HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Fate/Leave Day - Prolog - Page 2




 

Share
 

 Fate/Leave Day - Prolog

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyNie Lip 09 2017, 02:45

First topic message reminder :

Pośród ław kościelnych przechadzała się pojedyncza postać. Postać, która dopiero niedawno do tego miasta przybyła, a która już miała sporo na głowie i tylko chwile takie jak ta, gdy było jeszcze ciemno, a księżyc wysoko unosił sie w powietrzu, pozwalały jej na chwilę wytchnienia. Puste ławy przybytku Bożego w ten dziwny, bardzo nietypowy sposób zachęcały do zrobienia czegoś nie na miejscu, zupełnie jakby łamanie sfery sacrum było czymś co przynieść mogło niezmierną satysfakcję i zadowolenie.

- ...fałszywy jęk świata bez bohaterów, gniewne jak morze to miasto co śpi... -

Rozległ się w kościele delikatny i melodyjny śpiew postaci, która najwyraźniej w ten sposób postanowiła przełamać ciszę i spokój tego miejsca. Stres ostatnich dni odbijał się wyraźnie na jej twarzy, która choć teraz spokojna, to nosiła wyraźne znaki zmęczenia. Szczególnie delikatne wory pod oczyma rzucały się w twarz, a także znajdujące się w sporym nieładzie dlugie, brązowe włosy. Postać nie wydawała sie jednak tym przejmować, a jedynie tanecznym krokiem przemierzała przybytek, nad którym powierzono jej pieczę. Ile ten kościół miał już okazję widzieć wiedziały tylko mury tego miejsca, jednak i śpiewająca poinformowana została o tym co zaszło tutaj w ciągu ostatnich lat. Być może też dlatego poza widocznym zmęczeniem, w ruchach postaci doszukać można było się też oczekiwania i lekkiego zniecierpliwienia.

Don. Don. Don. Don. Don. Don. Don.

Siedmiokrotnie zabił kościelny dzwon, a postać musiała zaprzestać śpiewania piosenki. Zamiast z tego z szerokim uśmiechem sięgnęła do kieszeni swojego kapłańskiego odzienia. Szybko wyłowiwszy z niej komórkę i przytknąwszy ją do ucha uświadomiła sobie, że dopiero teraz zacznie się prawdziwa praca. Praca? A może jednak rozrywka? Niepewna tego zaśmiała się wesoło i melodyjnie, zupełnie podobnie jak wtedy gdy śpiewała. Czas zacząć działać.

- A, no tak. -

Dopiero teraz zauważyła, że najpierw należało wykręcić numer, a dopiero potem przyłożyć telefon do ucha. A, da im jeszcze chwile. Chwilkę.


***

Regis


Kilkanaście kilometrów od miasta postanowił udać się Regis by dokonać aktu przywołania swojego sługi. Jak na leniwego człowieka jakim niewątpliwie był, tym razem pokazał, że gdy czegoś mocno chce, to w stanie jest się do tego przyłożyć - miejsce to wydawało się być nad wyraz bezpieczne, spokojne i ciche, nikogo w pobliżu nie było, żadnego domostwa, a i do drogi trzeba było się przedrzeć przez niemały lasek, no i był to środek nocy. Taksówkarz, który przywiózł tu Regisa obiecał poczekać na niego, jeśli ten z wszystkim uwinie się w godzinę, więc i powrót do miasta chłopak miał zapewniony. Teraz wystarczyło tylko odbębnić rytuał, a następnie wrócić ze sługą do miasta, pokonać resztę mistrzów i zdobyć Graala dla siebie. Kaszka z mleczkiem.

Ach, czy na pewno tak miał wyglądać magiczny krąg? Chyba tak. Może troszkę odstawał od tego prezentowanego w księgach magicznych, ale komu chciałoby się dokładnie go przerysowywać? Poza tym, na pewno mu się uda. W końcu na jego ręce widać było Zaklęcia Rozkazu, całe 3, w kształcie kwiatu o dwoch prostokątnych płatkach. Był godzien by przyzwać sługę, dlaczego więc miał dbać o takie pierdoły jak to, by jedna linia dokładnie zawierała się w okręgu? Pf.

Inkantacja... a tak, pamiętał ją. Już gdy zaczął ją wypowiadać poczuł, że jego życie zaraz zmieni się o 180 stopni. Pokaże wszystkim na co go stać i zaśmieje się ludziom, którzy w niego nie wierzyli w twarz. Zrobi to. Teraz. Wraz z każdym kolejnym słowem wiatr, który z początku cieszył chłopaka delikatnym chłodem stawał się coraz mocniejszy, silniejszy, potężniejszy. Przy ostatnim słowie Regis bliski był przerwania rytuału, bo dęło już jak podczas tajfunu. Po chwili jednak, gdy blask rozjaśnił teren przed nim, gdy delikatne wyładowania atmosferyczne pojawiły się na linii okręgu magicznego, gdy wyczuł nadciągającą w to miejsce energię magiczną, przewyższającą wszystko co do tej pory czuł, wtedy zrozumiał, że dobrze było, że nie przestał. Przez chwilę musiał nawet zakryć swoje oczy i dopiero gdy jasność opadła, mógl z powortem wpatrzyć się w krąg, gdzie siedząc na ziemi po turecku stała ona.

- Haaa... A więc to ty jesteś moim sługą? - powiedziała postać ubrana w prześwitujące, a przy tym i tak skąpe szaty, oblizując swoje wargi na widok Regisa. Ten zaś momentalnie zrozumiał z kim ma do czynienia. Och, czy akurat ją spodziewał się tutaj zobaczyć? Na to pytanie mógł odpowiedzieć już tylko sam mężczyzna...



David

W Fuyuki David był od kilku dni. Jak szybko zrozumiał na własnej skórze, tak nagła przeprowadzka, na jaką się pokusił, zawsze wiązała się z ogromnym szeregiem problemów. Znaleźć miejsce do zamieszkania było trudno, gdy nie był w stanie przedstawić żadnego dowodu na to, że ma stabilne źródło utrzymania. Ostatecznie, jedna kobieta o dobrym sercu, widząc twarz chłopaka, stwierdziła chyba, że zwyczajnie mu pomoże. Mógł mieszkać na strychu jej domu, tak długo jak pomagał z koszeniem trawy i czasem w noszeniu zakupów lub wnoszeniu towaru na zaplecze sklepu, który kobieta prowadziła na parterze. Darowanemu koniu nie zagląda się w zęby, a David i tak miał teraz dobrze, zwłaszcza, że Wojna o Graal raczej nie miała trwać zbyt długo.

No i w końcu nadeszła też chwila, w której cały trud Davida miał zostać nagrodzony. To tej nocy zdecydował się przyzwać swojego sługę, kimkolwiek ten by nie był. Relikwia dość jednoznacznie wskazywała na przedział wiekowy, z którego mógł pochodzić heros, ale kto konkretnie to miał być i co właściwie mógł umieć? To była dopiero cholerna zagadka. Tak czy siak, widok Zaklęć Rozkazu, które w jego przypadku, przybrały widok trzech zachodzących na siebie trójkątów, dodawał mu niezmiernie otuchy - ktokolwiek nie okazalby sie jego sługą.

Szczerze mówiąc David nie wiedział za wiele na temat rytuału przyzwania. Coś słyszał o kręgu magicznym, coś o inkantacjach, ale w jego przypadku duża część dzialania polegała na improwizowaniu i stosowaniu generalnych zasad magii w stosunku do rytuału, który był całkiem precyzyjnie określony. Niemniej obecność relikwi pomagała, co David zrozumiał bardzo szybko, gdy na obszarze jego strychu zaczęło nagle błyskać, a przypadkowe miejsca strychu zaczłęy płonąć zimnym, o dziwo, ogniem. Kilka głośnych wystrzałów sprawiło, że David zaczął bać się o to, że zaraz kobieta użyczająca mu miejsca do spania zdecyduje się tu wkroczyć i faktycznie, po chwili usłyszal bicie tyłem miotły o sufit - wyraźny znak by David się zamknął. Ostatecznie było już późno. Na szczęście dla Davida po chwili wszystko się skończyło, na ostatnim finalnym wybuchu zimnego ognia przez który chłopak musiał przymknąć oczy. Gdy je otwarł jednak... nikogo przed nim nie było.

- Oi. Ty tu dowodzisz, więc orientuj się trochę lepiej. - usłyszał za sobą głos, a gdy odwrócił się w tym kierunku dojrzał siedzącą na jego posłaniu dziewczynę. - Powodzi ci się. - rzuciła jeszcze dość opanowanym głosem.  

Gorzej, że dokładnie po tym jak ona się odezwała David usłyszał pukanie do swoich drzwi. A kobieta, która wynajmowała mu mieszkanie postawiła mu także dodatkowy warunek - żadnych wizyt ze strony kochanek i innych tego typu pań.



Nobuyuki

Ach, jaki luksus miał Nobuyuki, że rytuału nie musiał odprawić w zimnie, na zewnątrz, za światło mając do dyspozycji tylko to księżycowe. Jakże przyjemnie wręcz było poświęcać się najważniejszemu być może rytuałowi w życiu chłopaka - przywołaniu swojego sługi. Nobuyuki miał świadomość tego, jak wielka odpowiedzialność spoczywała na jego barkach i jak skrupulatnie patrzono mu na ręce nawet jeśli pozorowano wobec niego dużą dozę swobodoy. Sam chłopak miał swoje powody do tego, by uczestniczyc w tym jednym wielkim turnieju magicznym, który tuż tuż rozpocząć się miał. Motywacja do działania była na swoim miejscu, artefakt był idealnie w środku magicznego krągu wyrysowanego przez niego i asystujących mu w rytuale czlonków. Ci sami członkowie stali teraz za plecami chłopaka przyglądając się jego kolejnym ruchom, wyraźnie nie zamierzając opuścić tego miejsca. Oficjalnie mówili, że są tutaj by w razie czego pomóc. W praktyce... kto wie czy po prostu nie szpiegowali chłopaka. Tylko skąd aż taka doza nieufności wobec młodego Nobuyukiego? Ciężko było to określić.

Być może nie wszyscy byli zadowoleni z wyboru jakiego dokonał młodzieniec w kwestii artefaktu, który użyty został w rytuale? Być może nie wierzono, by akurat taki sługa mógł pchnąć panicza w zwycięskie objęcia Graala? Tak czy siak, Nobuyuki postawił na swoim i nie można było go już odwieść od celu, a na twarzach niektórych z magów, którzy znajdowali się obok niego malowało się coś w rodzaju niezadowolenia przemieszanego z rozczarowaniem. Przecież oni mieli o tak wiele lepsze pomysły, które wręcz gwarantowały zwycięstwo! A poza tym oni powinni byli być na jego miejscu! Nutka zazdrości unosiła się w powietrzu. Nutka, którą uszy chłopaka starały się mocno ignorować.

Inkantacja popłynęła z ust chłopaka w wybitnie doskonały sposób. Ani jedno zająknięcie nie zepsuło ciągu słów, który pojawił się w powietrzu. Nobuyki mówił, a magowie skupili się na strudze energii, która pojawiła się po środku kręgu, na wysokości ich piersi. Wszystko odbywało się jednak we względnej ciszy i spokoju - nie było tu żadnych wybuchów ani agresywnych manifestacji mocy, jedynie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, z energii poczęła wyłaniać się postać. Niewielka, kobieca postać, która bez otwierania oczu czekała aż proces przywołania dobiegnie końca. Powoli zyskiwała na konturach, na ostrości, na konkretach. Nobuyuki patrzył zaś na kobietę z lekkim zaniepokojeniem. Czy na pewno wszystko zrobił dobrze?

