I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Południowy gęsty las Wto Kwi 09 2013, 15:14
Półtora dnia drogi od wyjścia z Shirotsume, poruszając się na południe, oczom ludzkim (i nie tylko) ukazuje się całkiem sporych rozmiarów stary las liściasty, o dużej gęstości zadrzewienia, znacząco utrudniającej próby przedarcia się przez ten naturalny bastion sił przyrody wszystkim śmiałkom chętnym poznania jego tajemnic. Drzewa rosną tu na tyle blisko siebie, że czasami jedynym wyjściem by poruszać się dalej w jego głąb to bardzo mocno wciągnąć brzuch i przejść bokiem wzdłuż serii kilku drzew. Drzewa to jednak nie jedyna część flory tu występującej, bardzo popularne są tu też dziko rosnące krzewy, wściekle zielone krzaki i paprocie. Przez środek lasu prowadzi co prawda jedna niewielka ścieżka, która pozwala nawet dwóm osobom iść ramię w ramię, nieużywana jednak od dłuższego czasu, jak może się wydawać, powoli zaczyna przegrywać rywalizację o teren z rozrastającym się zielonym molochem, mocno zarastając wysoką nieco poniżej kolan trawą. Tak czy siak, teren ten nie jest najprawdopodobniej najlepszym wyborem dla spacerowiczów.
-|*|-
MG:
A więc zdecydowaliście się na odnalezienie lekarstwa, które mogłoby pomóc nieszczęśliwemu, schorowanemu starcu przeżyć jeszcze kilka relatywnie wesołych i ciepłych lat u boku swoich wnuków? Czy też może waszym głównym powodem była chęć niesienia pomocy trójce dzieciaków, których ich własny dziadek wysłał na niebezpieczną misję, kompletnie nie przejmując się tym, że mógł spotkać ich jakiś zły los? A może po prostu chodziło wam o pieniądze, które wpłynęłyby na wasze konto po wykonaniu zadania typu 'przynieś-podaj'? Niezależnie od waszych powodów byliście teraz właśnie tutaj na ścieżce prowadzącej do wielkiego, zielonego lasu, który zdawał się być tego dnia nieco ponury czy też wręcz niebezpieczny. Nie do końca wiedzieliście czego się spodziewać, nie posiadaliście też zbyt wielu informacji poza tym, że w tym właśnie lesie znajduje się ktoś, kto być może posiada to czego potrzebujecie. Las był jednak całkiem spory, a patrząc na to w jaki sposób się on rozprzestrzeniał ciężko było uwierzyć, że ktokolwiek jest w stanie tu mieszkać. Potrzebowaliście wskazówek, pomocy a najlepiej wielkiego drogowskazu, który jednoznacznie stwierdziłby "tak, macie iść w tę stronę". Nic takiego jednak w pobliżu nie było, mało tego, kiedy zaczęliście się przyglądać temu jak wygląda las znajdujący się tuż przed wami zauważyliście, że choć wasza ścieżka prowadzi do niego, to kończy się ona w momencie, w którym zaczyna się las, a w miejscu, w którym powinna ona roztaczać się dalej, znajduje się już kilka dobrze rosnących, wysokich drzew (relatywnie, większość drzew w lesie była jednak wyższa od tych, a te miały po 15 metrów). Co było dość dziwne, między lasem a wami, ot tak, na ścieżce bawiła się dwójka dzieci - mała, na oko 5-6 letnia dziewczyna i nieco starszy od niej chłopiec. Obydwoje zdawali się nie zwracać na nic uwagi, co kilka chwil rzucali jednak zdawkowe spojrzenia na las.
Rroido
Liczba postów : 68
Dołączył/a : 02/04/2013
Skąd : mam wiedzieć?
Temat: Re: Południowy gęsty las Sro Kwi 10 2013, 13:06
Pieniądze? W życiu. Sława? Chyba tylko ta zła. Chęć pomocy? Może trochę. Najważniejszym czynnikiem, który pchał Rroido do działania w imię dobrej sprawy pewnej totalnie nieznajomej mu osoby, był brak ciekawszego zajęcia. Ileż można przesiadywać w knajpach, słuchać pogadanek członków różnych gildii i patrzeć na kiecki urodziwych panien, okazyjnie wyznając im miłość i w większości wypadków zostając przez nie spoliczkowanym? Życie chłopaka potrzebowało nieco odmiany. Rutyną można się wręcz zadławić, a czarnowłosemu nie było śpieszno do tak żałosnej śmierci. Podobno tonący brzytwy się chwyta. Miał to być dla niego spacerek w obecności innych osób, w których obudziły się cechy dobrego samarytanina, jeśli nie łasego na kasę skurczybyka. Przecież takie zlecenia były rozchwytywane przez normalnych magów, którzy rzucali kulami ognia, ciskali błyskawicami, albo kontrolowali roślinnością, byleby zdobyć nieco grosza, jeśli nie uznanie w swoich gildiach. Rroido był jednak tak skory do ewentualnej walki, jak kot do kąpieli. Przynajmniej tak długo, jak jakaś osoba nie zajdzie mu za skórę. Choć nawet wtedy nie będzie sobie brudził rąk. Ma do tego ludzi. Choć to bardziej krwiożercze bestie, niżeli przedstawiciele Homo Sapiens. Przecież nie chciał, żeby brudną robotą zajmowała się reszta jego chwilowej drużyny! A może jednak? Nie wydawało się, żeby czarnowłosy brał całe to zadanie za poważnie. W sumie jak prawie wszystko. Gęste lasy? Kupa roślinności? Maczeta mogłaby się przydać, jednak młodemu magowi nie za bardzo się chciało skoczyć do kiosku, żeby takową nabyć. Liczył na resztę, która najpewniej okaże się bardziej rozgarnięta, niż on sam. Choć jego zachowanie nie należało klasyfikować do nieświadomej głupoty, lecz do tej świadomej. Wiedział, że coś wypadałoby zrobić, jednak nie miał ochoty tego robić. To może jednak było...głupie lenistwo? - Mam nadzieję, że nikt nie obawia się kleszczy, biedronek, albo nasyconych magią pająków-ludożerców, bo dziś wyjątkowo zapomniałem spreju na owady. - stwierdził z wesołym wyrazem twarzy, gdy grupa zbliżała się do lasu - I doskonale wiem, że nasycone magią pająki-ludożercy to pajęczaki, nie owady. Podstawą dobrego związku, jak również pracy zespołowej, była szczerość pomiędzy członkami. Rroido doszedł do wniosku, że lepiej się przyznać ze swojego nieprzygotowania teraz, a nie w trakcie rozczłonkowywania jakiegoś paskudztwa. Może reszta nie będzie mu miała za złe, że w tym czasie nie będzie nic robił, tylko się przyglądał. Jak ma walczyć z robactwem, nie mając pod ręką specjalnego spreju? - Oh! Może te dzieciaki coś wiedzą. Zapytamy je? - stwierdził nagle, wskazując na nieznajomą bachornię palcem wskazującym prawej dłoni. Chwilę później się zaśmiał. - Żartuję! Żartuję! - czarnowłosy uśmiechnął się złowieszczo, przymrużając oczy - Weźmy je ze sobą. Przydadzą się, jakbyśmy po dłuższych poszukiwaniach zgłodnieli. Zatrzymał się i podrapał po podbródku. Coś mu nie pasowało w jego wypowiedzi. - To z żartowaniem miało być po tekście z dokonaniem aktu kanibalizmu, a nie na odwrót... - zaczął się głośno zastanawiać, robiąc zamyśloną minę. Chyba niechcący przypiął sobie łatkę czarnego charakteru. Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Dobrze, że to były tylko słowa. Gorzej jakby się pomylił w podobny sposób podczas czynów.
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Sro Kwi 10 2013, 20:09
Szła, grając na fletni Pana. Stado wróbli leciało za nią, dośpiewując swoje melodyjki, ale rozpierzchło się, gdy dziewczyna dotarła do miejsca, w którym stały dzieci i... jakiś czarnowłosy chłopak. Nie znała go, ale co szkodziło poznać? Zdawał się być wręcz wypełniony energią, więc nie widziała nic złego w tym, by na chwilę zakończyć grę i się przywitać: - Yune'a - skinęła doń głową, a następnie postanowiła się przedstawić. - Imię moje Kawka Teraz mogła już w spokoju skupić się na dzieciach. Sama kiedyś przecież takim była, zajmowała się nawet młodszymi od siebie, ale rozmawiać z pewnością byłoby jej trudno. Jeden wróbel okazał się odważny i przysiadł na jej ramieniu, popiskując co jakiś czas. Kawka pogłaskała go po łebku, ponownie zerkając na dzieci. - Imiona wasze? - zapytała, uśmiechając się ciepło. Chyba więcej nie mogła w tej chwili z siebie wykrzesać.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Czw Kwi 11 2013, 14:42
Po jakże owocnym odpoczynku, dostaniu się do policji, a następnie odzyskaniu swych czekoladowych orzeszków, Raven postanowiła jednak pokazać, iż nawet czekając na rozkazy Baltazara, może dzielnie wykonywać jakieś misje - niech będzie dumny! Ku chwale! Dzięki temu właśnie natrafiła na owe zadanie, gdzie biedne dzieciaczki musiały zdobyć...coś! Uh...A trzeba było zapamiętać czego misja dotyczy! No cóż...Na pewno inni będą wiedzieć! Nie zmordowana swym brakiem informacji, wesoło ruszyła do lasku, gdzie już z daleko dostrzegła parę osóbek - chłopaka, dzieci i...Kawkę! Na widok tej ostatniej persony, przyspieszyła kroku, a będąc już blisko przywitała się dźwięcznie. - Kaaaawkaaa~ Rzekła radośnie i w tym samym momencie rzuci...ekhm...przytuliła się do dziewczyny! Nie można się dziwić skoro są razem na kolejnej misji, więc trzeba było się ładnie przywitać! Na szczęście - lub nie - tulanie długo nie trwało bo co jak co, ale nie chciała odciągać towarzyszki od zajęć, więc poprzytula się potem. - Toż to przeznaczenie! Sądziłam, że spotkamy się dopiero, gdy się nam 'wakacje' skończą, a tu proszę taka niespodzianka! Jakby los chciał byśmy znowu ruszyły na ratunek światu! Tylko nie mów, że miałaś na śniadanie jajecznicę bo mi ciarki przejdą! - kto wie czy nie jadły tego samego? No, ale same nie były, więc... - Nazywam się Rena Raven. Przedstawiła się radośnie w kierunku chłopaka, który imienia jednak im jeszcze nie podał. W dodatku słowa o kanibalizmie...gdyby zrozumiała to pewnie by się przejęła, ale cóż...na pewno się pomylił to po co się dopytywać? Tak czy siak Kawka pięknie postanowiła zapytać o imiona dzieci, a rudowłosa? Nie pozostała w tyle! Co prawda o imiona już nie pytała bo koleżanka to zrobiła, ale i Raven się zbliżyła do małych osóbek i kucnęła, tak by być na ich poziomie wysokości. - No czeeeeść - przywitała się z radością - W co się bawicie? Tak na skraju lasu? To na nas czekacie? Na wybawców! Jak widać potrafiła odpowiedzieć na swoje własne pytanie...Dodatkowo przy 'wybawców' wyciągnęła ręce ku górze by...właściwie trudno powiedzieć po co. Ot, taki odruch by było wiadome, że mowa oczywiści o ich trójce bohaterów, która ma zamiar pomóc dzieciom! Po tym jednak na jej twarzy pojawiło się niewinne zdziwienie, z którym spojrzała na Kawkę i ciemnowłosego chłopaka. - ...Co mieliśmy zrobić?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Południowy gęsty las Czw Kwi 11 2013, 23:54
MG:
Dzieciaki w pierwszej chwili wydawały się nieco ogłupiałe waszym przybyciem, a chwilę po tym jak każdy z Was, w ten czy inny sposób, coś w ich kierunku powiedział stały się jeszcze bardziej skonsternowane. Dziewczynka, do tej pory bawiącą się w kompletnej ciszy szybko wstała z ziemi i schowała się za plecami chłopczyka, który spojrzał na was zdumionym wzrokiem spod swojej blond grzywki. Gdy przyjrzeliście się im zobaczyliście, że wyglądają całkiem dobrze, ubrani byli w przywodzące na myśl raczej tą odpowiednią dla średnio-wyższych klas odzież, a dziewczynka miała nawet na głowie ładny, niebieski kapelusz, który zapewne musiał kosztować trochę klejnotów i całkiem ładnie komponował się z jej kasztanowymi włosami, a przy okazji ochraniał jej twarz przed słońcem czy deszczem. W tym momencie jednak nie dane było wam zobaczyć jej buzi, tak jak bowiem wspomniane zostało wcześniej, dziewczynka po waszym przybyciu szybko skryła się za swoim kompanem zabawy. Ten natomiast podniósł się z kucek i spojrzał na was hardym wzrokiem, tak jakby chcąc wam pokazać, że wcale się nie boi, z kimkolwiek miałby do czynienia. Powoli przesunął wzrok po waszych osobach, zatrzymując go na dłużej na Rroidzie. Z jego miny można było dość łatwo wyczytać, że chyba cię nie polubił.
