I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Płeć: Kobieta Waga: 42kg Wzrost: 153cm Wiek: 19 lat
Gildia: N/D Miejsce umieszczenia znaku gildii: N/D Klasa Maga: Zero
Wygląd: Rakka charakteryzuje się niskim wzrostem i wagą piórkową. Nie dziwnym więc są smukłe kształty dziewczyny. Jej nogi wydają się długie i delikatne, ręce - dłonie i palce - drobne. Jej tułów jest szczupły, talia wąska i wyraźnie zarysowana, biodra tylko delikatnie uwydatnione, piersi zaś nieco mniejsze niż przeciętnej wielkości. Mimo kruchości, można zauważyć na ciele Rakki drobno zarysowane mięśnie. Jedną z najważniejszych cech Rakki jest jej bielactwo. Niemal całkowite, bo nie obejmujące w całości tylko jej oczu. Skóra Rakki jest blada i delikatna, jej jasność znacznie odbiega kolorem nawet od przedstawicieli białoskórej rasy człowieka. Efekt braku pigmentacji potęguje widoczność żył umieszczonych płytko pod skórą, zupełnie wybielone włosy i bardzo jasne, błękitne oczy. Łatwo przez to dostrzec blade, różowe blizny, którymi pokryte są jej plecy. Można po nich ocenić, że rany były długie na kilkanaście centymetrów i bardzo płytkie, lecz liczne, położone na sobie. Ciężko policzyć dokładnie ile ran było zadanych, ponieważ zlewają się ze sobą. Pojedyncza, ale spora blizna po cięciu zdobi prawy bok Rakki oraz lewe ramię. Te ściągają okoliczną skórę, przez co dziewczyna niechętnie się rozciąga. Kilka pomniejszych blizn znajduje się w okolicy stóp, dłoni i kolan. Są to jasnoróżowe, niewielkie linie po zadrapaniach czy rozcięciach. Na pierwszy rzut oka twarz Rakki wydaje się jeszcze dziewczęca, jej buzię okalają srebrzystobiałe włosy, a jej delikatne rysy doskonale komponują się z prostym noskiem i drobnymi, blado różowymi, aksamitnie miękkimi, jak i skóra, ustami oraz łagodnie zakreślonymi, dużymi oczami. Ich barwa wydaje się jednak głęboka, a spojrzenie zdaje się przeszywać lodowymi szpileczkami.
Charakter: Albinoska na co dzień jest osobą spokojną, cichą i skrytą, zamkniętą w sobie. Nie daje się sprowokować - bywa że nie reaguje nawet wtedy, kiedy jest krzywdzona. Nie oznacza to jednak, że jest uległa. Wręcz przeciwnie. Cechuje ją opanowanie, racjonalne ocenianie własnej sytuacji, a także wewnętrzna siła. Nienawidzi się poddawać, angażuje w każdą czynność. Ma zasady, których się trzyma, ma swoją dumę, od której nie odchodzi. Jest odważna i nie boi się poświęcać. Bywa też butna, zwłaszcza w stosunku do przeciwności losu. Gdy postawi na swoim, dąży do celu do upadłego. Są jednak rzeczy, z którymi dziewczyna nie potrafi walczyć tak, aby wygrać. Nie rozumie swoich odruchów ani lęku, który wciąż odczuwa. Wpływają one na jej decyzje, dlatego stara się unikać źródeł swojego strachu. Są nim... ludzie. Rakka nie rozumie dlaczego, jest jednak bardzo nieśmiała wobec innych ludzi, zwłaszcza wydających się silnymi psychicznie. Jest bardzo nieufna. Cierpi też na androfobię, a lęk narasta wraz z gabarytami mężczyzny oraz pewnością i siłą, którą ten okazuje. Bardzo łatwo więc ją przestraszyć. Płoszy się na brzmienie głośnych dźwięków czy krzyków. Często czuje się prześladowana i trudno jej zapanować nad odruchami ucieczki. Mimo tego wszystkiego, Rakka nie odmówi pomocy potrzebującemu. Wydaje się być osobą opiekuńczą i odpowiedzialną, kiedy są ku temu powody. Uznaje też, że skoro nie lubi czuć się upodlona czy niekomfortowo, nie powinna z własnej woli sprawiać, by ktoś tak się czuł. Tylko z tego powodu nie wchodzi w poważniejsze konflikty z prawem i można określić ją jako “moralną”.
Pozostałe: ~ Androfobia; ~ Bielactwo - skóra Rakki jest nadwrażliwa na słońce, a jej wzrok jest nieco pogorszony na dalekich dystansach; ~ Anemia sierpowata - odporność Rakki jest zmniejszona, również jej zdolności fizyczne są bardzo ograniczone; ~ Rakka cechuje się wyjątkowo przyjemnym do słuchania, delikatnym głosem. ~ Magia w ciele Rakki dotychczas powstrzymywała najgorsze objawy choroby, pozwalając jej dość dobrze funkcjonować mimo upływu czasu. ~ Słaba głowa - Rakka może upić się dosłownie wszystkim w bardzo krótkim czasie.
Umiejętności fabularne: ~ Wielojęzykowość ~ Z racji wychowania się w dwóch państwach, dziewczyna za młodu przyswoiła sobie trzy języki - Cuelhel (Pergrande Kingdom), Hnub (Midi) oraz wspólny (Midi). Obecnie jej myśli wyrażane są w trzech. Dziewczyna nieświadomie przeplata je między sobą, jeżeli nie potrafi znaleźć odpowiednika jednego słowa lub wyrażenia w innym. Mimo tego, żadnego z tych języków w pełni nie pamięta, zwłaszcza Cuelhelu i Hnub, z którym nie miała do czynienia odkąd straciła pamięć. Gdyby jednak zobaczyła pismo w Cuelhelu lub Hnub, byłaby w stanie przypomnieć sobie alfabet i słowa. Dotyczy to również języka mówionego - gdyby dziewczyna usłyszała przykładowe słownictwo któregoś z tych dwóch języków, zrozumiałaby przekaz i byłaby w stanie powtórzyć słowa w pełni rozumiejąc je oraz oraz kilka innych, które w jakiś sposób były z jednym słowem połączone emocjonalnie. Na przykład ojciec - śmierć - brat - dom - królestwo i tak dalej, i tak dalej. Można powiedzieć, że języki te są u niej uśpione. Dodatkowo, z racji znajomości tylu języków, łatwiej jej będzie nauczyć się kolejnych.
~ Aktorstwo ~ Mimo, że nie pamięta swojej przeszłości, jej ciało i psychika wciąż pamiętają pewne odruchy. Gdy dziewczyna się na tym skupi, potrafi stłamsić swoje instynkty i grać. Potrafi przybrać różne miny i naśladować różne zachowania z ogromną dokładnością i cierpliwością.
~ Gra na Erhu ~ Przez słabe ciało, Rakka większość czasu spędzała w domu. Kiedy nie uczyła się podstawowej wiedzy, przekazywanej dziewczynkom o jej statusie w jej wieku, grała właśnie na erhu. Był to dla niej bardzo ważny instrument. Często grała razem z matką. Pod wpływem chwili potrafiła komponować melodie wyrażające jej uczucia. Potężny sentyment sprawia, że mimo utraty pamięci potrafiłaby mistrzowsko władać erhu po krótkiej rozgrzewce, gdyby instrument wpadł w jej ręce.
Rodzaj Magii: ~ Medyczna ~ Magia ta polega na ingerencję w ciało żywego organizmu, zwykle w celu naprawienia jego uszkodzeń. Pozwala więc na leczenie uszkodzonych tkanek, rozrywanie ich, czy też ingerencję w procesy zachodzące w organizmie - zaczynając od metabolizmu, poprzez wydalanie, skurcze mięśni międzyżebrowych, po pracę serca. Pozwala też na poznanie organizmu, z którym ma się do czynienia i zrozumienie zachodzącym w nich zmian. Podczas aktywowania zaklęć, dłonie Rakki otacza gęsty, kłębiący się, wyraźnie zielonkawy dym lub mgiełka.
Pasywne Właściwości Magii ~ Samoleczenie ~ Jest to zdolność pasywna, czarodziejka nie ma nad nią żadnej kontroli, a nawet pojęcia o jej istnieniu. Magia płynąca w ciele Rakki stale ją delikatnie regeneruje, przez co wpływa na zranienia oraz choroby. Dzięki tej zdolności odporność Rakki jest niemal optymalna - niższa niż u większości ludzi (odporność Rakki jest znacznie osłabiona ze względu na choroby, które posiada), nie dochodzi też do zatorów w żyłach i porażeń, które wynikałyby z chorób wrodzonych, samoleczenie wpływa też na regenerację ran oraz blizn. W pierwszym przypadku krew krzepnie odrobinę szybciej, w drugim sprawia, że przebieg tworzenia blizny jest dość łagodny i nie dochodzi do jej przerośnięcia, a w przypadku małych blizn - do ich zaniku.
~ Dotyk ~ Różne rodzaje Dotyku łączą te same cechy. Wymagają kontaktu fizycznego i zwykle działają na obszarze dotykanych przez maga okolic. Pod wpływem woli czarodzieja, ten wlewa swoją magię w dotykany organizm, nadając jej różne funkcje. Kiedy rzucane są zaklęcia, wokół dłoni maga pojawia się zielonkawa otoczka, którą porównać można do mgiełki lub krążącego wokół dłoni gęstego, zielonkawego dymu.
~ Rozpoznanie ~ Wysłanie magii w ciało o komórkach zarówno zwierzęcych jak i roślinnych, skutkuje zebraniem informacji na temat danego organizmu. Magia rozlewa się w dotykanym ciele, począwszy od dotykanego miejsca, zbierając informacje o jego budowie i strukturze oraz działaniu w danym momencie. W ten sposób wykryte mogą zostać między innymi zaburzenia kształtu organów, obrażenia zewnętrzne i wewnętrzne, skurcze mięśni czy odczuwany ból i nieprawidłowości. Magia wraca do maga pod wpływem jego woli lub przerwania dotyku pod postacią bardzo precyzyjnych, intensywnych bodźców. Ponadto ich magiczne pochodzenie znacznie je wyostrza, co sprawia, że mag z ogromną dokładnością potrafi zobrazować dotknięty organizm. Moment powrotu magii nasyconej wiedzą jej jest również bolesny - magia nie wybiera informacji, które zbiera, przez co wszelkie nieprawidłowości oraz ból, w chwili zebrania informacji, mag odczuwa kilkukrotnie bardziej niż ranny. Aby otrzymać kompletny obraz, mag musi podtrzymywać magię w badanym regionie organizmu dziesięć sekund. Czas rozesłania magii na cały badany organizm wynosi dwie sekundy (w tym czasie zbierane są już informacje) Mag może użyć rozpoznania również na sobie w dowolnym miejscu. W takim wypadku odczuwany ból i odczuwane nieprawidłowości wzrastają czterokrotnie w momencie zebrania informacji z rozlanej magii. Ograniczenia: 0 lvl Medyka - rozpoznawane są tylko wyraźne zmiany - rany wewnętrzne obejmujące przynajmniej pomniejszy zespół tkanek czy złamania/znaczne deformacje kości lub organów. 1 lvl Medyka - dzięki podstawowej wiedzy medycznej, Rakka jest w stanie określić precyzyjnie nieprawidłowości na poziomie tkankowym, jednak nie jest w stanie określić ich genezy, jeżeli rana została wywołana przez niepospolity czynnik (np. chorobę, truciznę, nietypową broń itp.) 2 lvl Medyka - dzięki zaawansowanej wiedzy, Rakka jest w stanie określić genezę powstania rany w większości przypadków, a także określić konsekwencje rozpoznanych obrażeń, sprawdzić stan połączeń nerwowych i połączyć dane uzyskane z różnych układów organizmu. 3 lvl Medyka - pogłębiona wiedza pozwala określić stopień zniszczeń organizmu na poziomie komórkowym, a także stopień regeneracji organizmu oraz błędy zaistniałe w tym procesie, niepozwalające na całkowitą regenerację obrażeń. Rakka może próbować określać szczegółowe działanie trucizn na organizm (MG). * Skan całego organizmu kosztuje 3MM, połowy 2MM, zaś części (głowa, kończyna, tułów) 1MM.
~ Dezynfekcja ~ Czar ten pozwala niszczyć naturalne, niemagiczne bakterie, wirusy oraz ich przetrwalniki. Służy także do oczyszczania ran z martwych komórek i drobnych zabrudzeń, np. w formie ropy lub piasku. Działa na dotykane przez Rakkę okolice. Proces oczyszczania trwa ok. 5 sekund. * Nie działa na Rakkę
~ Wyleczenie ~ Dotykając zranionego miejsca dowolnego organizmu, Rakka potrafi wyleczyć zadrapania, otarcia oraz sińce i niemal wyleczone rany (skrótem - niewielkie obszary charakteryzujące się uszkodzeniem tkanek) w przeciągu kilkunastu sekund w miejscu dotyku. Wymaga to jednak koncentracji. Dzięki dotykowi potrafi też odblokować zatoki i pozbyć się kataru czy ukoić podrażnienie gardła, ale proces trwa 20-30 sekund i wymaga skupienia. * Nie działa na Rakkę
~ Ukojenie ~ Dzięki niemu Rakka załagodzić ból pochodzący z dotykanych okolic, magią oddziałując na receptory czuciowe. Działa jak łagodny środek przeciwbólowy i nie wpływa na zdolności motoryczne. Największy efekt osiągany jest, gdy kontakt fizyczny trwa jedną minutę i utrzymuje się przez trzy, niewymagające dalszego kontaktu fizycznego. * Nie działa na Rakkę
~ Ocena ~ Poprzez wysłanie impulsu w ciało osoby rannej lub starej, Rakka jest w stanie ocenić powagę (rangę) ran i wyniszczeń organizmu. Dzięki temu może przewidzieć śmierć dotykanego, jeżeli ma ona nastąpić w krótkim czasie lub będzie następstwem ran. Dotyk musi być kontynuowany przez trzy sekundy i nie dostarcza innych informacji niż zrozumienie powagi stanu organizmu. * Nie działa na Rakkę ** Można użyć dwa razy na misję.
~ Oczyszczenie ~ Wpuszczając swoją magię do wody lub jedzenia (do 5l objętości), podobnie jak podczas dezynfekcji, Rakka zabija przetrwalniki bakterii i wirusów (niemagicznych), uzdatniając do spożycia wodę lub jedzenie. Proces trwa 30 sekund. Zielona poświata pojawia się w miejscu kontaktu ciała Rakki z wodą lub jedzeniem i pozostaje przez cały czas trwania procesu. * Każdy litr oczyszczenia kosztuje 3MM.
~ Orzeźwienie ~ Mag, dzięki dotykowi, jest w stanie ograniczyć odczuwanie zmęczenia, nadając lekkie uczucie orzeźwienia, jednak nie usuwa go. Efekt utrzymuje się, dopóki trwa kontakt fizyczny. * Nie działa na Rakkę
Zaklęcia: ~ Regeneracja [lvl. D, C, B, A] ~ Magia ta polega na wysłanie własnych zasobów magicznych w dowolny żywy organizm w celu przyspieszenia procesów regeneracyjnych pod wpływem dotyku. W zależności od woli rzucającego czar, może to być jedna z ran, kilka, lub wszystkie, dotyczy to również obrażeń wewnętrznych. Wymagany jest kontakt fizyczny. * Rozpiska nie uwzględnia umiejętności. ** Czar nie działa na Rakkę. *** MG ustala czas leczenia w Postach/turach, gdy Rakka zacznie leczenie i ma obowiązek poinformować o tym gracza.
↣ Lvl. D [7MM]: Obrażenia rangi D goją się w ciągu minuty. Obrażenia rangi C goją się w ciągu trzech minut. Obrażenia rangi B goją się w ciągu 6-15 minut w zależności od stopnia skomplikowania obrażeń.
↣ Lvl. C [10MM]: Obrażenia rangi D goją się w ciągu 30 sekund. Obrażenia rangi C goją w minutę. Obrażenia rangi B goją się w ciągu pięciu minut. Obrażenia rangi A goją się w ciągu 10-20 minut w zależności od stopnia skomplikowania oraz rozległości obrażeń.