Kobieta pojawiła się po środku kręgu, a następnie momentalnie przyjrzała się temu jak został on wykonany. Po chwili ciche kliknięcie języka rozdarło ciszę, która pojawiła się na miejscu zaraz po jej przyzwaniu.
- Kiepska robota. Kto z was odpowiadał za tamtą część? - wskazała różdżką na położoną bezpośrednio za nią część kręgu. Następnie spojrzała na Nobuyukiego, przyglądając się zwłaszcza odsłoniętej dłoni chłopaka, na której widać tatuaż w kształcie trzech kropli łez - Zaklęcia Rozkazu należące do chłopaka. - Mistrzu. Następnym razem, jeśli będziesz chciał coś zrobić dobrze... zrób to sam. Którą część kręgu zrobiłeś ty? - zapytała zaś magowie będący za plecami chłopaka wydawali się być w rozgardiaszu, na widok czego kobieta uniosła brew w górę w wyraźnym geście dezaprobaty.



Pacek

Bo nie ma to jak za ostatnie pieniądze kupić sobie artefakt. I nie ma to jak znaleźć odpowiednie miejsce, gdzie takie artefakty kupić można. Nic trudnego jednak dla naszego Packa, chłopaka który potrafił zrobić wiele, a najlepiej wychodziły mu kanapki promocyjne w McDonaldzie, w którym, nomen omen, pracował. Haha, cóż jednak z tego, że McDonald był prawie jego domem i wszystkie jego ciuchy niemal przesiąknięte były już zapachem oleju od frytek dodawanych do każdego zestawu - już niedługo wszystko w jego życiu miało się zmienić. Wystarczyło tylko, że przywoła sługę, a następnie pokona wszystkich swoich przeciwników - potem będzie mógl zażyczyć sobie czego tylko będzie chciał, na przykład... mnóstwa kanapek z McDonalda?! Mogło i tak być. Ostatecznie to jakie życzenie miał Pacek zależało tylko od niego, a warto by to sobie jeszcze przemyślał.

Mieszkanie Packa wielkie nie było, to i chłopak nadzieję miał, że sługa nie okaże się może za wielki fizycznie, byle sufitu nie rozwalił. Sam rytuał odprawiany przez niego był tak trochę prowizorycznie, ale nie miało to znaczenia, bo przecież trzeba było do życia podchodzić optymistycznie i z nadzieją na lepsze czasy. Pacek wiedział czego chce, a ponoć dla maga czasami najważniejsze było to, by mocno wierzyć we własną wizję świata i tego co się chce osiągnąć. A Pacek tak bardzo chciał to osiągnąć, że o kurczę pieczone i Wieśmac. Dokładnie tak!

Łububudubu i szuruburu - rytuał wyszedł dziwnie, a Packowi wydawało się przez chwilę, że zamiast przyzwania sługi, prawie odesłał siebie w jakiś inny świat, może nawet zaświaty, ale po chwili wszystko się ustabilizowało, a dziwnie czerwony, płonący ogniem piekielnym świat przestał nakładać się mu na jego własny pokój. Zamiast tego tuż nad nim pochylała się pewna męska postać i patrzyła z lekkim niepokojem na chłopaka.

- Hmm... Nie wiem czyś wróg, czy mój mistrz, więc może najpierw cię przebiję, a potem porozmawiamy? - zastanawiał się na głos mężczyzna, w którym Pacek rozpoznał swojego sługę. A niech to, to dopiero początek. Czyżby zasłabł w trakcie odprawiania rytuału? Niemożliwe! A jednak? Straszne. Tak czy siak, wyglądało na to, że jego sługa stał właśnie przed nim i zastanawiał się czy go nie zabić... co nie było zbyt optymalnym wyjściem z sytuacji. Świat nie drwił sobie jednak z Packa jeśli chodziło jego zaklęcia rozkazu - a tych miał, o dziwo, cztery - ułożone w czterolistną koniczynę.



Haruka

Cóż... jak to się konkretnie stało? Szczerze mówiąc ciężko było to biednej Haruce wytłumaczyć, ale jakoś musiało się ostatecznie zmierzyć z zastanym stanem rzeczy. Zastanym stanem? O tak, krasomówstwo na niesamowitym poziomie. Tak czy siak, dziewczyna znajdowała się w bardzo nietypowym położenie i niekoniecznie potrafiła zrozumieć jak właściwie do tego doszło. Oczywiście, chciała by stało się to, co się własnie stało, cieszyła się, że była godna nosić na ręcę zaklęcia rozkazu o prostym wyglądzie dwóch pionów otaczających króla, lecz dlaczego po wezwaniu swojego własnego sługi, w swoich własnych czterech progach stało się to co się stało? Jakie były szanse na to, by jej własny sługa był taki... taki... taki?!

Dość powiedzieć, że właśnie klęczał na jednym kolanie przed dziewczyną, w obu swoich dłoniach trzymając rękę dziewczyny i szykując się do ucałowania jej z niesamowitym namaszczeniem wręcz. Hej, czy to było normalne zachowanie sług? Chyba nie. A może tak? Może wszyscy przysięgali wierność w pierwszy swoich słowach przysięgając dozgonną wdzięczność pani swoich snów? Jednocześnie tak znacząco podkreślając swoją własną bezwartościowość? Całe szczeście, że Haruka zamknęła drzwi do swojego pokoju przed rozpoczęciem rytuału przywołania, bo jak miałaby się tłumaczyć członkom swojej rodziny z tego wszystkiego co tu się działo? Jeszcze ktoś pomyślałby, że nakazała mu kochać ją z całego serca, a to przecież była nieprawda.

Tak czy siak, chłopak tkwił tak od 15 minut i nie mówić, wpatrywał się tylko w jego oczęta, a ona nie bardzo wiedziała co ma powiedziec, tak z początku była tym wszystkim zszokowana. Ostatecznie po tak długim czasie on w końcu drgnął, lecz tylko po to, by odgarnąć kosmyk swoich włosów i uśmiechnąć się w cudowny sposób do swojej mistrzyni. Ach, coś tu było wyraźnie nie tak z tym obrazkiem.
- O pani. - odezwał się w końcu sługa, który po pierwotnym wybuchu emocji, trochę się uspokoił, gdy zobaczył, że biedna Haruka skonfundowana nie odzywa się praktycznie wcale. - Jeśli me towarzystwo przynosi ci smutek, daj jeno znać, a od razu zniknę, utonę w odmętach tego świata i nigdy nie powrócę. Jeśli jednak tak nie jest... O pani! Li jesteś ty moją mistrzynią? -

O szlag. O Chryste. O Panie. I co teraz?



Akira

Aaaach, nie ma to jak stara, dobra rodzina magów. Magowie, magowie, magowie, ci to są jednak fantastycznymi ludzkimi stworzeniami, można by powiedzieć wręcz czubkiem, ostatnim elementem ewolucji ludzkiej. Nic tylko przyklasnąć widząc magow i ich codzienne czynności. Jakże magowie byli fantastyczni. A dobra rodzina magów to już w ogóle, ze świecą takiej szukać. Taka rodzina to i pokieruje dokładnie swoim potomkiem, i wskaże mu cel, i drogę do osiągnięcia tego. Nie pozostaje nic innego jak tylko wykonywać rozkazy... to znaczy - podążać za wskazówkami i cieszyć się, że los tak łaskawy był, że akurat zesłał takich kochanych rodziców i dalszych krewnych. No po prostu łut szczęście nie z tej ziemi.

Mówiąc całkiem szczerze - Akira zadanie miał banalne. Musiał tylko powiedzieć kilka słów nad krągiem, a widząc jak na jego ręce pojawiły się Zaklęcia Rozkazu (wyglądające jak dwoje oczu i uśmiehcnięta buźka), wiedział, że na pewno słowa te się mu uda wypowiedzieć z odpowiednią tonacją i nastawieniem. Następnie musiał przywitać sługę, który zstąpił do tego świata i poprowadzić go do zwycięstwa. Tyle. Proste. A w razie pytań czy wątpliwosci - pytać rodzinę. Proste.

I faktycznie, proste. Akira dokładnie tak postąpił i gdy do magicznego kręgu zstąpiła czerwonowłosa dziewczyna w wieku sugerującym nastoletni chłopak ani się nie zdziwił, ani nie zasmucił, ani nie rozczarował. Po prostu przyjął to do wiadomości, tak jak na niego przystało. Gdy jednak ta sama dziewczyna podeszła do niego bliżej i mocno do siebie przytuliła - nie bardzo wiedział jak na to zareagować. Tym bardziej, że ta zaczęła łkać prosto w jego ubranie, a on czuł jak to staje się coraz bardziej mokre. No i nic ona nie mówiła, a to też było dość niekomfortowe. Spodziewal się standardowego pytania "czy jesteś moim mistrzem", a tu nic. Kompletnie. I co teraz? Wołać ojca albo dziadka?



Grey

Piwnice są spoko. Piwnice i strychy to chyba najbardziej popularne miejsca, jeśli chodzi o odczynianie rytuału przyzwania swojego sługi. Tak można by wnioskować na podstawie... cóż, róznych czynników. Gdyby istniał ogólny statystyk, który zajmowałby się zliczaniem wszelkich danych dotyczących wojen o świętego Graala to na pewno poratowałby nas teraz odpowiednimi informacjami, a tak to tylko można było przypuszczać. Ostatnią osobą jednak, która przyzwała swojego sługę tej nocy - tak, dokładnie tej, bo tak właśnie nietypowym zbiegiem okoliczności podczas tej wojny wszystkie sługi zostały wezwane jednej i tej samej nocy - była... Grey. Wiedziona szlachetnymi i bardzo skonkretyzowanymi pobudkami nie zamierzała cofać się przed niczym byle tylko osiągnąć swój cel, jakże dobry i praworządny. Czego mogła się spodziewać się Grey w takim razie gdy zeszła do piwnicy? Potęgi? Mocy? Zapewnienia zwycięstwa? Może tego, że jej sługa samym przyzwaniem zburzyłby podstawy tego świata i zakpiłby z zasad świętego Graala?

Jeśli tego się spodziewała - musiała być srogo zawiedziona. Sam rytuał był najspokojniejszym rytuałem ze wszystkich, które nastąpiły tej nocy. Cichutki, spokojny, pozbawiony praktycznie jakichkolwiek odgłosów - gdyby tylko odbywał się na zewnątrz zapewne nikt nawet by go nie zauważył. Tak na ziemię zstąpił kolejny sługa, kolejny potężny heros o niesamowitych zdolnościach, heros, który miał pomóc Grey i na którym Grey miała móc polegać.

Mężczyzna wyszedł z niebieskiego portalu o bladawej poświacie, stawiając spokojny krok prawą nogą na posadzce piwnicy. Zamknięte oczy otworzyły się u niego dopiero, gdy i druga noga dołączyła do poprzedniej. Wzrok momentalnie skierował w kierunku Grey i z delikatnym uśmiechem na ustach powiedział tylko trzy słowa.

- Wszystko rozumiem. Wygramy. -
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri

AutorWiadomość
Pace


Pace


Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyWto Lip 18 2017, 16:34

Don popatrzył na Packa w pierwszej chwili nie bardzo rozumiejąc co właśnie zaszło i zostało powiedziane. Po kilku sekundach absolutnej ciszy, gdzie w tle słychać można było jak trawa rośnie, sługa Packa roześmiał się na cały głos. I był to śmiech dziki, fanatyczny, niespotykany. Tak nie śmiało się żadne ludzkie stworzenie. Brzmiał on trochę tak, ale zdecydowanie bardziej basowo, jeśli ktokolwiek jest w stanie sobie to wyobrazić. Po chwili odsunął on swoją broń od Packa.

- Jesteś strasznie dziwny mistrzu. Podobasz mi się. Bez homo, jakby co. Nazywaj mnie i Don, a co! - rzucił Don, który pogodził się niemal natychmiastowo z tym jak będzie nazywany. Widocznie nie robiło mu to żadnej różnicy. Nim jednak Don zasiadł do stołu razem z Packiem, spojrzał na niego jeszcze bardzo dziwnym wzrokiem. - Ej. Słyszales o mnie, nie? Jestem sławny, prawda? Moja chwała jest wielka, tak!? JESTEM WIELKI, PRAWDA?! NAJBARDZIEJ ZNANY?! - głos Dona miarowo przybierał na sile, zupełnie jakby emocjonował się tym co sam mówił. Po chwili jednak padl bez energii na ziemię i bez czekania na sygnał Packa zaczął po prostu wpierniczać kanapki. Dosłownie. To było dosłowne wpierniczanie. Szybkie. Jak. Jasna. Cholera. Chyba był głodny. Wyglądało na to, że Pacek musiał zacząć się starać, jeśli chciał wygrać ten wyścig.