- Jonathan... - wydukał z siebie po cichu, aczkolwiek wyraźnie patrząc tym razem na Kawkę, którą chłopczyk uznał chyba za najbardziej odpowiednią do prowadzenia rozmowy - A to moja siostra Milly - dodał, kciukiem wskazując za siebie, gdzie wciąż znajdowała się przyklejona do jego pleców dziewczynka. - To wy macie pomóc dziadkowi? - zapytał chłopak wprost, przyglądając się wam dość podejrzliwie, co chwilę rzucając nerwowe spojrzenia na Rroida - Kyle poszedł sam, powiedział, że nie będzie więcej na was czekać... - dodał nieco niespokojnym głosem. Milly tymczasem wychyliła się zza Jonathana i spojrzała na Renę. Przez chwilę wydawało się jakby walczyła z samą sobą, potem nabrała w płuca powietrza. - W-w-wybawcy nie j-jedzą innych ludzi... A graliśmy w... w... w zgadnij-rysunek...! - wykrztusiła w końcu z siebie łamiącym się głosem, a następnie szybko ponownie schowała za plecami Jonathana jakby myśląc, że tam nie jest w stanie nikt jej zagrozić. Chyba się was bała. Ciekawe kto mógł być za to odpowiedzialny?
Rroido
Liczba postów : 68
Dołączył/a : 02/04/2013
Skąd : mam wiedzieć?
Temat: Re: Południowy gęsty las Pią Kwi 12 2013, 15:59
Czarnowłosy uraczył spojrzeniem swych granatowych oczu dziewoje, które miały być częścią jego trzyosobowego zespołu. Przyglądał się im przez dłuższą chwilę, mając na twarzy łagodny uśmiech. Zamrugał kilkakrotnie, przymrużył oczy i obrócił się na pięcie, odwracając się tym samym plecami do swoich towarzyszek. - Idealnie... - stwierdził pod nosem. Przechyli głowę do tyłu, by zwrócić spojrzenie ku niebu. Stanął w lekkim rozkroku i rozstawił szeroko ramiona. - Jakimże szczęściem obdarzył mnie stwórca? Nie dość, że będę mógł komuś pomóc, nakarmić przy tym portfel, to jeszcze mam szansę sobie zapewnić rychły ślub. - mówił głośno, jak gdyby do siebie, zamykając w końcu oczy - To nie sen. To nie koszmar. To nie iluzja. To nie choroba. Rzeczywistość zaserwowała mi tak smakowite danie. Chłopak zupełnie odleciał, nie zwracając większej uwagi na otaczające go wydarzenia. Jak miał się nie cieszyć, mając spędzić trochę czasu z dwiema urodziwymi niewiastami? Stał nieruchomo, niczym pomnik, stając się nieobecnym w trakcie działań swoich koleżanek z drużyny, które nie traciły czasu i czym prędzej postanowiły porozmawiać z napotkaną dzieciarnią w celu uzyskania informacji. W tym czasie Rroido wyobrażał sobie garnitur, w którym będzie stał przy ślubnym kobiercu. Tak samo wyobrażał sobie suknie, w które odziane wtedy będą jego przyszłe-niedoszłe małżonki. - Hajtać się ze mną!? - czarnowłosy wyrwał się z zamyślenia, słysząc pytanie zadane przez rudowłosą, momentalnie odwracając się w jej stronę z wesołym uśmiechem na twarzy. Położył dłonie na polikach i zaczął kręcić głową na boki. - Nie możemy tak szybko! Pierw muszę was poznać z moją matką. - tutaj zastosował bardziej piskliwy ton głosu, najwidoczniej dając znać o swojej ekscytacji. W końcu się uspokoił, odkasłując po uprzednim zasłonięciu ust pięścią z prawej dłoni. Nie mógł się tak narzucać. Wiedział to po swoich wcześniejszych doświadczeniach z kobietami. Choć i tak zawsze liczył na to, że trafi na jakąś wariatkę, która zareaguje inaczej niż wszystkie. - Skoro na mówienie mi "kochanie" jest jeszcze za wcześnie, mówcie mi Rroido. - chłopak położył otwartą prawicę na swojej piersi, mówiąc spokojnie z lekkim, przyjaznym uśmiechem i nieco przymrożonymi oczami. Czarnowłosy miał o tyle pecha, że jak na miłosne podboje - jak zwykle zresztą - nie mógł liczyć, to jeszcze nieznajome dzieciaki nie wydawały się skore do współpracowania z nim. Bohater przechylił głowę w bok, patrząc na twarz niejakiego Jonathana. Pewnie zastanawiał się, dlaczego chłopiec tak dziwnie na niego patrzył. Czyżby Rroido zrobił albo powiedział coś nie tak? Odruchowo wytarł dłońmi twarz sądząc, że młodziak zauważył nań jakiś brud. - Oh! To jest jeszcze jeden. Czyli posiłek z trzech dań. - stwierdził wesoło Disastro, kierując swe kroki na skraj lasu. Konwersowanie z bachornią postanowił zostawić swoim koleżankom, którym pewnie się aktywował instynkt macierzyński. Z Rroido był taki materiał na ojca, jak na przykład normalnego człowieka, czyli bardziej niż kiepski. Dobrze, że był tego świadom, bo mógłby wszystko spierniczyć. Gdyby jeszcze tego nie robił. Przejrzał oczami tę część lasu, którą dosięgał wzrokiem, licząc na zauważenie