I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zwyczajna sala, okraszona numerkiem 1. Najstarsza, i tak właśnie wygląda w środku. Łóżka na metalowych konstrukcjach, pożółknięte materace z widocznymi uszczerbkami, jedynie pościel względnie czysta. Drewniane okna, zazwyczaj otwarte, przy każdym łóżku obdrapany stolik.
///
Bard leniwie oglądał swe spracowane po raz pierwszy w życiu dłonie. Został uratowanym przez jakąś czarnowłosą. Gdzie mag został znaleziony? Koło dziury? Możliwe, że cały ten Dom został zniszczony, a może tylko przeniesiony? Tego jeszcze nie wiedział. Syknął przeciągle. Noga nie wyglądała na sprawną. Nie pamiętał niczego z końcówki misji, nie pilnował się dostatecznie dobrze i został uśpiony, a co się stało później? Słodka tajemnica. Nie wiedział, czy chciał wiedzieć czy nie. Cieszył się, że przynajmniej jego sen nie został nawiedzony jakąś koszmarną wizją gwałtu. -Jaka prognoza mojego leczenia? Ile tu poleżę?- spytał na głos, nie oczekując odpowiedzi. Służba zdrowia była po to, by się z niej śmiać, a nie by wymagać informacji. Uśmiechnął się, wpatrując się w sufit. Czuł, że to, co przeżył zmieniło go, jednak oprócz tego, że utracił swe skrzywienie, nazywane masochizmem, nie odczuwał póki co nic.
Autor
Wiadomość
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sala nr 1 Sro Mar 05 2014, 13:32
MG
No to Dax ruszył z kopyta bo nie było co czekać. Śniadanie raczej do niego nie przyjdzie, lub tez inaczej - on sobie po kebaba nie pójdzie, jeśli dalej będzie wisiał w powietrzu. Wiedząc już mniej więcej jak ma się poruszać w powietrzu, Dax ruszył na podbój wiatru. Spokojnie wszedł w jego strumień, czując go na całym ciele i... wyszedł z niego. Zbytnio skupił się na tym, by się poruszać i nawet nie zauważył, kiedy wiatr przestał go delikatnie owiewać. Widać będzie trudniej niż się zapowiadało. Do tego te skupione ruchy, powolne i precyzyjne, strasznie go męczyły i już czuł że następnego dnia będzie miał zakwasy.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Sala nr 1 Sro Mar 05 2014, 17:14
Próba number two! Trzeba się mniej skupiać na chodzeniu, a bardziej na poruszeniu z wiatrem i rozluźnić trochę swoje mięśnie, bo przecież z rana będzie bolało jak cholera przez zakwasy. Tak więc ponawiając próbę iście z wiaterkiem tym razem mniej skupi się na poruszaniu i trochę podzieli uwagę na czucie wiatru, co by tym razem z niego nie wyjść, by kontynuować iście tam, gdzie iść miał. Przynajmniej nie jest tak źle na początku i będzie wiedział mniej więcej czego się spodziewać. Oczywiście chwila odsapnięcia, by złapać oddech i jedziemy z tym koksem! Teraz uwagę poświęcamy również wiaterkowi, by z niego nie wyjść, ale też by nie zaliczyć fikołków... Da radę! na pewno...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sala nr 1 Czw Mar 06 2014, 00:33
MG
Dax powoli zaczął przenosić swoją uwagę na dwie rzeczy jednocześnie. Było to ciężkie, było to meczące i już po kilku ruchach jasne było, że raczej nie da rady. Widząc to też Aizis powoli opuściła go na ziemię, samej też się nieco krzywiąc. - Jutro dokończymy. Tymczasem - smacznego - rzuciła, pakując się do łóżka. Widać ona też była zmęczona, choć nie dawała tego po sobie poznać. Następnego dnia znowu dwójka poszybowała w przestworza szpitalnego pokoju i Dax ponownie zaczął swój ciężki marsz. Tak jak mógł się domyślać, bolały go mięśnie. Jednak wraz z ruchem powoli puszczały, a on coraz sprawniej poruszał się w stanie nieważkości. Wciąż jednak trudność sprawiało mu jednoczesne skupianie się na dwóch rzeczach, ale, z trudem bo z trudem, dotarł gdzie miał dotrzeć wyznaczona, niewidzialną ścieżką. Srebrnowłosa się do niego uśmiechnęła. - No, to pierwszy krok za nami - mruknęła z zadowoleniem i powoli spłynęła na dół, ponownie zakopując się w pieleszach. - Więc, co to za wiadomość od Smoka dla Relii? Obecnie ma za dużo na głowie, by iść do niej z jakimkolwiek poselstwem, więc przekaże jej i wiadomość, i łuskę - wyraziła się jasno i dość precyzyjnie dziewczyna, która właśnie urosła do rangi semi-nauczyciela bałwana.