Pacuś popatrzył na swojego servanta dość przychylnym spojrzeniem. Mimo, iż wydawał się on... cóż, dziwny, sprawiał też wrażenie niezwykle sympatycznego, ale również nieokiełznanego. Dokładnie takiego kogoś potrzebował Pacek. Kogoś, komu się powie, że pieprzymy wszystko i wyjeżdżamy na Mazury. A ten ktoś odpowie, że jak najbardziej spoko, ale po drodze wskoczmy do teatru.
Dokładnie. Wszystkiego można się było po tej dwójce spodziewać. Dosłownie wszystkiego.
Pacuś odpowiedział gromkim śmiechem na reakcję Dona, ale trudno było mu okazać taką pełnię radości, jak towarzysz, gdyż ten nadal wciskał mu broń w gardło.
Chłopaczyna, kiedy już skończył się śmiać, a miłosierny Don powiedział mu kilka komplementów, wstał szybciutko i zastanowił się nad słowami historycznego bohatera.
Pytanie było dość trudne, zważywszy na... historię Dona... Cóż, niewątpliwie znali go bardzo dobrze, chociaż Białowłosy obawiał się, że nie w taki sposób, jakby sobie tego życzył. Postanowił jednak powiedzieć prawdę, ciut ją zataiwszy.
-No jasne. Większość ludzi na tym padole o Tobie słyszała. Oczywiście zdarzają się ułomki umysłowe, które w poważaniu mają wszelkie sławy, ale nimi nie trzeba się przejmować.- Pacuś podszedł do Dona i położył mu rękę na ramieniu. Spojrzał mu głęboko w oczy i dodał -jak wszystko dobrze pójdzie, to jeszcze będziesz rozdawał autografy. Ale najpierw musimy chyba kogoś rozsmarować-
Pacuś odsunął się i wskazał na stół. Zanim jednak Białowłosy zdążył mrugnąć, Don już siedział przy kanapkach i wpierdzielał na potęgę. Typowy Don... - pomyślał Pacuś. Ten jednak zerwał się, wystraszony wizją pustego żołądka i równie szybko dobrał się do małego kartonowego pudełka, kryjącego prawdziwą ziemską ambrozję. Kanapkę Drwala.
Wyglądało jednak na to, że w tej materii Don przewyższa go (hehehehehe) o głowę, dlatego chłopak oddał zwycięstwo swojemu towarzyszowi, chyląc przed nim brzuszek i głowę, mając również w nadziei to, że jeszcze bardziej udobrucha to porywczego mężczyznę.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4712-skarbiec-lodowego-krola https://ftpm.forumpolish.com/t4662-pace
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyPią Lip 21 2017, 00:11

Ksiądzka

- Wyślijmy wiadomości więc... - powiedziała kobieta wpatrując się w swoją komóreczkę. Ach, jakże ona ją kochała. Mogła na telefonie spędzić całe lata. Znaczy, nie dosłownie. To byłoby bez sensu. Tak czy siak, po chwili nacisnęła kilka przycisków, a przygotowane wcześniej smsy poszły w świat. No dobra, w Fuyuki tak naprawde.

- De-spa-cito... lalba klarsta manana...  - zanuciła cicho kobieta obracając się w kółko. - Cholerny hiszpański... -


Akira

Choć słowa Akiry wcale nie były pocieszające, wcale nie mogły poprawiać nastroju, a wręcz przeciwnie, powinny były dobić, zmiażdżyć, zanihilować ostatnie resztki pewności siebie dziewczyny, ta jednak nie dała poznać po sobie kompletnie niczego. Czy wpłynął na nią pozytywnie, czy sprawił że oczy jeszcze bardziej się zaszkliły? Trudno było powiedzieć, bo kobieta nie zmieniła swojego postępowania, a choć mężczyzna próbował wpatrzyć się lepiej w jej twarz, to ta odruchowo wtulała się bardziej w pierś mężczyzny, nie pozwalając mu na zerknięcie w jej oczy. Akira zadał jednak też pytanie, a to nie pozostało bez odpowiedzi. Co by nie mówić - kobieta rozumiała co było do niej mówione, a także nie stroniła od odpowiadania. Wedle wszystkich prawideł była kooperatywna. Ot... w nieco dziwny sposób.
- Nie załuję. Zrobiłabym to jeszcze raz i kolejny. Nieważne ile ciachnięć i zanurzeń ostrza by to wymagało, choćby moje dłonie miały mi kompletnie zdrętwieć albo odpaść, wciąż zębami dokonałabym czego należy. - w głosie dziewczyny dalej nie było słychać zdenerwowania, a jedynie zimną pewność i zdecydowanie. Akira mógł zrozumieć, że kobieta była kompletnie przekonana swego. Rzadko kiedy można było usłyszeć taką dozę determinacji w głosie kogoś wyglądająćego tak młodo. Zgodnie z rozumienie tego słowa dziewczyna była też względnie spokojna. Jedyną różnicą od normy było to, że delikatnie drgała. Zupełnie jakby było jej zimno albo... dalej jej ciałem wstrząsał płacz. Ostatecznie śmierć musiała być całkiem traumatyczna.
- Tak, wyjdźmy stąd. Opuśćmy to miejsce. Chcę wyjść na zewnątrz. Zobaczyć gwiazdy. Pokażesz mi je? Opowiesz mi coś o sobie? Skoro już tu jestem i rozumiem sytuację, choć jest tak... dzika... to chciałabym wiedzieć czemu ty się w to wszystko wplątałeś. Pomów o sobie. Potrzebuję posłuchać. -
Charlotte mówiła, a w międzyczasie Akira poczuł, że w kieszeni jego spodni wibruje komórka. Co dziwne, nie kojarzył by miał przy sobie telefon. A jednak miał.

David

Życie czasami było skomplikowane. Czasami nie chciało tak po prostu słuchać się życzeń ludzi. Życie czasami chciało się toczyć wbrew marzeniom i wbrew ochotom. I życie też, ostatecznie, działało poprzez ludzi. W tym przypadku poprzez staruszkę, która ostatecznie wtargnęła do pokoju, mimo zapewnień Davida o tym, że ten czuł się niezbyt dobrze. No bo co, czuł się źle i dlatego robił hałas jak na koncercie Scootera na początku nowego millenium gdy ten jeszcze był popularny? No właśnie. Gdy staruszka zobaczyła zaś leżącą na łóżku Davida kobietę, momentalnie poczerwieniała na twarzy i obróciła się w kierunku chłopaka z miną wyraźnie mówiącą, że zaraz będzie nieprzyjemnie.

Co jednak było w tej sytuacji najzabawniejsze? Że staruszce nie było nawet dane cokolwiek powiedzieć. Nagle, wciąż wpatrzona w Davia, chwyciła się za swoją pierś i upadła na ziemię. Dyszała mocno i wyraźnie oddychało się jej z dużymi trudnościami. Cokolwiek tu się działo, co ciekawe, nie było wynikiem działania ani Davida, ani jego sługi, która swoją drogą przyglądała się staruszce z całkiem sporą dozą zaciekawienia.
- Atak serca? - zapytała w końcu Maria, przenosząc wzrok na swojego mistrza, który mógł teraz się wykazać albo ratunkiem, albo brakiem zainteresowania. A Maria najwyraźniej była chyba ciekawa też tego, jak mężczyzna się zachowa.

Żeby podbić natłok zdarzeń, David usłyszał wyraźnie melodyjkę dochodzącą z kieszeni staruszki. Melodyjkę, która z jakiegoś powodu krzyczała wręcz do Davida "TO TWÓJ TELEFON, TO TWÓJ TELEFON, TO TWÓJ TELEFON". Przekaz podprogowy? Magia? Niezależnie od działania z samą staruszką, niezależnie od tego co zrobi - telefon musiał jej zabrać.

Haruka

Haruka w akcji! Ekscytujący czas we dwoje przerwany nagle! Co się stanie? Tak mogłyby grzmieć nagłówki sygnalizujące pojawienie się nowego odcinka z przygodami Haruki i jej sługi, jednocześnie sugerujące, że rozwiązanie sytuacji będzie co najmniej dramatyczne... i szczerze takie było. Gdy tylko Haruka dobiegła do swojego sługi by przeszkodzić mu w pozbawianiu życia swojej siostry, gdy tylko sługa jej poczuł na swym ramieniu jej dłoń, gdy zrozumiał, że Haruka nie jest z niego zadowolona... wtedy dziewczyna od razu dojrzała, jak wejrzenie jego twarzy zmieniło się wręcz nie do poznania. Malowała się teraz na niej rozpacz, nieziemski smutek, który promieniował od niego tak bardzo, że serce samej dziewczyny musiało to przecież odczuć. Sługa spuścił głowę w dół i wysłuchał w ciszy słów swojej mistrzyni. Następnie podszedł do okna w pokoju i otworzył je na oścież, kompletnie zapominając o tym, że siostra dziewczyny wciąż była w pokoju.
- Wietrze... bądź ty mi moim świadkiem. Ja to znowu uczyniłem, ja znów dopuściłem, by ta której serce chcę zdobyć zasnuło się chmurami i promień ani jeden tam nie dotrze teraz. Wietrze, bądź mi świadkiem. Jeszcze raz i skończę z tym wszystkim. Mymi pomyłkami daję świadectwo braku ogłady i sensu mej egzystencji. Wietrze... przyjdź po mnie gdy znowu pogrzebię nadzieję... -
sługa nie obrócił się z powrotem do swej mistrzyni, lecz delikatny dreszcz przeszedł przez jego ciało. W tym czasie siostra Haruki spojrzała na swoją siostrę z autentycznym przerażeniem.
- Kogoś ty sprowadziła do domu?! Kolejny z twoich znajomych!? Zaraz, to tym masz znajomych?! Co ty wyrabiasz? - najwyraźnie była mocno niepoinformowana w sytuacji. Co ciekawe, z każdym jej kolejnym słowem, kolejne dreszcze przechodziły przez ciało sługi, który wciąż spoglądał przez okno i niebezpiecznie wychylał się wręcz za nie.
Telefon Haruki, o którego istnieniu nawet nie miała pojęcia, zabrzęczał cicho na jej łóżku. A to ci dopiero. SMS?

Regis

- Nie. - prosta odpowiedź dobiegła Regisa ze strony jego sługi, gdy kobieta usłyszała jego pytanie. Mógł się tego nie spodziewać, w końcu to była jego sługa, a jednak nie zamierzała ona się dzielić z nimi swoją własną motywacją. Przynajmniej tak na to wyglądało w tym momencie. Może powinien spróbować zadać to pytanie dopiero za jakiś czas? - Za to ty możesz podzielić się ze mną swoim powodem chłopcze. Po co ci Graal? Czego chcesz? Może ja dam ci to i bez niego? A może nie? - uśmiechnęła się, znowu obchodząc chłopaka i teraz stając przed nim, ręce mając oparte na własnych biodrach, z nogami szeroko rozstawionymi, przyglądając się wszystkim gestom mężczyzny, zupełnie jakby faktycznie starała odnaleźć się w nim jakąś słabość. Regis miał rację - to był berserker. Może i mogła mówić, może nie była głupia, może nie opanował ją całkiem morderczy szał i nie rzuciła się na niego przy peirwszej lepszej okazji, ale znalazła się w klasie, która wręcz automatycznie czyniła ją super niebezpieczną. I to wciąż było bardzo wyczuwalne.
Maria kompletnie zignorowała prośbę Regisa o to, by przeszła w formę astralną, zupełnie jakby nie usłyszała jego żądania. Może dalej testowała go? Może sprawdzała czy jest w stanie w ogóle do czegokolwiek ją zmusić? Życie Regisa mogło wcale nie być łatwe, nawet mimo tego, że w jego rękach znalazła się aż tak silna moc. Dziewczyna wcale jednak nie ignorowała mężczyzny i ruszyła za nim, gdy ten zaczął przemieszczać się w kierunku taksówki.
- Haha, a w jakiej klasie byś się mnie spodziewał, hę? Jako caster? A może assassin? Raczej nie saber, co? Tak czy siak, co to znaczy, że nie spodziewałeś się akurat mnie? Nie podobam ci się? - Regis mógł przysiąc, że kobieta właśnie puściła do niego zalotnie oczko... ale czy tak było naprawdę? Berserker puszczający oczko?
Ba, zdążyli nawet dojść do taksówki. I w momencie, w którym kierowca zerknął na Marię, Regis usłyszał w jego taksówce dźwięk telefonu, który totalnie do niego należał. Mało tego, Regis czuł, że musi odebrać ten telefon lub przeczytać ten sms. Problem tkwił w tym, że taksówkarzowi nie podobało się chyba to, że mężczyzna nagle wyszedł z lasu z dość egzotycznie ubraną kobietą.

