobyć nóż. Była pewna, że w tamtej stodole były różne noże, którymi ktoś oprawiał zwierzynę. Pies był stary, a wiatr dziś jej jeszcze sprzyjał… A może się uda? A jeśli nie? Pochyliła się na wyprostowanych plecach. Inaczej cała skóra ściągnęłaby się jeszcze boleśniej. Teraz wystarczyło uważać. Wieśniacy powinni być od dawna w domach i spać lub się kłaść. Dlatego szła przed siebie dość pewnie, ale zarazem ostrożnie. Zwierzęta mogły słyszeć. A ona już nie była w stanie uciec biegiem. Oddychała głęboko, a jej myśli były delikatnie przyćmione. Wyraźnie widziała tylko cień. Dlatego położyłaby się pod płotem i cichutko, cichutko na czworaka zakradłaby się do szopy, żeby poszukać tego, co potrzebowała. I wymknąć się równie cicho. O ile tylko da radę...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Południowy las Pon Sty 09 2017, 23:21
MG
Gdy tylko słońce zaszło, Rakka podjęła swoją próbę kradzieży. Powoli zbliżała się do płotu i zabudowań, czując bardzo boleśnie każdy staw i kostkę w sowim ciele. Każdy krok sprawiał jej niewyobrażalny ból, ale szla dalej. Jeżeli tego nie zrobi, umrze. Jeżeli nie zdobędzie noża - umrze. Jeżeli tylko się zatrzyma - umrze. Ciało całkowicie odmówi jej posłuszeństwa i już nie będzie miało siły iść dalej przed siebie. Dalej, dalej, za płot, do środka, po nóż, po ratunek. Powtarzała sobie z każdym bolesnym krokiem, powoli zmniejszając dystans dzielący ją od domostwa. Słońce już całkowicie skryło się i zapanował półmrok, nim Rakka dotarła pod płot, cała obolała i zmęczona od tak niewielkiego wysiłku. Musiała coś zjeść, wiedziała o tym za dobrze. Ale jeszcze tylko odrobinka i jej wysiłki zostaną wynagrodzone. Niewyobrażalnym wręcz wysiłkiem przykucnęła, a następnie położyła się na chłodnej ziemi. Ostry, ziemisty zapach nieco ją otrzeźwił, a chłód pod palcami i na spieczonej słońcem skórze dawał ukojenie. Czuła, że mogłaby tak leżeć i leżeć, nie ruszać się z tego miejsca, ale musiała. Gdyby tylko została, już więcej by się nie podniosła. Przeszła pod płotem, zahaczając o nieoheblowane deski i delikatnie ocierając naskórek na ramionach, ale adrenalina sprawiła, że nie zwróciła na to uwagi. Musiała iść dalej. Serce waliło jej jak oszalałe i niemalże w transie przeszła na czworaka spod płotu do szopy, w której ostatnio znalazła mięso. Wątłe światło, które dostrzegała między prześwitami desek ją ostrzegał przez czymś bardzo złym, ale było już za późno, by się cofnęła. Była tak blisko, mogła poczekać, zaczekać aż zasną... Albo może zapomnieli o tym, by zgasić światło. Tak, tak przecież mogło być! Stanęła przed wyborem, co zrobić dalej. Znała już wnętrze składzika, wystarczyło wejść, rozejrzeć się, wyjść. Światło, które było w środku mogło jej w tym pomóc... Narobi mniej hałasu... Nie widziała ludzi ani zwierząt. Nie słyszała nic. Czułą jedynie kojący chłód ziemi pod palcami, który dodawał jej sił.
