HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Sala główna - Page 20




 

Share
 

 Sala główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21, 22, 23  Next
AutorWiadomość
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptySob Cze 22 2013, 15:11

First topic message reminder :

Ogromna sala do której wchodzi się zaraz z Magnolii i właściwie większość gości tylko w niej przebywa. Ma długość 50m i szerokość 20m. Dach znajduje się jakieś 45m nad głowami, a 40m nad głowami zaczynają się Belki stropowe. Podłoga wyłożona jest białymi kafelkami a ceglane ściany obwieszone licznymi obrazami przedstawiającymi świętych. Do ołtarza prowadzą cztery rzędy ław, dwa po lewej i dwa po prawej. Drzwi główne są wielkie i dębowe, podwójne. Te wschodnie i zachodnie mimo że podwójne są znacznie mniejsze, dlatego ich zamykanie i otwieranie nie powinno być problemem. Prócz tego za ołtarzem znajdują się małe, ciemne drzwiczki, z początku nawet nie zauważalne. Okna znajdują się nad drzwiami frontowymi oraz nie wielkie po bokach katedry.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647

AutorWiadomość
Adam Arclight


Adam Arclight


Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyPią Lut 03 2017, 10:42

Jak się okazało przeciwnik był dosyć szybki pomimo poniesionych ran. Walcząc z Ewą ja już ledwie mogłem odskakiwać, a przeciwnik bez problemu schylił się, nie upadł pod naporem tarczy i odskoczył jednocześnie blokując tarcza mój miecz. Mój stan jednak totalnie nie pozwalał mi się oddalić od przeciwnika. Już wcześniej mogłem określić, że przeciwnik zbytnio nie potrafi walczyć, ale ma sporo szczęścia. Widząc więc zamach kamieniem mogłem przewidzieć, że raczej nie będzie posiadał żadnych umiejętności, które mogłyby by mu pomóc w oddaniu profesjonalnego rzutu. Podejrzewam, że lepiej on radził sobie z wykorzystaniem innego rodzaju broni, być może toporów właśnie, który wcześniej mu zniknąłem. Najwiąkszą szkodą było, to że przeciwnik się wyrwał z walki w zwarciu, gdzie miałem przewagę. Widząc jego ranę barku, gdzie trzymał swoją tarczę liczyłem, że dam radę powstrzymać go przed odskokiem. Po to właśnie chwyciłem tą tarczę, aby go przytrzymać, a nie po to, że zwykłe odskoczenie pozwoliło mu wyrwać się z chwytu. Po co w ogóle kogoś chwytać, gdy potem okazuje się, że wystarczy odskoczyć bez żadnych specjalnych umiejętności, aby wyrwać się z chwytu? Mniejsza teraz trzeba było patrzeć na rzucony kamień.

Jak już powiedziałem przeciwnik rzucił kamień biorąc zapewne spory zamach jako, że niespecjalnie umiał rzucać kamieniami. Widząc ten zamach od razu wiedziałem, że będzie planował go we mnie rzucić więc mogłem zareagować jeszcze przed wyrzuceniem kamienia. Dlatego odskakuję w bok, tam gdzie nie było gruzów. Nie w tył, bo jaki kretyn unikałby pocisków unikami w tył. Unik ma miejsce przez odskok w bok, tak aby przypadkiem się o nic nie potknąć. Wybicie do uniku następuje z lewej nogi, która była w lepszym stanie więc bardziej preferowany będzie odskok w prawo.

Jeśli przeciwnik zacząłby się wycofywać ode mnie założę, że obrócił się i zaczął wycofywać plecami ode mnie [nie zostało to określone więc założę, że chciał się jak najszybciej uciec na bezpieczną odległość]. Dlatego tuż po rzucie szarżuję w jego stronę z zamiarem przewrócenia przeciwnika całym swoim ciężarem ciała uderzając w jego plecy i starając się go obalić wykorzystując do tego moją przewagę wymiarów fizycznych. Jeżeli przeciwnik jednak pomyśli i próbowałby się wycofywać przodem do mnie robię to samo tylko uderzając w tarczę i uważając, aby nie zadała mi ona obrażeń. [ale jak powiedziałem nie zostało to sprecyzowane więc no, chyba mogę założyć jak wykonuje tą akcję, a nie zostawiać to MG, aby podjął najrązsądniejszą decyzję za gracza].

Jeśli przeciwnik próbowałby się schylić po kamień, albo szukał jakiejś broni, która znajdowała się w pobliży oczywiście nie pozwalam mu tego robić. Trzy metry, które nas dzieliły nie były specjalnie dużą odległością, to były tak naprawdę moje dwa kroki więc dystans był naprawdę niewielki do przebycia, raczej krótszy niż czas jaki potrzebny był na zatrzymanie się, chwycenia kamienia i wykonanie ataku. Jak się po coś schyli to wykorzystam ten fakt, aby obalić go na ziemi i przytrzymać za rękę, w której znajdzie się nowa broń przeciwnika, aby nie wykonał żadnego ciosu czy rzutu w moją stronę. Przytrzymuję przeciwnika lewą ręką jeśli będzie to możliwe przyciskając rękę przeciwnika do ziemi. Może i moja lewa ręka była w kiepskim stanie, ale widząc rany przeciwnika zakładałem, że będzie miał podobną skuteczność, co jego kończyna. Najlepiej byłoby też, abym po obaleniu przeciwnika siedział lub leżał na nim, aby nie uciekł mi tak łatwo.

Jeśli przeciwnik jednak wykona również drugi rzut będę przygotowany i przy kolejnym zamachu postaram się jeszcze zanim rzut zostanie wykonany odskoczyć w prawy bok wybijając się z lewej nogi. Gdybym w trakcie walki się przewrócił, a pode mną nie byłoby przeciwnika staram się natychmiast wstać bokiem do przeciwnika chroniąc słabsze punkty jak splot słoneczny, przyrodzenie, serce, jedno płuco przed ewentualnymi atakami wroga i zasłaniając głowę prawą ręką przed ewentualnymi uderzeniami.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4710-oltarz-arcligta#97979 https://ftpm.forumpolish.com/t4654-adam-arclight
Seishuu


Seishuu


Liczba postów : 160
Dołączył/a : 04/01/2016

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyPią Lut 03 2017, 12:31

Ktoś jednak tam był, Sei słyszał jak pomaga zwalić te wszystkie gruzy i wydostać mu się na zewnątrz. I dzięki temu komuś naprawdę udało mu się wydostać.
- Dzię... - rzucił nieco zdyszany, ale nie dokończył widząc, że tym kimś kto mu pomógł był koń? Ale nie trzeba było wiele czasu, żeby farbowany blondas domyślił się, że to wcale nie był zwykły koń. Zwykły koń by go raczej nie zrozumiał i w ogóle. Więc kiedy już złapał oddech dokończył swoją wcześniejszą myśl w między czasie rozglądając się dookoła. - Dzięki za pomoc. - nawet pogłaskał konika po grzywie. Tylko, że konik niedługo wrócił do swojej prawdziwej postaci. Była to ta dziewczyna z wcześniej przez co Seiowi zrobiło się trochę głupio. Wtedy tak na nią naskoczył, a teraz ona go uratowała. - Wy-wybacz za wcześniej. Nie byłem sobą, byłem wściekły, bo ktoś... - chyba nie musiał kończyć. Z resztą pojawiła się kolejna wróżka, która zagadnęła jego wybawczynię. Może w ramach rehabilitacji za wcześniej powinien im pomóc? Co prawda miał ochotę po prostu opuścić to miejsce jak najszybciej, ale... Ale tam wciąż byli zagrzebani ludzie, tak samo jak on przed chwilą. I chciał chociaż trochę zatrzeć kiepskie wrażenie jakie pozostawił na początku.
- Spróbuję wam pomóc. - zaproponował i uznał, że najpierw chyba powinien pomóc wydostać się ludzikom spod gruzów, a później ogarnie się resztę. Więc skoro wcześniej dostrzegł jakieś osuwające się kamulce i gruz to podszedł do nich.
- Hej, jest tam kto? Spróbuję pomóc się wam wydostać. - rzucił w kierunku gruzów, czy raczej ludzi, którzy mogli pod nimi się znajdować. I jak powiedział tak zrobił, próbował przerzucać i zsuwać kolejne kolejne kamulce. Jakby sam nie dał rody to by zawołał do pomocy swoją patatajacą znajomą, albo jej koleżankę. Byleby biednych ludzików wydostać spod gruzów, przecież wiedział jakie to uczucie być pogrzebanym. Jeszcze chwilę wcześniej on był w takiej sytuacji.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3305-konto-sei-a#61576 https://ftpm.forumpolish.com/t3245-seishuu#60249 https://ftpm.forumpolish.com/t3306-sei#61577
Abri


Abri


Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyPią Lut 03 2017, 17:49

Jeszcze jako koń parsknie lekko w odpowiedzi, która miała znaczyć nic innego jak to, że nie musi jej dziękować. W końcu tak trzeba było postąpić.
- Nic sie nie stało...- odpowie krótko i z lekkim uśmiechem, kiedy już białe włosy opadną swobodnie ku ziemi. Nie miała mu za złe wcześniejszego zachowania. Doskonale rozumiała, co ludzie potrafili robić w sytuacjach stresowych, a ta zdecydowanie do takich musiała należeć. Nie znaczyło to jednak, że mogła mu przez to zaufać. Na to jeszcze było za wcześnie.
- Wszystko w porządku? - zapyta jeszcze na wszelki wypadek, ponieważ sama nie potrafiłaby tego ocenić. Przecież kompletnie nie znała się na takich rzeczach - Spróbujmy pomóc komu tylko się uda. Sami mogą nie mieć szansy się wydostać - doda po chwili. Następnie przeniesie wzrok ponownie na stertę gruzu skupiając go na miejscu, w którym jak jej się wydawało ostatni raz widziała Alezję i Nori... One też musiały być gdzieś w pobliżu wejścia, prawda?
I tak, jeśli nikt jej wcześniej nie zawołał, Abri ruszy w stronę wspomnianego już miejsca. Nie będzie przeszkadzać Seishuu, jeśli ten będzie pomagał wydostać się innym. Każdy miał swoje własne priorytety, które należało szanować. W katedrze znajdowało się tyle ludzi, a tak nie wielu udało się wydostać...
Każde życie jest cenne.
Każdy zasługuje na to, by żyć...
Jeśli pojawi się Arisu w stanie umożliwiającym jej działanie, Abri odpowie jej krótko:
- Nie widziałam jej... - bo więcej słów nie było potrzebnych. Zresztą, gdyby musiała powiedzieć coś więcej, z pewnością znowu by się rozpłakała, a z tym teraz bardzo mocno walczyła. Już wystarczyło, że bolała ją głowa. Bardziej boleć nie musiała. Dlatego skupi całą swoją uwagę na stercie gruzu, która jeszcze godzinę temu była majestatyczną katedrą.
Niezależnie od tego, czy będzie działać sama, czy z Arisu, zacznie ostrożnie przesuwać kamienie swoimi drobnymi i delikatnymi dłońmi, nawołując przy tym cały czas mistrzynię. Nawet jeśli przez to ochrypnie, to trudno. Musiała wiedzieć, gdzie ta się znajduje, jeśli miała jej pomóc. Nie chciała pochopnie używać swoich zdolności aby przyjąć postać jakiegoś dużego stworzenia, jeśli nie będzie wiedziała gdzie znajduje się mistrzyni. Abri wiedziała, że straci wtedy zbyt dużo czasu i energii, ale nie wiedziała ile tej drugiej jeszcze jej zostało. Dlatego jeśli miała pomóc komu tylko się dało, musiała się oszczędzać i nie wolno jej było działać pochopnie.