// Kontrola lvl 1 opanowana~! -13 PD
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Sala nr 1 Czw Mar 06 2014, 01:07
- Kazał przekazać, że mają dość czekania- powiedział do Aizis, po czym zaczął zbierać swoje ciuchy, bo czuł się o wiele lepiej. Podrapał się po głowie zastanawiając się nad jednym, czemu smok użył liczby mnogiej. Czyżby było ich więcej? Możliwe, ale tego nie wiedział. Wziął łuskę do ręki, po czym podał dziewczynie do rączek. - A teraz mi wybacz, mam coś do załatwienia- powiedział ubierając spodnie. Gdy już się obrał podążył w kierunku wyjścia - Jeszcze się spotkamy- odwróci się i puści oczko! Teraz zostało tylko jedno... iść na kebaba.
[z/t]
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Sala nr 1 Sob Gru 13 2014, 09:26
Ostatecznie Blancheflour wylądował w szpitalu, co niezbyt uśmiechało się ciemnowłosemu. Cóż poradzić... Takie procedury i gdy jakieś rany się pojawią, lepiej je wyleczyć. Nie mniej drobną przeszkodą mogła okazać się kotka, jednak Artek liczył, że nie będzie musiał użerać się z nikim, ani niczym, coby to chciało jakoś przeszkodzić mu w dostarczeniu jej nowemu mistrzowi. Mimo wszystko czas w owej placówce miał zamiar spędzić, jak najspokojniej to możliwe, odpoczywając od potencjalnej głupoty, czy niekompetencji otoczenia. Ot co~
Artie
Liczba postów : 107
Dołączył/a : 18/04/2013
Temat: Re: Sala nr 1 Sob Gru 27 2014, 13:43
Musiał iść... Wrócić do siedziby gildii, czy też raczej na sterowiec. Nie pozostawał żaden wybór, jak tylko wraz z końcem kuracji spakować manatki i wyruszyć w podróż, która miała wieść w odpowiednim, bliżej nieokreślonym kierunku. Ciemnowłosy wraz z białym ko... białą kotką. Inaczej jego zadanie nie zostanie w pełni ukończone, a przecież Blancheflour nie mógł do tego dopuścić. Dlatego też zostało już tylko jedno... Pożegnać się z Hosenką i wyruszyć w drogę.
zt
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sala nr 1 Nie Mar 08 2015, 12:50
Po udanej rozmowie blondyn mógł udać się w to miejsce. Placówka medyczna, która mogła go chociaż zapewnić, iż żadne poważniejsze zmiany nie wkradły się w organizm chłopaczka. W końcu nie chciał mieć żadnych drastycznych uszczerbków na zdrowiu, ani nie zamierzał też cierpieć z tego powodu, iż ktoś wysadził ich w powietrze. W każdym bądź razie... Było minęło, a teraz mógł się skupić na przyjemniejszych czynnościach, czy chociażby rozważaniach, a po odpowiednich badaniach po prostu opuściłby ów szpital... tak.