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Południowy las Pon Sty 09 2017, 23:43
Kolejne wyniszczające miesiące sprawiły, że zaczęła działać trochę jak zwierze. Ukrywała się coraz bardziej i coraz więcej musiała oszczędzać sił. Długotrwały głód osłabił jej ciało, choć z jakiegoś powodu czuła, że to prawie normalne zjawisko. Znane jej. Tylko, czemu tak ciężkie do zniesienia? Nie zatrzymywała się, bo nie miała po co. Przyświecał jej tylko jeden cel. Bała się stanąć tutaj, gdzie delikatny zefirek podnosił jej zmierzwione, długie włosy. Zwykle często przystawała. Każdy kolejny krok uświadamiał jej, że potrzebowała tych przerw. I prawdopodobnie jej grota wcale nie była tak daleko. Słońce gasło coraz mocniej. Ale podążała za światłem. Wydawało się jej, że światło jest dobre... a zarazem bała się. Czuła, że musi uciekać, przypominało się jej ogromne gorąco i duszności. Przystanęła i wzięła kilka głębokich wdechów. Zmusiła swoje ciało by iść dalej. Do płotu zostało tylko kilka kroków. Mięso dało jej siły, zregenerowało ją. Ale potrzebowała więcej. Dużo więcej. Silny zapach ziemi, jej kojący chłód wypędził kotłujące się w głowie Rakki myśli. To był dobry chłód… Spieczona skóra w końcu zaczęła jakoś żyć. Nadmierna ciepłota zmęczonego ciała była wysysana. Ale teraz musiała iść. Przeczołgała się, ignorując ból w plecach. Oddychała szybko, już przemęczona. Ale do wykonania planu pozostało niewiele! Rozejrzała się za psem. Nie zastanowiła się, czemu go nie ma. Była szczęśliwa, że coś idzie po jej myśli. Podniosła się z trudem na kolana i dłonie. Nie miała siły wstać bez dodatkowego oparcia. Nie przy tak „małej” dawce adrenaliny. Czuła się wszak całkiem bezpiecznie. Była tylko zdenerwowana. Wtedy doszło do niej, że zwykle nikt nie zostawia światła wewnątrz pomieszczeń. Ale zdarza się zapomnieć, prawda? Dzięki temu da radę lepiej się przyjrzeć i zlokalizować nóż! Już, już była pod szopą! Co złego mogło się stać? Czuła obawy. Dlatego najpierw chciała spojrzeć w jedną ze szpar w deskach. Może mogła coś zauważyć? Gdyby nie była to zgraja polujących na nią ludzi… Oprze się o deski składziku rękoma i dzięki ściance pomieszczenia podniesie się na dwie nogi, żeby swobodnie sięgnąć do zamka. Otworzy go, tylko trochę zważając na hałas – nie myślała zbyt wiele. I ostrożnie uchyli drzwiczki, by chwiejnym krokiem wejść do środka, zlokalizować cel, zabrać go i uciec na czworakach, z pewnością niewiele myśląc o domykaniu szopy.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Południowy las Nie Sty 15 2017, 14:30
MG
Światło było dobre. Dawało schronienie przed agresywnymi bestiami. Dawało ciepło i oświetlało mroki nocy. Można było się przy nim ogrzać i zapomnieć o troskach minionego dnia. Rakka spojrzała przez szparę w deskach szopy, oddychając ciężko. Adrenalina buzowała w jej krwi, nie tylko z powodu wysiłku, ale też z powodu planu, który zamierzała wprowadzić w życie. Ukraść nóż. Już dawno kradła, by przetrwać. Po raz pierwszy miała jednak zdobyć broń z miejsca, w którym już raz ją przyłapano. Pies mógł zwęszyć jej zapach, ludzie rozpoznać z wyglądu... Ale było cicho, tak, jak powinno być po zmroku w gospodarstwach. Zwierzęta i ludzie powinni już pójść spać... Ona też najchętniej poszłaby odpocząć, ukoić zmęczone mięśnie, otulić spieczoną skórę ziemią i lekko ułożyć się wśród bezpiecznego cienia. Nie była jednak pewna, czy podniosłaby się kiedykolwiek ponownie. Instynkt przetrwania dziewczyny był silniejszy, niż chęć odpoczynku. Pomimo tego, że bolało ją całe ciało, patrzyła uparcie za ludzką lub psią sylwetką w szopie, nie dostrzegając jednak nic. Trwałą w bezruchu, nasłuchując dźwięków z szopy i otoczenia, ale wszystko przyjemnie rozmywało się w szumy. Nie wiedziała, ale oczy jej nie myliły. Nie było nawet