↣ Lvl. B [20MM]: Obrażenia rangi D goją się natychmiast Obrażenia rangi C goją się w ciągu 30 sekund. Obrażenia rangi B goją się w ciągu minuty. Obrażenia rangi A goją się w ciągu pięciuminut. Obrażenia rangi S goją się w ciągu minimum piętnastu minut. Rakka nie jest w stanie odebrać człowieka objęciom śmierci ani zwrócić utraconych kończyn i narządów.
↣ Lvl. A [33MM]: Obrażenia rangi D goją się natychmiast Obrażenia rangi C goją się natychmiast. Obrażenia rangi B goją się w ciągu 30 sekund. Obrażenia rangi A goją się w ciągu minuty. Obrażenia rangi S goją się w ciągu siedmiu minut. Obrażenia rangi S+ goją się w minimum dziesięć minut Rakka może próbować uratować człowieka od niechybnej śmierci oraz zapoczątkować procesy nowotworzenia by odbudować utracone lub zniszczone kończyny i narządy, wtedy czas wydłuża się o pięć minut.
~ Wzmocnienie [lvl. D, C] ~ Polega na regeneracji oraz wzmacnianiu komórek organizmu, prowadzącego do zwiększenia wytrzymałości zaczarowanego ciała. Jest on odpowiednio do siły zaklęcia odporny na ciosy, zarówno tłuczone jak i cięte (skóra staje się również wytrzymalsza). * Brak możliwości nałożenia dwóch wzmocnień na jedną osobę
↣ Lvl. D [7MM]: Zwiększa wytrzymałość tkanek organizmu postaci o 20%, również na zadawane mu obrażenia w dowolnej formie. Zaklęcie trwa dwa posty od dotknięcia czarowanego organizmu, równoznacznego z nałożeniem zaklęcia.
↣ Lvl. C [10MM]: Zwiększa wytrzymałość tkanek organizmu o 40%, również na zadawane mu obrażenia w dowolnej formie. W tym stanie postać ma wrażenie, że męczy się nieco wolniej - faktyczne zmęczenie jest odczuwane trochę słabiej niż powinno być w rzeczywistości. Zaklęcie trwa trzy posty od nałożenia pod wpływem dotyku, ponowne nałożenie może nastąpić po jednym poście od wyczerpania czaru.
~ Antidotum [lvl. D] ~ Wpuszczenie w ludzki organizm magii (ok. 2 sekundy) poprzez dotyk, pozwala magowi na wejście w reakcję z niemagicznymi truciznami krążącymi w ciele leczonego organizmu. Magia atakuje cząsteczki trucizny, rozbijając ją, a przy odpowiednich zdolnościach maga, również absorbując jej zniszczone elementy. Podczas procesu wchłaniania magii nasyconej trucizną, mgiełka wokół dłoni czarodzieja ma tendencję do rozrostu i zmiany zabarwienia na ciemne kolory (zwykle purpurę czy czarny) w zależności od trucizny.
↣ Lvl. D [7MM]: Magia rozbija cząsteczki trucizn i pochłania ją, przez co efektywność trucizny spada maksymalnie do 80% (w zależności od trucizny - ocenia MG). Proces ten zajmuje 2 posty i powtórzony szybciej niż po dwóch postach przerwy, prowadzi do osłabienia organizmu pacjenta.
Ostatnio zmieniony przez Rakka dnia Czw Gru 29 2016, 12:56, w całości zmieniany 2 razy
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Rakka Nie Gru 18 2016, 01:13
**** Soundtrack, prosi się o odsłuchanie podczas czytania
Barczysty mężczyzna nerwowym krokiem przechadzał się od jednej do drugiej ściany sporego pomieszczenia, oświetlonego oliwnymi lampami ustawionymi w kątach pokoju. Widać było, że jest zniecierpliwiony, miał zaczerwienioną od wściekłości twarz i zaciskał pięści. Spojrzał w końcu na dwie kobiety zastygłe w oczekiwaniu i warknął groźnie. - Gdzie jest Cheng’hui? - Zapytał je, tłumiąc agresję. Ich miny wyrażały strach, ale też współczucie i poddenerwowanie. Rozległ się kobiecy krzyk pełen bólu. Mężczyzna odwrócił się gwałtownie i doskoczył do ogromnego łóżka zajmującego z bocznymi szafeczkami jedną ze ścian. - Na wielki panteon... Wytrzymaj Ikh’raio. - Szepnął do leżącej, drobnej kobiety, czule łapiąc jedną z jej dłoni. - A ty sprawdź, czy jest już w drodze! - Rozkazał dziewczynie, która trzymała w dłoniach ręczniki. Przekazała je koleżance i wybiegła z pokoju, nie zamykając za sobą shoji. - Ja już... - Ikh’raia musiała przerwać wypowiedź. Jęknęła przeciągle. Pot pokrył jej skórę twarzy i nóg. Łóżko pomiędzy nimi było mokre. Dłoń ukochanej mężczyzny na krótką chwilę stała się bezwładna, gdy ból przyćmił kobietę. - Ikh’raio! Moja droga, Cheng’hui już jest w drodze. Wytrzymaj jeszcze chwilę! - Próbował podtrzymać ją na duchu. Wtedy ścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się mimo cierpień. Nagle do pomieszczenia wparował odziany w białą szatę medyk w towarzystwie wysłanej przed momentem dziewczyny oraz starej akuszerki. - Panie, najlepiej będzie jeśli zaczekasz na zewnątrz. - Odezwał się niskim tonem nowo przybyły. Wydał kilka krótkich poleceń również pozostałym osobom w pomieszczeniu. Mąż rodzącej ani jednak nie pomyślał odstąpić od łóżka. Cheng’hui przeszył go wzrokiem. - Nie mogę odejść od niej teraz, kiedy może stracić... - urwał nagle swoją wypowiedź. Ten poród mógł okazać się dla przekwitającej kobiety śmiertelnym. Lekarz spojrzał z wyrozumiałością na mężczyznę. - Zostań zatem, Neoronie, ale cofnij się. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. - Pan tego domu skinął głową i posłusznie się cofnął, ustępując miejsca. Przez myśl tylko mu przemknęło, że mimo władzy jaką posiada, wciąż pozostaje bezradny względem uczonych lekarzy.
- Panie! - Krzyknęła akuszerka, wołając ojca narodzonego dziecka. Pępowina została przecięta. Ikh’raia straciła przytomność. Nie trzeba było wołać dwa razy - sprawniej niż sugerowałaby to jego rosnąca siwizna, mąż doskoczył do łoża ze łzami w oczach. Ledwo wytrzymał w miejscu trzy godziny oczekiwania, słysząc krzyki swojej żony i dopingując jej. Teraz w pomieszczeniu zalegała przerażająca cisza. Tylko Cheng’hui wydawał stłumione polecenia. Neoron wyciągnął swoje drżące dłonie i wziął do rąk zakrwawione niemowlę. Było blade niczym księżyc i... nie poruszało się. - Ikh’raia mówiła, że wczoraj przestał kopać... - Szepnął rozgoryczony i przytulił maleństwo, lekko bujając się na boki. - Płacz.. - Powiedział do niego cicho, łzy pociekły mu po policzkach i spadły na dziecię. - No płacz. - Mówił coraz bardziej rozemocjonowany. Spojrzał na żonę, przy której krzątał się lekarz z pomocnicami. Akuszerka spoglądała na niego smutnymi oczami. - Płacz, Rakka, płacz. - Mówił przez zęby, tłumiąc płacz. Mijały kolejne sekundy, ale dziecko uparcie milczało. - Jest jeszcze takie ciepłe... - Spojrzał na kobietę. Jej zmarszczki sugerowały, że była świadkiem wielu takich scen. Nie odzywała się. Nie było nic, co mogła teraz zrobić. Wtedy mężczyzna poczuł na swoich rękach ruch. Z wrażenia niemal nie puścił dziecka, które jakby nieśmiało zaczęło łkać. Płakać zaczął i ojciec, tym razem ze szczęścia. Kobieta pospiesznie odebrała mu dziecko, aby umyć jego ciało i zająć się nim. Angażując w zabiegi Neorona, odwracała jego uwagę od niestabilnej żony. Zdawało się, że i on to rozumiał, starał się ze wszystkich sił nie spoglądać w stronę łóżka. Bał się. Jego żona obdarowała go córką i wiedział, że cokolwiek stanie się tej nocy, rozjaśnionej ogromną tarczą pełnego księżyca, on zaopiekuje się małą. Ilekroć jednak wymawiał imię Rakki - łzawił. Imię to wymyśliła wszak Ikh’raia.
- Kochanie... spójrz. - Mruknął do żony. Brzask wlewał się do pomieszczenia przez otwarte shoji, oświetlając jej sylwetkę, upodabniając do świętej. Leżała w bezruchu, wsparta pod plecami dużą ilością puchowych poduszek. Spojrzała na męża przeraźliwie zmęczonymi oczami, uśmiechnęła się jednak, wyrażając tym prawdziwie odczuwane szczęście i ulgę. Opuściła wzrok na trzymane przez niego zawiniątko. - Ma twoje oczy. I nos. - I twój podbródek. - Szepnęła w odpowiedzi i wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny. Bardzo słabą, delikatną rękę, bladą niemal jak dziecko oparte na jego udach, które przytulał do swojego ciała. Złapał dłoń kobiety wolną dłonią, po czym ją ścisnął. Do pomieszczenia wtargnął zaspany, jedenastoletni chłopak. Ziewnął, szeroko otwierając usta i przecierając jedno z zaspanych oczu. - Nie mogłem zmrużyć oka i... - Spostrzegł nagle siedzącego w kącie medyka. Wyprostował się i pochylił głowę. - Panie Cheng’hui, ojcze, matko. - Poprawił się, oficjalnie witając z zebranymi w pomieszczeniu. Gdy się wyprostował, dostrzegł, że każda z obecnych tu sylwetek ma podkrążone oczy, jego matka wyglądała, jakby niemal odeszła z tego świata. - Nie musisz tak oficjalnie. No, podejdź, zobacz. - Zaprosił go ojciec spokojnym głosem. Chłopak nieufnie rozejrzał się po pomieszczeniu i podszedł do obojga rodziców. Gdy zobaczył płaski brzuch kobiety, otworzył ze zdziwienia usta. Wtedy też zwrócił uwagę na zawiniątko. Rakka przeciągnęła się, wydając z siebie westchnienie, po czym znów usnęła. - Czemu jest taki biały? - Zapytał, przechylając w bok głowę. - Widać mu wszystkie żyły! - Neoron wyraźnie się zmieszał. Spojrzał na przyjaciela błagalnie. Ten machnął ręką. - To rzadka choroba. Jedno na kilkaset, a czasem kilkadziesiąt setek dzieci w tym rejonie taka się rodzi. - Odpowiedział połowicznie fachowo, połowicznie bagatelizując sprawę zmęczonym tonem. Był wyczerpany całonocnym czuwaniem. Ikh’raia uśmiechnęła się łagodnie. - Dlatego musisz obiecać, że będziesz się nią opiekować. Wiesz, teraz jesteś dużym, starszym bratem. Będziesz dla niej wzorem. - To ona? - Zdziwił się wyraźnie. Spojrzał na siostrzyczkę sceptycznym wzrokiem. Nieco jakby z odrazą i brakiem akceptacji. Neoron puścił dłoń żony, objął dziecko i wcisnał chłopcu w ramiona, nie spodziewając się odmowy. - Chcesz potrzymać? - Zapytał retorycznie, gdy chłopak łapał Rakkę. Wpatrzył się w nią jak zaczarowany i bezwiednie się uśmiechnął. Wraz za nim uśmiechnęli się rodzice. - Patrz, usta ma takie jak ty. - Powiedział ojciec. - Wyrośnie na miłą dziewczynę. - Dopowiedziała matka. - Ma takie szczere oczy. Chłopak zrobił zupełnie zdziwioną minę i przyjrzał się dziewczynce. - No co wy. Wygląda jak strzykwa. Zarówno Ikh’raia jak i Neoron parsknęli śmiechem.
Piętnastoletni chłopiec siedział na skraju tarasu i bujał nogami nad ziemią. Dłoń owiniętą miał bandażem, ale nie zdawał się na to zwracać uwagi. Jego wzrok przyciągała mała, szczupła istotka o skórze białej jak śnieg. Zmarszczył brwi. Południowe słońce nie było tak intensywne jak o wschodzie, zastanawiał się jednak, jak długo powinien jej pozwolić się bawić. Dziewczynka radośnie biegała po całym ogrodzie i przyglądała kolorowym kwiatom oraz ogromnym motylom, pojawiającym się znikąd od czasu do czasu. Przez chwilę udawała żabę, które nawiedzały niewielki staw w ogrodzie każdego dnia. Lirian nawet nie zauwazył, kiedy ta mała upiorzyca zbliżyła się do wody na tyle, by wsadzić do niej palec. Przestał drapać się po bandażu i zerwał się na nogi. W ostatniej chwili chwycił chudzielca, nim ten wpakował się do oczka. - Mama mówiła ci, że nie wolno podchodzić do wody! - Pogroził jej palcem, chcąc stłumić bunt, który miał zaraz wybuchnąć. Przyjrzał się twarzy dziewczynki i dłoniom. Była rozgrzana i żyły zdawały się jeszcze bardziej widoczne, toteż złapał ją za rękę i pociągnął w stronę domu. - Ale Lirian! No Lirian! Puść! Puść no! Chciałam zobaczyć rybki! - Mama mówiła nie, to nie. Starczy na dziś zabawy na dworze. - Dobrze wiedział, czym grożą te słowa. Na szczęście nie obawiał się rodziców. Jeszcze pół roku temu miałby solidną karę za doprowadzenie dziewczynki do łez. Zauważyli jednak, że z dziecka rośnie mała, czteroletnia chimera o różnych humorach. Zgodnie z przewidywaniami, Rakka zaczęła głośno płakać, żeby zwrócić na siebie uwagę - Ale Larian. Ryybkii. - Zaczęła buczeć. Chłopak przystanął, kucnął przed nią i złapał drugą ręką jej ramię. - Wiesz... Miałem ci tego nie mówić, ale... - Dziewczynka przestała płakać, zapominając o wydarzeniach sprzed kilku sekund. Patrzyła swoimi ogromnymi, jasnymi oczyma na chłopaka. - Mama ma niespodziankę dla ciebie. Spodoba ci się. - Zapewnił ją, po czym poprowadził w głąb budynku. Mijając ojca na głównym korytarzu, upewnił go, że zjawi się na treningu gdy tylko odprowadzi Rakkę do matki. Ta trzymała mocno dłoń brata, kiwając na powitanie głową. Tęskniła za bratem, choć nie chciała tego przyznać, ukradkiem prowokując go do zabawy, gdy tylko miała okazję. Larian rósł i nie mógł się z nią bawić już zbyt często. Pożegnał dziewczynkę krótkim uściskiem i odszedł na część podwórza domostwa, którą Rakka widziała zaledwie parę razy. Ta zaś, zobaczywszy matkę siedzącą na swoim łóżku, podbiegła do niej i przytuliła mocno. Kobieta odwzajemniła uścisk. Była cicha, etykietę miała opanowaną w małym palcu, przez co często towarzyszyła mężowi podczas rozmów biznesowych. Jej ogłada zadziwiała nawet dziewczynkę, wywołując respekt. - Nie oparzyłaś się? - Zapytała córkę delikatnym głosem. Rakka uwielbiała ten głos, śpiewający jej co noc kołysankę. Zaprzeczyła ruchem głowy. Jej skóra była już nieco zaróżowiona, ale ignorowała ten objaw. Najprawdopodobniej zapomniała już, jak przez kilka tygodni bała się słońca po niewielkich, ale dokuczliwych oparzeniach, które nabyła wiosną. - W takim razie pokażę ci jak gra się na erhu. - Erhu? Co to? - Zapytała, otworzyła usta, by zadać jeszcze kilka pytań, ale wytworna pani podniosła palec do ust, nakazując milczenie. Gdyby był to ojciec Rakki, nie usiedziałaby cicho dwie sekundy, tymczasem przy matce potrafiła milczeć i oczekiwać... aż pięć! Ikh’raia wstała, odsuwając od siebie córkę, minęła zdobioną szafkę i podniosła z rogu pokoju instrument smyczkowy o długiej szyjce, którego struny umieszczone były między smyczkiem. Gdy siadała na miejsce i spostrzegła lśniące, błękitne oczy dziewczynki, wiedziała już, że będzie pilną, wspaniałą uczennicą.