Ba. Regis widział, że mężczyzna odpala już samochód i chyba chce ruszyć. A Regis nie był w samochodzie. Za to komórka już tak.

Nobuyuki

Czyli mistrz zdecydował się jednak na casualowe podchodzenie do swojej sługi i nazywanie jej w ten sposób. Dość powiedzieć, że Miki-chan nie skomentowała tego wyboru w żaden sposób, lecz na jej twarzy przebiło się delikatne wejrzenie niepewności. Najwyraźniej nie do końca czuła się komfortowo akurat z tym mianem, ale nie było to na tyle problematyczne by temat ten ciągnąć dalej i łatwiej byłoby po prostu pogodzić się z sytuacją i tyle. Miki zresztą dużo bardziej zainteresowała się wskazanym przez Nobuyukiego fragmentem kręgu. Podeszła do niego, następnie przyklęknęła przy nim. Wyglądało na to, że dziewczyna przyglądała się mu bardzo wyraźnie, co chwilę przekręcając glowę i przyglądając się mu z różnych stron. W tym czasie oczywiście Nobuyuki wydał obecnym tu ludziom odpowiednie rozkazy, idealnie korzystając z chwili czasu. W momencie, w którym Nobu nakazał jednak zgłoszenie informacji do nadzorcy wojny poczuł jak w kieszeni jego spodni odezwał się telefon. SMS? Zaraz, od kiedy miał przy sobie telefon komórkowy? Tak czy siak, wyraźnie dostał smsa.
- ...hmm, dobrze. Nie widzę problemów z tym fragmentem. Dobra robota. - odpowiedziała dziewczyna, dalej przyglądajac się danemu fragmentowi, w pierwszej chwili jakby ignorując słowa swojego mistrza, po chwili jednak opamiętując się i oczywiście w jego kierunku też kierując słowa odpowiedzi na faktyczne pytanie. Jej głos brzmiał jednak dużo pewniej teraz, gdy zapoznała się z praktyczną częścią roboty Nobuyukiego. Trochę sprawiało to wrażenie, jak gdyby sługa właśnie potwierdził kompetencje swojego mistrza i czuł już, że bezpiecznie może traktować go jako współuczestnika wojny, a nie tylko kulę u nogi. - Zdecydowanie. Tylko głupiec atakowałby, gdy nie jest jasnym kogo, gdzie i jak. Mistrzu, cieszę się, że zdajesz sobie z tego sprawę. Myślę, że będzie nam się dobrze współpracowało, muszę jednak zapytać o jedną rzecz. - i tu Miki akurat delikatnie się speszyła. Zupełnie jakby nadchodzący temat był dla niej z jakiegoś powodu trudny. Co ciekawe, jej speszenie nigdy nie sprawiało wrażenia, jakby było jej głupio albo czuła się zawstydzona. Raczej speszenie kojarzyło się z poczuciem winy. - Dlaczego walczysz o Graal? -
W tym samym czasie, większość ludzi, która była obecna wcześniej przy rytuale wezwania sługi opuściła już to miejsce. Najwyraźniej zgodnie ze słowami Nobuyukiego udali się oni by uzyskać jakiekolwiek informacje na temat ruchów innych sług i by przekazać odpowiednie informacje na temat przyzwania sługi do nadzorcy wojny.

Grey

Archer w trakcie tego jak jego mistrzyni zajmowała się swoim mężem posłusznie pomagał jej i wykonywał polecenia, zachowując taktowne milczenie. Nie zamierzał się wtrącać w tę sytuację w jakikolwiek sposób wiedząc, że zwyczajnie nie jest to jego miejsce na komentowanie czegokolwiek. Jedynie, gdy kobieta przecięła swoje ciało by napoić krwią męża - sługa wyraźnie został zaskoczony i odbiło się to mocno na jego twarzy. Co więcej, zaskoczenie to po chwili przerodziło się w bolesne wejrzenie, a następnie w odwróceniu wzroku od prezentowanego mu widoku. W dalszym ciągu jednak Archer nie odezwał się ani słowem, pozwalając kobiecie na działanie, a następnie gdy ta poprosiła go o pomoc w przeniesieniu męża na łóżko, ten wziął go na ręce bez widocznej dozy zmęczenia czy użycia nadmiarowej siły - ostatecznie był to sługa więc tego rodzaju wysiłek fizyczny nie był dla niego niczym wielkim. Wraz z kobietą Archer przeniósł męża do pokoju sypialnego rodziny, a następnie ulokował go bardzo delikatnie w łóżku, starając się nie naruszyć w żaden sposób integralności ciała Kevana. Nsatępnie Archer odszedł kilka kroków na bok, pozwalając parze na pozostanie razem. Co przykre, przez cały ten czas mąż dziewczyny pozostawał przytomny, lecz nie był w stanie odezwać się nawet słowem. A wyraźnie próbował. Archer zaś nie odzywał się tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciał. I tak oto zapadła cisza.
Cisza przerwana dźwiękiem wibracji telefonu w kieszeni Grey.

Pacek

Wow! Pacek czuł się jakby przeżył deja vu, bo z jakiegoś powodu dwa razy wokół niego wydarzyły się te same rzeczy, za pierwszym razem jakby z życzenia sługi, a potem mistrz, jak gdyby powtórzył wszystko co zostalo wcześniej powiedziane. Dziwne było to uczucie, ale niemniej tak właśnie się stało i nic nie dało się na to poradzić. Zarówno Pacek jednak, jak i jego sługa Don poczuli się bardzo dziwnie i niekomfortowo, lecz tylko przez chwilę. Don przyjrzał się nawet swojej dłoni, jak gdyby mając wrażenie, że kieruje nią nie on sam, a ktoś kompletnie inny. Dziwne było to uczucie.

Ostatecznie jednak... jedzenie. Oj tak, to było to. Jedzenie było super. Mazury były super. Istotnie, ciekawe byłoby sprawdzenie czy Donowi podobałoby się na Mazurach, ale z jakiegoś powodu Pacek czuł w kościach, że raczej za łatwo nie przyjdzie im bezpośrednie dowiedzenie się odpowiedzi na te frapującą kwestię. Czasami trzeba było się po prostu zmierzyc z rzeczywistością i walczyć o swoje na miejscu, czy to na wsi, czy w mieście z wielkim czerwonym mostem. Czyli w Fuyuki.
Don natomiast przestał jeść na chwilę, gdy usłyszał słowa odpowiedzi na jego podstawowe, ale jednak tak ważne pytanie. Następnie pokiwał głową z zadowoleniem. Jeśli tak brzmiała odpowiedź chłopaka, to on był w siódmym niebie. Jego zadanie było tutaj spełnione. Właściwie to... mógł wracać. Do siebie! Do domu! Ale jak to!? Przecież został wezwany tutaj na wojnę Graala. Don popatrzył ponownie na swoje ręcę. Czegoś tutaj nie rozumiał.
- Mistrzu, jest problem. Nie ogarniam. - powiedział po prostu, przenosząc wzrok na chłopaka i chyba spodziewając się już odpowiedzi. Fajnie, że w ogóle wytłumaczył na czym polega problem. Przestał jednak jeść kanapki, a to dawało Packowi szansę na zrównanie się z nim w wyścigowym rajdzie.

A, Pacek też dostał smsa. Co dziwne, komórkę znalazł, gdy sięgnął po kolejnego hamburgera, a zamiast niego w papierku poczuł coś... prostokątnego i niejadalnego.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyPią Lip 21 2017, 13:50

Co tu dużo mówić, David był zaskoczony obrotem spraw. Nie tyle wtargnięciem kobiety do jego pokoju, co faktem że ta padła na podłogę, mając problemy ze złapaniem oddechu. Mimowolnie przerzucił spojrzenie z leżącej staruszki, na leżącą kobietę, ta jednak przyglądała się staruszce zaciekawiona, więc nie wydawało się Davidowi, że była to robota jego sługi.-Wojna wymaga ofiar. Nawet wśród cywili. Nie jest tak, Mario?-Zapytał swojego sługi jak by szukając dodatkowego zapewniania, że to co robi jest w porządku. Jak by potrzebował tego dodatkowego usprawiedliwienia swoich czynów. Bo dobrze wiedział, że jego czyny nie są dobre. Ale tak długo jak przekonywał się że to jest ok, tak długo jak inni zapewnią go że to jest ok, tak długo będzie mógł to ciągnąć dalej. I choć jego oczy były zimne i pozbawione emocji, tak w środku, zwyczajnie było mu niedobrze. Dobra kobieta właśnie umierała, a on nie zamierzał jej pomagać. Mało tego, czuł się słaby. Obrzydliwie słaby i tchórzliwy. Ale to nie miało większego znaczenia.

Kolejne zaskoczenie nadeszło, wraz z dźwiękiem wydawanym przez telefon. Wyciągnął go z kieszeni kobiety i spojrzał na otrzymaną wiadomość. Uważnie ją czytając. Na głos, tak by i Maria ją usłyszała. Jednocześnie też obserwował staruszkę, patrząc czy ta umrze sama. Jeśli bowiem dochodziła by do siebie...-Pokierujemy armią Mario. A ona będzie pierwszą z nam podwładnych.-Powiedział jeszcze do swojej sługi, patrząc na nią z równym zainteresowaniem, jak ona na staruszkę. Ciekawiło go jak się to dalej potoczy. Przed zabiciem staruszki, chciał wiedzieć jak się na to wszystko zapatrywała Maria. Czy z jej doświadczeniem, nie widziała dla nich innej drogi. Ale teraz było już na to chyba trochę za późno.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Frederica