zt
Kiirobara
Liczba postów : 553
Dołączył/a : 07/06/2015
Temat: Re: Sala nr 1 Sob Sie 01 2015, 16:59
Wreszcie w pełni zasłużone wakacje! W własnym pięknym białym pokoiku, z cholernie niewygodnym łóżkiem i obrzydliwym jedzeniem! Jaka praca, taki urlop... O ciepłych krajach raczej nie mam już co marzyć... Gdyby chociaż pielęgniarki były jakieś ładne, ale nie! Specjalnie dla rudzielca muszą przydzielić jakiegoś starego, cuchnącego obrzydliwymi perfumami babsztyla! W tym oto pięknym miejscu, przyjdzie mi spędzić następnych kilka dni. I nie to, że jest ze mną aż tak źle, tylko nie chce mi się wracać za szybko na posterunek… Te okropne warunki to zapewne nic, w stosunku do tego co czeka mnie na komendzie… -Eh… - wzdycham, poprawiając rudą kulkę futra pod głową. Przynajmniej jemu nic nie jest i nie musi się niczym przejmować… Zaś mi zostaje jedynie leżeć w niewygodnym łóżku, podziwiając paskudny sufit, który jest chyba największą atrakcją w tym miejscu. -Rawr? Jakby tego było mało, to jeszcze nabyłem jakieś paskudztwo na biodrze, którego żaden idiota nie potrafi naprawić, ani powiedzieć co to takiego! Świetnie… po prostu świetnie… Niedługo chyba trzeba będzie wziąć się w garść i wymyślić jakieś mądre wytłumaczenie, ale jeszcze nie teraz…
z/t
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Sala nr 1 Sob Sie 15 2015, 22:13
MG
Will ocknął się, choć bardziej przypominało to, wygrzebywanie się z bagna pełnego krokodyli, które zamiast zębów miały inne krokodyle. W każdym razie, żył, ale to życie było bolesne tak bardzo iż brak było słów. Chłopiec otworzył oczy. Nad nim znajdowała się jasna lampa, była strasznie zamazana. Mrugnął raz, drugi, trzeci. Obraz się rozjaśniał. Widział teraz wyraźną lampę, progress był. Całe ciało byłe, obolałe. Próbował się podnieść, ale wymagało to za dużego wysiłku. Próbował skulić nogi, ale... nie dawał rady. Czuł, że dostał jakiegoś urazu kręgosłupa przez co poruszanie nogami, sprawiało teraz ogromną trudność. Czuł za to ból po oparzeniach i po złamaniach. Całą twarz miał w bandażu, tak samo jak i ręce. Była na niej jakaś lepka maść, która zdawała się pomagać w procesie gojenia ran.
Spoglądając w lewo zauważył szafkę oraz okno. Na szafce leżały bandaże, strzykawki i medykamenty, a za oknem widział budynki. Architektura miasta przypominała coś chłopcu. To było jego miasto... miał wrażenie, że widział stąd swoją gildie. Na prawo zaś widział drugie łóżko, które zostało odsłonięte od kotary, a na nim leżał Veq. A przynajmniej tak mu się zdawało, bo wyglądał jak mumia. Z gipsem nałożonym na obie nogi i rękę.
Metal obudził się niedługo po tym. Jeżeli kiedykolwiek doznał kompletnego wykończenia połączonego z niebywałym kacem i chęcią bliższego poznania piły udarowej, to obecnie czuł się znacznie gorzej. Czuł, że jego lewa, zagipsowana noga jest w paskudnym stanie, a reszta ciała posiadała mnóstwo ran, jakby kłutych. Ku swojemu przerażeniu miał wrażenie, że większość skóry z jego ciała gdzieś zanikło, a w ich miejsce była dziwna maść z bandażami. Powoli, tak by nie poczuć, że coś mu pęka podniósł głowę, odnajdując wzrokiem mini mumię Willa, oraz... kobietę, siedzącą pod ścianą na krześle koło drzwi sali. Ubrana była w błękitną spódniczkę, brązowe obcisłe rajtuzy oraz czerwone szpilki. Miała na sobie niebieską, damska marynarkę, białe rękawiczki. Na poziomie jej pokaźnego biustu widniała odznaka Policji Magicznej. Po jej prawej stronie zwisała przy boku kabura z pistoletem. Miała ładną, gładką twarz, z nieco bardziej krągłymi policzkami i obłym noskiem. Wyglądała na ładną 23-ke. Oczy były zielono, szare i patrzyła się na nich surowo. Włosy brązowe upięte w kok.