Rakka w kilka tygodni pojęła podstawy i nawet brat zszedł na dalszy plan. Jego grafik zajęć stał się napięty i on też czuł ulgę z powodu chwilowego braku siostrzyczki, mimo, że czasem tęsknił. Erhu stało się marzeniem Rakki i chociaż jeszcze wydawała z niego okropne dźwięki, Ikh’raia była bardzo dumna. Ponadto zbliżyły się do siebie jeszcze bardziej. Mała każdego dnia ćwiczyła, próbując zapamiętać coraz to nowe melodie, żeby je opanować. Gdy nie grała - nuciła, czasem i podczas posiłków, co wzbudzało zainteresowanie ojca i brata. Chwalili ją, motywując do dalszej nauki. Jej upór zadziwiał zarówno rodziców, jak i brata Rakki. Nie porzucała zainteresowania, a zdawała się raczej starać coraz bardziej je rozwijać. W końcu letnie powietrze zaczęło się ochładzać, zwiastując jesień. Przyniosło ze sobą zmartwienia, z którymi musieli zmierzyć się rodzice odmiennego dziecka. Neoron wpatrywał się w płótno z wymalowanym na nim żółtym liliowcem morskim, herbem rodu Lai’ru oraz górującą nad nim rozgwiazdą, herbem Minitori, któremu Lai’ru było podporządkowane od wielu pokoleń. - Jeśli nie wydamy jej dobrze za mąż, nasza rodzina upadnie. - Pomyślał, dopiero po chwili złapał się na tym, że wypowiedział na głos swoje zmartwienia. Przewrócił się na bok i delikatnie objął żonę w pasie, ta westchnęła głęboko. Dziewczynka odziedziczyła po matce chorobę krwi i nie tylko brak pigmentu utrudniał tej radosnej istotce funkcjonowanie. - Nauczę ją grać. - Szepnęła Ikh’raia. Dzięki temu dziewczynka mogłaby podnieść swoje walory jako kobieta.
Zimą Rakka oddała się erhu, unikając zewnętrznych mrozów i chorób, lecz wiosną rozwinęła swoje skrzydła. Teraz było jej wszędzie pełno, nawet na placu treningowym, gdy odwiedzała brata. Spoconego, umorusanego ziemią, od czasu do czasu nawet krwią. Nie zrażała się tym widokiem. Wręcz przeciwnie. Zapytała pewnego razu czy może walczyć jak on i jej tata, potężny wojownik którego kochała, choć widywała zwykle tylko podczas wspólnych posiłków. Oczywiście odmówiono jej, lecz kiedy naciskała, dostała do ręki miecz. Był tak ciężki, że po chwili rozbolały ją ręce, a nawet go nie dźwignęła do góry. Zapomniała więc o szermierce i zaczęła gościć w pokojach matki. Przychodząc do niej na dwa miesiące przed swoimi urodzinami, była już pewna, że zechce wtedy dać swój pierwszy koncert na erhu. Uśmiechnęła się do matki i poprosiła, aby raz jeszcze zagrała jedną ze swoich najpiękniejszych melodii. Ikh’raia potrafiła grać, urzekając serce każdego słuchacza i Rakka też chciała się wykazać. Jak zwykle, gdy muzyka zamilkła, dziewczynka bujała już głęboko w obłokach. Marzyła o wspólnych dniach spędzonych z rodziną, o zabawach z bratem. Nie rozumiała tego jeszcze, ale marzyła też o rodzinie, którą załozy już jako dojrzała kobieta, którą chciała się już stać. Opierała ramiona i głowę na łożu, kiedy się podniosła, zauważyła, że matka przygląda się rozciętemu palcu i zaciska zęby. Musiała zahaczyć o jedną z cienkich strun w niewłaściwy sposób. Mimo tego nie przestała grać. Dziewczynka westchnęła zaskoczona, po czym pospiesznie wzięła dłoń matki w rękę i pochuchała na jej palec i ucałowała, żeby nie bolało. Ojciec zawsze bardzo się martwił, ilekroć Ikh’rai sączyła się jej chora krew i zmartwienie to zupełnie przeszło na Rakkę, która bała się stracić matkę. Nieświadomie przesunęła drobnym paluszkiem po zadrapaniu. Poczuła coś dziwnego, zmrużyła oczy, a gdy je otwarła, po ranie nie było ani śladu. Kobieta patrzyła na tą scenę z przerażeniem. Wzniosłe emocje po raz pierwszy wystąpiły na jej zawsze łagodne oblicze. Wstała z łóżka, erhu spadło na ziemię. Kiedy to zauważyła, od razu je podniosła. - Rakko, wiesz, co uczyniłaś? - Zapytała spokojnym głosem, ale było w nim coś, przez co dziewczynka się skuliła. Pokręciła głową, nie rozumiejąc dlaczego jej mama przyjęła taki ton głosu. - To świętokradztwo. To magia. Obiecaj mi, że nigdy więcej tego nie zrobisz. - Powiedziała tak twardo, że Rakka zawahała się przed zadawaniem pytań. - Obiecaj, Rakko. Obiecaj, że nigdy więcej tego nie zrobisz. - Dziewczynce zaczęły zbierać się w oczach łzy. - Obiecuję. - Powiedziała głośno i mocno przytuliła się do matki. Poczuła, jakby zrobiła coś naprawdę złego i rozpłakała się. Nigdy nie widziała matki w takim stanie. Nim się uspokoiła, minęło wiele minut, które dziewczynce zdawały się godzinami. Koniec końców miała opuchnięte i przekrwione oczy. Pociągnęła nosem. - Mamo, co to sientokactwo? - Zapytała, jąkając się po trochu. - Świętokractwo jest wtedy, kiedy zabierasz coś bogom. - Odpowiedziała cicho matka. - Nie wiedziałaś... ale gdy następnym razem użyjesz tego przekleństwa, magii, zostaniesz zabita... przez ludzi... i przez bogów. - Dziewczynka nie do końca rozumiała śmierć, ale zdecydowanie nie chciała być martwa. Słowa Ikh’rai nią wstrząsnęły. Rakka spojrzała na swoje dłonie i znów zaczęła płakać. Czuła się źle, bardzo źle. Czuła, jakby zrobiła coś strasznego, za co nie ma przebaczenia.
Rakka zagrała swój pierwszy prawdziwy koncert w akompaniamencie cykad na szesnastych urodzinach brata. Nie sfałszowała ani razu. Grała, wciąż prześladowana myślą, że popełniła wielki grzech, że nawet perfekcja go nie wymaże. Przed miesiącem podsłuchała rozmowę rodziców. Talent magiczny był przekleństwem, pokusą. Choć taka mała, rozumiała to doskonale. Dlatego wciąż grała, modląc się do bogów o przebaczenie. Neoron, nie przywiązany do dziecka tak, jak matka, myślał wtedy nad jego porzuceniem lub oddaniem. Gdyby tajemnica wyszła na jaw, cały klan miałby ogromne kłopoty. Dla Rakki był to koniec świata, dlatego wciąż grała, modląc się do bogów, by mogła pozostać w swoim domu. Głowa klanu wspomniał też o wojnie na zachodzie. Mężczyźni mieli wkrótce wyjechać. Dlatego Rakka grała, mimo, że krwawiły jej palce. Grała w ogrodzie, w którym nie było już nikogo. Grała, modląc się do bogów, aby śmierć nie przyszła po jej bliskich. Grała, łzawiąc, w towarzystwie żab i motyli. Nie przestała grać, gdy po uroczystej kolacji jej pogratulowano. Duma w oczach obojga rodziców sprawiała, że nie mogła przestać. Głos miała zbyt słaby by śpiewać, ale w ten sposób mogła wykrzykiwać swoje nieme modlitwy.
Kiedy spadł pierwszy śnieg, przybył posłaniec z pismem. Kolejnego Lirian ostatni raz uściskał siostrę na pożegnanie i ciepło uśmiechnął. Neoron jednak spojrzał tylko przenikliwie na córkę, a jego mimika pozostawała obojętna.
Otworzyła półprzytomna oczy. Nie rozpoznawała miejsca, w którym się znalazła. Słyszała nad głową przytłumione głosy. Jeden z nich wydawał się jej dziwnie znajomy. Zignorowała go przez chwilę. Bolała ją głowa. Próbowała sobie przypomnieć, dlaczego. Przyjrzała się wlewającemu przez szczeliny okiennic słońcu. Jego pomarańczowy blask sugerował zachód. Musiało być więc bardzo późno, lato kwitło w pełni. Dźwięki w końcu zaczęły się wyostrzać, podobnie jak obrazy. Zaczęła poznawać wygląd desek, którymi była wyłożona podłoga, rozpoznała matowy kolor dawno malowanych ścian. Jedna z nich widniała niedaleko jej twarzy. Czemu leżała na ziemi pod ścianą? Chciała się poruszyć, jednak gdy tego spróbowała, zauważyła, że ma skrępowane ręce. Obróciła się na plecy i dźwignęła do siadu. Wtedy jednak silne uderzenie w policzek powaliło ją na ziemię - Kto pozwolił ci wstać? - Zapytał ciężki, ochrypły głos. W oczach dziewczynki pojawiły się łzy, ale stłumiła płacz. Teraz, gdy mogła przyjrzeć się porywaczowi, była pewna, że każdy ruch może sprowokować go do ciosu. Nigdy nie została uderzona. Bała się. - Za godzinę będzie po Lai’ru. - Stwierdził bardzo spokojnym głosem towarzysz mężczyzny. Ten pierwszy pochylił się nad Rakką i z siłą objął jej policzki jedną dłonią, oglądając jej twarz niczym towar, którym miała się stać. Co się stało? Teraz dziewczynka sobie przypominała. Ten obcy uderzył ją w tył głowy, gdy zaczynała się wyrywać. Czemu rwała się z objęć? Została zaskoczona w ogrodzie. Od wyjazdu większości wojowników, a więc i mężczyzn, nie zawsze była pilnowana. Opuściła wzrok. Dostrzegła symbol rozgwiazdy ukrytej za jeżowcem. Symbol rywalizującego z Lai’ru klanem - Jie’than. Dotychczas Rakka nie rozumiała co oznaczają “wrogie stosunki dwóch klanów”. Przecież jej rodzice wydawali się być przyjaźni i wobec tego klanu, a jego przedstawiciele wobec jej rodziny. - Panie? Gdzie jest mama? - Zapytała stłumionym głosikiem, zaniepokojona, ale wciąż butna. Chciała pokazać sobie, że powinna być odważna, że nie ma się czego bać. Było. W odpowiedzi agresor puścił ją, popychając głowę w kierunku ziemi. - Podoba mi się jej ton. - Stwierdził ten z kamienną twarzą. - Twoja mama przestanie niedługo żyć. - Powiedział jej ten drugi, bestialsko się uśmiechając, po czym podszedł do jednego z zasłoniętych okien. - Bo wszyscy poszli cię szukać i została sama. - Dopowiedział stoik. - Nie chcę, żeby mama umarła. - Pisnęła cichutko. Zamilkła, gdy została kopnięta w ramię. Zaczęła łkać, zduszając każdy dźwięk. Skuliła się na boku. Wtedy jednak stoik wstał, schwycił jej szyję i podniósł, przyciskając jej małe ciałko do ściany. - Nie płacz. W ten sposób okażesz jej szacunek. - Jego twarz przeraźliwie nie wyrażała niczego, podobnie jak ton. Dziewczynka przestała płakać. Częściowo z własnej woli, częściowo z racji bycia podduszaną. - Zaraza! - Krzyknął ten, który podszedł do okna. Wyciągnął swój miecz. Ktoś wpadł do środka, wyważając swoim bezwładnym ciałem shoji. Upadł na plecy, wydając tylko pojedynczy jęk. Stoik puścił ją, odsłaniając pokiereszowane ostrzem ciało nieproszonego gościa. - Bierz dzieciaka! Przytrzymam ich! - Nakazał agresor spod jeżowca. Stoik zatem wyciągnął obie ręce, złapał dziewczynkę pod kolanami i za plecy. Wojownik wypadł za drzwi, torując miejsce towarzyszowi podnoszącemu porwaną. Nim ten jednak doszedł do wyjścia, dwóch wojowników - jak z uciechą zauważyła Rakka po symbolu liliowca - Lai’ru, przepędziło tamtego z powrotem do środka. Został cięty w twarz, upuścił miecz i krzycząc zasłonił nos rękoma. W chwilę później jego głowa potoczyła się po ziemi, obryzgując nogi białoskórej dziewczynki ciepłą posoką. Stoik upuścił dziewczynkę, zapewny by wyciągnąć własne ostrze, lecz nim ta upadła, drugi z wojowników Lai’ru wbił miecz w bok jego szyi. Głowa nie została odcięta, starczyło jednak, by skazać ranionego na szybką, bolesną śmierć. Krew prysnęła na lico sześcioletniej dziewczynki. Jej oczy stały się przez chwilę martwe. Leżąc znów na ziemi, nie wiedziała, czy to, co się stało było jawą, czy snem. Jej wzrok zasnuł się mgłą. Poczuła dotyk zimnego metalu na nadgarstkach, sznur został przecięty, a Rakka uwolniona. - Mama... - Szepnęła, nie dokończyła jednak. Straciła przytomność w objęciach swych obrońców.
Krople deszczu bębniły wtedy o dach, spływały do rynien i potokiem wpadały do ogrodu. Minęły trzy miesiące od próby morderstwa Ikh’rai i porwania Rakki. Pięcioro rosłych wojowników zastukało do bram domostwa. Zostali wpuszczeni. Matka i córka zostały poinformowane o przybyciu resztek żołnierzy podległych ich rodzinie. To Neoron poprowadził ich na wojnę i teraz mieli zostać przyjęci do domu do czasu ponownego wezwania. Kiedy oficer Lin’quei zasiadł przy stole, tuż po tym jak Rakka zaprowadziła żołnierzy do miejsca, w którym mogli osuszyć się i przebrać, zauważył on swoim zmęczonym, doświadczonym wzrokiem, że coś jest nie tak. W domu panowała dziwna pustka. Nie dlatego, że brakowało jego dawnych towarzyszy - to służby zabrakło. Dom Lai’ru podupadał. - Pani. - Zaczął, gdy usiadła przy stole. Na dłoniach miała świeże zadrapania, jej palce wyglądały na opuchnięte od trzymania ich w wodzie. Prawdopodobnie to ona z córką sporządziły kolację, a przynajmniej pomagały w gotowaniu. Zerknął na małą, zawahał się, jednak trudno było to dostrzec w jego idealnie spokojnej twarzy. - Tylko my przeżyliśmy. Męstwo pana Nereona uratowało nasze życia, stał się bohaterem. - Spodziewał się, że ta piękna, dostojna kobieta nie okaże po sobie żadnych emocji. Z jakiegoś jednak powodu jego ciężkie spojrzenie spoczęło na niej, by wychwycić choć przymrużenie oczu, może zaciśnięcie ust. Ona jak zaklęta pozostawała wciąż elegancka i spokojna. Co dziwniejsze, dziewczynka nie dość, że zdawała się rozumieć, to milczała, wpatrując się w pusty talerz. “Co tu się wydarzyło?” Zmarszczył brwi. Dziecko w jej wieku zwykle ma wiele pytań, nie pojmuje czym jest śmierć, próbuje poznać. Nawet, gdyby pojmowała, oficer spodziewał się po dziecku płaczu. Ale ona była jak matka. “Czy one w ogóle mają uczucia?” Głowił się. - Poprzysięgliśmy Lai’ru wierność. Mimo, że pana już nie ma, pozostajemy do waszej dyspozycji, pani. - Odezwał się po chwili. Co przysięga, to przysięga. Skłonił się, a wraz z nim pozostali żołnierze w mundurach zdobionych symbolem liliowca. Rakka podniosła głowę najwyraźniej trochę zdziwiona. Oficer dostrzegł, że miała bardzo smutne oczy, bardzo podobne do oczu jej matki. “To nie jest po prostu odmieniec. Straciła zbyt wiele jak na siedmioletnie dziecko.” Uznał.
