I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Południowy gęsty las Wto Kwi 09 2013, 15:14
First topic message reminder :
Półtora dnia drogi od wyjścia z Shirotsume, poruszając się na południe, oczom ludzkim (i nie tylko) ukazuje się całkiem sporych rozmiarów stary las liściasty, o dużej gęstości zadrzewienia, znacząco utrudniającej próby przedarcia się przez ten naturalny bastion sił przyrody wszystkim śmiałkom chętnym poznania jego tajemnic. Drzewa rosną tu na tyle blisko siebie, że czasami jedynym wyjściem by poruszać się dalej w jego głąb to bardzo mocno wciągnąć brzuch i przejść bokiem wzdłuż serii kilku drzew. Drzewa to jednak nie jedyna część flory tu występującej, bardzo popularne są tu też dziko rosnące krzewy, wściekle zielone krzaki i paprocie. Przez środek lasu prowadzi co prawda jedna niewielka ścieżka, która pozwala nawet dwóm osobom iść ramię w ramię, nieużywana jednak od dłuższego czasu, jak może się wydawać, powoli zaczyna przegrywać rywalizację o teren z rozrastającym się zielonym molochem, mocno zarastając wysoką nieco poniżej kolan trawą. Tak czy siak, teren ten nie jest najprawdopodobniej najlepszym wyborem dla spacerowiczów.
-|*|-
MG:
A więc zdecydowaliście się na odnalezienie lekarstwa, które mogłoby pomóc nieszczęśliwemu, schorowanemu starcu przeżyć jeszcze kilka relatywnie wesołych i ciepłych lat u boku swoich wnuków? Czy też może waszym głównym powodem była chęć niesienia pomocy trójce dzieciaków, których ich własny dziadek wysłał na niebezpieczną misję, kompletnie nie przejmując się tym, że mógł spotkać ich jakiś zły los? A może po prostu chodziło wam o pieniądze, które wpłynęłyby na wasze konto po wykonaniu zadania typu 'przynieś-podaj'? Niezależnie od waszych powodów byliście teraz właśnie tutaj na ścieżce prowadzącej do wielkiego, zielonego lasu, który zdawał się być tego dnia nieco ponury czy też wręcz niebezpieczny. Nie do końca wiedzieliście czego się spodziewać, nie posiadaliście też zbyt wielu informacji poza tym, że w tym właśnie lesie znajduje się ktoś, kto być może posiada to czego potrzebujecie. Las był jednak całkiem spory, a patrząc na to w jaki sposób się on rozprzestrzeniał ciężko było uwierzyć, że ktokolwiek jest w stanie tu mieszkać. Potrzebowaliście wskazówek, pomocy a najlepiej wielkiego drogowskazu, który jednoznacznie stwierdziłby "tak, macie iść w tę stronę". Nic takiego jednak w pobliżu nie było, mało tego, kiedy zaczęliście się przyglądać temu jak wygląda las znajdujący się tuż przed wami zauważyliście, że choć wasza ścieżka prowadzi do niego, to kończy się ona w momencie, w którym zaczyna się las, a w miejscu, w którym powinna ona roztaczać się dalej, znajduje się już kilka dobrze rosnących, wysokich drzew (relatywnie, większość drzew w lesie była jednak wyższa od tych, a te miały po 15 metrów). Co było dość dziwne, między lasem a wami, ot tak, na ścieżce bawiła się dwójka dzieci - mała, na oko 5-6 letnia dziewczyna i nieco starszy od niej chłopiec. Obydwoje zdawali się nie zwracać na nic uwagi, co kilka chwil rzucali jednak zdawkowe spojrzenia na las.
Autor
Wiadomość
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Czw Maj 23 2013, 09:35
Hmm...Ślepy nie dość, że ślepy zaułek to jeszcze nie było widać osoby, o której mówiła Kawka. Czyżby biedna Rena straciła swe siły na darmo, a teraz będzie musiała robić za drwala i skalać się wycięciem świętego drzewa?! Święto drzewo to świętość, więc...tak! Trzeba się do niego pomodlić i prosić o przejście, albo o radę jak w świątyniach! Nim jednak postanowiła wrócić, wyszła na polanę, skupiając się na drugim drzewie, które uwagę na siebie zwracało. Może to jakaś rodzina? Z drugiej strony czy cały las to nie rodzina? Oh, ale byłoby super mieć taką wielką familię i to obok siebie! Nie trzeba by było jeździć daleko by spotkać się nawet z najdalszą kuzynką, która mieszkałaby sobie na skraju lasku. Ba, wiadomości mogliby przekazywać ustnie! Kuzynka do cioci, ciocia do wujka, wujek do dziadka, dziadek do wnuczka, wnuczek do taty, tata do mamy, mama do siostry...i tak dalej, aż w końcu wiadomość doszłaby do Raven! Zapewne nieco zdeformowana, ale grunt, że by doszła! W każdym razie drzewko na polance było tym bardziej nie typowe, że wyglądało jak X, a każdy wie co to znaczy, prawda? Skarb! Co prawda powinna mieć mapę i natrudzić się by znaleźć wielką skrzynię ze złotem, ale nawet bez tego iks mógł znaczyć tylko coś wartościowego i pirackiego - przynajmniej według rudowłosej. Najdziwniejsze, że przed drzewkiem na pniaku, leżała duża czarka co oznaczało, że jednak ktoś tutaj był! Niepokojące były jednak słowo obok, wypisane...krwią? Na to wyglądało...Więc jednak rozegrała się tutaj piracka, krwawa bitwa o święte drzewa i skarb! Ciekawe czemu dzieci im o tym nie powiedziały. Przecież Rencia by wykopała skrzynię o własnych siłach i oddała ją zleceniodawcom! Wszak ona miała teraz fajną pracę, a dzieciom na pewno by się to bardziej przydało. Najgorsze było to, że Raven nie była od myślenia - ona szła na instynkt! Szkoda, że nie było tutaj Kawki albo Rroido...na pewno od razu wpadli by na to o co chodzi! A biedna policjantka co mogła zrobić? Podeszła bliżej przyglądając się napisowi by stwierdzić czy jest świeży czy jednak na tyle wyschnięty, że trochę tu leży. Potem zerknęła do czarki bo może tam w środku coś jest i będzie musiała to wypić niczym Alicja by się przenieść do Krainy Czarów? Oh, jak bardzo by chciała! Tylko...pić czy nie pić? Oto jest pytanie...No cóż, postanowi, gdy się dowie czy coś tam jest! Póki co uklękła przed napisem i... - Jak pomóc? Bo nie ma to jak zapytać, prawda? Nawet by się nie zdziwiła jakby odpowiedź dostała! No, ale jak nie dostanie to też coś zrobi! Albowiem nieważne czy w czarce będzie coś do picia czy nie, spróbuje ją ostrożnie wziąć na ręce albo chociaż zdjąć z pnia! Ot...niezrozumiały instynkt!
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Południowy gęsty las Nie Maj 26 2013, 18:44
MG:
@Rroido:
Może gdyby Rroido dał ponieść się swoim pierwotnym instynktom, o ile oczywiście takie posiadał, a jego reakcje były nieco szybsze, uniknąłbym wtedy niezbyt przyjemnego spotkania z gruntem też przed nim? Można by gdybać, czy gdyby chłopak od razu rzucił się w bok, a nie kolejny raz pozwolił sobie na tak charakterystyczny dla niego luz, to tak naprawdę nic by się nie stało? Tego jednak nikt nigdy miał się nie dowiedzieć. Fakty były proste - Rroido nie zdążył się uchylić przed czymkolwiek znajdującym się za nim. W momencie, w którym podnosił się z kucek już było dla niego za późno, a gdy odwracał się by spojrzeć za siebie, "coś" wyciągnęło już w kierunku swojej ofiary... łapy? Ręce? Rroido tylko przez ułamek sekundy zdążył zaobserwować nieco prostokątny, szeroki obrys kogoś za jego plecami, a zieleń i brąz, jakich pełno było wokół niego już wcześniej, teraz jeszcze mocniej rzuciły mu się w oczy w obrazie przeciwnika.
Chwilę później leżał już wewnątrz krateru, nie kojarząc nawet jak długo zajęło mu spadanie do środka. Gdy chłopak spojrzał do góry, z miejsca, z którego zleciał, nie zobaczył dosłownie nic. Ciemność ogarniała go ze wszystkich stron, nie pozwalając mu dojrzeć dosłownie niczego. Zemdlał? Śnił? Kto wie? Choć chyba jednak nie, skoro tuż Rroido usłyszał jak tuż obok niego ktoś się poruszył i przypadł do rozciągniętego na ziemi chłopaka. - ...dobra robota. - usłyszał Rroido młodziutki, lecz bardzo zawiedziony głos. - Przez ratunek miałem na myśli raczej wyciągnięcie mnie stąd, a nie dotrzymanie mi towarzystwa tutaj... - dopiero po chwili chłopak umilkł, reagując w ten sposób na zbliżając się z góry dźwięk. Brzmiał on mniej więcej jak szuranie kilkunastu grabi o ziemię i raczej nie wywołał miłych skojarzeń. I zbliżał się do was, z miejsca, w którym wcześniej stał Rroido.