Kobieta wyciągnęła notes i wieczne pióro. Przysunęła krzesło tak, by mogła mieć was obu na oku i odwrotnie. Usiadła, zarzuciła nóżkę na nóżkę i zaczęła pisać. - Dobra, widzę, że się ocknęliście, więc nie ściemniać, bo popieszczę pastuchem. Macie mi powiedzieć co zaszło w pałacu Szanownego Barona Laurenca, nie pomijając niczego. Jesteście jedynymi, którzy przeżyli całe zajście, mieliście szczęście, że szybko udzielono wam pomocy i przywieźli do szpitala. Byliście na skraju. A teraz koniec pierdolenia, mówić mi co zaszło, nie mam cierpliwości czekać ani jednego dnia dłużej. - Powiedziała melodyjnym głosem, ale w taki sposób, jakby próbowała wam swój melodyjny głosik wcisnąć do gardła, a potem śmiać się głośno, patrząc jak się dławicie nimi.
Stan Postaci:
Will - 110MM: Oparzenia drugiego stopnia na całym ciele, zabandażowane i goi się, co powoduje swędzenie i pewien ból. Nastawione, choć nadal bolące kości żeber i rąk. Plecy bolą straszliwie, gojące się rany cięte i kłute. Uraz kręgosłupa. Czuć dolne partie ciała, jednakże następuje znacząca trudność przy posługiwaniu się nimi, potrzebne specjalne leczenie lub rehabilitacja. Łomoczący ból głowy, lekko boli potylica. Poruszanie się obecnie trudne i zwiększa dawkę bólu. Lekkie trudności z oddychaniem.
Veq - 34MM: Lewa noga zagipsowana i zabandażowana, lecz poważnie uszkodzona. Odłamki bomby i metalowej skóry, ostały w mięśniach i kościach, nie wszystkie zostały wyjęte. Trwale ograniczone posługiwanie się lewą nogą. Potłuczone i oparzone całe ciało. Większość skóry wypalona i po części "zdarta", problemy operacyjne w wyniku stalowej skóry. Wiele odłamków metalowej skóry, wbiły się także w inne miejsca, co spowoduje blizny i trudności w funkcjonowaniu do czasu kuracji. Obandażowane całe ciało, posmarowany maścią o dziwnej strukturze. Przypomina podróbę skóry. Nastawione złamanie lewej ręki. zagipsowana. Żebra nastawione po złamaniu. Nastawiona i zagipsowana prawa noga. Potłuczona miednica, zabezpieczona, lecz wymagana rehabilitacja. Brak zęba(górnej, lewej trójki). Poruszanie się możliwe, ale zwiększona szansa na złamanie. Bolałoby jak jasna cholera, ale ciebie nie. Bo po co. Ból jest dla słabych. Zawroty głowy i uczucie jak po kacu stulecia.