Skoro już jestem stracona w oczach bogów, skoro świat nie ufa mi przez moją odmienność, skoro ojciec, który chciał się mnie wyrzec nie żyje, skoro mój brat nie żyje, skoro zostałyśmy niemal same w tym domu, skoro Cheng’hui nas opuścił, co mam do stracenia? Upewniła się, że w ogrodzie nie ma nikogo i przyłożyła dłonie do skomlącego szczeniaka z zaciętą miną i butą w sercu. Jakiś czas temu zaczęła czuć magię w sobie, zaczęła wyczuwać ją w otoczeniu i kontrolować, przeistaczać w moc, którą instynktownie potrafiła wykorzystywać już wcześniej. Teraz jednak miała już wpływ na to, kiedy to robi i ile energii chce na to poświęcić. Delikatna, zielonkawa mgiełka otoczyła jej dłonie. Skupiła się, wpierw wysyłając impuls magii w szczeniaka. Skrzywiła się, czując nagłą falę bólu w swojej piersi. Kontynuowała jednak ten dotyk. Badała nim całe ciało szczeniaka. Czuła się, jakby była psem, czuła obce ułożenie kości, ale czuła w nich też prawidłowość. Poza tymi w klatce piersiowej. Żebro skruszyło się od jakiegoś uderzenia. Wiedziała już co robić. Przerwała wysyłanie impulsów i posłała magię w ciało zwierzaka. Ta znieczuliła zranione okolice i zaczęła stymulować komórki ciała do regeneracji. Gdy proces został zakończony, pies był oszołomiony, ale szczęśliwy. Rakka zaś była wyczerpana. Gdy wysłała kilka impulsów w ciało szczeniaka zauważyła, że kość, choć cała i zrośnięta, była delikatna i będzie się doleczać. Pogłaskała pieska, ten wstał i uciekł, wpierw polizawszy dziewczynkę po dłoniach. Uśmiechęła się. Pozostało tylko przekonać mamę, żeby pozwoliła córce leczyć swoje skaleczenia i wzmacniać dzięki jej magii. Jej organizm wszak słabł. Rakka zauważyła, że organy Ikh’rai były zdecydowanie obciążone i słabe. Była jednak pewna, że mogłaby je zregenerować.
- Zimno ci, mamo? - Usłyszała Ikh’raia, ubrana w lekkie, zwiewne kolorowe szaty z delikatnego materiału, tak nie pasującego do dryfujących na jesiennym zefirku liści. Kobietę ostatnio rozpierała energia, worki pod oczami zmniejszyły się, czuła się lepiej dzięki młodej dziedzicze, wciąż wyraźnie zmartwionej jej stanem zdrowia. Ikh’raia czuła się dużo lepiej, zdrowiej i silnej dzięki magii, ale pozwalając na nią córce, czuła, że popełniła błąd. Bała się. Pokręciła głową, ściskając dłoń dojrzewającej dziewczynki. Ona też ubrana była w najlepsze znalezione w domu szaty. Byłyby one za małe, gdyby nie to, że Rakka straciła ostatnio na wadze. Magia musiała ją wiele kosztować - jak zauważyła matka. Za nimi poruszał się Lin’quei w asyście jednego ze swoich ludzi. Podróżowali pieszo kilkadziesiąt minut, aż znaleźli się pod domem swatki. Ikh’raia chciała wydać Rakkę za mąż jak najwcześniej. Wiedziała, że ich ród przestaje funkcjonować, że z czasem dziewczynka stanie się mniej atrakcyjna dla potencjalnych mężów. Otworzyła im służba i wskazała przejście do obszernego pokoju gościnnego. Matka puściła dłoń córki. Obie podobnie wyprostowane wkroczyły do środka i zasiadły we wskazanych im miejscach. Mężczyźni zostali w innym pomieszczeniu. Swatka nie kazała długo na siebie czekać, Ikh’raia podziękowała za to bogom i skłoniła się w geście powitania, Rakka powtórzyła ten ruch. Skończyła ledwie osiem lat, lecz nacisk spowodował ułożenie dziewczynki bardzo szybko. Ikh’raia żałowała tego, że Rakka pozbawiona została dzieciństwa, w końcu albinoska była już jej jedynym dzieckiem, a zarazem ostatnią pamiątką jej męża. Czuła jednak, że tak trzeba. Etykieta, umiejętności cechujące wysoko urodzone kobiety i kilka nietypowych oraz gospodarność i zaradność Rakki musiały wystarczyć znaleźć męża na jej poziom. Uprzejmości nie trwały długo. Ikh’raia podała niezbędne informacje swatce, a ta oceniła Rakkę, poprosiła ją też o zaparzenie herbaty, co zrobiła bezbłędnie. Coś się jednak w Racce kobiecie nie podobało. Blada skóra, niezbyt wykształcone jeszcze kobiece kształty, podupadający ród, malejący posag, zmniejszające się wpływy rodziny, przejmowane szybko przez rody otaczające Lai’ru. Jedynym wyjściem, które pozwoliłoby Racce żyć na wcześniejszym poziomie, pozostało wżenienie się w ród Jie’than. Miał on syna niewiele starszego od Rakki, toteż nie groziła mu jeszcze wojna. Ród rozrastał się i rósł w siłę - przerósł upadające Lai’ru. Jednakże Rakka nie była jedyną wolną dziewczynką w okolicy. Inne rody też miały swoje plany.
Mamo, czym jest zdrada? Mamo? Gdzie jesteś? Byłaś tu jeszcze przed chwilą. Mamusiu, gdzie zniknęłaś? Co to za mrok, który mnie otacza? Czemu nic nie widzę? Czemu jest tu tak cicho? Nic nie słyszę. Co to dźwięk...? A czym jest światło...? Mamo... co to zdrada...? Otworzyła półprzytomne oczy. Wciąż nie widziała, ale nie dlatego, że nie docierał do niej blask. Oczy pokryte były łzami. “Dlaczego płaczę?” W jej głowie nagle pojawiły się obrazy. Jeden z żołnierzy Lai’ru, wskazał obcym wojownikom z jeżowcem na piersi pomieszczenie, w którym spała jej matka. Przypomniała sobie, że chciała ich powstrzymać, trzech rosłych mężczyzn. Podniosła się z ziemi. Jej bok krwawił, nie dała rady podnieść się z klęczek. Zderzenie stali ze stalą tuż za ścianą ocuciło ją. Idąc na kolanach i jednej ręce, przyciskając drugą do rany, raczkowała w kierunku sypialni matki. Kolejne ciosy mieczy. Ktoś krzyknął. Gdy wychyliła głowę za shoji, zobaczyła jak Lin’quei wbija miecz w ciało jednego z napastników. Zdrajca stanął jednak za jego plecami i ciął przez nie. Rakka usłyszała zduszoy jęk oficera. Upadł na ziemię, zdrajca zarechotał potwornie. Zauważył dziewczynkę, podniósł ją, ciągnąc za włosy. - Nareszcie. - Syknął do siebie i szarpnął dziewczynkę w stronę łóżka, gdzie leżała ciężko oddychająca Ikh’raia, której pierś pokryta była krwią. Mała przewróciła się o ciało oficera i upadła tuż przy meblu. Odwróciła się gwałtownie na plecy, ale nie wyglądała na przestraszoną. Jej oczy pełne były akceptacji. Podniesiony miecz opadł. Agresor zmełł w ustach przekleństwo. Nienawidził tego spojrzenia. Zapamiętał je, gdy pierwszy raz jadł z dziewczynką posiłek dwa lata temu. Jej ojciec zginął, a ona przyjęła to od tak. Nie okazała niczego podczas jedzenia, a po nim, jak każdego kolejnego wieczoru, grała na erhu. Nienawidził tej obojętności, tej inności. - Parszywy odmieniec. - Warknął w jej stronę. - Zostań tu i patrz jak zdycha twoja matka. Zdechnij jak ona. - Wysyczał, zerkając na ranę, którą jej zadał. - Kerret. Wycofujemy się! Zadanie skończone! - Krzykął zdrajca w stronę tarasu, na który przed dwiema minutami wypadło dwóch walczących. Wparowali do środka. Mężczyzna z symbolem liliowca zaprzestał ataku, widząc cierpiącą Ikh’raię. Ten z jeżowcem zaś uśmiechnął się usatysfakcjonowany i zbliżył do zdrajcy. Rakka podniosła się na kolana, oparła torsem o łóżko i wzięła rękę umierającej w swoją dłoń. Kobieta broczyła krwią z przebitej piersi, córka zaś z rozciętego boku. Obie oddychały ciężko. Wojownicy przyglądali się tej scenie z różnymi emocjami wymalowanymi na twarzy. Obrażenia Rakki były lżejsze, nie było jednak w pobliżu już nikogo, kto mógłby udzielić jej pomocy. Nie było, ponieważ wraz ze śmiercią Ikh’rai, Rakka stanie się sierotą, nic nie ważną sierotą, nie mogącą utrzymać upadającego rodu. Służba odejdzie, żołnierze odejdą, pozostaie sama, tylko inne rody wyciągną swoje ręce po jej ziemie. Zdrajca i Kerret zadowoleni, Lin’quei umierał powoli, z jego oczu płynęły łzy bezsilności, ostatni z wojowników w gotowości do obrony patrzył, jak odchodzi jego pani i przyjaciel, zaciskając zęby. Agresorzy zdecydowali się już wycofać, lecz szept zwrócił ich uwagę. - Dziecko... nie rób tego. - Wycharczała Ikh’raia, kaszląc krwią. Nie wiedziała, że córkę przeszywają fale jej bólu wyostrzonego przez magię. Wiedziała jednak, co za chwilę się stanie. Zielonkawa otoczka objęła dłonie dziewczynki. Wolną położyła na ranie matki. Ta zajęczała przeciągle, a a rana zaczęła się bardzo szybko zrastać. Nie minęło wiele czasu, kiedy płuco zrosło się, mięśnie odnowiły, pokrywając bliznowatą tkanką skórę. - Córko... - Wyszeptała, gdy ta cofnęła się na ziemię. Wojownicy stali zszokowani. Wiedzieli, że coś się stało, nie wiedzieli jednak co, krew przysłaniała obrażenia. Patrzyli na mgiełkę otaczającą dłonie albinosa. Złapała nimi dłoń leżącego, zdezorientowanego oficera. Jego szeroka rana zasklepiła się w chwilę, tylko chwilę. Nie wiedział, co się dzieje, ból jednak zniknął, a poczucie osłabienia odeszło. Zacisnął dłoń na mieczu. - Wiedźma! - Krzyknął zdrajca i pociągnął Kerreta za sobą. - To nam wystarczy. Idziemy. - Nakazał. Sprawny wojownik pobiegł za nimi, nie zdążył jednak złapać. Rakka zaś osunęła się na ziemię. Nigdy wcześniej nie użyła tyle magii, by uratować tak dużo. Nigdy wcześniej też nie używała magii będąc ranna.
- Obudź się, Rakko. Zbudź się. - Usłyszała nad sobą męski głos. Chłodny, ale przejęty. Znała ten głos. Przez ostatnie miesiące to jego posiadacz jej doglądał. Mimo, że zamieniła z nim tylko kilka słów, polubiła go w pewien sposób. Był staranny w swojej pracy i wierny. Pomagał jej matce. Ufała mu. Nie chciała by zginął. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła jego szarą, skupioną facjatę. Jej twarz bardzo długo nie wyrażała niczego, ale teraz, gdy jej wzrok się wyostrzył, uśmiechnęła się delikatnie. Po wyrazie mężczyzny, zauważyła, że ten jest tym wstrząśnięty. Przypomniała sobie. Umierał, dlatego tak się cieszyła, że żyje. Jej matka też. Uzdrowiła ich obu. Użyła magii, została stracona. Czy teraz czeka ją śmierć? - Boli cię jeszcze? - Zapytała słabym głosem. Z dwóch powodów. Martwiła się o niego i czuła, że tylko on może teraz ochronić jej mamę, choć nie odezwałaby się nie zapytana tylko dlatego. Czuła, że Lin’quei mimo jego chęci, z pewnością myśli o niej jako wynaturzeniu i dała mu na to kolejny dowód. Chciała, by zobaczył w niej człowieka. Pokręcił głową, a jego stająca się zimną mimika, podpowiadała jej, że się uspokoił. Odetchnęła głęboko. - Umrę? - Szepnęła. Nie wyglądała jakby bała się śmierci, tylko jej ciało naturalnie reagowało na ból i krwawienie. Jej oddech był przyspieszony, żyły stały się nieco bardziej widoczne przez chorobliwie bladą skórę, na której wystąpił pot. Nie o taką śmierć jednak pytała i oficer wiedział to. - Nie. Trzymaj się. - Zakomenderował swoim nienagannie spokojnym tonem, po czym wsunął ręce pod jej kolana i plecy. Objęła go swoimi ramionami i rozejrzała. Znajdowała się w pokoju gościnnym. Ikh’raia stała w towarzystwie trzech wojowników. Jeden z nich miał na plecach spory tobołek. Kobieta była przebrana w pospolite ubrania. Rakka zauważyła, że i jej ubiór się zmienił, kojarzył się jej ze służącymi. Czuła na ciele też inny dotyk, świadczący o tym, że została opatrzona. - Ruszamy. - Zakomenderował oficer, a cała drużyna postąpiła pierwszy krok. - Dokąd idziemy? - Zapytała dziewczynka. Nie była skrępowana, uchwyt mężczyzny wydawał się jej wręcz delikatny, więc raczej nie okłamał jej i nie idą w stronę szubienicy. - Na pierwszy statek, który zabierze twoją matkę i ciebie z Królestwa Pergrande. Port jest dwie godziny drogi stąd. Weźmiemy konie. Do zmierzchu Berlori i Has’theu wyślą pogoń, żeby oficjalnie was zabić, do tego czasu wypłyniecie, a my zabezpieczymy drogę. - Co się z wami stanie? - Nie odpowiedział. Wtuliła się w jego ciepłe ciało. Czekała ją męcząca droga. Handel morski z Midi był jedną z ostatnich inwestycji, które Lai’ru utrzymywało.
- Równa babka z tej twojej matki. - Rzucił kapitan i klepnął dziewczynkę w bark. - A jeszcze parę tygodni temu zachowywałaś się jak wystraszone zwierzątko. - Stwierdził i roześmiał się w głos, rzucił kilka komend w stronę marynarzy i obrócił ster, wpierw zerkając na kompas. Po chwili spadły żagle, pojawił się wszak sprzyjający wiatr. Rakka zbiegła na centralną część pokładu i sprawnie wymijając pracowników statku, znalazła się na dziobie. Poczuła na twarzy morska bryzę, brakowało jej Racce, od kilku dni powietrze dziwnie i niepokojąco stało. - Uważaj na siebie. - Rzuciła do niej Ikh’raia, gdy dziewczynka wychyliła nos zza kaptura. Ta zignorowała polecenie, rozkładając na boki ręce. - Chodź, chodź, Rakka. Wieczorem pooglądamy światła na statku. - Uznała. Mimo, że dziewczynka widziała to już wielokrotnie, wciąż podobało się jej, kiedy nagle zapalały się wszystkie lampy. To przekonało ją do zejścia pod pokład, gdzie zwykle ucinała sobie drzemki na hamakach w pomieszczeniu, w którym spali marynarze. Dłuższe przebywanie na słońcu na pełnym morzu mogło okazać się dla Rakki niezwykle bolesne, toteż z chęcią odpoczywała. Jej sny często ją budziły, przypominały o jej domu, który prawdopodobnie już zniknął. Dopiero na tym statku zauważyła, jak bardzo wytłumiła swoje emocje. Kiedy zaczęły wracać, zaczęła się istna huśtawka nastrojów. Płacz stawał się śmiechem, gdy zauważyła coś, co się jej podobało, a każdy bodziec, który pobudzał wspomnienia sprawiał, że stawała się humorzasta i nieprzystępna. Dla marynarzy, którzy nieczęsto mieli okazję przebywać z własnymi rodzinami, było to zjawiskiem zabawnym i przyjemnym dla nich. Szybko zżyli się z dziewczynką, a przez to też z matką, która dopiero zaczęła otwierać się na innych, powoli oduczając się swojej powściągliwości i nienagannej elegancji. Gdy Rakka położyła się na hamaku, do pomieszczenia wszedł kapitan z książką. Zalśniły się jej oczy. W przeszłości też czytała dosyć dużo w wolnym czasie, choć wolała oddawać się erhu. Teraz miała na to więcej czasu i przetrząsnęła chyba wszystkie książki na statku, które była w stanie przeczytać. Pytający wzrok dziecka sprawił, że kapitan się zaśmiał. Nieczęsto miał czas, żeby spędzić go trochę z jednym z pasażerów, ale gdy już poświęcał go Racce, był on wyjątkowy. - No, mała. Skoro już płyniemy do Midi, to warto byłoby nauczyć się jak z Midijczykami dogadać, co? Mam tu jakiś poemat w tym ich śmiesznym języku. I co? Zainteresowana? Albinoska ochoczo potrząsnęła głową, siadając ze skrzyżowanymi nogami. Nauczyła się tego dopiero na statku, co okazało się wygodne, zwłaszcza, gdy nie nosiła już sukni. Zaczekała aż jej kompan usiądzie na hamaku z naprzeciwka, żeby móc zadać pierwsze pytanie. Albo raczej tysiąc pytań wstępnych.