Że przy okazji upadku Rroido mocno pogruchotał sobie prawą rękę to chyba nie muszę nawet wspominać? W tym momencie chłopak praktycznie jej nie czuł. Miało to swoją zaletę - nie czuł bólu. Być może zacznie odczuwać go później.
@Rena:
Naszej policjantce nikt niestety nie odpowiedział na zadane przez nią pytanie. Zewsząd otaczały ją w końcu drzewa i choć być może w głowie Reny nic nie stało na przeszkodzie, by to te jej odpowiedziały, to widocznie ten lasek musiał być wyjątkowo niemiły i małomówny, a może obrażony na Raven? Ponoć rodzina się na siebie nie obraża, a przynajmniej nie na długo, ale czy ten lasek był jej rodziną? Tak czy siak, po słowach Reny zawiało ciszą, ciszą na tyle bolesną co zwiastującą, że pomocy znikąd dziewczyna nie uświadczy.
Co do instynktu natomiast... Cóż, tego Renie odmówić w tej konkretnej sytuacji nie można było. W momencie, w którym chwyciła czarkę w dłonie, nieważne jak delikatnie się do tego nie zabierała, nie zdołała się ona uchronić od skaleczenia się w jeden z paluszków, najwidoczniej krańce czarki było bardzo ostre i lepiej było się ich nie tykać. Rana była niewielka, jednak krew, która z niej wypłynęła momentalnie, niemal jakby przyciągana w jakiś magiczny sposób, skierowała się w kierunku czarki. Rudowłosa mogła zauważyć jak krew wypływająca z jej ranek również zaczyna powoli kierować się w kierunku czarki, ta jednak miała do niej dalej niż krew z palca, więc trochę by to jej jeszcze zajęło. Dodatkowo wcześniejszy napis zmienił się, a teraz brzmiał on "Więcej". Oprócz tego nic się nie zmieniło.
@Kawka:
Sparaliżowana z jakiegoś powodu, czy to strachu, czy nie możności podjęcia konkretnej decyzji co do tego, co należy teraz zrobić, Kawka wciąż tkwiła przy wejściu do lasu, obserwując jak bandyci, widocznie czekając na kogoś, umilają sobie czas zabawą z dwójką dzieci. Być może taka patowa sytuacja trwałaby jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie pojawienie się na horyzoncie trójki potężnie uzbrojonych mężczyzn, na widok których bandyci momentalnie wpadli w popłoch. Wpierw próbowali oni podjąć walkę z dopiero co przybyłą trójką, lecz na jaw szybko wyszły spore różnice w technice i umiejętności walki, nie wspominając o tym, że zbrojni mieli przewagę liczebną. Kawka obserwowała jak zbrojni obezwładniają bandziorów, tłukąc ich brutalnie do utraty tchu, a następnie obwiązując liną. Dopiero po chwili jednak zauważyła, że w pewnym momencie trzeci z zbrojnych zniknął gdzieś, a z jeszcze większym przerażeniem odkryła, że ten znajduje się tuż obok niej i patrzy na nią z uśmiechem większym niż dziewczyna kiedykolwiek w swoim życiu widziała. Chwilę później, jeden prosty cios w kark spowodował, że dziewczyna straciła przytomność. I tylko las był świadkiem jak to Kawka wzięta została za wspólnika tamtej dwójki i zawleczona do pobliskiej wioski by odpokutować niepopełnione przez nią grzechy. Zbrojni byli nie ugięci, a dzieci zbyt przerażone by zauważyć co wokół nich się właśnie działo.
_________________ Stan postaci: Rroido - lekkie zmęczenie, prawa ręka mocno pogruchotana i wyłączona z użytku. Rena - lekkie zmęczenie, kilka drobnych, płytkich, delikatnie krwawiących ranek na nogach i rękach (bez większego znaczenia). Kawka - wypada z misji, obecnie uznana za porywacza i bandytę, znajduje się w towarzystwie wspomnianych zbrojnych. Jeśli będzie chciała powrócić na fabułę, niech w pierwszym kolejnym poście opisze w jaki sposób przekonała zbrojnych do tego by ją wypuścili i uznali za niewinną zanim dotarli do miasta.
Kawka - 3 PD.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Pon Maj 27 2013, 15:10
Co za las! Ona chce tutaj pomóc komuś kogo nie zna, a pomocy oczekuje, a drzewka nie chcą współpracować. Toż to jawna stawianie oporu funkcjonariuszce prawa! Z drugiej strony...każda roślinka jest żywa i na pewno coś mówi, ale skoro Raven tego nie słyszy, znaczy to, iż...nie posiada jeszcze tak super umiejętności jak rozmawianie z florą! Kto by pomyślał, że w lasku byłoby to tak mile widziane? Szkoda, że nie miała przy sobie Kawki, która potrafiła rozmawiać z ptakami - może to nie roślinki, ale też sporo wiedzą i mogłyby pomóc! Okazało się jednak, że mimo braku umiejętności rozmawiania z krajobrazem, instynkt i 'szczęście' swoje zrobiły. Tak tak - coś się zaczęło dziać! Co prawda było to spowodowane kolejnym nacięciem na ciele dziewczyny, ale dzięki temu, zauważyła, że krew, dziwnym sposobem jest przyciągana do czarki. To samo zresztą stało się z pozostałymi rankami...podejrzane! Naturalnie rudowłosa przybliżyła się na tyle by krew sobie spokojnie spływała, ale i wolała się znowu nie nadziać na ostre krawędzie to i uważała! Oczywiście wszystko to przez napis, który o dziwo się zmienił - szok! Właściwie...magia! To na pewno wołanie świętego drzewa o pomoc, które jak tylko może próbuje podpowiedzieć Renie jak powinna pomóc! Wniosek? Czarka chce krwi, a że dziewczę powinno słuchać...wróć...po prostu była ciekawa co się stanie! No i naturalnie chciała pomóc skoro o pomoc tak ładnie proszono! W każdym razie skoro czarka chciała więcej krwi to 'mądra' Raven postanowiła prośbę uszanować. Sięgnęła po jeden ze swych sztyletów i postanowiła naciąć wewnętrzną część lewej dłoni. Wydawało jej się, że jeśli czarka szybciej dostanie 'napój' to i będzie lepiej - zwłaszcza, że rudowłosa jest tutaj na misji! Trzeba nadmienić, iż nie miała zamiaru się jakoś strasznie kaleczyć. Chciała tylko naciąć nieco owe miejsce by krew ładnie kapała/spływała sobie do naczynia. Dzięki temu, iż nacięcie nie miało być wielkie to i dziewczę mogło kontrolować swój stan - czyt. jak coś się zacznie dziać to przestanie lać i obwiążę ranę chusteczką...Najważniejsza rzeczy - co sobie myślała rudowłosa w chwili nacinania wewnętrznej części dłoni? Dzielna bądź! Robisz to by pomóc...pomóc komuś kto tego potrzebuje! Robisz to dla dzieci! Dla natury! Dla pochwalenia się raną wojenną przed panem kapitanem! Dla misji! Raz ciach i już!
Rroido
Liczba postów : 68
Dołączył/a : 02/04/2013
Skąd : mam wiedzieć?
Temat: Re: Południowy gęsty las Pią Maj 31 2013, 00:45
LOL, NOPE!