To ostatnie posty misji, w następnych będę przydzielał "nagrody" za misje.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Sala nr 1 Nie Sie 16 2015, 01:41
Życie było okrutne - właśnie te słowa mogły aktualnie określić postawę Williama względem jego - nie, czyjejkolwiek egzystencji. Brązowowłosy mógł jedynie bezwiednie leżeć na łóżku i nijak obchodził go ból. Nijak liczyły się obrażenia, zaś sam nastolatek najchętniej pewnie teraz by nie żył. Eksplozje, krew... wszelkie obrazy, które wiązały się z posiadłością nasuwały tylko bolesne wspomnienia, które przywoływały jeszcze bardziej dotkliwe obrazy, zaś sam młody Ramsey najpewniej by się rozpłakał, ale nie mógł. Nie mógł - bo był mistrzem. Nie mógł - bo musiał być silny. Nie mógł - bo to by tylko przysporzyło więcej bólu, zaś karzełek mógł kontrolować się we względnie pojętym stopniu. Mimo wszystko do pomieszczenia, w którym to przebywał William wkroczyła jakaś kobieta,która to zajmowała stołek gdzieś z boku sali, na co brązowowłosy spróbowałby tylko zwrócić w jej kierunku twarzyczkę, aby pochłonąć jak najwięcej szczegółów. - Zaatakowali... Kobieta, kusza - wydusiłby z siebie z ledwością chłopaczek, przymykając senne powieki, aby to ponownie przełknąć ślinę, ukazując tym samym, jak bardzo każda kolejna zgłoska grzęzła mu w gardle. Ukazując, że to właśnie on był temu winny i to on nie podołał powierzonemu zadaniu, uśmiercając... wszystkich? - E-Eksplozja, płomienie, krew... dużo krwi - wyszeptał dopełniając tym samym swój raport, jak i podkreślając wszelkie informacje, jakich mógł udzielić nieznajomej kobiecie, nie zatajając nawet prawdy, bo sam Ramsey nie wiedział nic więcej. Nic... poza tym, że oni... zginęli? Dlatego też najchętniej jakby dał radę - zwinąłby się w kulkę i zasnął, odpoczął, a jeszcze pewniej - zapomniał.
Veqlimoun
Liczba postów : 20
Dołączył/a : 14/03/2015
Temat: Re: Sala nr 1 Pon Sie 17 2015, 03:51
Co się stało się, to on nie wie… a no tak, coś pierdolnęło, a potem jeszcze raz! Tylko co, gdzie i jak? Czyżby mumia Veq nagle wszystkiego zapomniał? Ależ skąd! Zapomniał jedynie jak się znalazł w szpitalu, reszta jednak wciąż siedziała mu na łbie. Dość mocno siedziała… No i pojawiła się wątpliwość, czy aby na pewno wszystko zrobił dobrze? Co prawda nie dopuścił do tego, że kuzyn króla umarł, ale również nie odbył się na niego żaden zamach. Jednak przeżycie całkiem ciekawe… Bolesne, ale ciekawe... Można je dopisać do wielkiej księgi osiągnięć Veqa. Przecież mogło być dużo gorzej. Ale uczucie, że z jego powodu zginęło tylu ludzi, nie należało do najlepszych. Może i byli zabójcami, ale no… Chyba dałoby się to załatwić w inny sposób. Niedobrze… Spojrzał na kobietę z lekkim przerażeniem. Jej odznaka nie oznaczała nic dobrego. Jej ton mówienia też nie zwiastował przyjemności. Przełknął ślinkę, lekko zestresowany. Nie wiedział co ma zrobić… Co powiedzieć… Uciec też było mu ciężko… Przecież on nie mógł nawet sobie poprawić poduszki! Musiał coś powiedzieć… Milczenie nie było żadnym rozwiązaniem… Więc może pozostało powiedzieć prawdę… Może i wszyscy umarli, ale kelnerzyna zanim wybiegł przecież widział go z bum bumami! Ktoś na pewno wie! -Bum Bumy… - wymruczał powoli i spokojnie. Cicho westchnął i zastanowił się chwilę. – Więc dostałem je, no i poszedłem do kuchni, aby sprawdzić jak wyglądają poczynania ze strony kulinarnej… Chciałem tylko sprawdzić, czy potrawy nie są zatrute, ale chyba były, ponieważ poczułem ból brzucha... A sami kucharze wydali mi się być zabójcami, bo patrzyli na mnie w taki dziwny sposób, jakby chcieli mnie zabić, ostrząc przy tym noże… Rzuciłem więc Bum Bumem, żeby ich trochę zastraszyć, ale nie wyszło… Nie sądziłem, że to gówno rozjebie pół pałacu… Chciałem jak najlepiej, wyszło nie za dobrze… Przyjmuję na siebie całą winę… Chłopak nic nie zawinił… To wszystko tylko i wyłącznie moja wina… Jednak działałem ze względu na bezpieczeństwo królewskiego kuzyna… Mam nadzieję, że nic mu nie jest… - zakończył swoje zeznania, przymykając oczy. Najchętniej to poszedłby teraz spać, albo rzuciłby Bum Buma pod nogi, żeby uniknąć jeszcze jakichkolwiek innych kompromitacji.