Wytrwała Pierepałka

Frederica


Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyPią Lip 21 2017, 18:46

Ludziom nie zmieniał się tak drastycznie nastrój! Nie, ludzie zdecydowanie tak nie działali, więc kiedy tylko zobaczyła wyraz swojego sługi sama nie wiedziała, co myśleć. Póki co budził w niej głównie obawy. A jednak czuła, że nie może być tak pozostawiony, w takim stanie. Nawet, jeśli uważała jego reakcje za zdecydowanie przesadzone, smutnych ludzi nie można tak po prostu zostawiać samych sobie. Zwłaszcza, kiedy z jakiś powodów rozmawiają z wiatrem. - S-serce? Z-zdobyć? M-moje...? - powtórzyła kompletnie zdezorientowana dalej się czerwieniąc, jakby właśnie to co powiedział było w jakiś sposób dla niej zawstydzające. Bo właściwie było. - Przepraszam, ja chyba nie rozumiem... - dodała cicho wpatrzona w ziemię, faktycznie nie potrafiąc nadążyć za własnym sługą. Przecież praktycznie się nie znają! To tak nie działa! Więc dlaczego? A do tego wszystkiego jeszcze musiała słuchać krzyków siostry, pod którym wpływem delikatnie się skuliła. Działo się zdecydowanie za dużo. - Powiedz ojcu, że wszystko się chyba udało. I zaparz herbaty. Proszę... - rzuciła do siostry nie bardzo wiedząc, jak inaczej póki co pozbyć jej się z pokoju. Nie potrzebowała teraz krzyków jednej ze "swoich" nad uchem. Miała kompletnie inny problem. Kiedy wiec tylko siostra wyjdzie (a wyjdzie, bo jeśli zwykłe "proszę" nie wystarczy, to posunie się do mniej miłego "Wyjdź", a w najgorszym wypadku do jeszcze mniej miłego wypchnięcia jej za drzwi. Kryzysowa sytuacja czasami wymaga specjalnych środków) podejdzie bliżej łóżka. - Myślę, że nie potrzebnie bierzesz to sobie do siebie. Wiesz... Nic poważnego się w końcu nie stało. - zaczęła sięgając po telefon i siadając na samym swoim legowisku. SMS poczeka, ale nic nie stało na przeszkodzie, by potrzymać go w dłoniach. Inna sprawa, że zdawało jej się to dość dziwne. - Nieporozumienia się zdarzają, to normalne. - kontynuowała uśmiechając się delikatnie. - Na prawdę nie rozumiem. Nie można zdobyć niczyjego serca po prostu się pojawiając i ignorując czyjąś przestrzeń prywatną. Ludzie najpierw muszą się poznać, polubić, w końcu zaczynają chadzać na randki... - zaczęła wymieniać powoli co raz bardziej wczuwając się w tłumaczenie rzeczy, które znała tylko w zakresie teoretycznym by w końcu zdać sobie sprawę, że chyba nie da rady kontynuować dalej z jednakowym zapałem ponownie czując ciepło na polikach i znowu kierując wzrok gdzieś w dół, tym razem na własne kolana. - ... i później... tak jakoś... tak jakoś już później samo się wszystko dzieje. Ale chodzi o to, że nie gniewam się ani nic z tych rzeczy, więc nie musisz się smucić! Mam pomysł... Może zacznijmy jeszcze raz. - po czym wstała i podeszła bliżej samego sługi, chociaż całkiem niepewnie jakby nie wiedząc, czy znowu nie wpadnie na jakiś równie genialny pomysł, co przed chwilą. - Nazywam się Kunikida Haruka i wygląda na to, że mam być twoim mistrzem w obecnej wojnie. Nie wiem, jak to się robiło u ciebie, ale u nas raczej bardziej popularny jest uścisk dłoni przy takich okazjach. I chyba warto będzie przy tym zostać. - po czym faktycznie wyciągnęła w jego stronę rękę będąc jednak gotowa, by wręcz ów gest na nim wymusić łapiąc go za jego dłoń. - A, i tak na marginesie... - zaczęła zaraz po puszczeniu swego nowego towarzysza. - Nie próbuj zabijać mojej rodziny, dobrze? Są dla mnie całkiem ważni. - może nie koniecznie zawsze mili, ale tak, ważni. W każdym razie dalej na jej twarzy gościł drobny uśmiech. Bo dobry początek to podstawa. I dobre relacje ze swoim sługą to z pewnością równie ważna rzeczy, o które warto było zadbać już, właśnie teraz. Ah, no i SMS. W wolnej chwili postara się sprawdzić, w czym problem. Czyli najprędzej po swojej próbie opanowania sytuacji.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4675-tobolek-fretki#97655 https://ftpm.forumpolish.com/t4652-frederica-kikuta https://ftpm.forumpolish.com/t4677-there-s-something-odd-about-that-place#97660
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptySro Lip 26 2017, 19:36

PERSPEKTYWA GREY
Spojrzenie Archera nie umknęło mojemu wzroku. Coś mu się nie spodobało... Czy fakt samookaleczenia czy to że ratuję mojego męża za pomocą mojej krwi... a może po prostu pomylił mnie z wampirem? Nawet jeśli coś mu nie pasowało, na razie postanowił nie dzielić się ze mną tą informacją. Poza tym na razie zajęcie się Kevan-kunem było ważniejsze... Mój mąż chciał coś powiedzieć, Archer prawdopodobnie też lecz z jakiegoś powodu wybrał milczenie, ja zaś nie widząc powodu aby teraz zaczynać konwersacje trwałam przy mężu, czekając na to, jak zaśnie. Wtedy będę mogła porozmawiać z Archerem, co go właściwie tak gryzie. Transfer krwi nie jest niczym nowym w tym świecie, z tego co słyszałam.
Moje czuwanie i rozmyślania przerwała wibracja telefonu komórkowego, który był w mojej kieszeni. Ech, nie mógł sobie lepszego momentu wybrać na dzwonienie. Albo wiadomość.
- Poczekaj tutaj, Kevan-kun. Zaraz wracam.
Kiwnęłam Archerowi, aby za mną poszedł, po czym wstałam, wyszłam na zewnątrz i odebrałam telefon bądź odczytałam sms. Na pewno nie było to zwykłe połączenie - nie w środku nocy. Prawdopodobnie Kościół zareagował, jakimś sposobem dowiadując się o przyzwaniu wszystkich Servantów. Wojna się rozpoczęła i tylko jeden Master ją wygra.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Shiin


Shiin


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/02/2017

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyCzw Lip 27 2017, 12:23

Magowi Matou'ów nie udało się dostrzec reakcji dziewczyny, bo ta skryła swoją twarz wtulając się w niego jeszcze bardziej. Właśnie wtedy w głowie Akiry pojawiła się myśl, że dziewczyna zwyczajnie go sprawdza. Po prostu odgrywa jakąś szopkę, aby sprawdzić jak zareaguje, może go ocenić. Zaraz po tym pojawiła się kolejna myśl, że jest to niedorzeczne. I pomyślał tak tylko dlatego, że wychowywał się w tej, a nie innej rodzinie. Normalny człowiek nie mógł wpaść na coś takiego. Zdecydował się całkowicie odrzucić pomysł, że Charlotte go sprawdza kiedy usłyszał jej słowa. Prawdę mówiąc zaskoczyły go. Nie samo potwierdzenie, bo z jakiegoś powodu wiedział, że dziewczyna nie żałowała swoich czynów. Bardziej zaskoczyła go to całkowite zdecydowanie w jej głosie. Nie miała chociażby cienia wątpliwości. Chociaż, żeby być dokładnym to nie same słowa czy ton go przekonały, że wcześniejsza myśl byłą niedorzeczna, raczej fakt że mimo pewności w głosie nadal czuł, że jej ciało drży. To go przekonało, że nie udawała niczego.
- Mhm, pokażę. - odpowiedział spokojnie. - Powinny być nawet dobrze widoczne. A na pewno lepiej niż w centrum miasta. - dodał. W końcu miejsce rezydencji jego rodzinki było całkiem dogodne do oglądania nocnego nieba. Nie było w pobliżu wieżowców, które przesłaniały by ten widok. I właściwie Akira nawet ucieszył się na myśl o podziwianiu gwiazd. Chociaż właściwie nie wiedział czy to dlatego, że będzie to miłą odmianą dla oczu po tych podziemiach Matou'ów czy raczej dlatego, że mogło to pozytywnie podziałać na jego Servanta.
W międzyczasie poczuł w kieszeni wibracje. Kiedy sprawdził co to takiego ku swemu zaskoczeniu stwierdził, że to telefon. Dziwne było to, że nie przypominał sobie, aby coś takiego miał. Ciekawość jednak była silniejsza od zdziwienia i wiadomość przeczytał.
- Dlaczego się w to wplątałem? - powtórzył za Charlotte. Mogło się jej przez chwilę wydawać, że ją zignorował większa uwagę przykładając do urządzenia w kieszeni. W takim wypadku się pomyliła. Po prostu najpierw odczytał wiadomość, a potem jej odpowiedział. - Wcale się nie wplątałem. Po prostu starszyzna wybrała mnie na przedstawiciela Matou'ów w wojnie o Świętego Grala. A ja jedynie podążam za ich wolą. - odpowiedział prowadząc dziewczynę na zewnątrz jak sobie tego życzyła. Zapewne taką samą odpowiedź dostałaby od każdej osoby z tego domu. Chociaż to pewnie nie wystarczyło, aby dotarli na zewnątrz. A skoro dziewczyna potrzebowała posłuchać to Akira był skłonny mówić. Opowiedzieć jak to wzorowo podążał za wolą ojca i klanu przez swoje krótkie życie. Dla niego nie było problemem opowiedzieć o sobie. Chociaż brzmiał raczej jak nauczyciel opowiadający o życiu jakiejś historycznej postaci - suche fakty, żadnego ubarwiania. W dodatku mówił dość monotonnie jakby czytał na głos niezbyt ciekawy artykuł w gazecie. Opowieść zakończył dość trafnym według siebie sformowaniem:
- Tak to właśnie ze mną wygląda. Nie specjalnie było o czym opowiadać, co? Po prostu podążam za wolą mojego Rodu. - przynajmniej ojciec byłby zadowolony z takiego podsumowania.


|| Dałem, że nie ma w pobliżu wieżowców, bo patrzyłem na tą mapkę -> Klik, sorki jeśli inaczej to u nas wygląda x: ||
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3876-drobne-shiina#76313 https://ftpm.forumpolish.com/t3857-shiin#75747 https://ftpm.forumpolish.com/t3875-rozne-rzeczy#76312
Finn


Finn


Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyCzw Lip 27 2017, 22:30

Nie należał do najzwyklejszych ludzi. Jego podejście z pewnością zasługiwało na miano nietypowego. Nie oznaczało to jednak, że gardził swoją sługą. Co najwyżej ją testował. Sprawdzał to, jak zareaguje na pewne warunki, czy pragnął zobaczyć względnie naturalne reakcje z jej strony. Zupełnie tak, jakby chciał sprawdzić, czy jej reakcje zaspokoją jego wyidealizowaną wizję bohaterskiego ducha.
- Dziękuję... - opowiedział mimowolnie na pochwałę, ignorując początkowo telefon, o którym zbytnio nie miał prawa wiedzieć, czy też udawał, że go nie zauważył. Poczekał na to, aż Miki odpowie na jego pytania, bo nie wypadało rozdrabniać się na wiele rzeczy, mając do osiągnięcia jeden, wielki cel. Sytuacja jednak zmieniła się w chwili, w której ta zadała swoje pytanie. Zamyślony pomruk dobył się ze strony nastolatka, a ten przymknął oczy, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią - przynajmniej tą stosowną w tej sytuacji. - Miki-chan, powiedz mi... co sądzisz o Bogu? - proste pytanie najwyraźniej miało zadowolić sługę na najbliższe chwilę, w których to powieki ciemnowłosego otworzyły się, a ten przyjrzał się otoczeniu, sprawdzając, czy wszyscy zdążyli opuścić już miejsce rytuału. Wolałby uniknąć osób trzecich podczas takie rozmowy. Jeśli jednak tak się nie stało, miał też gotową wersje odpowiedzi. Tę oficjalną. Wracając jednak do Nobuyukiego, chłopak podczas potencjalnej odpowiedzi kobiety sprawdziłby zawartość kieszeni. Osobiście nie przepadał za technologią, jednak nie uważał jej za wielką wadę współczesności. Zwyczajnie preferował klasyczne formy komunikacji, czy nabywania wiedzy. Dlatego też z lekkimi trudnościami dostałby się do SMS'a, aby odczytać dla siebie jego treść. Wszystko po to, aby dopowiedzieć swoją odpowiedź: - Powiedzmy, że chcę zostać wybawicielem tych ludzi. Mesjaszem tej rodziny, dzięki któremu ta zazna chwały. Tak oficjalnie.
Gdyby jednak ludzie opuścili, odpowiedź mogłaby być znacznie bardziej rozbudowaną i szczerszą, a przynajmniej zależną od odpowiedzi pani sługi. W końcu, kto wie, co ta postanowi lub jak zareaguje na jego słowa. Może wtedy postanowi zgłębić nieco bardziej temat.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t366-depozyt-finniana-jerome https://ftpm.forumpolish.com/t350-finnian-jerome https://ftpm.forumpolish.com/t432-o-wszystkim-i-o-niczym-co-sie-finniego-tyczy#4423
Pheam