Rroido był w swoim żywiole. Żywiole frajerów, których własna głupota upewniała w przekonaniu, że niemożliwe jest dla nich możliwe. Czarnowłosy nie miał zamiaru, mimo zaistnienia powodów ku temu, zarzucać nic swojej głupocie. Była integralną częścią jego persony, tak samo jak lewa ręka, prawa ręka, śledziona, nerka, mały palec u stopy. Mógł obwiniać tylko zły los, który powoli, lecz sukcesywnie, prowadził chłopaka do jego zguby. Bohater stał się pokrzywdzonym, któremu pomóc mogła teraz tylko równie nadprzyrodzona, jak obecny, niematerialny wróg, siła szczęścia. Może jednak ratowała teraz kogoś innego? Albo miała wolne? Każdy przecież mógł mieć chwilę na odpoczynek! Przeklęty Przywoływacz nie miał okazji ujrzeć zbytnio napastnika, którego atak tak bardzo chciał uniknąć. Na chęciach się skończyło. Nie miał okazji nawet dowiedzieć się, czy nie dałoby rady obejść się bez tego wrzucania do krateru, bez zbędnej przemocy. Po to Stwórca dał człowiekowi (i nie tylko) język, żeby go używał. Czy fakt, że napastnikiem mogła być kilkumetrowa, nieznająca litości bestia, której nie bardzo chciało się dyskutować na temat innych opcji poza zrobieniem swej ofierze kuku, byłby dobrym kontrargumentem do powyższej tezy? Zamrugał kilkakrotnie próbując ogarnąć, kiedy ma oczy otwarte, a kiedy zamknięte. W obu wypadkach było tak ciemno, że ciężko było się w tym połapać. Rroido uśmiechnął się pod nosem i zaśmiał, najpewniej z własnej bezużyteczności. Chciał być bohaterem, a był teraz...zerem. Przynajmniej był tego świadom. Odwrócił łeb w stronę młodzika, który do niego przemówił, starając się go zauważyć. - Jako, że nie mogłem zrobić tego pierwszego, to postanowiłem zrobić to drugie. Wybacz. - zaśmiał się, wyraźnie żartując. Czy miał do czynienia z poszukiwanym Kyle'm? W sumie nie interesowało go to tak bardzo, jak brak czucia w prawicy. Cóż to się mogło z nią stać, żeby jej Pan i Władca Rroido, stracił nad tą kończyną panowanie? Wybił? Złamał? Zabił? Równie dobrze mogło to być spowodowane działaniem z zewnątrz. Może to nieznajomy dzieciak zastosował jakiś nielegalne środki odurzające na naszym bohaterze w jakimś...nieładnym celu? Rroido, bojąc się o posiadanie innych uszkodzeń na swym ciele, do tego bardziej dotkliwych, ostrożnie podniósł tułów do siadu. Sam wsłuchał się w niepokojący dźwięk z chwilowym zaskoczeniem, by po chwili westchnąć z uśmiechem. Wiedział, co się zapowiada. - No cóż, młody przyjacielu "może-Kyle'u". To chyba tyle z Twojego krótkiego życia. - stwierdził czarnowłosy, przymrużając oczy - Wielka szkoda. Wszystko było przed Tobą. Ja mam mniejszy kłopot, bo niczego nie żałuję. Wiedział, jak bardzo jego życie było małoznaczne wśród miliona innych, które miały większe szanse na zostanie bardziej znaczącymi w tym Świecie. Ktoś mógł zostać wielkim Magiem, kto inny utalentowanym lekarzem, albo malarzem. Chłopczyna mógł co najwyżej starać się o miano największego idioty, ale przez swój niefart zająłby pewnie drugie miejsce. Nie będzie więc kłopotów, jak sobie kopnie w kalendarz. Może będąc przekąską potwora, w końcu do czegoś się przyda? Wtem szok. Rroido otworzył szeroko oczy i rozwarł nieznacznie usta, gdy do głowy przyszła mu pewna myśl, która stała się istną wyciągarką do gwoździ, które tkwiły w wyimaginowanej trumnie bohatera. Nie miał nic do umierania, póki był "na czysto" tutaj, wśród żywych. Nie pozwolono mu na taki luksus. Przez - co jest niemalże oczywiste - własną głupotę. - Zmiana planów... - mruknął z lekkim uśmiechem, wstając na nogi - Jednak tanio skóry nie sprzedam. Obietnica. To była nowa siła napędowa czarnowłosego, który już porzucił myśl o kończeniu swej egzystencji na tym okrutnym, lecz jakże pięknym świecie. Nie mógł wyjść na hipokrytę. Mówił dziewczynom, że nie ucieknie i nie zginie. Nieładnie byłoby rzucać swych słów na wiatr. Poza tym, Kostucha raczej nie był kobietą i nosił ładnych majteczek. Rena owszem, więc warto będzie do niej wrócić. Pierwszą rzeczą, jaką bohater chciał zrobić w swoim obecnym, survivalowym planie, było sprawdzenie, czy może korzystać z magii. Chciał skumulować jakąś niewielką ilość energii w lewej dłoni, formując niewielkich rozmiarów pieczęć. Miał to być sygnał, że okolica nie pozbawiła go mocy. Jeżeli tak się stało - cóż, będzie musiał liczyć na swoje niezbyt skuteczne uniki. Jeśli jednak używanie magii wchodziło w grę... - Staraj się za bardzo nie ruszać, "może-Kyle'u". - rzeknie Rroido, wyszczerzając zęby w zadziornym uśmiechu i wystawiając sprawną dłoń przed siebie. - Oko za oko, ząb za ząb, bestia za bestię...czy jakoś tak.
Teraz chciał spożytkować bardziej znaczną ilość swej energii, materializując magiczną pieczęć w jej pełnych rozmiarach. W specyficznej dla Rroido magii, znak ten pełnił formę portalu, z którego mogły wychodzić wszelakie stwory, które chciał przywołać. Nie trzeba wspominać, kto tym razem miał się z nich wyłonić. Jeżeli wszystko pójdzie jak trzeba, to duże, białe dłonie wyjdą ze środka pieczęci, łapiąc za jej krawędzie, pomagając wysunąć się reszcie ciała istocie wezwanej przez czarnowłosego - Amona. Stwór pewnie da znać o swojej wielkiej radości wyjścia "na spacer", wydając z siebie głośny ryk. W końcu wyskoczy z magicznego znaku, który chwilę później zniknie, a w okolicy rozlegnie się dźwięk dzwoniących łańcuchów. Amon będzie sapał i pomrukiwał, obracając łeb na wszystkie strony w poszukiwaniu ofiar. - Tylko spokojnie, wielkoludzie. - stwierdzi czarnowłosy, będąc gotowym na zastosowanie magicznej sztuczki zwanej Ceno, jeśli przywołaniec zrobi coś nieodpowiedniego - Ktoś chce chyba zrobić mnie i mojemu małemu koledze, którego palcem bez pozwolenia ruszyć nie możesz, krzywdę. Rozumiesz, co mam na myśli? Raczej stwór przyjmie do wiadomości, z kim może się pobawić. Rroido nie podał więcej szczegółów co do planu ochrony jego i "może-Kyle'a", żeby Amon sam wybrał, jego zdaniem, najlepsze rozwiązanie. Będzie czekał na zbliżenie się zagrożenia? Raczej nie. Prędzej stanie na chwilę, posłucha niepokojących odgłosów i rzuci się w bój, bez większych ceregieli, w kierunku ich źródła. Czarnowłosemu zostanie tylko próbować się przyglądać temu, najpewniej krwawemu, spektaklowi, co w tych ciemnościach może okazać się strasznie trudne. Sam stwór również może mieć pewne kłopoty związane z ujrzeniem celu, jednak pewnie będzie miał to gdzieś, kierując się słuchem i instynktem. Oby to wystarczyło.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Południowy gęsty las Pią Maj 31 2013, 15:36
MG:
@Rena:
Być może ktoś inny na miejscu Reny zadałby sobie kluczowe pytania jakim były "dlaczego komuś potrzebna jest moja krew?" albo "czy na pewno rozsądnie jest pomagać komuś kompletnie nieznajomemu?", dziewczyna jednak postanowiła pozwolić swojej ciekawości zapanować nad zdrowym rozsądkiem... Choć zaraz, mówimy przecież o Renie, więc być może coś takiego od początku nie istniało? Jakkolwiek intencje rudego dziewczęcia były dobre i pomóc chciała, tak niestety pewna być nie mogła, że to co robi jest czymś dobrym. A po chwili oddawania swojej krwi policjantka zauważyła, że krew płynęła coraz szybciej i coraz mocniej, a jej siły stopniowo opadały. Już wcześniej lekko zmęczona, teraz dziewczyna zaczęła odczuwać już całkiem spory ubytek sił we własnym organizmie, a świat przed jej oczami delikatnie zamigotał zanim odskoczyła od czarki przerywając "krwawe połączenie" jakie istniało między nią, a naczyniem. I całe szczęście, że pozostała uważna do samego końca, bo gdyby cała zabawa z krwią potrwała nieco dłużej mogło się to dla niej skończyć tragicznie.
Teraz delikatnie chwiejąc się na nogach i próbując zapanować nad migającym momentalnie światem Rena spojrzała na miejsce, w którym przed chwilą była czarka, zauważając, że krwi wewnątrz niej nie było ani trochę, a sama czarka była pęknięta. Napis ponownie się zmienił, tym razem na proste "Nareszcie". Chwilę później dziewczyna mogła zaobserwować jak "święte" drzewo, wcześniej składające się z dwóch w kształcie literki X zaczyna się rozłączać, a po chwili zamiast wspomnianego X widziała na miejscu dwa normalne choć całkiem spore drzewa, a pomiędzy nimi czarnowłosą dziewczynę, nieco wyższą niż Raven, mocno poturbowaną i pokrwawioną. Co ciekawe jednak, krew ta nie wydawała się wypływać z żadnych ran na ciele czarnowłosej, a jednak sprawiała wrażenie świeżej. Po chwili wsiąkła ona w dziewczynę, a ta upadła na kolana, ni to śmiejąc się, ni to łkając. Rena obserwowała to wszystko, nie do końca rozumiejąc co właśnie się stało.
@Rroido:
W ciemnościach przede wszystkim trudno było ocenić szerokość miejsca, w którym się znajdowali, bo o ile wysokość pozwalała mieć względną pewność, że stwór przywołany przez Rroida raczej nie wyłamie w żaden sposób sufitu, to o tyle nikt z obecnych na dole nie mógł wiedzieć, jak bardzo szerokie było to miejsce. W momencie w którym Amon został przywołany do tego świata nie było jeszcze tak źle, o ile oczywiście można mówić, "nie jest źle" o sytuacji, w której ktoś przywołuje demonicznego, żądnego krwi potwora na nasz plan egzystencji. Amon wpierw faktycznie zerknął najpierw na Rroida z szaleństwem w oczach, a potem na chłopaka, który był w pobliżu i być może bylibyśmy świadkiem jakiejś głupiej tragedii, gdyby czarnowłosy przywoływacz szybko nie uspokoił swojego sługi. Gdy po chwili Amon usłyszał, że coś faktycznie kieruje się w ich stronę, momentalnie jednak stracił zainteresowanie dwójką ludzi. Najwyraźniej to coś u góry, było zdecydowanie bardziej warte jego uwagi niż kruchutcy ludzie. Potwór momentalnie podskoczył wysoko w powietrze, chcąc jak najszybciej zbliżyć się do swojego celu...