*Jeśli Abri usłyszałaby Alezję, użyje przemiany całkowitej w... no niech będzie w tego słonia. Bo trąba i ciosy. I wtedy właśnie przy użyciu tej trąby i kłów zacznie wybierać możliwie jak najwięcej kamieni po to, aby uwolnić wróżki. Odsuwać, odrzucać cokolwiek co wydaje się słuszne z nimi zrobić. Ale ostrożnie i przemyślanie - żeby przypadkiem nic nie spadło. A jeśli coś będzie spadało, wtedy jak najszybciej będzie chciała powstrzymać dany głaz. Tak na wszelki wypadek. Jeśli to się uda spojrzy na mistrzynię spojrzeniem, które ta powinna zrozumieć i zajmie się przesuwaniem kolejnych głazów, aby pomóc wydostać się innym. Jeśli Arisu tutaj była, to Alezja i Nori powinny być w dobrych, bezpiecznych rękach, dzięki czemu ona sama będzie mogła pomóc i innym. Nawet członkom Grimoire Heart - nawet jeśli będzie o nich wiedziała. Bo tak trzeba.
Bo każdy zasługuje na to, by żyć...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2862-abri#49069 https://ftpm.forumpolish.com/t2810-abri https://ftpm.forumpolish.com/t3426-aktualizacja-abri#64757
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyPią Lut 03 2017, 22:19

Względne opanowanie i dalsza analiza otoczenia pozwoliły jej zaobserwować kilka przydatnych elementów otoczenia. Samą siłą mogła by próbować dalej i dalej, z niewielkim skutkiem, a nie miała czasu. Każda minuta spędzona w zamknięciu sprawiała, że coraz bardziej rósł jej niepokój. Dźwięki, które dobiegały z okolicy przygotowywały mnóstwo scenariuszy i żaden jej się nie podobał. Wydawało jej się, że wciąż ktoś prowadzi tam walkę, a niemożność bezpośredniego potwierdzenia, że Ezra jest mniej lub bardziej bezpieczny pogłębiała jej determinację. Nie potrzebowała wiele do spokoju ducha - tylko sygnał, wzmianka, głos - coś, co zapewni ją w tym, że mężczyzna żyje.
I oto jak z nieba spadł (no, nie dosłownie) jej metalowy pręt, który pewno był częścią konstrukcyjną katedry. Teraz jednak miał posłużyć do zupełnie innych celów i pomóc Nanayi uwolnić się z rumowiska, a przynajmniej ułatwić jej to na tyle, by wygramoliła się o własnych siłach przez powstałą szparę. Szczęśliwie nie musiała wykorzystywać do tego celu swojego własnego ekwipunku. Chwyciła metalowe narzędzie w obie ręce, upewniając się, że chwyt jest mocy i pewny. Spojrzała na rumowisko przed sobą, oceniając słabsze punkty konstrukcji. Najlepiej było zacząć od góry - mniej siły będzie musiała włożyć w przesuniecie górnych partii, jak dolnych ze względu na mniejszy napór. Wiedziała, skąd dociera światło i powietrze, więc zamierzała zacząć podważać kamienne bloki właśnie z tamtego kierunku. Zamierzała wbić pręt w jeden ze słabszych punktów i podważyć kamień tak, by móc go przesunąć lub zrzucić pod własne nogi, uważając, by nie zrzucić go na własne stopy. Tak chciała przepracować każdy z bloków blokujących jej drogę, pracując szybko i precyzyjnie, nie tracąc czasu na przerwy czy użalanie się nad bolącymi mięśniami i ciężką pracą. Poszerzające się wyjścia było dostatecznym motywatorem do tego, by pracowała dalej. Już niewiele zostało. Niedużo. Gdyby wyjście było dostatecznie duże, by mogła się przez nie przecisnąć, zapewne by tego spróbowała, nawet ryzykując obtarciami.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Ezra Al Sorna


Ezra Al Sorna


Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptySob Lut 04 2017, 06:51

(BARDZO pasujący kawałek XD)

Ezra otworzył oczy, zaś z jego płuc wyrwał się ostry kaszel. Pył unoszący się w powietrzu z pewnością nie ułatwiał oddychania, co to to nie. Mag z chwili na chwilę czuł się coraz słabiej. Tak jak autor niniejszego posta, czując narastający w nim postblock, odbierający energię nawet do stukania w klawisze. Ciężar większy niż gruzy Kardii. Tak więc wzrok naszego bohatera powoli przyzwyczajał się do półmroku panującego pod gruzowiskiem, zaś wzrok piszącego niniejsze słowa wpatrywał się w pojawiające na ekranie kolejne literki, składające się powoli w zdania. Składające się rozpaczliwie powoli pragnę zaznaczyć. Autor już wiedział - to nie walka z Mefisto będzie najcięższa, ba! będzie ona dziecinną zabawą w porównaniu z wymęczeniem do końca tego posta. Tak zaczyna się historia heroicznej walki, pełna potu, krwi i łez. Głównie łez. Łez autora.

Al Sorna zacisnął broń na rękojeści miecza. Dobrze, nadal miał do ze sobą. Mag rozejrzał się, oceniając swoje otoczenie. Wyglądało na to, że był cały, kawałki walącej się katedry utworzyły dookoła niego coś w rodzaju korytarza. Nie miał za wiele miejsca do poruszania się, w dodatku pył wdzierał mu się do oczu i płuc. Ale był cały. Lis zaczął powoli czołgać się do przodu, zaś wtedy... Ezra poczuł jak rękaw jego kimona staje się wilgotny, gdy przesunął rękę w miejsce gdzie wcześniej leżał jego miecz.

Co do-?

Krew. Krew Mefisto, tego pierdolonego księcia demonów! Emocje powróciły do Ezry ze zdwojoną siłą, oszołomienie spowodowane całą sytuacją minęło jak ręką odjął. Co z Depore?! Mag spanikowany skorzystał z łączącej ich więzi. Westchnięcie ulgi wyrwało się z jego ust. Żyje. Wyglądało jednak na to, że nie przełamał kontroli demona, a jedynie ją zablokował. Dobre i tyle. Czuł wdzięczność demonicy, ale spotęgowała ona tylko jego gniew. Gdyby jego wola była wystarczającym medium, to w tym momencie Kardia rozsypałaby się całkowicie, nie pozostałby z niej kamień na kamieniu. A Mefisto zginąłby bardzo, bardzo bolesną śmiercią. Tymczasem te wszystkie uczucia były ciągle zamknięte w Ezry, który miał wrażenie, że w tym momencie jest mu zdecydowanie bliżej do demona, niż do zwykłego człowieka.

*Starając się skorzystać z łączącej go z Dep więzi, Ezra spróbuje określić położenie Mefisto Jeśli mu się to uda, to...spróbuje zaatakować przy pomocy pozostałego ostrza Ryuuzume, wyprowadzając atak z zaskoczenia. Mag GH wątpił, żeby w tej chwili ktokolwiek pamiętał o tkwiącym ciągle na górze kawałku metalu. Jeśli dobrze zapamiętał, to Mefisto zamierzał rzucić jakieś zaklęcie, mające najpewniej osłonić go przed kawałkami gruzu. Tron, a razem z nim ostrze, znajdowały się zaś wystarczająco blisko by także znaleźć się pod jego tarczą. Co prawda nie wiedział ile czasu minęło od tamtej pory, ale... Nie to się teraz liczyło. Umysł Ezry był w tym momencie szalejącym wirem składającym się z ostrzy, nienawiści i żądzy mordu. Zaś ich źródłem była jedna osoba - Mefisto.

Jednak atak swoją drogą, a potrzeba wydostania się swoją. Al Sorna za pomocą nici utkanej z czarnego dymu powinien określić mniej więcej kierunek w którym znajdowało się przejście, bowiem nitka, chociaż niematerialna, była jednak niezwykle delikatna i nie mogła przenikać obiektów niematerialnych. To zaś otwierało drogę do kolejnej czynności. Mag po określeniu kierunku oraz przyjrzeniu się strukturze ustawi się w bezpiecznej pozycji, przylegając jak najbardziej do ziemi i po raz kolejny wykorzysta zaklęcie Ryuuzume, przywołując 3 ostrza.Rozmieści je w strategicznych miejscach i spróbuje podważyć nimi strop. Jeśli zauważy, że zagrozi to jego bezpieczeństwu, to natychmiast przestanie, powoli odstawiając strop na miejsce.

*Jeśli mu się nie uda, to ostrożnie ułoży się na ostrzach, wykorzystując je jak mobilną platformę, by szybko przemieścić się do przodu. Kiedy już dotrze do miejsca gdzie zauważy jakiś sposób na wyjście, to wykorzysta go, opcjonalnie wspomagając się ostrzami, by opuścić gruzy, następnie przywołując ostatnie z ostrzy, tkwiące wcześniej w tronie.

*Jeśli jednak pierwsza akcja mu się uda, to wyprostuje się on, jego priorytetem będzie szybka ocena sytuacji. W przypadku zauważenia skierowanego w niego ataku, zasłoni się ostrzami, przywołując do siebie także istniejące już wcześniej Ryuuzume.