cienia, który by się ruszał. Powoli podźwignęła się w górę, tłumiąc wzbierający się jęk bólu, i na oślep wyszukała skobel. Przesunęła ciężką zasuwę, a metaliczny dźwięk dotarł do jej uszu, jednak nie przejęła się nim. Słodka wizja osiągnięcia celu była tak blisko... Chwiejnym krokiem weszła do środka niedużej szopy, w której wciąż znajdowało się suszone mięso, wypełniając ją silnym zapachem. Białowłosa poczuła, jak ślina nabiega jej do ust, a żołądek nieprzyjemnie się kurczy. Jeść. Rakka brnęła dalej, rozglądając się za bronią. I był, tuż obok, na wyciągniecie ręki. Na stole do oprawiania tuszy znajdował się krótki nóż z kościaną rękojeścią. Wystarczyło chwycić i wyjść. Ale mięso... Była głodna. Nie miała sił. Musiała jeść. Czy będzie miała siłę na polowanie? Albo cierpliwość do oprawienia zwierzyny?
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Południowy las Nie Sty 15 2017, 15:28
Ogień jednak parzył. Bała się ognia, choć oswoiła się z nim na tyle, że nie bała się przy nim spać. Nie mogłaby się bać. Od wielu dni była zbyt zmęczona na strach. Dlatego tak ciągnęła do światła. Wtargnęła do środka szopy. Chciała położyć się w jej wnętrzu. Zamknięta… ale otulona zarazem przez ściany pomieszczenia. Ciasny dom… jak jej grota, jak… Jak co? Było coś jeszcze, ale to chyba niemożliwe, prawda? W lesie nie było innego takiego miejsca. Weszła do środka, a w jej nos uderzył zapach mięsa. Było dojrzałe, pachniało intensywnie. Oczy lekko zaszły jej mgłą. Spojrzała na nóż, odruchowo omiatając wzrokiem pomieszczenie. Wyciągnęła rękę i podniosła go. Nie zastanawiała się. Postąpiła wraz z nim kilka chwiejnych kroków. „Uciekaj, gdy weźmiesz.” Próbowała powiedzieć sobie w głowie. Ale była słaba. Zbyt słaba. Dlaczego? Przez krótki moment zaatakowała ją panika. Jej serce zadrżało i upadła na kolana. Przez moment wiedziała, że nie da rady wrócić do groty, bo jest zbyt daleko. Przez moment była pewna, że umrze w przeciągu kilku kolejnych dni z wycieńczenia, jeżeli pozostanie sama. Ale to wszystko zniknęło. Podeszła do mięsa, żeby odciąć kilka sztuk wędliny ze sznurków. Miała zamiar zjeść jedną na miejscu. Łapczywie i szybko. Potem ze zdobyczą miała zamiar wyjść na zewnątrz is kierować się w stronę płotu. Z jakiegoś powodu myślała, że na polu będzie bezpieczna.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Południowy las Pią Sty 20 2017, 20:03
MG
Rakka
Światło było złe. Wiedziały o tym wszystkie dzikie zwierzęta. Światło wskazywało na człowieka, na jego niepohamowaną żądzę władzy i zawłaszczenia sobie każdego, nawet najdrobniejszego życia. Wskazywało na śmierć. Wskazywało na rychłe zniszczenie. Dlatego zwierzęta trzymały się z dala od ludzkich siedzib, wiedząc, że nie spotka ich nic dobrego za płotem, po drugiej stronie. Światło było złe. Ale dla Rakki jawiło się niczym objawienie. Po tylu trudach, po tak wyczerpującej przeprawie przez pola, światło było ostoją spokoju i życia. W szopie było ciepło, cieplej, niż na polach, ogrzewając jej przemęczone do cna ciało. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej zimno, aż do teraz. Dookoła roznosił się kuszący zapach mięsa - jedzenia - dopełniając czarę i sprawiając, że odeszła od planu. Wzięła pierwszy bliższy kawałek i wgryzła się w niego łapczywie, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Jeden kęs oznaczał jeden dzień dłużej w dziczy. Jeden kęs oznaczał, że przeżyje jeszcze troszkę dłużej. Szybko, szybko, nie miała czasu. Słony smak mięsa wypełniał jej usta, całkowicie wyłączając ją z rzeczywistości. Wystarczyła chwila, by gospodarz wtargnął do szopy niczym grom z jasnego nieba i złapał wychudzoną Rakkę za włosy, ciągnąc ją w górę. Wystarczyła chwila, by osłabiona dziewczyna wypuściła wszystko z rąk w okrzyku pełnym bólu i rozpaczy. Nie. To nie tak...