...i wtedy skały zaczęły się przestawiać, ziemia deformować, kamienie spadać na dno, tam gdzie jeszcze przed chwilą stał. Najwyraźniej sam spad tunelu nie był na tyle szeroki by Amon mógł się w nim swobodnie zmieścić, przy użyciu jednak swojej czystej siły fizycznej udało mu się przebić przez kolejne warstwy ziemi, poszerzając wlot dla własnych potrzeb. Rroido jednak nie miał czasu tego docenić, bo w jego kierunku zaczęły spadać skały i kamienie naruszone przez Amona, a że kamulce były całkiem spore zderzenie czołowe, z którymkolwiek z nich groziło... Cóż, co najmniej uczynieniem z Rroida jeszcze bardziej... "ciekawej" osoby. I być może tak by właśnie było, gdyby chłopak, który stał obok czarnowłosego nie pociągnął go za ramię (niestety, za to, które było już naruszone i czarnowłosy pierwszy raz odczuł świdrujący ból w nim, dokładnie teraz) i nie pobiegł na oślep wgłąb tunelu. Całe szczęście, że tam był, prawda? Odciągnięty na bok Rroido mógł słyszeć jak jego bestia generuje coraz potężniejsze osuwisko. Prawdopodobnie, choć chłopak sam nie mógł tego ocenić dokładnie, droga na górę została właśnie odcięta. Za nią znajdował się Amon, który teraz zapewne siłował się ze swoim przeciwnikiem.
- Zanim zapytam co to do cholery było, niech mi pan powie jedno - czarnowłosy usłyszał głos chłopaka - Czy pan jest normalny? I skąd pan wie jak się nazywam? - chłopak zapewne patrzył teraz na ciebie, przebywając bowiem w ciemności dłuższy czas jego oczy zdążyły się już nieco przyzwyczaić do niej. Rroido też powoli zaczynał czuć się w ciemności coraz lepiej i mógł dostrzec, że wąski tunel, w który wciągnięty został przez Kyle'a dokądś dalej prowadzi. Tylko dokąd?
_________________ Stan postaci: Rroido - lekkie zmęczenie, prawa ręka mocno pogruchotana i wyłączona z użytku zaczyna boleć, 78% MM. Póki co nie masz pojęcia jak Amon radzi sobie ze swoim przeciwnikiem. Rena - zmęczenie organizmu, ranki z jakiegoś powodu się zasklepiły.
Czas na odpis: 3.06. 19:00. + 1 dzień dla Rroida.
Ostatnio zmieniony przez Kirino dnia Pon Cze 03 2013, 12:45, w całości zmieniany 1 raz
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Nie Cze 02 2013, 08:50
No tak...Dlaczego nie pomyślała o tym, że swą krwią może uwolnić jakiegoś demona? Bo demony nie znają alfabetu! A może...może znają? Może akurat ten tutaj jest inteligentny, namiesza Renie w główce i będzie chciała zabić swoich towarzyszy?! Mimo wszystko dzielna Raven nie przejawiała strachu w aktualnej chwili, gdyż...gdyż ciągle miała ze sobą wodę święconą! Tak - łup z poprzedniej misji, który spoczywał sobie w magicznym kuferku! W razie czego po prostu skropi potwora ową wodą, a on się rozpuści! Czyż nie genialny plan? W dodatku uderzy prosto w oczy, ha! Nic więc dziwnego, iż wciąż oddawała krew... Dopiero odczuwając większe zmęczenie - wiedziała, że trzeba było zabrać ze sobą czekoladowe orzeszki - przerwała...czy też raczej skończyła 'połączenie' z czarką, odskakując od naczynia. Tym samym walczyła ze swym zmęczeniem i plamkami przed oczyma, ciągle myśląc o dzieciach, którym mieli pomóc - no, a jak się teraz przekima to straci cenne minuty! Swoją drogą...coś chyba im nie wyszło z tymi poszukiwaniami? Wszak mieli kogoś znaleźć, a tutaj rudowłosa bawi się w nie wiadomo co! Miała tylko nadzieję, że reszta pamięta o misji i robi co trzeba...a policjantka niedługo im pomoże! W każdym razie zwróciła swój wzrok ku czarce...pękniętej czarce! Ależ ona ma mocną krew! Musi kiedyś tego w domu spróbować - jak się zatnie papierem to naleje jej nieco na talerz! Wszak trzeba było sprawdzić swe umiejętności bojowe, prawda? Jeszcze się okaże, że ma specjalne umiejętności! Zapewne rozwodziłaby się nad tym długo - wyobrażając sobie jak śmiga z czerwonymi rękoma - ale jej uwagę przykuł zmieniony napis...Nareszcie? W sensie, że 'hura, pomoc nadeszła'? Tak przynajmniej ona to odczytała, po czym zwróciła wzrok na rozdzielające się drzewa. Oczywiście wiadomo co to znaczyło...'wykopała' skarb! Niczym prawdziwy pirat! No, może nieco udawany bo nie kopała łopatą, ale była tak zmęczona jakby to robiła, więc się liczyło! Spodziewała się super skarby, a tam między drzewami pojawiła się...dziewczyna. Uh...ma się pecha co? Brak skarbów przeżyje bo ma wypłatę, ale mogłaby dostać w nagrodę chociaż jakiegoś bohatera płci męskiej! No nic...i tak na jej twarzy malował się radosny uśmiech. Czemu? Bo w końcu nie byłą tutaj jedyną osóbką! Trzeba było jednak przyznać, iż owe dziewczę było dość dziwne...Pokrwawione nie swoją krwią - o dziwo można się było domyśleć, że należy do Renci! Krew jak klucz do skarbu - którą wsiąknęła i opadła na kolana. Na twarzy policjantki malowało się chwilowe zdziwienie, ale tak czy siak postanowiła podejść do nieznajomej...Zwłaszcza, że jakimś dziwnym trafem, ranki Raven się zasklepiły - wow! Żeby tak jeszcze zmęczenie odebrać to byłoby super! No, ale to może potem załatwi...Teraz, skocznym krokiem podeszła do ciemnowłosej, zatrzymując się jakieś parę metrów przed nią - by nie być na wyciągnięcie ręki. - No heeeej - kulturalnie się przywitała - Jak się czujesz? Coś cię boli? Jestem Rena, a ty? To ty chciałaś pomocy? Cud...że zadała tak mało pytań! Zazwyczaj strzela jak z kałasza, a tutaj...no było ich trochę, ale stać ją było na więcej! Po prostu nie chciała teraz przemęczać nieznajomej. Wydawało jej się też, iż zadała najważniejsze pytania.
Rroido
Liczba postów : 68
Dołączył/a : 02/04/2013
Skąd : mam wiedzieć?