Trzy świeczki. Zostały tylko trzy. Ikh’raia westchnęła, po czym zgarnęła jedną z nich do ręki. Gruba błona rozpięta w jedynym oknie, umieszczonym tuż obok wyjściowych drzwi, wpuszczała zaledwie tyle blasku, żeby widzieć kontury mieszkania. Ogień był więc konieczny przy wykonywaniu czynności domagających się dobrej percepcji. Kobieta zapaliła wybrankę i wkroczyła do komórki, dobudowanej do tylnej ściany jednopokojowego mieszkania. Osłaniała płomyk dłonią, aby powietrze wpadające do chatki spomiędzy drewnianych bel - ścian, nie zdmuchnęło światełka. Świeczka została ostrożnie ułożona na niezręcznie zbudowanej półce, czy może raczej względnie prostej desce przytwierdzonej do ściany. Mając światło, Pergrandka zaczęła przebierać w luzem ułożonych na innej półce ubraniach. Gdy wybrała najstosowniejsze, wzięła spinkę, która towarzyszyła jej podczas podróży morskiej - była to jedyna rzecz, której nie sprzedała lądując w Caer’yr’haul. Na szczęście dzięki swojemu małemu bogactwu wyniesionemu z domu oraz ubraniu, udało się jej wykupić na własność tę wciśnięte pomiędzy dwa budynki mieszkanie, lub może szopę i bezproblemowo załatwić swój i córki pobyt w Midi jako ludzie wolni. Gdy materiał i ozdoba spoczywały już w rękach Ikh’rai, ta ubrała się. Przetarła szlifowany kawałek metalu dłonią i przy pomocy świecy przejrzała się. Upięła włosy w swój tradycyjny kok. Nabierała w nim charakterystycznego wyglądu przyciągającego klientów. Wtedy usłyszała jak drzwi mieszkania z hukiem otwierają się, pozostała jednak spokojna. Szelest skleconych ze słomy butów i krok, rozszalały na krótkich schodkach w dół (chatka wszak znajdowała się częściowo w ziemi) i spokojny na odcinku, w którym gleba wyłożona była nieregularnymi kamieniami, zwiastował, że była to Rakka. Przez matkę nazywana małą ulicznicą ze względu na tryb jej życia. Dziewczynka wpadła jak burza do komórki, niemal przewracając Ikh’raię. - Mamo! Mamo! Spójrz! Ghati mówi, że jest prawie gotowy i niedługo będzie gwizdać! - Jedenastolatka przytknęła niewielki róg do nosa rodzicielki. Ta zaśmiała się serdecznie i wzięła przedmiot do ręki. Dostrzegła kilka wydrążonych szparek, które z łatwością mogły zakryć palce. Oddała róg córce. - Musisz mi na nim coś zagrać, jak już skończycie. Ja też będę miała dla ciebie niedługo niespodziankę. - Mrugnęła jednym okiem do Rakki. - Ale teraz muszę iść do pracy. - Miała taki miły głos, nawet gdy była stanowcza. Zaimponowało to dziewczynie jak zawsze. Chciała być taka, jak jej mama. Zgrabna, poważna, a zarazem taka przyciągająca innych. Przyciskając do piersi przyszły instrument, uśmiechnęła się do matki. Kobieta zaś chwyciła za płaszcz, okryła się nim i naprędce wyszła, kierując swe kroki prosto do domu uciech.
- I wtedy... BAH! - Brązowowłosa dziewczyna gwałtownie uniosła ręce, strasząc troje młodszych dzieci. Bliźniaki skuliły się ze strachu, zaś na oko dziewięcioletnia dziewczynka wzięła głęboki wdech i przez chwilę nie wypuszczała powietrza. - Rakka była wtedy taka nieporadna. - Ghati. - Napomniała koleżankę naburmuszona albinoska. Nadęła policzki. - I bah! - Powtórzyła Ghati, obiema rękoma przyklepując policzki białowłosej tak, że powietrze opuściło jej usta w akompaniamencie głośnego dźwięku, następnie obie się roześmiały. - Nadal nie mogę uwierzyć, żeście mu uciekły. - Na słowa szesnastolatka tym razem to Ghati się naburmuszyła, a Rakka uśmiechnęła złośliwie. - Ja też. Nie miałam pojęcia co robić. Gdyby nie Ghati, zabrałby mnie ze sobą. - Przez ostatnie lata dzięki poznaniu podstaw Hnub, Rakka nauczyła się porozumiewać we wspólnym w zaskakująco płynnym stopniu. A wszystko dzięki grupie, która zorganizowała małe spotkanie w jednym z zaułków. Nie mająca ujścia droga stała się idealną kryjówką. Dzięki deskom stworzyli nawet małe, lecz podłużne pomieszczenie, w którym przechowywali skromne wspólne zapasy. Spojrzał na nie młodszy bliźniak, czarnowłosy chłopiec o umorusanej ziemią i kurzem, jak w zasadzie wszyscy zebrani, twarzy. Wziął dwa palce do ust, ssąc je z głodu. - To co wy na większy skok? Wiecie, ostatni musi być wielki. - Powiedziała Rakka i uśmiechnęła się szelmowsko. Bliźniaki nie mieli rodziców, podobnie jak najstarszy tutaj Terr, który poza tym faktem nie wspomniał o niczym ze swojej przeszłości. Ghati co prawda miała rodziców, ale byli oni niewolnikami, uciekła i nie kontaktowała się z nimi już od kilku lat. Było to zbyt niebezpieczne. Dziewięcioletnia Hari miała obojga rodziców, nawet wolnych, ale w podobnej sytuacji materialnej co Rakka i jej matka. - Szkoda, że ostatni. Będziemy tęsknić. - Odparła smutno Ghati. - No, nie łam się. Też będę tęsknić. Moja matka uważa, że to słuszne. Może faktycznie będzie lepiej? - Tylko uważaj na siebie. Wiesz, jacy są bogaci. - Był to pierwszy wyraz empatii Terra, jaki albinoska zauważyła. Zarumieniła się. Lubiła tego milczącego, cynicznego chłopaka. Nigdy nie odmówił im pomocy. Wiedziała, że może mu ufać. - Akurat ty byś się przejmował. No, to co planujemy? - Zapytała Rakka, bagatelizującym tonem. CIeszyła się, że w ciemności pokoiku nie widać jej rozpalonych czerwienią policzków. - Feul’ua dzisiaj odbierają ogromną dostawę czekolady. - Powiedziała podekscytowana Ghati. Dla dziecka z ulicy czekolada była towarem luksusowym. Produkt nie był w ich rejonie często spotykany. Nic dziwnego, że wszyscy natychmiast podnieśli rękę, akceptując produkt. Byli głodni i potrzebowali energii, a czekolada mogła im ją dać. - Mel, Nall, jak zwykle, zabezpieczacie tyły. - Tarr zwrócił się wpierw do siedmiolatków. - Hari, Ghati, wy zajmiecie się kradzieżą, a ja i Rakka zajmujemy się odwróceniem uwagi. Omówmy szczegóły skoku.
Mel zagwizdał dwukrotnie, dając grupie znać, że jest na pozycjach wraz z bratem. Wozy zaprzężone w ciężkie konie już nadjeżdżały, przebijając się przez gęsty tłum w centrum miasta. W tym samym tłumie ukryta była grupa złoczyńców. Tutaj nikt niepożądany nie zwróci uwagę na gwizd brudnego dziecka. Rozległ się inny gwizd, ktoś “skomentował” w ten sposób wygląd jakiej dziewki. Oj niegrzecznie. Był to sygnał grupy centralnej. Trzeci sygnał nie był potrzebny. Rakka podążała wraz z tłumem niedaleko wozu, tuż obok Terra. Oboje byli czyści i porządnie ubrani. Koń nagle się spłoszył. To Nall strzelił z procy w końską pęcinę ze swojej kryjówki. Ach! Nieznośne węże! “Pogryzione” konie poniosły kilka kroków wóz, grożąc mu przewrotem i potrąceniem przechodniów. To był kluczowy moment wizji. Rakka udała, że pchnięta została przez przerażony tłum na drogę. Woźnica zeskoczył z kozła, schwycił wodze stających dęba koni, żeby je uspokoić w “ostatniej” chwili. Wtedy jakiś przechodzeń wyskoczył na drogę, to Terr! Objął Rakkę, bladą, wiotką i gniewnie wołając w hnubie to na woźnicę, to wołając lekarza zgromadził wokół siebie tłum. Nikt nie zwrócił uwagi na dwie dziewczynki, które dobrały się do zapasów na zakrytym płachtą materiału drodze. Terr wskazał na twarz “ukochanej narzeczonej” z “poważnie bogatego rodu” i zaczął przeklinać los, dramatycznym tonem podkreślając całe wydarzenie. Woźnica wołał lekarzy, przepraszał. Mel dał rozkaz odwrotu Ghati i Hari. To straż miejska z trudem przeciskała się przez tłum, by sprawdzić, co się dzieje. Dziewczyny ukryły się w cieniu jednego z budynków, ukrywając między plecami a ścianą wypchane worko-plecaki i z udawanym, acz żywym zainteresowaniem zaczęły przyglądać się akcji, stając się na powrót szarym tłumem. Wtedy to Rakka “ocknęła się” i przyłożyła dłoń do policzka Terra. Ten wziął ją na ręce i nakazał tłumowi rozejść się. Motłoch zrobił to posłusznie, para odeszła w stronę słońca, by tłum szybciej stracił nimi zainteresowanie. Gdy tylko zagłębili się w zaułek, Terr zaczął biec. Wykonał szybki wślizg w ciasne przejście i schował się za kamienną, szeroką framugą, stawiając obok siebie Rakkę. Rozejrzał się, czy w pobliżu nie ma nikogo, po czym wyjął spomiędzy rozwieszonych w zaułku suszących się ubrań ich płaszcze. Grupa rozproszyła się do kilku punktów. Najbardziej narażone były teraz złodziejki, one jednak, korzystając z zamieszania gdy Rakka została podniesiona, czmychnęły do ciemnej drogi.
- Ile zebrałyście? - Zapytał rozemocjonowany Mell. Wszyscy o czasie zjawili się w kryjówce. - Spójrz! - Rzuciła Ghati i pokazała dwa pełne worki. - Uuu. To na pewno zauważą. Przez jakiś czas musimy sobie odpuścić okradanie ich. - Stwierdził sceptycznie Terr, chociaż Rakka widziała, jak świeciły mu się oczy. Pokręciła głową z niedowierzaniem. - No, no. To co? Bierzemy po pięć na osobę, a resztę rozdajemy, nie? - Zapytała Hari, mając nadzieję, że podział pozwoli jej podrzucić coś matce, nie wytrącając z jej puli. No, ale w końcu tabliczek było pełno. - Jasne. Ja się zgadzam. - Potaknął Terr. - My też. - Dorzuciły bliźniaki. - Skoro wyjeżdżam, to oddam wam wszystkim moją porcję. - Rakka uśmiechnęła się szeroko. A Ghati z mocno ją uścisnęła w podziękowaniu. Terr za to wyjął z worka jedną tabliczkę i podał dziewczynie. - No to masz kawałek łupu dla matki. Pewnie się jej przyda, skoro ma anemię, co? - Zapytał. Rakka z wdzięcznością wzięła podarunek i rzuciła się na Terra, mocno go przytulając. - Nie zapomnę o was! - Powiedziała głośno i cofnęła się. Starszy chłopak przyjął prześmiewczą minę i poczochrał Racce włosy. - No. To jak tam u was mówią, szerokiej drogi!
- Co to konkubinat? - Zapytała dziewczynka, wchodząc do obszernego pokoju, czy może raczej komnaty. Podeszła do dużego łóżka, nie dostrzegając jeszcze, że pokój ten jest zaledwie głównym, obok zaś czeka drugi, przygotowany dla Rakki. Nim Ikh’raia zdążyła odpowiedzieć, Rakka dotknęła łóżka. Szeroko otworzyły się jej oczy, a potem rzuciła się na pościel. - Mamo! Zobacz jaki miękki! - Rzuciła głośno, uradowana. Rozległo się pukanie, więc dziewczyna wstała z łóżka. Kobieta poprosiła gościa. Do środka wszedł dobrze ubrany mężczyzna. Poinformował o kąpieli oraz kilku podstawowych zasadach, również o tym, kiedy spożywane są posiłki i w jakich miejscach oraz jak wezwać służbę. Gdy wyszedł, Rakka uśmiechnęła się szeroko do matki. Już po chwili spędzały miłe chwile w dużej balii z ciepłą wodą. Brakowało im tego od lat. Ikh’raia uśmiechała się naprawdę rzadko i Rakka starała się to zmieniać. Teraz zaś obie chichotały zupełnie otwarcie. Dopóki Rakka nie dopytała o ich pobyt w tym miejscu. - Pan Youg’theo obiecał przyjąć nas do siebie. Będę dla niego tym, czym byłam przez ostatnie lata dla innych. Ale będę tylko jego. W zamian za to, ty będziesz mogła uczyć się magii. Może nawet zostaniesz kimś wspaniałym w Midi. - Powiedziała nieco smutno. Straciła wszystkie wartości, którymi kierowała się w życiu. Straciła męża, dom, przychylność bogów, czystość - jej ciało stało się towarem, ale dzięki temu mogły przetrwać, a Rakka wciąż się rozwijać. - Poświęciłaś się... - Dziewczynka nadal pamiętała czym były te wartości i sama próbowała obrać ścieżkę, jaką obrałaby dobrze prowadząca się Pergrandka, choć w tym miejscu zdawało się to niemożliwe. W tej sytuacji jednak może zdobędzie męża, może nawet stanie się Kimś! - No już, już. Każda matka by to zrobiła. Poza tym, mi też będzie teraz lepiej i łatwiej. - Powiedziała spokojnie, myjąc plecy córki. Opłukała je i podała młodszej ręcznik. Gdy się wysuszyły, obie się zaśmiały. Nie pamiętały, by tak wyglądały kiedykolwiek wcześniej. Rakka zauważyła za to, że po rozczesaniu ma kompletnie długie włosy. - Przytniemy je. - Oceniła Ikh’raia i zaczęła przebierać w akcesoriach, które były ułożone na stojaczkach i półkach. Po kilku godzinach obie wyglądały jak prawdziwe damy, gotowe na kolację, bardzo obfitą kolację, z nową w ich życiu, lecz bardzo ważną osobistością.
To bardzo ważny dzień. Nie mogła zniszczyć niczego. Zapukała do komnat Youg’theo. Podskoczyła na ton jego tubalnego głosu, nakazującego wejście. Wkroczyła do środka ostrożnie i powoli. Ten głos sprawiał, że musiała się podporządkować, nawet, gdyby tego nie chciała. Wolałaby jednak nie rozsierdzić mężczyzny. Ostatnio Ikh’raia wróciła od niego z siniakami. Rakka zaczęła bać się maga. Podeszła do niego, uprzednio zamykając drzwi. - Jestem gotowa, Mistrzu Youg’theo. - Powiedziała spięta. - Siadaj, dziecino. I mów co umiesz. - Nakazał, machając ręką na fotel nieopodal swojego. Oba zwrócone były w stronę kominka, obok którego siedział w cieniu kąta skulony niewolnik. Rakka posłusznie usiadła, starając się nie kulić jak on. Czuła jednak bezczelny wzrok pana ziemskiego, czuła, jak przeszywa ją spojrzeniem. - Umiem sprawiać, że ludzie czują się lepiej, zdrowiej, są trochę silniejsi. I umiem leczyć rany. Nawet poważne. Ale szybko się męczę. Mężczyzna pokiwał głową i oparł się wygodniej w fotelu. - Pokaż mi co potrafisz. Poćwiczymy twoją wytrzymałość. I może rozwiniemy twój dar na inne aspekty. Chciała już powiedzieć, że nie ma na czym, że nie wie jak. Ale wtedy mężczyzna skinął na niewolnika... I podniósł sierpowate ostrze ze stolika kawowego...