zniecierpliwionego chłopca, albo jakieś pół-nagie amazonki, jeśli takowe zamieszkiwały te tereny. Nie można sobie pomarzyć? - Chyba wypadałoby go znaleźć, żeby przypadkiem nic mu się nie stało. - stwierdził czarnowłosy, podnosząc ręce do góry, wyciągając się - Czułbym się wtedy podle. Do następnego obiadu... Odwrócił się na pięcie, patrząc na swoje towarzyszki. - Wam to wypada. Jesteście przecież wybawcami! - stwierdził wesoło, by potem uśmiechnąć się mrocznie, jak typowy antagonista. Doszedł do wniosku, że skoro był uważany za czarny charakter przez dzieciaki, to może ten wizerunek dalej utrzymywać. Chyba uważał to za zabawne. A może rzeczywiście chciał się posilić na tych młodych ludziach?
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Nie Kwi 14 2013, 21:11
Ten urokliwy młody człowiek chyba miał taki charakter,w każdym razie operował miejscami językiem, którego Kawka nie rozumiała, więc postanowiła nie wnikać. rozmowy z dziećmi były czymś, co bardziej jej pasowało... Wcześniej jednak pojawiła się Rena. Więc znów są na jednej misji? To bardzo dobrze! - Końca już doczekać się mogę nie! - stwierdziła, przytakując rudej. Prawdę mówiąc, była teraz niezwykle ciekawa, co może je spotkać przy następnym spotkaniu z Baltazarem. Zerknęła ponownie na dzieci. - Kyle kto to? - zapytała Jonathana. - Zgadnirysunek? - wypowiedziała szybko, raczej powtarzając dźwięki. - To za co zabawa?
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Pon Kwi 15 2013, 11:01
Co za dzielne dzieciaczki! Nie uciekły wszak w popłochu na widok obcych ludzi, z których jeden mówił coś o jedzeniu. Trzeba, iż Johnatan zrobił na rudowłosej naprawdę dobre wrażenie, co oczywiście od razu musiało ujrzeć światło dzienne. - Waaaa jesteś jak rycerz dla swej siostrzyczki! Rzekła pochwalnie i z uśmiechem, naturalnie dalej kucając. Nie można się dziwić jej radości, skoro mała dziewczynka ma tak dobrego rycerzyka w postaci braciszka! Ah, ciekawe jak to jest mieć takiego brata - w końcu Rena rodzeństwa nie miała, więc tym bardziej ją to ciekawiło. - Tak, to my mamy pomóc - dodała wciąż radośnie bo w końcu mniej więcej sobie zaczęła przypominać co miała misja na celu - Oooo! To i jest drugi dzielny brat! Na pewno go szybko dogonimy! Dawno poszedł? - dwóch braci, coś takiego! - Hmmmm? On tylko żartuje. Nie jadam innych ludzi - zaczęła odpowiadać Milly - Albowiem wybawcy jedzą czekoladki! Nawet po drodze zjadłam orzeszki w czekoladzie, ale niestety się skończyły. Z drugiej strony nie można brać cukierków od obcych, więc może lepiej, że się skończyły, hmmm...Tak, więc nie bierzcie niczego od obcych! - rzekła niczym mamusia, po czym spojrzała na rysuneczki, a na twarz wrócił uśmiech - Oooo, i kto wygrał? Niczym ciekawskie dziecko, oglądała sobie rysuneczki - kto wie może te dzieci to przyszli malarze? Trzeba być czujnym! Nie mniej jednak słuchała i zerkała na dzieci z uśmiechem - i podziwem dla chłopaczka! Całą swą uwagę skupiła na dzieciach, więc i mniej słuchała Rroido, ale...o, imię usłyszała! Tak samo jak zresztą i wszystko inne, ale nie znaczyło to, że zrozumiała każde słowo. - Hajtać? - hm hm...słowo, gdzieś się kiedyś o uszy obiło, ale po zdziwionym i niewinnym wyrazi twarzy rudowłosej, widać było, że...z główki wypadło - Nieładnie tak dzieci straszyć! Trzeba było coś zjeść przed misją. Tak jak ja swoje czekoladowe orzeszki. Rzekła dumnie, ale wcześniej i naburmuszyła się upominając ciemnowłosego. W końcu jakby nie patrzeć od tych dzieci zależało sporo, a oni byli tu dla nich, a nie po nich! Wtem podniosła się z klęczek by odpowiedzieć Kawce. - Kyle to brat. Eee...prawda? No tak...wpierw odpowiedziała radośnie, a potem skierowała pytanie do dzieciaczków - wszak wcześniej już uznała, że Kyle to brat, choć nikt tego wprost nie powiedział, ale cóż...i tak musieli go znaleźć! - To jak, idziemy? Hmm...Powinniśmy coś wiedzieć? Na temat misji? Na temat lasku? Na jakiś temat? Dodała żwawo i radośnie, spoglądając również na dzieci. Właściwie wydawało jej się, iż malcy nie powinni iść do lasku, ale fakt faktem...na pewno wiedzieli o wiele więcej o miejscu, do którego mają dojść niż sama Raven...która zapewne zgubiłaby się od razu. No, ale ma się odpowiednie zaklęcia to może i by przeżyła! Tak czy siak jeśli ktoś faktycznie się ruszy to i ona zacznie iść - aczkolwiek największą uwagę cały czas zwracała na dzieciaczki!