(to by wystarczyło za akcje które robił wcześniej)

Mag wyłoni się spod gruzów, zaś w jego oczach będzie płonąć czysta żądza mordu i nienawiść. Poprawi chwyt na rękojeści Meiyo. Gdyby jakimś cudem przypadkiem natrafił na jedzenie ze stołu, to nie ruszy go, a jedynie schowa za pazuchę, czy do sakiewki. Nawet jemu nie umknęło to, że ludzie spokojnie jedli sobie w trakcie bitwy. Sądząc z nastawienia Mefisto, który najwidoczniej lubował się we wszelkiego rodzaju gierkach, była to jedna z jego sztuczek. Skoro pozwalał marionetkom na to by mogły dłużej tańczyć... To on nie zamierzał grać tak jak rozkaże mu demon.

Włosy maga - aktualnie ponownie czarne - z pewnością będą pasowały do jego czarnego, najpewniej podartego już w wyniku wydostawania się spod gruzów płaszcza. Jedynym odcinającym się od jego sylwetki będzie Meiyo oraz jego czerwona tsuba. Szkarłatna, niczym obietnica przelania krwi, której udało mu się już nieco utoczyć z demona. Ruszy w kierunku Depore, przelotnie zerkając na Mefisto, by upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Ostrza Ryuuzume będą krążyć dookoła niego, gotowe by zablokować nadchodzące ataki, bądź same ruszyć do ofensywy.
- Pożegnaj się ze swoimi podwładnymi Demonie. Zabieram ją ze sobą. - powie, zaś w jego głosie słychać będzie wszystkie emocje które nim targają. - Możesz spróbować ją zatrzymać, ale...
Lewy rękaw, a wraz z nim także i ten płaszcza będą zwisać smutnie z boku, gdy Ezra spojrzy Mefisto, Księciu Demonów prosto w oczy. Stalowoszare tęczówki wbiją się w te należące do niego, jakby wzrok maga miał przebić samą duszę demona o ile ten jakąkolwiek posiadał. Al Sorna nie był głupi, nie zamierzał sam w pojedynkę walczyć z demonem który podbił całe miasto. A przynajmniej nie miał takiej ochoty. Jeśli jednak będzie do tego zmuszony... To rzuci się w walkę, odrzucając swoje życie, byle tylko uwolnić Depore spod władzy Mefisto. I chociaż wizja jednorękiego szermierza, pozbawionego mocy magicznej, w dodatku ubranego w podarty płaszcz, grożącego Księciu Piekieł wydawała się być śmieszna... To jednak ten śmieszny malutki człowieczek zranił już wcześniej swojego przeciwnika. Zaś jedyną nicią która trzymała jego nienawiść i gniew na wodzy była świadomość, że chwilowo udało mu się przywrócić Depore niezależność.
- Jesteś ode mnie silniejszy, mogę z łatwością to stwierdzić. Jeśli jednak będę musiał... Obiecuję, że nie opuścisz tego miejsca nienaruszony. - wzrok maga powędruje na rękę demona.

Biały Lis wbije Meiyo w ziemię przed sobą, następnie zaś uniesie rękę do ust i zębami rozwiąże rzemienie przytrzymujące jego karwasz na miejscu, który opadnie z brzdękiem na podłogę, ukazując dziurę w prawej ręce. Jej obrzeża pokryte były metalem.
- Dobiłem już paktu z nieziemskim bytem zwanym Adversariusem. Nie wiem czy wiesz kim on jest, czy też nie, nie obchodzi mnie to. W normalnych okolicznościach nie przejmowałbym się też tymi śmieciami które walają się tutaj dookoła, dla mnie liczy się jedynie moja gildia, Grimoire Heart. I Depore z którą łączy mnie zarówno uczucie jak i żądza zemsty. Bliżej mi do demona niż do człowieka, w tym jestem podobny do ciebie. - oczy maga płonąć będą wewnętrznym żarem. - Zakładam, że jakikolwiek jest twój plan, to nie zdołasz go już wykonać w pełni, nie ponosząc takie straty w swoich siłach. Może i jestem jedynie zwykłym magiem, ale tu pozostajesz demonem. Zaś opowieści o demonach mają pewien wspólny mianownik. Dlatego moja oferta jest następująca. Zostawisz to miasto w spokoju i cofniesz swoje zaklęcia. - jeśli Ezra posiadać będzie jakikolwiek kawałek jedzenia stworzonego przez demona, to w tym momencie rzuci je mu pod nogi. - Zostawisz też przy życiu resztę znajdujących się tutaj osób. W zamian zaś przyrzekam ci służbę. Magnolia jest jedynie jednym z wielu miast we Fiore, które jest w najlepszym razie drugorzędnym państwem. Przyrzekam ci podbić Pergrande! Ty zaś obdarzysz mnie mocą bym był w stanie podołać twoim wymaganiom. Tak brzmieć będzie nasz pakt, ceną zaś będzie moja dusza. Tako rzekę ja, Biały Lis z Isenbergu, władający niezniszczalnym Meiyo no Senshi Ezra Al Sorna.

Magowi GH daleko było do szlachetnych pobudek. Nie pragnął też siły. Na dobrą sprawę, jedynym czego chciał było zapewnienie bezpieczeństwa Depore i Nanayi, o którą także się martwił. Skąd jednak tak wysokie żądania? Cóż, Ezra zdawał sobie sprawę, że najprawdopodobniej cena jaką przyjdzie mu zapłacić będzie wysoka. Dlatego też jego żądania powinny być równie wygórowane.

*Jeśli jednak Mefisto postanowi walczyć, to zaatakuje go jednocześnie 3 ostrzami, pozostałe dwa kierując w stronę inwokującej zaklęcie dziewczyny. Przodem pośle ostrze rangi A, licząc, że rozbije ono ewentualną tarczę, a wtedy ostrze rangi B dokończy dzieła.

Co zaś się tyczy Mefisto. Ezra zaszarżuje jednocześnie z Ryuuzume, korzystając z magii Meiyo by przyspieszyć swoje ruchy, blokując dwoma pozostałymi przy nim ostrzami ewentualne ataki. Przodem pośle kolejne z nich, sterując nim manualnie, by przyspieszyć jego ruchy i uważając na kontrę Mefista. Zamarkuje to jednak jego prawdziwy cel, jakim będzie dziewczyna. Al Sorna spróbuje zabić ją możliwie jak najszybciej, jednocześnie zmieniając tor lotu wysłanych w nieznajomą ostrzy, tak że teraz dołączą one do tych atakujących Mefista, robiąc to samo od tyłu. Z pięcioma ostrzami na głowie  demon powinien być zajęty wystarczająco długo, by Ezra ściął dziewczynę za pomocą Meiyo. Magia krążąca w jego ciele powinna pozwolić mu na poruszanie się wystarczająco szybko, zaś jego umiejętności tylko mu w tym pomogą.

[Szermierz 2; Joker 1;]
[Meiyo - buff: parowanie 20%, czas reakcji 30%, szybkość poruszania się 60%, refleks 60%;]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3310-konto-ezry https://ftpm.forumpolish.com/t3264-ezra-al-sorna
Apricot Pâte de Fruit


Apricot Pâte de Fruit


Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptySob Lut 04 2017, 14:01

Sprawdzanie, czy Anka żyje w zasadie nie było specjalnie potrzebne. Słysząc hałas ostrożnie uniosła głowę tylko na tyle, by móc spojrzeć w tamtym kierunku. Wiec ktoś jeszcze dał się tu pogrzebać? Ehh... Westchnęła cicho. Czy był dla niej obecnie ratunek? Nawet, jeśli by się stąd wydostała nie mia miała pojęcia, co się dzieje na zewnątrz. Pewnie dalej walczą. Czy pchanie się gdziekolwiek w takim stanie było słuszne? Prawdopodobnie nawet by się tam nie doczołgała. Znowu splunęła ledwo przytomna krwią, po czym ponownie spróbowała odkaszlnąć, byleby pozbyć się pyłu z płuc. - Prawdopodobnie bardziej przydasz się na zewnątrz niż tutaj. - stwierdziła spokojnie, jakby pogodzona ze swoim losem. - ...i tak nigdzie stąd nie ucieknę. - ha, uciekanie i Anka. Ha... ha ha... Ok, nie śmieszne. Z resztą... co mogła jej pomóc jedna osoba? Leżeli pod cholerną Katedrą. Obecnie nie pogardziłaby buldożerem.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2397-skrytka-813 https://ftpm.forumpolish.com/t2389-annie-simon-d-arc https://ftpm.forumpolish.com/t2728-books-won-t-stay-banned-they-won-t-burn#46687
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptySob Lut 04 2017, 15:16

MG:

Alezja się ocknęła. Nie miała już sił... nie miała już chęci. Miała jednak cel. Nie odejdzie tu bez walki. Jej przeciwniczka wciąż się świeciła, gdy pętla zacisnęła się jej na szyi. Była zaskoczona, ale widząc nacierający sierp próbowała go blokować. Siłowała się i siłowała, walcząc o świadomość i oddech. A także o swoje żyły. W tym samym czasie sam znak zorientował się, że Alezja nie jest w zbyt dobrym stanie i lina na rękę zaczęła ją wygrzebywać spod rumowiska. Tym samym... zrzucając kilka gruzów z powierzchni. A to dało znać Seishuu, Abri i Arisu, że coś się tam dzieje. Wspólnymi siłami znaku i 3 magów udało się dostać do Alezji. Widzieli jej zmiażdżone nogi i mocno lecącą krew. Widzieli, że była ona na skraju wytrzymałości. A jej przeciwniczka? Z trudem walczyła o życie, aż... zniknęła. W sensie ta przeciwniczka.

Anka była teraz EmoAnką. Nie widziała sensu w różnych czynnościach. Ale to nie znaczyło, że Raekwon planował się poddawać. Używając swojej siły i determinacji próbował zyskać trochę światła i powietrza. No i owszem. Udało mu się. Niewiele, bo niewiele, ale kilka mniejszych kamieni upadło, dając znać ludzikom na powierzchni, gdzie oni się znajdują. Chociaż tyle. No i świeże powietrze!