“Jak się tu znalazłam? Mamo? Co się z tobą dzieje? Powiedzieli mi, by uważać. Czemu nie słuchałam? Ter... pomóż mi... Ten niewolnik przeżył. Przeżył tyle razy. Ale jego ciało jest już tak skrzywione. Czy jego umysł...? Mój... Jestem... niewolnikiem. Odebrano mi... wszystko” Promienie zachodzącego słońca wdzierały się przez szczeliny baraku,lecz już gasły. Oddechy ludzi wokół zaczęły być spokojne i leniwe. Wszyscy rozluźnili się, leżąc na pryczach ze słomy, zbierając siły do kolejnego, ciężkiego dnia. Rozejrzała się. Bała się. Kolejnego dnia, ludzi, z którymi przebywa. A może już nie ludzi...? Kiedy inni zauważyli, że jest lepiej karmiona, że jest tu tylko na jakiś czas, zaczęli ją prześladować. Zaczęła z własnej woli oddawać im swoje jedzenie i pozwalać im zakrywać się jej płaszczem podczas zimnych nocy. Youg’theo nie chciał, żeby została poparzona przez słońce i pozwolił jej jeden mieć. Nie zauważyła na początku wygłodniałego, szalonego spojrzenia niewolników z plantacji. Myślała, że ich sobie jednoczy. Chciała wszcząć bunt. Donos sprawił, że pojawiły się pierwsze rany na jej plecach. Dlatego uciekła. Dlatego została ukarana znowu. I cały barak został za nią ukarany. Od tego czasu jej towarzysze nie pozwalali jej zapomnieć ucieczki i nagonki. Za pierwszym razem pozwolili jej uciekać po baraku, podawali nawzajem ją popychając. Jeden z niewolników wstał. Miał opalone słońcem, chude ciało jak cała reszta. Spracowane dłonie i niepokojące spojrzenie. Podszedł do Rakki, czternastoletniej, umorusanej ziemią dziewczyny, głodnej, bladej, z cieknącym nosem. Tym razem nie będzie jak za pierwszym, drugim czy czwartym. Kiedy złapał jej chude ręce i przyszpilił do posłania, nie stawiała się. Była tu jedyną kobietą. Zbyt szybko dorosłą. Pragnęli jej. A ona była sama. Dlatego już nie krzyczała. Nie płakała. Dlatego już była obojętna. Nigdy nie była i nie będzie obojętna, wiedziała to. Bojąc się bólu, ukryła się w skorupce swego umysłu i nieprzytomnymi oczyma patrzyła, jak zdzierają z niej odzienie i posiadają... jeden po drugim... jeden po drugim... Na krótkie chwile, a zarazem a tak długie. Potem mogła już spać. Spokojnie spać. Pomyśleć o tym, czy znów będzie problem z wodą. Ile da rady wykopać, żeby zadowolić pana. Pomyśleć o zbliżającej się zimie, w której wciąż będą pracować, tym razem w lesie, żeby powiększyć niewielkie pola pana. O tym, jak zachować się, by nadzorca znów nie sprał jej batem, jak przemycić jedzenie tak, by inni dali się jej najeść. A może nawet zwiększyć efektywność grupy, żeby wszyscy dostali łyżkę kaszy więcej i dali jej spokój? Niewolnicy będą ją kryć przed najgorszym. W końcu dzięki niej mieli koc i więcej jedzenia. I ją. Ale nie dadzą jej zapomnieć kim jest. A gdy dostrzegą... pobiją. I poroni. I nie będzie przez chwilę pewna, czy ta czerwona, bezkształtna masa to coś, co powinno być dzieckiem. I nie to będzie najgorsze. Lecz ta ucieczka...
- Nic cię nie złamie, co, suko? - Zapytał Youg’theo. Uderzył ją w twarz. Pozbawioną emocji twarz o wygasłych oczach. Przed godziną biegła przez zagajnik za domostwem. Biegła. Biegła jak szybko mogła, kuśtykajac na swoich słabych,chudych oczach. Szesastoletnia dziewczyna, znów bita. Ciosy już przestały robić na niej wrażenie. Jej skorupka... była idealna. Mężczyzna wziął do ręki kańczug. Przez chwilę źrenice Rakki powiększyły się. Popędzacze mieli bicze. Dlaczego nie jest karana na dworze? Na polu? W lesie? Pod barakiem? Coś było nie tak. Przebiła się przez swoją skorupkę. Jej ciało paliło. Było wyczerpane, miała gorączkę. Rozejrzała się. W pokoju był jeszcze ktoś. Niewolnica. Kucharka. - Podobnoście się znały. - Wycedził przez zęby Pan. Ujął policzki przerażonej, starszej kobiety. - Dlatego to ona poniesie dziś karę za ciebie. Jesteś zbyt śliczna, nawet, gdybyś sama umiała to wyleczyć. - Uśmiechnął się perfidnie, po czym puścił kobietę, pchnął jej klęczące ciało, a ta wypięła plecy. Krzyk rozdarł przerażająca ciszę w pomieszczeniu. Jeden, drugi, trzeci, rozbrzmiewające po każdym uderzeniu kańczugiem. Rakka bała się. Patrzyła, jak kropelki krwi odrywają się wraz z kańczugiem od ciała niewolnicy. Po raz pierwszy od dawna czuła coś poza wolą ucieczki. Odpowiedzialność. I poczucie winy. Podniosła się na chwiejne kolana i podeszła do kucharki. Powoli, krok po kroku, przekraczając granice swojego wyczerpanego ciała. To było tempo jej ucieczki... Wiedziała że jej czas w baraku kończy się, bała się przyszłości. Mimo, że uważała, że nie czuje już nic. To dlatego uciekała. Padła nad ciałem niewolnicy, przyjmując kolejne razy. Tamta upadła, a Rakka przylgnęła do niej. Izra przestała czuć ból, lecz nie przestała płakać. Jak długo Rakka szła, by jej pomóc? Zbyt długo... Izra zaczęła oddychać z coraz większym trudem. Impuls... Dziewczyna krzyknęła. Kobieta miała rozorane plecy, głęboko rozorane. - Dziękuję, mała czarodziejko. - Wyszeptała z trudem i zamknęła oczy. - Znajdź Mine. - Kolejny krzyk Rakki przerwał jej słowa. Jej biała skóra została rozerwana. Myślała jednak tylko o tym, by wytrzymać. I o tym że Izra nie przeżyje. O tym, że sama nie ma sił by jej uratować. A nawet gdyby ją wyleczyła... to Pan zrobiłby wszystko, by doprowadzić ją znów na skraj śmierci. I znów... i znów... Rakka wyciągnęła się i z całych sił ugryzła szyję niewolnicy. Ona nie czuła tego. Wiedziała tylko, że dziewczyna pomogła jej właśnie umrzeć szybko i bezboleśnie... I umarła. Szybko. Z uśmiechem na twarzy, ze łzami w otwartych oczach. - Kurwo chędożona. - Youg’theo złapał jej włosy i podniósł tym jej ciało. Łzy spływały z jej oczu, a krew z ust. Ciepła krew. Pergrandka złamała się.
Jej ciało stało się piękne, jak podejrzewał Youg’theo. Wystarczyło dobrze nakarmić i wyleczyć. Jej marazm mógł być nudzący, ale na dłuższą metę mniej upierdliwy niż płomienny charakter Rakki. Ta, zamknięta została w jego pokojach. Dbał o to, by jadła, zmuszając ją do przełknięcia każdego kęsu. Ponadto sam mógł cieszyć się pięknym, egzotycznym ciałem, dopóki nie znajdzie naprawdę dobrego kupca. Ciąże, zdarzające się częściej, gdy niewolnica była dobrze nakarmiona, z łatwością usuwał pięścią. Wszystko szło zgodnie z planem. Czasem zostawiał otwarte drzwi. Ale Rakka nie wychodziła. Zawsze odnajdywał ją w okolicach jego łóżka. Nie wiedział, że w ciągu lat dziewczyna znów zaczęła się budzić z otumanienia. Zaczęła pomagać niewolnicy, która odpowiedzialna była za czystość w pokojach pana. Dzięki temu... znów zgasła. - Rairai to twoja matka, prawda? - Zapytała ją pewnego razu niewolnica, w pokrętny sposób doszukując się podobieństwa pomiędzy nimi. Pergrandce zaświeciły się oczy. - Wiesz, co stało się z moją matką? - Niewolnica zacisnęła zęby i wzięła głęboki wdech. - Mów. Mów prawdę. Błagam cię. To ważne. Od lat nie wypowiedziała tylu słów na raz. - Ona... bardzo szybko posiwiała, słabła, zestarzała się. Pan sprzedał ją do kopalni niedługo po tym, jak ciebie wysłał na pole. - Wtedy Rakka znów zgasła. Z kopalni nie ma powrotu. Jej matka miała anemię. - Ale wiem co zrobić, żeby Pan lepiej ciebie traktował w łóżku. Pokażę ci jak się zachowywać. Mine była młoda i jeszcze energiczna. Prosty gest pomocy od Rakki obudził w niej współczucie i chęć odwzajemnienia gestu. Mimo, że dziewczyna więdła, przynajmniej mniej mogła być bita i “temperowana” przez pana. Nauczyła się grać. Nauczyła się udawać, że jej na nim zależy, łechtać jego ego, kochać...
Zamieszanie. Zewsząd dochodzą krzyki. Coś jest nie tak. Dobrała się do szczelnie zamkniętej szafki swego pana. Otworzyła ją dzięki spince, którą dostała od niego, by dziewczyna bardziej mu się podobała. Z wnętrza wzięła zdobiony, krótki sztylet. To była jej szansa. Czuła jak od rana magia pulsuje w jej żyłach, jak jej krew wrze. Jak niegdyś. Pobiegła przez korytarz. Niemal go zapomniała przez te miesiące. Zobaczyła dwóch uzbrojonych ludzi. - Stój, mała wariatko! - Wrzasnął jeden. Pamiętała jego twarz. Obojętnie przechodził obok plantacji. “Od pokoleń pracują na polu. Mogliby się w końcu czegoś nauczyć.” Gniew wykipiał. Nie zatrzymała się. Podniosła rękę ze spinką. Wbiła ją w jego szyję. Tylko krzyknął krótko. A potem upadł, kuląc się w niemocy wzięcia oddechu. - Suka! - Drugi wyciągnął miecz. Ale Rakka była szybsza. Adrenalina pulsowała w jej żyłach. Jej życie mogłoby zgasnąć! Uchyliła się w ostatniej chwili. Ostrze przecięło płytko jej ramię. Machinalnie wbiła sztylet w pierś mężczyzny. A gdy ten upadł, wszystko zgasło. Upadła i Rakka, trzymając się za ramię. Upuściła sztylet i zaczęła płakać. Zabiła. Jak? Jak?! Jest zabójcą. Jest kurwą. I sprzeciwiła się boskim przykazaniom. Przyczyniła się do śmierci matki! A jej dar zniszczył życie niewinnego niewolnika. Dlaczego...? Wstała, podnosząc broń. Chciała zapomnieć. Ruszyła przed siebie, kuląc się wzdłuż ścian. Gdzie było wyjście? Zakręciła w prawo, a potem w lewo. System korytarzy nie był skomplikowany. Gdzie to wyjście?! Poczuła dym. “Muszę uciekać!” Zaczęła biec. Łzy emocji i dymu oślepiały ją. Wpadła na kogoś. Z przerażenia cięła, żeby nie stracić życia. Niewolnik. Kolejna śmierć. Podniósł na nią ręce! A może... podniósł je w geście bezbronności? Osunał się na ziemię ze sztyletu wbitego w mostek, z zakrwawionego ciała dziewczyny. Poszła dalej powoli. Usłyszała głosy. Wzburzone głosy. Podeszła bliżej i zerknęła przez otwarte drzwi pomieszczenia. - Powinienem był go do diabła wysłać! - Wrzasnął Youg’theo, unosząc ręce. W powietrzu pojawiła się dziwna mgła. Obok niego był inny mężczyzna. Trzeci wparował do środka przez drzwi po drugiej stronie. - Panie! Magia w całym mieście jest skrzywiona! Zaklęcia są nieprzewidywalne w skutkach! Wyniesiemy co się da. Panie! Nie twórz portalu na zewnątrz. Pański majątek może wylądować w oceanie na północy! Zwołałem już niewolników. Zaraz wszystko wyniosą, choćby mieli spłonąć. Dziewczyna uspokoiła się nagle. Niemal upojona wkroczyła do pomieszczenia. Mgła przyjęła już konkretny kształt dysku. - Postaraj się, żeby ustabilizować ten portal! A ty kurwo dość napsułaś mi krwi! - Szarżą rzucił się w jej stronę, unosząc rękę do ciosu. Był zły, nie panował nad sobą. Chciał tylko wyżyć się na kimś. Nie zauważył noża w ręce Rakki, możliwe, że nie zauważył, że cała jest w posoce. Mogłaby go zabić. Ale miała tyle krwi na rękach. Tak wiele krwi... Ale i tak nie to było najstraszniejsze. Chciała się bronić. Ale bała się. Jej nogi nagle zaczęły się trząść, a ona cofać. Miała przewagę! Miała nóż! Ale on... Każdego dnia bił ją, gwałcił, karmił siłą. Nie mogła. To jej oprawca. Jedyny prawdziwy oprawca. Powód, dla którego nigdy nie wyszła z jego komnat. Podniosła ręce, żeby się nimi zasłonić. Wściekły mężczyzna stanął przed nią i wyrwał nóż, żeby podnieść do ciosu. Nim ten jednak spadł, Rakka pochyliła się, unikając go. Potem zaczęła bezskutecznie wyrywać, aż kopnęła swojego pana. Przypadkiem, jednak boleśnie we wrażliwy punkt. Wyszarpnęła się, wyminęła go. A on odwrócił się... i chwycił ją jeszcze raz. Do ostatniego szarpnięcia wykorzystała wszystkie pokłady swoich sił. Udało się! Runęła w przepaść. A potem objął ją ból i ciemność.
Otworzyła oczy. “Gdzie jestem?” Fale obmywały jej stopy. Spróbowała się podnieść, ale gdy tylko uniosła plecy, upadła. Była obolała. “Kim jestem?” Przewróciła się na bok, a potem usiadła. Spojrzała tępo w morze. Sięgające horyzont, ciemne, spokojne morze. Podniosła dłoń i dotknęła ramienia. Natychmiast odjęła ją odeń i spojrzała na nią. Krew. Czuła, że krew na jej dłoni to krew kogoś innego, choć tylko ona tu była i tylko jej ramię krwawiło. Zignorowała to. Wstała, ignorując też ściągający ból powstały przez liczne blizny. Odwróciła się. Zobaczyła las, więc poszła w jego stronę. Wiedziała tylko by się nie zatrzymywać. By uciec jak najdalej, choć gonić mogło ją tylko morze. “Kim jestem? Co powinnam zrobić?” Przebiegło jej przez myśl, że musi znaleźć ludzi. Jakiś niezrozumiały obraz przebiegł jej przed oczyma. Upadła na kolana i zaczęła gwałtownie dyszeć. “Coś jest nie tak, coś jest nie tak. Ćsiii, ćsii, już, już.” Uspokoiła się w końcu. Postanowiła nie dać złapać. Już nigdy nie dać się złapać. Mimo, że nie rozumiała czemu.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Rakka Nie Gru 18 2016, 21:35
Jak mówiłam, to KP bardzo, bardzo mi się podobało. Ładnie napisane, muzyka dopełniała wszystko idealnie. Na moje KP mogłaby spokojnie startować na zakazaną magię. Ale to osobista opinia. Przejdźmy do konkretów.