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Południowy gęsty las Pon Kwi 15 2013, 14:14
MG:
Zanim Rroido zdążył postawić trzy kroki w kierunku lasku nagle poczuł tępe ukłucie w okolicach tylnej części czaszki, zupełnie jakby ktoś zdzielił go w tył głowy czymś twardym, aczkolwiek niezbyt dużych rozmiarów. Zupełnie jakby ktoś... rzucił w niego kamieniem. Jakkolwiek Rroido nie mógł tego widzieć, dziewczyny jednak w 100% widziały co się stało - to Milly dosłownie w mgnieniu oka obróciła się w kierunku Rroida, chwyciła jeden z kamieni, którego wcześniej używała do rysowania obrazków na ziemi, a następnie z pełnym zamachem rzuciła w jego kierunku. Być może niekoniecznie chciała tak zrobić, a zwyczajnie dała się ponieść emocjom, momentalnie bowiem ponownie skurczyła się między bratem a dziewczynami, tak by Rroido nie mógł jej widzieć. Tak czy siak chłopak zarobił w głowę kamieniem - na szczęście na tyle niewielkim i rzuconym z niedużą siłą, nic wielkiego, poza lekkim bólem, się mu nie stało.
Jonathan najwyraźniej przyzwyczajony był do zachowania siostry, a może po prostu nie zauważył tego co zrobiła, bo nie zaszczycił tego rodzaju zachowania nawet jednozdaniowym komentarzem. Zamiast tego wolał rozmawiać z paniami, które wykazywały większą niż Rroido ochotę do rozmowy, a co za tym idzie pewnie też pomocy. - Pani zna Kyle'a? - zapytał spoglądając na Renę z lekką niepewnością w głosie - Kyle to nasz brat, on zna drogę do pana lekarza i miał tu czekać i zaprowadzić was i pomóc bo jest silniejszy niż ja, ale was długo nie było i on powiedział, że sam to załatwi i... i...! - wyglądało na to, że chłopak przez chwilę zakrztusił się własnym słowotokiem, chwilkę zajęło mu uspokojenie się, a w tym czasie to Milly przejęła pałeczkę rozmowy - Braciszek Kyle zna dokładnie drogę... Chcieliśmy pójść z nim, ale kazał nam poczekać na was i powiedzieć, żebyście się pośpieszyli... - powiedziała a następnie wskazała wam kawałek lasu, w którym, wedle tego co zrozumieliście, Kyle miał zapuścić się sam w dość dziki i możliwe, że niebezpieczny las. - Kyle jest super silny, zawsze ze mną wygrywa! - nie omieszkał "pochwalić się" Jonathan kiedy odzyskał dech w piersiach. Mimo wszystko wyglądało jednak na to, że Kyle również był dzieckiem, takim, które dodatkowo samo zapuściło się w głęboki las.
Po wskazaniu wam wejścia do lasu przez Milly, mogliście łatwo ocenić, że będzie to dość ciężka przeprawa. Przed wszystkim las był nieludzko ciasny, nie mieliście żadnej możliwości przeprawienia się przez niego poza pójściem gęsiego lub ewentualnym rozproszeniu się na niedużym terenie. Już na wejściu drogę jednocześnie zagradzały drzewa, krzaki i dość wysokie dziwne rośliny, które rosły dość imponująco.
Milly natomiast podeszła jeszcze do Reny i chwyciła ją za dłoń zmuszając dziewczynę do schylenia się, a potem wyszeptała jej na ucho - Ja wygrałam... Zawsze wygrywam z Jonathanem, a z Kylem raz na kilka gier! - powiedziała pierwszy raz uśmiechając się wesoło od momentu jak ją zobaczyliście. Jonathan tymczasem spojrzał na Kawkę i po chwili zamyślenia pokazał jej jak gra się w zgadnij-rysunek. Najwyraźniej była to zaledwie kolejne wariacja na temat rysowanych "kalamburów". Gra dość zabawna, o ile lubiło się tego typu rzeczy.
Rroido
Liczba postów : 68
Dołączył/a : 02/04/2013
Skąd : mam wiedzieć?