Never zaczął się wycofywać w chwilę po tym, jak słaby chwyt Adama za tarczę puścił. Wcześniej jednak wykorzystał kamień, by kupić sobie trochę czasu. W Arclighta nie trafił, jednak mógł się zacząć wycofywać. Jak sam zaznaczył, oddalał się od wszelakiej możliwej szarży, toteż widząc biegnącego nań Adama schylił się szybko po kamień i próbował weń rzucić. Jednak cóż. Dystans nie był aż tak wygodny, by mógł to wykonać luźno, toteż skupił się na oddaleniu od szarży. Pomijając sam fakt uderzenia na tarczę, Never miał jeszcze szczęście. Odrzuciło go trochę w bok i się przewrócił na tyłek. I kamień mu wypadł z ręki. Adam natomiast poleciał trochę do przodu i wylądował klatką z piersiami na ziemi. No i to by było w sumie tyle. Mieli teraz do siebie jakieś 2-3 metry. Adam leży na brzuchu, Never siedzi na tyłku.
[Adam pisze pierwszy teraz, termin 36h, po nim Never też ma 36h]

Pręt może i nie spadł z nieba, ale z konstrukcji katedry w momencie jej zawalenia może już tak. Grunt, że teraz był narzędziem, które Mistrzyni Grimoire Heart planowała wykorzystać. I to wykorzystać w dobrym celu. Logicznie zaczęła rozsuwać bloki znajdujące się na górze. Kilka razy musiała uważać, by coś, co kiedyś było ścianą bądź sufitem nie spadło na nią, ale teraz zdecydowania miała świeże powietrze. I światło dnia. Nawet mogła już próbować się wycisnąć stamtąd, choć było to męczące i irytujące, koniec końców jednak udało jej się znaleźć na powierzchni. Nie wstałaś jeszcze jednak, dopiero się "wygramoliłaś" stamtąd na czworaka.

Ezra wrócił do żywych. Targające nim emocje chciały doprowadzić do ataku na Mefisto, jednak... Depore nie była w stanie mu w tym pomóc. Nie wiedziała, gdzie obecnie się on znajdował. Więc atak niezbyt miał rację bytu. Ale musiał się stamtąd wydostać. Dlatego też po raz kolejny wykorzystał swe wierne zaklęcie. Odsuwając gruz kosztem reszty swoich zapasów magicznych mógł ładnie zaobserwować całą zaistniałą tu sytuację. Nie widział Depore... Co było znacznie gorszym efektem. Mimo wszystko zaczął swoją przemowę do Mefisto. Ten wyglądał na zainteresowanego i... wskazał palcem na jego płaszcz.
-Weź trochę mej krwi na palce i posmakuj jej językiem. W ten sposób dopełnimy paktu. Jednak na innych warunkach. - powiedział spokojnie, zanim mag mrocznej gildii przystąpiłby do jakiejkolwiek działalności -Uwolnię spod mego władania Depore, a także pozostawię tych ludzi przy życiu. O ile oni sami się pozostawią. - tutaj lekko się uśmiechnął wskazując na walkę Adama z Neverem. -Nie potrzebuję Pergrande. Nie potrzebuję miast. Jednak taki sługa jak ty będzie... cennym nabytkiem. Smakując mej krwi dopełnimy paktu, na mocy którego przyrzekniesz mi wierność i wykonywać będziesz moje rozkazy. Będziesz mym heroldem. Opuścisz jednak za to Grimoire Heart, a ja obiecuję nie uczynić krzywdy tejże organizacji, tak długo, póki ona sama nie ruszy na mnie. I opuszczę Magnolię... ale jeszcze nie teraz. Jeszcze... chwila... - powiedział, uśmiechając się do Ezry podejrzliwie.

W międzyczasie Eva skończyła ładowanie zaklęcia. Nagły rozbłysk światła pozwolił jej... przyzwać do siebie wszystkich, którzy byli pod gruzami, a którzy najwidoczniej byli dziełem Mefisto. Choć patrząc po ich stanie zdrowia, to raczej nie za wielu ich zostało. Znaczna część była po prostu zmiażdżona. Eve zachwiała się i podtrzymała ją... Nanaya. Tak przynajmniej wyglądała, ale Ezra miał wrażenie, że jest ona... wygnana przez Aratę. Zresztą ta Nanaś miała trochę roboty. Bo łapała też kobietę-kot. Rudą. Podobną z wyglądu nawet do niej. Ta jednak miała znacznie więcej ran i nie mogła utrzymać się na nogach. Ponadto kaszlała. Obok niej stałą Depore. Chyba kawałek gruzu walnął ją w głowę, przez co krwawiła, ale żyła. A reszta? Cóż... widać było wiele osób zmiażdżonych gruzami i zabitych przez rany, zadane im w trakcie batalii.

Podsumowując: Nanaś wyszła i widzi to co się dzieje, Never nadal walczy z Adamem, Anka ma tlen z Rae i światło, Abri, Arisu i Seishuu do współki ze znakiem przeszłości odkopały Alv, acz ta nadal ma przygniecione nogi i mocno krwawi. A Ezra się targuje. No i Eve przywołała resztę znajomych.

Info od MG:
Termin: 72h od mojego postu
Kyouma: 27 MM | | Zemdlał
Nori: 18 MM | | Nie żyje, zmiażdżona
Baylem: 1 MM | Nie żyje, wykrwawiony
Ari:43 MM
Anka: 43 MM | Zbroja Błysku | -1 sztylet, Obolałe mocno plecy i brzuch, porażone i obite lekko lewe ramię, zmęczona, lewa ręka chyba wybita z barku, gorzki posmak w gardle, niedobrze od niego się robi, lekko obita, prawy bok mocno obity, możliwe, że kilka żeber złamanych, krew zbiera się w ustach, nie czujesz nóg od połowy uda w dół. Pyłem w płucach. Nie czujesz nóg. Odpływasz powoli
Abri: 45 MM | | Boli głowa od płaczu
Never i Grey: 22 MM | | Brak możliwości użycia Nevear Durandal (C), nie pamieta w ogóle, że coś takiego istniało, Never ma głębokie skaleczenie na lewym barku, które przeszkadza, pobolewa i krwawi, boląca klatka piersiowa, trochę skaleczeń, które krwawią i pobolewają. No i może przeszkadzać. Rozcięty Durandal tuż nad rękojeścią. Boli lewa ręka od uderzenia w tarczę. W lewej łydce głęboko wbita czerwona róża. Poparzone dłonie i przedramiona. Przeszkadza i boli. Grey - wyeliminowana 9/15 postów do respawnu. W wyniku braku Grey brak możliwości używania magii
Raekwon: 16MM | | -9 Shurikeny, -10 bomb Strzała wbita w prawy bark od strony pleców. Krwawi i boli. No i irytuje. I tkwi. I boli. Poparzenia prawej ręki. Utrudniają chwyt i irytują, ale nie są strasznie poważne, nie możesz używać Bomb Sensing, nie pamiętasz, że to w ogóle istnieje, Rozcięte prawe udo, problemy z poruszaniem się. Pył w płucach
Alezja: 23 MM | Ofiara Akwatyczna 1/10 | -2 strzały z zadziorem, kaszel, problem z oddychaniem, strzała w prawym ramieniu, boli, irytuje i utrudnia korzystanie z ręki, zmiażdżone obie nogi, bolą cholernie, ogłuszona, krztusisz się pyłem, tracisz świadomość
Adam: 2 MM | Zniknięty topór 3/5 | Lekkie oparzenia na plecach, zmęczony, ból w okolicy brzucha, utrudnia koordynację ruchową, rozorany lewy bark, bok i fragment ramienia lewej ręki, boli, krwawi, zostanie blizna, lekkie poparzenia nad lewą kostką, poharatana lewa dłoń, boli przy zaciskaniu, obie ręce lekko poparzone, pieką i irytują, ale da się żyć, lekkie oparzenia na klatce piersiowej i nogach, bardziej irytują niż coś robią, rozcięte płytko plecy na wysokości łopatek, bolą i pieką, acz nie jest to jakiś wielki problem, boląca prawa piszczel |
Ezra: 0 MM | Ryuuzume 5/5 1 ostrze, Depore 4/5, Ryuuzume 1/5 3 ostrza | Bolący prawy bark i nogi. Krztusi się pyłem, czujesz się słabo
Seishuu: 110 MM | | Zmęczony,
Nanaya: 140 MM | | prawa dłoń pobolewa

Tajemnice bardzo leniwego MG. Czemu nie można tego jakoś zapieczętować:
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Arisu


Arisu


Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptySob Lut 04 2017, 16:45

Jedyne co mogła teraz zrobić to pomagać odkopanym ludziom, martwiła się, że nie uda jej się każdemu pomóc. Nie znała może niektórych ludzi, ale to nie oznacza, że im nie pomoże. W tej chwili to było właśnie najważniejsze. Kiedy tylko udało się im odkopać Alv ucieszyła się, aczkolwiek jej stan był bardzo poważny. Była wdzięczna Abri i Seishuu.
-Zaraz jej pomogę - rzekła szybko opadając na kolana obok Alv, przecież nie mogła jej pozwolić by umarła. Musiała pomagać, w końcu to jej najlepiej wychodzi. Dotknęła ramienia Alezji.
-Pomocna dłoń![B] - rzekła cicho. Jej MM nie zregenerowała się dużo, ale powinno pomóc dwóm osobom, miała nadzieję, że się uda. Okrąg magiczny pojawił się na ciele Alezji, lecząc jej rany i złamania, miała nadzieje, że nie zajmie to długo czasu.

Umiejki
- Support 2lv
PWM przyjaciół moc

/Proszę o MG napisanie rangi ran Alezji D,C,B,A by wiedzieć ile one się będą regenerować.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3512-konto-arisu#66738 https://ftpm.forumpolish.com/t3510-arisu-arakawa?nid=6#66733 https://ftpm.forumpolish.com/t3522-arisu#67021
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyPon Lut 06 2017, 03:11