Pheam


Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyNie Lip 30 2017, 03:30

Nie? Tak po prostu nie? Uh. Ta odpowiedź zezłościła go. Jego servant był naprawdę butny... Nachodziła go coraz większa ochota, aby użyć Command Spella to utemperowania jej. Ale nie chciał tracić zaklęć na takie błahostki. Powstrzymał się więc i tylko westchnął. Kiedy ta spytała go o jego powody, wzruszył ramionami.
-Nie podzielę.-odpowiedział, wyciągając papierosa i zapalając go. Potrzebował teraz nikotyny. Musiał się uspokoić. A nic tak na niego nie działało, jak palenie. Kiedy wypuszczał dym z płuc, czuł jak opuszcza go też złość i nerwy. Ruszył ścieżką do taxówki, chociaż jego sługa nie miał zamiaru przechodzić w formę astralną. No dobra, skoro nie chciała prośbą, to będzie groźbą... Regis ograniczył przepływ swojej many do sługi, praktycznie zmuszając go do przejścia w formę astralną. Przynajmniej wydawało mu się, że to zadziała.
-Hm...-mruknął, czerwieniąc się lekko i odwracając wzrok od kuszącego ciała kobiety. No chyba jej nie powie, że mu się podoba, nie?-Po prostu jakoś nie pasujesz mi do całego konceptu "bohaterskich dusz". -mruknął, wzruszając ramionami. Miał teraz większe zmartwienie. Najwidoczniej złotówa nie miała zamiaru przyjmować do samochodu, kobiety która wyglądała jak tancerka na rurze. I zaczął odpalać silnik. I pewnie to nie byłby aż taki problem, gdyby nie fakt, że w środku samochodu znajdował się jego telefon! Który akurat dzwonił! To musiało być coś ważnego... Nie miał wyboru. Użył zaklęcia Teleportacja, aby znaleźć się na tylnym siedzeniu samochodu. Jeśli jest jeszcze za daleko, to puści się biegiem i wtedy się teleportuje. Jeśli znajdzie się w środku samochodu, złapie za telefon i go odbierze. Lub przeczyta smsa.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4715-pheam-darksworth
Pace


Pace


Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyNie Lip 30 2017, 12:36

Pacuś spojrzał zdziwiony na Dona. Czegóż to on nie ogarniał? Tego, że nie ma nic o co chciałby poprosić gralla? No cóż, coś zawsze się znajdzie. Nigdy nie kończy się na jednym pragnieniu.
Chłopak zamyślił się chwilowo, nadal mieląc burgera... Czymże mogło być pragnienie Dona?
-Ale czego tu nie ogarniać? Wałkujemy wszystkich na masło i bierzemy nagrodę. Nie wiem, nie chciałbyś jakieś Złotej Zbroi? Najszybszego Rumaka? Umiejętności latania? Don, jest milion możliwości, by mówili więcej i lepiej-
Chyba powinno go to usatysfakcjonować i zachęcić do dalszej walki... Mówiąc to, sam Pacuś zwątpił w swoje pragnienie. Czy pieniądze to wszystko czego pragnął? A gdyby tak zyskać umiejętność, która te pieniądze po prostu pozwoli mu zdobywać jak chce i kiedy chce, a przy okazji... nie wiem, robić milion innych fajnych rzeczy?
To wszystko było jeszcze do przedyskutowania i zapewne mieli na to jeszcze mnóstwo czasu.
Ostatecznie, Pacuś wrócił do wcinania burgerów, bo ten cały rytuał go wykończył... Kiedy jednak sięgnął po ostatniego, kanapki tam nie było. Za to brzęczący telefon.
-NOSZ CHOLERA- chłopak wstał, złoszcząc się i tupiąc. -JAK TO NIE MA KANAPKI-
Ktoś podrzucił mu telefon zamiast jedzenia. Ale telefon nadal brzęczał od dźwięku SMSa, więc Pacuś chociaż sięgnął do niego, by przeczytać, kto co tam wypisuje. Może przynajmniej dowie się, kim jest ten niegodziwiec, który podmienił burgera z telefonem.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4712-skarbiec-lodowego-krola https://ftpm.forumpolish.com/t4662-pace
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyPią Sie 04 2017, 17:01

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Bj3PyIK



David

David zachowywał pozorny spokój, lecz gdy sięgnął po telefon dosłownie na chwilę cała ta fasada legła w gruzach, gdy staruszka swą dłonią złapała za jego ramię, jakby w ostatnim geście próby otrzymania ratunku. David wyraźnie widział w jej oczach niemy wyrzut, kobieta nie była bowiem w stanie wyartykułować żadnego nawet jęku protestu, zupełnie jak kamień, dlatego tylko posługując się własnymi oczyma mogła dać znać o swojej panice, narastającej wraz ze zbliżającą się śmiercią. Słyszała pewnie, że David coś mówił, ale raczej nie miało to żadnego znaczenia. David zaś mimo ręki kobiety na swoim ramieniu zdołał dostać się do komórki, a nawet odczytać smsa i to na głos.  

Maria, niestety, nie odpowiedziała na pytanie zadanie przez jej mistrza. Być może było tak dlatego, że była zbyt zajęta obserwowaniem działania własnego mistrza i ciekawiło ją to jakie on działanie podejmie, bez jej własnego wpływu na zastałą sytuację. Cokolwiek sobie myślała, na razie przynajmniej zachowywała to dla siebie. Jej oczy jednak bacznie spoczęły na twarzy mężczyzny, a nie na umierającej kobiecie. David wyraźnie miał wrażenie, że kobieta doskonale wie co mężczyzna odczuwa. Nie zamierzała jednak być w tym momencie dla niego opoką w ramach, której mógłby podjąć decyzję.

- Co zamierzasz? - zapytała wprost.



Haruka

Haruka zaczęła ogarniać swojego sługę. Siostra, na szczęście, poszła sobie w dal, być może zaparzyć herbatę, a może poinformować ojca, trudno było ocenić w jakiej kolejności wykona poszczególne zadania. Sługa Haruki tymczasem pozostawał obrócony plecami do swojej mistrzyni, nawet gdy ta wygłaszała cały swój monolog. Dziewczyna więc nie widziała jego twarzy nie tylko dlatego, że wpatrywała się w ziemię, ale też dlatego, że oczy chłopaka tak jakby skierowane były na landszaft za oknem. Gdy dziewczyna mówiła co pewien czas słychać było jego ciche westchnienia, a gdy tylko skończyła mówić i zamierzał uścisnąć mu dłoń zorientowała się, że ten obrócił głowę na bok, spoglądając tylko z ukosa na swoją mistrzynię. W jego oczach szkliły się łzy i widać było, że jest on na skraju płaczu. Wzruszył się czy tak mu było smutno? Po chwili jednak obrócił się szybko w kierunku mistrzyni, tak że kilka z jego łez upadło na ubranie dziewczyny. Jego dłoń całkiem mocno zacisnęła się na ręce dziewczyny, a po chwili nawet odezwał się do niej.
- O pani! Obiecuję, że twojej rodzinie z mojej ręki włos nawet z głowy nie spadnie! A jeśli spadnie to sam sobie gardło poderżnę, a potem nabiję na pal. Przysięgam na wszystko co święte. Lecz, o pani! Jeno pozwól mi zrozumieć - li ja szansę mam by stać się twoim, a ty moją? Nie dziś, lecz może... jutro? -
W tym momencie do pokoju znowu weszła siostra, tym razem z dwoma kubkami herbaty. Sługa Haruki spojrzał na nią z początku z wściekłością, że znowu mu się przerywa, lecz po chwili się opamiętał i uśmiechnął się do niej nerwowo.
A ona szybko zostawiła tacę z herbatą i uciekła.
- Ona chyba mnie lubi. - powiedział z nieudawanym smutkiem sługa. - Li panienko, niech panienka odpowie mi jeszcze na jedno pytanie. Dlaczego... walczy panienka o Graala? -


Perspektywa MG

Grey pozostawiła swojego męża i wraz ze swoim sługą wyszła z pokoju. Kevan rzecz jasna nie protestował choć był przytomny, w dalszym ciągu jednak nie mógł odezwać się słowem, dlatego tylko swoim wzrokiem podążył za wychodzącą z pokoju parą, Grey jednak nie miała okazji zobaczyć tego spojrzenia, skupiona już na tym by odczytać SMS, który odczytała niedługo po wyjściu na zewnątrz. Archer w dalszym ciągu pozostawał całkowicie spokojny i cichy, nie odzywając się nieproszony. Nawet jeśli był zainteresowany treścią smsa nie dawał tego po sobie poznać, nie pchając swojego nosa w nieswoje sprawy. Wszystko pozostawało więc po stronie Grey i to od niej zależały dalsze działania. Archer najwyraźniej czuł się w obowiązku by jedynie podążać za jej rozkazami, nie by wychodzić przed szereg.


Akira

Charlotte nie przerywała chłopakowi gdy ten zaczął opowiadać na temat swojego życia. Wyraźnie słuchała tego o czym mówił, nie wyrażając ani swojej aprobaty ani dezaprobaty wobec kolejnych słów mężczyzny. Nie wypowiedziała też nawet słowa skargi, gdy mężczyzna najpierw zerknął na swój telefon i odczytał smsa przed zajęciem się dziewczyną. Ta najwyraźniej była całkiem cierpliwa i potrafiła uzbroić się w cierpliwość. Dodatkowo obietnica gwiazd musiała zadziałać na nią całkiem pozytywnie, bo nie drżała już tak bardzo. Akirze trudno jednak było odczytać konkretne myśli młodej kobiety, bo jej mimika nie wydawała się specjalnie zmieniać wraz czasem. Twarz pozostawała tak samo trudna do odczytania, jak wcześniej i to nawet mimo tego, że wcześniej nie było jej w ogóle widać bo wciśnięta była w ubranie Matou. Gdzieś w trakcie tej rozmowy udało się dwójce wyjść z terenów mieszkalnych i pojawić na dworze, a teraz mogli spokojnie przyjrzeć się gwiazdom. Ku zdziwieniu jednak chłopaka, dziewczyna która wcześniej tak bardzo chciała je zobaczyć, teraz wpatrywała się w niego zamiast w swój pierwotny cel. Najwyraźniej jego historia, choć nie wywołująca żadnych zmian na jej twarzyczce, ciekawiła ją bardziej niż nocne niebo.
- Nie rozumiem. - odpowiedziała mu wprost, zaraz po tym jak skończył swoją opowieść, następnie w końcu przenosząc spojrzenie na niebo i przerzucając je między poszczególnymi gwiazdkami. - Musisz mieć coś swojego. Chcę żebyś miał coś swojego. Jak myślisz... coś tylko twojego? - dziewczyna odwróciła na chwilę wzrok na mężczyznę. Relacja Akiry i Charlotte była bardzo młoda, a jednak z jakiegoś powodu wydawała się być starszą niż naprawdę była. I ciężko było określić dlaczego tak było. - Któraś z gwiazd na niebie. Wybierz jedną. Nazwij ją. I powiedz jej imię tylko mi. -  
I to w tym momencie Akira zauważył, że Charlotte znowu zaczęła drżeć. Tylko, że tym razem wyglądało to tak jakby drżała z zimna.