Temat: Re: Południowy gęsty las Pon Kwi 15 2013, 19:38
Czarnowłosy zatrzymał się na chwilę, gdy oberwało mu się kamieniem. Zaniepokoił go ten podejrzany ból z tyłu głowy. Że niby ktoś go zaatakował, rzucając małym, twardym obiektem? Przecież to nie jest możliwe! Była tam tylko dwójka dzieci i dwie przyszłe-niedoszłe. Żadna z wymienionych osób nie powinna mieć pretekstu, żeby chcieć zrobić Rroido krzywdę. Albo tak się mogło chłopakowi wydawać. - "Czyżby to...sumienie?" - przeszło przez myśl bohatera, gdy głośno przełykał ślinę. Skoro to nie był zamach na jego życie z zewnątrz, to musiało być coś z wewnątrz. Ciało czarnowłosego pewnie samo chciało mu dać pewne znaki, będące reakcją na nieodpowiednie zachowanie właściciela. Skoro nie robił nic złego fizycznie, chcąc przemieścić się z punktu A do B, powód musiał tkwić głębiej. Najwidoczniej organizm miał problemy z myślami bohatera, które zwykłe koncentrowały się na cyckach i majteczkach. Czyżby w spaczonym umyśle Rroido obudziły się pokłady normalności, które właśnie dokonały ofensywy w celu sprowadzenia chłopaka na dobrą drogę? - Nie, przecież nie stwierdzono u mnie obecności sumienia. - czarnowłosy westchnął z ulgą, znowuż się uśmiechając. Teraz był pewny, że ból musiał być spowodowany przez "niewiadomoco", więc należało go po prostu ignorować. Każdemu się przecież mogło zdarzyć, że coś zacznie boleć z niejasnych powodów. Tym razem padło na Rroido i tyle. Nie było się więc czym przejmować. - Czyli ten chłopak wydaje się być dość istotną częścią naszej układanki. - stwierdził na głos czarnowłosy, podsłuchując rozmowy swoich kompanów - Choć bardziej wydaje się być po prostu ułatwieniem. Jakby zostawić czarnowłosego na dziesięć lat w tym lesie, to pewnie sam by znalazł lekarza i ukończyłby misję po jeszcze jednym dziesięcioleciu, po którym znalazłby wyjście. Skoro jednak niejaki Kyle znał drogę prosto do celu, to znalezienie go zaoszczędzi wszystkim czas, który będzie można zainwestować w ważniejsze rzeczy. Majteczki niewiast same na siebie nie będą patrzeć, a nawet jeśli, to Rroido nie pozwoli im zabierać jego fuchy. Odwrócił się w kierunku Reny, gdy dostał od niej ochrzan. Wyszczerzył zęby w ładnym uśmiechu, puszczając dziewczynie oczko. - Ochrzaniasz mnie za bycie głodnym jak dobra żona. Wiedziałem, że dobrze trafiłem! - skomentował, dając spokój oglądaniu lasu, by zbliżyć się do swojej ekipy -Szkoda tylko, że nie jestem głodny. Pomijając fakt, że w naturze większości kobiet leżało wytykanie błędów facetom. Można śmiało dojść do wniosku, że tym samym większość kobiet jest w mniemaniu Rroido idealnymi kandydatkami na jego żonę. Chyba nie chciał się chłopak zbyt przemęczać, jeśli chodzi o plany na przyszłość. - Czy istnieje jakaś możliwość, żebyśmy pierw się czegoś dowiedzieli, nim wejdziemy w głąb tej dziczy? - spytał bohater, uśmiechając się tajemniczo, spoglądając raz to na Renę, raz na Kawkę - Może jakieś zwiadowcze czary-mary? Gadanie z paprociami? Wyczuwanie małych, niecierpliwych chłopców na odległość? Albo cokolwiek innego, byleby było nam pomocne? Jakby Rroido miał się tym zająć, to skończyłoby się na rozwaleniu połowy lasu ze wszystkim, co w tej rozwalonej połowie miało okazję przebywać. To było zbyt ryzykowne, bo mógł tam być Kyle, więc ta opcja odpadała. Pewnie się chłopak zgłosi, jak rzeczywiście będzie trzeba coś szybko rozwalić. - A może niech dzieciaki zaczną krzyczeć, że potrzebują pomocy, bo zostały zaatakowane przez pewnego dziecioajada? - czarnowłosy uśmiechnął się ładnie, wzruszając ramionami - Może wtedy ten Kyle przybędzie z odsieczą. Tylko kto z nas grałby rolę dzieciojada? Warto się było zastanowić nad tą kwestią, bo Rroido miał problem z wytypowaniem najodpowiedniejszej osoby do tej roli z naszej trójki. Równie dobrze ten plan może przejść do lamusa, jednak bohaterowi pasował chyba najbardziej. Pewnie dlatego, że zamiast szukać dzieciaka, to dzieciak będzie szukał ich. To by było wygodne.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Czw Kwi 18 2013, 09:29
Hah! No, proszę, widać dziewczynka potrafiła zadbać również sama i o siebie skoro tak dzielnie - ale z ukrycia niczym ninja - chciała dać nauczkę niedoszłemu kanibalowi! Nic dziwnego, iż dzięki takim myślom, na twarzy Reny nawet nie było widać czy to potępia, czy szanuje albo czy kogoś oskarża. O nie! Wciąż się uśmiechała radośnie, więc niezamierzona maska idealna! Trzeba jednak przyznać, iż z tym Kyle`m to naprawdę trafiła. Wydawało jej się, że w ogłoszeniu było coś o wnukach, więc rudowłosa założyła - z tej cząstki, której pamiętała - iż są rodzeństwem. Z drugiej strony...głupi ma szczęście, prawda? - Nie znam...ale ja widać mam szósty zmysł! Rzekła dumnie, aczkolwiek wyraźnie było widać, iż sama jest zaskoczona swym nowym odkryciem. Wszak szósty zmysł to nie byle co! A jak zacznie z duchami gadać? Zgadywać różne karty? Albo czytać w myślach?! Tyle pomysłów cisnęło się do tej małej główki! - Niecierpliwy, ale i dzielny! Iść tak samemu to lasku. Może należy go poinformować, że jesteśmy? Odpowiedzi nie dostaniemy, ale on przynajmniej będzie wiedział, że odsiecz rusza...z odsieczą! Nie ma to jak masło maślane...Co jednak zrobiła Raven? Postanowiła użyć swego pwm - Hermesa. Tak więc powinna pojawić się przed nią koperta ze skrzydełkami, w której środku już był liścik z treścią jaką wymyśliła sobie Rena. A cóż to za treść?
Jesteśmy magami, których przysłano by Wam pomóc. Nie narażaj się i poczekaj chwilkę, a na pewno zaraz Cię znajdziemy wraz z Twoim rodzeństwem, o dzielny wojowniku!