Systematycznie rozbijała przeszkodę, która stała między nią a wolnością. Wysiłek fizyczny nieco oczyścił jej myśli z negatywnych scenariuszy, przez co mogła działać nieco bardziej racjonalnie. Emocje były zbędne, w ostatecznym rozrachunku tylko powodowały, że cierpiała. Dlatego też przebijała się przez zwały z niestrudzoną siłą, a każdy kamień, który odsłaniał wyjście, napawał ją odrobinką zadowolenia. Dostrzeganie efektów swojej pracy zawsze podnosiło ludzi na duchu, a ona potrzebowała właśnie takich okruchów nadziei niczym tlenu. Było niemożliwym, by mag pokroju Ezry nie zdołał się ochronić przed taką katastrofą. Mogło mu się coś stać, owszem, ale by przeżył. Poza tym sama była świadoma jego siły w momencie, w którym przyznała mu tytuł maga klasy S. Nie miała podstaw, by w niego wątpić, a mimo to obawa pozostała. Powinna zaufać mu na tyle, by nie rzucać się jak głupia do wyjścia, nie załatwiwszy swojego celu. Gdyby jednak tam została, możliwe, że by już nie wyszła. I nie byłaby świadkiem kolejnych wydarzeń, które sprawiły, że serce Nanayi zamarło po raz drugi w bardzo krótkim czasie.
Przecisnęła się przez wyjście, wciąż mając ponaglające myśli w głowie. Każda sekunda była cenna, jednak tym razem była spokojniejsza. Cokolwiek się stało, jakkolwiek katedra się zawaliła - Ezra musiał przeżyć i myśl ta trzymała wszystkie inne na wodzy. Będąc na czworaka, oblepiona pyłem z każdej strony, z częściowo podartą sukienką nie prezentowała się zbyt poważnie ani reprezentacyjnie, szybko jednak wstała, uważając, by się nie potknąć o gruzy i obserwowała. Słuchała. Chłonęła wszystko, co  było dookoła niej, próbując zrozumieć chaos, którego była świadkiem.
Niegdyś potężne, wspaniałe białe ściany stanowiły schronienie przed złem i korupcją tego świata. Pod skrzydłami Sukue chronili się ci, szukający pokoju, miłosierdzia, zbawienia od tego padołu, a w Kardii niemalże czuło się oddech Zbawiciela na własnych plecach. Katera była symbolem boga, który ukochał sobie ludzkość na tyle, by zstąpić z niebios i rozwiązać ich spory. Teraz jednak Byaku patrzyła na ruiny wspaniałego kościoła i niemalże z rozgoryczeniem patrzyła, jak wszelkie wartości są wdeptywane w pył i kurz. Jak krew rozlana w nieczystości wąska w białe mury i kala uświęconą ziemię. Jak magowie obracają się przeciwko sobie i walczą w imię... czego? Własnej wielkości? Własnej nienasyconej wściekłości? Szaleństwa, którego nawet świętość nie potrafi powstrzymać? Widok Kardii w ruinie ją obrzydzał. Brzydzili ją magowie, którzy znaleźli się w tych murach i jedyne, o co dbali, to ich własny interes. Obrzydzała ją walka między dwoma mężczyznami, którzy wymieniali ciosy na tych zgliszczach, tak samo, jak czuła niepohamowaną nienawiść względem tych, których tu nie było. Była też wściekła na samą siebie, bo zrobiła dokładnie co samo, co wywoływało w niej teraz obrzydzenie. Własny interes ponad wspólnotą. Walka w imię prywatnych wartości, miast w imię lepszego dobra. Kreacja własnej moralności, byle tylko usprawiedliwić własną słabość i ucieczkę z pola bitwy.
Nie. To nie jest osoba, którą się stała. Ona taka była od pięciu lat. Grimoire Heart zawsze stało ponad moralnością społeczeństwa, rzadko kiedy gildia przyczyniała się do ogólnego dobra. Nigdy nikomu to nie przeszkadzało. Nikogo nie dziwiło, że społeczeństwo ściga zwyrodnialców. Teraz jednak, przed sobą, widziała wszystko to, co było potępiane przez społeczeństwo, a wściekłość na dwulicowość magów rosła. Jaki był sens podziału między nimi, skoro strona, która ich zaszczuła, była dokładnie taka sama, jeśli nie gorsza? Nanaya już dawno przestała się oszukiwać, że jest dobrą osobą, a jej pobudki są czyste. Zamek Millenium wiele zmienił. Śmierć wiele zmieniła. Zrobiła krok do przodu, w stronę miejsca, które było kiedyś środkiem katedry.
Po kilku krokach zmieniła zdanie. Była jeszcze jedna rzecz, która sprawiała, że jej krew gotowała się od negatywnych emocji. Ezra. Jeszcze kilka minut temu przejmowała się jego życiem, teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wolałaby go widzieć w stanie agonalnym. Jeżeli nie miałby sił, by cokolwiek zrobić, by mówić, prawdopodobieństwo, że zaproponowałby taki układ było niewielkie. Przyszpilić go do podłoża, uszkodzić krtań, przebić płuco, pozbawić przytomności. Z tej odległości mogła zrobić tak wiele, by jego umowa nie doszła do skutku, ale w to wszytko wchodziła zmienna, której się nie spodziewała - Depore. Wymiana zdań między nimi świadczyła o jednym i nawet ona, jakkolwiek wolałaby widzieć Al Sornę przygniecionego kawałkiem katedry, rozumiała ten krok niejakiej desperacji. Była dokładnie taka sama. I zrobiłaby to samo, co pogłębiało jej frustrację. Skoczyła w stronę maga (Ray), który właśnie zamierzał sprzedać własną duszę i usługi w zamian za uwolnienie Depore spod wpływu Mefistofelesa. Będąc w trakcie skoku użyła również Light, by nie martwić się podłożem i przebiec w powietrzu brakujące metry, a Step miało zapewnić, że stanie przed białowłosym zanim zrobi cokolwiek głupiego. Nie zamierzała krzyczeć, błagać ani prosić, by zmienił zdanie. Wściekłość tłumiła jakikolwiek głos, ściskając jej gardło, a duma i stanowisko, jakie dzierżyła, wykluczały jakiekolwiek próby na wyperswadowanie mu tego planu. Była Mistrzem Grimoire Heart. Była magiem, który był silniejszy od tych zgromadzonych w ruinach. Co więcej była człowiekiem, który nie próbował ukrywać przed samym sobą, że jest kimś lepszym, niż jest. Zabijała, kłamała, wykorzystywała ludzi i kierowała się tylko swoim poczuciem prawości. A mimo to patrząc na ten cały motłoch czuła się niczym jedyny mag godny tego tytułu i nie zamierzała się zniżać do ich poziomu. I wręcz nienawidziła, jak silniejsi bawią się słabszymi, dla swoich planów, dla swojej rozrywki, dla swojego przeświadczenia o własnej wyższości. Widziała w swoim życiu wiele demonów, kolejny tylko ją umacniał w wierze, że paktowanie nie ma sensu, a rzucanie własnego życia dla ich zabawy jest jak wydaniem na siebie wyroku.
To bezużyteczne. Wściekłość tłumiła inne emocje - całą troskę i obawę, jaką czuła chwilę temu; cały strach wywołany nagłym zawaleniem się wielkiej katedry; wszelkie instynkty, które mogły ją powstrzymywać przed konfrontacją z demonami. Teraz znowu stała między mężczyzną a wyższym bytem, by zrobić dokładnie to samo, co przed dwoma laty. Nienawiść niemalże emanowała z jej spojrzenia.
- Nie - powiedziała cicho i krótko, patrząc niezwykle chłodno i obojętnie na Ezrę. W takim stanie jej jeszcze nie widział. To nie była obojętna i niewzruszona Nanaya z Artail, która ledwo co okazywała emocje. Przed nim stałą mistrzyni gildii, która ledwo co trzymała swoje nerwy na wodzy, gotowa wybić każdego na swojej drodze. - Nie pozwalam ci opuścić gildii w zamian za szemrany pakt z diabłem. Depore jest ważna, ale dla mnie jesteś ważniejszy. I nie pozwalam ci tak łatwo decydować o tym, czy i jak Ezra opuści gildię, demonie - powiedziała, odwracając głowę w stronę Mefisto na tronie, po czym stanęła na ziemi, odwracając się do bytu. Ten, który rzucił Fairy Tail na kolana, siedział tuż przed nią, bardziej przejęty własnym dobrostanem, jak przyzwanymi sługami. Jej kopia, czy inne przyzwane postacie, nie zrobiły na niej wrażenia. Były jak kukiełki, które w każdej chwili można było zniszczyć, a ona doskonale wiedziała, że nie będzie miała problemu ze zniszczeniem siebie. Gdyby ktoś posadził przed nią swoje obecnej jestestwo - nie zawahałaby się. Gdyby była to Nanaya sprzed dwóch lat - jej ręka nawet by nie drgnęła. Młoda Byaku, mająca kochającą rodzinę, nieświadoma swojej przyszłości skończyłaby tak jak jej każde wcielenie - martwa. Już to robiła, z każdą sekundą, w której oddychała. Szmaragdowe spojrzenie spoczęło na demonie.
- Zostaje w gildii, czy tego chcesz, czy nie. Depore zostanie wyjęta z twoich wpływów. Jej serce nigdy nie należało do ciebie. Ezra może upić twojej krwi, nie zabronię mu tego, ale nie ty decydujesz o jego lojalności. Ani ja. - Po tych słowach zrobiła krok w powietrzu, w kierunku demonicznego króla. Wątpiła, by którakolwiek z alternatywnych postaci chciała ją zaatakować, będąc w swoim marnym stanie. Miałyby za przeciwnika w pełni sprawną kobietę, która była gotowa w każdej chwili odpowiedzieć na atak - atakiem, a jej wyostrzone zmysły ostrzegania pola walki były gotowe ją przed tym ostrzec. - Jeżeli zależy ci na pewności, że stawi się na twoje żądanie - masz moje słowo. - Mówiąc to sięgnęła po sztylet, by bez zwlekania naciąć własny nadgarstek niezwykle wprawnym ruchem, jakby robiła to już wielokrotnie wcześniej. Jej mina nawet nie drgnęła, a ona szła dalej w stronę tronu. Krew była niczym pieczęć potwierdzająca jej słowa. Nawet bez wchodzenia w kontrakt słowa potwierdzone krwią były wiążące. - Jeżeli zależy ci na jego osobie - nie zabronię ci zrobić z niego pionka, jeżeli jest to coś, czego pragnie. - Kolejne nacięcie. Krew powoli spływała po jej wyciągniętej ręce, jednak Nanaya na to nie zwracała uwagi. Było jeszcze dużo czasu, nim zacznie odczuwać chłód, a po nim przyjemne otumanienie. Zanim do tego dojdzie, będzie w stanie się wyleczyć. - Jeżeli pragniesz mocy człowieka - proszę, oto jestem. Nie rozporządzaj jednak magami, którzy są mi bliżsi, niż rodzina - warknęła ostatecznie, zatrzymując się przed tronem i nie spuszczając wzroku z demona. Nie zamierzała klękać ani się kajać, zrobienie tego byłoby oznaką słabości i pokazania, że to Mefisto rozdaje karty, a ona była skora podporządkować się jego żądaniom. Nie była. Najchętniej widziałaby demona martwego, ale potrafiła ocenić swoje siły i siły przeciwnika. Gdyby straciła tu życie, w bezsensownej walce przeciwko rzeczywistości, byłaby głupcem, który nie nauczył się niczego i wiedziony przesłanką postanawia zrobić krok do przodu - prosto w przepaść i zapomnienie. I choć wizje własnej śmierci nawiedzały ją nieustannie, obowiązek trzymał ją przy zdrowych zmysłach.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Ezra Al Sorna


Ezra Al Sorna


Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyPon Lut 06 2017, 06:16

Al Sorna oparł się na rękojeści Meiyo, zdając się spokojnie słuchać słów demona. Chociaż jego twarz nie zdradzała emocji, a oczy pozostały obojętne, to w środku aż zawrzało.