Melody
Dotarła do Lutei, zgodnie ze wskazaniami podarowanymi jej przez Nanayę. Zapadał zmierzch, a nieprzyjemna ciemność wyglądała z zakamarków miasta. Stała na placyku, z którego nie było daleko do lasku, o którym powiedziała jej mistrzyni. Ludzie już pochowali się do domów, szykując się do snu i przygotowując niezbędne rzeczy do dnia następnego, więc jedynymi żywymi duszami w okolicy były Melody i skrzeczące mewy. Co dalej?
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Południowy las Nie Sty 22 2017, 13:01
Jednak Rakka nie była zwierzęciem. Była człowiekiem, który poskromił ogień – najgroźniejszą z bestii. Bestią, która wrogów miała wśród bestii. Bestią wśród bestii. Bestią, która nie bała się ognia, lecz którą ogniem wciąż można było poszczuć... Bestia, która nie boi się światła, będzie czuła się dobrze w jego pobliżu. Dlatego dziewczyna dała ponieść się instynktowi, ignorując cichy głosik z tyłu głowy. Jeden kęs - jeden dzień, a może… jedna godzina? Jeżeli jeden kęs przynosił tak krótki ułamek życia… to chciała zjeść jak najwięcej. Drżały jej ręce. Drżało całe jej ciało. „Ciepło… tak ciepło...” Tylko o tym myślała. Z niewiadomego powodu łzy płynęły po jej policzkach. „Nie chcę tu umrzeć.” Myślała i gryzła nieopanowanie, łapczywie przełykając duże kęsy. Mięso było dość suche, by jej słabe zęby musiały siłować się z nim. Każdy kęs był walką. Walką o życie. Upadła na kolana i wciąż wyrywała kawałki mięsa. Choć uważała je za duże... były bardzo małe. Nagle poczuła szarpnięcie. Zawyła z bólu, wypuszczając wszystko z rąk. Przez ułamek sekundy chciała rzucić się na jedzenie. Ale wtedy jej zmysły znów zaczęły funkcjonować. Usłyszała gniewne sapnięcia, poczuła ból. Przez moment dostrzegła nawet masywną rękę i brodę. - Nie... - Szepnęła w midyjskim Hnubie. To był ten sam szept, to samo słowo, którym próbowała bronić się przed agresywnymi natarciami swego pana. Impuls w jej głowie – zostanie zraniona. Zwinęła się na ile pozwalał jej uchwyt, napinając wszystkie mięśnie. Ból przeszył jej pokiereszowane plecy, których mężczyzna nie mógł dostrzec. Kolejny impuls – nie uciekła. Przed czym? Nie wiedziała. Ale rozluźniła całe swoje ciało, z jakiegoś powodu wiedząc, że w ten sposób mniej będzie boleć, gdy będzie bita. Nie powstrzymała tylko tego, że łzy ciekły po jej brudnych od mięsa policzkach.