Po tym koperta powinna zniknąć tak szybko jak się pojawiła by pojawić się przed Kyle`m. Naturalnie wiele rzeczy mogło pójść nie tak - jak np. chłopak mógł się wystraszyć i uciec od latającej koperty, ale...hmmm...właściwie Raven wcześniej o tym nie pomyślała...No, trudno - starała się! Może jednak Kyle to przeczyta i poczeka chwilkę? A jak nie to i tak go znajdą! W każdym razie, dowiedziała się jeszcze rzeczy najważniejszej - kto wygrywa w zgadnij co to za rysunek! Oczywiście na twarzyczce rudej, uśmiech tylko się poszerzył bo jednak dziewczynki górą! - Waaa to musisz być w to niesamowita! Stwierdziła radośnie i pochwalnie, ale i nie za głośno bo skoro powiedziano jej to na ucho to widać Milly nie chciała zawstydzać braciszka - urocza! Tak czy siak, trzeba było również i zwrócić uwagę na słowa Rroido. - Nie ochrzaniam - rzekła przemiło, po czym zwróciła się do Kawki z uśmiechem - Będę kiedyś dobrą żoną. Pochwaliła się - a jak! Pierwszy raz słyszała coś takiego to i się pewnie przed szefem potem pochwali! Ciekawe co powie...Powinien jej od razu awans dać i dać bilety do zoo! Właściwie chodziła tam często, ale cóż...Zwierzątka dobra rzecz! - Hmmm...Poza listem chyba nic wykrywalnego nie posiadam. Mogę znaleźć wyjście z budynku i mogę określić strony świata, ale jak nie wiemy, gdzie chatka leży to trzeba kierować się na śle...intuicją i mym szóstym zmysłem! - dodała dumnie - A jak mieszkają w tym lesie wilki albo dzikie hipcie, które tylko czekają na krzyki by się zbiec i zaatakować? Mieszkają? - dodała już pytanie w kierunku Johnatana - Skoro droga ciasna to może gęsiego pójdziemy? Będę szła na końcu niczym mama gąska pilnujące swe skarby! Ah! Jakaż szkoda, że nie miała ze sobą pelerynki! Teraz mogłaby dać naprawdę piękny efekt bohaterskiej postawy Raven!
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Czw Kwi 18 2013, 17:01
- Jeśli ptaki będą, porozmawiam - odpowiedziała Renie, chwilowo jakoś niespecjalnie przejmując się dziwnym towarzyszem ich podróży. Może gdyby rozumiała wszystko, co mówił, bardziej by się na nim skupiła, ale chwilowo wolała jednak dokładnie zorientować się w sytuacji i oczywiście... zagrać w "zgadnij rysunek"! - Żoną dobrą na pewno będziesz - odparła Renie, uśmiechając się serdecznie, po czym spojrzała w niebo. Po raz kolejny nie będzie go miała nad sobą, to sprawiało, że nie czuła się dość dobrze. Kiedy dziewczynka rzuciła w ich towarzysza kamieniem, zachichotała. Chyba już czas iść. - Może do dziadka wrócicie? - zaproponowała Jonathanowi.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Południowy gęsty las Czw Kwi 18 2013, 18:38
MG:
Rena podjęła pierwsze faktycznie działania jako pierwsza, odwołując się szybko do własnych umiejętności i magii. Pomysł był faktycznie dobry - jeśli Kyle był gdzieś w lesie to zapewne był w ruchu, jeśli był w ruchu, szansa na odnalezienie go drastycznie malała, a jeśli Kyle dotarłby do celu swojej wędrówki, a potem wróciłby już sam, mogliby kompletnie się pogubić nie wiedząc co, gdzie, kiedy i kto. Oraz jak. Tak czy siak koperta faktycznie zniknęła sprzed oblicza Reny momentalnie, ot tak, natomiast czy została doręczona do celu... tego Rena jednak nie wiedziała. Mogła mieć tylko nadzieję, że faktycznie tak było oraz że chłopak faktycznie do poleceń zapisanych w liście się zastosuje. A przecież był dość niecierpliwy, jak można było łatwo wywnioskować. Tak czy siak - pierwszy ruch został wykonany.
Dzieci, mimo swojej niechęci do Rroida wydawały się jednak słuchać jego słów całkiem uważnie, choć może bardziej wynikało to z obawy przed tym do czego, w ich mniemaniu wariat, może się posunąć. Tak czy siak, kiedy ten zapytał dziewczyny o szczegóły dotyczące lasu Jonathan pokręcił tylko energicznie głową, myśląc chyba, że pytanie skierowane było do niego. - Kyle miał najpierw zaprowadzić was do drogi w lesie, mówił coś o punkcie o-o-orientowym! - zająknął się przy ostatnim słowie chłopak, mając problem z poprawną artykulacją. - Nie będę krzyczał o pomoc! - zaperzył się zaraz po tym chłopczyk spoglądając na Rroida z agresją w oczach. Czarnowłosy wyraźnie pracował na niechęć dzieciaka. Milly natomiast kompletnie zignorowała chłopaka, odkrywając, że Rena jest zdecydowanie lepszą kompanką rozmowy niż on i zakrywając policzki dłońmi w wyrazie zażenowania, starając ukryć się rumieniec, gdy Rena stwierdziła, że dziewczyna jest niesamowita. Milly pokręciła tez głową gdy uśmiechnięta Raven zapytała o niebezpieczeństwa w lesie. Najwyraźniej dzieciaki nie miały pojęcia o tym co jest w środku, być może Kyle wiedział?