Ten pieprzony demon!


Białowłosy spodziewał się takiej kontrpropozycji. A przynajmniej czegoś podobnego do niej. Mefisto przemawiał z pozycji siły, miał zdecydowaną przewagę nad Ezrą. On zaś wiedział, że w naturze demonów leży zabawa losami śmiertelników. Pochylił lekko głowę, namyślając się nad odpowiedzią, jednocześnie obserwując "spod byka" pojawienie się reszty towarzyszy Mefista. Widok kolejnej Nanayi i jej...kociego odpowiednika?, nie wywołał na nim większego wrażenia. Małe szanse, żeby Mistrzyni GH dała się złapać, ona  w przeciwieństwie do Depore nie była demonem. Słysząc zbliżające się kroki uniósł głowę, by zobaczyć jak kolejna Nanaya ląduje przed nim. Przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy dziewczyna go zaatakuje. Ostrza Ryuuzume krążyły dookoła niego, chroniąc go niczym tarcza, w każdej chwili gotowe by zaatakować. Jego stalowoszare oczy zetknęły się z jej oczami. To nie była łatwa relacja. Oboje wypowiedzieli wzajemnie wiele różnych słów, wiele zdań których potem żałowali. Oboje zmienili się drastycznie od czasu gdy się poznali. A teraz jedna decyzja może przekreślić to wszystko. Mag słuchał w milczeniu jej słów, zaś jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Jak wyjść z tej sytuacji? Co zrobić? Ezra ściągnął brwi, widząc co robi rudowłosa i ruszy za nią, wcześniej chowając Meiyo do pochwy. Nie był pewny tego jak się zachowa, a samobójczy atak na demona nie jest czymś na co pozwoliłby jej w swojej obecności.

Męskie ramię odziane w kimono i czarny płaszcz wynurzy się zza pleców dziewczyny, gdy ta będzie miała podciąć sobie żyły i chwyci za sztylet, wyrywając go jej z dłoni gwałtownym ruchem.
- Wystarczy... - rzuci krótko - ...Nan. Pozwól mi mówić za siebie. Dziękuję ci za wsparcie, ale to moje negocjacje.  
Następnie Ezra położy rękę na jej ramieniu, wcześniej odrzucając trzymaną broń.
- Obawiam się, że nie obchodzi go to co czuje Depore, ja, czy też ty. Ponadto chociaż ciężko mi to mówić, to on znajduje się na stanowisku pozwalającym stawiać żądania.
Stalowoszare tęczówki ponownie spojrzą na Mefisto.
- Zatem rozpocznijmy negocjacje. Zakładam, że wciąż znajduje się na nie czas, skoro w ogóle rozważasz moją propozycję. Jestem jedynie zwykłym śmiertelnikiem. Nie łudzę się, że dla kogoś tytułującego się Księciem Piekieł będę kimś innym w rodzaju pionka który przynosi mu nieco rozrywki. Pionek może wydawać się niezbyt ważną figurą. Jakże łatwo go poświęcić, jakże łatwo go zignorować. Jakże łatwo przeciwnik może zorientować się zbyt późno, że właśnie przegrywa właśnie przez to, że nie docenił pionka przeciwnika. Jak łatwo samemu przegrać, nie wydobywając z niego całego potencjału i nie korzystając z jego możliwości. A wszystko przez pewną unikalną cechę... W odpowiednich rękach pionek może stać się każdą z figur, pomijając króla. Dlatego też wysuwam kontrpropozycję. - Ezra wpatrywał się beznamiętnie w Mefisto. - Nie będziesz działał na szkodę GH oraz uwolnisz Depore. W zamian zostanę twoim heroldem, pozwolisz mi jednak na autonomię w ramach współpracy z GH, której członkiem pozostanę. Ty zaś udzielisz mi swojej siły.

- Mówisz, że nie zależy ci na miastach, ani rządzeniu państwem. Dlatego też zostawisz Grimoire w spokoju. Skoro nie interesuje cię podbój, to przychodzą mi na myśl tylko dwie rzeczy dlaczego robisz to wszystko. Pierwsza - toczysz jakąś grę o której nic nie wiem. Druga - jesteś znudzony i szukasz rozrywki. A może oba na raz?  - mag przerwie na chwilę, unosząc na wysokość twarzy nasiąknięty krwią Mefista rękaw. Ezra w tym momencie dezaktywuje swoje zaklęcie, wypuszczając Depore spod swojej kontroli. Większa szansa na to, że sama wyrwie się spod kontroli Mefista, kiedy nie będzie blokował jej swoją magią. Mag zamknie oczy, zaś kiedy je otworzy, wróci do swojego normalnego wyglądu. Bursztynowe tęczówki z pionowymi źrenicami rozbłysną rozświetlane wewnętrznym żarem.

- Nie wiem co knujesz. Ale próbujesz grozić jednocześnie dwóm kobietom na których mi najbardziej zależy. Zakładam, że świetnie się bawisz, patrząc na rozterki śmiertelników. Jednakże zapytam cię - chcesz mieć zaufanego sojusznika, czy gotowego zaatakować w każdym momencie, jeśli tylko natrafi się okazja wroga, udającego podwładnego? Nie jesteś nieśmiertelny. Zakładam, że nawet ty posiadasz w Piekle wrogów. Mogę się ich dla ciebie pozbyć, w końcu kto zwróci uwagę na nieistotnego śmiertelnego pionka, prawda?

Al Sorna zerknie na Depore, wpatrując się w nią i zastanawiając nad dalszą częścią wypowiedzi.
- Podsumowując moje żądania: uwolnisz Depore oraz zagwarantujesz Grimoire Heart, że nie zaatakujesz gildii w żaden sposób. Pozwolisz mi zostać w jej szeregach. Ja zaś zostanę twoim heroldem. Zdajesz sobie sprawę w potencjału tkwiącego w Depore i we mnie, jestem tego pewien. Nawet jeśli miałbym posłużyć jedynie do twojej rozrywki, być marnym pionkiem w grze między demonami... Zgodzę się i na to. I będę ci posłuszny. Tak długo, jak nasza współpraca opierać się będzie na obopólnych korzyściach, nie tylko twoich. Pozostawienie GH w spokoju sprawi, że Rada oraz inni magowie będą musieli uważać nie na jednego wroga - ciebie - a na dwójkę. Zdołałem cię zranić, a nie jestem nawet magiem S. W samym Grimoire znajdują się jednostki silniejsze ode mnie. Chcesz aby i GH stało się twoim wrogiem?

Al Sorna westchnie znużony zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
- Podsumowując. Żądam od ciebie niezależności dla mnie i Depore oraz zawarcia paktu o nieagresji z Grimoire. Ty zaś w zamian za to weźmiesz mnie na swoją służbę, ja zaś obejmę stanowisko twojego herolda. Czy też marionetki, cokolwiek planujesz... Oczywiście możemy nadal spróbować się pozabijać, ale nie uważam tego za...rozsądną opcję. Przypuszczam, że wszystkie obecne tutaj osoby mają już dosyć tego dnia. W tym i ty. W końcu grupa magów pokrzyżowała ci plany. A teraz możesz zyskać inną grupę magów jako swoich...sojuszników? Nie, to za mocne słowo. Jako neutralną stronę, która nie przyłączy się do walki po stronie wroga bez naprawdę dobrego powodu.
Ezra popatrzy uważnie na Mefisto:
- Jeżeli pasują ci podane przeze mnie warunki, to dobijmy paktu. Mój miecz będzie do twojej dyspozycji.
Jeśli Mefisto zgodzi się na propozycję Al Sorny, to ten spróbuje krwi demona.


Ostatnio zmieniony przez Ezra Al Sorna dnia Sro Lut 08 2017, 04:46, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3310-konto-ezry https://ftpm.forumpolish.com/t3264-ezra-al-sorna
Adam Arclight


Adam Arclight


Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyPon Lut 06 2017, 10:03

Moja walka z przeciwnikiem trwała nadal, a ja kompletnie nie mogłem pomóc magom Fiore leżącym pod gruzami budynku. Nie miałem pojęcia,czy jeszcze żyją, ale wiedziałem, że zwłoka będzie oznaczała mniejsze szanse na ich przeżycie. Kątem oka zobaczyłem, że Ewa przyzwała do siebie wcześniejszych przeciwników spod gruzów Magnolii. Nie wiedziałem dokładnie kogo, nie wiedziałem w jakim byli stanie, ani nie słyszałem dokładnie słów, które wypowiedziane zostały między pozostałymi osobami, gdyż przede mną stał kolejny wróg, który ewidentnie miał zbyt dużego farta. Walczyłem już bardzo długo w Magnolii z ciężkim przeciwnikiem w postaci Evy, a ran na moim ciele w każdej chwili przybywało, ale nie zamierzałem przegrać ze stojącym przede mną wrogiem. Musiałem jednak udowodnić sobie, że jestem Bogiem, a moje przyjście na świat miało jakiś cel. Nie mogłem pozostawić magów, którzy znajdowali się pod gruzami, nie mogłem ot tak zostawić potrzebujących pomocy moich wyznawców. Teraz jednak nie mogłem niczego poświecić, aby zająć się pomocą rannym, wcześniej musiałem pokonać swojego przeciwnika, który stał przede mną ... a raczej leżał obok. Nie wiedziałem skąd przybył, ale od początku w najbardziej podły sposób atakiem z zaskoczenia próbował mnie zamordować, zapewne po pokonaniu mnie zająłby się rannymi magami, którzy nie mogli się obronić. Chociaż sam mogłem uciec z walki ratując własną boską skórę nie mogłem splamić swojej godności zostawiając innych magów na pewną śmierć przez przysypanie gruzami, albo szalonym wojownikiem, który pojawił się znikąd. Chyba pierwszy raz w swoim krótkim życiu walczyłem, po to, aby kogoś bronić. Całkiem przyjemne uczucie.

Wiedziałem, że samą motywacją, którą byłem teraz niesiony mimo poniesionych ciężkich ran nie pokonam swojego wroga, nie oszukam losu i nie odwrócę szali zwycięstwa na swoją stronę. Szczęście przeciwnika wydawało się wyjaśniać większość wyników naszych starć. Mimo ran i braku magii musiałem zrównoważyć to swoimi umiejętnościami.