Temat: Re: Południowy gęsty las Wto Cze 04 2013, 18:53
Uwolnienie Amona nie powinno nikogo bawić. Czy kogokolwiek śmieszy widok tornada pustoszącego miasta? Albo tsunami pozbawiającego domostw dziesiątek ludzi? Do takich katastrof można śmiało upodobnić wspomnianego, gniewnego przywołańca, który pod wpływem instynktów zwykł skupiać się na wzniecaniu chaosu w okolicy, w której się obecnie znajdował, przy okazji robiąc krzywdę kilku winnym, bądź niewinnym, osobom. Mimo to, Rroido wydawał się być dziwnie zadowolony z faktu, że jego nadgorliwy sługus mógł sobie spokojnie pohasać tak długo, jak trzymał się pewnych reguł. Jak rodzice cieszą się, kiedy ich pociechy robią jakieś śmieszne głupoty, tak chłopczyna radował się na widok zabawy Amona, która nieraz kończyła się zrobieniem z okolicy pobojowiska pełnego krwi i powyrywanych kończyn. Czysta frajda! Było by jeszcze zabawniej, gdyby Rroido nakazał swemu "przyjacielowi" o robienie nieco mniejszego bałaganu w tym kraterze. Miło było patrzeć, jaki Amon był energiczny i pełny zapału do zadania, które mu chłopak powierzył. Zabierał się za nie nieco zbyt entuzjastycznie, chyba chcąc zmienić otoczenie na takie, które by mu bardziej odpowiadało. Czarnowłosy początkowo miał to w głębokim poważaniu, dopóki rzeczywiście coś nie zaczęło zagrażać jego życiu. W tej chwili przywołaniec, z największego draństwa w okolicy, winien zmienić się w największego bohatera, wracając do swego pana i ratując mu cztery litery przed wszystkimi, spadającymi częściami tutejszego krajobrazu. A może bestia wierzyła w Rroido, że uniknie wszystkich "produktów ubocznych" zmiany pola bitwy? To powód do dumy, czy płaczu i odmawiania pacierza? Pomocą okazał się "może-Kyle", który uratował towarzysza przed bliższym poznaniem się z jednym obiektem chętnym na skrócenie życia swego celu. Efektem tego było obudzenie pociągniętej przez młodziaka prawicy, która teraz musiała dać swojemu właścicielowi o sobie znać w bardzo bolesny sposób. Rroido otworzył szeroko oczy, nadymał poliki i zasłonił usta lewą dłonią, nie chcąc krzyczeć. Chyba jednak lepiej byłoby dać się zabić. Gdy wydawało się, że jest już bezpiecznie i pierwsza, najbardziej silna fala cierpień przeszła , bohater wydmuchał z siebie zgromadzone powietrze i zaczął ciężko dyszeć, będąc nieco schylonym do przodu. - Rozmawiać ze mną o normalności? Chcesz się stąd jakoś wydostać, czy słuchać mojej dwudniowej lektury na temat mojego zdania, czym jest "normalność"? - odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się tajemniczo. Dla czarnowłosego był to temat-rzeka. Mógłby godzinami opowiadać o tym, jak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia; jak jedne osoby mogą być postrzegane za normalne w różnych środowiskach przy różnych sytuacjach; że w rzeczywistości "normalność" to wzorzec pewnych zachowań, które występują u większości ludzi. Jakby bohater zaczął o tym nawijać, to bez ingerencji osób z zewnątrz, nie za bardzo mógłby przestać. Zamrugał kilkakrotnie w zdziwieniu, uśmiechając się chwilę potem i wskazując palcem zdrowej ręki wgłąb korytarza, do którego się wraz z Kyle'm, którym się ten młodziak okazał, dostał. - Co tam jest? Co tam jest? - spytał wyraźnie rozentuzjazmowany, niczym małe, ciekawskie dziecko, patrząc na towarzysza. Od usłyszanej odpowiedzi, czarnowłosy zachowa się dwojako. Jeśli dowie się, że tam dalej nie znajdzie nic przyjemnego, przykładowo, kolejnego stwora, to zaprzestanie się w tę tajemnicę zagłębiać. Jeśli jednak młodszy towarzysz powie, że jest tam coś wartego uwagi albo nie będzie wiedział, co tam jest, to Rroido odwróci się w stronę wejścia do jaskini. - Idę zbadać sytuacje! Baw się dobrze! Tylko nie narozrabiaj w okolicy za bardzo! W razie czego Cię wezwę! - krzyknie, żeby Amon mógł usłyszeć, dając potworowi dokończyć sprawy. Sam chłopczyna ruszy dalej, w nieznane. Może będzie tam jakieś wyjście? Albo ładne dziewczyny z majteczkami? Jeśli przywołaniec skończy swoje zabawy, to na pewno odnajdzie swego pana, gdziekolwiek by nie był. Sam czarnowłosy też będzie mógł śledzić Amona, jeśli będzie tego potrzebował. Dziwne, że jeszcze nie spojrzał oczami stwora, by przyjrzeć się tej całej bestii która, jak przypuszczał, wrzuciła go tutaj. Może później się tym zajmie.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Południowy gęsty las Czw Cze 06 2013, 22:51
MG:
@Rena:
- Fa...ntasty... ccccznie... - usłyszała Rena w odpowiedzi na swoje pytania. Głos był bardzo zachrypnięty, ostry i niemiły w brzmieniu, dodatkowo nawet jedno słowo zostało przez niego poszatkowane na kawałki. Czarnowłosa miała najwyraźniej spore problemy z artykułowaniem swoich myśli. - Jaaa... Imię... Intree... - zaskrzeczała dziewczyna nie podnosząc się z ziemi, co kilka chwil jednak odwracając powoli głowę to w lewo, to w prawo. Chwilę później Rena mogła zobaczyć jak dziewczyna podnosi się z ziemi, cały jednak proces wyglądał jakby w spowolnieniu. Każdy ruch nieznajomej wydawał się stanowić dla niej problem, dosłownie jakby jej mięśnie były nienaoliwione... A może kości? Po chwili jednak dziewczyna stała już na równych nogach i przyglądała się własnemu ciału. Była wychudzona, niczym modelki, które za wszelką cenę chcą stać się najlepszymi na świecie, tyle, że tutaj ciężko było mówić o tym, by dziewczyna faktycznie chciała tak wyglądać, na jej twarzy bowiem pojawił się szybko wyraz niesmaku. Coś musiało jej nie pasować w sobie, coś musiało jej wybitnie nie odpowiadać. Intree przeniosła wzrok na Renę i przez chwilę wpatrywała się w twarz rudowłosej policjantki z zainteresowaniem. Nawet uśmiechnęła się do niej, choć trzeba przyznać, że i ten uśmiech nie był zbyt udany.
- Czy. Masz. Jeszcze - głos czarnowłosej nieco się zmienił, dalej brzmiał bardzo nienaturalnie i brudno, teraz jednak nie był on już tak przerywany. Najwidoczniej dziewczyna powoli odzyskiwała władzę we własnych strunach głosowych - Wiem. Że. Masz. Daj? - zapytała wyciągając rękę w kierunku Renci, tak jakby chciała wymienić z nią uścisk dłoni. Dodatkowo dziewczyna zaczęła poruszać się w kierunku policjantki, bardzo powoli, niezręcznie i ślamazarnie, powłócząc nogą o ziemię, zamiast normalnie stawiając ją jak to zwyczajnie się robiło. Dodatkowo Rena miała niemiłe wrażenie, że polana na której się znajdowali jakby się... zmniejszyła? Wcześniej wydawało się, że jest tu całkiem sporo miejsca, teraz jednak wszystko zdawało się być bliżej. Drzewa, ścieżka, którą tu przyszła... Wszystko to było... Nie na wyciągnięcie ręki, ale zdecydowanie bliżej.
@Rroido:
Amon najwyraźniej uznał twoją sugestię za oczywisty rozkaz, stąd jego momentalne wyruszenie w pole. Być może też uznał, że jego pan da radę obronić się przed kupką kamieni lecącą w jego kierunku? Koniec końców, potrafił zmusić do posłuszeństwa taką bestię jak on sam. Tak czy siak, było minęło, wszyscy żyli.
- Dwa dni... Bylibyśmy wtedy bardzo głodni, prawda? - odpowiedział Rroidowi Kyle, kiedy ten zadał mu pierwsze pytanie. Rroido mógł powoli zauważyć, że Kyle też do końca nie jest taki normalny na jakiego wygląda. Mimo wszystkiego co przed chwilą się stało, tego co widział, tego, że ktoś go ścigał czy prawie zakopał w jakimś dole, młody chłopak cały czas zachowywał relatywny spokój. Oczywiście, Amon go zadziwił, ale nie przeraził. Choć może inaczej - po reakcjach chłopaka ciężko było stwierdzić, czy faktycznie cokolwiek odczuwał. Może po prostu taką miał naturę?
- Co do korytarza... Nie mam bladego pojęcia co tam jest. Nie szedłem dalej. Wejście jest... Wejście było tam skąd przyszliśmy, tam gdzie z kolei idziemy równie dobrze może być ślepy zaułek... Nie żebyśmy mieli teraz gdzie iść... - wymamrotał pod nosem chłopak, nie do końca dbając o to, czy Rroido go usłyszy czy nie. Mimo wszystko jednak widać było, że chłopak lubił gadać. Nie wiadomo w końcu ile tu siedział, może dzień, może dwa? Może godzinę, może tydzień? Kto wie? Tak czy siak nie zamierzał opuszczać boku Rroida przez najbliższy czas, nasz bohater mógł z resztą zauważyć, że Kyle porusza się blisko niego. Bał się? Nie widać tego było ani po jego twarzy, ani po głosie.
Sam tunel ciągnął się natomiast długimi metrami, ani Kyle, ani Rroido nie potrafili też powiedzieć, czy w jakikolwiek sposób się on zmienia. Co chwilę potykali się oni o różne skały leżące na dnie, kilka razy zauważyli też odnogi odchodzące od korytarza, te jednak nigdy nie prowadziły zbyt głęboko, nie był więc nawet sensu się rozdzielać, bo po chwili i tak wracali na tę samą ścieżkę. W pewnym momencie Rroido zdołał odczuć, że droga stała się delikatnie cięższa, jakby stawało się... stromiej? Po kolejnych kilku minutach nasz bohater uderzył czołem o... sufit? Coś zagradzało drogę dalej, coś przeszkadzało im w wędrówce. Przy uderzeniu Rroido poczuł jednak drgnięcie "sufitu", zupełnie jakby można było się przez niego przebić, przy użyciu odpowiedniej siły. Dodatkowo, chłopakowi zdawało się słyszeć głosy... Niby nic nowego dla niego, ale tym razem głos wydawał się być bardziej znajomy. Hmm...
_________________ Stan postaci: Rroido - lekkie zmęczenie, prawa ręka mocno pogruchotana i wyłączona z użytku, boli coraz bardziej, 78% MM. W dalszym ciągu zero informacji o tym jak Amon radzi sobie z przeciwnikiem. Rena - zmęczenie organizmu.