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Sala nr 1 Pon Sie 17 2015, 16:46
MG
- Czyli to ty odpowiadasz za zniszczenie pałacu, a nie żaden zamachowiec? To przeczy się z raportami osób zewnętrznych. Poza tym, to nie jest tylko twoja wina, ponieważ twój Mistrz Gildii odpowiada za ciebie i za to co robią jego ludzie. Poza tym... poczułeś ból brzucha i kucharze patrzyli się na ciebie krzywo. To jest twój argument? Dlatego rzucałeś ładunkami wybuchowymi? - Rzekła kobietę, zapisując szybko w notesie jakieś informacje. Następnie spojrzała się na was obu, marszcząc czoło. - Z tego co mówili lekarze, możecie mieć szok pourazowy, także więc nie jestem pewna, czy to co mówicie jest prawdą, ale moim obowiązkiem było zebrać od was jakieś informacje. Póki nie wykurujecie się śledztwo zostaje wstrzymane. - Zarządziła, zamykając mocno klamry notesu, schowała go do torebki i bez pożegnania wyszła. Potem nastała niezręczna cisza, która po pół godziny została przerwana przez pielęgniarkę. Sprawdziła was stan, poprawiając wam opatrunki i łóżka, po czym przyniosła na stolik obok łóżek magów dwie niewielkie, ładnie zapakowane paczki z ich imionami. Veq sięgnął z trudem po jedną z nich, kiedy tylko pielęgniarka zamknęła za sobą drzwi. W środku były pieniądze oraz list. Używając scyzoryka, chłopak otworzył go i odczytał wiadomość:
Oto drobna suma za ułatwienie mi mojego zadania. Mam nadzieję, że w przyszłości, także będziemy mieli okazje współpracować. Podpisano: E
W paczce Willa znajdowało się dokładnie to samo. Wyglądało na to, że domniemany zabójca czyhający na życie Dacjana nadal żył i miał ciągle ten sam cel. Obu magom intuicja(a może treść wiadomości) mówiła, że w końcu spotkają zabójce ponownie. Kiedy jednak to nastąpi należało tylko od decyzji siły zwanej przeznaczeniem.
Wynagrodzenie:
Will: 28PD, 15.000 + możliwość zakupu pierwszego poziomu Wytrzymałości lub Regeneracji za połowę, dodatkowo otrzymujesz wózek inwalidzki ufundowany od nieznanego sponsora(Wygląd), tydzień w szpitalu. Stały uraz kręgosłupa wymaga długiej rehabilitacji, lub wyspecjalizowanego leczenia magicznego, do tego czasu nie możesz chodzić na własnych nogach. + Rękawiczka Mahi - Po zapłaceniu 20MM złote symbole na białej rękawiczce zaczynają świecić. Następnie ofiara która zostanie dotknięta przez rękawiczkę zostaje zaatakowana ładunkiem elektrycznym powodujący paraliż dotkniętych części ciała. Dotknięcie w głowę lub kark, paraliżuje całe ciało. Paraliż trwa 1 turę.
Veqlimoun: 26 PD, 15.000 + możliwość zakupu Butt Monkey na drugi poziom za połowę ceny, 10 dni pobytu w szpitalu, ciało oszpecone licznymi bliznami z przodu torsu, rękach, twarzy, najmocniej na lewej nodze. Trwały uraz lewej nogi, chodzenie o lasce, bądź kuli niezbędne, kule otrzymujesz także za darmo od szpitala, mocno ograniczone posługiwanie się lewą nogą. Uzdrowienie nogi tylko magicznie. + Klucz Magazynowy - Po włożeniu go do dziurki od drzwi, automatycznie przybiera jego kształt i je otwiera. Możliwość użycia raz na misję.