Nie wiem czemu miałem dziwne przeczucie, że przeciwnik walczył bardzo automatycznie, jak bezwolna marionetka. Skądś się ono wzięło, nie miałem pojęcia z skąd. Ciekawe czy bezwolne marionetki poza umiejętnościami walki będą potrafiły również oszukiwać tak jak ja i będę się tego spodziewały. Leżąc na brzuchu chwyciłem garść piasku lewą ręką, w prawej ciągle trzymając miecz. Natychmiast turlam się o 180 stopni, aby być twarzą do przeciwnika oraz móc szybciej wstać. Do tej akcji mogę wykorzystać swoją zwinność [skrytobójca lv.1]. Doskonale wiedziałem, że moje akcje mogą być zwinne niczym kota i wstanie na nogi nie będzie dla mnie problemem, chociaż uważałem, aby przypadkiem nie potknąć się, nie przewrócić, nie przecenić własnych, boskich umiejętności. Miał to być w zasadzie jeden szybki ruch. Będąc już obróconym w stabilnej pozycji, z której nie mogłem na powrót się przewrócić patrzę na mojego przeciwnika. Po upadku i poleceniu do przodu zapewne był zwrócony do mnie plecami, ale mógł się obrócić, albo wstać, aby spojrzeć na mnie. Jeżeli jego wzrok będzie zwrócony w moim kierunku rzucam wtedy chwyconym wcześniej piaskiem w twarz mojego wroga starając się go oślepić, przynajmniej na chwilę. Bez widoczności blokowanie tarczą z pewnością będzie dla niego mocno utrudnione, o ile nadal możliwe, chociaż ze szczęściem tego chłopaka mogło okazać się różnie. Niezależnie od tego czy oślepiłem wroga, czy przeciwnik zatrzymał atak, albo w ogóle nie rzuciłem, gdyż przeciwnik nie odwrócił się w moją stronę nadal kontynuuję wstawanie na równe nogi. Wolałem znaleźć się jak najszybciej w dogodnej pozycji, aby móc kontynuować swoje ataki. Gdybym w trakcie wstawania zachwiał się z jakiś powodów staram się natychmiast podeprzeć o ziemię ręką nie wypuszczając jednak piasku i miecza z nich. Tą, która łatwiej było się podeprzeć oczywiście.

Obróciłem się o 180 stopni i wstałem więc powinienem mieć swojego przeciwnika przed sobą, ewentualnie lekko z boku. Po wstaniu zanim jeszcze do końca rozprostuję kości natychmiast ruszam do przodu z zamiarem pchnięcia przeciwnika. Jeśli przeciwnik nie obróci się w moją stronę pozostanie dość łatwym celem dla mojego żądnego jego krwi stalowego ostrza. Celuje wtedy w serce, może trafię w płuco, ale zrobię mu sporą krzywdę. Nie tylko od przodu można trafić w te narządy.

Jeśli przeciwnik stałby do mnie przodem mniej więcej półtora metra od niego ciskam mu w oczy swój piasek o ile nie oślepiłem go wcześniej zaraz po obróceniu się o 180 stopni. Nawet jeśli w jakiś sposób zablokowałby uderzenie to zrobienie przeze mnie kolejnego kroku miało zakończyć się pchnięciem ostrza w nieosłoniętą część ciała przeciwnika. Byłem dość doświadczonym szermierzem więc potrafiłem znaleźć martwe punkty, które ciężko było zasłonić. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że przeciwnik mógł zostać na krótką chwilę pozbawiony wzroku. Nawet jeśli to się nie stało staram się wycelować w część ciała przeciwnika, którą w tej chwili nie osłaniał. Zwykle w takiej sytuacji osłania się twarz więc może dolne partie ciała jak nerka, albo udo? Jeśli jednak przeciwnik zasłoni dolne części ciała wtedy celują w głowę, może uda mi się ją uciąć. Punkt, który chciałem trafić miał być jak najbardziej groźny, miał spowodować jak największy uszczerbek na zdrowiu przeciwnika, ale jednocześnie musiał być nieosłonięty tarczą. Nie wiem jak przeciwnik zareaguje więc w tej chwili ciężko było wybrać taką odkrytą część ciała. Decyzję podejmę zapewne tuż przed uderzeniem znając swoje zdolności do walki mieczami. [decyzje o nieosłoniętej części ciała Nevera, w którą celował Adam zostawiam MG. Nie wiem, która będzie akurat nieosłonięta].

Jeśli przeciwnik przyjął pchnięcie chwytam oburącz swój miecz i wykorzystując ciężar swojego ciała staram się go obalić na ziemię nie puszczając i nie wyjmując broni z jego rany, a trzymając ją obiema rękami z całej swojej siły.

Jeśli jednak przeciwnik uniknąłby obrażeń przez odskoczenie w bok natychmiast staram się wykonać szybkie cięcie równoległe do ziemi w miejsce nieosłonięte tarczę przez przeciwnika. Jeżeli przeciwnik odskoczył w prawo ode mnie ja znajdowałem się w tej chwili po prawej stronie mój kolejny atak jest cięciem na odlew od lewej do prawej. Czemu nie odwrotnie? Jeśli przeciwnik trzymał tarczę przed sobą, ewentualnie zaczął ją już przestawiać, aby skierować ją w moją stronę to tył z którego miało nadejść pchnięcie był słabiej chroniony defensywą. Na tej samej zasadzie jeśli przeciwnik odskoczyłby w lewo wykonuje normalne cięcie od prawej do lewej, aby cięcie nadeszło zza pleców przeciwnika. Oczywiście całkowicie zza jego pleców nie nadejdzie, ale chyba tak opisując łatwiej zobrazować, o co mi chodziło. Cięcie ma celować w wysokość najmniej chronioną przez tarczę przeciwnika, a jednocześnie mogące wywołać największe rany, może nawet śmierć u przeciwnika. Najlepiej byłoby odciąć łeb, ale on mógł być najlepiej chroniony.

Jeśli moje pierwsze pchnięcie zostanie zatrzymane jednak zatrzymane przez tarczę przeciwnika wtedy staram się wykonać dwa kolejne szybkie pchnięcia w nieosłonięte części ciała przeciwnika przez tarczę. Ot proste pchnięcia, które miały być przede wszystkim szybkie. Jak tarcza mogła być ciężka? Czy przeciwnik umiał posługiwać się nią lepiej niż ja mieczami, ile miał limitu szczęścia, to wszystko wkrótce miało się okazać. Kolejne pchnięcia również celować mają w nieosłonięte w danej chwili punkty przeciwnika biorąc pod uwagę te najbardziej witalne punkty. Aby je określić staram się skorzystać ze swojej podstawowej wiedzy, bardzo się na nich nie znałem, ale coś tam wiedział każdy. Taką wiedzę posiadałem również ja dzięki moim naukom w kościele w Artail.

Gdyby przeciwnik próbował się wycofywać, zwiększać dystans ja staram się uniemożliwić mu to - gonię go nie pozwalając mu na ucieczkę, zwiększenie odległości i ciskanie kamieniami. Jeśli wycofywał się do mnie plecami łatwo było dostać się do nieosłoniętej części ciała przeciwnika, gdzie celuję pchnięciem w okolice serca lub płuc przeciwnika. Jeśli wycofywał się przodem lub bokiem łatwo było mi go dogonić i wykonać opisaną w standardowym ataku akcje. Kilka kroków i opisane wcześniej pchnięcie z możliwymi unikami i blokami ze strony oponenta.

Jeśli wywróciłbym się o jakiś kamień, nie miałem w końcu dzisiaj szczęścia staram się wstać jak najszybciej na proste nogi i wykonać wcześniej zamierzone ataki. Oczywiście staram się nie wywrócić, gdyż to byłoby raczej niezbyt korzystne w walce, nawet jeśli szybko ponownie wstanę na proste nogi.

Jeśli to przeciwnik z jakiś powodów by się przewrócił staram się go przygwoździć do ziemi siadając na nim okrakiem na wysokości jego bioder najlepiej. Znajdując się u góry staram się zadać mu kilka śmiertelnych ran z góry w miejsca, których nie mógł zablokować tarczą. Jeśli posadzenie siebie było niemożliwe, gdyż na biodrach znajdowała by się tarcza wykonuję pchnięcia w nieosłonięte, wrażliwe punkty z góry, z powietrza.

Jeśli przeciwnik próbowałby mnie ogłuszyć swoją tarczą, którą posiadał w ręce staram się odskoczyć w bok, a następnie wykonać pchnięcie w bok przeciwnika, który powinien być nieosłonięty po próbie ogłuszenia. Posiadałem trochę umiejętności szermierskich oraz skrytobójczych, aby móc spróbować wykonać tą akcję i liczyć na powodzenie.

Gdyby przeciwnik próbował mnie obalić staram się wykorzystać swój ciężar ciała, aby nie dać się przewrócić i jednocześnie w jakiś sposób śmiertelnie ugodzić przeciwnika mieczem w bok lub inne dostępne dla mnie w tym chwycie nieosłonięte miejsce. Gdyby przeciwnik mnie jednak przewrócił wykorzystując swoją zwinność staram się obrócić o 180 stopni, tak, aby znaleźć się na górze. Jeśli już musiałbym upaść staram się nie dopuścić przeciwnika do pozycji pełnego dosiadu i bronić nogami. Miałem nadzieję, że moje umiejętności sztuk walki czy też ich brak mogły pozwolić mi na niedopuszczenie przeciwnika do pozycji pełnego dosiadu.