Czas na odpis: 10.06. 20:00.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Pon Cze 10 2013, 09:20
Biedne, ledwo mówiące dziewczę! Naprawdę wyglądała tak jakby należało ją jak najszybciej zanieść do szpitala. Swoją drogą ciekawe jak stąd do niego daleko...hmm...Tyle, że drzewko chyba wciąż drogą blokowało, a sama nieznaj...o, przedstawiła się! Sukces! Czyli jednak pytanka dochodzą - szkoda, że nie raczyła odpowiedzieć na resztę, ale cóż...dopyta się i tyle! W każdym razie, rudowłosa grzecznie czekała, aż rozmówczyni się podniosła, oglądnęła siebie, a następnie zwróciła się ponownie ku Raven. Trzeba przyznać, iż co jak co, ale policjantka uwielbiała rozmawiać, więc był to zdecydowany plus! Z drugiej strony trochę mało słówek wyszło z ust nowo poznanej. Czyżby trzeba będzie ją nauczyć mówić? O, jak nowo narodzone dziecię! - Co mam? Co mam? Tamto? Krew? A po co? - jej głos wciąż był pozytywnie wesoły i niewinny - Pomogłam. Jesteś tutaj, więc czy to nie wystarczy? Wiesz, że w szpitalach mają krwi od dawców krwi na pęczki? - ależ ona była inteligentna! - Zrobimy tak...Jak mi powiesz nieco o sobie to i mogę pomóc, co? Wiesz, niecodziennie widuje się kogoś odrodzone z ziemi i to dosłownie! To co, to co? Opowiesz mi swą historię? Skomentowała ciekawsko i nie można się dziwić. Wszak co to za wychowanie, że biedna Rencia kogoś ratuje, a owy nietypowy ktoś nie chce jej nic wytłumaczyć? Poza tym w końcu do niej dotarło, że może więcej krwi to nie taki dobry pomysł? Chciała pomóc i wrócić do swej misji - zdawało się, że trochę akurat o tym zapomniała... - ale pomocy chętnie udzieli! Problem polegał na tym, że już coś zrobiła, a nie miała pewności, że robi dobrze. Tak, tak...kiedyś rozumek musiał się odezwać, więc póki co wstrzyma swój krwawy sklepik i poczeka na odpowiedzi. Najdziwniejsze było to, iż dziewczyna miała świadomość tego, że okolica nieco się...zmniejszyła? Dziwne! Czyżby jakimś sposobem, Raven nabawiła się klaustrofobii i teraz sobie wyobraża coś takiego i to w lasku? Toż to już wysoki poziom! Hm hm...Tak czy inaczej, póki nie otrzyma odpowiedzi to będzie się cofać kroczek po kroczku, tak by Intree nie podeszła za blisko. Co to to nie! Odpowiedzi, a potem bliskość może. No...chyba, że ładnie poprosi to się jeszcze rudowłosa zastanowi bo jednak pomagać trzeba w krwiodawstwie.
Rroido
Liczba postów : 68
Dołączył/a : 02/04/2013
Skąd : mam wiedzieć?
Temat: Re: Południowy gęsty las Pon Cze 10 2013, 19:24
Czarnowłosy miał nadzieję, że panujący wokół mrok zasłonił jego dziwny, szaleńczy uśmieszek, kiedy Kyle wspomniał o głodzie. A nawet jeśli chłopczyna to zauważy, to najpewniej nie zrozumie jego znaczenia. Może nieświadomość dodawała smaku ludzkiemu, młodzieńczemu mięsu? Jedynym wyjściem było zapuścić się w nieznane tereny niezbadanego tunelu! Byle nie znaleźć tam kolejnego, rządnego krwi potwora. Amon nie był zbyt dobry w multitaskingu. Szczególnie, kiedy "taski" były dość znacznie od siebie oddalone. Tyle, jeśli chodzi o ewentualną pomoc. Nie było się czym przejmować! Poza irytującym bólem ramienia, który był przyczyną nagłego narastania chęci Rroido do amputowania sobie ręki. Gdyby nie to, to pewnie przebywanie w tych ciemnościach przyjąłby bardziej entuzjastycznie, zamiast syczeć i mruczeć pod nosem, gdy tylko cierpienia stawały się nieco wyraźniejsze. Czarnowłosy nie miał zamiaru się poddawać. Udało mu się znaleźć tego, kogo wszyscy szukali. To tak, jakby trafił kupon w Lay'sach, pozwalający na odbiór drugiej, darmowej paczki. Teraz trzeba tylko wyjść z tej dziury, odnaleźć Renę, Kawkę, zobaczyć majteczki tej pierwszej i załatwić kilka innych pierdółek, związanych z pewnym starcem. Może stan Rroido nie pozwalał mu tego wszystkiego dokonać w rekordowym czasie, jednak były i dobre strony - mogło być gorzej. A przyszłość jeszcze przed nim. Spacer tunelem okazał się być nudny i wydawać by się mogło, że bezsensowny. Z założenia prosta droga, zaczęła przypominać pewnego rodzaju labirynt, ewentualnie swoiste rondo, po którym nasza dwójka krążyła kilkakrotnie, nim w końcu weszła na inną drogę. Jakby tu była Rena, to pewnie śpiewałaby dla umilenia czasu spędzonego w tych tunelach, przy okazji stając się celem zboczonych docinków naszego bohatera, jak również tymi związanymi ze ślubem. Zamiast tego, chłopczyna musiał zadowolić się ciągłym potykaniem się o przeszkody, czemu towarzyszyły głośne syknięcia spowodowane falą bólu, której źródłem było prawe, uszkodzone ramię. Może to kara boska za nękanie niewinnych dziewcząt? - Tak przy okazji, to znalazłeś to, czego szukałeś? - spytał Rroido z uśmiechem w pewnej chwili spaceru, chyba samemu chcąc spróbować zapomnieć o cierpieniu - tak samo tym fizycznym, związanym z prawicą, jak i psychicznym, który był skutkiem niskiego stężenia estrogenu w okolicy. A może chciał sobie ułatwić dalszą drogę, która niespodziewanie stała się nieco bardziej uciążliwa? Fakt, że wcześniej banalne brnięcie do przodu zaczęło nagle dawać o sobie znać w nogach bohatera, był dziwny. Może Rroido chciał jakiegoś urozmaicenia, ale niekoniecznie utrudnienia. Nim wymyślił, z jakiego powodu komplikacja drogi zwiększa swój poziom z "easy", przywalił łbem o...no właśnie, o co? Dał znać o odczuwanym bólu (niekoniecznie głowy) nieco głośniej, masując uderzone miejsce lewą dłonią. Chwilę później wykorzystał ją do wybadania tego, co znajdowało się przed nim. Nie wydawało się, żeby przeszkoda była bardzo spójna. Może dałoby radę się przez nią przebić? Chłopak spojrzał na swoją prawicę już wyobrażając sobie ból, jaki będzie czuł, waląc lewą ręką o to, co było przed nim. Mocne drgania ciała tej czynności towarzyszące, na pewno będą skutkować istną serią z metaforycznego karabinu, przy pomocy amunicji zwanej "Pain". Tę kwestię trzeba będzie nieco bardziej przemyśleć. W ten czas czarnowłosy użył Kapo, żeby sprawdzić poczynania swojego przywołańca. Miało to trwać tylko krótką chwilę, gdy przerwać chłopakowi miały głosy, które wydawały się dochodzić z drugiej strony przeszkody. Chyba będzie trzeba się pobawić w mężczyznę, albo przynajmniej spróbować. - Jak będę wrzeszczał i płakał, to nikomu o tym nie mów. - stwierdził Rroido, zaciskając lewą pięść i zamachując się nią przed siebie, wprost w "sufit", chcąc naruszyć jego strukturę i sprawdzić, co kryło się po drugiej stronie. Chłopczyna wypuścił głośno powietrze spod zaciśniętych zębów, zamykając przy tym prawe oko. Przecież wiedział, że będzie boleć! Siłą woli nie uda mu się zbytnio przesunąć tej przeszkody z drogi, a na przywoływanie Amona jakoś nie miał ochoty, nieważne jak stworowi wychodziło rozprawianie się z wrogiem. Rroido umiał liczyć, więc teraz liczył na siebie i swoją, jak dotąd niestwierdzoną, męskość. Że uda mu się znieść te cierpienia, że nie padnie trupem w trakcie...i że po drugiej stronie czekały majteczki. Wszystko, byle się motywować. Jeśli jeden cios nie wystarczał, to po chwili przerwy na odreagowanie bólu, chłopczyna wykonał kolejny cios. Jak będzie trzeba, to i następny. I tak do skutku, póki będzie mu starczyć sił i póki nie zacznie myśleć o popełnieniu samobójstwa, nie mogąc znieść cierpień powodowanych przez prawe ramię, które na pewno stawały się coraz silniejsze z każdym kolejnym uderzeniem. Jeśli w końcu uda się przebić, to wystawi dłoń na zewnątrz, zagnie nieco palce i da głośno znać o swej radości słowem: - MÓÓŻGIIIIII! Chyba liczył na to, że ktoś to zauważy i usłyszy.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Południowy gęsty las Wto Cze 11 2013, 18:58
MG:
@Rena:
Niezależnie od tego czy Rena się tego spodziewała czy nie, wyglądało na to, że jej słowy... odniosły efekt! Dziewczyna, która wcześniej człapała powoli w kierunku swojej wybawicielki i krwiodawczyni, zatrzymała się teraz i dość niepewnie spojrzała na policjantkę, widocznie przez chwilę zastanawiając się nad tym jak powinno zareagować w tej sytuacji. Po chwili skinęła powoli głową, wydawała się jednak nieco zagubiona, ręka wcześniej skierowana w stronę naszej dzielnej policjantki teraz opadła bezwiednie przy jej ciele. Przez kilka sekund poruszała ustami, tak jakby mówiąc coś do siebie lub sprawdzając czy jest w stanie powiedzieć jakieś trudne słowo za pierwszym razem. Następnie odezwała się do Renci, a ta mogła zauważyć, że jej głos przeszedł kolejną ewolucję - brzmiał teraz dużo wyraźniej i płynniej, choć wciąż można było wyczuć dziwny akcent - jakby zmęczenie czy brak nawyku mówienia.