Umiejętności fabularne Wielojęzykowość - do całkowitego przypomnienie sobie Cuelhelu i Hnub potrzebujesz nieco więcej kontaktu z językiem jak jedno słowo. Po chwili jednak wytężenia głowy, jesteś w stanie przypomnieć sobie znaczenie słów, czasem konstrukcje gramatyczne. Jeżeli będziesz miała kontakt z tymi językami na fabule - przypomnisz je sobie w pełni. Reszta w porządku.
Umiejętności ok.
Magia - opis w porządku. PWM Samoleczenie
Cytat :
Magia płynąca w ciele Rakki stale ją delikatnie regeneruje, przez co wpływa na zranienia oraz choroby. Dzięki tej zdolności odporność Rakki jest zmniejszona od przeciętnej zwykłego człowieka, jednak nie w krytycznym stopniu,
Mam rozumieć, że odporność Rakki jest słabsza, niż u normalnego organizmu i pomimo magii przechodzi choroby ciężej? Dodatkowo dopisz - zmniejsza nieznacznie czas przebywania dziewczyny w szpitalu. Rozpoznanie - 3-4 sekundy to czas za mały na pełen skan ciała człowieka, nawet magiczny. Zważywszy na to, że w tym samym czasie musisz mierzyć się z bólem wynikającym z ran, w wielu przypadkach nie byłabyś w stanie utrzymać kontaktu wystarczająco długo. Co powiesz na coś takiego: wpuszczasz w ciało delikwenta moc magiczną, która w tym czasie rozlewa się po jego organizmie od miejsca dotknięcia. Po przerwaniu dotyku lub minięciu określonego czasu magia do ciebie wraca, wraz z dawką informacji o stanie pacjenta. Przypuszczam, że chcesz zachować część bólową, więc ta pozostałaby bez zmian, z tym że otrzymujesz tylko jeden impuls bólowy zamiast 3 czy 4. Dezynfekcja - dezynfekuje tylko naturalne zabrudzenia, które nie zostały naniesione przez magię, np. magię zarazków. Dezynfekcja osłabia tylko taką magię, ale nie neguje jej działania w pełni. Dezynfekuje ranę w miejscu dotknięcia, nie działa na całe ciało. 5s/1 post. Dotyk - w sumie ok. Nie możesz wykonywać innych czynności rozpraszających koncentrację. Ukojenie - To PWM, więc niwelacja bólu będzie niewielka, do poziomu znośnego. Nie zabiera dużo siły Rakki, pełen efekt po około minucie i utrzymuje się przez następne 3, jak bardzo łagodny środek przeciwbólowy, podczas których Rakka nie musi być już w kontakcie z pacjentem. Nie wpływa na zdolności motoryczne. Dostrzeżenie śmierci - Skurcz - Hmm... Ogółem to jestem na tak i na nie z tym PWM. Jeżeli chcesz używać Skurczu, jako czegoś do RKO, to musimy to przeredagować. W innym wypadku pójdzie na D.
Zaklęcia Regeneracja - Rakka musi dotykać danej osoby. Leczysz wszystkie obrażenia, które potrafisz znaleźć Rozpoznaniem. Mistrz gry ma obowiązek poinformować cię o czasie trwania leczenia podczas działań fabularnych (przypomnij mu się). Regeneracja na D - Obrażenia na D ok, na C - ok, na B - czas w zależności od obrażeń i ich skomplikowania - 6-15 minut. Regeneracja na C - Obrażenia na D - ok, obrażenia na C - minuta, obrażenia B - 5 minut, obrażenia A - 10-20 minut w zależności od stopnia skomplikowania i rozległości obrażeń. Regeneracja na B - Obrażenia D - natychmiast, na C - 30 s, na B - 1 minuta, na A - 5 minut, na S i wyżej - minimum 15. Nie jesteś w stanie uratować człowieka od śmierci, przywrócić całkowicie zniszczonych lub utraconych części ciała i narządów. Regeneracja na A - Obrażenia D - natychmiast, obrażenia C - natychmiast, obrażenia B - 30s, obrażenia A 1 minuta, obrażenia S - 7 minut, obrażenia S+ 10 i więcej. Możesz próbować uratować człowieka przed śmiercią, jak i zapoczątkować procesy nowotworzenia by odbudować utracone lub zniszczone kończyny i narządy, wtedy jednak czas wydłuża się o 5 minut.
Rodzaj Magii: ~ Medyczna ~ Magia ta polega na ingerencję w ciało żywego organizmu, zwykle w celu naprawienia jego uszkodzeń. Pozwala więc na leczenie uszkodzonych tkanek, rozrywanie ich, czy też ingerencję w procesy zachodzące w organizmie - zaczynając od metabolizmu, poprzez wydalanie, skurcze mięśni międzyżebrowych, po pracę serca. Pozwala też na poznanie organizmu, z którym ma się do czynienia i zrozumienie zachodzącym w nich zmian.
Pasywne Właściwości Magii ~ Samoleczenie ~ Jest to zdolność pasywna, czarodziejka nie ma nad nią żadnej kontroli, a nawet pojęcia o jej istnieniu. Magia płynąca w ciele Rakki stale ją delikatnie regeneruje, przez co wpływa na zranienia oraz choroby. Dzięki tej zdolności odporność Rakki jest niemal optymalna - niższa niż u większości ludzi (odporność Rakki jest znacznie osłabiona ze względu na choroby, które posiada), nie dochodzi też do zatorów w żyłach i porażeń, które wynikałyby z chorób wrodzonych, samoleczenie wpływa też na regenerację ran oraz blizn. W pierwszym przypadku krew krzepnie odrobinę szybciej, w drugim sprawia, że przebieg tworzenia blizny jest dość łagodny i nie dochodzi do jej przerośnięcia, a w przypadku małych blizn - do ich zaniku.
~ Dotyk ~ Różne rodzaje Dotyku łączą te same cechy. Wymagają kontaktu fizycznego i zwykle działają na obszarze dotykanych przez maga okolic. Pod wpływem woli czarodzieja, ten wlewa swoją magię w dotykany organizm, nadając jej różne funkcje. Kiedy rzucane są zaklęcia, wokół dłoni maga pojawia się zielonkawa otoczka, którą porównać można do mgiełki lub krążącego wokół dłoni gęstego, zielonkawego dymu.
~ Rozpoznanie ~ Wysłanie magii w ciało o komórkach zarówno zwierzęcych jak i roślinnych, skutkuje zebraniem informacji na temat danego organizmu. Magia rozlewa się w dotykanym ciele, począwszy od dotykanego miejsca, zbierając informacje o jego budowie i strukturze oraz działaniu w danym momencie. W ten sposób wykryte mogą zostać między innymi zaburzenia kształtu organów, obrażenia zewnętrzne i wewnętrzne, skurcze mięśni czy odczuwany ból i nieprawidłowości. Magia wraca do maga pod wpływem jego woli lub przerwania dotyku pod postacią bardzo precyzyjnych, intensywnych bodźców. Ponadto ich magiczne pochodzenie znacznie je wyostrza, co sprawia, że mag z ogromną dokładnością potrafi zobrazować dotknięty organizm. Moment powrotu magii nasyconej wiedzą jej jest również bolesny - magia nie wybiera informacji, które zbiera, przez co wszelkie nieprawidłowości oraz ból, w chwili zebrania informacji, mag odczuwa kilkukrotnie bardziej niż ranny. Aby otrzymać kompletny obraz, mag musi podtrzymywać magię w badanym regionie organizmu około ośmiu sekund. Daje to wiedzę na poziomie komórkowym - mag jest w stanie dokładnie określić położenie, rozległość i rodzaj ran, a także stopień regeneracji zranień (komórek okalających zranienia) oraz uszkodzenia spowodowane przez takie czynniki jak na przykład trucizna. Czas rozlania magii na cały organizm wielkości przeciętnego człowieka wynosi dwie sekundy. W tym czasie informacje są już zbierane na obszarze, który pokryła magia. Mag może użyć rozpoznania również na sobie w dowolnym miejscu. W takim wypadku odczuwany ból i odczuwane nieprawidłowości wzrastają czterokrotnie w momencie zebrania informacji z rozlanej magii.
~ Dezynfekcja ~ Czar ten pozwala niszczyć naturalne, niemagiczne bakterie, wirusy oraz ich przetrwalniki. Służy także do oczyszczania ran z martwych komórek i drobnych zabrudzeń, np. w formie ropy lub piasku. Działa na dotykane przez Rakkę okolice. Proces oczyszczania trwa ok. 5 sekund. * Nie działa na Rakkę
~ Wyleczenie ~ Dotykając zranionego miejsca dowolnego organizmu, Rakka potrafi wyleczyć zadrapania, otarcia oraz sińce i niemal wyleczone rany (skrótem - niewielkie obszary charakteryzujące się uszkodzeniem tkanek) w przeciągu kilkunastu sekund. Wymaga to jednak koncentracji. Dzięki dotykowi potrafi też odblokować zatoki i pozbyć się kataru czy ukoić podrażnienie gardła, ale proces trwa 20-30 sekund i wymaga skupienia. * Nie działa na Rakkę
~ Ukojenie ~ Dzięki niemu Rakka załagodzić ból pochodzący z dotykanych okolic, magią oddziałując na receptory czuciowe. Działa jak łagodny środek przeciwbólowy i nie wpływa na zdolności motoryczne. Największy efekt osiągany jest, gdy kontakt fizyczny trwa jedną minutę i utrzymuje się przez trzy, niewymagające dalszego kontaktu fizycznego. * Nie działa na Rakkę
~ Ocena ~ Poprzez wysłanie impulsu w ciało osoby rannej lub starej, Rakka jest w stanie ocenić powagę (rangę) ran i wyniszczeń organizmu. Dzięki temu może przewidzieć śmierć dotykanego, jeżeli ma ona nastąpić w krótkim czasie lub będzie następstwem ran. Dotyk musi być kontynuowany przez trzy sekundy i nie dostarcza innych informacji niż zrozumienie powagi stanu organizmu. * Nie działa na Rakkę
~ Oczyszczenie ~ Wpuszczając swoją magię do wody lub jedzenia (do 5l objętości), podobnie jak podczas dezynfekcji, Rakka zabija przetrwalniki bakterii i wirusów (niemagicznych), uzdatniając do spożycia wodę lub jedzenie. Proces trwa 30 sekund. Zielona poświata pojawia się w miejscu kontaktu ciała Rakki z wodą lub jedzeniem i pozostaje przez cały czas trwania procesu.
~ Pochłonięcie ~ Wybrane substancje (na których skupi się mag) znajdujące się w okolicy skóry maga, mogą zostać przez niego wchłonięte dzięki magii, która wysłana pod postacią zielonej mgły absorbuje ją. Magia ta jest wchłaniana wraz z substancją. Nie może być jej objętościowo więcej niż 250ml, inaczej nie zostanie wchłonięta cała.
~ Orzeźwienie ~ Mag, dzięki dotykowi trwającemu do około minuty, jest w stanie całkowicie zablokować odczuwanie lekkiego zmęczenia w dotykanym organizmie lub ograniczyć odczuwanie większego, jednak nie usuwa go. Efekt utrzymuje się pięć minut i nie wymaga dalszego kontaktu fizycznego.
~ Poszukiwania ~ Wysyłając magię do otoczenia (do 5m odległości bez przeszkód, do 3-2m z fizycznymi przeszkodami lub do bariery magicznej), mag zbiera informacje na temat bytności żywych organizmów i jest w stanie wyczuć obecność większych niż średniej wielkości pies/koza miniaturowa, jeżeli nie są one umierające. Wysłana magia widoczna jest dla nadludzkiego wzroku w formie zielonkawej fali, która wraca do maga.
Zaklęcia: Kiedy czarodziej rzuca zaklęcia, jego dłonie pokrywa gęsty, wyraźnie zielonkawy dym.
~ Regeneracja [lvl. D, C, B, A] ~ Magia ta polega na wysłanie własnych zasobów magicznych w dowolny żywy organizm w celu przyspieszenia procesów regeneracyjnych pod wpływem dotyku. W zależności od woli rzucającego czar, może to być jedna z ran, kilka, lub wszystkie, dotyczy to również obrażeń wewnętrznych. Wymagany jest kontakt fizyczny. * Rozpiska nie uwzględnia umiejętności. ** Czar nie działa na Rakkę.
↣ Lvl. D [7MM]: Obrażenia rangi D goją się w ciągu minuty. Obrażenia rangi C goją się w ciągu trzech minut. Obrażenia rangi B goją się w ciągu 6-15 minut w zależności od stopnia skomplikowania obrażeń.
↣ Lvl. C [10MM]: Obrażenia rangi D goją się w ciągu 30 sekund. Obrażenia rangi C goją w minutę. Obrażenia rangi B goją się w ciągu pięciu minut. Obrażenia rangi A goją się w ciągu 10-20 minut w zależności od stopnia skomplikowania oraz rozległości obrażeń.
↣ Lvl. B [20MM]: Obrażenia rangi D goją się natychmiast Obrażenia rangi C goją się w ciągu 30 sekund. Obrażenia rangi B goją się w ciągu minuty. Obrażenia rangi A goją się w ciągu pięciuminut. Obrażenia rangi S goją się w ciągu minimum piętnastu minut. Rakka nie jest w stanie odebrać człowieka objęciom śmierci ani zwrócić utraconych kończyn i narządów.
↣ Lvl. A [33MM]: Obrażenia rangi D goją się natychmiast Obrażenia rangi C goją się natychmiast. Obrażenia rangi B goją się w ciągu 30 sekund. Obrażenia rangi A goją się w ciągu minuty. Obrażenia rangi S goją się w ciągu siedmiu minut. Obrażenia rangi S+ goją się w minimum dziesięć minut Rakka może próbować uratować człowieka od niechybnej śmierci oraz zapoczątkować procesy nowotworzenia by odbudować utracone lub zniszczone kończyny i narządy, wtedy czas wydłuża się o pięć minut.
~ Wzmocnienie [lvl. D, C] ~ Polega na regeneracji oraz wzmacnianiu komórek organizmu, prowadzącego do zwiększenia wytrzymałości zaczarowanego ciała. Jest on odpowiednio do siły zaklęcia odporny na ciosy, zarówno tłuczone jak i cięte (skóra staje się również wytrzymalsza). Nieznacznie wyostrzają się również zmysły oraz poprawia funkcjonowanie narządów.
↣ Lvl. D [7MM]: Zwiększa wytrzymałość tkanek organizmu postaci o 20%, również na zadawane mu obrażenia w dowolnej formie. W tym stanie postać nie męczy się wolniej, jednak w nieznacznie mniejszym stopniu odczuwa zmęczenie oraz osłabienie, a także ból. W czasie trwania zaklęcia krwawienia ustają nieznacznie szybciej. Zaklęcie trwa 10 minut od nałożenia (trwającego około 10 sekund) pod wpływem dotyku.
↣ Lvl. C [10MM]: Zwiększa wytrzymałość tkanek organizmu o 40%, również na zadawane mu obrażenia w dowolnej formie. W tym stanie postać męczy się nieco wolniej, również później odczuwa faktyczne zmęczenie oraz osłabienie i ból. Krwawienia ustają nieco szybciej, a także trucizny działają z opóźnieniem (zależnym od rodzaju toksyny). Zmysł słuchu, wzroku oraz węchu wyostrzają się do nieco ponad przeciętnych, Zaklęcie trwa około 20 minut od nałożenia (trwającego około 10 sekund) pod wpływem dotyku.
~ Niwelowanie trucizn [lvl. D] ~ Wpuszczenie w ludzki organizm magii (ok. 2 sekundy) poprzez dotyk, pozwala magowi na wejście w reakcję z niemagicznymi toksynami krążącymi w ciele leczonego organizmu. Magia atakuje cząsteczki trucizny, rozbijając ją i absorbując jej zniszczone elementy. Mag wydobywa z organizmu leczonego magię nasyconą trucizną, przez co wchłania jej część. Podczas procesu wchłaniania magii nasyconej trucizną, mgiełka wokół dłoni czarodzieja ma tendencję do rozrostu i zmiany zabarwienia na ciemne kolory (zwykle purpurę czy czarny) w zależności od trucizny.
↣ Lvl. D [7MM]: Magia rozbija cząsteczki trucizn i pochłania ją, przez co efektywność trucizny spada do 80%. Leczony całkowicie pozbywa się trucizny i rozpoczyna się naturalna regeneracja organizmu. Pochłonięta przez maga trucizna biernie rozkłada się w dalszym ciągu w jego ciele, z każdą dobą zmniejszając jej efektywność o 5%. Trucizna oddziałuje na ciało maga, jeżeli nie jest on na nią odporny.