Melody
Liczba postów : 296
Dołączył/a : 11/12/2016
Temat: Re: Południowy las Nie Sty 22 2017, 23:06
Melody dotarła tutaj, więc było to już połowa sukcesu. Jest las, jest albinoska, ale poszukiwanego maga nie widać. Z tego co mówiła Nanaś niedużo zostało czasu ludzikowi, którego miała uratować. Dlatego też ruszyła biegiem w stronę lasu planując go jak najszybciej przeszukać, najpierw pobieżnie, a potem szczegółowo za pomocą PWM do wyczuwania krwi we wewnątrz organizmu. Wyrzuci wtedy wszystko z swego umysłu, by skupić się na krwi w okół niej. No i może troszeczkę nad mocą magiczną, mag do maga ciągnie. Nic lepszego nie mogła wymyślić. Jak coś zaatakuje Melody to ta wykona unik najpewniej poprzez odskok w bok, bądź salta. Gdy uda już się jej przeżyć i ona przejdzie do ofensywy.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Południowy las Pią Lut 03 2017, 19:30
MG
Rakka Mężczyzna pociągnął ją po raz kolejny za włosy, zadając kolejną dawkę palącego bólu biednej dziewczynie. Niemalże wyciągnął ją z szopy. Ona jednak nie stawiała zbyt wielkiego oporu. Gdzieś w głowie wiedziała, że jeżeli będzie się stawiać, opierać, będzie tylko gorzej. Więcej bólu, więcej cierpienia, większa kara. A ona nie miała siły. Nie miała chęci. Zakodowana na posłuszeństwo w czasach, których nie pamiętała, postanowiła ulec sile i złości farmera, który wyciągnął ją z drewnianego składziku, i rzucił na ziemię, spawając, że ciało Rakki nieprzyjemnie odczuło siłę uderzenia. Osłabione ciało jeszcze mocniej odczuwało wszelką nierówność. Mężczyzna wyklinał głośno, podchodząc do białowłosej, po czym kopnął ją z czuba w brzuch, przewracając ją na plecy. Wszystko ją bolało, a ze słabości kręciło jej się w głowie. Jak przez mgłę rejestrowała to, co się z nią dzieje. Rosły mężczyzna dalej krzyczał, obok chyba pojawił się pies, bo dotarło do niej szczekanie, ale jakby z daleka. Niemalże namacalnie czuła ulatujące z niej siły... Ale kojarzyła, że to nie pierwszy raz, gdy była na skraju. Musiała tylko... Coś zrobić.
Melody Nie było dodatkowych wytycznych, ani szczególnego miejsca, od którego miałaby zacząć poszukiwania, dlatego uznała, że najlepiej będzie ruszyć w stronę lasu i stamtąd zacząć pościg. Zaczęła biec, by zyskać nieco na czasie, jednak nie dobiegła nawet na początek pola oddzielającego miasto od lasu, gdy usłyszała krzyki, przekleństwa i szczekanie psa z pobliskiego gospodarstwa. Dotarło do niej coś o brudasie, złodzieju i niewdzięcznej suce.