- Uwięzionam tutaj przez lat dwa byłam. Nikt pomóc nie chciał, ludzie krwi nie oddali. Co zrobić? Nic się nie dało. Zamknięta bo śmierć, ale nieprawda. Krwi muszę. Szpital... daleko. Bardzo? Ty bliżej? - powiedziała, pozostawiając Ci zadanie rozwikłania poszczególnych części jej wypowiedzi, te bowiem do końca jasne jednak nie były. Przy okazji... BEM! Rena usłyszała dziwny, stłumiony krzyk, brzmiący gdzieś blisko jej lewej nogi. Gdy spojrzała w tę stronę zorientowała się, że wynurzyła się stamtąd z całkiem sporej dziury... ręka. Ręka, która wyraźnie chciała się wydostać spod ziemi, ręka która ruszyła się na tyle, że groziła osunięciem kolejnych kawałków terenu, w tym tego, na którym obecnie stała nasza bohaterka. Kątem oka Rena zauważyła też, że Intree znów lekko się do niej zbliżyła - nie próbowała jednak niczego zrobić.
@Rroido:
- Nie znalazłem - dobiegł Cię głos Kyle'a, wyraźnie zawiedziony i tym razem pełen emocji. Najwyraźniej istniało jednak coś, co było w stanie wpłynąć na jego postawę i zachowanie oraz obrazowane stany emocjonalne - tym czymś musiał być zawód, który zapewne sprawił sam sobie niedopełnieniem swojej misji. - Byłem u szamana, ale jego tam nie było. A potem gdy wracałem... Spadłem. Dość nagle, szczerze sam do końca nie wiem jak to się stało... No i nie wiem gdzie jest szaman. A skoro przy tym jesteśmy, nie wiem też gdzie jesteśmy i nie wiem czy będę potrafił utrzymać powagę, gdy będzie pan płakał, wolę poinformować - otworzył się przed Rroidem chłopak, pod sam koniec sprawiając, że jego głos wrócił do swojej wcześniejszej lekkiej obojętności i spokoju. Najwyraźniej chciał w ten "żartobliwy" sposób wymazać okazany wcześniej niepokój.
Co do Amona - jakkolwiek zabrzmi to dziwnie... Biegał on po lesie. W chwili, w której nasz przywoływacz zdecydował pożyczyć sobie ocząt milusiego i pociesznego potwora, ten akurat dewastował las, wyrywał drzewa i miotał nimi gdzie popadnie, wyglądał jakby znalazł się w zupełnym amoku. Później jednak Rroido kontakt przerwał.
...a jeszcze później przyszedł ból. Ręka chłopaka w starciu z twardą powierzchnią nie była całkowicie na przegranej pozycji, ale na pewno nie była też zbyt dobrze przygotowana do tak epickiego starcia. Mimo wszystko jednak chłopakowi udało się przebić przez skorupę ziemską i wystawić dłoń na zewnątrz - ba, wyglądało nawet na to, że udało mu się rozkruszyć nieco więcej niż tylko kawałek ziemi - po tym jak jego dłoń przebiła się przez "sufit" chwilę później nieco więcej ziemi oderwało się od powierzchni, wystarczając idealnie na tyle, by Rroido mógł przywrzeć swoją twarzą do otworu (teraz wielkości dwóch pięści i zauważyć... nogę Reny. Jej~!
A, że przy okazji Rroido zapłacił za to cenę w postaci okropnie obolałej, zrytej dłoni? Cóż, detale~!
_________________ Stan postaci: Rroido - lekkie zmęczenie, prawa ręka mocno pogruchotana i wyłączona z użytku, cholernie boli, lewa dłoń mocno obolała, wierzchnia warstwa skóry zdarta, również okropnie boli, 78% MM. Amon najwyraźniej musiał uporać się ze swoim wcześniejszym przeciwnikiem, Rroido nie wyczuł dodatkowo żadnych większych uszkodzeń swojego pupila poza mniej znaczącymi ranami, nie przeszkadzającymi w walce. Rena - zmęczenie organizmu.
Czas na odpis: 20.06. 22:00
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Czw Cze 20 2013, 08:36
Na szczęście okazało się, iż Intree chce rozmawiać! No, a przynajmniej udzieliła kilku odpowiedzi, aczkolwiek...wciąż pozostawało trochę niewyjaśnionych kwestii, o które należałoby zapytać. Z drugiej strony zagubienie nieznajomej przemawiało do troskliwej natury rudowłosej, która...właściwie z chęcią rzuciła by się z oddaniem więcej krwi! Gdyby nie to, że wciąż pamiętała o misji to pewnie od razu by to zrobiła, a tak...musiała zachować chociaż dećko ostrożności...No co? Jak straci przytomność bo zabiorą jej za dużo szkarłatnej cieczy z ciała to i zadanie może zostać niewykonane! Swoją drogą ciekawe co tam u reszty grupki... - Hm? Zamknięta bo śmierć? - głównie tej kwestii niezrozumiała - W sensieeee...W sensie, że co? Pochowana żywcem?! - w tym momencie przerażenie pojawiło się na twarzy młodej policjantki - Po tak długim czasie to nie lepiej byłoby coś zjeść? No i faktycznie jestem bliżej niż szpital, więc pomogę - uśmiechnęła się ponownie - W tym czasie możesz mi jeszcze coś opowiedzieć i... - wtem z ziemi obok wyrosła...ręka! - Aaa! Pisnęła krótko zaskoczona, odskakując odruchowo w bok - dzięki czemu może i się nie zapadnie. Przez to zdarzenie właśnie musiała przerwać swą pomoc i oddalić sztylecik od ręki, którą chciała ponownie zranić by oddać krew. Teraz jednak musiało to zaczekać...Stoicie sobie, rozmawiacie, a tu nagle spod ziemi wychodzi ręka. Jakie jest pierwsze skojarzenie? No oczywiście, że zombie! A umysł Raven wcale nie był aż tak inny i pomyślał to samo! Momentalnie więc przywołała swój kuferek z Tartaru, wsadziła do niego wolną rękę i wyciągnęła z niego...odrobinę wody święconej, którą pokropiła ową dłoń! Hmm...tylko czy woda święcona działa na zombie? Przez tą wątpliwość, kuferek ponownie zniknął bo i jeśli nie będzie działać owa 'woda' to po co ma ją zużywać? Z drugiej strony...może to jakiś znajomy Intree? - Ktoś jeszcze został uwięziony, tak jak Ty? Zapytała, kierując słowa do nowo poznanej, przy okazji przekrzywiając niewinnie główkę. W końcu jeśli faktycznie to jakiś znajomy to trzeba mu pomóc! A jak nie? Jak nie...to moża zombie się sam odezwie albo...rozpuści jednak przez wodę święconą?! Swoją drogą...czy zombie nie powinny mieć bardziej wysuszonego ciała?
Rroido
Liczba postów : 68
Dołączył/a : 02/04/2013
Skąd : mam wiedzieć?