Nobuyuki

Pytanie o Boga delikatnie, acz widocznie wytrąciło dziewczynę z równowagi. Czemu nagle jej mistrz zadawał jej takie pytanie? Ze wszystkich możliwych? Poza tym, od kiedy to kulturalny młodzian odpowiadał pytaniem na pytanie? Nie świadczyło to specjalnie dobrze o jego manierach, jednak Miki postanowiła na razie odpuścić tej kwestii, być może postanawiając wrócić do niej później. Obecnie musiała zastanowić się chwilę nad odpowiedzią, a w trakcie tej chwili miejsce, w którym się znajdowali znacząco opustoszało. Po chwili, gdy Miki gotowa już była do udzielenia odpowiedzi, w miejscu tym pozostawali tylko oni - mistrz i jego sługa.
- Nie cierpię Boga. - odpowiedziała w końcu dziewczyna. - Koncept autora, która nie potrafi utrzymać porządku we własnym dziele, jest dla mnie co najmniej odrażający. A Bóg jest takim właśnie autorem. Nie dbającym o swój lud, zadufanym w sobie grafomanem, dla którego nie liczy się finał, a jedynie to by bawić samego siebie. - odpowiedź Miki mogła być zaskakująco gorzka względem możliwych oczekiwań Nobuyukiego, po chwili jednak kobieta się opamiętała i odgarnęła nerwowo loki swoich blond włosów z twarzy, które dosłownie chwilę wcześniej się na niej znalazły gdy w trakcie wzburzenia podczas wypowiadania swoich słów nerwowo potrząsnęła głową. Słysząc dalsze słowa Nobuyukiego dziewczyna lekko obróciła głowę na bok.
- Mam nadzieję, że w takim razie wiesz na co się porywasz... - powiedziała, nie patrząc na swojego mistrza. Tym razem jednak w jej głosie nie było słychać złości czy agresji, a... troskę? Smutek? Coś pomiędzy tymi dwoma uczuciami. Jakaś dziwną nostalgię...


Regis

W odpowiedzi na niesubordynację względem pytania kobiety Regis usłyszał tylko jej perlisty, obrzydliwy śmiech. Z dużą dozą zdziwienia odkrył też, że nie jest w stanie zakręcić kurka, z którego wylewała się energia magiczna, zasilająca jego sługę - najwyraźniej była to dość jednostronna ścieżka, której nie dało się zatamować, a która przestałaby działać dopiero w momencie, w którym mag sam z siebie wyzbyłby się całej swojej energii magicznej. Tak czy siak, kobieta kroczyła obok mężczyzny przyglądając mu się z wesołymi ognikami w oczach, odnajdując chyba w tej sytuacji coś niesamowicie zabawnego. Może to i dobrze? Ostatecznie sługa Regisa była kim była, a kto wie co by się stało, gdyby nieco mniej rozumu było jej dane? Berserker był klasą, którą najtrudniej było utrzymać na wodzy, którą najtrudniej się kontrolowało. Niektórzy cierpieli z powodu wzmożonego zużycia many przez tego rodzaju sługę, inni mieli pecha spotkać się ze sługą, która kompletnie lekceważyła swojego mistrza, niemal jak Charizard Asha Ketchuma z Alabastii. Tu chyba mieliśmy do czynienia z drugą opcją.
- ...co konkretnie ci we mnie nie pasuje, hę? - wyszeptała gdzieś zza pleców Regisa kobieta, idąc teraz za nim i nie siląc się specjalnie by zrównać się w kroku z chłopakiem. - Chyba nie to, że wizja noża wbitego w plecy wybitnie mnie podnieca, prawda? - rzuciła ponownie, a Regis odczuł, że jej spojrzenie wycelowane jest bezpośrednio w środek jego pleców. Dopiero teraz też zaczął odczuwać w powietrzu coś co wyraźnie nosiło znamię tak zwanego "killing intentu". Wrażenie to było tak bardzo skondensowane, że chłopak aż odruchowo otarł pot z czoła.

Chwilę później znowu ocierał pot z czoła, gdy okazało się, że zaklęcie zadziałało, a w rękach chłopaka znajdowała się komórka. Kierowca taksówki natomiast z piskiem opon zatrzymał się na środku opustoszałej drogi, gdy przed sobą zauważył kobietę, ot tak stojącą na drodze. Och tak, to była koleżanka berserker, która wciąż w ludzkie formie przyglądała się z uśmiechem kierowcy. Kierowca natomiast z zaskoczenia nie zauważył, że Regis znajdował się już w samochodzie i z pretensjami głośno artykułowanymi podchodził już do sługi Regisa. Uśmiech kobiety nie wróżył zbyt dobrze... Plama krwi, która wylądowała na przedniej szybie przesłoniła widok mężczyźnie znajdującemu się jeszcze wewnątrz samochodu. Odgłos zduszonego gardłowego bulgotania był jedynym co teraz słyszał.


Pacek

Sługa Packa wyraźnie słuchał jak ten próbował go przekonać do dalszego funkcjonowania w realiach wojny magów. Don patrzył na niego z zaciekawieniem, a wraz z kolejnymi słowami na jego ustach zaczął pojawiać się uśmiech, który pęczniał, pęczniał, zwiększał się i zwiększał, aż w końcu sługa chłopaka wybuchnął gromkim śmiechem.
- No tak kurna, masz rację! Jak to się mówi w tym świecie? LEEEEESSSSSS GOOOOOOOOO!? - rzucił głośnym okrzykiem, a następnie pociągnął swojego mistrza za ramię, gdy ten akurat odczytywał treść smsa, nie zważając też na jego niezadowolenie płynące z faktu nie posiadania kanapki.
- Lecimy! No kurna, lecimy! I bez kappy! - rzucił sługa, który chyba dopiero w tym momencie uzyskał od Graala wiedzę na temat obecnych czasów i bez wahania okazywał ją w swoim słownictwie. Sługa następnie porwał mocnym uściskiem swojego mistrza wprost z mieszkania na ulicę. Przypadkowi przechodnie przypatrywali się Donowi z lekkim zaskoczeniem, jego ciuchy ostatecznie były bowiem całkiem niespotykane, ale po chwili zainteresowanie zaczęło zanikać. "Kolejny cosplayer", mruknął ktoś pod nosem. Jego sługa momentalnie podbiegł do tego właśnie nieszczęśnika i porwał go za ramię (drugą ręką, bo w pierwszej wciąż trzymał ramię swojego mistrza).
- Cosplayer!? Pokonam go. GDZIE ON JEST?! ŁER IS HI?! ŁER IS HI?! - krzyczał Don, którego najwyraźniej przemowa Packa wprawiła w iście bojowy nastrój. Biedny przypadkowy randomek zaś tak był zszokowany, że nie wiedział co odpowiedzieć, a uciec nie bardzo mógł. Wokół sługi i mistrza zaczęła tworzyć się całkiem niemała gromadka...


[Info od MG: SMSy dostaliście na PW. W przyszłości jeśli chcecie skontaktować się z Ksiądzką możecie to zrobić za pomocą PW - odpowiadając po prostu na to, które ja Wam wysłałem. Może być jednak tak, że Ksiądzka stwierdzi, że nie chce się jej odpowiadać. I... wtedy nie odpowie. Tak więc nie polegajcie stricte na telefonach, jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć na 100% - wiecie gdzie ją znaleźć. As according to the SMS.]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyPią Sie 04 2017, 17:34

Tego że zostanie pochwycony przez kobietę się kompletnie nie spodziewał. Sam nie wiedział czy serce zaczęło bić mu jak szalone, czy zatrzymało się i nie wydaje już żadnego dźwięku. Nie wiedział czy chce krzyczeć, płakać, czy po prostu stąd uciec. Nic jednak po sobie nie pokazywał. Bolało go jedynie jego serce. Przełknął ślinę i niestety nieco drżącymi rękoma odczytał smsa, który nijak mu się nie spodobał. Miał przeczucie, że los rzucił mu pod nogi więcej kłód. Że jego przeciwnikiem, stała się również Carea.

-Wygrać-Odpowiedział już spokojniej Marii. Tylko jej mógł ufać. Chciał w to wierzyć, teraz gdy cały świat był jego przeciwnikiem. Jeżeli kobieta wciąż żyła, zamierzał podejść do niej i zacisnąć dłonie na jej szyi by wycisnąć z niej resztki życia. Choć miał nadzieję że kobieta już nie żyła. Czynność ta raczej nie powinna była sprawić mu trudności. Jeśli ją zabił, lub już nie żyła, użył na niej zaklęcia Necro, wskrzeszając kobietę, jako posłuszne i wierne mu zombie.

-W tym przeklętym mieście nie ma więzienia. Wciąż jednak znajdzie się bezdomnych, starców, dno społeczne. Mario, pokierujesz armią którą dla ciebie stworzę?-Wskazał na stworzonego przez siebie pierwszego zombie.-Martwi mnie też ta Carea... będę musiał to dobrze rozegrać.-Westchnął i przyjrzał się Marii. Jej reakcji na to wszystko-Herbaty?-Zaproponował. Sam chciał się napić. Uspokoić. Był na wojnie, nie mógł sobie pozwolić by durne emocje przyćmiły jego myśli. Miał cel, który musiał osiągnąć. Dlatego też poszedł zrobić herbaty. Nawet jeśli Maria nie chciała, to sam chętnie się napije.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Finn


Finn


Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyPią Sie 04 2017, 19:39

Brew ciemnowłosego powędrowała ku górze w geście niemałego zaskoczenia, zaś jego prawa powieka delikatnie zadrżała. Zdecydowanie spodziewał się czegoś innego, nieco bardziej... konserwatywnego? Najwyraźniej nie tylko on miewał problemy ze stosownym tonem, czy manierami, acz trzeba było przyznać, że pani ksiądz chociaż się starała. Jeśli jego sługa wyraziłaby zainteresowanie ów wiadomością, najpewniej pokazałby jej treść, jednak nie sądził, aby ta się z niej ucieszyła. Sam z kolei przeczytał ją drugi raz, jakby upewniając się, że nic mu się nie przywidziało. Poskutkowało to jedynie rozmasowaniem własnej skroni i schowaniem telefonu do kieszeni. Z pewnością nie miał siły na to, aby wyszukiwać drugie dno w... w czymś takim. Właśnie dlatego preferował własnoręczne pismo, czy też prościej mówiąc - listy. Czarno na białym, bez zbytnich udziwnień.
- Wojna oficjalnie się zaczęła... - napomknął ostatecznie słudze, jednak nie obeszło się bez wysłuchania tego, co miała do powiedzenia. Z jednej strony sądził, że ktoś taki jak ona będzie miał nieco inne poglądy, z drugiej... rozumiał ją doskonale. Parę razy spoglądał na tę sytuację w podobny sposób, jednak on sam postrzegał Go bardziej jak dziecko, które zrobiło sobie zabawki, a gdy mu się znudziły - zostawiło je samopas, pozwalając na to, aby czas sam je uszkodził. - Masz zupełną rację. Cała ta jego otoczka, cześć i chwała za... za co? Konflikty na tle religijnym, a może propagandę kościelną? Podjął się zadania, którego nie potrafił doprowadzić do końca, a gdy te go przerosło - poddał się. Na swój sposób to smutne... i żałosne uwzględniając tą całą wszechmoc - jego słowa wydawały się ciut przesadne nawet jego własnej osobie. Mimo wszystko nie szczędził w nich tej odrobiny udawanego smutku, czy zawodu taką postawą. Czy sam miałby skończyć w podobny sposób we własnych dążeniach? Sam sądził najpewniej inaczej, a przekonywanie go do błędu mogłoby się mijać z celem. Ruszył w kierunku wyjścia, zatrzymując się nieopodal drzwi, zupełnie tak, jakby chciał coś dodać w tych czterech ścianach, w których została tylko ich dwójka.
- Nieważne jak to trudne, póki sam się za to zabiorę powinno być wykonalne. Nawet naprawienie tego... wszystkiego - powiedział spokojnie, nie wątpiąc w swoje możliwości, ani dążenia. Podobne słowa usłyszał w końcu od niej samej. Co więcej, nie mógł raczej zaufać własnej rodzinie w kwestii osiągania własnych celów. Dla nich najpewniej miał być jedynie marionetką, która posłuży im do zyskania chwały, czy odpowiedniej renomy, jakby tylko oni tutaj się liczyli i jakby to miało być najważniejsze. - Miki-chan, nie chciałabyś czegoś zrobić lub zobaczyć zanim to wszystko się rozkręci? Na razie zostaje nam i tak czekanie na informacje i ewentualny odpoczynek - dopytałby się jeszcze, upewniając się w tym, co zrobić w najbliższym czasie. Czy zwyczajnie udałby się odpocząć, zdrzemnąć, a może nawet przespać, czy jednak trzeba by polecić komuś, aby zaparzono mu herbatę i to nie z ojca, ani siostry, jak to bywało w pewnych odnogach rodziny. Ech, te maniery.

Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t366-depozyt-finniana-jerome https://ftpm.forumpolish.com/t350-finnian-jerome https://ftpm.forumpolish.com/t432-o-wszystkim-i-o-niczym-co-sie-finniego-tyczy#4423
Frederica

Wytrwała Pierepałka

Frederica


Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptyPią Sie 04 2017, 22:09

Byłoby za pewne dużo prościej, gdyby jej servant porzucił pomysł podbijania serca swej mistrzyni. Czuła, że będą z tego same kłopoty i nieporozumienia, a tych zawsze lepiej, jak mniej. Ale jak powiedzieć, że to bardzo zły pomysł? No i czy to na prawdę był... Nie, na pewno. To na pewno nie odbiłoby się z korzyścią dla którejkolwiek ze stron. Nie miała jednak serca grzebać jego nadziei w tak brutalny sposób. Z drugiej strony fakt, ze jej rodzinie nic z jego strony nie zagrażało działało na nią dość pokrzepiająco. - K-kto wie? To nie są rzeczy, które można stwierdzić... tak szybko. Ale szansa j-jest zawsze... - odpowiedziała spokojnie z drobnym zająknięciem, jednak dalej z delikatnym uśmiechem. Jej uwaga przeniosła się na moment w rejony drzwi, gdzie znowu jej siostra pojawiła się, chociaż tym razem równie szybko ulotniła się pozostawiając tackę z herbatą. Rzuciła jeszcze tylko cichym - Dziękuję... - kiedy tylko ta przekraczała próg pokoju. Nie chciała jej tutaj zatrzymywać. Prawdopodobniej bała się tego wszystkiego bardziej, niż ona sama. - Myślę, że potrzebuje czasu... żeby przywyknąć. - wytłumaczyła, starając się to zrobić w miarę zręcznie co by nie zasugerować, że istotnie, najpewniej boi się osoby, która jeszcze nie dawno była o krok od skrócenia jej o kilka centymetrów. Przy pytaniu jednak jej uśmiech nieco zelżał zastępując drobne zaskoczenie. No tak, zapewne powinna spodziewać się takich pytań. W końcu będzie dla niej walczyć, więc chociaż ma prawo wiedzieć, w imieniu czego ma nadstawiać dla niej własne życie. - Właściwie nawet nie wiem, czy mi specjalnie na Graalu zależy... Znaczy inaczej. Początkowo chciałam w tym wziąć wszystkim udział raczej ze względów rodzinnych, ale później tak zaczęłam myśleć... Graal potrafi spełnić każde życzenie, tak? Każde każde, bez względu na to, co to jest. I tak mi się wydaje... tak mi się wydaje, że to nie jest coś, co powinno znaleźć się w rękach po prostu "najsilniejszego". Nie wiem czy i do czego go wykorzystam, ale jeśli nie będzie w rękach kogoś, kto chciałby go wykorzystać do złych celów - mi to wystarczy. - wytłumaczyła najlepiej jak umiała. Sądziła, że mu się to jak najbardziej należy, niczym psu kość. A ona sama była przekonana, że działa jak najbardziej słusznie chcąc uchronić tak święty relikt przed wykorzystywaniem go do złych rzeczy. Zaciekawiona przyglądała się jeszcze moment Saberowi nieco się wahając przed zadaniem pytania... Ale nie, nic się nie stanie, jeśli padnie. A sama była ciekawa. - A ty? Jakbyś miał Graala... do czego byś go wykorzystał? - zapytała wprost cofając się przy tym do tacki z herbatą chcąc ją delikatnie chwycić i przynieść bliżej pozwalając mu wziąć jedną filiżankę.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4675-tobolek-fretki#97655 https://ftpm.forumpolish.com/t4652-frederica-kikuta https://ftpm.forumpolish.com/t4677-there-s-something-odd-about-that-place#97660
Shiin


Shiin


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/02/2017

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptySro Sie 09 2017, 13:40

Zanim Akira zaczął opowiadać przeczytał wiadomość. Nadal nie wiedział jak to się stało, że miał telefon w kieszeni i raczej się tego nie dowie. Sama wiadomość była... dość długa. Zapewne odczytanie jej zajęło mu dobrych kilkadziesiąt sekund. Dziewczyna jednak w spokoju poczekała, aż mag skończy. I trzeba powiedzieć, że spodobało mu się to. Fakt, że nie pisnęła słowem i cierpliwie poczekała zanim Akira przeczyta wiadomość. Oczywiście gdyby się zainteresowała to nie miałby nic przeciwko, aby podzielić się z nią wieścią. Jak by nie patrzeć było to oświadczenie, że wojna o Grala się rozpoczęła, a to dotyczyło również jego sługi. Właściwie postanowił, że i tak opowie o tym Charlotte, po prostu później, kiedy już opowie jej o sobie tak jak obiecał.

Charlotte słuchała go uważnie, takie przynajmniej odniósł wrażenie. Niestety wciąż nie potrafił odczytać czegokolwiek z jej twarzy. Jak to się mówiło... Pokerowa Twarz? Nie tego się spodziewał, nie po tym jak ich znajomość się zaczęła. Naprawdę szkoda, że niczego nie dało się wyczytać z jej twarzy. Nie zmieniło się to też przez resztę opowieści, którą Akira zakończył kiedy znajdowali się na zewnątrz. Zakończył ją spoglądając już na rozgwieżdżone niebo przekonany, że i dziewczyna robi dokładnie to samo. Kiedy jednak obrócił się w jej kierunku na jej słowa ta wpatrywała się nie w niebo, a w młodego Matou. Dopiero po wyrażaniu swojej konsternacji opowieścią spojrzała w gwiazdy. Z jakiegoś powodu Akira był przekonany, że wcześniej wpatrywała się w niego. Oczywiście nadal z jej twarz pozostawała nieruchoma, nie malowały się na niej żadne emocje, chociażby niezrozumienie, o którym wspomniała. I właśnie wtedy Akira uśmiechnął się pod nosem. Nie dlatego, że powiedziała coś śmiesznego, po prostu zrozumiał, że w pewien sposób byli do siebie podobni. A nigdy wcześniej nie spotkał kogoś o kim mógł powiedzieć, że jest mu podobny.
- Coś tylko mojego? - tym razem on zdawał się nie rozumieć. Nigdy o czymś takim nie myślał. I nie potrzebował. Nie zależało mu na czymś takim. - A ty? Masz, albo miałaś coś co było tylko twoje? - zapytał.

Po raz kolejny spojrzał na dziewczynę nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi kiedy wspomniała o gwiazdach. Przecież wybranie sobie gwizdka na niebie w żaden sposób nie sprawiłoby, że byłaby jego. Gdyby odnalazł jakąś nową gwiazdę... Wtedy miałoby to jakiś sens, ale to było niemożliwe. Nie kiedy zwyczajnie wyszło się na zewnątrz i spojrzało na niebo gołym okiem. Chociaż kiedy dokończyła swoją myśl... Wtedy miało to jakiś sens. Co prawda Akira nadal nie uważał, że byłoby to coś tylko jego - bo przecież miał zdradzić nazwę jaką wymyśli Charlotte, ale w jego mniemaniu miało to więcej sensu niż po prostu wybranie sobie którejś gwizdka i stwierdzenie, że to coś jego. Spojrzał więc w górę, aby po chwili wskazać jakiś ledwo widoczny biały punkcik na niebie.
- Może Aryia. - zabrzmiało to trochę jak pytanie. I choć na gwiazdach znał się raczej słabo to wydawało mu się, że inaczej nazywa się gwiazdy. Może chociaż będzie to oryginalne imię. Co ważniejsze kiedy spojrzał na Charlotte zaciekawiony jak też zareaguje na jego propozycję zauważył, że ta znów drży. Chociaż tym razem powodem był po prostu chłód.
- Wróćmy do środka, wygląda na to, że marzniesz. - zaproponował. Trzeba było też wspomnieć o wiadomości, którą dostał, ale to mogło poczekać. Przynajmniej do czasu, aż znajdą się w środku. Warto jedynie dodać, że na sms'a Akira odpisał jednym słowem - "Zrozumiałem".
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3876-drobne-shiina#76313 https://ftpm.forumpolish.com/t3857-shiin#75747 https://ftpm.forumpolish.com/t3875-rozne-rzeczy#76312
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 EmptySro Sie 09 2017, 23:41

PERSPEKTYWA GREY
Sigh... Oczywiście, nie mogło być tak łatwo. Z jednej strony oszczędziliśmy dużo czasu, dzwoniąc, pewnie do wiecznie zajętej linii kościoła... Z drugiej jednak strony wieści nie były też za dobre. Carea... miałam tylko nadzieję, że jest bardziej rozgarnięta niż reszta jej rodziny. Chociaż coś mi mówiło, że to jest zalążek problemu i wszystkie trzy osoby nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
Cóż, na razie i tak głównym celem i zmartwieniem było pokonanie innych Servantów i ich Masterów. Oraz zachowanie we względnym bezpieczeństwie Kevan-kuna. A czas uciekał... Spojrzałam w końcu na Archera zdeterminowanym wzrokiem.
- Wojna się rozpoczęła, Archer. Inni Masterzy prawdopodobnie już przyzwali swoich Servantów. Miejmy nadzieję, że Kościół nie będzie się zgodnie ze swoim słowem mieszał do naszych interesów... Naprawdę, ta rodzina Kotomine... - westchnęłam, a następnie dodałam trochę ciszej. - Może tego nie wyjaśniłam wcześniej... Ale jesteśmy wspólnikami. Nasze losy są powiązane przez pakt, więc zmierzamy do tego samego celu... Więc jeśli masz jakieś sugestie bądź spostrzeżenia, to możesz się nimi dzielić. Nie jestem jeszcze taka, aby wykorzystywać istoty z wyższego poziomu jako bezwolne narzędzia.
Znacznie bardziej wolałam zbudować więź na zaufaniu aniżeli ślepemu zawierzeniu rozkazów. Do przyjaciela zawsze możesz odwrócić plecy, do specjalisty jak mu zapłacisz, a do uniżonego sługi... tylko gdy lubisz cios nożem od tyłu.
- Oraz oczywiście stan mojego męża nie jest za dobry, ale nie jest wampirem. Po prostu jedyną rzeczą jaką znam i obecnie mogę użyć do stabilizacji jest moja krew. Między innymi dlatego tutaj jest ze mną, a nie w bezpiecznym kurorcie, gdzie w luksusie przeczekałby koniec wojny.
Wyjrzałam przez chwilę na zewnątrz, ocierając kilka kropelek potu, które pojawiły mi się na twarzy. Ugh, ludzkie ciała były takie kłopotliwe.
- Tak więc nie sądzę abyśmy się dzisiaj już wybrali na zewnątrz. Warto się oszczędzać przed prawdziwym testem, jakim będzie pewnie kolejna noc. Póki co wracam do męża, póki nie zaśnie. Rano możemy zaplanować dalsze, krótkoterminowe kroki.... Chyba że masz inne pomysły?
Po tych słowach wróciłam do mojego Kevan-kuna, znów chwytając go za rękę i tuląc, póki nie zaśnie, jednocześnie szepcząc do ucha że stoję za nim murem..
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Sponsored content





Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Fate/Leave Day - Prolog
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
 Similar topics
-
» Fate/Leave Day
» Anomalie - Prolog
» Oręże grzechów głównych - prolog
» Cpt. Fate
» Fate/Path Magician

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Wydarzenia Offtopowe :: Sesje OT :: Fate/Leave Day
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.