Koniec misji.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Sala nr 1 Nie Wrz 27 2015, 21:03
MG
Nic nie zapowiadało przybycia pewnej osoby. Osoby? Nie... to za dużo powiedziane. Ale za pewne można to podciągnąć pod pewien byt. Nie było słychać kroków. Nikt nie uchylił drzwi. Okna też były w porządku. Jedynie zegar tykał i jakby z tym tykaniem zegara nagle na środku pomieszczenia pojawiła się bez jakiegokolwiek dźwięku zapowiadającego mgła, która następnie przekształciła w kobiecą sylwetkę. Persona ta była szczelnie okryta płaszczem tak, że widać było tylko opadające kosmyki włosów - blond po jednej stronie a kruczoczarne po drugiej. W bladej dłoni dzierżyła kosę. Podeszła do okna. W zasadzie to nie podeszła, a sunęła w powietrzu. Oparła się o parapet wyglądając na zewnątrz stukając drugą ręką złożoną z samych nagich kości w ów parapet. Nie było słychać niczego, nawet owego stukania które logicznie rzecz ujmując jakiś dźwięk winien wydawać.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Sala nr 1 Nie Wrz 27 2015, 22:21
Szpital w niedługim czasie znalazł sobie zupełnie nowy obiekt plotek. Brązowowłosy nastolatek zdawał się być w centrum uwagi większości pielęgniarek, które to zdawały się powtarzać coś w rodzaju 'biedactwo', czy różne inne, współczujące słówka. On zaś... Will po prostu siedział. Siedział, a czas mijał i tak w nieskończoność. Każdy dzień zmieniał się w odwieczny rytuał spoglądania na okno przerywany oględzinami podarków od 'E.'. Nieprzerwany ciąg wiecznej monotonii, któremu nie towarzyszyły żadne odwiedziny. Został sam - ale należało mu się. Zawiódł zleceniodawców, zawiódł gildię i przede wszystkim zawiódł mistera P. Z całą pewnością ten znienawidziłby go za aktualny stan Kaczuszek, a wszystko to z powodu bzdurnej zachcianki. Ten dzień był jednak inny, jak wszystkie inne. - Dzień dobry... - wyszeptał tylko, aby powitać się tak, jak uczyła go Mikoto. W końcu skoro ktoś jednak go odwiedził, wypadało chociaż tyle zrobić. Mimo wszystko cała jego postawa, życie, czy ciało pozbawione było jakiejś energii, czy pozytywnej emocji, a on... Dodał jeszcze puste: - Coś się stało?
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Sala nr 1 Sro Wrz 30 2015, 13:10
MG
Ruch kościanej dłoni który to miał być pukaniem ustał wraz z pytaniem młodego mistrza gildii. Niepewnie odwróciła się w stronę drzwi. Nikogo nie było. Rozejrzała się do pomieszczeniu - też nic. A jednak się z kimś witał. Tymczasem nie widząc odpowiedzi w otoczeniu, przeniosła wzrok (a przynajmniej odwróciła głowę, bo cała twarz była ukryta w cieniu głębokiego kaptura) na chłopaka. Przekrzywiła lekko głowę w bok, po czym skierowała palec wskazujący na siebie. - Przepraszam... mówisz do mnie? - zapytała niepewnie. I było w tym coś dziwnego prócz faktu, że pytała no.. własnie niepewnie. Zamiast jednego głosu którego można by się spodziewać no, analogicznie rzecz biorąc, od jednej persony, słychać było co najmniej dwa. Jeden dość miły dla ucha, a drugi skrzekliwy i władczy. Można było odnieść wrażenie, że jedne słowa są wypowiadane przez dwie różne osoby. - Oh, to przecie niemożliwe. - stwierdziła, po czym usiadła na parapecie i zaczęła wyciągać ogromną ilość zdobionych bogato klepsydr, które fizycznie nie miały prawa się mieścić w tej jednej kieszeni - Will Conrad Ramsey... Gdzieś cię tu miałam.. Ale jakbyś umierał to bym o tym wiedziała... - mówiła sama do siebie, będąc bardziej skupiona na znalezieniu odpowiedniej klepsydry jak na rozmówcy.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.