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Południowy las Nie Lut 05 2017, 13:15
Czuła liczne szarpnięcia, urywanie pojedynczych włosów, które jakimś zbiegiem okoliczności złapały się za dobrze w ramię gospodarza i przy pociągnięciu nie miały dość sił, by pozostać na miejscu. Były to jednak pojedyncze przypadki. Krótkotrwały ból zanikał w jego gąszczu, który zafundowała jej ofiara włamania. Gdy ta wyciągała ją ze składziku, mogła tylko jęczeć głośno z bólu, bo krzyk zamierał w jej suchych, spękanych ustach. Starała się jednak i nie jęczeć. Z jakiegoś powodu wiedziała, że jeśli przestanie się ruszać i reagować, istnieje duża szansa, że przestanie być bita. “Dlaczego?” “To kara.” Odpowiedziała sobie szybko, kiedy na jej brzuch spadł kolejny już cios. Zimna ziemia była twarda, ale w jakiś pokrętny sposób przynosiła ulgę. Rakka wiedziała, że jest na zewnątrz dzięki tej zimnej trawie i piasku, który dostał się jej już dawno pod ubranie, gdy się wiła i próbowała przyjmować pozycję embrionalną. Zwymiotowała wszystko, co zdążyła nakraść. W końcu nie miała nic innego, co mogłaby oddać. “To nie ma sensu.” Uznała i rozluźniła swoje ciało, właśnie przetaczające się z boku na plecy. “Ach, zimno. I gorąco.” Pomyślała, kiedy z jej pleców wyciągane było ciepło, a obrażenia pulsowały gorącem i bólem. Zamknęła oczy. Chciała stracić przytomność. Nie rozumiała już czy to pięści opadają na jej zmaltretowane ciało, czy kopniaki. Nie rozumiała słów, nie rozumiała kary, chociaż myślała, że rozumie wściekłość. Że jest ona normalna, że jej ciało praktycznie czekało na ten moment. “Czekało?” Pies zaczął szczekać. Kiedy? Teraz go słyszała, chociaż jakby zatopiona pod wodą. Coś w jej umyśle drgnęło. “Na co czekało?” Coś było w jej głowie. “Co to?” Zapytała się siebie. Jej ciało pulsowało już całe. Nie widziała jasnego nieba. Wszystko wirowało. “Coś jest we mnie?” Przemknęło jej przez umysł. Zamknęła niewidzące oczy. Jej ciało było już bezwładne, niemal nie czuła go, tylko ból, paradoksalnie orzeźwiający ją. “Powinnam coś teraz zrobić.” Z jakiegoś powodu pomyślała, że to się już zdarzyło i powinna jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Spróbowała zasłonić bok ręką, ale nie poczuła, by wykonała jakikolwiek ruch. Spanikowała. “Co muszę zrobić?” Nie czuła już kolejnych ciosów. Była półprzytomna, czuła tylko rozgorywający na nowo gorąc i niemoc. Wzięła kilka nieco głębszych wdechów. Nie mogąc słyszeć i widzieć świata zewnętrznego, została zamknięta we wnętrzu przytulnego umysłu, który częściowo osłonił ją od tych wszystkich bodźców. Tam poczuła światło. Płynęło w niej leniwie. “Wiem...” Pomyślała. “Muszę się ocknąć.” Z całych sił próbowała otworzyć oczy. Powieki były ciężkie, bardzo ciężkie. Próbowała poruszyć dłonią. Nie była nawet pewna w jakiej leży pozycji. Czy w ogóle leży. Nie była w stanie rozpoznać swojego ciała ani określić jego położenia w przestrzeni. Każdy centymetr jej ciała był równie obolały i przez to upośledzony. Była wygłodzona, spragniona i pobita. “No już.” Motywowała się. W końcu zobaczyła rozmazną twarz, która na nią splunęła. Gdzie? W twarz? A może nie trafił? Nie było to ważne. Udało się jej! Dlatego zaczerpnęła trochę tego światła, tego ciepła jej umysłu, tej eterycznej limfy i skierowała w swoje prawdziwe ciało, w swoje prawdziwe ja, przepuszczając przez swój umysł. Zadziałała instynktownie, nie panując nad wszystkim, nad czym powinna, co mogło delikatnie spaczyć zaklęcie Wzmocnienia (poziomu C). Wiedziała tylko, że potrzebuje ulgi, że potrzebuje być silniejsza. Pomyślała, że w ten sposób przeżyła już wcześniej. Farmer mógł zobaczyć gęstą, zielonkawą mgłę roztaczającą się od dłoni albinoski, jakby bijącą bladym światełkiem, choć sprawiał to blask gwiazd. Nie panowała nad tym ile energii wkłada w zaklęcie. W tym stanie szansa jego poprawneego użycia również nie była zbyt wysoka. Dlatego część magii wyciekała w formie ucieleśniającej gotowość Rakki do rzucenia zaklęcia. To dlatego mgiełka, czy może dym tak obficie rozlewały się wokół jej dłoni i nadgarstków.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.