Temat: Re: Południowy gęsty las Pią Cze 21 2013, 22:09
Czarnowłosy otworzył szerzej oczy, zauważając coś niesamowitego. Fakt, że ogólnie miał teraz widok na zewnątrz, nie był teraz wcale tak istotny. Co z tego, że właśnie tego Rroido i Kyle chcieli? Co się naprawdę liczyło, to czyjaś noga, która nijak przypominała kończynę dolną należącą do przedstawiciela płci brzydszej. Cóż to oznaczało? Że patrząc na goleń i kierując się wyżej, przez kolano i udo, w kierunku pośladków, można było być - w odpowiednich warunkach, ściśle związanymi z odzieniem właściciela oglądanej nogi - zaszczyconym widokiem, którego nie każdemu facetowi dane było zobaczyć. Tajemne miejsce, w którym skrywane były męskie marzenia, do których tylko wybrani mieli dostęp. Chłopczyna zacisnął nerwowo zęby, zapominając o bólu, z wielkim wysiłkiem i lekko krwawiącym nosem starając się zauważyć ten jeden element dziewczęcego ubioru, na którym tak mu zależało. Jeszcze tylko troszkę... Nie wiedział co się stało, żeby właścicielka kończyny zeszła mu z widoku. Przestraszyła się? Ktoś ją zaatakował? Porwał? Odsunął? Rroido spuścił głowę i uronił łezkę. Był tak bliski wygrania życia. Tak bliski. Nie zareagował na wodę święconą. Nie reagował na nic. Sens dalszej egzystencji nagle znikł. - Nie ma tutaj co szukać. Wracajmy. - mruknął beznamiętnie, uśmiechając się nieznacznie. Cóż to za różnica, zdechnąć w tej jaskini, czy wyjść na zewnątrz? Początkowo żadna, do czasu nawrotu bólu. Do prawicy dołączyła się lewica, najpewniej nie chcąc jej dawać wkurzać swojego właściciela tak samej. Gdy własne kończyny chcą Ci robić źle, to wiedz, że coś się dzieje. Rroido nadymał policzki, starając się powstrzymać przed głośnym krzyknięciem. Potem wypuścił długo powietrze i potrząsnął głową. Ukucnął nieznacznie i uchylił do przodu. Odwrócił głowę w kierunku Kyle'a, patrząc na niego nieprzytomnym spojrzeniem. Tak bardzo cierpiał, nie mogąc zobaczyć tego, czego tak bardzo chciał. Ból rąk to inna sprawa. - Wskakuj mi na plecy i wychodź na zewnątrz. Ja poczekam, aż wybudują tutaj jakieś schody albo aż przestaną mnie ręce boleć. Przeklęty Przywoływacz nie miał raczej teraz zbyt dużo do roboty, biorąc pod uwagę stan jego górnych kończyn. Jakby trenował mięśnie szczęki, to może dzięki zębom wydostałby się na zewnątrz. Teraz mógł liczyć co najwyżej na pomoc innych. Dopiero teraz mógł dokonać analizy głosu nieznajomej, która tak bardzo nie chciała pokazać swojej uroczej bielizny. - Rena-chan~! - zawołał wesoło, odzyskując chęć do życia - Wróciłem~ Chcę na obiad klopsy~ Chyba zapomniał, że jego koleżanka nie była z nim w związku małżeńskim i nie powinien w takiej sytuacji gadać jak jakiś mąż. Cały Rroido! Nie zmieniało to faktu, że przydałoby się z tej dziury jakoś wyjść, a wezwanie Amona na pomoc nie było raczej dobrym wyjściem. Jeszcze by zmasakrował wszystkich wokół, a czarnowłosy ze swojej obecnej pozycji nie widział wszystkiego i wszystkich, którzy krążyli po okolicy. Wolał nie ryzykować kilku ofiar, bo będzie mu się z tym źle spało. Przez jedną noc.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Południowy gęsty las Sob Cze 22 2013, 00:18
MG:
Cóż... Kyle posłusznie spełnił żądanie chłopaka i wskoczył mu na plecy, dość dosłownie. Rroidowi na chwilę zrobiło się słabo i dziwnie, gdy dodatkowy ciężar pojawił się na jego grzbiecie, ciężar jednak jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął, widocznie przeskakując z twojego tyłu do góry, a następnie, już z powierzchni odwracając się do czarnowłosego i wysuwają swoją dłoń w jego kierunku. Że było to dość nieczułe z jego strony? Cóż, nikt nigdy nie powiedział, że zombie wstające z grobów czuły się cudownie, gdy musiały przekopywać się przez warstwy ziemi, a dodatkowo musiały przecież one jeszcze odważyć to cholerne wieko trumny! Rroido miał o tyle łatwo, że trumny nie było, poziom trudności spadał w dół o jeden, a i tak zdołał odczuć na własnej skórze jak to jest, gdy się zostanie zmuszonym do pracy własnymi rękoma. Kyle, tak czy siak, niewiele robiąc sobie z postaci obecnych za jego plecami spoglądał teraz na niego i wyciągał swoją dłoń, czekając aż jego partner z podziemnych wędrówek wreszcie zmężnieje i zaciśnie zęby.
Rena w tym czasie zdołała już dojrzeć kto to taki znajdował się pod ziemią i tak usilnie próbował się z wnętrza mateczki planety uwolnić. Oto Rroido, bohater nad bohatery, z obrzmiałymi prawicami, tak był to właśnie on! I dodatkowo miał ze sobą jakiegoś chłopaczka! Rena być może i ruszyłaby mu na pomóc, gdyby nie jeden maleńki problem.
Drogę pomiędzy dziewczyną, a chłopakiem zagrodziła oto bowiem... wielka gałąź. A przez wielką gałąź mam na myśli grubą na 10 centymetrów wbitą w ziemię, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Kyle kłodę, z której dodatkowo wystawały zaostrzone, dwu-trzy centymetrowe gałęzie. Kyle na szczęście zdążył odskoczyć na bok, nie zdołał jednak całkiem sparować atakującej go gałęzi i leżąc teraz o kilka kroków od Intree obficie krwawił z okolicy brzuchy. Dodatkowo dopiero po chwili policjantka mogła skonstatować, że drzewa znów zbliżyły się do niej, a trójka drzew wyraźnie "wyszła" z lasu i zbliżyła się do rozmawiających na odległość dwóch metrów. Kiedy to się stało? Jak to możliwe, że zrobiły to tak cicho, niezauważalnie? Cóż, kto wie? Być może skorzystały z zamieszania, które wywołał Rroido swoim pojawieniem się? Jedno z drzew wyraźnie nie chciało dopuścić Reny do Rroida, ani też ułatwić mu wyjścia z dziury. A może... A może chciało zrobić co innego? Intree próbowała coś powiedzieć, Rena wyraźnie usłyszeć mogła jak ta mamrocze coś pod nosem w swoim mocno połamanym języku, coś na co las zareagował chóralnym "szuruburu", odgłosem poruszanych wiatrem liści, tyle, że zdecydowanie mocniejszym, agresywniejszym. Po chwili jedno z trzech drzew otaczających rozmawiających wystrzeliło swoje gałęzie w kierunku Reny. Gałęzie, ostro zakończone, wyraźnie sprawiające wrażenie bycia niebezpiecznymi.
Albo prościej - Mapka. Zielone trójkąty drzewa, czerwona - Intree, pomarańczowa - Rena, czarna - Rroido, mała niebieska - Kyle, zielona kreska - gałąź wystrzelona wcześniej. Drzewo po lewej na dole atakuje Rene.
_________________ Stan postaci: Rroido - lekkie zmęczenie, prawa ręka mocno pogruchotana i wyłączona z użytku, cholernie boli, lewa dłoń mocno obolała, wierzchnia warstwa skóry zdarta, również okropnie boli, 78% MM. Rena - zmęczenie organizmu.
Czas na odpis: 25.06. 20:00
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Południowy gęsty las Wto Cze 25 2013, 09:59
- W tym lesie pewnie nie ma klopsów. Odpowiedziała wesoło bo...Okazało się, że to wcale nie zombie, a Rroido w towarzystwie! No kto by się spodziewał? Przynajmniej nie Raven, dla której zombie były bardziej prawdopodobne niż...no właśnie, ciekawe co oni robili pod ziemią? Czyżby bawili się w krety? I nie zaprosili jej do zabawy?! Nieładnie, nieładnie...Już ona im nagada! Tak! Od razu chciała odpowiedzieć i na 'klopsy' i na to kim jest ów chłopaczek - bo pierwsze podejrzenia i instynkt mówiły, że to musi być Kyle! Tylko czy same Kyle`e chodzą po lasach? Nic to! Już otwierała usta by coś powiedzieć, a tutaj nagle, las zaczął się bawić! Jak ro było...ah - las niebezpiecznie zbliżył się do okien! Co prawda okien tu nie było, ale oczka to jak okienka na świat! Niestety niedobry pan gałąź zranił dzieciaka, więc i rudowłosa musiała zmartwić się jego stanem! - Trzymaj się mały! Ciocia Rena już idzie! Zabrzmiała niczym bohaterka, chcąc dodać chłopaczkowi nieco siły i cierpliwości by jej ducha nie wyzionął. Naturalnie fakt, iż drzewa znowu się zbliżyły był niepokojący...a ona nie miała przy sobie siekiery. Eh...to święte drzewo powinno powstrzymać swych kamratów! Zazdrośnik jeden...Dodatkowo Intree coś mamrotała. Czyżby miała z tym coś wspólnego? Czy to ją chcą dorwać? - Oi, Intree-chan! Wiesz, dlaczego te drzewa się ruszają? Może je poprosić by przestały? - zapytała niewinnie czemu się dziwić nie można było - wszak nie miała pewności czy to wina dziewczyny czy czegoś innego - Jeśli możesz je powstrzymać to od razu dostaniesz mojej krwi! Dodała zachęcająco bo...może nie była ekologiem, ale tak niszczyć drzewka? A jak drzazga się wbije? Tak czy inaczej chciała pobiec w kierunku dziecka, mając nadzieję, że dzielny Rroido sobie poradzi, a tu nagle...drzewo ją zaatakowało! Co to to nie! Nie będzie się cackać skoro ją atakują! To jawny atak na policjantkę! Chcąc nie chcąc, Raven postanowiła się obronić, przyzywając swą Egidę do lewej ręki, która teoretycznie powinna ochronić ją przed gałęziami. Nie mniej jednak była przygotowana by w razie czego jeszcze odskoczyć - wszak jej zaklęcie tarczy, więc raczej poczuje jak zostanie naruszone w niebezpieczny sposób. To jednak nie koniec! Albowiem od razu po tym - po tym jak obroni się lub nie przed gałęzią - nie traci czasu i przyzywa do drugiej ręki Gungnira, którego od razu wyrzuca/kieruje w stronę atakującego ją drzewka. Włócznia ma to do siebie, że 'lata', a rudowłosa kieruje nią ręką, więc i powinna trafić cel...No, a przynajmniej nie zniknie póki w drzewko owe nie trafi...bo inne drzewka celem nie były! Jeno te ruszające się i głównie to, które atakowało!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.