Cały czas skupiam się na walce i staram się swoją spostrzegawczością i bystrością umysłu znaleźć sytuacje, które mogły pomóc mi wykonać atak i zadać przeciwnikowi obrażenia, albo obalić przeciwnika. Być może mój wróg wykona jakiś błąd, który będę mógł wykorzystać nieco zmieniając plan działania. Nie zamierzałem tutaj przegrać, chociaż coraz bardziej mogłem odczuć zmęczenie walką. Teraz musiałem pokazać wrogowi swoja siłę, a następnie szybko ruszyć do gruzów, aby pomóc rannym magom. Może pod gruzami leżą jakieś półnagie ślicznotki? Nie mogłem marnować czasu na tego chłopca.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4710-oltarz-arcligta#97979 https://ftpm.forumpolish.com/t4654-adam-arclight
Abri


Abri


Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyPon Lut 06 2017, 17:00

- Wszystko będzie dobrze... wszystko będzie dobrze...wszystko będzie dobrze... - powtarzała w kółko jak mantrę te trzy słowa, kiedy w dalszym ciągu odsuwała kamienie znad Alezji. Czy mówiła je do siebie, czy też do zasypanej mistrzyni - nie wiadomo. Tak czy inaczej skupiając się na tych słowach i zarazem na samym zadaniu, łatwiej było jej nie zwracać uwagi na to w jakim stanie znajdowała się Alezja. I niby już była na zewnątrz. Już ją widziała, już można było z nią porozmawiać (oczywiście na tyle, na ile się dało), ale jednak wciąż jeszcze nogi pozostały przygniecione. Dlatego też Abri bez żadnej zwłoki będzie usuwać kamienie i z tego miejsca. Tyle ile potrafiła. Cały czas ostrożnie, aby nie zwaliło się nic więcej, aby nie sprowadzić jeszcze większego nieszczęścia na ranną Alezję i na nią samą...
Jeśli będzie taka potrzeba - Abri poprosi blondyna o pomoc w odsunięciu większych fragmentów katedry, licząc na to, że prędzej czy później mistrzyni gildii Fairy Tail, będzie wolna...
A kiedy w końcu się uda, kiedy w końcu Alezja w całości będzie już odkopana, Abri będzie musiała na moment przysiąść.
- Dziękuje... - powie wdzięcznym aczkolwiek smutnym głosem do blondyna, którego nie znała - Trzeba pomóc innym, tylko... muszę odpocząć. Wszystko będzie dobrze... - powtórzy po raz kolejny. Po to, aby uwierzyć w te słowa i po to, aby i inni obecni tutaj w nie uwierzyli. Przecież nie powinno być już co do tego, żadnych wątpliwości. Przecież teraz mogą stąd odejść i odpocząć. Być może nawet zapomnieć o wydarzeniach, które właśnie miały miejsce...
Ale czy na pewno?
Abri podniesie wzrok na moment. Po to, aby spojrzeć w miejsce, gdzie wcześniej siedział ich Alfa. Słyszała, że ktoś wciąż walczył, co wcale nie było dobre. Trudno będzie pomagać uwięzionym, jeśli trzeba będzie cały czas uważać nie tylko na nieprzyjazne kamienie, ale i na walczących magów, którzy w prawdopodobnie nie będą zwracać uwagi na to, co dzieje się wokół...
Przez krótką chwilę, będzie wpatrywać się w tamto miejsce. Co i kogo tam zobaczy? Cokolwiek by to nie było, Abri nie mogła się na tym skupić. Póki co miała ważniejsze zadanie, więc ugryzie się w policzek...
- Nori... - powie do siebie i spojrzy pytająco na Alezję. Z jej pomocą na pewno ją odnajdzie i wydostanie. Może jeszcze żyje? Może...
- Gdzie jest Nori? Wydostanę ją. Zabiorę ją. Wszystko będzie dobrze... - znowu powie, a jeśli Alezja powie, wskaże bądź tylko spojrzy w odpowiednią stronę, białowłosa przyjmie to do wiadomości. Ale musiała powiedzieć coś jeszcze, co uważała za istotne w tej sytuacji.
- Arisu, trzeba zabrać stąd Alezję. Tutaj nie jest bezpiecznie - powie wskazując na budynek w którym zostawiła rannych - Tam jest bezpiecznie. Tam jest Kyouma i... Baylem - powiedziała z lekkim wahaniem. Nie dało się ukryć, że imię samo w sobie ciężko było jej wymówić. Ale co mogła poradzić? Taka już była...
- Kyouma jest nieprzytomny, ale na pewno żyje. Nie wiem jak z... - urwała. Dla Białej to było bardzo trudne - Tak czy inaczej im też trzeba pomóc. W razie problemów zawołajcie, zjawię się tak szybko jak tylko będę mogła... - zakończy ostatnie instrukcje i od razu ruszy w kierunku być może wskazanym przez Alezję, po raz kolejny własnymi rękoma odsuwając kamienie. Nawet nie pomyśli o tym, aby poprosić Arisu o wzmocnienie. Ostrożnie i powoli, aby nic nie spadło bardziej, aby nie zrobić sobie krzywdy, będzie odsuwać kolejne kamienie. Pomimo zmęczenia jakie ją ogarniało, pomimo zrozpaczenia. Nawet jeśli będzie robić to sama, to i tak będzie to robić. Nie mogła pozwolić na to, aby Nori została pod katedrą...
To wszystko miało skończyć się inaczej...
Bardzo starała się być skupiona na tym zadaniu. Nie chciała za bardzo myśleć o tym, co się mogło stać, a co może jeszcze mieć miejsce. Nie chciała nawet dopuścić do siebie myśli, że Nori mogło się nie udać. Przecież zawsze był jakiś sposób, prawda? Może akurat nic na nią nie spadło? Może coś ją osłoniło, przecież...
Wtedy właśnie przypomni sobie o kolejnej istotne rzeczy. O drugim Baylemie. Tym, który pomógł jej, przed samym zawaleniem się katedry. Przecież on ruszył w stronę Nori! On też powinien gdzieś tutaj być!
Może rzeczywiście ten Baylem był tym prawdziwym, a ten z którym walczyli był tym fałszywym? Tak... to miało sens. W końcu dlaczego prawdziwy miałby atakować swoją rodzinę? Dlaczego miałby doprowadzić Nori do takiego stanu w jakim była? Dlaczego Baylemów musiało być dwóch?
To było tak trudne do zrozumienia, że dziewczyna potrząsnęła energicznie głową, aby odrzucić od siebie te myśli i ponownie wszystkie swoje myśli skupić na odszukiwaniu Nori. Żywej lub martwej...
- Wszystko będzie dobrze, trzeba tylko wydostać innych... - powie do siebie. Nie chcąc nawet patrzeć na swoje dłonie i to w jakim stanie te być może się znajdują.

Podsumowując
Abri zamierza znaleźć Nori i drugiego Baylema. Niezależnie od tego czy będzie robić to sama czy nie sama... I tyle.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2862-abri#49069 https://ftpm.forumpolish.com/t2810-abri https://ftpm.forumpolish.com/t3426-aktualizacja-abri#64757
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyWto Lut 07 2017, 03:58

- Nori... Nori... - powtarzała cicho, z trudem, na granicy świadomości. Wypowiadane słowa w widoczny sposób przynosiły jej ból. Ale zapał dziewczyn jakoś zapalił iskierkę Nadziei. Może zbyt wcześnie Alezja spisała ją na straty? Skoro ona jeszcze żyje, to może przyjaciółka też?
Wskazała ręką miejsce, w którym zostawiła ciężko ranną dziewczynę.
- Zostawcie mnie. Weźcie Nori i uciekajcie. Kardia... ... Kardia... ... Najw..spa...nial...sza Mikardia... - znów "uciekła" w bolesne majaki. Tak, stan zabytkowej budowli też ranił jej serce, niemal jak strata żywego towarzysza. Jako, że zła Alf zniknęła, szubienica również ruszyła do pomocy. Bardzo pomocnie zawisła nad stertą gruzów, pod którą znajdowała się Nori. W razie nagłego pojawienia się złej Alf, szubienica i sierp rzucają się na przeciwniczkę, by kontynuować przerwaną egzekucję...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
Seishuu


Seishuu


Liczba postów : 160
Dołączył/a : 04/01/2016

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyWto Lut 07 2017, 09:58

Sei też był tym wszystkim zmęczony to jednak nie znaczyło, że miał zamiar usiąść i sobie po prostu odpocząć. Nie, chciał pomóc więc bez słowa zaczął odkopywać dalej Alezję. Co prawda w pierwszej chwili wyglądało to bardzo kiepsko nawet farbowany blondas pomyślał, że dokopali się do trupa. Ale nie, kobieta żyła. Tyle, że wydawało się że jest w bardzo kiepskim stanie, spojrzał też na jej wciąż przysypane nogi i przełknął zdenerwowany ślinę. Trzeba było odsuwać gruzy bardzo ostrożnie, bo to pewnie cholernie bolało. I bynajmniej nie miał zamiaru posłuchać jej słów, żeby ją zostawić. Ona żyła, a co z tą całą Nori nie wiadomo. Więc najpierw trzeba było pomóc jej. Szkoda tylko, że Sei nie miał jakiejś magii telekinezy czy wzmocnienia, tutaj by się przydała. A tak musiał przesuwać i odrzucać gruzy łapkami co też robił mimo zmęczenia. Później odpocznie. Później jak już uda mu się wydostać ludzi spod gruzów i wszyscy wydostaną się z miejsca, które kiedyś było katedrą. Wszyscy, którzy żyli. Posmutniał, bo przypomniał mu się Kuro-Sei.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3305-konto-sei-a#61576 https://ftpm.forumpolish.com/t3245-seishuu#60249 https://ftpm.forumpolish.com/t3306-sei#61577
Apricot Pâte de Fruit


Apricot Pâte de Fruit


Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014

Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 EmptyWto Lut 07 2017, 18:34

Anka westchnęła cicho widząc poczynania Rae. A mówiła, ze to bez sensu. Bo... bo bez sensu. Cokolwiek się działo na zewnątrz, sprawni magowie byli tam bardziej potrzebni niż przy niej. Chociażby po to, by zawezwali pomocy. Kto wie, kogo jeszcze zakopało? Nie wiedziała. Nikt nie wiedział. Wróciła więc do ignorowania Rae, który ni ja ziębił ni parzył znowu kaszląc krwią. Jeszcze nigdy nie było jej tak obojętne, czy żyje czy nie. I tak jest w takim stanie, że cokolwiek zrobi, nie wpłynie to kompletnie na wydarzenia. Nic nie uczyni, nie pomoże, niczego się nie dowie. A jeśli nawet, to będzie to nieistotne. Nawet, jeśli odkryje coś niesamowitego, nie będzie to miało znaczenia. Z resztą... Obecnie i tak leżała pod gruzami nie mając władzy w nogach. We własnych nogach, które jej tyle służyły i przywiodły ją w tyle różnych miejsc. Beznadzieja...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2397-skrytka-813 https://ftpm.forumpolish.com/t2389-annie-simon-d-arc https://ftpm.forumpolish.com/t2728-books-won-t-stay-banned-they-won-t-burn#46687
Sponsored content





Sala główna - Page 20 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 20 Empty

Powrót do góry Go down
 
Sala główna
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 20 z 23Idź do strony : Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21, 22, 23  Next
 Similar topics
-
» Sala główna
» Sala główna
» Plaża Główna
» Główna ulica
» Główna Arena

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Magnolia :: Ruiny Kardii
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.