~ Porażenie [lvl. D] ~ Magia w ciele dotykanego poraża receptory okolic objętych magią, uniemożliwiając przekaz bodźców. Jeżeli porażony zostanie np. nadgarstek, utrudnienie przekazywania informacji będzie dotyczyło też dłoni itd.
↣ Lvl. D [7MM]: Mag dzięki dotykowi rozlewa magię, którą poraża drugi organizm. Przez dotyk magia natychmiast rozlewa się magia na przestrzeni równej elementowi kończyny (dłoń, nadgarstek, łokieć, przedramię, kolano, stopa itd.) i razi, doprowadzając do odrętwienia trwającego trzy minuty. Porażony jest w stanie poruszać rażonym elementem, ale nie czuje go dobrze (drętwienie i dreszcze podczas poruszania) i precyzja jego ruchów znacząco spada.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Rakka Wto Gru 27 2016, 15:22
Zaklęcia, do którego nie ma mojego komentarza są OK.
Rozpoznanie: 10 sekund z otrzymaniem szczegółowej wiedzy. Bez Medyka rozumiesz niewiele z tego, co przedstawia ci skan, z każdym poziomem umiejętności twoja wiedza na temat ciała i jego zachowań fizjologicznych rośnie, a więc dokładniej określasz stany, w którym znajduje się organizm. Czyli:
Cytat :
1 lvl Medyka - podstawowa wiedza anatomiczna. Wiesz, co jest niewłaściwe pod względem anatomicznym oraz fizjologicznym, wliczając istniejące obrażenia. Nie wnikasz głębiej niż na poziom tkankowy w swoim skanie. Nie określasz komórkowych czynników. 2 lvl Medyka - zaawansowana wiedza anatomiczna oraz fizjologiczna. Potrafisz określić stan pacjenta pod względem uszkodzeń połączeń nerwowych i na tej podstawie wyciągnąć rokowania na przyszłość. Potrafisz łączyć dane uzyskane z różnych układów. 3 lvl Medyka - wiedza komórkowa. Na tym poziomie potrafisz określić stopień regeneracji organizmu oraz wskazać błędy w regeneracji (brak czynników potrzebnych do 100% regeneracji). Możesz próbować określać szczegółowe działanie trucizny na organizm (MG).
Nie jesteś w stanie wykryć i określić chorób, które nie pozostawiają zmian w organach lub tkankach oraz nie są ciałami obcymi. Ergo - pomimo Medyka na 3 poziomie nie wyszczególniasz patogenów podczas rozpoznania. Cały proces zabiera ci 5MM.
Wyleczenie - dopisz, że działa tylko w miejscu dotknięcia.
Ukojenie - bardzo łagodny środek przeciwbólowy, który poradzi sobie z bólem głowy, ale nie z bólem powstałym w wyniku ran.
Oczyszczenie - 1l za 3MM, czyli za każdy 1l oczyszczenia płacisz 3MM.
Pochłonięcie - nie. By wybierać sobie substancje, potrzebowałabyś wiedzy o substancjach, czyli Alchemika. Nie mówiąc już o tym, że to PWM nie przekłada się na twoją magię w obecnej formie.
Orzeźwienie - nie. Za długi czas trwania efektu. To zaklęcie powinno mieć rangę minimum D. Oraz czas określony w postach. Jak przy leczeniu mogę ci pozwolić na przelicznik minutowy, tak przy wszelkiego rodzaju buffach - nie. Na obecnej randze mogę się zgodzić na coś tego typu: przy dotknięciu i podtrzymaniu kontaktu pojawia się uczucie orzeźwienia (nieznacznie mniejszego zmęczenia), które znika wraz z przerwaniem kontaktu. I nie działałoby na Rakkę.
Poszukiwania - Hmm... Nie. Po pierwsze negujesz wszelkie zaklęcia ukrywające tym PWM, a po drugie jest ono słabo związane z twoją magią.
Zaklęcia
Rakka napisał:
Kiedy czarodziej rzuca zaklęcia, jego dłonie pokrywa gęsty, wyraźnie zielonkawy dym.
Przerzuć do opisu magii.
Regeneracja - napisz, że MG ustala czas leczenia w Postach/turach, gdy Rakka zacznie leczenie i ma obowiązek cię o tym poinformować.
Wzmocnienie - to żeś zaszalała. Są dwie opcje. Albo pozostajesz przy wzmocnieniu w obecnej formie i będzie ono słabe, albo wyrzucić wzmocnienie zmysłów, przez co będzie normalnej siły adekwatnie do rangi. Nie możesz nałożyć dwóch wzmocnień na jedną osobę. Wzmocnienie na D - Wzmacnia tkanki jak napisałaś, ale nie powoduje zwiększenia wydolności, nie zmniejsza zmęczenia ani odczuwania bólu. Nie wpływa na zmysły. Nie wpływa na tempo krwawienia. Trwa 2 posty (patrz wyżej notka o buffach). Żeby nałożyć wzmocnienie musisz dotknąć osobę. Wzmocnienie na C - Wytrzymałość jak napisałaś. Nieznacznie sprawia, że postać mniej odczuwa zmęczenie przez czas trwania zaklęcia. Cała reszta jest do wyrzucenia. Trwa 3 posty, 1 post przerwy. Żeby nałożyć wzmocnienie musisz dotknąć osobę.
Niwelowanie trucizn - Czy to znaczy, że Rakka również zostaje zatruta? Niwelowanie trucizn na D - opis nie jest spójny.
Cytat :
Magia rozbija cząsteczki trucizn i pochłania ją, przez co efektywność trucizny spada do 80%. Leczony całkowicie pozbywa się trucizny i rozpoczyna się naturalna regeneracja organizmu.
Masz dwa sprzeczne ze sobą zdania. Pierwszy wariant jest ok. Osłabiasz działanie trucizny o 10% jej pierwotnej siły i nieznacznie przyspieszasz regenerację zatrutego organizmu. Jeżeli dobrze zrozumiałam, Rakka również zostaje zatruta, ale trucizna działa na nią nieznacznie słabiej. Działa efektywnie tylko na słabe toksyny.
Porażenie na D - Najsilniejsze porażenie następuje tylko w miejscu dotyku. Prowadzi do odrętwienia i zmniejszenia czucia w porażonym obrębie. Trwa 2 posty, ze słabnącym efektem w czasie.
Jak będziesz poprawiać, proszę, nie przerzucaj mi całej części technicznej, bo ciężko się to sprawdza. Wystarczą tylko omawiane zaklęcia.
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Rakka Wto Gru 27 2016, 19:40
Rodzaj Magii: ~ Medyczna ~ Magia ta polega na ingerencję w ciało żywego organizmu, zwykle w celu naprawienia jego uszkodzeń. Pozwala więc na leczenie uszkodzonych tkanek, rozrywanie ich, czy też ingerencję w procesy zachodzące w organizmie - zaczynając od metabolizmu, poprzez wydalanie, skurcze mięśni międzyżebrowych, po pracę serca. Pozwala też na poznanie organizmu, z którym ma się do czynienia i zrozumienie zachodzącym w nich zmian. Podczas aktywowania zaklęć, dłonie Rakki otacza gęsty, kłębiący się, wyraźnie zielonkawy dym lub mgiełka.
~ Rozpoznanie ~ Wysłanie magii w ciało o komórkach zarówno zwierzęcych jak i roślinnych, skutkuje zebraniem informacji na temat danego organizmu. Magia rozlewa się w dotykanym ciele, począwszy od dotykanego miejsca, zbierając informacje o jego budowie i strukturze oraz działaniu w danym momencie. W ten sposób wykryte mogą zostać między innymi zaburzenia kształtu organów, obrażenia zewnętrzne i wewnętrzne, skurcze mięśni czy odczuwany ból i nieprawidłowości. Magia wraca do maga pod wpływem jego woli lub przerwania dotyku pod postacią bardzo precyzyjnych, intensywnych bodźców. Ponadto ich magiczne pochodzenie znacznie je wyostrza, co sprawia, że mag z ogromną dokładnością potrafi zobrazować dotknięty organizm. Moment powrotu magii nasyconej wiedzą jej jest również bolesny - magia nie wybiera informacji, które zbiera, przez co wszelkie nieprawidłowości oraz ból, w chwili zebrania informacji, mag odczuwa kilkukrotnie bardziej niż ranny. Aby otrzymać kompletny obraz, mag musi podtrzymywać magię w badanym regionie organizmu dziesięć sekund. Czas rozesłania magii na cały badany organizm wynosi dwie sekundy (w tym czasie zbierane są już informacje) Mag może użyć rozpoznania również na sobie w dowolnym miejscu. W takim wypadku odczuwany ból i odczuwane nieprawidłowości wzrastają czterokrotnie w momencie zebrania informacji z rozlanej magii. Ograniczenia: 0 lvl Medyka - rozpoznawane są tylko wyraźne zmiany - rany wewnętrzne obejmujące przynajmniej pomniejszy zespół tkanek czy złamania/znaczne deformacje kości lub organów. 1 lvl Medyka - dzięki podstawowej wiedzy medycznej, Rakka jest w stanie określić precyzyjnie nieprawidłowości na poziomie tkankowym, jednak nie jest w stanie określić ich genezy, jeżeli rana została wywołana przez niepospolity czynnik (np. chorobę, truciznę, nietypową broń itp.) 2 lvl Medyka - dzięki zaawansowanej wiedzy, Rakka jest w stanie określić genezę powstania rany w większości przypadków, a także określić konsekwencje rozpoznanych obrażeń, sprawdzić stan połączeń nerwowych i połączyć dane uzyskane z różnych układów organizmu. 3 lvl Medyka - pogłębiona wiedza pozwala określić stopień zniszczeń organizmu na poziomie komórkowym, a także stopień regeneracji organizmu oraz błędy zaistniałe w tym procesie, niepozwalające na całkowitą regenerację obrażeń. Rakka może próbować określać szczegółowe działanie trucizn na organizm (MG). * Skan całego organizmu kosztuje 3MM, połowy 2MM, zaś części (głowa, kończyna, tułów) 1MM.
~ Wyleczenie ~ Dotykając zranionego miejsca dowolnego organizmu, Rakka potrafi wyleczyć zadrapania, otarcia oraz sińce i niemal wyleczone rany (skrótem - niewielkie obszary charakteryzujące się uszkodzeniem tkanek) w przeciągu kilkunastu sekund w miejscu dotyku. Wymaga to jednak koncentracji. Dzięki dotykowi potrafi też odblokować zatoki i pozbyć się kataru czy ukoić podrażnienie gardła, ale proces trwa 20-30 sekund i wymaga skupienia. * Nie działa na Rakkę
~ Ukojenie ~ Dzięki niemu Rakka załagodzić ból pochodzący z dotykanych okolic, magią oddziałując na receptory czuciowe. Działa jak łagodny środek przeciwbólowy i nie wpływa na zdolności motoryczne. Największy efekt osiągany jest, gdy kontakt fizyczny trwa jedną minutę i utrzymuje się przez trzy, niewymagające dalszego kontaktu fizycznego. * Nie działa na Rakkę
~ Ocena ~ Poprzez wysłanie impulsu w ciało osoby rannej lub starej, Rakka jest w stanie ocenić powagę (rangę) ran i wyniszczeń organizmu. Dzięki temu może przewidzieć śmierć dotykanego, jeżeli ma ona nastąpić w krótkim czasie lub będzie następstwem ran. Dotyk musi być kontynuowany przez trzy sekundy i nie dostarcza innych informacji niż zrozumienie powagi stanu organizmu. * Nie działa na Rakkę ** Można użyć dwa razy na misję.
~ Oczyszczenie ~ Wpuszczając swoją magię do wody lub jedzenia (do 5l objętości), podobnie jak podczas dezynfekcji, Rakka zabija przetrwalniki bakterii i wirusów (niemagicznych), uzdatniając do spożycia wodę lub jedzenie. Proces trwa 30 sekund. Zielona poświata pojawia się w miejscu kontaktu ciała Rakki z wodą lub jedzeniem i pozostaje przez cały czas trwania procesu. * Każdy litr oczyszczenia kosztuje 3MM.
~ Orzeźwienie ~ Mag, dzięki dotykowi, jest w stanie ograniczyć odczuwanie zmęczenia, nadając lekkie uczucie orzeźwienia, jednak nie usuwa go. Efekt utrzymuje się, dopóki trwa kontakt fizyczny. * Nie działa na Rakkę
~ Poszukiwanie ~ Precz.
~ Regeneracja[u] ~ ~ [u]Regeneracja [lvl. D, C, B, A] ~ Magia ta polega na wysłanie własnych zasobów magicznych w dowolny żywy organizm w celu przyspieszenia procesów regeneracyjnych pod wpływem dotyku. W zależności od woli rzucającego czar, może to być jedna z ran, kilka, lub wszystkie, dotyczy to również obrażeń wewnętrznych. Wymagany jest kontakt fizyczny. * Rozpiska nie uwzględnia umiejętności. ** Czar nie działa na Rakkę. *** MG ustala czas leczenia w Postach/turach, gdy Rakka zacznie leczenie i ma obowiązek poinformować o tym gracza.
~ Wzmocnienie [lvl. D, C] ~ Polega na regeneracji oraz wzmacnianiu komórek organizmu, prowadzącego do zwiększenia wytrzymałości zaczarowanego ciała. Jest on odpowiednio do siły zaklęcia odporny na ciosy, zarówno tłuczone jak i cięte (skóra staje się również wytrzymalsza). * Brak możliwości nałożenia dwóch wzmocnień na jedną osobę
↣ Lvl. D [7MM]: Zwiększa wytrzymałość tkanek organizmu postaci o 20%, również na zadawane mu obrażenia w dowolnej formie. Zaklęcie trwa dwa posty od dotknięcia czarowanego organizmu, równoznacznego z nałożeniem zaklęcia.
↣ Lvl. C [10MM]: Zwiększa wytrzymałość tkanek organizmu o 40%, również na zadawane mu obrażenia w dowolnej formie. W tym stanie postać ma wrażenie, że męczy się nieco wolniej - faktyczne zmęczenie jest odczuwane trochę słabiej niż powinno być w rzeczywistości. Zaklęcie trwa trzy posty od nałożenia pod wpływem dotyku, ponowne nałożenie może nastąpić po jednym poście od wyczerpania czaru.
~ Porażenie [lvl. D] ~ Magia w ciele dotykanego poraża receptory okolic objętych magią, uniemożliwiając przekaz bodźców. Jeżeli porażony zostanie np. nadgarstek, utrudnienie przekazywania informacji będzie dotyczyło też w mniejszym stopniu dłoni.
↣ Lvl. D [7MM]: Mag dzięki dotykowi rozlewa magię, którą poraża drugi organizm. Magia natychmiastowo razi dotykane okolice. Najsilniejsze porażenie następuje tylko w miejscu dotyku. Prowadzi do odrętwienia i zmniejszenia czucia w porażonym obrębie. Trwa 2 posty, ze słabnącym efektem w czasie.
Rakka
Liczba postów : 18
Dołączył/a : 23/11/2016
Temat: Re: Rakka Czw Gru 29 2016, 12:51
~ Antidotum [lvl. D] ~ Wpuszczenie w ludzki organizm magii (ok. 2 sekundy) poprzez dotyk, pozwala magowi na wejście w reakcję z niemagicznymi truciznami krążącymi w ciele leczonego organizmu. Magia atakuje cząsteczki trucizny, rozbijając ją, a przy odpowiednich zdolnościach maga, również absorbując jej zniszczone elementy. Podczas procesu wchłaniania magii nasyconej trucizną, mgiełka wokół dłoni czarodzieja ma tendencję do rozrostu i zmiany zabarwienia na ciemne kolory (zwykle purpurę czy czarny) w zależności od trucizny.
↣ Lvl. D [7MM]: Magia rozbija cząsteczki trucizn i pochłania ją, przez co efektywność trucizny spada maksymalnie do 80% (w zależności od trucizny - ocenia MG). Proces ten zajmuje 2 posty i powtórzony szybciej niż po dwóch postach przerwy, prowadzi do osłabienia organizmu pacjenta.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.