Gdy Kawka zaproponowała dzieciakom powrót do domu Jonathan wahał się przez chwilę niepewny tego co zrobić. Najwyraźniej nie był przygotowany na to, że będą musieli wracać do domu bez Kyle'a. Po chwili jednak przytaknął głową i chwycił swoją siostrę za rękę. - Przekażemy dziadkowi, że już niedługo będzie zdrowy - powiedział uśmiechając się do Kawki, a następnie ruszył powoli, ciągnąc za sobą niechętną rozstaniu z Reną siostrę. I pokazał język Rroidowi. To miał być chyba rodzaj zemsty.
Pozostało wam tylko w końcu ruszyć do lasu, wejściem, które wskazał wcześniej Jonathan. Chyba, że mieliście jakiś inny plan lub pomysł na to co zrobić?
Rroido
Liczba postów : 68
Dołączył/a : 02/04/2013
Skąd : mam wiedzieć?
Temat: Re: Południowy gęsty las Pią Kwi 19 2013, 14:51
Przyjść, wykonać, zgarnąć zapłatę, iść po żarcie? Na pewno nie w tej misji. Pomijając fakt, że Rroido grał rolę antagonisty, zupełnie tracąc w oczach dzieciaków, to jakoś te i tak nie wydawały się być zbyt pomocne. Przynajmniej nie ta obecna dwójka. Nadzieją był Kyle, który podobno posiadał pewne przydatne informacje, dzięki którym załatwienie sprawy może okazać się o wiele prostsze, niż było do tej pory. Jakby nie patrzeć, to ta misja nawet się prawdziwie nie zaczęła. - Odwagę i głupotę dzieli cienka granica. - czarnowłosy podniósł palec wskazujący lewej dłoni, gdy Rena wspomniała o tym, jaki to Kyle był dzielny - Ja zdążyłem ją już przekroczyć. Gdyby zapytać, w którą stronę chłopczyna ów granicę przekroczył, to byłoby to pytanie retoryczne. - No to załatwimy to w trudniejszy sposób. - westchnął z uśmiechem na słowa chłopczyka, który jawnie dał znać o swojej dezaprobacie dotyczącej jakże genialnego pomysłu z wołaniem o pomoc. Wielka szkoda, bo Rroido zwykł mieć spore problemy z wpadaniem na takie błyskotliwe idee. Na kolejną będzie trzeba chyba czekać z pół wieku, a tyle czasu raczej nikt z naszej trójki nie miał. Niestety, albo stety, ciężar planowania spadł na dziewczyny. Chłopak pomachał dzieciakom na pożegnanie, mając w głębokim poważaniu niezbyt ładne zachowanie Jonathana. W najgorszym wypadku zemści się kiedyś w przyszłości. Teraz ważne były jednak inne rzeczy, np. gdzie zabrać te dwie dziewczyny na pierwszą randkę? - W ten oto sposób wasz problem zmalał o dwie osoby. - stwierdził wesoło czarnowłosy, zaplatając palce dłoni i opierając je o tył swej łepetyny - Zostaję jeszcze ja i Kyle. Rroido odwrócił się w stronę lasu, idąc powoli w jego kierunku. Nie za bardzo podobała mu się ta miejscówka, żeby zabierać doń dziewczyny. Prawdziwy facet wybrałby jakąś kawiarnię, albo wesołe miasteczko. Wybór miał jednak dość ograniczony chociażby dlatego, że miało to związek z jego misją. Jego i jego towarzyszek-przyszłych-niedoszłych. Istniała jednak szansa, że gdzieś między tymi krzaczorami i wysokimi drzewami, kryła się jakaś przytulna knajpka. Wszystko się przecież może zdarzyć! - Jeżeli o kolejność chodzi, to z chęcią pójdę przodem. - zaproponował, zwracając się uprzednio do dziewczyn - Jakby coś złego miało nas zaatakować, to wezmę to na siebie i w najgorszym wypadku wyjdę z tego wpółmartwy. W rzeczywistości chciał zredukować chęć zobaczenia majteczek towarzyszki idącej przed nim do minimum. Choć dalej bardzo chciał je zobaczyć. Jak diabli chciał. - Powinniśmy się też trzymać razem. W kupie raźniej. Kupy też nikt nie tknie. - dodał chwilę później, strzelając z palców. Tym razem chciał sobie zagwarantować, że nie zostanie sam i tak samo sam nie będzie musiał szukać wyjścia z tej dziczy. Z dziewczynami przy boku miał o wiele większe szanse na przetrwanie, niżeli samemu. Jak chciał to zrobić konkretniej? Przez trzymanie się za ręce! Dlatego też wystawił lewicę w kierunku swoich towarzyszek licząc, że któraś ją pochwyci. Dopiero wtedy ruszy wskazaną drogą, w nieznane mu, leśne rejony. Miał nadzieję, że Kyle znajdzie się chwilę po tym, żeby skrócić czas poszukiwań do minimum.
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Sob Kwi 20 2013, 13:44
Pomachała do dzieciaków, po czym uważnie obejrzała wejście. No taaak, nie obejdzie się bez rozmów z ptakami. Gwizdnęła przeciągle, by sprowadzić na swoje ramie wróbla, który przed chwilą ją opuścił. Ptaszek przysiadł pokornie. - Ruszamy szybko - stwierdziła. Spojrzała pytająco na dłoń Rroido, prawie domyślając się, o co mu chodzi. Prychnęła jedynie, uśmiechajac się lekko. Znała wiele lasów, w tym tez się nie zgubi. Stare, dobre metody rozpoznawania kierunków, pomoc z powietrza... Ona da radę. Bała się jedynie o Renę. Może lepiej by ruda złapała rękę ich skadinad dziwnego towarzysza? To chyba był całkiem dobry pomysł. Miała nadzieję, że młoda sama na to wpadnie. - Prowadzę - oznajmiła, jako pierwsza wchodzac w las. Dokładnie obserwowała to, co działo się wokół niej, przy okazji po ptasiemu pytając ptaka o to, czy wiedział coś wiecej na temat tego lasu.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.